Związki w ciemności

Rozdział 1 (1)

==========

1

==========

Przydymione oczy, by ukryć łzy. Błyszczące usta, aby złagodzić wszelkie zmarszczki. Włosy zaczesane wysoko w kok, aby wyeksponować jeden z jej największych atutów - twarz.

Błyskające światła i dudniące bity, bijące w dół, w dół, w dół, tak daleko, że większość ludzi nie może go znaleźć.

Większość... ale nie wszyscy.

"Dobrze wyglądasz dziś wieczorem!"

Valentine O'Dell spojrzał w górę, aby zobaczyć jej współpracownika, Serge'a bramkarza, zmierzającego w jej kierunku, ale nie przestała tańczyć.

"Dzięki," odpowiedziała, kręcąc się w szybkim kółku, po czym uniosła ręce nad głowę.

"Chcesz drinka?" zapytał, robiąc przed nią powolny jeden-dwa kroki. Biedny facet nie miał żadnego rytmu.

"Nie," powiedziała, odwracając się do niego plecami. "Ale i tak dzięki".

"Aw, c'mon, kochanie! Jeden drink!"

"Każdej nocy, gdy docieram do pracy, przechodzimy przez to," zaśmiała się, patrząc przez ramię. "I każdej nocy mówię ci nie. Kiedy zamierzasz przestać?"

"Kiedy powiesz tak, kochanie".

"Cóż, ta noc nie jest dziś, więc amscray - straszysz ryby".

Serge przewrócił oczami, ale zrobił, jak mu kazano i pomknął w niezręcznym rodzaju tańca conga. Mając sześć stóp i pięć, pokryty tatuażami Serge przerażał wszystkich, co było zabawne, zważywszy na to, że w rzeczywistości był wielkim cipowatym kotem. Jasne, raz zbił gościa za złapanie Val za tyłek, a innym razem pobił jakiegoś drażliwego brata z bractwa za obmacywanie jednej z dziewczyn z powietrza, ale jeśli się go nie przekroczyło, był słodki jak tylko mógł.

Słodki, i całkowicie poza granicami. Valentine nie zanurzyła pióra w firmowym atramencie, nie była głupia.

Gdy zniknął z pola widzenia, Val odwróciła się i rozejrzała po tłumie, próbując ocenić swoje szanse. Było jeszcze wcześnie, dopiero dziesiąta trzydzieści, a poza tym była to środa - nie najbardziej ruchliwa noc dla klubu.

Niedaleko wejścia w budce siedziało trzech mężczyzn. Była ona oparta o ścianę z matowego szkła, za którą paliły się niebieskie i czerwone światła, rzucając cienie na panów. Na parkiecie tańczyło kilku innych mężczyzn, albo w grupach, albo z pojedynczymi partnerkami. Facet ubrany tylko w parę obcisłych, białych majtek i fikuśne anielskie skrzydła całował się z dużym, ciężkim mężczyzną.

Za Val stała dziewczyna na podium go-go, ale nie tańczyła. Mówiła głośno po mandaryńsku do dużej grupy chińskich biznesmenów, którzy losowo wybuchali śmiechem z tego, co mówiła. Śmiała się razem z nimi, od czasu do czasu przesuwając dłonią po falach na blond włosach, uważając, by nie naruszyć cekinowej opaski na oczy, którą nosiła.

Więc w zasadzie był to typowy tłum wczesnego wieczoru.

Ciekawe, jak radzą sobie inne sale?

Valentine pracowała w klubie ... w pewnym sensie. To było bardzo tajne i bardzo ekskluzywne. Były podziemne kluby, a potem był Caché. Poza mapą, nienotowany, prawie niemożliwy do znalezienia - był tylko na zaproszenie, a niewielu jego patronów było skłonnych dzielić się tak szczególnym miejscem ze swoimi przyjaciółmi.

To było szaleństwo ledwo trzymające się na wodzy. Możliwe, że brama do nieba, ale bardziej prawdopodobne, że wejście do piekła. Żadna z dwóch nocy nie była dokładnie taka sama, cały czas zmieniały się smakołyki, co było częścią tego, co sprawiało, że ludzie wracali.

By zobaczyć, co Caché wymyśli.

"Yo, Val!"

Obróciła się ponownie i zobaczyła właściciela klubu, który szedł w jej kierunku. Skinęła do niego głową, po czym zaczęła tańczyć nad nim.

"Tak?" zapytała, obracając biodra w rytm. Zauważyła, że jeden z chłopaków przy stoliku obok wejścia wpatruje się w nią. Strzeliła mu flirtujący uśmiech.

"Idź pilnować drzwi - Angel mówi, że potrzebuje pomocy," właściciel, Marco "Del" DelVecchio, powiedział jej.

Valentine była zaskoczona. Zmiana zawsze była zabawna, ale oznaczała też oderwanie jej od podłogi i prawdziwej pracy. Mimo to, przerwa była mile widziana, więc przestała tańczyć.

"Jestem na tak".

"Hej hej," DelVecchio zatrzymał ją zanim zdążyła odejść. "Powiedziałem, że potrzebuje pomocy - nie powiedziałem, żeby zostać tam całą noc. Chcę, żeby twój tyłek wędrował po tej podłodze w ciągu najbliższych trzydziestu minut, zrozumiano?".

Valentine zasalutował mu.

"Dupa będzie się kręcić, sir".

"Ciągle walisz w moje jaja, dziewczyno, i przysięgam. Wynoś się stąd", warknął, zanim odszedł.

Schodząc z parkietu, Val upewniła się, że mruga do faceta, który się na nią gapił. Odwzajemnił jej nerwowy uśmiech, po czym zmarszczył brwi, gdy opuściła teren klubu.

Caché znajdowało się tuż za śródmieściem Chicago. DelVecchio był właścicielem całego bloku, jak również drugiej strony ulicy. Zbudował klub w dużym, rozległym, dostojnym dworze - naprawdę rezydencji - a następnie całkowicie odnowił wnętrze, aby dostosować je do swoich potrzeb.

Najwyższe piętro było jego osobistym mieszkaniem, drugie piętro było pełne przebieralni, miejsc do odpoczynku i jego biura, a na parterze znajdowało się główne wejście do Caché i jego niesławnych "Fun Rooms".

W Caché chodziło o dostarczanie fantazji. "Keep 'em guessing" było mottem Dela, więc Pokoje Zabaw zawsze się zmieniały. W piątek w jednym pokoju odbywał się seans filmowy, a w innym malowanie ciała. Ale wróćcie w sobotę, a w jednym pokoju będzie gigantyczny basen z piłkami, a w drugim nielicencjonowany mecz bokserski.

To była ulubiona rzecz Valentine'a w klubie. Osoba pojawiała się w klubie myśląc, że zamierza wziąć udział w prywatnym show znanej śpiewaczki operowej, ale dwie godziny później, znajdowała się przypadkowo zaangażowana w grę w striptiz na wysokie stawki.

To było jak fabryka Willy'ego Wonki, ale dla dorosłych. Nigdy nie wiedziałeś, co dostaniesz, ale zawsze dobrze się bawiłeś, niezależnie od tego, jakie zajęcia były dostępne.

Oczywiście dla ludzi, którzy cenili sobie odrobinę struktury, istniał podpoziom.

Kiedyś dwór miał własną piwnicę, ale Del ją rozwalił. Kazał wykopać głębszą i zbudować szerszą, i tam właśnie znajdował się Pokój Tańca - w zasadzie mały klub nocny pod domem, w którym Valentine spędzała większość czasu. Był tam również pokój muzyczny, w którym odbywały się występy na żywo, oraz bardzo specjalny pokój, w którym odbywały się inne różne... występy.




Rozdział 1 (2)

Gdy Val opuściła teren klubu tanecznego, ruszyła wąskim, prawie czarnym jak smoła korytarzem. Pijani bywalcy chichotali i prychali, gdy przechodzili obok niej, a w końcu dudniący bas techno ustąpił miejsca łagodniejszym dźwiękom. Pianino. Werbel. Delikatny głos, śpiewający do mikrofonu.

Następnym pomieszczeniem, do którego weszła Val, był Pokój Muzyczny - musiała przejść przed małą sceną. Na niej stała niska, krągła kobieta w czerwonej sukni, która wyglądała jak namalowana na niej. Była całkowicie pokryta dżetami i nawet gdy stała w miejscu, migotała jak gwiazda. Jej platynowe blond włosy były zakręcone w samobójcze rulony na czubku głowy, dopełniając jej pin-upowy wygląd, a kiedy Val przechodziła obok, wyciągnęła rękę w rękawiczce, delikatnie głaszcząc bok jej twarzy. Valentine dała jej całusa, po czym ruszyła w dalszą drogę.

Po kolejnym korytarzu - tym pokrytym farbą w kolorze day-glo i oświetlonym czarnymi lampami - i po stromych schodach, znalazła się wreszcie nad ziemią. Nacisnęła brzęczyk obok drzwi, a po chwili drzwi się otworzyły. Przeszła przez nie i znalazła się w ogromnej chłodni. Uśmiechnęła się, zwracając się do bramkarza.

"Myślałam, że jesteś jeszcze na dole," zaśmiała się do Serge'a.

"Obowiązki wzywały," westchnął. "Przyszłaś dotrzymać mi towarzystwa, lalkowa twarz?".

"Nie. Obowiązki wzywają", naśladowała go. Westchnął i zamknął drzwi, przez które właśnie weszła. Po zamknięciu, wyglądało to jak zwykła ściana, w komplecie z półkami na miejscu.

"Anyone gives you any shit out there, you call me", powiedział, a ona pomachała mu, gdy kierowała się do wyjścia z chłodni.

"Mam to."

Wyłoniła się w maleńkim sklepie czegoś w rodzaju. Były chipsy i napoje gazowane i prezerwatywy i cukierki i lubrykanty i woda butelkowana, ale nie było rejestru. Nikt nie musiał płacić. Cena członkostwa obejmowała wszystko na parterze - w Caché było all inclusive. Oczywiście w każdym momencie wieczoru gość mógł poprosić pracownika o cokolwiek. Dosłownie o wszystko. Niektórzy jednak lubili bardziej "wolne ręce", a inni byli po prostu zbyt nieśmiali, by poprosić kelnerkę o jadalny truskawkowy lubrykant lub majtki z waty cukrowej.

Gdy Val szła długim korytarzem, stanęła przed kilkoma otwartymi pokojami. W jednym z nich stało ogromne, większe niż królewskie łóżko, wykonane w całym francuskim stylu wiktoriańskim. Bardzo duża kobieta klęczała na środku, śmiejąc się głośno, gdy kilka półnagich mężczyzn i kobiet wokół niej angażowało się w walkę na poduszki. Miała na sobie wysadzany klejnotami gorset, który zatrzymywał się tuż pod linią biustu, a inkrustowane diamentami pastylki zakrywały jej sutki.

Valentine wiedział na pewno, że te diamenty były prawdziwe.

"Moja patronka!" zawołała do niej kobieta. "Co cię sprowadza na ziemię tego wieczoru?".

"Pomaganie Aniołowi przy drzwiach" - odezwała się Val. "Dobrze wyglądasz, Charice!"

"Och, a ja czuję się dobrze, Valentine".

Śmiech podążał za nią przez resztę drogi w dół korytarza. W innym pokoju, ludzie byli w bieliźnie, malując swoje ciała farbą w kolorze Dayglo, a następnie rzucając się na ściany. Naprzeciwko odbywała się bardzo intensywna gra w dodge ball. W pokoju z przodu znajdował się czteroosobowy kwartet smyczkowy, a wokół niego siedziało kilku mężczyzn w smokingach i kobiet w sukniach balowych. W pokoju naprzeciwko kręcili ujęcia B-roll do filmów porno. Żadnego prawdziwego seksu, tylko skąpo odziane kobiety odkurzające, odkurzające, odbierające telefony lub walczące z faksami.

Po raz pierwszy przechodząc tym korytarzem, Valentine była zszokowana. Tamtej nocy kręcili ujęcia B-roll do horroru, a w pokoju łóżkowym Charice pozwalała mężczyznom robić kreski koki z jej lewej piersi.

"Za opłatą - moje cycki nie są tanie", zapewniała oszołomionego Valentine'a.

Ludzie przysięgali, że w Caché znaleźli religię. Inni mówili, że stracili wiarę. Ludzie zakochiwali się. Ludzie zrywali. Ludzie uprawiali seks. Ludzie ćpali. Czasami był hazard o wysokie stawki. Innym razem był bufet, który można było zjeść w całości. Jednym z jej ulubionych momentów było wystawienie całej produkcji "Snu nocy letniej".

Było to dziwaczne i dziwne i z pewnością nie tak wyobrażała sobie siebie, kiedy przeprowadzała się do Chicago - ale mogła szczerze powiedzieć, że bardzo jej się tam podobało.

"Hej, Angel," powiedziała, gdy w końcu dotarła do drzwi wejściowych.

Angel była całkowicie pokryta białą farbą do ciała, od stóp do głów. Fałszywe białe rzęsy migały nad jej czystymi niebieskimi oczami, a złoty brokat pokrywał jej usta. Duża para mechanicznych, przegubowych skrzydeł była zamknięta za jej plecami. Zerknęła na Val, po czym zrobiła podwójne ujęcie.

"Dzięki Bogu, że tu jesteś", jęknęła. To był jedyny ton głosu, jaki Valentine kiedykolwiek słyszał, by jej używał. "Muszę sikać tak. frickin. zły".

"To wszystko?" Val zaśmiał się. "Kazali mi przyjść aż tutaj, bo potrzebujesz przerwy na siusiu?".

"Cóż, prosiłem o ciebie. Pomyślałem, że może mógłbym dać ci szansę na trochę świeżego powietrza od czasu do czasu, a może mogłabyś dać mi kilka wskazówek na temat pracy na dole - chcę w końcu zapytać Dela, czy mogę się tam przenieść."

Valentine uśmiechnął się do dziewczyny, a następnie poklepał ją po plecach.

"Jesteś słodka, Angel Baby. Idź sikać i nie spiesz się".

Val usiadła za maleńkim podium w pobliżu wejścia. Wiedziała, że za drzwiami wejściowymi znajduje się duże atrium, gdzie siedział bramkarz jeszcze większy niż Serge. Sprawdzał legitymacje ludzi, obszukiwał ich i zabierał ewentualne torby, zanim ich przepuścił. Jeśli miała szczęście, albo nikt się nie pojawiał, gdy nie było Angela, albo tylko stali bywalcy. Ułatwiłoby jej to pracę.

Prawie się roześmiała na tę myśl.

Ja? Szczęściarz?

I jak na zawołanie, interkom obok niej trzasnął.

"Dwie głowy w środku".

Valentine wstała, przesunęła językiem po zębach, żeby pozbyć się ewentualnych plam po szmince, po czym uśmiechnęła się szeroko. Trzymała ręce zaciśnięte przed sobą, starając się wyglądać prymitywnie i porządnie, jednocześnie łopocząc piersiami do siebie i wyżej.

Wtedy drzwi wejściowe się otworzyły i weszło przez nie dwóch mężczyzn. Obaj mieli na sobie maski i peleryny z kapturami, i podczas gdy jeden miał na sobie drogi trzyczęściowy garnitur, drugi miał na sobie bluzę z kapturem, dżinsy i trampki.




Rozdział 1 (3)

Nic z tego jej nie zaskoczyło.

"Panowie", powiedziała, wchodząc na podium. "Witamy w Caché. Pozwólcie, że przedstawię wam nasze pyszności - jestem pewna, że gdy zobaczycie, co mamy do zaoferowania, nie będziecie chcieli wyjść."

"Hej, kto," zatrzymał ją facet w bluzie z kapturem. "Co sprawia, że myślisz, że nie widzieliśmy tego wszystkiego wcześniej?"

Valentine zmusiła swój uśmiech do przekomarzania się, po czym stuknęła się w bok swojej skroni. Wszyscy nowo przybyli otrzymali peleryny i osłony na twarz.

"Maski, panowie" - szepnęła, po czym mrugnęła do mężczyzny w garniturze. Mogła go widzieć tylko od dolnej wargi w dół, ale była prawie pewna, że odwzajemnił uśmiech.

A może się uśmiechnął? Trudno powiedzieć. Te głupie maski.

"Ach, cholera," jęknął Człowiek-Kaptur. "Wiedziałem, że nie powinniśmy nosić tych głupich rzeczy, nie chcę wyglądać jak jakiś newb".

"To wszystko jest częścią gry," zapewniła go Valentine, gdy odwróciła się i poprowadziła ich w dół korytarza. "Teraz, jeśli pójdziesz za mną, dam ci wycieczkę, z których nigdy nie byłeś na ..."

Zatrzymała się i pokazała im każdy pokój. Charice i jej diamentowe pasty sprawiły, że facet w kapturze zarumienił się - jego maska zakrywała tylko połowę twarzy. Nie mogła jednak powiedzieć, co o wszystkim myśli facet w garniturze. Jego dolna warga nie zdradzała żadnych uczuć.

"To gówno jest szalone, ale nie widziałem Richiego w żadnym z tych pokoi. Mówił, że tu będzie" - powiedział hoodie-guy, gdy w końcu dotarli do sklepu na końcu korytarza. Zaprowadziła ich do drzwi z tyłu, które były oznaczone napisem Employees Only, po czym obróciła się, by stanąć przed nimi.

"Nie jestem przytłoczony" - westchnął facet w garniturze. Valentine wykrzywiła brew w górę.

"Moje przeprosiny, naszym celem jest zadowolenie," powiedziała mu. Jego maska miała tylko szczeliny, przez które mógł widzieć, więc nie mogła do końca zobaczyć jego oczu, ale miała wrażenie, że podróżują w górę i w dół jej formy.

"Chyba po prostu spodziewałam się ... więcej fantazji."

Prawie roześmiała się na głos. Jeśli myślał, że może ją obrazić, to trafił w złe miejsce. Serge musiał kiedyś zmierzyć się z nawalonym trzystukilogramowym mężczyzną - obnosił się z nią i groził, że zakopie ją żywcem. Mogła znieść kilka obelg od jakiegoś preppy business guy'a.

"Szkoda. Gdybym tylko wiedziała, czego szukasz ..." westchnęła, zerkając w ich stronę. Nastąpiła długa chwila ciszy. Hoodie-guy przestąpił z nogi na nogę - był wyraźnie poza swoim żywiołem. Mężczyzna w garniturze stał prosto jak pręt barani, jego peleryna odsunięta przez jedno ramię. W końcu wypuścił zirytowane westchnienie.

"Karta, Derrick".

"O cholera, tak!" hoodie-guy - najwyraźniej Derrick - sapnął i zaczął grzebać w kieszeniach. W końcu wyprodukował to, na co czekała - ciężką, metaliczną, złotą kartę. W rzeczywistości była zanurzona w osiemnastokaratowym złocie, wiedziała. Z przodu dużymi, pogrubionymi, czarnymi literami widniały inicjały DVC.

DelVecchio's Caché.

Valentine wyrwała kartę z jego palców i zsunęła ją na przód swojego obcisłego topu. Znów nie mogła być pewna, ale była całkiem pewna, że oczy suit-guya podążyły za tym ruchem. Uśmiechnęła się do niego, po czym obróciła się i przepchnęła przez drzwi Employee's Only, prowadząc ich do chłodni.

"Są zasady, panowie," mówiła brutalnym tonem, upuszczając swój seks-słodki akt, aby dać im znać, że nie marudziła.

"Powiedziano mi, że nie ma tu żadnych zasad!" Derrick jęczał. Zatrzymała się i obróciła, rzucając mu łukowate spojrzenie. Zamilkł, a po chwili wpatrywania się w niego, kontynuowała.

"Możesz robić co chcesz," powiedziała. "Jakkolwiek chcesz. Z kimkolwiek chcesz. Tak długo, jak to jest zgodne i jak długo jest to zrobione z taktem. Czy dobrze zrozumiałam?"

Wiedziała, że mężczyzna w garniturze zrozumiał całkowicie. Była właściwie zaskoczona, że to jego pierwsza noc tam - nastawienie, które z niego się toczyło, sprawiało, że wyglądał jak ich docelowa publiczność.

Derrick, z drugiej strony, był pieprzonym kretynem.

"Więc, jakbym chciał zrobić trochę koki z dupy mojej dziewczyny, to mogę?" zapytał. Dała mu napięty uśmiech.

"Tak długo, jak twoja dziewczyna daje ci najpierw pozwolenie, tak".

"Mogę nawet pieprzyć ją przy wszystkich?"

Valentine przewróciła oczami i znów zaczęła iść w dół chłodni.

"Tak, możesz ją przelecieć", odpowiedziała. "Choć bądźmy szczerzy - nie masz dziewczyny. Jeśli spotkasz tu kobietę, która rzeczywiście będzie chciała się z tobą przespać, miej na to ochotę. Ale znowu, tylko za zgodą. W Caché nie ma drugich szans, panowie. Spierdolisz raz, a znikasz na dobre. I kiedy mówię "odszedłeś", nie mam na myśli, że zostaniesz grzecznie poproszony o wyjście."

"Więc co masz na myśli?"

"Mam na myśli to, że Serge tutaj usunie cię z lokalu w taki sposób, że nie będziesz pamiętał, że nawet tu byłeś - i najprawdopodobniej niewiele więcej. Zrozumiano?" zapytała ponownie, gdy zatrzymała się przed dużym bramkarzem. Ten olśnił przybyszów, zaciśniętą między zębami wykałaczką.

"Mówisz mi, że ten facet pobije mnie tak mocno, że nie będę pamiętał pewnych rzeczy?" Derrick zaśmiał się, wskazując na Serge'a.

Wykałaczka została wypluta na podłogę, po czym bramkarz powoli podniósł się na nogi.

"Tak, to jest dokładnie to, co ona ci mówi, Fucko. Masz z tym jakiś problem?"

Derrick słyszalnie mlasnął i potrząsnął głową. Jego przyjaciel wydał znudzone westchnienie.

Wtedy z drugiego końca pokoju, drzwi wybuchły.

"Och!" wykrzyknął Angel. "Nie wiedziałem, że tu jesteś. Nie martw się, Val, mogę je zdjąć."

Clip-clopped jej drogę w dół chłodni w jej dużych, białych, stripper obcasach, jej cycki klasy silikonowej stoją na baczność przez całą drogę. Derrick uśmiechnął się szeroko, gdy anioł zbliżył się do nich, a facet w garniturze skinął głową z aprobatą.

"Teraz to jest bardziej to, czego się spodziewałem," mruknął, ale jego spojrzenie było nadal na Valentine. Ona olśniła się z powrotem na niego.

"To była przyjemność gościć was tego wieczoru, panowie," powiedziała. "Bawcie się dobrze. Bawcie się dobrze. Bawcie się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej w swoim życiu. A potem wróćcie jutro i zróbcie to wszystko od nowa, tylko zupełnie inaczej".




Rozdział 1 (4)

Angel miauknęła i zaśmiała się, gdy Serge otworzył drzwi, po czym poprowadziła chłopaków po schodach, bełkocząc. Naprawdę była doskonała w swojej pracy, Valentine nie miała cierpliwości potrzebnej dla nowicjuszy. Kiedy Serge wsunął sztuczną ścianę z powrotem na miejsce, wypuściła głębokie westchnienie i wyciągnęła złotą kartę ze swojego blatu.

"Przysięgam, czasami użeranie się z tymi dublerami to zbyt wiele" - mamrotała, rzucając kartę na jego mały stolik. Serge zaśmiał się i owinął wołowe ramię wokół jej ramion.

"Aw, c'mon, kochasz to!" przypomniał jej. "Teraz powiedz mi - ci faceci, dają ci jakieś gówno? Wyglądałeś na zirytowanego. Jeśli dali ci jakieś gówno, będę kopać 'em prawo fuck out".

"Nie," zapewniła go. "Ten w bluzie z kapturem, będzie miał kłopoty, chociaż, gwarantuję to. To idiota, pewnie w moim wieku lub młodszy. Daję mu kilka godzin, zanim kogoś obmacuje."

"Gonna be a fun night tonight," powiedział radośnie Serge przed zajęciem swojego miejsca ponownie. "A ten drugi facet? Też wyglądał na palanta."

Valentine położyła ręce na biodrach i wpatrywała się zamyślona w ukryte drzwi.

"Ten drugi facet ... nie do końca wiem. Miał na sobie maskę, więc to jego pierwszy raz, ale zachowywał się tak, jakby już to wszystko widział. Myślę, że dobrze się wpasuje" - powiedziała.

"Nuda. Hej, chcesz zagrać w Rummy przez chwilę? Mogę mieć radio Otto, jeśli ktoś stoi pod drzwiami".

"Nie, Serge," zaśmiała się Valentine kierując się do wyjścia. "Ale i tak dzięki".

"I'mma keep tryin', sweetheart!"

Machnęła ręką nad głową, gdy dotarła do drzwi.

"A ja mma nadal doceniać twój wysiłek!"

*

Kiedy ANGEL wróciła na górę, nie było już żadnych klientów. Dziewczyny pożegnały się ze sobą, po czym Valentine udała się na dół. Z powrotem do swojej prawdziwej pracy.

Wyglądało na to, że część tłumu z góry w końcu znalazła się również na dole. W sali klubowej, parkiet był o wiele bardziej zatłoczony. Valentine trzymała ramiona nad głową, przesuwając się między ludźmi i kręcąc ciałem w rytm tańca. Zatrzymała się na chwilę w pobliżu podium go-go - stała na nim teraz prawdziwa tancerka go-go - po czym zaczęła robić powolne obroty wokół parkietu. Chcąc uczynić się jak najbardziej widoczną, i jak najbardziej dostępną, jak to tylko możliwe.

Chcąc złowić tylko odpowiedni rodzaj ryby.

Na szczęście nie trwało to zbyt długo. Nienawidziła wolnych nocy - stąd też założyła swój neonowo zielony strój. W zasadzie dopasowany stanik sportowy i obcisła spódnica do kolan pokazywały jej opalone, stonowane ciało w ekstremalny sposób. To prawie zawsze gwarantowało jej wynik, więc starała się go nie nadużywać, a jedynie wyciągała go w "wolne" noce.

"Świecisz w ciemności!" krzyknął zza niej jakiś mężczyzna. Obróciła się, po czym uśmiechnęła się, gdy go rozpoznała. To był ten facet z wcześniej, ten który stał przy budce niedaleko wejścia. Najwyraźniej jej mrugnięcie zrobiło swoje.

"Staram się jak mogę," zaśmiała się, tańcząc blisko niego.

"Twoje najlepsze wygląda cholernie dobrze," zapewnił ją, wpatrując się prosto w jej dekolt. Nadal się uśmiechała, pracując nad swoimi dołeczkami do ekstremum.

"To wszystko, o co mógłbym prosić".

Mogła zobaczyć, jak przełyka grubo; to prawie ją rozśmieszyło.

"Jestem Richard," przedstawił się, pochylając się blisko, aby mówić do jej ucha.

"Valentine," odpowiedziała.

Większość kobiet w Caché używała fałszywego imienia, wiedziała, ale zawsze uważała, że jej imię jest tak śmieszne, że większość mężczyzn i tak pomyśli, że jest fałszywe. Nie mogła być dupą, aby pamiętać fałszywą tożsamość, nie z całym gównem dzieje się w jej życiu teraz.

"Jak wakacje!" Richard roześmiał się, a ona zaśmiała się głośno, również.

"Dokładnie jak wakacje," zgodziła się, po czym spojrzała na niego zamyślona. "Chociaż naprawdę ... myślę, że jestem bardziej jak wakacje".

"Jak to?"

Stanęła na palcach, przycisnęła swoje ciało do jego ciała, po czym ustawiła swoje usta przy jego uchu.

"Jestem miejscem, do którego możesz zniknąć na jakiś czas, zapomnieć o sobie, gdy tam jesteś, a potem odejść, gdy już się dobrze bawisz."

Valentine mogła faktycznie poczuć drżenie biegnące przez niego, a ona wiedziała, że czyn został wykonany. On tak dobrze jak należał do niej przez co najmniej kilka następnych godzin, jeśli nie dłużej. Nie miał na sobie maski, więc nie był pierwszakiem, ale coś w jego postawie, miała wrażenie, że nie był też stałym bywalcem. To była może jego druga lub trzecia wizyta. Przestraszyła go, ale w dobry sposób.

"Ja rzeczywiście kocham wakacje" - powiedział niskim głosem.

"Czy nie wszyscy? Są najlepsze."

I wtedy jego usta znalazły się na jej, a ona odwzajemniała pocałunek, a jego ręce biegły po jej plecach, a ona chwytała się jego klatki piersiowej. Jej umysł jednak był milion mil stąd, biegnąc przez listę prania spraw, które będzie musiała zrobić w ciągu tygodnia.

"Nie bój się powiedzieć 'nie'. Nie myśl o tym, co robisz. Nie pozwól im wiedzieć, co myślisz. I do jasnej cholery, nie przywiązuj się".

To były słowa DelVecchio, które powiedziała jej czwartej nocy w Caché i nigdy ich nie zapomniała. To była jej biblia. Więc podczas gdy język Richarda badał jej tylne zęby trzonowe, myślała o spotkaniu Gam-Gam w poniedziałek.

"Jesteś taka gorąca", trysnął, gdy w końcu się oderwał.

"Jestem", zgodziła się Valentine. "I ciepło jak ja będzie uruchomić całkiem rachunek za media".

Wpatrywali się w siebie przez długą chwilę. Uśmiechnęła się i zagryzła dolną wargę, jej palce nieśmiało bawiły się jedną z jego klap. Rozejrzał się szybko, po czym spojrzał z powrotem na nią.

"O jakim rachunku mówimy?"

"Za trzysta dolarów będę najlepszą, najzabawniejszą, najbardziej szaloną randką, jaką kiedykolwiek, kurwa, miałeś" - zapewniła go. "Myślisz, że Caché jest zabawne samo w sobie? Poczekaj, aż doświadczysz tego ze mną".

"Nie mogę się doczekać", kiwnął głową, ale potem wyglądał na zdenerwowanego. Znowu zerknął wokoło. Oparła się chęci przewrócenia oczami. To był powód, dla którego wolała starszych mężczyzn - znali grę lepiej. "Więc czy ten rachunek ... ta randka ... obejmuje każde doświadczenie?"




Rozdział 1 (5)

"Och, kochanie," zaśmiała się, a ona oparła całą swoją wagę o niego i owinęła ramiona wokół jego szyi. "Jesteś słodki i lubię cię, naprawdę, ale cukier ... nie masz wystarczająco dużo pieniędzy na ten rachunek".

To było najbardziej zdecydowanie "nie". Linia taka jak ta mogłaby łatwo wyłączyć bardziej doświadczonego mężczyznę, ale Valentine była dobra w swojej pracy i wiedziała, że on nie był jednym z tych mężczyzn. Z jej cyckami przyciśniętymi do jego klatki piersiowej, jej ustami przy jego szyi i jej językiem przy jego skórze, był chodzącym trupem. Jego ręce wróciły wokół jej talii.

"Chodź spotkać moich przyjaciół", powiedział w husky głos, już ponaglając ją do tyłu przez podłogę.

"Ooohh, do rzeczy grupy, huh," drażniła się, skubiąc jego płatek ucha, gdy się poruszali.

"Nie, po prostu chcę cię pokazać", zaśmiał się, po czym zrobił pauzę. "Nie ... nie powiesz im, co to jest, dobrze?".

"Co co jest?" zapytała niewinnym głosem, i odciągnęła się, żeby mogła zatrzepotać rzęsami przy nim. "Jestem po prostu podekscytowana, że najseksowniejszy facet w tym całym miejscu zaczął ze mną tańczyć."

Zaczął się szczerzyć, po czym popędził ją w stronę budki.

Nad jego stołem było ciemno, ale nie miała problemów z rozpoznaniem pewnego kapturnika. Najwyraźniej "Richie", którego Derrick szukał, to jej nowy przyjaciel Richard. Uśmiechnęła się i owinęła rękę wokół talii Richarda, przytulając go do swojego boku.

"Hej chłopaki, to jest -" zaczął.

"Valentine," była szybka, aby go odciąć. "I tak, tak jak święto".

Wszyscy chichotali, Derrick najgłośniej ze wszystkich.

"Pracujesz nie tylko przy drzwiach wejściowych, co?" gwarzył donośnym głosem, wywołując kilka chichotów ze strony przyjaciół. Poczuła, że Richard trochę zesztywniał obok niej, ale dała mu tylko delikatny uścisk.

"Wy byliście moimi ostatnimi klientami - moja zmiana już się skończyła, kiedy się pojawiliście, dlatego Angel przejął obowiązki. Ale nie mogłam wyrzucić Richiego z głowy, kiedy wszedł wcześniej, więc musiałam zejść i go znaleźć," wyjaśniła, zerkając na niego wielkimi łosiowymi oczami i jeszcze większym uśmiechem. "Na szczęście dla mnie, nikt inny jeszcze go nie wyrwał".

"Myślę, że to ja jestem tym szczęściarzem," odpowiedział, podnosząc szklankę ze stołu i wznosząc toast w jej stronę.

"Myślę, że to ty jesteś pełen gówna," prychnął Derrick, po czym zaśmiał się z własnego komentarza. Valentine chwyciła szklankę z ręki Richarda i spuściła jej zawartość jednym haustem.

"A ja myślę, że to ty jesteś tym, którego już więcej tu nie zobaczę," kontrowała, a pozostali faceci przy stole oohed i śmiali się z Derricka.

Z wyjątkiem przyjaciela Derricka, mężczyzny w garniturze. Siedział najdalej od niej, swobodnie opierając się o pluszowe siedzisko budki. Wydawało się, że ją obserwuje. Przez tę przerażającą maskę, cienie i pelerynę ledwie mogła dostrzec cokolwiek ponad jego szyją.

Mimo to, wiem, że mnie obserwuje.

"Val, to są ci faceci", powiedział Richard. "To Lenny, Bruce, Derrick i Aaron".

Aaron, huh. Takie zwykłe imię dla tak pozornie interesującej osoby. Może kiedy straci maskę, Aaron będzie tak samo nudny jak wszyscy inni. Uśmiechnęła się do grupy mężczyzn.

"Hej, chłopaki. Wiem, że Derrick uważa, że bratanie się z pomocą jest poniżej jego możliwości, ale ma to swoje zalety. Ktoś ma ochotę na darmową butelkę?"

Wszyscy wiwatowali - z wyjątkiem Derricka - a ona pomachała kelnerce. Szybko pojawiła się butelka whiskey, a wraz z nią dwie tancerki go-go, które natychmiast zaczęły shimmying i gyrating wokół stołu. Podczas gdy chłopcy huczeli i krzyczeli, Valentine ponownie ścisnęła Richarda i wyciągnęła się, by mówić mu do ucha.

"Chcesz iść na księżyc?" wyszeptała.

"Tak, tak, chcę."

Odprowadziła go od przyjaciół i za róg. Na ścianie za nim były drzwi, a ona zabrała go przez nie, do pokoju za jego budką. Jego przyjaciele byli teraz niewyraźni, cieniste kontury przez oszronione szkło. Tancerki go-go dawały tańce na kolanach, a Derrick zdawał się stać na swoim miejscu i wyrzucać pieniądze.

Mężczyzna w garniturze - Aaron - w ogóle się nie ruszał.

"Whoa, to miejsce jest ..." Głos Richarda zdryfował, gdy weszli do Moon Room.

Niebieskie i czerwone światła migały bezpośrednio nad oszronionym szkłem. Po drugiej stronie pokoju, przeciwległa ściana była w całości pokryta panelami LED, a na ich ekranach wybuchały fajerwerki, wielkie jak życie. Szklaną ścianę i tylną ścianę otaczała wyściełana pluszem ława, ale żadna z tych rzeczy nie była najciekawszą częścią pokoju.

Nie, to był fakt, że podłoga była zrobiona z łóżek wodnych. Były one pokryte grubym, wytrzymałym, wojskowym gumowym płótnem - prawie niemożliwym do rozerwania - które z kolei było pokryte najbardziej miękką skórą cielęcą, wszystko zabarwione na pastelowy turkus. Chodząc po podłodze czułem się trochę jakbym chodził po księżycu, a z wszystkimi ścianami pomalowanymi na ten sam kolor co podłoga, tylko potęgowało to efekt. To było świetne pomieszczenie na imprezy dla VIP-ów, albo upuszczanie kwasu, a czasem nawet bardziej prywatne chwile.

Valentine zaprowadziła Richarda do ławki i posadziła go plecami do tej samej ściany, pod którą siedzieli jego przyjaciele. Następnie podniosła swoją spódnicę i posadziła go na kolanach.

"Mamy ten pokój tylko dla siebie?" wyszeptał, jego ręce rozłożyły się na plecach jej bioder. Roześmiała się delikatnie, po czym sięgnęła po panel za ławką. Naciśnięcie przycisku, a oświetlenie w pokoju zmieniło się na karmazynową czerwień.

"Nie," szepnęła z powrotem. "Jest wcześnie. Daj mu czas, a zobaczysz, że dzieją się tu rzeczy, których nigdy nie widziałeś w świetle dnia".

"Jezu," odetchnął, gdy wzięła jeden długi, powolny, lizanie w górę strony jego twarzy.

"Nie," westchnęła. "Po prostu Saint Valentine."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Związki w ciemności"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści