Taniec cieni i tajemnic

Rozdział 1

Pod koniec zimy w Kingston panowała najzimniejsza pora roku, a resztki lodu i śniegu szeptały chłód utrzymującego się mrozu. Wewnątrz Rezydencji Księżniczki, Isolde Fairweather leżała pod ciężką kołdrą, a pokój płonął wieloma paleniskami, tworząc atmosferę bardziej zbliżoną do letniego upału.

Służba stała cicho w pokoju, z ponurymi twarzami, ale ich cisza była cięższa niż mróz na zewnątrz. Izolda czuła się oszołomiona, uwięziona w niepewnym zawieszeniu; chociaż ten dyskomfort mógł nie być całkowicie przyjemny, był znacznie lepszy niż gorączkowe dreszcze i uporczywy kaszel z poprzednich dni.

Przynieś świeżą szmatkę - zawołał kojący męski głos. Służąca o imieniu Eliana natychmiast zareagowała, a odgłos pluskającej wody przerwał ciszę.

Izolda poczuła, jak delikatna dłoń ściera pot z jej czoła, tak ostrożnie, jakby była delikatną porcelanową lalką. Z wielkim wysiłkiem otworzyła oczy, by napotkać spojrzenie dobrze ubranego mężczyzny.

Wyglądał na około czterdziestkę, emanował szlachetnością i ciepłem. Jego przystojne rysy promieniowały urokiem, który był równie wyrafinowany, jak jego eleganckie ruchy. Gdy ich spojrzenia się spotkały, przerwał, po czym uśmiechnął się łagodnie: - Księżniczka się obudziła.

Jego słowa wyrwały Izoldę z odrętwienia. Gdy pomógł jej wstać, podpierając ją poduszkami za plecami, podał jej do ust miskę słodkiej zupy gruszkowej. Masz, wypij to, by ukoić gardło.

Ostrożnie podał jej syropowaty bulion, który smakował przyjemnie słodko i rozgrzewał ją od środka. Powoli zaczęła odzyskiwać zmysły.

Rozpoznała, że to Seraphina Willow, jej najbardziej zaufany doradca i powiernik, który służył jej lojalnie przez lata.

Zanim zdążyła wyrazić swoją wdzięczność, łaskotanie chwyciło ją za gardło. Odtrąciła jego dłoń i zakaszlała w szmatkę, z trudem łapiąc oddech. Seraphina delikatnie poklepała ją po plecach, aż kaszel w końcu ustąpił.

Gdy jej oddech ustabilizował się, natychmiast kontynuowała, jej głos był ochrypły, ale zdeterminowany. Jakie wieści z dworu dotyczące dziedzica?

Nadal patowa sytuacja - odparła spokojnie Seraphina. Percival D'Arcy jest stanowczy, nalegając na poparcie Wielkiego Księcia w walce o tron. Zdobyłam już dowody na to, że jeden z doradców Wielkiego Księcia jest zamieszany w skandal; zostaną one przedstawione jutro.

Niewiarygodne - odetchnęła Izolda, opierając się o Serafinę. Ciepło promieniujące od jej przyjaciółki było pocieszające. Jego zauroczenie lady Arabellą zaślepia go. Nawet po tylu latach wciąż kurczowo trzyma się pamięci zmarłej. Edmund, z linii cesarzowej, zasługuje na tron. Lee nie ma do niego prawa.

Mówisz z frustracji - zachichotała lekko Seraphina, pocierając skronie. Izolda odprężyła się przy niej. Motywy Percivala D'Arcy w popieraniu Wielkiego Księcia są jasne. Ze względu na podupadającą rodzinę macierzystą Wielkiego Księcia i ich długą przyjaźń, jeśli wstąpi on na tron, Percival będzie w stanie utrzymać swoją władzę przez czas nieokreślony.
Co z Jego Wysokością? zapytała Izolda, jej ton zmienił się, gdy rozważała powagę sytuacji.

Jego Wysokość jest wciąż pogrążony w głębokim śnie - wyjaśniła cicho Seraphina. Może nie wytrzymać zbyt długo. Cesarzowa wysłała wczoraj wiadomość, nalegając, by nie zwlekać dłużej z przygotowaniami do wyboru następcy tronu.

Atmosfera w pokoju zagęściła się, gdy rzeczywistość ich sytuacji dotarła do Izoldy. Poczuła, jak ciężar przyszłości królestwa spada na jej barki.

Rozdział 2

Isolde Fairweather milczała, opierając się o osobę obok niej. Po jakimś czasie w końcu mruknęła: "Seraphina".

"Tak - odpowiedziała Seraphina Willow spokojnym głosem. Isolde znów milczała, a po dłuższej chwili powiedziała: "Nie sądzę, że zostało mi dużo czasu".

Seraphina przerwała wykonywany przez niego masaż akupunkturowy, ale Izolda nadal milczała.

Naprawdę tak się czuła. Kiedy otworzyła oczy tego ranka, wydawało jej się, że jej czas dobiegł końca.

"Szczerze mówiąc, mam już dość tego życia - powiedziała cicho Isolde. "Zwłaszcza w obliczu tego, co dzieje się między królową Izoldą i młodym mistrzem Rolandem. Jeśli odejdę, Percival D'Arcy dopnie swego; nie będą mieli z nim żadnych szans.

"Nie martw się - głos Seraphiny pogłębił się, pełen przekonania. "Jeśli ty zginiesz, on też nie przeżyje. Zabiję go, by towarzyszył ci w zaświatach.

Słysząc to, Izolda zaśmiała się cicho. Podniosła głowę i spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę.

Choć zbliżał się do pięćdziesiątego pierwszego roku życia, nie wykazywał żadnych oznak starzenia. Gdyby nie kilka pasm siwych włosów na skroniach, wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy, gdy trzydzieści lat temu był czarującym, młodym dziedzicem rodziny Willow, który podbił marzenia wszystkich kobiet w Kingston.

Nawet teraz, pomimo upływu lat, wiele z nich wciąż wspominało go z sentymentem.

"Nie miałam pojęcia - uśmiechnęła się do niego Izolda, drażniąc się - że nasz sir Miles potrafi się złościć.

"Mam wiele powodów do gniewu - odpowiedziała Seraphina z chichotem, ale zanim zdążył to rozwinąć, z zewnątrz dobiegł głos.

"Wasza Wysokość, Percival D'Arcy prosi o audiencję.

Izolda wymieniła z Serafiną zaciekawione spojrzenie. "Czego on chce o tej porze?"

"Jeśli nie chcesz się z nim widzieć - odpowiedziała spokojnie Seraphina - możesz odmówić.

Izolda zastanowiła się przez chwilę, po czym powiedziała z nutą rozbawienia: "Och, czemu nie? W końcu kiedyś byliśmy małżeństwem. Dobrze byłoby zobaczyć go przynajmniej jeszcze raz. Kto wie, może to będzie nasze ostatnie spotkanie".

Seraphina nie odpowiedziała, tylko siedziała cicho. Izolda odwróciła głowę w jego stronę, lekko zakłopotana. "Seraphina.

Przywrócona do rzeczywistości, Seraphina wstała z szacunkiem. "Przyprowadzę go.

Gdy mówił, Seraphina ułożyła Izoldę na poduszkach i uporządkowała jej ubranie, zanim wyszedł.

Izolda poprosiła kogoś o miedziane lusterko, by poprawić makijaż. Po chwili Seraphina wróciła, prowadząc Percivala D'Arcy do pokoju.

Percival był ubrany w czarne, ceremonialne szaty, z szerokimi rękawami ściągniętymi w talii, ozdobionymi karmazynowym wzorem, pasującym do czerwonej koszuli, która podkreślała jego szczupłą sylwetkę. Zawsze był przystojny i choć z wiekiem stracił nieco ze swojego młodzieńczego wyglądu, nosił w sobie aurę dojrzałości, której nie posiadało wielu młodych mężczyzn.

Po wejściu ukłonił się grzecznie Izoldzie, a podczas ruchu unosiła się od niego nuta zapachu. Izolda wpatrywała się w niego, zdziwiona silnym zapachem - Percival zawsze był bardziej powściągliwy i dyskretny w swoich zapachach.
Nie okazując swojej ciekawości, uśmiechnęła się do niego ciepło, zanim zaczęła lekko kaszleć.

Seraphina szybko ruszyła, by poklepać ją po plecach, podczas gdy Percival przyglądał im się chłodno. Po chwili Izolda odzyskała spokój i spojrzała na Percivala, uśmiechając się.

"Po tak długim czasie przybyłeś na dwór księżniczki bez słowa. Zakładam, że masz coś ważnego do omówienia?

Percival D'Arcy milczał, a jego bystre spojrzenie skupiło się na Seraphinie, która udawała, że tego nie zauważa, stojąc obok nich jak posąg.

W końcu Percival przerwał ciszę, jego głos był lodowaty. "Wyciągnij go.

Isolde nie była zaskoczona; Percival nigdy nie lubił Seraphiny. Fakt, że nie wydał bezpośredniego rozkazu usunięcia go, był oznaką szacunku dla niej. Może i nie byli dla siebie prawdziwymi partnerami po latach rozłąki, ale wciąż byli sojusznikami. Napotkała spojrzenie Seraphiny i powiedziała łagodnie: - Seraphino, powinnaś wyjść na chwilę na zewnątrz.

Na słowa Isolde, Seraphina skłonił grzecznie głowę i opuścił pokój. Gdy wyszedł, wszyscy poszli w jego ślady, zostawiając tylko Isolde i Percivala samych.

Izolda ponownie zakaszlała cicho. Percival milczał, a po dłuższej przerwie Izolda w końcu przemówiła. "Co cię tu sprowadza?

"Jeśli chodzi o kwestię dziedzica - powiedział Percival, w końcu podnosząc wzrok na Izoldę i przechodząc od razu do polityki. "Jestem tu, by przedyskutować to z tobą.

"A o czym tu dyskutować? Izolda udała, że nie zna się na sprawach Rady Królewskiej i odparła. "Młody mistrz Roland jest królewskiej krwi, cnotliwy i pełen szacunku. Co jeszcze jest do rozważenia?

"Pracujemy razem od lat - odparł Percival, a w jego tonie zabrzmiała nutka mrozu. "Książę Edmund ma zbyt arogancki temperament. Nie nadaje się na dziedzica. Co więcej, jego klan macierzysty jest przytłaczająco potężny. Gdyby coś nam się stało, przechytrzyliby nas w Radzie Królewskiej.

"A co to za różnica między twoim a moim klanem?" Izolda odparła z drwiącym uśmiechem. "Przedstawiasz swoje argumenty jak jakiś wielki orator. Oboje wiemy, o co toczy się gra. Zamiast dyskutować ze mną, może po prostu powiesz mi, co zamierzasz zrobić, jeśli odmówię?

"Musisz pozwolić młodemu mistrzowi Rolandowi wstąpić na tron".

"To oczywiste - Izolda podniosła głos. "Młody Mistrz Roland słusznie odziedziczył tron. Czy naprawdę zamierzamy przekazać go dziecku drugorzędnej żony?"

Percival zamilkł, zbierając myśli przez dłuższą chwilę, zanim w końcu odezwał się ponownie. "Czy nadal żywisz urazę do lady Arabelli?

"Czy mógłbyś nazywać ją po prostu księżniczką Rose?

Izolda nie mogła się powstrzymać od przypomnienia: "Możesz nazywać ją tylko Lady Arabellą".

Percival ponownie zamilkł. Po jakimś czasie wstał gwałtownie. "Naprawdę jesteś dość głośna. Wygląda na to, że twoje zdrowie ma się dobrze. Skoro się nie zgadzasz, niech tak będzie. Od teraz każdy z nas będzie stosował własne metody. Nie mów, że cię nie ostrzegałem".

Z tymi słowami Percival odwrócił się, by odejść. Izolda obserwowała jego oddalającą się sylwetkę, czując narastający w niej gniew. Jestem ciekawa, co uważasz za "metody".
"Masz swój własny pomysł na to, co to jest", odpowiedział Percival przez ramię, jego ton był mrożący krew w żyłach.

Izolda postanowiła nie odpowiadać, ale zaśmiała się zimno. "Naprawdę myślisz, że możesz mnie zabić?

"Myślisz, że nie?

Percival ponownie odwrócił się do niej, jego oczy były zimne i zabójcze. Izolda na chwilę straciła orientację pod jego intensywnym spojrzeniem.

Rozdział 3

Chłód w jego spojrzeniu sprawił, że oprzytomniała. Percival D'Arcy był człowiekiem, który nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swoje cele.

Ich związek nigdy nie był niczym więcej niż współpracą związaną tytułem męża i żony. Kiedyś ich interesy były zbieżne, co pozwalało mu tolerować jej obecność. Jednak teraz, gdy byli skłóceni, nie było zaskoczeniem, że użył każdej dostępnej mu metody.

Isolde Fairweather patrzyła, jak wychodzi, a jej oddech przyspieszył z niepokoju.

Seraphina Willow weszła do pokoju, zauważając wściekłość Isolde. Podbiegła do niej, chcąc ją uspokoić i zawołała służącą, by przyniosła jej lekarstwo. Delikatnie poklepała Izoldę po plecach i powiedziała: "Cokolwiek ma na myśli, nie może być dobre. I tak jesteś chora - po co zawracać sobie nim głowę?".

Izolda milczała, opierając się o Serafinę i kaszląc, gdy służąca Eliana podeszła z lekarstwem. Seraphina ostrożnie upewniła się, że lekarstwo jest bezpieczne, zanim jej je podała.

Gdy Izolda wzięła łyk, poczuła ostry ból w brzuchu, po którym pojawiła się krew. Złapała Seraphinę za rękaw i rzuciła się do przodu, wypluwając z ust kęs krwi.

Seraphina zamarła na chwilę, z szokiem widocznym na twarzy. "Isolde Fairweather!

Isolde zachłysnęła się powietrzem, a jej ciałem wstrząsnął ból. Seraphina trzymała ją mocno, wołając Królewskiego Lekarza i sprawdzając puls Isolde.

Chwilę później ręka Seraphiny zaczęła drżeć.

"Aromatyczna Piękność", wymamrotał.

Na wzmiankę o truciźnie, umysł Izoldy powrócił do odurzającego zapachu, który przylgnął do Percivala D'Arcy. Aromatyczne Piękno spowodowało kiedyś upadek Lady Arabelli w królestwie.

Trucizna ta była zwykle wytwarzana w Tyglu Aromatycznym, a jej moc rosła z czasem, aż mogła zniewolić ofiarę. Istniała jednak alternatywna metoda; można było wywołać jej efekty bezpośrednio, poprzez szybką aplikację po ekspozycji.

Izolda zacisnęła zęby i zmusiła się, by nie poddać się bólowi.

To Percival D'Arcy to zrobił.

Wściekłość płonęła w niej, gdy zdała sobie sprawę, że w końcu uciekł się do próby morderstwa. Z aspiracjami księcia Edmunda do wstąpienia na tron, nie potrzebował już jej jako sojusznika; stała się przeszkodą dla jego ambicji. Przez lata znosił jej obecność tylko z szacunku dla jej rangi jako księżniczki, ale gdy zdrowie cesarza słabło, nie widział potrzeby dalszego podtrzymywania farsy.

Długotrwała choroba Izoldy sprawiła, że była słaba, ale Percival wykorzystał to, by ją zaatakować. Tak łatwo udało mu się ją otruć tylko dlatego, że znał jej dom po trzydziestu latach znajomości. Jego zapach, ślad Aromatycznej Piękności, był niezaprzeczalnie trucizną, którą wybrał. Gdyby spełniła jego żądania, lekarstwo nigdy by do niej nie dotarło.

Ale tego nie zrobiła, a teraz on próbował ją zabić.

Jego zuchwałość sprawiła, że z jej ust wypłynęła kolejna strużka krwi.

Gdy niewyraźnie usłyszała kroki sygnalizujące przybycie Królewskiego Medyka, jasność ogarnęła ją niczym zimna woda.
Nie mogła pozwolić mu pozostać przy życiu.

Ból wyostrzył jej uwagę; jeśli ona zginie, przysięgła, że on też umrze.

"Wykonujesz moje rozkazy" - królewski medyk pospieszył do jej boku, przygotowując się do leczenia. Oddychając z trudem, Izolda chwyciła mocno dłoń Serafiny i ponagliła: - Natychmiast zbierz elitę z dworu księżniczki. Przygotujcie zasadzkę na White Street pod pozorem zamachu na mnie i zlikwidujcie Percivala D'Arcy'ego".

Krew napłynęła jej do ust, gdy przyciskała do nich chusteczkę, a jej słowa stały się niewyraźne. Po dokonaniu czynu, powiadom pomocników i zniknij. Gdy Percival D'Arcy zniknie, królowa Izolda zajmie się tym, co pozostanie. Nie możecie robić z siebie celów.

"Seraphina płakała, obejmując Izoldę, a jej głos drżał. "Rozumiem, zajmę się tym. Musisz zobaczyć się z lekarzem - nic ci nie będzie..."

"Jeśli umrę", sapnęła Izolda, ciemność ogarnęła jej wzrok, "Percival D'Arcy nie może żyć".

Wspomnienia wirowały w jej gasnącej świadomości, ostatnia przejmująca myśl skupiła się na Percivalu, mężczyźnie, który był jej mężem przez trzy dekady.

Po wypowiedzeniu tych fatalnych słów, jej umysł poddał się cieniom, akceptując ponury los gwałtownej trucizny Aromatycznej Piękności i niezdolność jej wątłego ciała do jej wytrzymania.

Ale w nieoczekiwanym zrządzeniu losu czas zdawał się przesuwać.

Obudziła się leżąc na miękkim łóżku, światło słoneczne zalewało jej komnaty, otoczona pocieszającym zapachem ulubionego orchideowego kadzidła z młodości.

Gdy zamrugała, znajomy, ale odległy głos zawołał do niej łagodnie: "Wasza Wysokość, obudziłaś się".

Odwróciwszy głowę, powitała ją pogodna twarz o łagodnym uśmiechu. Kobieta wyglądała na około dwadzieścia pięć lub sześć lat - nie była ani uderzająco piękna, ani prosta, ale niezaprzeczalnie opanowana, przywodząc na myśl wspomnienie z dawnych lat.

Lady Celeste - Isolde odetchnęła z niedowierzaniem.

Lady Celeste z delikatnym uśmiechem wyciągnęła rękę, by pomóc Izoldzie wstać. "Jest już późny ranek; Jego Wysokość właśnie zakończył sąd i wysłał wiadomość, abyś dołączyła do niego na lunch. Miałam właśnie zawołać twoje imię, ale obudziłaś się w samą porę.

Gdy Izolda chłonęła słowa Lady Celeste i obserwowała otoczenie, jej serce ogarnęło zdumienie.

Podniosła się z pomocą i zaczęła myć twarz, rozglądając się dookoła. Z każdym ruchem docierało do niej, że znajduje się w Pałacu Wiecznej Radości, domu jej dzieciństwa.

Pałac Wiecznej Radości był jej rezydencją, zanim wyszła za mąż, a Lady Celeste służyła jej jako oddana opiekunka od tamtego czasu aż do ślubu. Później objęła pieczę nad dworem księżniczki.

W młodości Izolda nie przepadała za Lady Celeste, często uważając ją za sztywną i nielubianą, woląc czarującą Lady Adeline. Ale jej Królowa Matka faworyzowała Lady Celeste, umożliwiając jej awans na dworze księżniczki.

Dopiero po zamachu, w wyniku którego Isolde została ranna w dniu swoich trzydziestych urodzin, a Lady Celeste zginęła, by ją chronić, Isolde zdała sobie sprawę z głębi niewypowiedzianej lojalności, jaką posiadają niektórzy ludzie.
Widząc żywą postać Lady Celeste obok cenionego sentymentu do jej młodzieńczego pałacu, Izolda uspokoiła serce, w końcu przyznając, że być może dostała drugą szansę w życiu - powrót do młodości.

Pozostawało jednak jedno palące pytanie, na które trzeba było znaleźć odpowiedź: która była teraz godzina? Uważała jednak, by nie zdradzić swojej ciekawości. Kontynuując mycie twarzy, zaryzykowała pytanie. Król zaprasza mnie na obiad. Czy wiadomo dlaczego?

Chociaż król zdawał się ją uwielbiać, wzywanie jej na posiłki było rzadkością. Każde zaproszenie było zawsze obciążone ukrytymi motywami; na przykład podczas negocjacji zaręczynowych została wcześniej wezwana na posiłek.

Rozdział 4

Nie wiem - powiedziała Lady Celeste, robiąc pauzę przed dodaniem - ale słyszałam, że Jego Wysokość poprosił rodziny o przesłanie portretów kwalifikujących się młodych mężczyzn na zbliżającą się ucztę małżeńską.

Isolde Fairweather wzięła chusteczkę od lady Celeste, wytarła ręce do czysta, a następnie dała znak sierżantowi Tiberiusowi, by pomógł jej się przebrać. Gdy była już ubrana, podniosła delikatny złoty wachlarz i wsiadła do powozu, kierując się w stronę Hall of Concord.

Rozmyślanie o przeszłości było trudne, ale wraz ze skrzypieniem kół powozu wspomnienia zaczęły się wyostrzać.

Przypomniała sobie czasy przed ukończeniem osiemnastego roku życia, kiedy łączyła ją dobra więź z ojcem, królem Alariciem.

Jako pierworodna księżniczka rodziny królewskiej, Isolde była rozpieszczana przez króla Alarica, często nawet bardziej niż jej młodszy brat, książę Reginald. Uwielbiała uczucie ojca, rozumiejąc od najmłodszych lat, jak rzadkie i cenne jest okazywanie takiego ciepła przez cesarza. Starała się więc zasłużyć na podziw króla Alaryka.

Z natury psotna w sercu, zawsze starała się przebrać za "łagodną i cnotliwą" księżniczkę, jak król Alaryk często zalecał dziewczętom. Im bardziej przekonująco odgrywała tę rolę, tym bardziej jej ojciec ją chwalił, ogłaszając ją najlepszą spośród swoich dzieci, sugerując, że gdyby nie była dziewczynką, mogłaby przewodniczyć królestwu.

Aprobata króla Alaryka stała się mieczem obosiecznym. Starała się sprostać jego oczekiwaniom, aż w końcu pojęła znaczenie pochlebstw zabijających ambicję.

Jej zaufanie do króla Alaryka było niezachwiane.

Zazwyczaj księżniczka była zaręczana w wieku piętnastu lat, po czym wychodziła za mąż, opuszczała pałac, otrzymywała ziemie i zakładała własną rodzinę. Ale kiedy skończyła piętnaście lat, a król Alaryk powiedział, że nie może znieść ślubu swojej córki, uwierzyła mu i została jeszcze kilka lat.

Czas mijał, a w wieku osiemnastu lat jej matka, królowa matka Vivienne, zachorowała. Król Alaryk w końcu zdecydował się zaaranżować jej małżeństwo. Przedstawił jej portrety czterech szlachetnych zalotników, z których każdy był przystojny i wysoko urodzony. Po starannym rozważeniu wybrała tego, który wydawał się najbardziej uderzający - Percivala D'Arcy.

Jednak głębsze śledztwo zszokowało ją pochodzeniem Percivala.

Percival wydawał się dość uroczy - przystojny, delikatny, był spadkobiercą rodu D'Arcy i porównywalny do pierworodnego syna szlacheckiej rodziny Kingston, Seraphiny Willow.

Ale była jedna krytyczna kwestia - był bez ojca. Wieść głosiła, że był cudownym uczniem, który ukończył szkołę w wieku siedemnastu lat, ale wkrótce potem jego ojciec, lord Gerald, niespodziewanie zmarł. Percival został wysłany w żałobie przez swojego wuja, lorda Reginalda, i zabrany z powrotem do Goldenvale. Minęły trzy lata, podczas których wpływy jego wuja rosły. Kiedy w końcu powrócił, by ubiegać się o stanowisko, został zdegradowany do podrzędnej roli zarządzającego więzieniem w Sali Sprawiedliwości, co wyraźnie wskazywało, że fortuna Percivala osłabła.

Status szlachcica urodzonego w nieszczęściu pozostawiał mu ograniczone perspektywy. Poślubienie takiego mężczyzny nie wchodziło w grę dla Izoldy.
Szybko poszukała informacji o innych kandydatach.

Pozostali trzej zalotnicy to spadkobierca barona Hugo, lord Aelfric; drugi syn generała Thorne'a, Evelyn Sinclair; oraz niedawno koronowany mistrz nauki, Lancelot Tremaine.

Wyniki jej dociekań były zaskakujące.

Lord Aelfric był podobno upośledzony umysłowo, a jego matka ukrywała prawdę. Gdy baron Hugo odejdzie, tytuł nieuchronnie zniknie.

Evelyn Sinclair był znany ze swojej zmienności; był żołnierzem od dzieciństwa, odebrał sobie życie w wieku siedmiu lat, a żadna z jego służebnic nie przetrwała długo pod jego rządami chaosu.

I choć Lancelot miał skromne początki i nie miał znaczących wad, był zbytnio zafascynowany burdelami, komponując poezję dla kurtyzan, zamiast skupiać się na odpowiedniej karierze politycznej.

Ku swemu przerażeniu zdała sobie sprawę, że żaden z czterech kandydatów nie cieszył się nieskazitelną reputacją; wyglądało na to, że jej ojciec, król Alaryk, zadał sobie wiele trudu, by skompletować tę żałosną listę zalotników.

Obawiając się o Percivala, podeszła tej nocy do matki, zamierzając przerwać zaręczyny. Jednak królowa matka Vivienne powiedziała jej: "Musisz to zrobić".

Izolda zamarła, zaskoczona, gdy jej matka kontynuowała ze spokojną jasnością. Książę Edmund jest obecnie zbyt wpływowy, a twój ojciec obawia się zewnętrznej władzy twoich krewnych ze strony matki. Jeśli poślubisz kogoś ze znaczącą władzą, może to jeszcze bardziej sprowokować twojego ojca".

Więc musisz go poślubić i znieść to. Gdy twój brat wstąpi na tron, zostaniesz księżniczką Serenity".

"Jeśli nadejdzie ten czas, jeśli chcesz się rozwieść, zrób to; jeśli nie jesteś zainteresowana, zatrzymanie kilku kochanków nie będzie problemem".

Izolda była zaskoczona. Po raz pierwszy słyszała, by ktokolwiek, a już na pewno nie jej matka, sugerował utrzymywanie kochanków. Matka wyciągnęła rękę, delikatnie muskając opuszkami palców policzek Izoldy. Moja droga, życie kobiet może być okrutne; jedynym sposobem na uniknięcie cierpienia nie jest naśladowanie cnót cichej wytrwałości, ale przejęcie władzy.

Walczyć. Zdobyć ją. Musisz uchwycić kontrolę; nie możesz polegać na innych, którzy zaoferują ci los - na twoim ojcu, mężu, braciach - możesz polegać tylko na sobie.

Nie jesteś już dzieckiem - oczy matki były spokojne, ale zmęczone. Nie zostało mi wiele czasu, by cię chronić. Jesteś mądra; jeśli wyjdziesz za Percivala, co jeśli okaże się bezwartościowy? Poradzisz sobie. Nie wychodzisz za niego; wychodzisz za niego dla własnej ochrony.

Gdybyś nie wyszła za mąż, obawiam się, że ojciec nie tolerowałby twojego buntu.

I tak wyszła za mąż.

Po zawarciu związku małżeńskiego z Percivalem D'Arcy, Isolde początkowo wyobrażała sobie, że zostawi go jako bezużyteczny ciężar, aby samotnie realizować swoje przeznaczenie jako księżniczka Serenity. Jednak gdy poznała swojego nowego męża, łagodnego, pozornie słabego mężczyznę, o którym krążyły plotki, że jest ulubionym celem planów swojej rodziny, odkryła potężnego sojusznika w przebraniu.

Dzięki wzajemnemu wykorzystaniu, wsparciu i ostrożnej nieufności stała się księżniczką Serenity, a on przekształcił się w kanclerza Roberta. Ich małżeństwo było solidnym sojuszem, wiążącą umową zawartą w Radzie Królewskiej.
Wspólna praca przyniosła jej nieoczekiwaną radość. Na początku myślała nawet, że być może staną się prawdziwymi partnerami, dzieląc życie, wychowując dzieci i starzejąc się razem.

Rozdział 5

Pewnego dnia nagle zdała sobie sprawę, że ten mężczyzna ma w sercu inną osobę.

Nie była to całkowicie wina Percivala D'Arcy; ich małżeństwo było podyktowane okolicznościami, więc jak można było oczekiwać, że zarezerwuje swoje serce tylko dla jednej?

Księżniczka Harmony nie przepadała za Percivalem, ale kiedy miała nadzieję na ich związek, rzeczywistość przyniosła ze sobą nutkę rozczarowania.

Z natury dumna, nie mogła znieść nawet cienia nieczystości w swoim małżeństwie. Jeśli to w ogóle miało być małżeństwo, obie strony powinny przestrzegać przysięgi lojalności i oddania. Żadne inne myśli nie mogły się wkraść.

Gdyby doszło do zdrady zaufania, ten związek nie byłby prawdziwym małżeństwem - byłby jedynie umową.

Od tego momentu stała się znana jako księżniczka Harmony, podczas gdy Percival na zawsze zajął szczególne miejsce w jej sercu jako Lord Percival.

Lord Percival miał swoją własną miłość, o którą dbał przez całe życie.

Księżniczka Harmony znalazła swoje własne radości. Uczęszczała na przedstawienia, rozkoszowała się muzyką i oddawała się przyjemnościom życia. Później, podczas swoich nieszczęść w Klanie Wierzby, odważnie uratowała Seraphinę Willow, którą kiedyś podziwiała, z więzienia i przyprowadziła ją na Dwór Księżniczki, czyniąc ją pierwszym i jedynym gościem, który został tam uhonorowany.

Każde z nich prowadziło własne życie. Ich małżeństwo było pozbawione romansu, tylko ostre i krwawe potyczki w Radzie Królewskiej.

Tam się zaczęło i tam się skończyło.

Gdy księżniczka Harmony rozmyślała o tym, jej powóz gwałtownie się zatrzymał. Usłyszała głos Lady Celeste z zewnątrz: "Wasza Wysokość, dotarliśmy na miejsce".

Chwyciła swój złoty wachlarz i podniosła wzrok na tablicę Sanktuarium Spokoju.

Wszystko zaczynało się od nowa...

Zastanawiała się, czy tym razem powinna ponownie wybrać Percivala D'Arcy.

Jeśli nie jego, jakie miała alternatywy?

Głupiec, szaleniec, marnotrawca - w porównaniu z nimi czuła, że nawet gdyby Percival podał jej miskę Aromatycznego Piękna, nie byłoby to takie trudne do zaakceptowania.

W końcu Percival D'Arcy miał zabójczą cechę: był uderzająco przystojny.

Dobrze wyglądająca osoba, czy to mężczyzna, czy kobieta, zawsze była przyjemna dla oka; była w stanie wiele wybaczyć takiej twarzy.

Jednak czas spędzony z Percivalem w jej poprzednim życiu nie był całkowicie przyjemny. Było w nim wiele frustracji i niewiele szczęścia. Rozgrywki i machinacje były wyczerpujące. Przeżywanie kolejnego życia tylko po to, by powtarzać błędy z przeszłości, wydawało się strasznie nieciekawe.

Pozostali trzej potencjalni zalotnicy byli jej obcy, więc może tym razem... zobaczy ich na własne oczy.

Gdy tak rozmyślała, księżniczka Harmony weszła do Sanktuarium Spokoju. Król Alaryk siedział już w swoim zwyczajowym stroju, angażując się w swobodną rozmowę z Sir Cedrikiem, osuszając świeżo umyte ręce chusteczką.

Mając niespełna czterdzieści lat, król Alaryk wyglądał energicznie, emanując pewnością siebie młodości połączonej z dojrzałością - najlepszy czas dla każdego mężczyzny.
Był naturalnie przystojny, ale zapuścił brodę, która dodawała mu powagi i spokojnej atmosfery doświadczonego starca. Gdy księżniczka Harmony weszła do pokoju i zobaczyła go, poczuła ulotne uczucie nostalgii; nie widziała swojego ojca od prawie trzydziestu lat. Niezależnie od tego, co wydarzyło się w jej poprzednim życiu, nagłe spotkanie wzbudziło w niej emocje.

Pamiętając o manierach z dzieciństwa, przywitała się z szacunkiem. Król Alaric uśmiechnął się i gestem zaprosił ją, by usiadła obok niego.

Biorąc do ręki pałeczki, zamrugała figlarnie i powiedziała: "Ojcze, co za niespodzianka być zaproszonym na dzisiejszą kolację!".

Ciepło w zachowaniu króla Alaryka złagodziło nawet jego poważne deklaracje, gdy odpowiedział: - Dziś w radzie wspominali o twoim ślubie. Pomyślałem, że jesteś wystarczająco dorosła na takie dyskusje, więc cię wezwałem".

"Małżeństwo".

Udała zaskoczenie, spuszczając nieśmiało wzrok. Czy nie powinniśmy najpierw omówić tego z Królową Matką Vivienne?

Jesteś moją córką - powiedział król Alaryk, nieco z wyrzutem, ale z błyskiem dumy w oczach. To twoje małżeństwo, musisz sama zdecydować.

Tym samym skinął na sir Cedrica: - Przynieś portrety.

Sir Cedric skinął głową i kazał przynieść cztery portrety, odsłaniając podobizny czterech młodych mężczyzn.

Księżniczka Harmony instynktownie zerknęła w tamtą stronę, ale szybko się powstrzymała - teraz, w wieku osiemnastu lat, jako młoda dama, powinna zachowywać się skromnie na widok wizerunków mężczyzn. Starając się wyglądać skromnie, odwróciła głowę i odchrząknęła, pytając: "Kim są ci czterej mężczyźni?".

Kandydaci na twego zalotnika, wybrani przez twego ojca. Przyjrzyj się i wybierz jednego.

Tak - odpowiedziała cicho, odwracając się, by przyjrzeć się portretom.

Prawdę mówiąc, ledwo przypominała sobie wygląd kandydatów z jej przeszłości - minęły lata. Jedynym, którego wyraźnie pamiętała, był niesamowicie uderzający Percival D'Arcy. Wtedy była zbyt nieśmiała, by przyglądać mu się uważnie; po prostu przeskanowała grupę i od razu zauroczyła się Percivalem. Teraz jednak nie potrzebowała nieśmiałości. Poważnie skupiła się na czterech portretach leżących przed nią.

Nie ulegało wątpliwości, że ojciec jej nie zawiódł; choć cała czwórka stanowiła mieszankę głupca, szaleńca, marnotrawcy i zniechęconego szlachcica, wszyscy byli niezaprzeczalnie przystojni. Być może król Alaryk priorytetowo traktował wygląd, mając nadzieję na uniknięcie zamieszania, gdyby któryś z nich okazał się zbyt nieatrakcyjny. Czterech młodzieńców różniło się nieco wyglądem, ale każdy z nich posiadał cechy, które można było docenić.

Syn barona Hugo, lord Aelfric, miał łagodne usposobienie i chłopięcy urok, który przypominał jej syna sąsiada, uosabiającego niewinność i ciepło.

Syn generała Thorne'a, Evelyn Sinclair, miał zadziorne zielone oczy i grację wojownika, która sugerowała ukrytą głębię, przystojny pomimo skłonności do przemocy.

Nowo koronowany uczony, Lancelot Tremaine, uśmiechał się zachęcająco, był prawdziwym czarodziejem wśród dam.
Był jeszcze Percival D'Arcy - słowa nie były w stanie oddać jego uroku. Z oczami jak u feniksa i delikatnymi ustami, jego istota wydawała się transcendentna; w rzeczywistości był jeszcze bardziej druzgocąco piękny niż na swoim portrecie, książę wśród pospólstwa.

Oczywiście pod tą hipnotyzującą powierzchownością kryła się tragiczna wada - ślepy wilk pośród owiec.

Gdy leniwie przyglądała się czterem kandydatom, podpierając się na podbródku, król Alaryk zaśmiał się, patrząc, jak się nie spieszy. Znalazłaś kogoś, kto ci odpowiada? Sprawdziłem ich pochodzenie; po prostu wybierz, kierując się instynktem, a ja zajmę się resztą.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Taniec cieni i tajemnic"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈