Tajemnice pod aksamitnym niebem

1

Jak przez mgłę Lady Hawthorne poczuła, że jest niesiona przez Nieznajomego i delikatnie umieszczana w Łaźni.

Ciepła woda otuliła ją, kojąc jej mięśnie. Gdy Lady Hawthorne lekko otworzyła oczy, zauważyła otaczającą ją grupę oszałamiających asystentek, z których każda była tak promienna jak kwitnące kwiaty. Była to plejada piękności, niczym delikatne nimfy wodne unoszące się na powierzchni słodkiego nektaru ich czcigodnego króla Reginalda.

Ubrane w prześwitujące tkaniny, które unosiły się wokół nich niczym skrzydła motyla, miały różowe usta, które trzepotały nieustannie, tworząc rozpraszający chór.

Lady Hawthorne ze zmarszczonym czołem próbowała wstać i wrócić do swojego pokoju, by jeszcze trochę pospać, ale one wepchnęły ją z powrotem do pocieszającej wody.

Nie ruszaj się, lady Hawthorne! Niech pokojówka Marian cię umyje - powiedziała wesoło jedna z nich.

Lady Hawthorne, jesteś oszałamiająca! Twoja skóra jest tak miękka, że na twoim miejscu byłbym ostrożny - zaświergotał inny.

Z pewnością zyskasz dziś przychylność sir Henry'ego...'

Byli tacy hałaśliwi.

Lady Hawthorne niecierpliwie zamknęła oczy, próbując ich uciszyć, ale ich paplanina odbijała się echem w jej uszach, gdy wycierali ją miękkimi jedwabiami.

Gdyby tylko była głucha. Byłaby o wiele szczęśliwsza w tej ciepłej, luksusowej kąpieli, ze stadem czuwających nad nią służących, gdyby tylko się uciszyli.

Jej umysł był zamglony, co utrudniało skupienie się. Wszystko, o czym mogła myśleć, to to, że nagle zachciało jej się smażonego kurczaka. Wyobraź sobie: po tej kąpieli zamawia talerz chrupiącego smażonego kurczaka z zimnym napojem gazowanym, wgryza się w soczyste mięso i popija je łykiem coli. Jakie to byłoby cudowne.

Oszołomiona wyszła z łaźni, gdzie chłodne powietrze przywróciło jej jasność umysłu. Spojrzała na obsługę, która wyglądała tak delikatnie jak słodkie kwiaty, trzymając różne lazurowe porcelanowe słoiki. Zastanawiała się, co będą robić dalej.

Może rozpieszczanie?

Zanim zdążyła się nad tym zastanowić, pokojówka Marian wylała na jej dłoń kremową, mleczną substancję. Pocierając dłonie tak, jak robi się to z ciepłym kremem przed jego nałożeniem, położyła ręce na krągłościach Lady Hawthorne.

Czekaj, co ty robisz? wymamrotała Lady Hawthorne, zszokowana śmiałością tego działania. Nagłe przebudzenie zmysłów wyrwało ją z odrętwienia i szybko złapała się za nadgarstek.

Czy ty jesteś zboczeńcem? - wykrzyknęła. Z pewnością byłaby to jedna z pokojówek, ale jej zainteresowania były kwestią jej własnej normalności.

O czym ty mówisz, lady Hawthorne? Pokojówka Marian spojrzała na nią niewinnie. W tym momencie pozostali służący, którzy byli zajęci swoimi zadaniami, nagle zbiegli się, zmuszając rękę lady Hawthorne do powrotu do pierwotnej pozycji.

Do jej nosa dotarł znajomy zapach, a lady Hawthorne ponownie poczuła ogarniającą ją falę zamglenia.

Dłonie pokojówki Marian były miękkie jak jedwab, gdy zaczęły pracować nad krągłościami Lady Hawthorne, pocierając i ugniatając gładkie okręgi wokół jej ciała. Chociaż nigdy nie dotykały jej miękkiej skóry w niektórych miejscach, ich dotyk wywoływał ciekawe, mrowiące uczucie, któremu trudno było się oprzeć.
Lady Hawthorne, twoje krągłości są piękne... - pochwaliła, wpatrując się w nią z fascynacją. Po chwili dodała odrobinę kremowej substancji na opuszki palców, ostrożnie nakładając ją na delikatny biust Lady Hawthorne.

Rozkoszne uczucie sprawiło, że Lady Hawthorne chciała się wyrwać, ale dwie pozostałe służące za nią zablokowały jej ucieczkę, nie pozostawiając jej innego wyboru, jak tylko pozwolić im kontynuować skrupulatną pielęgnację, aż kremowy balsam zostanie w pełni wchłonięty.



2

Gdy Marian obserwowała, jak maść wchłania się w skórę lorda Reginalda, delikatnie dotknęła ust lady Hawthorne z delikatnym, rozbawionym uśmiechem, przypominającym słodką Lilith. Nie martw się, lady - powiedziała - wciąż musimy przygotować się na wizytę Henry'ego, pamiętasz?

Lady Hawthorne była zdziwiona; słowa przemknęły przez jej umysł jak cienie. Czy w ogóle rozumiała tę rozmowę? Jeszcze przed chwilą słyszała rozbawiony śmiech Jolene Cloud rozbrzmiewający w pokoju. Wrażliwość lady Hawthorne jest naprawdę niezwykła - wtrąciła Jolene, zerkając na Marian. Rzadko można zobaczyć tak szybką reakcję.

Reakcję?

Myśli lady Hawthorne dryfowały, gdy ogarnęła ją fala zawrotów głowy. Próbowała się odezwać, odeprzeć ich kpiny, ale jej język był ciężki i nieugięty.

W porządku, przygotujmy cię. Henry czeka - ponagliła Marian, a jej twarz przybrała poważniejszy wyraz, gdy zbliżyła się z kolejną butelką lazurowej porcelany.

Lady Hawthorne czuła się całkowicie odsłonięta, gdy układano ją na łóżku. Jej nogi były rozłożone w żenująco bezbronnym łuku, a tuzin podziwiających pokojówek otaczał ją, szepcząc z podziwem.

"Taka miękka i gładka, ani jednego włoska w zasięgu wzroku. Naprawdę piękna!" - zachwycała się jedna z pokojówek.

"Ten mały kwiatek może być trochę ciasny, ale Henry z pewnością to doceni" - dodała nieśmiało inna.

Jedna z pokojówek wzięła lśniący, chłodny palec pokryty maścią i zaczęła delikatnie ją nakładać. Uczucie było nieznane - intensywne ciepło rozkwitło głęboko w jej wnętrzu, wywołując niemal nieznośne swędzenie, jakby tysiąc mrówek maszerowało pod jej skórą. Instynktownie ruszyła, by podrapać swędzenie, ale jej ręce zostały szybko powstrzymane przez uważne pokojówki.

Dlaczego miałyby powstrzymywać ją przed złagodzeniem dyskomfortu?

Spójrz, ona reaguje! wykrzyknęła jedna z pokojówek, jej głos był przepełniony radością, a Jolene dodała z kpiącym akcentem - Lady Hawthorne, twoje kształty z pewnością zdobędą uwielbienie Henry'ego!

Przygryzając wargę w daremnej próbie stłumienia upokorzenia, wstyd lady Hawthorne pogłębił się, gdy ujrzała siebie. Naga, bezbronna i w centrum uwagi, obawiała się, że może zemdleć.

Gdy pomogły jej zejść z łóżka, pokojówki ubrały ją w suknię jeszcze bardziej prześwitującą i prześwitującą niż ich własne spódnice.

W końcu poprowadziły ją przez posiadłość, ogród i korytarze, aż dotarły do dziedzińca, którego nie rozpoznała.

Została wprowadzona do Sali Bambusowej.

Gdy chłodna bryza musnęła jej zarumienioną skórę, lady Hawthorne powoli odzyskała zmysły, ale zdała sobie sprawę, że jest już za późno. Pokojówki wychodziły jedna po drugiej, zostawiając ją stojącą, pogrążoną w dezorientacji i na wpół zapamiętanych myślach o tym, co się wydarzyło.

Dlaczego tu była? To pytanie przemknęło jej przez głowę, splątane z dezorientacją, którą czuła. Jej ciało wciąż płonęło, a ona ścisnęła nogi, mając nadzieję złagodzić bolącą pustkę, która w niej panowała.
W zasięgu wzroku nie było żadnych świadków; z pewnością ucieczka w noc nie byłaby zbyt niebezpieczna.

Przeskanowała starannie ułożone regały i repozytorium wiedzy ułożone warstwami pod jedwabnym baldachimem. Ostrożnie podeszła do drzwi, a gdy je otworzyła, jej oczom ukazała się imponująca postać nieznajomego.

Zaskoczona, spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.

Nieznajomy był uderzający - jego przystojne rysy były wspaniale zdefiniowane, z szerokimi ramionami i muśniętą słońcem skórą, która promieniowała witalnością. Jeszcze zanim podszedł bliżej, wyczuła unoszący się od niego delikatny zapach ziół, wywołujący zarówno intrygę, jak i strach.



3

Jego głos był niespodziewanie zimny i niski, przecinając powietrze niczym ostre nuty skrzypiec.

Evelyn cofnęła się ostrożnie, serce waliło jej w piersi. W tej sytuacji zbyt łatwo było się domyślić, co ją czeka w obecności króla Reginalda.

Zaraz, kim ty jesteś? - zająknęła się, czując, jakby pokój zamykał się przed nią. Chaos jej myśli wirował niczym atrament rozlewający się na pergaminie, zabarwiając każdy zakątek jej umysłu strachem.

Zmrużył oczy, wyraźnie studiując każdy jej ruch. Naprawdę nie wiesz, kim jestem?

Zanim zdążyła odpowiedzieć, zmniejszył dystans, a jego imponująca sylwetka zawisła nad nią.

Niespodziewany podmuch wiatru zatrzasnął za nim drzwi z cichym skrzypnięciem, przyciemniając i tak już zacieniony pokój i spowijając go niepokojącą atmosferą.

Ciało Nieznajomego zbliżyło się do niej, odważna dłoń wsunęła się pod jej cienkie ubranie, drażniąc miękkie ciało pod spodem.

Ciepło przepłynęło przez nią, a rumieniec rozkwitający na jej policzkach poczuł się jak dziki ogień rozpalony w letnim słońcu.

Gdy patrzyła na niego z niedowierzaniem, chłód jego palców wywołał w niej nieznaną falę komfortu.

Dlaczego... dlaczego miałaby się tak czuć?

W chwili, gdy jego dłoń dotknęła jej miękkiej skóry, ciepło rozlało się, nasycając całą jej istotę z intensywnością, której się nie spodziewała. Słodki płyn spłynął w dół, mocząc i tak już delikatny materiał, który do niej przylgnął.

Proszę... przestań - Evelyn chwyciła go za nadgarstek, desperacko pragnąc, by przestał jej dotykać.

Ale każda pieszczota wysyłała przez nią dreszcze dziwnej przyjemności, pozostawiając ją zarówno przerażoną, jak i zdezorientowaną.

Nieznajomy zignorował jej błagania, pochylając się, a jego gładkie usta otuliły jej delikatną skórę.

Mmm... Nie mogła się powstrzymać od cichego westchnienia, a jej nogi drżały, jakby mogły się pod nią ugiąć.

Złapał ją żelaznym uściskiem w talii, przyciągając do siebie. Jego potężne ramiona trzymały ją mocno, sprawiając, że nie była w stanie się oprzeć.

Rozkosz przepływająca przez nią była przytłaczająca. To było tak, jakby cały jej świat zawęził się do doznań wirujących w jej wnętrzu, jej serce biło dziko, gdy widziała, jak z niej pije.

Chciała zaprotestować, odepchnąć go, ale jej ciało było słabe i niechętne do współpracy, a jej słabe próby odepchnięcia go zamieniły się w delikatne pieszczoty jego klatki piersiowej.

Wszystko wydawało się surrealistyczne; wcześniej jej ciało dzielnie walczyło z uczuciami, które w niej wywoływał, a teraz zdawało się całkowicie ją zdradzać.

Dlaczego... dlaczego to się działo?



4

Uniósł głowę, a jego ciemne oczy były już wypełnione burzą pożądania. Evelyn poczuła dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, gdy na nią spojrzał.

"Nie rób tego, proszę - wyszeptała. Jego usta ssały jej pierś, a język nieubłaganie muskał jej szczyt.

Ciepły, ale lekko szorstki język Garetha zwiększył jej wrażliwość, rozprzestrzeniając doznania w jej ciele. Po długiej chwili w końcu ją puścił, a pełnia i ból w jej piersi ustąpiły miejsca uldze, sprawiając, że prawie zapragnęła, by przeniósł się również na drugą stronę.

"Jesteś taka słodka - mruknął, przesuwając się do jej drugiej piersi, jego palce delikatnie szarpały jej różowy czubek, który odbił się jak kawałek galaretki, znajdując drogę do jego ust.

Lekko ugryzł, a lekki ból był ostrzejszy niż fale przyjemności, które ją ogarnęły. "Proszę... to zbyt... - sapnęła.

Napięcie w jej piersiach zaczęło ustępować, ale rosnące ciepło w jej wnętrzu nie dawało jej spokoju, sprawiając, że czuła szalone swędzenie we wrażliwym ciele. Zaczęła tracić zmysły, pragnąc więcej chłodnego dotyku jego rąk i ust. Nie mogąc się oprzeć, zaczęła rozpinać jego guziki.

Lysander podniósł ją i rzucił na miękkie łóżko. Satyna była chłodna na jej skórze, oferując lekką ulgę. Zanim zdążyła się w pełni zrelaksować, on już zrzucił z siebie ubranie i przycisnął swoje chłodne ciało do jej.

Jego skóra była chłodna... Desperacko próbując pozbyć się gorączkowego gorąca, Evelyn przylgnęła do niego, w końcu wypuszczając długi oddech.

"Mały łobuzie, chcesz mnie? Jego głos był głęboki i uwodzicielski, jak bogate czerwone wino, natychmiast ją odurzając.

Zatrzymała się, a jej głowa znów poczuła się zagubiona. "Tak... tak, chcę."

"Dobra dziewczynka - powiedział, zadowolony z jej odpowiedzi. Rozłożył jej nogi, przyciskając twardy przedmiot do jej wejścia, drażniąc się z nią.

Jej wzrok rozmył się, gdy zobaczyła fioletowo-czarną rzecz, jej serce przyspieszyło, gdy jasność powróciła na chwilę. "Może... nie to - błagała.

Gruby, smoczy trzon z żyłkami i ociekającą główką wyglądał przerażająco. Nic nie odpowiedział, tylko rozłożył jej nogi, obserwując, jak lśniące fałdy jej wejścia stają się coraz bardziej mokre.

Jego palec nacisnął na jej szczelinę, sprawiając, że jęknęła: "Mm, mm." Poczuła, jak wypływa z niej więcej śliskiego płynu, potęgując głębokie mrowienie w jej wnętrzu.

Twarda głowa smoczego wału rozepchnęła jej delikatne ciało, sprawiając, że skrzywiła się. Chwyciła mocno satynową pościel, a jej ciało instynktownie próbowało wypchnąć obcy obiekt.

"Jesteś taka ciasna... - chrząknął, zdając się również walczyć. Sięgnął po małą butelkę z ukrytej szuflady pod łóżkiem. Tym razem była to zwykła porcelanowa fiolka.

Dyszała cicho, jej ciało nie odczuwało żadnej ulgi po wydaleniu przedmiotu, ale zamiast tego stawało się coraz bardziej niespokojne, pozostawiając ją zagubioną.



5

Wsypał czerwoną pigułkę z wazonu Strażnika w zagłębienie dłoni i wcisnął ją głęboko w ciało.

Co to jest, Panie? Evelyn poczuła dreszcz podniecenia, gdy pigułka szybko rozpuściła się na jej skórze, wywołując falę gorąca. To, co zaczęło się jako spieczone słońcem ciepło, przerodziło się w niemal parzące uczucie, jakby sam król Reginald zanurzył ją we wrzącej wodzie. Jej policzki poczerwieniały, a ślina w ustach zgęstniała, utrudniając przełykanie.

Źródło tej przytłaczającej pustki w jej wnętrzu było nie do zniesienia, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.

"Proszę... niech ktoś mnie uratuje..." pomyślała rozpaczliwie.

Głos Nieznajomego, choć ochrypły z pożądania, pozostał chłodny: To afrodyzjak destylowany z esencji tysiąca kwiatów; twój Książę jest skupiony, a ty potrzebujesz czegoś mocniejszego.

Evelyn słuchała słów Nieznajomego, wbijając wzrok w jego twarz, nawet gdy błagała go o ulgę. Proszę... pomóż mi... to tak bardzo boli...

Jej głos, zabarwiony desperacją, brzmiał niemal kocio, jak echo strapionej Lilith, poruszając coś głęboko w sercu jej oprawcy.

Z okrutnym zamiarem wepchnął w nią swoją esencję, czując mniejszy opór niż wcześniej, jakby stała się topniejącym woskiem. Uczucie bycia otoczonym przez jej miękkie, rozgrzane ciało oszołomiło go.

Evelyn sapnęła, gdy chwycił jej drżące uda, usztywniając się przed siłowym przełamaniem jej obrony.

Przez ulotną chwilę czuła się tak, jakby powietrze zostało wyrzucone z jej płuc.

Fala bólu towarzyszyła fali przyjemności, mieszając się w taki sposób, że jej łzy spadły jak deszcz pod okapem dachu.

"To boli... och... to boli..." sapnęła, starając się mówić przez fale bólu, które ją ogarnęły, chwilowo wyganiając wcześniejszą gryzącą pustkę, ale nie całkowicie, ponieważ czuła się jeszcze bardziej bezbronna.

Chociaż ból był ogromny, był o wiele lepszy niż wygłodniała udręka, którą czuła zaledwie kilka chwil wcześniej. Bez tchu łapała powietrze, a jej myśli pozbawione były wyrzutów, skupiając się na przetrwaniu.

Nieznajomy otarł jej łzy, a jego szorstkie opuszki palców musnęły jej delikatny policzek, wywołując dreszcze.

Jednak nawet pomimo jego skupionych wysiłków, było jasne, że on również walczy; jego czoło lśniło od potu, a żyły pulsowały na jego skórze, gdy kontynuowali swój intymny taniec.

Stopniowo gwałtowny ból ustąpił, zastąpiony ponownie przez znajome niepokojące uczucie, które skręcało się w jej wnętrzu.

Zauważywszy ulgę na jej twarzy, Nieznajomy zaczął poruszać się powoli; jego pulsujące ciepło delikatnie rozbrzmiewało w jej delikatnym wnętrzu.

Hmm... Evelyn jęknęła, gdy to dziwne uczucie przywróciło jej jasność umysłu.

Co to było za uczucie? Nigdy wcześniej nie czuła czegoś podobnego.

Słysząc jej ciche westchnienia przyjemności, na jego twarzy pojawił się uśmiech i zaczął się poruszać, wciąż delikatnie, wyraźnie wrażliwy na jej potrzeby.
Jego ciepła esencja wdzierała się w nią coraz głębiej, wywołując słodkie dźwięki z jej ust, odzwierciedlając jej nowo odkrytą rozkosz, gdy znalazł rytm, który odpowiadał im obojgu.

"Podoba ci się to, mały łobuzie?" Jego głos był przeplatany uczuciem, gdy obserwował ją z rozbawionym błyskiem w oczach.

Och... tak... to było takie dobre...

W tym momencie Evelyn poddała się błogości, która ogarnęła ją jak ciepłe fale delikatnie docierające do brzegu, delikatne, ale natarczywe.

Słodkie, mrowiące doznania przepłynęły przez jej kończyny i pochwyciły ją, odpędzając utrzymujące się cienie wątpliwości i rozpaczy, pozostawiając za sobą jedynie wykwintną przyjemność.

Gdy Nieznajomy odsunął się tylko na chwilę, pustka szybko powróciła, instynktownie skłaniając ją do przyciągnięcia go bliżej, szepcząc: "Proszę, nie odchodź...".

Nie odejdę - obiecał i w tym samym oddechu ponownie wbił się w nią z pasją.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Tajemnice pod aksamitnym niebem"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈