Cztery zasady

Piątek - Dzień pierwszy: Z Malpensy do Mediolanu

==========

FRIDAY

==========

==========




Rozdział 2 - Autostrada, czyli psychopatologia światła stopu (1)

==========

Autostrada, czyli psychopatologia światła stopu

==========

Ludzie mówią, że jesteśmy inteligentni. To prawda. Problem w tym, że cały czas chcemy być inteligentni. Obcokrajowcom opadają szczęki na widok nieprzerwanych fal mózgowych, ciągłego przepływu wyobraźni, naprzemiennych wybuchów percepcji i perfekcjonizmu. Są oszołomieni pokazem sztucznych ogni, jakim jest włoski umysł. Można zadziwiać Anglików raz na godzinę, Amerykanów co trzydzieści minut, a Francuzów co kwadrans, ale nie można zadziwiać wszystkich co trzy minuty - to dla nich denerwujące. Dlatego we Włoszech nie przestrzega się reguł tak, jak gdzie indziej. Uważamy, że przestrzeganie przepisów to obraza dla naszej inteligencji. Posłuszeństwo jest nudne. Chcemy się nad tym zastanowić. Chcemy decydować, czy dane prawo ma zastosowanie w naszym konkretnym przypadku. W tym miejscu, w tym czasie.

Czy widzisz to czerwone światło? Wygląda tak samo jak każde inne czerwone światło gdziekolwiek na świecie, ale to włoski wynalazek. Nie jest nakazem, jak można by naiwnie sądzić. Nie jest też ostrzeżeniem, jak mogłoby sugerować powierzchowne spojrzenie. To właściwie okazja do refleksji, a ta refleksja prawie nigdy nie jest głupia. Być może bezsensowna, ale nie głupia.

Kiedy wielu Włochów widzi światło stopu, ich mózg nie odbiera żadnego zakazu (Czerwone! Stój! Nie przechodź!). Zamiast tego widzi bodziec. No dobrze. Jakie to jest czerwone? Czerwone dla pieszych? Ale jest siódma rano. Nie ma pieszych o tak wczesnej porze. To znaczy, że jest to czerwone do negocjacji; to jest "nie całkiem czerwone". Więc możemy jechać. A może to czerwone na skrzyżowaniu? Jakie skrzyżowanie? Widzicie, co tu jedzie, a droga jest wolna. Więc to nie jest czerwone, to jest "prawie czerwone", "względne czerwone". Co robimy? Myślimy o tym przez chwilę, a potem idziemy.

A co jeśli jest to czerwone na niebezpiecznym skrzyżowaniu z ruchem, którego nie widzisz, nadjeżdżającym z dużą prędkością? Co to za pytanie? Oczywiście zatrzymujemy się i czekamy na zielone światło. We Florencji, gdzie będziemy jechać, mają takie określenie: rosso pieno (pełne czerwone). Rosso (czerwony) to biurokratyczna formułka, a pieno (pełny) to osobisty komentarz.

Zauważ, że te decyzje nie są podejmowane lekko. Są one wynikiem logicznego procesu, który prawie zawsze okazuje się trafny. Kiedy rozumowanie zawodzi, czas wezwać karetkę.

To jest włoskie ujęcie zasad wszelkiego rodzaju, dotyczących dyscypliny drogowej, prawa, podatków, czy zachowań osobistych. Jeśli jest to oportunizm, to jest to oportunizm zrodzony z dumy, a nie z egoizmu. Rzeźbiarz Benvenuto Cellini uważał się za "ponad prawem", ponieważ był artystą. Większość Włochów nie posuwa się tak daleko, ale przyznajemy sobie prawo do jego interpretacji. Nie akceptujemy idei, że zakaz to zakaz, albo że czerwone światło to czerwone światło. Nasza reakcja to "porozmawiajmy o tym".

Prawie wszędzie na naszej planecie samochody zatrzymują się na przejściach dla pieszych, przez większość czasu. Tam, gdzie tak się nie dzieje, albo nie mają przejść, albo nie mają dróg. Ale Włochy to szczególny przypadek. Mamy drogi, które są zatłoczone, i przejścia z wyblakłymi pasami, a jednak samochody rzadko się zatrzymują. Przyspieszają, zwalniają, albo skręcają. Wcinają się za, lub przemykają przed nadciągającymi pieszymi, którzy czują się jak matadorzy bez miecza, którym mogliby ugodzić byki.

Co jakiś czas jakiś święty, głupiec lub obcokrajowiec rzeczywiście się zatrzymuje. Obserwuj, co się dzieje. Inni kierowcy z tyłu hamują, dając do zrozumienia swoją irytację. Prawie mieli wypadek, a po co? Pieszy, który mógł mieć na tyle dobrej łaski, by poczekać, aż droga będzie wolna. Pieszy przyjmuje żałosną postawę wdzięczności, zapominając, że korzysta z przysługującego mu prawa. Uznając jedynie ustępstwo, rzadki przywilej, osobiste traktowanie, pieszy przechodzi i dziękuje. Jeśli jest mężczyzną i jest zadbany, może zdjąć maskę, kłaniając się jak średniowieczny chłop.

Trzydzieści lat temu pewien amerykański dziennikarz zauważył, że bycie pieszym we Włoszech nie jest szykowne: jest w złym guście. Jeśli nastąpiła jakaś zmiana, to na gorsze. W brutalnym porządku dziobania na autostradzie, Vespy znalazły miejsce nad pieszymi i pod samochodami; rowery są towarzyszami w nieszczęściu tych, którzy poruszają się pieszo. Oczywiście, samochody mają lepsze hamulce niż trzydzieści lat temu. Ale niewiele jest pociechy w obserwowaniu, jak dobrze działa ABS, gdy zatrzymuje się kilka centymetrów od twoich kostek. Chyba że jesteś jedną z tych osób, które przyjeżdżają do Włoch i uważają, że wszystko jest malownicze. W takim przypadku zasługujesz na wszystko, co cię spotka. Nie wiem czy zauważyliście, ale na włoskich drogach dzieje się właśnie wszystko.

Jeśli ludzie wyrażają się za pomocą swoich strun głosowych, języka, oczu i rąk, powiedział John Updike, to samochody używają klaksonów i świateł. Krótki ząbek oznacza "Cześć!". Dłuższy oznacza "Nienawidzę cię!". Miganie światłami oznacza "Po tobie".

Co możemy powiedzieć? Updike pisał wspaniałe powieści, ale jego semantyka samochodowa to materiał dla przedszkolaków. Rozejrzyjcie się. Samochody we Włoszech nie tylko mówią. Robią komentarze, obelgi, protesty, insynuacje i wykłady. Szepczą, krzyczą, sprzeciwiają się, pytają, marudzą i wyrażają każdy niuans ludzkich emocji. A my wiemy, co mówią.

Komponujemy symfonie na klaksonach samochodowych. Obecnie używamy ich rzadziej niż kiedyś, ale klaksony samochodowe nadal są ekspresyjne, aluzyjne i czasami obraźliwe. Krótki, ostry dźwięk oznacza "Widziałem to miejsce parkingowe jako pierwszy!" lub "Obudź się! Właśnie zmieniło się światło!". Dłuższy, pełen niezadowolenia dźwięk zawodzi: "Kto zostawił ten samochód przed moimi drzwiami garażowymi?". Krótkie przerywane ćwierkanie mówi: "Oto jestem" dziecku wychodzącemu ze szkoły. Niektórzy taksówkarze potrafią nawet wykrzyczeć na klaksonie niezadowolenie lub solidarność. Nie zakłócają w ten sposób spokoju. To rodzaj zbędnej wirtuozerii, zresztą nie jedynej we Włoszech.

A migające reflektory nie oznaczają "Po tobie". Wręcz przeciwnie, oznaczają "Przejeżdżam". Obcokrajowcy, którzy nie rozumieją tego komunikatu, robią to na własne ryzyko. Migające reflektory na pasie do wyprzedzania na autostradzie oznaczają "Przepuść mnie!". A gdy wydaje się, że nie ma powodu do migających reflektorów, oznacza to, że tuż za rogiem stoi policyjny wóz patrolowy. To jedna z tych rzadkich okazji, kiedy Włosi, szczęśliwie omijając wyznaczone władze, ściągają się i pokazują ducha zespołowego z zupełnie obcymi ludźmi. To nieobywatelski duch obywatelski, który ktoś powinien zbadać.




Rozdział 2 - Autostrada, czyli psychopatologia światła stopu (2)

Obserwuj ujmująco histeryczny ruch uliczny i podziwiaj wyluzowaną straż miejską. Mediolańska strefa wolna od ruchu jest zajęta przez autoryzowane lokalne samochody, wściekłych kierowców z głębi Lombardii, zdezorientowanych kierowców z reszty Włoch oraz zagubionych lub podstępnych Szwajcarów. Wystarczy spojrzeć na te sznury podwójnie zaparkowanych pojazdów. Jeden wystarczy, by zamienić aleję w zaułek. Dlaczego policja nic nie robi? Cóż, to tolerancyjne typy, które doszły do wniosku, że nie mogą ukarać grzywną całej rasy ludzkiej.

Nie wydają wyroków na podstawie nieugiętych zasad. Omawiają osobiste wybory kierowcy, wykazując się elastycznością nieznaną policji w innych krajach. Podsłuchajcie jedną z ich rozmów. Są to procesy skrócone w miniaturze, z prokuratorem (policjant), świadkami (inny policjant, przechodnie), obrońcą (żona), okolicznościami łagodzącymi ("mieszkam po drugiej stronie ulicy", "właśnie szłam do apteki"), podsumowaniem i ogłoszeniem wyroku. Ten dziwny rodzaj sprawiedliwości na kopy - w odróżnieniu od wersji formalnej, w której dziewięć milionów procesów czeka na wyrok, a osiem przestępstw na dziesięć pozostaje bezkarnych - wydaje się działać.

Ale tolerancja jest jak wino: odrobina dobrze robi, za dużo jest szkodliwe. Czy pamiętacie te samochody pędzące szybkim pasem? Gdybyście porozmawiali z ich kierowcami, odkrylibyście, że ograniczenie prędkości na autostradzie - 130 kilometrów na godzinę - to nie liczba, to okazja do dyskusji. Wydawałoby się mało prawdopodobne, że idiota migający światłami przed samochodem może znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie dla swojego zachowania. Ale on to potrafi. Cytuje antropologię, psychologię, zasady kinetyki i prawoznawstwa, wyobrażając sobie korzystne interpretacje i marginesy błędu, pokładając nadzieję w dyskrecji sędziego i łasce sądu.

Powinien zostać aresztowany za taką jazdę, ale za sposób argumentacji należy mu się katedra uniwersytecka. Słuchający policjant zastanawia się, że może powinien być tolerancyjny. Wypuszcza więc winowajcę, karząc tym samym resztę z nas.



Rozdział 3 - Hotel, w którym pojedynczy ludzie nie zadowalają się pokojem dwuosobowym (1)

==========

Hotel, w którym pojedyncze osoby nie zadowalają się pokojem dwuosobowym

==========

D. H. Lawrence w liście do domu napisał: "Właśnie dlatego lubię mieszkać we Włoszech. Ludzie tutaj są tacy nieświadomi. Czują i pragną. Nie wiedzą." Nonsens. My wiemy bardzo dobrze i od zawsze wiemy, że wiemy. Nawet wtedy, gdy udajemy, że nie wiemy.

Weźmy ten hotel. Czym różni się od amerykańskiego motelu? W każdy możliwy sposób. Amerykański motel jest przewidywalny, powtarzalny, uspokajający, szybki i łatwy w użyciu. Ale włoski hotel, nawet tu w centrum Mediolanu, jest nieprzewidywalny, zaskakujący i niepowtarzalny. Zajmuje czas, wymaga uwagi i skrywa tajemnice. W hotelu nie szukamy pewności siebie, szukamy małych wyzwań. Chcemy, aby ludzie wiedzieli, kim jesteśmy. Chcemy mieć dobry pokój. Chcemy polować na włącznik światła, wystylizowany na niewidoczny przez dekoratorów.

Kiedy mężczyzna i kobieta meldują się razem przy biurku, recepcjonista motelu w Michigan nie traci czasu na spekulacje dotyczące ich relacji (przyjaciele? kochankowie? koledzy? ojciec i córka? para zrywająca?). To ich sprawa. Tutaj, w Mediolanie, obsługa hotelu jest równie profesjonalna, uśmiech równie gotowy, a brak pytań równie całkowity. Ale oczy zdradzają nienachalną ciekawość. To prawda, że wściubiają nos w nasze sprawy. Ale to znaczy, że myślą o nas.

Jak widać, miejsce to nie jest ani malownicze, ani urokliwe. Nie zasługuje na żaden z przymiotników, którymi wy, obcokrajowcy, karcicie nas w swoich klasyfikacjach (nie czujcie się winni - my robimy to samo o was). Jest dobrze oświetlony, gwarny i odnowiony. Ma dziewięćdziesiąt cztery pokoje i room service, i jest "jedynym miejscem w Mediolanie, gdzie masz szybki dostęp do Internetu i poczty elektronicznej" (miejmy nadzieję, że tak nie jest, ale to ciekawe, że tak mówią). W swojej normalności ten hotel wyjaśnia działanie włoskich serc i umysłów, dwóch egzotycznych obszarów, które zawsze wymyślają nowe niespodzianki.

Uprzejmość nie jest tak powierzchowna jak w innych krajach, ale nie jest też tak namiętna, jak niektórzy nie-Włosi chcieliby wierzyć. Powiedzmy, że jest to połączenie intuicji (tego chce klient), profesjonalizmu (to jest to, co powinienem zrobić), życzliwości (będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego), sprytu (zadowolony klient to mniej wymagający klient) i zdrowego rozsądku (potrzeba tyle samo wysiłku, by być niegrzecznym, co grzecznym). Wszystko to składa się na ciepłe powitanie.

Weźcie pod uwagę. Letniość to średnia temperatura włoskich stosunków społecznych. Termostat jest czuły, a mechanizm uruchamia się, by połączyć gościa hotelowego i portiera, sprzedawcę i kupującego, kandydata i wyborcę, inspektora i kontrolowanego. Dlatego Włochy eksportują na cały świat znakomitych konsjerży, żandarmów - doskonałych karabinierów - wyjątkowych handlarzy i miernych handlarzy przekrętami.

W przeciwieństwie do innych ludzi, nie szukamy w hotelu przewidywalności ani jednolitości. Chcemy być traktowani jako wyjątkowe jednostki, w wyjątkowym miejscu, w wyjątkowych okolicznościach. Możemy być sporadycznymi klientami zupełnie zwyczajnego obiektu, ale jesteśmy przekonani, że w jakimś niebiańskim rejestrze hotelowym - prowadzonym przez bogów, a nie władze - pozostanie ślad naszego przejścia.

Sieć Motel Agip była najśmielszą włoską próbą standaryzacji. Był to ciekawy eksperyment kulturowy z nutą nacjonalistycznej samowystarczalności, ale dziś hotele obrały inny kierunek, który właściwie jest tym, którym zawsze podążały. Włoskie obiekty noclegowe muszą zapewniać osobiste traktowanie i soupçon gratyfikacji. Przebiegnij wzrokiem po liście hoteli w Mediolanie. Można by pomyśleć, że jest się w Londynie: Atlantic, Ascot, Bristol, Brun, Continental, Capitol, Carlton i Carlyle. To rodzaj gambitu otwierającego. Mówi ci, że masz się przygotować na zdziwienie.

Nie jestem jedyną osobą, która to zauważyła. Wielu z tych, którzy pisali o Włoszech - popularna rozrywka w dzisiejszych czasach - zauważyło, że życie publiczne tego kraju staje się coraz bardziej teatralne. Martin J. Gannon, autor książki "Understanding Global Cultures", zasugerował operę, podkreślając jej cztery cechy: widowiskowość, głos, uzewnętrznianie emocji oraz interakcję chóru i solistów.

W mundurach portierów jest elegancja. Oczywiście w innych krajach widuje się mundury, ale Włosi noszą je z charakterystycznym brio, w przeciwieństwie do woźniców stojących przed niektórymi nowojorskimi hotelami (Misiek Yogi nosiłby epolety z większym przekonaniem). Portierzy może nie mają warkoczy na piersiach, ale nawet w tym hotelu panuje pewna jednolitość. Każdy ma ten sam płaszcz i tę samą odznakę. Wszyscy są w miarę eleganccy, biorąc pod uwagę, że to Mediolan.

Ton głosu jest kluczowy. Recepcjonista we włoskim hotelu wie, co chcemy zachować w tajemnicy, a co zamierzamy upublicznić, zamieniając się w pierwszym przypadku w tajnego agenta, a w drugim w megafon. Liczą się emocje. Recepcjonista oferuje zaskoczenie, wybuch ekscytacji i godną pochwały hipokryzję w postaci tenorowego "Bentornato!" ("Witamy z powrotem!"). Gość jest zadowolony z bycia rozpoznanym i pewny specjalnego traktowania. I oczywiście chór jest ważny. Zawsze znajdzie się ktoś - inny portier, boy hotelowy, czy przechodzący mieszkaniec - gotowy wziąć udział w przedstawieniu, gestem, spojrzeniem lub "Certo, dottore!" ("Oczywiście, doktorze!").

Na tym zazwyczaj kończy się akt pierwszy, scena pierwsza. Aktorzy wyłączają uśmiechy i znikają za kulisami. Ale spektakl trwa nadal w Twoim pokoju, z otwarciem drzwi, rytualnym włączeniem telewizora, ceremonią odsunięcia zasłon jak do sceny początkowej i zilustrowaniem menu poduszek - możesz wybrać spośród ośmiu rodzajów: Ever Comfortable, A Place to Lay Your Head, Supple and Cool, Fit and Ready, Meadow Fresh, The Critical Point, Auping 4 i Auping 1.

Orson Welles mawiał, że Włochy są pełne aktorów - pięćdziesiąt milionów z nich - prawie wszyscy dobrzy. Twierdził, że ci nieliczni źli są na scenie, albo na ekranie kina. Cóż, na pewno nie ma ich w recepcjach tego kraju, które są obsadzone przez doskonałych profesjonalistów. Napiwek to za mało. Powinniśmy pozwolić im na pobieranie podatku turystycznego jako dodatku do ich pensji. Byłaby to uczciwa rekompensata za klasyczny występ.




Rozdział 3 - Hotel, w którym pojedynczy ludzie nie zadowalają się pokojem dwuosobowym (2)

Pensjonaty są jeszcze bardziej włoskie, gdyby to było możliwe. Nazwa jest unikalna, na początek. Hotel i motel to słowa międzynarodowe. Albergo jest lepsze, ale brzmi po francusku. Pensione jest oryginalne, jak bed-and-breakfast, ale łóżka są większe, a śniadania mniejsze.

Kiedy mówię o pensione, nie mam na myśli tych z list biur turystycznych, z ich gwiazdkami i gwiazdkami. Pensjonat (liczba mnoga: pensioni) to każde rodzinne miejsce zakwaterowania z ograniczoną liczbą gości, pokoi i usług.

Ograniczony zakres usług jest niezbędny. Telewizor jest OK, ale nie powinien działać prawidłowo. Pilot może mieć wyczerpaną baterię, kolory mogą być zbyt jaskrawe, lub kanał 2 może być dostrojony do lokalnej stacji. Mogę zaakceptować telefon w pokoju, ale musi to być model, który nie jest już dostępny w sklepach. Mogę zaakceptować, a wręcz pochwalić, jadalnię, ale menu musi być krótkie, z nie więcej niż dwoma pierwszymi daniami i trzema drugimi.

Hotel z długim menu, działającymi telewizorami i telefonem dotykowym nigdy nie przejdzie pomyślnie jako pensjonat. A jeśli serwuje śniadanie do łóżka, powinien być automatycznie zdyskwalifikowany. Właściwe pensione to miejsce, które oferuje minimum dyskomfortu, zrekompensowane ciepłym powitaniem i uśmiechem obsługi jadalni, która powinna być żeńska, nie za młoda i o matronicznym wyglądzie. Znalezienie drogi w pensjonacie powinno być łatwe. Powinien być całkowity brak korytarzy przypominających tunele. Musi być pokój gier, gdzie młodsi goście mogą się spotykać lub kłócić o gry wideo. W przeciwnym razie powinna być tavernetta (jadalnia w piwnicy), działający kominek lub czytelnia ze stosami zeszłorocznych magazynów.

W ostatnich latach słowo pensione zaczęło oznaczać małe hotele w Romanii o nazwach takich jak Miramare (Seaview), które są teraz pełne urlopowiczów z Europy Wschodniej. Właściciele pensjonatów szybko zareagowali. Dziś ich placówki przebierają się za coś innego, wstydzą się swojego pochodzenia jak wiejska dziewczyna w wielkim mieście. Nazywają się "małymi hotelami", "schroniskami" lub alberghi di charme. Nic się nie zmieniło. Liczy się to, że są prowadzone przez rodzinę. Rozkosznie despotyczny sposób bycia właścicielki sprawia, że robimy to, co ona chce, a ona nas oprowadza, informuje i kieruje nami jak przybranymi dziećmi przydzielonymi przez los i lokalną organizację turystyczną.

O tym wszystkim przekonasz się podczas podróży. We Włoszech wymagamy od pensjonatów tego, czego Amerykanie wymagają od sieci motelowych - pewności. Włoski pensjonat jest jednym z kokonów, w którym możemy cieszyć się iluzją bycia chronionym, osłoniętym i zabezpieczonym przed niebezpieczeństwami świata zewnętrznego. Goście pensjonatu nie mają słabego serca. Są kognoscentami obyczaju, a na wakacjach szukają przewidywalnych niespodzianek. Chcą słońca po deszczu, wody z lodem zamiast owoców na deser i ciekawie wyglądającego kelnera przy sąsiednim stoliku.

Pensioni najbardziej docenia się na trzech etapach życia: kiedy jest się dzieckiem, kiedy ma się dzieci i kiedy nie można już znieść dzieci. W tym okresie, czyli w śmiałym ćwierćwieczu, które upływa od okresu dojrzewania do pierwszego silnego ataku bólu pleców, trudno docenić urok pensjonatu. Kiedy jest się młodym, ma się skłonność do całkiem zrozumiałego kojarzenia pensione z "emerytem" i reagowania w odpowiedni sposób. "Zostać w jednym miejscu przez dwa tygodnie? Nigdy!" Ale pensioni nie spieszą się. Czekają, aż okrążymy świat, przejedziemy od wybrzeża do wybrzeża przez Stany i będziemy mieli dość white-water rafting. Wiedzą, że prędzej czy później wrócimy, żeby zobaczyć, co jest na deser. Być może z nie-włoskim przyjacielem, który też będzie chciał porcję.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Cztery zasady"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści