Moja ostatnia szansa na odkupienie

1. Luka (1)

------------------------

1

------------------------

========================

Luka

========================

Ich strach działa na moją skórę jak szept. Kiedy moje buty na skórzanych podeszwach stukają o betonową podłogę, wyczuwam go w sposobie, w jaki ich oczy kierują się w moją stronę i odchodzą ode mnie. W sposobie, w jaki skradają się po hali produkcyjnej jak myszy, potulne i niezauważone w cieniu. Podoba mi się to.

Nawet zanim awansowałem w szeregach mojej rodziny, potrafiłem wzbudzać strach. Bycie dużym człowiekiem to ułatwiało. Ale teraz, gdy mam za sobą siłę i władzę, ludzie się kulą. Ci ludzie - pracownicy fabryki sody - nawet nie wiedzą, dlaczego się mnie boją. Poza tym, że jestem synem właściciela, nie mają żadnego powodu, by się mnie bać, a jednak, jak ofiara na łące, czują, że lew jest blisko. Obserwuję każdego z nich, gdy toruję sobie drogę wokół przenośników wypełnionych plastikowymi butelkami i aluminiowymi puszkami, do których pompuje się gazowany napój, wypełniając pomieszczenie syropowatym, słodkim zapachem.

Rozpoznaję ich twarze, choć nie imiona. Ludzie na górze mnie nie dotyczą. A przynajmniej nie powinni. Fabryka napojów gazowanych to przykrywka dla prawdziwej operacji na dole, którą trzeba chronić za wszelką cenę. To dlatego jestem tu w piątkowy wieczór, węsząc w poszukiwaniu szczurów. Każdego, kto wygląda dziwnie lub nie na miejscu.

Kierownik piętra - Latynoska z warkoczem opadającym na plecy - wydaje polecenia pracownikom na piętrze poniżej zarówno po angielsku, jak i po hiszpańsku, kierując uwagę tam, gdzie jest to konieczne. Ani razu nie spojrzała na mnie.

Hałas przenika metalową powłokę budynku. Warkot taśmociągów i zgrzytanie kół zębatych sprawia, że betonowe podłogi sprawiają wrażenie, jakby wibrowały od samej mocy fal dźwiękowych. Wielu ludzi uważa widoki i zapachy za przytłaczające, ale mnie to nigdy nie przeszkadzało. Nie stajesz się podbossem mafii, kurcząc się w obliczu chaosu.

Grupa pracowników w niebieskich polo zbiera się wokół taśmy produkcyjnej, wygładzając jakieś załamanie linii produkcyjnej. Wyciągają kilka aluminiowych puszek z linii i upuszczają je do pojemnika na surowce wtórne, podważając resztę puszek z powrotem do gładkiej linii. Większy z trzech mężczyzn - łysy, z twarzą pokrytą ciastem i bez widocznego podbródka - przesuwa czerwony przełącznik. Rozlega się alarm i puszki znów zaczynają się poruszać. Daje kierownikowi piętra kciuk w górę, a potem odwraca się do mnie, jego ręka spłaszcza się w małą falę. W odpowiedzi podnoszę brew. Jego twarz czerwienieje, a on wraca do swojej pracy.

Nie poznaję go, ale nie może być w organach ścigania. Policjanci pod przykrywką są bardziej sprawni niż on mógłby kiedykolwiek marzyć, żeby być. Poza tym, nie zwracałby na siebie uwagi. Prawdopodobnie jest tylko nowym pracownikiem, nieświadomym mojej pozycji w firmie. Postanawiam, że przejrzę nowych pracowników z kierownikiem budowy i dowiem się, jak nazywa się ten człowiek.

Kiedy docieram do tylnej części hali produkcyjnej, światła są przyciemnione - tylna połowa fabryki nie jest używana przez noc - i przez chwilę borykam się z moimi kluczami, zanim znajdę właściwy, aby odblokować drzwi do piwnicy. Schody w dół są ciemne i gdy tylko metalowe drzwi zatrzaskują się za mną, pozostaję w czerni, a moje pozostałe zmysły wyostrzają się. Dźwięki z hali produkcyjnej są tylko szeptem za mną, ale najbardziej palącą różnicą jest zapach. Zamiast syropowatej słodyczy fabryki, jest tu eterowy, chemiczny zapach, który sprawia, że swędzi mnie nos.

"To ty, Luka?" Simon Oakley, główny chemik, nie czeka na moją odpowiedź. "Mam tu dla ciebie linię. Doprowadziliśmy chemię do perfekcji. Najlepszy koks, jakiego kiedykolwiek spróbujesz".

Odsuwam grubą zasłonę u podstawy schodów i wchodzę w jasne, białe światło prawdziwej podłogi produkcyjnej. Mrugam, gdy moje oczy się dostosowują, i widzę Simona samego przy pierwszym metalowym stole, trzech innych mężczyzn pracujących w tylnej części pomieszczenia. Podobnie jak pracownicy na górze, nie podnoszą wzroku, gdy wchodzę. Simon jednak uśmiecha się i wskazuje na linię.

"Nie muszę tego próbować", mówię płasko. "Będę wiedział, czy to dobre, czy nie, kiedy zobaczę, jak bardzo wzrosły nasze zyski".

"No cóż," balansuje Simon. "Rozpowszechnienie się słowa może zająć trochę czasu. Możemy nie zobaczyć wzrostu dochodów aż do-"

"Nie jestem tu po to, żeby rozmawiać." Obchodzę koniec stołu i staję obok Simona. Jest o całą głowę niższy ode mnie, jego skóra jest blada od spędzania tak dużej ilości czasu w piwnicy. "Wśród moich ludzi krążą nieprzyjemne plotki".

Jego krzaczaste brwi marszczą się w niepokoju. "Plotki o czym? Wiesz, że my mieszkańcy piwnic często słyszymy o wszystkim jako ostatni." Próbuje chichotać, ale umiera, gdy tylko widzi, że nie jestem tu po to, by się pieprzyć.

"Nielojalność." Zaciskam wargi i przesuwam językiem po górnych zębach. "Plotka głosi, że ktoś odwrócił się od rodziny".

Strach rozszerza jego źrenice, a jego palce bębnią o metalowy blat. "Widzisz, właśnie to mówię. Nie słyszałem ani jednej rzeczy o żadnej z tych rzeczy".

"Nie słyszałeś?" nucę w myślach, robiąc krok bliżej. Mogę powiedzieć, że Simon chce się wycofać, ale zostaje na miejscu. Chwalę go za jego odwagę, nawet jeśli czuję do niego wstręt. "To interesujące."

Jego jabłko Adama chwyta się w gardle. "Dlaczego to jest interesujące?"

Zanim jeszcze zdąży dokończyć zdanie, moja ręka jest wokół jego szyi. Uderzam jak wąż, ściskając jego tchawicę w dłoni i prowadząc go z powrotem w kierunku kamiennej ściany. Słyszę, jak mężczyźni z tyłu sali podskakują i szemrzą, ale nie wykonują żadnego ruchu, by pomóc swojemu szefowi. Ponieważ przewyższam Simona o milę.

"To ciekawe, Simon, ponieważ mam wiarygodne informacje, które mówią, że spotkałeś się z członkami mafii Furino". Trzasnęłam jego głową o ścianę raz, drugi. "Czy to prawda?"

Jego twarz robi się czerwona, gałki oczne zaczynają się wybrzuszać, a on łapie mnie za rękę, żeby zaczerpnąć powietrza. Nie daję mu żadnego.

"Dlaczego miałbyś iść za moimi plecami i spotkać się z inną rodziną? Czy nie powitałem cię w naszej owczarni? Czy nie uczyniłem twojego życia tutaj wygodnym?"




1. Luka (2)

Oczy Simona przewracają się w tył głowy, jego palce stają się wiotkimi kluskami na moim nadgarstku, słabymi i nieskutecznymi. Tuż przed tym, jak jego ciało może zwiotczeć w nieświadomości, uwalniam go. Opada na podłogę, padając na ręce i kolana i sapiąc o powietrze. Pozwalam mu złapać dwa oddechy, zanim kopnę go w żebra.

"Nie spotkałem się z nimi", zgrzyta. Kiedy patrzy na mnie w górę, widzę już początki siniaków oplatających jego szyję.

Kopię go ponownie. Siła wybija z niego powietrze, a on upada na twarz, czoło przyciskając do cementowej podłogi.

"Ok," mówi, głos stłumiony. "Rozmawiałem z nimi. Raz."

Wcisnąłem podeszwę mojego buta w jego żebra, przetaczając go na plecy. "Mów."

"Spotkałem się z nimi raz," przyznaje, łzy spływają mu po twarzy z bólu. "Wyciągnęli do mnie rękę".

"A jednak nie powiedziałeś mi?".

"Nie wiedziałem, czego chcą," mówi, siadając i opierając się o ścianę.

"Tym bardziej powinieneś był mi powiedzieć". Sięgam w dół i chwytam jego koszulę, ciągnąc go na nogi i przypinając do ściany. "Mężczyźni, którzy są lojalni wobec mnie, nie spotykają się z moimi wrogami".

"Zaoferowali mi pieniądze," mówi, krzywiąc się w przygotowaniu do kolejnego ciosu. "Oferowali mi większą część zysków. Nie powinienem był iść, ale mam rodzinę i..."

Wychowano mnie na obserwatora ludzi. Dostrzegać ich słabości i wiedzieć, kiedy jestem oszukiwany. Dlatego od razu wiem, że Simon nie opowiada mi całej historii. Furinowie nie zwróciliby się do naszego chemika i nie zaoferowali mu więcej pieniędzy, gdyby wcześniej nie było między nimi komunikacji, gdyby nie mieli jakichś powiązań, o których Simon mi nie mówi. Myśli, że jestem głupia. Myśli, że wybaczę mu ze względu na jego żonę i dziecko, ale nie zna głębi mojej apatii. Simon myśli, że może odwołać się do mojego człowieczeństwa, ale nie zdaje sobie sprawy, że go nie mam.

Wciskam dłoń w siniaki na jego szyi. Simon łapie mnie za nadgarstek, próbując odciągnąć, ale ja znów ściskam, rozkoszując się uczuciem jego życia w moich dłoniach. Lubię wiedzieć, że jednym uderzeniem w szyję mogę przerwać mu tchawicę i patrzeć, jak dusi się na podłodze. Mam pełną kontrolę.

"A twoja rodzina będzie martwa przed świtem, chyba że powiesz mi, dlaczego spotkałeś się z Furinami" - pluję. Nie chcę niczego więcej niż zabić Simona za nielojalność. Mogę dowiedzieć się prawdy bez niego. Ale nie po to mnie tu wysłano. Zabijanie na oślep nie tworzy kontrolowanego strachu, którego potrzebujemy, by utrzymać naszą rodzinę. To tylko tworzy anarchię. Więc, niechętnie, pozwalam Simonowi odejść. Po raz kolejny upada na podłogę, sapiąc, a ja odsuwam się, by nie ulec pokusie pobicia go.

"Powiem ci", mówi, jego głos jest wysoki, jakby słowa były wypuszczane powoli z balonu. "Powiem ci wszystko, tylko nie rób krzywdy mojej rodzinie".

Kiwam głową, żeby kontynuował. To jego jedyna szansa, żeby się oczyścić. Jeśli jeszcze raz mnie okłamie, zabiję go.

Simon otwiera usta, ale zanim zdąży coś powiedzieć, słyszę głośny huk na górze i krzyk. Gdy tylko się odwracam, drzwi na szczycie schodów otwierają się i od razu wiem, że coś jest nie tak. Zapominając o Simonie, chwytam najbliższy stół i przewracam go, nie przejmując się potencjalnymi utraconymi zyskami. Kroki rozlegają się na schodach i gdy tylko kucam, pomieszczenie wybucha kulami.

Widzę, jak jeden z mężczyzn z tyłu pomieszczenia upada, chwytając się za brzuch. Pozostali dwaj idą w moje ślady i nurkują za stołami. Simon czołga się, by położyć się na podłodze obok mnie, jego usta są purpurowe.

Pokój wypełnia się stukotem kroków, dzwonieniem kul i jękami upadłego. Panuje chaos, ale ja jestem stabilny. Moje tętno jest równe, gdy chwytam telefon, włączam kamerę skierowaną do przodu i podnoszę go nad stół. Wokół pomieszczenia rozłożonych jest osiem ramion, broń w pogotowiu. Dwóch z nich stoi u podstawy schodów, pozostałych sześciu jest rozłożonych w odstępach co trzy stopy, tworząc barierę przed schodami. Nikt tutaj nie ma wyjść żywy.

Nie wiedzą jednak, kto kryje się za stołem. Gdyby wiedzieli, już by uciekali.

Zerkam na jednego z chemików. Nie są żołnierzami naszej rodziny, ale są szkoleni jak wszyscy inni. Ma broń w pogotowiu, czekając na mój rozkaz. Kiwam głową raz, drugi, a na trzy, obaj odwracamy się i strzelamy.

Jeden człowiek pada natychmiast, moja kula trafia go w szyję, krew rozpryskuje się na ścianie jak rozpryśnięta farba. To rodzaj sztuki, strzelanie do człowieka. Lata treningu, umieszczanie kuli dokładnie tak, jak trzeba. Sztuka ma wywoływać reakcję, a kula z pewnością to robi. Mężczyzna upuszcza broń, jego ręka leci do szyi. Zanim zdąży odczuć zbyt duży ból, umieszczam kolejną kulę w jego czole. Upada na kolana, ale zanim pada płasko na twarz, strzelam do jego przyjaciela.

Mężczyźni spodziewali się, że ta zasadzka będzie prosta, więc wciąż są w szoku, wciąż próbują się pozbierać. To sprawia, że moi ludzie łatwo ich powalają. Kolejnych dwóch mężczyzn pada, gdy ja gonię mój drugi cel po pomieszczeniu, strzelając do niego strzał za strzałem. On chowa się za stołem, a ja czekam z wycelowaną bronią. To śmiertelna gra w Whack-a-mole, która wymaga cierpliwości. Jego broń wyskakuje jako pierwsza, a wkrótce potem jego głowa, którą rozwalam jednym strzałem. Jego krzyk zamiera na ustach, gdy się wykrwawia, czerwień sączy się spod stołu i rozchodzi po podłodze.

Zostało trzech mężczyzn, a mnie skończyły się naboje. Chowam broń do kieszeni i wyciągam nóż KA-BAR. Ostrze czuje się w mojej dłoni jak stary przyjaciel. Czołgam się obok drżącego Simona, żałując, że go nie zabiłem tylko po to, żeby nie musieć widzieć, jak wygląda tak żałośnie, i wychodzę zza stołu. Podsuwam pod siebie stopy, przechodząc w kuc. Pozostali mężczyźni są ranni i skupiają się na tylnym rogu, gdzie wciąż padają strzały od moich ludzi. Nie widzą mnie zbliżającego się z boku.




1. Luka (3)

Rzucam się na pierwszego mężczyznę - młodego chłopaka o złotobrązowych włosach i tatuażu na szyi. Jest na wpół ukryty pod kołnierzykiem koszuli, więc nie mogę go dostrzec. Kiedy mój nóż wbija się w jego bok, obraca się, żeby mnie odeprzeć, ale lewą ręką wybijam mu broń z ręki, a następnie wbijam nóż pod żebra i w górę. Zastyga na chwilę, zanim z jego ust wycieka krew.

Mężczyzna obok niego pada od wielu kul w klatkę piersiową i brzuch. Odrzucam od niego broń, gdy upada na podłogę, i ruszam na ostatniego napastnika. Chowa się za metalowym stołem, a dłoń wciska mu się w ranę na ramieniu. Podnosi broń, gdy się zbliżam, ale padam na kolana i osuwam się obok niego, z nożem przyłożonym do szyi. Jego oczy robią się szerokie, a potem zaciskają się, gdy upuszcza broń.

Ostrze mojego noża wgryza się w jego skórę, a ja widzę ten sam tatuaż wypełzający spod kołnierza. Zsuwam ostrze w dół, odsuwając jego koszulę na bok, i od razu ją rozpoznaję.

"Jesteś z Furinami?" pytam.

Mężczyzna odpowiada, ściskając oczy jeszcze mocniej.

"Powinieneś wiedzieć, kto jest w pokoju, zanim zaatakujesz," syczę. "Jestem Luka Volkov i mógłbym w tej chwili poderżnąć ci gardło".

Całe jego ciało drży, krew z rany na ramieniu przecieka przez ubranie i na podłogę. Każda cząstka mnie pragnie tego zabójstwa. Czuję się jak pies, który nie został nakarmiony, desperacko pragnący kawałka mięsa, ale wojna to nie niekończący się rozlew krwi. To taktyka.

"Ale nie zrobię tego", mówię, cofając ostrze. Mężczyzna mruga, niedowierzając. "Wyjdź stąd i powiedz swojemu szefowi, co się stało. Powiedz mu, że ten atak jest deklaracją wojny, a rodzina Volkovów sprosta naszej bezlitosnej reputacji".

Waha się, a ja przecinam ostrzem jego policzek, rysując cienką linię krwi od kącika ust do ucha. "Idź!" Ryczę.

Mężczyzna zbiega na nogi i kieruje się w stronę schodów, krew kapie po nim. Jak tylko go nie ma, czyszczę mój nóż obszyciem koszuli i wsuwam go z powrotem na miejsce na moim biodrze.

To się nie skończy dobrze.




2. Ewa (1)

------------------------

2

------------------------

========================

Ewa

========================

Trzymam torebkę rodzynek i torebkę śliwek kilka centymetrów od twarzy kucharza.

"Czy widzi pan różnicę?" pytam. Pytanie jest retoryczne. Każdy, kto ma oczy, może dostrzec różnicę. A kucharz - odpowiednio przeszkolony - powinien być w stanie wyczuć, poczuć i poczuć różnicę.

Mimo to, Felix marszczy czoło i studiuje torby, jakby to był quiz.

"Rodzynki są małe, Felix!" Mój krzyk sprawia, że skacze, ale jestem zbyt zestresowany, by się tym przejmować. "Śliwki są ogromne. Tak duże jak pięść dziecka. Rodzynki są malutkie. Smakują zupełnie inaczej, bo zaczynały jako różne owoce. Czy widzisz problem?"

Wpatruje się we mnie pusto, a ja zastanawiam się, czy bycie sous chefem daje mi uprawnienia do zwolnienia kogoś. Bo ten człowiek musi odejść.

"Zrujnowałeś całą pieczoną kaczkę, Felix". Upuszczam torby na ladę i przejeżdżam dłonią po mojej spoconej twarzy. Chwytam ręcznik z tylnej kieszeni i wycieram się nim. "Wyrzuć to i zacznij od nowa, ale tym razem użyj śliwek".

Uśmiecha się i przytakuje, a ja zastanawiam się, ile razy musiał uderzyć się w głowę, żeby być tak powolnym. Wnioskuję, aby inny kucharz przyszedł ze mną porozmawiać. Porusza się szybko, ręce złożone za plecami, czekając na moje zamówienie.

"Pokrój kaczkę i zrób sałatkę z confit. Możemy ją podrzucić z większą ilością rodzynek, kopru włoskiego - tego typu rzeczy - i sprawić, że będzie działać."

On kiwa głową i odchodzi, a ja ponownie wycieram czoło.

Na początku mojej zmiany wszedłem do kuchni, jakbym był właścicielem tego miejsca. W końcu byłem sous chefem Cala Higgsa, genialnego szefa kuchni w The Floating Crown. Po ukończeniu szkoły kulinarnej nie wiedziałem, gdzie dostanę pracę, ani gdzie będę na słupie totemowym, a już na pewno nie wyobrażałem sobie, że tak szybko zostanę sous chefem, ale oto jestem. I teraz, kiedy tu jestem, nie mogę się powstrzymać od zastanowienia, czy to nie był jakiś podstęp. Czy Cal łatwo poddał się życzeniom mojego ojca i dał mi tę pracę, bo potrzebował przerwy od szaleństwa?

Kilku pracowników zapewniło mnie, że zmywak, którego imienia nie pamiętam, pracuje w kuchni od ponad roku, ale dziś wydaje się, że utknął w zwolnionym tempie. Myje i suszy talerze na sekundy przed tym, jak kucharze nakładają je na talerze i wysyłają z powrotem do jadalni. Dwóch kucharzy, którzy najwyraźniej chodzili ze sobą na randki, zdecydowało, że środek kolacyjnego pośpiechu będzie idealnym momentem na omówienie ich związku, i zerwali ze sobą. Dylan wyszedł bez słowa, a Sarah, której nic nie powinno się stać, bo to ona była podrzucającym, a nie podrzucanym, ukrywa się w łazience, wybałuszając oczy. Od godziny pukam do drzwi co dziesięć minut, ale ona nie chce mnie wpuścić. Cal ma klucz, ale całą noc siedział w swoim biurze, a ja nie chcę tłumaczyć mu, że kuchnia jest do dupy, więc jakoś sobie radzimy. Ledwo.

"Sarah?" Pukam do drzwi. "Jeśli nie wyjdziesz w ciągu pięciu minut, jesteś zwolniona".

Po raz pierwszy w płaczu pojawia się przerwa. "Nie możesz tego zrobić".

"Tak, mogę", kłamię. "Wyjdziesz stąd wieczorem bez fartucha. Samotna i bez pracy. Wyobraź sobie ten wstyd."

Czuję się źle wcierając sól w jej ranę, grożąc jej, ale nie mam już opcji. Próbowałem ją pocieszyć i zaoferować jej trochę ciemnej czekolady ze spiżarni deserów, ale nie chciała ustąpić. Groźby to moje ostatnie wyjście.

Następuje długa przerwa i zastanawiam się, czy będę musiała przyznać, że właściwie nie mogę jej zwolnić - nie sądzę - i powiedzieć personelowi, żeby zaczął korzystać z łazienek po stronie klientów, kiedy w końcu Sarah się wyłania. Tusz do rzęs ma rozmazany na policzkach, a jej oczy są czerwone i podpuchnięte od płaczu, ale wychodzi z łazienki. Gdy tylko przechodzi przez drzwi, jedna z kelnerek rzuca się za nią i zatrzaskuje drzwi.

"Przepraszam, Ewo" - bluzga, zakrywając twarz rękami.

Chwytam ją za nadgarstki i odrywam jej dłonie od oczu. Kiedy patrzy w górę, jej oczy są nadal zamknięte, łzy wyciekają z kącików.

"Idź do zlewów i pomóż przy naczyniach" - mówię stanowczo. "Nie jesteś w stanie gotować w tej chwili. Po prostu skup się na czyszczeniu talerzy, dobrze?"

Sarah przytakuje, jej dolna warga się chwieje.

"Wszystko jest w porządku", mówię, mówiąc do niej jak do dzikiego zwierzęcia, które może zaatakować. "Nie stracisz swojej pracy. Cal nigdy nie musi wiedzieć, dobrze? Po prostu idź umyć naczynia. Teraz."

Odwraca się ode mnie w oszołomieniu i kieruje się z powrotem, by pomóc zmywarce, której imienia nie mogę za życia zapamiętać, a ja biorę głęboki oddech. W końcu ugasiłam wszystkie pożary, opieram się o ladę i obserwuję, jak kuchnia porusza się wokół mnie. Jest jak żywa, oddychająca maszyna. Każda osoba musi odegrać swoją rolę, inaczej wszystko się rozpada. A dziś wieczorem ledwo trzymam ich razem.

Kiedy drzwi kuchni się otwierają, mam nadzieję, że to Makayla. Jest kelnerką w The Floating Crown od pięciu lat i choć nie ma formalnego wykształcenia kulinarnego, zna tę kuchnię lepiej niż ktokolwiek inny. Poprosiłem ją o pomoc dziś wieczorem więcej razy niż jestem wygodny, ale w tym momencie, po prostu widząc jeden, zdolny, uśmiechnięta twarz wystarczy, aby utrzymać mnie od płaczu. Ale kiedy odwracam się i zamiast tego widzę mężczyznę w garniturze, krawat luźny i przekrzywiony na szyi, a jego oczy szkliste, prawie zapadam się w podłogę.

"Nie może pan tu wracać, sir", mówię, ruszając do przodu, aby zablokować mu dostęp do reszty kuchni. "Mamy gorące piece, ogień i ostre noże, a pan jest już niestabilny na nogach".

Makayla powiedziała mi, że pewien biznesmen przy barze domagał się makaronu i sera przez całą noc między kolejnymi strzałami. Najwyraźniej nie chciał przyjąć "nie" za odpowiedź.

"Makaron i ser," mruknął, opadając na moje dłonie, jego stopy wysuwają się spod niego. "Potrzebuję makaronu i sera, żeby nasączyć alkohol".

Zwracam się do najbliższej osoby o pomoc, ale Felix wciąż patrzy na torby z rodzynkami i śliwkami, jakby mógł poważnie nadal być zdezorientowany, która jest która, a ja nie chcę go rozpraszać, żeby nie zrujnował kolejnej kaczki. Mogłabym zawołać o pomoc kogoś innego albo wezwać policję, ale nie chcę wywoływać sceny. Cal jest właśnie w pokoju obok. Może i zatrudnił mnie, bo mój ojciec jest Donem rodziny Furino, ale nawet mój ojciec nie może być zły, jeśli Cal zwolni mnie za czystą niekompetencję. Muszę udowodnić, że jestem zdolny.



2. Ewa (2)

"Proszę pana, nie mamy makaronu i sera, ale czy mogę polecić nasze scoglio?".

"Co to jest?" pyta, górna warga wykrzywiona do tyłu.

"Pyszny makaron z owocami morza. Małże, małże, krewetki i przegrzebki w sosie pomidorowym z ziołami i przyprawami. Naprawdę pyszny. Jedno z moich ulubionych dań w menu".

"Bez sera?"

Wzdycham. "Nie. Bez sera."

Potrząsa głową i przepycha się obok mnie, przebiegając rękami wzdłuż lady, jakby mógł natknąć się na przygotowaną miskę serowego makaronu.

"Proszę pana, nie może pan tu wrócić".

"Mogę być gdziekolwiek chcę", krzyczy. "To jest Ameryka, prawda?"

"Jest, ale to jest prywatna restauracja i nasze ubezpieczenie nie obejmuje dinerów będących z powrotem w kuchni, więc muszę pana prosić -"

"Och, powiedzcie, że widać po wczesnym świetle świtu!"

"Czy to 'The Star-Spangled Banner'?" pytam, rozglądając się, czy ktoś jeszcze widzi tego człowieka, czy też mam jakiś wyczerpany sen gorączkowy.

"Co tak dumnie okrzyknęliśmy w ostatnim blasku zmierzchu?"

To jest absurdalne. Prawdziwy absurd. Poza wezwaniem policji, najłatwiejszym rozwiązaniem wydaje się poddanie jego żądaniom, więc kładę mu rękę na ramieniu i prowadzę do rogu kuchni. Klepię w ladę, a on podskakuje jak dziecko.

Słucham hymnu narodowego sześć razy, zanim wręczę mężczyźnie miskę pełnoziarnistego linguini z ostrym sosem z sera cheddar na wierzchu. "Czy możesz proszę zabrać to z powrotem do baru i zostawić mnie w spokoju?".

On chwyta miskę z moich rąk, bierze kęs, a potem wdziera się w kolejną porywającą interpretację "The Star-Spangled Banner". Tym razem falsetem z towarzyszącymi mu ruchami tanecznymi.

Wzdycham i popycham go w stronę drzwi. "Chodź, stary."

W jadalni jest na tyle głośno, że nikt nie poświęca mężczyźnie zbyt wiele uwagi. W dodatku jest tu pijany od godziny, zanim zasadził się na kuchnię. Kilku gości kręci głowami na mężczyznę, a potem uśmiecha się do mnie, dając mi zrozumienie i uznanie, którego szukałem wśród personelu kuchni. Prowadzę mężczyznę z powrotem do baru, mówię barmanowi, żeby się go pozbył, jak tylko zniknie makaron, a potem wracam przez jadalnię.

"Ona nie jest szefem kuchni" - mówi głęboki głos o normalnej głośności. "Szefowie kuchni nie wyglądają w ten sposób".

Nie odwracam się w stronę stołu, bo nie chcę dać im satysfakcji, że ich usłyszałam, że mają nad mną jakąkolwiek władzę.

"Cokolwiek ona robi, nie może smakować w połowie tak dobrze jak jej muffinki", mówi inny mężczyzna do głośnego śmiechu.

Przewracam oczami i przyspieszam. Jestem przyzwyczajona do komentarzy i kocich wyzwisk. Mam z tym do czynienia, odkąd wyrosły mi cycki. Nawet mężczyźni mojego ojca szeptali o mnie różne rzeczy. To część powodu, dla którego wybrałam ścieżkę poza zakresem rodzinnego biznesu. Nie mogłam sobie wyobrazić pracy z takimi ludźmi, jakich zatrudniał mój ojciec. Byli grubiańscy i podli, a kobiety traktowali jak własność. Niestety, im więcej dowiaduję się o świecie poza Bratvą, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że mężczyźni wszędzie są tacy sami. To jest powód, dla którego nigdy nie wyjdę za mąż. Nie będę do nikogo należała.

Słyszę głębokie głosy mężczyzn, gdy wracam do kuchni, ale nie słucham ich. Pozwalam, by te słowa spłynęły po mnie jak woda po szybie i wracam do bezpiecznego chaosu w kuchni.

Kuchnia wydaje się uspokajać, gdy obsługa kolacji idzie dalej, a ja jestem w stanie zrobić krok wstecz od mikrozarządzania wszystkim, aby pracować nad zamówieniem kurczaka tikka masala. Pozwalając przecierowi pomidorowemu i przyprawom gotować się na wolnym ogniu, zdaję sobie sprawę, że mój żołądek burczy. Byłem zbyt zdenerwowany przed zmianą, aby jeść cokolwiek, a teraz, gdy rzeczy w końcu osiadły w łatwy rytm, moje ciało ma zamiar wchłonąć się. Tak, I swobodnie przejść do gdzie dwa gigantyczne garnki zapasów są gotowanie z zupy startowe na dzień i scoop sobie obfite ladle z homara i zupy boczku. Cal nie lubi dla anyone jeść podczas gdy na służbie, ale on był w jego biurze cały wieczór, i opierał się na zapachu ślizgającym się od pod jego drzwiami, on będzie daleko zbyt stoned zauważać lub opieka.

Zupa jest ciepła i sycąca, a ja zamykam oczy podczas jedzenia, ciesząc się błogą chwilą spokoju, zanim pojawi się więcej chaosu.

Drzwi do kuchni otwierają się i tym razem to naprawdę Makayla. Macham jej, chcąc zobaczyć, jak wszystkim smakuje jedzenie i czy pijany patriota w końcu opuścił restaurację, ale ona mnie nie zauważa i idzie z zamiarem przez kuchnię i prosto do drzwi gabinetu Cala. Otwiera je i wchodzi do środka, a ja zastanawiam się, do czego potrzebowała Cala i dlaczego nie mogła przyjść do mnie. Pan wie, że poradziłam sobie z każdą inną sytuacją, która pojawiła się przez całą noc.

Właśnie kończę ostatni kęs mojej zupy, kiedy drzwi gabinetu Cala otwierają się z trzaskiem, odbijając się od ściany, a on sam tupie po kuchni.

"Ewa!"

Strzepuję miskę na tył lady, rzucając na wierzch ręcznik do naczyń, żeby ukryć dowody, a potem szybko wycieram usta.

"Tak, szefie?"

"Front i centrum", szczeka, jakbyśmy byli w wojsku, a nie w kuchni.

Mimo, że obrażam się na jego ton - zwłaszcza po tym wszystkim, co zrobiłem, aby utrzymać miejsce działające całą noc - poruszam się szybko, aby wykonać jego polecenie. Bo to jest to, co robi dobry sous chef. Wykonuję polecenia szefa kuchni, nieważne jak poniżające.

Cal Higgs jest dużym człowiekiem w każdym znaczeniu tego słowa. Jest wysoki, okrągły i gruby. Jego głowa siedzi na szczycie ramion, bez widocznej szyi, a samo przejście przez pokój wygląda jak wysiłek. Wyobrażam sobie, że bycie w jego ciele byłoby jak noszenie zimowego płaszcza i szalika przez cały czas.

"W czym problem, szefie kuchni?"

Uderza kciukiem przez ramię, a Makayla daje mi przepraszający wince. "Ktoś skarżył się na jedzenie i chce zobaczyć szefa kuchni".

Zmarszczyłem czoło. Osobiście spróbowałem każdego dania, które wyszło na zewnątrz. O ile Felixowi nie udało się prześlizgnąć obok mnie kolejnego dania z rodzynkami w środku zamiast śliwek, nie jestem pewien, czego mogłaby dotyczyć skarga. "Czy z daniem było coś nie tak, czy po prostu im nie smakowało?"




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Moja ostatnia szansa na odkupienie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści