Nieznajomi w nieoczekiwanej podróży

Rozdział 1

Isabella Fairchild wyszła z biura urzędnika miejskiego, a jej serce biło z podniecenia i strachu. Był czerwiec w Edenburgu, a słońce świeciło nad głową, dusząc powietrze swoim ciepłem.

Gdy zmrużyła oczy przed ostrym światłem, poczuła nagłą ulgę; Oliver Hawthorne otworzył parasol i ustawił go nad nią, wprowadzając ją w cień.

Dzięki - powiedziała Isabella, podnosząc wzrok, by spojrzeć mu w oczy, choć jej uśmiech był odległy i niepewny.

Oliver spojrzał na nią krótko, a jego wyraz twarzy był chłodny jak zawsze. Nie ma sprawy. Skoro nie mamy ślubu, spakuj swoje rzeczy u mnie po południu. Będę na kolacji, więc nie musisz na mnie czekać.

Ok, rozumiem - odpowiedziała Isabella, a ich rozmowa ucięła się.

Szli ramię w ramię w kierunku krawężnika, atmosfera między nimi była gęsta od niezręczności. Byli teraz prawnie uznani za męża i żonę, ale czuli się jak obcy. To było dziwne zrządzenie losu, biorąc pod uwagę, że byli kolegami z liceum, którzy nie widzieli się od siedmiu lat.

Elegancki czarny samochód stał zaparkowany na poboczu drogi. Gdy kierowca wysiadł i otworzył tylne drzwi, Oliver wykonał dżentelmeński gest, ustawiając parasol, aby osłonić ją przed słońcem, gdy wsiadała. Wszedł za nią do środka, a kierowca zamknął drzwi, po czym usiadł z przodu.

Violet Thicket - poinstruował kierowcę Oliver, po czym zwrócił wzrok z powrotem na Isabellę. Serwują tam świetny bibimbap. Pasuje ci to?

Isabella grzecznie skinęła głową. Jasne, w porządku. Wcześniej często jadałam tam z moimi kolegami... - jej głos przycichł, a z ust wyrwało się westchnienie. Myśli o jej byłym miejscu pracy ciążyły jej na sercu; tępy smutek przesłonił jej zielone oczy.

Podczas jazdy w samochodzie zapadła cisza. Myśli Isabelli dryfowały, a jej ciało było zmęczone nieprzespanymi nocami. Ziewnęła wielokrotnie, poddając się zmęczeniu, gdy oparła się o szybę, a jej oczy przymknęły się.

To było niemal komiczne, jak w ciągu zaledwie dziesięciu minut kawałek papieru - akt małżeństwa - pozornie rozwiał wszystkie jej zmartwienia.

Sebastian, podkręć trochę klimatyzację - spokojny głos Olivera przerwał ciszę, zwracając się do kierowcy.

Tak, panie Hawthorne - odpowiedział Sebastian, dostosowując ustawienia.

Mów ciszej - dodał Oliver, łagodząc swój ton nutą ciepła.

Sebastian, zaskoczony, nie mógł powstrzymać się od spojrzenia na tylne siedzenie przez lusterko. Pracował u boku Olivera od prawie trzech lat, ale nigdy wcześniej nie był świadkiem tak łagodnej strony swojego szefa.

Uwaga Olivera była jednak skupiona wyłącznie na Isabelli. Zasnęła, a on słyszał jej delikatne chrapanie. Było jasne, że ostatni miesiąc odcisnął na niej swoje piętno, a jej drobna twarz wyglądała na jeszcze bardziej zmęczoną niż pamiętał.

Marszcząc brwi, przyglądał się jej uważnie, powstrzymując się od wyciągnięcia ręki, by dotknąć jej policzka w trosce. Zamiast tego jego wzrok powędrował do torebki spoczywającej na jej kolanach.

"Mmm... Isabella mruknęła, przecierając oczy, gdy się obudziła: - Jesteśmy na miejscu?
Czas wyjść - powiedział Oliver, otwierając drzwi i ustawiając parasol nad głową, czekając, aż wyjdzie.

Dobrze.

Nogi Isabelli lekko się trzęsły, gdy ruszyła, ale widok Olivera stojącego tam z parasolem zachęcił ją do przejścia. Gdy postawiła buty na wysokim obcasie na chodniku, jej równowaga zachwiała się i potknęła się, upadając na kolana tuż przed nim.

Rozdział 2

Oliver Hawthorne poczuł niespodziewane przyspieszenie akcji serca, jakby ukłucie ostrego ciernia, które uświadomiło mu wszystko.

Marszcząc brwi, pochylił się, by pomóc jej wstać, a jego głos był chłodny i obojętny: - Czy ja też powinienem uklęknąć? Mąż i żona powinni złożyć przysięgę, prawda?

Isabella Fairchild wciąż odzyskiwała równowagę, jej profesjonalny strój - dopasowana czarna ołówkowa spódnica - sprawił, że jej kolana były podrapane i posiniaczone po uderzeniu o ziemię. Ukłucie promieniowało na całe jej ciało.

"Poradzę sobie... Jej policzki rozgrzały się, gdy mówiła, czując się upokorzona sytuacją.

Oliver zauważył surową skórę na jej kolanach, drobne ziarenka piasku osadzone w jej porcelanowej skórze, a jego spojrzenie pociemniało, gdy spojrzał na jej obcasy, które uznał za całkowicie nieodpowiednie.

Oliver, w bagażniku jest apteczka - wtrącił natychmiast Sebastian Gray.

Wyciągnij ją. Oliver spojrzał na Sebastiana, podając mu parasolkę, którą trzymał, a następnie przyciągnął Isabellę blisko, bez wysiłku podnosząc ją w ramiona i kierując się w stronę Violet Thicket.

Ta kobieta ważyła prawdopodobnie mniej niż dziewięćdziesiąt funtów.

Witaj...

Prywatny pokój.

Kelner zająknął się, gdy napotkał lodowate spojrzenie Olivera, ale szybko otrząsnął się i zaprowadził ich do prywatnego pokoju na drugim piętrze, podczas gdy Sebastian podążył za nim z apteczką.

Oliver delikatnie posadził Isabellę na krześle i uklęknął, by obejrzeć jej obrażenia. Sebastian podał Oliverowi kilka wacików i środek antyseptyczny z zestawu, a Oliver spojrzał na Isabellę: - Po prostu wytrzymaj.

Mogę to zrobić sama.

'...'

Oliver rzucił jej zirytowane spojrzenie.

Poradzę sobie, to tylko zadrapanie, nic poważnego. Policzki Isabelli płonęły z zażenowania; jej oczy powędrowały w dół, gdy stanowczo wzięła od niego waciki i środek antyseptyczny.

Jej krótka spódniczka sprawiała, że łatwo było odsłonić się przed dwoma przykucniętymi przed nią mężczyznami.

Pomogę ci. Możesz nie wyczyścić tego odpowiednio i może boleć - nalegał Oliver, nie będąc przekonanym.

Sebastian, łapiąc boczne spojrzenie Isabelli, szybko oczyścił gardło i wstał, cofając się o kilka kroków.

Nie boję się bólu - powiedziała Isabella, lekko się przesuwając, by zanurzyć wacik w środku antyseptycznym i delikatnie przetrzeć kolano. Uraz nie był poważny - tylko trochę piasku wbitego w skórę - i szybkie przemycie załatwi sprawę.

Oliver wyprostował się, a jego twarz spoważniała, gdy wziął kartę dań od serwującego, który właśnie podszedł, rzucając na nią krótkie spojrzenie. Co chcesz zjeść?

Bibimbap z krewetkami w kamiennej misce.

Podsunął menu z powrotem kelnerowi, spokojnie instruując: "Dwa zamówienia bibimbapu z krewetkami i butelkę mleka".

Sebastian wyszedł za serwerem z pokoju.

Teraz pozostali tylko Oliver i Isabella. Isabella skończyła czyścić kolano i odłożyła środek antyseptyczny i waciki do zestawu, uśmiechając się do niego. Dzięki.

Oliver skupił na niej wzrok. Kiedyś bałaś się bólu.

Isabella zamarła na chwilę, jej umysł cofnął się w czasie.

Przypomniała sobie przeszłość - dokładnie siedem lat temu - odległe wspomnienie. Byłam wtedy małą dziewczynką, przesadnie dramatyczną. Teraz już mi przeszło.
Oliver nalał sobie szklankę wody i usiadł w milczeniu.

Chciał ją zapytać, czy czas może zmienić przyzwyczajenia, czy nadal lubi tych samych ludzi, których kiedyś lubiła?

Jego wzrok padł na jej wysokie obcasy, a ton był płaski. Nie lubię kobiet na obcasach wyższych niż trzy cale. Nie możesz już takich nosić.

Isabella spojrzała w dół na swoje obcasy - wysokie na siedem cali.

Podciągnęła nogi do tyłu, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Ok, jasne.

Jako żona z pewnością nie mogła nosić tego, co nie podoba się jej mężowi.

Z drugiej strony, nie pobrali się z miłości, ale z konieczności; jej firma upadła, a ojciec potrzebował sporej sumy na operację. Oliver Hawthorne okazał się zbawcą, spłacając jej długi i pokrywając koszty leczenia.

Jego jedynym warunkiem było małżeństwo.

Tak więc w tym związku Isabella Fairchild nie miała podstaw do targowania się - mogła jedynie poddać się okolicznościom, które ich otaczały.

Rozdział 3

Nie była Isabellą Fairchild; była żoną Olivera Hawthorne'a.

Wkrótce zapukał kelner i przyniósł dwie parujące miski bibimbapu z krewetkami.

Isabella Fairchild opuściła głowę i wdychała znajomy aromat. Zapach był zachwycającym kontrastem do makaronu instant o smaku kiszonej kapusty, którym żywiła się przez ponad miesiąc. Nie mogła powstrzymać się od przełknięcia, przytłoczona aromatycznym zapachem.

Oliver Hawthorne spojrzał na nią, zauważając jej radosne oczy w kształcie półksiężyca, co stanowiło wyraźny kontrast z wyrazem, jaki nosiła, gdy po raz pierwszy się zameldowali. Spuścił wzrok na miskę z bibimbapem i zaczął energicznie mieszać go łyżką.

Jest naprawdę dobre, powinnaś spróbować - zachęcał.

'...' Oliver Hawthorne skinął głową, sceptycznie podchodząc do tego, jak dobre może to być.

Gdy skończyli posiłek, wyszli z prywatnej jadalni i zastali Sebastiana Graya czekającego na nich przy wejściu, który właśnie skończył pracę w głównym holu.

Pozwól, że ja się tym zajmę - powiedział wesoło Sebastian, sięgając po zestaw medyczny w rękach Isabelli, gdy szedł tuż za nią.

Dziękuję - odpowiedziała cicho Isabella.

Tego popołudnia Oliver miał do załatwienia sprawy firmowe, więc z zamiarem zszedł po schodach, a Isabella i Sebastian podążyli za nim.

Dla każdego, kto przechodził obok, nie wyglądali jak mąż i żona. Zamiast tego przypominali szefa z dwoma pomocnikami.

Isabella, z twoją stopą już wszystko w porządku, prawda? zapytał Sebastian z nutą troski w głosie.

To tylko drobne zadrapanie. To nic poważnego.

Mimo to powinnaś przemyć je dziś wieczorem jodyną; nie chciałabyś mieć blizny, prawda? Sebastian dobrze ją znał, pracował u boku Olivera przez trzy lata i nigdy nie tracił pogodnego usposobienia.

Dzięki, zajmę się tym. Powinno być dobrze - zapewniła go Isabella.

Sebastian potarł owczo kark. Miał głupkowaty uśmiech, który był dziwnie pocieszający. Nie wygląda to najgorzej; myślę, że...

Zauważył, że Oliver przyspieszył kroku. Sebastian przyśpieszył kroku, by dotrzymać mu kroku, z ulgą stwierdzając, że są już prawie na parkingu. W przeciwnym razie naprawdę martwiłby się o to, jak Isabella poradzi sobie z urazem stopy.

Gdy znaleźli się na parkingu, Sebastian pobiegł do przodu, aby otworzyć drzwi samochodu. Gdy nawiązał kontakt wzrokowy z Oliverem, ogarnął go niepokój i szybko odwrócił wzrok.

Oliver wsiadł do samochodu, a Isabella poszła w jego ślady.

Najpierw jedź do Goldendale Manor - poinstruował Oliver.

Jasne, Oliver - odpowiedział Sebastian, wpisując adres do nawigacji, po czym płynnie ruszył.

Zauważywszy, że Sebastian wcześniej się spieszył, Isabella zapytała: "Jeśli ci się spieszy, mogę wziąć taksówkę z powrotem do domu. Nie musisz na mnie czekać".

W porządku, mam czas - odpowiedział swobodnie.

Isabella studiowała mocne kąty jego profilu, oświetlone światłem słonecznym wpadającym przez okno. Długie, podkręcone rzęsy okalały jego przenikliwe oczy, a ostry nos nadawał mu aurę spokojnego autorytetu.
Przytaknęła cicho, "Mm.

Minęło siedem lat, a on zdawał się przejść całkowitą przemianę.

Ale z drugiej strony, ona też.

Gdy wyjrzała na zewnątrz, świat zamazał się, a sklepy przy ulicy zniknęły w oddali, niczym ulotne wspomnienia minionego czasu.

W Goldendale Manor Isabella wysiadła i odwróciła się, by pomachać do Olivera na tylnym siedzeniu: - Dziękuję.

Oliver tylko lekko skinął głową, dając Sebastianowi znak, by odjechał.

Patrzyła, jak samochód odjeżdża, aż skręcił za róg i zniknął z pola widzenia, po czym westchnęła głęboko i weszła do swojego kompleksu apartamentów.

Wewnątrz samochodu panowała ciężka cisza.

Sebastian Gray ledwo odważył się oddychać, utrzymując stałą prędkość samochodu na poziomie trzydziestu, ćwicząc tak mało ruchu, jak to tylko możliwe.

Sebastian.

Samochodem lekko wstrząsnęło, a Sebastian nerwowo spojrzał na swojego szefa na tylnym siedzeniu. Oliver, co mogę dla ciebie zrobić?

Lodowate spojrzenie Olivera skupiło się na nim. Po chwili milczenia powiedział surowo: - Ona nie jest Isabellą Fairchild.

Zrozumiałem.

Jest żoną Olivera Hawthorne'a.

Zrozumiałem, Oliverze.

Sebastian szybko połączył kropki, niemal natychmiast zamieniając się w pochlebcę. Ty i twoja żona wyglądacie razem idealnie, jak para stworzona w niebie.

Oliver, kiedy się pobierzecie?

Oliver, ty i twoja żona musicie kochać się od lat, prawda?

Oliver...

Ze zmarszczonymi brwiami Oliver wtrącił chłodno: - Zamknij się. Mów dalej, a upewnię się, że wyjdziesz.

'...' Sebastian zacisnął zęby, zirytowany.

Cóż, ta próba schlebiania na pewno się nie powiodła.

Reszta jazdy do biura była przesiąknięta dyskomfortem.

Gdy Oliver dotarł do swojego biura, nakazał sekretarzowi Charlesowi zebrać kierownictwo wyższego szczebla na spotkanie.

Pierwotnie mieli spotkać się tego ranka, aby nakreślić cele na następny kwartał, ale Oliver odwołał to spotkanie.

Poza Sebastianem, nikt w firmie nie miał pojęcia, dlaczego ich CEO miał coś na tyle pilnego, by przełożyć spotkanie.

Rozdział 4

Isabella Fairchild weszła do Hawthorne Abode, a rzeczywistość jej działań w końcu do niej dotarła. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było zmycie makijażu, a następnie chłodny prysznic, który znieczulił jej myśli. W końcu opadła na łóżko, wpatrując się pustym wzrokiem w sufit.

Miękkie westchnienie wymknęło się z jej ust, przywołując wspomnienia z liceum i tego, co było między nimi.

Straciła poczucie czasu, dopóki jej telefon nie zabrzęczał, przerywając jej zadumę. Oszołomiona sięgnęła po niego i zobaczyła imię Clary Winter na połączeniu wideo.

Clara była jej współlokatorką ze studiów, a teraz stała się małą celebrytką - piękną, czarującą, ale bez koneksji, walczącą o sławę dla siebie.

W chwili, gdy wideo się połączyło, Clara pojawiła się na widoku, nosząc parę dużych brązowych okularów przeciwsłonecznych. Jej usta były pomalowane na jaskrawoczerwony kolor, a ona uśmiechnęła się: "Zgadnij, gdzie jestem?".

Isabella obróciła się na bok, nie przejmując się tym, że wyglądała na rozczochraną i zmęczoną. Czy to nie ty kręciłaś film w Boating City kilka dni temu, grając zadziorną piątą księżniczkę?

Skończyły się dziś rano! Wzięłam trzydniowy urlop od mojego agenta, żeby wrócić do Edenburga i spędzić z tobą czas.

Clara rozejrzała się dookoła, dąsając się nieco, gdy zsunęła okulary przeciwsłoneczne na czubek głowy, odsłaniając hipnotyzujące oczy łani. Nawet się ubrałam. Nikt po mnie nie przyszedł.

Isabella poczuła ukłucie winy. Miałam dziś coś do załatwienia... nie zdążyłam na lotnisko.

Co może być ważniejsze ode mnie? Clara drażniła się, krzyżując ramiona.

Wyszłam za mąż - odparła chłodno Isabella, jakby dyskutowała o pogodzie.

Nastąpiła dramatyczna pauza. Oczy Clary rozszerzyły się z niedowierzania. "Wyszłam za mąż? Z kim?

Z Oliverem Hawthorne'em.

Oliver Hawthorne?! Clara była oszołomiona. Zdając sobie sprawę z przeszłości Isabelli z nim, zamrugała szybko, przetwarzając. Co się dzieje? Skąd ten nagły ślub?

Spłacił moje długi i pokrył koszty operacji mojego ojca. Jego jedynym warunkiem było małżeństwo, a ja nie mogłam odmówić.

Clara zadrwiła. Więc nie wiń mnie za to, że nie mam pieniędzy.

Ale po żartach jej głos stał się poważny. Isabella, nie widzieliście się od siedmiu lat. Poślubienie go w ten sposób... czy on próbuje się na tobie odegrać?

Odegrać się na mnie?

Daj spokój! Teraz mu się udało. Zignorowałaś go wtedy, a teraz przyczołgałaś się z powrotem. Clara rozważyła to, wyraźnie wyobrażając sobie melodramat godny jednego z jej scenariuszy.

Isabella rozważyła teorię Clary; to było możliwe. Zmusiła się do słabego uśmiechu. Niech szuka zemsty, jeśli chce. Nie mogę pozwolić, by mój ojciec cierpiał z powodu mojej dumy.

Gdybym była bogata, nie musiałabyś przez to przechodzić - odparła Clara, wyglądając jednocześnie na pełną żalu i wsparcia.

Ich rozmowa zmieniła się, gdy zbliżyli się do wyjścia z lotniska, a Clara nagle została otoczona przez fanów, którzy ją rozpoznali.

"Poczekaj, oddzwonię do ciebie" - powiedziała Clara, rozłączając nagranie wideo, gdy rozdawała selfie i autografy.

Dwadzieścia minut później Clara była wreszcie wolna i udało jej się ponownie połączyć z Isabellą.
"Powiedzieli, że wyglądam oszałamiająco i że jestem na najlepszej drodze do sławy!

-

Gdy zapadł zmrok, nocne życie miasta wybuchło kolorową żywiołowością, a wilgotna ciężkość dnia ujawniła stare urazy i ukryte radości w słabym świetle.

Oliver Hawthorne spoglądał przez okno, pogrążony w myślach, pozornie zagubiony we wspomnieniach.

Po drugiej stronie ulicy para wyszła z baru The Tipsy Chalice; kobieta była tak pijana, że ledwo stała na nogach, całkowicie polegając na swoim partnerze, który owinął ramię wokół jej talii i zadzwonił po taksówkę z The Carriage.

Gdy się temu przyglądał, zamieszanie przy drzwiach za nim przywróciło Olivera do rzeczywistości, wyrywając go z rozmyślań.

Rozdział 5

Odwrócił się i zobaczył wchodzącego Benedicta Stone'a, wydychającego kłąb dymu z papierosa. Z uśmiechem powiedział: "Co cię dziś sprowadza, Oliver? Myślałem, że ostatnio jesteś zbyt zajęty?".

"Myślałem, że się nie pojawisz - odpowiedział lekko Oliver. Zbliżała się dziewiąta, prawie dwie godziny po ich umówionym spotkaniu o siódmej.

Ale w tonie Benedicta nie było żadnej irytacji. Oliver był przyzwyczajony do spóźnień swoich przyjaciół i miał dobroduszne usposobienie.

Gdy zbliżył się do Benedicta, poczuł zapach jego obezwładniającej wody kolońskiej i instynktownie cofnął się o krok, marszcząc nos z lekkim niesmakiem.

Benedict wziął kieliszek i poprawił białą koszulę, którą miał na sobie. "Właśnie opuściłem grupę uroczych dam, by być tutaj; powinieneś czuć się wyjątkowo, bracie.

Benedict Stone był szefem gildii teatralnej, a pod jego skrzydłami znajdowały się niezliczone gwiazdy. Jego reputacja notorycznego kobieciarza przyciągała nawet mniej znane dziewczyny, wszystkie chętne, by znaleźć się po jego dobrej stronie.

"Zapach jest po prostu zbyt intensywny - zauważył Oliver.

"Naprawdę? Benedict pochylił się, by powąchać jego koszulę, niezrażony, po czym uniósł brew na Olivera. "Jeśli lubisz czysty typ, to właśnie zatrudniliśmy nową dziewczynę, która wygląda tak niewinnie, że równie dobrze mogłaby być w liceum. Rumieni się, gdy na nią spojrzysz".

"Wygląda na to, że ma... osiemnaście lat, może wciąż jest dziewicą. Mam ją przyprowadzić, żebyś mógł ją poznać?"

"..."

Oliver żałował, że zaprosił Benedicta na drinka w tym momencie.

Rzucił Benedictowi spojrzenie w bok i wychylił pół szklanki whisky, czując pieczenie w gardle. "Jestem żonaty.

"Daj spokój, Oliver, znasz mnie. Od kiedy jesteś poważny? Kogo poślubiłeś?" Niedowierzający ton Benedicta sugerował, że myślał, że Oliver żartuje.

"Ożeniłem się dzisiaj. Oliver dolał sobie drinka, a na jego ustach pojawił się niewielki uśmiech.

Benedict pochylił się bliżej, przyglądając mu się uważnie. "Czekaj, ty naprawdę się ożeniłeś?"

Oliver uśmiechnął się, odstawiając szklankę na szklany stolik i wyciągnął czerwoną książeczkę z kieszeni garnituru, błyskając nią krótko, zanim wsunął ją z powrotem. "Właśnie rano dostałem licencję."

"Niemożliwe!" Oczy Benedicta rozszerzyły się ze zdziwienia.

Przez te wszystkie lata Benedict nigdy nie wiedział, by Oliver był z kimś związany, nie mówiąc już o ślubie. Ale patrząc na sposób, w jaki Oliver pielęgnował ten mały certyfikat, nie wydawało się to wymuszone - raczej szczere.

"Jak ona wygląda? Pokaż mi zdjęcie!"

"Kiedy to się w ogóle stało? Czy ona jest w ciąży i dlatego pospieszyłeś się z małżeństwem?"

Oliver milczał, uśmiech tańczył na jego ustach, gdy nalewał sobie kolejnego drinka i uzupełniał szklankę Benedicta. "Dziś wieczorem pijemy do upadłego.

"Dopiero co dostałeś prawo jazdy, a już pijesz ze mną, zamiast świętować z nową żoną?

Oliver nalał sobie kolejnego drinka i stuknął swoją szklanką o szklankę Benedicta. "Nie ma czasu na pogaduszki; pij albo spadaj.

"Upewnię się, że dziś wieczorem będziesz tak pijany, że nie zdołasz nawet wrócić do łóżka swojej żony! W Benedicta wstąpił duch rywalizacji, gdy wychylił swojego drinka, patrząc wyzywająco na Olivera.
Oliver również się nie wycofał i dokończył swój kieliszek jednym haustem.

Jeśli chodzi o interesy, Benedict mógł nie dorównać Oliverowi, ale jeśli chodzi o picie, prawdopodobnie powaliłby kilku Oliverów, zanim sam by zemdlał.

Gdy Benedict poczuł przyjemny szum, Oliver już balansował na krawędzi upojenia. Mężczyzna rozłożył się na kanapie, jego garnitur był lekko pomięty, ściskał szklankę whiskey, głowę odchylił do tyłu, a na jego policzki wkradł się oszołomiony, różowy rumieniec. Jego ciemne oczy stały się niemal dziecięce w swej niewinności.

"Czujesz się wykończony? Benedict szturchnął go żartobliwie stopą, a w jego głosie zabrzmiał zadowolony z siebie ton.

Czy Oliver naprawdę zamierzał rzucić ręcznik, tylko dlatego, że się ożenił?

Benedict zmrużył oczy z zaciekawieniem, pochylając się bliżej, aby spróbować uchwycić to, co Oliver chciał powiedzieć.

Oliver wzruszył ramionami: - Nie przyznam się, że nie wiem, jak stawić czoła... mojej żonie... - mamrotał.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nieznajomi w nieoczekiwanej podróży"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈