Nieoczekiwany uścisk zimy

1

Gdy w samochodzie grała wesoła muzyka, młoda dziewczyna na siedzeniu pasażera tańczyła z radością, a jej ruchy odzwierciedlały żywiołową energię młodości.

"Młody Riversie, masz już wszystko?" zapytał mężczyzna prowadzący samochód z szerokim uśmiechem na twarzy, rzucając okiem na Juliana Riversa.

Był to William Rivers, prosty facet, który był właścicielem sklepu z makaronem, niedawno rozwiedziony po latach zmagań z żoną. Po podpisaniu papierów rozwodowych zaczął wracać rowerem do domu, mijając swój sklep z makaronem, gdy zobaczył dziewczynę z plecakiem siedzącą na chodniku.

Zimno było nie do zniesienia, a śnieg padał obficie, zamazując jego wzrok. Świeże ukłucie rozwodu sprawiło, że odrzucił tę scenę; ledwo mógł zapłacić własny czynsz, a co dopiero pomóc komuś innemu. Śnieg zalegał na jego ramionach, gdy zaciskał zęby i pedałował mocniej, ale poczucie winy go gryzło.

Po przejechaniu kilku metrów gwałtownie zawrócił, zdecydowany sprawdzić, co z dziewczyną.

"Co taka młoda dama jak ty robi tutaj, na mrozie?" krzyknął zbliżając się do Juliana Riversa, starając się ukryć troskę w swoim głosie. Chociaż z trudem wiązał koniec z końcem, niektórych rzeczy nie można było zignorować - a co, jeśli nikt jej nie pomógł?

Kim jesteś? Nie zbliżaj się! Przerażony głos dziecka drżał na tle zimowej bryzy, nie mając siły, by go odstraszyć, co w jakiś sposób sprawiało, że brzmiała jeszcze bardziej uroczo.

Widząc niewinne oczy dziewczynki spoglądające na niego, irytacja, którą William początkowo odczuwał, zniknęła. Zrobił kilka ostrożnych kroków w tył.

Nie bój się, mała! Jestem Theo. Zobacz, mam tu swój dowód osobisty! Sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej znoszonej skórzanej kurtki i wyciągnął lekko podniszczoną kartę. Pochylił się do przodu, nie mając odwagi podejść bliżej.

"Theo, musisz mi pomóc. Szukam Liu!" Jej głos był czysty i przepełniony desperacją, rozbijając serce Williama niczym fala.

Nagle poczuł ukłucie sympatii - chciał mieć własne dziecko. Ale ta myśl została szybko pogrzebana.

W porządku! Theo pomoże ci znaleźć Liu! - powiedział, a jego ton zmienił się w uspokajający, będący balsamem na jej łzy.

Otarła oczy wierzchem dłoni i chwyciła go mocno, jakby to była lina ratunkowa, której nie mogła puścić.

Gdy William pedałował na rowerze, poczuł, jak napięcie w jego mięśniach ustępuje. Zaczął przyspieszać, ale zatrzymał się gwałtownie. Zdjął swój skórzany płaszcz i zarzucił go na jej ramiona, aby osłonić ją przed śniegiem, po czym wznowił podróż w kierunku Strażnicy Northshire.

Dobra, mamy już opanowaną sytuację. Zrobimy co w naszej mocy, by odnaleźć rodzinę dziecka. Spodziewajcie się wiadomości w ciągu tygodnia - powiedział oficer Rowan, gdy weszli na posterunek policji. Podał im dwa parujące kubki gorącej czekolady po wysłuchaniu relacji Juliana o tym, gdzie ją znalazł. Głos oficera był ciepły, obiecujący szybkie rozwiązanie sprawy, zanim dodał delikatne przypomnienie, aby pozostali na miejscu.



2

Nie martw się, na razie możemy zatrzymać dziecko tutaj - powiedział uspokajająco oficer Rowan. Zanim zdążył dokończyć, dziewczynka wtrąciła: "Mogę zostać z Theo? Jest naprawdę miły i dobrze się mną zaopiekuje". Jej oczy błyszczały nadzieją, błagając głęboko.

Panie Rivers, wygląda na to, że dziecko jest z panem bardzo związane - zauważył ostrożnie oficer Rowan. Czy mógłby pan zaopiekować się nią przez kilka dni?

William Rivers zawahał się na początku. Nie był w stanie zaopiekować się dzieckiem, zwłaszcza że ledwo wiązał koniec z końcem, prowadząc swój sklep z makaronem. Dziewczyna zdawała się jednak wyczuwać jego niepewność.

"Uwielbiam jeść makaron, Theo! Naprawdę! Jej spontaniczna deklaracja wywołała uśmiech na twarzy Williama, który skinąwszy głową oficerowi Rowanowi, zgodził się.

Po dopełnieniu niezbędnych formalności William odwiózł dziewczynę do domu. Przejechali przez srogą zimową burzę i w końcu dotarli do jego osobliwego, skromnego domu. Może i był mały i zniszczony, ale dekoracje, nakładane przez lata, nadawały mu przytulny, przyjazny charakter.

Gdy otworzyli drzwi, w powietrzu unosił się pyszny aromat, drażniąc zmysły dziewczyny. Pachnie niesamowicie! Theo, jesteś niesamowitym kucharzem! Pomimo utraty kontaktu z Eleną, wciąż mogła rozkoszować się ciepłem kuchni tego nieznajomego, demonstrując odporność, na jaką tylko jedenastolatka mogła się zdobyć.

Czas leciał szybko, ale wkrótce William stał się niespokojny, czekając na wiadomości z posterunku policji. Nie mogąc dłużej tego znieść, zamknął sklep wcześniej i pojechał na rowerze do Northshire Guardhouse w poszukiwaniu odpowiedzi.

Przykro mi, panie Rivers, ale mamy wieści. Nie miałem jeszcze okazji pana poinformować - powiedział ponuro oficer Rowan. Rodzina dziewczynki - jej ojciec, uległ tragicznemu wypadkowi wraz z babcią, która, jak się właśnie dowiedzieliśmy, również zmarła kilka dni temu. Nie ma dla niej nikogo innego. Poczyniliśmy przygotowania, by na razie umieścić ją w przyzwoitym sierocińcu".

Te słowa uderzyły Williama jak tona cegieł. Sierociniec? Ta myśl była nie do zniesienia.

Theo, wróciłeś! wykrzyknęła dziewczyna po jego powrocie. W ciągu zaledwie tygodnia nawiązała z nim więź zaufania, znajdując ukojenie w jego towarzystwie po stracie babci. Obecność Williama złagodziła jej smutek.

Jak masz na imię, mała? William zaryzykował, chociaż spędzili razem tydzień, nie wiedząc o tym.

Julian Rivers! - zaświergotała, a w jej niewinnych oczach błyszczała duma.

Julian? To piękne imię. Słuchaj, mam ci coś ważnego do powiedzenia. William poczuł się niepewnie, gdy poruszył ten temat.

Tęsknię za ojcem i babcią, ale nie mogą już być ze mną - powiedziała Juliana, a jej policzki zalały się łzami. Odkąd cię poznałam, chcę być twoją córką. Nie chcę iść z tymi dalekimi krewnymi.

Słysząc te szczere słowa, William poczuł przypływ emocji. Szybko sięgnął po chusteczkę, by otrzeć jej łzy. Julian, nie ma potrzeby płakać. Rozwiążemy to razem.

Po tygodniu więzi zaczął podziwiać inteligencję Juliany i jej dziecięcą niewinność. Chociaż jego życie było trudne, William czuł, że dzięki ciężkiej pracy może stworzyć lepszą przyszłość dla nich obojga.


3

Gdy Remy po cichu podjęła decyzję, William Rivers odezwał się z determinacją: "W porządku, Theo, jutro zabiorę cię, byś zajął się papierkową robotą".

Po załatwieniu formalności William Rivers czuł się nieco zagubiony, gdyż Julian Rivers i Alexander Hart byli pogrążeni w rozmowie, załatwiając sprawy sprawnie i bezproblemowo. W czasie, gdy William był prowadzony pod pretekstem, wyczuwał pilność i napięcie; w końcu miał zamieszkać z kimś, kogo ledwo znał, i rozsądnie było zachować ostrożność.

Bez wiedzy Williama, Julian zajmował się spadkiem pozostawionym przez Harta. Przed przyjazdem do Greenwood City, Julian już zaaranżował aktywa, do których nie można było uzyskać dostępu przed ukończeniem osiemnastego roku życia - zasada ustalona w kamieniu. Pomagała mu w tym Elena Nightshade, cudowne dziecko znane z niezwykłej pamięci i władczej prezencji, która onieśmielała i budziła respekt.

Elena wybrała jednak ścieżkę medycyny, stwierdzając podczas przemówienia na międzynarodowej ceremonii wręczenia nagród: "Uratowanie jednego życia jest warte więcej niż zbudowanie wielkiego pałacu". Jej wybór był motywowany złym stanem zdrowia Juliana i wydawało się, że los przygotował ją do tej roli.

Zdeterminowany, by pomóc Julian odzyskać zdrowie, oficer Rowan zagłębił się w sztukę uzdrawiania. To dzięki jego niezachwianej wytrwałości Elena odkryła swoją prawdziwą miłość do medycyny. Na wieść o ucieczce Juliany, Elena wykorzystała wszystkie swoje znajomości, zdeterminowana, by znaleźć jakąkolwiek wskazówkę na temat jej miejsca pobytu.

Jednak wiadomość od Juliana była lodowata: "Jestem bezpieczny. Nie martw się". Trzy zimne słowa, przerywane dwiema kropkami, wystarczyły, by zniechęcić Elenę do ścigania jej do Greenwood, zwłaszcza biorąc pod uwagę słaby stan Juliana, co skłoniło Elenę do poddania się na razie.

W czasie, gdy William był zajęty, Julian pozwolił Elenie zarządzać wszystkimi finansami. Nie wynikało to z braku zaufania; po prostu Julian nie chciał dotykać pieniędzy, które zawsze stanowiły barierę między nią a Hartem. Zamiast tego Julian zamknęła ten znaczny spadek i wybrała proste życie pozbawione pasożytniczych krewnych, którzy często szukali jej bogactwa.

William Rivers nigdy nie zagłębiał się w przeszłość Juliany, traktując ją tak, jakby była niezaprzeczalnie jego córką. Zainwestował w dom z trzema sypialniami, dając Julianie przytulną sypialnię i gabinet - wszystko, czego mogła potrzebować, a nawet więcej.

Julian czuła się naprawdę wdzięczna za jego dobroć. Od najmłodszych lat uważała się za szczęściarę, że spotkała wspierające osoby, takie jak Hart i jej troskliwa babcia. No i był jeszcze William, który dbał o nią zarówno z surowością, jak i ciepłem - mieszanka, w której czuła się dobrze.

Prowadził ją jak oddany ojciec, z jasnymi oczekiwaniami i rozsądnymi nagrodami za jej osiągnięcia. Julian nigdy go nie zawiodła, doskonaląc się w każdym przedsięwzięciu. Nie można było znaleźć ani jednej skazy na jej koncie, a pod jej wpływem Noodle House zaczął się rozwijać.

William z miłością nazwał Julianę "Wszechstronną Gwiazdą", wyjaśniając, że bez względu na to, gdzie była i co robiła, świeciła jasno.


4

Bang!

Tępy huk wyrwał Williama Riversa z rozmyślań, a jego serce przyspieszyło, gdy samochód skręcił. Jego młodszy brat Julian Rivers wciąż był w szoku.

"Co ty robisz, stary Williamie?" wykrzyknął Julian, otwierając szeroko oczy.

"Tylko... tylko małe uderzenie, młody Riversie, nic poważnego - jąkał się William, wciąż roztrzęsiony.

Rap, rap.

Pukanie w szybę przywróciło Williama do rzeczywistości i uchylił ją, by stanąć twarzą w twarz z kobietą w obcisłej, czerwonej sukience, której mocny makijaż podkreślał jej irytację.

"Czy ty w ogóle umiesz prowadzić? Wjechałeś pod nadjeżdżający samochód! Porozmawiajmy o tym, jak za to zapłacisz".

William rzucił szybkie spojrzenie na Juliana. "Weź taksówkę do Akademii, młody Riversie. Zajmę się tym i zadzwonię do ciebie, gdy wszystko będzie załatwione.

"W porządku - odpowiedziała Juliana z nutą troski w głosie. "Po prostu bądź ostrożna. Ja udam się do Akademii.

Julian wysiadł z samochodu i pomachał na pożegnanie, kierując się w stronę Northern Road. Szybko złapała taksówkę.

"Kierowco, do Blue Valley University, North Gate - poinstruowała.

Gdy usadowiła się na tylnym siedzeniu, na jej telefonie pojawiła się wiadomość od jej najlepszej przyjaciółki, Sophii Bright.

"Julian! Jesteś już na miejscu?"

"Jeszcze nie. Stary William miał mały wypadek. Prawdopodobnie będę potrzebował około 20 minut, aby to rozwiązać".

"Nic mu nie jest?"

"Nic poważnego, tylko kilka drobnych zadrapań".

"Dobrze. Będę czekał na ciebie w tawernie Milk Tea.

"Do zobaczenia.

Julian zamknęła telefon i wyciągnęła z plecaka elegancki, ultracienki laptop. Jej palce zatańczyły na klawiaturze, gdy wysłała wiadomość do koleżanki z klasy. Naprzeciwko niej, chłopak o ostrych rysach i lodowatym spojrzeniu odpowiedział zwięźle. Wkrótce potem zakończyli wymianę zdań, a Juliana schowała laptopa, błądząc myślami po mijanych krajobrazach.

Gdy po około 20 minutach dotarła do północnej bramy Uniwersytetu Blue Valley, taksówka zatrzymała się. Po zapłaceniu, Julian wyszła na chodnik, skanując okolicę w poszukiwaniu tawerny Milk Tea, o której wspomniała Sophia.

Gdy mrużyła oczy przed słońcem, gotowa ruszyć naprzód, nagle poczuła, jak jej plecak gwałtownie zrywa się z ramienia. Złodziej był szybki, a Julian potknęła się, gdy skręciła, by za nim gonić, ale w jednej chwili inna postać przemknęła obok niej jak spadająca gwiazda. Zanim się zorientowała, kieszonkowiec został złapany.

Julian nie mogła powstrzymać się od wykrzyknięcia: "Wow, to imponujące!".

Podeszła do miejsca, w którym rozgrywała się akcja. Facetem, który obezwładnił złodzieja, był Alexander Hart, a jego wzrok padał na nogi dziewczyny w białej sukience w kwiaty - krew ściekała z niezauważalnego zadrapania na jego własnej. Zacieśnił uścisk na kieszonkowcu.

"Złapałem złodzieja twojej torby. Pójdzie ze mną na posterunek policji".

"Pójdę z tobą - powiedział Julian, pokazując mu wdzięczny uśmiech. "Chcę ci podziękować za uratowanie mnie.

"Jak sobie chcesz - odpowiedział nonszalancko, a kąciki jego ust uniosły się lekko, gdy ciągnął złodzieja za sobą.

Po dostarczeniu kieszonkowca do lokalnej policji, Julian zwrócił się do Alexandra. "W ramach podziękowania postawię ci lunch.
"Nie ma potrzeby - odparł Alexander, spoglądając na nią z nutką powściągliwego uroku. Bez słowa odszedł, wyprostowany i pewny siebie.

Juliana, która nigdy nie dbała o pozory, była zaskoczona obecnością tego wysokiego, przystojnego faceta. "Jest jedyny w swoim rodzaju!", pomyślała.

Zagubiona w swoich myślach o tym, czy coś takiego mogłoby się wydarzyć w filmie, pobliski funkcjonariusz, oficer Rowan, przerwał.

"Wygląda jak para stworzona w niebie", zaśmiał się przechodząc obok.

Nagle jej telefon zadzwonił natarczywie w jej torbie, budząc ją z powrotem do rzeczywistości.

Grzebiąc w swoich rzeczach, Juliana wyciągnęła telefon i odebrała. "Halo?"

"Julian Rivers! Gdzie się podziewałaś? Jeśli wkrótce się nie pojawisz, na spotkaniu nie będzie już nikogo!" Głos Sophii rozbrzmiał przez głośnik.

"Nie martw się! Zaraz tam będę!" Julian pospiesznie ją zapewnił, a jej serce przyspieszyło.



5

'Chodź! Czekam na ciebie przy budynku czwartym. Po prostu skieruj się do Old i przejdź obok drugiego budynku!

Dobra, dobra, już idę!

Po tych słowach rozłączyła się i ruszyła sprintem w kierunku Blue Hill.

Gdy znalazła się na terenie kampusu, szybki rzut oka w prawo ujawnił Sophię Bright czekającą pod budynkiem czwartym.

Julian Rivers pobiegł prosto do niej, przyjmując filiżankę herbaty z mlekiem, którą mu podała. O rany, nie uwierzysz, jaki mam dzień. Miałem takiego pecha! Kieszonkowiec zaatakował mnie i ukradł mi torbę!

Nie ma mowy, starsza siostro! Co to za szczęście? I czekaj - twoje kolano jest całe potłuczone!" wykrzyknęła, gdy zauważyła ranę na lewym kolanie Juliana.

Julian Rivers, jestem twoją dłużniczką z poprzedniego życia. Idź się zameldować, a ja przyniosę ci plaster".

Gestem wskazała na stanowisko raportowania, po czym odeszła.

Nie ma potrzeby, BrightBright. Już samo to, że tu jesteś, sprawia, że czuję się szczęśliwy - odpowiedział, uśmiechając się do Sophii jak głupek.

A tak przy okazji, to wygląda jak ambulatorium. Właśnie widziałem kogoś w białym fartuchu; powinieneś pójść, żeby to zobaczył.

W porządku!

Sophia Bright i Julian Rivers byli bliskimi przyjaciółmi od czasów gimnazjum, łącząc wspólne zainteresowania i aspiracje, co skłoniło ich oboje do ubiegania się o przyjęcie do Blue Hill. Ich szczęście nadal świeciło, gdy wylądowali w tym samym akademiku - co za wyjątkowy los!

Gdy dotarli do ambulatorium, Julian był nieco zaskoczony, widząc twarz Remy'ego, ale ponieważ Sophia wciąż była w pobliżu, ukrył swoją reakcję.

Na krześle siedziała Elena Nightshade, która przyglądała się kontuzjowanemu kolanu Juliana z ostrożną miną. Nie mogła powstrzymać się od śmiechu.

Gdzie się zraniłeś, Remy? - zapytała, wstając, by przyjrzeć się bliżej plamie krwi na kolanie Juliana. Następnie, zwracając się do Sophii, jej głos stał się poważny. Mogłabyś wyjść na zewnątrz? Zajmę się jej raną.

Sophia zawahała się. Dlaczego miałaby wychodzić, gdy leczyli Juliana? Chociaż Felix wyglądał dość nieszkodliwie, kto wie, co może przyciągnąć takiego przystojniaka jak Julian Rivers?

Mimo że sama była trochę płytka, nie chciała stracić przyjaźni z powodu wyglądu! Po namyśle i szybkim spojrzeniu na Elenę, zdecydowała się wyjść na zewnątrz, podejmując ryzyko i zamykając za sobą drzwi.

Felix wydawał się być dobrym człowiekiem i nie zrobiłby Julianowi nic złego; może ich dwójka by się polubiła... Oparła ucho o drzwi, próbując nasłuchiwać.

Jednak drzwi nie przepuszczały zbyt wielu dźwięków. Zanim cokolwiek się wydarzyło, drzwi otworzyły się ponownie, a Sophia potknęła się i wróciła do środka, w momencie, gdy Elena kończyła pracę, w ogóle jej nie zauważając.

BrightBright, nie martw się, przyniesiesz mi butelkę wody? zapytał Julian, uśmiechając się w spokojny i opanowany sposób, który wydawał się Sophii nieznany. Zrzuciła to z siebie, myśląc, że to tylko jego wygląd ją oczarował.

Po wyjściu Sophii, Elena podeszła do Juliana, przykucając, by go dokładnie zbadać. Co ci się stało w kolano? Wygląda na to, że nie możesz trzymać się z dala od kłopotów.

Julian odnalazł w jej wyrazie twarzy mieszankę współczucia i dumy i nie mógł powstrzymać się od odwzajemnienia uśmiechu. Po prostu jestem niezdarą! Ale dlaczego nagle znalazłeś się w Blue Hill? A teraz personel medyczny? Pociągnął lekko za rękaw jej koszuli, gdy nakładała maść.
Elena zignorowała pytanie i po prostu powiedziała: "Od teraz bądź ostrożniejsza. Nie chcę cię widzieć w ambulatorium". Spakowała swój sprzęt i odwróciła się, by go odłożyć.

Biorąc pod uwagę, że jej milczenie nie uzasadniało dalszych pytań, Julian uszanował niewypowiedzianą umowę między nimi - niektóre rzeczy były po prostu zrozumiałe.

Po kilku kolejnych instrukcjach Elena pozwoliła mu odejść. Chociaż Sophia zniknęła na chwilę z pola widzenia, będą mieli mnóstwo czasu, by nadrobić zaległości później.

Po ponownym spotkaniu z Sophią, dwójka udała się do punktu raportowania. Byli zaskoczeni, że znaleźli tam pościel; idealnie, te rzeczy powinny być w ich akademiku. Ale kto mógłby narzekać?

Po ukończeniu rejestracji, chwycili znak dormitorium i przygotowali się do zaniesienia pościeli na górę, ale starsi koledzy szybko zainterweniowali, by im pomóc.

"Hej pierwszaki, pozwólcie, że zaniesiemy to za was! Nie musicie się wstydzić - chodźcie!". Bez trudu chwycili zielone walizki w stylu wojskowym i ruszyli po schodach za dziewczynami.

Julian i Sophia, odmawiając bycia prymusami, podążali za nimi, dziękując im obficie.

Na którym piętrze jesteście? - zapytał jeden z uczniów.

Na czwartym piętrze. Wielkie dzięki! odpowiedziała Juliana, sprawdzając tabliczkę akademika w dłoni.

Gdy dotarli do dormitorium 416, kilku chłopców zebrało ich dane kontaktowe, zanim zostawili ich, by się rozpakowali.

Czując się wyczerpani, upadli na łóżko Juliana.

O mój Boże, jestem wykończona! jęknęła Sophia.

"Tak wyczerpana! Julian odpowiedział kpiąco dramatycznym tonem.

Myślę, że ci starsi koledzy mogą się w tobie podkochiwać! - droczyła się. Widziałeś ich tajemnicze spojrzenia, gdy wychodzili? Wow.

Nie zaczynaj z tymi swoimi bzdurami, Nora - odpowiedział Julian z chichotem, ale szybko skupili się na czymś innym, ponieważ nie było to nic nowego. Chłopcy zawsze próbowali przyciągnąć wzrok Juliana w Graham.

Julian Rivers, idziemy coś zjeść? - oświadczyła Sophia, czując narastający głód po pracowitym poranku. Musiała zatankować, to było pewne.

Jestem dość śpiący... odpowiedział Julian, ale to wcale nie zmartwiło Sophii. Gdy tylko wspomniała o jedzeniu, wyciągnęła go z łóżka i z dormitorium.

Słyszałam, że niedaleko jest Noodle House i mają tam najlepsze jedzenie! Jest też...

Tak więc, podczas swojej wyprawy, rozkoszowali się mnóstwem przekąsek, w końcu wracając z alejki z jedzeniem w pobliżu Akademii około trzeciej po południu, z satysfakcją wypisaną na twarzach.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nieoczekiwany uścisk zimy"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈