Niebezpieczna obsesja

Rozdział 1 (1)

ROZDZIAŁ 1

Nie powinno mnie tu być.

Obrzęk mdłości w moim środku nasila się z każdym krokiem w stronę drzwi wejściowych do domu mojego dzieciństwa. Kiedy taksówka znika z pola widzenia, mówię sobie, że nie ma już odwrotu. A potem przypominam sobie, że to nie chodzi o mnie.

Parkuję walizkę na wycieraczce, oczyszczam gardło i czekam, aż mój ojciec otworzy drzwi.

Chwilę później po ciężkich krokach rozlega się zgrzyt zamka błyskawicznego i trzaśnięcie ciężkich drzwi, przez które biegałam całe życie.

"Grace?" Jego okulary w kolorze żółwia są przekrzywione na nosie, a jego słone i pieprzowe włosy są zmierzwione z jednej strony. Można założyć, że obudziłam go z drzemki. Sądząc po jego białych bawełnianych spodniach i oliwkowo-zielonym polo do golfa, można też założyć, że grał dziś rano rundę. "Co ty tu robisz?"

Piwonie mojej matki uginają się pod wpływem wczesnoczerwcowej bryzy, ich falbaniaste główki kwitną prężnie pomimo dwudziestoletniego i liczącego się sabatu więziennego mojej matki. Bujna trawa Kentucky bluegrass jest obrzeżona do drobiazgowej perfekcji wzdłuż podwójnego szerokiego chodnika. Elmy są wyższe niż pamiętam, naturalnie, ale ich baldachim cienia wciąż rozciąga się na podjeździe, malując zabytkowe Porsche mojego ojca na ciemniejszy odcień platyny.

Powinnam była zadzwonić, ale kilkanaście razy się z tego wykręciłam, wiedząc, że będzie miał pytania, na które nie będę mogła odpowiedzieć, nie zmieniając zdania o przyjeździe tutaj. Kupno bezzwrotnego biletu lotniczego i wtłoczenie moich rzeczy do walizki wydawało się w tym scenariuszu drogą najmniejszego oporu.

"Niespodzianka . . ." Wymuszam uśmiech i rozkładam ręce, tania próba uczynienia tej wymiany tak lekką, jak to tylko możliwe.

Jego zwężone spojrzenie łagodnieje, a linie na jego opalonym czole bledną, gdy kąciki ust zawijają się jeden po drugim.

Mój ojciec ma imponujący talent do zachowywania się tak, jakby nic się nie stało. To forma sztuki, naprawdę. Ten człowiek jest kuloodporny. Skandal i nieszczęście mają tendencję do odbijania się od niego rykoszetem i uderzania w niewinnych przechodniów.

A on po prostu... kontynuuje.

Zawsze kontynuuje.

Czasami zastanawiam się, jak ten człowiek postrzega siebie, kiedy patrzy w lustro - naprawdę postrzega siebie. Co widzi, gdy zdejmuje tę doskonałą, wytrwałą warstwę zewnętrzną? Czy widzi człowieka, który zawiódł swoją żonę i rodzinę, uganiając się za młodszą kobietą? Mężczyznę, którego niewierność ostatecznie kosztowała tę młodą kobietę życie? Mężczyznę, którego była żona gnije w więziennej celi godzinę drogi stąd, a wszystko dlatego, że nie potrafił utrzymać kutasa w spodniach?

Coś mi mówi, że on tego nie widzi.

Jego ego nie pozwala mu na to.

"Miałem nadzieję, że będzie w porządku, jeśli rozbiję się tu na trochę?" Moja dłoń wilgotnieje o pasek torebki wbijający się w moje ramię. Rozluźniam spojrzenie, tłumiąc obrzydzenie, które zawsze wypływa na powierzchnię, gdy tylko słyszę jego głos lub znajduję się nieuchronnie w jego obecności.

"Ja po prostu ... nigdy ... to jest ...". Jego wyraz twarzy zmienia się ze zmarszczonego na zrelaksowany i z powrotem. Pomimo wszystkiego, przez co przeszliśmy, jego miękkość dla mnie nigdy nie osłabła. Zarówno kocham, jak i nienawidzę go za to, ale teraz nie jest czas, aby zapalić stare wspomnienia. "Oczywiście, że możesz tu zostać. Wybacz mi, Grace. Minęło tyle czasu... Jesteś ostatnią osobą, której się spodziewałam... ale tak, proszę, zostań. Bardzo byśmy chcieli cię mieć."

My.

On i jego dziewczyna, Bliss.

Wiem o niej wszystko, mimo że nigdy się nie spotkaliśmy - nie wiedziałem jednak, że się wprowadziła.

Ojciec sięga przez próg, żeby wziąć mój bagaż, a ja wchodzę za nim.

Dom nie pachnie już ostentacyjnymi aranżacjami kwiatowymi mojej matki. Nie ma w nim też odrobiny jej francuskich perfum, które pozostawiały niewidoczne ślady z pokoju do pokoju, ponieważ nigdy nie potrafiła usiedzieć w miejscu dłużej niż trzydzieści sekund.

Moje płuca wypełnia koktajl zapachów, które reprezentują czyjeś życie.

Cytrynowy płyn do odkurzania.

Odrobina lawendy.

Nieoczekiwany ślad drzewa sandałowego.

Skórzane buty do sukienki.

Stałe powietrze.

Dywaniki w stylu vintage.

Czas.

Myślę teraz o mojej matce, zamkniętej w celi z pustaków ze współlokatorką o imieniu Angel. Nie ma kwiatów do układania. Nie ma okien, które można by otworzyć, gdy po ulewnym deszczu zapragnie zapachu zwierząt. Nie ma dzieci, za którymi mogłaby się uganiać. Żadnych długich list zakupów ani wyszukanych obiadów do zrobienia. Żadnego towarzystwa do zabawiania. Nie ma wypełnionych projektantami szaf do zorganizowania ani pralni do złapania między szkolnymi biegami. Żadnych przystanków w kawiarni. Żadnych sąsiedzkich plotek, którymi można by się potajemnie cieszyć. Żadnych letnich popołudni leniuchujących przy podwórkowym basenie, z twardym bestsellerem w ręku.

Żadnego przystojnego, filuternego męża, który pocałowałby ją na dobranoc...

Wyobrażam ją sobie leżącą na dolnej pryczy, czytającą jedną z wielu używanych książek, które przysyła jej moja siostra, Rose, jej jedwabiste blond kosmyki są teraz szare i słomkowe. Jej skóra jest cienka jak papier. Jej brwi wyskubane palcem do zera. Przynajmniej tak wyglądała, gdy widziałam ją po raz ostatni, dziesięć lat temu. Jedynym powodem mojej wizyty była chęć skonfrontowania jej z prawdziwą powieścią kryminalną zatytułowaną Domestic Illusions: The Daphne McMullen Story.

Chociaż wyrok skazujący moją matkę za morderstwo prawnie zabraniał jej czerpania zysków ze swojej zbrodni lub śmierci Marnie Gotlieb w jakikolwiek sposób, nie powstrzymało to autorki bestsellerów Chicago Post, Dianny Hilliard, od zajęcia się tym. Miała nawet czelność zadedykować ją mojemu bratu, siostrze i mnie.

Nigdy w życiu nie spotkaliśmy tej kobiety.

Gotowy produkt malował moją matkę jako świętą - niewolnicę swojego pięknego, uprzywilejowanego życia. A mój ojciec został zdemaskowany jako uzależniony od seksu narcyz. Po przedarciu się przez akapit za akapitem szczegółów rodzinnych, które tylko moja matka mogła dostarczyć, byłem zmuszony przerwać nasze wyobcowanie, aby móc osobiście podzielić się z nią moim obrzydzeniem.

Sprzedała nas.

Mój ojciec może być zapatrzonym w siebie człowiekiem z poważnymi problemami współuzależnienia - ale nie jest mordercą. Graham McMullen nie jest święty, ale nigdy nie wrzuciłby nas pod autobus.




Rozdział 1 (2)

Nie w ten sposób.

"Więc ... co cię tu sprowadza?" Jego ton jest przyjemny, ale jego oczy mrużą się, gdy studiuje mnie w niebiesko-zielonym półmroku wczesnego wieczoru.

Prawda jest skomplikowana.

"Nie było mnie wystarczająco długo," mówię na długim wydechu. "Pomyślałem, że może nadszedł czas, aby wrócić do domu".

Dom.

Używam tego słowa ze względu na niego. To sprawia, że się uśmiecha.

Chociaż mieszkałam przy Magnolia Drive 372 przez pierwsze dziesięć lat mojego życia, nazywanie tego "domem" byłoby w tym momencie przesadą.

Jego ciemne oczy stają się szkliste, a opuszki palców drgają u jego boków. Chce mnie przytulić, jestem pewna, ale zna mnie zbyt dobrze. Przynajmniej tę część mnie.

"Twój pokój jest dokładnie taki, jak go zostawiłaś", mówi zamiast zadawać więcej pytań. Wyobrażam sobie, że będzie je zadawał w odstępach czasowych, łowiąc beztrosko smakołyki, aż będzie miał cały obraz. Śledczy malarz. "Dobrze mieć cię z powrotem, Grace. To znaczy. Zostań tak długo, jak potrzebujesz. Nadrobimy zaległości, kiedy tylko będziesz gotowa."

Dziękuję mu, zanim chwycę moją torbę na rolki i wejdę na kręte schody w zamaszystym foyer. Każdy krok szeleści niepokojącym uczuciem w moim centrum, ale zmuszam go do zejścia z ciasnymi przełykami.

Jestem tu na misji i jak tylko się skończy, znów wyjeżdżam.

Zatrzymując się na szczycie schodów, wita mnie przestarzały portret rodzinny - oryginalni McMullenowie ubrani w koordynujące granatowe stroje, dzieci trzymające się za ręce, uśmiechnięte na tle jesiennego krajobrazu jakiegoś lokalnego parku stanowego.

Oto i my.

Zamrożeni w czasie.

Błogo nieświadomi okrutnych planów losu wobec nas.

Byliśmy piękni razem - nieziemsko szczęśliwi z zewnątrz.

Hashtag blessed.

Moja uwaga skupia się na moich rodzicach, na tym, jak moja matka wpatruje się w przystojną twarz mojego ojca, jej złote włosy lśniące we wczesnym wieczornym zachodzie słońca, jego dłoń obejmująca bok jej policzka. Gdybym nie wiedziała lepiej, pomyślałabym, że ich miłość do siebie jest równa i zrównoważona.

Przesuwam opuszki palców po wypalonej, złotej ramie, a następnie naciskam ją na tyle, by przechyliła się poza centrum. Zauważalne tylko przy zbyt długim wpatrywaniu się.

Nie mam ochoty pisać historii na nowo i mam mało cierpliwości dla tych, którzy czują taką potrzebę.

Kiedy docieram do mojego starego pokoju, zapalam światło i sadzam się w drzwiach.

Mój ojciec ma rację. Jest dokładnie taki, jak go zostawiłam: Ciemne meble. Niebieskie ściany. Sterta wypchanych zwierząt w kącie. Idealnie zrobione łóżko z wyprasowaną kołdrą i milionem poduszek.

Poza świeżymi śladami odkurzacza w dywanie, nikt nie postawił stopy w tym pokoju od czasu, gdy ostatni raz byłam w domu na ostatnim roku studiów.

Zamykam drzwi i padam na łóżko, wyciągam telefon z torby i wyciągam konto Instaface mojego byłego ze studiów i gapię się na jego zdjęcie profilowe po raz dziesiąty dzisiaj - setny w tym tygodniu. Te same kawowo-brązowe włosy przycięte w ponadczasowy sposób. Te same zakapturzone oczy w kolorze Nowej Anglii jesienią. Te same dołeczki, które otaczają jego chłopięcy uśmiech jak nawiasy. Jest dokładnie taki, jakim go zapamiętałem, tylko z dekadą życia dodaną do jego twarzy. Płytkie zmarszczki rozciągają się na jego czole. Głęboka linia oddziela jego brwi. Może jest trochę więcej pustki pod jego jowialnym spojrzeniem. Ale poza tym jest taki sam, jak go pamiętam.

Mógłbym opisać Suttona Whitlocka na pięćdziesiąt tysięcy sposobów, ale pod koniec dnia mogę go podsumować w pięciu słowach: był dobrym człowiekiem.

Osiem lat temu złamałam mu serce - i to nie dlatego, że chciałam.

Musiałam ocalić go od życiowego rozczarowania.

Musiałam ocalić go przed sobą.

Ale ostatnio w sieci pojawiło się kilka rzeczy, które wskazują, że nie jest z nim w porządku.

Muszę naprawić to, co zrobiłam. Muszę przeprosić za to, że go skrzywdziłam. Wyjaśnić swoje powody. Dać mu pozwolenie, by ruszył dalej, by był szczęśliwy.

A potem zniknę... znowu.




Rozdział 2 (1)

ROZDZIAŁ 2

A więc to tak się spotykamy.

Następnego ranka wchodzę do kuchni kwadrans po szóstej i zastaję dziewczynę mojego ojca, która smaży jajka, plecami do mnie, gdy zajmuje się patelnią. Chciałem napić się kawy przed prysznicem, ale to wymaga przeszukania szafek w celu znalezienia kubków i kapsułek z kawą. A teraz, kiedy ona tu jest, przypomina mi się mój status gościa i grzebanie w szafkach wydaje się niewłaściwe.

W zlewie spoczywają popękane brązowe muszle. Niehigieniczne. Moja matka nigdy by tego nie zrobiła. Poszłyby prosto do śmieci.

Oczyszczam gardło i sadzam się za wyspą, opuszki palców zwinięte wokół marmurowej krawędzi.

Nic.

Może nie słyszy mnie przez skwierczenie jajek?

Mój ojciec przemieszcza się z pokoju do pokoju nad nami. Chyba nie sypia już w weekendy.

Czyszczę gardło - tym razem głośniej - kiedy Bliss odwraca się od kuchenki, żeby wziąć talerz z szafki po prawej. Jest szczupła, ale w kobiecy sposób, tkanina jej szaty z nadrukiem Bandhani- przylega równo od wypukłości jej kościstych ramion, przez wcięcie w talii, aż po subtelne zaokrąglenie bioder.

Jej oczy rozszerzają się, jej usta się zwijają, a ona zaciska swoje cienkie jak papier klapy. "Mój Boże. Nie widziałem cię tam."

Bliss wyskakuje z uszu dwie białe słuchawki i podchodzi do mnie bez cienia niechęci.

"Jestem Bliss." Wyciąga wypielęgnowaną dłoń i oferuje rozbrajający uśmiech. Jej oczy są małe, ale ładne, najciemniejszy oceaniczny błękit i osadzone głęboko za grzywką gęstych rzęs. Jej rysy są skośne, być może niemieckie, co kontrastuje z jedwabiście miękkimi blond włosami spiętrzonymi na czubku jej podłużnej głowy. Śmiem twierdzić, że w kwestii wyglądu dorównuje mojej matce. Ale znając mojego ojca, to właśnie dlatego jest z nią. Zawsze kochał ładne, błyszczące rzeczy. "To takie wspaniałe w końcu cię poznać."

"Twoje jajka się palą". Nie chcę być niegrzeczna, ale wiem, jaki jest mój tata, jeśli chodzi o jego jedzenie. Rozpieszczany przez lata perfekcjonizmu mojej matki w tej właśnie kuchni, mężczyzna ma standardy.

Bez marnowania sekundy, Bliss obraca się na swoich bosych stopach i wyciąga ich śniadanie z ognistej głębi piekła spalonego jedzenia, zanim wyłączy palnik gazowy.

"Ups." Śmieje się pokornym śmiechem, szczotkując blady czepiec z jej czoła. "To jest to, co dostaję za próbę wielozadaniowości".

Ludzki mózg nie jest zdolny do wielozadaniowości. To udowodniony fakt. Ona - wykształcona w Princeton psychoterapeutka, która zmieniła się w nauczycielkę życia - guru medytacji - powinna to wiedzieć.

"Dołączysz do nas?" Bliss wskazuje na nie nakryty stół w kąciku. "Wiem, że twój ojciec jest niespokojny, aby dogonić cię - i mnie... Słyszałem tak wiele o tobie, czuję się jakbym cię już znał ... ale mam tak wiele pytań. Nie mogę się doczekać, żeby cię przepytać."

Ona gada, mówi takie rzeczy, których normalnie nie mówi się innym przy pierwszym spotkaniu. Czy ona jest zdenerwowana? Powiedziano mi, że niektórzy ludzie uważają mnie za onieśmielającą, że moja obecność jest ciężka. To dość duży kontrast z lekką jak powietrze żywiołowością Bliss.

"Mam nadzieję, że to jest w porządku," kontynuuje. Jej ruchy są łatwe i zrelaksowane. Ona jest słonecznym dniem człowieka. Jasne i jasne oczy. Tępy, kojący głos. "Jestem ciekawską osobą. Czasem doprowadzam twojego ojca do szału, ale uważam, że wszyscy są interesujący."

No proszę.

Mamy już coś wspólnego.

Lata temu, kiedy ta kobieta weszła w życie mojego ojca, przeszukałem internet w poszukiwaniu wszystkiego, co mogłem znaleźć. A z takim nazwiskiem jak Bliss Diamond, nie było to takie trudne.

Na początku założyłem, że to emerytowana gwiazda filmów dla dorosłych, a biorąc pod uwagę przeszłe związki mojego ojca, nie sądziłem, że aż tak bardzo się mylę.

Ale założyłem źle.

Bliss Diamond - a przynajmniej jej internetowa wersja - była neohipiską, self-made, medytacyjną guru influencerką z liczącą blisko milion osób społecznością. Jest antytezą typowej dla mojego ojca Barbie bimbo, młodej na tyle, by być jego córką. Chociaż z pomocą wypełniaczy, botoksu i jej naturalnej, rozświetlonej atmosfery, wydaje się o wiele młodsza niż jej legalny wiek czterdziestu sześciu lat. Pięć lat temu z powodzeniem wydała własnym sumptem książkę o "starzeniu się od wewnątrz".

Teraz, kiedy widziałam ją osobiście, myślę, że powinnam ją przeczytać.

"Może innym razem?" Brakuje mi energii, aby być towarzyskim tego ranka. Zmuszam się do uśmiechu, szukając kubka do kawy w szafce, w której moja matka kiedyś je trzymała ... tylko po to, by spotkać się z butelkami ibuprofenu, słoikami miodu manuka i syropów z czarnego bzu, i różnymi ziołowymi nalewkami. "Czy mógłbyś wskazać mi kubki?"

Bliss odzyskuje ceramiczną filiżankę z karuzeli ze stali nierdzewnej obok zlewu, taką, która przez cały ten czas ukrywała się na widoku. Żaden z kubków nie pasuje, a ich kiczowate, egzotyczne wzory sugerują, że zostały zebrane z całego świata. Moja mama zadygotałaby na widok zderzenia kolorów z jej stonowaną, neutralną, klasyczną kuchnią.

Wręczając mi je, podnosi naturalnie brew. "Przynajmniej dołącz do nas na kawę?"

Jej oczy są czułe jak trzymają moje spojrzenie, a jej usta relaksują się w pełen nadziei uśmiech.

Nigdy nie lubiłem żadnej z dziewczyn mojego ojca i nie zamierzam zaczynać teraz, ale ona sprawia, że jest to najmniejsze wyzwanie. To prawie niemożliwe, aby być okrutnym dla kogoś, kto okazał ci nic poza życzliwością.

"Dzień dobry, dzień dobry." Mój ojciec pojawia się znikąd, jego włosy wilgotne od prysznica. "Bliss." Opiera rękę na jej biodrze i pochyla się, aby złożyć dziobek na jej policzku, zanim stanie naprzeciwko mnie. "Grace, jak ci się spało?"

Nie mogę pomóc, ale zastanawiam się, co powiedział jej o mnie. Czy zwraca uwagę na fakt, że jestem adoptowana? W przeciwieństwie do Sebastiana i Rose? Czy mówi jej, dlaczego mnie adoptowali? Że moja matka przekonała go, że jest bezpłodna, bo nie była gotowa na posiadanie dzieci? A może po prostu stwierdza, że jestem jego najstarszym dzieckiem i odrzuca wszelkie pytania o to, dlaczego nie jesteśmy do siebie podobni albo dlaczego tak bardzo różnię się od mojego dobrze ułożonego młodszego brata i siostry?




Rozdział 2 (2)

Toczę w dłoni pustą filiżankę, gdy ci dwaj mnie badają.

Nienawidzę być na miejscu, badana pod amatorskim mikroskopem. Przeciętny człowiek nie ma pojęcia, jak patrzeć pod powierzchnię, jak obierać kolejne warstwy języka ciała, jak czytać między wierszami wypowiadanych słów.

I nawet jeśli mam wierzyć we wszystko, co internet mówi o Bliss Diamond - a nie wierzę - to wątpię, żeby była na tyle obeznana, żeby spojrzeć na mnie i pomyśleć, że ma szansę na śnieżną kulę w piekle, żeby mnie rozgryźć.

"Slept well. Dziękuję." Wskazuję na lustrzaną, złotą maszynę do espresso. "Nie chcę ci przeszkadzać. Chciałem tylko wziąć kawę i prysznic i zabrać się do pracy."

To prawda.

"Na pewno nie chcesz czegoś do jedzenia?" Bliss wskazuje w kierunku jej na wpół spalonych jajek.

"Wiesz, jest już przepiękny poranek. Dlaczego nie weźmiemy tego na zewnątrz? Nasza trójka?" mój ojciec wtrąca się, zanim mam szansę ponownie odrzucić zaproszenie Bliss. "Na pewno masz kilka minut wolnego czasu? Nie widziałem cię od lat, Gracie . . ."

Używa mojego pseudonimu, aby złagodzić mój opór. Tylko, że ja nie czuję się miękka - jestem usidlona przez poczucie winy unoszące się z niego i sposób, w jaki jego droga woda po goleniu sprawia, że myślę o innych czasach. Nie szczęśliwszych czasach. Innych. Nie wiem, czy kiedykolwiek byliśmy naprawdę szczęśliwi. Szczęśliwi? W ignorancki, nieświadomy sposób?

Nalewam kawę i zostawiam ją czarną. "W porządku. Mam kilka minut."

Wydycha, ramiona rozluźniając, a potem gwarzy o kuchni z nowym życiem w kroku, gdy Bliss talerzuje ich jedzenie. Mój ojciec nalewa dwie kawy, jedną dla niego i jedną dla niej, i wychodzimy z powrotem, jakby nic z tego nie było niezręczne.

Wskaźnik pogody przy basenie wskazuje siedemdziesiąt osiem stopni, a bryza jest wystarczająco lekka, aby ułożyć kilka luźnych fal wokół twarzy Bliss.

Uśmiecha się i żuje, uśmiecha się i żuje.

Zawsze uśmiechnięta, ta jedna.

Może to idzie z terytorium, kiedy masz na imię Bliss.

Gdybym nie rozbił się tutaj, prosząc o przysługi, zapytałbym ją, jak się kiedyś nazywała - zanim była "Bliss Diamond".

W internecie nie ma o niej żadnych wzmianek sprzed osiemnastu lat.

Ale trzymam buzię na kłódkę.

Nie jestem tu dla niej. Ani dla mojego ojca.

Jestem tu z powodu Sutton.

Jeden łyk mojej kawy mówi mi, że jest droga, ale nie jest to dobry rodzaj drogi - taki, w którym płacisz za markę i marketing. Gorycz utrzymuje się na języku już po pierwszym łyku i sprawia, że tęsknię za tureckim lokalem z kawą, który znajduje się w dół ulicy od mojego mieszkania w Portland. Miękkie jak puder fusy. Cynamon i kardamon. Elektryczny wstrząs kofeiny, który nie traci czasu na dotarcie do mojego krwiobiegu.

Wkrótce, przypominam sobie, wrócę tam znowu.

To jest tymczasowe.

Mój ojciec pożera swoje jajka z postawą wyprostowaną, od czasu do czasu sięgając po wierzch dłoni swojej dziewczyny.

Nie pamiętam, żeby był tak czuły wobec mojej matki. Z drugiej strony, jestem pewien, że jest wiele rzeczy, których nie pamiętam. Mówi się, że pamięć dziecka może być bardzo niedokładna i zniekształcona. Niektóre rzeczy pamiętam tak, jakbym oglądał je przez fale mętnej wody. Inne rzeczy pamiętam z przerażającą jasnością.

"Więc... Grace... co robiłaś przez ostatnie kilka lat? Rose mówiła, że byłaś w Vegas? Phoenix? Colorado Springs? A potem w Billings na trochę?" Mój ojciec przesuwa swoje jajka na talerzu, wybierając kawałki czarnego. "Gdzie jest dom w tych dniach?"

Rose zawsze była centrum informacji w tej rodzinie, więc nie dziwi mnie, że wie takie rzeczy. Zaskakuje mnie jednak to, że prowadził obserwacje. Myślałem, że ma ważniejsze rzeczy do zrobienia.

"Portland. Ale nie na długo. Nie lubię zostawać w jednym miejscu zbyt długo," mówię.

"Gdzie dalej?" Przynosi swój widelec do ust, pauzując, jakby musiał się zmusić do wzięcia kęsa.

Biedna Bliss.

I shrug. "Myślałem o Charleston, może? Albo Charlotte. Kind of chce doświadczyć innego wybrzeża tym razem."

"Teraz to będzie całkiem zmiana scenerii", mówi z błędną pewnością siebie człowieka, który został wychowany w Nowym Jorku i spędził całe swoje dorosłe życie w New Jersey.

Staram się nie osądzać go za to, że nigdy nie wyszedł poza swoją bańkę, ponieważ wiem, że w głębi duszy - pod pieniędzmi rodziny McMullenów, poza debilnymi rysami, które dobrze się zestarzały, poza krzykliwym samochodem, karuzelą oszałamiających dziewczyn i kółkiem towarzyskim w klubie country - on się boi. Chociaż czego, nie jestem pewien. Wiem tylko, że wszyscy mamy swoje lęki i często dyktują one dokładnie to, jak żyjemy - czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie.

Moim największym lękiem było stanie się moją matką - kobietą tak zdesperowaną, by trzymać się swojej fikcji życia, swojej starannie przygotowanej iluzji szczęścia, że była gotowa za to zabić. Albo w jej przypadku - wynająć kogoś, kto by to zrobił za nią. Boże broń, żeby nie pobrudziła sobie manicure. Ale w końcu strach stał się jej największym atutem. Zawładnął jej decyzjami i skłonił ją do zrobienia tego, co nie do pomyślenia.

Gdybym została z Suttonem, dałby mi idealne życie. Tyle wiem. I kochałby mnie bardziej niż człowiek zasługuje na to, by być kochanym. Z każdym mijającym rokiem, przylgnęłabym do niego, do naszego pięknego małżeństwa i rodziny jak do krwi. A jeśli coś zagroziłoby nam na drodze, to bym się złamała. Jak moja matka.

Może to nie jest w mojej krwi, per se. Ale jest. Wyuczona niestałość, która gotuje się w moich żyłach.

Jest w każdym z nas.

Niektórzy ludzie po prostu kontrolują ją lepiej niż inni.

"Charleston zapiera dech w piersiach. Tak urocze. Będziesz go uwielbiać." Oczy Bliss zapalają się, a ona rozplata rękę na swojej piersi. "Och, być młodym i nieuwiązanym ponownie." Ona wskazuje jej widelec na nikogo w szczególności. "Pamiętam te dni. Pielęgnuj je. Kiedy się ustatkujesz i będziesz miał dzieci, musisz kwitnąć tam, gdzie je posadzisz."

Mój ojciec chichocze, jakby to rozumiał, a ja przypominam sobie, że w moim dążeniu do odkopania brudów na temat Bliss Diamond, natknąłem się na jej biografię na stronie internetowej, która opisywała ją jako kalifornijską rodowitą przedsiębiorczynię mieszkającą w New Jersey. Nie ma wzmianki o dzieciach.




Rozdział 2 (3)

"Czy macie dzieci?" pytam.

Ona patrzy najpierw na mojego ojca, którego usta się spłaszczają, a potem kręci głową. "Nie było w kartach dla mnie."

Ponownie poklepuje ją po dłoni, jakby to był dla niej bolesny temat.

"Grace, twój ojciec mówi, że wykonujesz dużo pracy na zlecenie." Bliss oprawia swoje pytanie jako oświadczenie. "Coś w sieci? Sprawdzanie przeszłości czy coś?"

"Mój pracodawca woli, żebym ograniczyła szczegóły do minimum", mówię. "Ale zasadniczo jestem sanityzatorem internetu. Ludzie płacą mi za usuwanie rzeczy, których nie chcą w sieci. Niepochlebne artykuły. Zemsta porno. Ostre recenzje. Nieaktualne zdjęcia. Takie rzeczy."

Pomijam najgorsze z najgorszych rzeczy, które czasami mam za zadanie usunąć - rzeczy, które wymagają wybielenia oczu, rzeczy, które potwierdzają moje głębokie rozczarowanie społeczeństwem. Jak kobieta, której były podawał się za nią, by zamieszczać w ciemnej sieci Craigslist prośby o gwałt, mając nadzieję, że jakiś chory drań ją zaatakuje. Albo mąż, który potajemnie zaatakował dobrze prosperujący, domowy biznes piekarniczy swojej żony, zamieszczając w sieci oskarżycielskie recenzje na temat rasy, płci i religii, aby była zmuszona zamknąć drzwi i ponownie być finansowo zależna od niego. Była też teściowa, która wynajęła nas, byśmy wykopali brudy na jej nowego zięcia, o którym była przekonana, że jest byłym skazańcem żyjącym pod skradzioną tożsamością, ale w procesie wykopywania brudów na tego człowieka natknęłam się na tajne zaangażowanie teściowej w pierścień handlu ludźmi. Zięć? Agent pod przykrywką. Najgorsze było to, że kobieta wyszła na prostą. Nie jestem pewien, czy spędziła dzień za kratkami. Nie jestem też pewien, dokąd uciekła, ale jestem gotów założyć się o moje oszczędności, że gdziekolwiek jest, nie ma z nią nic wspólnego.

Gdyby ludzie tacy jak Bliss i mój ojciec wiedzieli, jak wiele naprawdę chorych i socjopatycznych jednostek czai się wśród nas, spali z bronią w nocnych szafkach, trzymali noże pod materacami i zastanawiali się nad każdym słowem, które wychodzi z ust innej osoby.

Czasami zazdroszczę im tego poziomu ignorancji. Bycia w stanie przymknąć oko na wszystkie życiowe nieszczęścia. Przechodzić przez swój dzień tak, jakby najbardziej chore dusze nie chodziły wśród nas.

Ale teraz nie ma już odwrotu.

Widziałem już zbyt wiele.

"To fascynujące." Bliss kończy śniadanie - najwyraźniej ma apetyt ptaka. To musi być sposób, w jaki utrzymuje swoją cienką jak u jogi sylwetkę. Opiera brodę na dłoni i pochyla się bliżej. "Nigdy wcześniej nie spotkałam kogoś, kto tak robi. Jak w ogóle dostałeś się do tego zawodu?".

Mój ojciec uśmiecha się i pomimo naszych drobiazgowych relacji, wciąż go znam: uwielbia, że w tej ślamazarnej chwili rzeczy czują się normalnie.

"Zaczęło się od pracy na pół etatu w college'u. Pracowałem dla dużej wyszukiwarki, głównie usuwając rzeczy, które naruszały prawa autorskie, dodając filtry dla dorosłych, rekategoryzując niewłaściwie zaindeksowane pozycje wyszukiwania ..." Po ukończeniu studiów zgłosił się do mnie ktoś z wyższego kierownictwa, który zaoferował mi podwójną pensję i powiedział, że mogę pracować w dowolnym miejscu na świecie, wykonując prywatne zlecenia. Tę część pomijam. Ludzie zawsze chcą wiedzieć, ile zarabia się w tej branży, a to nie robi nic więcej, jak tylko sprawia, że rozmowa jest niezręczna. Zawsze, gdy to się pojawia, zwykle mówię, że płacą wystarczająco dużo, aby zrekompensować kolacje, które spłukałem w toalecie po przetrawieniu niektórych bardziej niepokojących rzeczy, które widziałem. To ma tendencję do dodawania okresu do rozmowy. "Nawiązałem kilka znajomości i od tego momentu wszystko się zaczęło."

Patrzę na malownicze podwórko, ponad gąszczem wypielęgnowanych bukszpanów, na dom za nami: półtorametrowy bungalow, który kiedyś był przyjemnie błękitny jak jajko robina. Teraz jest pokryty słonecznym żółtym kolorem, z białymi wykończeniami i drewnianym wiatrowskazem w kształcie motyla, dyndającym za tylnymi drzwiami. Nowi właściciele dodali cedrową pergolę z tyłu, a grill ze stali nierdzewnej spoczywa odkryty, wystawiony na działanie żywiołów. Leniwy czy beztroski? Każdy może zgadnąć.

Dwadzieścia lat temu był to dom mężczyzny i jego dziewczyny - obłąkanej i obsesyjnej kobiety, która prześladowała naszą rodzinę w Internecie i wniknęła w nasze życie. Później odkryliśmy, że nie była naszą sąsiadką przez przypadek, choć na początku nie mogliśmy tego wiedzieć.

Miała plan i kiedy zaczęła pracować jako opiekunka mojej rodziny, wprowadziła ten plan w życie.

Twierdziła, że nazywa się Autumn Carpenter, co jak się później okazało było prawdziwym nazwiskiem mojej biologicznej matki. Jej prawdziwe nazwisko brzmiało Sarah Thomas. I choć nie urodziła mnie, znała kobietę, która to zrobiła - kobietę, która zaginęła kilka lat po tym, jak McMullenowie mnie adoptowali.

Sarah była chora, ale nie była to choroba typu "zabij kochankę swojego męża". Była bardziej podobna do choroby nieleczonej i z urojeniami. Była słodka, delikatna i szczególnie lubiła mnie. Czasami, nawet jako dziesięcioletnia dziewczynka, fantazjowałam o tym, że Sarah jest moją matką. Czasami modliłam się o to. Składałam życzenia łupieżcom i spadającym gwiazdom. Byłam przekonana, że jeśli uwierzę w coś wystarczająco mocno, to się spełni.

I prawie tak było.

Przynajmniej według rozdziału w książce Domestic Illusions, gdzie raport policyjny twierdził, że Sarah zamierzała porwać mnie ze szkoły i przewieźć przez granicę do Meksyku.

Przyznam, że były lata, kiedy chciałem, żeby to się stało.

Czasami myślę, że byłoby mi lepiej.

Nawet jeśli Sarah nie była moją matką, kochała mnie w sposób, w jaki Daphne nigdy nie mogła - kolejny fakt opisany bardzo szczegółowo w tym nieautoryzowanym opowiadaniu. Daphne nie potrafiła się ze mną połączyć. Więź wydawała się wymuszona. To było skomplikowane. Byłam bardzo trudna, a ona dawała mi wszystko, co mogła, ale to nie wystarczyło.

Nie winię Sary za to, co się z nami stało - ani za egoistyczne wybory moich rodziców. Zdarzyło się, że wkroczyła w nasze życie podczas rodzinnego kataklizmu, który był nieunikniony. Życie, jakie znaliśmy, przestało istnieć w chwili, gdy ta kobieta wkroczyła do naszego świata.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Niebezpieczna obsesja"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈