Nici pożądania w kosmosie

Rozdział 1

Jest takie powiedzenie: nie wychylaj się, by ratować nieznajomych, i powinienem był go posłuchać. To właśnie w tym momencie błędnej uprzejmości ja, Liam Ashford, uratowałem życie Cassandry Sinclair - i nieświadomie pogrążyłem się w świecie wszechogarniającego pożądania.

Cassandra leżała nieprzytomna, a wokół nas wybuchł chaos. Powietrze było gęste od dymu i krzyków paniki - napędzanych eksplozją, która wstrząsnęła Niebiańskim Królestwem, rozległym obszarem naszego układu gwiezdnego.

Chciałem jej tylko pomóc, wyciągnąć ją z ognistych pozostałości pobliskiego portu kosmicznego. Nie wiedziałem, że ten akt heroizmu splecie mój los z jej losem w sposób, jakiego nigdy bym się nie spodziewał.

Gdy niosłem ją przez chaos, czułem osobliwy magnetyzm przyciągający mnie do niej, połączenie silniejsze niż jakakolwiek więź, którą znałem. Cassandra nie była zwyczajna. Z zdyszanym szeptem poruszyła się, jej szmaragdowe oczy otworzyły się i w jednej chwili moje serce przegrało walkę.

Liam - mruknęła, jej głos był gęsty od emocji, gdy chwyciła mnie za ramię jak linę ratunkową. Fala ciepła przepłynęła między nami, rozpalając coś głęboko we mnie - niebezpieczne pragnienie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłem.

Nie, nie ruszaj się. Musisz się nie ruszać - nalegałem, a głos mi się łamał. Chciałem zapewnić jej bezpieczeństwo, ale jej bliskość sprawiła, że moje myśli zaczęły wirować. To, co zaczęło się jako akt współczucia, szybko przekształciło się w wir niekontrolowanego pożądania.

Gdy chaos świata zewnętrznego zniknął, zatraciłem się w jej spojrzeniu. Napięcie wisiało w powietrzu niczym po burzy. W tym momencie wiedziałem, że jestem zepsuty, odurzony upojną mieszanką naglącej potrzeby i przyciągania.

Zostaliśmy sprowadzeni w bezpieczne miejsce przez starszego mężczyznę o imieniu Hubert, który zaprowadził nas do ustronnego zakątka stacji niebieskiej, z dala od gruzów i niebezpieczeństw. Uratowałeś ją, młody człowieku - powiedział, jego ton był zarówno szorstki, jak i szczery. Ale zrozum jedno - pomoc kobiecie takiej jak Cassandra często wiąże się z pewnymi konsekwencjami.

Konsekwencje. To słowo wisiało złowieszczo w moim umyśle, przeplatając się z elektrycznym oczekiwaniem, które brzęczało między nami.

Dlaczego to zrobiłeś? zapytała Cassandra, jej głos był ledwie szeptem, gdy siedzieliśmy w słabym świetle naszego prowizorycznego sanktuarium. Dlaczego mnie uratowałeś?

Odetchnąłem, zbierając myśli. Ponieważ czułam się dobrze. I nie mogłam po prostu stać i patrzeć... Słowa urwały się, prawda zawisła w powietrzu między nami jak niewypowiedziana obietnica.

Racja - powtórzyła, słaby uśmiech przebił się przez jej wcześniejsze zmartwienie. Jesteś rzadką rasą, Liam Ashford.

Pośród wirującej niepewności jedna rzecz stała się jasna: mój świat miał się zmienić. Niebiańskie niebo powyżej odzwierciedlało rozległe, nieznane pragnienia wewnątrz.

Nie do końca rozumiałem, co się dzieje i dokąd prowadzi ta ścieżka. Ale gdy spojrzałem w oczy Cassandry, miałem się dowiedzieć, jak odurzająca może być miłość, zwłaszcza gdy przeplata się z przeznaczeniem, pożądaniem i nieprzewidywalnym urokiem Niebiańskiego Królestwa. I byłem więcej niż gotowy, by zanurzyć się w tych niezbadanych wodach.


Rozdział 2

Liam Ashford obudził się z bólem, którego nie dało się opisać słowami, rozdzierającą agonią, która przesłoniła mu wzrok i zamąciła myśli. Świat wokół niego był zamazany, głowa pulsowała tępym bólem, a on nie mógł do końca określić, gdzie się znajduje.

Jednak pośród mgły przebił się znajomy głos, powodując, że mimowolnie zadrżał.

"Wreszcie się obudziłeś? Zastanawiałem się nad dodaniem czegoś do mieszanki, gdybyś nie przyszedł.

Kto to mówił?

Liam potrząsnął głową, próbując usunąć mgłę i skupić się na otoczeniu. Ale mężczyzna stojący za głosem nie zamierzał dać mu tej szansy. Posmarowane lubrykantem dłonie mężczyzny znalazły drogę do napiętych, krągłych pośladków Liama, napiętych od pozycji klęczącej.

W wieku dwudziestu lat ciało Liama było w kwiecie wieku, pełne witalności. Dłonie mężczyzny wędrowały między rozcięciami, wspomagane przez lubrykant, nie napotykając żadnego oporu.

Już i tak oszołomiony umysł Liama stał się jeszcze bardziej zdezorientowany, ale sugestywne ruchy mężczyzny przyniosły mu częściową jasność. Jego oczy rozszerzyły się z niedowierzania, gdy dotarło do niego rozpoznanie.

"To ty!

Teraz sobie przypomniał; głos wydawał się znajomy, a przecież spotkali się zaledwie kilka dni temu.

To była Cassandra Sinclair, mężczyzna, który teraz uśmiechał się do Liama, wyglądając na zadowolonego z siebie, choć jego oczy nie zdradzały prawdziwego rozbawienia.

Liam walczył z nową energią, szarpiąc się z więzami, powodując głośne grzechotanie ramy, którą był związany.

"Cassandro, puść mnie, nie dotykaj mnie! Ty bestio, gdybym wiedział, że tak się stanie, zostawiłbym cię kosmicznym piratom!"

"Liam, jak mogłeś powiedzieć coś takiego? Złamałeś mi serce" - Cassandra udawała smutek, a jego ręce nie przestawały pracować.

Liam, kadet pierwszego roku Akademii Wojskowej, był stonowany i umięśniony od lat treningu. Jego sylwetka była nieskazitelna, nie miał ani grama tłuszczu. Cassandra rozebrała go ze wszystkich części garderoby, a jego sutki, wcześniej niczym się nie wyróżniające, teraz sterczały w chłodnym powietrzu.

Nasmarowane palce Cassandry powędrowały w górę, szczypiąc i naciskając jeden sutek, wysyłając dreszcze bólu zmieszanego z dziwną przyjemnością przez Liama, który skrzywił się z dyskomfortu. Ale nie miał dokąd pójść, jego ruchy były ograniczone przez więzy.

"Nie... proszę... - Liam sapnął, gdy bezlitosna stymulacja go przytłoczyła.

Ale Cassandra nie dała się zniechęcić. Zintensyfikowała swój uścisk, skręcając i ciągnąc sutki Liama, aż stały się czerwone i spuchnięte, wywołując jęk Liama.

"Twoja klatka piersiowa jest taka giętka. Zastanawiałeś się kiedyś, czy mogłaby produkować mleko, gdybym bawił się nią codziennie?"

"To niemożliwe! Oczy Liama były szeroko otwarte z mieszanką szoku i oburzenia, jakby rozmawiał z szaleńcem.

Nie mógł pojąć, jak znalazł się tutaj, w szponach Cassandry Sinclair, podczas gdy był tylko w drodze do Akademii.

Cassandra kontynuowała manipulowanie wycofującym się sutkiem Liama, podczas gdy jego druga ręka zajęła się tym, który został zaniedbany. Doznania nasiliły się i Liam nie mógł już dłużej tłumić jęków, a jego oddech stawał się coraz bardziej nierówny.
Cassandra rozkoszowała się pokazem powściągliwości Liama, w końcu uwalniając jaskrawoczerwone pąki. Przesunął się za Liama, przyglądając się ciału swojego jeńca oceniającym spojrzeniem.

Rozłożył nogi Liama, mocując je po obu stronach urządzenia krępującego, odsłaniając go w pełni. Twarz Liama zarumieniła się ze wstydu na widok odsłoniętych genitaliów - mieszanki męskiego podniecenia i kobiecego powabu.

Rozdział 3

W samym sercu Niebiańskiego Królestwa, Cassandra Sinclair obudziła się w swojej bogatej komnacie, światło delikatnie przenikało przez prześwitujące zasłony. Pastelowe odcienie świtu malowały pokój w delikatnych różach i złotach, kontrastując ostro z ciężarem troski spoczywającym na jej ramionach. Musiała przygotować się do ślubu, ale w jej wnętrzu szalała burza wątpliwości.

Jej myśli krążyły wokół Liama Ashforda, jej narzeczonego - jego śmiechu, niezachwianego wsparcia i wspólnych marzeń o przyszłości. Jednak pod powierzchnią jej ekscytacji kryła się wrażliwość. Czy naprawdę byłaby partnerem, jakiego sobie wyobrażał? Czy ich miłość przetrwa ogromne oczekiwania ich rodzin?

W Sinclair Manor napięcie wisiało jak cień. Podczas gdy trwały przygotowania do wielkiego wydarzenia, jej myśli często zaprzątała niepewność. Przechadzała się po ozdobnym dywanie w swojej bibliotece, bogate, drewniane półki wyłożone tomami wypełnionymi wiedzą tajemną służyły jako niemi świadkowie jej niepokoju. Nawet w tak znajomym miejscu czuła się czasem jak obca.

Cassandro! - zawołał kamerdyner Reginald, jego głos przebił się przez jej spiralę niepokoju. Wszedł do pokoju, z opanowaną postawą zaszczepioną przez lata posłusznej służby rodzinie Sinclairów. Kwiaty na ceremonię już dotarły i sądzę, że wybrano zapierającą dech w piersiach kompozycję.

Cassandra odwróciła się, a jej serce zaczęło trzepotać na myśl o ślubie. "Naprawdę? Mam nadzieję, że kolory pasują do naszego motywu przewodniego. Jej głos załamał się, a jej spokojną fasadę przeszyła fala wątpliwości.

Tak, moja pani. Kwiaciarnie prezentują kwiaty z Lazurowej Planety - doskonały wybór na tak pomyślny dzień - zapewnił, a na jego ustach pojawił się wyćwiczony uśmiech.

Ale gdy mówił, jej myśli wróciły do Liama, mężczyzny, którego kochała, którego radość promieniowała jaśniej niż wszystkie kolory świata. Wyobraziła go sobie w jego kwaterze, prawdopodobnie przygotowującego się do ich zbliżającego się związku z mieszanką podekscytowania i nerwowego oczekiwania.

Gdy wyszła ze swojej komnaty, zdeterminowana, by odsunąć na bok swoje zmartwienia, natknęła się na starca Huberta, który siedział przy stole w jadalni. Jego życzliwe oczy zdradzały głębię mądrości, która zdawała się mówić o niezliczonych historiach wplecionych w tkankę czasu.

Młoda damo - zaczął, jego głos był pełen łagodności - twoje serce jest gobelinem emocji. Strach i miłość często tańczą blisko siebie. Przyjmij oba; one cię poprowadzą.

Cassandra przerwała, a jego słowa odbiły się głębokim echem. Ale co, jeśli zawiodę w dniu ślubu? Co jeśli go rozczaruję?

Hubert zaśmiał się cicho: - Rozczarowanie nie wynika z postrzeganych niepowodzeń, ale z braku połączenia. Pamiętaj, dlaczego go kochasz, a wszystko inne ułoży się na swoim miejscu".

Biorąc sobie jego radę do serca, opuściła jego stronę, aby poruszać się po rozległej posiadłości Sinclairów. Każdy zakątek przypominał o dziedzictwie jej rodziny, potężnym, ale czasami duszącym. Gdy przeszła przez zielony wewnętrzny ogród, pachnący kwiatami z odległych światów, jej determinacja zaczęła się umacniać.
Tymczasem po drugiej stronie posiadłości, w salonie sterowca, Liam był ogarnięty mieszanką podniecenia i niepokoju. Jasper Moon, jego drużba, siedział obok niego, popijając kryształowy kieliszek z wibrującym płynem. Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha".

Po prostu złapałem się na myśleniu o wszystkim - małżeństwie, oczekiwaniach - wyznał Liam, przeczesując dłonią zmierzwione włosy. Myślisz, że jestem na to gotowy?

Cassandra cię kocha. To się liczy. Zapomnij o presji; to także twój dzień - odparł zachęcająco Jasper. Ona ma swoje własne lęki. Po prostu bądź przy niej.

Liam skinął głową, czując, jak ogarnia go ciepło. Masz rację. Chciałbym tylko dokładnie wiedzieć, jak się czuje.

Dzień ślubu w końcu nadszedł, jasny i obiecujący. W miejscu uroczystości, na tle ogromu Capital Star, wszystko było idealne. Goście ze wszystkich środowisk zebrali się, aby być świadkami związku, śmiech i rozmowy wypełniały powietrze, ale Cassandra poczuła mrowienie niepokoju.

Stojąc z gracją przy ołtarzu w sukni, która odzwierciedlała zarówno elegancję, jak i siłę, zauważyła czekającego Liama, a ciepło jego spojrzenia rozwiało jej wątpliwości. W tym momencie wszystkie jej zmartwienia zniknęły. Nie chodziło o wspaniałość tego dnia ani o oczekiwania, które przed nią postawiono; chodziło o miłość, związek i obietnice, które mieli złożyć.

Kiedy ich oczy się spotkały, świat zrozumienia przeszedł między nimi, wymazując jej niepewność i zastępując ją nadzieją. Gdy składali przysięgę, dźwięk wszechświata zdawał się cichnąć, pochłaniając każde słowo, owijając ich serca pewnością nadchodzącej podróży.

W końcu nie był to tylko ślub, ale świadectwo ich więzi, początek naznaczony nie doskonałością, ale autentycznością - dwie dusze gotowe do żeglowania przez życie ramię w ramię, zakotwiczone w miłości.

Rozdział 4

Liam Ashford siedział cicho w swojej kwaterze, ogarnął go głęboki niepokój, gdy wpatrywał się w wirujące gwiazdy Niebiańskiego Królestwa. Było już późno, a ciche korytarze Gwiazdy Stołecznej zdawały się wstrzymywać oddech, czekając, aż coś - cokolwiek - się wydarzy. Ciężar odpowiedzialności spoczywał na jego barkach, znacznie bardziej niż się spodziewał, gdy przyjął wezwanie do przygody.

Tymczasem w Sinclair Manor, Cassandra Sinclair chodziła niespokojnie w swojej komnacie, migoczące światło świec rzucało długie cienie na ściany. Czuła otaczającą ją przytłaczającą ciszę, przerywaną jedynie słabym szelestem jedwabiu na jej skórze. Liam obiecał, że wróci, ale z każdą godziną wątpliwości wkradały się jak nieproszony gość.

Czy myślisz, że wróci? - szepnęła do siebie, na wpół mając nadzieję na odpowiedź. Jej serce wypełniała nie tylko tęsknota, ale i strach. Strach, że Liam może zostać uwięziony lub, co gorsza, zagubiony na zawsze w głębinach kosmosu.

Do sąsiedniego pokoju wszedł cicho kamerdyner Reginald, a jego wyraz twarzy był zamaskowanym spokojem. Panno Cassandro, sądzę, że ktoś chce z panią porozmawiać.

Nie! - wykrzyknęła, a w jej głos wkradła się desperacja. Nie jestem gotowa na spotkanie z kimkolwiek.

Reginald skinął głową ze zrozumieniem, ale odsunął się na bok, odsłaniając starca Huberta, z twarzą naznaczoną wiekiem i mądrością. Kasandro, musisz słuchać. Gwiazdy mają swoje historie i nie możesz ich ignorować.

Jej serce zamarło na jego słowa. Zawsze szanowała spostrzeżenia starca, ale dziś czuła się jak złowieszcze ostrzeżenie. Co masz na myśli? - zapytała, choć obawiała się odpowiedzi.

Układ niebios sugeruje zakłócenia. Obawiam się o bezpieczeństwo Liama - odparł, a jego głos był szorstki, ale pocieszający. Musisz przejąć kontrolę. Lęki często manifestują się jako cienie w umyśle, ale wiedza może oświetlić najciemniejsze ścieżki.

Cassandra westchnęła, wiedząc, że miał rację. Akademia Sztuki nauczyła ją ufać swoim instynktom i doskonalić umiejętności, ale strach przyćmił jej osąd. Z postanowieniem, które w niej zapłonęło, powiedziała: "Znajdę go. Nie pozwolę, by strach dyktował moje działania".

Gdy przygotowywała się do opuszczenia swojego sanktuarium, obrazy śmiechu Liama odbijały się echem w jej pamięci. Ten ciepły uśmiech, determinacja w jego oczach - to napełniło ją gorącą nadzieją. Tymczasem w poczekalni sterowca Jasper Moon, jej najbliższy powiernik, czekał na jej przybycie. Gdy tylko weszła do środka, stanął z wyrazem troski na twarzy.

Słyszałaś coś? - zapytał poważnym tonem.

Jeszcze nie, ale staruszek Hubert uważa, że coś poszło nie tak. Potrzebuję cię u mego boku, Jasper.

Jasper bez wahania skinął głową. Znajdziemy go. Razem.

Z ustaloną misją, para podróżowała przez rozległe korytarze posiadłości Sinclairów, gdzie cienie tańczyły po bogato zdobionych dywanach. Ich serca biły szybciej, gdy zmierzali w kierunku doku, gdzie mieli pilotować swój sterowiec w kierunku nieznanych krain, szukając Liama i odkrywając tajemnice, które przed nimi stały.
W całym Niebiańskim Królestwie konflikty narastały jak nigdy dotąd, wciągając zarówno sojuszników, jak i wrogów w falę niepewności. Bez wiedzy Cassandry, książę Filip z Imperium obserwował każdy jej ruch z daleka, budząc w sobie mieszankę podziwu i zazdrości. Zdeterminowany, by odegrać swoją rolę w tej grze losu, planował sposoby interwencji.

Gdy Cassandra przygotowywała się do wejścia na pokład sterowca, jej determinacja została wzmocniona przez myśl o Liamie, po raz ostatni spojrzała na Sinclair Manor. To był jej dom, jej fundament. Ale dziś wieczorem miała stać się czymś większym - latarnią nadziei wznoszącą się w bezkres kosmosu.

Chodźmy poszukać Liama - oświadczyła, a w jej głosie zabrzmiała nowa siła. Razem wyruszyli w noc, na tle migoczących gwiazd, gotowi stawić czoła wszystkiemu, co czekało na nich w głębokiej niewiadomej.

Rozdział 5

Cassandra Sinclair nie traciła czasu. Przełączyła przełącznik i zimna, lepka ciecz napłynęła do ciała Liama Ashforda, wypełniając każdy jego centymetr bez cienia litości.

To uczucie nie przypominało niczego, czego Liam kiedykolwiek doświadczył. Lodowata substancja rozprzestrzeniła się po nim i wkrótce jego brzuch zaczął puchnąć, rozszerzając się, aż przypominał kobietę w kilku miesiącach ciąży.

Cassandra celowo przygotowała dużą ilość - z ciekawością testowała limity Liama.

W miarę jak jego brzuch powiększał się, wydawał mimowolne jęki, rozpaczliwą reakcję na przytłaczającą potrzebę wydalenia płynu. Ciśnienie rosło, a każdy oddech wydawał się walką; drobne ruchy wysyłały wstrząsy elektryczne przez jego wrażliwe nerwy.

Zbliżał się do punktu krytycznego. Jego wnętrze skręcało się, walcząc z nieustającym ciśnieniem, a twarz Liama zbladła z dyskomfortu. Jego nogi napięły się, próbując odzyskać kontrolę.

Ale Cassandra nie okazywała litości. Jej dłoń zacisnęła się na jego spuchniętym brzuchu, ugniatając go z wyrachowanym naciskiem, który doprowadził Liama do krawędzi. Jego krzyki stawały się coraz bardziej szalone.

"Nie, proszę, nie naciskaj... to boli... tak bardzo...

Cassandra milczała, jej ręce były nieustępliwe. Po trzech bolesnych minutach powstrzymywania się, Liam nie mógł już dłużej się powstrzymywać. Czuł, jak jego ciało go zdradza, gdy strużka bladego płynu zaczęła wyciekać.

Cassandra żartobliwie poklepała go po plecach, drażniąc się z nim: "Wytrzymaj. Jeśli wycieknie, będę musiała podwoić ilość".

Agonia wiła się w nim, wysysając kolor z jego twarzy, gdy czuł, że nadzieja się oddala.

Proszę, nigdy więcej! Nie mogę... Zaraz pęknę. Niech ktoś mi pomoże, o Boże...

Liamowi trudno było pojąć, jak znalazł się w tak upokarzającej sytuacji.

Przestań... proszę, Cassandro, nie mogę tego znieść... to tak bardzo boli... ahhh!

Myślał, że się przewróci; ból był nie do zniesienia.

Mocna dłoń Cassandry przycisnęła się do jego napiętego brzucha, który czuł, że nie wytrzyma więcej. Z drastyczną ostatecznością wyłączyła maszynę, ale nie usunęła rurki.

"Wytrzymaj przez dziesięć minut".

Co? Dziesięć minut? Nie mógł wytrzymać ani chwili dłużej; nawet sekunda była nie do zniesienia. Krzyki Liama odbijały się echem w pokoju, a w jego głos wkradała się desperacja. Ból pulsował natarczywie.

Cassandra była nieugięta, precyzyjna w swoim wyczuciu czasu - zniósłby każdą sekundę. Ta myśl napełniła go rozpaczą, gdy zdał sobie sprawę, że nie może zrobić nic, by uciec od przedłużającej się męki.

"Łazienka... proszę, Cassandra...

Jego błagania pozostały bez odpowiedzi. Nie widział jej, ale czuł jej obecność w pobliżu. Stopniowo jego ton zmienił się w słodką prośbę; nawet nie rozpoznał tej zmiany.

Pot spływał po jego bladym, delikatnym ciele, gromadząc się na podłodze pod nim - kapiące przypomnienie jego dyskomfortu, z każdą kroplą coraz cięższe.

W porządku, wyrzuć to z siebie - rozkazała w końcu Cassandra.

Co? Liam zamrugał, zdezorientowany i niepewny, czy dobrze usłyszał.

Co się stało? Wydajesz się niechętny. Więc trzymaj się tego.
Proszę, nie... Poczucie pilności Liama wzrosło, gdy zauważył, że rurka przesuwa się w nim. Jego twarz zarumieniła się z zażenowania. "Nie... nie tutaj...

Sama myśl o utracie kontroli przed kimkolwiek sprawiła, że jego żołądek skręcił się ze wstydu. Jednak intensywne pragnienie z jego wnętrza było nienasycone i domagało się uwolnienia. Nie mógł zrobić nic poza poddaniem się.

Ahhh-

Cuchnący odór przeniknął pomieszczenie, ale chwilę później system sanitarny ożył, oczyszczając przestrzeń - i Liama - z incydentu, wyczerpując przy tym większość jego sił.

Jego klatka piersiowa unosiła się z wysiłku, a łzy napływały mu do oczu. Czuł nie tylko uciekające z jego ciała odpady, ale także wyparowującą godność, pozostawiając go odmienionym w subtelny, ale głęboki sposób.

Przeszli przez ten cykl wiele razy, aż wyłoniła się z niego tylko czysta woda. W końcu Cassandra ustąpiła, a do tego czasu Liam był w stanie wydać z siebie tylko stłumiony dźwięk - słaby i poobijany, pozbawiony jakiegokolwiek oporu.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nici pożądania w kosmosie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈