Siedem nieodpartych potworów

1. Jeden (1)

------------------------

JEDNOSTKA

------------------------

Wren

Nigdy nie dobijaj targu z fae.

To była pierwsza zasada, której nauczyłam się po tym, jak Wioska Arktycznych Wilków przygarnęła mnie w wieku pięciu lat, a Thorn zawsze starał się przekonać mnie do jej złamania.

"Chodź. Obiecuję, że będzie warto." Drażniący uśmiech ciągnął się za jego wargami, gdy zrobił kolejny krok bliżej, śnieg chrzęszczący pod jego bosymi stopami.

Podstępny fae próbował szczęścia w zawarciu ze mną umowy po raz sto osiemdziesiąty szósty.

Nie żebym liczył czy coś.

"Nie jestem głupi." Wciągnęłam oddech, gdy zrobił kolejny krok w moją przestrzeń osobistą, a moja twarz rozgrzała się, gdy cofnęłam szyję.

Thorn górował nade mną, a jego jasne, niebieskie oczy wpatrywały się w moje. "Wiem, że nie jesteś głupia, Kit. Pozwól mi zabrać cię stąd. Sformułuj ze mną umowę."

Stał tak blisko, że gdy lodowaty wiatr przetoczył się przez las, moje śnieżnobiałe włosy splotły się z jego długimi, bladoniebieskimi pasmami.

"Przestań bawić się wiatrem, by odwrócić moją uwagę". Sięgnąłem nieśmiało ręką w górę i przejechałem nią przez splątane włosy, zanim się odsunąłem. "I nie używaj swojego przezwiska dla mnie, aby mnie rozproszyć".

Wiatr osiadł, gdy wystrugał sobie wargę. "Kit po prostu ma sens. Twoja lisia forma wygląda zupełnie jak dziecko lisa".

"Och, przestań." Odgryzłem się od uśmiechu. "Tak kuszący jak kontrakt jest, i jest, nie mogę po prostu odejść."

"Dlaczego nie?" Podniósł brwi i zakręcił głową. "Podaj mi wystarczająco dobry powód, dla którego nie możesz opuścić tej wioski."

Wypuszczając oddech, pozwoliłem, by moje spojrzenie opadło, by przebiec po jego stroju.

Królewskie ubranie, które nosił, było firmowane godłem Lodowego Królestwa. Była to cienka nitka granatowej tuniki i spodni z peleryną. Nie wiedziałam wiele o królestwie fae, ale wiedziałam, że rządzą tam cztery frakcje: Królestwo Lodu, Królestwo Ognia, Królestwo Powietrza i Królestwo Ziemi. Te frakcje nadzorowały, by natura utrzymywała równowagę w Kalista.

Był zdecydowanie zbyt elegancki, by przebywać w jakiejkolwiek części Briesii, ale wciąż przychodził na spotkanie ze mną na obrzeżach mojej wioski.

Spotkania z Thornem dawały mi coś, na co mogłam się codziennie cieszyć. Bez niego nie mogłam sobie wyobrazić, jak bardzo byłabym samotna. Może i pochodziliśmy z dwóch różnych światów, ale stworzyliśmy więź niepodobną do żadnej innej, której doświadczyłam.

Przełykając grubość w moim gardle, ponownie spotkałam się z jego spojrzeniem. "Zamierzasz przejąć Lodowe Królestwo w królestwie fae. Ja jestem zmiennokształtnym bez prawdziwego talentu poza używaniem ziół dla właściwości leczniczych."

"Twój punkt widzenia?"

"Nikt by tego nie zrozumiał." Gestykulowałem między nami dwoma, gdy kolejny podmuch wiatru schłodził moje policzki. "Nie pasowałbym do twojego świata."

Jego jasne oczy stały się ciemne, gdy zrobił kolejny krok do przodu. "Nie obchodzi mnie to. Jesteś dla mnie ważna, a sposób w jaki ta wioska cię traktuje sprawia, że jest mi niedobrze."

Potrząsnęłam głową i zawadziłam o materiałową torbę przewleczoną przez ramię, którą Thorn dał mi podczas ostatniego przesilenia. Brązowy materiał był miękki, ale wytrzymały i miał nieograniczoną pojemność dzięki zaklęciu, które w niego wplótł.

Moje opuszki palców dotknęły szkła słoika i wyciągnęłam go, zanim wyciągnęłam go do niego.

"Przyjmę twoją ofiarę," mruknął, a ciepło jego dłoni otoczyło moją, gdy wziął słoik. "Nawet jeśli to formalność, której nie musisz ze mną robić."

Cofnęłam rękę i obdarzyłam go owczym uśmiechem. "To krem leczniczy."

"Zielarz mojego dworu porwał ostatni, który oferowałeś. Skuteczność go zadziwiła." Przyjrzał się słoikowi, trzymając go na wysokości oczu, gdy sprawdzał zieloną pastę.

"Jest zbyt uprzejmy." Schyliłem głowę w dół i starłem śnieg butem.

"Jesteś niezwykle utalentowana." Jego palec podniósł mój podbródek do góry, a ja spotkałem jego spojrzenie. "Jesteś warta więcej niż zdajesz sobie sprawę, Wren. Twoja dusza jest tak piękna."

Moje serce trzasnęło o klatkę żebrową. Nawet z arktycznym klimatem wokół nas, temperatura mojego ciała gwałtownie wzrosła. Zacisnęłam wargi i uderzyłam zziębniętymi dłońmi w rozgrzane policzki.

On uśmiechnął się. "Nigdy nie wiesz, co powiedzieć, kiedy dostajesz komplement".

"Bo powiedziano mi, żeby nigdy nie dziękować fae". Słowa wypłynęły, zanim zdążyłam je zatrzymać.

Chichotał. Głęboki huk jego śmiechu skitrał w dół mojej klatki piersiowej, a ja przesunąłem dłonie, aby zakryć całą moją twarz.

"Wiesz, że znam twoje imię, prawda? To jeszcze gorsze niż dziękowanie jednemu z nas," zauważył.

Zerknęłam przez palce na jego rozbawiony wyraz twarzy i skrzywiłam się. "Ja również znam twoje imię."

Zrobił pauzę, jakby głęboko w myślach, zanim wyszczekał kolejny śmiech. "Touché. Hej, czy spotkałeś już któregoś ze swoich kolegów?"

Moje ręce spadły z twarzy, gdy jęknąłem. "Nie. W rzeczywistości, nie sądzę, że mam kolegę."

Przechylił głowę, pochylając się. "Dlaczego tak myślisz?"

"Mam dwadzieścia dwa lata. Wszyscy inni zmiennokształtni w moim wieku są już skojarzeni z potomstwem." Zmarszczyłem się, próbując nie pozwolić sobie na zgorzknienie. "Jeśli do tej pory nie spotkałem swojego towarzysza, to jestem pewien, że nie będę go miał".

"Nie wszystkie więzi mateczne są nawiązywane od razu, przynajmniej w przypadku lisów. Możesz już znać jednego ze swoich kolegów." Jego policzki zabarwiły się na chwilę na różowo i zadrżał, zanim odwrócił wzrok.

Wyciągnąłem rękę i położyłem ją na jego ramieniu. "Czy jest ci zimno?"

Spojrzał z powrotem na mnie i wsunął swoją rękę na moją. "Jestem lodową fae. Nie robi mi się zimno. Nie zmieniaj tematu."

Tocząc oczy, cofnęłam rękę. "W porządku. Ale chyba jeszcze ich nie spotkałam. Na pewno bym wiedział, prawda?"

Wzruszył ramionami. "Nie jestem pewien. Ja też nie związałem się z moim towarzyszem, a jestem starszy od ciebie."

"O rok." Parsknęłam, gdy przejechałam palcami po włosach. "Myślisz, że może nie stworzyłem więzi, bo mój gatunek prawie wyginął?"

Myślenie o spadku liczebności zmiennokształtnych lisów arktycznych nie było łatwe. Nigdy nie spotkałam ani nie słyszałam o innym poza moim ojcem, a jego już nie było, dzięki ludzkim kłusownikom.

Przeznaczeniem wszystkich lisów było posiadanie więcej niż jednego partnera, ale nie byłam pewna, czy Losy obdarzą mnie choćby jednym. Moja mama była jedyną partnerką mojego ojca. Była jednak zmienniczką wilka arktycznego. Wilkołaki miały tylko jednego partnera. Może to dlatego, ale miałem wrażenie, że ma to związek ze spadkiem liczby zmiennokształtnych lisów arktycznych.




1. Jeden (2)

Moja dolna warga zadrżała, a Thorn zamknął dystans między nami. Jego ramiona owinęły się wokół mnie, a ja przylgnęłam do jego piersi, próbując powstrzymać łzy. Słodki zapach jagód otaczał mnie jak koc pocieszenia.

Bezpieczeństwo zalało mnie, coś, czego nie dostałem, aby doświadczyć często.

"Nie, Kit," mruknął w moje włosy. "Nie sądzę, że to jest powód. Myślę, że to dlatego, że twoje więzi nie zatrzasnęły się na miejscu i odizolowały cię w tej wiosce. Inni zmiennokształtni nawet nie uznają cię, chyba że czegoś potrzebują." Złość zasznurowała jego ton, a on ścisnął mnie mocniej.

"Nie wszyscy są źli. Alice jest -"

"Alice może się o ciebie troszczyć, ale nie wstawia się za tobą, kiedy powinna. Odejdź ze mną. Zabiorę cię do mojego królestwa i już nigdy niczego nie będziesz chciała."

Potrząsnąłem głową. "Thorn... Wiem, co próbujesz zrobić i doceniam to."

"Ale?" Jego uchwyt na mnie rozluźnił się, a ja odsunęłam się do tyłu.

"Ale to nie jest coś, co mogę zrobić".

"Pewnie, że możesz -"

"Nie chcę. Nie w tej chwili," powiedziałem. "Syn Alfy jest naznaczony do Akademii Fate Hollow, a wioska będzie potrzebowała wszystkich rąk na pokładzie, aby wesprzeć stado".

Jego spojrzenie zmiękło. "Twoje serce jest tak wielkie, ale oni nie widzą cię jako części swojej paczki".

"Wiem." Wzruszyłem ramionami, gdy otaczający chłód przesiąkł głębiej w moje kości. "Ale przyjęli mnie po tym, jak wszystko się stało".

"Alice cię przygarnęła. Nie całe stado."

Spędziłem swoje wczesne dzieciństwo skacząc z wioski do wioski. Briesia była terytorium zmiennokształtnych w Kalista, ale w przeciwieństwie do innych nadnaturalnych terytoriów, gatunek zmiennokształtnych nie lubił mieszać się z innymi zmiennokształtnymi. Dlatego Briesia została podzielona na mniejsze wioski, aby oddzielić każdy gatunek zmiennokształtnego.

Bycie zmiennokształtnym lisem arktycznym w wiosce pełnej zmiennokształtnych wilków arktycznych było niczym innym jak okropnym, ale mimo to... Byłem wdzięczny, że miałem stabilne środowisko życia.

"Co jeśli dostaniesz znamię? Odeszłabyś do Akademii Fate Hollow? Opuścić stado?"

Zamrugałam, a moje gardło się zacisnęło. "Nie dostałabym znamienia. Jest już za późno."

"To nie jest prawda. Dzisiaj jest dzień przed równonocą jesienną, kiedy studenci mają się zgłosić do akademii. Czarownica w akademii oznacza studentów do północy w noc poprzedzającą, a wiesz, że tylko nadnaturalni powyżej dwudziestki są oznaczani."

Wzruszając ramionami, wypuściłam westchnienie. Mój oddech był widoczny w zimnym powietrzu. "Może i tak, ale co ja mógłbym zaoferować tej akademii? Fate Hollow jest dla nadnaturalnych z unikalnymi zdolnościami poza ogólnymi mocami ich gatunku. Ja mogę jedynie robić to, co inni z mojego gatunku. Zmienić się w lisa arktycznego. Nawet inni zmiennokształtni są więksi w swojej lisiej formie."

Wcisnął swój palec wskazujący między moje brwi. "Przestań się dąsać. Twoja forma lisa jest tak samo urocza i filigranowa jak ty."

Zgasiłam, odwijając się do tyłu i policzkując jego rękę. "Nie jestem pouting! A jeśli moja lisia forma jest urocza, to jest to bardziej powód, dla którego Fate Hollow nigdy by mnie nie wezwał. Oni szkolą nadnaturalnych do wojny przeciwko ludziom."

Rozbawienie na jego twarzy zniknęło, gdy przepchnął ręką przez włosy. "To prawda, ale..."

Przechyliłam głowę, studiując jego napiętą postawę i poważny wyraz twarzy. "Co to jest?"

Kręcąc głową, złapał za obszycie koszuli i podciągnął do góry. Blada skóra odsłoniła się przede mną, a ja zawirowałam z krzykiem.

Uroczyste westchnienie uciekło mu, a ja zerknęłam w tył, utrzymując wzrok na jego twarzy.

"Taki niewinny," mruknął pod swoim oddechem. "Spójrz na moją klatkę żebrową, Kit".

Zagryzając dolną wargę, spuściłam wzrok. Thorn miał niewiele do zera tłuszczu na swoim ciele, a jego mięśnie brzucha były stonowane. Lodowato niebieski skrypt przykuł moje spojrzenie i wybił mi oddech z płuc.

Odwróciłem się i podszedłem bliżej, wyciągając rękę i przeciągając palcem po znaku z napisem "Mind your thoughts".

"Zostałeś naznaczony." Słowa wyszły ledwo ponad szept, a łzy wypełniły moje oczy.

Thorn został naznaczony, co oznacza, że odchodzi...

Nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzę. Gdyby wyjeżdżał do Fate Hollow, nie mogłabym się z nim spotykać codziennie. Spotkania z nim były jedyną rzeczą, na którą mogłam się cieszyć mieszkając w wiosce, ale teraz...

Nie. Mentalnie odpędziłam od siebie tę egoistyczną myśl. Byłem szczęśliwy dla niego. Fate Hollow było fantastyczną okazją dla każdego nadprzyrodzonego.

Zmusiłem się do uśmiechu i rozpłaszczyłem dłoń o zimny znak. "To świetnie. Uważaj na swoje myśli. Czy to ma związek z nową mocą?"

Jego ręka owinęła się wokół mojego nadgarstka i przyciągnął moją dłoń do swojego policzka. Materiał jego koszuli opadł z powrotem na miejsce. "Moc zamanifestowała się w zeszłym roku. Nie miałem okazji ci powiedzieć, bo wiem, jak bardzo wszystko przemyśliwujesz."

"Powiedz mi," zgrzytnęłam, chłonąc komfort, jaki dawała mi jego obecność.

"Potrafię czytać myśli."

Moje mięśnie napięły się i poszłam się odciągnąć, ale jego chwyt na moim nadgarstku był mocny. "Och, Losie," odetchnęłam. "Potrafisz czytać w moich myślach?"

Nie mogłam sobie przypomnieć wszystkich żenujących myśli, które musiałam mieć w ciągu ostatniego roku. Ledwie miałem filtr z ustami, ale moje myśli były całkowicie niecenzuralne.

Jego usta ćwierkają w grymasie, który próbował powstrzymać, gdy przytakiwał. "Twój umysł to ciekawe miejsce, Wren".

"Nie oceniaj mnie za moje myśli," mruknęłam, szarpiąc głowę na bok, więc nie patrzyłam na niego. Moje pucowanie zostało ucięte na krótko przez ciekawość bulgoczącą wewnątrz mnie. "Więc, jak to działa? Czy słyszysz myśli wszystkich naraz?"

Potrząsnął głową z tym rozbawionym uśmieszkiem grającym na jego ustach. "Nie, Kit. Muszę być w pewnej odległości, aby czytać myśli, i muszę skupić się na falach mózgowych, aby móc usłyszeć myśli, chyba że myśl krzyczy do mnie."

"Wow," odetchnęłam, mój oddech zawirował w górę i w dal. "Czy są jakieś ograniczenia? Czy możesz słyszeć myśli tylko jednej osoby w tym samym czasie?"

"Tylko jedną osobę w tym samym czasie." Stuknął palcem wskazującym w swoją skroń. "Jeśli czytam myśli zbyt często, mam tendencję do dostawania migreny."




1. Jeden (3)

Zacisnąłem usta w cienką linię. "Czy sole, które robię ci na migreny, działają na te, które dostajesz z tego powodu?".

Przytaknął, a jego kciuk przejechał po moim nadgarstku. "Twoje salwy są jedynymi rzeczami, które działają na nie".

Słaby głos wydrążył moje imię, zanim zdążyłam odpowiedzieć. Zwinęłam dolną wargę do ust i odwróciłam się z powrotem w stronę wioski. Głębokie uczucie strachu osiadło w moim brzuchu.

To była Alice.

"Muszę iść." Zmarszczyłam się i próbowałam odciągnąć rękę, ale jego uścisk się zacieśnił.

"Nie zostawię cię, Kit. Mogę cię odwiedzać codziennie przez portale fae".

"Nie wiesz tego." Mój głos pękł, a jego chwyt rozluźnił się na tyle, że mogłam wyrwać rękę z powrotem. Ale kiedy oderwałam się od niego, niepokój zagrzebał się w mojej klatce piersiowej.

"Proszę, po prostu mnie wysłuchaj".

"Nie teraz." Dostosowałam pasek mojej torby i wciągnęłam głęboki oddech chłodnego powietrza. "Wrócę, aby spotkać się z tobą wieczorem i pożegnać się przed wyjazdem".

Przytaknął, stojąc pod największym jałowcem w lesie, w którym się spotkaliśmy, ze smutnymi oczami i głęboką bruzdą, której świadkowanie sprawiło mi ból w sercu. "Nie zapomnij."

"Nie zapomnę" - zapewniłem go, zanim odwróciłem się i ruszyłem w stronę wioski.

Śnieg ledwo zapadał się pod moim ciężarem, gdy wracałem do wioski. Oddaliłam się od Thorna na tyle, że mogłam przestać się martwić o to, czy nadal mnie widzi, a moje kolana się ugięły.

Gruby śnieg łatwo mnie złapał, a moje kolana wcisnęły się w zamarzniętą poduszkę. Serce ścisnęło mi się w piersi. Lodowaty wiatr policzkował moje włosy w twarz, gdy łzy spływały po moich policzkach.

Nie chciałam, żeby odszedł. Chciałam, żeby został.

Łzy ściekały mi po twarzy na skulone na kolanach ręce, a ja wciągnęłam drżący oddech. Krople łez zamarzły, stając się szklistym połyskiem na mojej skórze.

Nic dobrego nie może trwać wiecznie. Wiedziałam o tym. Po pięciu pełnych miłości latach rodzice zostali mi odebrani, a teraz ja byłam głodna miłości i uwagi.

Brakowało mi spotkań towarzyskich z innymi. Nikt ze stada Arktycznych Wilków nie odzywał się do mnie poza kupowaniem ziół w sklepie Alice.

Thorn był wyjątkowy. Był jedyną osobą, która naprawdę mnie widziała od czasu utraty rodziców.

Po mojej lewej stronie rozległ się chrzęst śniegu, a ja pokręciłam głową, by znaleźć ogromnego białego wilka, który wpatrywał się we mnie z ciałem w połowie drogi za drzewem.

Podnosząc się z powrotem na nogi, dopasowałam swoją torbę i ubranie, zanim otarłam łzy i pochyliłam głowę.

Rozpoznałam wilka jako syna alfy, Graysona.

Został naznaczony kilka miesięcy temu i nie przestawał się tym chwalić wszystkim, zwłaszcza niezaspokojonym wilkom, które naprawdę go za to ubóstwiały. Bycie naznaczonym do Fate Hollow Academy było uważane za największe osiągnięcie jako młody dorosły, ponieważ oznaczało to, że są potężni.

Grayson był rozpieszczony i trochę przylepiony, ale wciąż był w pozycji, w której musiałem okazać szacunek.

Zmienił formę i oparł się o drzewo, studiując mnie z drapieżnym błyskiem w swoich ciemnoniebieskich oczach.

Wioska zawsze biegała jako wataha w swoich wilczych formach, ale pierwszego dnia, kiedy tu przybyłem, powiedziano mi, że nigdy nie dołączam do biegu. Swobodne maniery bycia nagim po zmianie nie były czymś, do czego byłem przyzwyczajony, ponieważ nigdy nie zmieniałem się z innymi.

Odwróciłem wzrok, wpatrując się w kolejne ciekawe, pokryte śniegiem drzewo po mojej prawej stronie.

"Dlaczego jesteś tutaj? Nie powinieneś przekraczać linii drzew bez pozwolenia alfy," powiedział z niebezpieczną ciekawością w swoim tonie.

"Dostałem pozwolenie na codzienne bieganie po tych lasach". Mój głos zadrżał, a ja ścisnąłem pasek mojej torby.

"Nie jesteś w swojej lisiej formie," ciągnął, jego lubieżne spojrzenie omiatało długość mojego ciała. "Dlaczego płakałaś, Wren?"

Bicie mojego serca odbijało się echem w mojej czaszce, a ja wzięłam głęboki oddech. "Nie rozmawiałem z tobą wcześniej. Jestem zaskoczona, że znałeś moje imię".

"Jestem zaskoczony, że jesteś tak wyartykułowany. Nigdy nie słyszałem, żebyś mówił do kogokolwiek, a nasza paczka jest mała."

Odwróciłam się z powrotem, by spotkać jego spojrzenie, moje policzki płonęły żarem. "To dlatego, że nikt nie mówi do mnie."

Jego głowa przechyliła się, blond włosy wpadły mu do oczu. Przebiegły uśmiech ciągnął się na jego wargach. "Masz prawie zakazany wabik w kierunku ciebie".

Mój oddech złapał się w gardle, sprawiając, że zakaszlałam.

Chichotał, robiąc kroki do przodu, aż znalazł się bezpośrednio przede mną.

Zerknęłam w górę, chcąc uciec jak najdalej, ale coś mnie tam trzymało.

Uśmiechając się, złapał mój podbródek między palec wskazujący i kciuk, przechylając go do góry. "Zawsze zastanawiałem się..."

Bolesny wstrząs przeszył mój kręgosłup, zanim wybuchowy ból wypromieniował się z mojej klatki piersiowej, która spiralnie skierowała się w stronę Graysona.

Jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, gdy krzyknęłam, padając do przodu na jego zimną klatkę piersiową. Moje dłonie oparły się na jego torsie. Ból ustał, gdy tylko go dotknęłam, a moje ciało zadrżało.

Co to było, u licha?

Napiął się pod moim dotykiem, zanim jego dłonie szarpnęły do przodu, odrzucając mnie do tyłu za ramiona.

Tracąc równowagę, upadłam z powrotem w pluszowy śnieg za mną. Śnieg zakurzył mnie w kocu bieli, a ja życzyłem sobie, żeby mógł sprawić, że zniknę.

"Domyślam się, że nie różnisz się od wilków z wioski, które rzucają się na mnie za każdą uncję uwagi, jaką mogę im poświęcić," powiedział z wymuszonym szyderstwem na swoich cienkich wargach.

Gazp wyrwał się z mojego gardła i odepchnęłam się na nogi. "Nie prosiłem cię, żebyś przyszedł ze mną porozmawiać".

"Cóż, zainteresowanie, które miałem, zniknęło teraz, gdy zrujnowałeś wszystko, na co czekałem", odgryzł się z każdą sylabą wypełnioną złośliwością.

Irytujący skurcz bólu nadal falował przez moje mięśnie, jakby nakłaniając mnie do dotknięcia go, ale nie chciałem być w pobliżu kogoś z taką ilością samouwielbienia.

"O czym ty mówisz? I-" Moje serce pulsowało, a ja wygrałem, łapiąc się za klatkę piersiową. Walczyłem z pragnieniem rzucenia się na niego, jak twierdził, że już to zrobiłem. "Nie, nie ma mowy. Nie sądziłem, że mam-"




1. Jeden (4)

"Wilcze więzi są zazwyczaj natychmiastowe," warknął, przeczesując ręką włosy. "Ale ponieważ jesteś lisem..." Wypluł mój gatunek z pogardą, a obrzydzenie w jego oczach mówiło wystarczająco dużo.

Przełknąłem pogardę. "Więź zatrzasnęła się dopiero w odpowiednim momencie".

Porzuciłam nadzieję na znalezienie partnera, ale nigdy nie przestałam go pragnąć. Ale Grayson? Syn Alfy?

Dorastając, dotrzymywał towarzystwa wielu wilkom. Teraz nie było inaczej, poza tym, że trenował, by przejąć pozycję ojca jako alfy.

Kiedyś uważałam, że jest uroczy, ale sposób, w jaki traktował innych, sprawił, że szybko się od niego odsunęłam. Oglądanie złamanych serc wilczycy sprawiło, że odrzuciłam wszelkie towarzystwo poza moimi przyszłymi towarzyszami.

"Jak to jest ten właściwy moment?" Niski warkot dudnił z jego piersi.

Mocniej chwyciłam swoją torbę. Pociąganie w jego stronę było intensywne. "Słuchaj, wiem, że to nie jest idealne, ale -"

"Ale co?" Bezlitosny śmiech zabrzmiał z jego klatki piersiowej, a pięści zacisnęły się u jego boków. "Chcesz, żeby to działało? Lis i pieprzony wilk?"

Wzdrygnąłem się, gdy jego słowa uderzyły w moją klatkę piersiową jak sztylet. "Nie ma nic złego w tym, że lis jest kojarzony z wilkiem".

"A, no tak. Twoi rodzice." Wydusił z siebie ostry oddech. "Szkoda twojej matki. Została upolowana tylko z powodu tego cholernego lisa, z którym się związała."

Głośne warknięcie wydarło się z mojego gardła, a ja wyszczerzyłem na niego zęby. "Uważaj jak mówisz o moich rodzicach".

Jego brwi uniosły się. "Co zamierzasz z tym zrobić? Jesteś niczym."

"Jestem twoim towarzyszem," trzasnęłam, ale prawda o tym uderzyła mnie surowo.

Nie wyobrażałam sobie, żeby którykolwiek z moich kolegów był taki jak Grayson. Co sobie myśleli Losy?

"To można naprawić". Podszedł bliżej.

Moje ciało szarpnęło się do przodu, by go spotkać, ale zmusiłam się do zrobienia kroku w tył. Nie chciałam go dotykać.

Nawet jeśli oznaczało to odrzucenie więzi jedynego partnera, którego mogę mieć.

"Napraw to w takim razie, Grayson". Podniosłem podbródek i spotkałem jego spojrzenie z moim własnym.

Zaskoczenie zamigotało na jego twarzy, zanim gniew przejął kontrolę. "Tak po prostu?"

"Tak po prostu. Nie chcę być kojarzona z kimś, kto patrzyłby na mnie z góry, tak jak ty".

Zaczął mnie okrążać, jakbym była jego ofiarą, zimne powietrze biczowało się wokół nas. "Jesteś silniejsza niż myślałem, że będziesz. Nie jest to mój typ, ale..."

Zrobiłam krok do przodu na jego drodze i odwróciłam się, by stanąć z nim twarzą w twarz. Stał może dziesięć cali wyższy ode mnie, ale coś w nim nie onieśmielało mnie. Może to dlatego, że był moim towarzyszem.

Dzieliła nas mniej niż stopa, a więź ciągnęła nas ku sobie. Grayson walczył widocznie z zamknięciem dystansu.

Pochylił się i powąchał moje włosy, zanim warknął. "Dlaczego wyczuwam w tobie samca fae?"

Strach zastopował moje serce. Nie mieliśmy kontaktować się z żadnymi fae w okolicy, a ja łamałem jedną z większych zasad wioski robiąc to. "Mylisz się. Chcesz mnie przyjąć jako swojego towarzysza czy nie?"

Mięśnie w jego szczęce zwinęły się, zanim potrząsnął głową. "Nie. Nigdy nie chciałbym dzielić się moim towarzyszem z kimkolwiek. Lisy biorą wielu partnerów. Dla mnie to obniża wartość więzi koleżeńskiej."

Ukłucie ciepła przeszyło moją klatkę piersiową. "Tani?"

Wzruszył ramionami, pochylając się jeszcze bardziej, aż jego usta znalazły się obok mojego ucha. "Odrzucam cię, Wren Clearwater."

Ból strzelił przeze mnie, falując w dół moich ścięgien. Odrzucenie naciskało na moją duszę. Skrzywiłam się, zamykając oczy, żeby nie musieć na niego patrzeć. "Odrzucam cię, Grayson Haven."

Jęknął, potykając się z powrotem ode mnie. Mogłem usłyszeć, jak jego kości pop, jak zmienił się w swoją wilczą formę.

Zanim otworzyłam oczy, już go nie było.




2. Dwa (1)

------------------------

DWA

------------------------

Wren

"Odrzuciłeś syna Alpha Haven?" Głos Alice podniósł się o kilka oktaw, a jej pomalowane na czerwono usta rozstąpiły się.

"Technicznie, to on odrzucił mnie pierwszy, ale to zgniły wilk, Alice. Rzeczy, które mi powiedział." Wciągnęłam torbę przez głowę i ustawiłam ją na moim skrzypiącym podwójnym łóżku.

Wciągnęła kilka miarowych oddechów, zanim położyła dłoń na swoim zwietrzałym policzku. Jej białoblond włosy były ściągnięte w kok, a kurze łapki obok jej oczu marszczyły się, gdy mrużyła oczy w skupieniu. "Ale Wren, on będzie Alfą. Odrzucenie więzi prawdopodobnie nie jest najlepszym sposobem na utrzymanie twojego statusu w tym stadzie. Alfa już ma problemy z tym, że jesteś..." Zacisnęła dłoń na ustach i spojrzała w stronę ciemnych drewnianych drzwi, które w połowie wypadły z zawiasów.

Kolejny bolesny skurcz przeszył moją klatkę piersiową, rozprzestrzeniając się na moje ramiona. Nie byłam pewna, czy to skutki odrzucenia, czy bycie wyrzutkiem z wioski, którą znałam jako dom. "Rozumiem to, Alice. To nie ma znaczenia, czy mama była stąd. Odziedziczyłam po niej lisa, nie wilka. Jestem outsiderem."

Jej wargi ściągnęły się w zmarszczkę, gdy westchnęła. "Przepraszam. Próbuję zrobić dobrze przez ciebie, jak Holly by chciała."

Moje serce zacisnęło się na wzmiankę o imieniu mamy.

Byłaby dumna ze mnie za odrzucenie kogoś, kto mówiłby do mnie w sposób, w jaki Grayson miał.

"Odrzucenie Graysona będzie miało swoje konsekwencje." Przejechała dłonią po twarzy, a jej zmęczone brązowe oczy spotkały się z moimi. "Nie wiem, co się stanie. Alpha i Luna będą wściekłe."

Kopiąc buty, przemknąłem po chłodnych drewnianych deskach do małej szafy w rogu pokoju. Rozebrałam się z mojego wełnianego płaszcza, szalika i dżinsów, co pozostawiło mnie odzianą w rajstopy i tank top.

"Wren, czy wiesz co to oznacza?"

Odwracając się z powrotem, by stanąć przed Alice, przytaknęłam. "Grayson odrzucił mnie jako pierwszy. Nie rozumiem, dlaczego moje odrzucenie go z powrotem miałoby spowodować problem w stadzie. Teraz Grayson może łączyć się z jakąkolwiek wilczycą, którą chce."

"Z pewnością tego nie chcesz. Zastanów się długo i mocno nad tą decyzją. Twój towarzysz jest ręcznie wybrany przez Losy. Wyjeżdża do Akademii Fate Hollow i nie wróci przez dwa lata. Czy naprawdę możesz z tym żyć? A co jeśli więź pozostanie? Mało prawdopodobne, ale możliwe. Odrzucona więź to poważna, bolesna rzecz".

Zimne powietrze kabiny ukoiło ogień płonący wewnątrz mojego ciała na myśl o Graysonie z inną kobietą. Co ja bym dała za odrzucenie, żeby całkowicie strzaskać matebond. "Podjęłam decyzję. Zajmę się konsekwencjami, bez względu na to, jak dotkliwe mogą być".

"Nie mogę cię chronić, jeśli zdecydują się cię wygnać". Jej głos był słaby, a jej postawa pochylona do przodu.

"Nigdy bym cię o to nie prosiła." Podszedłem i ścisnąłem jej wątłe ramię. "Idę wziąć kąpiel i oczyścić głowę. Wszystko będzie dobrze."

Przeszedłem obok niej i wyszedłem z pokoju, skręcając w prawo i w dół korytarza do łazienki. Jałowiec i sosna spotkały się z moim nosem, gdy otworzyłam drzwi łazienki i wślizgnęłam się do środka. Znajomy zapach obmył mnie, gdy oparłem się plecami o drewniane panele.

Jeden dzień na raz.

Odsuwając się od drzwi, rozebrałam się z pozostałych ubrań i ułożyłam je starannie na białym blacie. Woda kapała do małej porcelanowej wanny, odbijając się echem po niewielkiej łazience.

Moje palce u nóg wzdrygnęły się, gdy do niej weszłam. Przekręciłem pokrętło, a rury jęknęły, zanim zimna woda wytrysnęła z kranu.

Będąc arktycznym zmiennokształtnym, nie było mi łatwo zmarznąć. Ale czasami zastanawiałem się, jakie uczucie wywołałaby ciepła kąpiel.

Opuszczając się do środka, przesunąłem dłonią po wodzie, obserwując, jak gęsia skórka rozchodzi się po mojej bladej skórze, gdy wanna się wypełnia.

Dzisiejszy dzień był drugim najgorszym w moim życiu, zaraz za dniem, w którym zginęli moi rodzice. Dowiedziałam się, że Thorn idzie do Akademii Fate Hollow, zostawiając mnie w tyle, a potem dowiedziałam się, że Grayson jest moim towarzyszem.

Przeszedł mnie dreszcz, a ja zakręciłam wodę i zatopiłam się z powrotem w wodzie.

Co miałam teraz zrobić?

Kontynuować produkcję leków ziołowych i pomagać Alice w prowadzeniu apteki. Ale w tym równaniu brakowało jakiejś dziury, i nie był to Grayson. To był Thorn. Potrzebowałam kogoś, kto się o mnie troszczy. Może powinnam była przemyśleć ten kontrakt.

Przynajmniej wtedy nie byłabym tak samotna.

Na moim lewym udzie eksplodowało piekące uczucie, a biała poświata emanowała przez wodę. Wydałam z siebie zduszony sapnięcie, zanim chwyciłam się krawędzi wanny, by przygotować się na ból.

Ale tak szybko, jak się zaczął, ukłucie w moim ciele ustąpiło, a blask przygasł, ukazując jasny, biały znak wyryty na moim ciele. Na moim udzie wytłoczony był świecący, biały lis, a wokół niego pojawiały się opalizujące plamki.

Zapierało dech w piersiach, a moje serce mocno uderzyło o mostek, gdy uświadomiłam sobie jego znaczenie.

"Alice!" Wyszłam z wanny, powodując, że woda latała wszędzie, i prawie poślizgnęłam się w moim pośpiechu.

Chwyciłem cienki ręcznik z podłogi, aby owinąć go wokół mojego ciała.

Otworzyła drzwi z gorączkowym spojrzeniem w oczach, gdy badała pokój. "Co jest nie tak?"

"Myślę, że zostałam naznaczona". Moje oddechy stały się płytkie.

Nigdy nie pomyślałabym, że pójdę do Akademii Fate Hollow. Co mogłam im zaoferować? Nie przejawiałem żadnej innej mocy niż ta, z którą się urodziłem.

"Oh, Fates." Jej spojrzenie wylądowało na znaku i jej ciało zesztywniało. "Poinformuję Alfę. Ubierz się." W pośpiechu wyszła z łazienki.

"Dobrze." Kołysałem się tam i z powrotem na moich piętach, próbując uspokoić moje nerwy przed powrotem do mojego pokoju, aby rzucić na świeży t-shirt i parę bawełnianych szortów od piżamy, które utrzymywały znak w widocznym miejscu. Byłam pewna, że będą prosić o jego obejrzenie.

Moje włosy były wciąż mokre od ramion w dół do pasa, a przemoczone włosy przylegały do koszulki niewygodnie.

Nie byłam pewna, co zrobić ze znakiem. Co ono oznaczało? Dlaczego zostałam naznaczona? Na pewno nie dlatego, że byłem samym zmiennikiem lisa arktycznego, ale moim znakiem był biały lis.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Siedem nieodpartych potworów"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści