Największy podbój

Rozdział 1

Ingrid

Powinnam była wyjść, gdy wszyscy inni wyszli. Teraz prawdopodobnie zginę... albo jeszcze gorzej.

Wiedzieliśmy, że nadchodzą, słyszeliśmy, że niszczą, biorą, robią z tego swoje, tak krótko temu. Ale zabrakło nam czasu. Byli tutaj, a ja byłem jedynym, który jeszcze pozostał, upewniając się, że wszyscy bezpiecznie się ewakuowali. To był nasz dom i oczywiście każdy chciał go bronić, ale my też nie byliśmy głupcami.

Chcieliśmy przeżyć.

Był środek nocy, księżyc wysoko, blask torował drogę do ich wyprawy, do ich zniszczenia. Nie było czasu, by zebrać coś więcej niż to, co już spakowałem.

Będą mnie mieli, jeśli nie odejdę teraz.

Posiadaliby mnie, zniszczyliby mnie.

Dzikusy. To były bestie, ledwie ludzkie, kierujące się instynktem, by zdobywać, grabić.

Zapach ognia, mojego płonącego domu, uderzył we mnie tak mocno, że nie mogłem oddychać. Łzy spływały po moich policzkach, a ja nie mogłem ich powstrzymać, nawet nie próbowałem. Chwyciłem swój plecak, w którym znajdowały się tylko najpotrzebniejsze rzeczy, i podniosłem małe ostrze. Jeśli musiałbym walczyć, chronić siebie, zrobiłbym to z każdą uncją siły, jaką posiadałem. Wymknąłem się z tyłu, słysząc chrząkania i ryki mężczyzn, którzy zamierzali zabrać to, co nie było ich.

Przedostałem się przez las, w kierunku potoku i szedłem dalej, aż dotarłem do następnej wioski. Inni, którzy uciekli w porę, już by ich ostrzegli, a oni już by się wynieśli. Wątpiłem, że uda mi się ich nawet dogonić. Nie byłem myśliwym, a już na pewno nie tropicielem. Szukałbym ich, ale prawdopodobnie zginąłbym na długo zanim kiedykolwiek bym do nich dotarł.

Boże, taka przygnębiająca myśl, że moje życie może się skończyć, zanim jeszcze się zacznie.

Ale oni uciekli. To było wszystko, co się liczyło.

"Gdzie idziesz?" Gruff słowa pochodziły z tyłu mnie, i zanim mogłem uciekać, ktoś złapał mnie za włosy i szarpnął mnie do tyłu. Krzyknęłam, mój plecak spadł na ziemię, gdy sięgnęłam po kosmyki, próbując oderwać jego ręce lub przynajmniej złagodzić ból. Nadal trzymałam nóż, trzymając go blisko mojego boku, gotowa użyć go, gdy będę w lepszej pozycji. Albo, spróbowałabym go użyć.

Zaciągnął mnie z powrotem do centrum wioski i rzucił na ziemię. Płakałem mocno, oczy mi się zamazały, serce waliło.

I wtedy oni zeszli na mnie, zbliżając się, ich brudne twarze, ogromne ciała i rogate czapki wyglądały przerażająco, jakby byli demonami zesłanymi, by na nas spadać, by nas dręczyć.

Wiedziałem, co ma nadejść, ale będę walczył z nimi zębem i paznokciem, upewnię się, że zranią, zanim sprowadzą mnie pod ziemię. Zamachnąłem się, a bestia przede mną miała odwróconą głowę i nie widziała, co zamierzam zrobić. Ostrze wbiło się prosto w jego wnętrzności, ale nie byłem pewien, jak głęboko sięgnęło, widząc warstwy, które miał na sobie. Chrząknął, a ja doznałem odrobiny przyjemności wiedząc, że przynajmniej go zraniłem.

Spodziewałem się kolejnych ciosów, bólu, który z pewnością zostanie mi zadany po tym, co zrobiłem, ale i tak walczyłem do końca.

Dźwięk okrzyku bojowego przeszył powietrze. Mężczyźni wokół mnie przyjęli postawę bojową. Przeszukałem wioskę, nie widząc nic poza płomieniami i dymem. Cienie pełzały tam, gdzie płomienie nie lizały.

Stęknięcie.

Krzyk bólu.

Zapach krwi w powietrzu.

Uczucie obejmującej mnie siły życiowej moich wrogów.

Wszystko to uderzyło mnie nagle i upadłem do przodu, opierając się rękami o ziemię, a mój oddech stał się ciężki. Słyszałem walkę dookoła mnie i oczekiwałem w każdej sekundzie ostatecznego ciosu, który zakończyłby moje życie.

Ale nie nadszedł. Kiedy cisza się przedłużała, podniosłem głowę i rozejrzałem się. Wikingowie, którzy zniszczyli moją wioskę byli wokół mnie, ich ciała zakrwawione i połamane. Serce mi waliło, a w gardle zaschło. Nie mogłem oddychać. To nie był tylko gęsty dym, który otaczał mnie jak płaszcz, ale mój strach przed tym, co było na zewnątrz. O to, kto zabił mojego wroga.

I wtedy usłyszałem ciężkie kroki zbliżające się do mnie, ale ogień szalał dalej, uniemożliwiając zobaczenie czegokolwiek. Próbowałem stanąć, ale moje nogi nie chciały pracować. Słyszałem, jak serce grzmiało mi w uszach, czułem puls u podstawy szyi.

Mężczyzna, który pojawił się w polu widzenia, nie był wybawcą, bohaterem, który uratował dzień. Mógł zabić ludzi, którzy mnie skrzywdzili, ale nadal był wikingiem. Jego krótkie ciemne włosy, skóra, futro i krew jego wrogów, które nosił, dawały znać, że widział przemoc... sam jej dostarczał. Ale chociaż był taki sam jak ci, którzy terroryzowali moją wioskę, on również ich zabił, powstrzymał ich zanim mogli zabrać mi to, co nie zostało ofiarowane dobrowolnie.

I wtedy zobaczyłem, jak za nim podchodzi kilku kolejnych mężczyzn. Było jasne, że są z nim, że są częścią jego klanu, ponieważ ich tarcze miały ten sam kolor, ten sam herb. Byli bardzo skupieni, ich uwaga była skierowana na mnie. Rozmawiali ze sobą w dialekcie, którego nie znałem. Kiedy wiking przede mną zaczął mówić, tym razem do mnie, mogłem tylko potrząsnąć głową. Nie wiedziałem, czy chcieli mi zrobić krzywdę, czy byli gorsi od tych, których zabili.

"Proszę, ja nie rozumiem. Nie wiem, co się dzieje." Podniosłem swoje pokryte brudem i krwią ręce, wiedząc, że się trzęsą. Ci wikingowie prawdopodobnie też mnie nie rozumieli.

"Boisz się nas." Ten, którego widziałem jako pierwszego, przemówił do mnie, jego słowa były jasne, a akcent gruby. Znał mój język.

"Tak," wyszeptałem. Nie było sensu kłamać. Mógł zobaczyć, jak wyraźny był mój strach. Był wypisany wzdłuż mojego ciała, w znakach ostrzegawczych.

"Nie masz się czego obawiać z naszej strony". Wyciągnął do mnie rękę i choć może nadal powinnam się bać, powinnam próbować ich wyprzedzić, uciec, to prawda była taka, że czułam się bezpiecznie. Nie wiedziałem, czy mówią mi prawdę, ale zabili ludzi, którzy zniszczyli mój dom, którzy mieli zamiar zrobić mi niewypowiedziane rzeczy. Do tej pory mogli mnie skrzywdzić dziesięć razy, ale nie zrobili tego, nie zrobili.

Podniosłem więc swoją drżącą rękę i wsunąłem ją w jego większą, jego dłoń pokrytą krwią, jego siłę wyraźną.

Pomógł mi stanąć, a ja musiałem odchylić szyję do tyłu, żeby spojrzeć mu w twarz. Był ogromny, jego ciało było szerokie, umięśnione. Widziałam jego oczy, jasny błękit, który nie wyglądał na łagodny. Mogłam dostrzec w nich odbicie przemocy i niebezpieczeństwa, wpatrujące się prosto w moją istotę. Byłam świadoma zniszczeń wokół nas, ciał zaśmiecających nasze stopy. Czułam nawet, że dwóch pozostałych mężczyzn nas obserwuje.

Wiedziałam, że powinnam coś powiedzieć, cokolwiek, ale zatraciłam się w tym mglistym uczuciu zagubienia, lekkiego strachu i... ciepła.

I wtedy on pochylił się lekko, tak że byliśmy oko w oko. Podniósł rękę, objął mój policzek i powiedział głosem tak głębokim, tak męskim, że nie mogłam powstrzymać się od dreszczy: "Jesteś moja, kobieto".

Nie wiedziałem jaki jest mój los, ale w tym momencie nie miałem już nic do stracenia.




Rozdział 2

Gunnar

Prowadziłem moich ludzi przez las, utrzymywałem równe tempo, potrzebowałem wrócić do łodzi, do mojej wioski. Moje myśli jednak krążyły wokół mojej nowej żony. Wpatrywałem się w samicę...moją samicę. Była mała, jej blond włosy w warkoczach zmatowione sadzą i krwią. Spojrzała na mnie, jej szerokie, niebieskie oczy zdradzały zakłopotanie i może odrobinę strachu. Powiedziałem jej, że jest moja i tak było. Od chwili, gdy ją zobaczyłem, gdy obserwowałem, jak wyłania się w niej wojownik, wiedziałem, że muszę ją wziąć za żonę.

Nie chciałem, żeby bała się mnie, nas. Coś we mnie się napięło, gdy na nią patrzyłem, moje serce biło w dzikim tempie, moje ciało szumiało. Od chwili, gdy zobaczyłem ją klęczącą na ziemi, jej strach wypisany na twarzy, jej siłę tak monumentalną i otaczającą ją niczym druga skóra, coś we mnie się obudziło.

Śledziliśmy raiderów przez wiele dni, zawsze o krok za nimi. Ale przeszliśmy przez noc, polując na nich jak na zwierzęta, którymi byli, i w końcu ich znaleźliśmy... zniszczyliśmy. Ścigaliśmy ten brutalny klan dłużej, niż chciałem przyznać. To byli dranie, ten klan, chodzący od wioski do wioski, żądający tego, co nie należało do nich. Kiedy po raz pierwszy zmierzyliśmy się z dzikusami w naszej wiosce, wyrżnęli wielu naszych ludzi. Z zewnątrz mogliśmy wyglądać jak oni, brutalni i bezlitośni, ale nie byliśmy zimnokrwistymi mordercami. Nie czerpaliśmy przyjemności ze słuchania krzyków ofiar.

"Co zamierzacie z nią zrobić?" zapytał Thorsen, jego głos był szorstki, widać było w nim niezadowolenie. Mówił w naszym ojczystym języku, dialekcie nie znanym w tych stronach. Wiedziałem, że samica nie może nas zrozumieć, a chciałem, żeby tak było. Nie chciałem, żeby myślała, że mamy tajemnice.

Prawda była taka, że pomimo naszej misji zakończenia przemocy ze strony tej bestii klanu, chciałem mieć kobietę jako swoją własną. Chciałem mieć żonę, kobietę, która będzie nosić moje silne córki i potężnych synów. I kiedy po raz pierwszy zobaczyłem tę małą wojowniczkę, księżniczkę w swoim rodzaju, pannę z tarczą, która czekała na wyniesienie do światła, wiedziałem, że jest moja.

"On chce ją jako swoją", powiedział Viggo, kolejny wojownik wikingów w mojej grupie. Trzymał opuszczoną głowę, ale jego skupienie było wyćwiczone przed siebie, gdy torowaliśmy sobie drogę przez surowy las, zostawiając za sobą jej zniszczoną wioskę.

Spojrzałem na samicę. Nie znałem nawet jej imienia, ale nie musiałem, by wiedzieć, że jest moja w każdy możliwy sposób.

* * *

Ingrid

Nie wiedziałam, gdzie mnie zabierają, ale nie zrobili mi krzywdy, a właściwie jeden z nich - wiking, którego widziałam po raz pierwszy - wydawał się być wyjątkowo delikatny wobec mnie.

Potknęłam się o zwaloną kłodę, ale zanim upadłam do przodu, silne ramiona objęły mnie w pasie, prostując mnie. Odwróciłam głowę i wpatrywałam się w Wikinga.

Położył rękę na piersi i powiedział: "Gunnar". Stałem tak przez sekundę, jego ręce wciąż na mnie, jego wielkie ciało ciepłe, przyciśnięte tuż przy moim. Znów stuknął dłonią w swoją klatkę piersiową. "Jestem Gunnar."

Przytaknęłam. Uczucie jego dużego, twardego ciała przyciśniętego do mnie, jego siły otaczającej mnie, sprawiło, że poczułam się cała kobieca.

"Ingrid," udało mi się powiedzieć, mój głos był miękki, mój oddech wzrastał. Obserwowałam, jak jego oczy stają się ciężkimi powiekami, gdy patrzył w dół na moje usta. Pomyślałam, że mógłby mnie wtedy pocałować, i z jakiegoś niewytłumaczalnego i szalonego powodu, nie sądziłam, że bym go powstrzymała. Ale on stał tam przez długie sekundy, nie ruszając się, jego oddech był ciężki. Wyprostował się, upewnił, że się wyprostowałam, po czym odsunął się. "Gdzie idziemy?" zapytałem, jedyne słowa, które mogły się w tej chwili pojawić.

"Nasz statek," powiedział jeden z pozostałych mężczyzn. "Musimy się poruszać."

Zaczęłam iść przed Gunnarem, mając jednego mężczyznę przed sobą, a drugiego za moim Wikingiem.

Moim Wikingiem?

Musiałam wyrzucić te myśli z głowy. Musiałam skupić się na tym, co zamierzałam zrobić. Pozostanie z Gunnarem wydawało mi się najlepszym sposobem na utrzymanie się przy życiu, ale nie wiedziałam też, czy odejście połączy mnie z moją wioską.

Czy chcę tam wrócić?

Prawda była taka, że kochałam moją wioskę, kochałam moją społeczność, ale chciałam wyjechać, odkrywać. Chciałam znaleźć swoje miejsce, wyrobić sobie nazwisko. Nie miałem pojęcia, czy to się kiedykolwiek stanie, ale chciałem się dowiedzieć. W wieku dziewiętnastu lat byłam stara, bo nie miałam męża ani dzieci. Chciałam tych rzeczy, ale nie chciałam, by oczekiwano ode mnie określonej ścieżki, by szła konkretną drogą, którą inni uważali za właściwą dla mnie.

Znów szliśmy, godzinami się wydawało. Nogi mnie bolały, a kiedy brzuch mi urósł, poczułam szturchnięcie. Gunnar był przy mnie, jego wyraz twarzy tak intensywny, skupiony wprost na mnie. "Jedz i pij." Podał mi zwierzęcy róg, który miał zawieszony u pasa, a ja wypiłam z niego głęboko. Następnie podał mi kawałek suszonej, solonej wieprzowiny. Nie miałem wątpliwości, że podniósłby mnie i zaniósł, gdybym się skarżył. Z pewnością obserwował mnie na tyle uważnie, by zauważyć każdy najmniejszy ból, który mógł pojawić się na mojej twarzy. Mężczyźni za nami mruczeli do siebie cicho, ale ja byłam skupiona na Gunnarze.

Kontynuowaliśmy spacer, moje stopy bolały, moje zakłopotanie tym, co zamierzam zrobić, wciąż było we mnie tak gęste. I wtedy zobaczyłam wodę... zobaczyłam ich przerażający statek. Przedostaliśmy się przez polanę, a inni wikingowie teraz prowadzili. Gunnar złapał mnie za rękę i pociągnął do zatrzymania.

"Nie jesteś jeńcem", powiedział tym swoim głębokim, ochrypłym głosem. "Jesteś wolna, możesz iść."

Byłam trochę oszołomiona, bo zakładałam, że nie pozwoli mi tak po prostu odejść. Prawda, nie skrzywdził mnie, był nawet troskliwy wobec mnie, ale widząc, że zmusili mnie do pójścia z nimi... po prostu myślałam, że nie będę miała wyboru.

Wskazał na lewo. "Wioski w tamtym kierunku zostały zniszczone przez raidery." Wskazał na prawo. "Może będziesz miał szczęście w tamtą stronę, choć pewnie słowo się rozeszło i wszyscy wyjechali, jeśli byli mądrzy".

Tak. Wszyscy prawdopodobnie uciekli. Wszyscy mogliśmy być małymi wioskami, ale wiedzieliśmy jak przetrwać.

"Albo..."

Zerknąłem na niego ponownie, moje serce w gardle, te niewytłumaczalne uczucia zatrzaskujące się we mnie.

"Jesteś mile widziany, aby pójść z nami, aby pójść ze mną".

Przełknąłem obok grudki w gardle, spojrzałem zarówno w lewo, potem w prawo, ale wiedziałem, co tam znajdę.

Nic dla mnie.

Gdybym poszła z Gunnarem, znalazłabym przygodę, doświadczenie. Gdybym poszła z nim, mogłabym spróbować zobaczyć, jak naprawdę wygląda życie.

"I po prostu pozwoliłbyś mi odejść?" Może to było głupie, że w ogóle pytam, ale zanim zdążyłam je powstrzymać, słowa wypłynęły.

Ale nie odpowiedział, a ja miałam wrażenie, że ten Wiking poszedłby za mną na krańce świata, żeby trzymać mnie blisko.

Sekundy przesuwały się, minuty, a ja zerkałam w dół, wiedząc czego chcę, ale wciąż tak bardzo zdezorientowana. Bałam się doświadczania życia, ale tak bardzo go pragnęłam. Mogłem szukać mojej wioski, ale nie było gwarancji, że ich znajdę. A nawet jeśli bym to zrobił to byłbym w takiej samej sytuacji jak wcześniej. Nie miałbym żadnych perspektyw na własną drogę.

Podniosłam głowę i spojrzałam w jego niebieskie oczy. Może to było przeznaczenie. Może to bogowie dali mi szansę, by w końcu doświadczyć i zrozumieć, czym tak naprawdę jest życie.

I wtedy wiedziałam, czego chcę, co muszę zrobić.

"Chciałabym pójść z tobą".




Rozdział 3

Gunnar

Po wejściu na statek pokazałem Ingrid, gdzie może spać - na mojej palecie, otoczona moimi rzeczami. Miałem nadzieję, że jest jej wystarczająco ciepło i wygodnie. Wolałbym, żeby samemu było mi zimno i żeby żywioły się o mnie biły, niż żeby ona cierpiała. Ustawiłem również chustę, która ją osłaniała, przymocowaną do burt statku, aby zapewnić jej - nam - trochę prywatności i pozwolić jej na odpoczynek od deszczu, kiedy się zacznie. Nie chciałem, żeby była na tym statku, nie po raz pierwszy, bo kiedy ją trzymałem, nie chciałem, żeby moi współwojownicy patrzyli.

Dałem jej możliwość odejścia, ale prawda była taka, że nie pozwoliłbym jej. Odebrałem ją. Będzie moją żoną. Nie mogłem pozwolić jej odejść, nie kiedy dopiero co ją znalazłem. Poszedłbym za nią wszędzie i przekonał ją, że jest moja.

Thorsen i Viggo obserwowali mnie, gdy się od niej odsunąłem, upewniając się, że zasnęła. Bez wątpienia byli zdezorientowani i zirytowani tą zmianą planów. Pozostali wojownicy przygotowywali statek do naszego odlotu.

"Naprawdę ją zatrzymujesz?" Viggo zapytał, jego głos był kontrolowany, jego emocje na wodzy.

"Ona jest moja," powiedziałem surowo. "Wezmę ją za żonę, za towarzyszkę. Powiedziałem ci to. Mówiłem poważnie."

"Ledwo co pokonaliśmy raiderów," odpowiedział Thorsen.

Zatrzymałem się, spojrzałem między dwoma mężczyznami i poczułem, jak moja potrzeba Ingrid wzbiera tak potężnie, że rywalizuje z każdą bitwą, w jakiej kiedykolwiek brałem udział. "Ona jest moja. Jeśli chcesz walczyć ze mną o nią..."

Mężczyźni spojrzeli na mnie, ale wiedzieli, żeby nie naciskać tego, że jeśli coś powiedziałem, to poszło. Wiedzieli też, że nie byłbym tak nieugięty w niczym, gdyby nie to, czego chciałem. "Ona jest pod moją ochroną, a więc i pod twoją".

Obaj mężczyźni przytaknęli. To było to, koniec, przypieczętowany w pieprzonym kamieniu.

Teraz musiałem tylko sprawić, by Ingrid zobaczyła, że będzie moja.

Moją żoną.

Moją partnerką.

Przyszłą matką moich dzieci.

Nic mi jej nie odbierze.

Wróciliśmy do naszego domu. Chciałem, żeby widziała, że będzie mile widziana, że bez względu na wszystko zapewnię jej bezpieczeństwo. Mimo, że miała w sobie ogień, który sprawiał, że byłem twardy, że byłem dumny, to moim zadaniem było czuwanie nad nią.

Pozwoliłem jej się wyspać i nabrać sił, gdy trzymaliśmy się kursu w stronę mojej wioski. Na pewno będzie jej potrzebna do tego, co zaplanowałem, gdy dotrzemy do wioski, do tego, co jej zrobię, jak ją wykorzystam.

I chciałaby tego ode mnie. Będzie mnie o to błagać i wykrzykiwać moje imię, gdy będzie się rozkręcać w moich ramionach.

Zrozumiałaby, że jestem jedynym, który może sprawić, że poczuje się żywa.

* * *

Ingrid

"Otwórz dla mnie, Ingrid," Gunnar powiedział miękko, jego głęboko akcentowany głos spearing prawo do najbardziej intymnych, gorących części mnie. Miał ten rozkaz do sposobu, w jaki mówił rzeczy, do sposobu, w jaki chciał, żebym się zgiął. To nie było w kontrolujący sposób, ale bardziej, że chciał się o mnie troszczyć. Poczułam to w chwili, gdy zabił ludzi próbujących mnie skrzywdzić, spojrzał mi w oczy i powiedział, że jestem jego.

"Pozwól mi cię nakarmić." Jego głos był niski, prawie uwodzicielski w jakości.

Rozchyliłam wargi, a Gunnar wsunął mi do ust kawałek mięsa. Kiedy zamknęłam usta, jego palce wciąż były między moimi wargami. Sposób, w jaki jego ciało napięło się, źrenice rozszerzyły, a oddech wzrósł, powiedział mi, że to działało na niego równie silnie, jak na mnie.

Dźwięk wiatru uderzającego o skórę, którą nas okrył, prowizoryczną ścianę i dach, odrobinę prywatności i ochrony, sprawił, że w moim brzuchu zaczęło się trzepotać. Troszczył się o mnie, chciał, żebym była szczęśliwa, wygodna. Byłam tu z nim tylko przez krótki czas, ale już czułam, że zakochuję się w tym chropowatym, silnym Wikingu. Był niepodobny do żadnego mężczyzny, którego kiedykolwiek spotkałam. Nawet najlepszy, najbardziej szanowany wojownik w mojej wiosce nie mógł się równać z Gunnarem.

Dźwięk deszczu uderzającego o skórę, delikatne kołysanie z łodzi i ciepło płynące od Gunnara mogłyby mnie uśpić.

Mój język dotknął czubka jednego z jego palców, jakby miał własny umysł, i usłyszałam, jak wydobywa się z niego głęboki jęk, jak ostrze uderzające o gruby pień drzewa. Poszedł po kolejny kawałek jedzenia, by mnie nakarmić, ale potrząsnąłem głową.

"Chcę, żebyś była pełna, zadowolona".

Poczułam, jak rozchodzi się po mnie pęd ciepła. "Jestem." Na więcej sposobów niż bym przyznał.

Dopiero po kilku sekundach wpatrywania się we mnie, być może sprawdzając, czy jestem szczery, skinął głową i odsunął jedzenie. Choć nigdy nie byłem na statku wikingów, paleta pode mną była wygodna. Pachniała jak Gunnar, tym drzewnym, męskim aromatem, który mnie otaczał. Przesunęłam się na palecie z futer, czując, że staję się niewygodna w najlepszy sposób z powodu bliskości Gunnara.

Podał mi sakiewkę z wodą, a ja wzięłam z niej długi łyk. Nie umknęło mi, jak skupił się na moich ustach, gdy przeciągnąłem językiem wzdłuż dolnej wargi, zbierając na niej kropelkę wody.

"Gdzie idziemy?" zapytałam w końcu. Chyba po prostu poszłam razem z nim, myśląc, że to część przygody. Ale byłem ciekawy.

"Mój dom," powiedział Gunnar, jego głos wydawał się jeszcze grubszy. "Twój nowy dom. Mamy kolejny dzień podróży."

Wygładziłem dłonie po moich ubraniach. Były brudne i rozpaczliwie potrzebowałam kąpieli, choćby po to, by poczuć się lepiej ze sobą.

Chcę dobrze wyglądać dla Gunnara. Chcę mu się podobać.

Słowa te grały mi w głowie, prawda, którą wciąż byłam lekko zdezorientowana.

"Jak tylko wrócimy do wioski, przygotuję ciepłą kąpiel, z olejkami i suszonymi kwiatami, tylko to co najlepsze dla ciebie". Jego głos zszedł o oktawę niżej, a to mrowienie znów zaczęło się w moim brzuchu, przemieszczając się przeze mnie szybko.

Moje serce biło, obraz Gunnara kąpiącego się, przesuwającego kawałek skóry po swoim umięśnionym ciele, wypełniał moją głowę w najbardziej erotyczny sposób. Nigdy nie miałam mężczyzny śpiącego ze mną, nigdy nie czułam ich między moimi udami, przynoszących mi przyjemność, gdy sami brali swoje. Ale od momentu, gdy patrzyłam, jak Gunnar zabija tych mężczyzn, czułam, jak ciepło jego ciała przenika do mojego i słyszałam jego deklarację, że jestem jego, coś we mnie przesunęło się w jego stronę. Pragnęłam go bardziej niż kiedykolwiek pragnęłam kogokolwiek, bardziej niż kiedykolwiek myślałam, że mogę.

Czułam się przy nim żywa, pożądana, chciana.

I to powinno było mnie przerazić bardziej niż cokolwiek innego.

* * *

Gunnar

Szkoda, że nie zdążyłem podać jej ciepłej wody, nie tylko po to, by sprawić jej przyjemność, ale też by podziwiać jej krągłości. Mogłem zobaczyć, jak jej piersi podnoszą się i opadają pod jej zmianą, a moje ciało zareagowało natychmiast. Mój kutas, zawsze półtwardy, gdy była blisko, wytrysnął jak bestia. Byłem nienasycony, chciałem ją zdobyć, dać do zrozumienia, że jest moja w każdym znaczeniu tego słowa.

Sięgnąłem, ująłem pasmo jej długich blond włosów, warkocz gładki, połysk przebijający przez część brudu w warkoczu. Cieszyłem się, że nie odsunęła się ode mnie, że wydawała się czerpać przyjemność z tego, że ją dotykam, biorąc pod uwagę fakt, że dyszała jeszcze bardziej.

"Co miałeś na myśli mówiąc, że jestem twoja?"

Podniosłem wzrok na jej twarz. Przyniosłem ten warkocz do nosa i głęboko wdychałem. Był w nim ten podskórny nurt słodyczy i ziemi. "To znaczy dokładnie to, co znaczy". Zacząłem rozpinać warkocz, moja uwaga skupiła się na jej oczach, gdy przeszedłem do drugiego i rozpiąłem to, ciasne fale przesuwając się wzdłuż jej twarzy. "To znaczy, że się o ciebie upomniałem, że będziesz moją żoną". Odepchnąłem włosy z jej ramion, wsunąłem palec wzdłuż jej delikatnie zakrzywionych obojczyków i utrzymałem się w jęku. "To znaczy, że będę cię chronił, dopóki nie wyciągnę ostatniego oddechu, dopóki słońce nie przestanie świecić". Pochyliłem się o cal bliżej. "Oznacza to, że jeśli ktokolwiek pomyślałby o dotknięciu cię, wyrwałbym mu serce i podał jako obiad". Słyszałem, jak przełyka, mały dźwięk pochodzący z niej. Mogłem ją wziąć od razu wtedy, ale nie tak chciałem, żeby to się zaczęło. To nie było jak chciałem by to zaczęło się. "Powiedz mi, jak to brzmi dla ciebie, Ingrid." Czekałem, aż mi odpowie. Potrzebowałam jej.

"To znaczy, że nie pozwolisz mi odejść".

Sposób, w jaki to powiedziała, powiedział mi, że rozumie głębię tego wszystkiego. "I..." ponagliłem.

"To znaczy, że jestem twoja -"

"A ja jestem twoja." Pochyliłem się i pocałowałem ją wtedy, nachyliłem moje usta na jej, sprawiłem, że wzięła mój język, nakłoniłem ją do wzięcia mojego w zamian, do ssania go. Jęknąłem, wyciągnąłem rękę i chwyciłem tył jej głowy, i pieprzyłem jej usta tak, jak wkrótce zrobię to z jej cipką.

Oddaliłem się zdecydowanie za wcześnie, ale gdybym tego nie zrobił, nie potrafiłbym się powstrzymać. Nie byłbym w stanie czekać, by zrobić to dobrze dla niej. Potrafiłem być cierpliwym wikingiem, a już na pewno potrafiłem czekać na moją towarzyszkę, aż będę ją miał na swojej palecie z powrotem w mojej wiosce.




Rozdział 4

Gunnar

Wpatrywałem się w moją wioskę, mój dom. Wszyscy zebrali się przy brzegu, wyściełając biało-żwirową plażę, ich powitalne uśmiechy dały mi znać, gdzie jest moje serce. Odwróciłem się i spojrzałem na Ingrid. Owinęłam wokół niej grube futro, jej smukłe ciało tak bardzo mniejsze od mojego.

"Dom", powiedziałem, duma w moim głosie była oczywista. Przytaknęła i uśmiechnęła się, a ja chciałem ją wtedy przyciągnąć do siebie i pocałować, aż zabraknie jej tchu. Pomyśleć, że wyruszyłem na misję, by zakończyć życie demonów, zniszczyć je i zaprowadzić pokój w mojej wiosce, tylko po to, by znaleźć moją przyszłą żonę. Trzymałem ją blisko, potrzebując jej tuż obok siebie, chronionej, bezpiecznej.

Zerknąłem na Thorsena i Viggo, obaj mężczyźni zachowywali swój wojowniczy wyraz twarzy, ich twardy wygląd zewnętrzny był typem człowieka, którym byli... typem człowieka, którym wszyscy byliśmy. Po prostu nie znaleźli tej jedynej kobiety, którą chcieliby zdobyć, uczynić swoją. Nie wiedzieli, co robić, jeśli nie czuli tego przyciągania, potrzeby walki z niebem i piekłem, z samymi bogami, by upewnić się, że ta kobieta pozostanie u ich boku.

A kiedy nadejdzie ich czas - a wiedziałem, że tak będzie - padną na kolana, tak jak ja, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Ingrid.

Po zadokowaniu i opuszczeniu statku, poprowadziłem ją przez wioskę. Zakładałem, że zauważyła sposób, w jaki ludzie nas traktowali, sposób, w jaki okazywali szacunek zwracając się do swojego przywódcy. Zaprowadziłem ją w stronę mojej chaty, chcąc, by wyszła na chłodne powietrze, potrzebując jej samotności. Miło było mieć ją blisko na statku, ale nigdy nie byliśmy w pełni sami. Chciałem móc patrzeć na nią, sprawić, by było jej wygodnie, i widzieć, jak przyjemność przemyka po jej twarzy. Chciałem być samcem, który da jej to, czego potrzebowała.

"Przewodzisz wiosce, ich królowi?" zapytała, futro wciąż szczelnie ją owijało. Chciałem je zerwać, by zobaczyć, co leżało pod nim.

"Tak jest. Jestem, choć nie chcę, by mnie tak traktowano. Dbam o to, by były karmione, chronione. Dbam o to, by były bezpieczne z pomocą innych mężczyzn." Opuściłem lekko głowę, moje skupienie na niej, obserwując jak się rozgląda. "To dlatego poszliśmy za raiderami. Zabierali nam, narażali tę społeczność na niebezpieczeństwo. Zabijali ludzi. Nie mogłem tego znieść, wojownicy w tej wiosce nie mogli pozwolić, by uszło im na sucho to, co zrobili." Mogłem dostrzec pytanie w jej oczach. Pewnie myślała, że wikingowie są tacy sami, a ja przypuszczam, że w pewnym sensie wszyscy byliśmy tacy sami w tym, że chcieliśmy zapewnić.

"Nie bierzesz od innych?" Jej głos był miękki, jakby wahała się w zadaniu tego pytania. Nigdy nie skrzywdziłbym jej, a ona sama doszłaby do tego, że wkrótce się o tym dowie. Moim priorytetem było upewnienie się, że jest szczęśliwa i bezpieczna.

"Tak, ale nie zabijamy dla sportu. Zabijamy, by chronić, by zachować to, co nasze. Jeśli potrzebujemy czegoś, by nasza wioska mogła się rozwijać, nie zastanawiamy się, jak to zdobyć, jak zapewnić. Jeśli ktoś staje nam na drodze, próbując powstrzymać nas przed upewnieniem się, że możemy zdobyć to, czego potrzebujemy dla naszych ludzi, zdejmujemy go." Pogładziłem jej policzek. "Ale raiderzy, których zabiliśmy, nie mieli nic poza krwią. Gwałcenie, zabijanie, to był ich sport. Nie byli prawdziwymi mężczyznami, nie dbali o nic poza sobą. Krzywdzenie innych sprawiało im przyjemność, a nie dbanie o to, by ich ludzie przeżyli."

Przytaknęła, a ja widziałem, że zrozumiała, o co mi chodzi. Ponownie skupiłem się na wiosce, widząc w oddali swoją chatkę. Podeszliśmy bliżej, a ja pchnąłem dla niej drewniane drzwi, pozwalając jej wejść pierwszej. Nie było tu wiele, ale było ciepło, ogień już huczał od wieśniaka, który bez wątpienia widział nasze podejście. Moje łóżko było grube, futra tworzące paletę były wystarczająco szerokie, by pomieścić nas oboje i zapewnić ciepło mojej żonie.

"Przyniosę trochę jedzenia, a potem przygotuję dla ciebie kąpiel".

Sposób w jaki na mnie patrzyła, uznanie w jej oczach, sprawiło, że poczułem się dumny, że mogłem jej to dać. Szybko odnalazłem Finna, młodego chłopaka desperacko pragnącego zostać wykwalifikowanym wojownikiem. Pobiegł po jedzenie dla mojej kobiety, a także po gorącą wodę do jej kąpieli.

"Urodziłeś się w tym, w tej pozycji?"

Zrobiłem krok bliżej niej, widziałem jak jej puls bije gorączkowo pod uchem. "Nie." Zrobiłem kolejny krok bliżej. "Walczyłem o tytuł, zabiłem tyrana, który nam przewodził". Jej oczy rozszerzyły się tylko o ułamek. Mogłem dostrzec na jej twarzy, że to nie była dla niej nowość. Żyła w wiosce, a większość praktyk była wykonywana w większości miejsc. Jeśli chciałeś rządzić, musiałeś być gotów umrzeć, zabić za to.

Spojrzałem w jej oczy i sięgnąłem po jej rękę. Jej skóra była ciepła i miękka. Jej dłoń idealnie pasowała do mojej. Wszędzie była taka mała, taka drobna, kobieca. Pragnąłem jej właśnie wtedy i tam, ale to jej potrzeby były na pierwszym miejscu, nie odwrotnie.

Obdarzyła mnie uśmiechem, a ten widok sprawił, że każda część mnie podniosła się, niemalże mówiąc pieprzyć kąpiel, pieprzyć jedzenie. Pragnąłem sprawić jej przyjemność, zaspokoić jej potrzeby w ten sposób. Może trudno byłoby się kontrolować, ale nie byłbym przy niej zwierzęciem, przynajmniej nie za pierwszym razem. Chciałem, żeby Ingrid dobrze czuła się w moim dotyku, łaknęła go, błagała mnie o niego. A kiedy już była miękka i gotowa, przygotowana dla mnie, wtedy rozłożyłbym jej uda i wepchnąłbym mojego kutasa głęboko w jej ciało. Patrzyłem, jak opuszcza wzrok na moją klatkę piersiową, a potem schodzi jeszcze bardziej do moich skór. Jej oczy rozszerzyły się, a ja wiedziałem, że bierze pod uwagę sztywną erekcję wciśniętą w materiał.

Mój kutas był duży, tak jak cała reszta mnie. Musiała być rozciągnięta, przygotowana i gotowa na to, kiedy wezmę ją po raz pierwszy, kiedy uznam jej cipkę za swoją.

Wszedł Finn, ze skrzynką jedzenia w rękach. Inny młodzieniec wciągnął umywalkę. Finn odstawił skrzynię i wyszedł, wracając po kilku chwilach z dwoma dzbanami wody. Napełnił umywalkę i ponownie wyszedł z chaty, robiąc to raz za razem, aż umywalka była wypełniona parującą, gorącą wodą. Drugi młodzieniec rozstawiał już stół i jedzenie. Uczta była rozłożona, kąpiel przygotowana, a moja kobieta miała być pod dobrą opieką.

"Chodź, moja słodka Ingrid." Gestem nakazałem jej przyjść do mnie, potrzebując, by była posłuszna, by pozwoliła mi się nią zająć. Widziałem, jak wpatrywała się w moje ciało, podniecenie w jej oczach, zakłopotanie, że mogła czuć do mnie cokolwiek po tak krótkim czasie. Byłem mężczyzną, a ona moją kobietą i nie pozwalałem jej odejść. Nie mogłem.

Kąpałem ją i wodziłem dłońmi po jej gładkiej, kremowej skórze. Umyłbym jej włosy, wziąłbym mokre pasma między palce i obserwowałbym, jak reaguje na mój dotyk. Potem zabrałbym ją do łóżka. Chciałem, żeby było delikatnie, słodko jak na pierwsze sprzężenie, ale byłem wojownikiem, zahartowanym i wytrawnym wojownikiem, zabójcą. Byłem surowy i nieokiełznany w najlepsze dni, a oswajanie mojej pasji do niej było niemal niewypowiedzianą obietnicą.

Byłam brutalna, ale potrafiłam być delikatna. Potrafiłem być delikatny.

Zeszłam na skosy i zaczęłam rozpinać jej buty. Obrabiałem skórę, ocierając jej stopy i patrzyłem na nią z pozycji kucznej. Gdy te były już zdjęte i na bok, zabrałem się za jej spodnie, a potem za zmianę. Nie zatrzymała mnie, a wręcz oddychała ciężej, jej małe dłonie w pięści po bokach, jakby trudno jej było się kontrolować. Wiedziałem o tym wszystkim. Położyłem dłonie na jej talii, przesuwając kciukami po jej gładkiej skórze, i chociaż była teraz dla mnie naga, nadal skupiałem się na jej twarzy. A kiedy spojrzałem w dół na jej usta, powstrzymałem jęk na fakt, że jej wargi były czerwone i lekko spuchnięte. Przygryzała je, wydobywając krew na powierzchnię.

"Chcesz mnie, żono?" zapytałem, czując, że moje oczy rosną w ciężkie powieki. Oblizała wargi i przytaknęła, a ja nie powstrzymałem wtedy mojego jęku. "W takim razie wykąpiemy się razem. Umyję cię, sprawię, że będziesz czysty, poczujesz się dobrze."

Oddychała ciężej, jej pełne piersi rosną i opadają. Patrzyłem moje wypełnienie wtedy, biorąc w kremowości jej skóry, sposób jej sutki były różowe i twarde. Jej talia była schowana, maleńka. Była tak mała w porównaniu ze mną, prawie krucha. A między jej nogami... Przejechałem dłonią po twarzy, czując pod dłonią niechlujstwo. Blond włosy zakrywały jej cipkę, ale widziałem jej szczelinę, wiedziałem, że jest dla mnie mokra.

Pomimo tego, że w chacie było ciepło, tak ciepło, że czułem paciorki potu na plecach, widziałem jak jej ciało szczypie, jakby była zziębnięta. Zacząłem zdejmować ubrania, a kiedy byłem już nagi, pozwoliłem jej się napawać. Spojrzała na moją klatkę piersiową, przesunęła się jeszcze niżej, a kiedy spojrzała na mojego kutasa, jej oczy rozszerzyły się lekko. Mój kutas był twardy, tak twardy, że aż bolał. Chciałem się dotknąć, żeby złagodzić trochę napięcie, które czułem, ale powstrzymałem się. Nie chciałem być w tej sprawie draniem. Chciałem, żeby to Ingrid sprawiała mi przyjemność, żeby mnie dotykała, żeby widziała, co robi ze mną na wszystkie sposoby.

Mój kutas szarpał się z każdą sekundą, gdy na mnie patrzyła.

Wyciągnąłem rękę. "Chodź tu, Ingrid." Mój głos był ustawiony nisko. Byłem niezmiernie zadowolony, że od razu przyszła do mnie, wsuwając swoją rękę w moją, pozwalając mi przyciągnąć ją do twardości mojego ciała.

"Chcę się z tobą wykąpać, chcę cię umyć, pielęgnować." Obserwowałem jak przełykała, smukła linia jej gardła pracowała od aktu. "Chcesz tego, prawda?" Czułem przyjemność, gdy przytaknęła, gdy małe spodnie jej ciepłego oddechu przeszły wzdłuż mojej klatki piersiowej. Byłem twardy jak pieprzony kamień w tej chwili, a dziś wieczorem będę twierdził Ingrid.




Rozdział 5

Ingrid

Gunnar był cały twardy, ociosany mięśniami. Był cały męski, cały potężny i cały mój. Nie wiem, kiedy dokładnie zdecydowałam, że jest mój, tak samo jak ja byłam jego. Nie obchodziło mnie to nawet, bo czułam się dobrze, właściwie.

A on był taki duży... wszędzie. Wpatrywałam się w niego, w linie cięcia, które tworzyły jego formę, w norweskie tatuaże, które pokrywały jego złote ciało. Pozwoliłam, by moje spojrzenie podążało za bliznami, które znaczyły jego klatkę piersiową i ramiona, a na pewno także plecy. Był brutalnym wojownikiem, prawdopodobnie widział niezliczone bitwy.

"Jesteś taka piękna" - mruknął pod nosem, jego podniecenie było widoczne w jego wyrazie twarzy, ale także w grubym, monstrualnym pręcie, który trzymał między nogami. "Pragnę cię, chcę cię pożreć, sprawić, że będziesz krzyczeć z rozkoszy".

Chcąc być z nim szczery, otworzyłem usta, potrzebując powiedzieć mu, że to był mój pierwszy raz, że chociaż tego chciałem, mogę nie być tym, czego oczekiwał...potrzebował. "Jestem nietknięty", powiedziałem, mój głos był miękki, moje emocje zarezerwowane. Mógł nie chcieć mnie, mógł chcieć samicy bardziej doświadczonej, która mogła poradzić sobie z pasją, jaką mógł dostarczyć wojownik taki jak on.

"Słodka Ingrid" - powiedział i objął moją twarz, sprowadzając swoje usta na moje. Pocałował mnie delikatnie, ale czułam ogień głęboko w nim, potrzebę wzięcia mnie w sposób, w jaki on był: surowy, nieokrzesany. Wycofał się, a ja przysięgłam, że jego kutas stał się twardszy, grubszy. Jego niebieskie oczy były wyszkolone prosto na mnie, a on wyglądał tak intensywnie, tak dziko.

"Muszę cię dotknąć", powiedział na tym guttural jęk.

"Potrzebuję, żebyś mnie dotknął, Gunnar".

Jedyne, co zrobił, to wypuścił szorstki dźwięk przyjemności, zanim podszedł do mnie. Kubkował pierś, a ja nie mogłem się ruszyć, nie mogłem nawet oddychać. Byłam teraz mokra, moje sutki twarde, ciało napięte, czułam się jakbym płonęła. Przejechał kciukami po szczytach moich piersi, a mrowienie rozeszło się po mnie, wywołując dreszcze, sprawiając, że jęczałam jak na komendę.

"Jesteś na mnie gotowa." Nie stwierdził tego jak pytanie. Powiedział to tak, jakby znał mnie tak dobrze, pomimo tego, że byliśmy w swoim towarzystwie tylko przez krótki czas.

On zna mnie tak dobrze. Wie, czego chcę, czego potrzebuję. Widzę tę rzeczywistość na jego twarzy, w sposobie, w jaki mnie dotyka.

"Będę delikatny, moja samico."

Moje serce zagrzmiało i stwierdziłam, że potrząsam głową. "Może nie chcę być delikatna."

Jego nozdrza rozbłysły i wiedziałam, że te słowa zrobiły z nim coś intensywnego. Gunnar miał ręce na mojej talii i w ciągu kilku sekund uniósł mnie w powietrze. Byłam zmuszona oprzeć dłonie na jego ramionach, by zachować równowagę. Ale on trzymał mnie mocno i wiedziałam, że nie pozwoli mi spaść. Obrócił nas i chwilę później miał mnie w wannie, wchodząc za mną. Wanna była po mniejszej stronie, a z dwoma ciałami w niej dopasowanie było ciasne. Ale miałam wrażenie, że właśnie tego chciał Gunnar.

Byłem przed nim, z jego dużymi, umięśnionymi udami po obu stronach mnie, a jego ogromny, twardy kutas wbijał się w moje plecy. Trzymał dłonie na moich kolanach, gładząc je w górę i w dół, a ja podziwiałam białe, poprzecinane znaki wyściełające grzbiety jego rąk. To były ręce wojownika, który widział bitwę, który przeżył. Położyłam swoją na jego, woda sprawiła, że moje ruchy stały się gładkie. Był spięty za mną, jego wielkie ciało zwinięte mocno, co mówiło mi, że naprawdę stara się utrzymać kontrolę. Zmiękłam wobec niego bardziej. Mógł mnie z łatwością obezwładnić, wziąć mnie jak dzikusa, bestię.

Zanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, obrócił mnie, woda rozprysła się na krawędzi metalu. Syknęłam z nagłego ruchu, z mojej skóry całującej chłodne powietrze... a zwłaszcza z tego, jak moje uda były rozłożone po obu stronach Gunnara. Jego talia była szczupła, kutas stanowił twardy pręt między nami, czubek zerkał z góry wody. Miał w ręku ścierkę, a ja nie powstrzymywałam go przed przesuwaniem jej po moich plecach, wzdłuż krzywizny mojej pupy i po zewnętrznej stronie uda. Przesunął ją po moim brzuchu, po klatce piersiowej, aż w końcu objął swoją pokrytą materiałem dłonią moją pierś. Jego ręka była taka duża i męska. Przeszedł mnie dreszcz. Byłam ogromnie podniecona, tak gotowa na niego, że kazałabym mu wziąć mnie tam i wtedy i nie czułabym wstydu. Dźwięk, który go opuścił, był gruzłowaty, może nawet barbarzyński.

Boże, to sprawiło, że byłem bardziej gorący.

"Dobrze się czujesz na mnie, moja samico".

A ty czujesz się dobrze pode mną, mój Wikingu.

Nie wypowiedziałem tych słów na głos, nie mogłem nic powiedzieć. Moje gardło było zbyt ciasne, słowa przeciągały się na języku, odmawiając poddania się, ujawnienia się. Był twardy między moimi nogami, jego monstrualny wałek propsował mnie, niemal domagając się wejścia do najbardziej wrażliwej, intymnej części mnie.

"Chcę cię, chcę cię wziąć właśnie tutaj".

Zamknąłem oczy na jego akcentowane słowa, jego głos głęboki, jego ciało wciśnięte tuż przy mnie.

"Ale kiedy wezmę moją żonę po raz pierwszy, to będzie w łóżku, które dzielimy". Zsunął mi włosy z ramion, końcówki mokre, ślizgające się po skórze jak dotyk kochanka... jak dotyk Gunnara.

Reszta naszej kąpieli odbyła się bez niczego więcej poza tym, że Gunnar dotykał mnie, głaszcząc moje ciało ściereczką nasączoną suszonymi kwiatami i olejkiem. Kiedy umył moje włosy, upewniając się, że każda część mnie jest czysta, doskonała i zadowolona, pomógł mi wyjść z wanny. Delikatnymi ruchami osuszył mnie, zwracając uwagę na każdą część mnie, upewniając się, że żadna kropla wody nie pokryła mojego ciała.

Pożądanie przebiegło przeze mnie gwałtownie, wplatając się w moje ciało, czyniąc mnie jego sługą. Podniósł się ze skroni. Gunnar sprawił, że czułam się jak bezradna samica, a jednocześnie silna, bo wiedziałam, jaki mam na niego wpływ. A potem podniósł mnie, a ja byłam zmuszona oprzeć ręce na jego piersi, bo inaczej bym się przewróciła. Pachniał czysto, jak sosna i świeże powietrze oceanu z nutą soli. Być może dopiero co się razem wykąpaliśmy, ale to był jego zapach, taki, jakim zawsze pachniał.

Czułem, jak moje ciało robi się ciepłe, moje sutki twardnieją, a ja stałem się mokry między udami.

"Czas odpocząć" - powiedział, jego polecenie nie do złamania, ale ja nie byłam zmęczona. Chciałem poczuć jego twarde ciało przyciśnięte do mojego, pragnąłem poddać się mu w sposób, który miał nas łączących się jako jedno.

Mogłam się kłócić, mogłam mu powiedzieć, że go wtedy potrzebuję, ale nie chciałam niczego wymuszać.

Gdy znaleźliśmy się na palecie, przesunął się za mną, oplatając mnie ramieniem, przyciągając mocno do swojego ciała i sprawiając, że czułam się chroniona. Potrafiłam sobie radzić, w mojej wiosce szkolono mnie nieco w zakresie ochrony, ale fizycznie byłam słabsza od Gunnara. To był po prostu fakt. Dzięki niemu czułam, że nie muszę się bać tego, co się stanie następnego dnia, że będę sama i nie będę wiedziała, gdzie się udać.

Uczucie jego bardzo dużej, bardzo wyrazistej erekcji zagłębiającej się w mały fragment moich pleców sprawiło, że całe moje ciało zaczęło się budzić. Wpatrywałem się w ogień, w płomienie liżące drewno. Wsłuchiwałem się w wycie wiatru, w rozmowy mieszkańców wsi, które toczyły się tuż za murami. A gdybym uważnie się wsłuchał, mógłbym niemal usłyszeć szum wody docierającej wzdłuż brzegu.

Odetchnąłem powoli, ścisnąłem oczy i starałem się powstrzymać podniecenie. Wiedziałam, że Gunnar wziąłby mnie, gdybym poprosiła, ale z jakiegoś powodu się powstrzymywałam.

Dlaczego? Dlaczego nie pozwolić Gunnarowi mnie wziąć, sprawić, bym poczuła się jak prawdziwa kobieta? Dlaczego nie pozwolić, by ten zacięty wiking przejął kontrolę, tak jak wiem, że potrafi? Niech się o mnie upomni, niech mnie w pełni podbije.

Dźwięk jego wdechu w moje włosy sprawił, że mrowienie rozeszło się po mnie. Czułam, że zaczyna się w mojej cipce, ścigając się w górę ciała i osiadając w moich ustach.

Nie, nie chciałam już dłużej czekać. Nie chciałam powstrzymywać tego, co wyraźnie poruszało się między nami. Może to los, bogowie albo po prostu intensywne przyciąganie sprawiło, że ten ogień pędził między nami. Cokolwiek to było, nie miałem zamiaru dłużej tego powstrzymywać, ukrywać czy grzebać w środku.

Przesunęłam się, odwracając się tak, że byłam teraz naprzeciwko niego, i głęboko wdychałam powietrze. Jego zarost na twarzy sprawiał, że moje palce swędziały, by dotknąć jego kwadratowej szczęki. Był taki męski. Jego klatka piersiowa była naga, tatuaże i blizny wyściełające jego złote ciało sprawiały, że każda część mnie chciała się poddać.

"Moja Ingrid."

Mój oddech złapał się na sposób, w jaki wypowiedział moje imię.

Nie było żadnej przerwy, bo wiedziałam, że kiedy Gunnar mnie ma, to naprawdę nie ma odwrotu.

Ale ja nie chcę wracać i nie wiem, czy to powinno mnie uszczęśliwiać, czy niesamowicie przerażać tym, co przyniesie moja przyszłość.

Nie zatrzymałbym tego.

Nie chcę. Nie mogę.

Ogień w centrum pomieszczenia trzaskał, liżąc drewno, ogrzewając chatę, jak i moje ciało. Małe kropki potu wyścielające mój kręgosłup nie miały nic wspólnego z tym, że było mi ciepło, a wszystko z moim podnieceniem. Moje sutki były twarde, niemal bolały. Pragnęłam Gunnara z taką zaciętością, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam. I chociaż czułam twardy pręt między nami, dowód jego potrzeby dla mnie, wiedziałam, że jeśli powiem, że nie chcę tego teraz, nie będzie mnie naciskał. Dałby mi czas, którego potrzebowałam, bez względu na to, jak długo by to trwało. Wiedziałam to tak samo jak wiedziałam, że on mnie chce. Czułam tę szczerość w jego dotyku, w sposobie w jaki na mnie patrzył, mówił do mnie. Był prawdziwym wojownikiem, prawdziwym mężczyzną.

Ale nie będzie żadnego czekania. Chciałam tego teraz.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Największy podbój"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈