Strach trzyma nas razem

Prolog (1)

1978

Jestem właścicielem nocy. To jedyny czas, kiedy mogę chodzić swobodnie bez mojej maski. Nie, nie komina, którym zasłaniam twarz. To maska, którą noszę za dnia, kiedy udaję, że jestem jednym z nich. Ci piękni ludzie z ich idealnymi uśmiechami i echem śmiechu. Wyśmiewają się ze mnie. Wyśmiewają się ze mnie. Ale w nocy, kiedy ulice są nieruchome, to właśnie wtedy się śmieję. Kiedy się uśmiecham. To wtedy biorę od nich wszystko to, czego nigdy nie mogłem mieć. Kiedy wpełzam do ich domów i do ich skóry. Noszę ich życie jak pożyczony kawałek ubrania. Tylko, że zanim je oddam, jest już potargane i zniszczone, a ja muszę ruszyć do następnego domu, takiego, który nie został zniszczony przez moje pasożytnicze potrzeby.

Ale przez te kilka godzin, kiedy jestem jednym z nich, oni mają smak tego bólu. To moja kolej, by poczuć skoncentrowaną dawkę radości, którą oni biorą za pewnik. Zryw jest gwałtowny, jak przerwanie tamy, uczucie przynależności przytłacza mnie. Ale wody uspokajają się równie szybko, a potem stoję tam, z płytkim strumieniem płynącym u moich stóp, gdy wschodzi słońce. I czekam cierpliwie, aż powróci ciemność, by znów móc skraść ten pęd.

Jestem na polowaniu. Vesper jest w szkole. Jej brat jest na terapii, a rodzice są na kolejnej wycieczce. Vesper. Wieczorna modlitwa. To ironia, to imię. Jeśli cały świat jest sceną, a ironia tworzy najlepsze historie, to ona urodziła się do tej roli.

Nie jest pierwsza. Nawet nie jest blisko. Ale jest w niej coś, co fascynuje mnie bardziej niż inne. A było ich wiele.

Jestem obsesją.

Każdy dom, do którego wchodzę, staje się obiektem mojej fiksacji. Więc fakt, że ona stała się wszystkim, o czym myślę - pomimo wszystkich innych domów, które odwiedzam - sprawia, że jestem niecierpliwy.

Cierpliwość. To najważniejsze narzędzie w moim arsenale. Planuję każde polowanie od początku do końca. Obserwuję ich życie przez okna. Uczę się ich zwyczajów. Wchodzę do ich domów, przeglądam pamiątki i zabieram drobne upominki tu czy tam. Coś, czego nie zauważą, albo założą, że źle się zachowali. Mogę przesunąć jakiś obraz. Zjeść coś. Wystarczy, że gdzieś w ich podświadomości poczują moją obecność na długo przed tym, jak stanę przed nimi. Kiedyś to wystarczyło. Samo bycie tam, w otoczeniu ich rzeczy, śladów ich codziennego życia. Kiedyś wystarczyło spojrzeć na żetony, które trzymałem, i przypomnieć sobie, jaki pęd czułem, będąc w murach, które obserwowałem z daleka. Ale ten pęd już dawno się ulotnił, znikając w spektakularnej erupcji w dniu, w którym umarła jedyna osoba, która mnie rozumiała. Bez niej samotność stała się nie do zniesienia, a wściekłość nabrzmiała. Wypełniała mnie, aż czułem, jak wypełza ze skóry, aż byłem tak przepełniony wściekłością i bólem, że musiałem zwalić je na kogoś innego, żeby zniknęły. Oglądanie nie wystarczyło. Musiałam usłyszeć ich głosy. Zobaczyć ich twarze. Ukraść ich życie. Więc zamiast tylko brać, zacząłem zostawiać rzeczy za sobą: taśmę, linę, rękawice, lubrykant. Narzędzia, których użyję później, gdy będę na nie gotowy. A jeśli policja kiedykolwiek mnie zatrzyma, cóż, nie znajdą przy mnie żadnego zestawu.

Jestem ostrożny, aby moje cele wydawały się przypadkowe. Nie chcę ustalać wyraźnego wzorca. Moja praca jako wykonawcy zabiera mnie do całej środkowej Kalifornii, gdzie się wychowałem. Dobrze znam te dzielnice. Znam każdy skrót i wiem, jak łączą się wszystkie ulice. Wiem, gdzie są wszystkie zjazdy z autostrady i rampy do szybkiej ucieczki. Agenci nieruchomości dzwonią do mnie, aby naprawić domy. Sprawdzam ich oferty i wybieram dom, nad którym jeszcze nie pracowałem. Jeśli spodobają mi się sąsiedzi, wykorzystam te puste domy jako bazę do obserwacji okolicy. Puste domy w nocy to idealne miejsca do ukrycia się. Innym razem, po prostu zauważam kogoś i uderza we mnie pragnienie. Więc obserwuję ich i widzę, czy dobrze pasują. Na papierze wszystko to wygląda na przypadkowe. Ale nic nie jest przypadkowe.

Przeczesuję pudełka z biżuterią Vesper na komodzie. Nadal mieszka z rodzicami, ale nie dzieli nas zbyt duża różnica wieku. Mimo że ma dwadzieścia kilka lat, bibeloty są mieszanką dorosłych elementów i pamiątek z dzieciństwa, podobnie jak wiele rzeczy w tym pokoju. Na krześle w rogu leży jedwabny szlafrok, taki, który pięknie opierałby się o krągłości jej cycków i tyłka, a na tym samym krześle leży mały pluszowy miś, zwietrzały od lat przytulania. Krzesło wygląda na stare. Biała, pomalowana stolarka jest wyszczerbiona i poszarzała, blada poduszka w kwiaty jest wytarta w miejscu, gdzie siedziała niezliczoną ilość razy. Przebiegam palcami po wyblakłych kwiatach, które dotykały jej skóry. Potem wzdłuż satynowego szlafroka. Podnoszę pluszowego misia i badam go, zanim umieszczę go z powrotem na swoim miejscu, przechylając go o 45 stopni od pierwotnej pozycji.

Na jednej z jej ścian jest tablica z obrazkami. Taka, na której można przypiąć rzeczy lub schować obrazek za poprzecznymi odcinkami wstążki. Wiele zdjęć przedstawia ją i jej chłopaka. Pan Wkrótce-Be-Doktor. Pan Idealny Uśmiech i Urocze Istnienie. Tablica jest wypchana zdjęciami, więc wielokrotnie zachodzą one na siebie. Każde z nich przedstawia ludzi uśmiechniętych. Wszystko, co oni kurwa robią, to uśmiechają się i to sprawia, że robi mi się niedobrze.

Nie jesteś taki jak inni ludzie.

Ci ludzie nie znają bólu. Nie znają samotności. Mogą znać przelotny dyskomfort, ale nie znają uporczywej agonii bycia outsiderem. Ludzie tacy jak oni uczynili mnie tym, kim jestem.

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy zauważyłem Vesper Rivers. To dziwne nazwisko, wiem. Jej mama jest - była - hipiską. Nie polowałem na nikogo, kiedy to się stało, choć zawsze mam otwarte opcje. Byłem w sklepie spożywczym po długim dniu pracy. Pokryty potem i błotem, moje ubranie poplamione farbą i smołą, chciałem tylko złapać coś szybko, a byłem zbyt zmęczony tygodniem spędzonym na nocnych wędrówkach i dniach pracy, by myśleć o czymś innym. Właśnie wtedy zobaczyłem ją, idącą przez alejkę z płatkami śniadaniowymi. Miała na sobie malutki top: halter w kolorze rdzy ze sznurkami, które owijały się wokół jej szyi. Była krótka, a talia jej szortów sięgała tuż nad pępek, tak że kiedy się poruszała, widziałem ślady jej napiętego brzucha. Jej krótkie spodenki ledwo zakrywały jej tyłek i robiły miejsce dla długich, zgrabnych nóg. Jej brązowe włosy z domieszką złota były długie i pierzaste - bardzo przypominały ten plakat Farrah, który każdy ma dziś przypięty. Ale ta dziewczyna, była o wiele piękniejsza. Jak nieodkryty klejnot siedzący w kupie kamieni i brudu. Długie, eleganckie ramię opadało w dół do małej dłoni. Chłopiec. Musiał mieć około ośmiu lat. Nie mógł być jej synem. Jest za młoda.




Prolog (2)

"Podoba ci się ten, Johnny?" zapytała, zgięta w pasie, by być na jego poziomie. Jej głos, był dodatkowo słodki dla małego chłopca.

On przytaknął. Jego ręka była przekrzywiona, jedna z jego nóg wygięła się niezręcznie, a usta były wykrzywione. Był inny. Upośledzony. A ona była dla niego taka miła. Może nie była taka jak inni. Może była czymś pomiędzy ludźmi takimi jak oni, a ludźmi takimi jak ja.

Właśnie wtedy poczuła, że się gapię. Zazwyczaj jestem dyskretny. Opanowałem obserwowanie ludzi, ukrywanie się na widoku, ale ona mnie oszołomiła. Obejrzała się, łapiąc moje oczy na milionową część sekundy, zanim się odwróciłem. Nie mogłem pozwolić, żeby zobaczyła moją twarz, i byłem wdzięczny, że była pokryta brudem i smołą, ukrywając jej subtelności.

Pospiesznie ruszyłem do kasy z tym, co miałem w rękach, żeby zdążyć do swojego samochodu, zanim ona dotrze do swojego. Czekałam kolejne piętnaście minut, aż wyłoniła się ze sklepu, z torbą w jednej ręce i małym chłopcem wlokącym się na nogach, trzymającym drugą. Uśmiechał się. Nie rozumiem, jak mógł być szczęśliwy. Wiem, jak okrutny potrafi być ten świat dla tych z nas, którzy noszą swoje niedoskonałości na zewnątrz.

Wsiadła do białego Grand Prix, wyglądało na rocznik '73. Później dowiedziałem się, że moje przeczucie było błędne o rok. Zwróciłem uwagę na tablice. Patrzyłem jak odjeżdża. Potem poszedłem za nią na tyle daleko, że mnie nie zauważyła.

I oto jestem w jej domu kilka tygodni później. To też nie jest mój pierwszy raz.

Wyrywam zdjęcie, za którym chyba nie będzie tęsknić, bo było schowane za innym. Siedzi na pniu, a za tłem jest jezioro. Śmieje się, oczywiście, jej głowa jest odrzucona do tyłu, aby pokazać jej biały uśmiech. Na jej gardle błyszczy naszyjnik.

Uśmiechają się do ciebie, a potem śmieją się za twoimi plecami.

Zerkam na zegar na jej szafce nocnej. Jest osadzony w tej porcelanowej figurce jednorożca i mam nadzieję, że to kolejna pozostałość z jej młodszych czasów. Muszę się stąd wydostać. Nie chcę tego przeciąć i spieprzyć. Poza tym mam randkę, na którą muszę się przygotować wieczorem.

Otwieram małe pudełko na biżuterię, pokryte różnokolorowymi dżetami. W środku jest kilka elementów poprzeplatanych, ale zauważam złoty półksiężyc przyczepiony do naszyjnika. To ten sam, co na zdjęciu. Teraz jest mój.

Podobnie jak podczas mojej ostatniej wizyty w jej domu, mam coś dla niej. Wyciągam rolkę sznurka i umieszczam ją pod poduszką fotela, na którym leży jej pluszowy miś. Cierpliwości.




Rozdział 1 (1)

"Robię ostatnie zakupy na podróż. Miej oko na swojego brata. Jest w środku i ogląda telewizję" - mówi moja mama, idąc do swojego samochodu zaparkowanego na chodniku. Jest gorący, słoneczny dzień, więc postanowiłam umyć samochód na naszym podjeździe. Mój ojczym płaci za moją szkołę, ale codzienne życie pochodzi z mojej kieszeni, a ja oszczędzam pieniądze w każdy możliwy sposób, w tym na myjnie.

"Jasne, mamo" - odpowiadam bez entuzjazmu. Nie dlatego, że nie kocham oglądać Jasia, nie, on jest moim światem. To dlatego, że on nie wydaje się być jej. Wiem wszystko na ten temat. Sama się w miarę wychowałam, ale Jaś ma upośledzenia. Urodził się z pępowiną owiniętą wokół szyi, przez co ma porażenie mózgowe i kilka innych problemów. On jej potrzebuje. Ale ona właśnie wróciła z Karaibów dwa tygodnie temu, a teraz jedzie do Egiptu z moim ojczymem na kolejne dwa tygodnie.

Jest niepomna na mój ton, albo po prostu ma to gdzieś, bo już odjeżdża. Upuszczam gąbkę i wchodzę do środka, żeby zobaczyć, jak Johnny sobie radzi. Siedzi na skrzyżowanych nogach przed The Electric Company, podskakuje i porusza dobrą ręką w rytm, który podpisuje Easy Reader. Johnny porusza ustami, ale nic nie wychodzi. Jest prawie całkowicie niemy. Czasami, gdy jest zły lub podniecony, niespójne dźwięki wydostają się z jego gardła, ale przez większość czasu milczy.

"Johnny. Myję samochód na zewnątrz. Chcesz pomóc?"

On albo mnie ignoruje, albo jest zbyt zachwycony pokazem, żeby mnie usłyszeć. "Hej," mówię, idąc przed nim, aby zablokować jego widok. "Słyszałeś mnie, kochanie?"

Przechyla się na bok, by spojrzeć obok moich nóg. Najwyraźniej jestem irytującym rozproszeniem uwagi. "Ok. Cóż, jeśli będziesz czegoś potrzebował, będę na zewnątrz. Ok?"

On przytakuje, nie nawiązując kontaktu wzrokowego, wciąż kołysząc się do piosenki. Ruffle jego włosy do góry, otworzyć zasłonę, więc mogę zobaczyć do salonu z zewnątrz, i głowę z powrotem na zewnątrz.

Jest upał, a chłodna, mydlana woda jest schronieniem dla moich gorących ramion, gdy zanurzam gąbkę w wiadrze. Włączam moje małe radio i łapię piosenkę Donny Summer, która jest już w połowie.

Wtedy to czuję. Jestem obserwowany.

To uczucie jest natychmiastowe i pewne. Wstaję i odwracam się w stronę ulicy. To typowe piątkowe popołudnie. Dzieci bawią się na ulicy, kilka osób kosi trawnik, ale to ciemny samochód przykuwa moją uwagę. Przejeżdża powoli, stroną kierowcy zwrócony do mnie. Szyba jest przyciemniona i otwarta na tyle, że widzę tylko jego oczy. I choć jest daleko, są one żywe. W rzeczywistości są to jedne z najbardziej przejrzystych turkusowych oczu, jakie kiedykolwiek widziałem. To nie pierwszy raz, kiedy mam takie wrażenie. I to deja vu mówi mi, że może nie pierwszy raz widzę te oczy. Nie odwracam wzroku. Zamiast tego spotykam jego spojrzenie, próbując skupić się na tych oczach. Mój żołądek toczy się z mieszanką nerwowości i podniecenia. Oczy takie jak te mogą być tylko częścią czegoś pięknego. A jednak, to powinno być nieistotne. Powinnam szydzić z każdego, kto okazuje mi zainteresowanie, zwłaszcza w taki sposób. Jestem już zajęta. I jestem ponad przypadkowymi gapiami.

Jest jednak coś jeszcze, coś znajomego, ale on jest zbyt daleko, bym mogła być pewna. Kilka dni temu byłam w bibliotece, ucząc się do testu, i to samo uczucie uderzyło mnie, gdy przeglądałam cichy poziom piwnicy w poszukiwaniu książek o pielęgniarstwie. Wyciągnąłem książkę z półki i zgasłem, gdy zobaczyłem parę oczu po drugiej stronie. Były tak samo wyraźne jak te wpatrujące się we mnie, z wyraźnym znacznikiem: w jego lewym oku była plamka złotego brązu. W oczach tak czystych - jak wtedy, gdy woda na plaży jest tak nieskazitelna, że widzę swoje stopy - złotobrązowe błysnęły jak złoty liść. Tak szybko, jak złapałam wzrok na te oczy przeglądające się w niekończących się rzędach książek, tak szybko zniknęły. Przeszedł mnie dreszcz i cicho podeszłam, żeby zerknąć na jego stronę półek, ale nikogo nie było. Nie słyszałam nawet jego kroków. Był tak cichy, że zastanawiałam się nawet, czy nie wyobraziłam go sobie z powodu bezsennych nocy nauki, które poprzedziły to spotkanie.

Czy to te same oczy? Nie mogą być. Zanim zdążyłam ocenić cokolwiek więcej, okno zostaje zamknięte i ciemny samochód skręca w oddali.

Wpatruję się w pojazd, gdy ten odjeżdża, zmagając się z tym nowym poczuciem paranoi. Jestem zestresowana. Mam szkołę pielęgniarską, pracę, zajętego chłopaka i opiekę nad Johnnym. To jest po prostu stres przejawiający się w inny sposób. Myślę o tym, żeby powiedzieć mamie albo mojemu chłopakowi, Carterowi, ale co mogę powiedzieć? Że w bibliotece nawiązałam kontakt z hipnotyzującą parą oczu? Że jakiś facet przejeżdżał obok i gapił się na mnie myjącą samochód w bikini i odciętych szortach? Brzmi jak życie każdej zdalnie atrakcyjnej kobiety.

Ale w tej paranoi było coś więcej. Coś, czego sama nie potrafiłam do końca przyznać, a co dopiero powiedzieć Carterowi czy mojej matce. To uczucie zmartwienia przeplatało się z czymś głębszym - intensywnym uczuciem bycia pożądanym. Nie jest to uczucie obrzydzenia, które odczuwam, gdy jakiś facet zaczepia mnie lub próbuje mnie zagadać, ale cicha tęsknota. Byłam z Carterem tak długo, że zapomniałam, jak to jest grać w tę grę. Cieszyć się tymi spojrzeniami mężczyzn, które trwały trochę dłużej niż powinny. Uczyniłam się na nie odporna, wyłączyłam swoją seksualność dla każdego poza moim długo wiernym chłopakiem.

Z wyjątkiem tego czasu. Tym razem nie mogłam wyłączyć ciekawości. Zastanawiałam się, czy gdyby mężczyzna, którego widziałam lub wydawało mi się, że widziałam w bibliotece, przeszedł na moją stronę regału, czy reszta jego osoby byłaby równie oszałamiająca jak te oczy? Czy bez słowa popchnąłby mnie na książki tak mocno, że spadłyby z półek wokół mnie? Czy przypiąłby mnie i pieprzył zaciekle, aż doszłabym, wyrywając mnie z rutyny i obowiązków, do których się przywiązałam? Parę razy fantazjowałam o tych oczach, kiedy spałam z Carterem, tylko po to, żeby pomóc mi dojść do siebie. Lubiłam brudne myśli, zakazane myśli. Im bardziej zakazane, tym bardziej byłam pobudzona, ale nigdy nie mogłam tego powiedzieć Carterowi. Nie chciałam, żeby czuł się nieadekwatnie. Poza tym, fantazje są prywatne. Żyją w twojej głowie, nie do zrealizowania.




Rozdział 1 (2)

Pociągnął za moje szorty. Johnny nie może wołać mojego imienia, więc jestem przyzwyczajony do jego dotyku. "Mmmhmm", odpowiadam, mój umysł wciąż wyłączony w odległych myślach. Decyduję, że Johnny jest ważniejszy niż kilka bezsensownych spotkań, i daje mu moją pełną uwagę. "Jesteś głodny?" pytam.

On przytakuje.

"Grillowany ser?"

Potrząsa głową.

"Cereal?"

On przytakuje.

"Dobra, dokończę to później. Zabierzmy cię do środka." Prowadzę Johnny'ego do drzwi, ale przed wejściem rzucam za siebie ostatnie spojrzenie na pustą teraz ulicę. Tak jak w bibliotece, znów zostaję z pustym podejrzeniem.

Znów swędzi mnie to uczucie. Od ostatniego domu minął tydzień, a ja już potrzebuję więcej. To się nasiliło w ciągu ostatniego miesiąca, od kiedy po raz pierwszy zauważyłem Vesper. Ale nie jestem jeszcze na nią gotowy. Wciąż jest więcej planowania do zrobienia. Ostatni dom, do którego trafiłem, w tym samym dniu, w którym wyrwałem naszyjnik Vesper, stłumił tę potrzebę, ale wróciła ona szybciej i ostrzej niż kiedykolwiek. Nigdy nie pragnąłem nikogo tak bardzo.

Na razie muszę się zadowolić Hoeksmami. Obserwuję ich od kilku tygodni. Ona jest pielęgniarką na ostrym dyżurze, on jest nauczycielem. Mają ładne ranczo w Rancho Sol. Wiem, że dziś wieczorem nie ma jej na dyżurze i prawdopodobnie będą się pieprzyć. Zwykle są jak statki mijające się w nocy z powodu jej harmonogramu. Więc kiedy ona ma wolne, oni upewniają się, że to zrobią. Poczekam, aż zasną i będą nadzy. Ona będzie zmęczona po trzech tygodniach pracy non stop, a on będzie w głębokim śnie od pieprzenia.

Idę od mojej ucieczki - samochodu zaparkowanego kilka ulic dalej. Jest już po północy i ta dzielnica mieszkalna jest cicha. Tylko kilka świateł wciąż świeci przez okna rancz i split-level domy z wypielęgnowanych trawników przednich. W mojej ciemnej peruce i pasujących do niej wąsach wtapiam się w tłum. Moje przejście to seria kanałów, które łączą kilka dzielnic. Są one jałowe i ciemne i sprawiają, że dotarcie z punktu A do B jest szybsze. Używam kanałów, aby dostać się z mojego samochodu do kilku ulic w dół od domu Hoeskma. Przez następne dwie przecznice jestem późnym nocnym joggerem w czarnym dresie.

Chowam podbródek w dół, więc jeśli ktoś przejdzie obok, nie będzie miał wyraźnego widoku na moją twarz. Te małe poprawki są ważne. Dopóki nikt nie będzie miał na mnie wyraźnego widoku, a ja będę oddalał się z miejsca zdarzenia, nigdy nie będzie w stanie mnie zidentyfikować. Zawsze się zmieniam, więc każdy obraz namalowany tego, kim jestem, będzie rozmazany.

Bieg do domu jest łatwy. Mijam tylko jedną osobę, mężczyznę spacerującego z psem, który nawet nie zadaje sobie trudu, żeby na mnie spojrzeć. Skręcam w stronę pustego domu sąsiadującego z rezydencją Hoeksma, zakładam rękawiczki i wskakuję przez drewniane ogrodzenie na ich podwórko. Tak jak przewidywałem, wszystkie światła są zgaszone, ale ich samochody stoją na podjeździe. Śpią tam, ale jest jeszcze za wcześnie. Znam noc. Rozkwitam w ciemności. A dla mnie 3:15 to najcichsza pora nocy. Daleko poza zdolnością większości ludzi do zostania do późna, i zbyt wcześnie nawet dla najwcześniej wstających. To wtedy, kiedy jesteś bezpieczny we śnie, w bezpieczeństwie swoich ciepłych okryć, kiedy myślisz, że jesteś najbardziej samotny. Wtedy właśnie przychodzę, kiedy każdy ostatni strażnik jest opuszczony.

Czekam cierpliwie za krzakami przez wiele godzin, aż każde ostatnie światło świecące z otaczających mnie domów pogrąży się w mroku. W końcu jest około trzeciej i czas, żebym zaczął. Connie i Don używają klimatyzatora okiennego i głośno ryczy on w ich sypialni. Nadal będę cicho, ale mniej się martwię, że usłyszą mnie nad białym szumem. Zanim wyjdę zza krzewów, wyciągam z kieszeni czarną kominiarkę i wsuwam ją na siebie. Kieruję się do rośliny doniczkowej przy ich przesuwnych szklanych drzwiach, gdzie ukryłem duży śrubokręt, kiedy byłem tu ostatnio. Pracuję nad drzwiami, otwierając je, starając się nie wydać żadnego dźwięku, ale głód rośnie. Podniecenie się skrada. Tygodnie planowania i jestem tak blisko innego domu, innego życia, innego pośpiechu.

Rama ich szklanych drzwi jest grubsza niż zwykle, ale w końcu udaje mi się ją zgiąć, dosięgnąć zatrzasku i go otworzyć. Biorę głęboki oddech, moje ręce drżą z podniecenia, i przesuwam drzwi. Nasłuchuję odgłosów życia. Nic. Nie bez powodu nazywa się to martwą nocą.

Rozsuwane drzwi prowadzą wprost do salonu dobrze utrzymanego rancza. Opanowałem ciche poruszanie się. Nie wydaję żadnego dźwięku, gdy podchodzę do kanapy i podnoszę poduszkę, na której ukryłem taśmę klejącą. Biorę w zdjęciach wiszących w całym salonie jeden ostatni raz.

Szczęśliwa para. Pielęgniarka i nauczyciel. Śpią błogo, biorąc za pewnik życie, które mają.

Chcą cię znowu skrzywdzić.

Skradam się do drzwi sypialni. Kiedy byłam tu ostatnio, naoliwiłam zawiasy, żeby nie wydały dźwięku, gdy wchodzę. Ostrożnie przekręcam gałkę. Nie jest zamknięta, a ja delikatnie popycham drzwi. Przesuwa się pięknie, nie wydając nawet najmniejszego skrzypnięcia.

Podchodzę do stóp łóżka i patrzę, jak śpią. Don leży na brzuchu, prześcieradło chaotycznie zakrywające jego goły tyłek, jedna noga zwisa spod kołdry.

Czy on nie wie, że kozak może ją chwycić?

Connie jest na plecach, jeden z jej cycki jest peeking out, jej midsection i cipki są pokryte, a obie jej nogi są rozłożone otwarte. Jej włosy są rozłożone na poduszce. Leży tam odsłonięta, pewna, że jej mąż ją ochroni. Ale mój cień spoczywa na jej częściowo nagim ciele.

Jest delikatna. Jest ładna. Ale nie jest Vesper. Nienawidzę tego, że ona mnie do tego zmusza. Każde uderzenie było doskonałe, istniało jako odrębna całość. Każde doświadczenie było nowe, wyjątkowe, z własnym smakiem. Teraz porównuję każdy dom do tego, co by było, gdyby Vesper była tam zamiast mnie. Ona kradnie mój dreszczyk emocji. Zapłacę jej za to.

Connie i Don oddychają powoli, ich płytkie oddechy wskazują, że nie są świadomi mojej obecności. Stoję tam przez kilka minut, każda mijająca dodaje mi mocy, a im bezbronności. To narasta. Aż jestem tak naładowany, jak tylko mogę być bez budzenia ich, aż pulsuję niespełnionym pragnieniem. Wyciągam z kabury pistolet, a z kieszeni małą latarkę. Kładę taśmę na szafce nocnej obok Connie.




Rozdział 1 (3)

Potem błysnęłam jej światłem w oczy.

Ona mruży oczy, osłaniając oczy przed jasnym światłem. "Obudź się", warkam.

"Co? O mój Boże. Don-?"

"Shhh," mówię, przykładając pistolet do jej czoła.

Don się porusza.

"Chwyć taśmę", mówię, świecąc na rolkę spoczywającą obok niej. Ona wpatruje się we mnie, jej oczy jak globusy, jej usta agape, jak ona sięga po to.

Don podnosi głowę, wciąż zdezorientowany. Świecę mu światłem w oczy, a on je otwiera, ale natychmiast je zaciska, osłaniając twarz. "Co jest, kurwa?" mruczy, szamocząc się do pozycji pionowej.

"Nie ruszaj się," utrzymuję mój głos ściszony, maskując jego prawdziwy ton. "Chcę tylko twoich pieniędzy". To jest ta krytyczna część. Jest ich dwóch i jeden ja. Muszę ich spacyfikować. Potrzebuję Dona zaklejonego taśmą. Łatwiej jest kontrolować umysł niż ciało.

"Dobra, co chcesz człowieku", mówi, próbując wstać. "Tylko proszę, weź co chcesz i idź".

"Nie ruszaj się", rozkazuję. "Connie, nagraj go".

Jest skamieniała. Jej ręce drżą, gdy chwyta taśmę, ale jej oczy są wlepione we mnie. Nie może mnie zobaczyć. Nie z maską i światłem w oczach, ale próbuje. "Sklej jego ręce razem, potem stopy".

"Proszę, nie rób nam krzywdy", błaga, jej głos drży z przerażenia.

"Po prostu rób co mówię, a będzie dobrze".

Próbuje przykryć swoje nagie ciało prześcieradłem.

"Nie," mówię. "Nie ma na to czasu".

Pociąga za taśmę, ledwo mogąc ją oderwać od rolki z powodu nerwowych rąk, ale w końcu jej się to udaje.

"Kontynuuj. Nie chcę w ogóle widzieć jego rąk." Ona całkowicie otacza jego ręce w taśmie. "Teraz jego kostki. Co najmniej dziesięć razy dookoła. Licz je na głos."

"Jedna...", warknęła. Zatrzymuje się.

"Policz je wszystkie," chrząkam.

"Trzy...cztery...pięć..."

Czekam, aż skończy. Aż główne zagrożenie będzie leżało na boku, związane. Wyrywam taśmę z jej rąk i wiążę jej ręce za plecami.

"Wszystko będzie dobrze", szepcze do niej Don.

"Zamknij się" - rozkazuję. Jest całkowicie zdemaskowany. Jestem teraz mężczyzną tego pieprzonego domu. To jest mój pieprzony zamek.

Kiedy jest już zaklejona, ściągam Dona z łóżka i na podłogę. Uderza z hukiem w zielony dywan shag. Teraz nie może zobaczyć nic nad łóżkiem.

"Pokaż mi, gdzie jest twoja torebka", żądam, ciągnąc Connie do jej stóp i ciągnąc ją do salonu. Teraz jesteśmy tylko my. Teraz Don nie istnieje. Zdobyłem wszystko, co jest jego. Chwytam opaskę na oczy.

"Ale powiedziałeś..."

"Jeśli się nie zamkniesz, to go, kurwa, zabiję" - zgrzytam jej do ucha. Nie będzie więcej zapewnień o bezpieczeństwie. Teraz jestem w pełnej kontroli. Związuję jej stopy razem, gdy ona szlocha.

"Masz wybór", oświadczam niskim gruffem. Przechodzę do ich kominka i chwytam pogrzebacz.

"O mój Boże", płacze.

"Uderzyłem go, tak mocno jak potrafię, tym. Pięć razy w głowę, pięć razy w brzuch. Albo cię zerżnę." Macham pogrzebaczem szyderczo przed nią. "Jak bardzo go kochasz?"

"Proszę, nie", skomli, pochylając głowę w całkowitej uległości.

"Wybierz albo ja wybiorę za ciebie".

"Nie bij go. Ja to zrobię", odpowiada w porażce.

"Cóż, to nie jest twój wybór. To jego."

"Proszę, nie!" błaga, trochę głośniej niż bym chciał. Zaklejam jej usta taśmą i zawiązuję oczy. Jest jeszcze kilka rzeczy, które muszę zrobić, aby upewnić się, że ten scenariusz idzie zgodnie z planem. I make my way to the kitchen and grab a stack of dishes, leaving behind Connie in the living room.

I przyspieszyć z powrotem do sypialni i znaleźć Don próbuje żuć jego ograniczenia.

"Po prostu weź, co chcesz", powtarza.

"Masz wybór. Taki sam dałem Connie". Trzymam pogrzebacz przed sobą groźnie. "Albo weźmiesz pięć, pełnych uderzeń w głowę, pięć w brzuch. Albo ją zerżnę. Chcesz zgadnąć, co wybrała?".

"Ty chory skurwysynu!" mruknął. "Mówiłeś, że chcesz tylko pieniędzy".

"Powiedziała mi, żebym przyszedł tu i rozwalił ci ten pieprzony łeb. Ale myślę, że zawetuję. Wolałbym mieć trochę cipki."

Don desperacko próbuje wyrwać się z jego skrępowania, ale ciągnę go za włosy, przedłużając jego szyję, i taśmę nad jego ustami i oczami.

"Wejdź na swoje pieprzone ręce i kolana". Trzyma wyzywająco swoją klęczącą pozycję.

"Ręce i pieprzone kolana", powtarzam. "Ona ma szansę na życie". Przykładam mu broń do skroni. Bez konieczności wypowiadania kolejnych słów, jest posłuszny. Kładę stos naczyń na jego plecach. Zdejmuję poszewkę z jednej z poduszek i przykrywam nią jego głowę. Używam taśmy, aby zabezpieczyć ją wokół jego szyi.

"Jeśli spróbujesz czegokolwiek, usłyszę to. Zabiję cię, a potem zabiję ją".

Poszewka wciąga i wyciąga się z każdym oddechem. Zdaję sobie sprawę, że w połączeniu z taśmą na jego ustach może się udusić. Nie jestem tu po to, by zabijać. Groźby są tylko kolejnym środkiem kontroli. Wyciągam więc nóż myśliwski z kabury na kostce i wycinam małe rozcięcie w tkaninie, żeby zapewnić mu większą wentylację. To tyle hojności, ile on ode mnie dostaje. Scena jest ustawiona i nadszedł czas, aby to wszystko stało się moje.

Wracam do salonu. Connie jest na kolanach, gorączkowo obraca głowę, próbując zorientować się, gdzie jestem. Nie ma pojęcia, że jestem tuż przed nią. Popycham ją na podłogę, a ona zawodzi, ale jest stłumiona pod taśmą klejącą. Próbuje coś powiedzieć. Prawdopodobnie błaga. Ale to bez sensu. Nie znam litości.

Ściągam spodnie dresowe łapiąc za jeden z jej cycków, żeby mnie rozruszać. Normalnie byłbym twardy jak skała, ale dzisiaj nie jestem cały.

Talerz się rozbija. Sukinsyn. Biegnę z powrotem do sypialni. Don nadal jest na miejscu, jeden z talerzy zsunął się z blatu. "Nie testuj mnie kurwa" - warkam. Przypominam sobie, że lubrykant jest w szufladzie jej szafki nocnej. Nie musiałem przynosić własnego, ponieważ mają zdrowy zapas.

Kiedy wracam do salonu, Connie jest hopping w kierunku drzwi wejściowych. Blindfolded, nagie i związane, prawie podziwiam jej wytrwałość, ale gniew jest nadrzędną reakcją. Chwytam ją za talię i podnieść ją w jednym ruchu. Kręci się i kopie, ale w ciągu kilku sekund jest z powrotem na podłodze.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Strach trzyma nas razem"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści