Nadszarpnięte zaufanie w burzową noc

Rozdział 1

Błyskawica przeszyła niebo, grzmot przetoczył się nad nią z ogłuszającym rykiem. Deszcz lał się strumieniami, a Elena Whitmore w końcu się obudziła.

Jej ciało czuło się tak, jakby zostało rozerwane na strzępy i poskładane z powrotem, a silny ból sprawiał, że jej nerwy drżały. Leżała na ziemi przez coś, co wydawało się wiecznością, zbierając siły, by otworzyć oczy.

Miejsce było nieznane, a ona była owinięta jedynie w prześcieradło, które pozostawiało ją całkowicie odsłoniętą.

Co się stało?

Zapominając o bólu, Elena poderwała się na nogi, niespokojnie skanując otoczenie. Na szczęście w tym momencie na drodze nie było nikogo.

Przyćmione światło latarni ulicznej oświetlało ślady na jej skórze, wyraźne dowody tego, co przeżyła. Ale jej umysł był zamglony i nie mogła uchwycić żadnych wspomnień.

Rozerwała prześcieradło na trzy części, nawlekając je na głowę i ramiona, a następnie uformowała pasek do zawiązania wokół talii. Po kilku szybkich poprawkach prześcieradło zamieniło się w luźną sukienkę, która ukryła siniaki i ślady na jej ciele.

Jej długie włosy opadały miękkimi falami, uzupełniając prowizoryczny "strój", nadając jej wygląd muzy, która wypadła z łask.

W oszołomieniu Elena zauważyła logo na brzegu prześcieradła: Grand Inn. A więc została wyrzucona z Grand Inn. Niedaleko widziała migoczące w deszczu neony Grand Inn.

Pamięć zaczęła powracać i przypomniała sobie, co się stało.

Przyjechała tu ze swoim narzeczonym, Quentinem Ashfordem, aby świętować swoje dwudzieste urodziny. Pamiętała, jak wypiła tylko trochę alkoholu, zanim świat zaczął wirować, a jej ciało zaczęło się rozgrzewać. Dotarło do niej, że została odurzona.

W ostatnich chwilach świadomości słyszała, jak Quentin Ashford mówi: "Eleno, nic nie mogę zrobić. Porwali Cecilię White, a ty musisz dokonać wymiany. Cecilia wycierpiała już wystarczająco dużo; nie mogę pozwolić, by dalej ją krzywdzono...".

Quentin wyglądał na zbolałego, a jego głos przepełniał bezradny smutek. A jednak, ten człowiek bezdusznie oddał ją grupie bogatych playboyów...

Tak, grupie, nie tylko jednemu!

Wściekłość przepłynęła przez Elenę, rozpalając każdą komórkę jej ciała. Zapomniała o bólu i ruszyła boso i przemoczona, owinięta w prześcieradło, zdeterminowana, by pomaszerować z powrotem do Royal Lodge. Ochroniarz przy drzwiach był zaskoczony jej gwałtowną obecnością. Zanim odzyskał zmysły, by ją powstrzymać, była już przy windzie, docierając do drzwi Quentina.

Potężnym kopnięciem wtargnęła do pokoju i tak jak miała nadzieję, łajdak rzeczywiście był w łóżku ze swoją małą poszukiwaczką złota. Para obudziła się, a pościel zsunęła się w dół, ujawniając niezaprzeczalne oznaki ich zdrady.

E-Elena? Quentin jąkał się, próbując usiąść, desperacko szukając słów: "Cecilia była naćpana, a ja tylko...".

Jej otwarta dłoń zetknęła się ostro z twarzą Quentina, pozostawiając pięć czerwonych odcisków.

Starsza siostra! Cecilia White podskoczyła, pokazując jak słaba i krucha była. W jej obecności Elena czuła się jak nieugięty tyran.
Drżąc, Cecilia przylgnęła do ramienia Quentina i zawołała: "Siostrzyczko, jeśli jest ktoś winny, to ja! To nie ma nic wspólnego z Quentinem! Nie martw się, nawet jeśli coś się wydarzyło zeszłej nocy, będę udawać, że nic się nie stało. Nie pociągnę Quentina do odpowiedzialności!

Cecilia... Quentin przyciągnął ją do siebie, ze zmartwieniem wyrytym na twarzy. Jak mogłaś być taka głupia? Myślisz, że kim jestem - jakimś facetem, który cię porzucił? Wezmę na siebie pełną odpowiedzialność, jeśli cię zabrałem!

Elena poczuła się obrzydzona ich bezwstydnym pokazem, prawie wymiotując na ten widok.

Muszę zapytać, czy wy dwie nie macie poczucia wstydu?

Cecilia skurczyła się ze strachu, wyglądając zza Quentina, z szeroko otwartymi oczami. Jako mężczyzna, Quentin nie mógł pozwolić, by kobieta, z którą właśnie się przespał, była lekceważona i w końcu zebrał w sobie pozory odwagi, kierując zdeterminowane spojrzenie na Elenę.

Eleno, zerwijmy nasze zaręczyny...

Rozdział 2

Nigdy cię nie kochałem, Eleno. Ten kontrakt małżeński był tylko urojeniem mojej matki. Moje serce należy do Cecilii!

Quentin... Cecilia zawołała, a jej głos wypełniła tęsknota. To było tak, jakby czekała na ten moment, by w końcu poczuć słońce przebijające się przez chmury - jej cierpliwość została w końcu nagrodzona. To tylko pogłębiło poczucie winy Quentina, ale także dało mu przypływ determinacji.

Quentin delikatnie pogładził policzek Cecilii, przyciągając ją mocno do siebie, a jego spojrzenie pozostało niewzruszone w obliczu wściekłości Eleny. Eleno, przepraszam. Możesz mnie bić, możesz krzyczeć, ale proszę, nie krzywdź Cecilii. Ona nie zrobiła nic złego w tym wszystkim!

Jak ten łajdak mógł stać przed nią, udając ofiarę, po tym jak zdradził jej zaufanie i bezdusznie odrzucił ją na bok dla hordy nieudaczników?

Elena niemal roześmiała się z tego absurdu, jej rozbawienie było oczywiste. Uśmiech na jej twarzy był jak diabelski kwiat kwitnący w ciemności, promienny i czarujący, a jednocześnie ostry jak ostrze.

Niewielu mężczyzn mogło oprzeć się jej urokowi, a Quentin nie był wyjątkiem. Ale w chwili, gdy jego wzrok zaczął się rozpraszać, Cecilia krzyknęła z bólu, przywracając go do rzeczywistości.

Cecilia, co się stało? Źle się czujesz?

Cecilia spojrzała na Elenę ze strachem w oczach, słodka i niewinna jak delikatny kwiat. Na ten widok Quentin instynktownie osłonił ją bliżej. Elena, proszę, negocjujmy!

Negocjować? Co mogłoby uspokoić mój gniew i sprawić, że wam wybaczę? Elena zadrwiła, patrząc z góry na zdradzającą parę. Chciała zobaczyć, jak nisko może sięgać ich bezwstyd!

Quentin zdobył się na odwagę, gotów zaryzykować wszystko: - Wiem, że walczysz z Benedictem o spadek po matce. Jako przyjaciele rodziny, ród Ashford może pomóc ci odzyskać to, co ci się słusznie należy".

Quentin, nie możesz tego zrobić! Cecilia wtrąciła się pilnie, nie mogąc się opanować. Wszyscy wiedzieli, że Benedykt miał tylko jedną prawdziwą córkę, a jego małżeństwo z matką Cecilii, Lillian, nie przyniosło innych spadkobierców. Gdyby Elena została wyrzucona z rodziny Longwood, Cecilia stałaby się jedyną spadkobierczynią.

Cecilia natychmiast pożałowała swojego wybuchu, przerażona, że jej złe intencje mogą zostać ujawnione. Szybko dodała: - To sprawa rodzinna między moim ojcem a moją siostrą. Nawet jeśli ród Ashford jest nam bliski, wtrącanie się byłoby niewłaściwe. Tata kocha Elenę, nigdy by się nad nią nie znęcał.

Ku zdumieniu Eleny, Quentin naprawdę uwierzył w tę niezdarną wymówkę.

Po raz pierwszy poczuła ulgę, że nie utknęła w małżeństwie z mężczyzną o tak wątpliwej kombinacji intelektu i dojrzałości emocjonalnej.

Sama odzyskam to, co do mnie należy. Jeśli chcesz, żebym ci wybaczyła, to mogę to zrobić".

Jej odpowiedź niemal doprowadziła Quentina do łez. Zawsze wiedział, że Elena wciąż go kocha; bez względu na okropne rzeczy, które zrobił, znalazłaby w swoim sercu, by mu wybaczyć! Elena wciąż była tą samą Eleną, którą zawsze znał - wciąż gotową zaoferować swoją dobroć i łagodność tylko jemu...
"Dopóki mi wybaczysz, zrobię wszystko, o co poprosisz!" - zadeklarował.

To właśnie powiedziałeś! Elena powiedziała ostro, odwracając się na pięcie i odchodząc.

Quentin poczuł dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, ale zdolność Eleny do wybaczenia mu była tym, co liczyło się najbardziej. Szybko się ubrał, podczas gdy Cecilia przylgnęła do niego z niepokojem. Quentin, nie możesz za nią iść! Po tym wszystkim, co się stało, nie jest w dobrym nastroju. Co jeśli...?

Nie martw się! Nigdy by mnie nie skrzywdziła! Quentin zapewnił ją z przekonaniem.

Gdy Elena dotarła do drzwi, zatrzymała się na chwilę, zastanawiając się nad śmiałością Quentina.

Jednak... Cecilia była mniej optymistyczna. Kiedy Elena była miła, mogła wynieść cię pod niebiosa, ale kiedy się rozgniewała, mogła równie łatwo strącić cię do piekła. Z perspektywy kobiety, bez względu na to, jak głęboko kochała Quentina, nie było możliwości, by pominąć wydarzenia ostatniej nocy.

Zrobiłem jej niewybaczalne rzeczy. Jeśli zdecyduje się mnie ukarać, zaakceptuję to z całego serca! oznajmił Quentin, pełen słusznego przekonania, gdy wyszedł za nią.

Rozdział 3

Deszcz lał mocno na zewnątrz, topiąc świat w kurtynie hałasu.

Quentin Ashford patrzył, jak Elena Whitmore wkracza w ulewę. Deszcz podkreślał jej krągłości i pomimo początkowego wahania, poczuł się zmuszony do pójścia za nią.

"Dokąd zmierzamy, Whitmore? zapytał Quentin, wcielając się w rolę opiekuńczego, starszego brata.

"Dowiesz się, gdy dotrzemy na miejsce - odpowiedziała tajemniczo.

Deszcz rozmył jego wzrok i Quentin z trudem próbował dostrzec wyraz twarzy Eleny, a w jej głosie dało się wyczuć niepokojący chłód.

Dziesięć minut później zaprowadziła go na plac budowy obok hotelu.

Godzina była jeszcze wczesna, spowita ciemnością i deszczem, przez co plac budowy był całkowicie opustoszały. Elena podeszła prosto do prowizorycznego baraku i zapukała do jednych z drzwi.

"Co robisz, Whitmore? zapytał Quentin, a w jego głos wkradł się niepokój. "Tym ludziom brakuje jakiejkolwiek przyzwoitości. Angażowanie się w ich sprawy może być niebezpieczne.

Jego ton zdradzał głęboko zakorzenioną pogardę dla klasy robotniczej. W końcu był uprzywilejowanym spadkobiercą rodziny Ashfordów, wychowanym tak, by patrzeć z góry na tych, którzy nie mają władzy.

Elena uśmiechnęła się, niezrażona jego ostrzeżeniami i jeszcze głośniej zapukała do drzwi.

W końcu szorstko wyglądający brygadzista otworzył drzwi. "Co u licha? Próbujesz obudzić zmarłych o tej porze!" szczeknął, wyraźnie zirytowany.

Quentin instynktownie stanął przed Eleną, ale ta zbyła go zimnym spojrzeniem, skupiając się na brygadziście. "Mam dla ciebie propozycję biznesową.

Brygadzista spojrzał na nią sceptycznie, niepewny kim jest. "Jaką propozycję?

Gdy wspomniała o interesach, pojawili się inni pracownicy, przyciągnięci ciekawością. Usta Eleny wygięły się w zadowolonym uśmiechu. "Oferuję każdemu z was sto tysięcy dolarów za pozbycie się tego człowieka.

Bum.

Quentin poczuł się jak rażony piorunem, a jego umysł spowiło niedowierzanie. Czy naprawdę właśnie to usłyszał?

Pracownicy stali jak wryci, zszokowani. Sto tysięcy za opiekę nad mężczyzną? Musieli obudzić się w dziwacznym śnie.

Jeden z nich spoliczkował się, a ukłucie potwierdziło, że było to aż nazbyt realne. Absurdalność jej oferty wprawiła ich w osłupienie.

"Co powiedziałaś? - jąkał się zdezorientowany brygadzista.

Wyraz twarzy Eleny pozostał zimny jak lód. "Wyobrażam sobie, że bycie tutaj przez cały czas sprawia, że trudno jest zaspokoić swoje potrzeby. Nie musisz wydawać pieniędzy - daję ci tego człowieka za darmo. Dodatkowo zapłacę każdemu z was po sto tysięcy. Jeśli to nie wystarczy, niech to będzie dwieście tysięcy".

Boom.

Kolejny grzmot odbił się echem, tym razem wstrząsając pracownikami. Dwieście tysięcy? To było więcej, niż mogliby kiedykolwiek zaoszczędzić po latach ciężkiej pracy w słońcu, tylko po to, by utrzymać swoje rodziny - lub, w przypadku młodszych mężczyzn, zaoszczędzić na cenę narzeczonej.

Sama kwota sprawiła, że ich nerwy były pod napięciem.

"Whitmore - Quentin w końcu zorientował się, co się dzieje, ale Elena zignorowała go, zwracając się do chętnych pracowników. "To ostateczna oferta - trzysta tysięcy. Jeśli nie dasz rady, znajdę kogoś innego.
Nagle wszystko do Quentina dotarło. Zdał sobie sprawę, co Elena zamierza zrobić, a jego oddech przyspieszył, gdy przypomniał sobie wydarzenia z poprzedniej nocy - kiedy oddał ją tym zepsutym bogatym chłopcom. Jego ciało zadrżało na tę myśl.

"Whitmore, naprawdę zamierzasz przez to przejść? Jak mogłeś się tak bardzo zmienić? W jego głosie słychać było rozczarowanie i smutek.

Elena odwróciła się do niego, niemal rozbawiona jego reakcją. Quentin, nie obchodzi mnie, czy chcesz zakończyć nasze zaręczyny, czy podoba ci się Cecilia White. Jestem osobą, która wierzy w zemstę. Wczoraj zastawiłeś na mnie pułapkę, dziś tylko wyrównuję rachunki.

Odwróciła się z powrotem do pracowników. "Wchodzisz w to?

Wiedzieli, że między nią a Quentinem było coś więcej, a brygadzista zacisnął zęby, w końcu ustępując. W porządku. Trzysta kawałków za załatwienie tej kanalii. Uznamy to za usługę publiczną".

"Nie obrażaj psa, nie zasługuje na to. Elena wyciągnęła torbę wypełnioną gotówką i wręczyła ją brygadziście. "To jest kaucja.

Uświadomienie sobie tego faktu uderzyło Quentina jak tona cegieł. Elena nie blefowała, mówiła poważnie.

Próbował uciekać, ale dwóch krzepkich mężczyzn rzuciło się do przodu, przygważdżając go do ziemi. Gdy jego twarz wcisnęła się w brudne błoto, deszcz rozprysnął się, przesłaniając mu wzrok. Patrząc w górę, widział tylko lodowate spojrzenie Eleny.

"Whitmore.

Elena odwróciła się do niego plecami, ignorując jego rozpaczliwe krzyki, gdy bezskutecznie walczył z porywaczami. To było niesamowicie znajome uczucie - odbicie poprzedniej nocy, kiedy wydał ją w ręce bogaczy. Wtedy, gdy wołała jego imię w cierpieniu, on również ją zawiódł...

Rozdział 4

Deszcz lał nieubłaganie, zmywając brud i brzydotę świata. Gdy Elena Whitmore wyszła z placu budowy, zatrzymała się gwałtownie i spojrzała w niebo, a w kącikach jej oczu zebrała się wilgoć.

Wszystkie uczucia mają sposób na zanikanie, a wszystkie plany w końcu się rozpadają. Ostatecznie Quentin Ashford był tylko pionkiem, którym łatwo było manipulować.

Smutek Eleny był podsycany przez gniew, który czuła, ponieważ kiedyś w niego wierzyła, trzymała się go. Nigdy nie zapomni tego wczesnego letniego dnia, kiedy Quentin Ashford przybył do The Shambles, by sprowadzić ją z powrotem.

Zaledwie kilka chwil po brutalnej walce z ulicznymi bandytami, jej ciało bolało, a ona sama czuła się całkowicie pokonana. A jednak był tam, wychodząc na światło dzienne, z twarzą rozpromienioną czułością, którą zawsze będzie pamiętać, ostrożnie opatrywał jej rany, owijając je delikatnie.

Trzymała się ciepła jego głosu, gdy obiecał: "Od teraz będę cię chronił. Nikt już nigdy nie będzie się nad tobą znęcał".

To była chyba najmilsza rzecz, jaką usłyszała w ciągu ponad dekady, gdy rosła jak dzika trawa.

Pamiętała tamto lato, pamiętała tego chłopca, nie zdając sobie sprawy, jak nieprzewidywalne może być życie i jak kapryśne mogą być ludzkie serca.

Jeszcze przed chwilą zastanawiała się, czy naprawdę można się odgryźć za ugryzienie? Jeśli inni byli dzicy, czy ona również mogła zniżyć się do ich poziomu?

Przed zdradą kogoś, komu głęboko ufała, być może mogłaby śmiało powiedzieć "nie"! Ale teraz zdała sobie sprawę, że to nie dobroć powstrzymywała ją przed zemstą; po prostu ból nie był wystarczający, nie był jeszcze wystarczająco gorzki, by zmusić ją do działania.

Hej! Siostrzyczko! Co zrobiłaś Anhua? Gdzie on teraz jest?

Przed dotarciem do Grand Inn, Cecilia White przedarła się przez deszcz, z nagłą potrzebą w głosie, przypominając delikatny kwiat prześladowany przez Tyrana.

Elena Whitmore rzuciła jej zimne spojrzenie: - Nikogo innego nie ma w pobliżu. Dla kogo robisz przedstawienie? Dla kamer bezpieczeństwa?

Co masz na myśli? Cecilia nalegała, wciąż rozgorączkowana, jej zachowanie było łagodne, ale w jej oczach błysnął lód, gdy Elena nie mogła zebrać energii, by grać dalej.

Po prostu zwracam mu to, co jest mi winien.

Zwracam... Twarz Cecilii zbladła. To znaczy...

Nie mylisz się. Powinnaś mu podziękować. To było przeznaczone dla ciebie.

Czy naprawdę mogła przejrzeć intrygę ostatniej nocy?

"Siostrzyczko, o czym ty mówisz? Nie rozumiem! Cecilia zacisnęła pięści, ale jej wyraz twarzy pozostał żałosny, niczym biały lotos.

Elena zwęziła spojrzenie na tę tak zwaną niewinną siostrę: - Czy to naprawdę Zachary Stone i jego ekipa porwali cię wczoraj?

Tak jak się spodziewałam...

Wszystko zaaranżowała tak subtelnie, bez wysiłku wciągając Quentina Ashforda w swoją sieć bez wzbudzania jego podejrzeń. W jaki sposób ta Elena Whitmore przejrzała ją na wylot?

Jednak co się stało, to się nie odstanie. Ryż jest już ugotowany; jaki jest sens w przeglądaniu go teraz? Czy można to cofnąć? Czy możesz ujawnić prawdę - czy masz dowody? Poza tym...
Cecilia przyglądała się Elenie Whitmore, która miała nieskazitelną figurę i urodę, powodując, że jej własna niepewność rosła, gdy stała przed nią. To było błogosławieństwo niebios, ale co z tego? Podarty kawałek materiału, raz zniszczony przez wielu, stracił swoją wartość, bez końca.

Na tę myśl Cecilia zaśmiała się cicho: - Siostrzyczko, naprawdę podejrzewasz, że zmówiłam się z Zacharym Stone'em, by cię wrobić? Jesteś moją siostrą, cenię cię bardziej niż kogokolwiek innego!

Jej łagodny ton zdradzał głęboko zakorzenioną złośliwość. Ta tak zwana droga siostra w końcu porzuciła fasadę po tym, jak jej plan zadziałał i wyglądało na to, że nadeszła chwila prawdy.

Jest tam, na placu budowy. Chcesz zająć jego miejsce? Nie powstrzymam cię.

Z tymi słowami Elena Whitmore odwróciła się i ruszyła w deszcz.

O co chodzi z tą postawą? Cecilia krzyknęła za oddalającą się Eleną, zaciskając pięści. Po dzisiejszym dniu zobaczymy, jak sobie poradzisz z tą dumą!

Nie wystarczyło pozwolić, by te bogate dzieciaki się nad tobą znęcały - tym razem chcę zobaczyć, jak sięgasz dna!

Upewnijmy się, że wszyscy zobaczą cię zhańbioną, wypędzoną z Domu Longwood! Z Cloudhaven! Z oczu wszystkich! Odtąd będziesz żył jak szczur w norze, poniżony i zawstydzony do końca swoich dni!

Droga siostro, pamiętaj o dwudziestoletnim prezencie urodzinowym, który ci daję!

Rozdział 5

Elena Whitmore nie była głupia. Zdawała sobie sprawę, że działania Lillian Frost i jej córki Cecilii White nie były jedynie próbą odurzenia jej i zszargania jej reputacji. Ich ostatecznym celem było bogactwo i władza rodu Longwood.

Jako jedyna dziedziczka, stała się przeszkodą w chwili, gdy postawiła stopę w posiadłości Longwood.

Wracając do swojego pokoju, przebrała się w czyste ubrania, cierpliwie czekając, aż organizatorzy tego planu odsuną ostatnią kurtynę.

O świcie rozległo się pukanie do jej drzwi.

Popijając gorącą herbatę, aby zmyć resztki narkotyku i chłód w kościach, Elena spojrzała spokojnie na parę, która weszła do środka. Jej spojrzenie ominęło udawaną niewinność macochy, Lillian, lądując na ojcu z uśmiechem, który ukrywał jej prawdziwe uczucia. Oboje szybko tu dotarliście. Doceniam wysiłek.

Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak nikczemnego czynu się dopuściłaś, Eleno Whitmore? krzyknął Benedict Longwood, rzucając stos zdjęć na stół przed nią.

Elena poczuła migotanie niepokoju. A więc zostawili dla niej dowody.

Udając obojętność, podniosła zdjęcia i przejrzała je. Były to zdjęcia grupy młodych mężczyzn napadających na kobietę poprzedniej nocy. Choć twarze były zasłonięte, szokująca natura zdjęć wystarczyła, by nawet najsilniejszy żołądek dostał zgagi.

A jednak tutaj byli, wykorzystując ten haniebny dowód przeciwko niej, bez uchwycenia nawet jednej twarzy.

Co się stało, tato? Oglądasz takie prowokacyjne zdjęcia o tak wczesnej porze? Elena drażniła się z uśmiechem.

Benedict prawie eksplodował z wściekłości na jej lekceważącą postawę. Jak śmiesz mnie o to pytać? Nie obchodzi mnie, jakie relacje łączą cię z Zacharym Stone'em i jego przyjaciółmi; fakt, że ktoś przyłapał cię w tak kompromitującej pozycji jest haniebny! Co teraz zrobimy z reputacją w Cloudhaven?

Pomyślałeś o własnej córce? Pamiętasz, że jestem zaręczona z rodziną Ashfordów, prawda? Longwoodowie nie potrzebują kogoś takiego jak ja! odparła Elena, kręcąc filiżanką z obojętnością.

Naprawdę myślisz, że możesz ignorować swoją tożsamość? Straciłaś tu swoje miejsce!

Wyraz twarzy Eleny stał się lodowaty, gdy skrupulatnie podniosła jedno ze skandalicznych zdjęć. Jestem ciekawa, tato. Skąd pewność, że na tych wszystkich zdjęciach nie ma mojej twarzy? Czy to może dlatego, że byłeś zaangażowany w wczorajszą eskapadę?

Ta zbuntowana córka.

Benedict Longwood był bliski utraty przytomności z wściekłości, ściskając się za klatkę piersiową, gdy się uspokajał. Zaangażowana? Jako twój ojciec mam obowiązek zapewnić ci bezpieczeństwo! Gdybym nie śledził cię potajemnie, nigdy nie dowiedziałbym się, jak lekkomyślnie się zachowałaś. Eleno Whitmore, jesteś prawdziwym rozczarowaniem".

Zmrużywszy oczy, Elena przyjrzała się reakcji ojca. Jego wyraz twarzy nie wskazywał na to, że kłamie; prawdopodobnie nie wiedział o tym, co się wydarzyło. Było jasne, że był tylko kolejnym pionkiem manipulowanym przez Frostów.
Czy każdy dzisiejszy człowiek był tak ślepy?

Jej uwaga przeniosła się z powrotem na Lillian, gdzie mogła dostrzec ukrytą panikę w zbyt spokojnej fasadzie swojej macochy. Miała coś na oku.

Tato, czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego te zdjęcia nigdy nie uchwyciły wyraźnej twarzy?

Dlaczego miałoby tak być? Benedict wydawał się chwilowo zakłopotany.

Ponieważ osoba na tych zdjęciach to nie ja, a twój prywatny detektyw z pewnością nie odważyłby się uchwycić mojej twarzy...' Przypomniała sobie ucieczkę z miejsca zdarzenia i choć wydarzenia były zamazane, była pewna, że ktokolwiek zostawił ją na ulicy, nie był Zacharym Stone'em ani jego gangiem.

Lillian zbladła, zbyt dobrze wiedząc, że osobą na tych obrazach była rzeczywiście Elena. To był cud, że udało jej się uciec z jego szponów po tym, jak została odurzona narkotykami; być może niebiosa jej pomagały.

Widząc rosnące napięcie między ojcem i córką, Lillian szybko zainterweniowała, kładąc dłoń na Benedictcie. Eleno, mylisz się. Zostały zrobione przez jednego z najbardziej renomowanych śledczych w Cloudhaven! Powodem, dla którego nie uchwycił twojej twarzy, była troska o reputację rodziny Longwood. Powinieneś mu za to podziękować. Po prostu przyznaj się do błędu, a pozostaniesz szanowanym członkiem rodu Longwood...

Fala oburzenia wypełniła klatkę piersiową Eleny na jawne zniekształcenie prawdy przez Lillian. Teraz było jasne - Frostowie zaaranżowali wszystko, wykorzystując prywatnego detektywa, a nawet Zachary'ego przeciwko niej.

Teraz stała sama, odizolowana.

Biorąc głęboki oddech, by stłumić gniew, powiedziała poważnym tonem: - Lillian, sugeruję, byś siedziała cicho, bo w przeciwnym razie mogę pociągnąć cię do odpowiedzialności nie tylko za ten incydent.

Ty...

Ku zaskoczeniu Eleny, oczy Lillian wypełniły się łzami, które spływały po jej policzkach szybciej niż jakakolwiek kropla do oka mogła sobie z tym poradzić. Mimo że Elena widziała już takie teatrzyki, wciąż była zaskoczona.

Eleno Whitmore, ty nędzne dziecko! Dlaczego nie przeprosisz teraz swojej matki? Uwaga Benedicta była skupiona wyłącznie na szlochającej postaci przed nim.

Serce Eleny zrobiło się zimne. Odstawiła filiżankę i odezwała się szczerze. Tato, mam do ciebie tylko jedno pytanie.

Wypluj to - odpowiedział niecierpliwie Benedict.

A gdybym powiedział, że wczorajszy incydent był intrygą wymyśloną przez tę kobietę i twoją nową córkę?

Wystarczy, Eleno Whitmore! Benedict nie mógł pojąć, jak jego córka doprowadziła się do takiego szaleństwa. Jego oczy płonęły wściekłością, jakby chciał pochłonąć ją całą.

Elena uśmiechnęła się, wiedząc, że jej ojciec dokonał już wyboru. Pomimo żalu, jaki żywił w związku z odejściem jej matki, te ulotne emocje już dawno zostały pochłonięte przez manipulacyjny uścisk Frostów.

"Zerwijmy więzi, tato...

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Nadszarpnięte zaufanie w burzową noc"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈