Taniec losu i ognia

Rozdział 1

Stulecie niezamężnego życia dobiega końca dla Eleny Brightwood, gdy spotyka Little Marigold, co prowadzi do bitwy na rozumy, która w końcu ich łączy.

Elena, z pozoru zwykła pracownica Urzędu Stanu Cywilnego, ma ponad pięćset lat, wygląda młodzieńczo i żwawo, bez żadnych złych nawyków.

Niegdyś znana jako święta miecza "Mroźnych Szczytów", wieki później stała się najlepszą kawalerką.

Pewnego dnia los interweniuje.

W komediowym starciu schematów Mała Marigold walczy ze Starą Eleną.

To, co się dzieje, to po prostu historia miłosna.

**Elena (Niezłomna święta miecza)** x Julian Winterbourne (Ognista, ale urocza Mała Nagietka)**.

Elena jest dominującym partnerem. Postacie są w większości nie-ludzkie.

--

Elena była zwykłym pracownikiem biurowym, siedzącym za biurkiem w pracy, która łączyła przyziemne z dziwacznym. Każdego dnia wykonywała swoją rutynę od dziewiątej do piątej - pojawiała się w pracy, kończyła pracę i wracała do domu. Ale to, czego większość by się nie spodziewała, to jej wyjątkowa rola: była urzędnikiem w Rejestrze Małżeństw Nieludzi.

Nie-ludzkie, jak sama nazwa wskazuje, oznaczało, że zajmowała się istotami, które zdecydowanie nie były ludźmi. Elena rejestrowała związki dla różnych stworzeń i bytów, zadanie, które jej odpowiadało - w końcu sama nie była zwykłym człowiekiem.

Mając ponad pięć wieków, wyglądała jak młody dorosły, który dopiero co pojawił się na scenie. Choć jej miejsce pracy było dla wielu niejasne, znalazła bezpieczną posadę rządową, pracując pod kierownictwem byłego członka Gildii Kupidyna. Oczywiście, wiele zwykłych kobiet nie spojrzałoby dwa razy na pracownika takiego jak ona, ale wśród nie-ludzi Elena była cennym nabytkiem.

Z solidną wypłatą, własnym mieszkaniem i niezależnością od oczekiwań rodziny - jej rodzice sami w sobie byli zagadką - stała się całkiem pożądanym kawalerem. Jednak wraz ze stabilizacją przyszła presja ze strony hordy rodziców, których córki jeszcze nie wyszły za mąż. Tak, nawet bóstwa musiały stawić czoła presji małżeństwa.

Po udanym uniknięciu kolejnej rundy zaproszeń na kolację od ciotki Margaret, Elena znalazła się w swoim małym samochodzie, stojąc w korku przez prawie pół godziny, zanim w końcu dotarła do domu.

Gdy już usadowiła się wygodnie na kanapie po gorącym prysznicu i była gotowa cieszyć się resztkami z poprzedniej nocy, jej telefon zabrzęczał.

Odkładając pałeczki, spojrzała na ekran: Marcus Redfeather.

Dzwonił jej szef.

Elena zawahała się przed odebraniem połączenia.

"Dlaczego tak długo zajęło ci odebranie?" Głos po drugiej stronie należał do młodego mężczyzny, lekko zirytowanego.

"Mój błąd, jadłam - odpowiedziała Elena.

"Zakładam, że sama - zachichotał Marcus. "Czy Lord William zaprosił cię na kolację, a ty zdecydowałaś się nie iść?

Elena rozłożyła się na sofie, rozciągając się leniwie. "Ciotka Margaret zajmowała się moją sprawą. Gdybym zgodziła się Lordowi Williamowi po porannym odepchnięciu cioci Margaret, mogłabym nie wrócić do domu w jednym kawałku.

Śmiech Marcusa odbił się echem w słuchawce: - Ciocia Margaret jest wegetarianką od prawie trzydziestu lat, a wszystko to z powodu preferencji randkowych jej córki.
Elena stuknęła pałeczkami w stół, czując, jak zimne powietrze przenika przez nią i sprawia, że posiłek traci ciepło. Była zmęczona krążeniem wokół tematu z Marcusem, więc przeszła od razu do rzeczy. "Czego potrzebujesz?

"Niewiele - kontynuował lekko - Moja siostrzenica jest singielką i rodzina naciska na nią, by sobie kogoś znalazła. Moja mama zapytała, czy chciałbyś wpaść na kolację i ewentualnie ją poznać.

Elena zmarszczyła brwi. "Czy to się dzieje naprawdę, szefie? Kolacja to jedno, ale spotkanie z kimś to już przesada".

"Moja siostrzenica widziała cię tylko z daleka, więc myśli, że nie masz nic przeciwko randce w ciemno - nalegał Marcus.

Czując się uwięziona w rozmowie, Elena wzięła głęboki oddech i przerwała mu: - Słuchaj, Marcus, jest coś, co muszę wyjaśnić.

"O co chodzi? Mów dalej - ponaglił jej wyrozumiały szef.

"Lubię mężczyzn - powiedziała, zaskakując nieco samą siebie. "Nawet gdybym miała umawiać się z jakimś stworzeniem, wolałabym, żeby to był mężczyzna".

Marcus zrobił długą pauzę, a w słuchawce zapanowała cisza.

Elena wypełniła pustkę: - Cóż, to by było na tyle. Muszę teraz dokończyć posiłek. Do widzenia."

Gdy się rozłączyła, poczuła ogarniającą ją ulgę. Włączyła telewizor, na ekranie pojawiły się banery świętujące Nowy Rok, a ona bezmyślnie zjadła kolację.

Gdyby tylko odezwała się wcześniej, pomyślała.

Jednak ten mały smak szczęścia był krótkotrwały. Wkrótce otworzyły się wrota; pukały nie tylko rodziny z córkami, ale także te z synami chętnymi do znalezienia partnerów. Ogień zapłonął w sercu Eleny, choć jej wyraz twarzy pozostał spokojny, gdy grzecznie odrzuciła niekończące się oferty od parady ciotek i wujków.

Czy to było ryzyko zawodowe? Dlaczego wszyscy nalegali na swatanie?

Siedząc w fotelu, Elena wpatrywała się w drzwi, które nie otworzyły się od wieków, zastanawiając się, kiedy ostatnio zarejestrowała parę. Nie tylko ludzie niechętnie się żenili; społeczność nieludzi była jeszcze bardziej niezdecydowana. Ze względu na podejrzany styl życia różnych bóstw i magicznych istot, bardzo niewiele związków kończyło się prawdziwym aktem małżeństwa.

Wpatrując się w wyblakły znak Rejestru Małżeństw Nieludzi, wkradła się niepokojąca myśl: co jeśli jej praca jest zagrożona?

Co by zrobiła, gdyby straciła stanowisko? Sklep internetowy? Pisać powieści? Z jej umiejętnościami władania mieczem, może nauczanie sztuk walki byłoby jakąś opcją.

Rozmyślając o możliwościach życia po pracy w godzinach pracy, zagubiona w marzeniach o nowej, wyluzowanej egzystencji, nie zauważyła zbliżającego się Marcusa.

Z żartobliwym zamiarem Marcus stuknął w jej biurko. Elena, marzysz w godzinach pracy? To będzie cię kosztować.

Wracając do rzeczywistości, rzuciła mu spojrzenie. Ja tylko... myślałam. Nie wiedziałam, że tu jesteś, Marcus".

Stojąc przed nią, Marcus pomachał filiżanką herbaty, którą przygotowała. "Dzięki, ale przyszedłem zabrać cię na kolację.

Rozdział 2

Umysł Eleny Brightwood szalał, gdy szybko wymyślała wymówki, by odrzucić sugestię, którą właśnie złożyła jej przyjaciółka. "Nadal masz w domu samotnego siostrzeńca - powiedział z uśmiechem Marcus Redfeather.

Wygląda na to, że mieszasz w drzewie genealogicznym, siostrzeńcze - zauważyła Elena, zachowując spokojną postawę.

W końcu zdecydowali się na restaurację z hotpotami, zajmując małą prywatną kabinę udrapowaną zasłoną z tkaniny, która zapewniła im chwilę spokoju. Marcus z rozluźnionym wyrazem twarzy przeglądał menu, wybierając plastry jagnięciny, wołowiny i kilka ryb, pytając od niechcenia: "Macie żółtego croakera?".

Elena popijała pobliską herbatę, przewracając oczami. Po raz pierwszy widziała u Marcusa Redfeathera takie zamiłowanie do ryb, co ją zaskoczyło.

Kiedy w końcu odwrócił się, by zapytać ją, co jeszcze chce, Elena spojrzała na dania, które już zamówił i zdecydowała, że nie ma potrzeby dodawać nic więcej, sygnalizując kelnerowi, aby zaczął przygotowywać posiłek.

Gdy naczynia w końcu dotarły na miejsce, Marcus upił łyk drinka, czując się usatysfakcjonowany. Obserwując Elenę po drugiej stronie stołu, ubraną z powagą, odstawił szklankę, zauważając: "Tego dnia byłaś poważna".

O czym? zapytała Elena, wrzucając kawałek mięsa do przyprawionego bulionu i unosząc brew.

W dniu, w którym przedstawiłaś mnie swojej siostrzenicy i wspomniałaś, że szukasz faceta, z którym mogłabyś się ustatkować. Wziął kolejny łyk, podejrzewając, że jego napój jest rozwodniony.

Elena chciała odpowiedzieć, że ma na myśli, że woli mężczyzn, a nie, że chce znaleźć kogoś do małżeństwa. Zamiast tego po prostu pokiwała głową.

Moja siostrzenica, przed swoją przemianą, została kiedyś zabrana na magiczny turniej, gdy była dzieckiem - jakieś dwieście lat temu. Uważała, że świetnie wyglądasz władając mieczem - kontynuował Marcus, zerkając na Elenę, która nie wykazała żadnej widocznej reakcji. A w tym roku, gdy jej rodzice wspomnieli o aranżowanych małżeństwach, ta dziewczyna poprosiła właśnie o ciebie.

Elena wzięła kęs pikantnej jagnięciny i przypadkowo ugryzła odrętwiającą kulkę przyprawy, czując intensywne mrowienie na języku. Ale smak był niezaprzeczalnie dobry.

Przełykając kęs, zażartowała: "Przywództwo? Próbujesz mnie umówić ze swoją siostrzenicą?

Skończ z tym "przywództwem", Eleno. Mów mi po prostu Marcus. W pracy nie potrzebuję szefowania; teraz jesteśmy tylko my dwoje.

Kiedy Elena wyrobiła sobie markę, Marcus dopiero się zmieniał. Będąc na wpół dorosłym dzieckiem, podziwiał kiedyś Elenę dzierżącą miecz i przecinającą góry.

Ale teraz ta idolka z dzieciństwa siedziała naprzeciwko niego, entuzjastycznie pożerając jagnięcinę, przez co Marcus nie mógł się dłużej powstrzymywać. Zanurzył pałeczki z powrotem w garnku i oznajmił: "Zostaw trochę dla mnie!".

Rozmawiali tam i z powrotem, a ich posiłek wypełnił ich wystarczająco, pozwalając im przejść do poważniejszych spraw.

Oddzielając plastry ryby na talerzu na kawałki wielkości kęsa, Marcus obserwował, jak rozpuszczają się w pikantnym bulionie. To było pyszne; w myślach zanotował, jak mógłby przyprowadzić tu swoją rodzinę na przyszłe spotkania.
Mówię ci, Eleno, przekazałem twoje imię mojej siostrzenicy, więc nie musisz się już martwić - oświadczył Marcus.

Elena wzięła łyk swojego kiepskiego drinka, na tyle znośnego, że dało się go przełknąć, po czym chwyciła kawałek zimowego melona, odpowiadając: "Mówiłam ci, że tylko z tobą dzielę się tym 'lubieniem mężczyzn', więc dlaczego słyszę o swataniu twojej siostrzenicy?".

Cóż, pomyślałem, że jeśli moja mama będzie nalegać na te wstępy, to równie dobrze mogę ją uprzedzić. Nie sądziłem, że tak szybko się rozklei". Marcus zachichotał, nalewając Elenie kolejnego drinka.

Elena włożyła do ust półprzezroczystego zimowego melona i westchnęła: - Nic dziwnego, że ciocia Margaret ostatnio dziwnie na mnie patrzy.

W każdym razie, Eleno, w związku ze zbliżającym się nowym rokiem, w tym roku znów spędzisz go samotnie - skomentował Marcus, patrząc na nią ostro. Oboje mamy ponad pięćset lat; bycie samemu nie jest idealnym rozwiązaniem.

Elena upiła kolejny łyk i wzruszyła ramionami - Cóż mogę powiedzieć? Los nie rzucił mi jeszcze na drogę odpowiedniej osoby.

Na los trzeba sobie zapracować - odparł Marcus, przechylając głowę.

Elena rzuciła mu chłodne spojrzenie. Nie odważyłbyś się podzielić tą opinią przed Starszym Kupidynem, prawda?

Marcus zatrzymał się, zaskoczony. Szczerze mówiąc, nie odważyłby się - gdyby to zrobił, straciłby pracę i musiałby stawić czoła surowemu wykładowi matki. Mógł sobie tylko wyobrazić, jak zostaje uziemiony na kilka tygodni, tkwiąc w kuchni i zastanawiając się nad swoimi wyborami.

Podczas całej tej rozmowy stało się boleśnie jasne, że Elena była upartą singielką, niechętną do zginania się w kwestii zaaranżowanego małżeństwa, w pełni oddaną swojemu oporowi, utrzymującą ścisłą politykę "trzech nie".

Gdy Marcus kontynuował, poczuł, że równie dobrze mógłby się przemienić i uderzyć ją ogonem z frustracji. Kończąc drinka, w końcu się poddał. Poklepując ją po ramieniu, zadowolony z ich posiłku, powiedział: - Eleno, mogę ci pomóc tak daleko tylko w imieniu Mistrza Nikolaia. Nie zapominaj, że pokonanie mnie to dopiero pierwszy krok; wciąż czeka na ciebie wielu innych upartych staruszków".

Implikacja była jasna; mogła spodziewać się kłopotów ze strony innych.

Z zadowolonym beknięciem Elena pomachała mu, zupełnie się tym nie przejmując.

Marcusie, kiedy już uporządkuję swoją sytuację randkową, wątpię, czy będziesz w stanie utrzymać dystans - zażartowała.

Pewna, że poradzi sobie z wszelkimi wyzwaniami ze strony staruszków, którzy grali w mahjonga podczas wakacji, Elena była gotowa udać się do domu po tym, jak Marcus uregulował rachunek. Czuła, że ma sprytny plan, podczas gdy Marcus patrzył, jak odchodzi, kierując się do swojego małego Chery hatchback.

Nie wiedziała, że jej sprytny plan się nie powiedzie, gdy trzy dni później Noble Steed zderzył się z jej samochodem, pozostawiając go w strzępach.

Tego dnia pogoda była idealna, słońce kąpało wszystko w cieple. Do Sylwestra pozostał zaledwie tydzień, więc Elena postanowiła wybrać się na zakupy spożywcze. Pomimo tego, że była sama na święta, zamierzała przygotować uroczystą kolację sylwestrową.
Kiedy myślała o swoim dniu i planowaniu posiłku, wewnętrznie karciła się za to, że nie skupiła się bardziej na budżetowaniu, zamiast wychodzić po zapasy.

Gdy tylko wyszła, jej telefon zadzwonił, wyświetlając na ekranie imię Mistrza Nikolaia. Poczuła wstrząs i drgnęła jej prawa powieka.

"Albo katastrofa, albo szczęście", mruknęła do siebie - nigdy nie był to przyjemny omen.

Ale zignorowanie jego telefonu nie wchodziło w grę; ze zrezygnowanym westchnieniem wzięła głęboki oddech i odebrała.

Gdyby tylko mogła cofnąć czas, Elena chciałaby móc odciąć palec, który nacisnął przycisk odpowiedzi.

Rozdział 3

Elena, kochanie. Głos Mistrza Nikolaia odbił się echem w słuchawce, skłaniając Elenę Brightwood do niecierpliwej odpowiedzi.

Słyszałam, co miała do powiedzenia Mała Rybka. Nie czuj się obciążona, możemy to zaakceptować. Trzymałaś to wszystko w sobie przez lata, a my nawet o tym nie wiedzieliśmy. Aranżowanie tych wszystkich randek w ciemno było naszym błędem - powinniśmy byli najpierw zapytać cię o zdanie".

Elena skinęła głową, czując, że mistrz Nikolai ma rację. To było niezręczne, że poszli naprzód i umówili ją bez jej zgody.

"To pomieszanie płci jest naprawdę moim niedopatrzeniem; od teraz...

Gdy rozmowa zdawała się nabierać tempa, Elena szybko przerwała paplaninę swojego mentora. Mistrzu Nikolai, naprawdę nie chcę znaleźć partnera.

Po drugiej stronie zapadła krótka cisza, zanim rozległ się głos jej wujka Tobiasa, głęboki i dźwięczny. Elena.

Wyprostowała się, gotowa odpowiedzieć na polecenie starszego.

Uczeń z domu Winterbourne'ów wkrótce do ciebie przyjdzie. Głos wuja Tobiasa uderzył w nią jak grom.

Myślała, że wuj Tobias będzie ostatnim bastionem jej samotności, sanktuarium na zawsze nietkniętym przez presję swatania. Ku jej całkowitemu szokowi, to sanktuarium miało zostać zaatakowane.

Wątpliwości Eleny co do determinacji wuja zaczęły się ujawniać, gdy usłyszała złowieszcze instrukcje: "Wy dwoje będziecie dotrzymywać sobie towarzystwa podczas wakacji. Nie odstraszaj go.

Elena potarła skronie, rozpaczliwie błagając: "Wujku Tobiasie, czy mogłabym...".

Nie - jego ton był bezpośredni i bezkompromisowy, charakterystyczny dla wujka Tobiasa.

Presja na małżeństwo nie ustawała: "Bądź dla niego miła, bo inaczej Mistrz Mikołaj będzie miał kłopoty".

Elena, posłuszna jak zawsze, przytaknęła żarliwie, mrucząc, że rozumie.

Po chwili zastanowienia wyobraziła sobie, że Julian Winterbourne jest niczym innym jak jasnym kwiatem, więc może jego uczeń będzie równie kwiecisty. Elena odłożyła słuchawkę, stojąc przez chwilę przed drzwiami, po czym westchnęła, zdając sobie sprawę z tego, jak troskliwy był jej mentor.

W końcu wróciła do swojego pokoju, ostrożnie chowając miecz pod materacem i sprawdzając, czy wszystkie media są w porządku, zanim wyruszyła w drogę.

Wujek Tobias nie zostawił numeru kontaktowego, co Elena uznała za łut szczęścia; nie będzie jej do czasu jego przyjazdu - idealnie!

Zadowolona ze swojego sprytu, chwyciła kilka czerwonych toreb na zakupy wielokrotnego użytku i wyszła na zewnątrz. Gdy schodziła po schodach, ledwie przeszła kilka kroków, a biały szlachetny rumak zbliżył się do niej, nie mając zamiaru zwalniać.

W tej starej dzielnicy, choć dom Eleny był stylowy i przestronny dzięki jej magicznym ulepszeniom, jego wygląd zewnętrzny płynnie łączył się z otaczającymi go zwykłymi budynkami mieszkalnymi. Nie było tu podziemnych parkingów, a tym bardziej wind.

Mieszkanie w sześciopiętrowym budynku oznaczało mnóstwo pracy, a miejsca parkingowe były jedynie obrysowane farbą - podobnie jak Sun Wukong zakreślał kręgi wokół mnicha Tang Seng.
Malowane obramowania nie były jednak tak wytrzymałe jak magiczna laska - nie chroniły przed nieszczęściami.

Elena patrzyła z przerażeniem, jak biały Szlachetny Rumak całuje tył jej małego Chery'ego, a jej umysł zawirował jak rażony piorunem.

Alarm Chery rozbrzmiał nieprzerwanie, a Szlachetny Rumak cofnął się nieznacznie, zatrzymując się. Przewracając oczami, Elena machnęła ręką, magicznie uciszając poszkodowany pojazd.

Zauważywszy ewidentny brak uszkodzeń Szlachetnego Rumaka, zmrużyła oczy.

Drzwi kierowcy otworzyły się, ukazując postać w ciemnoniebieskiej wiatrówce i dżinsach, która podeszła do niej, rozpinając nieco kurtkę, by odsłonić połowę twarzy.

Jestem Julian, uczeń Sir Oberona.

Jego głos był czysty i jasny, co stanowiło wyraźny kontrast z niedawnym chaosem.

Elena zamrugała przez chwilę oszołomiona, zanim otrząsnęła się i wróciła do rzeczywistości. Dlaczego uderzyłeś w mój samochód?

Gdyby próbował powiedzieć, że to był wypadek, była gotowa do odwetu, kopiąc jego Szlachetnego Rumaka i twierdząc, że ona też nie chciała.

Och, to było celowe.

Elena nie wyczuła w Julianie żadnej pretensjonalności - wyglądał na szczerego, a nie takiego, który udaje delikatny kwiatuszek.

Twój wujek Tobias martwił się, że uciekniesz w nocy, więc poinstruował mnie, żebym najpierw uderzył w twój samochód. Julian powiedział tak swobodnie, jak to tylko możliwe.

Tak bardzo przypominało to wujka Tobiasza - nie dało się nie zauważyć tej przebiegłej taktyki.

Cóż, to niefortunne - powiedziała z rezygnacją.

Oboje zamilkli, zamykając na chwilę oczy.

Zauważywszy torby z zakupami w jej rękach, Julian uniósł brew. Wybierasz się na rynek?

Elena skinęła głową.

Julian przechylił głowę. Wsiadaj, ja poprowadzę.

Wyglądał jak dżentelmen z filmu romantycznego.

W taką pogodę Elena była rozdarta między autobusem a Szlachetnym Rumakiem, ostatecznie decydując się na to drugie.

Gdy wspięła się na siedzenie pasażera, podziwiała, jak wygodnie może rozprostować nogi, opierając się pokusie całkowitego rozluźnienia, gdy zapinała pasy.

W końcu, biorąc pod uwagę niefortunny stan jej Chery'ego, miała wszelkie powody, by przyglądać się Julianowi z boku; równie dobrze mógłby pracować przy przebudowie miasta.

Samochód płynnie ruszył w dół drogi. Elena odwróciła się do Juliana i zauważyła jego spokojne prowadzenie. Julian.

Czy możemy zatrzymać się przy tym dużym supermarkecie niedaleko wiaduktu? - przerwał jej.

Tak, to działa - zgodziła się.

Mów mi po prostu Julian - żadnego "towarzyszu". Nie chciałabym, żeby ktoś pomyślał, że nie jestem tym, za kogo się podaję.

Elena chciała wyjaśnić, że nie było to jej intencją, ale gdy patrzyła, jak Julian opuszcza szybę, by zganić kierowcę blokującego drogę, trzymała usta na kłódkę.

Samochód zwolnił do pełzania, otaczając ich niezręczną ciszą.

Wyczuwając jego ponury nastrój, Elena pomyślała, że może wciąż denerwuje się wybrykami poprzedniego kierowcy. Pamiętając przypomnienie wujka Tobiasa, aby być miłym, zaproponowała: - Nie ma potrzeby złościć się na tych facetów. Ruch będzie duży w czasie świąt; po prostu odpuść".


Rozdział 4

To nie z tego powodu. Wyraz twarzy Juliana wydawał się jeszcze ciemniejszy.

Samochód z przodu lekko ruszył, ale Julian odjechał kawałek, po czym znów się zatrzymał. Atmosfera stała się ciężka i cicha. Elena czuła się niesamowicie niezręcznie i nie mogła powstrzymać się od wspominania dni, kiedy mogła szybować w przestworzach na swoim mieczu.

W tamtych czasach nie było korków, czekania w kolejkach; jedna szybka przejażdżka na mieczu i dotarła do celu.

Ale teraz była uwiązana do świata pełnego oszałamiających nowych technologii stworzonych przez zwykłych śmiertelników, gdzie latanie na mieczu skutkowałoby natychmiastowym spotkaniem z powietrzną policją.

Elena westchnęła, patrząc na drogę przed sobą, uwięzioną w korku.

Właśnie wtedy Julian przerwał ciszę. Twój wujek Tobias nie kazał mi rozbić twojego samochodu; zrobiłem to na własną rękę.

Mózg Eleny potrzebował chwili, aby przetworzyć to, co powiedział i wydała z siebie ciche sapnięcie, gdy dotarło do niej, co powiedział.

W przeciwnym razie - kontynuował, opierając głowę na kierownicy - jaką miałbym minę, gdybym odjechał twoim Szlachetnym Rumakiem?

Elena nagle poczuła przemożną chęć zawrócenia, wyciągnięcia miecza spod materaca i ścięcia tej dziwnej, niechcianej rośliny przed sobą. Po chwili milczenia odpowiedziała: "Ten samochód jest na kredyt i jeszcze nie skończyłam go spłacać".

Cholera, i rozbiłaś go przed spłaceniem całości? Elena poczuła ból w klatce piersiowej, ale patrząc na twarz Juliana, zawahała się przed wyrażeniem swojej irytacji.

Widząc jej strapioną minę, Julian zatrzymał się na chwilę, po czym powiedział: "Zajmę się naprawą po Nowym Roku".

Elena milczała, tylko lekko skinęła głową.

Po przejechaniu niewielkiej odległości ponownie utknęli. Julian mlasnął językiem z frustracji i zwrócił się do Eleny. Czy nie powinieneś lubić dziewczyn? Co się z tobą nagle dzieje?

Nie, to skomplikowane - odpowiedziała Elena, krótko wyjaśniając tło swojej sytuacji. Nie... Tak naprawdę z nikim się nie umawiałam, ani z chłopakami, ani z dziewczynami.

Julian zaoferował proste "Och" i zamilkł, zamiast tego dostrajając się do radia samochodowego w celu uzyskania aktualnych informacji o ruchu drogowym.

Ciepło samochodowego ogrzewania ogarnęło ich, a Elena powąchała powietrze, wyłapując słodki zapach. Czujesz to? - zapytała.

Julian zmarszczył nos w udawanej obojętności. Nie, prawdopodobnie po prostu powąchałaś odświeżacz powietrza w samochodzie.

Uśmiechnął się skrycie, zadowolony z siebie, że jest tak wesoły, że wydaje się promieniować zapachem.

Elena spojrzała w górę i rzeczywiście zauważyła butelkę odświeżacza powietrza z przodu. Zakładając, że to było źródło, zapytała: "Julian, jaki jest twój zapach?".

Jak zapytać? Jaka to była odmiana? Gdy zastanawiała się nad swoimi słowami, Julian odpowiedział sam. Jestem jak mój mistrz Nikolai; obaj jesteśmy różami. Mistrz Mikołaj jest żółty, a ja jestem biały".

Elena odpowiedziała "Och", a wtedy Julian odparł: "Skoro już wiesz, jakim jestem kwiatem, dlaczego się nie przedstawisz?".

Biorąc głęboki oddech, Elena oczyściła gardło. Nazywam się Elena Brightwood, mam pięćset dwadzieścia siedem lat i pracuję w Krajowym Biurze do Spraw Nieludzi jako urzędnik do spraw rejestracji małżeństw.
"Czyżby? Na ilu randkach w ciemno byłaś? zapytał Julian, przesuwając samochód do przodu jak ślimak.

Elena potrząsnęła głową. Właściwie to na żadnej. Jesteś moją pierwszą randką w ciemno.

Julian odpowiedział "Och", gdy w końcu wcisnął pedał gazu, ruszając do przodu.

Poważnie, nie wyczułeś żadnego zapachu? Elena zapytała ponownie, czując, że nie do końca pachnie jak samochodowy odświeżacz powietrza.

Nie, zamknij się. Julian wcisnął hamulec, gdy dotarli do podziemnego parkingu, wpatrując się w kobietę-kierowcę spojrzeniem, które zdawało się trwać całe życie, zanim wepchnął samochód na miejsce parkingowe.

Elena pomyślała sobie, że klaskanie z powodu umiejętności parkowania jej partnera byłoby odpowiednie, gdyby nie była tak zdenerwowana.

Oboje pchali wózek z zakupami przez rynek, a Elena zdecydowała, że rozsądnie będzie najpierw wyjaśnić kilka rzeczy.

Hej, Julian - zaczęła.

Julian był zajęty wrzucaniem kartonu mleka do koszyka. Tak?

Zauważywszy, że nie sprawdził daty ważności, szybko wyciągnęła mleko i powiedziała: "Upewnij się, że sprawdzasz daty przed zakupem; czasami sklepy umieszczają prawie przeterminowane mleko z przodu".

Podnosząc brew, Julian odsunął się na bok, krzyżując ręce i obserwując, jak skanuje półki w poszukiwaniu najnowszej daty ważności. Uśmiechnął się, ale stłumił to, mówiąc: - Zostanę u ciebie na Nowy Rok; wujek Tobias ci powiedział, prawda?

Tak, powiedział. Elena wymieniła karton, który trzymała w dłoni, na lepszy.

Julian szedł obok niej, kontynuując: - Mój pan nie wpuści mnie do domu, odkąd jestem singlem; nie wolno mi przekroczyć drzwi.

Wow, to było nawet bardziej rygorystyczne niż jej sytuacja; przynajmniej jej coroczny powrót do domu skutkował jedynie zrzędzeniem ze strony Mistrza Nikolaia i Brata Cedrica, ale tutaj, Sir Oberon wprost zabronił wstępu.

Julian mówił dalej: - Wczoraj wróciłem do domu, a on zmienił zamki w drzwiach. Więc z frustracji rozbiłem twój samochód; przepraszam za to".

Elena poczuła się, jakby znalazła pokrewną duszę w nieszczęściu, ale martwiła się, że może to być tylko zasłona dymna, więc ostrożnie zapytała: - Więc nigdy wcześniej nie byłeś na randce w ciemno?

Julian potrząsnął głową, podnosząc torbę z kapustą i wrzucając ją do wózka. "Zanim poznałem moją randkę w ciemno, już ją przeleciałem i znokautowałem".

Uścisk Eleny na kapuście zachwiał się, gdy pomyślała: Cóż, to może trzymać cię z dala od domu, ale na zewnątrz powiedziała: "Ta kapusta nie jest świeża. Poszukam lepszej".

Gdy szli przez targ, rozmawiali, zasadniczo podążając za schematem, w którym cokolwiek Julian wybrał, Elena zamieniała to na lepszą wersję.

Julian nie wydawał się mieć nic przeciwko temu; po prostu obserwował ją, zadając kilka pytań o to, jak mogła tak łatwo dostrzec wady.

Od najlepszej wołowiny po najdelikatniejsze warzywa, umysł Eleny był pełen doświadczenia, zdobytego przez lata poruszania się po supermarketach i lokalnych rynkach, ucząc się od starszych kobiet.

Dzięki ich rozmowie Elena zrozumiała pochodzenie Juliana; Sir Oberon miał go tylko jako ucznia, a on był jedynym spadkobiercą nauk swojego mistrza - odzwierciedlając ścisłe przestrzeganie polityki ich zakonu. Sir Oberon miał jednak starszego brata i siostrę, lorda Sylasa i lady Rosalind.


Rozdział 5

Opiekun Eleny Brightwood, Wielki Mistrz Eldric, przybrał postać mistycznego zioła, choć jego dokładna natura pozostawała tajemnicą. W Zakonie służyło mu trzech uczniów, a Sir Oberon cieszył się szczególną przychylnością. Zdobył tę sympatię nie tylko ze względu na swój dobry wygląd, ale także posłuszeństwo, szybko stając się ulubieńcem swojego mistrza i starszego rodzeństwa w magii. Oznaczało to również, że Julian Winterbourne, który był rozpieszczany od dzieciństwa, poczuł, że jego część uwagi spada.

Elena nie mogła powstrzymać się od porównania swojej sytuacji z sytuacją Juliana Winterbourne'a. On żył jak zamożny arystokrata, podczas gdy ona czuła się jak walczący chłop. Kontrast był dla niej frustrujący.

Julian potrafił być dość temperamentny, ale Elena wyczuła jego szczerą pogardę dla idei zaaranżowanego swatania, zwłaszcza po tym, jak był świadkiem, jak w proteście zdemolował własny samochód. W związku ze zbliżającym się Nowym Rokiem, wujek Tobias zachęcał ją do okazania należytej gościnności. Nie mogła zostawić go w hotelu, gdy nie miał domu, do którego mógłby wrócić.

"Dlaczego nie zatrzymasz się w moim domu, jeśli nie masz dokąd pójść? Mamy wolny pokój - zasugerowała Elena.

Zaskoczony Julian uniósł swoje cienkie brwi. "Jeśli nie masz na to ochoty, mógłbym zatrzymać się w hotelu.

"Bez obaw, i tak jestem sama w domu. Chcesz zabrać swoje rzeczy? Elena wrzuciła kilka pomidorów do plastikowej torby.

Julian trzymał torbę i patrzył, jak delikatnie wybiera każdego pomidora. "Nie ma potrzeby. Mistrz Nikolai już posortował moje rzeczy. Później zostawi je dla mnie na zewnątrz".

"Twój mistrz Nikolai jest dość bezwzględny. Elena nie mogła powstrzymać się od poczucia wdzięczności, że jej własny mistrz Nikolai był zarówno uprzejmy, jak i rozmowny, nigdy nie uciekając się do taktyki zmiany zamków. Im więcej o tym myślała, tym bardziej hojny się jej wydawał. Może wyśle mu później mały prezent pieniężny przez WeChat.

Gdy Elena kontynuowała zakupy spożywcze, zauważyła Juliana wpatrującego się pustym wzrokiem w jej ręce, w których trzymała dwa pudełka żeberek. Jego wzrok był zagubiony, podziwiał jej długie palce i delikatne kostki - w jego oczach była nutka podziwu.

"Co chcesz na kolację? zapytała Elena, zwracając jego uwagę z powrotem na rzeczywistość.

Wyglądał na lekko zakłopotanego i zakaszlał lekko, by odzyskać spokój. "Wszystko jest w porządku; dobrze gotujesz."

Elena uśmiechnęła się do niego promiennie - Czy wujek Tobias nie wspomniał ci o tym?

Julian potrząsnął głową, zastanawiając się, po czym zapytał: - Potrafisz zrobić słodko-kwaśny bas? Wiesz, takie pikantne danie?

"Nie dzisiaj. Nie mają tu okonia, ale widziałem tam kilka ryb wiewiórkowatych. Możemy złapać jedną na później".

"Co powiesz na pikantne plastry gotowanej wieprzowiny? Mam ochotę na coś ostrzejszego".

Elena skinęła głową, a Julian kontynuował wyliczanie kolejnych pomysłów na dania. O dziwo, oboje wydawali się mieć podobne gusta, co zmniejszyło jej wcześniejsze wahania co do wspólnego spędzenia Nowego Roku.

Spacerując i wybierając artykuły spożywcze, wciąż mieli trochę wolnego miejsca w koszyku, gdy wyszli ze sklepu.
"Czy to wystarczy jedzenia na Nowy Rok?" zapytał Julian, przyglądając się wózkowi.

"Zdecydowanie nie - odpowiedziała Elena, delikatnie odciągając jego rękę od krawędzi wózka. "To jest brudne. Będziemy musieli wrócić za kilka dni po bardziej tradycyjne dania. To jest tylko na kilka następnych dni.

Julian skinął głową, a Elena zaprowadziła go do alejki z przekąskami i makaronem instant. "Wybierz jakieś przekąski, które lubisz. Kup kilka, ponieważ nie wrócimy po nie później z powodu świątecznego pośpiechu".

Podczas gdy on zajmował się wybieraniem przekąsek, Elena wyciągnęła swój telefon, sprawdzając WeChat. Ku jej uldze, Arthur Kingsley nie wysłał do niej wiadomości, co oznaczało, że nie zorientował się, że opuściła dziś pracę. Poczuła, jak ogarnia ją fala szczęścia.

Ale kiedy przewinęła ich czat grupowy z Zakonu, prawie wybuchnęła śmiechem.

*

"Rok obfitości: Mistrzu, czy połączyłeś siły z moją mamą?".

"Rybak Świata Walki: Dlaczego twój młody wujek chodzi na randki? Co ty wciąż robisz w domu?"

"Rok obfitości: Młody wujek Julian. Poszedł na randkę w ciemno. Niemożliwe, nie wierzę w to".

"Jadeitowy Kwiat: To prawda, twój wujek to zaaranżował."

"Feathercloud: Popchnąłem do tego twojego młodego wujka".

"Rok Obfitości: ..."

"Rok Obfitości: Mistrzu, jestem jeszcze młody. Nie jestem gotowy, by sobie z tym poradzić".

"Rybak Świata Walki: Nonsens! Twoja mama mówi, że nawet twój współpracownik też się podrywa!"

"Rok obfitości: ...Czy w takim razie powinienem zaciągnąć mamę do domu i pozwolić jej bawić się z nami?"

*

"Rok Obfitości" był pseudonimem Arthura Kingsleya, podczas gdy "Rybak Świata Walki" odnosił się do Lyndona Greena, który był również starszy od Eleny. "Jadeitowy Kwiat" był jej mistrzem, Victorem Brightwoodem, a "Pierzasta Chmura" wujkiem Tobiasem, niegdyś legendarną postacią w świecie magii.

Elena uśmiechnęła się, czytając wiadomości. Jeszcze wczoraj Artur nękał ją o małżeństwo, a teraz sytuacja się odwróciła. Ironia ją łaskotała.

Wsuwając telefon z powrotem do kieszeni, popchnęła wózek w poszukiwaniu Juliana i znalazła go przy półce z makaronem, rozmawiającego przez telefon. Postanowiła zostać na miejscu i poczekać na niego.

Julian sortował właśnie smaki makaronu instant, gdy zadzwonił jego telefon. To był Mistrz Nikolai. Wyczuwając, że Elena jest poza zasięgiem słuchu, odebrał.

"Cześć, Mistrzu Nikolai."

"Hej, dlaczego nie mogę wejść do domu? Mój klucz nie pasuje do zamka".

Gdy upewnił się, że Eleny nadal nie ma, odpowiedział: "Zmieniłem zamki. Twój klucz powinien leżeć obok skrzynki na mleko na zewnątrz".

Przez linię przeszedł szeleszczący dźwięk, po którym nastąpiło kliknięcie. "Mam - powiedział Mistrz Nikolai, a drzwi się otworzyły.

"Ale dlaczego zmieniono zamek? - zapytał, jego ton był zaciekawiony, biorąc pod uwagę, że ostatnio nie zgubił klucza.

Gdy Julian sięgnął po paczkę pikantnego makaronu wołowego, przekazał Mistrzowi Nikolaiowi to, co powiedział wcześniej Elenie i podkreślił, że zostało to zrobione, ponieważ jego uczeń nie może już wchodzić do środka.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Taniec losu i ognia"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈