Ujarzmiona przez Julię

1. Julia (1)

Julia

Moje knykcie zbladły na kierownicy, gdy pompowałem hamulce w moim wypożyczonym samochodzie. Mimo że powiedziano mi - więcej niż raz - że hamulce automatyczne nie wymagają pompowania, nie mogłam się powstrzymać. Ta czynność uspokoiła moje nerwy, dając mi złudzenie, że mam choć odrobinę kontroli nad tym, jak opony ślizgają się i suną po pokrytej lodem drodze, a z nieba spadają wielkie płatki śniegu wielkości pomarańczy.

Przy takiej ilości płatków śniegu uderzających o przednią szybę wiedziałem, że poczucie kontroli, które wydawało mi się, że posiadam, jest tylko wymysłem mojej wyobraźni. Gdyby okoliczności były inne, mógłbym się zrelaksować i dostrzec piękno wokół siebie. Gdyby zamiast jechać samotnie do nieznanej przyszłości, popijać gorącą czekoladę przy ryczącym ogniu z przyjaciółmi i rodziną, być może byłbym w stanie docenić fakt, że w jakiś sposób udało mi się wejść do ogromnej śnieżnej kuli, a cały świat został właśnie mocno wstrząśnięty.

Moja uwaga krążyła tam i z powrotem pomiędzy tym, co uważałem za drogę przede mną, a moim GPS-em. System kierunkowy zabrał mnie na trasę, którą uznał za najlepszą. Dzięki Bogu, że GPS potrafił rozróżniać, bo z mojego punktu widzenia wszystko pomiędzy niekończącymi się granicami wysokich sosen było niczym więcej niż białą wstęgą.

Mimo, że jechałem dalej, mój szacowany czas dotarcia do celu stawał się coraz późniejszy. Było to bez wątpienia spowodowane moją zmniejszoną prędkością. Pokryta śniegiem i lodem nawierzchnia, brak określonej drogi i wzmożone warunki śnieżycy, w tym porywisty wiatr, sprawiały wrażenie, jakby samochód zamiast jechać, pełzał do przodu. Prędkościomierz wahał się od piętnastu do niebotycznych dwudziestu pięciu mil na godzinę.

Kiedy rano wyjeżdżałem z Chicago, prognozy były jasne. Pogodynka mówiła, że śnieg ma pojawić się dopiero jutro. Mając tylko siedem godzin jazdy, zamierzałem dotrzeć do hotelu w Ashland, Wisconsin, przed zapadnięciem zmroku, spędzić kilka dni i poznać miasto. Z mniej niż dziesięcioma tysiącami ludzi, byłoby drastycznie różne od tego, do czego przywykłem w Chicago.

Inny - to w skrócie był dokładnie powód, dla którego ubiegałam się o tę pracę.

"Dobry plan, Julia" - powiedziałam na głos do siebie.

Może po wielu godzinach jazdy na północ od Chicago, byłam głodna usłyszenia ludzkiego głosu, takiego, który nie śpiewa lub nie jest w podcaście. A może, byłem zbyt zdenerwowany moją sytuacją, aby dłużej milczeć.

"Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego ta praca jest dostępna? To dlatego, że kimkolwiek jest ten klient, może być psycholem, a na dodatek znajduje się na środku niczego".

Niestety, nigdzie nie było dokładnie tego, czego szukałem.

Wracając do mojej analogii z zatrzęsioną kulą śnieżną, to było moje życie.

Wstrząśnięte.

Godziny jazdy dały mi nową perspektywę, która skorzystała z odrobiny dystansu. Wiedziałam, że jest wiele osób, które zmagają się z większymi przeszkodami i przeciwnościami losu. Nie byłam też księżniczką w wieży z kości słoniowej, za którą wielu mnie uważało.

Moje oczy zwęziły się, gdy próbowałam dostrzec drogę przede mną. Reflektory tworzyły tunel świetlny wypełniony lśniącymi dużymi płatkami śniegu nad grubym białym kocem.

"Chodź, możesz to zrobić. Tylko" - spojrzałem ponownie na GPS - "jeszcze godzinę".

Mój żołądek warknął, gdy mocniej trzymałem się kierownicy, czując, jak podmuchy wiatru popychają mnie na boki. Potrząsnąłem głową, zastanawiając się, czy zobaczę jakieś oznaki cywilizacji: stację benzynową lub małe miasteczko. Im ciemniejsze stawało się niebo, gdy mój samochód przedzierał się przez gromadzący się śnieg, tym bardziej przyznawałem przed sobą, że powinienem był zatrzymać się w ostatnim mieście.

W miarę jak posuwałem się naprzód, fraza "powinienem" zdawała się powtarzać w pętli w moich myślach.

Powinienem był zatrzymać się w ostatnim miasteczku, napełnić bak, zjeść coś i znaleźć hotel.

Powinnam była odmówić Skylarowi Butlerowi, kiedy poprosił mnie o rękę. Powinnam była dostrzec napis na ścianie. Powinnam była zniechęcić moich rodziców do planowania najbardziej wystawnego ślubu stulecia. Powinnam była wiedzieć, że jego rodzice byli bardziej podekscytowani naszymi zaślubinami niż on. Powinnam była zakwestionować harmonogram Skylara, jego wyjazdy i czasy, kiedy nie odbierał telefonu komórkowego. Powinnam była zaufać temu, co wiedziałam przez większość naszego życia.

Na swoją obronę dodam, że jak to się mówi, spojrzenie wstecz było dwudzieste, a miłość ślepa.

W moim przypadku, myślę, że bardziej trafną oceną naszych zbliżających się zaślubin było to, że nasza miłość nie miała problemów z widzeniem; po prostu nigdy nie istniała, nie w sposób, który sprawiałby, że serce biło szybciej lub usta wysychały. Nie chodziło o to, że Skylar nie był łatwy w obsłudze.

Był przystojny i wiedział o tym.

To był problem, odkąd byliśmy młodzi.

Skylar był też zdolny, jeśli chodzi o grę wstępną.

Dalej niż to, a ja byłam w mniejszości kobiet w orbicie Skylara. Nie wiedziałam, czy plotki o jego seksualnej sprawności były prawdziwe. Uzgodniliśmy, że poczekamy na ostateczne skonsumowanie naszego związku. To nie znaczy, że nie byliśmy blisko. Chodziło o to, że byliśmy parą odkąd każde z nas potrafiło chodzić i mówić. Trudno było myśleć o sobie nawzajem w romantycznych kategoriach.

Umowa o zachowaniu czystości była dorozumiana.

Najwyraźniej była to umowa między Skylar i mną, a nie nim i... cóż, kimkolwiek innym.

Mój chwyt wzmógł się na kierownicy. To nie były pogarszające się warunki, ale wspomnienie znalezienia SMS-a od mojej najlepszej przyjaciółki i druhny, Beth.

Pozwólcie, że cofnę się w czasie.

Rok temu, na dużym świątecznym spotkaniu w otoczeniu rodziny i przyjaciół wraz z kilkoma najpotężniejszymi osobami w świecie obu naszych rodzin, Skylar wziął mnie za rękę i na ugiętym kolanie zaproponował. Jak wszystko inne w jego życiu, cała ta scena była przedstawieniem. Mój uśmiech i akceptacja nie były tak ważne jak stłumione szepty, ciążowa pauza w oczekiwaniu na moją odpowiedź i wiwaty tłumu, kiedy powiedziałam "tak".

A potem mój narzeczony poszedł na cygara i bourbona z naszymi ojcami i innymi osobami z tej samej sfery społecznej, aby świętować połączenie naszych rodzin. To nie było tak, że o mnie zapomniano. Nie, teraz miałam ważną rolę. Natychmiast zostałam otoczona przez nasze matki i wszystkie damy z chicagowskich wyższych sfer, które mogły mnie powitać w małżeńskim świecie najlepszych w Chicago.



1. Julia (2)

Zostanie panią Skylar Butler było celem, którego nigdy nie kwestionowałam. Mapa drogowa była nie tylko naszkicowana, ale i zapisana atramentem od dnia moich narodzin, zaledwie trzy miesiące po narodzinach Skylar.

Czas płynął dalej. Moje ślubne prysznice zostały zakończone. Nasz nowo wybudowany dom był w większości wykończony, wypełniony prezentami i wszystkimi luksusami, jakie można było kupić za pieniądze. Nasza dwutygodniowa zagraniczna podróż poślubna była zarezerwowana, a zaproszenia na wielki dzień napływały setkami.

Nasz ślub został ustalony na Sylwestra.

To będzie - miało być - wydarzenie dekady.

Nie szczędzono kosztów na związek Julii McGrath i Skylar Butler.

To nie była tylko historia miłosna - według wszystkich stron towarzyskich - ale biznesowa transakcja stulecia. Moja rodzina straciła większość udziałów w prywatnej firmie Wade Pharmaceutical przed rokiem fiskalnym 2000, kiedy to nasz stan posiadania akcji spadł poniżej pięćdziesięciu procent. Powody można by wymienić jako złe zarządzanie, gospodarkę lub szereg decyzji, które nie wypaliły. Niezależnie od tego, moja rodzina straciła to, co posiadaliśmy od czasu założenia firmy przez mojego pradziadka.

Kontrolny udział mojej rodziny istniał tylko dzięki cienkiemu jak papier marginesowi.

Tata winił za to wszystko decyzję mojego dziadka o zaoferowaniu akcji Wade - prywatnej firmy - zewnętrznym inwestorom. Z czasem wybrani inwestorzy sprzedawali innym, zwiększając liczbę inwestorów, osłabiając wpływy mojej rodziny i zwiększając odpowiedzialność. Jak zostało zapisane w testamencie mojego dziadka, udziały naszej rodziny w Wade Pharmaceutical miały przejść na mnie po spełnieniu przeze mnie jego kryteriów, a ostatnim krokiem było małżeństwo.

Butlerowie posiadali dwadzieścia pięć procent akcji Wade. Łącząc akcje Butlerów i McGrathów, rodzina założycieli mogła ponownie odeprzeć ataki ze strony Big Pharma. Mój ojciec był przekonany, że szykuje się zamach stanu. Wierzył, że giganci w branży zbierają udziały tu, z innym tam, aby wpaść i połknąć Wade'a.

Z trzydziestoma dziewięcioma procentami mojej rodziny i dwudziestoma pięcioma Butlerów, Wade byłby bezpieczny.

Wieczorem po moim ostatnim przyjęciu weselnym i tydzień przed Bożym Narodzeniem Skylar i ja mieliśmy uczestniczyć w imprezie charytatywnej w Filharmonii Chicagowskiej. Przed występem pojechaliśmy do naszej nowej posiadłości, położonej na zachód od miasta na rozległej, dziesięcioakrowej działce - naszego przyszłego domu.

Skylar położył swój telefon na blacie kuchennym, zanim wyszedł na zewnątrz, by sprawdzić kilka zmian budowlanych wprowadzonych w ostatniej chwili. Nasz ślub był tylko dwa tygodnie od nas, a dom musiał być gotowy po powrocie z naszego miesiąca miodowego.

Kiedy zobaczyłam, że imię mojego najlepszego przyjaciela miga na ekranie jego telefonu, wyobraziłam sobie zaplanowaną przedślubną niespodziankę. Uzasadniłem, że zadzwoni do Skylar; w końcu wszyscy znaliśmy się od lat, a także, była druhną w naszym ślubie.

Otwierając wiadomość tekstową, byłem bez wątpienia zaskoczony.

"O nie." Mój krzyk odbił się echem, gdy wypożyczony samochód stracił przyczepność i zaczął się obracać, odrzucając mnie od myśli o niedawnej przeszłości do tu i teraz.

Nadal drogi od mojego celu, moje życie błysnęło przed moimi oczami, gdy biała wstążka pojawiła się, aby zostać zastąpiona przez drzewa, a następnie z powrotem do wstążki. Jak dziecięca góra, kontynuowałem w kółko i w kółko.

W tych wizjach widziałem Skylar i siebie, gdy byliśmy dorastającymi dziećmi. Przypomniałam sobie o moim pragnieniu, by zajmować się literaturą i dziennikarstwem, co było nie do przyjęcia dla przyszłego właściciela firmy farmaceutycznej. Podwójny kierunek studiów - biznes i literatura - wzbogacił się o dziennikarstwo z Northwestern. Droga akademicka zajęła mi dodatkowy semestr, co pozwoliło mi ukończyć studia na czas przed wielkimi zaręczynami.

Samochód zatrzymał się, przywracając mnie do teraźniejszości.

Wypuszczając wstrzymany oddech, położyłam czoło na kierownicy i zamknęłam oczy. Otwierając je, zobaczyłem, że nie jestem już na białej wstędze drogi. Maska samochodu była w większości zakopana w śnieżnej zaspie, a z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakby zderzak musiał zatrzymać się centymetry od wysokiej sosny.

Sięgnąłem po telefon komórkowy. Nie było żadnego sygnału.

Zerkając w lusterko wsteczne, zobaczyłam własne niebieskie oczy. "Szczęśliwe wakacje, Julia. Miałaś narzeczonego, rodzinę, firmę i całkiem nowy dom. Może powinnaś była zostać".

Połykając, wpatrywałam się w otaczającą mnie biel.

Z każdą mijającą minutą, determinacja przepełniała moje żyły.

Gdybym został w samochodzie, zamarzłbym.

Gdybym zaczął chodzić, mógłbym zamarznąć.

"Nie dotarłeś tu, zostając w miejscu".

To była rozmowa z samym sobą; mimo to była dokładna.

Po tym, jak dowiedziałam się, że moja najlepsza przyjaciółka spodziewa się dziecka mojego narzeczonego, uciekłam z naszego nowo wybudowanego domu, zostawiając Skylar na pastwę losu. Gdy odjechałam, mój umysł zawirował z powodu szoku związanego z moją niepewną przyszłością. Miliony myśli wirowały w wirze, tylko po to, żeby się uspokoić bez wyraźnego rymu czy powodu. Kiedy jedna z myśli przemknęła obok, złapałem się za głowę, przypominając sobie ogłoszenie o pracę, które widziałem prawie miesiąc wcześniej.

Zjechałem na pobocze przed Chicago, poszukałem i okazało się, że ogłoszenie nadal istnieje. Brzmiało ono następująco:

Finansista poszukuje pisarza do napisania pamiętnika. Nie wymagamy doświadczenia. Musi być gotowy do zamieszkania na miejscu do czasu zakończenia projektu. Wynagrodzenie do negocjacji. Skontaktuj się z agencją Fields and Smith, aby uzyskać więcej informacji.

To był szalony pomysł - szalony pomysł, który pozwoliłby mi odejść od zaplanowanej trajektorii mojego życia, a przy okazji wykorzystać mój dyplom z literatury i dziennikarstwa. Z boku drogi wysłałem wiadomość do Agencji Fields and Smith, firmy prawniczej w Ashland, Wisconsin.

Niecałą godzinę później odebrałem telefon. Pan po drugiej stronie rozmowy brzmiał na starszego. Zadawał wszystkie stosowne pytania. Właśnie kiedy zapytałem, kim jest finansista, pan Fields poinformował mnie, że jego klient chce pozostać anonimowy, dopóki nie nadejdzie czas spotkania z kandydatem.

"Czy słyszałem o tej osobie?" zapytałem w trakcie rozmowy.




1. Julia (3)

"Nie jestem pewien, o kim pani słyszała, panno McGrath".

"Czy on jest stary? A może to ona?"

"Będziecie mieli swoje własne kwatery. Płeć i wiek mojego klienta są nieistotne."

"Czy coś złego dzieje się z pańskim klientem?"

"Nie, panienko. Mój klient woli swoją prywatność, a ten projekt jest czymś, co traktuje poważnie. Zapewniam, że jeśli zostaniesz wybrana, zostaniesz dobrze wynagrodzona."

Jedyną wskazówką, jaką udało mi się wyłowić, było to, że klient był mężczyzną.

Nie chodziło o wynagrodzenie, którego szukałam. To była szansa na ucieczkę od moich zobowiązań i obowiązków - moje udziały w Wade pozostałyby w rękach mojego ojca - i na zajęcie trochę czasu z dala od wszystkich kłamstw, które zaakceptowałem, aby dowiedzieć się, czego naprawdę chciałem.

"Chciałabym przeprowadzić rozmowę, panie Fields".

"Jak szybko może pan dotrzeć do Ashland?".

"Za kilka dni".

"Jest święto."

"Jestem świadomy, panie Fields, ale chciałbym przejść do tej okazji lub do czegoś innego".

Moja notka do rodziców mówiła po prostu, że ślub został odwołany i będę w kontakcie. Wrzucając ubrania i kosmetyki do dwóch walizek, poczekałam do rana i zaczęłam jechać. Do diabła, nawet nie wiedziałam, kim jest ten klient, który chciał prywatności. Wyobraziłem sobie starego człowieka u drzwi śmierci z historiami wojennymi do opowiedzenia - historiami, które uważał za istotne dla kogoś.

Zanim odeszli, byłem blisko z moimi dziadkami. Pomysł słuchania opowieści jakiegoś starca na odludziu i spisywania ich nie był nieatrakcyjny. Żałowałem, że nie spędziłem więcej czasu słuchając opowieści mojego dziadka.

Biorąc głęboki oddech, zabezpieczyłem moje wyłożone buty, dodałem kolejną warstwę puchowego płaszcza, założyłem rękawiczki i kapelusz. Gdy po raz ostatni spojrzałem w lusterko wsteczne, determinacja wciąż rosła.

Byłem tutaj i na Boga, nie zamierzałem zamarznąć na śmierć w samochodzie na poboczu drogi.

Sięgając po klamkę, otworzyłem zatrzask. Wymagało to pchania całym ciężarem ciała, ale w końcu udało mi się zaklinować otwarte drzwi w śnieżnej zaspie.

Zabezpieczywszy swoje rzeczy, z wyjątkiem telefonu, w bagażniku, wspiąłem się na to, co było drogą. Chowając głowę przed padającym śniegiem, podążałem dalej za białą wstążką.



2. Julia (1)

Julia

Monolog w mojej głowie stracił na ostrości. Moja pochłonięta sobą determinacja, by zostawić swoje życie za sobą, stała się bardziej ponura, gdy rozważałam możliwość, że ułatwiłam sobie ten cel - zostawiłam swoje życie nie z wyboru, ale przez śmierć.

Mimo rękawiczki chroniącej moją twarz, policzki bolały mnie od zimna. Moje palce u rąk i nóg zdrętwiały, gdy szedłem naprzód. W ciągu kilku godzin jazdy widziałem tylko pół tuzina innych pojazdów, a jednak posuwając się naprzód, właśnie to chciałem zobaczyć.

Śnieg lśnił, gdy wyobrażałem sobie białe światło tańczące na nowo opadłym nagromadzeniu.

Patrząc za siebie, miałem nadzieję zobaczyć samochód, ciężarówkę, a może pług śnieżny.

Czytałem o igloo. Myśl ta pojawiła się i zniknęła, gdy wyobraziłem sobie kopanie w rosnących zaspach. Wciąż wydawało się, że będzie zimno, ale przynajmniej będę z dala od wiatru.

Skowyt wiejącego wiatru płatał figle, gdy ponownie szukałem pojazdu.

Nic.

Czas stracił znaczenie, gdy moje myśli powędrowały do rodziców. Nie mogłem sobie wyobrazić ich rozczarowania moim zachowaniem, opuszczeniem miasta przed świętem i na dwa tygodnie przed moim ślubem. A jednak kochałam ich i wiedziałam, że oni mnie kochają. Wypracowalibyśmy to... chyba że nigdy bym nie wróciła.

Obróciłam się ponownie na dźwięk czegoś przez wyjący wiatr.

Czy miraże pojawiają się tylko na pustyniach?

Dwa reflektory przebiły się przez śnieżną ciemność, powiększając się i rozjaśniając.

Czy to jest prawdziwe?

Moje serce biło szybciej, krążenie wróciło i dostarczyło bólu do moich kończyn.

Łzy groziły zamarznięciem na moich policzkach, gdy przez ciemność pojawiła się czarna, ośnieżona ciężarówka.

Machając rękami z tym, co pozostało mi z energii, poczułem, że moje kolana się poddają, gdy ciężarówka zatrzymała się, a ja upadłem na śnieg. Przede mną pojawiła się twarz. Powietrze wypełniło się małymi oparami, gdy mężczyzna przemówił.

"Jezu, pani, czy wszystko w porządku?".

Przeszywające zielone oczy wpatrywały się we mnie spod jaskrawego pomarańczowego kapelusza i ponad ciężkim brązowym płaszczem.

"Zimno." To było wszystko, co mogłem wyartykułować z moimi zamrożonymi ustami.

"Kurwa," mruknął mężczyzna sięgając po moją rękę.

"Auć", zawołałem, gdy ból promieniował z moich palców.

Głowa mężczyzny zatrzęsła się, gdy sięgnął pode mną. "Czy możesz podnieść swoje ramiona?" Jego głęboki głos dudnił przez mój zamarzający umysł, łamiąc lód i przenikając go ciepłem.

Nie byłem pewien, czy odpowiedziałem, skinąłem głową, czy przemówiłem. Moja koncentracja polegała na zrobieniu tego, o co prosił i podniesieniu moich ramion wokół jego szyi. Silne ramiona podniosły mnie ze śniegu i przyciągnęły do jego pokrytej płaszczem klatki piersiowej. Wtuliłam się w niego policzkiem. Kiedy wdychałem przeciwko ciepłemu materiałowi, zapach ogniska, taki jak te z prawdziwego drewna, wypełnił moje zmysły.

"Co ty tu robisz?"

Moje zęby chattered jak próbowałem mówić.

Trzymając mnie jednym ramieniem, otworzył drzwi do swojej ciężarówki i umieścił mnie na siedzeniu. "Zabiorę cię w jakieś ciepłe miejsce".

Zapinając pas bezpieczeństwa nade mną, pochylił siedzenie. Cudowne ciepło wiało z otworów wentylacyjnych, gdy zamknąłem oczy. Zapach palącego się drewna przywołał szczęśliwsze czasy. Pamiętałem, jak siedziałem przy kominku w domku moich dziadków. Był nad jeziorem z kominkiem opalanym prawdziwym drewnem.

Walczyłam, żeby nie stracić oczu. W końcu ten człowiek był obcy. Moja walka była daremna. Z moją wyczerpaną energią, cieplejszy świat zamarł w nieświadomości.

* * *

Wtuliłam się w miękkość ciepłego koca na chwilę przed tym, jak moje powieki zatrzepotały.

Przede mną był szalejący ogień, płomienie skaczące, gdy wilgotne kłody trzaskały i trzaskały. Kominek był wykonany z piaskowca, podobnie jak ten u moich dziadków.

Panika wzbierała we mnie na myśl, że może to jest niebo, miejsce komfortu w mojej pamięci. Może nie było tam chmur, harf, złotych ulic i perłowych bram. Zamiast tego, życie pozagrobowe było jednym z komfortowych. Mój żołądek skręcił się z głodu.

Nie powinienem być głodny w niebie.

Przeczesując palcami moje rozczochrane włosy, zacząłem się rozglądać. Jedyne oświetlenie pochodziło z ognia i małej lampy naftowej stojącej na stole. Siedząc, szczelniej owinęłam się kołdrą. Kątem oka zauważyłem, że moje ubrania leżą na podnóżku łóżka, rozciągnięte do suszenia. Zaglądając pod kołdrę, potwierdziłam, że mam na sobie tylko stanik i majtki.

Machając palcami u rąk i nóg, czułam, że bolą. Skóra była czerwona. Moje policzki czuły się spalone słońcem, a włosy były nieuczesane.

Szybko obróciłam się z boku na bok, zastanawiając się, kogo zobaczę, kto był ze mną i kto zdjął ze mnie ubranie.

Domek, w którym się znalazłem, był rustykalny jak miejsce moich dziadków, ale mniejszy.

"Halo?" zawołałem.

Jedyna odpowiedź pochodziła z dźwięków ogniska i wiatru poza ścianami kabiny. Przez okna nocne niebo wciąż było wypełnione spadającym śniegiem. Nie trudno było stwierdzić, że jestem sam. W jednym pomieszczeniu nie było gdzie się schować.

Do głowy przyszły słabe wspomnienia mężczyzny. Zielone oczy, pomarańczowy kapelusz i głęboki głos.

Z gołymi, ale rozgrzanymi stopami stanęłam; powidoki zimna posłały szpilki i igły na podeszwy. Nieśmiało rozejrzałam się dookoła, podziwiając osobliwość wyposażenia. W ciepłym świetle ognia, przejechałem ręką po każdym kawałku. Większość była wykonana ręcznie, stół i dwa krzesła, łóżko z drewnianym wezgłowiem i podnóżkiem oraz drewniana sofa z długimi poduszkami.

Obok łóżka stał stolik ze staromodnym dzbankiem i umywalką. Nad starym zestawem porcelany znajdowało się mętne, owalne lustro. Odbicie w nim nie należało do dziedzica Wade Pharmaceutical ani do przyszłej pani Butler.

Moje długie blond włosy były pofalowane od śniegu i schły przy ogniu. Makijaż, który zastosowałam, zniknął, ale matka natura pozostawiła swój ślad. Moje policzki i usta były różowe. Przejechałam językiem po dolnej wardze, a potem górnej, przynosząc odrobinę wilgoci.

Szybkie sprawdzenie potwierdziło, że moje ubrania były jeszcze zbyt mokre, by je założyć.

Część kuchenna, oddzielona małym stołem, składała się ze zlewu ze starą pompą, taką, która wymagała zalewania, blatu, kilku półek, szafek i pieca, który również używał drewna jako paliwa do wytwarzania ciepła. Na dwóch metalowych palnikach stała stara kawiarka i patelnia wypełniona wodą.




2. Julia (2)

Wyłączyłem palnik pod wodą, gdy zaczynała się gotować. Używając małego ręcznika, chwyciłem za uchwyt dzbanka i podniosłem go, z zadowoleniem stwierdzając, że jest ciężki. Ciemne krople przesączały się przez szklany blat pokrywki, gdy aromat kawy połączył się z zapachem ognia.

Chociaż kawa byłaby dobra, mój pusty żołądek miał nadzieję na więcej. Otworzyłem szafkę, by znaleźć kilka puszek zupy. Przez sposób, w jaki wyglądało to za oknami, wysyłanie po Uber Eats było wykluczone. Ta myśl doprowadziła mnie do myśli o moim telefonie. Znalazłem go na stole w pobliżu łóżka, bez żadnego sygnału i z bardzo niską baterią.

Nie było nic, co sugerowałoby, że ta kabina ma elektryczność. Ładowanie mojego telefonu lub czegokolwiek innego nie wchodziło w grę.

Chłodna cementowa podłoga pod moimi stopami była pokryta szeregiem dywaników różnej wielkości. Drewniane ściany dawały poczucie prawdziwej chaty z bali. Im bardziej oddalałem się od kominka, tym chłodniejsze stawało się powietrze.

W momencie, gdy usiadłam z powrotem na grubym kocu, na którym się obudziłam i owinęłam kołdrę wokół siebie, drzwi po mojej stronie otworzyły się szeroko. Podmuch zimnego wiatru wypełnionego śniegiem poprzedził mężczyznę z mojej pamięci. Jego ramiona wypełnione były kłodami. Obdarzywszy mnie szybkim spojrzeniem, kopnął drzwi zamknięte swoją długą nogą. Kiedy stał wyprostowany, był wysoki, wyższy ode mnie.

Oczywiście nie znałam tego człowieka ani niczego o nim poza tym, że uratował mi życie i najwyraźniej mnie rozebrał, a jednak bez słowa puls mi wzrósł, a policzki poczuły rumieniec.

Jego zielone oczy powędrowały w moją stronę, zanim ustawił polana w okrągłym uchwycie przy kominku. Wycierając dłonie w rękawicach jedna o drugą, odkurzył śnieg, korę i brud na podłogę. Jeden po drugim ściągnął rękawice z długich palców, a mimo to jego wzrok pozostał przyklejony do mnie.

Pociągnąłem za kołdrę, nagle przypomniało mi się, że to właśnie ten człowiek zdjął moje ubranie. Patrząc na niego, w świetle ognia nie sposób było ocenić jego wieku. Nie był ani stary, ani młody, a jednak coś w nim przykuło moją uwagę.

Końcówki jego warg drgnęły, być może rozbawione moim niepokojem.

Rozpinając przód brązowego płaszcza, strzepnął go z siebie, strzepując śnieg na podłogę. Następnie zdjął czapkę z pończochami, odsłaniając koronę niechlujnie ułożonych ciemnych włosów. W końcu przerwał spojrzenie i odwrócił się, by powiesić płaszcz i czapkę na kołku koło drzwi. Koszula pod nim była flanelowa i rozpięta nad termiczną koszulą pod spodem.

Jego ubiór przywodził na myśl "Survival 101".

Nie patrząc na swoje ubrania, wiedziałem, że oblałem ten test.

Pracowałem moją drogę do moich stóp i kiedy odwrócił się z powrotem, powiedziałem: "Dziękuję".

Podniósł swój podbródek. "Nie do końca dobra noc na spacer". Jego spojrzenie powędrowało do okna, gdy biel wirowała w ciemności. "Oczywiście, jesteś mile widziany, aby wyjść, jeśli chcesz".

Potrząsnąłem głową. "Nie chcę tego, nie teraz".

Kiwnąwszy głową, mężczyzna podszedł do pieca i wyciągnął z półki dwa metalowe kubki. Bez pytania napełnił oba gorącą kawą i przyniósł jeden do mnie.

Jego usta wykrzywiły się w uśmiech, gdy przeskanował kołdrę i podał mi kubek. "Zwykle staram się przedstawić, zanim zdejmę ubranie z damy".

"Zwykle?"

Przytaknął. "Zazwyczaj. Jak w przypadku każdej reguły, zdarzają się wyjątki."

Postawiłam kubek z kawą na palenisku i wyciągnęłam rękę. "Dziękuję za uratowanie mnie. Jestem Julia."

Płomienie odbiły się w jego oczach jak żarzące się żarniki. Gdy podeszłam bliżej, otoczył nas aromat pleneru, świeży i chłodny. Mimo że był na zewnątrz, gdy jego palce obejmowały moją dłoń, jego dotyk nie był zimny. Było wręcz przeciwnie, jakby w jego wnętrzu znajdowała się energia przepływająca od niego do mnie. Nasze połączenie było wstrząsem, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Wystrzelił przeze mnie, elektryzując moją skórę i wysyłając iskry do mojego wnętrza.

Odsuwając rękę, wpatrywałam się w nią, zastanawiając się, czy on czuje to samo.

Co to jest?

Może to od bliskiego odmrożenia.

Gdy podniosłam podbródek, zaczął mówić. "Czy jesteś pewien?"

"Jestem pewna?"

"Julia, może powinnaś ponownie rozważyć swoją wdzięczność". Rozejrzał się dookoła. "Jesteś w odległej kabinie w zamieci w północnym Wisconsin bez możliwości kontaktu z cywilizacją. Czy to brzmi, jakbyś została uratowana?" Małe linie utworzyły się wokół jego żywych zielonych oczu, gdy się uśmiechnął. "A może zostałeś schwytany?"



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Ujarzmiona przez Julię"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści