Tajemnice kryjące się pod naszymi uśmiechami

Rozdział 1

**Po sojuszu małżeńskim stałem się ulubieńcem potentata**

Aby zapewnić rodzinie niewielkie szanse, Hawthorne Manor wysłał swoją najbardziej pomijaną młodą spadkobierczynię, Isabellę Hawthorne, aby zawarła sojusz małżeński z Hargrove Hall.

Krążyły plotki, że głowa rodziny Hargrove jest mściwym człowiekiem o tak wybuchowym temperamencie, że zyskał sobie nawet przydomek "Żniwiarz". Mówiono, że osoby z jego otoczenia często spotykał przedwczesny koniec.

Hawthornesowie wysłali Isabellę do tego związku, zasadniczo skazując ją na los gorszy niż śmierć. Jednak wraz z upływem miesięcy, zamiast otrzymać wiadomość o jej śmierci, rodzina Hawthorne znalazła się na skraju bankructwa.

Zdesperowani i nie mając dokąd się zwrócić, Hawthorne'owie nie mieli innego wyjścia, jak tylko odszukać córkę, którą porzucili. To, co znaleźli, zszokowało ich: była mocno kontrolowana w Hargrove Hall, z potężnym patriarchą rodziny, Victorem Hargrove, pławiącym się w niej, by uspokoić jej temperament.

"Isabello, przyznaję się do błędów - wpuścisz mnie do środka? Głos Victora był łagodny i błagalny.

"A gdzie popełniłaś błąd? Isabella odparła, krzyżując wyzywająco ręce.

Victor uśmiechnął się łagodnie: - Nie powinienem był robić wczoraj takiego zamieszania.

"Czy to najlepsze, co możesz zrobić na przeprosiny? Isabella rzuciła wyzwanie, unosząc brew.

"A co powiesz na to - powiedział Victor z poważnym wyrazem twarzy. "Wpuść mnie, a pozwolę ci zrobić ze mną, co tylko zechcesz.

Rodzina Hawthorne wkrótce pożałowała swoich decyzji. Kiedy próbowali odzyskać Isabellę, spotkali się z surowym ostrzeżeniem ze strony Victora: "Spróbuj jeszcze raz zaatakować moją żonę, a pożałujesz".

W panice Hawthornesowie wydali fortunę, próbując pośredniczyć w sojuszach z rodzinami o równej pozycji co Hargrove. To, co odkryli, było zdumiewające: niegdyś ekskluzywna, ale wpływowa para obejmowała Isabellę z otwartymi ramionami, wykrzykując: "Nasze drogie dziecko, mama i tata w końcu cię znaleźli!".

---

O siódmej rano rozległ się alarm telefonu komórkowego.

Delikatna, blada dłoń wyłoniła się spod kołdry, by go uciszyć.

Dwie minuty później, niechlujnie ubrana młoda kobieta w końcu wyłoniła się ze swojego kokonu, przeciągając się przed pójściem do łazienki, aby się umyć.

Pomieszczenie było niezwykle skromne i nieco przestarzałe, z cienkimi ścianami, które nie powstrzymywały słabego dźwięku plotkujących na dole kobiet.

W lustrze odbijała się uderzająco piękna twarz. Długie, gęste rzęsy wciąż były ozdobione koralikami wody, nadając jej kruchą urodę. Pod tymi rzęsami znajdowały się uderzające czarne oczy, często mylone z kolorowymi kontaktami, z wydatnym nosem i ustami zabarwionymi kolorem kwiatów wiśni, nakrapianymi białą pianką z pasty do zębów.

Jednak piękno jej twarzy było skażone bladą cerą, a ciemne kręgi wskazywały na jej wyczerpanie.

Isabella Hawthorne rzeczywiście była zmęczona; szczotkowała zęby z jednym okiem ledwo otwartym, kiwając głową w stronę zlewu. Była na planie filmowym do czwartej nad ranem.
Studio znajdowało się dość daleko od jej wynajętego pokoju, a kiedy wróciła do domu, było już dobrze po piątej rano. Po zaledwie dwóch godzinach snu jej powieki były jak z ołowiu.

Isabella była tylko aktorką drugoplanową, ale jej marzenia były o wiele większe niż jej obecna rzeczywistość. Zeszłej nocy zdjęcia miały zakończyć się przed dziesiątą, ale główny aktor został złapany w odległej lokacji, co wszystko zepsuło. Reżyser wiedział, że agent aktora nie jest wiarygodny, ale nie mieli innego wyjścia, jak tylko czekać.

Ostatnia scena była kluczowa dla odtwórcy głównej roli męskiej, Edmunda Hawthorne'a, który cieszył się dużą sławą i prestiżem, będąc faworyzowanym synem znamienitej rodziny Hawthorne. Reżyserzy domagali się współpracy z nim, pomimo jego częstych nieobecności i spóźnień.

Ekipa była coraz bardziej sfrustrowana; włosy Isabelli drastycznie przerzedziły się w ciągu ostatnich trzech miesięcy z powodu ciągłych zakłóceń spowodowanych wybrykami Edmunda. Jego fani wychwalali go, twierdząc, że jest oddany i ujmujący, podczas gdy prawda była taka, że na planie zachowywał się jak primadonna.

Pomimo pomruków niezadowolenia wśród załogi, nadal byli oni zdani na łaskę kaprysów Edmunda.

O dziewiątej jego agent zapewnił reżysera, że jest w drodze, ale dopiero o drugiej w nocy w końcu się pojawił, wyglądając na niezrażonego.

Wzburzenie na twarzy reżysera było wyczuwalne, ponieważ dostosowywał się do nastrojów Edmunda, traktując go jak członka rodziny królewskiej. "Panie Hawthorne, potrzebujemy tylko ostatniej sceny. Rozgrywa się w nocy, dlatego tak długo czekaliśmy".

Edmund jedynie rzucił bezinteresowne spojrzenie na odrapaną postać w tle, a jego usta wykrzywił lekceważący uśmieszek. "Nie martw się, zajmę się tym.

Nakręcenie tej sceny zajęło dwie długie godziny. Reżyser był wściekły; to, co powinno zająć trzydzieści minut, ciągnęło się w nieskończoność. Nie mógł pojąć, dlaczego Edmund celowo spartaczył tak proste ujęcie.

Jak się okazało, Edmund rozpoznał Isabellę, niechlujną postać, której nienawidził. Jak żałosna się stała, zredukowana do roli statystki? Przeszedł go dreszcz satysfakcji i pomyślał: Powinienem uczynić jej życie jeszcze większym piekłem.

Rozdział 2

Victor Hargrove zastanawiał się mrocznie, jak odegrać się na Isabelli Hawthorne za całe to znęcanie się nad nim.

W ostatniej scenie sztuki bohater, który właśnie poniósł bolesną porażkę, musiał zebrać swoje wojska wśród ulewy, otoczony martwymi ciałami żołnierzy rozrzuconymi po błotnistej ziemi.

Oto oni, statyści przedstawiający poległych żołnierzy, leżący w różnych pozycjach, każdy przemoczony i ubłocony.

Isabella Hawthorne była jedną z nich, rozłożona u stóp Victora Hargrove'a.

Patrząc na Isabellę w potarganym ubraniu, z brudem rozmazanym na twarzy, Victor poczuł ogromną satysfakcję. Miał nadzieję zobaczyć, jak cierpi jeszcze bardziej.

Gdyby nie ona, nie przetrwałby dwunastu lat trudów. To Isabella ukradła mu lata luksusu i komfortu - była mu to winna.

Celowo więc nie spuszczał z niej wzroku, gdy leżała w brudnym błocie, posuwając się nawet do nadepnięcia na nią kilka razy.

W końcu leżał w czystym ręczniku, popijając gorącą wodę i będąc rozpieszczanym przez kilku asystentów. Ale dla Isabelli? Musiała drżeć jak żebraczka w chłodną jesienną noc.

Isabella prawdopodobnie zdawała sobie sprawę, że Victor celowo ich dręczy, dlatego wciąż popełniał błędy.

Obok niej dwóch statystów szeptało swoje niezadowolenie.

"Taki tak zwany narodowy heartthrob, Victor Hargrove nie ma żadnych umiejętności aktorskich. Ciągle gubi proste sceny - każdy idiota mógłby to zrobić".

"Co możemy zrobić? Facet ma urodę i pochodzi z bogatych rodzin. Tymczasem my nie mamy żadnych koneksji, więc utknęliśmy w rolach drugoplanowych. W najbliższym czasie nie zostaniemy gwiazdami".

Jeden z nich szturchnął Isabellę. Jeśli mówimy o wyglądzie, to jesteś o wiele ładniejsza od niego. Wyglądasz jak główna dama. Naprawdę wierzę, że pewnego dnia staniesz się wielka.

Widzieli Isabellę bez makijażu i byli zdumieni - to było takie marnotrawstwo dla kogoś z jej urodą, aby być tylko statystą.

Isabella uśmiechnęła się, ale nie odpowiedziała.

Asystent reżysera zawołał: "Dobra, wszyscy! Pozycje do następnego ujęcia!

Po tak wielu powtórkach, tym razem Isabella zdecydowała, że nadszedł czas, aby pokazać Victorowi Hargrove'owi, że nie jest tak nietykalny, jak myślał.

Gdy Victor przygotował się do ponownego nadepnięcia na nią, Isabella chytrze chwyciła dwie dżdżownice i rzuciła je na jego buty. Zawsze miał głęboką awersję do wiewiórkowatych stworzeń.

Kiedy Victor spojrzał w dół i zobaczył pulchne robaki wijące się na jego butach, krzyknął i rzucił się do ucieczki, nie dbając o to, ile osób było w pobliżu. Isabella spokojnie wyciągnęła nogę, potykając go, a on upadł twarzą w błoto, rozpryskując je wszędzie.

W chaosie Isabella wykorzystała moment, by rzucić robakami w twarz Victora, powodując jego krzyk: "Pomocy! Dżdżownice! Nie!

Wyglądało na to, że robaki miały własny umysł, zbliżając się do jego ust.

Victor krzyknął: "Nie, nie, nie!" Prawie tracąc panowanie nad sobą, nie mógł powstrzymać się od wypuszczenia słabej strużki między nogami.
Ta scena była daleka od uroczej osobowości, którą uwielbiali jego fani.

Jego menadżer, wyraźnie zaniepokojony, pospieszył z asystentami, aby pomóc Victorowi stanąć na nogi. Pośpiesznie odciągnęli go od planu filmowego.

Od tego momentu Victor odmówił kontynuowania zdjęć, a reżyser nie miał innego wyjścia, jak tylko zatrudnić dublera kaskadera do filmowania od tyłu, planując później zmontować twarz Victora w scenie.

Reżyser pomyślał: "Następnym razem przyniosę wiadro robaków, żeby go przestraszyć!". Ugh, nie ma mowy, żebym jeszcze kiedykolwiek pracował z Victorem".

Po zmianie na innego dublera, filmowanie poszło gładko i szybko się zakończyło. Gdy Isabella wstała, poczuła falę zawrotów głowy, jej serce przyspieszyło, a kończyny stały się słabe. Zdała sobie sprawę, że znów ma niski poziom cukru we krwi.

Instynktownie sprawdzając kieszenie, przypomniała sobie, że ma na sobie kostium, a lizak utknął w innych ubraniach.

Gdy już miała się przebrać, Victor, teraz ubrany i opanowany, zagrodził jej drogę. W jego oczach pojawiła się nutka zrozumienia: "Czy to ty nałożyłaś na mnie te robaki? Potknęłaś mnie tam?

Tylko kilka osób znało jego głęboko zakorzeniony strach przed wiewiórkami.

Isabella mrugnęła do niego, udając niewinność. O czym ty mówisz?

Nie mając żadnego dowodu, Victor mógł tylko spojrzeć na nią z pogardą. Spójrz na siebie; to po prostu żałosne. Zapomnij, że kiedyś mieszkałaś w naszym domu - co za wstyd.

Nie mogę uwierzyć, że babcia Mildred nazwała cię naszym rodzinnym talizmanem; chyba postradała zmysły. Jeśli już, to jesteś raczej naszym złym omenem. Isabello Hawthorne, jestem prawdziwą spadkobierczynią rodziny Hargrove, podczas gdy ty jesteś tylko żałosną sierotą".

Jego menadżer nerwowo przeszukał otoczenie, czując ulgę, że nikt nie był świadkiem okropnego pokazu Victora.

Victor Hargrove był obecnie najgorętszą gwiazdą, z niezliczoną liczbą fanów. Gdyby ktoś uchwycił ten moment na swoim telefonie i opublikował go w Internecie, nadszarpnęłoby to lśniący wizerunek, na który tak ciężko pracował.

To był kryzys, który jego menedżer potraktował bardzo poważnie.

W końcu jego załamanie spowodowane wcześniejszym przestraszeniem przez dżdżownice nie mogło wyciec. Zadbała o to, by każdy pracownik otrzymał potem darmowego drinka, upewniając się, że nikt nie odważy się sprzeciwić dobrej woli rodziny Hawthorne.

Clara Bennett, jego menadżerka, spojrzała na Isabellę z nutką współczucia, przypominając sobie plotki, które o niej słyszała.

Agencja Isabelli, Hawthorne Estate, początkowo planowała wypromować ją na najlepszą gwiazdę, ale ktoś na wyższym szczeblu powiedział, żeby pozwoliła jej się rozwijać bez żadnych środków.

Kierownik był sfrustrowany, ale zapytał: "Dlaczego?" Odpowiedź była lekceważąca - wykonuj rozkazy i przestań zadawać pytania, aby nie denerwować tych, którzy są nad nią.

Wkrótce męski przywódca Isabelli zostanie zastąpiony, a każda szansa na zdobycie lepszych zasobów zostanie odebrana. Teraz była bez agenta lub asystenta.

Rozdział 3

Seraphina Hawthorne podpisała kontrakt z wybitną agencją talentów, która miała moc robienia lub łamania karier. Jednak jedno polecenie z House of Hargrove zmusiło ją do bezceremonialnej przerwy, przesłaniając blask wschodzącej gwiazdy.

Przez długi czas Seraphina nie miała żadnych dochodów. Agencja zdecydowała się nie zrywać z nią kontraktu, a zamiast tego odłożyć jej talent na półkę na czas nieokreślony.

Aby związać koniec z końcem, uciekła się do przeszukiwania rynku pracy, ostatecznie decydując się na rolę drugoplanową w produkcji. Pomimo tego, że była zakontraktowaną artystką, jej wynagrodzenie odzwierciedlało wynagrodzenie statystki.

Seraphina nie była jednak rozgoryczona. Mając jeszcze trzy lata kontraktu, nie traciła nadziei. Gdyby jej ścieżka w tej branży została zablokowana, istniałyby alternatywy; istniały niezliczone sposoby na osiągnięcie sukcesu.

Zbyt dobrze znała machinacje House of Hargrove stojące za jej nieszczęściami.

Clara Bennett, koleżanka aktorka, spojrzała sceptycznie na Seraphinę, a potem na Edmunda Hargrove'a. Oboje nosili nazwisko Hargrove, ale ich życie było zupełnie inne. Czy byli ze sobą w jakiś sposób powiązani?

Clara miała rację; Seraphina i Edmund rzeczywiście byli ze sobą powiązani.

Seraphina była kiedyś ukochanym dzieckiem rodziny Hargrove. Jej rodzice i starszy brat dbali o nią, obsypując ją miłością i uczuciem, dopóki fatalny wypadek w wieku dwunastu lat nie zmienił wszystkiego. Wypadek samochodowy doprowadził do szokującego odkrycia: jej grupa krwi różniła się od grupy krwi jej rodziny.

W wirze emocji Hargrove'owie zaczęli kwestionować jej pochodzenie. Późniejszy test DNA potwierdził ich obawy - dziewczyna, którą kochali przez dwanaście lat, nie była ich biologiczną córką.

To odkrycie wstrząsnęło rodziną Hargrove'ów, pozostawiając ich w poczuciu zdrady i oszustwa. Gdy Seraphina leżała w szpitalnym łóżku z nogą w gipsie, żaden członek rodziny nie przyszedł się z nią zobaczyć. Pozostawała nieświadoma chaosu, który rozwijał się wokół niej.

Podczas gdy Hargrove'owie szukali swojej prawdziwej córki, w końcu znaleźli Edmunda Hargrove'a - słabe dziecko wychowane przez biedną rodzinę, które cierpiało przez całe życie.

Po odzyskaniu Edmunda, niegdyś piękna sypialnia Seraphiny została zmieniona na nowe sanktuarium Edmunda.

Jej kochający rodzice i brat, którzy niegdyś ją rozpieszczali, przenieśli swój gniew na Seraphinę, obwiniając ją za cierpienie, którego doświadczyło ich prawdziwe dziecko. Dynamika rodziny uległa zmianie; została zdegradowana do małego pokoju na poddaszu.

Nikt nie wiedział, kim byli prawdziwi rodzice Seraphiny.

Początkowo rodzina Hargrove rozważała całkowite wyrzucenie jej z domu, ale ich babcia Mildred interweniowała, nalegając, aby Seraphina przyniosła im fortunę i ochronę. Ostrzegła, że klan czekają mroczne czasy i tylko dzięki fortunie Seraphiny mogą mieć nadzieję na przetrwanie.

Lord Alaric Hargrove i Lady Eloise Hargrove, oddani szacunkowi dla starszych, posłuchali słów babci Mildred i postanowili nie oddawać Seraphiny do sierocińca.

Jednak w ciągu sześciu miesięcy babcia Mildred zmarła, wystosowując ostatni apel, aby traktowali Seraphinę życzliwie.
Przez jakiś czas Hargrove'owie dotrzymywali obietnicy, ale w miarę jak House of Hargrove rozkwitał w branży rozrywkowej, stopniowo ignorowali życzenia starszego, zapominając o dziewczynie, którą kiedyś uwielbiali.

Seraphina została zmuszona do przeniesienia się ze swojej elitarnej szkoły do publicznej, ale konsekwentnie osiągała najlepsze oceny.

Mając nadzieję na przyjęcie na wymarzony uniwersytet, napotkała kolejną porażkę podczas egzaminów wstępnych do college'u, ostatecznie lądując w college'u społecznym.

W międzyczasie Edmund zapewnił sobie przyjęcie na uniwersytet, o którym marzyła.

Po pilnej pracy w college'u Seraphina wpadła w oko agencji talentów i podpisała pięcioletni kontrakt. Jednak gdy myślała, że jej kariera nabiera rozpędu, została zaskoczona nagłym odłożeniem na półkę.

Edmund wkroczył na scenę rozrywkową po ukończeniu studiów, szybko awansując na gwiazdę najwyższego szczebla, a House of Hargrove przeznaczał środki na jego sukces, jednocześnie robiąc wszystko, aby osłabić Seraphinę, obawiając się, że może go przyćmić.

Po opuszczeniu Hargrove Manor, Seraphina oficjalnie zerwała więzi z rodziną. Mimo to każde spotkanie z Edmundem było naznaczone jego pogardą. W jego oczach Seraphina ukradła wszystko, co słusznie należało do niego.

W jej głowie panował zamęt: dlaczego Edmund żywił do niej tyle urazy? Była ofiarą okoliczności, skutkiem zamieszania, które było całkowicie poza jej kontrolą.

Nie wiedziała, że gdy Edmund wrócił do domu, opowiedział o nieszczęściu rodzinie Hargrove'ów, co spowodowało ostre ostrzeżenie skierowane do Seraphiny już następnego dnia. Najstarszy spadkobierca Hargrove'ów zagroził jej, że zrujnuje jej szanse w branży, jeśli nadal będzie utrudniać życie Edmundowi.

Z zawadiackim uśmiechem Seraphina pomyślała, że jej obecna egzystencja w cieniu branży nie różni się niczym od bycia na czarnej liście.

Edmund po raz kolejny oczernił ją przed rodziną; naprawdę nie mogła pojąć, dlaczego posunął się do takich czynów.

Gdy rozmowa dobiegła końca, spadkobierca Hargrove'ów pompatycznie nakazał jej wrócić do Hargrove Manor następnego dnia, po czym nagle się rozłączył.

Seraphina pragnęła ciepła rodziny Hargrove, która ją uwielbiała, ale lata pozbawiły ją tego pragnienia. Zrozumiała prawdę: tak naprawdę nigdy jej nie lubili.

W ostatnich tygodniach nie miała zbyt wiele pracy, co pozwoliło jej na bardzo potrzebny odpoczynek; jednak ostatniej nocy zapomniała wyłączyć budzik.

Po telefonie sennie opadła z powrotem na kanapę, zapadając w głęboki sen, który trwał aż do południa.

Wygłodzona Seraphina obudziła się i postanowiła zjeść trochę makaronu ryżowego.

W pobliżu otworzył się nowy sklep z makaronem, oferujący pyszne dania w rozsądnej cenie - dwa dania mięsne i dwa warzywne za nieco ponad dwadzieścia dolarów.

Gdy zbliżała się do sklepu z makaronem, jej uwagę przykuł niewielki tłum, którego wzrok skupiony był na zamieszaniu przed sklepem.

W centrum stała para w średnim wieku zmagająca się z płaczącym trzyletnim chłopcem, który desperacko trzymał się pobliskiej barierki, nie chcąc puścić.
Matka, z twarzą zarumienioną z zażenowania, wskazała na sklep z zabawkami w dole ulicy, próbując wyjaśnić: "Nasz chłopiec nalega na tę zabawkę. Kosztuje nas tyle, co roczna pensja! Po prostu nas na nią nie stać, a on nie chce bez niej wyjść. To takie upokarzające".

Sklep z zabawkami oferował przedmioty, których cena była poza zasięgiem większości rodzin. Para wydawała się uczciwa i pracowita, podczas gdy napad złości małego chłopca przypominał typowy napad upartego dziecka, które czegoś pragnie i nie przyjmuje "nie" za odpowiedź.

Stopniowo tłum zaczął się rozchodzić, a ich zainteresowanie słabło. Większość rodziców z dziećmi w tym wieku rozpoznała znajomą walkę: maluchy notorycznie wpadają w szał, gdy są pozbawione tego, czego chcą.

Rozdział 4

Nie było nic godnego uwagi w tym, że rodzice dyscyplinowali swoje dziecko; tłum rozproszył się w jednej chwili.

Na twarzach dwójki dorosłych pojawił się szyderczy uśmiech. W momencie, gdy zamierzali zabrać małego chłopca, przystojny młody mężczyzna wystąpił naprzód, blokując im drogę.

"Nie jesteście rodzicami tego dziecka - stwierdził rzeczowo.

Isabella Hawthorne natychmiast wyczuła, że coś jest nie tak; ta dwójka najwyraźniej nie była opiekunami chłopca. Dziecko szlochało żałośnie, a mimo to nikt z tłumu nie ruszył się, by je pocieszyć. Nawet najbardziej wściekli rodzice nie pozwoliliby dziecku płakać bez kontroli. Ta para zdawała się mieć tylko zamiar odciągnięcia go, zupełnie nie przejmując się jego dobrem. Oczy młodego mężczyzny wyrażały głęboki, niepokojący strach przed tymi nieznajomymi - nigdy wcześniej ich nie widział.

Chłopiec był przerażony i mógł tylko płakać, nie mogąc mówić za siebie, co sprawiło, że dorośli poczuli się ośmieleni.

Właśnie wtedy Isabella zauważyła zbliżającą się furgonetkę. Mężczyzna udający ojca chłopca pomachał do kierowcy, co spowodowało, że pojazd przyspieszył.

Zdając sobie sprawę, że sytuacja jest tragiczna, Isabella rzuciła się do przodu i chwyciła chłopca w ramiona. Gdyby wsiadł do tej furgonetki, jego los - lub los jego rodziny - mógłby się zmienić w jednej chwili.

Isabella trzymała chłopca z całych sił. Nawet jeśli okaże się, że się myliła i będzie musiała później przeprosić prawdziwych rodziców dziecka, wiedziała, że nie może pozwolić, by go porwano.

Nie mogła znieść myśli, że to dziecko stanie się kolejną ofiarą, kolejnym Edmundem Hawthorne.

Być może to przez ciepłą postawę Isabelli, ale chłopiec chwycił ją za szyję, trzymając się kurczowo. Drżał, łzy wciąż spływały po jego małej, bladej twarzy, wyczerpanej płaczem.

To tylko wzmocniło obawy Isabelli.

Mężczyzna w średnim wieku wymierzył Isabelli kilka ciosów. "Za kogo ty się uważasz? Nie wchodź mi w drogę. Jeśli nadal będziesz się wtrącać, upewnię się, że tego pożałujesz".

Właśnie wtedy, gdy para myślała, że ma dziecko w garści, Isabella wkroczyła do akcji, przeciwstawiając się im wbrew wszelkim przeciwnościom. Obserwowali go przez długi czas, czekając na swoją szansę. Chłopiec początkowo był z dorosłymi, ale w jakiś sposób oddalił się bezgłośnie, zostawiając swoich opiekunów daleko w tyle. Para podążyła za nim, mając nadzieję na porwanie go dla własnych korzyści.

Chłopiec był niewinny i atrakcyjny - idealny do jakiegokolwiek planu, który mieli na myśli.

W międzyczasie tłum, który obserwował zamieszanie, wierzył, że dwoje dorosłych jest prawowitymi rodzicami, a gdy zaczęli odchodzić, przerwanie Isabelli zaskoczyło wszystkich. Utrata tego, co uważali za łatwy cel, była nie do zniesienia dla pary.

W mgnieniu oka kobieta rzuciła się na Isabellę, pazurami i drapiąc: "Kim jesteś? Dlaczego próbujesz zabrać moje dziecko? Jesteś porywaczem! Pomocy, ktoś próbuje zabrać moje dziecko!"

Mężczyzna bezlitośnie próbował wyrwać chłopca z uścisku Isabelli.

Pomimo uderzeń, Isabella odmówiła puszczania. Krzyki kobiety sprowokowały zgromadzony tłum, który zaczął wykrzykiwać swoją złość na Izabelę. Kilku rozjuszonych gapiów rzuciło nawet przedmiotami w jej kierunku.
"Czy nie ma już prawa? W miejscu publicznym obmacują dziecko!

"Ktoś taki jak ten porywacz zasługuje tylko na egzekucję! Szumowina!

"Wyglądają tak szacownie, a jednak kradną dziecko na ulicy, obrzydliwe!

"Ludzie tacy jak oni nie zasługują na życie!

Tłum był podsycany wspólnym oburzeniem wobec porywaczy - tych bezdusznych bestii, które zniszczyły harmonię rodzin. Rodziny uprowadzonych dzieci zostały na zawsze rozbite.

Korzystając z zamieszania, para planowała odzyskać dziecko, ale ochrona Isabelli była nieugięta.

Rozwścieczony tłum myślał, że to Isabella jest prawdziwym sprawcą i rzucił się na nią, gotowy do ataku. Tuląc chłopca do piersi, błagała: "Wszyscy, posłuchajcie mnie! Nie jestem porywaczem! Zadzwoniłam na policję, wkrótce tu będą. Ci dwaj to prawdziwi porywacze!"

Jednak rozwścieczony tłum nie zwracał uwagi na rozpaczliwe krzyki Isabelli. Zaślepieni wściekłością, nie mogli pojąć głębi tak nikczemnego czynu.

Gdy w jej stronę poleciały pięści, a para próbowała wyrwać jej dziecko, Isabella skupiła się wyłącznie na ochronie chłopca.

Wśród burzy kilka osób zaczęło przetwarzać słowa Isabelli. Kilka osób, które widziały, jak para wyciąga dziecko, przypomniało sobie, jak chłopiec płakał, ignorowany przez dorosłych, którzy mieli się nim opiekować. Młody mężczyzna wydawał się teraz chronić dziecko.

Niektórzy zaczęli odzyskiwać zmysły.

"Wszyscy, proszę, uspokójcie się! Nie krzywdźcie dziecka, poczekajmy na policję".

Tak, musimy to przemyśleć. Co jeśli przez pomyłkę celujemy w kogoś niewinnego? Nie możemy pozwolić, by temu dziecku stała się krzywda".

Ten apel sprawił, że w tłumie zapanowała cisza, zmuszając ich do zwrócenia się w stronę Isabelli, która wciąż mocno tuliła chłopca, jednocześnie czując się bezpiecznie w jej objęciach. Przyglądali się parze, zwężając oczy w podejrzliwości.

Nie mówiła, że wezwała gliny? Poczekajmy na nich.

Racja. Nie możemy fałszywie oskarżyć kogoś niewinnego, ani pozwolić, by prawdziwy przestępca się wymknął. Pozwolimy policji to rozwiązać.

Scena rozwijała się w napiętej ciszy, gdy mieszkańcy miasta zastanawiali się nad kolejnymi krokami, niepewni, ale zdecydowani nie pozwolić żadnej ze stron uciec, dopóki prawda się nie ujawni.

Rozdział 5

Para osób w średnim wieku wyczuła, że coś jest nie tak i natychmiast uciekła z miejsca zdarzenia. Zanim tłum zareagował i podjął pościg, duet zdążył już wskoczyć do furgonetki i odjechać. Ktoś jednak zdołał zanotować numer rejestracyjny.

"Hej, dzieciaku, przepraszam, że wcześniej źle cię oceniłem. Naprawdę postąpiłeś słusznie".

Isabella Hawthorne potrząsnęła głową, a jej wzrok padł na dziecko w jej ramionach. Nie była pewna, czy był po prostu przestraszony, ponieważ jego głośne zawodzenie zmieniło się w cichy szloch. Jego małe rączki desperacko trzymały się jej koszuli, jakby była jego ostatnią deską ratunku. Jego wypełnione łzami oczy wpatrywały się w nią, zmieszane ze strachem i niepokojem. Serce Isabelli zmiękło; było jasne, że dziecko było przerażone.

Już dobrze, mały. Nie płacz. Źli ludzie odeszli, a policja wkrótce tu będzie. Pomogą ci znaleźć mamę i tatę. Jesteś teraz bezpieczna, a ja jestem przy tobie, dobrze?".

Ale chłopiec nadal płakał, a jego twarz była pełna łez i smarków. Zachłysnął się i wyciągnął chusteczkę. Pomożesz mi otrzeć łzy, starszy bracie?

Bez słowa skinął głową, podając jej swoją malutką, zalaną łzami twarz. Isabella delikatnie otarła jego łzy, odsłaniając czystą, uroczą buzię - naprawdę czarującego chłopca.

Grzeczny chłopiec, już nie płacze. Ci źli ludzie zostali wystraszeni przez dorosłych; jesteś teraz bezpieczny. Policja przyjedzie i pomoże ci odnaleźć rodzinę, obiecuję.

Jak masz na imię, mały? - zapytała łagodnie.

Chłopiec, wciąż dławiąc się szlochami, nie odpowiedział jej. Isabella żartobliwie szturchnęła jego policzek; był miękki i plastyczny, i prawie sprawił, że znów się rozpłakał. Szybko go uspokoiła: "Hej, nie płacz! Mam dla ciebie cukierki. Chcesz trochę?

Chłopiec zatrzymał się, przyglądając się Isabelli przez kilka sekund, po czym niepewnie skinął głową.

Isabella, która często cierpiała na niski poziom cukru we krwi, miała w kieszeni kolekcję lizaków. Zawsze planowała takie chwile z wyprzedzeniem; w końcu uczucie niskiego poziomu cukru we krwi było dość nieprzyjemne. Sprawiało, że się trzęsła, jej serce przyspieszało, a wzrok się zamazywał. Pewnego razu prawie spadła ze schodów z tego powodu. Trzymała więc lizaki pod ręką na wszelki wypadek.

Uśmiechnęła się, prezentując różnorodność kolorowych lizaków. Były smaki w kształcie króliczków, misiów, kociąt i szczeniąt, wszystkie nieodparcie słodkie. Szloch małego chłopca ucichł, zafascynowany gamą lizaków przed nim.

Który ci się podoba? zapytała Isabella.

Lizaki miały smak truskawkowy, mango, jabłkowy, arbuzowy i pomarańczowy - każdy z nich był bardzo kolorowy i atrakcyjny.

Chłopiec zawahał się, przytłoczony możliwościami. Wpatrywał się szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc od czego zacząć.

Isabella wyczuła jego niezdecydowanie. Nie jesteś pewien, co wybrać, prawda? Chłopak ponownie skinął głową.

Po chwili namysłu podała mu lizaka o smaku truskawkowym. Ten jest pyszny - spróbuj.

Jego oczy rozjaśniły się, gdy wziął lizaka, patrząc na Isabellę z podziwem. Wyglądał na nieśmiałego malucha, który niewiele mówił.
Isabella rozpakowała cukierka i podała mu go. Nie włożył go od razu do ust, ale wciąż na nią patrzył. Zastanowiła się przez chwilę, zanim włożyła do ust pomarańczowego lizaka i uśmiechnęła się do niego uspokajająco.

W końcu nieśmiało polizał truskawkowego lizaka.

"Co za sprytny mały człowieczek", pomyślała.

Siedząc obok chłopca, Isabella poczuła falę czułości, ale poczuła ukłucie bólu promieniujące z pleców, gdzie wcześniejsza konfrontacja odcisnęła swoje piętno.

W porządku, mały, chodźmy poszukać policjanta, dobrze? Przypomniała sobie, że w pobliżu jest posterunek.

Poza tym potrzebowała chwili na złapanie oddechu - nie tylko z powodu emocjonalnego żniwa, ale także rosnącego poczucia paniki; jej poziom cukru we krwi znów spadał i czuła się raczej oszołomiona. Najpierw jednak chciała upewnić się, że dziecko czuje się bezpiecznie.

Być może była to jej delikatna zachęta lub przynęta w postaci lizaka, ale chłopiec w końcu skinął głową, wyraźnie się rozluźniając.

W chwili, gdy Isabella zamierzała go odprowadzić, dwie cieniste postacie rzuciły się w ich stronę. Zanim zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje, została uderzona o ścianę, a ból eksplodował w jej zmysłach. Lizak wyślizgnął jej się z ust, lądując na ziemi.

Więcej lizaków wypadło z jej kieszeni, rozsypując się wokół niej.

Przyparta do ściany, Isabella walczyła, ale była unieruchomiona. Z peryferyjnego pola widzenia dostrzegła mężczyznę w czarnych butach, który nadepnął na jednego z jej lizaków, miażdżąc go pod swoim ciężarem.

Tego jasnego dnia, gdy słońce świeciło w dół, Victor Hargrove oparł się o okno swojego biura, rozważając zabranie swojego siostrzeńca, Samuela, na zabawne popołudnie. Lekarz doradził, że Samuel, będąc nieśmiałym chłopcem, potrzebuje więcej kontaktu ze światem zewnętrznym i nowych doświadczeń.

Ku zaskoczeniu Victora, Samuel zgodził się bez żadnego zamieszania.

Jednak właśnie wtedy pilne sprawy służbowe wezwały go z powrotem do biura. Spojrzał na Samuela, rozważając swoje priorytety; żadna praca nie była warta więcej niż czas spędzony z siostrzeńcem.

Poirytowany podniósł słuchawkę, mówiąc: "Czy to wszystko, czego potrzebujesz, aby do mnie zadzwonić? Nie możesz załatwić tych drobnych spraw beze mnie?".

Po drugiej stronie sekretarz Thomas prawie załamał się ze strachu. "Proszę pana, naprawdę nie możemy tego rozwiązać bez pana! Uwierz mi; nie zawracalibyśmy ci głowy, gdybyśmy mieli jakąkolwiek inną opcję!

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Tajemnice kryjące się pod naszymi uśmiechami"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈