Splątane pokusy

Prolog

Kiedy patrzyłam, jak mój były z trudem wstaje, krzywiąc się z powodu rany nad okiem, nie mogłam powstrzymać się od poczucia satysfakcji. Jasne, będzie potrzebował kilku szwów, ale współczucie było najdalszą rzeczą w moim umyśle.

"Może powinnaś coś zrobić, Lysandro - powiedziała Nerissa, podchodząc do mnie.

Wzruszyłam bezradnie ramionami na moją przybraną matkę. Każdy, kto ma choć połowę mózgu, wiedziałby, że lepiej nie wchodzić Bryantowi Hayesowi w drogę. A w tej chwili wyglądało na to, że chciał zatłuc mojego byłego narzeczonego na miazgę.

Z pewnością nie miałabym nic przeciwko temu.

Gary zachowywał się ostatnio jak dupek, przekraczając granice. Dziś przekroczył granicę. Może nie sprawiał tyle kłopotów, co inni, którzy byli zdeterminowani, by rozdzielić Bryanta i mnie, ale zasłużył na to, co go spotkało.

Nerissa zwróciła się do męża. "Nie możemy tu tak stać.

"Dlaczego nie? odpowiedział Zephyr. "Gary powinien wiedzieć lepiej.

Oczywiście, że powinien. Bryant był odnoszącym ogromne sukcesy potentatem biznesowym, znanym z tego, że był kimś, z kim się nie zadzierało. Był zmotywowany, nieustępliwy, asertywny i bezlitosny. A jeszcze kilka miesięcy temu był żonaty ze swoją pracą.

Teraz był mężem mnie.

Aha, czy wspomniałam, że był też moim szefem?

Zazwyczaj nie tracił spokoju w taki sposób. Nie tracił czasu ani energii na to, by inni wchodzili mu na skórę. Ale ponieważ nasze małżeństwo miało być tajemnicą, musiał odgrywać rolę zaborczego męża. A dzięki swojej onieśmielającej prezencji robił to teraz cholernie dobrze.

Bryant wpatrywał się w mojego byłego, jego głos był niski i pełen nagany. "Ostrzegałem cię, prawda? Raz za razem ostrzegałem cię, żebyś trzymał się od niej z daleka. Ale ty nie słuchałeś. A teraz zrobiłeś to gówno. Gdyby naprawdę zależało ci na Lysandrze, nie zrobiłbyś czegoś takiego.

Gary zacisnął pięści. "Zależy mi na niej, ona jest...

"Nie twoja - przerwał Bryant. "To moje obrączki na jej palcu. Przyjęła moje imię. Dzieli moje łóżko. Ona jest moja. Więc to, czy ci na niej zależy, czy nie, nie ma znaczenia.

Gary przełknął. "Najpierw była moja.

"I powinieneś był walczyć, by ją zatrzymać. Ale pozwoliłeś jej odejść. I to był twój błąd.

"Zrobiłem to, co było dla niej najlepsze.

"Nie, zrobiłeś to, co było najlepsze dla ciebie. Może i troszczyłeś się o Lysandrę, ale nigdy nie stawiałeś jej na pierwszym miejscu. Nigdy nie była twoim priorytetem.

Nozdrza Gary'ego rozszerzyły się. "Byłem wtedy młody. Dzieciakiem.

"Dzieciakiem, który pragnął wolności, by realizować swoje ambicje. Lysandra ci to dała; nie powstrzymywała cię. I jak jej się odwdzięczyłeś? Próbując rozbić jej małżeństwo. Naprawdę myślisz, że ci za to podziękuje? Że będzie chciała kogoś, kto by jej to zrobił?".

Szczęka mojego byłego zacisnęła się. "Myślę... że Lysandra zasługuje na miłość. A ty nigdy jej nie pokochasz. Nie masz tego w sobie.

Te słowa przeszyły moje serce, ponieważ były prawdziwe. Bryant mnie nie kochał. Nigdy nie kochał i nigdy nie pokocha.

Nie powinno mnie to obchodzić. Nie powinno mnie to obchodzić. I zdecydowanie nie podobało mi się, że tak było. Ale w jakiś sposób zakochałam się w moim fałszywym mężu. Tak, byłam aż tak głupia.Bryant westchnął. "Mówiłeś to już wcześniej. Nie obchodziło mnie, co wtedy myślałeś i nadal mnie to nie obchodzi. Nie jesteś dla mnie interesujący. I nie jesteś interesujący dla niej. Musisz się opanować i zaakceptować to, bo nie pozwolę ci grać z nią w te gierki. Odejdziesz stąd i będziesz trzymał się od niej z daleka".

Gary wyzywająco uniósł podbródek. "Nie będziesz mi dyktował, co mam robić.

"Jeśli chodzi o moją żonę, to absolutnie tak.

"Na dłuższą metę jej nie zatrzymasz. W końcu przekona się, że mam co do ciebie rację. Wtedy cię zostawi".

Bryant przechylił głowę z ciekawością w oczach. "Dlaczego sądzisz, że pozwoliłbym jej na coś takiego?

Oczy Gary'ego rozszerzyły się. "Nie możesz zmusić kogoś do pozostania z tobą.

"Lysandra wie, że nigdy nie pozwoliłbym jej odejść.

Cholera, Bryant był mistrzem gry aktorskiej. Gdyby nie mówił tak jasno, że nie chce prawdziwego małżeństwa, może bym mu uwierzyła.

"Ona jest dla ciebie tylko własnością - upierał się Gary.

"Tak się składa, że to moja najcenniejsza własność - odparł chłodno Bryant. "I w pełni zamierzam ją zatrzymać. Więc pogódź się z tym. Zaakceptuj to. Zostaw ją w spokoju. Pozbądź się złudzeń, że możesz ją odzyskać. To się nigdy nie stanie".

"A jeśli nie będę trzymał się od niej z daleka?"

Okrutny uśmiech wykrzywił usta Bryanta, wysyłając dreszcz w dół mojego kręgosłupa. "Wtedy sprawię, że pożałujesz.

Spojrzenie Gary'ego zwęziło się. "Ona zasługuje na kogoś lepszego. Ty na nią nie zasługujesz.

"A ty myślisz, że zasługujesz? Po tym, jak zachowałeś się jak kompletny dupek, myślisz, że na nią zasługujesz?

Na twarzy mojego byłego pojawił się wstyd. "Może żadne z nas nie zasługuje. Ale-"

Nie ma żadnych "ale". Mylisz się, jeśli myślisz, że nadal byłbyś jej mężem, gdyby A, B lub C się nie wydarzyło. Znalazłbym sposób, by uczynić ją moją, bez względu na to, jak długo by to trwało. Nie myśl nawet przez sekundę, że bym tego nie zrobił. Jestem nieustępliwy, jeśli chodzi o zdobywanie tego, czego chcę. Więc nie licz na to, że zawiodę i stracę ją tak jak ty. Nigdy nie pozwoliłbym komuś tak ważnemu jak Lysandra odejść z mojego życia".

Gary wpatrywał się w Bryanta, studiując go intensywnie. "Cholera, myślę, że na swój pokręcony sposób może ci na niej zależeć.

Spojrzenie Bryanta przeniosło się na mnie, płonąc zaborczością, niecierpliwością i czymś jeszcze. Coś, co sprawiło, że moje serce przyspieszyło, a oddech złapał. Ale Gary się mylił. Bryantowi na mnie nie zależało. Nie było mowy, żeby chciał, żeby to małżeństwo było prawdziwe. Nie chciał nawet dziewczyny, a co dopiero żony... prawda?


Rozdział pierwszy

Sześć miesięcy wcześniej

Brianna spojrzała na mnie ostrożnie, podchodząc do biurka. "Uh-oh, powieka ci drga. Co się stało? Znowu ktoś pomylił cię z modelką z billboardu "Syphilis Awareness"?".

Zmrużyłam oczy na Briannę, moją przyjaciółkę i współpracowniczkę. "Nie, i w żaden sposób jej nie przypominam. Już o tym rozmawiałyśmy, ale Brianna miała talent do drażnienia mnie tak, jak tylko bliska przyjaciółka potrafi.

"Obie macie takie same jasnoniebieskie oczy i wysokie kości policzkowe. Jej włosy nie są dokładnie w tym samym odcieniu platynowego blondu, co twoje, ale są podobne".

Większość ludzi zakładała, że mój kolor włosów jest sztuczny, ale tak naprawdę odziedziczyłam go po mojej pół-szwedzkiej babci.

"Ale nie ma twojej tępej grzywki ani ust Jessiki Alby - kontynuowała Brianna, wyraźnie dobrze się bawiąc.

"Czy możemy nie rozmawiać o modelce, która w niczym nie przypomina mnie?

"Jasne.

"Świetnie. Jeśli przyszłaś zobaczyć się z Bryantem, to nie wrócił jeszcze z lunchu, ale wkrótce powinien wrócić."

"Przyszedłem sprawdzić co u ciebie. Słyszałem, że Kasen wszedł wcześniej do budynku. Ostatnim razem, gdy był tu ten idiota, prawie trzeba było wezwać ochronę, by się go pozbyć.

Kim był Kasen? Był przebiegłym, aroganckim i roszczeniowym bratem mojego szefa.

Westchnęłam. "Nic mi nie jest, tylko się denerwuję. Chciał czekać na Bryanta w swoim biurze. Odmówiłam. Próbował ze mną flirtować, żeby dopiąć swego. Odmówiłam. Twierdził, że ma migrenę i potrzebuje cichego miejsca do siedzenia. Odmówiłam. Potem stał się wredny i zażądał dostępu. Ponownie odmówiłam. Chodziliśmy tak w tę i z powrotem, aż w końcu uciekł - ale nie przed grożeniem, że mnie zwolni".

Brianna potrząsnęła głową. "Ale z niego łasica. Jak myślisz, dlaczego chciał być w biurze Bryanta?

"Powiedział, że chce tam na niego czekać. Nie zdziwiłabym się, gdyby zamierzał węszyć i znaleźć jakieś poufne informacje, które mógłby sprzedać konkurentom Bryanta. Kasen wydawał się żywić głęboką urazę do swojego brata, prawdopodobnie z powodu drobnej zazdrości, ponieważ Kasen odnosił sukcesy tylko w byciu absolutnym narzędziem.

Brianna przechyliła głowę. "Chociaż jest upierdliwy, zwykle nie powoduje takiego drgania powieki. Zwykle potrzeba czegoś więcej, żeby to wywołać. No dalej, mów. Co cię trapi? Podzielenie się tym może sprawić, że poczujesz się lepiej, a ja jestem wścibska - pomóż dziewczynie.

"To nic takiego, naprawdę. Po prostu odkryłam w sobie coś, czego nie lubię".

"Och, robię to każdego dnia. Więc, co odkryłeś?"

Zacisnęłam dłonie i oparłam je na biurku. "Potrafię być bardzo małostkowa. Dzisiaj spotkam mojego ukochanego z liceum - faceta, z którym byłam krótko zaręczona. Teraz jest bogaty i odnosi sukcesy. Chociaż nie chcę go z powrotem, chcę, żeby na mnie spojrzał, zobaczył o ile lepsze jest moje życie bez niego i pożałował, że pozwolił mi odejść".

"Dziewczyno, prawie każdy chce, by jego były tak się czuł. To nie czyni cię małostkową. To czyni cię człowiekiem. I chwila... byłaś zaręczona z tym facetem? Jak to możliwe, że znamy się od czterech lat i nigdy o tym nie słyszałam?". Pochyliła się do przodu, opierając łokcie na biurku. "W porządku, podaj mi szczegóły. Chcę długą wersję."Dostaniesz krótką wersję. Gary Martin i ja dorastaliśmy razem. Był jednym z moich najbliższych przyjaciół. Zaczęliśmy spotykać się w liceum, a on oświadczył mi się po maturze, aby pokazać, że pójście na studia niczego między nami nie zmieni. Ale zakończył nasz związek pięć miesięcy później. Powiedział, że pospieszyliśmy się z zaręczynami i że byliśmy zbyt młodzi na takie zobowiązanie".

Wyraz twarzy Brianny złagodniał ze współczucia. "Ten palant złamał ci nastoletnie serce".

"Nie całkowicie, ale zdecydowanie je zranił. Ludzie zawsze mówili o tym, że był przeznaczony do większych i lepszych rzeczy niż życie, w którym się urodził. Dorastaliśmy w trudnej okolicy. Część mnie martwiła się, że mnie zostawi, gdy jego życie nabierze rozpędu... i tak się stało. Poprosił o pozostanie przyjaciółmi, ale nigdy więcej go nie widziałam ani nie słyszałam".

"Ani razu?"

"Nie. Przez lata kilka razy wpadłam na jego ciotkę, więc wiem, że jest żonaty, ma dziecko, duży dom i wygodną pracę. Westchnęłam. "Jestem naprawdę szczęśliwa z jego powodu. Naprawdę. To tylko boleśnie uświadamia mi, jak niewiele zmieniło się moje życie od czasu, gdy widzieliśmy się po raz ostatni. Nie żebym nie lubiła swojego życia, ale czuję, że jest w stagnacji.

Miałam zdrowie, ludzi, którzy mnie kochali, dobrze płatną pracę i nigdy nie uważałam tego za coś oczywistego. Ale czułam, że utknęłam, jakbym istniała tylko po to, by jeść, spać i płacić rachunki. Nie umawiałem się na randki, nie jeździłem na wakacje ani nie poświęcałem zbyt wiele czasu dla siebie. Nie miałam zbyt wiele czasu, biorąc pod uwagę to, ile pracowałam. Bycie osobistą asystentką pracoholika odbiło się na moim życiu osobistym. Musiałam coś zmienić.

"Czy jest jakiś sposób na uniknięcie spotkania z Garym?" zapytała Brianna.

"Prawdopodobnie nie. Jego szef zaaranżował spotkanie z Bryantem kilka miesięcy temu. Wcześniej odbyłam krótką rozmowę telefoniczną z jego asystentką, która poinformowała mnie, że Charlesowi będą towarzyszyć dwie z jego "wschodzących gwiazd". Kiedy wspomniała imię Gary'ego, byłem zaskoczony. Ponieważ Bryant zwykle lubi, gdy siedzę na tych spotkaniach i robię notatki, wydaje się bardzo mało prawdopodobne, że uda mi się uniknąć spotkania z Garym".

"Cholera. Brianna wyprostowała się i gestem wskazała na mnie. "Może nie jesteś mężatką, nie jesteś bogata ani nie mieszkasz w eleganckim domu, ale jesteś inteligentną, pewną siebie kobietą, którą każdy szanuje za to, że przez cztery lata pracowałaś jako asystentka Bryanta Hayesa. Niewiele osób poradziłoby sobie z byciem tak blisko korporacyjnego psychopaty bez załamania nerwowego".

Westchnęłam. "To prawda, Bryant może być czasami nieco trudny, ale nie jest psychopatą".

"Nie zauważyłaś jego żądzy władzy, braku empatii, braku sumienia, ani tego, że ma bzika na punkcie kontroli? Żaden z jego poprzednich PA nie przetrwał dłużej niż sześć miesięcy - albo zostali zwolnieni, albo odeszli ze łzami w oczach. Bryant jest daleki od bycia miłym facetem. Nie żebym narzekał. Jest coś intrygującego w złym chłopcu. Cała ta zimna i bezwzględna osobowość pasuje do niego".

Ok, więc lubił władzę. Czyż nie większość prezesów? I tak, potrafił być nieczuły i niedbały o ludzkie uczucia. Z pewnością był bezwzględny, ale... "Nie jest zimny ani pozbawiony sumienia. I ma empatię". No, może nie do końca. "Po prostu nie zawsze wykazuje się emocjonalnym taktem."Przez niego Gibson wczoraj płakał. Słodkiego, niewinnego Gibsona, który zawsze szybko się śmieje. To jak kopnięcie szczeniaka. Bryant prawdopodobnie robił złe rzeczy zwierzętom jako dziecko - okrucieństwo wobec zwierząt jest często spotykane u psychopatycznych dzieci".

Z moich ust wyrwało się kolejne westchnienie. "On nie jest psychopatą.

"Daj spokój, ma nawet to spojrzenie łowcy, z którego są znani. Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie czujesz się przez to nieswojo. Włosy na karku stają mi dęba za każdym razem.

Tak, nie mogłam zaprzeczyć, że ja też czułam się przez to nieswojo. W jego ciemnych, przeszywających oczach zawsze był niebezpieczny błysk. Potrafiły skupić się na tobie jak laser, przykuć cię i emitować taką intensywność, że naruszały twoją przestrzeń osobistą.

Nawet pracując dla niego przez cztery lata, nie byłem odporny na to niezachwiane, nieustępliwe, drapieżne spojrzenie. Zupełnie nie. To było jak bycie obserwowanym przez kota z dżungli. Potężny, potężny kot z dżungli zastanawiający się, co takie małe, nieistotne stworzenie jak ty robi na jego terytorium.

"Każdy może opanować takie spojrzenie, jeśli włoży w to wystarczająco dużo wysiłku" - powiedziałam.

Brianna zmrużyła oczy, a na jej ustach pojawił się uśmiech. "Wiesz co? Myślę, że naprawdę go lubisz.

Szczerze mówiąc, z biegiem lat rozwinęło się we mnie nieszkodliwe podkochiwanie się w moim szefie. Nie obwiniałam się za to. Niemożliwe było nie być pod wpływem Bryanta Hayesa. "Przystojny" było dla niego zbyt łagodnym określeniem. Wysoki, ciemnoskóry i emanujący surowym seksapilem, który mógł wytrącić z równowagi każdą kobietę.

Nie tylko jego wygląd sprawiał, że był tak niebezpiecznie pociągający. To był cały pakiet - jego władcza osobowość, aura autorytetu, która wydawała się wrodzona, niezachwiana pewność siebie i nieokiełznana esencja, która wskazywała na niebezpieczeństwo.

Był pożądany bez wysiłku i wiedział o tym. Nie afiszował się z tym, ale zdecydowanie wykorzystywał wpływ, jaki wywierał na kobiety. Przechodził od jednej kobiety do drugiej, nigdy nie zawracając sobie głowy romansem. Dla Bryanta praca zawsze była na pierwszym miejscu. Zbudował życie, które wydawało się zaprojektowane tak, aby trzymać ludzi na dystans.

Czasami nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że miał w sobie pustkę. Pustkę, którą próbował wypełnić pracą, ale nigdy mu się to nie udawało.

Pomimo okazjonalnej nieuprzejmości i lekceważenia, udało mu się stworzyć rozległą sieć klientów, partnerów i sojuszników. Posiadał pewną... zimną charyzmę. Potężna, męska, nieodparta obecność, której brakowało ciepła, a mimo to przyciągała ludzi jak magnes. I niestety, nie byłem na to odporny.

Ale nie tęskniłam za nim z dwóch powodów. Po pierwsze, byłam realistką. Wiedziałam, że nie ma szans, by cokolwiek między nami się wydarzyło i ta wiedza pozwalała mi trzymać moje fantazje w ryzach. Fantazje, które pojawiały się tylko wtedy, gdy spędzałam czas z moim wibratorem.

Po drugie, nawet gdyby nie był zbyt pochłonięty pracą, by w pełni zainwestować w związek, byłby niesamowicie wymagającym partnerem. W biznesie nic nigdy nie było wystarczająco dobre dla Bryanta - zawsze przesuwał granice, zawsze dążył do "więcej", zawsze znajdował niedoskonałości. Podejrzewałam, że w związku będzie taki sam - nigdy nie będzie w pełni usatysfakcjonowany. Ten rodzaj dynamiki nie podobał mi się.Poza tym, Bryant był zbyt profesjonalny, by związać się z jedną ze swoich pracownic. Czy rozważyłabym przygodę na jedną noc, gdyby dał do zrozumienia, że jest zainteresowany? Nie. Za bardzo ceniłam swoją pracę, by ryzykować ją dla chwili niedyskrecji.

"Coś do niego czujesz, prawda? zapytała Brianna.

Jakbym miała się tym dzielić z Brianną, która nie potrafiła nawet utrzymać własnego pęcherza. "Nie o to chodzi. Po prostu... dał mi szansę, której nie miało wiele osób".

Na twarzy Brianny pojawiło się zrozumienie. "Więc czujesz się wobec niego lojalna i nie chcesz powiedzieć nic negatywnego. Rozumiem." To byłoby nielojalne, pomyślałam sobie. Kiedy po raz pierwszy zaczęłam pracować w o-Verve Pro Technologies, zostałam zatrudniona jako sekretarka jednego z niższych rangą pracowników. Clint, och Clint, był aroganckim, egoistycznym, narcystycznym szowinistą, który miał talent do wybuchów złości i wierzył, że cały świat chce go sabotować.

Nie mogłem powstrzymać się od poczucia zażenowania i satysfakcji, gdy zdałem sobie sprawę, że dyrektor generalny, Bryant, podsłuchał, jak mówię Clintowi: "Przestań być cennym, małym dzieckiem i skończ z tym dramatem, zanim nabawisz się wrzodów. Aha, i nie myśl, że posprzątam ten bałagan - zabrałeś rzeczy z biurka, możesz je odłożyć z powrotem".

Jasne, nie był to najbardziej profesjonalny sposób zwracania się do szefa, ale było coś w moim nauczycielskim tonie, który zawsze wyrywał Clinta z jego tyrad.

Później tego samego dnia zostałem wezwany do biura Bryanta, w pełni spodziewając się, że zostanę zwolniony. Ku mojemu zaskoczeniu poinformował mnie, że przeniesie mnie do innego działu w budynku. Konkretnie do jego działu.

Zszokowany ponad wszelką wątpliwość, wpatrywałem się w niego, starając się znaleźć właściwe słowa. "Nie rozumiem" - udało mi się w końcu powiedzieć.

Bryant odchylił się do tyłu w swoim skórzanym fotelu, wyglądając zupełnie swobodnie. "Potrzebuję nowego PA - powiedział swobodnie. "Po podsłuchaniu twojej... rozmowy z Clintem, poszperałem trochę i wiele się o tobie dowiedziałem. Jesteś skrupulatna, niezawodna, bardzo wydajna i świetnie zorganizowana. Nie stronisz od ciężkiej pracy, masz pozytywne nastawienie i świetnie radzisz sobie z wielozadaniowością. Jesteś świetną prawą ręką dla Clinta. Zauważyłem też, że potrafisz radzić sobie z trudnymi postaciami. Potrzebuję tego wszystkiego w PA".

"Ale czy nie masz już kogoś takiego?" zapytałem zdziwiony.

"Tak, mam. Niestety, nie radzi sobie z obciążeniem pracą i wydaje się być bardziej zainteresowana flirtowaniem ze mną niż wykonywaniem swojej pracy. Nie trzeba dodawać, że nie ma ona przyszłości jako mój PA".

Oblizałem nerwowo wargi. "Nie, żebym próbowała się wykręcić od pracy, ale mój sposób radzenia sobie z 'trudnymi charakterami' nie zawsze jest spokojny i profesjonalny."

Bryant zachichotał cicho. "Ale gdyby można było poradzić sobie z Clintem w spokojny i profesjonalny sposób, zrobiłabyś to, prawda?".

Przytaknąłem. "Tak."

"Nie potrzebuję kogoś, kto jest zawsze uprzejmy. Na tym stanowisku spotkasz wiele silnych, wymagających, utytułowanych postaci - w tym mnie. Jeśli będziesz słodka i ugodowa, ale nie będziesz potrafiła postawić na swoim, przejdą po tobie obojętnie. Potrzebuję kogoś, kto nie da się łatwo podporządkować".Pochylił się do przodu, oparł łokcie na biurku i spojrzał mi prosto w oczy. "Mam talent do rozpoznawania umiejętności i potencjału w ludziach. Wierzę, że to stanowisko będzie dla ciebie odpowiednie. Ale muszę cię ostrzec, to nie jest praca marzeń. Nie jestem łatwym pracownikiem. Jestem perfekcjonistą, który oczekuje doskonałości. Podejmując się wielu zadań - dużych i małych - które ci przydzielę, będziesz musiał być dziesięcioma osobami naraz. Potrzebuję kogoś, kto potrafi nad wszystkim zapanować, kto nie wymaga ciągłego nadzoru i kto nie załamie się przy najmniejszej krytyce. Wierzę, że tą osobą jesteś ty. Czy chcesz zaryzykować i przekonać się, czy mam rację?".

Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam mu prosto w oczy. "Zaryzykuję."

I tak też zrobiłem. Bryant nie kłamał. Praca wiązała się z ogromną presją, a on sam czasami potrafił być koszmarem. Jego standardy były wysokie, zarówno dla niego samego, jak i dla innych, i nie miał cierpliwości dla tych, którzy nie byli w stanie za nim nadążyć. Był nieelastyczny, nadmiernie zorientowany na szczegóły i często zapominał, że nie każdy jest tak przywiązany do swojej pracy jak on. Ale pod wieloma innymi względami był dobrym szefem. Dobrze płacił, dbał o swoich pracowników, nagradzał ciężką pracę i nie tolerował żadnych nonsensów w miejscu pracy.

Pewnego razu był moim wybawcą - wkroczył, gdy myślałem, że wszystko się rozpada i naprawił sytuację bez mrugnięcia okiem. Tylko z tego powodu zawsze będę wobec niego lojalna. Oczywiście dał jasno do zrozumienia, że nie zrobił tego z dobroci i że pewnego dnia zwróci się o przysługę, ale...

"O wilku mowa" - głos Brianny przywrócił mnie do rzeczywistości. Moje oczy powędrowały w stronę windy, a tam był Bryant, który wyszedł z niej z tą celową, śmiesznie seksowną prezencją samca alfa. Wyglądał na tak pewnego siebie i nieugiętego, że moje serce przyspieszyło, a hormony szalały.

Nawet w jego idealnie skrojonym garniturze nie dało się ukryć ukrytego zagrożenia, które zdawało się czaić tuż pod jego kontrolowaną powierzchownością. Od czasu do czasu można było dostrzec to w jego oczach lub usłyszeć w sposobie, w jaki jego głos się pogłębiał.

"Porozmawiamy później - powiedziała Brianna, odsuwając się od biurka. "Chcę usłyszeć wszystko o twoim spotkaniu z byłym. Po tych słowach pospiesznie się oddaliła, życząc Bryantowi miłego popołudnia.

Byłam prawie pewna, że chrząknął jakieś pozdrowienie, ale trudno było to stwierdzić z tej odległości. Z jego wiecznie niezrażonym wyrazem twarzy można by przypuszczać, że cierpiał na chroniczną obojętność. Często denerwowało to ludzi, jakby byli zmuszeni próbować go zadowolić lub zabawić. To ostatnie było daremnym wysiłkiem. Przez wszystkie lata, kiedy dla niego pracowałem, ani razu nie słyszałem, żeby się śmiał.

Kiedy się zbliżył, przywitałam go prostym "Dzień dobry, Bryant." Jego brwi uniosły się w subtelnym powitaniu, geście zarezerwowanym tylko dla mnie. Niewiele osób otrzymało od Bryanta tak małe uznanie. Zebrałem papiery z biurka i poszedłem za nim do jego eleganckiego, przestronnego biura. Wypolerowane drewniane podłogi w kolorze koniakowego brązu idealnie pasowały do eleganckiego, ergonomicznego biurka, półek na ścianach i stolika kawowego w kącie pokoju. Dwie czarne skórzane sofy otaczały stolik i mogłem potwierdzić, że były wyjątkowo wygodne.Bryant od czasu do czasu organizował spotkania jeden na jeden w części wypoczynkowej, ale głównie preferował sale konferencyjne. Było jasne, że nie lubił, gdy zbyt wiele osób wdzierało się do jego prywatnego sanktuarium. Jego biuro nie zdradzało zbyt wiele na temat jego życia osobistego. Nie było żadnych sentymentalnych bibelotów, żadnego bałaganu. Nawet jego imponujące biurko było zaskakująco puste. Komputer stacjonarny, laptop, telefon stacjonarny, tabliczka znamionowa i pojedyncza podkładka były jedynymi przedmiotami, które je zdobiły.

Były dwie rzeczy, których zazdrościłem Bryantowi. Po pierwsze, prywatnej łazienki. Po drugie, okna sięgające od podłogi do sufitu, które oferowały zapierający dech w piersiach widok na panoramę miasta.

"Kawy?" zapytałam, gdy usiadł na krześle.

"Nie" - odpowiedział zdawkowo.

Na początku byłem zaskoczony jego szorstkim zachowaniem. Teraz już się do tego przyzwyczaiłam. Wiedziałam, że nie powinnam brać jego nieuprzejmości do siebie. Bryant nie przejmował się niczyimi uczuciami.

Po dostarczeniu mu kilku ważnych wiadomości, położyłem papiery na biurku przed nim. "Musisz to podpisać."

Chrząknął w odpowiedzi.

Zaoferowałam mu promienny uśmiech. "Lubię nasze małe pogawędki".

Rzucił mi jedno z tych oschłych spojrzeń, które przez lata stały się aż nazbyt znajome.

Ruszyłam w stronę drzwi. Gdy do nich dotarłam, mimochodem zerknęłam przez ramię i powiedziałam: "A, Kasen przyszedł się z tobą zobaczyć".

Zwężone oczy Bryanta przyglądały mi się uważnie. "Co zrobił?"

Zamrugałam zaskoczona. "Kto powiedział, że cokolwiek zrobił?"

"Co on zrobił, Lysandra?" powtórzył Bryant. Jego gładki, niski głos rzadko się wahał, jakby nigdy nie wątpił, że ma pełną uwagę tego, z kim rozmawia. I z tego, co zaobserwowałam, miał rację, że nie miał żadnych wątpliwości.

Nie lubiłam być wścibska, ale czułam, że Bryant ma prawo wiedzieć, że jego brat może coś kombinować. "Kasen chciał wejść do twojego biura, mimo że cię tu nie było. Nie pozwoliłam mu, więc zrobił scenę. Kiedy to nie zadziałało, wyszedł. Chciał też, żebyś do niego zadzwonił".

Zdefiniuj "scenę".

"Jęczał, krzyczał, warczał i groził, że mnie zwolni" - wyjaśniłem.

"Czy podniósł na ciebie rękę?"

"Nie - odpowiedziałam szczerze. Chociaż groził. Postanowiłam nie wspominać o tym szczególe, wiedząc, że to tylko jeszcze bardziej zdenerwuje Bryanta, a on był jeszcze trudniejszy, gdy był w nastroju.

"Hmm - pomyślał, a dźwięk ten wydawał zdecydowanie zbyt często. Było to irytujące, ponieważ mogło oznaczać wszystko albo nic.

Przechodząc szybko do rzeczy, powiedziałam: "Nie zapomnij, że za godzinę masz spotkanie. Agenda jest na twoim biurku, a ja wysłałam ci e-mailem materiały, które musisz przejrzeć".

Jego wzrok utkwił w ekranie laptopa i powiedział: "Pójdziesz na nie ze mną". To nie była prośba, to był rozkaz.

"W porządku - odpowiedziałam, ukrywając wszelkie ślady moich prawdziwych uczuć. To nie było w porządku.

Stał nieruchomo, a jego oczy skupiły się na moich. "Czy to będzie problem?"

Facet czytał w myślach albo był jakimś czarodziejem. Niemal niemożliwe było ukrycie przed nim czegokolwiek. "Oczywiście, że nie - odpowiedziałam spokojnym głosem. "Jesteś pewna, że nie chcesz kawy?"Nie odpowiedział. Po prostu wpatrywał się we mnie tym przeszywającym wzrokiem. Jedynym powodem, dla którego nie skrzywiłam się ani nie odwróciłam wzroku, było to, że stałam się ekspertem w udawaniu niewzruszonej.

Jego telefon komórkowy zaczął dzwonić na biurku.

"Jestem pewien - odpowiedział w końcu, sięgając po dzwoniące urządzenie.

"Dobrze. Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować". Po tych słowach opuściłem biuro i wróciłem do własnego biurka. Było schludne i zorganizowane, ale w przeciwieństwie do biurka Bryanta, daleko mu było do minimalizmu. Znajdował się na nim komputer, drukarka, telefon stacjonarny, papeteria i sztuczny kaktus, który dostałam w prezencie od matki zastępczej. Nerissa wiedziała, że nieumyślnie zabiłabym prawdziwą roślinę.

Nie miałam czasu na rozmyślanie o nadchodzącym spotkaniu. Miałem zbyt dużo pracy. Jako założyciel i dyrektor generalny odnoszącej sukcesy firmy zajmującej się oprogramowaniem analitycznym, harmonogram Bryanta był zawsze napięty, a jego obciążenie pracą nigdy nie było małe. Oznaczało to, że moje obciążenie pracą było równie duże.

W ciągu dnia nigdy nie było nudnej chwili. Wszystko zaczynało się na pełnych obrotach i trwało do końca godzin pracy, a czasem nawet dłużej. Ale dobrze się czułem w tym szybkim środowisku. Każdy dzień przynosił własne wyzwania i niespodzianki.

Na szczęście Bryant nie był jednym z tych szefów, którzy stawiali skandaliczne wymagania, takie jak proszenie swojego PA o kupowanie mu prezerwatyw lub zaspokajanie kaprysów divy. W rzeczywistości nigdy nie wysyłał mnie na żadne osobiste posyłki, woląc oddzielać swoje życie osobiste. Był bardzo prywatną osobą i już dawno zrezygnowałam z prób poznania go.

Chociaż rzadko wysyłał mnie z biura na posyłki, od czasu do czasu prosił mnie o dostarczenie poufnych dokumentów do innych budynków. Od czasu do czasu wykorzystywał mnie również jako doradcę, co bardzo mi odpowiadało. Zasadniczo moim głównym obowiązkiem było zarządzanie harmonogramem Bryanta, upewnianie się, że wszystko działa płynnie i wykonywanie zadań, które nie wymagały jego osobistej uwagi. Ponadto upewniłem się, że wszyscy inni byli świadomi jego kalendarza, w tym spotkań, podróży i konferencji.

Najtrudniejszym aspektem mojej roli było sprawdzanie e-maili, telefonów, poczty i gości Bryanta. Każdy wydawał się "potrzebować" z nim porozmawiać, a każda sprawa była uważana za "priorytetową".

Jedną z zalet bycia jego PA było towarzyszenie mu w podróżach służbowych. Chociaż niekoniecznie były one przyjemne, ponieważ mój czas rzadko należał do mnie podczas tych podróży, doceniałem tę możliwość. Miałem okazję podróżować prywatnymi odrzutowcami, zatrzymywać się w luksusowych hotelach i uczestniczyć w ekskluzywnych wydarzeniach.

Kiedy Bryant wyszedł ze swojego biura, byłam pochłonięta raportem wydatków z jego poprzedniej podróży służbowej i zdałam sobie sprawę, że minęła prawie godzina. Serce mi zamarło. Wkrótce wraz z nim udaliśmy się do jednej z sal konferencyjnych na spotkanie.

Byłam na siebie zła, że przejmuję się obecnością Gary'ego. Nie chciałam, żeby to na mnie wpływało. Nie chciałam, żeby się liczył. Nie zasługiwał na to. Nie dlatego, że wciąż bolało mnie to, co zrobił. Ale nie lubiłam, gdy przypominano mi o tamtym czasie; o tym, jak nieistotna się czułam, gdy nie tylko zakończył nasz związek, ale także całkowicie odciął mnie od swojego życia.Być może nie bolałoby to tak bardzo, gdybyśmy nie byli przyjaciółmi od tak dawna. Nie ufałam łatwo, ale ufałam Gary'emu. Nie spodziewałam się, że tak łatwo zerwie z nami kontakt. Zabolało mnie to, że mógł to zrobić bez zastanowienia.

Gdy zbliżyliśmy się do sali konferencyjnej, Bryant zatrzymał się przy drzwiach i odwrócił do mnie. "Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć?

Zamrugałam, zaskoczona. "Przepraszam?"

"Wydajesz się czuć nieswojo. Dlaczego?"

Ach, tak, był spostrzegawczy. "Mógłbym ci powiedzieć, ale wiąże się to z omawianiem kobiecych produktów".

"Nie musisz znać szczegółów - przerwał.

Prawie parsknęłam śmiechem.

Bryant wszedł do pokoju jako pierwszy, a trzej mężczyźni zgromadzeni wokół długiego stołu natychmiast wstali. Po wymianie pozdrowień i tym, jak goście skończyli obsypywać Bryanta komplementami, wskazał na mnie i powiedział: "To jest moja PA, Lysandra".

Wysoka, zadbana postać odsunęła się na bok, by lepiej mi się przyjrzeć. To był Gary. Najwyraźniej karma jeszcze go nie dopadła, bo wyglądał jeszcze przystojniej niż siedem lat temu. Nabrał więcej mięśni i emanował pewnością siebie, ale nie sprawiał już, że moje serce biło szybciej niż kiedyś.

Zamrugał. "Vee? Jezu." Zrobił krok do przodu, jakby chciał mnie objąć, ale Bryant subtelnie przesunął swoje ciało na bok. To wystarczyło, by Gary się zatrzymał, choć nie zaszczycił mojego szefa spojrzeniem.

Zaoferowałem mu profesjonalny, zdystansowany uśmiech. "Gary, dobrze cię widzieć.

"Ty... wyglądasz świetnie. Minęło trochę czasu. Zbyt długo. Nie wiedziałem, że pracujesz w o-Verve".

Dlaczego miałby to robić?

Jeden z pozostałych mężczyzn wtrącił: "Znacie się?".

"Byliśmy przyjaciółmi z dzieciństwa, ale straciliśmy kontakt - wzruszyłem ramionami. "To się zdarza.

Bryant szybko przedstawił mnie towarzyszom Gary'ego, a następnie zasugerował, a raczej poinstruował: "Usiądziemy?".

Jak zwykle zająłem miejsce obok Bryanta i po cichu robiłem notatki na tablecie. Podczas wewnętrznych spotkań często brałem udział w dyskusjach. Jednak gdy Bryant spotykał się z osobami z zewnątrz, takimi jak prezesi, interesariusze lub potencjalni klienci, zostawiałem im rozmowę i negocjacje.

W miarę postępu spotkania udawałem, że nie zauważam nadmiernych spojrzeń Gary'ego w moim kierunku, podobnie jak udawałem, że Bryant nie obserwuje uważnie zarówno mnie, jak i Gary'ego. Jeśli wystarczająco mocno skupiłam się na ekranie tabletu, mogłam przekonać samą siebie, że jestem sama, a ich głosy dochodzą jedynie przez zestaw głośnomówiący.

Nie mogłam nie zauważyć, że goście wydawali się być pod wrażeniem Bryanta. Nie było to wcale zaskakujące. Jeśli chodzi o sprawy biznesowe, był wyjątkowy. Posiadał wrodzoną zdolność docierania do sedna każdej sprawy. W pogoni za rozwiązaniem nigdy się nie poddawał ani nie szedł dalej. Zamiast tego stawiał czoła każdemu wyzwaniu i realizował swoje cele.

To, co inni uważali za niemożliwe, on przekształcił w rzeczywistość za pomocą kilku obliczonych i bezbłędnie wykonanych ruchów, pokonując po drodze wszelkie przeszkody i niepowodzenia. Był również potężny w sali posiedzeń zarządu, zyskując reputację niezachwianego w obliczu konkurencji.Biorąc to wszystko pod uwagę, spodziewałem się, że spotkanie przeciągnie się w nieskończoność, ale czas zleciał bardzo szybko. Wkrótce ludzie uścisnęli sobie dłonie i pożegnali się.

Gary uśmiechnął się do mnie po raz kolejny. "Naprawdę miło było cię znowu zobaczyć, Vee".

"Podobnie - skłamałam.

Gdy zostaliśmy sami, Bryant spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. "Jak dobrze znasz Gary'ego? Wasza relacja to coś więcej niż przyjaźń z dzieciństwa. Sprawiał, że czułaś się niekomfortowo. Dlaczego?"

Ugh. "Byliśmy zaręczeni przez pięć miesięcy, kiedy byliśmy nastolatkami. To było trochę niezręczne widzieć go ponownie po tak długim czasie. Ale nie oczekuję, że pan to zrozumie, panie Dauntless. Czy kiedykolwiek ktoś sprawił, że poczuł się pan niekomfortowo?

"Nie. Chwycił za klamkę. "Musimy porozmawiać później.

"Brzmi złowieszczo. Zamierzasz mnie zwolnić?"

"Czy jest powód, dla którego miałbym cię zwolnić?".

Przez głowę przemknęło mi wspomnienie, jak wcześniej spławiłam jego brata. "Prawdopodobnie."

Kącik jego ust niemal drgnął. "Twoja praca jest bezpieczna. Na razie.


Rozdział drugi

Gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, zaparkowałam samochód na słabo oświetlonym parkingu przed moim apartamentowcem. Wdzięczna, że zmierzch nie ogarnął jeszcze całej okolicy, sięgnęłam do torby i wyjęłam pojemnik z gazem pieprzowym. Choć droga do mojego budynku była krótka, zawsze trzeba było zachować ostrożność.

Wysiadłam z samochodu, zamknęłam go pilotem i rozejrzałam się po okolicy. Nikt nie kręcił się w pobliżu. Jedynymi dźwiękami były stukot moich obcasów o chodnik i odległy szum ulicznego ruchu.

Idąc przez popękany chodnik, zręcznie omijałam puszki, opakowania i pomarszczone ulotki rozrzucone w pobliżu przepełnionego kosza na śmieci.

Mogłam sobie pozwolić na mieszkanie w ładniejszej okolicy, ale bycie blisko rodziny, zwłaszcza ojca Josiaha, było dla mnie ważniejsze.

W budynku wjechałam windą na swoje piętro i weszłam do mieszkania. Rzuciłam płaszcz na oparcie fotela i zdjęłam buty. Przebierając się w wygodne dresy, skierowałam się do kuchni i westchnęłam na dźwięk podniesionych głosów dochodzących z sąsiednich drzwi. Ściany mojego mieszkania były frustrująco cienkie i wyglądało na to, że moi sąsiedzi mieli talent do kłótni z głośnością, która mogła obudzić zmarłego.

Caroline i Leo byli w rzeczywistości niesamowicie miłymi ludźmi. Caroline stała się moją bliską przyjaciółką, a Leo był misiem, którego nie dało się nie lubić. Ale kiedy się kłócili, naprawdę szli na całość. Caroline wychodziła z domu i bez przerwy pukała do moich drzwi, by wyrzucić z siebie jakiekolwiek przewinienie popełnione przez Leo.

Na szczęście kłótnia wybuchła dopiero po tym, jak skończyłam kąpiel. Ceniłam sobie spokojny czas na relaks i odprężenie przed kolacją.

Zbyt zmęczona, by gotować, przeszukałam zamrażarkę i wyciągnęłam danie z makaronem i serem do podgrzania w mikrofalówce. Może nie była to najzdrowsza opcja, ale wystarczyła.

Gdy zamykałam drzwi zamrażarki, prawie strąciłam jeden z rysunków przyczepionych do niej magnesami. Delikatnie przesunęłam palcami po kartce papieru. Pięć patykowatych postaci zdobiło stronę, oznaczoną imionami Maggie, Josiah, Freddie, Lysandra i Deacon dziecięcym pismem Freddiego. Pierwsze cztery figurki stały razem, ale piąta zawsze stała samotnie - Deacon.

Serce ścisnęło mi ukłucie smutku. Chciałam zrobić coś więcej, by im pomóc, zwłaszcza Josiahowi, ale moja moc była ograniczona. I gardziłam tym faktem.

Gdy posiłek był gotowy, usiadłam przy małym stole i zagłębiłam się w makaronie z serem. Niestety, moi sąsiedzi kontynuowali kłótnię, której głośność rosła z każdą chwilą.

Zamykając oczy, tęskniłem za ciszą, wiedząc aż za dobrze, że zawsze może być gorzej. Ta dzielnica Redwater City na Florydzie może nie była wspaniała, ale była lepsza niż większość. Mój budynek był bezpieczny i stabilny. Chociaż moje mieszkanie było małe i ciasne, było czyste i dobrze utrzymane, w przeciwieństwie do tego, w którym mieszkałam jako dziecko.

   Wciąż pamiętam stęchłe powietrze, smród zepsutego jedzenia, dym papierosowy i zapach ciała, które witały mnie każdego ranka. Smak zardzewiałej wody pozostał w mojej pamięci. Pamiętałem duszący upał, gdy zawodziła klimatyzacja, zlew wypełniony brudnymi naczyniami, stosy niepranego prania i szczury... Boże, szczury.Bardziej niż cokolwiek innego, pamiętałem piekący ból dłoni uderzającej w moją twarz z brutalną siłą, uczucie eksplodującego oka. Ręce popychające mnie siłą, stopy kopiące moje nogi lub żebra, opuszki palców wbijające się w moją szczękę, podczas gdy moja matka krzyczała mi w twarz. Jej odejście powinno być ulgą, ale sprawiło tylko, że mój świat się rozpadł. Mimo to byłam wdzięczna Nerissie i Zephyrowi, rodzicom zastępczym, którzy zawsze wspierali moje relacje z ojcem, nawet jeśli nasze wczesne wspólne lata były dalekie od gładkiej żeglugi.

Dźwięk zatrzaskiwanych drzwi gwałtownie zakończył kłótnię. Chwilę później rozległo się mocne pukanie do moich drzwi. Podnosząc się z krzesła, opuściłem małą kuchnię i przeszedłem przez równie mały salon. Otwierając frontowe drzwi, powitałem Caroline w środku.

"Ten człowiek myśli, że może mnie okłamywać i ujdzie mu to na sucho - warknęła Caroline, a jej ciemna skóra pokryła się rumieńcem. "Nie ma mowy. Nie, dopóki żyję.

Na moich ustach pojawiła się nutka rozbawienia, gdy poszedłem za nią do kuchni. Wyglądała na gotową do zrobienia sobie kawy, ale jej uwaga przeniosła się na aromat mojego makaronu z serem. "Ładnie pachnie." Usiadła przy stole. "Skończyłeś? - zapytała, pomagając sobie z moim jedzeniem.

Uśmiechnąłem się. "Już skończyłem. Zajmując miejsce naprzeciwko niej, przechyliłem głowę. "Więc, co się stało?"

Caroline wsunęła do ust widelec z jedzeniem. "Śniło mi się, że mnie zdradził.

Czekałam, aż to rozwinie, ale milczała. "W porządku.

"Skonfrontowałam się z nim. Zaprzeczył, ale przyłapałam go na mruganiu, gdy to mówił".

Zaśmiałbym się, gdyby mina Caroline nie była tak poważna. "Nie sądzę, by kiedykolwiek cię zdradził. On cię kocha. Leo czcił ziemię, po której stąpała, a Caroline uwielbiała go równie mocno. Choć na zewnątrz mogła być twardsza, w środku była delikatna.

Caroline prychnęła. "Hmph. Polubił zdjęcie jakiejś kobiety w mediach społecznościowych. Kiedy mu to wytknęłam, oskarżył mnie o cyberstalking. Jakbym miała czas na śledzenie jego kłamliwego tyłka. A co w tym złego, że od czasu do czasu loguję się na jego konto? Jaki to problem?"

"Prawdopodobnie boli go to, że mu nie ufasz".

"Powierzam mu swoje życie." Mam dręczące przeczucie, że robi jakieś głupoty w sieci. Zawsze temu zaprzecza, ale ja wyraźnie widzę, kiedy majstruje przy termostacie".

Kolejne pukanie odbiło się echem od drzwi wejściowych, tym razem bardziej delikatne. "To musi być on - powiedziałam, podnosząc się z fotela.

Caroline wyprostowała się na krześle, z obojętnym wyrazem twarzy. "Najprawdopodobniej. Nie zawracała sobie głowy wstawaniem.

Wychodząc z kuchni, skierowałam się do drzwi. Otwierając je szeroko, przywitałam Leo z uśmiechem. Mężczyzna miał imponujące sześć stóp siedem wzrostu, był zbudowany jak obrońca, ale łagodny jak baranek.

"Cześć, Lysandro - przywitał się, jego maniery zawsze były nienaganne.

"Witaj, Leo.

"Czy jest Caroline?

   "Jest. Wejdź. Zamknąłem drzwi po jego wejściu. "Jest w kuchni.Podziękował mi i skierował się do kuchni, zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na sofie w salonie, dając im prywatność. Ich głosy docierały do mnie, początkowo stłumione, ale stopniowo łagodniały. Uśmiechnąłem się. Przypominali mi Nerissę i Zefira, moich przybranych rodziców. Kłócili się o najdziwniejsze rzeczy, ale byli zgraną i szczęśliwą parą.

Interkom zabrzęczał, przerywając moje myśli. Zmarszczyłam brwi. Najwyraźniej byłam dziś dość popularna.

Podszedłem do ściennego panelu sterowania i nacisnąłem przycisk interkomu. "Halo?" powiedziałem do mikrofonu.

"To ja - głęboki, charakterystyczny głos dudnił przez głośnik, wibrując testosteronem.

Prawie podskoczyłam z zaskoczenia. Przez cztery lata, kiedy pracowałam dla Bryanta, nigdy nie przyszedł do mojego domu. Ani razu. Więc to była zdecydowanie nowość.

"Musimy porozmawiać - dodał szybko.

Tak, wspomniał o tym wcześniej, ale nie zdawałam sobie sprawy, że oznacza to, że będziemy rozmawiać tutaj. Wyszedł z O-Verve o 16:00 i nie wrócił przed 18:00. Myśląc, że możemy odłożyć rozmowę do jutra, opuściłam biuro.

Ciekawość tego, co było tak ważne, że nie mogło czekać, wzięła nade mną górę. Nacisnąłem przycisk odblokowujący główne drzwi do kompleksu. Nie trzeba było długo czekać, by zjawił się w moim mieszkaniu. Zauważyłam go przez wizjer i otworzyłam drzwi.

"Bryant - przywitałam się po prostu, ignorując nagłe przebudzenie moich kobiecych pragnień. To było niesprawiedliwe, że pociąg do niego był tak nieustępliwy. Byłam zbyt bezbronna wobec niego, zbyt bezbronna wobec jednokierunkowej chemii, która nie chciała się wycofać.

Czytałam gdzieś, że chemia nie może być jednostronna, ale moja sytuacja udowodniła, że ta teoria jest błędna. Niezaprzeczalna, niewytłumaczalna siła zawsze wisiała w powietrzu, gdy byłam blisko niego. Sprawiała, że moje nerwy mrowiły, a ciało stawało się hiper-świadome. Ale było jasne jak słońce, że mój szef był całkowicie niewzruszony.

Jego oczy omiotły mnie, a ja nagle zdałam sobie sprawę ze swojego wyglądu. Ubrana w dres z chaotycznie związanymi włosami, nigdy nie widział mnie w czymś innym niż strój biznesowy. W pracy moje włosy zawsze były ułożone w elegancki, profesjonalny kok.

Odsuwając się, pozwoliłam mu wejść. Jego wszystkowiedzące spojrzenie ogarnęło nasze otoczenie, a ja zwalczyłam rumieniec. W pracy byłam hiper-zorganizowana. A w domu? Nie tak bardzo. Może dlatego, że potrzebowałam przerwy od bycia hiper-zorganizowaną przez większość dnia. Mój dom był czysty, ale bez względu na to, ile razy robiłam porządki, rzeczy nigdy nie pozostawały na swoich miejscach.

Stosy nieotwartej poczty, książek i papierów leżały chaotycznie na stoliku do kawy. Zmiany, paragony i przypadkowe przedmioty kosmetyczne zaśmiecały kominek. Kurtki zostały niedbale rzucone na fotel. Mój e-czytnik, koc i na wpół zjedzone pudełko czekoladek leżały porozrzucane po jednej stronie sofy.

Bryant przyjrzał się temu wszystkiemu, zanim uniósł na mnie brew.

   Wzruszyłem ramionami. "Grałam w grę Jumanji. Zwykle robi się bałagan. Więc dlaczego tu jesteś? Coś nie tak?"Właśnie wtedy moi sąsiedzi wyszli z kuchni, trzymając się za ręce. Oboje zamarli na widok Bryanta. Leo wydawał się być wyższy, otaczała go ochronna aura, jak starszego brata, którego nigdy nie miałam.

"Bryant, to są moi przyjaciele i sąsiedzi, Caroline i Leo. Chłopaki, to mój szef, Bryant Hayes".

Leo skinął głową, jego oczy lekko się zwęziły. "Miło mi cię poznać.

Caroline wachlowała się dramatycznie. "Lysandra nie wspomniała, jaki jesteś atrakcyjny.

Leo spojrzał na swoją dziewczynę. "Stoję tutaj.

"To była tylko obserwacja. Caroline uśmiechnęła się do mnie i pomachała palcami. "Do zobaczenia jutro, Lysandro. Do widzenia, Bryant.

Nie odpowiedział, ale pożegnałam się i zamknęłam za nimi drzwi.

"Masz może kawę? zapytał Bryant, gdy odwróciłam się do niego.

"Oczywiście. Wbiegłam do kuchni, świadoma, że on podąża tuż za mną. Usiadł przy stole, podczas gdy ja posprzątałam jego powierzchnię i przygotowałam nasze napoje. Gdy postawiłam kawę, zajęłam krzesło naprzeciwko niego. Jego wzrok zatrzymał się na rysunkach zdobiących moją lodówkę.

Zanim zdążył o nie zapytać, zapytałam: "Więc przyjechałeś tu, bo...?".

Przysunął kubek bliżej siebie. "Mam wieści."

"Wiadomości?"

"Wychodzę za mąż.

Mój żołądek opadł, skręcając się boleśnie. Ciężkie ciśnienie zaczęło narastać w mojej klatce piersiowej i przełknęłam ciężko. "Naprawdę? Cóż, gratulacje. Moje słowa brzmiały pusto. "Nie zdawałem sobie sprawy, że się z kimś spotykasz.

"Nie spotykam się."

Moje brwi zmarszczyły się w zakłopotaniu. "Nie rozumiem."

"Mój wujek ze strony ojca był bogatym człowiekiem, który dokonał wielu lukratywnych inwestycji. Hugh założył fundusze powiernicze dla mnie i moich dwóch braci. Zapisał nam w spadku akcje, udziały, pieniądze, nieruchomości, a nawet dzieła sztuki. Jest jednak pewien haczyk. Podobnie jak moi bracia, nie mam dostępu do funduszu powierniczego... dopóki się nie ożenię".

"Ale dlaczego?"

Bryant wziął łyk kawy, a jego oczy zatraciły się w zamyśleniu. "Hugh nigdy się nie ożenił. Pochłonęła go praca. Dopiero później zrozumiał swój błąd. Kwestionował sens posiadania tak ogromnej posiadłości, gdy był jej jedynym mieszkańcem. Byliśmy najbliższą rzeczą, jaką miał z dzieci. Naciskał na nas, abyśmy odnosili sukcesy, ale przypominał nam, abyśmy nie zaniedbywali naszego życia osobistego. Nie chciał, byśmy powtórzyli jego błędy".

"Stąd klauzula."

"Tak. Jest jeszcze jeden zwrot akcji. Jeśli nie ożenię się przed ukończeniem trzydziestego ósmego roku życia, aktywa w moim funduszu powierniczym zostaną podzielone między moich braci".

Zasadniczo naciskało to na niego, by spełnił życzenia wuja. "Naprawdę chciał, żebyście się pobrali".

"Co więcej, chciał się upewnić, że nie będziemy czekać, aż będzie za późno, aby znaleźć kogoś, z kim moglibyśmy dzielić życie. Zadziałało to w przypadku Kasena i Kenta. Oboje związali się węzłem małżeńskim w młodym wieku".

"Czy ludzie często stawiają warunki funduszom powierniczym?"

"Nie jest to niespotykane. Znam kogoś, kto nie mógł uzyskać dostępu do swojego funduszu powierniczego, chyba że poślubił kogoś z określonej religii. Hugh nie był tak zaniepokojony tym, kogo poślubiliśmy, jak tym, kiedy się pobraliśmy"."Masz teraz trzydzieści siedem lat" - przypomniałem.

"Tak. I nie interesuje mnie małżeństwo ani teraz, ani nigdy. Nie pragnę nawet związku".

"Więc żenisz się tylko po to, by uzyskać dostęp do swojego funduszu powierniczego?"

Bryant wzruszył ramionami. "Są bardziej błahe powody, by się żenić. Nie chodzi o pieniądze, Lysandro. Hugh zostawił mi rzeczy, które mają wartość sentymentalną. Są moje. Nie chcę, by którykolwiek z tych aktywów trafił w ręce Kasena. Większość roztrwoniłby przez hazard, a jego żona, Hope, zmarnowałaby resztę. Kent powiedział, że odda mi swoją część, ponieważ słusznie należy do mnie, ale nie mogę być pewna, czy naprawdę to zrobi".

Przytaknąłem. "Dobrze, rozumiem. To nie były moje rzeczy, więc nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie, prawda?

Bryant obserwował mnie uważnie, podnosząc kubek po kolejny łyk kawy. "Musisz coś dla mnie zrobić.

Gdyby poprosił mnie o wybranie zaproszeń ślubnych lub czegoś podobnego, nie byłabym zadowolona. Mogłabym poprzeć jego ślub, ale myśl o tym, że jest z kimś innym, nie pasowała mi. Wyglądało na to, że moje zauroczenie nim nie było tak nieistotne, jak sądziłam. "Co?"

"Wyjdź za mnie."

Rozchyliłam usta i wpatrywałam się w niego, a mój głos był ledwie szeptem. "Mówisz poważnie, prawda? To nie było pytanie; to było zszokowane uświadomienie sobie. Bryant nigdy nie żartował.

"To będzie tylko na pokaz. Nie będziemy musieli długo pozostawać małżeństwem. Uniósł brew. "Ostrzegałem cię, że pewnego dnia zwrócę się o przysługę.

Tak, ostrzegał. Ale nigdy nie wyobrażałam sobie, że mnie o to poprosi. Moje serce zaczęło bić szybciej i nagle poczułam ucisk w klatce piersiowej. "Bryant..."

"Powiedziałeś, że odwdzięczysz się, gdy nadejdzie czas.

Zgodziłam się, ponieważ byłam mu niezmiernie wdzięczna. Mój podły były chłopak, rozgoryczony po naszym rozstaniu, potajemnie sfilmował nas uprawiających seks. Zagroził, że opublikuje nagranie w Internecie, jeśli nie spełnię jego żądań. A czego chciał? Albo dużej sumy pieniędzy, na którą nie mogłam sobie pozwolić, albo seksualnego występu na żywo przed kamerą.

Słyszałam o sextortion, ale nigdy nie sądziłam, że stanę się ofiarą. Wiedziałam, że jeśli nagranie, które zrobił, zostanie upublicznione, stracę wszystko. Czułam się, jakby cały mój świat się rozpadał.

Bryant podsłuchał moją kłótnię z byłym przez telefon. Zażądał szczegółów i obiecał, że "się tym zajmie". Dzień później oświadczył, że nagranie już nie istnieje i że mój były nigdy więcej nie będzie mnie niepokoił. Zapytałem Bryanta, jak rozwiązał tę sprawę, ale był niejasny. Od tamtej pory nie rozmawialiśmy o tym.

"Cofasz swoje słowa?" - zapytał.

Oblizałam wargi. "Bryant, jesteś niesamowicie pożądanym mężczyzną. Nie musisz prosić o przysługę, by znaleźć kobietę, która za ciebie wyjdzie".

"Nie chcę komplikacji związanych z prawdziwym małżeństwem. Lubię być sam. Chcę kogoś, kto odegra rolę mojej żony, a potem po cichu podpisze papiery rozwodowe, gdy będzie po wszystkim. To wszystko. Ale musi to wyglądać autentycznie, ponieważ Kasen i Hope z niecierpliwością obserwują mój fundusz powierniczy. Wierzą, że dostaną w swoje ręce jego część. Jeśli uda im się udowodnić, że małżeństwo jest fałszywe, zrobią to"."Czy zastanawiałeś się nad tym, że mogę się z kimś spotykać?".

"Nie, ponieważ nigdy nie narzekasz, gdy dzwonię do ciebie w weekendy, bez względu na godzinę. Nie mówisz mi, że masz plany, gdy proszę cię o pozostanie do późna lub wzięcie udziału w spotkaniu lub wydarzeniu biznesowym w ostatniej chwili".

"Cóż, bycie twoją osobistą asystentką zajmuje mi dużo czasu - odpowiedziałam, czując się nieco defensywnie. "Ale dlaczego ja? Dlaczego mam grać rolę twojej żony?"

"Nigdy nie ukrywałem swojej niechęci do związków. Rzadko umawiam się dwa razy z tą samą kobietą i nie inwestuję czasu w poznawanie ich. Ludziom trudno byłoby uwierzyć, że nagle zakochałem się w nieznajomej. Wzbudziłoby to podejrzenia, zwłaszcza wśród osób świadomych warunków związanych z moim funduszem powierniczym, prawda?".

Przytaknęłam. "Tak.

"Od czterech lat jesteś moją osobistą asystentką. Widujemy się codziennie. Nie byłoby trudno sprzedać historię, że zbliżyliśmy się do siebie, przez jakiś czas walczyliśmy z naszymi uczuciami, w końcu działaliśmy, ale trzymaliśmy to w tajemnicy. To nie jest tak, że nie zdarzało się to wcześniej innym parom." To było boleśnie jasne.

"Byłabyś moim najlepszym wyborem bez względu na wszystko - powiedział, a jego głos był przepełniony szczerością. "Ufam ci bezgranicznie. Moi konkurenci próbowali zatrudnić cię jako szpiega lub odciągnąć od o-Verve, ale pozostałaś lojalna. I nie zapominajmy o twojej pokerowej twarzy. Będziemy jej potrzebować, jeśli chcemy tego dokonać".

Opadłem na fotel, czując ciężar nieoczekiwanego obrotu, jaki przyjął mój wieczór. Wstrząsy to jedno, ale nie to miałam na myśli.

Biorąc łyk kawy, której smak ledwo zarejestrowałam, odezwałam się. "Masz cały rok, zanim będziesz musiała wyjść za mąż. W tym czasie możesz spotkać kogoś, kto zmieni twoje zdanie na temat małżeństwa".

Pochylił się do przodu, opierając przedramiona na stole. "Tak się nie stanie, Lysandro. To nie jest decyzja pod wpływem chwili. Przemyślałem to. Każdy szczegół. Ty i ja możemy sprawić, że to zadziała.

Wbiłam język w wewnętrzną stronę policzka, rozważając jego propozycję. "Jeśli przez to przejdziemy, jak długo będziemy musieli pozostać małżeństwem?

"Co najmniej dwanaście miesięcy. Muszę być żonaty przez cały rok, zanim będę mógł uzyskać dostęp do mojego funduszu powierniczego".

Moje oczy rozszerzyły się na jego rewelacje. "Wow, twój wujek naprawdę pokrył wszystkie swoje bazy".

"Z pewnością to zrobił - zgodził się Bryant, a mięsień w jego policzku zadrgał. "Musiał wiedzieć, że ani ja, ani moi bracia nie oprzemy się małżeństwu wyłącznie dla pieniędzy. Zmuszając nas do pozostania małżeństwem przez rok, miał nadzieję, że znajdziemy trochę szczęścia w tym układzie i zdecydujemy się go urzeczywistnić.

Wyczułam jego frustrację, ale wiedziałam też, że wujek miał dobre intencje. "Nie chciał, żebyś był sam, Bryant. Chciał, żebyś miał towarzystwo".

"Tak, ale nie wziął pod uwagę, że nie każdy jest taki jak on. Jeśli jakimś cudem zdecyduję się w późniejszym życiu, że chcę prawdziwego małżeństwa, to będę do niego dążył. Ale na razie nie tego chcę".

Westchnęłam, rozdarta między chęcią pomocy mu, a ciężarem tak znaczącego zobowiązania. Ale z drugiej strony, poradzenie sobie z sytuacją sekstoringu też nie było małym wyczynem.Podrapałam się po głowie, rozważając jego propozycję. "Powiedziałeś, że to małżeństwo będzie tylko na pokaz. Bez emocji, bez oczekiwań, bez seksu - po prostu udawana para?"

Przytaknął. "Dokładnie."

"Szczerze mówiąc, nie widzę, jak to mogłoby zadziałać. Jesteś bardzo seksualną osobą, Bryant. Nie ma mowy, byś pozostał w celibacie przez całe udawane małżeństwo. A gdybym grała rolę twojej żony, nie chciałabym być znana jako biedna kobieta zdradzana na prawo i lewo przez swojego "kochającego" męża".

Zmarszczył brwi. "Nie jestem niewolnikiem swoich pragnień, Lysandro. Mogę obejść się bez seksu, jeśli zajdzie taka potrzeba. I będę musiał, biorąc pod uwagę, że Kasen będzie mnie obserwował. Ty również musiałabyś złożyć tymczasowy ślub celibatu.

Nie mogłam powstrzymać uczucia strachu. Nie żebym na początku miała zbyt bogate życie seksualne, chyba że liczyły się noce spędzone z moim niezawodnym wibratorem. "Nie jestem pewna, czy ludzie kupiliby to, że jesteśmy parą.

"Wiele osób już myśli, że ze sobą sypiamy.

"Myślą? Dlaczego?"

"Ponieważ jesteś tu tak długo i nigdy nie groziłem, że cię zwolnię - odpowiedział, a jego oczy płonęły intensywnością. "Powiedz tak, Lysandro."

Jęknęłam, czując na sobie ciężar tej decyzji. "Skończyłabym z rozwodem w wieku dwudziestu pięciu lat. Cóż, dwadzieścia sześć, zanim się rozstaniemy, prawda? Co więcej, gdybym kiedykolwiek znalazła kogoś, kogo naprawdę kocham i wyszła ponownie za mąż, nie byłabym w stanie wyjaśnić, że moje poprzednie małżeństwo było fikcją. Nie mogłabym też powiedzieć prawdy mojej rodzinie.

Czy mogłabym ich oszukać, by uwierzyli, że kocham Bryanta? Prawdopodobnie. Jak powiedział, miałam dobrą pokerową twarz. Nawet Zephyr z trudem wykrywał, kiedy kłamałam, a on miał nienaganny miernik bzdur. Ale mimo to... "Nienawidzę myśli o okłamywaniu ludzi, na których mi zależy".

"Więc powiedziałaś im o seks wideo?

Cóż, nie.

"Nie masz przed nimi żadnych tajemnic? Myślisz, że mówią ci wszystko? Że nigdy cię nie okłamali z tego czy innego powodu?"

Westchnąłem z porażką. "Rozumiem, o co ci chodzi. Każdy czasem kłamie, każdy ma swoje sekrety".

"Nigdy nie powiedziałem ani słowa o tym seks wideo. Zachowałem twój sekret. Czy zawahałbyś się zachować jeden dla mnie? To nie tak, że proszę cię o zrobienie czegoś haniebnego. Gdyby twoja rodzina znała prawdę, nie złorzeczyłaby ci za dotrzymanie słowa i spłacenie przysługi - zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co stało się z twoim byłym. Ale nikt poza nami nie może wiedzieć, że małżeństwo jest fałszywe, Lysandro".

"Moja rodzina nic by nie powiedziała.

"Może nie, ale musiałabyś poprosić ich, by okłamywali innych, w tym ludzi, na których im zależy. Musieliby udawać, gdy są w pobliżu innych osób. Czy czułbyś się komfortowo prosząc ich o to?".

Odetchnęłam ciężko, zdając sobie sprawę z niesprawiedliwości tego wszystkiego. Niesprawiedliwe byłoby angażowanie mojej rodziny w to oszustwo.

"Nie, nie czułabym się komfortowo - przyznałam. Proszenie ich o udział w tej farsie byłoby bardziej niesprawiedliwe niż okłamywanie ich.

"Dwa lata temu potrzebowałeś mojej pomocy, a ja ci jej udzieliłem.

"Tak naprawdę nie prosiłam cię o pomoc - odparłam słabo."Nie, ale pozwoliłeś mi zająć się tym problemem. I zrobiłem to. Dokładnie. Teraz potrzebuję czegoś od ciebie".

Zamknęłam oczy, zmagając się z ciężarem jego słów. Udawanie małżeństwa z mężczyzną, którego darzyłam uczuciem, nie wydawało się mądre. Ale czy mi się to podobało, czy nie, byłam to Bryantowi winna. Alternatywą było to, że moje wideo z seksem zostało opublikowane w całym Internecie, koszmar, który dotknąłby nie tylko mnie, ale także moją rodzinę i bliskich. Mój były dał mi jasno do zrozumienia, że wyśle nagranie do wszystkich, na których mi zależy, w tym do mojego szefa i współpracowników. Upokorzenie i zażenowanie byłyby nie do zniesienia.

Utrata pracy byłaby nieunikniona, a znalezienie innej byłoby wyzwaniem z tym filmem wiszącym nad moją głową. Bryant wkroczył do akcji, by zapobiec tej katastrofie i nie mogłam zaprzeczyć, że byłam mu wdzięczna za uratowanie mnie.

Zawahałam się, po czym otworzyłam oczy i spojrzałam Bryantowi w oczy. "Co jeśli ktoś dowie się, że nasze małżeństwo jest fałszywe?

"Nie dowiedzą się - zapewnił mnie. "A nawet jeśli, to nie poniesiesz żadnych konsekwencji. Jestem jedyną osobą, która może tu cokolwiek stracić, ale jeśli nie skorzystam z tej szansy, to i tak stracę wszystko.

Szukałem innego rozwiązania, mając nadzieję, że istnieje jakaś alternatywa. "Jesteś pewien, że nie ma innego sposobu na uzyskanie dostępu do funduszu powierniczego?"

"Gdyby tak było, nie byłoby mnie tu teraz - odpowiedział, a w jego głosie słychać było frustrację. "Nie proszę o zobowiązanie na całe życie. Małżeństwo będzie tylko na papierze, tylko na rok. Proszę, Lysandro, pomóż mi tak, jak ja pomogłem tobie.

Jęknąłem, wiedząc, że sam to na siebie sprowadziłem. Zawarłem układ z diabłem, a teraz musiałem stawić czoła konsekwencjom. "Dobrze, zrobię to.

W oczach Bryanta zatańczył błysk satysfakcji. "Dobrze - powiedział, biorąc łyk kawy, jakbyśmy rozmawiali o czymś przyziemnym. "Więc co dalej? Uciekamy?"

Zaśmiał się cicho. "Nie tak szybko. Najpierw musimy położyć podwaliny".

"Podwaliny?" zapytałam zdziwiona.

Odchylił się do tyłu na krześle, wyjaśniając swój plan. "Przez ostatnie dwa miesiące uczestniczyłem w imprezach firmowych bez osoby towarzyszącej. Ludzie zaczęli to zauważać i spekulować, czy się z kimś spotykam. Możemy wykorzystać tę ciekawość na naszą korzyść. Kiedy będziemy chodzić na randki, będą wczytywać się we wszystko, co zobaczą".

"Więc już wprowadziłeś ten plan w życie, zanim się do mnie zbliżyłeś" - zauważyłem. "Dlaczego czekałeś dwa miesiące?"

"Musiałem załatwić kilka spraw i upewnić się, że wszystko jest w porządku" - odpowiedział. "Jeśli nie masz żadnych planów na sobotni wieczór, odwołaj je. To będzie nasza pierwsza randka".

Mój żołądek burczał z nerwowego oczekiwania. "Czy będzie dużo publicznego okazywania uczuć?

Potrząsnął głową. "Nie, nie za dużo. Chcemy, by wyglądało na to, że na razie staramy się utrzymać ten związek w tajemnicy. Wolę swoją prywatność. Ale musimy kontynuować pracę jak zwykle, nie wspominając nikomu o naszym "związku".

Przytaknęłam, rozumiejąc jego podejście. "Nie potwierdzaj, ale też nie zaprzeczaj."Dokładnie - zgodził się. "A jeśli chodzi o zaręczyny, to staną się one oficjalne w lipcu, kiedy będziemy w podróży służbowej do Vegas. Tam też się pobierzemy, jakbyśmy nie mogli dłużej czekać. To może wydawać się szybkie, ale jestem znany z szybkiego działania, gdy czegoś chcę".

Sześć tygodni. Tyle czasu zostało mi do ślubu. Niepokój zwijał się w moim brzuchu, ale odepchnęłam go na bok. "Dobra, wchodzę w to".

Spojrzenie Bryanta złagodniało. "I będziesz musiała wprowadzić się do mnie, gdy już będziemy małżeństwem.

"A co z moim mieszkaniem? zapytałam, zaniepokojona pozostawieniem jedynego miejsca, które wydawało mi się moje.

"To wzbudziłoby podejrzenia, gdybyśmy nie mieszkali razem - wyjaśnił. "Kupię ci inne mieszkanie, gdy to się skończy. Nie pozwolę ci być bezdomną, zwłaszcza gdy oddajesz mi rok swojego życia. Potraktuj to jako część ugody rozwodowej lub rekompensatę za wszelkie straty. Omówimy to dokładniej, gdy nadejdzie czas. Na razie skupmy się na nadchodzących randkach i zaręczynach".

Przeszła mi przez głowę pewna myśl i zmarszczyłam brwi. "Nie zamierzasz oświadczyć się publicznie, prawda?

Uśmiech Bryanta był enigmatyczny. "Zobaczymy.


Rozdział trzeci

Z niecierpliwością i niepewnością wyciągnęłam z czeluści szafy moją czarną sukienkę z odkrytymi ramionami. Obcisły materiał otulał moje krągłości, emanując zarówno seksapilem, jak i elegancją. Ale nosząc ten odważny strój przed Bryantem, moim szefem, czułam się dziwnie.

Moje oczy przeniosły się na bardziej formalną sukienkę wiszącą dalej na drążku szafy. Jednak słowa Bryanta z wczoraj odbiły się echem w mojej głowie, przypominając mi o jego instrukcjach.

"Nie ubieraj się jak mój PA. Ubierz się tak, jak na randkę, a nie jak na biznesową kolację".

Spojrzałam z powrotem na czarną sukienkę w moich rękach, kiwając głową z aprobatą. Tak, to była ta. Nałożyłabym lekką warstwę makijażu, dodała trochę biżuterii, może podkręciła końcówki włosów i zostawiła je opadające kaskadą na ramiona. Ale najpierw musiałam wziąć prysznic.

Kiedy wydmuchiwałam powietrze, moja ręka instynktownie powędrowała do trzepoczącego żołądka. Pierwsze randki zawsze denerwowały, ale to nie była prawdziwa randka. Nie było presji, aby zaimponować, nie było strachu przed marnowaniem czasu i nie trzeba było się martwić o to, czy moja randka uzna mnie za atrakcyjną. Poza tym, Bryant nie był kimś zupełnie obcym. Znałam go dość dobrze.

A jednak, pomimo tego wszystkiego, nie mogłam otrząsnąć się z nerwów.

W końcu nie każdego dnia dziewczyna szła na udawaną randkę ze swoim przyszłym mężem.

Aktorstwo nie byłoby konieczne, aby wyglądać na przyciągniętą do niego. Miałam tylko nadzieję, że uwierzy, że to wszystko było częścią przedstawienia, ponieważ nie chciałam, żeby odkrył ukryte zauroczenie, które do tej pory tak dobrze ukrywałam. A skąd wiedziałam, że był tego nieświadomy? To proste. Nie zastąpił mnie jako swojej asystentki. Bryant nie trzymał przy sobie kobiet, które za nim tęskniły.

Mam nadzieję, że nadal będę ukrywać swoje prawdziwe uczucia, gdy zaczniemy razem mieszkać. Boże, czy naprawdę zamierzałam poślubić Bryanta? Czy naprawdę zamierzałam stanąć z nim przed urzędnikiem w ciągu zaledwie sześciu tygodni? Czy naprawdę stanę się jego fałszywą żoną na cały rok?

Tak, najwyraźniej taka była moja rzeczywistość.

Dwanaście miesięcy może wydawać się długim czasem, ale w rzeczywistości rok może przelecieć w mgnieniu oka. Za każdym razem, gdy zbliżały się święta Bożego Narodzenia, często niedowierzałam, że nadeszły tak szybko.

Pukanie przerwało moje myśli. Zakładając, że to Caroline, ponieważ nikt nie dzwonił do mnie przez domofon, ostrożnie położyłam sukienkę na łóżku i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Z przyzwyczajenia zerknęłam przez wizjer, czując przepływające przeze mnie napięcie. Ale patrzyłam dalej, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Nie mógł dowiedzieć się, gdzie mieszkam i przyjechać aż tutaj.

Gary zapukał ponownie, poprawiając krawat wolną ręką.

Odsunęłam się, przeczesując palcami włosy. Nie mogłam pojąć, co go tu sprowadziło, a część mnie nie chciała tego wiedzieć. Oczywiście mogłam go zignorować, ale on tylko by wrócił. Gary był nieustępliwy.

Niechętnie otworzyłam drzwi i uchyliłam je.

Na ustach Gary'ego pojawił się uśmiech. "Cześć, Vee.

"Jak dostałeś się do budynku? zapytałam, nie czując się szczególnie mile widziana."Już miałem się odezwać, gdy ktoś otworzył główne drzwi, by opuścić kompleks. Wślizgnąłem się do środka, zanim się zamknęły. Zrobił powolny krok do przodu. "Miałem nadzieję, że będziemy mogli porozmawiać.

"Porozmawiać?"

"Mogę wejść?"

"Niedługo muszę gdzieś być".

"Tylko dziesięć minut. Proszę. A może spotkamy się jutro na lunchu?".

Spotkać? Lunch? Nie, teraz musiałam się dowiedzieć, dlaczego pojawił się bez zapowiedzi. Otworzyłam szerzej drzwi i odsunęłam się na bok. "Dziesięć minut.

Wszedł, jakby był właścicielem tego miejsca, a jego spojrzenie omiatało wszystko dookoła. Kącik jego ust uniósł się. "Więc nadal jesteś otoczona bałaganem.

Odpowiedziałam mu "Hmm" w stylu Bryanta, gestem wskazując na sofę, po czym opadłam na fotel. "Co mogę dla ciebie zrobić?"

Usiadł na krawędzi kanapy, opierając łokcie na udach. "Po prostu... Oblizał wargi. "Ponowne zobaczenie cię tamtego dnia było szokiem. Nie miałem pojęcia, że pracujesz w o-Verve. Celowo unikałem szukania cię przez te wszystkie lata. Nie chciałem wiedzieć, czy jesteś mężatką.

"Słyszałem, że tak."

Skrzywił się. "Tiffany i ja złożyliśmy pozew o rozwód. Ludzie zmieniają się z wiekiem. Staliśmy się bardziej jak współlokatorzy, którzy dobrze się dogadują, ale pracujemy razem w tej samej firmie".

"Przykro mi słyszeć o zbliżającym się rozwodzie. To musi być trudne dla twojego dziecka".

"To mała petarda - powiedział, a na jego ustach pojawił się szczery uśmiech. "Ma dopiero pięć lat, ale jest gotowa na podbój świata. Wyciągnął z kieszeni telefon i nacisnął przycisk, odsłaniając zdjęcie urzekającej dziewczynki z dołeczkami i ciemnymi lokami. "To ona.

Spojrzałam na zdjęcie, czując, jak pojawia się mój własny uśmiech. Była urocza i niesamowicie przypominała jego matkę. "Jest podobna do twojej mamy.

"Tak - zgodził się, wpatrując się w zdjęcie. "Ma na imię Lysandra. Nazwałem ją po najsłodszej i najsilniejszej dziewczynie, jaką kiedykolwiek spotkałem.

Być może powinnam poczuć się wzruszona lub upokorzona, ale zamiast tego zapłonęła we mnie zimna złość. Ten drań rzucił mnie, zniknął z mojego życia, zrujnował przyjaźń, którą pielęgnowałam... i miał czelność nazwać swoje dziecko moim imieniem? Co, do cholery, chodziło mu po głowie?

"Czy nie uważasz, że to nie w porządku, nie wspominając o niewiarygodnej niesprawiedliwości wobec niej i jej matki, że nazwałeś córkę imieniem swojej byłej dziewczyny?" zapytałam, nie mogąc ukryć niedowierzania.

"Byłej narzeczonej" - poprawił, pocierając czoło. Westchnął, zanim kontynuował: - Nie widziałem tego w ten sposób, naprawdę. Po prostu... część mnie chciała cię uhonorować. Tak wielu ludzi próbowało mnie zdołować, mówiło mi, że nigdy do niczego nie dojdę. Ale ty zawsze mnie wspierałaś i zachęcałaś. Wierzyłaś we mnie, nawet gdy odwołałem nasze zaręczyny".

Wzruszyłem ramionami, starając się zachować spokój. "Chyba po prostu doszedłem do wniosku, że to nie było mi pisane."

"A co jeśli się myliłeś? A co, jeśli tak miało być, a ja po prostu na chwilę straciłem to z oczu?" - zapytał, brzmiąc na szczerze zdezorientowanego.

Nie mógł być poważny. "Gary-"

"Dla mnie byłaś tą, która uciekła, Vee. Wiem, że to brzmi banalnie, ale to prawda. Ponowne spotkanie z tobą przywróciło mi wszystko. Mogę powiedzieć, że wciąż ci na mnie zależy. W głębi duszy tak jest.""Nie, Gary, naprawdę nie" - odpowiedziałam stanowczo.

Uśmiechnął się, przekonany o własnym złudzeniu. "Tak, zależy ci. I wciąż mi na tobie zależy. Nie masz pojęcia, ile razy przez te wszystkie lata przeszłaś mi przez myśl. Myślałem o tobie nawet w dniu mojego ślubu. Przeczesał dłonią włosy, wyraźnie sfrustrowany. "Zerwanie z tobą było najgłupszym błędem, jaki kiedykolwiek popełniłem. Tak mi przykro, że cię zraniłem. To się więcej nie powtórzy. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę.

"Spotykam się z kimś - wymamrotałam.

Zamarł, a jego oczy zamigotały ze zdziwienia. "Spotykasz się z kimś?"

"Tak. Może i był to udawany związek, ale mimo wszystko byłam zaangażowana. A jeśli nie wspomniałabym o tym teraz, a on dowiedziałby się później, że spotykałam się z Bryantem, wzbudziłoby to pytania.

Zamrugał szybko, próbując przetworzyć informacje. "To nie może być nic poważnego. Nie mieszkasz z nim. Nie spędzasz z nim sobotniego wieczoru".

"Spotykam się z nim dziś wieczorem, dlatego naprawdę musisz iść - ponagliłam, wstając z łóżka. "Muszę się przygotować.

Wstał powoli, uważnie przyglądając się mojej twarzy. "Czy on cię uszczęśliwia?

"Tak.

"Kochasz go?"

"Tak".

Jego oczy zwęziły się lekko. "Nie sądzę, żeby to była prawda. Nazwij to przeczuciem.

"Wierz w co chcesz - powiedziałam, idąc w stronę drzwi. Otworzyłem je szeroko. "Miło było cię znowu zobaczyć, Gary. Naprawdę dobrze ci życzę. Ale musisz odejść i wolałabym, żebyś nie wracał. Przeszłość lepiej zostawić tam, gdzie jej miejsce - w przeszłości".

Mijały sekundy, a on wpatrywał się we mnie w milczeniu. W końcu wyszedł z mieszkania. "Nie poddam się, Vee - powiedział, gdy już miałam zamknąć drzwi. "Raz zawaliłem i wiem, co straciłem. Nie stracę tego ponownie". Potem zniknął.

Przeklinając pod nosem, zamknęłam drzwi, żałując, że w ogóle je otworzyłam.

Czy jego deklaracja mnie poruszyła? Ani trochę.

Nie należałam do osób, które chowają urazę lub odmawiają przeprosin, ale jeśli ktoś szczerze mnie wydymał, stawiałam między nami mentalny mur. Nie było to zamierzone, po prostu mechanizm samoobrony, który przez długi czas chronił mnie przed raniącymi słowami i działaniami mojej przybranej siostry.

Mur powstał między Garym a mną, gdy odwołał zaręczyny, insynuując, że w jakiś sposób nakłoniłam go do oświadczyn wbrew jego lepszemu osądowi. Twierdził, że musi skupić się na dalszym życiu, tak jakbym go powstrzymywała. Zrozumiałam, co naprawdę miał na myśli - chciał zostawić przeszłość za sobą, zacząć od nowa i stać się kimś nowym.

Rozumiałam to wszystko, więc nie potępiałam go za to. Ale gardziłam tym, jak sprawiał, że czułam się nieadekwatna, jakbym nie była wystarczająco dobra, by być częścią jego wyobrażonej przyszłości lub pasować do nowego wizerunku, którego szukał. W tym momencie moje mechanizmy obronne podniosły się, chroniąc mnie przed bólem i pozwalając mi odejść od Gary'ego szybciej niż w innym przypadku.

Jeśli naprawdę wierzył, że nadal mi na nim zależy, był w wielkim błędzie. Nie życzyłam mu krzywdy, ale nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Zupełnie nic.Zdeterminowana, by wyprzeć go z pamięci, udałam się do łazienki, by przygotować się na udawaną randkę z moim sekretnym chłopakiem.

Później wyszłam z mojego kompleksu apartamentów w kierunku eleganckiego, czarnego samochodu zaparkowanego przy krawężniku. Uśmiechnęłam się do szerokiej postaci, która otworzyła przede mną tylne drzwi. "Cześć, Sam, jak się masz?". Mój głos i wyraz twarzy nie zdradzały nerwów, które wciąż we mnie krążyły.

"Dobrze, panno Stratton - odpowiedział kierowca Bryanta. "A ty?

"W porządku, dziękuję. Wsunęłam się na ciepłe, miękkie jak masło skórzane siedzenie i spojrzałam na niebezpiecznie atrakcyjnego mężczyznę obok mnie, pochłoniętego swoim telefonem, prawdopodobnie odpowiadającego na służbowego e-maila.

Oddech mi zaparło na widok jego idealnie skrojonej koszuli w kolorze węgla drzewnego i czarnych spodni, które podkreślały jego epicki tyłek. Codziennie widywałam go w nienagannie skrojonych garniturach, zawsze zadbanego, niesamowicie pachnącego i emanującego seksapilem. Nigdy mi się to nie znudziło - mój puls wciąż przyspieszał.

"Bryant - przywitałam się nonszalancko, starając się zachować obojętność.

Gdyby nie to, że byłam tak spostrzegawcza, mogłabym przeoczyć subtelną zmianę w jego zachowaniu. Ale obserwowałam go uważnie i zauważyłam, jak lekko zesztywniał. Jego oczy wędrowały w górę i w dół mojej sylwetki, biorąc pod uwagę każdy szczegół, od moich spływających włosów po wysokie obcasy. Czułam, jak jego spojrzenie zatrzymuje się na rozcięciu mojej sukienki, powolna i celowa ocena, która wywołała dreszcz w moim kręgosłupie.

Skinął głową, jakby oceniał jakiś przedmiot, po czym wrócił do swojego telefonu. Nie mogłam się powstrzymać od przewrócenia oczami.

"Więc dokąd jedziemy? zapytałam, gdy Sam wjechał na drogę.

Kciuki Bryanta przeleciały po ekranie jego telefonu, jego uwaga była podzielona między mnie i jego urządzenie. "Jedziemy do prestiżowej restauracji - odpowiedział. "Miejsce, w którym zostaniemy rozpoznani przez wielu ludzi, których znam i z którymi robię interesy.

Nie próbowałem kontynuować rozmowy. Było jasne, że zawsze był zajęty, nieustannie pracował. Często zastanawiałem się, jak radzi sobie z tak dużym popytem, nie tracąc przy tym zmysłów.

Kręcąc nerwowo kostką, zdałam sobie sprawę, że to nie tylko nerwy sprawiały, że byłam niespokojna. Nie mogłam pozbyć się irytacji, którą czułam w stosunku do Gary'ego. Nie miał prawa pojawiać się w moim domu i... Nie, nie chciałam o nim myśleć. Nie pozwoliłam sobie na rozpamiętywanie tego, co powiedział.

Odwróciłam się w stronę okna, oparłam ręce na kolanach i próbowałam uspokoić pędzące myśli. Ale bez względu na to, jak bardzo się starałam, nie mogłam pozbyć się dręczącego mnie niepokoju.

"Co cię trapi? Głos Bryanta przebił się przez moje myśli.

Spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami. "Nic."

"Wyraźnie się czymś denerwujesz - naciskał. "Powiedz mi, co to jest".

"To nie jest ważne" - odpowiedziałam lekceważąco.

"Ale przeszkadza ci to na tyle, że wyglądasz na gotową, by kogoś uderzyć - nalegał. Schował telefon do kieszeni i podniósł zasłonę oddzielającą nas od kierowcy. "Dziś wieczorem musisz skupić się na nas. Twój umysł nie może być gdzie indziej. Więc powiedz mi, co jest nie tak.Westchnąłem z frustracji. "Gary złożył mi wcześniej wizytę.

Na twarzy Bryanta pojawił się błysk twardości. "Czego chciał?

"Chciał porozmawiać - powiedziałem, nie wdając się w szczegóły. "Może stać się problemem".

"Chce cię odzyskać - domyślił się Bryant, jego ton był przycięty. "Ale myślałem, że jest żonaty.

"On i jego żona się rozwodzą - wyjaśniłam. "Powiedziałam mu, że jestem z kimś związana, ale nie wspomniałam z kim.

"Czy to go zniechęciło?"

"Nie, ale w końcu się wycofa".

"Jeśli do tego dojdzie, poradzę sobie z nim - powiedział Bryant, poprawiając spinkę do mankietu. "Kto zerwał zaręczyny? Ty czy on?"

"On je zakończył - przyznałam niechętnie.

"Dlaczego?"

Jęknęłam wewnętrznie. "Czy naprawdę musimy o tym rozmawiać?"

"Jeśli mamy zamiar odegrać naszą rolę, to muszę wiedzieć" - odpowiedział. "Kobieta normalnie powiedziałaby swojemu nowemu partnerowi, dlaczego zerwała ze swoim byłym, prawda?

Przytaknęłam. "Chciał zacząć od nowa, miał szansę odkryć siebie na nowo. A to oznaczało pozostawienie za sobą czegokolwiek lub kogokolwiek z jego przeszłości".

"Rozumiem. Dałaś mu coś do zrozumienia?"

"Nie. Życzyłem mu powodzenia i rozłączyłem się.

Bryant zmarszczył brwi. "Zerwał zaręczyny przez telefon?"

Skinąłem głową. "Teraz rozumiesz, dlaczego nie byłam zachwycona widząc go w O-Verve.

"Czy ma szansę cię odzyskać?

"Do diabła, nie."

Spojrzenie Bryanta spotkało się z moim. "Musisz być pewna, Lysandro. Nie mogę pozwolić, byś wycofała się za kilka miesięcy, twierdząc, że nadal go kochasz.

"To się nigdy nie stanie - zapewniłam go. "Nie kocham go i nie porzucę cię w ten sposób.

"Jesteś w tym do końca? - zapytał stanowczym głosem.

"Tak, masz moje słowo - odpowiedziałam. "I wiesz, że dotrzymuję obietnic.

Właśnie wtedy samochód zaczął zwalniać. Wyjrzałem przez okno i dostrzegłem restaurację w oddali.

"Jesteśmy na miejscu - powiedział Bryant. "Pamiętaj, że gdy tylko wysiądziemy z tego samochodu, nadejdzie czas występu".

"Światła, kamera, akcja - dodałem z uśmiechem.

"Tak, i pozostaniemy w tej roli do końca nocy - powiedział. "Ufam Samowi, ale nawet on nie może wiedzieć, że to nie jest prawdziwe. On nie ma twojej pokerowej twarzy. Jeśli ktoś zapyta go o nas, przejrzy jego kłamstwa.

"Rozumiem - odpowiedziałam.

Drzwi samochodu otworzyły się i Sam odprowadził mnie na drugą stronę, gdzie czekał Bryant. Gdy odwróciłam się w stronę restauracji, poczułam za sobą ostry oddech Bryanta. Tył mojej sukienki odsłaniał gustowne wycięcie w kształcie litery V, odsłaniając większość moich nagich pleców.

Bryant bez wahania położył dłoń na mojej dolnej części pleców, tuż nad tyłkiem. Było to zaborcze i śmiałe, powodując trzepotanie motyli w moim brzuchu.

Pewny siebie, poprowadził mnie do restauracji, jego dłoń wywierała delikatny, ale stanowczy nacisk. W środku nie mogłam powstrzymać się od uniesienia brwi na widok eleganckiego otoczenia. To nie była zwykła restauracja. Nie było tu przypadkowych kabin ani telewizorów zamontowanych na ścianach. Stoły nie były zastawione brudnymi naczyniami, a kelnerki nie były ubrane w mini spódniczki.Zamiast tego restauracja emanowała wyrafinowaniem. Dobrze ubrani mężczyźni i kobiety wypełniali przestrzeń, a kelnerzy dorównywali im eleganckim strojem.

Powietrze wypełniał cichy szmer rozmów, brzęk srebrnych sztućców i delikatne melodie muzyki klasycznej grającej w tle. Miejsce emanowało urokiem i elegancją dzięki wystawnemu wystrojowi, wiszącym żyrandolom i błyszczącym kryształowym naczyniom. Miękkie, przyciemnione oświetlenie i migoczące świece dodawały przytulnego, intymnego charakteru, wygładzając wszelką pretensjonalność, która mogła pozostać.

Gdy byliśmy eskortowani przez marmurową podłogę, moje wysokie obcasy stukały w rytm. Stolik w pobliżu dużego okna czekał na nas, rzeczywiście najlepsze miejsce. Bryant podsunął mi krzesło, a jego dotyk delikatnie musnął płatek mojego ucha. "Podobają mi się kolczyki - mruknął, a w jego głosie słychać było subtelny zalotny ton.

Nie mogłam się powstrzymać od bycia zaskoczoną jego gładkością. Odgrywając swoją rolę, odpowiedziałam uśmiechem, który zawierał nutkę flirtu. Usiadłam na pluszowym krześle, a on bez wysiłku przysunął je bliżej stołu.

Nie tracąc ani chwili, Bryant zamówił butelkę czerwonego wina, pamiętając o moich preferencjach. Jego spostrzegawczość nigdy nie przestawała mnie zadziwiać. Gdy kelner podał nam menu i dyskretnie zniknął, Bryant dokonał drobnych korekt w ustawieniu świec, kwiatowej dekoracji, a nawet solniczki i pieprzniczki. To nie było wiercenie się; to był celowy akt przejęcia przestrzeni i uczynienia jej własną.

Rzucając okiem na menu, nie byłem zaskoczony, że znalazłem szereg wykwintnych dań. Żeberka wydawały się być bezpiecznym wyborem, chociaż to nie była dokładnie moja scena. Włoskie jedzenie, zwłaszcza pizza, było bardziej w moim stylu.

"Wyglądasz inaczej z rozpuszczonymi włosami - zauważył Bryant, jego oczy śledziły długość moich włosów.

"Pojawienie się w biurze w takim stanie nie byłoby profesjonalne - odpowiedziałam, opuszczając menu.

Nucąc w odpowiedzi, jego spojrzenie zatrzymało się na moich włosach, jakby rzeczywiście ich dotykał.

"Nie spodziewałam się, że mnie tu przyprowadzisz - wyznałam.

"Dlaczego nie? - zapytał, szczerze zaciekawiony.

"Zazwyczaj to ja rezerwuję kolację dla ciebie i twoich przyjaciółek. To nie jest miejsce, do którego je zabierasz".

Uśmiechnął się znajomo. "Właśnie dlatego cię tu przyprowadziłem. Gdyby to była poważna randka, byłaby w innym miejscu niż to, do którego zabrałem innych. Chcę, żebyś wiedziała, że nie postrzegam cię jako zwykłej towarzyszki wieczoru.

Przytaknęłam, rozumiejąc jego intencję. "Rozumiem."

Gdy kelner wrócił z winem i przyjął nasze zamówienia, Bryant uniósł swój kieliszek. "Opowiedz mi o swojej rodzinie - poprosił.

Mój żołądek zacisnął się na tę myśl. "Mojej rodzinie?" powtórzyłam.

Bryant uniósł brew. "Pary często dzielą się szczegółami na temat swoich rodzin, prawda?

Tłumiąc westchnienie, wygładziłam zmarszczkę na białym obrusie. "Jest jeszcze mój tata, Josiah. Jesteśmy dość blisko. Są też moi przybrani rodzice, Zephyr i Nerissa. Często się z nimi widuję.

"A co z twoją biologiczną matką? - zapytał.Ogarnął mnie przypływ emocji, ale zachowałem spokój. "Nie widziałam jej, odkąd opieka społeczna zabrała mnie jako dziecko. Jeśli chodzi o rodzeństwo, jestem jedynaczką. Było wielu, którzy przychodzili i odchodzili podczas mojego pobytu w rodzinie zastępczej, ale żaden nie został na tyle długo, by stworzyć prawdziwą więź".

"Twoi rodzice zastępczy nie mają biologicznych dzieci? Bryant pytał dalej.

"Mają jedno. Córkę o imieniu Heather. Jest kilka lat starsza ode mnie" - wyjawiłem.

"Ale nie uważasz jej za siostrę?" - naciskał, wyczuwając, że w tej historii jest coś więcej.

Po tym wszystkim, przez co mnie przeszła, absolutnie nie. "Nigdy tak naprawdę się nie dogadywałyśmy. Ale jej syn to słodki dzieciak". Heather celowo zaszła w ciążę z bogatym mężczyzną, a teraz polegała na alimentach, jakby to było osiągnięcie, podobne do zdobycia dyplomu ukończenia college'u.

Bryant uniósł kieliszek w podziękowaniu. "Imponujące, Lysandra.

"Słucham?" zapytałam, zaskoczona jego odpowiedzią.

"Udało ci się odpowiedzieć na moje pytania bez ujawniania wielu informacji - wyjaśnił.

Wzruszyłem nonszalancko ramionami. "Po prostu ćwiczyłem sztukę bycia niejasnym i wymijającym. Pomyślałam, że to docenisz". Biorąc łyk wina, kontynuowałam: - Wiem, że masz dwoje rodzeństwa, ale nie masz siostrzenic ani siostrzeńców, i wiem, że przez krótki czas mieszkałeś ze swoim wujkiem. To wszystko."

Bryant zamilkł na chwilę, pogrążony w myślach. "Moja matka zmarła na raka, gdy byłem młody. Ojciec zmarł, gdy miałem piętnaście lat. Potem wujek zajął się mną i moim rodzeństwem, ale kilka lat temu zmarł na niewydolność serca.

Spodziewałem się, że podzieli się czymś więcej, zauważając celowe pominięcie przyczyny śmierci jego ojca. Pozostał jednak milczący. "Kto teraz jest niejasny i wymijający?" drażniłem się.

"Nie ma wiele więcej do powiedzenia" - odpowiedział tajemniczo.

Podejrzewałam, że było coś więcej, czego wolał nie ujawniać, tak jak ja ukrywałam pewne aspekty mojej własnej rodziny. Decydując się nie naciskać dalej, przeniosłam swoją uwagę na przybycie naszego jedzenia. Zaangażowaliśmy się w rozmowę, delektując się posiłkiem. Bryant powstrzymywał się od kontaktu fizycznego, ale jego niezachwiana koncentracja na mnie sprawiała, że nie było to konieczne. Każde wypowiedziane przeze mnie słowo miało w jego oczach ogromną wartość.

Od czasu do czasu jego spojrzenie wędrowało na moje usta, gdy mówiłam, a potem z powrotem na moje z elektryczną intensywnością, która sprawiała, że brakowało mi tchu. Nie mogłam nie zauważyć jego fascynacji moimi włosami, jakby chciał wyciągnąć rękę i przeczesać je palcami.

Atmosfera stawała się coraz bardziej gorąca, mimo że wiedziałam, że nic z tego nie było szczere. Rozumiałam, że jego pociąg do mnie to tylko fasada. Jednak moje ciało zareagowało na odurzającą, zmysłową energię w powietrzu, pozostawiając mnie zarumienioną i niespokojną. Nie mogłam pomóc, ale zastanawiałam się nad naturą podejścia Bryanta. Czy uwiódłby dziewczynę leniwie, z kontrolą, czy też porzuciłby tę powściągliwość i odważnie wziął to, czego pragnął? To były odwieczne pytania, kłębiące się w mojej głowie.

Po skończonym posiłku wzięłam uspokajający łyk wina, świadoma wielu zaciekawionych spojrzeń. "Nie spodziewałam się, że ludzie będą zwracać na nas uwagę. Już wcześniej jadaliśmy razem.

"Na biznesowych lunchach lub kolacjach. Nigdy sami."

"Ludzie mogą nie zakładać, że to randka, skoro ty się nie umawiasz" - pomyślałem.

Rzucił mi spojrzenie, które kwestionowało moją inteligencję. "Patrzą na ciebie w tej kuszącej sukience i wiedzą na pewno, że to randka".

Zmarszczyłam brwi. "To nie jest kusząca sukienka.

Pochylił się do przodu i rzucił mi wyzwanie. "Żaden mężczyzna, który cię w niej zobaczy, nie będzie myślał o niczym innym niż o tym, by mieć cię pod sobą przez całą noc. Więc tak, Lysandro, to kusząca sukienka.

Prawie zapytałam, czy zalicza siebie do tej kategorii, ale wiedziałam, że byłoby to nierozsądne. Kluczowe było utrzymanie jasnych granic. "Nieważne. Jeśli to pomoże w naszym udawaniu, tym lepiej". Aby zagrać pod publiczkę, sięgnęłam i przesunęłam palcem po jego zegarku, lekko muskając jego nadgarstek. "Która godzina?

Dokończył swoje wino. "Prawie czas wychodzić."

Uregulował rachunek, patrząc na mnie, gdy zaproponowałem, że się z nim podzielę. Jakbym próbowała go upodlić czy coś.

Wstałam od stołu i ominęłam go, a on stanął na nogach, obejmując mnie łokciem i zachęcając, bym go minęła. Delikatny dotyk jego ust na mojej skroni sprawił, że mój puls przyspieszył.

Po raz kolejny jego dłoń spoczęła na moich plecach, gdy prowadził mnie przez pokój. Ciepło jego palców na mojej nagiej skórze było kuszące. Moje ciało było hiper-świadome, brzęczące od utrzymującego się napięcia seksualnego.

Zauważywszy znajomą postać wyłaniającą się z toalety, prawie jęknęłam. "Hope tu jest - szepnęłam do niego.

Żona Kasena była oszałamiająca. Jej nieskazitelna cera, gładkie czarne włosy, krągła sylwetka i słodka twarz wyraźnie kontrastowały z jej osobowością. Była jedną z tych osób, które nigdy w życiu nie przepracowały ani jednego dnia, a mimo to patrzyła z góry na każdego, kto nie zarabiał sześciu cyfr rocznie.

Uśmiechnęła się do Bryanta, ale jej uśmiech osłabł, gdy mnie zauważyła. Dla Hope każdy asystent był gorszy. "Co za niespodzianka - powiedziała do Bryanta. "Kasen próbował się z tobą skontaktować przez kilka dni. Nie odpowiadałaś na jego telefony".

"Oddzwaniałem - odpowiedział. "Po prostu nie odbierał. Nie mam czasu, by za nim gonić. Jest z tobą?"

"Nie, jestem tu z przyjaciółmi. To dość smutne, że organizujesz kolację biznesową w sobotni wieczór. Nigdy nie robisz nic poza pracą. Powinieneś spróbować zacząć żyć".

"Tak się składa, że lubię życie, które mam".

Jej oczy przeniosły się na mnie, a usta zwęziły. "Cześć, Vivienne.

Oparłem się pokusie przewrócenia oczami. Doskonale wiedziała, jak mam na imię.

"Jeśli próbujesz uwieść mojego szwagra, ubierając się w ten sposób, to nic z tego. On nigdy nie łączy interesów z przyjemnością".

"Dziękuję za ostrzeżenie - odpowiedziałam.

"Wychodzimy teraz - wtrącił Bryant, przesuwając opuszkami palców po mojej wewnętrznej stronie ramienia, zanim płynnie ujął moją dłoń w swoją. "Smacznego, Hope. Delikatnie pociągnął mnie w stronę drzwi. Czułam na sobie jej spojrzenie, prawdopodobnie przyglądające się naszym splecionym dłoniom, ale nie odwróciłam się.Gdy dotarliśmy do wyjścia, Bryant otworzył szklane drzwi i poprowadził mnie do czekającego na zewnątrz samochodu. Założyłam, że wysłał SMS-a do Sama, aby nas odebrał.

Wewnątrz samochodu czekałam, aż Bryant podniesie zasłonę, zanim zapytałam: "Myślisz, że Hope podejrzewa, że byliśmy na randce?".

"Tak. Prawdopodobnie zadzwoni do Kasena i poinformuje go o tym. On prawdopodobnie to zignoruje, myśląc, że jego świat jest w porządku i że nigdy nie zakochałbym się w kobiecie. Zauważy to dopiero, gdy usłyszy o naszej drugiej randce".

"Kiedy mamy drugą randkę?"

"W następną sobotę.

"O tej samej porze, w tym samym miejscu?"

"Ten sam czas, inne miejsce. Miejsce odwiedzane przez ludzi, których znam".

Innymi słowy, kolejna pretensjonalna restauracja. "Powinienem poinformować moich rodziców zastępczych o naszym "związku" przed naszą drugą randką. Im więcej czasu będą mieli na oswojenie się z tym, zanim ogłoszę nasze zaręczyny, tym większa szansa, że w to uwierzą. Nie mogę tak po prostu rzucić na nich zaręczyn".

Przytaknął. "W pewnym momencie będziesz musiała mnie im oficjalnie przedstawić. To może pomóc, jeśli zobaczą nas razem, wyglądających na szczęśliwych i stabilnych.

"Nienawidzę tego, że będę ich okłamywać. Czy ty też nie nienawidzisz okłamywać ludzi?

"Nie.

Zamrugałem. "Po prostu nie?"

Wzruszył ramionami.

"Myślałem, że dobrze dogadujesz się z Kentem, pomimo napiętych relacji z Kasenem.

"Tak."

"Ale nie przeszkadza ci okłamywanie go?

"Moje życie osobiste to nie jego sprawa. To, dlaczego zdecydowałam się wyjść za mąż, nie jest jego sprawą".

Ponieważ nawet myślenie o ślubie mogło wywołać u mnie niestrawność, zmieniłam temat. "Zakładam, że nie chcesz, abym na naszą drugą randkę ubrała się jak twoja asystentka".

Zadzwonił telefon, a on wyciągnął komórkę z kieszeni. "Nie, nie chcę - odpowiedział, jego oczy były wlepione w ekran, a kciuki stukały. "Załóż kolejną kuszącą sukienkę".

Westchnęłam. "To nie jest kusząca sukienka".


Rozdział czwarty

Nerissa podniosła kubek z kawą z okrągłego stolika na patio, a jej oczy rozszerzyły się, gdy mrugnęła do mnie. "Spotykasz się z Bryantem? Bryantem, jak twoim szefem Bryantem?"

Przesunęłam się niewygodnie na zardzewiałym krześle tarasowym z kutego żelaza, czując ciężar kłamstwa, które musiałam powiedzieć moim przybranym rodzicom. Siedzenie na ich podwórku, które zwykle było miejscem relaksu, dziś było czymś zupełnie innym. Wziąłem łyk z butelki piwa, przygotowując się na wykład, który wiedziałem, że nadejdzie. "Tak."

Cisza przeciągała się, a z każdą chwilą mój dyskomfort rósł. Ranger, wyczuwając napięcie, podszedł do mnie. Pogłaskałam jego futro, próbując uspokoić nerwy.

Gdy już myślałam, że cisza nas pochłonie, Nerissa uśmiechnęła się do Zephyra. "A nie mówiłam?

Moje brwi zmarszczyły się w zakłopotaniu. "Co?

Zephyr wzruszył ramionami ze świadomym spojrzeniem w oczach. "Nie jesteśmy głupi, kochanie. Zorientowaliśmy się, że między wami coś się dzieje. Dałaś nam jasno do zrozumienia, że Bryant może być trudny w pracy, ale ani razu nie wspomniałaś o odejściu.

Nerissa skinęła głową. "Kiedy po raz pierwszy dostałaś tę pracę, ostrzegłaś nas, żebyśmy nie byli zbyt podekscytowani, bo Bryant może cię zwolnić po tygodniu. Ale tygodnie zamieniły się w miesiące, a miesiące w lata. O ile o czymś nie wiemy, nigdy nie groził, że cię zwolni.

Broniłem się, mój głos był spokojny. "Jestem dobra w swojej pracy".

"Nie wątpimy w to - zapewnił mnie Zephyr. "Ale znamy cię. Wiemy, że jeśli ktoś naciska na ciebie wystarczająco mocno, tracisz cały takt. Musiały być momenty, kiedy pokazałaś mu swoje nastawienie".

No dobra, może kilka razy mu odpuściłam albo nazwałam go dupkiem. Ale nauczyłam się, że Bryant ceni sobie szczerość, nawet jeśli oznacza to bycie trochę konfrontacyjnym. Oczywiście, gdybym wykazał się postawą przy innych, zwolniłby mnie na miejscu.

Nerissa wtrąciła się. "Zephyr powiedział, że ty i Bryant nie przekroczycie granicy platoniczności. Ale ja powiedziałam, że w końcu do tego dojdzie. Tylko tak długo można walczyć z tym, co się do kogoś czuje. Więc kto wykonał pierwszy ruch, ty czy on?".

Potrząsnęłam głową, nie chcąc zdradzać wszystkich szczegółów. "O nie, nie będę wchodzić w szczegóły. Ale powiem, że to poważna sprawa".

"Poważne dla ciebie czy dla was obojga?" - zapytała.

"Dla nas obojga. Potarłem ramię, czując chłodną bryzę na skórze. "Wiem, że może się to wydawać zbyt wcześnie, ale po spędzeniu razem każdego dnia przez ostatnie cztery lata, nasz związek ewoluował poza zwykłych współpracowników. Zbudowaliśmy solidny fundament. To właściwe uczucie.

Nerissa ścisnęła moją dłoń. "Cieszę się i mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

Poczucie winy ogarnęło mnie, gdy ich zrozumienie i wsparcie kontrastowało z moimi kłamstwami. Zasługiwały na więcej.

Zephyr wstał, chwytając drewno na opał ze stosu i wrzucając je do dołu. "Powiedziałaś już tacie?

Westchnęłam, moje zmartwienie było oczywiste. "Jeszcze nie. Powiem, ale obawiam się, że nie przyjmie tego dobrze. Nie radzi sobie łatwo ze zmianami.

"Ale twoje szczęście jest dla niego ważne - przypomniał mi Zephyr. "Jeśli zobaczy, że Bryant cię uszczęśliwia, będzie się cieszył.Przytaknęłam, rozważając jego słowa. "Tak, ale jeśli Josiah poczuje się zagrożony lub wytrącony z równowagi przez obecność mężczyzny w moim życiu, Deacon może się pojawić.

Głos Zephyra był pełen pewności siebie. "Z tego, co nam powiedziałaś o Deaconie, nie sądzę, by cię skrzywdził. Może nie być zainteresowany rozmową z nami, ale wierzę, że mu na tobie zależy.

"Mógłby jednak spróbować skrzywdzić Bryanta - przyznałam. Gniew Deacona był siłą, z którą należało się liczyć. "A to zdenerwowałoby Josiaha, Freddiego i Maggie.

Nerissa westchnęła, serce jej pękło. "To trudna sytuacja, kochanie.

Przytaknęłam, moje własne serce było ciężkie. "Tak, to prawda.

"Czy Bryant wie o tym wszystkim? - zapytała.

Potrząsnąłem głową. "Jeszcze nie. W końcu mu powiem. Po prostu trudno jest wszystko wyjaśnić. A pytania, które się pojawią, nie będą łatwe do odpowiedzi".

Jakby na zawołanie, z wnętrza domu dobiegł odgłos zamykanych drzwi.

"To pewnie Heather i Junior - powiedziała Nerissa. "Wspomniała, że może nas odwiedzić.

Zachowałam swoją irytację dla siebie. Wiedziałam, że Nerissę i Zephyra boli to, że nie dogadujemy się z Heather. Chciałam, dla ich dobra, abyśmy znalazły jakiś wspólny język. Ale nawet gdyby nasza historia nie była tak skomplikowana, Heather nigdy nie chciałaby mieć ze mną siostrzanych relacji.

Wciąż nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo mną gardziła. Być może dlatego, że uwaga jej rodziców zawsze skupiała się na niej, dopóki nie pojawiłam się ja. Od chwili, gdy pojawiłam się jako ich pierwsze przybrane dziecko, Heather dała jasno do zrozumienia, że jestem niemile widziana.

To było niedopowiedzenie. Była mistrzynią w znęcaniu się nade mną i dręczeniu mnie. Biła mnie, wpychała mi do gardła psią karmę, zostawiała widoczne ślady ugryzień na mojej skórze i wielokrotnie wymachiwała nożem. Ale to nie było nawet najgorsze.

Kiedy Nerissa i Zephyr w końcu odkryli skalę jej okrucieństwa, byli przerażeni i załamani. Ostro rozprawiły się z Heather, choć ich kara nie była fizyczna. Okazała się jednak bardzo skuteczna. Znęcanie się nad nią dobiegło końca, ale jej złośliwe zachowanie nie ustało.

Nawet jako osoba dorosła, Heather nadal angażowała się w drobne i złośliwe działania. Flirtowała z moimi chłopakami, wywoływała dramaty na moich urodzinach i umniejszała mnie swoimi ciętymi uwagami. Wyglądało na to, że miała patologiczną potrzebę poczucia wyższości nad wszystkimi, a zwłaszcza nade mną.

Być może była po prostu nieszczęśliwą osobą - z pewnością byłem otwarty na tę teorię. W końcu nie może być normalne czerpanie perwersyjnej przyjemności z tworzenia chaosu i zniszczenia. To było tak, jakby Heather znajdowała siłę w swoich działaniach.

Wiedziałam, że Nerissa i Zephyr obwiniały siebie, nieustannie zastanawiając się, gdzie popełniły błąd. Gardziłem tym. Były dobrymi ludźmi, którzy zasługiwali na coś lepszego.

Junior wbiegł na pokład z szerokim, zaraźliwym uśmiechem. "Babciu!"

"Cześć, panie - przywitała go Nerissa, pomagając mu usiąść na kolanach. "Tęskniłam za tobą. Obsypała go pocałunkami, wywołując chichot malucha.

Uśmiechnęłam się do niego. "Cześć, mały.Nieśmiało pomachał do mnie, wiedząc, że lepiej nie okazywać uczuć przy matce - Heather tego nie pochwalała. Przytulę go później, gdy nie będzie patrzyła.

Junior był zawsze ubrany w drogie, markowe ciuchy, podobnie jak jego matka. W pewnym sensie traktowała go jak lalkę, dodatek. Ale przynajmniej nie była dla niego okrutna. Karmiła go i dbała o jego czystość, czego nie mogłem powiedzieć o własnej matce.

Heather weszła na pokład, jakby to był jej osobisty wybieg, i spojrzała na mnie długim, badawczym wzrokiem. Nic nie powiedziała. Zamiast tego odwróciła się do matki, przerzucając swoje lśniące brązowe włosy przez ramię. "Mamo, miałam nadzieję, że ty i tata moglibyście popilnować Juniora przez kilka godzin. Mam randkę.

"Oczywiście, że tak - odpowiedziała Nerissa.

"Uwielbiamy mieć naszego małego faceta z nami" - dodał Zephyr.

To nie było idealne, że tak często podrzucała im Juniora, ale przynajmniej był w pobliżu ludzi, którzy otwarcie okazywali mu miłość. Nigdy nie widziałem, żeby Heather go przytulała lub całowała.

"Opowiedz mi o tym mężczyźnie, z którym się spotykasz - zapytała Nerissa.

Pomalowane na czerwono usta Heather wygięły się w uśmiechu. "Poznałam go w barze w zeszłym tygodniu. Nazywa się Thad Drummond. Jest adwokatem mieszkającym niedaleko przystani. Polubisz go. Pierwotnie miałam się z nim spotkać wczoraj wieczorem, ale... musiał przełożyć spotkanie.

Prawdopodobnie dlatego, że jego żona chciała jego towarzystwa. Nigdy nie spotkałam Thada, ale wiedziałam, że jest żonaty. Skąd? To proste. Samotni mężczyźni nie pociągali Heather. Pociągali ją tylko mężczyźni, którzy byli już zajęci. Kiedy opuszczali swoje żony, Heather traciła zainteresowanie i szła dalej. Ale nie zanim mężczyzna obsypał ją drogimi prezentami.

Spojrzała na mnie. "Może mogłabym go zapytać, czy ma dla ciebie brata. Od wieków nie miałaś partnera. Nie poddawaj się tylko dlatego, że trudno ci utrzymać mężczyznę".

"Heather - ostrzegł Zephyr.

Rozszerzyła niewinnie oczy. "Co? Tylko mówię."

"Tak się składa, że Lysandra ma mężczyznę - wtrąciła Nerissa, ściskając moją dłoń. "Naprawdę się cieszę, kochanie.

"A kim jest ten mężczyzna? zapytała Heather, jej spojrzenie było twarde.

"Nazywa się Bryant Hayes - wyjawiła Nerissa. "Muszę przyznać, że uwielbiam imię Bryant. Naprawdę nie mogę się doczekać spotkania z nim.

"Czekaj, mówisz o jej szefie? Heather odwróciła się do mnie z niedowierzaniem na twarzy. "Spotykasz się ze swoim szefem?"

"Tak - potwierdziłem, biorąc łyk drinka.

"A już myślałem, że jesteś mądra. Heather prychnęła. "Sypianie z szefem to pewny sposób na utratę pracy.

"Nie, jeśli są między nimi poważne uczucia, a są - broniła się Nerissa. "Może mogłabyś spróbować być dla niej szczęśliwa?

Oczy Heather zapłonęły gniewem. Wzięła głęboki oddech przez nos, a potem wzruszyła ramionami. "Nieważne. Wrócę za kilka godzin. Nie martw się, nie będę pijana. To znaczy, pijana.

Zmrużyłem na nią oczy. Celowo powiedziała "trąba", wiedząc, jakie wspomnienia to wywoła - wspomnienia, które szybko odepchnąłem.

"Heather - warknął Zephyr.Uśmiechając się, wróciła do domu i wyszła.

Napięcie zeszło z moich ramion i wziąłem kolejny łyk drinka. W piekle było specjalne miejsce zarezerwowane tylko dla niej. "Junior, gdzie są moje przytulanki?" Po kilku chwilach spędzonych na rozmowach i troszczeniu się o niego, patrzyłam jak wczołguje się do swojego namiotu na tyłach podwórka.

Nerissa położyła rękę na moim ramieniu. "Przykro mi z powodu Heather, kochanie.

"Nie musisz przepraszać - zapewniłam ją. "Nie zrobiłaś nic złego. Zanim zdążyła się sprzeciwić, dodałem: "A tak na marginesie, pies znowu próbuje podkopać się pod ogrodzeniem".

Zephyr przeklął i wstał. "Ranger, rozmawialiśmy o tym.

To było naprawdę zdumiewające, jak wiele kobiet próbowało znaleźć drogę do biura Bryanta, czy to by się z nim zobaczyć, czy na niego poczekać. Równie dobrze mogły pojawić się nago - nigdy nie byłbym tego pewien, ponieważ nigdy nie wpuszczałem ich do środka. Nikt nie wchodził do jego biura bez jego obecności i zgody. Ale atrakcyjna rudowłosa stojąca przede mną, ledwo ubrana, zdawała się tego nie rozumieć.

Candace westchnęła ze znużeniem. "Potrzebuję tylko minuty jego czasu.

Ludzie nie zdawali sobie sprawy z tego, że każda minuta dnia Bryanta była skrupulatnie zaplanowana. Często nawigował od jednego spotkania do drugiego, ciągłego cyklu wewnętrznych i zewnętrznych zobowiązań. Niektóre z nich były krótkie, podczas gdy inne wydawały się ciągnąć godzinami. Takie było życie dyrektora generalnego, ciągły wir obowiązków i zobowiązań.

Aby zapewnić mu trochę wytchnienia pośród chaosu, zawsze rezerwowałem godzinę w jego harmonogramie na wszelkie nagłe wypadki w ostatniej chwili lub osobiste przemyślenia. Dziś jednak nie było żadnych pożarów do ugaszenia, a on wyraził pragnienie niezakłóconej godziny samotności.

"Jeśli masz jakieś wiadomości, upewnię się, że pan Hayes je otrzyma" - zaoferowałem.

Gestem wskazała na jego biuro. "Och, daj spokój, jest tam".

"Wyraźnie poinstruował mnie, żebym mu nie przeszkadzała.

Jej usta wykrzywił pewny siebie, zmysłowy uśmiech. "Zaufaj mi, będzie chciał mnie zobaczyć.

Nie mogłem powstrzymać irytacji. "Jeśli tak jest, to jestem pewna, że będzie bardziej niż szczęśliwy słysząc, że zostawiłaś mu wiadomość i odezwie się do ciebie w najbliższym możliwym terminie.

Zmrużyła oczy. "Hope ostrzegła mnie, że możesz próbować uniemożliwić mi spotkanie z nim. Uważa, że chcesz go mieć tylko dla siebie. Jakbyś w ogóle miała z nim szansę. Candace pochyliła się do przodu, kładąc obie ręce na moim biurku. "Próbowałam być miła, ale zaczynam mieć cię dość. Idź i poinformuj go, że tu jestem, natychmiast, albo cię zwolnię.

Jak oryginalnie. "Zwolnisz mnie?"

"Jestem jedną z najbliższych przyjaciółek jego szwagierki. Naprawdę myślisz, że zareaguje życzliwie, gdy powiem mu, jak niegrzecznie mnie potraktowałeś?".

Pochylając się bliżej, zniżyłem głos. "Myślę, że prawdziwe pytanie brzmi... co powiesz, gdy ludzie zapytają, dlaczego ochroniarze wyprowadzili cię z tego budynku? Myślisz, że nie wykonam tego telefonu? Zaufaj mi, robiłem to wiele razy. Tego rodzaju sytuacje są praktycznie rutynowe. Możesz zapoznać się z ćwiczeniami lub zostawić wiadomość dla pana Hayesa i odejść. Wybór należy do ciebie".Jej policzki zarumieniły się na czerwono. "Jesteś arogancką, małą suką".

"Arogancka" to może trochę za dużo powiedziane.

"Mogłabym cię zniszczyć w jednej chwili i-

"Nie jestem pewien, dlaczego tu jesteś - przerwał spokojny, ale groźny głos. "I szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Natychmiast opuść mój budynek, albo każę ochronie cię usunąć.

Zerknąłem przez ramię na Bryanta, który zbliżał się do mojego biurka ze stalowym wzrokiem utkwionym w Candace.

"Bryant - odetchnęła, tracąc całą swoją brawurę. Wymusiła uśmiech. "Chciałam się tylko przywitać.

"Słyszałaś, co powiedziałem. Jego ton był łagodny, ale miał w sobie mrożącą krew w żyłach nutę.

Twarz Candace opadła. "Dlaczego jesteś na mnie zła? Chciałam cię tylko zobaczyć. Nie pozwoliła mi! Wiesz, że nie pozwala ludziom się z tobą widywać?".

Niewiarygodne. "Czasami to część mojej pracy".

Bryant zrobił kolejny krok do przodu. "Nie możesz tu przychodzić i traktować mojego PA jak śmiecia.

"Ja nie...

"Nazwałeś ją dziwką - wyszeptał, ale w jego głosie było wystarczająco dużo jadu, by Candace się wzdrygnęła. "Obrażanie Lysandry to coś, czego nie będę tolerował.

Candace spojrzała na niego błagalnym wzrokiem. "Bryant.

"Kilka telefonów, Candace. Wystarczy kilka telefonów ode mnie, by zburzyć twój starannie skonstruowany świat. Twój nałóg narkotykowy wyszedłby na jaw. Twój romans z partnerem biznesowym ojca wyszedłby na jaw. I nie zapominajmy o tym konkretnym załamaniu, które lubisz ukrywać; stałoby się to publicznie znane".

Jej oczy rozszerzyły się. "Nie, nie możesz.

"Mogę. I zrobię to. Chyba że przeprosisz Lysandrę i natychmiast opuścisz mój budynek.

Candace odwróciła się do mnie, przełykając ciężko. "Przepraszam. Naprawdę.

Nie, nie było jej przykro. Było jej przykro tylko dlatego, że ją podsłuchał.

Zachowując resztki godności, Candace pognała w stronę windy.

Bryant spojrzał na mnie i powiedział: "Moje biuro".

Wszedłem za nim do obszernego pomieszczenia i zamknąłem drzwi. "Czy ona naprawdę ma problem z narkotykami?"

"Tak. Bryant usiadł w swoim skórzanym fotelu. "Brała kokainę odkąd skończyła czternaście lat.

"Skąd to wiesz? Skąd wiesz o niej te wszystkie rzeczy?"

"Mamy kilku wspólnych znajomych, którzy lubią plotkować".

"Wydawała się taka pewna, że chcesz się z nią spotkać. Zastanawiałem się, czy ze sobą spali.

"Nie, nie spałem z nią".

Prawie się rozpłakałem. "Nigdy nie powiedziałem, że spałeś."

"Ale myślałeś o tym.

Był cholernym czytelnikiem myśli.

"Pomimo dziwnego przekonania Hope, że jej przyjaciółka i ja byliśmy ze sobą blisko, nie byliśmy. Candace robiła postępy, ale nie jestem zainteresowany kimś, kto jest przywiązany i zdesperowany.

"Nie jestem pewien, czy jeszcze to do niej dotarło.

"Po tym, co się właśnie stało, nie wróci. Jego spojrzenie omiatało moją twarz. "Wszystko w porządku?

"W porządku. Radziłam sobie z gorszymi rzeczami.

"Hope nie będzie zadowolona, gdy usłyszy wersję wydarzeń Candace. To był test.

Zamrugałem. "Test?"

"Hope zachęciła swoją przyjaciółkę do przyjścia tutaj. Jej teoria była prawdopodobnie taka, że jeśli odtrącę Candace, istnieje duże prawdopodobieństwo, że się spotykamy.Przytaknąłem. "Rozumiem."

"Nie tylko ją odtrąciłem - co zrobiłbym bez względu na wszystko, bo jej nie lubię - ale zagroziłem, że zrujnuję ją tylko za to, że cię obraziła. Hope zinterpretuje to jako oznakę opiekuńczości i założy, że jesteśmy w to zamieszani.

Skrzyżowałem ręce i wzruszyłem ramionami. "Trochę przesadziłeś.

Zmarszczył brwi. "Co?"

"Zagroziłeś, że ujawnisz światu wszystkie jej sekrety.

"I nie żartowałem.

"Nazwała mnie paskudnym imieniem, to wszystko".

"To nie ma znaczenia. Nie będę tolerować nikogo, kto werbalnie atakuje kogoś, kto należy do mnie".

Przechyliłem głowę. "Więc jesteś gotów zniszczyć czyjąś reputację tylko dlatego, że obraził twoją dziewczynę?

Odchylił się do tyłu na krześle - Co o tym myślisz? Wpatrywałam się w niego, przyglądając się jego rysom przez dłuższą chwilę. "Wierzę, że jesteś przebiegłą i bezlitosną osobą, która wrzuciłaby każdego, kto ośmieliłby się z tobą zadrzeć, w otchłań niekończącego się nieszczęścia.

Skinął głową, a w jego oczach pojawiła się nutka satysfakcji. "No i proszę.

Nasze drugie spotkanie odzwierciedlało pierwsze - subtelne dotknięcia i ciche rozmowy. Po raz kolejny byliśmy narażeni na wścibskie spojrzenia i szmery. I po raz kolejny zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby to wszystko zignorować. Niezachwiana uwaga Bryanta sprawiała wrażenie, jakbym była centrum jego wszechświata.

Pewna para miała czelność podejść do nas, witając się z Bryantem, zanim poprosiła go o przedstawienie mnie. Kiedy odniósł się do mnie jako do swojego PA, wymienili znajome uśmiechy, jakby to oznaczało coś więcej.

Z drugiej strony, jedzenie było absolutnie boskie.

Wieści o naszej randce szybko obiegły o-Verve, ponieważ ktoś z naszego budynku był jej świadkiem lub znał kogoś, kto był. Brianna, zawsze plotkująca, podeszła do mojego biurka, jej podekscytowanie było namacalne. "Czy wy się spotykacie? Proszę, powiedz mi, że się spotykacie", praktycznie błagała.

Odpowiedziałem niejasno: "Bryant się nie umawia".

Według jej źródeł, mój strój był daleki od odpowiedniego na spotkanie - to była "sukienka do pieprzenia". Dalej opisała, jak moje włosy opadały kaskadą i jak było między nami mnóstwo subtelnych dotknięć.

"To nie była sukienka "fuck-me"" - westchnęłam.

"Czy on dobrze całuje?" zapytała Brianna.

"Skąd mam wiedzieć?"

Dąsała się. "W porządku. Niech tak będzie. Ale zapamiętaj moje słowa, będę miał na was oko.

Później, gdy poinformowałem Bryanta o naszej rozmowie, wydawał się zadowolony, że wieści o naszym rzekomym "sekretnym związku" rozprzestrzeniają się wśród drużyn. Ja jednak nie mogłem przestać się martwić o szyderstwa i oskarżenia, które z pewnością pojawią się na mojej drodze - ludzie insynuujący, że przespałem się z moim szefem, aby zapewnić sobie awans. Ale spodziewałem się tego, dobrowolnie się na to godząc i poradzę sobie z tym, gdy nadejdzie czas.

W miarę upływu czasu biuro wydawało się bardziej zachwycone pomysłem, że "Bryant zakochał się w jednej ze swoich", a nie w towarzystwie, dziedziczce czy modelce. Oczywiście wśród kobiet było kilka małostkowych osób, ale spodziewałem się tego. Dopóki trzymały gębę na kłódkę, mogłem to przeoczyć. Miejmy nadzieję, że strach przed Bryantem sprawi, że będą zachowywać się jak najlepiej.Kiedy nadeszła sobota, wyruszyliśmy na trzecią randkę - powtórkę dwóch poprzednich: wyszukana restauracja, zaborcze dotyki i niezliczone spojrzenia.

W poniedziałek rano w pracy wszystko wróciło do normy. Początkowo martwiłem się, że nasza fałszywa randkowa szarada wpłynie na naszą zawodową dynamikę, ale wyglądało na to, że oboje poradziliśmy sobie całkiem nieźle.

Byłem w trakcie wysyłania kilku e-maili, gdy zadzwonił telefon biurowy. Szczerze mówiąc, dzwonił tak często w ciągu dnia, że czasami przysięgałem, że wciąż słyszę go we śnie.

Podniosłem słuchawkę i zacząłem swoje zwykłe powitanie: "Dzień dobry, dotarłeś-".

"Bryant Hayes?" - przerwał znajomy głos, ostry i przycięty. "To ten mężczyzna, z którym się spotykasz? Bryant Hayes?"

Moja dłoń zacisnęła się w pięść. "Pracuję, Gary.

"Dla mężczyzny, z którym też się spotykasz, prawda?

"Skąd ten pomysł?" odpowiedziałem nonszalancko.

"Mój szef zauważył was na kolacji w sobotni wieczór. Wyglądaliście przytulnie".

"Bryant i ja często chodzimy razem na kolacje biznesowe".

"Nie próbuj mnie zbyć, Vee. Cholera, nie mogę uwierzyć, że jesteś z Hayesem. To nie ma sensu. Nigdy nie byłabyś tak nieprofesjonalna, by sypiać ze swoim szefem".

Nie, nie byłabym. Ale z pewnością lubiłam oddawać się fantazjom. Ogromnie.

"On nie wchodzi w związki, Vee. Może zaproponuje ci romans, ale to wszystko. Zasługujesz na więcej. Jeśli on tego nie widzi, to nie zasługuje na ciebie".

"A ty zasługujesz?"

Westchnął. "Nie, zawiodłem cię. Ale nie sądzisz, że oboje już dość wycierpieliśmy za mój błąd?

Zmarszczyłam brwi. "Wygląda na to, że masz złudne przekonanie, że tęskniłem za tobą przez te wszystkie lata.

"Kochałaś mnie, Vee. Kochałaś mnie na tyle, by nosić mój pierścionek. Wierzę, że jakaś część ciebie nadal to robi, nawet jeśli nie chcesz się do tego przyznać.

"Mylisz się. Nawet gdybym nie była szczęśliwa z kimś innym, nigdy bym do ciebie nie wróciła. Nigdy. Nie dzwoń do mnie więcej. Odłożyłem słuchawkę.

"Problem?" zapytał głos zza moich pleców.

Moje tętno przyspieszyło, ale udało mi się zachować spokój. Powoli odwróciłam się do Bryanta i skrzyżowałam ręce. "Tylko Gary."

Bryant zacisnął usta i gestem wskazał w kierunku swojego biura. Gdy znaleźliśmy się w środku i drzwi zostały zamknięte, odezwał się ponownie. "Czego chciał?

"Zadzwonił, by zapytać, czy jesteś osobą, z którą rzekomo się spotykałam - odpowiedziałam. "Jego szef widział nas razem w sobotę.

"I?"

"Ani nie potwierdziłam, ani nie zaprzeczyłam naszemu związkowi, ale Gary wydaje się być przekonany, że się spotykamy. Nie wierzy jednak, że myślisz o mnie poważnie. Uważa, że interesuje cię tylko romans. Nie może też pojąć, dlaczego miałabym być tak nieprofesjonalna, by sypiać z moim szefem".

"Hmm. Bryant oparł się o biurko. "Mamy kolejną randkę w ten weekend.

"Kolejna restauracja?" zapytałem.

"Nie. Tym razem będziesz moją towarzyszką na balu charytatywnym. Nie jako mój PA, ale jako moja oficjalna randka".

Uniosłem brew. "Więc idziemy publicznie?"

"Tak. Ludzie na imprezie bez wątpienia będą zadawać pytania, zwłaszcza moi bracia. Poinformujemy ich, że jesteśmy razem od kilku miesięcy. Nie chcę, żeby myśleli, że spotykamy się od niechcenia. Chcę, by uwierzyli, że to coś poważnego. Więc upewnij się, że przyniesiesz swoje umiejętności aktorskie na galę w sobotę - mamy całkiem niezły występ".

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Splątane pokusy"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści