Silence Ember

Prolog (1)

========================

PROLOG

========================

EAGLE LAKE, IDAHO

ZIMA 1999

Księżyc spoglądał na Eagle Lake przez zasłonę mgły, czuwając nad tą doliną wyniosłych białych sosen i zamkniętych bram, które witały tylko tych o najczystszej krwi. Tych, którzy odważnie walczyli o siłę swojego człowieczeństwa.

Świeży roztopiony śnieg ocierał się o błotnisty brzeg, jego szczypanie oblodziło palce Sary, rozsadzając jej skórę z kości słoniowej, jak burze, które każdej wiosny grzmiały w tych skalistych kanionach. W tej wczesnej porannej godzinie, ubrana w bawełnianą koszulę nocną, nie czuła szlachetnej siły swojej aryjskiej krwi. Nie czuła jej o żadnej innej godzinie. Jej krew zdawała się ją zawodzić, gdy tylko najbardziej jej potrzebowała.

Podczas tych nocy spędzonych samotnie nad brzegiem jeziora nie była nawet pewna, w co wierzy, ale Lukas zgromadził w swoim sercu wystarczająco dużo namiętności dla niej i ich dziecka. Zanim się pobrali, Lukas zapewniał ją, że rozwieje wszelkie wątpliwości, jakie pojawiały się w jej umyśle, ale teraz miała piętnaście lat, a wątpliwości nabrzmiewały wraz z wiekiem.

Jasne oko księżyca mrugnęło - czy też mrugnęło do niej? Może drwiło z niej jak ci, którzy nie chcieli ich w tej dolinie.

Miasto było zaledwie dwadzieścia minut drogi stąd. Przez krótki czas uczęszczała do szkoły publicznej w Coeur d'Alene, dopóki ojciec nie dowiedział się, że musi złożyć przysięgę, że każdy obywatel w ich kraju jest pod rządami Boga. Wycofał ją z drugiej klasy, ale nie wcześniej niż kolega z klasy - czarny przyjaciel - powiedział jej, że Bóg jest miłością i ma czelność kochać wszystkich, bez względu na kolor skóry. Jej szkolna koleżanka opowiedziała jej o tej miłości, podobnie jak jej brat, zanim ojciec zabronił jej rozmawiać z nimi oboma.

Przeszklona tafla zniknęła na chwilę, czerń, a potem biały połysk oszronił jezioro. Dwa kolory, które nawiedzały ją zarówno w dzień, jak i w nocy.

Gdy czerń i biel stopiły się przed nią w szarość, wydawało się, w najdziwniejszym sensie, że potrzebują siebie nawzajem.

Jeśli Bóg stworzył ludzkość i świat pełen kolorów, dlaczego miałby kochać tylko tych o najjaśniejszej skórze? Dlaczego ci, którzy odzwierciedlali różnorodność palety natury, byli w Jego oczach pozornie mniejsi?

Te pytania paliły ją jak lodowata woda na palcach, ale nie miała odwagi ich zadać. Rada Aryjska, której przewodził jej ojciec, nie doceniała pytań. Ich naród miał być jednomyślny. Zawsze. Mniejsze rasy, jak tłumaczył ojciec, były pomiotem sojuszu Szatana z Ewą, po tym jak została wygnana z Ogrodu.

Sarah miała wierzyć, że każdy, kto ma brązowe zabarwienie, jest naznaczony jako wróg Boga, ale tutaj jej umysł mógł zwariować. Mogła być tym, kim Bóg ją stworzył, daleko pod warstwą skóry. Zadać pytania, które się w niej kotłują. Tutaj wszystkie kolory nocy, słodki zapach sosny, uzupełniały jej duszę.

Lukas i ich słodka córka, trzy miesiące na tej ziemi, spali w kabinie za nią. Pięćdziesięciu innych członków ich szacownej rady, w tym jej rodzice, również spało w skupisku kabin.

Nie zaznała spokoju w tej odległej enklawie, jej kaplica dudniła nienawiścią, zbrojownia była zaopatrzona w broń wystarczającą do zniszczenia całego miasta i sporej części Idaho.

Ale nad brzegiem Eagle Lake królował inny Bóg. Ten, który zamiast tego ogłosił pokój.

Lukas i ojciec próbowali rozwiać jej wątpliwości, ale żadnemu z nich się nie udało. Kiedy jej dusza wołała w desperacji, mogła znaleźć tutaj przebłysk Boga i przez krótką chwilę czuć, że naprawdę żyje. W takie noce jak ta, kiedy jej serce pragnęło odpowiedzi, desperacko potrzebowała tego przebłysku.

Gładki kamień błyszczał przy jej stopie, więc wyciągnęła go z błota i wrzuciła z powrotem do wody. Wsłuchała się w delikatny plusk, zanim zniknął.

Jak by to było, gdyby odczepiła jedną z łódek wzdłuż doku i odpłynęła? Albo wejść do zimnej wody, pozwolić, by pochłonęła ją w głębinach, które opadały na setki stóp, odzwierciedlając wysokość ośnieżonych gór wokół nich?

Jakie to byłoby uczucie po prostu zniknąć?

Kojot wył w oddali, naśladując płacz dziecka. I ten płacz sprowadził ją z powrotem. Nieważne, jak bardzo chciała opuścić ten związek, to życie, nie mogła zostawić Elsie za sobą.

Mgła zadrżała, jakby wiedziała, że światło słoneczne zaraz ją przegoni. Że wszystko zaraz się zmieni.

Powinna wrócić do łóżka, zanim Lukas się obudzi, ale nie mogła myśleć w ich domku - nie mogła się martwić ani nawet zastanawiać, co by się stało, gdyby spróbowała wyjść sama poza bramę, drut kolczasty. Wewnątrz kabiny starała się w ogóle nie czuć.

Jedyne, co robiła, to trzymała córkę i życzyła sobie, by mogły uciec razem w nocy. Życzenie, którego nigdy nie mogła wypowiedzieć, nawet szeptem do Elsie. Inni w Radzie Aryan tęsknili za ucieczką, ale nigdy nie uciekali daleko. Jej ojciec nie pozwalał na to.

Często w ogóle nie uciekali - ci ludzie po prostu znikali jak tonący kamień.

Jezioro znów muskało jej palce, dostarczając chłodu po długiej podróży w dół gór. Wtedy przez mgłę przebiło się światło, maleńka iskierka na wodzie. Samotna gwiazda w tej galaktyce nocy.

Wpatrywała się w iskrę, aż płomień, tak ostry jak miecz jej męża, zanurzył się i zakręcił w czarnej przestrzeni, przebijając krawędź zasłony, jego blask palił jej umysł.

Koszmar, pomyślała, o ogniu, krzyku i ludziach próbujących przeskalować kolce na ogrodzeniu ich posiadłości. Musi jeszcze spać w domku nad jeziorem, Lukas u jej boku, Elsie bujająca się w kołysce obok nich.

To tylko sen...

Syrena wstrząsnęła ciszą, falując po jej skórze, przecinając mgłę w umyśle.

To nie był sen. Nie była to również musztra. Jej ojciec nie pozwalał strażnikom w ich portierni trenować bez ostrzeżenia. Syrena oznaczała, że mężczyźni muszą walczyć. Kobiety i dzieci uciekają.




Prolog (2)

Doskonale wiedziała, co ma zrobić, jeśli wróg zaatakuje. Ojciec miał łodzie czekające na transport kobiet i dzieci, a w końcu także mężczyzn, na przeciwległy brzeg. Głęboko w górach, daleko od miasta, znajdował się inny kompleks zwany Orlim Gniazdem, forteca zaopatrzona w broń i wystarczającą ilość jedzenia, by w razie potrzeby przetrwać dekadę.

Kryjówka, której ich wróg nigdy by nie znalazł.

Miała biec, ale jej stopy zamarzły w błocie.

Płomienie ocierały się o chatę jej rodziców, jak woda o jej stopy, i w mgnieniu oka ogień pochłonął sosnę.

Ludzie wylewali się teraz z domów, krzycząc przy huku syren.

Czy Lukas nadal był w ich domku? Spał, gdy skradała się na brzeg, ale czasami wychodził też w nocy.

Czy on - czy oni - zostawili Elsie samą?

Strach przeszył ją, rozpalając jej stopy. Zamiast wejść do łodzi, Sarah ścigała się w górę wzgórza, aż inna młoda kobieta - Aimee - chwyciła ją za ramię, próbując pociągnąć w stronę wody. "Nie możesz wrócić, Sarah".

Druga chata uległa pożarowi, potem jedna obok. Jej domek był następny.

"Elsie!" zawołała, wyrywając się z uścisku kobiety.

Nie żeby jej córka mogła odpowiedzieć, ale musiała wiedzieć, że mama nadchodzi. Że nigdy nie zostawiłaby swojego dziecka samego w obliczu tego ognia.

Kaszlała, gdy biegła, dym palił jej drogę do płuc, szczypał w oczy.

"Sarah-" Głos Lukasa ryknął ponad chaosem. "Mam ją."

Ogień lizał o chatę, gdy mrużyła oczy przez mgłę, szukając swojego męża i dziewczyny w jego ramionach.

Wystarczyło jedno spojrzenie. Wtedy będzie wiedziała.

"Spotkamy się w Eagle's Nest", krzyknął.

Sarah przepchnęła się przez tłum, jej ramiona wyciągnęły się w kierunku jego głosu. "Daj mi ją".

"Nie." Dźwięk był teraz bledszy, jakby ogień go pochłaniał. "Zaniosę ją na górę".

Aimee ponownie ujęła jej ramię, ciągnąc w stronę doku. "Musimy iść".

"Wsiadajcie do łodzi" - rozkazał z tyłu Lukas, jego twarz zaginęła w plamie dymu i mgły. Inni wdrapali się do starego pontonu, ale jej mokre palce zawisły na krawędzi śliskiego doku, odmawiając ruchu.

"Nie bez Elsie-"

"Jesteśmy na następnej łodzi".

Zawsze robiła to, co kazał jej Lukas, ale teraz bunt rozpalił się w niej wraz z zawirowaniami światła. Czerwień połączona z czernią i żarem bieli, smród zwęglonego drewna i - serce jej opadło - prochu w szopie.

Pchnięcie, a ona wpadła do pontonu, gdy eksplozja odbiła się rykoszetem od brzegu, kołysząc łodzią. Kierowca nie czekał, aż cały zapas się zapali. Pociągnął do tyłu przepustnicę i pognał przez dym na przeciwległy brzeg.

Rada Aryjska nigdy nie wspięła się do Orlego Gniazda. Po drugiej stronie jeziora otoczyła ich armia kamuflażu. Sara, zanim zapędziła dorosłych do czekających furgonetek, odeszła na bok.

Przeszukała brzeg wody w poszukiwaniu innej łodzi, przez zasłonę mgły, która jarzyła się na pomarańczowo. Pozostali nie mogli być daleko w tyle. Za minuty-sekundy łódź Lukasa miała do nich dołączyć.

Ci zakamuflowani mężczyźni nie mogli oderwać jej od dziecka.

"Moja córka", błagała, gdy mężczyzna skierował ją do swojego samochodu, chwytając ją za ramię, by nie mogła uciec z powrotem do jeziora.

Potrząsnął głową, powiedział jej, że jest mu przykro.

Nowe imię, powiedział. Nowe imię dla niej i nowe życie.

Ale nie mógł jej powiedzieć, co się stało z Elsie.




Część pierwsza

========================

CZĘŚĆ PIERWSZA

========================

Narodowy socjalizm to . opieka i przywództwo nad narodem określonym przez wspólne więzy krwi. . . . W ten sposób służymy utrzymaniu boskiego dzieła i wypełniamy boską wolę - nie w sekretnym półmroku nowego domu modlitwy, ale otwarcie przed obliczem Pana.

ADOLF HITLER

OSTATNI WIEC NORYMBERSKI

WRZESIEŃ 1938 R.




Rozdział 1 (1)

------------------------

1

------------------------

HANNA

MONTSÉGUR, FRANCJA

WIOSNA 1940

Strażnicy tajemnicy - tak Hanna Tillich nazywała sektę katarów, którzy kiedyś ukryli się w tej pieczarze. I szanowała każdego, kto potrafił dochować tajemnicy, zwłaszcza tak wielkiej, aż do śmierci.

Bryza bębniła o skalne ściany, szepcząc historie z tego starego przejścia. Tajemnice, które Hanna była zdecydowana odnaleźć.

Gdyby tylko potrafiła rozszyfrować kadencję wiatru.

Podczas gdy jej koledzy archeolodzy pracowali nad wykopaliskami we frontowym pomieszczeniu jaskini, ona skradła się z powrotem do tego tunelu. Światło świecy migotało po ścianie, oświetlając wyryte węglem drzewnym trzy tarcze, każda oznaczona rdzawym symbolem, który wyglądał jak Żelazny Krzyż, rzeźby dobrze zachowane w ciemności tej groty.

Hanna zadrżała pomimo kurtki z futrzaną podszewką, wydanej jej przez Heinricha Himmlera, a kielnia w jej drugiej ręce zabrzęczała o metalową latarnię. W XIII wieku w zrujnowanym zamku nad tą jaskinią zebrały się setki katarów, większość z nich została zabita przez katolickich krzyżowców za odmowę wyrzeczenia się wiary.

Czy niektórzy z nich zostali zamordowani w tej jaskini? Może zostawili te symbole jako ostrzeżenie. Albo wskazówkę, gdzie ukryli swoje tajemnice.

Studiowała krzyże na tarczach, tak podobne do krzyża, który zdobił płaszcz wojskowy jej ojca, gdy walczył przeciwko Francji. Podobnie jak krzyż, którym Führer nagradzał dziś mężczyzn walczących za Vaterland.

Hanna nie walczyła, ale jej służba dla Niemiec, jak powiedział Reichsführer Himmler, była równie ważna jak ich żołnierzy. Wybrał ją i każdego archeologa z jego zespołu Ahnenerbe, aby odkryć dowody, które udowodnią całemu światu, że naród niemiecki wywodzi się z aryjskiej rasy nordyckiej. Szlachetnych.

Ale jej zespół archeologów udał się do Montségur z innego powodu. Od czasu masakry w tym miejscu minęło siedemset lat, ale nikt nie odkrył, gdzie katarzy ukryli Szmaragdowy Puchar - Świętego Graala - który niegdyś przyłożyli do ust Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy, zbierając później krople Jego krwi. Trzy lata temu niemiecki odkrywca Otto Rahn zakradł się potajemnie do tego regionu i wspiął się po zdradzieckim klifie do tej pieczary, przekonany, że w jednym z jej korytarzy Katarczycy ukryli klejnotowy kielich.

Rahn był jedynym Niemcem, według wiedzy Hanny, który kiedykolwiek wykopał tę jaskinię, ale nikt nie wiedział, co dokładnie znalazł. Rahn zmarł w zeszłym roku, zabierając do grobu kolejną tajemnicę.

Tak silna jak dążenie Himmlera do odkrycia aryjskich korzeni Niemiec, była również jego obsesja na punkcie znalezienia Świętego Graala. Chrześcijańskiego artefaktu o mistycznych mocach, który, jak twierdził, mógłby wygrać obecną wojnę.

Hanna nie miała obsesji na punkcie władzy jak Himmler i nazistowscy przywódcy. Jej siłą napędową były historie, zwłaszcza te z przeszłości, które mogły zakorzenić pokolenie walczące o swoją tożsamość. Po zniszczeniach - upokorzeniach związanych z przegraną w Weltkriegu w 1918 roku - naród niemiecki był zdesperowany, by wylać nowe fundamenty.

W ostatnich miesiącach Niemcy zaczęły wreszcie przezwyciężać klęskę tej wojny światowej, rozszerzając swój Lebensraum - przestrzeń życiową - na Francję. Teraz Himmler zlecił zespołowi Hanny odnalezienie Graala. Mogli przeszukać cały ten region bez ingerencji rządu.

Obiecał, że Święty Graal będzie bezpieczny pod płaszczem sił domowych i jego oficerów SS, więc nie zostanie zniszczony jak wiele artefaktów o germańskich korzeniach, tak jak obiecał chronić każdego Niemca, który zakorzenił się w chrześcijańskim dziedzictwie. Ich zespół musiał jednak zachować spokój, gdyż wielu mieszkańców Pirenejów nie przepadało za nowym rządem i jego zainteresowaniem świętymi relikwiami.

Kolejne światło przecinało łańcuch tarcz, a Hanna obróciła się w swoich wojskowych butach, niemalże dźgając pacą swojego przełożonego, Kolmana Straussa.

Odtrącił szybko ostrze rękojeścią swojego trójnogu, jakby to był miecz. Nauczyła się wiele w ciągu czterech lat na Uniwersytecie w Berlinie, ale szermierka nie była wymaganym zajęciem na jej studiach antropologicznych.

"Te zostały wyrzeźbione przez templariuszy" - powiedział Kolman, a jego lekki uśmiech usprawiedliwił jej nieudolność.

Podniosła swoją kielnię z brudnej podłogi i odwróciła się z powrotem, by zbadać ostre linie każdej tarczy obok niego. "Jedna z wielu tajemnic tego miejsca".

"Ona podzieli się z nami swoimi sekretami".

Brylkreem we włosach Kolmana przeciwstawiał się nawet temperamentowi wiatru, a jego aryjskie niebieskie oczy zapewniły mu dożywotnie członkostwo jako dowódcy pułku w Schutzstaffel Himmlera. Jego szare rękawy były podwinięte do łokci, jakby było mu ciepło w tej mroźnej pieczarze, gotowej do uwiecznienia na taśmie filmowej wszystkiego, co pozostawiła po sobie ta średniowieczna sekta religijna.

Niektórzy historycy uważali, że templariusze współpracowali z katarami, aby strzec najświętszych relikwii, ale te akwaforty mogły nie być dziełem katarów czy templariuszy. Było całkiem możliwe, że inni, jak zespół Rahna i Hanny, wspięli się na zbocze góry w ostatnich latach w poszukiwaniu skarbów lub po prostu dla upamiętnienia sześciuset tysięcy katarów, którzy zostali zmasakrowani podczas wypraw krzyżowych.

"Zabijcie ich wszystkich, bo Pan zna tych, którzy są Jego."

Tak rzekomo powiedział opat, aby zatwierdzić rozlew krwi zarówno katarów jak i katolików w 1209 roku. Niech Bóg załatwi to w końcu.

Jak dokładnie, zastanawiała się, Bóg sortuje tych, którzy ślubowali Mu służyć?

Pomimo pewności Kolmana co do odnalezienia Graala, zawartość tej pieczary była dla nich wszystkich tajemnicą, owianą wiekami legend i literatury. Żadna ilość gróźb czy nawet koaksji nie zmusiłaby jej do oddania swoich sekretów, jeśli nie byłaby skłonna się nimi podzielić.

Ale Hanna, Kolman i dwaj inni archeolodzy mogliby pracować tu przez wiele dni lub tygodni, jeśli byłoby to konieczne, niezależnie od tego, ile czasu potrzeba na odkopanie wszelkich artefaktów pozostawionych przez Katarów. Nocowali w winnicy, a każdego ranka używali lin i górskich podnóżków, by wnieść swój sprzęt do jaskini, podczas gdy niemieccy żołnierze strzegli wejścia na klify i czekali w okolicznym lesie poniżej, na wypadek gdyby okoliczni mieszkańcy zdecydowali się na bunt.




Rozdział 1 (2)

Hanna modliła się, by nikt nie zagroził ani im, ani żołnierzom. Byłoby bezsensowne, aby przelano tu więcej krwi, podczas gdy ona i jej drużyna próbowali uchronić święte relikwie przed krzywdą.

Wskazała swoją latarnią w kierunku wąskiego korytarza. "Idę dalej w głąb".

Stopy na statywie Kolmana przebiły ziemię. "Odzyskam mój aparat."

Zawiózł swoją kamerę motion-picture do tej jaskini wraz z całym ich zaopatrzeniem, tak jak zabrał ze sobą kamerę, aby sfilmować ich pracę na całych kontynentach, ale nie chciała, aby kamera zaglądała jej przez ramię tego ranka. Powódź świateł Kolmana. Miał mnóstwo wcześniejszych filmów, żeby udowodnić jej wartość, ale jeśli dziś nic nie znajdzie, to wszystko, co Himmler zobaczy, gdy wrócą do domu, to jej porażka.

"Nie", upierała się. "To jest coś, co chcę zrobić sama".

Wyzywające pasmo słomkowo-blond włosów wymknęło się z więzienia spinek, a ona odłożyła latarnię i kielnię na ziemię, aby zdjąć rękawicę i przywrócić pasmo do niechlujnego koka.

Jako jej przełożony, Kolman mógł nalegać na towarzyszenie jej, ale odsunął się. "Jesteś odważną duszą, Hanna".

"Obawiam się, że bardziej ciekawska niż odważna".

"Obie są ważne dla Ahnenerbe. To niefortunne, że nie jesteś ..." Powstrzymał się, ale niewypowiedziane słowo wciąż wisiało między nimi.

Człowiekiem.

To naprawdę było niefortunne. Nieliczne profesjonalne kobiety w Niemczech były powoli przenoszone do innych prac. Hanna była jedyną kobietą archeologiem wciąż pracującą w terenie, ale podejrzewała, że nie potrwa to długo. Himmler przeniósł niedawno wydział Ahnenerbe pod parasol potężnej Schutzstaffel. Jako kobieta nigdy nie zakwalifikowałaby się do zostania oficerem SS.

Ale jeśli Święty Graal był ukryty w tej jaskini, jeśli Hanna była tą, która go wydobyła, z pewnością Himmler utrzymałby ją w zatrudnieniu. Ponad wszystko chciała kontynuować pracę nad zachowaniem historii, opowieści o swoim ludzie, zanim ich dziedzictwo zostanie całkowicie utracone, ale jeśli nie udowodni swojej wartości, swojego oddania, Himmler przydzieliłby ją do pisania na maszynie, składania i przenoszenia raportów dla jednego ze swoich ludzi.

"Jeśli go znajdę - zapewniła Kolmana - to zakopię go ponownie, żebyś mógł sfilmować nasze odkrycie".

Jego ostry ukłon był wyrazem szacunku dla kolegi, który był równie skupiony na tym zadaniu. "Znajdziemy to."

Pozostali archeolodzy zatrzymali się we frontowym pokoju, by kopać pod stalagmitem, elementem, który francuska literatura uznała za Ołtarz. Godne miejsce dla sekty religijnej, aby pochować swoje relikwie lub kości, ale to było zbyt blisko wejścia, pomyślała, dla potężnego skarbu, takiego jak Święty Graal. Jeśli katarzy byli gotowi umrzeć za swoje tajemnice, to na pewno bardzo uważali na to, gdzie je pochowali.

Kolejny podmuch zadrżał przez wejście, poluzował włosy z jej węzła, a kosmyki złożyły się na jej oczach, oślepiając ją od światła. Kolman odgarnął jej włosy z oczu, a jej skóra zamigotała pod jego dotykiem. Czy on też to czuł, tę iskrę, która przeszła między nimi?

"Hanna-"

"Musimy znaleźć ten kubek," powiedziała, mając nadzieję na stłumienie migotania.

On znów się uśmiechnął. "Wiem."

"Nie możemy teraz stracić koncentracji".

Owinął włosy nad jej uchem, płomień znów zaiskrzył.

Jej pierwszą - jedyną - miłością było teraz kopanie artefaktów. Musiała zgasić te szkolne wyobrażenia, zanim dokona kolejnego wyboru, którego będzie żałować.

Ślad światła lampy prowadził ją z dala od Kolmana, w nieznane. W miejsce, w którym dobrze się czuła. Podążała za wiatrem i światłem przez wąskie wejście, do komnaty z sufitem, który wznosił się daleko poza zasięgiem jej latarni. Jak nawa kościoła Lorenzkirche w domu, do którego chodziła z Luizą w każdą niedzielę.

Jakże tęskniła za Luizą, swoją kuzynką, która zamieszkała z rodziną Hanny po tym, jak straciła oboje rodziców w wypadku. Starsza od Hanny zaledwie o kilka lat, kuzynka stała się dla niej wychowawczynią, siostrą i przyjaciółką, ucząc ją poszukiwania odpowiedzi na pytania, których inni nie potrafili nawet zadać.

Hanna pogładziła dłonią w rękawiczce grzbiety wapiennej ściany, drepcząc po twardym, najeżonym kamieniami brudzie, do podziemnej katedry. Tutaj powietrze było nieruchome i wilgotne na jej skórze, zapach stęchły jak strych, na którym kiedyś się bawiła. Jak stara kopalnia grafitu w posiadłości jej rodziny.

Katarzy nie zakopaliby swojego skarbu w tak wielkiej komnacie, ale mogli go ukryć w pobliżu.

Grzbiety jaskini przechodziły w nisze i małe pomieszczenia wcięte w boki. Kredensy, pomyślała, wchodząc do jednego z nich. Albo piwnica.

Hanna zrzuciła plecak wzdłuż ściany, a potem wczołgała się z latarnią i stalową kielnią do pomieszczenia wielkości dzbana, które rozlewało się do jeszcze mniejszej komory. Światło latarni zatańczyło po muszlach wmurowanych w ściany, a potem coś jeszcze-.

Najsłabsze szkicowanie na dem Stein, linia-dwie linie narysowane białą ochrą wyblakły z czasem, równoległy w ich upadku do ziemi.

Podążyła za paskami aż do kolan i u dołu ściany znajdował się trójkątny czubek, zabarwiony słabą czerwienią jak Krzyże Żelazne. Lancę. Albo zakrwawiona strzała.

Hanna przeciągnęła kielnią po powierzchni, jakby to była szczotka, po czym ostrzem wykreśliła zgrabny kwadrat. To było to, po co żyła. Możliwość znalezienia odpowiedzi, jeśli tylko wybierze odpowiednie miejsce. Kopanie wystarczająco głęboko, by znaleźć to, czego szukał jej zespół.

Przy wykopach trzeba było zachować najwyższą ostrożność, ale tego ranka pracowała szybko, serce jej waliło, gdy usuwała brud. Kiedy szukali pozostałości Atlantydy, archeolodzy używali przesiewaczy, żeby nie przeoczyć najmniejszych kawałków, które wskazywały na większą historię. Tutaj jednak nie szukali kawałków. Himmler chciał mieć cały puchar. Nietkniętego. Jakby to był biały królik, którego można wyciągnąć z kapelusza magika.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Silence Ember"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści