Nigdy nie ufaj wampirowi

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział 1

==========

"Wiesz," mówię, gdy obracam sztylet w dłoniach, patrząc na ciemny las przede mną. "Zaczynam brać to osobiście." Czekam, zamykając oczy, aby lepiej odczytać energię wokół mnie. Coś ciemnego i demonicznego czai się w pobliżu, ale jeszcze nie wykonali swojego ruchu.

"To nie tak, że śmierdzę." Podnoszę pasmo moich falujących brązowych włosów. "Wzięłam prysznic i wszystko. Moje skarpetki nawet pasują." Chmury, które zakrywały księżyc, zwijają się, kąpiąc ziemię w bladym, srebrnym świetle. Rzucam oczy w górę, czując moc pełni księżyca. "Chodź, chcę tylko porozmawiać". Stoję, potrzebując rozprostować nogi. Od godziny siedzę na zimnych kamiennych stopniach tego zabytkowego domu rolniczego, czekając na dokonanie zabójstwa. Cienie przesuwają się po ganku, a moje serce przeskakuje o jedno uderzenie. Jest więcej niż jeden demon, a ja jestem tu sam.

Do diabła z tym.

Mały uśmiech pojawia się na moich ustach. Zamykam oczy, robię wdech i wciągam energię z całego otoczenia. Tropiłem tego demona od tygodni, śledząc kilka przypadków zaginięć ludzi podczas wędrówek w tym parku narodowym. Bez śladów przestępstwa, policja doszła do wniosku, że wędrowcy kontynuowali swoją podróż przez park, idąc do jeziora, gdzie wpadli do wody i zostali zmieceni przez falę uderzeniową. Jezioro zostało oczywiście przeszukane, ale to nie jest tak, że można przeciągnąć całe jezioro Michigan w poszukiwaniu ich ciał.

A ja? Wiem lepiej. Nie ma śladów przestępstwa, bo każda część ciał została skonsumowana. Więcej wędrowców zaginie, jeśli nie powstrzymam demonów. Są w pełni mocy w świetle pełni księżyca, manifestując się z bezcielesnych istot w te z fizycznymi ciałami, co mogłoby być dla mnie złą wiadomością, gdybym nie wiedział, że dzisiejsza noc jest również jedyną, w której mogą zostać zniszczone.

Na dobre.

Cóż, jeśli uda mi się w porę dotrzeć do zaklęcia, które mam zapisane na kartce i złożone w kieszeni, bo trzeba wypowiedzieć bardzo konkretne słowa, żeby posłać tych gości w głąb ziemi na ostatnią drzemkę z brudem. Trzymam sztylet w jednej ręce, sięgając drugą po zaklęcie.

Powietrze wokół mnie się ochładza i wiem, że przynajmniej jeden się zbliża. Cholera. To tyle, jeśli chodzi o wyprowadzenie zaklęcia. Tak, wiem, że powinnam była je zapamiętać, ale łacina zawsze sprawiała mi trudności, a liczyłam na to, że będę w stanie spojrzeć na kartkę i przeczytać, zamiast sobie przypomnieć. Niemal przewracam oczami, wyobrażając sobie zwężone spojrzenie Tabathy, która krzyżuje ręce w swoim baśniowym spojrzeniu I told you so.

Pospiesznie schodzę po reszcie kamiennych stopni i przechodzę na bok domu, nie spuszczając wzroku z najbliższego mi ciemnego lasu. Jeden z demonów rusza do przodu z rykiem, z wyszczerzonymi zębami i wyciągniętymi szponiastymi rękami. Drugi zostaje z tyłu i gdybym nie wyczuła otaczającej go ciemności, nie wiedziałabym, że tam jest.

"Głupi demon. Powinieneś wiedzieć lepiej niż ufać wiedźmie, kiedy mówi, że chce tylko porozmawiać."

To lunges na mnie i dart z drogi, wiedząc, że nie ma możliwości, aby zatrzymać i dostać się do zaklęcia teraz. Nie mogę go zabić... jeszcze nie teraz. Podnoszę sztylet, ostrze lśniące w świetle księżyca.

"Uderz go mocno i głęboko. Uderz w serce i spraw, by zapłakał" - szepczę i czuję, jak magia pulsuje przez moją rękę i do ostrza. Bez namysłu sprężynuję i obracam się, rzucając sztylet w noc. Trafia w jednego z demonów, zagłębiając się w jego piersi i skwiercząc rozgrzaną do czerwoności magią.

Drugi demon, z wyglądu podobny do człowieka, ale pokryty szorstką szarą skórą, syczy i odskakuje, okrążając mnie ze szponami rozłożonymi w moim kierunku. Wyciągam z kieszeni zaklęcie i rozkładam papier. W momencie, gdy spoglądam w dół na moje niechlujne litery nabazgrane na stronie, coś chwyta mnie za włosy i odrzuca do tyłu.

Papier wypada mi z ręki, lecąc na ziemię. Szarpię głowę do tyłu, uderzając głową w tego, kto stoi za mną. Demon warczy i rzęzi z bólu, przenosząc swoje ręce z moich włosów na talię. Przyciąga mnie do siebie i coś ciepłego i mokrego kapie po mojej szyi.

"Chory", mówię, przywołując łokieć szybkim ruchem. Uderzam go mocno w żebra, wykręcając się i wyrywając z jego uścisku. Nie mam czasu na grymas od demonicznej krwi, która toczy się po mojej skórze. Demon bez sztyletu w piersi beczkuje do przodu. Wyskakuję z drogi, nurkując na ziemię i staczając się z powrotem na nogi w dobrze przećwiczonym ruchu. Wiatr się wzmaga, rozwiewając kartkę z zapisanym na niej zaklęciem z dala od domu i w głąb lasu.

"Sukinsyn" - mruczę i wyrzucam rękę, posyłając w stronę demona kulę magicznej energii. Zatacza się do tyłu, powalony na tyłek przez siłę mojej mocy. Wykorzystuję małe rozproszenie uwagi na swoją korzyść i odwracam się w stronę papieru. Drugi demon wyciąga sztylet z piersi i ciska nim we mnie.

Nurkuję do przodu, ledwo unikając trafienia sztyletem prosto w cycki. Wbija mi się w ramię, rozrywając ciało. Upadam na ziemię, chrząkając z bólu. Błotnista trawa gniecie się pode mną, rozmazując się po mojej już zniszczonej koszuli. Odsuwam się od ziemi, chwytam papier i podnoszę się na nogi.

"Mater et luna voco" - zaczynam czytać, a demony wydają z siebie wrzask. Wiedzą, co się zbliża, a ja za każdym razem czerpię z tego piekielną przyjemność. "Redde unde exierunt" - kontynuuję, głos coraz głośniejszy. "Cinis cinerem. Pulvis sunt pariter!"

Wydzieram kryształ z szyi i rzucam go u stóp demonów zaraz po tym, jak kończę recytować zaklęcie. Iskrzy, wysyłając w powietrze falę magii i spopielając demony w nic więcej niż kupkę popiołu.

* * *

"Dzień dobry" - mówi wesoło Kristy, wchodząc do księgarni z dwiema kawami w ręku. To niewypowiedziana zasada, że osoba, która nie otwiera sklepu, którego jesteśmy właścicielami razem, zatrzymuje się rano w Curlew Cafe na kawę. Stawia moją czarną kawę na ladzie i macha ręką na żaluzje, sprawiając, że magicznie się zwijają.




Rozdział 1 (2)

"Co się stało z twoim ramieniem?" Ona przychodzi wokół lady i chowa torebkę do szafki pod rejestrem.

Mam na sobie czarny sweter off-the-shoulder i legginsy, i nawet nie zdawałam sobie sprawy, że rozcięcie było widoczne.

"Głupi demon wojownika rzucił we mnie moim własnym sztyletem. Po tym jak go nim dźgnąłem."

"Ohyda." Kristy zmarszczyła nos. "Mam nadzieję, że go zdezynfekowałeś".

"Zrobiłam to i zużyłam resztę mojego balsamu leczniczego dziś rano".

"Zrobię ci więcej." Przechodzi przez sklep, przebiegając palcami po grzbietach książek i włącza otwarty znak.

"Dzięki."

"Jak jednak wyglądało polowanie? Udało ci się je zdobyć?"

"Czy nie zawsze?" Chwytam moją kawę i pop pokrywkę z papierowego kubka to-go, pozwalając jej ostygnąć.

"Nie bądź teraz zarozumiały", dokucza Kristy, i jest to zabawne tylko dlatego, że nie jestem. Spędziłem lata treningu, a co najważniejsze, znam swoje granice.

"Postaram się z całych sił, żeby nie," strzelam z powrotem. "I naprawdę, te demony niższego poziomu nie stawiają wiele do walki. Nie musiałem nawet przywoływać moich familiarów na pomoc."

"To dobrze." Kristy drży i przekręca zamek, otwierając sklep dla ogółu. Dwóch klientów wchodzi do czasu, gdy wraca do lady. Kristy i ja poznałyśmy się lata temu, i choć obie mamy magiczne moce, jesteśmy zupełnie inne. I dlatego jesteśmy takimi dobrymi przyjaciółkami.

Kristy jest pacyfistką. Lubi robić eliksiry miłosne, balsamy lecznicze i amulety szczęścia. Wolny czas spędza na ogrodnictwie i ogląda tylko HGTV. Ale skrzyżuj ją, skrzywdzić kogoś, kogo kocha, a toy pudel zamienia się w Cerbera.

"Wybieram się dziś na zakupy" - mówi, wracając za ladę i wyciągając notes z szuflady pod kasą, by móc zacząć robić listę. "Zakupy" to kod oznaczający, że podróżuje do innego sabatu, aby zakupić magiczne zapasy. "Czy potrzebujesz czegoś?"

"Czarna sól i korzeń mandragory," mówię jej cicho, patrząc na parę, która poszła prosto do sekcji romansów. Jesteśmy jedyną niezależną księgarnią w okolicy, a po tym jak ostatnia duża sieć handlowa zbankrutowała, sprawy naprawdę nabrały dla nas tempa.

"A co z werbeną i czosnkiem?".

"Tak. Lepiej być bezpiecznym niż żałować, prawda?"

"Tak właśnie myślę. Chociaż jak dotąd wampiry w mieście były całkiem grzeczne."

"To zawsze ci cisi okazują się zimnokrwistymi mordercami."

"Trochę jak ty," pokpiwała, choć to prawda. Zabijanie demonów to bardziej służba publiczna, za którą nie dostaję zapłaty, niż morderstwo, ale to wciąż zabijanie.

Ogólnie rzecz biorąc, wampiry zasymilowały się z ogółem społeczeństwa lepiej, niż ktokolwiek się spodziewał, gdy tylko ujawniły się światu kilka lat temu. Ale czarownice to nie jest ogólna populacja. Mamy trochę zszarganą historię i pozwolenie światu na istnienie wampirów naraża resztę nas, magicznych ludzi, na ryzyko zdemaskowania. Czego nie chcemy. W ogóle. Czarownice były kiedyś prześladowane i nie chcemy być znowu w centrum uwagi opinii publicznej.

Z krwią zwierzęcą sprzedawaną w butelkach, wampiry twierdzą, że nie mają już powodu, by żywić się ludźmi. A jeśli zdarzy im się zapragnąć świeżej krwi żywych, mogą zapłacić najwyższą cenę za "prywatnie i etycznie zebraną" ludzką krew. Cała sprawa jest wciąż gorącą debatą, niektórzy twierdzą, że sprzedaż ludzkiej krwi w ten sposób powinna być nielegalna, skoro Czerwony Krzyż co roku przechodzi przez niedobory. Inni mówią, że powinniśmy być w stanie zrobić to, co chcemy z naszą krwią, a jeśli sprzedaż jej do przefiltrowania i przelania do fantazyjnych czarnych butelek jest tym, co niektórzy chcą zrobić, to powinniśmy im na to pozwolić.

"To wszystko czego potrzebujesz?" pyta, notując jeszcze kilka rzeczy na swojej liście.

"Tak, zrobiłam inwentaryzację kilka dni temu i jestem dobra. Choć jeśli jesteś w stanie zatrzymać się przy kostnicy Redwood, to przydałoby mi się trochę więcej Trupiej Krwi. Najlepiej coś świeżego i nie od kogoś z chorobą serca".

"Mogę się zatrzymać i zobaczyć, co mają. Mam przynieść wszystko wieczorem?"

"Nie, możesz to przynieść następnym razem, gdy mnie zobaczysz". Kristy mieszka w centrum, w odległości spaceru od sklepu, a ja mieszkam na obrzeżach Thorne Hill w starym domu, który sam odnowiłem.

Reszta poranka przebiega jak każda inna. Polecam moją ulubioną autorkę indie grupie dziewcząt w wieku studenckim, zaczepiam starsze małżeństwo z serią romansów, które z pewnością przywrócą iskrę w ich życiu miłosnym, i znajduję idealną książkę samopomocową dla nieśmiałej nastolatki, która, jak jestem pewna, opuszcza teraz szkołę, ale hej - kim jestem, żeby to oceniać?

Kristy wychodzi, kiedy nadchodzi pora lunchu, a ja naprawdę szybko przemykam na zaplecze, żeby skorzystać z łazienki i wziąć swój lunch. Włączam muzykę, tańcząc w miejscu, gdy otwieram pojemnik z resztkami z wczorajszego wieczoru. Trzymam rękę nad spaghetti, używając magii, by je podgrzać. Siadam na krześle za kasą, myśląc, że będę miała minutę lub dwie, zanim ktoś inny wejdzie. Ale wtedy rozlega się dzwonek, gdy drzwi się otwierają.

Mrugam kilka razy i patrzę w górę, oczy skupiając na ciemnowłosej dziewczynie, która właśnie weszła do sklepu. Rozgląda się dookoła, wykręcając ręce, niepewna siebie. To jej pierwszy raz tutaj, bo uwierz mi, wiedziałabym, gdyby ta kobieta postawiła wcześniej stopę w moim sklepie.

Bo to moja siostra.

"Abby?" Jej imię toczy się z moich ust i czuję się tak samo zaskoczona, jak ona wygląda. Minął ponad rok, odkąd się widziałyśmy, a w chwili, gdy się odwraca i patrzy mi prosto w oczy, coś chwyta mnie za serce.

Tęsknię za nią.

"Hej, Callista," oddycha, oczy szeroko.

"Callie," poprawiam, a potem czuję się źle. Może zapomniała, że nie chodzę już po moim pełnym imieniu. "Co...co ty tu robisz? To znaczy...miło cię widzieć. Czekaj, czy coś jest nie tak?" Wyskakuję z krzesła za ladą i ponownie przygładzam włosy do tyłu. Spałam na nich na mokro i wyschły całe pofalowane. Nie ma sensu próbować ich ujarzmić.

"Chciałam się z tobą zobaczyć." Przesuwa się w głąb sklepu na tyle daleko, by zejść z drogi każdemu, kto jeszcze wchodzi, ale nie robi kroku dalej. Ściskając pasek swojej torebki Gucci, rozgląda się dookoła, zanim skieruje swój wzrok na mnie. "Penny niedługo kończy rok. Urządzamy imprezę."




Rozdział 1 (3)

"Już jeden rok" - powtarzam echem, czując ukłucie w sercu. "To szybko minęło".

"Opowiedz mi o tym", mówi moja siostra, wciąż nie ruszając się do sklepu. Kradnie kolejne spojrzenie wokół miejsca, nie do końca pewna, czy książki mają pozostać na miejscu, czy nie.

"To zwykła księgarnia," zapewniam ją. "Jesteś bezpieczna."

"Ja...ja...nie jestem...to..." Potrząsa głową, potykając się o swoje słowa. Oczyszczając gardło, sięga do torebki i wyciąga kremową kopertę. "Bardzo bym chciała mieć cię na przyjęciu u Penny".

Wychodzę zza lady i biorę od niej zaproszenie. Przełykam ciężko, odmawiając sobie uczucia.

"To jest w naszym domu," kontynuuje. "Unowocześniamy naszą kuchnię, więc całe jedzenie jest cateringowane i sprowadzane z Luciano's. Nadal lubisz to miejsce, prawda?"

"Tak", mówię, choć nie byłem od lat.

"To dobrze, bo będzie tam mnóstwo jedzenia. I ich słynne czerwone wino." Ona spotyka moje oczy i obdarza mnie małym uśmiechem.

"Lubię wino," mówię, nie zgadzając się lub nie zgadzając się na pójście na urodziny mojej jedynej siostrzenicy. "Myślałam, że twój dom jest nowy. Robisz już remont?"

"Aha, no tak. Nie wiesz. My, uh, kupiliśmy miejsce w Lincoln Park".

"Naprawdę?" mówię, nie zamierzając brzmieć tak zaskoczona. "Myślałam, że ten penthouse był twoim wymarzonym domem i był tak blisko szpitala, w którym pracujesz".

Abby rzuca oczy w dół, a jej policzki stają się czerwone. "Po prostu pomyśleliśmy, że zmiana byłaby, uh, miła. Dla Penny. Nowe miejsce jest blisko jeziora i parku."

Nie mówi całej prawdy, ale nie zamierzam naciskać. Dopóki ma dach nad głową i bezpieczne miejsce do spania, nie obchodzi mnie, gdzie mieszka.

Patrzę w dół na zaproszenie, nie wiedząc, co powiedzieć. To moja starsza siostra. Znam ją całe życie. Ale to... to jest niezręczne i nagle zapominam, jak zachowują się normalni ludzie. Zwracam wzrok z powrotem w górę, znajdując ją rozglądającą się po sklepie.

Dzwonek dzwoni za nią, a ona rusza do przodu, upewniając się, że nie stoi na drodze.

"Już jeden rok" - powtarzam echem, czując ukłucie w sercu. "To szybko minęło".

"Opowiedz mi o tym", mówi moja siostra, wciąż nie ruszając się do sklepu. Kradnie kolejne spojrzenie wokół miejsca, nie do końca pewna, czy książki mają pozostać na miejscu, czy nie.

"To zwykła księgarnia," zapewniam ją. "Jesteś bezpieczna."

"Ja...ja...nie jestem...to..." Potrząsa głową, potykając się o swoje słowa. Oczyszczając gardło, sięga do torebki i wyciąga kremową kopertę. "Bardzo bym chciała mieć cię na przyjęciu u Penny".

Wychodzę zza lady i biorę od niej zaproszenie. Przełykam ciężko, odmawiając sobie uczucia.

"To jest w naszym domu," kontynuuje. "Unowocześniamy naszą kuchnię, więc całe jedzenie jest cateringowane i sprowadzane z Luciano's. Nadal lubisz to miejsce, prawda?"

"Tak", mówię, choć nie byłem od lat.

"To dobrze, bo będzie tam mnóstwo jedzenia. I ich słynne czerwone wino." Ona spotyka moje oczy i obdarza mnie małym uśmiechem.

"Lubię wino," mówię, nie zgadzając się lub nie zgadzając się na pójście na urodziny mojej jedynej siostrzenicy. "Myślałam, że twój dom jest nowy. Robisz już remont?"

"Aha, no tak. Nie wiesz. My, uh, kupiliśmy miejsce w Lincoln Park".

"Naprawdę?" mówię, nie zamierzając brzmieć tak zaskoczona. "Myślałam, że ten penthouse był twoim wymarzonym domem i był tak blisko szpitala, w którym pracujesz".

Abby rzuca oczy w dół, a jej policzki stają się czerwone. "Po prostu pomyśleliśmy, że zmiana byłaby, uh, miła. Dla Penny. Nowe miejsce jest blisko jeziora i parku."

Nie mówi całej prawdy, ale nie zamierzam naciskać. Dopóki ma dach nad głową i bezpieczne miejsce do spania, nie obchodzi mnie, gdzie mieszka.

Patrzę w dół na zaproszenie, nie wiedząc, co powiedzieć. To moja starsza siostra. Znam ją całe życie. Ale to... to jest niezręczne i nagle zapominam, jak zachowują się normalni ludzie. Zwracam wzrok z powrotem w górę, znajdując ją rozglądającą się po sklepie.

Dzwonek dzwoni za nią, a ona rusza do przodu, upewniając się, że nie stoi na drodze.



Rozdział 2 (1)

==========

Rozdział 2

==========

Bębnię palcami po blacie kuchennym, wpatrując się w zaproszenie na przyjęcie urodzinowe mojej siostrzenicy, jakby to był przeklęty przedmiot gotowy do ożywienia i zaatakowania mnie. W pewnym sensie wolałabym, żeby tak było. Bo wtedy mogłabym zaatakować.

"Nie wiem, co robić." Przygryzam wargę i przenoszę wzrok na gładkiego czarnego kota, który stoi cierpliwie u moich stóp. Wydychając ciężko, chwytam zaproszenie i zapadam się na podłogę. Binx ociera się o mnie głową i wyciąga łapę, kąpiąc się w zaproszeniu.

"Wiem", mówię, zgadzając się z jego myślami. "Pracowałem tak ciężko, aby przejść dalej i zbudować własne życie, a życie było całkiem dobre". Zaczynam otwierać kopertę i zatrzymuję się. "Jestem żałosny, czyż nie? Po prostu zamierzam ją otworzyć."

Binx wchodzi na moje kolana, mrucząc. Otwieram zaproszenie i wypuszczam z siebie parsknięcie śmiechem. "Można by pomyśleć, że to zaproszenie na królewskie wesele. Założę się, że jedzenie będzie przynajmniej dobre".

Binx wchodzi na moje kolana i kiwa głową w kierunku mojej twarzy. "Nie, myślę, że nie powinieneś iść, chociaż z chęcią bym cię zabrał".

Czytam jeszcze raz informację i pozwalam, by wszystko się w niej zmieściło. Chciałabym zobaczyć moją siostrzenicę. Nigdy jej nie poznałam i czuję się z tego powodu winna. Nikt inny w naszej rodzinie nie ma mocy, ale jeśli ja mam, to jest szansa, że ta słodka dziewczynka też może mieć. A jeśli tak się stanie, możesz założyć się o swój tyłek, że będę tam dla niej.

Wyciągam telefon i wpisuję adres zwrotny na kopercie do wyszukiwarki Google i znajduję ofertę Zillow.

"Cholera", szepczę, widząc metkę z ceną. Miejsce jest przepiękne, choć widzę, dlaczego Abby chciałaby, żeby kuchnia została odnowiona. Poradzę sobie z imprezą. Zmuszę Kristy, żeby poszła ze mną jako moja randka, a my będziemy się krzątać w pobliżu bufetu i unikać bezpośredniego kontaktu z ludźmi. Ale spotkanie z ojcem... nie wiem, czy sobie z tym poradzę.

"Po prostu przejadę obok niego i zobaczę, jak się czuję", mówię Binxowi. "Małe kroczki, prawda? Bo wiem, że moja siostra i ja musimy RSVP raczej wcześniej niż później. Będzie miała obsesję na tym punkcie, dopóki nie usłyszy ode mnie."

Stoję i Binx oplata się wokół moich kostek, wypuszczając miękkie "miau".

"Oczywiście najpierw cię nakarmię". Na wzmiankę o jedzeniu, w kuchni pojawiają się dwa inne koty. Otwieram lodówkę, wyjmując kawałki dziczyzny. Jest ugotowana rzadko, przyprawiona tak lekko, aby zaspokoić osobiste gusta każdego kota.

"W porządku", mówię im, gdy ich naczynia są wypełnione. "Wrócę za kilka godzin".

* * *

Barman podaje mi mojego drinka. Jest różowy, pachnie jak ogórki i jest podawany w małym kieliszku do wina. Drink ma jakąś głupią, starającą się zbyt mocno być modną nazwę, ale jest zrobiony z wódki i to wszystko, co mnie obchodzi.

Podnoszę go do ust i biorę duży łyk, czując natychmiastową ulgę, gdy alkohol spływa po moim gardle. Nie mogłem tego zrobić. Nie mogłem stawić czoła mojej rodzinie. Przejechałem całą drogę tutaj, zaparkowałem swojego Jeepa na ulicy Abby i wysiadłem. Zamierzałem przejść obok, zorientować się w energii tego miejsca.

Ale kiedy przechodziłem przez ulicę, z domu wyszedł mój brat, Scott, rozmawiając i śmiejąc się z mężem Abby, Phillipem. I wtedy zrobiłam coś, co nie zdarzyło mi się od trzeciego roku w Akademii Grim Gate.

Wpadłam w panikę.

Serce opadło mi na dno klatki piersiowej i obróciłam się, idąc tak szybko, jak tylko mogłam, nie zatrzymując się, dopóki nie postawiłam stopy w tym głupim, hipsterskim barze. Zamierzam wypić jednego drinka, znaleźć coś do jedzenia, a potem przejść się po mieście, ciesząc się tym, jak łatwo jest wtopić się w tłum, dopóki nie będę dobra, żeby jechać do domu.

Mój umysł wymyka się i dostaję przebłysk gwiazdkowych białych ścian, a ból kłuje wzdłuż wewnętrznej strony mojego lewego ramienia od naciekającej kroplówki. Zamykam oczy, próbując wymusić to wspomnienie. Ponownie przysuwam napój do ust i wysysam go w całości.

Co ja sobie do cholery myślałam?

Nie pójdę na tę imprezę. Tak, szkoda mi siostrzenicy, a nawet Abby, ale do diabła z tym nie. Nie ma potrzeby stawiać się w takiej sytuacji.

"Przepraszam", mówi mężczyzna, wsuwając się na stołek barowy obok mnie w momencie, gdy jest wolny. Odwracam się, bardziej niż świadoma, że moja odpoczywająca sucza twarz jest włączona w pełnej sile właśnie teraz.

"Uh, hi."

Facet przesuwa trochę swój stołek i śmieje się. On jest przyzwoity wygląd, trochę nadwagi, i ma umieścić o wiele za dużo wody kolońskiej na. "Moi kumple założyli się o pięćdziesiąt dolców, że będę zbyt przerażony, by podejść i porozmawiać z najpiękniejszą dziewczyną w barze. Więc... czy mam ci kupić drinka za ich pieniądze?"

śmieję się. Ta linia była tak kiepska, że może po prostu zadziałać. Na kogoś innego, to znaczy. Bo ten facet krzyczy, że oglądam horrory przy zapalonym świetle. Nie ma mowy, żeby sobie ze mną poradził.

"Wiesz co?" Zaczynam. "Miałam ciężką noc. Więc pewnie, ale nie chcę dać ci złego wrażenia. Wychodzę dziś wieczorem sama."

On podnosi brwi. "Może uda mi się zmienić twoje zdanie." Słowa opuszczają jego usta i wtedy uświadamia sobie, jak bardzo do przodu właśnie był. Rumieniec pokrywa jego policzki i to jest więcej niż trochę słodkie. "Przepraszam, że miałeś ciężką noc".

"Dzięki."

Macha barmanowi w dół i zamawia mi kolejny z tych głupich różowych drinków.

"Jestem Gavin."

"Callie."

"Więc, chcesz porozmawiać o tym, co się stało dziś wieczorem?"

"Wolałabym po prostu zapomnieć." Oferuję uśmiech. "Więc, Gavin, co robisz dla życia?"

Mówi mi wszystko o swojej pracy w IT, a mój umysł wędruje, w połowie zwracając uwagę na to, co mówi, a w połowie kontemplując, który eliksir powinienem wymieszać, kiedy wrócę do domu. Zawsze dobrze jest mieć pod ręką miksturę wyganiającą, a ta w mojej szafce robi się trochę nieświeża, traci swoją moc. Barman przynosi drinka, a ja wypijam go równie szybko jak pierwszego.

Po dłuższej rozmowie namawia mnie, żebym wyszedł z nim na parkiet, obiecując, że wszystko będzie po przyjacielsku. Kristy i ja wychodziliśmy na tańce co najmniej raz w miesiącu lata temu, ale nie od jakiegoś czasu, a ja za tym tęsknię.

Trzy piosenki później, a mój zły nastrój się podniósł. Gavin i ja dołączamy do jego przyjaciół przy stoliku z tyłu baru i zamawiamy kolejną kolejkę drinków. Popijam kolejną różową wódkę z ogórkiem, zdając sobie sprawę, że te rzeczy są raczej mocne.




Rozdział 2 (2)

A ja nie jadłam od lunchu.

Zostawiam Gavina i jego małą grupę przyjaciół, żeby skorzystać z łazienki. Po wysikaniu się chwieję się w tłumie, chcąc zamówić wodę. I wtedy to czuję.

Inną energię dochodzącą z przeciwległego rogu sali. Inna, ale dokładnie wiem, co to jest.

Wampir.

Zatrzymując się w miejscu, obracam się i rozglądam po barze. Wszystko lekko wiruje, ale dostrzegam go z łatwością. Jest pochylony, patrząc w oczy młodej kobiety. Ona stoi, zafiksowana, a mnie prawie opada szczęka.

Pokerowa twarz pijanej Callie nie jest na miejscu.

Tylko te naprawdę stare mają moc, by trzymać swoje ofiary jak zaklęte. A większość starych wampirów wymarła lata temu. Odrodzenie wampirów jest częścią tego, co doprowadziło do ich pojawienia się. Oryginały nigdy by na to nie pozwoliły.

Sięgając do torebki, rozglądam się za bronią. Mam to, co zwykle: srebrny sztylet, fiolkę pełną eliksiru pokonania, kilka kryształów i małą torebkę z czarną solą. Drewniany kołek ze srebrną końcówką jest najczęściej wybieraną bronią do zabijania wampirów, ale nie jest to dla mnie wymóg... zakładając, że uda mi się wyczarować wystarczająco dużo energii, by spalić jednego od środka.

Patrząc na to, ten wampir ma zamiar wyprowadzić tę śliczną blondynkę z baru, a następnie ucztować na jej krwi. Biedna dziewczyna przytakuje na cokolwiek, co powiedział do niej wampir i rusza do przodu, podążając za nim.

Przepycham się przez grupę kawalerów robiących conga line, prawie gubiąc wampira w tłumie. Potem widzę go tuż przed tym, jak znika z dziewczyną przez zestaw wahadłowych czarnych drzwi.

Zrywając się do biegu, owijam palce wokół sztyletu, gotowa wyciągnąć go i rzucić w wampira. Drzwi ustępują miejsca ciemnemu korytarzowi, a następnie zestawowi schodów schodzących do piwnicy. Schodzę po kamiennych stopniach najszybciej jak potrafię i wyciągam sztylet.

"Hej!" krzyczę, zwężając oczy, by widzieć w ciemności. Wampir ma już kły zatopione w szyi dziewczyny. Jest przypięta do ściany, a on jedną ręką zasłania jej usta, by stłumić jej krzyki.

Wampir szarpnął się, otwierając usta i pokazując kły. Krew ścieka mu po brodzie.

"Puść ją", ostrzegam i wampir odsuwa się.

"Czy zgłaszasz się na ochotnika, aby zająć jej miejsce?", szydzi.

"Jasne," mówię i rzucam sztylet. Trafia go prosto w pierś i choć srebrne ostrze go nie zabije, to będzie bolało jak cholera. Zwłaszcza, że jest zaczarowane. Wyciągam rękę, zasilając ostrze magią, wysyłając przez niego impulsy energii. Ból rzuca go na kolana, sprawiając, że drga, gdy magia nieustannie faluje przez jego ciało.

"Idź", mówię dziewczynie, która mruga i próbuje zrozumieć, co się dzieje. Zaciska rękę na swojej szyi, aby zatrzymać krwawienie. "Niech ktoś zadzwoni na 911". Ona odpycha się od ściany i zatacza się obok mnie.

"To nie będzie konieczne," głęboki głos dochodzi z klatki schodowej za mną.

O cholera.

Więcej wampirów.

Trzymając jedną rękę wyciągniętą, by podsycić sztylet, odwracam się i zamykam oczy z wysokim i onieśmielającym mężczyzną.

Tylko, że on nie jest człowiekiem.

To wampir.

Mogę to stwierdzić już na sam jego widok. Wysysa całe powietrze z pokoju, i to nie dlatego, że go potrzebuje. Nie zaczerpnął oddechu od lat. Od wieków. Energia, która z niego płynie, jest niepodobna do niczego, co wcześniej czułam.

Sprawia, że wampir na kolanach przede mną wydaje się być jak noworodek, a ja z jakiegoś powodu nie mogę przestać się na niego gapić. Jest wysoki i umięśniony, z ostrą linią szczęki pokrytą idealnym cieniem o godzinie piątej.

Inna wampirzyca stoi za nim, ze skrzyżowanymi ramionami, wyglądając na bardziej znudzoną i zirytowaną niż cokolwiek innego.

"Co tu się dzieje?" pyta wysoki, ciemny i stary wampir. On również wygląda na znudzonego, jakby myślał, że może tu przylecieć ze swoją wymyślną wampirzą szybkością i mnie załatwić. Cóż, mam niespodziankę dla - burczy mi w brzuchu. Cholera. Wciągam oddech, połykam grudę w gardle i żałuję tego ostatniego drinka.

"Wampiry żywiące się niechętnymi ludźmi" - mówię przez zaciśnięte zęby. Jestem pijana i otoczona przez trzy wampiry. Miałam gorsze szanse...chyba. No dobra, może nie. Myślę, że dam sobie radę, ale wolę nie ryzykować. Rzucam ręką w kierunku starego wampira, posyłając zaczarowany sztylet lecący w jego klatkę piersiową.

Tylko, że on to łapie.

Sukinsyn.

"Ciekawe," mówi, trzymając sztylet między dwoma palcami.

"Ona jest... jest... wiedźmą", mówi drugi wampir płci męskiej, osuwając się na ziemię.

"Dopiero teraz się o tym dowiadujesz?" ripostuje stary wampir. Ubrany jest cały na czarno, a jego ciemne włosy są bez wysiłku zaczesane do tyłu. Byłabym ślepa, gdybym nie dostrzegła piękna tego pozbawionego życia mężczyzny stojącego przede mną. "I to potężnego. Masz szczęście, Adamie. Mogła cię zabić."

"Zabij ją!" mówi Adam i wstaje na nogi. Próbuje podejść do mnie, ale wysyłam przez niego wstrząs energii, pochodzący surowo z mojej dłoni. Trafia go w klatkę piersiową i skwierczy przez jego ciało. Upada na ziemię, drgając, gdy energia rozchodzi się po nim.

Wyczarowuję kolejną kulę energii i zwężam oczy, patrząc na wampiry na schodach. Kobieta odsuwa się na bok za starym wampirem, patrząc szeroko.

"Sugeruję, abyście puścili człowieka i uzyskali pomoc medyczną". Podnoszę rękę nieco bardziej do góry, starając się wyglądać groźnie. Naprawdę, chociaż mam nadzieję, że nie zwymiotuję na moje buty.

"Ty... musisz dostać ją... Lucas," Adam spodnie, próbując dostać się do swoich stóp ponownie.

Lucas, najwyraźniej wkurzony, że teraz znam jego imię, zjeżdża po reszcie schodów i podchodzi do Adama. Moje serce przyspiesza, ale trzymam się stabilnie, będąc pod wrażeniem tego, jak dobrze trzymam się tej kuli energii.

"Czy to, co ona mówi jest prawdą?" Lucas żąda, chwytając za kołnierz koszuli Adama. Podnosi go, jakby nic nie ważył. "Czy pożywiłeś się człowiekiem bez zgody?".

"Ja...ja...ona nic by nie powiedziała. Miałem ją zaczarowaną."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nigdy nie ufaj wampirowi"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści