Bogini i jej wybrani opiekunowie

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

Luna

"Przysięgam, że jestem przeklęta" - szepnęłam, próbując oderwać się od pnączy, które pełzały po stronie tego śmiesznego zamku. Jedna zaplątała się w moje włosy, uniemożliwiając mi dalsze skalowanie budynku.

Ciepłe perfumy z kwiatów poniżej wypełniły powietrze, łaskocząc mój nos. Dlaczego posadzili tam kwiaty, nigdy nie zrozumiem. Kolce byłyby bardziej praktyczne.

Próbowałam zdjąć opaskę z włosów, uwalniając się, zanim jeden ze strażników zauważył moją obecność, a moja misja skończyła się, zanim jeszcze się zaczęła. Moje skórzane rękawice sprawiły, że ten manewr był o niebo trudniejszy, a krawat runął w jeden z ostentacyjnie przyciętych krzewów róż czterdzieści stóp poniżej.

"Cholera", jęknąłem, "zdecydowanie przeklęty".

Moje długie włosy rozwiały się, łaskocząc dolną część pleców, gdy uwolniłem się i kontynuowałem wspinaczkę. Świetnie, jakby to nie było wystarczająco niemożliwe już, wewnętrznie mruknąłem.

Miękka poświata pochodziła z balkonu powyżej, gdy wiatr niósł słabe dźwięki muzyki i śmiechu z imprezy poniżej. Chwyciłem się kamiennego filaru i podciągnąłem się do góry, aż znalazłem się na poręczy, a moje obolałe mięśnie jęczały od brutalności, na jaką wystawił je Miesiąc Prób.

Czułem, jak ogarnia mnie uczucie kłucia. Powoli przesunęłam się tak, by mieć widok z lotu ptaka na teren poniżej. Patrzyłem w dół na ogrody z wyostrzonymi zmysłami, obserwując i nasłuchując jakichkolwiek oznak, że jestem śledzony.

Wysoki pisk przeniósł moją uwagę na liściasty labirynt poniżej, gdy młoda kobieta w dziecięcej różowej szyfonowej sukni potknęła się w otworze.

"Emilia" - zawołał głęboki głos - "wyjdź, wyjdź, gdziekolwiek jesteś".

Wysoki, szczupły mężczyzna szedł w kierunku wejścia do labiryntu, z drinkiem w ręku. Miał na sobie kilt; złote łańcuchy, które pokrywały jego klatkę piersiową i plecy, wskazywały, że był wysoko postawionym członkiem klanu. Pozwoliłam sobie na chwilę wahania, by zastanowić się, jak by to było, gdyby mężczyzna gonił za mną na imprezie, by choć raz być normalną.

Mentalnie, potrząsnąłem sobą; oni chcieliby tego - żebym się rozproszył, albo co gorsza, poddał. To był sposób, w jaki zamierzałem się udowodnić, jak sprawię, że zobaczą, że jestem równie dobry, jeśli nie lepszy od każdego mężczyzny.

"Niech po prostu dostać tę głupią rzecz ponad z, a następnie mogę wreszcie iść do łóżka," mruknąłem.

Podnosząc drugą nogę nad barierką, w milczeniu posadziłem obie stopy na balkonie. Podkradłem się do jednych z otwartych drewnianych drzwi i zajrzałem do czyjegoś pomieszczenia mieszkalnego.

Duży otwarty ogień liżący się w imponującym kamiennym kominku ozdobionym głową jelenia. Jego oczy były zamrożone, usta otwarte w niemym krzyku. Futra i tartanowe koce udrapowane na olbrzymim, czteropakowym łóżku, dumnie obwieszczały klan jego właściciela.

Obok łóżka stał ozdobny drewniany stół, na którym stał złoty dzban i pasujący do niego kielich pełen głębokiego rubinowego wina. Korzenny zapach dotarł do mojego nosa, a w odpowiedzi zaschło mi w gardle. Jak dawno nie jadłem ani nie piłem niczego?

Powoli podkradłem się do biurka, szukając jakiejkolwiek wskazówki, po co tu jestem. Przez lata nauczyłem się ufać swoim instynktom, a niewidzialny zmysł w środku mówił mi, że mój cel nie jest daleko.

Otwierając po cichu każdą szufladę, modliłem się do bogów, by moja misja była łatwa.

"Nic nigdy nie jest łatwe" - mruknąłem, gdy moje oczy błądziły po komnacie. W ciemnym kącie dostrzegłem lekko uchylone drewniane drzwi. Zaciekawiony podkradłem się do nich.

Drzwi prowadziły do tunelu wykutego w górze, na której zbudowany był zamek. Nie mogąc powstrzymać ciekawości, podążyłem dalej w głąb tunelu, opierając się plecami o chłodny kamień.

Gorąca para wodna unosiła się w moją stronę, a moja skóra pękała w odpowiedzi. Z moimi zmysłami w stanie najwyższej gotowości i dłonią opartą na rękojeści mojego noża, wiedziałem, że jeśli ktoś tu jest, uciszę go zanim zdąży się zorientować, że w ogóle mnie widział.

Im dalej szedłem, tym trudniej było nawigować przez gęstą mgłę. W końcu tunel otworzył się na większy obszar. Trzymając plecy równo z kamieniem, przykucnąłem i zmrużyłem oczy, pozwalając im dostosować się do oślepiającej mgły.

Wdychałem parę, która pełzła w kierunku kopulastego sufitu ozdobionego kolorowymi obrazami; upojny zapach pikantnych mydeł i olejków wypełnił moje płuca. Ciepło z płonącego w rogu ognia sprawiło, że para łaskotała mnie w kark, a kropelki potu zaczęły spływać po kręgosłupie. Weszłam na palcach dalej do pokoju, ignorując sposób, w jaki moje gardło zamyka się niewygodnie i upewniłam się, że cienie zapomniane przez światło świec ukrywają moje ubrane w skórę ciało.

Część powietrza przesunęła się, a moje oczy przyzwyczaiły się do otoczenia. Wielka wanna z gorącym źródłem, wystarczająco duża, by zmieścić dziesięciu pełnoletnich samców zmiennokształtnych, dominowała nad całą przestrzenią. Gorąca, świeża woda źródlana ściekała od strony wapienia; jej dźwięk obiecywał roztopić kłopoty wszystkich, którzy do niej weszli.

Kątem oka dostrzegłem jakiś ruch.

Moje oczy powędrowały do postaci w wodzie. Jego szerokie, wytatuowane ramiona lśniły w świetle księżyca, które wlewało się przez środek kopulastego dachu. Siedział na półce z boku wanny, plecami do mnie, ciemne włosy spiętrzone niechlujnie w kok na czubku głowy.

Wewnętrznie jęknęłam, przeklinając ciekawość, która pozwoliła mi być tak lekkomyślną. Co ja sobie myślałam - wchodząc do pokoju, nie zdając sobie sprawy, że jest tam ktoś jeszcze?

Wycofując się z pokoju, już miałem się odwrócić, gdy coś błyszczącego przykuło mój wzrok. Po drugiej stronie wody, po drugiej stronie pokoju, na stole leżał metalowy medalion. Jego symbole wyryły się w moim umyśle. To był powód, dla którego się tu znalazłam. Nie było mowy w Podziemi, że uda mi się przejść przez pokój bez zorientowania się mężczyzny. Musiałam wymyślić jakiś plan, ale nie miałam pojęcia od czego zacząć.




Rozdział 1 (2)

Skryłem się w cieniu, czyniąc swoje ciało tak małym, jak to tylko możliwe, podczas gdy ja rozważałem swoje opcje. Brutalna siła nie wchodziła w grę. Chociaż byłem wprawiony w walce, wiedziałem, że prawdopodobieństwo obezwładnienia tego Adonisa mężczyzny jest mało prawdopodobne. Nie bez znokautowania go najpierw, czego biorąc pod uwagę wodę, nie chciałem robić, bo prawdopodobnie utonąłby, zanim zdołałbym go wyciągnąć.

Nikt nie musi dziś umierać.

Szurające stopy odciągnęły moją uwagę od moich intryg, gdy do pokoju weszły trzy kobiety. Każda z nich miała na sobie nieprzezroczyste zmiany, pozwalające na obfity widok ich miękkich, delikatnych ciał. Ich włosy były utkane z różnych kwiatów i liści, prawie tworząc obraz korony zdobiącej ich głowy.

"Milordzie," odezwała się środkowa dziewczyna. Wyglądała na kilka lat starszą ode mnie. Jej rude włosy przypominały mi ogień, kolor, którego jeszcze dzisiaj nie widziałem. "Czy możemy coś dla ciebie zrobić?" Jej sugestywny ton spowodował, że żółć podniosła się w moim gardle, a moje oczy przewróciły się na to, jak śmiesznie brzmiała.

"Zostaw!" warknął mężczyzna. Jego głęboki bas odbił się w całym pomieszczeniu, powodując, że trzy kobiety uciekły do tunelu.

Gdy zmrużyłem oczy przez kłęby pary, zobaczyłem, że mężczyzna nie ruszył się ze swojej wcześniejszej pozycji. Jedyną wskazówką, że żyje, było unoszenie się i opadanie jego szerokich ramion podczas oddychania.

Medalion błyszczał jeszcze raz, jakby chciał mnie sprowokować. To była jedyna rzecz, która stała teraz na mojej drodze. Poprzednie zadania, które wykonałem, stały się nieistotne.

Odgłosy z następnego pokoju wskazywały, że trzy kobiety nadal tam są, a w moim umyśle sformułował się plan, powodując mój wewnętrzny jęk. Świetnie. Miałam stać się swoim własnym najgorszym koszmarem...

Wycofałem się do sypialni, próbując dowiedzieć się, gdzie kobiety poszły. Skradałem się dalej w stronę drzwi, tylko po to, by znaleźć rudą samą, na górze łóżka z zamkniętymi oczami. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To wszystko będzie zbyt łatwe. Zmuszenie jej do odzyskania dla mnie medalionu było niebezpieczne, a ona pewnie by przesadziła, gdybym zagroził jej życiu, oddając całą sprawę.

Podczołgałem się do łóżka na brzuchu. Przechodząc na stronę, gdzie jej blade ramię zwisało, gdy odpoczywała, cicho podziękowałem boginiom. Sięgając po swój plecak, wyciągnąłem grot i przebiłem jej skórę szybko działającą trucizną, która powinna utrzymać ją w głębokiej drzemce przez kilka następnych godzin.

Po kilku chwilach jej oddech wyrównał się, a ja przeciągnąłem ją pod łóżko, zanim ubrałem się w jej bezsensowną zmianę.

Wstając, by zbadać swoje odbicie w mosiężnej płycie na ścianie, przejechałem dłońmi przez długie, krucze włosy. Bogowie, proszę, nie pozwólcie mu się zorientować, że nie są one zwieńczone głupią kwiatową koroną.

Moje oczy przesunęły się po moim odbiciu; moje ciało w niczym nie przypominało innych kobiet. Tam, gdzie ich były miękkie, moje było silne, bardziej niebezpieczne. Lata treningu sprawiły, że moje ciało było wysportowane, nie przesadnie umięśnione jak u mężczyzny, ale zdecydowanie napięte. Moja klatka piersiowa była obfita. Często żartowałem z Sarą, że zacznę wiązać piersi, żeby bieganie nie było tak niewygodne.

Westchnąłem i wyprostowałem kręgosłup, wstrzymując wewnętrzną paplaninę, która ostatecznie wygadałaby mnie z tego szalonego planu. Dali mi tę misję, bo wiedzieli, że to niemożliwe - dranie. Nie sądzili, że należę do The League, bo byłam kobietą.

Cóż, miałam zrobić coś, co może zrobić tylko kobieta.

Wydychając wszelkie wątpliwości, wyprostowałam kręgosłup i z wysoko uniesioną głową weszłam prosto do pokoju kąpielowego.




Rozdział 2

==========

Rozdział drugi

==========

Korzenny zapach uderzył mnie ponownie, gdy mrowiąca para pulsowała wokół mojego ciała, powodując, że sukienka przylegała do mojej wrażliwej skóry.

"Milord," próbowałem naśladować ogniste włosy bez kneblowania. Tak, ogniste włosy były teraz nowym imieniem rudowłosej bimbo. "Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?" Warknięcie wydarło się z ust mężczyzny, a jego głos dudnił w całej jaskini.

"Powiedziałem zostaw!" Obrócił się, jego mięśnie zwinęły się jak kobra gotowa do ataku.

Lata treningu sprawiły, że znalazłem się w pozycji bojowej szybciej niż mój mózg zdołał przypomnieć mi, że odgrywałem rolę damy.

Jego oczy były ogniste, a wyraz twarzy morderczy. Serce waliło mi w piersi, gdy zmieniałam pozycję i starałam się wyglądać jak najbardziej niewinnie. Jego złote spojrzenie było tak intensywne, że czułam jak przenika każdy cal mnie.

Z poszarpanym wlotem oddechu, dreszcz przebiegł przez jego ciało.

"Kim jesteś?" wyszeptał. Jego pełne usta pozostały otwarte, jakby miały więcej do powiedzenia, ale nic nie wyszło. Cisza trwała dłużej niż to wygodne. Płynąca woda była jedynym dźwiękiem, który odbijał się echem po jaskini. Zmusiłam się do skupienia na mozaikowej podłodze, podczas gdy mój zamglony mózg próbował sformułować plan. Nie odważyłam się spojrzeć w górę. Jego oczy były tak intensywne; byłam pewna, że byłby w stanie odczytać moje myśli.

Plusk przyciągnął moje spojrzenie z powrotem w jego stronę; jego ręce opadły z powrotem do wody, powodując małe tsunami. Przyjrzałam się jego twarzy, jego szczęka była kwadratowa, uzupełniona przez wysokie kości policzkowe. Miał zadbaną i błyszczącą brodę. Moje palce zadrgały na widok ciemnych włosów na tle jego bladej skóry. Jego nos był prosty, nozdrza rozdęte, a oczy... o bogowie, te oczy. Miały kolor płonącego bursztynu i były obramowane pytającymi brwiami. Cała jego twarz była idealnie symetryczna, a jego spojrzenie pytające.

Odgarnęłam włosy na ramię, moja skóra zarumieniła się od pary, a jego spojrzenie przeleciało tam, gdzie kiedyś leżały moje włosy. Zrobił jeden krok w moją stronę, a moje ciało napięło się po raz kolejny. Odetchnęłam, próbując się opanować, ale intensywność, którą niósł ten człowiek, była namacalna. Moje płuca z trudem próbowały się napełnić.

"Nigdy wcześniej cię nie widziałem", dudnił jego głos.

"Ja... jestem nowa," jąkałam się. Sprytne, Luna. "Zostałem wysłany." Bardzo trafne.

Szedł dalej w moją stronę, a moje serce potroiło prędkość. Zobaczył twój podstęp, mój wewnętrzny głos drwił. Przeskanowałam pokój w poszukiwaniu czegoś, czegokolwiek, co byłoby wystarczająco ciężkie, by go powalić. Śmiało przeszedłem po chłodnych, wilgotnych płytkach podłogowych. Modląc się, by być tak zgrabną jak inne kobiety, starałam się nie upaść na tyłek.

Te intensywne oczy nie opuszczały mnie. Jakby połączył nas niewidzialny sznur, sunął w moją stronę; jego potężne ciało zostawiało za sobą smugę wody.

Dotarłam do ściany; była ona wyrzeźbiona rowkami, które pełniły rolę półek. Spojrzałam na półki, na wiele szklanych fiolek zawierających kolorowe płyny, próbując znaleźć ewentualną broń i zastanawiając się, czy nóż między moim dekoltem był wystarczająco długi, by przejść przez grube mięśnie jego klatki piersiowej. Patrząc na niego teraz, wątpiłam, by kiedykolwiek mógł wyrządzić wystarczające szkody. Ten człowiek wydawał się niezniszczalny.

Podeszłam w stronę najdalszej półki wygodnie umieszczonej w pobliżu medalionu. Sprawdziłem każdą fiolkę, jakby była najciekawszą rzeczą na świecie. Zerknąłem z powrotem na mężczyznę, by stwierdzić, że wciąż stoi w tym samym miejscu, a jego oczy płoną ciekawością.

Przełknęłam, biorąc głęboki oddech; moja klatka piersiowa wznosiła się i opadała, a on to zauważył.

"Jak masz na imię?" Jego głęboki głos stanowił ostry kontrast z miękkimi dźwiękami tryskającej wody. Moje serce przeskoczyło o jedno uderzenie.

"Luna." Wygarnęłam. Właśnie powiedziałam mu moje prawdziwe imię; co w światach myślałam?

"Luna", wypowiedział moje imię jak modlitwę, pieszcząc każdą sylabę. O bogowie, naprawdę muszę iść.

"Dołącz do mnie, Luna", odetchnął, gdy jedna połowa jego twarzy podniosła się w łobuzerskim pół uśmiechu, który ujawnił doskonały dołeczek.

Oczywiście, że ma dołeczki ... mam przechlapane.

Wejście tam nie wchodziło w grę, ale nie mogłam wyjść bez medalionu. Przesunąłem swoje ciało tak, że lewa ręka była za mną, a plecy przyciśnięte do stołu. Chłodny metal medalionu wgryzł się w opuszki moich palców. Jedyny plan, jaki mogłem sformułować, to powalenie go na tyle długo, by móc wspiąć się z powrotem na dół zamku, ale musiałbym znaleźć coś ciężkiego.

Na stole obok medalionu na tacy siedział złoty dzbanek wypełniony pikantnym czerwonym winem i dwa pucharki. Oderwałam palce od chłodnej metalowej powierzchni medalionu i odwróciłam się, by stanąć twarzą do stołu. Upewniłam się, że moje ruchy są pewne i stabilne, gdy podniosłam dzbanek, sprawiając wrażenie, że rozważam jego propozycję, gdy robiłam nam obu drinki. Próbowałam ukryć swoją radość, gdy odkryłam, jak bardzo jest ciężki.

Z plecami zwróconymi do mężczyzny i ciałem ukrywającym moje działania, wsunęłam medalion do jednego z pucharów, zanim nalałam wina do każdego z nich. To mogło zadziałać, jeśli złapałem mężczyznę z zaskoczenia, a jedynym sposobem, w jaki mogę sobie wyobrazić zrobienie tego, jest wejście z nim do tej przeklętej przez bogów wanny. Starając się nie warknąć na taki obrót spraw, odwróciłam się z powrotem trzymając tacę.

Próbując mojego najlepszego uwodzicielskiego uśmiechu, przeleciałam w głowie możliwe scenariusze, gdy zbliżałam się do niego. Jeśli uderzę w jego skroń, da mi to co najmniej kilka minut. Jego twarz była niewzruszona, ale jego oczy jaśniały tym bardziej, im bardziej zbliżałem się do niego.

"Milordzie..." jęknął żwirowaty głos do pokoju. Mężczyzna prychnął i oderwał wzrok ode mnie, do głosu, który odbijał się echem w jaskini. Zgaś mnie teraz, proszę, niech to nie będzie ona. Jakim cudem ona już się obudziła? Bez kolejnej myśli zasuwałem.

Taca głośno brzęknęła o kamienną podłogę, gdy wyrwałem puchar. Gdy dotarłem do tunelu, ognistowłosa opierała się o ścianę, wyglądając nieco gorzej. Kiedy mnie zobaczyła, jej oczy wypełniły się czystym przerażeniem-drama queen. Zrobiłem jedyną rzecz, jaką mogłem zrobić, aby ją ominąć; uderzyłem ją - mocno. Raczej nieładnie, uderzyła o podłogę, a ja starałem się nie cieszyć tym zbytnio.

Biegłem, biegłem jakby od tego zależało moje życie, a tak było, do otwartych drzwi balkonowych - moje zamglone myśli zostały pobudzone do działania przez mroźne powietrze. Serce waliło mi jak oszalałe, trzymałem się poręczy i patrzyłem w dół, na ogromny spadek. Krzyki i szamotanina za mną dały mi ostatni bodziec, którego potrzebowałam, by wyrwać medalion i rzucić się z balkonu.

"Luna!" Moje imię rozdarło się w powietrzu, gdy rozbiłam się o kwietniki poniżej, tocząc się, by złagodzić mój upadek.

Raz na poziomie ziemi, labirynt, który prowadził do portalu zamku, wyglądał na niemożliwy. Poddając się mojej zdolności do wyczuwania magii, coś, co mam od urodzenia, poczułam, że to zwykłe przyciąganie, i pobiegłam.

Sami bogowie stworzyli portale za pomocą własnych mocy; rozdarli samą tkaninę wszechświata, tworząc drzwi między naszymi sferami. Historia uczy nas, że przed traktatem portale były słabością, gdy pozostawały bezbronne. Są zawsze aktywne, niczym ścieżka między światami. Żaden żyjący użytkownik magii nigdy nie był w stanie go zamknąć; dlatego też dawni królowie budowali wokół nich swoje miasta. Teraz portale są strzeżone przez cały czas.

W moich uszach rozbrzmiewały odgłosy krzyczących ludzi, a ja musiałem zrobić wszystko, by nie spanikować. Portal był marmurowym łukiem; magia, którą emanował sprawiła, że każdy włos na moim ciele stanął na baczność.

"Tutaj!" krzyknął męski głos - prawdopodobnie strażnik.

O bogowie! Musiałam się stąd wydostać, zanim zobaczą, co zrobiłam innym strażnikom po drodze.

Zacisnęłam medalion tak mocno, że wrzynał mi się w dłoń. Ostatnią rzeczą, jaką zrobiłem przed wejściem do portalu, było ostatnie spojrzenie na balkon. Olbrzymia, naga postać ukoronowana w świetle księżyca skuliła się nad barierką, jakby w bólu.

"Luna!"




Rozdział 3 (1)

==========

Rozdział trzeci

==========

Znajome poczucie zagubienia obmyło mnie. Przygryzłem wargę, uziemiając się. Mój cel podróży musiał być wyraźny w moim umyśle. Teraz nie było czasu na utratę koncentracji.

Pustka między sferami nie była miejscem, w którym chciałem się zgubić. Nikt nie wie, co dzieje się z ludźmi, którzy poddają się zamętowi pustki, ale jedno było pewne, nigdy nie wracali. Skupiłam się na portalu, którego pragnęłam i parłam do przodu, ignorując kształty, które przepływały w zasięgu wzroku, nie mając ochoty odkrywać, czym tak naprawdę były. Niektóre historie mówią, że to podróżnicy, zagubione dusze wiecznie szukające ucieczki.

Zadrżałam, otrząsając się z poczucia zgrozy, które czułam, i weszłam w światło, które prowadziło do wielkiej sali The Estate. Najwyraźniej odbywało się tam zebranie, a ja właśnie pojawiłam się przed całym stadem - skąpo odziana. Każda pojedyncza głowa w pokoju odwróciła się, by się gapić.

"O cholera."

Zbiorowy wdech, po którym nastąpiły ściszone głosy i parsknięcia, sprawiły, że podniosły mi się szczęki. Słowa takie jak "dziwka" i "taka sama jak jej matka" były szeptane po pokoju, ale odmówiłam złamania się pod ich spojrzeniem. Przyklejając na twarz zadowolony z siebie uśmiech, ściągnęłam ramiona do tyłu, wyprostowałam kręgosłup i przeszłam prosto przez środek siedzącego zgromadzenia.

Na scenie stały trzy żelazne krzesła, a na nich siedziało trzech bardzo zadowolonych z siebie członków Rady. Moje oczy strzelały sztyletami do każdego, kto ośmielił się spojrzeć w górę; na szczęście dla większości byli na tyle mądrzy, by tego nie robić.

Wspinałem się po schodach na scenę po dwa na raz; ugryzienie medalionu było jedyną rzeczą, która trzymała mnie przy ziemi. Gdy podszedłem do centralnego tronu, sala ucichła, a spojrzenie setek oczu ukłuło mnie w skórę.

Rzuciłem zakrwawiony medalion wprost do stóp człowieka odpowiedzialnego za tę misję.

"Masz," splunąłem. Jego brązowe oczy zamigotały. Czy to było zaskoczenie, które widzę?

Schylając się, podniósł medalion, obracając go w dłoni, by sprawdzić jego autentyczność. Jego twarz przybrała maskę dezaprobaty, do której zdążyłem się przyzwyczaić.

"Panna Moon," warknął Alfa. Alfa Kingsley nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia pięć procent swojej lycańskiej genetyki. Przyjrzał mi się, jakby widział mnie po raz pierwszy, a w jego oczach błyszczała radość z odkrycia. Jego oddech wydał maniakalny śmiech: "Zakładam, że twoje umiejętności jako wojownika nie zostały wykorzystane w tej próbie, panno Moon?". Zacisnął swoje smukłe, cienkie wargi. Jego śniada twarz wykręciła się, błagając tylko o to, bym ją uderzyła.

Tłum się śmiał, a ja planowałam w głowie masowe morderstwo. Wilczy gwizd za mną odbił się echem po sali, po czym nastąpiło kilka parsknięć. Odwróciłem się, wyzywając odważną osobę, by zrobiła to ponownie, tym razem w twarz. Wszyscy skurczyli się w sobie. Tchórze.

Portal z tyłu sali wydał delikatny szum wskazujący na przybycie kolejnej osoby. Złośliwy uśmiech Luke'a rozpostarł się na jego twarzy, gdy pojawił się z identycznym medalionem na szyi. Tłum wybuchł oklaskami, a ja starałam się nie krzyczeć z powodu faworyzowania.

Leniwie podążał w stronę sceny, jego chłodne, pewne siebie spojrzenie wędrowało po jego wielbicielach. To spojrzenie dotarło do mnie, a on zatrzymał się martwy, jego oddech się zatrzymał, gdy jego szerokie oczy przesunęły się w dół mojego ciała. Spojrzenie Luke'a pochłaniało mój obraz, a moja twarz rozgrzała się. Nigdy nie czułam się bardziej naga niż w tym momencie.

Odzyskując rozum, kontynuował swagger w kierunku Alfy, jego uśmiech wzrósł, gdy zauważył, w jakim jestem położeniu.

Kudłate, blond włosy opadały na jego umięśnione ramiona, desperacko potrzebujące oczyszczenia. Zauważyłem ciemne siniaki pod jego błękitnymi oczami, ukryte pod warstwą grubego kurzu i brudu. Skóra, która była widoczna pod jego czarnym strojem bojowym, była pocięta i posiniaczona. Liście, brud i patyki wbijały się w płyty jego zbroi. Wyglądał jakby właśnie stoczył walkę z ziemią i przegrał.

"Wyglądasz jak gówno" - szepnąłem, gdy przeszedł obok mnie, by umieścić medalion przed Alfą, w głębokim, pełnym szacunku ukłonie. Creep.

"Alfa, z radością donoszę, że zdałem ostateczne zadanie. Proszę przyjąć ten dowód i moją niekłamaną wdzięczność." Odwrócił się do tłumu. "Bez was wszystkich nie byłoby to możliwe. Świętuję to zwycięstwo na waszą cześć; oddam życie, by chronić każdego z was." Ssak następnie pokłonił się pięścią nad sercem, a tłum oszalał. Mógłbym przysiąc, że słyszałem, jak kilka kobiet mdlało. Obrzydliwe.

Łukasz zrobił krok w tył obok mnie, pochylając się w lekkim ukłonie, by szepnąć mi do ucha: "A ty wyglądasz jak dama". Bogowie, weźcie mnie teraz.

Kingsley podniósł ręce, a sala natychmiast ucichła.

"Dwóch naszych rekrutów wróciło do nas!" Zrobił pauzę dla efektu dramatycznego. Jego spojrzenie powędrowało do mnie. "Przyznaję, jeden z nich ma wyjątkowo wątpliwą taktykę". Bogowie, on to uwielbia. Ludzie chichotali. Kundle najwyraźniej czuły się odważniejsze w liczbie.

Kingsley stał, wypychając klatkę piersiową. Jego błotniste brązowe włosy były naoliwione na centymetr, a oczy pasowały do nich - błotniste i matowe. Ostre, cienkie rysy tworzyły jego wiecznie wkurzoną twarz. Kingsley mógł być przystojny, ale lata bycia nieszczęśliwym draniem sprawiły, że skóra między jego grubymi brwiami zmieniła się w permanentny grymas.

"Paczki będą się zbierać w ciągu najbliższych kilku dni. Pamiętajcie, że każdy z was reprezentuje Koray". Mężczyzna odważył się spojrzeć szpiczasto na mnie. "Każdy, kto zhańbi tę paczkę, zostanie ukarany ... surowo".

Ośmioma paczkami Lykanów, które zamieszkiwały Arkadię, rządził niegdyś Król Lykanów, ostatni Alfa Koray. Był on bezpośrednim potomkiem pierwszego Lycana Alfa i ostatnim z królewskiej linii krwi. Od śmierci Króla, Kingsley przejął jego rolę jako Alpha stada. Z tego co słyszałem o naszym zmarłym królu, Kingsley nie mógł być bardziej odmienny. Napędzany chciwością i pijany władzą, był powodem, dla którego osiem stad postanowiło się rozdzielić.

Po tej pozytywnej uwadze, sługusy zostały zwolnione. Obserwowałem, jak ludzie zaczęli wychodzić z sali, niektóre odważne dusze rzucały nawet ciekawskie spojrzenia w moją stronę.




Rozdział 3 (2)

"Ładna sukienka, Lu", gładki głos Luke'a wachlował tył mojej szyi. Dźwięk pogłosił się w mojej klatce piersiowej, a on przynajmniej miał uprzejmość, aby wyglądać trochę przestraszony, jak wycofał się z rękami w powietrzu śmiejąc się.

"Żartuję! Geesh, Luna, nigdy nie jesteś tak, erm, intensywny."

Wydmuchując oddech, rozluźniłam się, patrząc na wycofujące się postacie mojej tak zwanej paczki.

"Jestem zmęczona, Luke. Zmęczona i brudna. Muszę się wykąpać." Ruszyłem, by wyjść z budynku, ale poczułem, jak dłoń chwyta mój nadgarstek, wystarczająco mocno, by posiniaczyć skórę. Kingsley spojrzał na mnie w dół, jakbym był czymś, w co wdepnął.

"Tak, jestem pewien, że panna Moon ma dużo brudu do zmycia". Gównożerny grymas Kingsleya sprawił, że zaczęły mnie boleć knykcie.

Luke, znając mnie od dawna, rozpoznał, że byłem bliski próby urwania głowy Alfie.

"Alfa Kingsley, mam kilka spraw, które chciałbym z tobą omówić". Luke dotknął ramienia mężczyzny. Usta Kingsleya drgały od wielu obelg, którymi chciał mnie pobłogosławić. Aby nie wyglądać jak drań, którym był przed złotymi kulkami, optował za oszczędzeniem mi tego jednego razu.

"Oczywiście, Lucasie," puścił moje ramię, a w sekundzie, w której to zrobił, praktycznie sprintem wyszedłem z wielkiej sali.

Po drugiej stronie dziedzińca, bloki żeńskiego dormitorium były przyjaznym widokiem. Bogowie, Miesiąc Próbny musiał być dla mnie długi, żeby tak myśleć. Wleciałam po trzech kondygnacjach magicznie oświetlonych schodów, dzięki Magom, których mamy w naszej Radzie i skierowałam się do swojego pokoju.

Nasza paczka żyła w odosobnionej społeczności, większość osób się w niej urodziła. Ja jednak zostałem tu wyrzucony. Ta paczka zdecydowanie nie była moją rodziną, a ja nie mogłem się doczekać dnia, w którym dołączę do League.

Po otwarciu drzwi przywitały mnie znajome zapachy pokoju, który dzieliłam z moją najlepszą przyjaciółką Sarą. Leżała w poprzek łóżka, podnosząc się, gdy mnie zobaczyła, zanim wciągnęła mnie w jeden ze swoich pocieszających uścisków. Jej małe ciało przycisnęło się do mnie na krótko, po czym wycofała się, gdy przejechała po mnie swoimi pudrowo niebieskimi oczami, sprawdzając, czy nie ma żadnych uszkodzeń. Oczywiście nie podobało jej się to, co znalazła z małej linii zmarszczek, która pogłębiła się między jej dużymi oczami.

Zawsze uważałem, że Sarah wygląda jak Sprite; jej rysy były małe i spiczaste. Jej włosy były prawie tej samej długości co moje, dotykały dolnej części żeber. To było jednak nasze jedyne podobieństwo. Tam, gdzie ona była blond i opalona, ja miałem kruczoczarne włosy, które w świetle prawie wyglądały na niebieskie, a moja skóra była blada jak światło księżyca. Była doskonała; wyglądała jak księżniczka i tak też się zachowywała. Nawet jej głos miał miękką, śpiewną jakość.

"Lu?" zawahała się, "co ty masz na sobie?"

I harrumphed, idąc w kierunku mojego łóżka i chwytając świeże ubrania, które były na końcu niego.

"Długa i bolesna historia," stwierdziłam. "Pozwól mi się umyć, a ja cię wypełnię". Wszedłem do skąpego pokoju kąpielowego. Jak wszystko inne w The Estate, było zimne i surowe. Pomieszczenie było z białego kamienia i mieściło w rogu małą, zaczarowaną kabinę, która wypluwała świeżą, źródlaną wodę. Stałem pod potężnym strumieniem, pozwalając mu masować moje ciało, nie wkładając żadnego wysiłku w oczyszczenie się.

Mój umysł powędrował z powrotem do pokoju kąpielowego, w którym stałem wcześniej, do człowieka o ognistych oczach. Po moim ciele przeszedł dreszcz, który nie miał nic wspólnego z chłodną wodą, która mnie oblewała.

"Kim on jest?" szepnęłam do siebie, zauważając, jak mój głos drżał.

* * *

Po kilku godzinach siedzenia na łóżku i słuchania Sary, moje ramiona zaczęły się nieco rozluźniać. Pokrótce opowiedziałem jej o misjach, ale jak zwykle nie wdawałem się w zbytnie szczegóły. Jej oczy rozbłysły, gdy powiedziałem jej, że skakałem po krainie i zadawała pytanie za pytaniem, jej praktyczny umysł chciał znać każdy możliwy szczegół.

Skakanie po krainach nie było zabronione, ale do tej pory nie miałem powodu, żeby podróżować do innej krainy. Sarah doświadczy tego wkrótce, gdy przeniesie się do Stolicy. Prawie tańczyła z podniecenia, gdy wspomniałem o różnych sferach.

"Jakie one były?" wyszeptała.

"Cóż, ostatni ... był jak wzięty z jednej z tych opowieści dla dzieci, które kiedyś czytałeś," powiedziałem, gdy przetoczyłem się na plecy, aby wpatrywać się w sufit. "Te o książętach i księżniczkach".

Sarah w jakiś sposób udało się powiązać temat z książką historyczną, nad którą prowadziła badania. Miała smykałkę do odnoszenia wszystkiego do akademii. Byłem szczęśliwy, że mogę się położyć i udawać, że słucham, ale wydarzenia z mojej ostatniej próby dręczyły mnie.

Pukanie do drzwi wyrwało mnie z moich wewnętrznych rozmyślań i jęknęłam, zwijając się z łóżka, żeby zobaczyć kto to. Luke stał w drzwiach z rękami uniesionymi w uniwersalnej pozycji poddania. Jakikolwiek baner miał zamiar wymyślić, zatrzymał się, gdy jego spojrzenie odnalazło moje. Patrzył na moją twarz szerokimi oczami, jego jabłko Adamsa chwiało się, gdy przełykał. Potrząsając głową, przeniósł wzrok z dala ode mnie, kiwając głową, gdy zobaczył Sarę.

"Hej," jego głos brzmiał końsko, "mogę wejść?". Stanęłam z boku, pozwalając mu wejść.

Zamykając drzwi, złożyłam ręce na piersi i stanęłam pod ścianą z jedną uniesioną brwią. Luke przeszedł przez pokój i osiadł na moim łóżku, szczerząc się. Musiał właśnie wziąć prysznic; jego wilgotne włosy były związane z tyłu na karku, a kilka kosmyków wypadło wokół jego twarzy, obramowując jego jasne oczy. Jego złota skóra, kontrastująca z blond włosami i oczami, przyprawiała o zawrót głowy wszystkie dziewczyny w The Estate. Ale on nigdy nie okazał zainteresowania żadną z nich.

Wszyscy w The Estate mieli złotą skórę. Wszyscy, to znaczy, oprócz mnie.

"Więc," powiedział, "gdzie jest sukienka?" Błysk w jego oczach szybko zamienił się w przerażenie, gdy nurkowałam w jego stronę.

"To była część misji," warknąłem. Luke przewrócił się na łóżko Sary, śmiejąc się, a ona wkrótce też się przyłączyła. Ja tylko siedziałem wpatrując się w zdrajców, czekając aż zamkną Podziemie.

Luke i ja przez lata trenowaliśmy ramię w ramię, mając jeden cel - dołączyć do League. League była siłą złożoną z wielu gatunków, która chroniła królestwa i Radę przed tymi, którzy chcieli zaszkodzić traktatowi. Każda nadnaturalna istota w szeregach League była Wojownikiem. Sarah, jak większość kobiet, trenowała, aby zostać członkiem Rady.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Bogini i jej wybrani opiekunowie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści