Let It Roar

Prolog

Urodziłem się, ale nie wychowałem.

Wybuchłem.

Jestem chwastem, który wyrósł w oddali, karmiony deszczówką, gdy tylko niebo zgodziło się ją dać, zaostrzony przez ostre wiatry, zahartowany i nabrzmiały lodowatym zimnem. Zabarwiony okazjonalną życzliwością, ciepłem słonecznego blasku.

Nie, zostałem wykuty w dniu, w którym poznałem Serenę. Ostrze wyostrzone, lufa załadowana, lont zapalony.

Mój szlak został położony na jej skalistej ziemi, a to tylko sprawiło, że moja dusza stała się ciemniejsza, moje serce gęstsze, moja krew bardziej zacięta, mój cel surowy.

Przy niej byłem wszystkim, czego nigdy wcześniej nie znałem. Nie bezradny, nie narażony. Nie bezsilny.

I nawet przez te wszystkie lata bez niej i wszystko, co osiągnąłem na świecie, nie byłem niczym innym, jak tylko otwartym granatem ręcznym, bezczynnym, gotowym do detonacji.

Teraz, po włamaniu się do jej domu, stojąc tu w jej sypialni, samolubnie kradnąc powietrze, którym oddycha, gdy śpi, to bezczynne czekanie się skończyło.

Jej sen jest niespokojny. Szemrze słowa, złorzeczy i skręca pościel w pięść tak samo jak ja.

Ja też wciąż mam sny, kochanie.

"Dotknij mnie. I need you to-" Kiedyś błagałem ją w ciemności.

W moich snach błagam i czekam na ten dotyk, jak kiedyś. Ale nigdy nie przychodzi. Opieram się o żelazo, ale jej tam nie ma. Jestem sam. Kiedyś ten sen przychodził częściej, regularnie. Każdy koszmar był wizytą wzmacniającą moją pasję do niej, pasję do kochania jej, do nienawidzenia jej. Każdego ranka moje postanowienie było ponownie mocno przykręcone, nieugięty korek na starożytnej butelce.

Tego ranka, zanim jeszcze wstał świt tego nowego dnia, to postanowienie było silniejsze niż kiedykolwiek, ale mój cel się zmienił.

Chcę ją odzyskać.

Mam nadzieję, że śni o mnie. Mam nadzieję, że jej sny są tak samo poplątane i pokręcone jak moje. Cięcie ostrza, ukłucie jej ust pozostają świeże. Inspirują mnie, dementują.

Wszystkie poszarpane kawałki naszych serc, czy to ostre, czy tępe, czerwone, czarne czy szare, są teraz nie do odróżnienia. Ja i ona, jesteśmy w kawałkach, odłamkach, ale nie jesteśmy złamani. Ona się poddała, odpuściła, ja też. Ale stojąc tutaj, centymetry od niej, wiem w głębi duszy, że nie, nigdy.

W zasadzie nie.

Przejeżdżam kciukiem po jej pełnych, miękkich wargach, a one rozstępują się pod moim dotykiem. Lekki wdech przechodzi między nimi, ogrzewając moją skórę. Piękne usta, które kiedyś były moje. Usta, które kiedyś dzieliły ze mną słowa, myśli i nadzieje, te dobre. Usta, które dzieliły się lękami i okropnościami. Usta, które oferowały brutalne niebo.

Chcę teraz wziąć te usta, posiąść je, ale powstrzymuję się. Muszę, żeby dała mi je dobrowolnie.

A ona to zrobi.

Mój palec dotyka czubka jej nosa. Jej oczy tańczą pod powiekami, mrugają otwarte.

Niebiesko-zielona chwała.

Moje serce osiada w piersi i kopie do życia jednocześnie, a ja wiem, że nic się nie zmieniło.

Dusza ciemna,

Serce gęste,

krew zacięta,

Purpose raw.

Jestem cichym człowiekiem, spostrzegawczym, introwertycznym, nie jestem skłonny do dramatycznych deklaracji. Ale oto stoję, czując tę agonię, ten przypływ emocji, które tylko ona we mnie wywołuje, wszystko to wymazuje brzydotę, której trzymałem się przez cały ten czas; odległe pustkowie, w którym mieszkam.

Te oczy wiszą na moich, a ja widzę jej odbicie we wszystkich odłamkach mnie. Ona jest w centrum. Ona jest płomieniem. Moja gorączka, moja furia.

Niech ryczy.




Rozdział 1 (1)

1

25 lat temu

"Powinniśmy go zatrzymać czy zabić?"

Ktoś kopnął mnie w łydki, łopotał w plecy, a ja rozłożyłem się na zimnej podłodze. Kaptur został zerwany z mojej głowy, a ja zamrugałem w jasnym świetle. Stał przede mną wysoki, ciężki mężczyzna, z wytatuowanymi ramionami skrzyżowanymi na piersi. Med, osławiony prezes Kansas Smoking Guns, człowiek, o którym słyszałem niemal całe życie.

Sam diabeł.

We własnej osobie.

"Wiesz gdzie jesteś?" jego głęboki głos praktycznie warczał.

Potrząsnąłem głową, niepewny jak odpowiedzieć. Prawda często wpędzała mnie w kłopoty w przeszłości. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Med tylko się uśmiechnął, a może to był tylko jego sposób na uśmiechanie się jak Joker Jacka Nicholsona. "Jak cię nazywają?"

Podparłem się na rękach, ale moje kończyny wciąż były zdrętwiałe od przytrzymywania w furgonetce podczas niekończącej się jazdy tutaj. "I'm-I'm Kid."

Śmiech skwierczał wokół mnie jak puszka wstrząśniętego piwa odchodząca w niepamięć. "Aww, czyż to nie urocze?" powiedział głos za mną.

"Perspektywa, eh?" Med zapytał, jego oczy błądziły po moim cięciu.

"Tak."

"Doskonale." Ten grymas Jokera pogłębił się, a krew cofnęła się w moich żyłach.

"Pewnie nie będą mieli cię za bardzo w dupie". Podniósł podbródek u kogoś w moją stronę i moje rozcięcie zostało ze mnie zerwane. "Więcej zabawy dla nas."

"Hej!" wydusiłem z siebie.

Kopnęli mnie i zdarli ze mnie buty, skarpetki, dżinsy. Byłem nagi. Grube metalowe kajdanki były przyczepione do moich nadgarstków, kostek, szyi i połączone z ciężkimi łańcuchami. Głowa mi płakała, zimny pot śledził skórę, serce plodowało w błocie.

"Wiesz, dlaczego cię zabraliśmy?" Med zapytał.

"Bo to jest rodzaj gówna, które robisz?" Policzek roztrzaskał się na mojej twarzy. Srebrzysta mgła przyćmiła moją wizję.

"To dlatego, że Płomienie Piekieł myślą, że mogą robić co im się żywnie podoba. Czas pokazać twojemu klubowi, jak bardzo jestem wkurzony, że przyłapałem ich na moim terytorium na robieniu tego, przed czym ich ostrzegałem, żeby nigdy nie robili."

Żołądek mi opadł. Reich, nasz wiceprezes, znalazł dilera w południowym Kansas, który był zaopatrywany przez Smoking Guns, ale ci ostatnio go oblodzili, nie płacąc mu tego, co uważał za należne. Reich wkroczył i dostarczył produkt Flames of Hell, aby znaleźć nowych nabywców, nowych uzależnionych wzdłuż trasy tego faceta, trasy, do której nigdy wcześniej nie mieliśmy dostępu. Pieniądze to pieniądze, a my chcieliśmy ich więcej, tak jak wszyscy inni.

Mój ojciec, stary bywalec klubu i były oficer, powiedział mu, że to zły pomysł. Przez dekady nasz klub nieustannie walczył z Gunsami o terytorium, o szlaki handlowe, o kobiety, o wszystko. Dorastając słyszałem tylko: "To gówno musi się skończyć!", ale nigdy się nie skończyło. To stało się częścią naszego dnia, częścią naszej zabawy. Nie sądziłem, że któryś z klubów wie, jak nie nasrać na drugiego.

Na oczach wszystkich mój tata powiedział Reichowi, że jego plan jest cholernie głupi i nieostrożny. Odpowiedź Reicha? Wybrał mnie, abym dostarczył przesyłkę z innym członkiem klubu, i została ona zatwierdzona naprawdę szybko.

Miałem niespodziankę swojego życia, kiedy otworzyłem drzwi do domu dilera i zobaczyłem go wiszącego na haku w suficie. Ja i Siggy wybiegliśmy na zewnątrz, zostaliśmy ostrzelani i zagonieni do lasu. Siggy dostał w twarz, gdy wspinał się na drzewo. Przycisnęli mnie na muszce i zaciągnęli do swojego klubu. Żyłem, ale nie miałem tyle szczęścia.

Puls wbijał mi się w uszy, mięsień sercowy przeskakiwał przez niekończące się przeszkody w klatce piersiowej.

Med wykonał gest ręką w powietrzu, a kopnięcia i ciosy spadły na mnie. Zwaliłem się i popłynąłem w górę w czyimś ciasnym uścisku. Ciosy i uderzenia pękały i rozbijały się o moje ciało, ból eksplodował przeze mnie. Moja głowa zakołysała się na bok, a ja wydusiłem powietrze, krztusząc się własną śliną i krwią.

Jego przypięte oczy na mnie, Med podziwiał moją zakrwawioną miazgę. "Ach, witamy w Smoking Guns, Kid".

Puścili, a ja runąłem na podłogę. Przywiązany do haków na betonowym słupie w środku dużego pomieszczenia, starałem się utrzymać moje obolałe oczy otwarte, gdy wokół mnie odbywały się imprezy i kłótnie. Mężczyźni i kobiety wpatrywali się we mnie, śmiejąc się, rozmawiając, a ja odwzajemniałem ich spojrzenia. Byłam nową atrakcją w zoo. Dziwadłem w cyrku, ich przykuty cyklop trzęsie się w zmasakrowanej kupie, osiadając w kałuży własnych szczyn, potu i krwi.

Przycisnąłem się do słupa, nie ruszając się z miejsca. Wiedziałem, jak to robić, całkiem dobrze. Przez całe życie byłem czyimś przemyśleniem, szarym elementem krajobrazu, ale to się właśnie zmieniło.

Teraz byłem na pierwszym planie.

Muszę trzymać się razem. Trzymać się razem.

Czy oni mnie zabiją? Zażądają jakiegoś okupu? Byłem pewien, że mój tata i mój klub pracują nad tym, żeby mnie wydostać. Pracowali nad jakimś planem, ciężko pracowali. Musieli być.

Jedna postać, drobna, stała bez ruchu tuż za mężczyznami. Dziewczyna. Długie jasnoczerwone włosy, a jej oczy... najbardziej hipnotyzujące oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. Dziwne połączenie błękitu i zieleni, jak zdjęcia Morza Karaibskiego, które widziałem w magazynach. Czy to dlatego, że jej oczy były takie duże? Zatrzymałem jej poważne spojrzenie, a ona nie odwróciła wzroku. Jej wyraz twarzy był ponury, nie drażniący, nie kpiący. Nie bawiłem się z nią. Mój wzrok wciąż był zamglony i zamrugałem, ale jej już nie było. Prawdopodobnie była mirażem. Mirażem nadziei i empatii w tej szalonej rzymskiej orgii pierdolenia w środku Buttfuck, Kansas.

Liczyłem linie w popękanej podłodze, ale się pogubiłem. Były to tylko drżące rysy, a ja nie mogłem ich śledzić. Bolały mnie stawy, moje nagie ciało było zimne o twardą podłogę. Leżałem w kuli na tej podłodze przez wiele godzin i godzin. Kopano mnie, pluto na mnie. W końcu zaprowadzili mnie do celi więziennej, gdzie się przespałem. Następnej nocy przyprowadzili mnie z powrotem do głównego pomieszczenia i ponownie przykuli do tego słupa.

"Hej, dzieciaku! Zgadnij co?" krzyknął ktoś. "Minęły dwa dni, a twój klub gra twardą piłkę. Mówiłem ci, że nie będą się tak bardzo przejmować jakąś swoją perspektywą".

Śmiechy i pokrzykiwania wypełniły pokój, wbijając się w moją obolałą czaszkę. Kopniak ugodził mnie w nogę. Moje zmęczone oczy podniosły się.




Rozdział 1 (2)

Med wpatrywał się we mnie. "Jesteś synem Fuse'a, co? Ain't that something. Znam go od dawna. Zła wiadomość jest taka, że twój tatuś nie żyje, a oni są zbyt zajęci jego pogrzebem, żeby zająć się twoim tyłkiem. Co ty na to?"

Tata nie żyje? Nie, nie, to niemożliwe. Dopiero co zaczęliśmy się naprawdę spotykać. Byłem teraz perspektywą...nie teraz...nie...

Kwaśna żółć wstrząsnęła moimi wnętrzami i wystrzeliła w górę gardła. Zwymiotowałem na siebie. Cokolwiek ze mnie zostało. Muzyka ryknęła ponownie, a ja zamknęłam oczy, moje ciało zwijając się w kłębek.

Moje włosy zostały przesunięte przez ramię, z dala od twarzy, a ja wzdrygnąłem się na ten kontakt. Chłodny ręcznik przejechał po mojej skórze, szorując ciało jak papier ścierny. Te niebiesko zielone oczy były nade mną.

"Tylko cię oczyszczam", powiedziała.

Wpatrywałem się w nią. Kim ona była? Dlaczego zawracała mi głowę? Może wyciągnęłaby ostrze i też by się ze mną pobawiła. Moje obolałe mięśnie pozostały napięte, gdy jej ręcznik, gruby wyblakły czerwony, głaskał mnie ostrożnie.

"Dlaczego?" zapytałem. "Oni po prostu zrobią to jeszcze raz".

Jej spojrzenie spotkało się z moim, a w nim zobaczyłem migotanie czegoś, nie zimnego czy twardego, jak obojętność czy obowiązek, ale ułamek sekundy ciepła, które ścigało się po moim ciele jak pewne pociągnięcia jej ręcznika.

"Wiem", powiedziała cicho. "Będą." Ten głęboki głos był szczery, zrezygnowany, a ja pochyliłem się bliżej, by usłyszeć więcej. Zanurzyła ręcznik w małej misce z wodą i mydłem.

"Czy go zabili?" mój głos wykrzywił się. "Mojego tatę? Czy wiesz?"

"Nie, nie zabili go. Był w twoim klubie, miał atak serca".

Atak serca. Miał już raz atak serca, kiedy był w więzieniu lata temu. Atak serca wywołany czymś, co Reich zrobił. Teraz tata odszedł, a ja już go nie zobaczę. Nie będę z nim jeździł. Nie będzie go przy mnie, gdy dostanę łatę.

Jeśli się załapię.

Jeśli kiedykolwiek wyjdę stąd żywy.

Dziewczyna otarła się o moją nogę i o drugą. Jej uwaga była pewnego rodzaju uwodzeniem. Przygotowywała mnie do kolejnych tortur, prawda?

"Odpierdol się ode mnie", powiedziałem przez zgrzytanie zębów.

Zatrzymała się i usiadła z powrotem na piętach, jej usta zacisnęły się. Wzięła swój ręcznik i miskę i wsunęła się z powrotem w tłum. Zdławiłam łzy, ból. Nie byłam niczym innym jak bólem.

Nic poza samotnością.




Rozdział 2 (1)

2

Jedno zakrwawione oko wisiało na mnie.

Biel była splamiona czerwienią, ale w centrum znajdowało się najbardziej zaskakujące oko, jakie kiedykolwiek widziałem, a na pewno najbardziej żywe. To oko ze stopionego żelaza przytrzymywało moje spojrzenie, błyszcząc, wyzywając, a ja zostałem przykuty do cementowej podłogi przez jego siłę.

W ciągu dwóch dni, odkąd tu był, więzień się wyłączył. Przywieziono go do tej ciemnej piwnicznej celi po pierwszej nocy i od tamtej pory prawie się nie odzywał, z wyjątkiem tego, że właśnie teraz powiedział Motormouthowi, żeby się odpierdolił. Próbował udusić Motora swoimi łańcuchami, ale był słaby i Motor go dopadł i wybił, a potem skrócił łańcuchy. Usłyszałem krzyk ze szczytu schodów i przybiegłem.

"Będziesz czuł wszystko, co ci damy od tej pory". Szyderczy głos Motormouth'a sprawił, że zacisnąłem szczękę. "Med chce, żebyś był szeroko obudzony, czuł się jak nieszczęście i pragnął śmierci. Rozumiesz to?" But Motormoutha o stalowych palcach kopnął w żebra, a ciało Kida przetoczyło się po podłodze bliżej moich stóp, jego drugie oko było spuchnięte i brzydkie. Zamknięte.

"Pierdol się!", wypluł więzień wraz z krwią i mazią.

Ręce Motormoutha chwyciły jego szyję, dławiąc go, a nogi więźnia miotały się, jego pięty wbijały się w cement. Krztuszenie, dławienie się wypełniało pustą przestrzeń, brzęk i dzwonienie metalowych łańcuchów napinających, ciągnących. Przełknąłem ciężko, ale nie mogłem odwrócić wzroku. Nie wolno mi było odwracać wzroku, więc obserwowałem wszystko. Nie było to nic nowego, ale widok człowieka walczącego o kolejny oddech zawsze był inspirujący.

To byłem ja, walczący o kolejny oddech.

Motormouth go uwolnił. "Nie odzywaj się tak więcej, rozumiesz, gówniarzu? Widzisz, twój pieprzony klub nie przyjdzie po ciebie. Oni grają z nami i grają z tobą, perspektywa." Pacnął Kida w twarz.

Więzień zachłysnął się powietrzem, jego ręce wykręcały się o łańcuchy, po czym w końcu opadły. Nie poddając się ani nie ustępując, po prostu robiąc sobie bardzo potrzebną przerwę. To jedno zakrwawione oko mrugało, jego głowa leżała na cementowej podłodze. Nie jęczał ani nie błagał. Odwrócił się tylko, jego klatka piersiowa łkała o powietrze, skóra gardła obrzeżona czerwienią.

"Cholera, ale tu śmierdzi. Opróżnij go." Motormouth beknął. "Muszę się napić." Kroki. Drzwi się zatrzasnęły, odcinając odgłosy zabawy, świętowania, szaleństwa.

"Motor!" Cholera. Byłem tu teraz zamknięty.

Ruszyłem w kierunku małej kuli przyćmionego światła nad więźniem. Jego głowa odwróciła się w moją stronę, a oko tylko mrugnęło. Szczęka pozostała mocno zaciśnięta, przykręcona nieufnością, gniewem, defensywą. Albo tę ostatnią walkę o jego życie bez względu na to, co zrobię lub powiem. Nie mogłam spuścić z niego feerycznego spojrzenia. Nie chciałam.

Niektórzy już dawno by się poddali. Był tu w celi już dwa dni, a jego wyraz twarzy jeszcze się nie zmienił. Wciąż nie otworzył ust, by mnie przekląć lub nazwać jakąś odmianą pizdy, kurwy czy suki, czego się spodziewałam. Mimo łańcuchów, nie próbował mnie zaatakować ani kopnąć. Nie, był nieruchomy, obserwował mnie jak wąż, który czeka na odpowiedni moment, by wystrzelić, z kłami obnażonymi do najgorszego. Nie wyrwali mu jeszcze zbyt wielu zębów. Tylko dwa, z tyłu, ale jutro pewnie wyrwano by więcej.

Nadal nie ma odpowiedzi.

Otworzyłem stary, żółty wąż i woda wytrysnęła, rozpryskując się na zaplamionym cemencie. "Pij. No dalej, pij."

Nie ruszał się.

"Zmyj całą tę krew i złogi z twarzy i rąk".

Nadal się nie ruszał. Tylko oko mnie obserwowało.

"Chodź. Nie będę z tobą zadzierał."

Duża drżąca ręka wyciągnęła się w kierunku gęstego strumienia wody, jego usta rozstąpiły się tylko na ułamek. Zerknął na mnie tym okiem i skubnął dłonie, opłukując twarz. Czerwona woda wirowała i bulgotała wokół odpływu.

Trzymałem stabilnie wąż, gdy jego usta otworzyły się, a on pił, pił i pił, obserwując mnie. Moja twarz rozgrzała się pod jego nieubłaganym, twardym spojrzeniem. Zamknęłam wodę. "Musisz się wysikać? Teraz jest czas."

Posiniaczonymi i spuchniętymi rękami wypchnął swoje nagie ciało na cement. Jego kutas poruszył się i zerknął w kierunku kałuży zmierzającej do odpływu. Ta zdefiniowana, ostra szczęka w końcu zwolniła, jego długie włosy opadły na twarz.

Spłukałem ostatnie jego szczyny, gdy opadł z powrotem na podłogę, jego kutas opadł na udo. Jego ciemne włosy rozłożyły się za nim. Jego nogi szeroko otwarte.

Zebrałem wąż i ułożyłem go w ciasny krąg, ustawiając go z powrotem w swoim kącie i poszedłem do niego. "Niedługo wrócą, żeby znowu się z tobą pieprzyć" - powiedziałem, mój głos był niski. "Nie ma już dla ciebie jedzenia. Tylko ten jeden kawałek Wonder Bread, który dostajesz każdego ranka. Więc lepiej zjedz go następnym razem". Dreszcz przeczołgał się po mojej skórze. "Wiem, jak to jest."

Jego oko zwęziło się na mnie. Dlaczego miałby wierzyć w cokolwiek, co powiedziałam? Ale chciałam, żeby uwierzył. Nie mógł być dużo starszy ode mnie, ale postarzał się z dnia na dzień, odkąd powiedzieli mu, że jego ojciec umarł. Pozostał nieruchomy, cichy. Tak jak ja przez pierwsze tygodnie.

Zapalona żarówka z korytarza rzuciła słaby blask przez małe okienko w stalowych drzwiach. Przyjrzałam się jego mocnym rysom. Umięśniony i szczupły, wyszczuplał od czasu, gdy go tu przywieźli. Nie, to nie był ten zgarbiony i wołowy typ motocyklisty z nastawieniem, którego tak dobrze znałem. Twarda szczęka, lekkie wgłębienie w podbródku, widoczne kości policzkowe i zagłębienia pod nimi. Jego pełne, długie usta miały zmysłowy kształt. Był przystojny.

Nie wyglądał na typ głośnego, aroganckiego dupka, chociaż, do cholery, nie znałam go, prawda? Robienie założeń na temat mężczyzn było błędem. Nigdy nie patrzyłam dwa razy na żadnego mężczyznę, bo inaczej miałabym duże kłopoty. Tak czy inaczej, to źródło pożądania wyschło w środku, iskry przyciągania już dla mnie nie istniały. Zamknęłam je, bo tylko wpędziło mnie w kłopoty. Magiczny eliksir uwalniający gęstą, słodką mgiełkę, która rozwijała się wokół mnie, oślepiając mnie, prowadząc w labirynt złych zakrętów i ślepych uliczek. I raz, klif. Nie, działanie zgodnie z pożądaniem prowadziło tylko do bycia na łasce innych.




Rozdział 2 (2)

Tak jak ja, Kid był zwykłym żołnierzem, który robił to, co mu kazano. On też znalazł się w złym miejscu o złym czasie. Coś w nim sprawiło, że zatrzymałem się i zauważyłem go od samego początku. Rozpoznałem to. Odzwierciedlało to, co czułem w środku. Cichy rodzaj sprzeciwu. Pogarda z odrobiną smutku. To rozpoznanie przykuło mnie do miejsca tej pierwszej nocy, gdy przykuwali go do słupa. Tylko jedno oko patrzyło na mnie, napinając mięśnie.

Tak, widzę cię.

Podatność, to było to.

Zapomniałem o tym uczuciu; stwardniało we mnie jak roztopiona czekolada na zimnym marmurze.

Usiadłam na podłodze obok niego, a to jedno oko pozostało na mnie, czekając, zastanawiając się. Moje palce wędrowały po jego włosach i twarzy, a on wydał z siebie jakiś dźwięk. Czy była to ulga, czy irytacja?

Zaoferowałem mu mały uśmiech. "Dobrze się czujesz?" To było całkowicie głupie pytanie, ale chciałam wiedzieć.

Jego język leniwie lizał jego wysuszoną i zakrwawioną, spuchniętą dolną wargę. Jego usta poruszyły się raz jeszcze, ale nadal nie wydobyły się z nich żadne słowa.

"Czy y-"

"Kim jesteś?", jego głos skrzypiał.

"Po prostu dziewczyną."

"Yeah right. Robisz na mnie numer, będąc miłym?"

"Bycie miłym nie jest już dobrą rzeczą, co?"

"Nie sądzę," odetchnął, jego ton nawiedził, jego oko rozszerzyło się. "Ja już nie wiem".

Mój żołądek opadł. Ja też nie wiedziałam.

"Dlaczego tu jesteś?" zapytał.

"Mieszkam tutaj."

"A tak?"

"Tak." Schowałem nogi pod siebie, moje spocone dłonie wciskały się w uda.

Cisza i ciemność celi skradała się po mnie jak gruby brudny koc i nie podobało mi się to, ale musiałem czekać, aż odblokują dla mnie drzwi. Chociaż znając Motormoutha, który był całkiem pijany i naćpany, pewnie był zajęty swoją dziewczyną. Kto mógłby go winić? Zapomniano o mnie, przynajmniej na razie. Byłoby piekło do zapłacenia później, to było pewne.

"Co się stało?" przyszedł jego głos.

"Nic."

"Jesteś zdenerwowany".

"Czy masz radar nietoperzy?" Zatrzasnęłam się.

"Co jest nie tak?"

Mój puls się przeciągnął. "Nie lubię zbytnio ciemności".

"Chyba żartujesz".

"Nie, nie żartuję".

"Jest jakiś powód?"

"Kiedyś zamykano mnie w szafie".

"Kiedy byłeś dzieckiem?"

"Nie. Tutaj."

"Oh."

"Byłeś kiedyś zamknięty w szafie?" zapytałem.

"Nie, ale byłem zamykany we własnym pokoju".

"Przez swoich rodziców?"

"Tak naprawdę nie miałem rodziców".

"Co masz na myśli mówiąc 'nie bardzo'?"

"Moja mama nigdy nie była w pobliżu. Myślę, że nawet nie rozpoznałbym jej, gdybym zobaczył ją ponownie. Mój tata zabrał mnie ze sobą do swojego klubu i tam mnie schował."

"Ukrył cię?"

"Tak. Miał własną rodzinę. Zostałem w klubie MC, tam się wychowałem. Dorastałeś tutaj?"

"Nie, nie, nie. Z moją babcią. Opiekowała się mną, gdy moja mama pracowała. Mój tata wstąpił do Marines i już nie wrócił."

"Przepraszam."

"Nie, to znaczy wrócił żywy, ale nie do nas. Znalazł sobie nową rodzinę, którą bardziej lubił."

Wydał z siebie chrząknięcie. "Tak, mam cię."

Cisza. Łańcuchy skrobały o podłogę.

"Widzisz to?"

Moje plecy zesztywniały. "Co? Szczur?"

"Nie. Nie byłeś tak zdenerwowany, kiedy już zacząłeś mówić".

Osiadłam z powrotem na nogach i wypuściłam drobny oddech, wycierając wilgotne włosy z powrotem z twarzy. "Chyba."

"Jak się tu dostałeś z Grandmalandu?"

"Pewnej nocy poszłam na imprezę w klubie. Spotykałam się z tym facetem, Jimmym, który chciał poszukiwać dla Demonicznych Nasion."

"Nasiona w Montanie?"

"Tak, jestem z Montany. Była impreza w ich domu klubowym i poszłam z nim."

"Nie powinieneś był iść."

Parsknąłem. "Nie wiedziałem wtedy o tym. On też nie. Jimmy myślał, że jestem bombą. Myślał, że przyprowadzenie mnie na ramieniu zdobędzie mu trochę punktów u przyszłych braci".

Kid nic nie powiedział. Po prostu wpatrywał się we mnie, jego oczy były twarde. Wiedział, co się szykuje.

"Zostałem zauważony przez członka wizytującego klubu. Nie wiedziałem, kim on jest. Zakrył swoje kolory, swoją naszywkę. Dobrze się bawiłam, śmiałam się, rozmawiałam. On wciąż stawiał mi drinki i flirtował ze mną. Wstałam, żeby znaleźć Jimmy'ego, żeby wyjść. Podziękowałam mu za drinki i wszystko, a on nagle zrobił się poważny. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Złapał mnie za rękę i powiedział: "Tak to się skończy, kochanie".

Od dawna nie myślałem o tych szczegółach, szczegółach, które mnie tu przywiodły. Po drugim miesiącu przestałam je naciągać i zatrzaskiwać w mózgu jak gumki. Teraz dziwna ulga przepłynęła przeze mnie, gdy wypuściłam słowa i Kid słuchał.

"Próbowałam wyjaśnić, że byłam z innym mężczyzną z Demon Seeds. Wszystko co powiedział to 'Przyjdziesz dobrowolnie albo mały Jimmy dostanie lanie'.

"Wymierzyłby w ciebie, co?"

"Tak."

"A dobry stary Jimmy?"

"Jimmy nic nie powiedział. Nic nie zrobił. Tylko wmieszał się w tłum. Nigdy nie zapomnę tego wyrazu jego twarzy. Mieszanka strachu i bezsilności. Poddanie się."

Moje ramiona się zwarły. Jimmy wmieszał się w tłum tamtej nocy w taki sam sposób, w jaki mój ojciec wmieszał się w tłum i nigdy nie wrócił. W ten sam sposób moja mama wymykała się za drzwi każdego popołudnia po przespaniu całego dnia, woląc być w barze, którego była właścicielką, niż w domu w harówce prawdziwego życia. Może dlatego nie zszokowało mnie to tak bardzo, kiedy Jimmy zostawił mnie na patelni. Byłem zdenerwowany, ale nie zaskoczony.

"Kurwa," powiedział Kid.

"Nawet jeśli Jimmy i ja poddaliśmy się, to i tak został pobity przez inny klub. Kazali mi patrzeć, jak mnie obmacują, a potem uciekliśmy. Przez pierwsze kilka miesięcy dużo podróżowaliśmy. Byłem albo zamknięty w pokoju motelowym, albo zamknięty w szafie, zawsze mówiono mi, że to dla ochrony przed innymi mężczyznami."

"Pewnie to prawda, ale... cholera."

"W końcu osiedliliśmy się tutaj. Trzymał mnie jak swoją lalkę, to chyba najlepszy sposób, żeby to opisać. Popisywał się mną. Robił mnie tak, jak chciał, kiedy tylko chciał. Pewnego razu kilku jego kumpli uznało, że jestem klubową zabawką i próbowali się ze mną bawić. Jeden dostał wydłubane oko za dotknięcie mnie".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Let It Roar"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści