Związany na zawsze

Rozdział 1 (1)

========================

Rozdział 1

========================

Wiek to tylko liczba. Fałsz, wiek to słowo.

-sprawdzony fakt

Keifer

"Farrow, ty głupi chuju, gdzie jesteś?" warknąłem do telefonu.

Głupi, pieprzony brat.

Nie musiałbym używać telefonu, gdyby ten głupi chuj odebrał wysłane przeze mnie telepatyczne połączenie, ale skurwiel blokował mnie wszystkim, co miał. Coś, co mógłby robić tylko przez jeden cholerny tydzień, bo cóż... po prostu nie był mną.

Byłem najstarszy. Mogłem robić rzeczy, których oni wszyscy nie mogli. Mogłem robić rzeczy, których nie mógł robić mój ojciec. Bycie najstarszym, jak również posiadanie daru czasu, było pomocne.

Nie wspominając o tym, że byłem księciem smoków, do jasnej cholery.

Mogłem powiedzieć, że żyje, ale nic innego nie docierało.

"Jest zły, że powiedziałeś mu, że nie może przyprowadzić tu swojej dziewczyny", wyjaśnił Nikolai.

Moje oczy zwróciły się w jego stronę i zaszkliłam się.

Brat czy nie, nie był za stary na dobre skopanie tyłka.

"Co dokładnie chciałeś, żebym zrobił? Jeśli pozwoliłbym mu przyprowadzić swoją dziewczynę na teren ośrodka, to musiałbym pozwolić wam wszystkim przyprowadzić swoje jednonocne pieprzyki, dziewczyny i chłopaków. Wtedy nie byłoby już zbyt bezpiecznie, bo tarcza, nad którą pracowaliśmy dwa pieprzone lata, musiałaby spaść. Każdy pieprzony smok, jeździec smoka, czy nasz wróg w promieniu trzydziestu mil będzie w stanie dostrzec to miejsce," warknąłem z frustracją.

Chociaż on już to wszystko słyszał. To było nasze sanktuarium do kurwy nędzy. Oprócz nich były jeszcze inne rzeczy, o których myślałem!

Byłam ponad miarę sfrustrowana. To nie było tak, że chciałem tego zabronić, ale po prostu nie widziałem innego sposobu na obejście tego problemu.

Spojrzałem na mojego brata, który był również mózgiem naszych działań.

Potem westchnąłem. Może byłem niesprawiedliwy.

"Jeśli możesz zrobić to tak, że zasłona nie musi być sprowadzona, pozwoliłbym na to w mgnieniu oka. Ale, mam inne rzeczy do rozważenia tutaj. Dopóki nie nadejdzie ten czas, mam moralny obowiązek trzymać ich z daleka," potrząsnąłem głową.

Nikolai skinął głową i zbliżył palec do górnej wargi, stukając w skupieniu. Jego wytatuowane bicepsy wybrzuszały się przy każdym najmniejszym ruchu palca.

"Pozwól mi zrobić burzę mózgów, kiedy wrócimy z patrolu. Może uda mi się coś wymyślić", dudnił, zanim stanął, by odejść.

Patrzyłem jak odchodzi, mój umysł pełen zawirowań.

"Kiedy idziesz?" Skylar, moja siostra, zapytała, nie zadając sobie nawet trudu, by spojrzeć w górę ze swojej skulonej pozycji nad jakimiś papierami w rogu pokoju. Miejsce, do którego wszyscy nieuchronnie migrowaliśmy mimo masywności sanktuarium.

Skylar, moja siostra, która była najbliższa mi wiekiem, była uczoną z grupy. Moja matka i ona nie miały specjalnych mocy, jak moi bracia i ja. Żadna kobieta na Ziemi nie miała mocy. To tylko męska populacja była obdarzona tymi zdolnościami.

Ale w jakiś sposób mogła przychodzić i odchodzić jak chciała, przechodząc przez zasłonę tak jak my. Tak jak nasza matka.

Więc nadrobiła swoje "braki", jak to widziała, i poświęciła cały swój dostępny czas i zdolności na badania i opiekę nad innymi smoczymi jeźdźcami. Czuła, że może być pomocna w ten sposób, więc zdecydowała się zostać lekarzem i badała fizyczną budowę smoczych jeźdźców, sprawdzając, co ich kręci.

Bardzo rzadko widywałam ją bez nosa w jakiejś książce. To nie znaczyło, że nie była w pełni świadoma absolutnie wszystkiego. Nawet tych rzeczy, o których nie chciałem, żeby wiedziała.

Znała mnie też niesamowicie dobrze. Wiedziała, że nie zostawiłbym brata na długo. Nie wtedy, gdy był tak blisko zmiany.

Mogła ona nastąpić w każdej chwili, patrząc na to, że do jego urodzin pozostały już tylko miesiące.

A kiedy ten czas nadejdzie, na pewno nie chciałem, żeby znalazł się w środku ruchliwego miasta.

Już widzę nagłówek w wiadomościach. Chłopak oszalał, wezwał smoka w Dallas, w Teksasie

Wstając, wyciągnęłam ręce wysoko nad głową. "Wychodzę, żeby znaleźć małego dziobaka. Czy potrzebujesz czegoś, gdy mnie nie będzie?".

Moja siostra nie odpowiedziała mi, a ja tak naprawdę nie spodziewałem się jej.

Twoja siostra znowu myśli o tym chłopaku. Declan, mój smok, porozumiewał się ze mną telepatycznie.

Mrugnąłem. Co masz na myśli?

Zed. A może Fred. Tego smoczego jeźdźca, który przyszedł w zeszłym tygodniu z rozbitą czaszką. Ten, który jest w omdleniu.

Warknąłem. To był cios, kiedy Derek upadł.

Ma na imię Derek. I to jest śpiączka... nie omdlenie.

Wystarczająco blisko.

Nawet nie, pomyślałem z przewróceniem oczami.

Poczułam szept śmiechu przy skórze. Imiona śmiertelników innych niż ty mnie nie dotyczą.

Cokolwiek powiesz. Spotkajmy się na podwórku.

10-4, ziomek.

Z trudem oparłem się chęci przewrócenia oczami.

Używanie przez Declana "współczesnego slangu", jak to nazywał, było komiczne.

Lubił nadążać za dzisiejszą młodzieżą, słuchając radia i oglądając telewizję, którą ustawiłem w jego jaskini - jaskini, w której nadal mieszkał, mimo że zaproponowano mu inne zakwaterowanie, bliższe sanktuarium.

Powiedział mi, że muzyka i programy dały mu dobry wgląd w młodzieżową populację, do której są kierowane.

Wciąż pamiętam pierwszy raz, kiedy Declan usłyszał piosenkę rapową.

Był tak zbulwersowany, że zepsuł każde radio w promieniu pięciu mil. Do dziś o tym się mówi. To był też kolejny powód, dla którego okoliczne miasto bało się Declana, a więc i mnie.

Najwyraźniej ryk oburzenia smoka był zarówno odczuwalny, jak i słyszalny.

Przeszłam przez kuchnię, machając do matki, gdy szłam.

Nic nie powiedziała, jak zwykle.

Mama była niemową. Nie odezwała się ani słowem, odkąd mój ojciec zmarł czternaście lat temu.

Moja rodzina myślała, że to dlatego, że moja matka wciąż opłakiwała śmierć ojca. Oczywiście, czułem, że to odgrywało jakąś rolę w jej milczeniu, ale nie był to jedyny powód i nigdy nie uzyskałem od mamy prawdziwej odpowiedzi na ten temat.




Rozdział 1 (2)

Moja matka pomachała do tyłu, rozcierając coś obrzydliwego w misce na blacie. Prawdopodobnie było to coś dla małych dzieci do przekąszenia; wolałem tylko, żeby nie gotowała tego w naszej kuchni.

Udało mi się wyjść tylnymi drzwiami i zejść po schodach na pokład, zanim zostałam zaatakowana.

Poszedłem na dół, zwijając moje ciało w kulkę i zwijając się, gdy śmiałem się z małych, małych straszydeł, które teraz pełzały po całym moim ciele.

Było w zwyczaju, by smok powiedział ci, jak chce być nazwany, i zwykle, było to oparte na erze, w której się urodził. Te trzy rozbrykane horrory nie były jeszcze nazwane i nie będą nazwane przez kolejne cztery miesiące, co najmniej.

Miały nieco ponad osiem miesięcy i nie zyskałyby swoich pełnych zdolności komunikacji telepatycznej, tak jak ja z Declanem, aż do ukończenia roku.

Mogły jednak wysyłać do mnie zdjęcia.

Cała trójka wysłała zdjęcia śniegu, lodu i stawu.

Westchnęłam. Powinnam była wiedzieć.

Gestykulując ręką, przesunąłem wszystkie duże rzeczy ze środka podwórka. Krzesła i stół były pierwszymi rzeczami do przeniesienia, a wkrótce potem huśtawka ganku z ramą w kształcie litery A.

Skupiłem swój umysł, koncentrując się na powietrzu wokół nóg krzesła i chciałem, aby powietrze stwardniało wokół nich. Stamtąd, to było tylko popychanie z moim umysłem, chcąc małą ilość wiatru, aby przenieść je do miejsca przeznaczenia, które chciałem, aby było. Altana i zestaw huśtawek były nieco trudniejsze, ale udało mi się to z nieco większym skupieniem.

To było coś, co było dla mnie tak normalne, że zdarzało się czasem, czy tego chciałem, czy nie.

Często, gdy byłem zajęty pracą nad księgami w biurze lub pracą w sklepie, rzeczy jakby unosiły się wokół mnie.

Musiałem być niezwykle ostrożny, gdy to robiłem. Gdyby niewłaściwa osoba to zobaczyła, w ciągu kilku minut rozpętałaby się wokół mnie burza gówna o epickich rozmiarach.

Jeźdźcy smoków byli bardzo poszukiwani i bardzo popularni.

Było również dobrze wiadomo, że jedynymi ludźmi, którzy mogli wykorzystać moce pochodzące z żywiołów byli jeźdźcy smoków; a ja z pewnością nie chciałem, aby moja twarz znalazła się na billboardach, jak to zrobił Derek.

Biedny drań.

Pożyczałem też moc od jednego z moich dwóch braci, gdyby kiedykolwiek zaszła taka potrzeba.

Przez większość czasu nie było to problemem, ale oni odsyłali delikatne pchnięcie przez nasze więzy, jeśli nie był to dobry moment.

Co rzadko kiedy się zdarzało.

Moi bracia mogli również zrobić to samo ze mną.

Jeśli im na to pozwoliłem.

Coś, na co prawie zawsze pozwalałem.

Młodzieńcy wirujący wokół moich kolan obijali mnie swoimi głowami, ich ostre rogi szturchały mnie jak duże igły w moje uda w swoim podnieceniu.

"Wyluzuj" - upomniałem delikatnie, odsuwając delikatnym pchnięciem tego, który znalazł się zupełnie za blisko mojego kutasa.

Wszystkie spojrzały na mnie swoimi miękko świecącymi złotymi spojrzeniami i usiadły.

Ich niebieskie i fioletowe skrzydła złożyły się mocno na plecach, a ich małe tyłeczki drżały w oczekiwaniu.

Młode były lodowymi smokami, jak wskazywało ich ubarwienie. Większość smoków można było rozpoznać po odcieniach ich skór.

Uwielbiały zimno i normalnie byłyby w naszym najbardziej wysuniętym na północ bezpiecznym obszarze, ale został on naruszony kilka tygodni temu, co przyczyniło się do tego, że Derek, jeden z najlepszych smoczych jeźdźców w kraju, został ranny.

Ta trójka była tylko kilkoma z uratowanych, a nasze sanktuarium było teraz prawie w pełni zapełnione.

"Więc, jak zimne chcesz to zrobić? Zimne, jak w zamrożonej bryle, czy zimne jak głównie zamrożone na powierzchni i zimna woda pod spodem?" zapytałem.

Ich skrzydła zadrżały, a ja zamrugałem, nieco niezaskoczony ich odpowiedzią.

Obraz brei z Sonic pojawił się w moim umyśle i zrobiłem mentalną notatkę, aby porozmawiać z Declanem o pozwalaniu im oglądać zbyt wiele telewizji.

Chcieli wodę w brei. Mam to.

Zwężając oczy na duży basen naziemny, skupiłam umysł i wycofałam ciepło z wody.

Zmiana była natychmiastowa; jedna sekunda to był chłodny, kryształowy błękit, a następny to był slushy szary, z warstwą cienkiego lodu wystarczająco gruby, aby utrzymać trzy w górę, jeśli tak chciał.

Urocze ryki podniecenia opuściły ich usta, gdy szybowali w powietrzu. Ich skrzydła trzepotały szybciej niż skrzydła motyla w ich entuzjazmie, aby dostać się do wody.

Dotarli do niego w ciągu kilku chwil, nurkując do wody i z łatwością przebijając się przez lód.

Uśmiechałem się, patrząc na ich zabawę, żałując, że nie mamy sposobu, aby utrzymać dla nich taką temperaturę przez cały czas.

Niestety, nie będzie to możliwe, dopóki nie uruchomimy najnowszego miejsca w Anchorage.

Co zajęłoby trochę czasu, ponieważ nie tylko musieliśmy rozstawić to miejsce, ale także nie mogło ono po prostu zniknąć z pola widzenia, nie wzbudzając podejrzeń wśród okolicznych mieszkańców.

Musieliśmy powoli zmieniać miejsce zniknięcia z okolicy, co zajęłoby wiele miesięcy, jeśli nie lat, aby zrobić to bez przyciągania uwagi innych.

Jesteś dla nich zbyt miły - powiedział Declan.

Wzruszyłem ramionami. Tak.

Nie powinnam tracić czasu na takie rzeczy. Chociaż lodowe smoki wolały chłodniejsze klimaty, potrafiły przeżyć w cieplejszych. Po prostu nie lubiły.

"Co mogę powiedzieć?" zapytałem, podchodząc do Declana. "Lubię utrzymywać moich podopiecznych w szczęściu".

O co chcesz się założyć, że robi ją zamiast odpowiadać na twoje wezwanie? Zapytał, rozbawiony lilt w jego tonie.

"Przekonamy się o tym. Gdzie on jest?" zapytałem, gdy sklepałem się na plecach Declana.

Mieszkanie w pobliżu American Airlines Center - odparł szybko.

Pieprzony ideał, pomyślałem.




Rozdział 2 (1)

========================

Rozdział 2

========================

Życie było o wiele lepsze, gdy oczekiwano ode mnie drzemek.

-Sekretne myśli Blythe

Blythe

Wyszłam z restauracji, w której pracowałam i pospieszyłam szybko do swojego mieszkania, dziękując Bogu, że jestem tak blisko. Nie sądziłam, że moje nogi wytrzymają jeszcze wiele.

Moje kolana zabijały mnie po byciu na nogach przez ostatnie osiem godzin. Przeszedłem całą zmianę bez ani jednej przerwy.

Dzięki Macy, że nie pojawiłaś się na swojej zmianie i sprawiłaś, że pracowałem na obu naszych odcinkach. To było zajebiste, pomyślałem kwaśno.

Spacer do domu nie był zły. Miał niecałą milę. Zazwyczaj spacer był orzeźwiający.

Dziś jednak nie był.

Na szczęście spacer był łatwy, a ja dotarłem do mojego budynku mieszkalnego nie gorzej od innych.

Wszedłem do budynku, omijając pocztę. Szczerze mówiąc, gdybym się zatrzymał, nie byłem pewien, czy dotarłbym dalej.

Wziąłem jedno piętro schodów do mojego mieszkania i szybko przeszedłem do końca korytarza, nie przejmując się spojrzeniem na gównianą tapetę, która mogła być użyta do liftingu sześć lat temu. Nie spojrzałam też na podłogę, choć pewnie powinnam, bo gówniane drewniane podłogi odrywały się od podłoża pod nimi.

Już prawie dotarłam do drzwi, gdy z mieszkania obok wyłonił się wielki mężczyzna. Mieszkanie Macy.

To był ogromny mężczyzna.

Duży, z pięknymi brązowymi włosami, mocną szczęką i wspaniałymi oczami. Oczy w kolorze whiskey, które właściwie skłaniały się bardziej ku złotu niż brązowi.

Te oczy skierowały się na mnie i równie szybko odeszły, skupiając się na mężczyźnie, którego wyciągał z mieszkania, kopiąc i krzycząc.

Kopiącego i krzyczącego, prawie nagiego mężczyznę.

Rozpłaszczyłam się pod ścianą, ale ramiona wielkiego mężczyzny w jego nienagannym biznesowym garniturze wciąż muskały mój obojczyk w wąskim korytarzu.

Jego goła dłoń przesunęła się po odsłoniętej skórze mojego uda, gdzie kończyły się te cholerne szorty, na których noszenie nalegał mój szef w knajpie. To znaczy naprawdę, to jest knajpa na litość boską, a nie Hooters.

Przeszedł mnie elektryczny wstrząs, powodując, że mój kręgosłup się wyprostował, a moje oczy odnalazły jego, gdy przechodził. To nie powinno być takie naturalne - nawet jeśli moje ciało w jakiś sposób tęskniło za nieznajomym.

Jego oczy były równie szerokie i patrzył na mnie tak, jakbym właśnie złapała jego jądra w jednoręcznym uścisku... czego z pewnością nie zrobiłam.

Nie żeby nie było to kuszące, ale nie sądziłam, że będę w stanie wykrzesać z siebie energię, żeby uprawiać seks z tym przystojniakiem, nawet jeśli moje ciało tęskniło za jego.

Zaczęłam odchodzić na chwiejących się nogach, tak jak mnie minął, ignorując zupełnie mężczyznę, którego ciągnął.

Prawie nagiego faceta widziałam już wcześniej, oczywiście.

Mieszkanie, z którego wyszli, należało do Macy's. Wleczony mężczyzna to Farrow, jej chłopak. To on prawdopodobnie był powodem, że Macy nie przyszła dziś do pracy, ten wielki drań.

Drugim mężczyzną był prawdopodobnie brat Farrowa - mężczyzna, o którym Macy ciągle mówiła brzydko z powodu tego, że zmusił Farrowa do odpowiedzialności. Jak on śmiał?

Chociaż teraz, kiedy wiedziałam, że samo przesunięcie jego palców po mojej nodze może podpalić moją waginę, musiałam go unikać za wszelką cenę.

Coś, co mogłam łatwo zrobić, ponieważ było bardziej niż oczywiste, że nigdy nie zniży się do mojego poziomu. Slumming nie wyglądał nawet jakby był słowem w słowniku tego człowieka.

Kiedy jednak otworzyłam drzwi, spojrzałam przez ramię i zobaczyłam oczy przystojnego, ubranego w garnitur mężczyzny na moich.

Wpatrywał się we mnie intensywnie.

Nie złapałem cię za jaja, dlaczego gapisz się na mnie, jakbym zrobił coś niestosownego? zastanawiałam się.

Jego uśmiech poszerzył się, prawie jakby usłyszał moje myśli.

Moje oczy zwęziły się na nim, a on zaczął się śmiać, gdy zaczął ciągnąć brata za włosy w dół po schodach.

Farrow podniósł się na nogi. Przestał walczyć z mężczyzną i poszedł ochoczo. Idąc, bo wyglądało na to, że nie chciał być ciągnięty po schodach. Prawdopodobnie nie chciał skrobać żadnych czułych części ciała, choć zauważyłem, że jego nagość nie wydawała się go dotyczyć.

Ten noszący garnitur mężczyzna nie wyglądał zresztą na typ faceta, który przyjąłby odmowę za odpowiedź.

Zamykając za sobą drzwi, skierowałem się do kuchni i wziąłem zimną puszkę z lodówki.

Dr Pepper w ręku, skierowałem się do mojego pokoju, ignorując dużą stertę ubrań na podłodze przy wejściu do korytarza, które jeszcze nie podniosłem z miejsca, gdzie spadły tego ranka.

Nienawidziłam robić prania. I nie miałoby to znaczenia, gdybym je robiła. Mój kot, Teller, alias Slimeball, strącał je niezależnie od tego, czy poświęciłam czas na ich złożenie, czy nie.

Moje buty zostały zrzucone w korytarzu, a moje szorty wkrótce podążyły za nimi, wyrzucone przy wejściu do mojego pokoju.

Moja koszula była ostatnią rzeczą, która zniknęła, gdy wszedłem do mojej sypialni.

Stanęłam przy otwartym oknie, zdejmując biżuterię i kładąc ją na szafce nocnej, gdy spojrzałam w górę i krzyknęłam.

A~ bo za moim oknem siedział smok, a B~ bo patrzył na mnie. Ogromny, pierdolony smok. Właśnie tam, za moim cholernym oknem.

Jego głowa była na poziomie mojego otwartego okna, a jego wielka twarz była odwrócona i wpatrywała się we mnie zaciekawiona.

Był piękną, szarą bestią. Niewiele większa od ciężarówki z cementem, ale zdecydowanie tworzyła obecność swoją wielkością. Miał duże czerwone rogi lśniące w słońcu, wysuwające się z czubka głowy. Jego oczy błyszczały złotem, wyłapując plamki rubinu z rogów. Po łuskach jego betonowej skóry, jego grzbiet pokrywały piękne odcienie czerwieni na jego złożonych skrzydłach. Wahały się one od czerwieni tak głębokiej, że przypominała krew, do purpury na końcach, które były tak jasne, że żarzyły się wewnętrznym ogniem.

Jego czerwony ogon migotał jak u kota, gruby i mocny. Jego koniec był zakończony czymś, co przypominało jedną z tych średniowiecznych metalowych kul z kolcami przymocowanych do łańcucha na kiju.




Rozdział 2 (2)

Wyciągnąłem rękę w zachwycie, moje dłonie były zaledwie o centymetry od nosa smoka.

Potem pomyślałem lepiej i cofnąłem rękę.

Zakryłam się, ściągając koszulkę z podłogi, mimo że był tylko smokiem, i byłam szczęśliwa, że to zrobiłam chwilę później, kiedy ubrany w garnitur mężczyzna wyciągnął swojego brata przez tylne drzwi i prosto do wielkiego smoka.

Jego oczy zamigotały na mnie, a usta wygięły się w seksowny grymas, gdy rzucił brata na smoka.

Smok złapał Farrowa olbrzymią szponiastą łapą, a następnie wyciągnął swój ogon do drugiego mężczyzny.

Mężczyzna wdrapał się na grzbiet smoka.

Jego silne potężne uda fachowo przytuliły się do boków smoka, gdy sięgnął po okulary przeciwsłoneczne, które znajdowały się w przedniej kieszeni garnituru.

Wsunął je na oczy, mrugnął do mnie i zniknął.

Syknęłam z niedowierzaniem.

Nie zdawałem sobie sprawy, że mogą to robić.

Mój wzrok powędrował w niebo, szukając smoka i jego jeźdźca. Skanowałem okolicę w ich poszukiwaniu przez długie chwile, ale ich nie było.

"Jasna cholera", odetchnąłem.

Widziałem smoki, oczywiście. Każdy je widział.

Były to piękne stworzenia, wielowiekowe i bardzo popularne w naszej okolicy. Nie było niczym niezwykłym spojrzeć w górę i zobaczyć jednego lecącego wysoko nad miastem Dallas. Nie znałem czasu w moim życiu, w którym nie było ich w pobliżu. W przeciwieństwie do zwierząt migrujących, smoki pozostawały przez cały rok, wypełniając nasze niebo swoim pięknem.

Moja dusza zawsze znajdowała w tym ukojenie, mimo że nie miały one żadnych interakcji z ludźmi. W każdym razie nie normalnymi ludźmi.

Zobaczyć jednego za oknem, cóż, to było wysoce niezwykłe. Lubiły osiedlać się na otwartych terenach. Ciasne alejki i gwar miasta nie były niczym, co przemawiało do skrzydlatych bestii, jak wynikało z wielu artykułów, które czytałem przez lata. Były po prostu zbyt duże, a ciasne miasto zbyt małe.

Drewniany, odwróciłem się i obejrzałem swój pokój, czując się dziwnie, jakby moje życie zostało właśnie w jakiś sposób zmienione.

Dlaczego, nie potrafiłem powiedzieć. Wiedziałem tylko, że czuję się inaczej.

Nie mając nic innego do roboty, położyłam się do łóżka, moje myśli pochłonął noszący garnitur mężczyzna i jego smok.

Głównie jednak myślałam o tym, jak czułam ten pojedynczy dotyk jego palców na moich nagich nogach. Jak gorący był jego dotyk i jak to uczucie dotarło prosto do mojego wnętrza.

Uczucie, które wciąż targało moim ciałem.

Oddałabym wszystko, żeby mieć jego ręce tam, gdzie naprawdę chciałam...

Stłumiłam te myśli. Nie zamierzałam tam iść z tym człowiekiem. Nie ma mowy o żadnych "czy", "i" czy "ale". On był złą wiadomością z wielkim NIE WAY!

Zjadłby mnie i wypluł.

Choć to, że nie mogłam go mieć, nie oznaczało, że nie mogłam o nim myśleć.

W moich marzeniach byliśmy dla siebie stworzeni. Rzeczywistość mogłaby zjeść gówno i umrzeć.

***

Obudziłam się, gdy moja dolna połowa płonęła.

Na początku myślałam, że to tylko efekt uboczny moich snów, ale kiedy wreszcie otworzyłam oczy, poczułam zapach dymu.

Kiedy otworzyłem powieki i spojrzałem w dół, to było dosłownie znaleźć moje majtki w ogniu.

Krzyczałam i turlałam się; turlając się tak daleko w łóżku, że uderzyłam o podłogę i nie przestawałam.

Kiedy ogień w końcu zgasł, moje majtki były spalone na popiół. Jednak moja skóra była w doskonałym stanie. W rzeczywistości włosy, które planowałam mieć wydepilowane później w tygodniu, zniknęły.

To dało mi woskowanie ognia ... minus wosk.

"Co jest kurwa?" krzyknąłem, wpatrując się w dół na mój teraz wolny od włosów kopiec.

Bluźnierstwo.

Moje oczy rozszerzyły się i rozejrzałam się. Czy ktoś był ze mną w pokoju?

Zacząłem sięgać po lampę, ale nie mogłem jej znaleźć. Obok łóżka leżała sterta rzeczy, które przewróciłam w pośpiechu, żeby wstać. Mogłem tylko założyć, że lampa była jedną z tych rzeczy.

"Światło, światło, światło" - skandowałem, przesuwając się wśród rzeczy na podłodze.

Moje świece, które miałem przeplatane wokół pokoju, wszystkie zapaliły się jednocześnie, a ja krzyknąłem.

"Co się dzieje, do cholery?" wrzasnąłem.

Macy zaczęła walić młotkiem w ścianę, albo jej chłopak. Nieważne. Pieprzyć ją.

Zwęziłem oczy na ścianę.

Ta głupia jałówka! Mam prawo krzyczeć, jeśli chcę. Pieprzy się dzień i noc, a ona będzie walić w moją ścianę, żeby mnie uciszyć?

Mistrz Farrow zawsze miał doskonałą wytrzymałość na panienki.

Zamarłem, odwracając się i skanując pokój.

"Kto tam jest?" zapytałem nerwowo.

Głęboki, dudniący śmiech wypełnił moją głowę, a oczy rozszerzyły się.

"Matko Boska, wyjdź z mojej głowy!" krzyknąłem.

Głos w mojej głowie kontynuował chichot. Och, to jest prawie tak dobre jak wtedy, gdy książę Keifer wszedł w swoje moce. On jednak nie krzyczał tak jak ty.

Nie potrafiłam tego wyjaśnić, ale wiedziałam, że cokolwiek było w mojej głowie, nie było człowiekiem. Nie brzmiał jak człowiek.

Albo jeśli w ogóle można powiedzieć "brzmi". Czy słyszenie czegoś w głowie było 'słyszeniem'?

Moja panika zaczęła powodować szybsze bicie serca, a im gorsza była panika, tym bardziej się bałam.

Wtedy rzeczy zaczęły...unosić się w powietrzu.

Moja szczotka na komodzie była pierwszą rzeczą, która zaczęła się unosić z drewnianej powierzchni. Potem moja biżuteria. Potem...wszystko.

"O mój Boże. Oh my God. O mój Boże!" szepnęłam.

Uspokój się, a to się skończy. Twoje wariowanie na ten temat nie pomaga. Idź wziąć prysznic. Schłodź swoje cycki - powiedział głos.

Schłodzić moje cycki? Na serio?

"Czym jesteś?" szepnąłem, biorąc jego radę i wchodząc do łazienki.

Jezu, brałam pod uwagę radę głosu w mojej głowie.

W tym momencie zaczęłam wariować. Nie było innej alternatywy.

Przecież jestem smokiem. Czym innym miałabym być?

Czym innym byłby on? Racja, smokiem.

"Umm," odwróciłam się na gorącą wodę. "Jak to jest możliwe? Myślałem, że czytałem, że kobiety nie mogą komunikować się ze smokami... Nie mogą im rozkazywać."

Kobiety nie mogą, zgodził się natychmiast.

"Jestem kobietą...just sayin'," poinformowałem głos w mojej głowie.

Wyciągając krawat z włosów i zdzierając koszulę z ramion, wskoczyłem pod prysznic, piszcząc, gdy lodowata woda uderzyła w moją skórę.

Macy musiała znowu wykorzystać całą ciepłą wodę. Pieprzony ideał.

Zamknąłem oczy i myślałem o ciepłych rzeczach, pozwalając, by woda toczyła się po moich ramionach i głowie.

Choć raz medytacja zadziałała, a woda faktycznie była ciepła i luksusowa.

Otworzyłam oczy, kiedy sięgnęłam po szampon, gdy zobaczyłam parę unoszącą się z podłogi prysznica, pokrywając szklane drzwi prysznicowe i zasłaniając lustro nad umywalką.

Para była wszędzie, w tym unosiła się w powietrzu i zawijała się nad szklanymi drzwiami prysznica.

Nigdy wcześniej nie było tak gorąco.

"Och, mój Boże. Jestem w niebie", wyszeptałem.




Rozdział 3 (1)

========================

Rozdział 3

========================

Wszystko, czego chcę na święta, to twoja dusza.

-Tekst z Blythe na Brooklyn

Keifer

Moje oczy się otworzyły i od razu wiedziałam, że coś jest inaczej.

Światła.

Światła w pokoju nie były włączone.

Dlaczego światła nie były włączone?

Wysłałem mały impuls energii, chcąc, żeby światła się zapaliły, ale pozostały ciemne.

Przeszło przeze mnie poczucie niepokoju.

Czy byliśmy atakowani? Dlaczego w przeciwnym razie światła by się nie zapaliły? Coś musiało mnie powstrzymywać przed ich włączeniem.

Usiadłam, zrzucając kołdrę z ciała, i zadrżałam, gdy moje stopy uderzyły o zimną podłogę.

Declan, jaki jest status posiadłości? zapytałam.

Niewyraźny - odparł Declan.

Czy zabiłoby smoka powiedzenie "nic się nie dzieje"? Albo ewentualnie: "wszystko jasne?".

Odpowiedział, że tak, ale nie zabrzmiało to dobrze. Prawie tak, jakby odpowiadał mi z daleka.

Gdzie jesteś? zapytałam.

Obserwując jakąś kobietę - odpowiedział szybko.

Jaką kobietę?

Tej ładnej brunetce, którą poznaliśmy po południu. Tej, która ma duże cycki.

Skrzywiłam się. Nie powinno się mówić takich rzeczy do kobiet. I znowu... dlaczego tam jesteś?

Ona jest zabawna - ciągnął.

Westchnąłem. Coś jest nie tak z moimi mocami. Nie mogę zrobić żadnej cholernej rzeczy. Nawet zapalić świeczki.

Podszedłem do drzwi mojego pokoju, które prowadziły na zewnątrz i zrobiłem coś, czego nie musiałem robić od ponad dwudziestu lat.

Przekręciłem gałkę.

Poczucie gałki na mojej dłoni było obce i nie mogłem uwierzyć, że coś tak prostego jak przekręcenie klamki było tak skomplikowane, kiedy mogłem poruszać rzeczy za pomocą umysłu.

W momencie, gdy moje stopy spotkały się z chłodnym drewnem pokładu, który owijał się wokół domu, Declan dotknął ziemi.

Jego duże, umięśnione ciało smoka drżało, gdy lekko się trząsł, próbując pozbyć się wilgoci, którą zebrał w chmurach.

"Czy wiesz, co się dzieje?" zapytałem.

Tak, tak wiem, potwierdził, zaskakując mnie.

Zamrugałem. "Ty wiesz? Czy to wszyscy, czy tylko ja?"

Młody mistrzu, myślę, że musisz iść porozmawiać ze swoim Mamenem. Gdy już to zrobisz, wtedy zaprowadzę cię tam, gdzie trzeba - zadudnił.

Zirytowana kryptoreklamą, jak to Declan miał w zwyczaju, odwróciłam się i przeszłam z powrotem przez swój pokój.

Potem szybko uderzyłem twarzą w drzwi, ponieważ nie otworzyły się, kiedy wysłałem delikatną prośbę, żeby to zrobiły.

Pocierając głowę, otworzyłam drzwi do swojego pokoju, kierując się prosto do skrzydła mojej matki.

Diabelski śmiech Declana podążał za mną.

Łajdak.

Och, mistrzu. Nigdy nie przestaniesz mnie bawić - droczył się przed odcięciem się ode mnie, uwalniając mnie do moich własnych myśli.

Posiadłość, na której mieszkaliśmy, znajdowała się w samym sercu Dallas/Fort Worth w Teksasie. Tuż na obrzeżach właściwego miasta Dallas, gdzie pod miastem przebiegały energie Meridianu.

Serce było również znane jako południk i było tym co dawało smokom ich siłę życiową. Dawało im ich prawie nieśmiertelne zdolności.

Tak długo jak pozostawały w obrębie dwustu mil kwadratowych od jednego z sześciu serc południka, mogły się rozwijać. Jeśli jednak oddalą się na zbyt długi okres czasu, powoli stracą swoją nieśmiertelność i zestarzeją się jak każda inna żywa istota.

Było jeszcze pięć "serc" rozrzuconych po Stanach Zjednoczonych, wszystkie w małych miastach, co ułatwiało ukrycie ich obecności.

Ludzie nie wiedzieli o Meridianie i jeśli miałem coś do powiedzenia na ten temat, to tak już zostanie.

Kiedy dotarłam do pokoi matki, słońce dopiero zaczynało oświetlać korytarze Darcy Manor.

Mieszkałam w Darcy Manor przez całe moje życie i naprawdę nie planowałam nigdy się stąd wyprowadzić.

Darcy Manor należał teraz do mnie i zawsze będzie. Przynajmniej do mojej śmierci, wtedy przejdzie na mojego pierworodnego syna, a jeśli nie będę miała syna, to na Nikolaia.

Pukając delikatnie do drzwi matki, czekałam długie chwile, aż odpowie.

Musiałam ją obudzić, bo włosy miała potargane, a oczy podpuchnięte od snu.

Podniosła na mnie wzrok w pytaniu.

"Mam problem," mruknąłem, wpychając się do jej pokoju.

Przesunęła się na bok, żeby mnie wpuścić, a mnie uderzył, tak jak zawsze, sposób, w jaki jej pokój wydawał się być zatrzymany w czasie.

Wyglądał dokładnie tak, jak zawsze.

Rzeczy mojego ojca były nadal dokładnie tam, gdzie w dniu jego śmierci. Jego okulary na stole obok łóżka. Jego ubrania nadal wisiały w szafie, a jego rzeczy nadal były porozrzucane po całym pokoju.

To było tak, jakby odszedł dwadzieścia minut temu, a nie czternaście lat temu.

"Mamo," oczyściłam gardło, strząsając z siebie ukłucie w sercu, które nastąpiło po tym, jak przypomniałam sobie, jak zginął mój ojciec. "Nie mam swoich mocy. Wszystkie zniknęły."

Jej oczy rozszerzyły się, gdy wpatrywała się we mnie.

Z determinacją, której nigdy wcześniej u niej nie widziałem, pobiegła do szafy w tylnym rogu swojej sypialni i wyrwała drzwi, zanim zniknęła w środku.

Czekałem kilka minut, podczas gdy ona przeszukiwała ją na chwilę, zanim wróciła z oprawioną w skórę książką ze złotymi napisami wyrytymi na froncie.

"Co to jest?" Zapytałem, kiwając w kierunku książki, tymczasowo odsuwając na bok mój freak out, podczas gdy próbowałem dowiedzieć się, dlaczego podawała mi książkę w takim momencie.

Zamiast podpisać się, jak to zwykle robiła, gdy chciała przekazać coś jednemu ze swoich dzieci, wyciągnęła książkę.

"Przeczytaj ją" - wymruczała.

Zamrugałam.

"Mamo, nie mam czasu na czytanie czegokolwiek. A jeśli coś tu jest poważnie nie tak? Kto będzie chronił dwór, gdyby coś się stało?" warknęłam z frustracją.

Nie miałem czasu na czytanie cholernej książki.

Skrzyżowała ramiona i zaczęła stukać stopą.

"Przeczytaj to," wymamrotała ponownie.

Warknąwszy z irytacją, otworzyłem książkę na pierwszej stronie i zacząłem czytać.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Związany na zawsze"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści