Bezwzględna Mafia

Prolog

PROLOG

Czternaście lat wcześniej

Moja współlokatorka z internatu była księżniczką mafii.

Chociaż nie dowiedziałam się tego na początku. Nasze początkowe pół roku minęło bez czkawki.

Kiedy po raz pierwszy weszłam do naszego pokoju, zwróciłam uwagę na jej pościel, która wyglądała jak chmura z otaczającymi ją kryształowymi światłami, na ogromną ilość zdjęć, które przykleiła do swojej ściany w kształcie serca, oraz na oprawione w ramki płótno z cytatem napisanym błyszczącą czcionką, który brzmiał: Fairytales Happen.

To była jedyna przerwa dla mnie, ponieważ nie byłam tego typu dziewczyną.

Zostałam wysłana do Akademii Hillcrest trochę wbrew moim życzeniom, ale też nie. Kłótnie między moimi rodzicami były na najwyższym poziomie i mimo że mieszkaliśmy w rezydencji, a oni trzymali się na uboczu, wciąż mogłam ich usłyszeć. Trudno było nie słyszeć, kiedy zakradałam się, by spać w korytarzu sąsiadującym z ich. Byłam jedynaczką, i to samotną. Może nie wszystkie dwunastolatki mają takie rozeznanie, ale ja miałam.

Miałam też świadomość, że choć kochałam matkę, to nienawidziłam frontu walki, który był w naszym domu, a moje ramiona zwisały z ulgą na widok ciszy w Akademii Hillcrest.

W dniu, w którym się wprowadziłam, było kilka krzyków, kilka chichotów, grała muzyka i mama krzyczała na małego chłopca, który rzucił się pod moje nogi i uciekł w dół korytarza, ale nic z tego nie było prawdziwym hałasem. Nigdy nie dorównałoby to krzykom, wrzaskom, dźwiękom uderzanych ścian, a zwłaszcza nie tej ostatniej rzeczy, którą usłyszałem dwie noce temu: mrożący krew w żyłach krzyk.

Nawet nie byłem w korytarzu rodziców, kiedy go usłyszałem. Byłam w swoim skrzydle, zrezygnowałam z prób bycia blisko nich, ale wyprostowałam się w swoim łóżku.

Położyłam się z powrotem po kilku chwilach, kiedy nie było już żadnego innego dźwięku, czując i słysząc moje serce walące w klatce piersiowej. Nie byłam w szoku, kiedy sekretarka mojego ojca powiedziała mi następnego dnia, żebym zaczęła się pakować. Wyjeżdżałam do szkoły z internatem.

Następnego dnia mojego taty już nie było.

Moja mama płakała w swoim pokoju. Przez cały dzień.

Claude, nasz lokaj, powiedział mi, kiedy mam być gotowa do wyjścia. I dopiero kiedy stałam w drzwiach, czując w brzuchu różnego rodzaju dziwne i chore motyle, do wejścia weszła mama. Wydawała się taka wątła.

Wiedziałem, że jest szczupła, ale jej obraz tego dnia na zawsze wrył mi się w mózg.

Szła do przodu, jakby chodzenie sprawiało jej ból, ubrana w prześwitujący szlafrok, pod którym leżała biała koszula nocna. Jej stopy ledwo wystawały spod szlafroka, ale kiedy już to zrobiły, zobaczyłem, że miała na sobie swoje zwykłe stringi w stylu fuzzy-slipper. To były jej ulubione. Nosiła je, gdy robiła sobie pedicure, ale dziś miała też zawiniątko wokół włosów, w połowie osłaniające twarz. Ta część, którą mogłem zobaczyć, była idealnie umalowana, z różową kryształową szminką na ustach i skórą pokrytą płynem do cery. Okulary przeciwsłoneczne skrywały jej oczy.

Wkroczyłam na stronę Claude'a, gdy je zobaczyłam. Nie miałam takiego zamiaru. Widok mamy w okularach przeciwsłonecznych nie był niczym nadzwyczajnym, a nawet nie było niczym nadzwyczajnym, że nosiła je w środku, ale to był mój dzień na wyjście.

Chciałem zobaczyć oczy mamy, zanim wyjdę.

Nigdy ich nie zdejmowała.

Uklękła przede mną, gdzie teraz na wpół schowany byłem za Claude, i otworzyła ramiona.

Podbiegłam do niej, rzucając jej ramiona na szyję. Nie obchodziło mnie, jak bardzo była chuda. Owinęłam nogi wokół jej talii, a ona, wciąż klęcząc, złapała mnie i przytrzymała. Przebiegła kojącą dłonią w dół moich pleców, pochylając się, by pocałować moje ramię.

"Kocham cię, mój mały promyku słońca", wyszeptała. "Baw się dobrze w tej nowej szkole. Poznaj nowych przyjaciół." Ścisnęła mnie mocno.

Claude oczyścił gardło, otwierając za nami drzwi.

Wycofałam się niechętnie, gdy mnie puściła.

Claude miał już moje torby w samochodzie. Nie jechał ze mną do nowej szkoły. Mój wyznaczony przejazd samochodem był z Janine, sekretarką, która dzień wcześniej powiedziała mi, że wyjeżdżam. Nie miałam wątpliwości, że poczyniła za mnie wszystkie przygotowania.

Gdy wyszłam z domu, obejrzałam się przez ramię.

Pojedyncza łza spływała po policzku mojej matki.

To był jeden z ostatnich razów, kiedy ją widziałem.




Rozdział pierwszy (1)

ROZDZIAŁ 1

Dzień dzisiejszy

"Giń, ty mucho!"

Zamknęłam oczy z czarną muchą, a może nasze oczy nie były zamknięte, ale on grzędował na skale obok mnie. Schodził w dół. Nękał mnie przez ostatnią godzinę. Byłem na zewnątrz, próbowałem posprzątać podwórko, ale wariowałem od tego cholerstwa bzyczącego wokół mnie.

Drażnił się ze mną, kpił ze mnie. Wylatywał z drogi za każdym razem, gdy się na niego zamachnęłam. Był zbyt szybki, a kiedy zatrzymał się na moim ramieniu, zamachnąłem się w tym samym momencie, kiedy otworzyły się drzwi. Usłyszałem jego skrzypnięcie po podwórku tuż przed tym, jak zdrętwiały ból eksplodował w moim ramieniu.

"Ry-did you just clock yourself?"

Kurwa. Kurwa. Kurwa.

Jęknąłem, moje kolana się ugięły.

Tak było.

Zamachnąłem się z kamieniem w rękach, a teraz poczułem, że krew ścieka mi po ramieniu i ręce. Rękaw mojej koszuli szybko stawał się czerwony.

Ten muchowy skurwiel próbował mnie zabić, przechytrzając mnie.

"Cholera."

Drzwi zatrzasnęły się, a ja usłyszałem stopy Blade'a szurające po schodach, gdy biegł do mnie. Żwir chrzęścił pod jego ciężarem, a potem wsunął się za mną. Jego spodnie byłyby podarte, ale znając Blade'a, nie przejmowałby się tym.

Rzadko przejmował się ubraniami. Byliśmy po prostu szczęśliwi, że je nosił, przez większość czasu.

"Kurwa." Przeklinał pod swoim oddechem, jego bardzo opalone i lekko tłuste palce delikatnie, gdy patrzył na moją ranę. Jego ciemne oczy wydawały się przenikać przez moje ramię, zanim usiadł z powrotem na piętach, grabiąc rękę przez swoje dredy. "Co robiłaś?"

Nie zamierzałem przyznać, że mucha mnie przechytrzyła.

Kiedy ja wykonywałem prace na podwórku, Blade robił się nieliczny. Przez te wszystkie lata, kiedy z nami mieszkał, był zadowolony z czyszczenia wnętrza. Gotował, sprzątał i zmywał, a my nierzadko wracaliśmy z zakupów i znajdowaliśmy go w fartuchu i ścierce do kurzu - i nic więcej.

Więc dla niego, aby przyjść szukając mnie na zewnątrz jak to nie było normalne.

"Co to jest?" Szarpnąłem głową w kierunku domu, słysząc telewizor blaring.

Jego zaniepokojone oczy podniosły się do moich i zupełnie inne spojrzenie przesunęło się po nim.

Mój poziom alarmu wzrósł o trzy stopnie.

Z naszej trójki mieszkającej w tym małym domku na obrzeżach Calgary, czy też Cowtown, jak to czasem nazywaliśmy, Blade nie był tym, który przejmował się sprawami. Lubił ćpać marihuanę, trzymał włosy w ciasnych dredach i ubierał się jak dziecko z lat sześćdziesiątych - w brązową kamizelkę, bez koszuli i z bandaną na włosach. Tylko że zamiast bell-bottoms nosił obcisłe, postrzępione dżinsy na zwykłych biegaczach. Zajmował się wszystkimi naszymi sprawami komputerowymi, a kiedy weszliśmy do środka, nie byłem zaskoczony, że przełączył wiadomości, które złapał na swoim komputerze, na główny ekran telewizora.

Nie zdziwiło mnie też, że oglądam reportaż z Nowego Jorku.

"-Ennett mafia princess jest zaginiona od czterdziestu dziewięciu godzin".

Lód wyścielił moje wnętrza.

Na ekranie mignęło mi zdjęcie mojej dawnej współlokatorki z internatu, Brooke Bennett, wraz z numerami, pod które należy zadzwonić, gdyby ją znaleziono.

Odnaleziona...

To znaczy, że się zgubiła?

Poczułam się uderzona w pierś.

Brooke zaginęła.

Oszołomiona, sięgnęłam po krzesło, żeby usiąść. Blade przesunął się w moją stronę.

"To twoja dawna współlokatorka, prawda?" Krzesło zaprotestowało. Ręka Blade'a opuściła moje ramię, a jego głos dobiegł z mojej strony. "Ten, którego miałeś w tej bogatej szkole."

Prawie parsknęłam na jego sformułowanie, ale nadal byłam w oszołomieniu. Zamiast tego przytaknęłam.

Brooke. Człowieku.

W wiadomościach pokazywano zdjęcia z jej kont w mediach społecznościowych i była cudowna. Czternaście lat. Nie wiem, dlaczego ta liczba wpadła mi do głowy, ale czułem się dobrze. Minęło tyle czasu, odkąd widziałem ją po raz ostatni, a może to było 14 lat od naszego pierwszego spotkania? Jeden z tych.

"Zawsze była taka dziewczęca", mruknęłam, prawie do siebie. Była taka pełna życia.

Nie ja. Byłam zdrętwiałym, pourazowym zombie, kiedy weszłam do tego pokoju.

"O mój Boże! Musisz być moją współlokatorką!" Rzuciła się na mnie od tyłu w momencie, gdy weszłam do pokoju, oplatając mnie ramionami. Jej twarz wcisnęła się w moje ramię.

Janine mruknęła. "Ojej."

Zignorowałam sekretarkę taty i zajęłam jedną sekundę, zanim dziewczyna puściła mnie i pospieszyła przed siebie. Jej ręce powędrowały na moje ramiona, tuż pod barkami, a ona przyglądała mi się w górę i w dół.

Zrobiłem to samo: czarne, owalne oczy, oszałamiające, czarne jak jet włosy, szpiczasty nos, małe usta - ale usta uformowane dokładnie tak, jak te, które były znaczkiem na moim ostatnim zaproszeniu na walentynkowe przyjęcie, pełne i pulchne.

Byłem lekko zazdrosny, lub tak zazdrosny jak tylko mogłem, ponieważ zazwyczaj nie byłem typem zazdrośnika. Miała mały podbródek, który kończył jej idealną twarz w kształcie serca, a jej oczy były błyszczące i żywe.

To był ten jeden moment, kiedy naprawdę byłem o nią zazdrosny. Życie. Miała to, czego ja nie miałem. Nie byłem zazdrosny o jej wygląd, choć gdybym miał inne wychowanie może bym był? W pewnym sensie, to było coś, za co byłem wdzięczny. Życie znaczyło dla mnie więcej niż wygląd czy rzeczy. To znaczyło tęsknotę za bezpieczeństwem, uśmiechem, uczuciem bycia kochanym.

Inne dziewczyny były zazdrosne o jej pieniądze. Jak na szkołę dla "bogatych dzieci", wszyscy wydawali się być wkurzeni o to, ile mają pieniędzy. Zawsze chcieli więcej, i wydawało się, że wiedzą kto ma najwięcej. Ja byłam w dolnej części bogatego tłumu, ale Brooke - jak szeptano w szkole - była na szczycie.

Były inne szepty, inne spojrzenia, ale mieliśmy dwanaście lat na pierwszym roku. Nie rozumiałam, co właściwie oznacza słowo mafia. Ale w drugim semestrze w Hillcrest było ono często używane jako szyderstwo. W pierwszym semestrze nie było takiego dręczenia. Niektóre dziewczyny nas lubiły. Niektóre nie. Kilka się z nami zadawało, a nasz pokój stał się znany jako pokój "gorących facetów". Nie dlatego, że mieliśmy tam chłopaków. Daleko od tego. Umarłabym, gdyby jakiś słodki facet nawet spojrzał w moją stronę. Nie, nie. Nasz pokój miał tę nazwę z powodu wszystkich plakatów i zdjęć Brooke rozwieszonych w całym naszym pokoju. Wszyscy wspaniali mężczyźni.




Rozdział pierwszy (2)

Nigdy nie miało sensu, że niektóre z jej zdjęć nie wyglądały na profesjonalnie zrobione, ale plakaty były prawdziwe, a kto nie śliniłby się na widok pełnometrażowego zdjęcia Aarona Jonahsona, najlepszego futbolisty w Stanach Zjednoczonych - albo sławnego aktora z ulubionego programu telewizyjnego każdego z nas, albo tak gorącego modela, który najpierw był skazańcem. Brooke wydawała się mieć wszystkich facetów na oku, ale niektóre zdjęcia wyglądały bardziej jak migawki. Co było prawdą.

Dowiedziałam się w czasie wakacji: to była jej rodzina.

Nie byli celebrytami - nie w takim sensie, jak wtedy rozumiałam - byli jej braćmi, całą czwórką.

Cord był najstarszy na osiemnaście.

Kai był piętnaście.

Tanner był czternaście.

Brooke był dwunasty.

I Jonah przyniósł tył w wieku dziewięciu lat.

Brooke była cicha o swojej rodzinie, naprawdę cicha. Ale kiedy dowiedziałem się, że ci chłopcy to jej bracia, i ich imiona, byłem zafascynowany. Nie mogłam kłamać na ten temat. Po prostu nie miałem pojęcia, na punkcie kogo stałem się obsesyjny.

Cord trzymał krótkie włosy, niemalże ścięte nad jego bardziej kanciastą twarzą. Brooke powiedziała mi, że zwykle był tym powściągliwym i artystycznym. Prawie syczała, kiedy używała tego słowa, jakby to było przekleństwo, ale potem wzruszyła ramionami. "To prawda. Pewnego dnia chce zostać malarzem."

Następny w kolejce nie był Kai. Ona pominęła go i zagryzła wargę, pauzując przed wskazaniem na Tanner. Jak to zrobiła, jej oczy świecą i jasny uśmiech wziął na jej twarzy.

"Tanner ma takie kudłate włosy, które wybiela na blond, a czasami jest ciemno, kiedy go widzę. On jest zabawny, Ry. Jest taki zabawny, ale ma też nastawienie. Wszystkie dziewczyny tutaj umarłyby za niego, dosłownie po prostu umarły".

Wciąż pamiętałam wszystkie maile, które dostała od tannerinyourmama - prawie cała jej skrzynka odbiorcza to były maile od niego.

Kiedy dotarła do zdjęcia Jonaha, ucichła, ale prześwitywała przez nią sympatia. Mówiła prawie tak, jakby on był w tym pokoju i słowa mogły go złamać.

"Jonah jest dzieckiem," powiedziała łagodnie. "On czci Kai ..." Ona pauzował i podrapał się na jej czoło przed kontynuowaniem. "Ale on nie wygląda jak reszta z nas." To wszystko, co powiedziała o nim.

Sprawdziłem zdjęcie jej i jego razem. Pociągnęła Jonasza na swoje kolana, objęła go ramionami, a jego jeszcze niemowlęcy policzek przylegał do jej policzka, gdy się uśmiechał. Jego skóra miała ciemniejszy odcień niż innych, ale wszyscy mieli najbardziej soczyste rysy twarzy. Wszyscy mieli ciemne oczy.

Cord i Kai na swoich zdjęciach mieli czarne włosy. Tannera były jaśniejsze, a Brooke miała uroczy odcień ciemnej miedzi. Włosy Jonah dopasowane jej, z odrobiną loku w nim zbyt. Tanner's był długi i kudłaty, wystaje wszędzie. Kai's był krótki, gdzie ręka może uruchomić przez nią łatwo i to spadnie z powrotem na miejscu - tylko trochę dłużej niż Cord's barely-teer włosy.

Wróciłem moją uwagę do telewizji teraz, wracając do teraźniejszości.

Na zdjęciach na ekranie, włosy Brooke były nadal tej samej długości, co w szkole. Trzymała je przycięte tuż nad talią i była nieugięta, że nikt ich nie zetnie. Pewnej nocy wyszeptała, że pokłóciła się z ojcem, że ojciec poszedł po nią z nożyczkami. Ale jej włosy były jeszcze długie, kiedy mi o tym mówiła, więc niezależnie od walki, nie udało mu się. I jak za każdym razem, gdy mówiła o swojej rodzinie, nie wdawała się w szczegóły. Zawsze mówiła tylko tyle, żebym wiedział, o czym mówi, a potem się zamykała. Jej ramiona drżały, zanim ściana się zatrzasnęła, i ta noc była taka sama.

Miękkie westchnienie opuściło mnie, gdy kontynuowałem oglądanie obrazów w wiadomościach.

Brooke miała podniesiony podbródek, dumna, gdy jej splecione włosy zakręcały wokół szyi. Na innym pozowała w bikini. Mogła być modelką, ale może nie miała wzrostu - nie tak jak ja. W szkole była o centymetr niższa ode mnie, choć teraz ja byłam jeszcze wyższa, do pięciu dziesiątych.

W szkole dokuczali nam, że jesteśmy siostrami.

Uwielbiałam to, choć nigdy nie powiedziałam ani słowa. Nie wiedziałam, czy Brooke się to podobało. Nigdy nie wypowiadała się za lub przeciw, ale teraz widziałam, dlaczego ludzie tak myśleli. Obie miałyśmy ciemne, czarne włosy. Dobrze. Może teraz nie widziałem dlaczego. Na tym kończyły się nasze podobieństwa. Brooke miała bardziej okrągłą twarz. Ja miałem jaśniejszą skórę. Moje oczy były bardziej wąskie. Moja twarz była trochę dłuższa. I wyższy. Zawsze byłam wyższa.

Brooke wzdychała, że mogę być modelką, ale myliła się. To ona była przyszłą modelką. Widziałem teraz dowód.

Wyglądała, jakby też zrobiła się odrobinę wyższa, może o kolejny centymetr, ale to było wszystko. To nie miało znaczenia. Brooke mogła być modelką tylko dlatego, że stała się celebrytką - co było również powodem, że historia o jej zaginięciu została odebrana przez kanał informacyjny z Nowego Jorku, gdzie nie sądziłem, że mieszkała.

"To ona, prawda?" Blade ponownie zapytał. Odsunął swoje krzesło, by stanąć, gdy usłyszałem na zewnątrz odgłosy zbliżającego się samochodu.

Mieszkaliśmy w pobliżu Cowtown, ale nie bez powodu trzymaliśmy się lasu. Domek, który wynajmowaliśmy, należał do przyjaciela przyjaciela przyjaciela innego przyjaciela, a zanim faktycznie dotarliśmy do właściciela, były chyba trzy inne zestawy przyjaciół. Był ku temu powód, tak jak był ku temu powód, dla którego Blade pospieszył do swojego komputera, wyłączając wiadomości, gdy przywoływał obraz z elektronicznych czujników na zewnątrz.

Sekundę później odprężył się i odwrócił ekran.

Wszystko było jasne. To była nasza trzecia współlokatorka, Carol. Ale nie zwracałem uwagi ani na nią, ani na dźwięk, który usłyszałem, gdy drzwi od ekranu otworzyły się i coś spadło z łoskotem na podłogę. Carol przeklęła.

Moje oczy wróciły do ekranu, przyklejone tam, ponieważ teraz pojawił się obraz Kaia Bennetta.

Tak jak ostatnim razem, gdy widziałem mojego przyjaciela, żółć wstrętu zebrała się w moich ustach. Kai wpatrywał się prosto w kamerę, oferując kto zrobił jego zdjęcie to samo spojrzenie dał mi przed zabraniem mojego współlokatora tak wiele lat temu.

Chociaż nie mogłem sobie przypomnieć ostatni wygląd na twarzy Brooke, nie mogłem dostać jego z mojego umysłu.

Śmierć.

Jego oczy były martwe, tak jak wtedy.

Dreszcz poszedł w górę mojego kręgosłupa. Widziałem Kai Bennett osobiście tylko raz, ale to wystarczyło.

Nienawidziłem go.




Rozdział drugi

ROZDZIAŁ DRUGI

Trzynaście lat temu

"Riley, kochanie?"

Lubiłam panią Patricię. Większość naszych innych instruktorek była wredna, zawsze pstrykała, kiedy z nami rozmawiała. Ale nie pani Patricia. Była miła, życzliwa. Mówiła miękkim głosem i może dlatego minęło kilka minut, zanim zorientowałam się, że woła moje imię.

Przystępowaliśmy do testu. Byłem skupiony. Pytanie szesnaste miało mnie oblać. Wiedziałam o tym, ale kiedy poczułam stuknięcie w ramię od ucznia stojącego za mną, szarpnęłam głową do góry.

W drzwiach stała pani Patrycja. Obok niej stała dyrektorka, która nie miała na sobie tego samego uśmiechu co moja instruktorka. Poczekaj - usiadłam wyżej na swoim miejscu. Dyrektorka nigdy po mnie nie przychodziła... a jej czoło wydawało się ściśnięte, a jej zawsze niezadowolone usta zwrócone teraz jeszcze bardziej w dół.

Wtedy właśnie przygarnęłam panią Patrycję, naprawdę ją przygarnęłam. Nie uśmiechała się do mnie. Cóż, uśmiechała się, ale był on podszyty smutkiem i czymś jeszcze.

Poruszyła się za mną. "Możesz tu przyjść, Riley?"

Zaczęłam odczuwać to samo odrętwienie, którego zrzucenie zajęło mi prawie rok, gdy stanęłam od biurka.

Współczucie. Wtedy nazwałem jej brakującą emocję. Współczuła mi.

Moja matka...

Poczułam kulkę w gardle, która urosła, gdy ruszyłam w jej stronę.

"Przynieś swój test, Riley."

Dyrektorka szczeknęła: "Przynieś wszystko! Nie wracasz."

To przyciągnęło uwagę wszystkich. Ich głowy podniosły się tak jak moje - tych, którzy jeszcze nie patrzyli.

Pani Patricia odsunęła się, jej usta zacisnęły się, a ona rzuciła dyrektorce spojrzenie, zanim podeszła do mojego biurka. Pochyliła się, by podnieść moje książki.

Zbierając wszystko dla mnie, skinęła głową. "Potrzymam twoje rzeczy dla ciebie, Riley."

Miałam kłopoty? Czy to była moja mama?

Próbowałam zapytać ją wzrokiem, ale nie patrzyła na mnie. W rzeczywistości, gdy szłam obok niej w dół przejścia i w kierunku drzwi, przełknęła i odwróciła wzrok. Teraz aktywnie unikała mojego spojrzenia.

To nie było dobre. W ogóle.

"Chodź, Riley." Był ten sam kurtuazyjny ton od dyrektorki szkoły. Zamrugała do mnie ręką, wskazując w kierunku korytarza. "Jesteś potrzebna."

Byłam potrzebna? Nikt mnie nie potrzebował.

Ale dyrektorka oddalała się już szybkim krokiem, a ja spieszyłam się, by ją dogonić. Spuściłam głowę, mimo że korytarze były puste. Tak właśnie chodziłam w Hillcrest. Brooke była przeciwieństwem. Trzymała głowę wysoko, a jej ręce zawsze machały w powietrzu. Kiedy mówiła, wszyscy słuchali, nawet jeśli nie chcieliście.

To zaczęło działać na nerwy niektórym dziewczynom z wyższych klas. Wyłapałam zazdrość i gorycz płynącą z ich strony, ale kiedy wspomniałam o tym Brooke, roześmiała się i powiedziała: "Co one zamierzają zrobić? Wyciągną mnie z domu?" Była szydercza, gdy dodała ostatni fragment, ale w jej tonie była szorstkość.

Nigdy więcej nie poruszyłem tego tematu. To nie była normalna Brooke, którą znałem, ale czasami słyszałem, że ta strona jej osoby ujawnia się przez telefon - kiedy rozmawiała ze swoją rodziną. Zawsze jej rodzina.

Była tak skryta w stosunku do nich.

Kiedy szłam za dyrektorką korytarzem, założyłam, że pójdziemy do jej biura, albo nawet do mojego pokoju, ale kiedy skręciła w stronę frontowego wejścia, zwolniłam.

Idąc do drzwi, odwróciła się i machnęła ręką w ich kierunku, tym samym szybkim, ostrym ruchem co wcześniej. "Twoja obecność jest potrzebna na zewnątrz". Jej ręka wygładziła jej ołówkową spódnicę i wyprostowała kołnierz, zanim podniosła podbródek i zaczęła wychodzić.

"Oh."

Spojrzałem z powrotem na nią.

Zacięty marszczył jej twarz. Distaste błysnął w jej oczach. "Masz nie mówić ani słowa o tym nikomu. Czy rozumiesz?"

Przytaknąłem powoli.

Prychnęła, obracając się z powrotem dookoła, jakby była żołnierzem. "Jesteś zwolniony ze wszystkich zajęć, dopóki panna Bennett nie będzie już potrzebowała twojej obecności".

I z tym odeszła, jej obcasy wycinały ostre staccato na podłodze.




Rozdział trzeci (1)

ROZDZIAŁ TRZECI

Obecny dzień

Kai Bennett wciąż wyglądał tak samo jak tamtego dnia: tlące się czarne oczy, wydatne kości policzkowe, te same soczyste rysy co całe jego rodzeństwo.

Pamiętałam ten dzień i nienawidziłam go, ale ten sam dreszcz zakręcił się wokół mojego kręgosłupa. Wił się wokół mnie, bo to było złe. To było tak złe.

"Kto chce spróbować Eggwhite Chips i zwymiotować ze mną?". Carol rzuciła torby z przekąskami na ladę. "Ktokolwiek? Ktoś?" Jej głos opadł, by naśladować "Bueller? Bueller?" linia z Ferris Bueller's Day Off. Szeleszcząc torbami, kontynuowała: "Przy okazji, dostałam tę nową pracę, więc po tym, jak dacie mi oklaski, pomyślałam, że moglibyśmy się dziś wszyscy nawalić. Praca jest lepiej płatna. Więcej pieniędzy na rachunki, prawda?"

Szelest ustał.

Jej głos stał się wyraźniejszy. "Ktoś? Wasted? Bueller?"

Cisza.

Absolutna cisza.

Musiałam odwrócić wzrok, ale nie mogłam.

Blade wcisnął przycisk pauzy, kiedy weszła Carol, więc wpatrywałem się w te ciemne oczy i czułem, jak moje wnętrzności kurczą się w kałużę.

Znów zatraciłam się we wspomnieniach. Wróciłam do tamtego dnia.

Tego dnia nie byłam przygotowana. Myślałem, że byłem, biorąc pod uwagę status Kai i jego rodziny. Ale ten dzień był pierwszym prawdziwym otwieracz oczu dla mnie, jak potężna rodzina Bennett był-i przez rodzinę Bennett, naprawdę mam na myśli Rodzina Bennett.

Byli mafią i byli bezwzględni.

Brooke dostała wiadomość, że jej ojciec i brat przyjeżdżają ją odwiedzić.

W Hillcrest mieliśmy dni odwiedzin, ale Brooke, która miała być wyciągnięta z klasy i czekać na nich na schodach szkoły, nie była normalna. Jeśli rodzina zadzwoniła wcześniej, uczeń czekał na nich, ale zazwyczaj w swoim pokoju, a nie na schodach. I nie z jej współlokatorką/najlepszą przyjaciółką pełniącą rolę źródła wsparcia.

Brooke była blada, kiedy otworzyłam te drzwi, skulona z rękami owiniętymi wokół kolan. Podniosła głowę, żeby na mnie spojrzeć, i zobaczyłam smugi łez na jej twarzy. Były świeże.

Nawet gdy siedziałem obok niej, nie mogła przestać płakać, by mówić. Kiedy próbowała, z jej gardła wydobywał się bulgoczący dźwięk, więc w końcu powiedziałem jej, że wszystko będzie dobrze.

Nie miałem pojęcia co będzie dobrze, ale nie wiedziałem co jeszcze mogę powiedzieć.

Pociągnąłem ją w ramiona, zmyłem z niej rozmazany tusz do rzęs i łzy, pogłaskałem po włosach i plecach. Siedzieliśmy tam przez czterdzieści pięć minut. Zadzwonił dzwonek, a ja napięłam się, wiedząc, że niektóre z dziewczyn wyjdą, żeby zobaczyć, co się dzieje. Kilka sal lekcyjnych miało okna skierowane na naszą stronę, więc nie miałam wątpliwości, że nas widziały.

Kiedy nikt nie wyszedł, zerknęłam za siebie.

Dyrektorka i trzy inne instruktorki były tam, z szeroko rozłożonymi ramionami, blokując ludzi przed zbliżeniem się do nas. Widziałem, jak odpędzali innych, dopóki nie zaczęły się kolejne zajęcia, a nawet wtedy dyrektorka została.

Spojrzała na mnie, a ja zobaczyłem jej strach.

Trwało to krótko i minęło tak szybko, ale utkwiło we mnie głęboko.

Myśląc o tym teraz, zdałem sobie sprawę, że to był pierwszy raz czułem się boi Kai Bennett. Nie było niepokoju, kiedy Brooke mówił o nim, lub dlatego, że nie będzie mówić o nim. Mówiła o Cord. Była dumna z niego. Ona gushed o Tanner, a ona uwielbiała Jonah. Ale Kai? Było napięcie. Ona była przerażona nim.

Przedtem myślałem tylko, że ona - nie wiem, co myślałem. I hadn't, I guess. Wiedziałem tylko, że jest powietrze tajemnicy wokół niego, i choć starałem się nie być, w odwrotny sposób, byłem najbardziej zafascynowany nim.

Z całej ich rodziny, Kai Bennett był najbardziej.

On był najlepszy patrząc.

Miał ich ciemne i hipnotyzujące oczy, ale były one bardziej z nim. Więcej smoldering. Bardziej hipnotyczne. Więcej potężny.

Bardziej powabne.

Miał te same rysy twarzy co inni - idealne, bujne usta, jakby uformowane tylko do całowania. I miał ciało profesjonalnego piłkarza lub surfera. Na jego zdjęciach nie było ani centymetra miękkości, a ja poczułam, że moja twarz rumieni się nawet teraz, gdy przypomniałam sobie, jak często jego zdjęcie mnie urzekało. To jego twarz studiowałam najbardziej, o niej marzyłam najbardziej i o niej fantazjowałam najbardziej.

Ale tego dnia zabił ją.

Kiedy ich samochody wjechały na dwumilowy podjazd szkoły, Brooke stała. Chwilę później, zapięła się.

Złapałem ją, obejmując ramieniem, by utrzymać ją w pionie, a ona zaczęła się trząść.

Szlochała czkawką, ale cały czas była zwrócona do przodu. Nigdy się nie odwróciła. Jej ręka trzymała moją, aż zdrętwiała.

Czarny SUV podjechał pod szkołę i ruszył do przodu.

Drugi SUV zatrzymał się tuż przed nami.

Trzeci SUV zaparkował za nim.

Czwarty stał na podjeździe, częściowo blokując każdemu innemu możliwość podjechania, gdyby próbował.

Nie byłem przygotowany na spektakl, który nastąpił po tym.

Wszystkie drzwi otworzyły się jednocześnie.

Kierowcy wszystkich czterech samochodów wysiedli i stanęli na straży.

Potem otworzyły się drzwi dla pasażerów i pojawili się kolejni strażnicy.

Jedynymi dwoma drzwiami, które pozostały zamknięte, były tylne dwa w SUV-ie przed nami. Drugi SUV.

Podeszło dwóch strażników. Podeszli do każdej strony drugiego pojazdu i jako jeden, jakby przećwiczyli (a mogli), otworzyli drzwi.

Z drzwi najbliżej nas wyszedł starszy mężczyzna w garniturze. Nie był wysoki; był średniego wzrostu - może około pięciu ośmiu - i miał całą głowę siwiejących ciemnych włosów. Widziałem te same oczy, ten sam podbródek, który miała Brooke, tę samą twarz, co jej i jej braci.

To był jej ojciec.

Prawie nigdy o nim nie mówiła.

O mamie też nigdy nie mówiła.

Byli tylko Cord, Tanner i Jonah.

Nie ma ojca, nie ma matki, i prawie żadnych Kai.

Spojrzałem na drugą stronę SUV, a on stał tam.

I ssał w moim oddechu.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Bezwzględna Mafia"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści