Dążenie do przetrwania

1. ~Scarlett~ (1)

------------------------

1

------------------------

========================

~Scarlett~

========================

Nie będę kłamać. Kurwa, uwielbiam być sławna. I to nie z powodów, które można by pomyśleć.

Nie zrozumcie mnie źle, pieniądze są świetne. Daje mi styl życia, za którym większość ludzi tęskni, i taki, o którym nigdy nie marzyłem jako dziecko. A korzyści z bycia celebrytą są nieskończone. Prywatne przyjęcia, wypasione samochody, więcej biżuterii niż większość kobiet mogłaby sobie wymarzyć i gwiazdy z listy A walczące o miejsca w pierwszym rzędzie na moich koncertach. I mój absolutnie ulubiony atut... rozdanie nagród. Nie ma nic lepszego niż przechadzanie się po czerwonym dywanie w sukni od projektanta z równie wspaniałą eskortą.

Ale to wszystko sprowadza się do tego: Kocham sławę, bo to był mój bilet z New Hope w Południowej Karolinie, małego miasteczka, w którym się urodziłam, wychowałam i nigdy tak naprawdę nie pasowałam. Dopiero gdy moje buty trafiły na tętniące życiem ulice Nashville w stanie Tennessee, poczułem się jak w domu.

Muzyka przyniosła mi sławę, co z kolei dało mi jedyną rzecz, której szukałem: tożsamość.

Oczywiście, zapracowałem na to, aby się tu dostać i mam darowany przez Boga talent, za który jestem dozgonnie wdzięczny.

Więc kiedy wychodzę na scenę przed setkami tysięcy fanów, którzy przyszli wykrzyczeć moje imię, to jest to dreszczyk emocji na całe życie.

Każdej cholernej nocy.

"Jesteś za trzy" - słyszę w uchu. Jestem w moim zielonym pokoju sama, moje włosy i makijaż zrobione, i mam na sobie pierwszy z dwunastu kostiumów na dzisiejszy wieczór. Jesteśmy na ostatnim etapie mojej trasy Starlight World Tour.

To jest show sto dwadzieścia trzy z dwudziestu pięciu w ciągu czterech miesięcy, a ja jestem wyczerpana. Mój głos jest zmęczony, moje ciało jest pobite i nie chcę niczego więcej niż zwinąć się w moim kalifornijskim królu i uciąć sobie najdłuższą drzemkę w historii.

Ale ani jedna dusza na widowni nie będzie o tym wiedzieć. Dam im najlepszy cholerny koncert, jaki kiedykolwiek widzieli, w nadziei, że wrócą na następną trasę i przyprowadzą swoich przyjaciół.

Biorę głęboki oddech, gładzę dłońmi moją białą koszulkę na ramiączkach i podarte dżinsy trzymane kilkoma kosmykami i modlitwą, po czym chwytam mój różowo złoty mikrofon i spieszę do mojego miejsca pod sceną.

Reszta zespołu jest już na miejscu, a ja słyszę kilka pierwszych nut jednej z moich najpopularniejszych piosenek, akurat w momencie, gdy podłoga sceny otwiera się nade mną, a ja zaczynam unosić się na podest.

"Witaj, L.A.!" krzyczę, sprawiając, że tłum traci swój sznyt. Przez następne dwie godziny, pracuję nad publicznością, biegając z jednego końca sceny na drugi, poruszając się po wybiegu i śpiewając teksty do ich ulubionych piosenek. W pewnym momencie zostaję wyniesiony na linach na wysokość 50 stóp w powietrze. Moje show jest wymagające fizycznie, bez miejsca na błędy.

Jeśli coś spieprzę, mogę się zranić, a na to nie pozwolę.

Nie pozwalam też na żaden lip-syncing w moim show. Wszystkie moje piosenki śpiewam na żywo, z czego zawsze byłem dumny.

Po czwartym bisie wyrzucam ręce w powietrze i decyduję się na zakończenie wieczoru. "Kocham cię, L.A." Gromki ryk faluje przez stadion. Chants and screams, begging me for one more song. "You're the best there is. Do zobaczenia wkrótce!"

Poświęcam minutę, by nasiąknąć hałasem, twarzami, energią, zanim pobiegnę za kulisy, by spędzić kolejne dwie godziny na spotkaniach i powitaniach.

To jest moje życie, i to jest niesamowite.

Częścią tego jest uwaga, którą to przynosi. Cieszę się nią i nie będę za nią przepraszać. Ale naprawdę, kocham wszystko w mojej pracy. Chcą, żebym stała godzinami spotykając się z fanami po autografy i zdjęcia? Nie ma problemu. Chcą, żebym jeździł do szpitali, żeby spędzać czas z chorymi fanami? Moja przyjemność. Kolejne miasto, kolejna trasa, kolejna piosenka? Cokolwiek trzeba, by tchnąć życie w to, co kocham robić.

Ale nie chodzi tylko o muzykę i sławę, kocham też społeczność sceny muzyki country. Jest mniejsza niż by się mogło wydawać. Artyści są wspaniali, mili i przyziemni, a pisanie muzyki w Nashville to marzenie każdego muzyka.

I ja nim żyję.

Nigdy nie planuję przestać tworzyć muzyki. Będę to robił aż do łoża śmierci.

"Doskonały występ, Scar", mówi moja menadżerka, Susan, po tym jak ostatni fan wychodzi, a ja padam w moim zielonym pokoju, wciąż mając na sobie mój ostatni kostium - kurtkę pokrytą dżetami i szorty na koturnie przez pończochy z siatki - z butelką wody zaciśniętą w dłoni.

"To była zabawa" - zgadzam się z westchnieniem. Jezu, pocę się. Moje serce wciąż wali, a ja jestem szczęśliwie wyczerpany. "Nie mogę uwierzyć, że zostały nam tylko dwa koncerty na tej trasie".

"Cóż, musimy o tym porozmawiać", odpowiada Sue, a troska w jej oczach sprawiła, że siedzę.

"Co to jest?"

"Musisz zadzwonić do swojej siostry".

Marszczę czoło. "Rozmawiałaś z Alexis?"

"W środku Small Town Girl," potwierdza skinieniem głowy. "Przypomniałam jej, że jesteś na scenie i obiecałam, że zadzwonisz do niej, gdy całe to szaleństwo się skończy".

"Cholera," mruczę, sięgając po swój telefon. Nie cieszę się na ten telefon. Moja młodsza siostra nie jest moją największą fanką. W zasadzie nie jestem pewna, czy w ogóle jest fanką. Nigdy tak naprawdę się nie dogadywałyśmy, ale miałam nadzieję, że to się zmieni, gdy staniemy się dorosłe.

Nie zmieniło się.

Ja przeniosłem się do Nashville, żeby rozwijać swoją karierę, a ona została w New Hope, wyszła za mąż za ukochanego z liceum i miała dwójkę dzieci. Nie ma w tym nic złego.

To po prostu nie była ścieżka, którą chciałam dla siebie.

A Alexis ma z tym problem.

Nic z tego nie będzie.

Biorę długi łyk wody, po czym wybieram jej numer i włączam głośnik. Odbiera przy drugim dzwonku.

"'Bout time," she says.

"Właśnie wróciłam do zielonego pokoju. Co słychać?"

"Tata miał wylew".

Stoję, ręką zakrywając usta. "Co?"

"To nie zagraża życiu, dzięki Bogu, ale jest na tyle źle, że będzie potrzebował pomocy przez jakiś czas".

"Zrobione. Cokolwiek potrzebuje. Zatrudnię najlepszych" - mówię od razu.




1. ~Scarlett~ (2)

"Twoje pieniądze tego nie naprawią", pstryka Alexis. "Jezu, dlaczego zawsze myślisz, że możesz założyć Band-Aid na wszystko za pomocą swoich cholernych pieniędzy?".

"Lexi, mówię, że cokolwiek on potrzebuje, będzie miał".

"On potrzebuje ciebie," odpowiada po prostu. "Musisz wrócić do domu".

"Oczywiście, mam kilka dni do następnego występu w Nashville. Wrócę do domu wieczorem, upewnię się, że wszystko z nim w porządku, a potem-".

"Nie, Scarlett, musisz wrócić do domu, aby zobaczyć to przez. On będzie potrzebował kogoś przy sobie przez cały czas, a ja mam męża i dzieci. Przez ostatnie dziesięć lat byłam tutaj, upewniając się, że ma wszystko, czego potrzebuje i pomagając w utrzymaniu domu, podczas gdy ty podróżowałeś po świecie. Jestem tym, który upewnia się, że je zrównoważony posiłek każdego wieczoru i upewnia się, że dom jest czysty, a podwórko jest utrzymane."

"I-"

"Rozrzucasz go od stanu do stanu, żeby mógł być na twoich cennych pokazach, żebyś nie czuła się winna, że nie wracasz do domu, ale to już nie przejdzie. Skończyłem z tym, Scarlett. Wsadź swój tyłek do samolotu i weź trochę odpowiedzialności za swoją rodzinę."

Z tym, że ona się rozłącza, a moja szczęka otwiera się i zamyka jak umierający sum.

"Mówiłem to już wcześniej i powiem to jeszcze raz. Twoja siostra jest po prostu radosna." Sue przewraca oczami i już stuka w swój telefon. "Odwołam dwa ostatnie koncerty i wszelkie wywiady, które mamy zaplanowane".

"Nie," odpowiadam, potrząsając nieugięcie głową. "Pojadę do domu i zobaczę go, jak już mówiłam, ale nie odwołam tych występów".

"Scar, twój ojciec miał dzisiaj udar. I jak bardzo nie lubię Alexis, to jest jeden raz, kiedy się z nią zgadzam. Idź być ze swoją rodziną."

Rozumiem skąd ona pochodzi, naprawdę. I mam zamiar wrócić do domu i zająć się tatą, ale to też jest moja rodzina. Zespół, moi tancerze, moi wokaliści, załoga i fani. Są moją rodziną od ponad dekady.

Znów potrząsam głową, ale Sue stoi twardo.

"Przełożymy występy na późniejszą część lata. Załoga już pracuje nad wydostaniem nas stąd, a ty masz zarezerwowany lot za trzy godziny."

"Nienawidzę czerwonych oczu" - mruczę. "Nie narzekam. Wiem, że muszę się do niego dostać. Lexi nie pozwoliła mi nawet z nim porozmawiać."

Ta myśl zatrzymuje mnie na zimno.

Tata miał wylew. Czy on w ogóle potrafi mówić? Słyszałem o ofiarach udaru, które tracą władzę nad kończynami i zdolność mówienia. Powaga tego, co się dzieje, naprawdę uderza.

To jest mój tata.

Mężczyzna, który grał rolę matki i ojca. Mężczyzna, który nauczył mnie wiązać włosy w warkocze, bo chciałam wyglądać ładnie i chodził bez, żeby mógł sobie pozwolić na kupienie mi sukienki, o której marzyłam.

Moja twarz musi pokazywać moje zamieszanie, ponieważ Sue kładzie delikatną dłoń na moim ramieniu. "Zadzwoń do niego", namawia mnie. "Twoja siostra nie może cię powstrzymać przed rozmową z nim".

Kiwam głową, czując jak łzy kłują mnie w oczy.

"Właśnie widziałam go w zeszłym tygodniu. Poleciałam z nim na pokaz w Miami".

"I podobało mu się," zgadza się Sue.

"Jezu, Sue. Nie byłam w New Hope odkąd skończyłam osiemnaście lat".

"No to chyba teraz jedziesz".




2. ~Tucker~ (1)

------------------------

2

------------------------

========================

~Tucker~

========================

New Hope, Karolina Południowa.

Populacja 6,129.

Znam każdą duszę reprezentowaną w tej liczbie. Ani jedna z nich nie jeździ błyszczącym czerwonym mercedesem, który właśnie przejechał obok.

Siedemdziesiąt pięć na czterdzieści pięć.

Włączam światła i wciskam gaz, wysyłając mój radiowóz w powietrze obok znaku granicznego miasta i okropnego billboardu, który znajduje się bezpośrednio za nim; tego, który ogłasza New Hope domem dla supergwiazdy muzyki country, Scarlett Kincaid.

Nie byłoby to nic wielkiego, gdyby to był rzeczywiście jej dom. Ale nie jest. Scarlett może i się tu urodziła, ale od ponad dziesięciu lat jej wymyślne buty nie wylądowały na tej ziemi.

Wystarczył jeden telefon od gorącego menedżera muzycznego, by wysłał ją z powrotem, zanim atrament wyschnął na jej świadectwie ukończenia szkoły średniej. Scarlett wyleciała z tego miasta na tyle szybko, że w głowie nam się zakręciło. Zanim ktokolwiek z nas zdążył się zorientować, co się stało, mała Scarlett Kincaid - ta sama dziewczyna, która budowała ze mną forty w moim salonie, podczas gdy moja mama robiła nam mac 'n' cheese - miała przebojowy singiel na pierwszym miejscu listy przebojów Billboardu.

Przeszła drogę od królowej balu maturalnego i osoby, która najprawdopodobniej poślubi bogatego małżonka w naszym roczniku, do królowej muzyki country.

Kraj ją kocha. Do diabła, cały świat ją kocha.

New Hope... nie za bardzo. I najwyższy czas, żeby ten pieprzony znak zszedł na dół.

Ale najpierw muszę się zająć tym demonem prędkości w seksownym, czerwonym samochodzie.

Włączam syreny, a samochód zjeżdża na pobocze i czeka, podczas gdy ja podchodzę do okna po stronie kierowcy. Jest jeszcze podniesione, ciężkie przyciemnienie uniemożliwia mi zobaczenie wnętrza. Z ręką na kaburze - bo nigdy nie wiadomo, na co się trafi - pukam w okno.

Ciemna szyba opuszcza się.

Moja pierwsza myśl: ta kobieta jest absolutnie wspaniała. Długie, ciemne włosy. Poukładane usta. I malutka różowa sukienka. Jej oczy są zasłonięte przez za duże lotniki, ale jestem pewna, że są równie ładne jak reszta jej osoby.

Moja druga myśl: jaką szaloną wymówkę wymyśli, by spróbować wywinąć się z tego mandatu? Nigdy nie przestaje mnie zadziwiać to, co kobiety są gotowe zrobić, żeby nie wpaść w kłopoty. Proponowano mi wszystko, od loda po zapłatę za małżeństwo.

"Czy wie pani, dlaczego zatrzymałem panią dzisiaj?"

"Tucker?" Kobieta uśmiecha się, po czym przesuwa okulary przeciwsłoneczne na czubek głowy. I właśnie wtedy widzę brązowe oczy, które spędziłem ponad dekadę próbując zapomnieć. "Tucker Andrews, czy to ty?"

Odsuwam się i prostuję ramiona. "Możesz mi mówić oficer Andrews. Czy wie pani, dlaczego zatrzymałem panią dzisiaj?".

"Tucker." Kobieta śmieje się i kręci głową. "To ja, Scarlett."

Na wspomnienie jej imienia spotykam się z natłokiem retrospekcji. Bieganie z nią ramię w ramię po osiedlu, śmiech i zabawa, tylko po to, żeby mnie zignorowała, gdy tylko dotarliśmy do szkoły. Popularny tłum kontra kujony, które desperacko próbowały się dopasować. Ona - ta pierwsza, ja - ta druga, i ból, jaki sprawiało to za każdym razem, gdy zachowywała się tak, jakby nie znała mojego imienia. Przez lata udawałem, że mnie to nie martwi, bo wiedziałem, że kiedy wrócę do domu, Scarlett spotka się ze mną przy płocie, a niezręczność z tego dnia rozejdzie się, jakby nigdy się nie wydarzyła.

Ale tak było. Dzień po dniu. Byłam żarłoczna na punkcie karania. Nic na świecie nie kochałem bardziej niż Scarlett Kincaid i nie ważne jak bardzo mnie skrzywdziła, zawsze byłem gotów jej wybaczyć.

Jej uśmiech i śmiech mogły mnie dopaść w gimnazjum i liceum, ale nie pozwolę, aby teraz to na mnie wpłynęło.

"Wiem, kim jesteś."

Jej uśmiech słabnie. "Nie brzmisz tak podekscytowany, że mnie widzisz".

"Powinienem być? Dwanaście lat temu wsiadłeś do samochodu, wyjechałeś z miasta i nigdy nie wróciłeś. Ani jednego telefonu. Ani jednego listu. Ani jednego pieprzonego słowa." Otwiera usta, prawdopodobnie, aby spróbować umieścić mnie w moim miejscu, ale podnoszę rękę, zatrzymując ją. "To zabawne, że pojawiłeś się dzisiaj, bo właśnie o tobie myślałem".

To ma jej perking up w jej siedzeniu. "Byłeś?"

Nie tęsknię za tym, jak jej oczy wędrują po moim umundurowanym ciele. To coś, do czego przyzwyczaiłem się przez lata. Wszyscy moi przyjaciele wypełnili się około ich osiemnastych urodzin. Mnie zajęło do dwudziestki pozbycie się wyglądu rozlazłego kujona i zaczęłam bardziej przypominać mojego ojca, a mniej... no cóż, moją mamę.

Zniknęły pryszcze, pozbyłem się kudłatych włosów, przybrałem około pięćdziesięciu kilogramów mięśni, dodałem policyjny mundur, a reszta to już historia. Jest coś w mężczyźnie w mundurze, czemu kobiety nie mogą się oprzeć.

To nie ja jestem zarozumiały, to po prostu szczera prawda.

"Yup." Kiwam głową, oferując jej fałszywy uśmiech. "Patrzyłem na ten billboard tam z tyłu, ten z twoją twarzą na nim, zastanawiając się, jak ciężko będę musiał pracować, aby przekonać radę miasta, aby go zdjąć".

"Zdjąć?" Ona potrząsa głową, wyraźnie zdezorientowana. "Dlaczego u licha chciałbyś to zrobić?"

Opierając rękę na jej framudze drzwi, pochylam się. "Gdzie jest dla ciebie dom?"

Ona marszczy brwi, ale odpowiada na pytanie. "Nashville."

Point made. "Ten znak z powrotem tam mówi, że to jest twój dom, a ponieważ właśnie stwierdziłeś, że nie jest, nie widzę powodu, aby go utrzymać. Powinniśmy oczyścić przestrzeń, pozwolić na inne reklamy i przyciągnąć ludzi do miasta." A także dlatego, że jak u diabła mam zapomnieć, jak silny jest twój uśmiech, skoro widzę go każdego cholernego dnia?

Za jej oczami błyska dezorientacja i złość, i przez około milisekundę żałuję swojego tonu. Dopóki nie otworzyła ust. "Co zrobiłam, żeby cię wkurzyć?"

"Kochanie, ta lista jest tak długa, że nigdy byśmy przez nią nie przeszli".

Otwiera usta ponownie, i przez sekundę, myślę, że zamierza wystrzelić z powrotem. Zamiast tego, zaciska usta i patrzy przez przednią szybę. "Skończyliśmy z tym, panie władzo?"




2. ~Tucker~ (2)

"Nie do końca. Muszę jeszcze wystawić panu mandat. Proszę o prawo jazdy i dowód rejestracyjny."

Jej głowa pstryknęła w moją stronę. "Czy ty mówisz poważnie? Jesteśmy trzy mile od miasta. Nie ma innego samochodu w zasięgu wzroku."

"To nie ma znaczenia. Prawo jest prawem, a ty je złamałaś".

Scarlett przewraca oczami. To gest, którego często nienawidzę. Ale z jakiegoś powodu, kiedy ona to robi, stwierdzam, że mój kutas robi się twardy, a to mnie cholernie wkurza.

"Jechałeś siedemdziesiąt pięć w czterdziestu pięciu".

"Daj spokój, Tucker," pouts, a ja wiem, że ma zamiar zacząć z błaganiem, aby wyjść z jej grzywny. "Jeśli dobrze pamiętam, złamaliśmy to prawo każdej nocy przez tydzień prosto, kiedy skończyłaś szesnaście lat".

"I trzykrotnie nas przeciągnięto".

Jej czerwone usta uchylają się. "Ale ani razu nie dostaliśmy mandatu."

"Ponieważ oficer Perry był chorym skurwysynem i pozwolił, żeby ten mały dekolt, którym mu błysnęłaś, zbił nas z tropu".

Oczy Scarlett rozbłysły życiem. Widziałem to spojrzenie tysiące razy, dlatego kręcę głową. "Nawet o tym nie myśl".

"Nie byłem."

Tak, jasne. Myślała o tym, a ja nie mogłem powiedzieć, że nie cieszyłbym się jak cholera. "Mogłeś kogoś zabić".

"Tucker-"

"Albo siebie. Prawo jazdy i rejestracja. Nie będę pytał ponownie," mówię z atmosferą autorytetu.

"Z jakiegoś powodu nie sądzę, żeby cię to obchodziło", mamrocze, grzebiąc w torebce i schowku. Kiedy odzyskuje to, czego szuka, wsuwa mi karty do ręki. "Chyba nie zamierzasz dać mi biletu, prawda?".

"To nie jest L.A. ani Nashville, ani Nowy Jork, ani gdziekolwiek do cholery normalnie jesteś. Twoje nazwisko i twoje pieniądze nie wyciągną cię z tego."

"Boże," warknęła, wyrzucając ręce w powietrze. "Nie używałam swojego nazwiska ani pieniędzy, żeby spróbować się z czegoś wyplątać. Dlaczego ludzie ciągle to powtarzają?"

Zamiast odpowiedzieć, poklepuję bok jej samochodu. "Siedź spokojnie. Wrócę za kilka minut".

"Mam gdzie być", krzyczy, wystawiając głowę przez okno.

"Czy nie my wszyscy, kochanie?"

Wkurza się, a ja nie mogę się powstrzymać od śmiechu, gdy wchodzę do samochodu. Wyciągam komputer, wstukuję kilka numerów i przechodzę przez proces wystawiania mandatu o całe piekło dłużej niż normalnie - tylko po to, żeby ją wkurzyć.

Kiedy zegar wybija godzinę piątą, oznaczającą koniec mojej zmiany, wysuwam się z samochodu.

"Następnym razem zwolnij", mówię, wręczając jej bilet wraz z kartami.

Wyrywa mi je z ręki, rzuca na przednie siedzenie i bez słowa podnosi szybę.

Patrzę, jak wyjeżdża na drogę, po czym wsiadam do swojego samochodu i jadę za nią. Nie dlatego, że zrobiła coś złego, czy dlatego, że próbuję mieć ją na oku, ale dlatego, że jestem pewna, że zmierza do domu swojego ojca, a tak się składa, że mieszkam obok.

Jestem pewna, że to ją wkurzy.

Uśmiecham się, ciesząc się bardziej niż przez lata.

Droga przez miasto zajmuje nam tylko około dziesięciu minut. Scarlett wjeżdża na podjazd swojego domu z dzieciństwa, a ponieważ samochód mojego brata jest w moim, parkuję na ulicy.

Mój wzrok przyciągają jej stonowane nogi, gdy wychodzi z samochodu.

Scarlett pieprzona Kincaid.

Gdyby nie stała przede mną i nie patrzyła mi w oczy, przysięgłbym, że widzę różne rzeczy.

"Nie musiałeś iść za mną do domu", mówi z ręką na biodrze. "W przypadku, gdy nie zauważyłeś, poszedłem limit prędkości".

"Nie pochlebiaj sobie. Nie jechałem za tobą."

"Naprawdę?" Unosi dobrze wypielęgnowaną brew i krzyżuje ręce na piersi.

Jest teraz tak samo nietykalna jak w dniu, w którym wyjechała.

"Nie zmieniłaś się ani trochę," mówię, opierając biodro o tył mojego samochodu.

"Co to ma znaczyć?"

"Nic." Walcząc z grymasem, potrząsam głową i wchodzę na mój podjazd w kierunku domu w tym samym czasie, kiedy mój brat wchodzi na frontowy ganek.

"Nie mam czasu na to gówno. Wchodzę do domu, żeby zobaczyć się z tatą." Chwyta coś ze swojego samochodu, zamyka go i kieruje się do drzwi wejściowych.

"Zmierzasz w złym kierunku".

Zatrzymuje się, jej torebka zaciska się mocno w pięści. "Przepraszam?"

"Twojego ojca nie ma. Miał wczoraj wylew".

"Tak, wiem. Jak myślisz, dlaczego tu jestem?"

Nie chcę nic więcej niż zrobić jakiś offhanded komentarz o tym, że jest tak odłączona od swojej rodziny i życia, które zostawiła za sobą, że nie wie nawet, gdzie jest jej własny ojciec, ale myśl o Ricku leżącym w szpitalnym łóżku, czekającym na zobaczenie swojej małej dziewczynki, powstrzymuje mnie.

Richard Kincaid jest jednym z najlepszych mężczyzn, jakich znam, i to nie jego wina, że jego córka jest samolubnym bachorem.

"Jest w New Hope General. Zostaje zwolniony po tym, jak lekarz zrobi wieczorny obchód".

Scarlett podnosi oczy, jakby była zszokowana, że wiem o miejscu pobytu jej ojca więcej niż ona. A może to rozczarowanie. Kto, do diabła, wie?

"Skąd wiesz, że zostaje zwolniony?".

"Lexi do mnie zadzwoniła".

"Lexi," śmieje się. "Od kiedy nazywasz ją Lexi? Kiedyś nienawidziłeś mojej siostry."

"Długo cię nie było. Wiele się zmieniło." Wpychając ręce do kieszeni, odwracam się w stronę domu. "Witaj w domu, księżniczko".




3. ~Scarlett~ (1)

------------------------

3

------------------------

========================

~Scarlett~

========================

"Witaj w domu, księżniczko" - mimicznie mówię, gdy prowadzę samochód - szybciej niż wynosi ograniczenie prędkości, dziękuję bardzo - i żałuję, że nie wzięłam się za palenie w jedenastej klasie, gdy Sheila Masters próbowała wcisnąć mi papierosa.

Bo jestem wściekły, a na picie jest cholernie za wcześnie.

Nie mówiąc już o tym, że rzuciłem to dawno temu.

Za kogo, do cholery, uważa się Tucker Andrews, który mówi do mnie w ten sposób? Nigdy nie byłem dla niego inny niż miły. Czy po tak długiej nieobecności ciepłe przywitanie to zbyt wiele?

Najwyraźniej tak. Jeśli tak ma wyglądać mój powrót do Nowej Nadziei, to ucieknę z powrotem do Nashville tak szybko, jak to tylko możliwe. Nawet jeśli będę musiała spakować tatę i zabrać go ze sobą.

Parkuję wypożyczony samochód i spieszę do małego szpitala, w którym się urodziłam. Młoda kobieta przy biurku dla odwiedzających patrzy na mnie z uśmiechem, a potem jej oczy rozszerzają się i gwałtownie mruga.

"Jasna cholera", mówi.

"Cześć," odpowiadam i błyskam jej uśmiechem w zamian. "Jestem tutaj, aby zobaczyć Rick Kincaid. Czy możesz mi powiedzieć, w którym pokoju on jest?".

"Powiedzieli mi, że możesz odwiedzić," mówi, przełykając ciężko. "Ale nie byłam przygotowana".

"Cóż, jestem jego córką." Mrugam do niej i utrzymuję grymas na twarzy, ale chcę nią potrząsnąć. Po prostu powiedz mi, gdzie on jest!

"Oczywiście," mówi, oczyszczając gardło, gdy wpisuje na swojej klawiaturze. "Wiesz, jestem piosenkarką".

Oczywiście, że jesteś. Powstrzymuję się od przewrócenia oczami, ale tylko ledwo.

"To niesamowite."

"Umieściłam kilka filmików na YouTube. Nazywam się Kathleen Perry. Może mógłbyś kiedyś pójść posłuchać. Zaśpiewałam kilka twoich piosenek".

"Dziękuję", odpowiadam. "Na pewno to zrobię. Ale czy mogłabyś mi powiedzieć, gdzie mogę znaleźć mojego tatę?".

"Och, przepraszam," mówi z chichotem. "Poniosło mnie. Twój tata jest w pokoju trzy dwanaście. Weź windę na trzecie piętro i zrób prawo".

"Świetnie, dziękuję."

Pośpiesznie oddalam się, zanim zostanę wciągnięty w dalszą rozmowę. To miła kobieta, ale zależy mi na zobaczeniu mojego taty.

Winda nie dociera na czas, a ja czuję jej wzrok na swoich plecach, więc pędzę na klatkę schodową i wspinam się po trzech piętrach, robiąc po dwa kroki na raz. Nawet nie oddycham ciężko, kiedy pędzę przez drzwi na trzecim piętrze i znajduję pokój.

"Jest moja dziewczynka", mówi tata, kiedy wchodzę przez drzwi.

"Cześć, tato." Pędzę do niego i całuję jego policzek, a następnie parkuję moje biodro na łóżku obok niego. Wygląda na bladego i zmęczonego, ale jego mowa nie wydaje się dotknięta, a to wspaniała rzecz. "Jak się czujesz?"

"Och, jestem w porządku, kochanie. Ciągle powtarzam wszystkim, że nic mi nie jest, ale oni nie słuchają".

"Bo nigdy byś nie powiedział, gdybyś nie był", przypominam mu i spoglądam na Alexis, która siedzi na parapecie, ręce na kolanach, a jej usta są zamknięte. "Hej, Lexi."

"Zajęło ci wystarczająco dużo czasu, aby tu dotrzeć," to wszystko, co mówi.

"Musiałem wziąć red-eye do Charleston, a następnie wynająć samochód i jechać w dół. Wiesz, że nie jest łatwo dostać się tu lub z powrotem."

Nie odpowiada, tylko zwęża oczy i patrzy na mnie.

Typowa Alexis.

"Cieszę się, że cię widzę," mówi tata i całuje mój policzek.

"Ja też się cieszę, że cię widzę," odpowiadam z uśmiechem. "Kiedy możemy cię stąd odskoczyć?".

"Wkrótce, mam nadzieję", mówi i wzdycha.

"Tato, miałeś wylew", przypomina mu Lexi.

"Powiedz mi wszystko," mówię. "Lexi nie powiedziała mi zbyt wiele wczoraj wieczorem".

"Jedliśmy kolację," zaczyna tata, marszcząc czoło. "Byłem u Lexi, a ona zrobiła nam spaghetti".

"Mniam," mówię z uśmiechem, ale Lexi tylko przewraca oczami.

"Nagle miałem problemy z przeżuwaniem i mówieniem, a potem moja twarz zaczęła się dziwnie czuć. Na szczęście Jason był tam i od razu wezwał karetkę."

Mąż Lexi, Jason, jest lekarzem rodzinnym w New Hope.

"Dzięki Bogu", zgadzam się i uśmiecham się, gdy przeczesuję palcami pasma soli i pieprzu mojego taty. Ma sześćdziesiąt lat, ale wciąż ma pełną głowę włosów.

"Miał udar krwotoczny", wyjaśnia Lexi. "Złapali go wystarczająco wcześnie i byli w stanie podać leki, aby nie pogorszyć sytuacji. Miał skany i badania krwi i, na szczęście, wszystko wydaje się być teraz stabilne."

"Czy wiedzą, co to spowodowało?"

"Wysokie ciśnienie krwi," mówi, dając tacie spiczaste spojrzenie.

"Nie wiedziałam, że masz wysokie ciśnienie krwi".

On wzrusza ramionami, jakby to nie była wielka sprawa. "Lekarz mógł o tym wspomnieć raz czy dwa".

"I nie pomyślałeś, że powinieneś coś z tym zrobić?"

Tata wpatruje się we mnie, a następnie spogląda na Alexis w poszukiwaniu pomocy. Kiedy uświadamia sobie, że ona nie zamierza wziąć jego strony, wzdycha. "Wiem, dobrze? Wiem. Nie powinnam była tego ignorować."

Lexi oczyszcza gardło i robi krok do przodu. "Zaczęli go na lekach na ciśnienie krwi, ale szkoda została już wyrządzona. Ma prawostronne osłabienie i będzie wymagał terapii zajęciowej, mowy i fizycznej."

"Masz trochę pracy do wykonania," mówię do niego i całuję jego czoło. "Ale jeśli ktoś może to zrobić, to właśnie ty, tato".

"Dam sobie radę", mówi ponownie.

"Zostaję z tobą", mówię, zaskakując nas wszystkich. Teraz, kiedy tu jestem i widzę tatę w takim stanie, nie ma mowy, abym mógł myśleć o odejściu w najbliższym czasie. Muszę być tu dla niego, upewnić się, że wszystko z nim w porządku. I nie dlatego, że Lexi wpadła w jeden ze swoich napadów.

Bo go kocham i chcę być z nim przez to wszystko.

"Nie musisz tego robić", mówi tata, ale ja już kręcę głową.

"Tak, muszę. Tato, potrzebujesz kogoś, kto zabierze cię na i z terapii i pomoże ci w domu. Wiem, że Lexi jest wspaniała, ale ma dzieci i własne gospodarstwo domowe do prowadzenia".

"Sam sobie poradzę", mówi, ale nie brzmi to tak pewnie.

"To już zostało postanowione," odpowiadam, stając, by położyć ręce na biodrach. "Jestem tu na czas nieokreślony. Znów możemy być współlokatorami".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Dążenie do przetrwania"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści