Tęsknota za nieodebraną miłością

Rozdział 1

Po ślubie z Gwendolyn Fairchild, Edmund Hawke zapragnął zostać wdowcem.

Wkrótce jednak dowiedział się, że bez testamentu wdowiec nie odziedziczy żadnego majątku. Ta świadomość tylko wzmogła pragnienie Edmunda, by zdobyć miłość Gwendolyn, pomimo absurdalności jego myśli.

W ich bogatej posiadłości, Gwendolyn szybowała przez dom jak uduchowiona bryza, jej śmiech spływał kaskadami jak światło słoneczne przefiltrowane przez drzewa. Dla Edmunda była czarująca - żywy kwiat w jego nudnym życiu. Jednak w jej jasnych oczach wyczuł nutę dystansu.

"Czy nie byłoby łatwiej zakochać się we wdowie? - mruknął do siebie, a na jego ustach pojawił się zawadiacki uśmiech. Wiedział, że to nielogiczne i chorobliwe, ale ta myśl go dręczyła - gdyby był wdowcem, czy współczucie Gwendolyn nie przyciągnęłoby jej bliżej?

Gdy patrzył, jak z gracją przygotowuje herbatę w oświetlonej słońcem kuchni, przypomniał sobie każdą chwilę, która doprowadziła ich do tego punktu - burzliwy romans, szybki ślub i wspólne marzenia, które teraz wydawały się odległym echem. Gwendolyn była wszystkim, czego kiedykolwiek pragnął, ale obawiał się, że ich nowe wspólne życie jest pustą skorupą, która może nigdy nie pomieścić miłości, której pragnął.

"Edmundzie, znowu śnisz na jawie? Gwendolyn drażniła się z nim, przerywając jego myśli, a jej głos wypełniała melodia, która sprawiała, że w jego żyłach płynęło ciepło.

Jej uśmiech był kołem ratunkowym, desperacko przyciągającym go z powrotem do rzeczywistości. "Po prostu rozmyślam o tym, jakie mam szczęście, że cię mam - odpowiedział, wymuszając lekkość w swoim tonie. Ale w głębi duszy zastanawiał się, jak długo może tak trwać - jak długo, zanim ona przejrzy jego farsę.

W miarę jak dni zamieniały się w tygodnie, więź między nimi pogłębiała się, sprawiając, że myśli Edmunda o byciu wdowcem wydawały się coraz bardziej absurdalne. Namiętna natura Gwendolyn rozpaliła w nim coś, czego nigdy wcześniej nie znał.

Ale gdy spędzał z nią czas, ciężar jego tęsknoty przekształcił się w zrozumienie - miłość nie mogła być wymuszona, ani nie mogła rozwijać się w chorobliwych fantazjach. Aby naprawdę zdobyć jej serce, musiał być mężem, na którego zasługiwała, a nie fikcyjną postacią w jego własnej pokręconej narracji.

Pewnego wieczoru, gdy zachody słońca malowały niebo w odcieniach złota i karmazynu, Edmund usiadł obok Gwendolyn na werandzie, a powietrze wypełnił słodki zapach kwitnącego jaśminu. Oparła głowę na jego ramieniu, a on poczuł ciepło jej zaufania.

Chcę, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie wszystkim - wyszeptała.

W tym momencie absurd pragnienia, by opłakiwała go, zanim jeszcze żył, zniknął. Zamiast tego chwycił ją za rękę, czerpiąc siłę z obietnicy ich wspólnej przyszłości.

"Uczyńmy to życie naszym - odpowiedział miękko, splatając ich palce. Koniec z marzeniami o stracie; nadszedł czas, aby objąć miłość, która była tuż przed nim.

Rozdział 2

Idź sprawdzić, czy się obudził - szepnął do ucha Edmunda Hawke'a wątły, starszy głos.

Dlaczego miałbym to zrobić? Mam już dość tego idioty, nie potrafi nawet porządnie umrzeć - odpowiedział młodszy męski głos, zabarwiony irytacją.

Edmund był zdezorientowany; nie rozumiał, co się dzieje.

Zanim zdołał ogarnąć sytuację, poczuł, jak coś przywraca mu świadomość. Nieznajomy dotyk musnął jego ramię i klatkę piersiową, wywołując ostry dyskomfort. Nie znosił fizycznego kontaktu z nieznajomymi, więc taki dotyk sprawił, że zareagował instynktownie. Otworzył oczy.

Obudził się! Obudził się!" zawołał podekscytowany młodszy głos.

Jeśli będziesz wystarczająco głośno, nawet umarli się obudzą, pomyślał Edmund sardonicznie, wciąż próbując przetworzyć swoje otoczenie.

Niedawno, w czerwcu, ukończył studia, a jego rodzice planowali, że znajdzie stabilną pracę jako urzędnik państwowy w ich rodzinnym mieście. Ale z powodu osobistej sprawy, którą trudno mu było się podzielić, Edmund nie miał zamiaru się tam osiedlać. Miasto było osobliwe i wygodne, z niewielką presją na przetrwanie; jednak sprawiało to również, że było izolowane i konserwatywne w porównaniu z szybkimi dużymi miastami.

Tak więc, po ukończeniu studiów i bez planów na dalszą naukę, pomyślał, że znajdzie pracę, aby na razie przetrwać.

Ale zaledwie noc wcześniej otrzymał telefon od działu HR firmy w sprawie rozmowy kwalifikacyjnej po wysłaniu CV. Następnego dnia, przechodząc przez ulicę, zobaczył małą dziewczynkę w jasnoróżowej sukience, która wyrwała się z objęć matki i pobiegła w kierunku krawędzi przejścia. Pędząca ciężarówka jechała prosto na nią.

Bez zastanowienia rzucił się do przodu i zepchnął ją z drogi. Przeszył go ból, a gdy zapadła ciemność, jego świadomość zaczęła zanikać.

Nie potrafił powiedzieć, ile czasu minęło, ale stopniowo zaczął słyszeć niespójne głosy w pobliżu.

Czy jestem w szpitalu? zastanawiał się Edmund.

Odzyskawszy zmysły, zaczął obserwować otoczenie. Pierwszą rzeczą, którą zauważył, był jasny, biały sufit migoczący srebrno-niebieskim światłem. Pomimo braku lamp w pomieszczeniu, wydawało się ono tak jasne, jak światło dzienne. Następnie skupił się na ścianach, które przypominały sufit, ale wydawały się znacznie ciemniejsze. Pomieszczenie było małe, pozbawione nawet widocznych drzwi, z wyjątkiem trzech postaci stojących niedaleko niego.

Pośrodku stała kobieta ubrana w żywy, formalny strój, prawdopodobnie po czterdziestce, z twarzą naznaczoną głębokimi zmarszczkami, które nadawały jej surowy i poważny wygląd.

Obok niej stało dwoje młodych dorosłych, wyglądających na dwudziestolatków. Po lewej stronie młoda kobieta miała na sobie podobny strój do starszej kobiety, ale w jaśniejszym odcieniu. Jej smukła sylwetka i uderzające rysy odzwierciedlały cechy starszej kobiety, sugerując związek matki i córki. Mężczyzna po prawej miał wyraz irytacji, od czasu do czasu rzucając spojrzenia w kierunku Edmunda. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, skrzywił się, jakby był zniesmaczony czymś odrażającym.

Mówiłem ci, że on nie umrze. Co za strata czasu, żeby nas tu wzywać - powiedział młody mężczyzna.
Kobieta, którą nazywał siostrą, nonszalancko okręciła wokół palców kosmyk włosów i odparła: - Mamo, on jutro jedzie do Fairchild Manor. Zapomnijmy o nim.

Wystarczy - warknęła starsza kobieta, natychmiast uciszając swoje dzieci. Wyprostowały się i pochyliły głowy, a ich wcześniejsze przekomarzania zostały przyćmione przez jej polecenie.

Edmundowi kręciło się w głowie, gdy próbował poskładać fragmenty rozmowy i swoją zamgloną rzeczywistość.

Rozdział 3

Zacisnęła wargi, a kąciki jej ust zacisnęły się, podkreślając linie wyryte obok nosa. Zanim się odezwała, przeczesała ich twarze ostrym spojrzeniem. Niezależnie od tego, co czujesz, on wciąż jest częścią rodziny Hawke. Nawet jeśli nie pochodzi ode mnie, jest synem twojego ojca. Nie chcę słyszeć więcej lekceważących komentarzy na jego temat. Od jutra jest członkiem rodziny Fairchild, a czy jest to rodzina, o której można mówić beztrosko?".

W porządku, oboje możecie już iść. Muszę porozmawiać z nim sama. Machnęła lekceważąco ręką, a dwójka dzieci posłusznie cofnęła się o krok.

Gdy odwrócili się, by odejść, gładkie, lustrzane ściany nagle otworzyły się na środku, odsłaniając drzwi, których jeszcze przed chwilą tam nie było. Dwójka z nich wyszła na zewnątrz, pozostawiając Edmunda Hawke'a twarzą w twarz z kobietą.

Obserwował oddalające się postacie, zanim jego uwaga skupiła się na stojącej przed nim kobiecie. Światło w pokoju padało na jej twarz, odsłaniając niezliczone emocje, które starała się ukryć.

Z jej wyrazu twarzy i chłodu w oczach wyczytał pogardę dla niego; była głębsza i bardziej intensywna niż niefiltrowana postawa jej syna.

Wydajesz się zaskoczony - powiedziała z mroźnym uśmiechem.

Oczywiście Edmund był zaskoczony. Na początku myślał, że jest w szpitalu, ale teraz, otoczony sceną, która wydawała się wystarczająco surrealistyczna dla filmu science-fiction, zaczął się martwić, że wciąż śni, że nic z tego nie jest prawdziwe.

Kobieta zauważyła jego milczenie i kontynuowała: - Twój ojciec jest wściekły z powodu twojego małego wyczynu. Myślałam, że dostałeś nauczkę po tym incydencie, ale najwyraźniej nie. Tuż przed ślubem udało ci się zdenerwować jedyną osobę, która była jedynym filarem wsparcia twojej rodziny".

"Wyczyn. Ślub. Edmund był zagubiony, a jego umysł zaprzątała dezorientacja. Było oczywiste, że ta kobieta próbowała przejąć nad nim dominację, ale pomyślał, że to nie ta osoba, z którą należy zadzierać - nie mam pojęcia, o czym mówisz.

Przez osiemnaście lat w końcu udało mi się uwolnić rodzinę Hawke od tego drania - powiedziała powoli, a jej spojrzenie skupiło się na twarzy Edmunda, gdy pochyliła się bliżej. Próbował odsunąć się od jej palca, ale jego ciało było jakby sparaliżowane, niezdolne do reakcji.

Bezradnie patrzył, jak jej zimne palce muskają jego twarz - tak zimne, że czuł się jak trup, a chłodny dotyk sprawiał, że czuł się zupełnie nieswojo. Wyczuwając jego niepokój, pozwoliła sobie na mały, ale szczery uśmiech.

Rodzina Fairchild jest dla ciebie idealna; nie pozwolą ci tak łatwo się wymknąć. A twoja narzeczona, Gwendolyn Fairchild, żywi do ciebie głęboko zakorzenioną nienawiść. Twoje życie stanie się bardzo interesujące... moje drogie dziecko".

Po tych słowach delektowała się pustym zakłopotaniem, które malowało się na twarzy Edmunda, zanim odwróciła się i wyszła.

Edmund Hawke leżał sztywno na łóżku, zdając sobie sprawę, że może poruszać tylko oczami; wszystko inne było jak po wstrzyknięciu znieczulenia, które go unieruchomiło.
Jednak, jeśli naprawdę został uspokojony, pomyślał, nie powinien nadal mieć zmysłu dotyku. To wprawiło go w zakłopotanie.

Gdzie dokładnie się znajdował? O czym mówiła ta kobieta? Mnóstwo pytań zalało jego umysł, ale dziwne okoliczności zmąciły jego myśli.

Ile czasu minęło, zanim w ścianie pojawiła się kolejna wyrwa? Dziewczyna, wyglądająca na nastolatkę, wbiegła do środka, jej panika była namacalna. Rzuciła się obok łóżka Edwarda, chwytając go za rękę, podczas gdy łzy spływały jej po policzkach.

Sir, pan żyje! Dzięki Bogu, dzięki Bogu... oohhh. Płakała niekontrolowanie, a gdy Edmund zacisnął usta, ledwo mógł zachować spokój. W końcu otworzył usta, by przerwać jej szloch, chcąc zrozumieć, co się dzieje.

Rozdział 4

Nagle coś sobie przypomniała, a jej oczy rozszerzyły się w panice, gdy pospiesznie otarła łzy, tłumiąc szloch. Zwróciła się do Edmunda Hawke'a i powiedziała: - Mistrzu, po tym, jak dowiedział się o twojej próbie samobójczej, pan Hawke zamknął cię i zabronił nam cię odwiedzać. Tym razem jest naprawdę wściekły; jutro musisz przeprosić i błagać go o wybaczenie. Jeśli tego nie zrobisz, po przybyciu do Fairchild Manor, jeśli Gwendolyn postanowi się na tobie zemścić, nie będzie nikogo, kto mógłby się za tobą wstawić. Co wtedy zrobisz?"

Na wzmiankę o Gwendolyn w oczach dziewczyny znów pojawiły się łzy i zaczęła cicho szlochać. Edmund Hawke, przytłoczony, odchrząknął i zapytał słabo: - Co Fairchild Manor ma ze mną wspólnego?

Dziewczyna podniosła zaskoczony wzrok i z niedowierzaniem przeczesała twarz Edmunda. Fairchild Manor to miejsce, w którym powinieneś się ożenić, mistrzu. Co się stało? Wciąż jesteś ranny? Powinienem powiedzieć panu Hawke'owi, by odesłał cię do ambulatorium na odpowiednie badania...

Żonaty? O czym ona mówiła? Edmund myślał, że źle ją usłyszał, ale dziewczyna już wychodziła, najwyraźniej zamierzając sprowadzić lekarza. Zawołał: "Zaczekaj! Nic mi nie jest... Po prostu się obudziłem i nie pamiętam niektórych rzeczy".

Dziewczyna zawahała się, po czym usiadła z powrotem, wciąż wyglądając na sceptycznie nastawioną, ale gotową ponownie podskoczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Naprawdę? Mistrzyni, jeśli źle się czujesz, nie forsuj się. Pan Hawke nie jest na tyle okrutny, by żądać od ciebie poślubienia Gwendolyn, gdy jesteś chory.

Nie chodzi o bycie chorym, pomyślał Edmund, próbując stłumić narastający w nim strach; przerażająca teoria zaczynała nabierać kształtu w jego umyśle, zyskując wiarygodność z każdą mijającą chwilą. Otworzył lekko oczy, wpatrując się uważnie w dziewczynę i zapytał drżącym głosem: "Czy naprawdę jutro biorę ślub w Fairchild Manor?". Słowo "ślub" wypowiedział praktycznie przez zaciśnięte zęby.

Dziewczyna, zauważając jego poważny ton, przytaknęła energicznie. Data ślubu została ustalona trzy miesiące temu. Nie można jej teraz zmienić.

Trzy miesiące temu. Edmund zamrugał z niedowierzaniem, po czym zapytał: - Gwendolyn to Gwendolyn Fairchild, prawda?

Dziewczyna przytaknęła stanowczo, z wyrazem niewinnego zakłopotania, jakby jego pytanie było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.

Edmund ponownie zamknął oczy, poświęcając chwilę na zebranie myśli, po czym powoli je otworzył. Czy jestem... mężczyzną?

Tym razem dziewczyna nie skinęła głową. Zamiast tego położyła dłoń na jego czole i powiedziała: "Mistrzu, jesteś Omegą. Wiedziałeś o tym odkąd skończyłeś szesnaście lat. Myślę, że powinnam pójść po doktora Charlesa Montgomery'ego, żeby cię zbadał; nawet nie pamiętasz swojej płci?".

Omega? Edmund poczuł, jak ogarnia go fala ciemności. Zanim stracił przytomność, pomyślał: To musi być sen... Tak, to musi być sen. Kiedy się obudzę, wszystko wróci do normy.

Rozdział 5

Gdy zapadł zmierzch, Edmund Hawke wkroczył do sali weselnej, która wyglądała jak ze snu. Właściciel miejsca najwyraźniej preferował bardziej uproszczony ślub w zachodnim stylu, ponieważ zgromadzenie gości z wyższych sfer zostało sprawnie zorganizowane w zaledwie pół dnia. Edmund był prowadzony przez starszą kobietę, na krótko pojawiając się przed urzędnikiem, gdzie po omacku wypowiedział słowa "tak", zanim został zabrany.

Nie zdążył nawet dokładnie przyjrzeć się, jak wyglądał jego mąż, pamiętając jedynie mgliste wrażenie przystojnej, wysokiej postaci. Stojąc oszołomiony na środku Sali Ślubów, spojrzał na siebie w półdługim lustrze. Odbicie ukazywało zaniepokojoną i zdezorientowaną twarz. Ubrany w dobrze dopasowany, biały garnitur, wyglądał na wysokiego i szczupłego - jego wiek prawdopodobnie nie przekraczał dwudziestu lat, co sprawiało, że wydawał się niemal kruchy. Jego rysy były precyzyjnie wyrzeźbione, podbródek ostry, a duże, głęboko osadzone oczy dawały poczucie zimnego dystansu, gdy patrzył na innych.

Wcześniej tego dnia, gdy obudził go przygotowujący się asystent, spojrzał na swoje odbicie. Co dziwne, ta twarz była uderzająco podobna do tej z poprzedniego życia, ale z jakiegoś powodu wydawała się zmieniona, jakby została starannie stworzona na nowo, pozostawiając go z niepokojącym poczuciem obcości.

Zagubiony w myślach, drzwi otworzyły się nagle, a ciężkie kroki odbiły się echem w korytarzu. Edmund odwrócił się gwałtownie i zobaczył wysokiego mężczyznę, ubranego w ten sam stylowy biały garnitur, stojącego w drzwiach. Edmund oszacował, że jego ciało miało prawie sześć stóp wzrostu, podczas gdy ten mężczyzna górował nad nim, zbliżając się do sześciu stóp trzech.

Bez spojrzenia w kierunku Edmunda, nieznajomy zamknął drzwi z hukiem i przeszedł obok niego w kierunku toalety.

Zaskoczony trzaśnięciem drzwi, Edmund poczuł dreszcz, gdy imponująca postura mężczyzny rzuciła na niego cień, wywołując instynktowną potrzebę cofnięcia się i oddalenia od opresyjnej aury promieniującej od nieznajomego.

Gdy dźwięk bieżącej wody wypełnił powietrze z toalety, Edmund wypuścił oddech, którego nie zdawał sobie sprawy. Dopiero sekundę później rozpoznał niewytłumaczalne napięcie, które sprawiło, że na chwilę wstrzymał oddech.

Co było przyczyną tej reakcji? Edmund zastanawiał się, odrzucając nieznajomego jako kolejnego mężczyznę; było ich wielu błąkających się po ulicach. Mężczyzna zwany Gwendolyn Fairchild był po prostu wyższy i bardziej umięśniony niż przeciętnie. Skąd więc wziął się w nim ten dziwny niepokój? Co dziwniejsze, mniej przypominało to strach, który kazał mu się zdystansować, a bardziej jakiś głęboki instynkt, który zmuszał go do zbliżenia się, do pochłonięcia każdego szczegółu tego człowieka.

Mocna szczęka mężczyzny, zmarszczone grube brwi, ostry nos... Edmund wyczuł, że coś jest nie tak. Było to tak niepokojące, że zaczął przejmować się wyglądem innego mężczyzny, co wcześniej prawie go nie obchodziło.

Nagle drzwi toalety otworzyły się z głośnym trzaskiem, który rozbrzmiał w czarującej sali weselnej.
Gwendolyn Fairchild wyłoniła się z intensywnym grymasem, jego marynarka została w jakiś sposób odrzucona, pozostawiając go ubranego jedynie w białą koszulę z podwiniętymi rękawami, które ukazywały jego muskularne, opalone przedramiona. Jego lodowate spojrzenie skupiło się na Edmundzie, który zastygł w osłupieniu, nieświadomy napięcia wiszącego w powietrzu. Chociaż Edmund odwrócił wzrok, czuł na sobie ciężar przenikliwego spojrzenia Gwendolyn, które sprawiło, że poczuł ciepło na plecach, które wywołało mrowienie i osłabienie kończyn.

"Edmundzie Hawke, wciąż nie nauczyłeś się swojej lekcji - głos Gwendolyn przeciął powietrze, ostry i nieugięty, rezonujący dziwnie metalicznym tonem, który wymagał uwagi.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Tęsknota za nieodebraną miłością"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈