Jedna idealna noc

Rozdział 1 Podróż

Jadę już od kilku godzin, a dokładnie ponad osiem długich godzin. Zostały jeszcze tylko dwie i na samą myśl o tym zwalniam, bojąc się nadchodzących trzech dni. Najchętniej po prostu zawróciłbym i pojechał do domu. Zabawne, biorąc pod uwagę, że moim miejscem docelowym było i powinno być to, co nazywam domem, ale w ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy sprawy znacznie się zmieniły. Zamiast czuć się mile widzianym, bezpiecznym i chronionym, czuję się jak intruz, który psuje wszystkim dzień. Biorę kilka głębokich oddechów i próbuję znaleźć determinację, której potrzebuję, by nie uciekać jak mała dziewczynka. Nie jadę tam dla siebie, ale ze względu na niego - Archer. Powód większości rzeczy, które robię w tych dniach.

Patrzę w lusterko wsteczne i widzę go śpiącego szczęśliwie. Jest takim radosnym i spokojnym dzieckiem. Jasne, ma swoje momenty, które sprawiają, że mam ochotę przebić sobie bębenki ostrym przedmiotem, ale ogólnie rzecz biorąc, zwykle jest uśmiechnięty i roześmiany, albo gaworzy. W tej chwili z każdym wydechem wydmuchuje małe bąbelki. Dwa lata temu to by mnie przeraziło, teraz uważam to za urocze.

Koncentrując się z powrotem na drodze przede mną, zmieniam stację radiową i jestem witany przez "Forever Young" Boba Dylana. Nie mogę się powstrzymać od uśmiechu, śpiewając razem z tekstem w mojej głowie. Nawet gdybym nie znała na pamięć wszystkich piosenek Boba Dylana, tę na pewno bym znała, ponieważ przez większość wieczorów czytam Archerowi książkę dla dzieci o tym samym tytule, opartą na tych tekstach. To przesłanie, które chcę, żeby zapamiętał. Chcę, żeby zachował cud i szczęście, które czuje jako dziecko i które, mam nadzieję, sprawi, że będzie czuł jako dziecko.

Piosenka się kończy i zaczynają grać pierwsze nuty kolejnego utworu. Nie wytrzymuję i muszę przełączyć kanał, czując, jakby moje serce ściskało imadło. Kiedyś uwielbiałam słuchać "Ain't No Sunshine" Billa Withersa, ale mimo że nie gra oryginalnej wersji, wzbudza zbyt wiele emocji i nie mogę sobie z nimi poradzić. Nadchodzące trzy dni będą wystarczająco trudne, jak to jest. Tak bardzo jak moja rodzina kocha małego chłopca radośnie chrapiącego na tylnym siedzeniu, tak ja stałem się czarną owcą - jeszcze bardziej niż wcześniej. Wyłączam radio i rozkoszuję się ciszą oraz uroczymi, małymi, sennymi odgłosami Archera. Skupiam się na powtarzaniu w głowie mantry. Weekend będzie wspaniały. Weekend będzie cudowny. Ale ponieważ nie mam złudzeń, mantra upada płasko i w moim żołądku tworzy się węzeł.

Kiedyś tak dobrze dogadywałam się z rodzicami. Owszem, zawsze byłem trochę buntownikiem i robiłem rzeczy inaczej niż oni by chcieli, ale to nie przeszkadzało w naszych relacjach. Nigdy bym się nie spodziewała, że sprawy tak się spieprzą. Ale od momentu, kiedy szesnaście miesięcy temu ogłosiłam im swoją ciążę, wszystko poszło w diabły. Kochają Archera i za to jestem im wdzięczna. Ja, z drugiej strony, jestem cierniem w ich boku, który niechętnie akceptują, ponieważ Archer i ja jesteśmy w pakiecie.

***

Kiedy jadę międzystanową, zauważam stację benzynową z małą restauracją BBQ. Wzdrygam się na wspomnienie wyrzygania swoich wnętrzności na ich parkingu szesnaście miesięcy temu.

Wróciłam na kilka dni do rodziców podczas przerwy letniej, wiedząc, że muszę im powiedzieć o tym. Wiedziałam, że jestem w ciąży już od kilku tygodni, ale nie chciałam się tym dzielić przez telefon. Mimo że byłam przerażona i zdezorientowana całą sytuacją, w głębi serca wiedziałam, że posiadanie tego dziecka jest dla mnie właściwą rzeczą. Może dlatego, że dziecko było częścią niego. Częścią, którą chciałam zatrzymać, skoro nie mogłam zatrzymać jego.

Po tym jak przyjechałem i wszyscy się przywitaliśmy, wyszliśmy na zewnątrz na BBQ. Nawet mój brat Dave był tam, a nie w spodniach jakiejś biednej laski. Podczas gdy mój ojciec grillował steki, a mama przynosiła wystarczająco dużo jedzenia, by nakarmić małą afrykańską wioskę, ja wpatrywałem się w ogród ze wszystkimi jego dzikimi krzewami i mnogością kolorów. Jako dziecko uwielbiałem się tam bawić, wyobrażając sobie, że wróżki i elfy kryją się w dziczy.

Kiedy mój Tata skończył steki, wszyscy usiedli przy stole. W ciągu mgnienia oka Dave zdążył zjeść już pół steku. Ja nie byłem specjalnie głodny. Zapach jedzenia przyprawiał mnie o mdłości i musiałem wziąć kilka głębokich oddechów, żeby nie zepsuć wszystkim obiadu. Nie jestem pewien, czy to była ciąża, czy fakt, że miałem zamiar podzielić się moją wiadomością.

"Chłopaki, muszę wam coś powiedzieć i pozwólcie, że najpierw powiem, że", zacisnęłam dłonie pod stołem, ściskając je dla drogiego życia, aby złagodzić niektóre z nerwów, "Mam wszystko zorientowane. Skończę studia i to niczego nie zmienia".

W tym momencie miałam niepodzielną uwagę wszystkich i chyba moja mama podejrzewała, co będzie dalej, bo zakryła usta dłońmi, oczy miała szerokie, a głowę lekko potrząsała z boku na bok.

"Jestem w ciąży. Trochę ponad dwa miesiące wzdłuż". Spojrzałam z jednej na drugą, mój głos był zaskakująco spokojny.

Na początku panowała niesamowita cisza - do tego stopnia, że mogłam usłyszeć tykanie zegarka ojca. Byłem szczęśliwy, jak dobrze się to skończyło. Nikt nie krzyczał i miałem głupią nadzieję, że zostanie to po prostu uznane i będziemy mogli kontynuować grillowanie. Kurczę, myliłam się.

Moja mama wpatrywała się we mnie, jej ręka teraz nad sercem i jej usta ściśnięte. "Nie wiedziałyśmy, że masz chłopaka, kochanie. Dlaczego go nie poznaliśmy?"

Potrząsnęłam głową, wiedząc, że cisza nie utrzyma się długo po tym, co miałam do powiedzenia dalej.

"Nie mam chłopaka".

"Więc, kto jest ojcem?" mój tata zgrzytnął między zaciśniętymi zębami.

Wdech i wydech, przypomniałam sobie.

"To nie jest ważne, tato. On nie jest kimś, kto będzie w moim lub dziecka życiu, więc to naprawdę nie ma znaczenia."

"Czy to ten profesor, o którym zawsze tak dużo mówiłeś?".

"Profesor Winston? Co? Mamo, nie! Co do diabła?!?"

To był moment, w którym gówno uderzyło w wentylator. Pięść mojego ojca wylądowała na stole z głośnym uderzeniem, sprawiając, że wszyscy podskoczyliśmy. To był pierwszy znak życia, jaki zauważyłem u mojego brata. Więc, nie zjadł się jeszcze w śpiączkę.

"Uważaj na słowa, Frankie. Zapytam tylko raz - kto jest ojcem?"

"To nie ma znaczenia, tato. Daj spokój, proszę."

"Puść to. Czy ty kurwa żartujesz?" Ryknął, powodując, że odchyliłem się do tyłu, aby uzyskać większy dystans między nami. Rzadko kiedy przeklinał, tylko wtedy, gdy był wściekły. Ostatnim razem, kiedy mogłam sobie przypomnieć, że był taki - był, kiedy złapał mojego byłego chłopaka wspinającego się przez moje okno.

"Moja córka wraca do domu i mówi mi, że zamiast zdobyć wykształcenie, zadaje się z czyimś bękartem, prawdopodobnie bzyka się z żonatym mężczyzną, który, co gorsza, jest jej profesorem".

Wiedziałem, że nie zareagują w sposób, który można by nazwać pozytywnym, ale to - czułem, jakby ktoś wbijał mi nóż w serce. Jasne, nigdy nie prowadziłam życia świętego. Ale nie byłam też dziwką. I jedną rzeczą, którą na pewno nie byłam, było niszczenie domu. Niestety, oddech, który wziął, nie miał na celu uspokojenia się, ale dać mu wystarczająco dużo powietrza, aby kontynuować swoją tyradę.

"Czy w ten sposób dziękujesz swojej matce i mnie? Akceptowaliśmy wszystkie twoje małe dziwactwa, ale to....this.... Kurwa, nie mogę uwierzyć w to gówno. Lepiej się tym zajmij."

Przełknąłem, zmuszając się do mówienia. "Co masz na myśli z dbaniem o to?"

"Wiesz cholernie dobrze, co mam na myśli".

Moja matka położyła mu kojącą dłoń na ramieniu, próbując nieco rozproszyć jego gniew. Ale w tym momencie łzy bólu, które budowały się za moimi oczami, zamieniły się w łzy złości. Właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebowałam ich aprobaty i wsparcia, dostałam w zamian to.

"Jeśli myślicie, że dokonam aborcji, to jesteście w błędzie. Będę miała to dziecko. Nie obchodzi mnie, co o tym myślisz. Masz dwa wyjścia: zaakceptować je i być częścią życia swojego wnuka, albo dalej zachowywać się jak bigoteryjny, obłudny dupek i nigdy nie poznać swojego wnuka," krzyczałam, mój głos był o kilka oktaw wyższy niż zwykle.

"Jak mnie właśnie nazwałeś?" Wyglądał tak, jakby miał zamiar przeskoczyć przez stół, jego ręce chwytały krawędzie, jego ciało pochylało się nad nim. Jego twarz zmieniła się w maskę złości i obrzydzenia, usta wykręciły się w prychnięcie, oczy zwęziły, a twarz poczerwieniała. Moja matka chwyciła go za ramię.

"Richard, wejdźmy do środka, proszę".

Zawahał się przez chwilę i zaszklił się na mnie, po czym odwrócił się i wszedł do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. Wypuściłem oddech, o którym nie wiedziałem, że go trzymam.

Moja matka szła w stronę drzwi tarasowych, ale odwróciła się, zanim weszła do środka. Jej postawa była sztywna, jej głowa przechylona lekko do góry, patrząc na mnie nosem.

"Jesteś rozczarowaniem, Francine. Nigdy nie spodziewałabym się, że będziesz dziwką". Z tymi słowami wyszła i weszła do środka. Osunęłam się w fotelu i w tym momencie nie mogłam powstrzymać spadających łez. Jasne, wiedziałam, że ta wiadomość była szokiem, ale ich reakcja była o wiele gorsza niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić.

Brat podał mi serwetkę i poklepał mnie po ramieniu. "Przejdzie im to. W końcu. Mam nadzieję. Do tego czasu twoje dziecko będzie miało najfajniejszego wujka na świecie. Chodź, zabierzmy twój ciężarny tyłek do Dairy Queen i nakarmimy cię mnóstwem lodów, żebyś mogła się utuczyć i zbrzydnąć".

Nie mogłem pomóc małemu uśmiechowi z wyłaniającego się między szlochami.

"Pieprz się, Dave."

Chichotał, ciągnąc mój żałosny tyłek do swojej ciężarówki.

***

Nie trzeba dodawać, że nie zostałem na cały weekend; zamiast tego wyjechałem tego samego wieczoru i nie widziałem ich aż do czasu, gdy urodził się Archer.

Pamięć uderza mnie za każdym razem, gdy wracam do odwiedzin. I tak jak za każdym razem, pozostawia mnie nieco bardziej złamane serce i łzy w oczach. Nie mogę powstrzymać żałosnego westchnienia przed ucieczką. Muszę pamiętać, że nie robię tego dla nich, ani dla siebie. To jest dla Archera. Biedny dzieciak już musi dorastać bez ojca, więc nie pozbawię go dorastania z dziadkami, niezależnie od tego, jak bardzo nienawidzą jego matki.

Wiem, że muszę spróbować otrząsnąć się z tych myśli, inaczej nie przetrwam tego weekendu. Moja mama namówiła mnie, żebym spędził z nimi cały weekend Święta Dziękczynienia. Wyjaśniła, że dzięki temu będą mogli spędzić więcej czasu z Archerem. Tak, jakbym w przeciwnym razie pomyliła jej zaproszenie z chęcią spędzenia czasu ze mną. Wiem, że ten statek już odpłynął. Ale postanowiłam to zrobić, zwłaszcza wiedząc, że Dave będzie tam obecny. Wybiera się na studia na Florydzie, przeniósł się tam około rok temu. Mam podejrzenia, że jego studia dotyczą głównie kobiecej anatomii. A jego oceny i niezaliczone zajęcia potwierdzają moją tezę. Spędzanie większości czasu na czarowaniu, jak dostać się do spodni jakiejś dziewczyny, nie pozostawia wiele czasu na naukę. Kiedy on jest tak daleko, a ja mieszkam w Massachusetts, nie widuję go zbyt często. Możliwość zobaczenia mojego starszego brata i spędzenia z nim trochę czasu pomogła mi podjąć decyzję o odwiedzeniu rodziców.

Mój telefon dzwoni grając "Don't Stop Me Now" Queen i na szczęście przerywa mój tok myślenia.

Nie muszę sprawdzać, kto dzwoni. Ten dzwonek może oznaczać tylko jedną osobę. Klikam na mały przycisk na słuchawce w moim zestawie słuchawkowym Bluetooth. "Hej, Dean. Co jest? Tęsknisz już za mną?"

Dean chichocze. "Oczywiście, że tak, kochanie. Jak idzie jazda do tej pory?"

Dean jest jednym z moich współlokatorów i częścią mojej make-shift rodziny. Jest moim najlepszym przyjacielem od czasu, gdy poznaliśmy się w klasie francuskiej w liceum, oboje znudzeni do granic możliwości. Kiedy skończył szkołę rok przede mną i wyjechał na studia, poczułem, że brakuje mi kawałka siebie. Nie było niespodzianką, że postanowiłam pójść za nim do Northampton, by studiować psychologię. Jest moją bratnią duszą w nieromantyczny sposób. Mamy ze sobą tyle wspólnego, że czasem jest to przerażające. Współczuję Alexowi, jego mężowi, który musi sobie radzić z nami obojgiem - dwoma szalonymi, emocjonalnymi hipisami.

"Jazda jest długa i nudna", odpowiadam. "I daje mi zbyt wiele czasu na myślenie. Co godzinę rozważam zawrócenie".

"Aww, kochanie. Przejdziesz przez to, jak zawsze. Pamiętaj tylko, że oni nie wiedzą lepiej. Nie bierz tego osobiście. To ich problem, nie twój".

"Jaką książkę samopomocową teraz czytasz?" Nie mogę się powstrzymać od pytania, choć wiem, że ma rację. Rozumiem, co mówi i byłaby to też moja zwykła odpowiedź. Ale odwiedzanie rodziców sprawia, że zapominam o wszystkich wspaniałych buddyjskich ideach i duchowych naukach, które poznałem w ciągu lat, odkąd zacząłem zadawać się z Deanem.

"Wiesz, że mam rację".

"Ugryź mnie," mruczę.

Dean zaczyna się śmiać. "Kocham cię też, dziewczyno. Chciałem tylko sprawdzić co u ciebie i upewnić się, że zamiast tego nie wybrałaś trasy do Meksyku. Wkrótce się odezwę".

"Love you, too."

Kiedy odkładam słuchawkę i zerkam na tylne siedzenie, Archer jest szeroko rozbudzony i uśmiechnięty.

"A ty, chłopczyku... mama kocha cię najbardziej".




Rozdział 2 Niespodzianka

Trzy godziny później docieram wreszcie do naszej dzielnicy w starym, dobrym, zimnym jak diabli Michigan. Dorastałam nie tak daleko od Detroit i zawsze uwielbiałam jeździć do wielkiego miasta - ku przerażeniu moich rodziców, którzy obawiali się, że zostanę napadnięta, zabita lub zgwałcona - wciąż jeździłam i nic takiego mi się nie przytrafiło. Ogólnie rzecz biorąc, wierzę, że sposób, w jaki traktujesz ludzi, określa, jak oni będą traktować cię w zamian.

Wjeżdżam na brukowany podjazd, wpatrując się w duży dom, w którym dorastałem. Wyróżnia się w okolicy, choć inne domy też nie są małe. Krzyczą w nim pieniądze - od łukowatego wejścia z dwiema kolumnami, przez wykusze, aż po zadbany ogród. To, czego nie krzyczy, to dom.

Przebieram dłońmi po moich krótkich teraz włosach. Ścięłam je w czasie ciąży, nie chcąc zmagać się z ciążowym poceniem i długimi włosami latem. Zajście w ciążę pod koniec maja nie było dobrym pomysłem, ale nie jest tak, że cokolwiek z tego było planowane. Nienawidzę lata w dobry dzień, dlatego zajmowanie się wszystkimi sprawami związanymi z ciążą, gdy na zewnątrz jest gorąco jak diabli, było równie atrakcyjne jak wyciąganie paznokci zardzewiałymi cążkami. Od tamtej pory utrzymuję krótkie włosy, obecnie ufarbowane na kruczoczarny kolor, który sprawia, że moje zielone oczy są bardziej wyraziste niż mój naturalny blond. Niestety, wydaje się, że brakuje mi genów, które pozwoliłyby mi układać włosy tak, jakbym chciała. Zamiast tego, zwykle jest to niesforny bałagan.

Patrzę w lusterko wsteczne i sprawdzam swój makijaż. Nie używam go zbyt wiele, utrzymując go w miarę naturalnym. Trochę czarnego eye-linera, ciemnoszary lub czarny cień do powiek i czarna maskara to zazwyczaj wszystko, co nakładam na twarz. Musiałam potargać oko podczas jazdy, bo mój eye-liner jest cały rozmazany. Biorę chusteczkę i wycieram ją, zdając sobie sprawę, że robię to wszystko po to, by opóźnić nieuniknione.

Wzmacniając ramiona, odkładam chusteczkę, odwracam się do Archera i szepczę: "Czas stawić czoła muzyce". Nie porusza się, ale nadal chrapie radośnie, jazda samochodem jest dla niego lepsza niż jakakolwiek kołysanka.

Wysiadam z samochodu i rozciągam się. Dziesięć godzin w samochodzie sprawia, że czuję się jakbym miała osiemdziesiąt lat, a nie dwadzieścia dwa. Moje mięśnie są napięte; bolą mnie ramiona i kark. Wiem, że to tylko kwestia czasu, kiedy pojawi się ból głowy. Kiedy się ruszam, wszystko zdaje się pękać na swoim miejscu.

Wdycham rześkie, świeże powietrze, starając się nie myśleć o nadchodzących dniach. Zamiast tego podchodzę do tylnych drzwi i otwieram je jak najciszej, żeby nie obudzić Archera. Jest już po 21:00 i chcę, żeby przespał całą noc, żeby jego rytm dnia i nocy nie został zbytnio zaburzony po podróży samochodem. Ale w chwili, gdy mam zamiar odpiąć jego uprząż, otwiera oczy.

"Mama."

Nie mogę się nadziwić, że on to mówi. Za pierwszym razem, gdy to powiedział, wykonałam mały szczęśliwy taniec, zanim sama zaczęłam płakać jak dziecko; on tylko patrzył na mnie jak na wariatkę. Dean i jego mąż, Alex, weszli do salonu zastanawiając się, co to za zamieszanie i kiedy byli świadkami, jak Archer wypowiada swoje pierwsze słowa, Dean dołączył do mnie w radosnym tańcu i podskakiwaniu. Od tamtej pory z pewnością nie stracił nic ze swojego wpływu na mnie.

Właśnie kiedy mam zamiar wyjąć go z fotelika, otwierają się drzwi wejściowe i wychodzi pospiesznie moja matka.

"Gdzie jest mój mały chłopczyk?" skrzeczy i przechodzi obok mnie, żeby wyjąć go z fotelika. Odsuwam się i mamroczę: "Witam cię, mamo. Tak miło cię widzieć."

"Och, nie bądź taki małostkowy", odpowiada, zanim oddała całą swoją uwagę swojemu wnukowi.

Wzdycham i decyduję, że jest to lepsze niż wiele naszych rozmów w ciągu ostatniego półtora roku.

Biorę torbę na pieluchy i torebkę i zaczynam iść w kierunku drzwi wejściowych, kiedy mój brat wychodzi, podbiega do mnie, chwyta mnie i kręci mną. Jego kudłate, ciemnoblond włosy wpadają w zielone oczy, które wyglądają identycznie jak moje, ale zawsze iskrzą się złośliwością. Razem z jego sylwetką, daje mu to typowy wygląd surfera i jest zupełnie nie na miejscu w Michigan, ale jestem pewna, że pasuje do Florydy.

"Hej, straciłaś trochę wagi z okresu niemowlęcego. Mogę cię znowu podnieść bez nabawienia się przepukliny".

"Dupek" - mruczę pod nosem, jednocześnie się śmiejąc.

"Uważaj na język," mój ojciec rurki się z drzwi wejściowych.

"Hej, tato", mówię, uznając jego obecność. Mój brat wciąż mnie przytula. "Mam dla ciebie niespodziankę, mała sis. Nie uwierzysz, kto tu jest?"

"Mikołaj w tym roku przybył wcześniej?" pytam go, zastanawiając się, o co chodzi w jego podekscytowaniu.

Właśnie wtedy drzwi wejściowe otwierają się dalej i jest tak, jakbym dostał cios w brzuch. Całe powietrze opuszcza moje płuca i mam wrażenie, że zaraz się rozchoruję. To nie jest możliwe. Jak on może tu być? Zniknął na tak długi czas. Nikt nie wiedział, gdzie jest. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę, a jednak stoi w drzwiach, podnosząc rękę na powitanie.

Muszę na sekundę zamknąć oczy, czując, że cały świat wiruje wokół mnie. Karuzela, z której nie mogę zejść, dopóki żołądek mi się nie skręca, a żółć wzbiera w gardle. Nie przestawaj oddychać. Nie przestawaj oddychać. Zmuszam się, by pozostać zakorzenionym w miejscu, żeby nie pobiec z powrotem do samochodu i nie wystrzelić go stąd.

Moja matka się odzywa, szydząc ze mnie: "Nie poznajesz go? Czy tak witasz się z rodziną?"

Zmienił się z tego co widzę. Jego ciemne włosy są dłuższe i mają ten zmierzwiony wygląd świeżo po wyjściu z łóżka. Wygląda na grubszego niż kiedyś, ale nie jak szczur z siłowni. Jego skóra jest opalona, w przeciwieństwie do jego dawnej bladości z Michigan. Ale mimo tych zmian, rozpoznaję go. Jak mógłbym zapomnieć? Zajęło mi to wystarczająco dużo czasu, żeby przestać myśleć o nim w każdej chwili na jawie. Zamykam oczy i biorę głęboki oddech. Kiedy otwieram je ponownie i kiedy patrzę na niego, znajome uczucia zaczynają we mnie bulgotać. Czuję się jak wulkan, który zaraz wybuchnie; złość, wściekłość, ból i smutek walczą o pole position. Muszę zachować spokój. Nikt nie wie i nikt nie powinien wiedzieć.

Przesuwam jedną stopę przed drugą i podchodzę do niego, wyciągając rękę, żeby ją uścisnął, nie nawiązując kontaktu wzrokowego.

"Ben", wykrztuszam z siebie.

Zamiast wziąć mnie za rękę, wciąga mnie w uścisk, jego wysoka rama obejmuje mnie, a ja zamarzam. Cieszę się, że jest w porządku - że nic mu się nie stało. Żyje i wygląda na zdrowego. Ale w tym samym czasie nienawidzę go każdym włóknem mojego ciała.

Trzyma mnie blisko i dłużej, niż się spodziewałam, ale nie chcę niczego w tym uścisku odczytywać, nie dbając o to, co może on oznaczać, a co nie. Nie odwzajemniam jego uścisku, ale czekam, aż mnie puści. Pochyla się jeszcze bardziej, nasze policzki się stykają, a ja czuję jego oddech w moich włosach.

"Przepraszam." Szepcze mi to do ucha, żeby nikt inny nie mógł tego usłyszeć.

Zaciskam zęby, wdychając głęboko, mając nadzieję, że to uspokoi moje szalejące serce.

W tej chwili przewija się przeze mnie tyle emocji i muszę je wyłączyć, inaczej stracę panowanie nad sobą. Osiemnaście miesięcy jednoczesnego nienawidzenia go, bycia wściekłym i martwienia się o to, co do cholery się z nim stało, zrobi to z człowiekiem.

Był najlepszym przyjacielem mojego brata, odkąd pamiętam. Rodzice Bena przeprowadzili się tutaj, kiedy miał około roku, a on i Dave trafili razem do grupy zabawowej zorganizowanej przez niektóre matki z sąsiedztwa. Gdy tylko mogli chodzić i mówić, zawsze chcieli się razem bawić. Ich przyjaźń tylko się umocniła, gdy zaczęli przedszkole, a później szkołę. Większość wspomnień, które mam z dzieciństwa czy lat nastoletnich, jest z nim związana. Zawsze w jakiś sposób był w moim życiu, aż do momentu, gdy pewnej nocy zniknął. Tej jednej nocy.

"Pierdol się" - syczę, zasznurowując swoje słowa tak bardzo złośliwie, jak tylko mogę. Uwalnia mnie z uścisku, a ja pędzę z powrotem do samochodu, zaczynając wyciągać nasze rzeczy, podczas gdy moja mama w końcu toruje sobie drogę do domu z Archerem.

"Spójrz, Archer, to jest wujek Ben," ona croons.

Moja krew zaczyna wrzeć i zanim mogę się powstrzymać, kłapię na nią. "On nie jest jego wujkiem".

"Oczywiście, wiem o tym. Ale zawsze był dla nas jak syn, więc dlaczego Archer nie miałby go tak nazywać."

Widzę czerwień. Tak muszą się czuć ludzie tuż przed pstryknięciem. Skanduję w głowie "Om" na ciągłym powtórzeniu, próbując zapanować nad emocjami. Próbuję techniki oddychania i wysyłam kilka cichych modlitw do każdego, kto będzie słuchał, aby pomóc mi zachować spokój - ale to zmarnowany wysiłek.

"Bo żeby być częścią mojej rodziny" - i upewniam się, że wymawiam słowo moja - "musisz zasłużyć na prawo. Więc będziemy się do niego odnosić jako do Bena".

Wszyscy poza Benem patrzą na mnie, jakbym urosła o dwie głowy, nawet mój brat. Oczywiście byliby zaskoczeni, ponieważ zawsze uwielbiałem piekło z Bena dorastając. Do diabła, szczerze mówiąc, zawsze byłem w nim najbardziej zadurzony. Byłem wrzodem na tyłku dla niego i Dave'a, bez dwóch zdań. Zawsze za nimi chodziłam, rzadko zostawiałam ich samych i zepsułam im kilka randek. Przypuszczam, że powinnam czuć się z tego powodu źle, ale w tej chwili czuję tylko wściekłość.

Mama przechodzi obok mężczyzn do domu, mamrocząc coś o wyprowadzeniu Archera z zimna. Zauważam, że Ben gapi się za Archerem ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. Tuż przed tym, jak odwraca się, żeby na mnie spojrzeć, zajmuję się torbami.

Podróżowanie z maluchem może być nieco zniechęcające, więc bagażnik samochodu jest absolutnie pełny. Zaczynam wyjmować torby, jedną po drugiej, kładąc je na ziemi. To daje mi czas na uspokojenie emocji. Kogo ja oszukuję? Nie pomogłyby na to nawet naprawdę silne narkotyki. Muszę przebrnąć przez ten weekend, nie tracąc go.

Wdycham powietrze z każdą torbą, którą chwytam, i wydycham, gdy kładę ją na ziemi. Skanduję w głowie słowo "spokój". Wydaje się, że to lekko działa. Mój wzrok wraca do normy i nie czuję, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Jednak moja chwila spokoju zostaje przerwana przez Dave'a szturchającego mnie w ramię.

"Pomyśleliśmy, że możesz potrzebować pomocy", mówi dając mi spojrzenie w bok, jak zaczyna chwytać kilka toreb i przekazuje je Benowi, który stoi obok niego, patrząc w moją stronę. Usilnie staram się pozostać niewzruszona jego bliskością. Dobra, to już oficjalne. Nie dotrwam do końca tego weekendu.

Nie mam czasu na dłuższe zastanawianie się nad swoim losem, kiedy mój brat woła mnie do środka, chwytając jednocześnie ostatnią torbę. Ben idzie za nami i kiedy zamyka za nami drzwi, wiem, co musi czuć więzień, kiedy zamyka się za nim brama. Tylko nie wiem, jaką zbrodnię popełniłem.

***

Moja mama pyta, czy jestem głodny, ale ja kręcę głową, co skłania mojego ojca do wtrącenia się.

"Czy straciłeś swoje maniery w drodze tutaj?".

"Nie, dzięki mamo. Nie jestem głodny. Zjadłem po drodze", odpowiadam zrezygnowany, zbyt zdezorientowany i wyczerpany, by spierać się o jego postawę. "Po prostu szybko nakarmię Archera i położę go do łóżka. Nie chcę mieszać w jego harmonogramie snu. Potem sam się rozbiję. Możemy odwiedzić się jutro."

Muszę się stąd wydostać. Wiem, że nie zasnę, ale muszę uciec. Potrzebuję chwili, by oczyścić myśli i być sama.

Kiedy zabieram Archera z rąk mamy, ona się na mnie denerwuje. Naprawdę, kurwa, drze się na mnie. Jasne, niech dziecko nie śpi tylko po to, żeby nie czuło się skrzywdzone.

"Dave, czy mógłbyś położyć rzeczy w moim pokoju, proszę? Ja udam się na górę z Archerem".

"Jasne, sis."

Zaczyna chwytać wszystkie moje rzeczy, rzucając torbę Benowi, który nie przestaje wpatrywać się we mnie spod swoich ciemnych rzęs. Jego brązowe oczy są wpatrzone we mnie, nie zbaczając nawet na sekundę. To sprawia, że czuję się jakbym się dusiła, jakby niewidzialne ręce zacisnęły się wokół mojego gardła, dusząc mnie, i obawiam się, że im dłużej na mnie patrzy, tym bardziej będzie w stanie dostrzec prawdę.

"Rusz tyłek, leniwy draniu" - żartuje z nim Dave, gdy zaczynają wnosić moje rzeczy. Kiedy docieram do pokoju, właśnie skończyli odkładać moje torby.

"Dzięki", mamroczę, nie patrząc na Bena, który wciąż nie powiedział ani jednego słowa od czasu uścisku. To niezwykłe dla niego być tak cicho, a przynajmniej kiedyś było. Ale wtedy nie jestem pewien, jaki on jest w tych dniach, i nie planuję się dowiedzieć.

"Nie ma problemu, Stinker", odpowiada Dave.

Och, jak ja nienawidzę, kiedy on mnie tak nazywa. Najwyraźniej byłem naprawdę gazowany jako dziecko. Dave miał prawie trzy lata, kiedy się urodziłam i z opowieści, które słyszałam, musiałam pierdzieć za każdym razem, kiedy pozwolono mu mnie potrzymać, więc zaczął nazywać mnie "Smrodkiem". I tak już zostało. Nadal to robi, wiele lat później, a z moim trawieniem znacznie mniej broni masowego rażenia.

"Noc, ty głupi dowcipie." Daję Dave'owi peck na policzku, zanim opuści mój pokój. Następnie zwracam się do moich toreb, celowo ignorując Bena. Po prostu nie mogę z nim teraz rozmawiać. Ani jednego słowa, bo inaczej wszystkie skumulowane emocje mogą wypłynąć, a wtedy ten weekend będzie jednym, którego nikt tak szybko nie zapomni. Czuję, jak jego spojrzenie przepala mnie na wylot, przez ubranie i skórę, aż do mojej duszy. Słyszę, jak się porusza, ale potem robi pauzę. Proszę, nie mów nic. Proszę, po prostu idź.

I jakby usłyszał moje ciche błagania, rusza w stronę schodów. Mógł to być również mój brat, który woła do niego i pyta, czy potrzebuje GPS-a, żeby znaleźć drogę na dół. Nie obchodzi mnie to ani jedno, ani drugie. Po prostu cieszę się, że nie muszę się z nim teraz użerać.

Gdy tylko wychodzi z mojego pokoju, zamykam drzwi i osuwam się pod nie. W co ja się wpakowałam przychodząc tutaj? Nie ma mowy, żebym wyszła stąd emocjonalnie bez szwanku.

Właśnie wtedy, gdy chcę się utopić w użalaniu się nad sobą, Archer robi się trochę niecierpliwy z powodu bycia ignorowanym i zaczyna swoje skomlenie, które mówi mi, że chce, aby się nim zająć. To pomaga mi się skupić. Chodzi o niego. To, co robię, co toleruję - to wszystko jest dla niego. Potrząsam więc głową, jakby chcąc otrząsnąć się z tych myśli i podchodzę do mojego chłopczyka, który jest gotowy na zmianę pieluszki i wycieczkę do baru mlecznego mamusi.

Po zmianie pieluchy siadam na łóżku, plecami do zagłówka i włączam kojącą muzykę w telefonie. To pomaga mu się uspokoić podczas karmienia piersią, a na mnie też działa uspokajająco. Po wszystkim, co się dzisiaj dzieje, to jest dokładnie to, czego potrzebuję.

Chociaż niektórzy ludzie, w tym moja matka, nie zgadzają się z tym, że nadal karmię go piersią w wieku dziewięciu miesięcy, myślę, że możliwe korzyści zdrowotne dla jego układu odpornościowego są tego warte. Obiecałem sobie, że spróbuję to zrobić, dopóki nie zacznie dostawać zębów. Mogę być wieloma rzeczami - masochistką, nie jestem.

Jak zwykle zasypia, a po beknięciu wkładam go do jego łóżeczka turystycznego i przez chwilę obserwuję. Jest niepomny na otaczający go chaos. Zazdroszczę takiego spokoju. Mój umysł czuje się jakby milion mrówek postanowiło urządzić tam imprezę.

Próbując skupić się na czymkolwiek poza tym, kto jest w domu moich rodziców, kieruję się pod prysznic. Myślę, że nawet jako nastolatka nie byłam tak wdzięczna za posiadanie własnej łazienki. Myśl o opuszczeniu mojego pokoju wprawia mnie w szał niepokoju, sprawiając, że moje serce wali, a dłonie się pocą. Gorąca woda z prysznica normalnie zrelaksowałaby zarówno moje ciało, jak i umysł, ale dzisiaj nie robi mi nic. Moje mięśnie są tak napięte, że aż dziwię się, że moja skóra nie pęka w niektórych miejscach, a jednak zostaję tutaj, dopóki nie skończy się cała ciepła woda. Osuszając się, wchodzę z powrotem do pokoju, chwytam z torby parę dresów, majtki i tank top, zakładam je i wchodzę pod kołdrę.

Chcę napisać tekst do Deana i powiedzieć mu, żeby tu przyjechał i mnie uratował, ale wiem, że ponowne omawianie obecnej sytuacji w tym momencie sprawi, że nie zasnę przez całą noc. Zamiast tego chwytam za telefon i postanawiam posłuchać płyty CD z medytacją. Niedługo potem nie śpię do rana - niespokojny rodzaj snu z przeszłością i teraźniejszością powtarzającą się w moich snach w kółko.

***

Kiedy budzę się rano, czuję się tak, jakby przejechała mnie osiemnastokołowa ciężarówka, a dzień jeszcze się nawet nie zaczął. Długa jazda i emocjonalny chaos wyssały całą moją energię. Archer wciąż śpi spokojnie. Chyba wczorajszy dzień musiał go zmęczyć. Idę umyć zęby i wygrzebuję z torby stanik. Nie ma mowy, żebym zeszła na dół i przywitała się z rodziną i Benem, kiedy bliźniaki włóczą się swobodnie.

Biorę do ręki monitor i postanawiam stawić czoła burzy. Prostuję ramiona, trzymam głowę wysoko, biorę głęboki oddech i otwieram drzwi.

Mogę to zrobić. Urodziłam dziecko; w porównaniu z tym to spacerek po parku.

Schodząc po schodach, muszę się zmusić, żeby nie odwrócić się i nie zabarykadować w swoim pokoju, dopóki nie skończą się wakacje. Radzenie sobie z moimi niechętnymi rodzicami jest wystarczająco trudne, ale z Benem tutaj - czuję się tak, jakby moje emocje i powściągliwość były szalone.

Jednak kiedy schodzę na dół, wszystko wydaje się dość opustoszałe, a ulga wynikająca z tego, że nie muszę się z nikim teraz spotykać, przepływa przeze mnie. Wzdycham głośno i robię sobie drogę do kuchni.

"Nadal zmęczona?" Zaczynam zaskoczony nagłym głosem za mną i lekko podskakuję.

"Nie po ataku serca, który właśnie mi dałeś, tato. Gdzie są wszyscy?" Siedzi przy blacie kuchennym, popijając kawę i czytając gazetę. Jak nie widziałem go jest poza mną - ale wtedy moje myśli są wszędzie w tej chwili.

"Twoja matka poszła do sklepu. Zakupy na ostatnią chwilę na święta. A chłopcy wyszli na śniadanie. Mówili coś o tym, że chcą prawdziwego męskiego śniadania, a nie płatków czy tostów".

"Więc to tylko my dwaj, co?" Staram się podtrzymać rozmowę. Po ogłoszeniu mojej ciąży większość słów wypowiadanych między tatą a mną była wykrzyczana, wrzaskliwa lub zagłuszana przez trzaskanie drzwiami. Kiedy byłam mała, dobrze się dogadywaliśmy. Możemy to zrobić. Musimy tylko spróbować. Przynajmniej tak sobie powtarzam.

"Wygląda na to, że tak."

Pomimo tego, że rozmowa czuje się wymuszona i niezręczna, planuję zrobić z niej to, co najlepsze.

"Czy jadłaś już śniadanie? Czy może powinienem coś nam zrobić?"

Patrzy na mnie z zakłopotaniem wypisanym na całej twarzy, z brwiami ściągniętymi w pytaniu. Przypuszczam, że może zastanawiać się, czy nie spróbuję go otruć. W tej chwili przypomina mi rybę wyjętą z wody. Prawdopodobnie nie pamięta też, kiedy ostatni raz byliśmy przyjaźni lub uprzejmi.

"Tak, dlaczego nie? Czy to będzie jedna z twoich zdrowych, hipisowskich rzeczy? Nie jestem pewien, czy moje ciało poradzi sobie z szokiem zdrowego jedzenia tak wcześnie rano."

Chichoczę. "Czy ty właśnie zażartowałeś, tato?"

Próbuje ukryć swój grymas za gazetą.

Cóż, to nie było takie złe.

Postanawiam iść z nim, zamiast odpalać jeden z moich sarkastycznych comebacków.

"Co powiesz na to, że zrobię zdrowe jedzenie dla siebie, podczas gdy ty dostaniesz swoją jajecznicę i bekon?".

"Brzmi jak plan", patrzy w górę od swojej gazety i uśmiecha się do mnie.

Gdy zajęta jestem w kuchni, słyszę, jak Archer miesza się przez baby monitor. Już mam zamiar umyć ręce, kiedy mój tata wstaje.

"Ty zajmij się jedzeniem, a ja zajmę się moim wnukiem". Z tymi słowami znika, a ja cieszę się chwilą ciszy.

Ale jak z większością rzeczy w życiu, nie pozostaje tak długo. Dave i Ben wpadają przez drzwi, rozmawiając o piłce nożnej. Nie chcę teraz widzieć Bena. Nie chcę mieć do czynienia ze wszystkimi rzeczami, które jego obecność powoduje, że czuję, ale chyba że porzucę śniadanie i wybiegam z pokoju jak szaleniec, nie ma prawdziwej ucieczki, więc zamiast tego biorę oddech.

"Hej, chłopaki".

"Hej, Stinker, wreszcie wstałeś?"

"Been up longer than you. Po prostu nie chciałem widzieć twojej twarzy z samego rana".

Mój brat śmieje się, wydobywając szklankę z szafki i napełniając ją wodą z kranu, zanim ją przełknął.

"Dzień dobry, Frankie. Jak ci się spało?" Ben pyta, a ja instynktownie reaguję na jego głos, patrząc w górę i prosto w jego oczy. Równie szybko odwracam wzrok ponownie.

Wiem, że to śmieszne, ale chcę go uderzyć za to, że rozmawia ze mną jak gdyby nigdy nic. Chcę mu wbić trochę rozumu. Chcę go jakoś skrzywdzić, tak jak on skrzywdził mnie. I naprawdę nienawidzę tego, że wciąż dostaję gęsiej skórki na całym ciele słysząc jego zgrzytliwy, zachrypnięty głos. Zawsze brzmiał, jakby palił paczkę dziennie i wypijał butelkę whisky.

"Dobrze, dzięki." Utrzymuję swój głos równy, pusty od jakichkolwiek emocji. To nie było takie złe. Wierzę, że brzmiałem dość cywilnie.

Nie patrzę na niego, zamiast tego odwracam się z powrotem, by skończyć przygotowywać śniadanie. Dave kieruje się do lodówki, przeszukując jej zawartość. Wyciąga z pudełka kawałek pozostałej pizzy, po czym zamyka lodówkę. Sposób w jaki je, przysięgam, że musi mieć tasiemca.

"Czy nie wróciłeś właśnie z jedzenia na mieście?" pytam, rzucając mojemu bratu niedowierzające spojrzenie.

"Jakby to go kiedykolwiek powstrzymywało", mówi Ben, wyrywając pizzę mojemu bratu i biorąc kęs, ale wpatrując się we mnie, uśmiech ciągnie się za jego wargi. Ponieważ moje ciało jest cholernym zdrajcą, moje oczy przenoszą się na niego z własnej woli, a kiedy nasze oczy się spotykają, jego uśmiech się powiększa i po prostu wiem, że zrobił to, aby uzyskać ode mnie reakcję. Żeby zmusić mnie do zwrócenia na niego uwagi. I oczywiście zwróciłam. Mógłbym się teraz kopnąć.

Na szczęście mój brat przychodzi mi na ratunek, nieświadomie, ale jednak pomocny. Łokciem uderza Bena w brzuch i chwyta pizzę z jego ręki, biorąc kęs.

"Stary, ty jedząc kawałek pizzy, z którego właśnie wziąłem kęs, to tak jakbyś mnie pocałował po francusku". Choć mówi do Dave'a, Ben wciąż patrzy tylko na mnie.

"Niefajnie, stary. Niefajnie." Dave upuszcza kawałek pizzy do kosza, jarząc się na Bena, a ja w końcu odwracam wzrok.

Właśnie wtedy, gdy myślę, że sytuacja jest pod kontrolą i mogę się zrelaksować, Dave zwraca się do Bena. "Szybko wskoczę pod prysznic, ale potem jesteśmy na naszej sesji gier." Odwraca się i wychodzi z kuchni. Dupek.

Nagle, powietrze czuje się ciężkie. Nasze oddechy i skwierczenie bekonu są jedynymi dźwiękami w kuchni. Gryzę wnętrze policzka i dłubię w paznokciu kciuka, jak zawsze, gdy jestem zdenerwowana. Nie chcę z nim rozmawiać ani być z nim sama. Wiem, że w pewnym momencie będziemy musieli porozmawiać. Ale nie teraz. Nie dzisiaj. Może nie w tym miesiącu, albo w tym roku. Nawet nie w tej dekadzie, jeśli to ode mnie zależy. Tak często wyobrażałam sobie, jak by to było, gdybyśmy się znowu zobaczyli i co bym mu powiedziała. Żadna z tych fantazji nie zakładała, że zostanę zaskoczona jego obecnością w domu moich rodziców. Nie ma mowy, żebym mogła z nim porozmawiać tutaj. Ale on chyba nie czuje tego samego.

Podczas gdy ja skupiam się na jajecznicy i boczku, on nagle staje obok mnie, na tyle blisko, że czuję ciepło jego ciała. Jego bliskość odrzuca mnie, powodując, że napinam się i zaciskam szczękę.

"Frankie, myślę, że powinniśmy..."

Nie daję mu skończyć, zamiast tego krzyczę jak banshee "Tato, śniadanie jest gotowe".

Na szczęście mój tata musiał być tuż za rogiem, bo wkracza do kuchni nie sekundę później z Archerem w ramionach. To naprawdę sprawia, że dla odmiany cieszę się, że go widzę. Ben rzuca mi zbolałe spojrzenie, ale nie mówi nic więcej.

Stawiam przed tatą talerz pełen jedzenia i chwytam Archera.

"Pójdę spotkać się z przyjacielem na trochę. Pomogę mamie w kuchni, kiedy wrócę".

Z tym, I storm off na górze, aby nakarmić, zmienić i ubrać Archer i ubrać się sam. Szybciej niż wicher jestem za drzwiami, potrzebując trochę powietrza do oddychania. W ciągu ostatnich dwunastu godzin zawirowało we mnie zbyt wiele emocji i po raz kolejny trudno mi się z nimi zmierzyć. Wolę raczej schować głowę w piasek i czekać, aż to wszystko się skończy.

Oczywiście nie chcę pojawić się bez zapowiedzi w niczyich drzwiach w Święto Dziękczynienia. Zamiast tego jadę do centrum handlowego i spaceruję po nim z Archerem. Wiele miłych wspomnień przychodzi mi do głowy, gdy chodzę po sklepach. Spędziłem tu niezliczone godziny z moimi przyjaciółmi, robiąc zakupy lub po prostu spędzając czas. Byliśmy taką szaloną bandą, zawsze coś kombinowaliśmy - nic nielegalnego - ale byliśmy psotnymi małymi dupkami.

Po dwóch godzinach bezcelowego błądzenia i kupienia kilku książek dla Archera i dla mnie, postanowiłem wyruszyć w drogę.

Gdy tylko wjeżdżam na parking, słyszę charakterystyczne odgłosy starego, dobrego Harleya. Nie mogę się powstrzymać od uśmiechu, kiedy zatrzymuje się przede mną.

"Drake," uśmiecham się do faceta siedzącego na Harleyu. Jakim cudem nie jest przemarznięty na kość na szczycie tej rzeczy, nie mając na sobie nic poza dżinsami i bluzą, a jedynie skórzaną kurtkę, jest dla mnie nie do pojęcia. Jego ciemne włosy są krótkie po bokach i nieco dłuższe na górze, zmierzwione przez wiatr. Jego brązowe oczy zawsze zdają się zawierać zaproszenie, by się z nim pobrudzić.

"Frankie, ty mnie jeszcze pamiętasz". To nie jest pytanie, ale stwierdzenie.

"Um, cóż, nie cierpię na Alzheimera i to nie było tak dawno. I wiesz, facet, który defloruje cię na szczycie swojego Harleya nie jest tak łatwy do zapomnienia."

Zaczyna się śmiać i brzmi to trochę jak ryk jego maszyny.

"Tak, to było kilka cholernie dobrych jazd. Masz ochotę na jeszcze jedną? Siedzenie jest jeszcze ciepłe."

"Jestem pewien, że udało ci się utrzymać je ciepłe i zajęte. Ale będę musiał odmówić. Moja jazda jest trochę bardziej soccer mom, a trochę mniej wild thing te dni."

Właśnie teraz zdaje się zauważać Archera po raz pierwszy, który jest zahipnotyzowany przez dźwięk i błyszczący chrom roweru. Tak, zdecydowanie jesteś chłopcem swojej mamy.

Oczy Drake'a strzelają do mnie i wygląda jak jeleń złapany w świetle reflektorów.

"To nie jest moje, prawda?"

Na to, nie mogę pomóc, ale wybuchnąć w pasmo śmiechu. Śmieję się tak mocno, że ledwo mogę oddychać. Archer patrzy na mnie nieco zdziwiony, jakby nie był pewien, czy powinien się bać i płakać, czy też śmiać się razem z nim. Kiedy spoglądam na Drake'a i widzę, jak się na mnie gapi, nie pomaga mi to w śmiechu. Wielki zły motocyklista sra w gacie, bo może być tatusiem.

"Nie, mogę ci zagwarantować, że nie jesteś ojcem tego dziecka. Nie mogę tego powiedzieć o wszystkich innych dzieciach w tym mieście, ale moje nie jest twoje." Szczerze kwestionuję jego umiejętności matematyczne, biorąc pod uwagę, że ostatni raz byłem na szczycie tego Harleya i pod Drake'iem, zanim wyjechałem na studia.

"Dzięki, kurwa. Czy wyobrażasz sobie, że zmieniam pieluchy?"

Potrząsam głową. On zdecydowanie nie jest materiałem na ojca. Jeszcze nie, przynajmniej. Ale przecież nigdy nie wiesz, jakie talenty drzemią w tobie, dopóki nie zostaniesz zmuszony do ich wykorzystania. Dwa lata temu też nie widziałabym siebie w roli matki, a spójrz na mnie teraz. Archer to wszystko, co się dla mnie liczy w tych dniach.

Po kilku kolejnych minutach small talk, Drake i ja żegnamy się. Dobrze było go znowu zobaczyć. Wnosi do twojego życia pewien rodzaj lekkości, bez względu na sytuację. Jest typem, który idzie z prądem i widzi, co przyniesie dzień. To ma tendencję do ocierania się o ludzi, którzy go spotykają, a to daje mi trochę przerwy od emocjonalnego roller-coastera, na którym obecnie jestem.

Spotykaliśmy się od dłuższego czasu, gdy ja miałam szesnaście lat, a on osiemnaście. Był typowym złym chłopcem, a moje nastoletnie buntownicze serce nie mogło wymyślić bardziej romantycznego chłopaka. Ale potem stajesz się starsza i zdajesz sobie sprawę, że życie w dzień po prostu nie działa tak dobrze na dłuższą metę, bez względu na to, jak pozytywne jest nastawienie. Ale dzisiaj, wchłaniam to i zabieram ze sobą, gdy wracam do domu moich rodziców.

Całą drogę do domu śpiewam Archerowi. Nie jakieś tam piosenki dla dzieci. Mój syn dorasta przy porządnej muzyce. No, przynajmniej wtedy, gdy ignoruje mój głos i po prostu słucha piosenki. Podczas tej krótkiej jazdy musiał wysłuchać mojego wykonania "Sweet Dreams" Eurythmics, "Tears In Heaven" Erica Claptona, które zostało przerwane przez moje szlochy, jakie zwykle wywołuje ta piosenka, oraz "Try" Pink. Wydaje się, że mój śpiew jest dla niego zabawny, jeśli jego chichoty są jakąś wskazówką. Albo, co jest bardziej prawdopodobne, śmieje się ze mnie. Tak czy inaczej, docieramy do domu moich rodziców śmiejąc się i chichocząc.




Rozdział 3 Dziękczynny obiad w piekle

Na szczęście mama nie potrzebuje pomocy w kuchni i zamiast towarzysko spędzać czas z chłopakami, postanawiam położyć się z Archerem na jego drzemkę.

Dobry nastrój z wizyty w centrum handlowym trwa jednak tylko do kolacji. Gdy schodzę po schodach, widzę już, że Ben zajmuje miejsce naprzeciwko mojego. W tym momencie jestem wdzięczna za to, że Archer zaczął jeść stałe pokarmy, co wiem, że zapewni mi zajęcie, ponieważ lubi dzielić się jedzeniem ze wszystkim i wszystkimi, którzy nie uciekają wystarczająco szybko.

Kiedy wszyscy siadamy, mój ojciec zaczyna odmawiać modlitwę. Nie żebym widział, żeby którykolwiek z nich chodził do kościoła, odkąd pamiętam, ale na święta oboje moi rodzice nagle wydają się mieć to głębokie połączenie z Bogiem. Trudno mi nie przewrócić oczami, więc zamiast tego rozglądam się po pokoju. To jest, dopóki moje oczy nie spotkają Bena. Jego spojrzenie przebija się przeze mnie i mam wrażenie, że zaraz mnie rozbije i wyleje moje złamane serce na stół. Szybko przerywam kontakt wzrokowy i spoglądam w dół na swój talerz, świadoma, że on wciąż na mnie patrzy.

Na szczęście, gdy zaczynamy jeść, wszyscy inni angażują się w rozmowę o piłce nożnej, podczas gdy ja jestem zajęta wypychaniem mojej twarzy pieczonymi ziemniakami i warzywami, w tym samym czasie karmiąc Archera jego marchewkami i groszkiem.

Właśnie wtedy, gdy myślę, że ta kolacja może być spokojna i relaksująca, Ben nagle zwraca się do mnie: "Więc Frankie, masz dziecko? Jak to się stało?"

Wpatruje się we mnie, jego usta stanowią napiętą linię, a brwi są zmarszczone. Dzięki czystej wściekłości gotującej się we mnie za to, że czuje potrzebę zadawania tak absurdalnego pytania, mogę utrzymać jego spojrzenie, jednocześnie strzelając sztyletami w niego moimi oczami.

Zanim zdążę mu powiedzieć, że w supermarkecie mieli je w sprzedaży, albo zapytać, czy opuścił tyle lekcji biologii, mój ojciec odzywa się i sprawia, że mam ochotę wbić sobie widelec w oko. Albo on. Nie jestem aż tak wybredny.

"Widzisz, Ben, nasza córka pomyślała, że to dobry pomysł, żeby zajść w ciążę. Ale tak się dzieje, kiedy się z kimś przespać; zostajesz samotną matką i wszyscy myślą, że masz luźną moralność. Nie wiemy nawet, kto jest ojcem naszego wnuka, choć podejrzewamy, że to jej żonaty profesor. Nie jest to typ mężczyzny, którego można przyprowadzić do domu dla rodziców".

"I wracamy do programu 'nasza córka jest szaloną dziwką'. Dziś wieczorem prezentujemy wam to samo stare gówno, jak zwykle. I tak dla porządku, wiem dobrze, kto jest ojcem. Po prostu postanowiłam nie ujawniać tej informacji. Ale to na pewno nie jest mój profesor". Ostre słowa? Być może. Ale to jest to, co zrobi z tobą ciągła krytyka i obelgi.

"A może trochę manier przy stole?" warczy tata, a Dave przewraca oczami. W tym domu nie było spokojnego posiłku, odkąd moja macica stała się domem dla małego orzeszka.

Moja mama ignoruje zarówno mnie, jak i mojego tatę. Zamiast tego włącza się do rozmowy, lamentując nad swoimi nieszczęściami i smutkami komuś, kto jeszcze ich nie słyszał.

"Nie zrozum mnie źle, Ben. Kochamy naszego wnuka. Byłoby jednak miło, gdyby Frankie mogła robić rzeczy trochę bardziej tradycyjnie, a trochę mniej po swojemu. Archer jest takim szczęśliwym małym chłopcem. Gwarantuję ci, że zakochasz się w nim podczas weekendu. To niemożliwe, żeby tak nie było. Ma teraz dziewięć miesięcy i jest najmądrzejszym małym chłopcem, jakiego kiedykolwiek widziałam".

"Hej, a co ze mną?" Dave piszczy w szyderczym oburzeniu, ale jest ignorowany przez wszystkich przy stole.

Przy ostatnim komentarzu mojej mamy widzę, jak trybiki obracają się w głowie Bena, odliczając wstecz. Jego twarz staje się poważna i opuszcza widelec z powrotem na talerz. Moje serce przyspiesza, a dłonie stają się lepkie. Chciałabym, żeby był tam alarm przeciwpożarowy, który mogłabym pociągnąć, albo wysuwane siedzenie też byłoby niezłą opcją. Cokolwiek, co powstrzyma tę rozmowę od kontynuowania. Wiem, że to nie skończy się dobrze. I właśnie wtedy, gdy myślę, że moja mama się zamknie i skoncentruje na przeżuwaniu swojego jedzenia, postanawia przekręcić nóż, który nieświadomie wbiła mi w plecy.

"Wiesz, wszyscy bardzo za tobą tęskniliśmy, Ben. Nawet Frankie to zrobiła. Myślę, że to dlatego dała Archerowi twoje imię jako drugie imię, żebyś zawsze mógł być częścią rodziny. Wszyscy uznaliśmy, że to taki świetny pomysł".

Rozpoznaję moment, kiedy w końcu składa dwa i dwa razem, a prawda uderza go prosto w twarz. Zamyka oczy na chwilę, zanim spojrzy prosto na mnie. Jego twarz to maska zagubienia, bólu, gniewu i tego, co wygląda jak nadzieja. Ja, ze swojej strony, mam ochotę umrzeć.

Chciałam mu powiedzieć i wiedziałam, że muszę mu powiedzieć, ale nie tak to miało wyglądać. W tym momencie żałuję, że nie jest on jakimś głupim dowcipnisiem o porównywalnym IQ, że nie mogę go oszukać, nawet gdybym chciała. Czuję się osaczona, mimo że wszyscy inni nie wiedzą, co się właśnie wydarzyło. W gardle wzbiera mi żółć, bo żołądek wywraca mi się z emocji, a serce wali tak głośno i gwałtownie, że słyszę, jak krew szumi mi w uszach.

Moi rodzice i Dave wdają się już w rozmowę na temat głupich imion, jakie w dzisiejszych czasach gwiazdy nadają swoim dzieciom. Tylko Ben i ja milczymy. W jego oczach widzę tyle pytań i czuję, że każde z nich wypala mnie na wylot. Czuję, jak łzy kłują mnie w oczy i nie mogę już dłużej wytrzymać. Trochę za szybko odsuwam krzesło, przez co prawie się przewraca. Łapię je w samą porę.

"Przepraszam na chwilę. Mamo, możesz popilnować Archera, proszę?".

Wszyscy mnie ignorują, wszyscy oprócz niego. Czuję, jak jego spojrzenie podąża za mną przez całą drogę w kierunku schodów. Wchodzę do mojego starego pokoju i zamykam drzwi, idąc prosto do łazienki, gdzie ochlapuję twarz zimną wodą. Czuję się lekko oszołomiona adrenaliną przepływającą przez mój system. Moje serce bije jak szalony bęben i nie mogę już powstrzymać łez.

Kurwa, powinienem był zostać w Northampton. Wracam do pokoju, biorę komórkę z szafki nocnej i wybieram jedyny numer, jaki mogę w tej sytuacji.

"Co słychać, moja droga?"

"Dean," szlocham do telefonu. "On tu jest. Ben, on tu jest. I wie."

Jest chwila ciszy, zanim znów słyszę głos Deana.

"Cholera. To nie jest dobre. Jak się czujesz?"

"Jakbym chciał krzyczeć, płakać, złapać swoje gówno i uciekać po drogie życie".

"Czy potrzebujesz, żebym tam przyszedł?"

"Chcesz tak. Ale wystarczy, że moje Dziękczynienie jest piekłem. Nie ma potrzeby, abyś był wciągany w ten dramat. Ja po prostu...nie wiem co robić. Jak się zachować."

"Ale już z nim rozmawiałeś. Co powiedział?"

"Nie, on - nie wie tego oficjalnie. Po prostu myślę, że połączył dwa i dwa razem, kiedy moja mama odchodziła na jedną ze swoich tyrad. Boże, Dean, nie mogę z nim rozmawiać. Jestem w takim stanie. Jestem taki zły, taki zraniony." Prycham, próbując zapanować nad szlochaniem.

"Och Frankie, ale wiedziałeś, że to kiedyś nadejdzie. Lepiej dziś, niż za dziesięć lat. Poświęć chwilę dla siebie i oddychaj. Wszystko będzie dobrze. Wiem, że jesteś silny i poradzisz sobie z tym. Jesteś twarda - to tylko zwykła przeszkoda na drodze, nic co mogłoby cię spowolnić". Wypuszczam drżący oddech, słysząc jego zachętę i niezachwianą wiarę we mnie. Usiadłam nieco prościej, chcąc, by siła, o której wspomniał, wypłynęła na powierzchnię.

"Jeśli zaczniesz śpiewać "Good Day" Jewel, być może będę musiał cię skrzywdzić - fizycznie".

Dean chichocze i ten dźwięk daje mi odrobinę spokoju. Bez względu na to, co się tu stanie, mam jego i innych, do których mogę wrócić. Pomogą mi pozbierać kawałki, tak jak robili to w przeszłości.

"Kocham cię." Wycieram łzy grzbietem dłoni przed uruchomieniem go nad moimi dżinsami, aby je osuszyć.

"Ja też cię kocham. Jestem z ciebie dumny. I zawsze jestem tu dla ciebie. A teraz idź, zajmij się tym wybojem na drodze i przynieś swój tyłek z powrotem tutaj, abyśmy mogli siedzieć i oglądać wzruszające filmy popijając herbatę. Alex nie jest do tego dobry. I zadzwoń do mnie przed snem, ok?"

"Ok."

Leżę z powrotem na łóżku przez kilka chwil, aż moje emocje nie są już w szale. Wstaję, prostuję ubrania i usuwam makijaż, żeby nie wyglądać jak panda, a potem otwieram drzwi.

Gdy mam zamiar wejść na korytarz, ktoś łapie mnie za ramię. Nie muszę patrzeć, żeby wiedzieć, kto to jest.

"Nie teraz", to wszystko, co mruczę przed oderwaniem mojej ręki.

"Kurwa, Frankie, musimy porozmawiać", brzmi wściekły i zdesperowany w tym samym czasie, próbując ponownie złapać mój nadgarstek. W jego słowach jest pilność, która sprawia, że zatrzymuję się na sekundę.

"Nie mogę. Nie teraz", mój głos drży i pędzę na dół, zostawiając go stojącego w korytarzu.

Nie mogę tego teraz zrobić. Trzymam się za bardzo cienką, postrzępioną nić. I nie chcę się rozpiąć.

Przez resztę nocy wszyscy siedzimy w salonie. Mama bawi się z Archerem, podczas gdy tata i Dave rozmawiają o futbolu. Ja po prostu siedzę tam, wpatrując się w przestrzeń, obawiając się rozmowy, która wiem, że prędzej czy później nastąpi. Nie chcę pokazać Benowi, jak bardzo mnie zranił, ale nie jestem pewna, czy jestem wystarczająco silna, żeby się nie załamać. Kilka razy popełniam błąd, rozglądając się po pokoju, zauważam, że Ben albo obserwuje Archera, albo patrzy na mnie, i mogę powiedzieć, że swędzi go chęć zadania miliona pytań.

Ale nie tylko on; ja mam własne pytania, które muszę zadać. Kiedy w pewnym momencie podczas kolacji próbowałam zapytać, gdzie do cholery był przez ostatnie osiemnaście miesięcy, matka rzuciła mi tylko pełne dezaprobaty spojrzenie i zganiła mnie: "Jakie to ma znaczenie? Wrócił, jest zdrowy i bezpieczny".

Sam nie uznał za konieczne odpowiedzieć. Zamiast tego po prostu spojrzał w dół na swój talerz, jakby to było ostatnie pytanie, które chce usłyszeć. Cóż, to było dobre i satysfakcjonujące.

Mam dla niego jeszcze jedno pytanie. A dokładnie kilka. I żadne z nich mu się nie spodoba. Ale nie jestem pewna, czy jestem na tyle odważna, żeby zapytać. Dlaczego odszedł? Dlaczego przynajmniej się nie pożegnał? Dlaczego ta noc nic dla niego nie znaczyła?

***

Ludzie zawsze narzekają na to, jak zmienia się ich życie, gdy mają dziecko. Nie mogąc wychodzić na imprezy i zostawać do późna. Mnie osobiście to w ogóle nie przeszkadza, zwłaszcza teraz, jestem wdzięczna, że nadeszła pora spania Archera.

"Archer, czas do łóżka".

"Mogę go zanieść do łóżka", sugeruje mama, "Wtedy możesz zostać na dole i się socjalizować".

"Nie, dzięki Mamo. On jeszcze nie zawsze przesypia. Ja też jestem dość zmęczony, więc po prostu sam pójdę do łóżka".

"Człowieku, myślałem, że nasza trójka może wyjść na kilka piw i mieć trochę zabawy jak za starych czasów", Dave żartobliwie pouts, jego oczy oddają jego rozbawienie, podczas gdy on patrzy między Benem i mną.

"Przepraszam, Dave. Naprawdę potrzebuję trochę snu. Archer jest jak mała kulka energii przez większość czasu...pełzająca wszędzie. Czuję się jakbym ćwiczył dwanaście godzin dziennie. Ale ty i Ben bawcie się dobrze".

Patrzę na Bena, ciekawa, jaka będzie jego odpowiedź. Zanim wyjechałem na studia, on i Dave wychodzili co weekend. Często Dave ciągnął mnie ze sobą lub sam się zapraszałem. Ben zwykle był mniej niż zachwycony. Najczęściej kończyło się na tym, że byłem wyznaczonym kierowcą, podczas gdy oni pili, lub umawiali się z panienkami, ale broń Boże nie flirtowałem z nikim. Obydwaj nagle wytrzeźwieli i stali się super opiekuńczy.

"Nah man, scena barowa nie jest dla mnie ostatnio. Zagrajmy po prostu w jakieś gry tutaj." Ben patrzy na mnie, gdy mówi, a ja nie mogę pomóc, ale czuję odrobinę ulgi, wiedząc, że nie będzie wchodził w niczyje spodnie. Jestem taka głupia.

"Wow, a ja myślałem, że Floryda jest jak dom starców. Potem wracam tutaj i zdaję sobie sprawę, że w porównaniu z tobą oni są życiem imprezy," Dave wzdycha w kpiącej irytacji. "Dobra Ben, chodźmy i strzelimy trochę gówna wtedy".




Rozdział 4 Wycieczka w dół uliczki pamięci

Trochę to trwa, zanim Archer zaśnie. Moja mama trzymała go tak podekscytowanego przez cały dzień, że potrzebuje chwili, by się uspokoić. Kiedy już zaśnie, mogę udać się pod prysznic. Z jakiegoś dziwnego powodu, to zawsze było dla mnie bezpieczne miejsce. Wiem, że mogę być tu sama. Nikt nie będzie mi przeszkadzał. Mogę odpuścić sobie kontrolę, której desperacko się trzymam, mogę pozwolić, by moje emocje rozlały się po mieszkaniu. Mogę myśleć - niezakłócona i niezadbana.

Po prysznicu rozkładam się wygodnie w piżamie i siadam w moim okiennym zakątku. Jako nastolatka uwielbiałam mieć taki. Pamiętam, że w tamtych czasach to była najfajniejsza rzecz. Drake faktycznie wspiął się przez to właśnie okno kilka razy - nieświadomie dla moich rodziców, z wyjątkiem tego jednego razu, kiedy tata go złapał.

Wtuliłam się w kąt, opierając głowę o ścianę i po prostu patrząc w zimną listopadową noc. Drzewo za moim oknem rzuca do pokoju pełzające cienie, a ja muszę się uśmiechnąć, przypominając sobie, jak uwielbiałam je, gdy byłam młodsza. Kiedyś wymyślałam w głowie te wszystkie historie z horrorów, do tego stopnia, że byłam zbyt przerażona, by zasnąć i zakradałam się do pokoju Dave'a z moją kołdrą i poduszką, umościwszy się wygodnie na jego bean bag.

Staram się trzymać pewne inne wspomnienia na dystans, ale nie mogę nic na to poradzić. I nie mija wiele czasu, gdy znów jestem w domu moich rodziców osiemnaście miesięcy temu - tej jednej majowej nocy.

Jedna z moich przyjaciółek z liceum zaręczyła się i wraz z kilkoma innymi osobami postanowiliśmy, że należy to uczcić. Wszyscy uzgodniliśmy, że spotkamy się w domu. Dean i tak chciał odwiedzić swoją rodzinę, więc postanowiliśmy wrócić do Michigan. Wiedziałem, że moi rodzice wyjechali w ten weekend, ale ponieważ nie planowałem spędzać dużo czasu w domu, to nie było tak, że traciłem jakikolwiek czas dla rodziny. Dave mieszkał z naszymi rodzicami, ale nie spodziewałam się, że będę go często widywać. Zazwyczaj spędzał wieczory na czarowaniu majtek dziewczyn z college'u.

Właśnie przeszłam przez drzwi po nocy spędzonej na świętowaniu z dziewczynami, kiedy zauważyłam Bena siedzącego na naszej kanapie. Od lat miał klucz do naszego domu. Moi rodzice polubili go, gdy po raz pierwszy on i Dave bawili się razem jako maluchy. Od tamtej pory mój brat i Ben byli nierozłączni. Był bardziej u siebie w naszym domu niż u siebie, ponieważ oboje jego rodzice pracowali w dziwnych i długich godzinach w pensjonacie, którego byli właścicielami.

Kiedy zobaczyłem go siedzącego na kanapie i naprawdę mu się przyjrzałem, zdałem sobie sprawę, że wyglądał na absolutnie załamanego. Ból, zagubienie i rozpacz były wyryte na jego skądinąd przystojnej twarzy. I jeśli to nie zdradzało, że coś jest nie tak, to odtwarzanie przez niego starych płyt moich rodziców i trzymanie się butelki whisky, jakby to była linia życia, załatwiłoby sprawę. Podszedłem do niego i usiadłem na kanapie obok niego. Kiedy podniósł wzrok, w jego oczach pojawił się pusty wyraz. Nigdy nie widziałem ich w takim stanie. Jego oczy zwykle mówiły ci, co myśli lub czuje, nawet zanim otworzył te swoje wielkie usta. Położyłem rękę na jego ramieniu.

"Hej, co się stało?" Nawet nie spojrzał w górę, ale zamiast tego wziął łyk z butelki whisky.

"Moje życie - to jest to, co jest złe." Jego głos brzmiał na zdezorientowany. Zrezygnowany.

"Co się stało? Chcesz o tym porozmawiać?"

"Wszystko jest pieprzonym kłamstwem. Całe moje życie, wszyscy w nim - to wszystko jest kłamstwem."

Nie rozumiałam, co mówi. Czy to jakaś nowa dziewczyna go zdradzała, okłamywała? To wydawało się poważniejsze, bardziej destrukcyjne. To było tak, jakby to, co nosił, obciążało go.

"Nie jestem pewien, co masz na myśli. Ale to nie jest prawda. Moi rodzice cię uwielbiają. Mój brat uważa cię za gówno. Cokolwiek to jest warte, to co dostajesz tutaj, z nami, jest prawdziwe."

Spojrzał na mnie, w moje oczy i wydawało się, że waży prawdziwość moich słów.

"Zależy nam na tobie. I wiem, że nie bardzo mnie lubisz, ale mnie też zależy na tobie. I to jest prawdziwe," kontynuowałem.

W tym momencie wydawało się, że stracił trochę z mgły, która zmąciła jego oczy i spojrzał na mnie trochę zdziwiony.

"Nigdy nie powiedziałem, że cię nie lubię".

"Nic nie miałeś do powiedzenia. To zawsze było dość jasne, ale to jest teraz poza tematem."

I naprawdę miałem wrażenie, że nie lubił mnie aż tak bardzo. Kiedy Dave chciał mnie zabrać na ich nocne wyjścia, Ben nigdy nie miał dobrego słowa do powiedzenia na ten temat. A kiedy już się zabrałem, zawsze traktował mnie z jak największą pogardą i kpiną.

"To bzdura. Nie chodzi o to, że cię nie lubię. To...," przerwał i nie wyglądało na to, że zamierza powiedzieć coś jeszcze. Czułam się niezręcznie i nie chciałam go stawiać na głowie. To znaczy, nie był zobowiązany do lubienia mnie tylko dlatego, że przyjaźnił się z moim bratem. Zakochanie w nim, które miałam odkąd pamiętam, było wyłącznie moim problemem. Byłam świadoma, że nigdy nie zostanie odwzajemnione.

Postanowiłam dać mu spokój i zaczęłam zbierać się z kanapy. "Przygotuję nam coś do jedzenia. Jeśli planujesz wypić całą tę whisky, będziesz potrzebował czegoś w żołądku" - uśmiechnąłem się, mając nadzieję na rozjaśnienie nastroju, wciąż nie mądrzejszy o to, co spowodowało go w pierwszej kolejności.

Ale tuż przed tym, jak w pełni stanąłem, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął z powrotem na dół obok siebie. Tylko teraz byłam jakoś bliżej.

Czułam jego oddech na mojej twarzy, gdy szeptał: "To nie tak, że cię nie lubię. Jest wręcz przeciwnie."

Już miałem otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, głównie po to, żeby zapytać go, o czym on, kurwa, mówi, jednocześnie czując, jak kolana robią mi się słabe, a w ustach robi się sucho, ale on kontynuował, nie dając mi dojść do głosu.

"Jesteś młodszą siostrą mojego najlepszego przyjaciela. I uważasz, że jestem dupkiem."

Chciałam zapytać go, co ma na myśli, ale zapomniałam, jak formować słowa czy nawet całe zdania. Albo że w ogóle mogłam mówić. Zapomniałem o oddychaniu czy mruganiu. Myślę, że moje serce mogło zatrzymać się na minutę. Jedyne, na czym skupiała się moja uwaga, to jego zbliżająca się twarz. Następną rzeczą, którą znałam było uczucie jego ust na moich, na początku powolne i delikatne. Drażnienie, testowanie wody. Ale cholera, nie było czego testować. To był moment, o którym marzyłam wiele razy, dzień i noc. Chętnie otworzyłam usta i prawie straciłam wszystkie spójne myśli, kiedy poczułam jego język wsuwający się do moich ust.

Byłam już wcześniej całowana. Do diabła, nie byłam dziewicą. Nie byłam też dziwką, ale w żadnym wypadku niewinną dziewczyną. Ale to czułam się jak pierwszy pocałunek na całego. Martwiłam się, że zemdleję z podniecenia. Pocałowałam go z powrotem; z całym bagażem uczuć, które miałam dla niego. Nasze języki splotły się w seksownym tańcu, a ja czułam to aż do mojego środka. Czułam się jakby ktoś podpalił moje majtki. To było w tym momencie, że wiedziałem, że potrzebuję go więcej.

Jakby czytając mój umysł, jego ręka puściła mój nadgarstek, przesuwając się w górę mojego ramienia i do mojej szyi. Przesunął moje włosy na bok i zaczął całować i lizać wzdłuż mojej szczęki i w dół mojej szyi. Top z dekoltem Carmen, który miałam na sobie na nocne wyjście, dał mu łatwy dostęp i kontynuował swoją drogę w dół mojego obojczyka - jego usta delikatnie drażniły moją skórę. Sapałam, jęczałam i przeklinałam - wszystko na jednym oddechu. Kiedy ściągnął moją koszulę i stanik i kontynuował swój pyszny atak na moje piersi, myślałam, że dojdę właśnie wtedy i tam.

"Kurwa, smakujesz tak dobrze" - jęknął tuż przed wessaniem mojego sutka do ust. Moje plecy wygięły się w łuk, wydawałam dźwięki jak opętana i chyba większość mojego mózgu wyjechała na wakacje, podczas gdy moje dolne partie postanowiły urządzić sobie imprezę.

W tym momencie leżeliśmy na kanapie, jego ciało na wierzchu mojego, zagnieżdżone między moimi nogami, podtrzymując się jedną ręką. Mogłam poczuć każdy jego centymetr i zdecydowanie było kilka centymetrów do poczucia. Zwrócił swoją uwagę na mój drugi sutek. Jęcząc, spojrzał na mnie przez zakapturzone, ciemnobrązowe oczy, a jego spojrzenie podkręciło mnie jeszcze bardziej.

Teraz zmieszane z bólem z wcześniej, było pożądanie, ciepło i tęsknota. Spojrzenie w jego oczach było tak silne, że nie działało tylko na moje libido, ale także na serce. Oderwał od niego kawałek właśnie wtedy i tam, a ja czułam, że to się dzieje.

Ale nie dał mi dużo czasu na myślenie o tym, kiedy pomógł mi z mojego topu i stanika, ściągając swoją własną koszulę również przez głowę, odsłaniając dobrze stonowane, ale nie nadmiernie wytrenowane ciało z dość dużą ilością włosów posypanych na jego klatce piersiowej i w dół od pępka, znikających w jego spodniach. Gdzieś pomiędzy jego atakiem na moje piersi, a jego rozbieraniem się, zaczęłam dyszeć. Nie mogłam przestać na niego patrzeć, chciałam go dotykać i smakować. Nie żebym nigdy wcześniej nie widziała go topless, ale to było coś innego - to był zupełnie inny świat i byłam w nim zagubiona.

Chciałam usiąść, całować i lizać to, co wyglądało tak dobrze, ale on nie dał mi szansy, zamiast tego przesunął się niżej, ściągając moje sięgające kolan Chucksy i podążając za tym ze spódnicą. Teraz leżałam tam tylko w moich koronkowych majtkach o kroju chłopięcym. Patrzył na mnie w górę i w dół i mogłam czuć się niepewnie, ale spojrzenie w jego oczach mówiło mi, że podoba mu się to, co widzi. Gdybym była zdolna do formułowania spójnych myśli, podziękowałabym gwiazdom za moje dobre geny. Zostałam obdarzona przyzwoitej wielkości cyckami, biodrami i tyłkiem, a także dość płaskim brzuchem - kiedy nie zajadałam się pączkami.

Kopnął swoje własne trampki Converse i otworzył zamek błyskawiczny swoich dżinsów. Zaschło mi w ustach - częściowo z oczekiwania, częściowo z podniecenia i sporej dawki nerwowości. Ściągnął dżinsy w dół i odsłonił czarne i niebieskie paski bokserek. Jego erekcja była imponująca. Kiedy tak leżałam, nie mogłam się powstrzymać; moja ręka wędrowała w dół piersi i brzucha i do przodu moich majtek. Musiałam się dotykać. Sprawił, że poczułam się jakbym płonęła. Jego spojrzenie podążyło za moją ręką i wypuścił warknięcie.

"Kurwa, zabijesz mnie".

Przesunął swoje ciało z powrotem nad moim, całując mnie delikatnie, zanim przesunął się w dół mojego ciała ponownie, pozostawiając ślad pocałunków, lizań i delikatnych nipów w dół mojego brzucha, przed pocałowaniem moich fałd przez moje majtki. I bucked moje biodra jak dzika kobieta.

"Boże, Ben...proszę." Nie byłem pewien, o co go błagałem - o zatrzymanie, bo bałem się, że mogę eksplodować, albo o to, żeby już nigdy nie przestał.

Uśmiechnął się do mnie i wykrzywił brwi. "Proszę co?"

Drań. Ale nie mogłam nic na to poradzić. Nie było miejsca na skromność, czy maniery. Wszystko było jego i mnie, a wszystko, czego potrzebowałem, to czuć go.

"Proszę, po prostu mnie zerżnij. Muszę poczuć cię w sobie."

To było wszystko, co trzeba było zrobić. Następną rzeczą, którą znałem, była moja bielizna zerwana, jego ściągnięta w dół i on unoszący się nad moim ciałem. "Nie masz pojęcia, jak często wyobrażałem sobie usłyszeć, jak mówisz to do mnie".

Uwielbiałbym dać mu inteligentną ripostę, ale mówienie nie było wysoko na mojej liście priorytetów w tej chwili. Czułam, jak pociera swoim kutasem wzdłuż moich fałd, uderzając od czasu do czasu w moją łechtaczkę. To była najsłodsza forma tortury. Powolna, zmysłowa, intensywna.

Przesunęłam biodra w górę, by spotkać się z jego, by go zachęcić. Prawie majaczyłam z pożądania i potrzeby.

Pochylił się z powrotem, zbliżając swoje usta do moich. Całował mnie powoli, zanim wsunął swój język do moich ust. Podczas gdy nasze języki angażowały się w zmysłowy taniec, czułam jak równie powoli wchodzi we mnie. Wszystko inne przestało istnieć. Byliśmy tylko my. Ta chwila.

Oboje jęknęliśmy unisono, gdy uderzyło w nas uczucie, że on jest we mnie, a ja owinięta wokół niego. Na chwilę przestaliśmy się ruszać. Potem jego biodra zaczęły poruszać się w torturująco powolnym rytmie, sprawiając, że sapałam z przeciążenia zmysłów. Zaczepiłam nogi wokół jego bioder, przybliżając nas do siebie.

"Kurwa, kochanie", to wszystko, co udało mu się wymruczeć. Nasz pocałunek stał się bardziej dziki i szorstki, podobnie jak jego pchnięcia. Wydawałam dźwięki, jakich nigdy wcześniej nie wydawałam. Jego prawa ręka przesunęła się w dół do mojej piersi, ugniatając ją i szczypiąc mój sutek. Moje ręce chwytały jego krótkie włosy, trzymając się go jak koła ratunkowego, podczas gdy ja czułam, że jestem coraz bliżej szczytu.

"Boże, Ben, dojdę...jestem tak blisko", jęknęłam w jego usta. Jęknął i zaczął walić mnie mocniej, robiąc rzeczy ze swoimi biodrami, do których żaden człowiek nie powinien być zdolny.

"Kurwa, kochanie, przyjdź dla mnie", jęknął do mojego ucha, przed skubaniem wrażliwego miejsca za nim. To było wszystko, co było potrzebne, aby sprawić, że przewróciłem się na krawędź. Zaczęłam konwulsyjnie pod nim, moje mięśnie zaciskały się wokół jego kutasa. Wiłam się i jęczałam, moje słowa nie miały sensu. Mogłam wyczuć, jak jego ciało się napina, zanim wydał jęk i zadrżał w moich ramionach. Oboje dysząc, złapał mnie w talii i odwrócił nas, tak że leżałam na nim, moja głowa spoczywała na jego piersi. Długo milczeliśmy, słuchając Billa Withersa "Ain't No Sunshine". Kreślił powolne i leniwe kręgi opuszkami palców na moim ramieniu, sprawiając, że znów cicho jęknęłam. Czułam, że zaczynam odpływać w sen, czując się absolutnie zadowolona i szczęśliwa w jego ramionach. Pomimo tego, że miałam tak wiele pytań dotyczących tego, o czym mówił wcześniej, o tym, gdzie ta noc nas stawia, chciałam po prostu cieszyć się tą chwilą. Nie chciałem go zrujnować rozmowami. A on zdawał się ze mną zgadzać, bo po prostu leżał trzymając mnie mocno. Sen zaczął mnie nachodzić i sprawił, że mój język się rozluźnił. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zamiast myśleć, powiedziałam mu to, co czułam od lat i co było krystalicznie czyste po tej nocy.

"Kocham cię, Ben."

Z tym, odpłynęłam w sen. Mogłabym przysiąc, że czułam, jak się napina na moje słowa, ale chyba nie chciałam przyjąć do wiadomości, co to może oznaczać.

Otwierając oczy, nie byłam pewna, gdzie jestem w pierwszej chwili ani ile czasu minęło. Na zewnątrz wciąż było ciemno, jedyne światło w pokoju pochodziło z lampy na bocznym stoliku. Dopiero po chwili rozejrzałem się i zrozumiałem, co się stało.

Na moim nagim ciele leżał koc. Byłem sam na kanapie w salonie i z tego co mogłem się zorientować, w domu. Odmówiłam, by cokolwiek o tym myśleć. Może po prostu musiał wrócić do domu.

Tak było do czasu, gdy moje spojrzenie padło na złożoną kartkę papieru na wierzchu mojej odrzuconej koszuli. Chwyciłam ją drżącą ręką, próbując zwalczyć tonące uczucie w żołądku. Rozłożyłem ją, pozwalając moim oczom przyjrzeć się temu, co było napisane na papierze jego bazgrołkowym pismem. Złożyłam go z powrotem, wzięłam swoje ubrania i poszłam na górę do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Potem włączyłam prysznic, usiadłam na podłodze, pozwalając wodzie obmyć mnie i zmyć łzy, które teraz spadały swobodnie.

"Przepraszam"

To było wszystko, co miał do powiedzenia po ostatniej nocy; ale przepraszam nie przywróciłoby tego kawałka mojego serca, który teraz posiadał.

***

Drzwi do mojego pokoju otwierają się powoli i ostrożnie, przywracają mnie do teraźniejszości, ale wspomnienie utrzymuje się z tyłu mojej głowy. Wycieram łzy z twarzy. Jestem zła na siebie. Zła za to, że czuję się tak zraniona. Wiem, że nie powinnam. Wiem, że to nie jest wielka sprawa. Ale dla mnie jest. Nie chodzi o to, że on nie powiedział tego samego. To nie był najlepszy sposób, i moment, aby ogłosić moje uczucia.

To co boli to sposób w jaki mnie zostawił - bez słowa. Nie, to nie jest poprawne. Było jedno słowo. Nie wiem, za co przepraszał. Czy żałował, że się ze mną przespał? Czy może za to, że odszedł? A może przepraszał za złamanie mi serca? Nie wiem, za co przepraszał i nie jestem pewna, czy mnie to obchodzi. To, co zrobił, sprawiło, że poczułam się jak dziwka. Nie mógł mnie bardziej zranić, gdyby do swojego jednosłownego listu dodał kilka banknotów dolarowych. Ta chwila, którą dzieliliśmy, nic dla niego nie znaczyła, to było jasne. To był sposób, aby pomóc mu zapomnieć o tym, co go dręczyło tej nocy, i aby się odstresować. A kiedy ta misja została wykonana, odszedł. Dla mnie ten moment oznaczał wszystko. Zmieniła mój świat w sposób, z którego nawet nie zdawałam sobie sprawy.



Rozdział 5 Dziesięć rund

Ciche kroki przesuwają się w moją stronę, podczas gdy ja wciąż wpatruję się w okno. Nie muszę się odwracać, żeby wiedzieć, kto to jest.

"Frankie, naprawdę musimy porozmawiać" - szepcze, stojąc zdecydowanie za blisko mnie. Czuję, jak jego oddech miesza moje włosy i to sprawia, że jestem jeszcze bardziej emocjonalnie smutna i zła jednocześnie.

"Tak, musimy." Chciałbym, żeby mój głos zawierał więcej siły, więcej determinacji. Zamiast tego, jest cichy i miękki.

"Czy on jest mój? Czy Archer jest moim synem?"

Słyszę pytanie, a potem tylko dzwonienie w uszach. Jestem tak wściekła, że czuję, jak podnosi mi się ciśnienie i jak krew pędzi do głowy. Nie byłam przed nim zakonnicą i nie mógł wiedzieć, co robiłam tydzień przed tą nocą, ani tydzień po, ale to pytanie sprawia, że moja krew się gotuje. Powiedziałam mu, że go kocham. Czy myślał, że powiem to i następnego dnia wskoczę do łóżka z kimś innym? Czy to właśnie zrobił?

Jestem wściekła, a jedynym sposobem, w jaki wiem, jak sobie z tym poradzić, jest stanie się zimnym i zdystansowanym, co pozwala mi mówić z jak największą ilością jadu w głosie. "Pomimo ogólnego konsensusu, że jestem kobietą o luźnej moralności, mogę ci zagwarantować, że on rzeczywiście jest twoim synem".

"To... to znaczy... ja nie." Wypuszcza westchnienie, a ja mam ochotę uderzyć go kwadratem w twarz. "Ale jak?"

"Czy chcesz pieprzonej lekcji biologii?" szepczę ze złością. Ma szczęście, że jesteśmy w domu moich rodziców, a Archer śpi kilka stóp od nas, bo inaczej byłabym na jego twarzy, krzycząc jak oszalała kobieta. On sprawia, że czuję się irracjonalnie i poza kontrolą. "Nie użyliśmy prezerwatywy, nie byłam na pigułce".

"Kurwa Frankie. To była jedna noc. Ja...nigdy nie myślałem...," wydaje się być w stracie, jego głos się łamie. Mogę powiedzieć, patrząc na niego, że jest ogarnięty mnóstwem emocji. W tym momencie nie mogę się przejmować jego emocjami. Nie tak wyobrażałam sobie jego reakcję na tę wiadomość. Mój urojony umysł miał nadzieję, że będzie zszokowany, ale zachwycony i podekscytowany. Ale chyba wyobrażenia są dla marzycieli. W prawdziwym życiu, to tylko zaprasza rozczarowanie.

"Cóż, Ben", wyplułem, "ani twoje plemniki, ani moje jaja nie dostały notatki, że dopóki jest to tylko jeden raz, powinny trzymać się od siebie z daleka".

Milczy przez dłuższą chwilę, a ja widzę, jak wiele emocji przemyka po jego twarzy. Wina, strach, ból, a może nutka podniecenia i szczęścia. Ale to może być mój urojony umysł znów pracujący w nadgodzinach.

"Co teraz zrobimy?" pyta, zwracając moją uwagę z powrotem z emocji na jego twarzy do obecnej rozmowy.

Wypuszczam oddech, dając sobie chwilę, zanim się odezwę. Nie jestem pewien, czy to pomaga zdjąć krawędź z tego, co mu mówię.

"Słuchaj, nie mam wobec ciebie żadnych oczekiwań. Już nie. Nawet ja uczę się na swoich błędach."

On wzdryga się od moich słów, jakbym go fizycznie spoliczkował. Boli go to i sprawia mi to przyjemność. Ma kilka miesięcy do nadrobienia.

"Jeśli chcesz być częścią życia Archera, nie będę cię powstrzymywać. Zasługuje na to, by dorastać z ojcem i masz prawo znać swojego syna, być przy nim. Ale możesz być pewien, że jeśli go, kurwa, zdezerterujesz, jeśli jeszcze raz wywiniesz się ze swojego zniknięcia, znajdę cię i odetnę ci jaja. I nigdy więcej nie zobaczysz swojego syna. On zasługuje na świat. Jeśli nie chcesz lub nie możesz mu tego dać, odejdź teraz. Jeśli zdecydujesz się zostać w jego życiu, to lepiej, żebyś był w nim na dłużej."

Nie zauważyłam, że robię się głośniejsza, ale musiałam przeszkadzać Archerowi we śnie, skoro zaczyna marudzić. Wstaję z fotela, omijam Bena i podchodzę do łóżeczka Archera. Głaszcząc ciemne włosy z jego twarzy, mówię mu, że go kocham, a on od razu zasypia. Kiedy wstaję, zauważam, że Ben stoi po drugiej stronie łóżeczka, patrząc na Archera.

"On jest taki piękny. I taki malutki. Chcę spróbować. Chcę być tam dla niego. Ja ...chcę spróbować i być dobrym ojcem. I..."

Przestaje mówić i zdaje się patrzeć w dal. Mogę powiedzieć, że coś go prześladuje. Coś, co zakorzeniło się tamtej nocy, te wszystkie miesiące temu. Ale to nie moja sprawa. Już nie. A może tak naprawdę nigdy nie była. Wszystko co muszę zrobić to upewnić się, że nie skrzywdzi Archera - że nie odejdzie od niego kiedy tylko będzie miał na to ochotę. Tak jak on odszedł od mnie.

"Nie próbuj. Bądź dobrym ojcem. Jak już mówiłem, nie będzie drugiej szansy. Nie pozwolę ci złamać jego serca". Nie dodaję "jak ty zrobiłeś z moim", ale z wyrazu jego twarzy wynika, że nie jest to konieczne.

"Frankie, słuchaj, ja...przepraszam. Nie powinienem był..."

"Nie rób tego. Po prostu nie, Ben." Przerywam mu, nie chcąc rehash nocy prawie dwa lata temu.

"Ale ja chcę..."

Nie daję mu dokończyć. Nie mogę sobie teraz poradzić z przeprosinami czy wyjaśnieniami. To zbyt wiele na raz. Czy chcę wiedzieć, gdzie do cholery był przez prawie dwa lata? Tak, oczywiście, że chcę. Ale więcej informacji, więcej słów i więcej emocji - mogą mnie teraz po prostu zabić, sprawiając, że moje serce i głowa eksplodują.

"W tej chwili naprawdę nie obchodzi mnie, czego chcesz. Nie obchodzi mnie, dlaczego odszedłeś. Nie obchodzi mnie, dlaczego pomyślałeś, że wystarczy zostawić mi jednosłowną notatkę. Po prostu nie mam dziś tego w sobie. Nie mam w sobie tego, żeby się przejmować. Ok?" Mój głos jest chwiejny, moje usta drżą. Nie waż się kurwa zacząć płakać.

Nieważne, jak bardzo z tym walczę, nie mogę powstrzymać poczucia winy, które wdziera się do mojego serca, zwłaszcza, gdy widzę zmarszczkę na jego twarzy. Ku własnej niechęci, ustępuję.

"Słuchaj, Ben. To wszystko jest trochę za dużo teraz. Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę. Szczerze mówiąc nie wiedziałem, czy kiedykolwiek jeszcze cię zobaczę. Czy możemy porozmawiać jutro? Proszę."

Kiwa głową i patrzy między mną a Archerem. "Czy mogę go dotknąć?"

Jego niepewność, jego wahanie osłabia moje postanowienie bycia złą suką i udaje mi się trochę uśmiechnąć.

"Tak, śmiało. On nie gryzie...jeszcze. Tylko bądź delikatny, żeby się nie obudził."

Obserwuję go, jak delikatnie głaszcze dłonią maleńką rękę Archera, która jest zwinięta w uroczą małą pięść, kiedy śpi. Nie robił tego od miesięcy, ale z jakiegoś powodu chwyta palec Bena i trzyma się go. Ten moment jest tak intensywne i emocjonalnie surowe, ale piękne w tym samym czasie, nie jestem pewien, czy to łamie moje serce trochę więcej lub stawia z powrotem trochę kawałek, że brakowało. Muszę przełknąć grudkę w gardle, gdy patrzę, jak Ben przeciera oczy.

"Może jutro po śniadaniu pójdziemy do parku? Będziemy mogli porozmawiać bez niczyjej przerwy i będziesz mógł spędzić z nim trochę czasu".

Ben jest chyba zbyt emocjonalny, żeby się odezwać. Zamiast tego tylko kiwa głową, powoli uwalniając się z mocnego, małego uścisku Archera.

Idzie do drzwi, ale zanim je za sobą zamknie, zatrzymuje się. Nie odwraca się, ale słyszę, jak szepcze. "Nie skrzywdzę go, obiecuję. I ciebie też już nie skrzywdzę."

Gdy drzwi się za nim zamykają, padam na łóżko. Czuję się jakbym przeszedł przez dziesięć rund z Mike'm Tysonem. I mimo że czuję się emocjonalnie wyczerpany i tęsknię za domem, jest to pierwsza noc od osiemnastu miesięcy, kiedy czuję się w pełni zadowolony - zasypiam ze świadomością, że Archer będzie dorastał z ojcem w swoim życiu.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Jedna idealna noc"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści