Mąż Rakish

Rozdział pierwszy

Rozdział pierwszy

Luty 1812 r.

Londyn, Anglia

"Jasna cholera!" Jason Cavendish, nowy hrabia Coventry, potarł tył szyi, gdy siedział na brzegu łóżka i czytał posłanie w swoich rękach. Złapał go w drodze z domu tego ranka i dopiero teraz sobie o nim przypomniał. "Cholera jasna, cholera jasna!" Choć spodziewał się tego, mięśnie jego szczęki zacisnęły się, gdy przeczytał go jeszcze raz:

Zgodnie z warunkami określonymi w testamencie zmarłego Johna Martina Cavendisha, hrabiego Coventry, jest pan zobowiązany stawić się w Coventry Manor o godzinie dziesiątej rano, dwudziestego drugiego dnia lutego roku Pańskiego osiemset dwunastego, aby wymienić przysięgę małżeńską z niejaką lady Jane Grant, która właśnie tego dnia przybyła z Rzymu we Włoszech.

Zgodnie z warunkami wspomnianego testamentu, jeśli nie będziesz obecny w tym dniu i o tej godzinie, utracisz wszystkie nieobjęte prawem własności nieruchomości, dochody i kapitał, które wcześniej były w posiadaniu zmarłego Johna Martina Cavendisha, hrabiego Coventry."

Walnął pięścią w nogę, gdy przeczytał końcowe: "Z największym szacunkiem, Meyer, Johns i Meyer, Solicitors".

"Złe wieści, kochanie?" Lady Sheridan rozciągnęła swoje smukłe, nagie ciało jak kotka rozkoszująca się czasem spędzonym na słońcu. Przewracając się na bok, powędrowała palcami w górę jego ramienia i delikatnie zgrabiała paznokcie z powrotem w dół.

Zbyt zły, aby usiąść, zostawił łóżko wciąż wypełnione zapachem ich niedawnej miłości, i udał się przez pokój, aby nalać brandy.

Jason obniżył płyn, rozkoszując się jego spalanie, jak to wylądował w żołądku. Zerknął na Selenę, gdy nalewał drugiego drinka. Coraz bardziej zmęczony swoją kochanką, mimo jej urody i powabu, mylił się zakładając, że jej atrakcyjność będzie trwała przez jakiś czas. Podobnie jak dwaj poprzednicy, zaczął tracić zainteresowanie jej zmysłowym ciałem zaledwie kilka miesięcy po tym, jak pierwszy raz się z nią przespał.

Czy ja się starzeję? Nic już nie wydaje się utrzymywać mojego zainteresowania przez dłuższy czas.

Wrzucając swoje nagie ciało na miękko wyściełany fotel, zamknął oczy i potarł skroń kciukiem i palcem wskazującym. "Stary hrabia wciąż kontroluje mnie z grobu. Mam się ożenić."

Jego ojciec nigdy nie zostawiał spraw przypadkowi. Chciał, by Jason spłodził potomka, dręczył go o to od lat. Ponieważ jego syn nie zdążył się ustatkować i założyć żłobka, zanim stary hrabia podkręcił palce, upewnił się, że nie pozostawił swojemu jedynemu potomkowi wyboru.

Selena przeszła i stojąc za krzesłem, położyła swoje delikatne dłonie na jego ramionach i potarła jego ciało.

"Co za kłopot. Kiedy ma się odbyć ślub?"

"Dwa dni. Dwa cholerne dni." Nie mogąc opanować gniewu, ponownie podskoczył, by nabrać tempa.

"Otrzymałem rozkaz stawienia się w Coventry Manor za dwa dni, aby poślubić jakąś kobietę, którą wybrał stary hrabia. Jeśli nie podporządkuję się jego planom, zostanę odcięty. Dostanę tytuł i dwór, ponieważ są one dziedziczone, ale nic poza tym. Żadnych pieniędzy na utrzymanie tego miejsca, ani siebie".

"Cóż, kochanie, musisz zrobić to, co konieczne i poślubić dziewczynę. Małżeństwo nie musi nic zmienić w twoim życiu. Niebo wie, że moje nigdy nie miało. Po prostu ożeń się z tą gnidą, zrób jej dziecko i zostaw ją na wsi." Wróciła do łóżka i pozując zmysłowo na jedwabnej pościeli, wyciągnęła swoje smukłe ramiona. "A teraz wracaj do łóżka. Mamy jeszcze kilka godzin, zanim Sheridan wróci ze swojego klubu".

Jason zwinął ramiona, by rozładować napięcie, po czym przesunął się na łóżko i usiadł obok jej supinującego ciała. "Przepraszam kochanie, jestem umówiony", skłamał, dając jej szybkiego buziaka. Późnej jeden raz wystarczył z uroczą Seleną. Odszedł od łóżka i zaczął zbierać swoje ubrania.

Usiadła, jej rysy w zmarszczce. "Nie wspominałeś wcześniej o umówionym spotkaniu".

"Dopiero teraz sobie o tym przypomniałem." Podskoczył na jednej nodze, gdy próbował wejść w swoje pantalony. Teraz, gdy wezwanie rzeczywiście dotarło, miał ochotę wyjść. Potrzebował pomyśleć, a jej natrętna obecność go denerwowała. Szybko zapiął koszulę i sięgnął po buty.

"Kiedy znów cię zobaczę?" Selena jęczała, gdy wspięła się na kolana, owijając wokół siebie jedwabne prześcieradło w kolorze kremowym.

"Nie powinienem być długo. Jutro wyjadę do Coventry, ożenię się z tą czupryną i zaraz będę z powrotem w Londynie." Niedbale wiążąc swój krawat, skierował się do drzwi.

"Zaplanuję dla nas specjalną kolację". Poszła za nim, prześcieradło wlokło się za nią. "Sheridan wyjeżdża z miasta na kilka tygodni. Który to będzie dzień?"

Jason walczył z irytacją, która wydawała się wybuchać tak szybko ostatnio na jej machinacje. Wytarł exasperację z twarzy i odwrócił się. "Nie mogę powiedzieć na pewno, miłość. Nie planuję być tam długo, ale lepiej nie ustalać niczego ostatecznego." Dając jej jeszcze jeden krótki pocałunek, pomachał małym salutem i wyszedł z pokoju.

Niech szlag trafi starego hrabiego!

Jego stosunki z ojcem nigdy nie były dobre, więc Jason spędził większość ostatnich dziesięciu lat, robiąc wszystko na odwrót od tego, czego chciał jego ojciec - tylko po to, by udowodnić, że jest swoim własnym człowiekiem. Ale ojciec zawsze potrafił znaleźć sposób, by go kontrolować, głównie poprzez groźbę wstrzymania funduszy. Ale to! Wymaganie, by poślubił kogoś wybranego przez hrabiego, było nie do pomyślenia.

Czy nigdy nie pozbędę się mandatów tego drania?

...

Jason wszedł do White'a, skinął krótko głową do przyjaciół rozsiadających się wygodnie w fotelach przy masywnych, ryczących kominkach. W powietrzu rozbrzmiewał stłumiony dźwięk brzęczących kieliszków, wypełnionych najlepszymi trunkami, jakie Londyn miał do zaoferowania. Kierując się prosto do swojego wieloletniego przyjaciela Drake'a, usiadł na krześle obok niego i ziewnął.

Markiz Stafford był jego najlepszym przyjacielem od czasów studiów w Oxfordzie. Wkrótce po rozpoczęciu semestru obudzili się nadzy, z dwiema rozkosznie nagimi młodymi kobietami pomiędzy nimi w dużym łóżku. Obaj mieli ogromne bóle głowy, szerokie uśmiechy i stali się natychmiastowymi przyjaciółmi.

Związek rozpoczęty w ten sposób mógł być tylko lepszy z czasem, a dwaj młodzi mężczyźni pili, uprawiali hazard i uwodzili na swojej drodze przez Uniwersytet, a następnie londyńskie towarzystwo. W zeszłym roku ojciec Drake'a nakazał synowi powrót do rodzinnego dworu.

Wrócił do Londynu jako bardziej opanowany człowiek, ale nadal angażował się w działania tak lubiane przez rodzinę, choć tym razem z nieco większą powściągliwością i dyskrecją.

Drake studiował zaciśniętą szczękę i stukające palce przyjaciela. "Problemy?"

"Nadszedł edykt".

"Ślub?"

"Tak."

"Kiedy?"

"Za dwa dni".

"Potępienie."

"Dokładnie."

Jason odchylił się w fotelu, wypuszczając ogromny oddech, i wpatrywał się w sufit. "Co mam zrobić, Drake?"

"Nic nie możesz zrobić, poza małżeństwem. Ty nie bardziej chcesz być biedny niż ja. Kłaniamy się naszym reproduktorom, aby kontynuować nasze życie pełne przyjemności i rozrywki." Pomachał do lokaja i uniósł w górę swój pusty kieliszek.

Jason walnął pięścią w ramię krzesła. "Twój reproduktor jest dużo żywy, w przeciwieństwie do mojego, który kontynuuje manipulację mną nawet w śmierci. Ale ożenić się? Nawet gdybym miał na to ochotę - a nie mam w tym szczególnym czasie - wolę dokonać własnego wyboru."

Przeklęty stary hrabia.

"Jestem pewien, że zdawałeś sobie sprawę, że pewnego dnia będziesz musiał się ożenić. Obowiązek wobec tytułu i to wszystko. Czy ci się to podoba czy nie, wygląda na to, że wybór został dokonany za ciebie." Drake uśmiechnął się, gdy zawirował brandy wokół swojej szklanki przed wzięciem łyka.

"Nie wyglądaj tak cholernie wesoło z tego powodu. Nie tylko nigdy nie spotkałem Lady Jane - tak ma na imię - ale wiem o niej bardzo niewiele. Nawet gdzie, na Boga, hrabia ją znalazł. Z tego co wiem, może być jakąś lekką spódniczką".

Drake usiadł gwałtownie. "Mówię, Jason, nawet stary Earl nie wyciągnąłby czegoś takiego".

"Nie, to nie jest takie złe." Potarł oczy pięściami. "Właściwie Lady Jane jest córką chrzestną starego Earla. Adwokaci mówią mi, że była we Włoszech ze swoim ojcem, który jest jakimś typem uczonego ze starożytnego Rzymu. Córka uczonego! Pewnie jest sucha jak kość".

Obaj mężczyźni siedzieli ponuro wpatrując się w płomienie w kominku, każdy zajęty swoimi myślami.

"Jutro pojadę do Coventry, przenocuję w gospodzie, zanim pojawię się na zaślubinach. Czy możesz być gotowa przed świtem?". Jeśli musiał przez to przejść, to przynajmniej mógł mieć swojego najlepszego przyjaciela, z którym mógłby współczuć.

"Po co zostawać w karczmie, skoro masz całkowicie akceptowalne łóżko w dworze?"

Jason oparł swoją zakutą kostkę na zgiętym kolanie. "Chcę jeszcze jednej nocy wolności. Kto wie, jak wiele z Coventry szacowna Lady Jane już przejęła od swojego przyjazdu?".

"Cóż, przepraszam, nie da się. M'sire zażądał mojej obecności w Manchesterze. Miałem zamiar wyjść, kiedy wszedłeś."

Głowa Jasona szarpnęła się w górę. "Na pewno nie oczekujesz, że zmierzę się z moim cholernym ślubem sam?".

"Chciałbym ci pomóc, staruszku, ale obowiązek wzywa. Jestem pewien, że można przejść przez to bez mojej pomocy." Poklepał Jasona po plecach, po czym osuszył swoją szklankę. Po postawieniu go na wypolerowanym stole, wstał. "Jak długo będziesz w Coventry?"

"Wystarczająco długo, aby ją poślubić i położyć do łóżka. Potem wrócę." Jego scowl powrócił z pełną mocą.

Drake uniósł brwi. "Z piękną Lady Jane w ręku?"

"Nie ma szans. Nowa Lady Coventry zamieszka w Coventry Manor."

Jason wbiegł sprintem po schodach swojego miejskiego domu w modnej londyńskiej dzielnicy Mayfair.

Barton natychmiast otworzył drzwi. "Dzień dobry, sir". Lokaj zluzował swojego pracodawcę z miękkiego wełnianego greatcoat'u i kapelusza.

"Powiedz Grady'emu, że chciałbym się z nim natychmiast zobaczyć. Muszę się spakować na trzydniową podróż do Coventry".

Barton ukłonił się lekko, a Jason ponownie pokonał schody po dwa na raz i ruszył dalej do swojej sypialni. Ledwie zdążył zdjąć kraft i marynarkę, zanim dołączył do niego jego człowiek, Grady.

"Biorąc wycieczkę, jesteśmy, sir?"

"Tak, około trzech dni - do Coventry. Nie musisz przychodzić, po prostu spakuj mnie".

"Jak sobie życzysz", Grady lekko skinął głową. "Kiedy wyjeżdżasz?"

"Jutro, przed pierwszym brzaskiem. Wieczorem mam tę cholerną rutę w Newbury. Wysłałbym wyrazy ubolewania, ale Lady Newbury przypomniała mi na balu w Fenniwick zeszłego wieczoru, że przegapiłem dwa ostatnie. Opłaca się mieć tę starą ladacznicę po mojej dobrej stronie.

"Powiedz Cookowi, że będę jadł poza domem i przygotuj mi kąpiel" - powiedział, kierując się w stronę drzwi. "Będę w bibliotece, kiedy będzie gotowa".

Wreszcie z dala od swojej pani, przyjaciela i służby, Jason miał czas, aby myśleć o swojej przyszłości. Przeszedł się, aby wpatrywać się w okno, jego dłonie zaciśnięte za plecami. Mimo przeciwnych deklaracji, w wieku dwudziestu ośmiu lat było tylko kwestią czasu, kiedy zgodnie z naturalną koleją rzeczy zdobędzie wymaganą żonę i założy swoje przedszkole. Od momentu uzyskania tytułu, spłodzenie potomka spoczywało na jego barkach.

Żołądek zaciskał mu się z wściekłości na to, jak ojciec nadal go kontroluje. Kiedy ostatni raz rozmawiali - a raczej nie zgadzali się, jak zawsze - stary hrabia zagroził swojemu jedynakowi, że go odetnie, jeśli nie ustatkuje się i nie wybierze żony na ślubie.

"Zrobisz to, co do ciebie należy, albo cię odetnę" - ryknął ojciec, podnosząc się lekko z krzesła za ogromnym biurkiem w swojej bibliotece.

Jason wylegiwał się leniwie na krześle naprzeciwko niego, jego długie nogi były rozłożone, skrzyżowane w kostkach, a jego obojętne usposobienie zdradzało złość, jaka ogarnęła go po wydaniu edyktu przez ojca.

"Ożenię się, gdy znajdę odpowiednią kobietę. Nie mam zamiaru wybierać skomlącej, chichoczącej panny, która ledwo co wyszła z sali szkolnej, do małżeństwa." Odgarnął nieistniejący kawałek kłaczków ze swojej dobrze skrojonej marynarki.

"Na Boga, wybierzesz kogoś i zrobisz to w tym Sezonie, albo wezmę sprawy w swoje ręce" - powiedział jego ojciec, zapadając się z powrotem w fotelu i nabierając powietrza.

Lekarz hrabiego ostrzegał go, by się nie przemęczał, jego serce nie było silne. Jednak nagła śmierć ojca kilka tygodni po tej rozmowie wstrząsnęła Jasonem bardziej, niż chciałby przyznać. Przytłaczająca obecność jego pozostałego rodzica była tak bardzo częścią jego życia, tak bardzo musiał z nią walczyć, że w pewnym sensie czuł się zagubiony. Ale gniew z powodu bycia zapędzonym w kozi róg pozostał.

Ze znużeniem odwrócił się od okna na wezwanie Grady'ego i ruszył na górę.

Poczucie przygnębienia pozostało z Jasonem przez całą noc. W Newbury rout chodził od stolika do stolika, uprawiając lekki hazard, rozmawiając z przyjaciółmi. Mało interesowały go znudzone matrony z toni, które obserwowały go zza wachlarzy, oferując wzrokiem to, co kiedyś kazałoby mu zmierzać w ich kierunku.

Liczne zajęcia, które uważał za oczywiste, które od lat zajmowały jego czas, teraz wydawały się nudne i bez życia. Bezcelowe. Kobiety były zbyt młode i niewinne, albo zbyt jawne w swoich próbach zwabienia nowego mężczyzny do swojego łóżka, podczas gdy ich mężowie byli zajęci w inny sposób. Wszyscy śmiali się zbyt głośno, pili w nadmiarze, plotkowali bezlitośnie i uprawiali zbyt wiele hazardu.

Nie martw się, staruszku. Śmierć hrabiego cię zdenerwowała, tak samo jak małżeństwo z nieznaną osobą. Najlepiej mieć to już za sobą i wrócić do Londynu. Wtedy wszystko wróci do normy.

Pewien, że lady Newbury zauważyła jego obecność, wyszedł i kazał kierowcy podrzucić go do White'a. Po jednym drinku wypitym w samotności wyszedł i znalazł się w domu o śmiesznej godzinie północy.

Równie dobrze mógł położyć się do łóżka i spędzić te godziny na spaniu.

Ale zamiast spać, rzucał się i obracał, myślami wracając do ojca. Piąty hrabia Coventry nigdy nie był zadowolony z tego, że spłodził tylko jednego syna. Jak to miał w zwyczaju, winą za to zaniedbanie obarczył żonę.

Przez lata trwały krzyki i kłótnie, podczas których Coventry oskarżał żonę o bycie gorszą kobietą za to, że nie spłodziła wymaganej liczby potomków. Ona z kolei zarzucała mu, że marnuje swoje nasienie na lekkie spódniczki. Ich typowe małżeństwo tonowe, znane jako "doskonała partia", przebiegało w zwykły sposób.

Lady Harriet była córką markiza. Jako trzecia i ostatnia z jego córek, które wyszły za książąt, jej ojciec cieszył się, że ma już za sobą cały ten małżeński nonsens. Dość szybko urodziła Jasona, dziedzica. Jednak po kilku latach kłótni o bezskuteczne spłodzenie potomka, Lord i Lady Coventry poszli swoimi drogami.

Jego matka spędzała większość czasu w Londynie i Bath, podczas gdy hrabia rozsiadł się wygodnie w swoim wiejskim domu, a towarzystwa dotrzymywały mu kolejne kochanki. Jason nie widział żadnego z rodziców, spędzając wczesne lata w przedszkolu z nianią i kolejnymi nauczycielami. Potem został wysłany do Eton, a następnie na Uniwersytet.

Nie sądził, że jego dzieciństwo różniło się od dzieciństwa jego rówieśników, dopóki nie spędził czasu z rodziną Drake'a. Jego Grace i jego Księżna kochali się, a różnica w ich domu od jego własnego była niezwykła. Drake był najstarszym z siedmiu. On i jego rodzeństwo walczyli, kłócili się, dokuczali sobie i kochali się nawzajem, cały czas otoczeni oddaniem, które płynęło ze związku ich rodziców.

Po latach obserwowania chłodu w swoim domu Jason postanowił, że nie zadowoli się konwencjonalnym, tonowym małżeństwem. Nie miał zamiaru wybierać nadętej, pustogłowej debiutantki, z którą miałby się zalecać i zaręczać, podczas gdy jej rodzice z chciwością patrzyliby na jego pieniądze, tytuł i pozycję.

Jego matka zmarła na krótką chorobę, gdy był jeszcze w Eton, a i tak nie zrozumiałaby jego niechęci do stworzenia doskonałej pary. Czas spędzony ze starym hrabią składał się głównie z kłótni ojca i syna na temat eskapad Jasona i niedociągnięć dziedzica.

Skrzywił się. Teraz okazało się, że hrabia załatwił ten ostatni kawałek niedokończonych spraw. Pragnienie Jasona, by zapewnić sobie miłosną rozgrywkę, dobiegło końca. Choć martwy w grobie, hrabia zdołał dotrzeć i wybrać narzeczoną dla swojego syna, upewniając się, że pan młody nie będzie mógł odmówić.

Jak przystało na jego nastrój, następny poranek był zimny, ponury i groził deszczem, tak typowym dla Londynu. Słońce nie zdążyło się jeszcze pojawić, Jason wsiadł do swojego powozu, a kierowca ruszył.

Usadowił się w miękkim skórzanym fotelu i zamknął oczy. Ale tak jak poprzedniej nocy, sen wymknął mu się spod kontroli. Zamiast tego jego mózg wyczarował obraz młodej damy z wąskimi włosami, o bladej twarzy i wąskich ustach. Bez wątpienia jego narzeczona byłaby niedożywiona, a kruche kości wbijałyby się wszędzie przy próbach położenia jej do łóżka. Leżałaby na plecach, z mocno zamkniętymi oczami, gdy on robił wszystko, by zdobyć dla niej dziecko. Zadrżał i usiadł. Lepiej wpatrywać się w ciemność, niż torturować się wizjami lady Jane.

Robiąc tylko jeden przystanek, powóz dotarł do gospody w Coventry tuż przed północą. Jason, zmęczony długimi godzinami spędzonymi w powozie, bez niczego, co mogłoby go zająć poza jego denerwującymi myślami, wszedł do gospody. Odrzucił na bok kłaniającego się karczmarza i poprosił o prywatną jadalnię, posiłek i butelkę whisky.

W ciągu kilku minut trunek pojawił się na miejscu, wraz z kolacją złożoną z pieczeni wołowej i puddingu. Kobieta podająca jedzenie uśmiechnęła się i przycisnęła swoje obfite piersi do jego ramienia, gdy kładła talerze. Zawahał się, patrząc na jej zmysłowe spojrzenie, ale po chwili skinął głową z podziękowaniem.

"M'name's Mary if you'll be needin' anything else, m'lord." Skrzywiła się, nie pozostawiając wątpliwości w jego umyśle, jakie potrzeby zaspokoi.

"Dziękuję, Mary. Na pewno dam ci znać."

Rzuciła mu szczerbaty uśmiech i wyszła przez drzwi do głównego obszaru, kołysząc biodrami.

Patrzył, jak odchodzi, z poruszeniem w lędźwiach. Niekoniecznie ładna, Mary wydawała się czysta i miała pełne bujne ciało, by zająć jego umysł swoimi problemami.

Po wykończeniu połowy butelki i całego jedzenia, podjął całkowicie nieprzemyślaną decyzję i poprosił karczmarza o przysłanie Mary. Przybyła natychmiast, jej gorset znacznie niższy niż był, gdy dostarczyła mu jedzenie. Jason poklepał się po udzie, a Mary podeszła i posadziła swoją pulchną pupę na jego kolanach, okrążając jego szyję swoimi smukłymi ramionami.

On nuzzled jej szyi. "Czy podoba ci się twoja praca tutaj?"

"O, tak, mój panie. Dobrze zarabiam podając jedzenie i napoje".

"A co jeszcze serwujesz, Mary?" Przesunął się, by skubnąć za jej uchem.

"Tylko jedzenie i picie, mój panie." Jej duszny głos przeczył jej słowom.

Przesunął rękę do jej ramion i popchnął szorstki materiał jej gorsetu w dół, uwalniając jej piersi. Jego dłonie okrążyły ciemne czubki, które błagały o uwagę.

"Czy jesteś pewna, że to wszystko, co serwujesz?" Jego ręka opadła i przesunęła się powoli w górę jej nogi, podczas gdy jego język zabawiał jej sutek.

"Przy okazji mogę świadczyć inne usługi, ale nie często, mój panie. Jestem dobrą dziewczyną." Pokręciła się na jego kolanach, twardniejąc go jeszcze bardziej.

"Jestem pewien, że jesteś. Idź zamknąć drzwi." Popchnął ją w górę i poklepał jej bujną pupę.

Studiował ją przez zwężone oczy, gdy zamknęła zamek i wróciła, jej piersi kołysały się, gdy szła.

Co ja, do cholery, robię? Naprawdę, staruszku - gospodyni? Tutaj, w Coventry?

Stary hrabia byłby skandalizowany, co umocniło jego decyzję. Jeśli wkrótce będzie zmuszony przespać się z workiem kości, może równie dobrze cieszyć się krągłościami i miękkością Mary - dobrej dziewczyny. Miał taką nadzieję.

Dziewczyna rozciągnęła go i figlarnie pociągnęła za koniec jego krawata. To nie była nieśmiała panienka. Może uda jej się wyrwać go z tego marazmu.




Rozdział drugi

Rozdział drugi

Nadszedł dzień ślubu hrabiego Coventry. Nie spał całą noc i spędził godziny przed ślubem, rozkoszując się uwagami Mary. Potem picie, jedzenie, hazard i jeszcze więcej usług tej kobiety - a przynajmniej tak mu się wydawało. Był już na tyle pijany, że nie pamiętał, ani nawet nie dbał o to.

Karczmarz wszedł do prywatnej jadalni, gdzie Jason wpatrywał się w swój pusty kieliszek stojący obok dwóch pustych butelek.

"Mój panie, prosiłeś mnie, abym dał ci znać, kiedy 'twas half past nine o'clock."

Jason otrząsnął się i próbował skupić się na mężczyźnie. "Dziewiąta godzina mówisz?"

"Tak, mój panie. Połowa po południu. Czy mogę dać ci jakieś śniadanie?"

"Nie," potrząsnął powoli głową, "nie sądzę, że mój żołądek to wytrzyma." Próbował wstać, ale opadł z powrotem na twarde krzesło. "Przynieś mi lustro, co, człowieku?"

Karczmarz szarpnął go za czuprynę i wyszedł z pokoju. Jason nie mógł sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek był tak wylany. Nie był nawet pewien, czy mógłby stać, a co dopiero złożyć przysięgę, że będzie czcił i pielęgnował jakąś nieznaną kobietę do końca życia.

Małe pęknięte lusterko sprezentowane przez żonę karczmarza ujawniło obraz gorszy, niż Jason się spodziewał. Jego oczy były przekrwione, włosy w nieładzie, a niegdyś wykrochmalony krawat wisiał luźno. Jego ubranie było okropnie pomarszczone, a ciemny cień zarostu zdobił jego arystokratyczną twarz.

"Herbata!" Krzyknął w kierunku drzwi, przez które zniknął karczmarz.

"M'lord?" Mary znów była z powrotem, wyglądając prawie tak źle jak on.

"Herbata, Mary. Gorąca i mocna. Proszę." Oparł skrzyżowane ramiona na stole przed sobą i położył głowę. Przynajmniej nie cierpiał na paskudne następstwa zbyt dużej ilości alkoholu. Tylko dlatego, że wciąż był pijany.

Mary wróciła z dużym dzbankiem herbaty i przystąpiła do nalewania jej do filiżanki. Jason odepchnął jej rękę, podniósł dzbanek i wypił z niego, nawet nie krzywiąc się, gdy ciepło uderzyło go w usta i spłynęło do gardła.

"M'lord, czy chciałbyś, żebym przygotowała ci kąpiel?" zapytała, obserwując go wojowniczo.

"Nie ma czasu. Niech mój kierowca przywiezie powóz."

Powóz odbił się i bucked całą drogę do Coventry Manor. Z każdym wstrząsem, Jason był pewien, że rzuci się w górę jego rachunków. Pociągał sporadyczne łyki z butelki, którą chwycił przed wyjściem z gospody, i wpatrywał się ponuro w swoje buty. Nigdy nie przywiązywał wagi do swojego obuwia. Teraz, gdy je studiował, był zdumiony drobiazgową, misterną robotą, jaka została wykonana przy ich tworzeniu. Po powrocie do Londynu musiał znaleźć swojego producenta butów i złożyć mu podziękowania.

Jason sprawdził zegarek, gdy powóz zatrzymał się przed Coventry Manor. Dwie minuty po dziesiątej.

Czy adwokaci starego hrabiego pozwolą na parę minut spóźnienia? A może lady Jane była umówiona z uczonym, żeby omówić cokolwiek, o czym dyskutowali rzymscy scholarzy.

Potknął się, gdy dotarł do drzwi i walnął w nie pięścią, zaskoczony, że lokaj jeszcze go nie powitał. Kołysząc się w oczekiwaniu, odchylił się do tyłu, po czym złapał za kołatkę, żeby nie runąć do tyłu po schodach. Krzyknął i kontynuował walenie. "Jestem tutaj. Otwórz te cholerne drzwi, mam ślub do załatwienia".

Malcolm otworzył drzwi. Jedynym ustępstwem starego lokaja na wygląd Jasona było lekkie uniesienie brwi. "Czekają na ciebie w bibliotece, mój panie".

Jason skinął krótko głową i wyprostował ramiona. Szamotał się z krawatem, ale poddał się po dwóch próbach jego zawiązania.

Gdzie, do cholery, jest Grady? Dlaczego pozwala mi pojawić się na moim ślubie w takim nieładzie?

Postawił jedną stopę przed drugą, używając ściany do utrzymania równowagi, i ruszył w stronę biblioteki. Wziął głęboki oddech, otworzył drzwi i obejrzał scenę.

Mała kobieta, odwrócona do niego plecami, stała rozmawiając z jednym z adwokatów. Wszystko, co mógł zobaczyć, to węzeł zakotwiczony mocno z tyłu jej głowy. Miała na sobie ciemnoniebieską popołudniową sukienkę, prostą i bez ozdób, i machała rękami, gdy mówiła. Wzrok Jasona powędrował po pokoju. Było tam dwóch adwokatów, a także jego gosposia, miejscowy wikary i gadatliwa lady Jane.

"Jestem tutaj." Nie zdawał sobie sprawy, jak głośno brzmiał jego głos, dopóki nie ustały rozmowy i wszystkie głowy nie zwróciły się w jego kierunku. Próbował skupić się na swojej oblubienicy, ale było to trudne, skoro wciąż widział podwójnie.

Niebiosa, czyżby stary hrabia zaaranżował mi małżeństwo z bliźniakami? Osobliwe to.

Jeden z adwokatów - nawet na trzeźwo Jason nie wiedział, kto jest kim - pospieszył do niego. "Mój panie, tak dobrze cię widzieć. Jesteśmy gotowi do rozpoczęcia w każdej chwili jesteś."

Jason po raz kolejny szarpnął za swój wiotki krawat i skinął głową. Poszedł za radcą prawnym i zerknął krótko na Lady Jane. Teraz bliżej, mógł ją zobaczyć. Ale zbyt długie wpatrywanie się przyprawiało go o zawrót głowy, więc spojrzał na wikarego. "Zajmij się tym, człowieku".

"Może jaśnie pan chciałby poświęcić trochę czasu na prywatną rozmowę z lady Jane, zanim zaczniemy?", powiedział radca prawny.

"Nie." Wyciągnął rękę i chwycił ramię Lady Jane, żeby się ustabilizować.

Zamknęła oczy i zacisnęła usta, gdy wszyscy inni się wiercili.

Swoim głębokim głosem wikary oczyścił gardło i zaczął. "Proszę wziąć prawą rękę Lady Jane, mój panie".

Jason chwycił delikatną dłoń w swoją i poczuł wstrząs. Zwężając oczy, zastanawiając się, czy nie ukłuła go szpilką, spojrzał na Lady Jane, a potem szybko odwrócił wzrok, gdy pokój znów zaczął się kręcić. "Proszę kontynuować, sir. Podróżowałem całą noc." Burknął.

Wikary otworzył swoją książkę i droned na temat miłości i małżeństwa, i powagi podejmowania ślubów. Jason wciąż ziewał i bardzo starał się nie zasnąć. W milczeniu recytował wiersze, do których uczenia się w młodości zmusił go jego nauczyciel. W pewnym momencie przypomniał sobie dość ryzykowny wiersz, który wymyślili z Drake'em podczas pewnej nocy rozpusty, i parsknął. Wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę. "Przepraszam", mruknął.

Musiał udzielić niezbędnych odpowiedzi, bo zanim się zorientował, wikary zdjął okulary i uśmiechnął się do nich. "Możecie pocałować pannę młodą".

Jason odwrócił się do lady Jane, lekko się pochylił i pocałował powietrze w pobliżu jej lewego ucha. Podniosła głowę i spojrzała prosto w jego twarz. Jego usta zupełnie wyschły, gdy wpatrywał się w dwoje oszałamiających fioletowych oczu, których obwódki mieniły się łzami. Przez jedną sekundę poczuł się zupełnie trzeźwy i totalnym dupkiem. Szybko się cofnął, uderzając łokciem w jednego z adwokatów, który wyciągnął długopis.

"Księga małżeństwa, mój panie. Musisz się podpisać." Sztywny mężczyzna wręczył Jasonowi solidne tomisko. Odepchnął mężczyznę na bok, wyważył książkę w dłoni, podpisał tam, gdzie wskazał, po czym strzepnął ją na adwokata.

"Idę do łóżka" - mamrotał Jason. Zawahał się i wyciągając rękę, żeby się nie przewrócić, wyszedł z biblioteki i ruszył po schodach do swojej sypialni. W pełni ubrany runął twarzą na łóżko.

Jestem cholernie żonaty.

To zdanie powtarzało się w jego mózgu, zanim ogarnęła go tak bardzo pożądana ulga snu.

...

Nowa lady Coventry patrzyła w szoku, jak jej mąż dosłownie potyka się z pokoju, wbijając się w meble, gdy wychodził. Mrugała szybko, aby oczyścić oczy z łez. Przepływ gniewu ogarnął ją, wymazując wszelkie resztki użalania się nad sobą. Nie zasłużyła na to.

Najwyraźniej Lord Arrogant nie był zadowolony z tego, że jest żoną obcego mężczyzny. Cóż, dla niej też był obcy i z pewnością nie zrobił nic, by zyskać jej przychylność.

"Moja pani, musisz również podpisać księgę małżeńską". Mały, paciorkowaty adwokat pomachał w kierunku książki, którą Jason właśnie mu podrzucił.

Olivia podniosła pióro i dodała swój podpis.

"Przepraszam, Lady Coventry, jestem trochę zmieszany w jednej sprawie."

Rzuciła mu pytające spojrzenie.

"Listy od twojego ojca, które znaleźliśmy w papierach zmarłego hrabiego, określały cię jako Lady Olivię, jednak umowa zaręczynowa wskazywała na Lady Jane Grant".

Uśmiechnęła się. "Rozumiem to zamieszanie. Moje pełne nazwisko to Lady Jane Olivia Grant. Jednakże, ponieważ moja matka również miała na imię Jane, ojciec zawsze nazywał mnie Olivią i obawiam się, że to imię utknęło i tak jestem znana."

Zanim adwokat mógł odpowiedzieć, Malcolm pojawił się u jej boku i lekko się ukłonił. "Moja pani, Cook przygotował śniadanie weselne, jeśli zechcesz zrobić krok w tę stronę."

Uśmiechnęła się grzecznie i usztywniła ramiona. Mała sprawa, że była panną młodą, która właśnie miała zjeść swoją ucztę weselną minus jej pan młody. Pozory muszą być zachowane. Odwróciła się do wikariusza i radców prawnych i poprosiła ich, by do niej dołączyli.

Rzucając sobie nawzajem niespokojne spojrzenia, mała grupa podążyła za nią do jadalni, gdzie Olivia pełniła rolę gospodyni, jakby nic się nie działo w jej najbardziej niezwykłym dniu ślubu.

Wkrótce po zakończeniu niekończącego się śniadania, Olivia wstała, usprawiedliwiła się i wyszła łaskawie, po czym pospieszyła do swojego pokoju.

W wyszukanej komnacie, połączonej z sypialnią hrabiego solidnymi drewnianymi drzwiami, znajdowały się ciemne, ponure meble. Poprzednia lady Coventry gustowała w nudnych draperiach i obiciach łóżek. Drewnianą podłogę pokrywał głęboki zielony dywan. Ogień już rozpalony w ogromnym kominku przyciągnął ją.

Wyciągnęła ręce w stronę pocieszającego ciepła, a następnie przejechała dłońmi w górę i w dół po ramionach. Angielska pogoda tłumiła jej nastrój równie mocno jak wydarzenia dnia. Jakże tęskniła za słońcem Włoch.

Olivia przez chwilę spacerowała, studiując drzwi, które oddzielały ją od nowego męża. Czując, że robi coś nie tak, przeszła na palcach przez pokój i przyłożyła ucho do drzwi. Przywitał ją dźwięk ciężkiego chrapania.

Olivia zadzwoniła po służącą i poprosiła o zimną ścierkę i fiolkę lawendy na ból głowy. Gniew mieszał się ze smutkiem, gdy leżała na łóżku w ciemności zmierzchu. Jak ten człowiek mógł potraktować ją z taką pogardą? Czy kiedykolwiek pomyślał, że może i ona nie jest zachwycona tym, że jest przykuta do kogoś, kogo nie zna? Może i jest kobietą na wskroś, ale rano miała zamiar dać mężowi popalić.

...

Ponura pogoda w końcu się rozpogodziła i słońce zajrzało za horyzont, rzucając na pokój skąpe światło. Jason jęknął i przewrócił się na bok, przeciągając poduszkę przez głowę. Powoli się obudził i zdał sobie sprawę, że nadal jest w swoim ubraniu. Nawet w butach. Dlaczego, u diabła, Grady pozwolił mu spać w ubraniu?

Po jakiejś minucie jego mózg się odmulił i przypomniał sobie, gdzie jest. Jego łóżko w Coventry Manor, gdzie leżał w pełni ubrany, głodny i - Boże dopomóż - żonaty.

Kiedy ostatnia część przefiltrowała do jego mózgu, wyciągnął szyję i wśród jęków z powodu nadużycia jego bardzo dużej głowy, zbadał drugą stronę materaca. Nadal leżał na kołdrze i najwyraźniej spędził noc - noc poślubną - sam. A ponieważ nie brakowało żadnej z jego części garderoby, ani nawet nie była ona poluzowana, przypuszczał, że nie było niczego wartego zapamiętania. Czy nowa Lady Coventry spędziła nocne godziny w komnacie obok jego?

Pierwsze czego potrzebował to mocna herbata, potem jedzenie, kąpiel i czyste ubrania. W tej kolejności. Zadzwonił po służącego. Pewnie powinien był zabrać ze sobą swojego człowieka. Nie był nawet pewien, gdzie są jego świeże ubrania. Najprawdopodobniej nadal w powozie, bo nigdy nie trzymał w Dworze niczego porządnego. Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł młody chłopak, którego nie rozpoznał.

"Dzwoniłeś, mości panie?"

"Kim jesteś?" Jason zmrużył oczy na chłopca.

"Ethan, m'lord."

Skinął głową. "Chciałbym mieć dzbanek herbaty i jedzenie".

"Oczywiście, m'lord. Czy chciałbyś tacę tutaj w swoim pokoju, czy dołączysz do Lady Coventry w sali śniadaniowej?"

"Lady Coventry." Jęknął. "Zapomniałem o niej na chwilę". Przestudiował młodego człowieka. "Jestem pewien, że minie trochę czasu, zanim jej jaśniepaństwo wstanie".

"Nie, milordzie. Lady Coventry jest teraz w sali śniadaniowej."

Jason wyciągnął zegarek, jego brwi uniosły się. "O siódmej?"

"Tak, m'lord."

Co do jasnej cholery ta kobieta robi tak wcześnie?

"Nieważne, Ethan, po prostu powiedz mojemu kierowcy, że chciałabym natychmiast wyjechać. Zatrzymam się na coś w drodze powrotnej do Londynu".

Jason użył wody w umywalce do opłukania twarzy i oczyszczenia zębów. Następnie przebiegając palcami przez włosy, opuścił pokój i skierował się na dół. W drodze do wyjścia minął pokój śniadaniowy. Drzwi do pomieszczenia pozostały zamknięte, a do jego uszu dotarł przytłumiony dźwięk rozmowy dwóch kobiet. Lady Coventry.

Nie mogąc wyczarować obrazu kobiety, zamknął oczy, a jego ramiona się osunęły. Potarł skronie i odwracając się gwałtownie, wyszedł przez drzwi wejściowe.

Jego długie nogi zjadły odległość do czekającego powozu.

"Gdzie zmierzamy, m'Lord?"

"Londyn." Jason odpowiedział, jak kierowca zamknął drzwi.

...

Lady Coventry siedziała bardzo spokojnie i całkiem sama przy stole śniadaniowym. Ranek po jej ślubie. Ponieważ sen nie dawał jej spokoju przez całą noc, zrzuciła kołdrę i zaskoczyła personel dzwoniąc po służącą tak wcześnie, aby jej pomóc. Potrząsnęła głową, jej usta zacisnęły się. Czas nie zdołał stłumić jej gniewu. Wątpiła, by kiedykolwiek doszła do siebie po upokorzeniu, jakiego doznała z rąk tego człowieka.

"Moja pani, czy mamy teraz podać śniadanie, czy czekać na jego lordowską mość?".

Olivia podskoczyła. Wejście pokojówki było tak ciche, że nawet nie zdawała sobie sprawy z jej obecności, dopóki nie przemówiła.

"Nie, możesz służyć. Nie mam pojęcia, kiedy jego lordowska mość do nas dołączy."

Podczas gdy ona i pokojówka rozmawiały, Olivia uświadomiła sobie, że ktoś schodzi po schodach. Wstrzymała oddech, gdy kroki zatrzymały się przed zamkniętymi drzwiami. Gdy służąca wyszła, by wrócić do kuchni, kroki nie ustawały, a drzwi wejściowe otworzyły się i zamknęły. Podnosząc się z fotela, Olivia pospieszyła do okna w samą porę, by zobaczyć Jasona wsiadającego do autokaru, którym najwyraźniej przyjechał wczoraj.

"Londyn." Głęboki głos dryfował z powrotem do niej, gdy kierowca zamknął drzwi. Niepożądane łzy napłynęły do jej oczu, gdy autokar pokonał drogę w dół długiego podjazdu.

Duma kazała jej wrócić na swoje miejsce i delikatnie położyć serwetę na kolanach. Weszła pokojówka w towarzystwie kilku lokajów niosących półmiski z jedzeniem. Żołądek Olivii zwinął się w kłębek.

"Przepraszam, że narażam cię na te wszystkie kłopoty, ale wydaje mi się, że mam dziś rano rozregulowany żołądek". Skinęła na obfitość. "Proszę zwrócić wszystko do kuchni. Napiję się tylko herbaty."

Znowu walczyła ze łzami na spojrzenie, które przeszło między pokojówką a lokajem.

Cóż, naprawdę podniosłam się na świecie, kiedy służba mi współczuje.

Po dwóch krzepiących filiżankach mocnej herbaty Olivia opuściła salę śniadaniową i zawędrowała do biblioteki. Przeszła przez pokój, przeciągając opuszkami palców po różnych meblach. Bogato umeblowane pomieszczenie, duże biurko tworzyło punkt centralny. Na ścianach leżały książki, a w kominku płonął wesoły ogień. Okno przyciągnęło ją swoim widokiem na ogrody, teraz zimowo nagie. Oparła głowę o szybę, a jedna łza spłynęła po jej policzku.

Ojcze, w co mnie wpakowałeś?




Rozdział trzeci

Rozdział trzeci

Jason ukłonił się lordowi Greely i ucałował wysadzaną klejnotami dłoń lady Greely, gdy przeszedł przez linię odbioru przed wejściem do zatłoczonej sali balowej.

Od pięciu dni był z powrotem w Londynie, a cała ceremonia ślubna pozostała dla niego jak plama. Gdyby nie list od adwokatów informujący go, że jest teraz w posiadaniu wszystkiego, co posiadał piąty hrabia Coventry, pomyślałby, że to wszystko było snem. A może koszmarem.

Zauważył Drake'a i ruszył przez salę. Jason uśmiechnął się i skinął na kilka debiutantek, niektóre ledwie wyszły z sali szkolnej. Zgrupowały się razem, pląsając za kolorowymi wachlarzami, podczas gdy ich gorliwe mamy spoglądały na niego spekulatywnie. Jak zawsze, młode matrony rzucały w jego stronę duszne spojrzenia, szukając nowego ciała do ogrzania swoich łóżek. Sezon był w pełnym rozkwicie.

"Widzę, że wróciłeś do miasta", Jason skinął na Drake'a i młodą kobietę trzymającą się zaborczo ramienia jego przyjaciela.

"Tak, sire nie wymagał mojej obecności przez długi czas". Odwracając się, powiedział: "Panno Spencer, czy mogę przedstawić hrabiego Coventry. Coventry, panno Spencer."

"Panno Spencer." Jason ukłonił się i przyjął jej dłoń. "Twój sługa".

Wszystkie złote loki i rumiane policzki, panna Spencer zachichotała, i trzymając jedną ręką swój wachlarz, wykonała ukłon. "Miło mi cię poznać, mój panie".

Wielkie nieba, czy ten ktoś w ogóle wyszedł z sali szkolnej?

"Właśnie tłumaczyłem pannie Spencer, jak m'sire pracuje ze swoim człowiekiem w Manchesterze, aby zwiększyć produkcję".

"Temat, którym jestem pewien, że panna Spencer jest całkowicie zauroczona," powiedział Jason zawadiacko.

Panna Spencer spojrzał z jednego człowieka do drugiego, jej dołeczki błyskając. Jakikolwiek humor Jason chciał wprowadzić do rozmowy przeszedł całkowicie nad jej uroczą, wypełnioną puchem głową.

"O, tu jest Freddy, żeby upomnieć się o mnie na następny taniec". Znowu się ukłoniła i wyciągnęła rękę do swojego partnera, Lorda Gilchrista.

"Jak poszło wesele?" Drake powiedział, gdy tylko rumiana panna Spencer zniknęła z pola widzenia.

"Niech mnie diabli, jeśli wiem. Poszło. To mniej więcej wszystko, co mogę powiedzieć. Zakładam, że jestem żonaty, bo dostałem list gratulacyjny od adwokatów." Jason skrzyżował ramiona i oparł się o ścianę, badając pokój.

"To znaczy, że wcześniej nie byłeś pewien?" Brwi Drake'a uniosły się.

Jason wyrwał kieliszek szampana od przechodzącego lokaja. "Nie do końca, nie."

"Czy mogę zapytać, jak człowiek dostaje leg-shackled i nie jest zbyt pewny, że to rzeczywiście się stało, dopóki adwokaci mu pogratulować?" Drake rzucił mu spojrzenie, po czym wypił ostatnią porcję swojego szampana.

Jason szarpnął za swój krawat. "Byłem trochę pod pogodą, więc nie pamiętam zbyt wiele."

"Under the weather? Masz na myśli, że byłeś chory - lub foxed?"

"Foxed," mruknął.

"Co pamiętasz?"

"Budząc się - sam. W pełni ubrany, i w posiadaniu jednego bardzo dużego bólu głowy."

"Ach, nie ma nocy poślubnej, aby wypalić w pamięci?"

Jason potarł tył jego szyi. "Najwyraźniej nie."

Drake mruknął, wyraźnie ciesząc się z dyskomfortu przyjaciela. "Czy Lady Coventry wysadził cię następnego ranka, lub jest jej ladyship z zestawu chłodnej ciszy?"

Jason potrząsnął głową.

"Szczęściarz z ciebie. Powinna była mieć twoją skórę. Gdzie jest teraz ta urocza dama? Chciałbym ją poznać."

"Nadal w Dworze."

Drake studiował go przez minutę i potrząsnął głową. "Mówiłeś, że to zrobisz, starcze, ale nie wierzyłem. Naprawdę jesteś draniem, prawda?"

Jason wzruszył ramionami, nie postrzegając tego jako problemu. Z wyjątkiem węzła w miejscu, gdzie kiedyś rezydował jego żołądek, przypominał mu, że Drake miał więcej niż prawdopodobną rację w swojej ocenie.

"I przypuszczam, że pobiegłeś prosto z powrotem do zmysłowej Lady Sheridan, gdy tylko twoje stopy dotknęły ziemi w Londynie".

"Nie praw mi kazań, Drake," trzasnął. Obniżając głos, dodał: "Faktycznie dziwne, że". Jason chwycił kolejną szklankę. "Od powrotu nie miałem żadnego zainteresowania spotkaniem z Seleną".

Zauważając drwiące podniesienie jednej brwi przez Drake'a, kontynuował, "Miałem jej dość, zanim wyjechałem."

Wpatrywali się w salę balową, studiując świeże młode rzeczy na marę małżeńską, jak marudzili i chichotali na uwagę od mężczyzn szukających żon w tym Sezonie. Jason potrząsnął głową. Młoda i niewinna. Czy jego żona była taka sama?

"Jak udało ci się przekonać lady Coventry, żeby tam została, podczas gdy ty wrócisz do Londynu?".

"Nie zrobiłem tego." W odpowiedzi na pytające spojrzenie Drake'a, kontynuował, "Obudziłem się sam i wyszedłem zanim odbyliśmy jakąkolwiek rozmowę. W rzeczywistości w ogóle z nią nie rozmawiałem."

Oszołomiona cisza nastąpiła po słowach Jasona. "Bastard nawet nie zaczyna obejmować go, mój przyjacielu," Drake szyderczy jak zrobił ruch, aby przejść, ale Jason złapał go za ramię.

"Nie do końca czuję się dobrze z tym, co zrobiłem".

"Powinienem mieć nadzieję, że nie. Ale co planujesz teraz zrobić?"

"Dam jej trochę czasu na uspokojenie się, ponieważ zakładam, że nie jest ze mnie zbyt zadowolona. Następnie wybiorę się na wycieczkę do Coventry i zobaczymy, co możemy zrobić z tej całej sprawy."

"Tylko daj mi znać przed wyjazdem. Jako twój najbliższy przyjaciel, czuję się w obowiązku powiadomić lekarza i mieć gotowe bandaże." Drake dał mu klepnięcie w ramię. "Wyruszam, aby znaleźć Lady Elyse na następny taniec".

Jason uważał Drake'a, gdy ten torował sobie drogę przez salę balową i pochylał się nad ręką młodej debiutantki. Zadrżał, w pewien sposób wdzięczny Lady Jane za uwolnienie go ze szponów młodych dam myślących o małżeństwie. Kiwnął głową do różnych znajomych i omijając Lady Belford, która szła w jego kierunku, ciągnąc za sobą swoją najmłodszą córkę, odwrócił się i poszedł w stronę sali gier.

Godziny później, jadąc do domu powozem, Jason rozluźnił krawat i próbował wyobrazić sobie ślub, który ledwo pamiętał. Z zaskoczeniem uświadomił sobie, że nie pamięta nawet twarzy lady Coventry. Nie przypominał sobie o niej nic, poza tym, że miała ciemne włosy i sięgała mu do ramienia.

Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu para oczu o niezwykłym kolorze, zalanych łzami, wciąż unosiła się w tyle jego umysłu. Czy przed nimi były okulary? Zmarszczył brwi i przeklął swój nietrzeźwy stan.

Powiedziano mu, że lady Coventry jest córką chrzestną jego ojca, ale jak doszło do tego związku? Czy stary hrabia przyjaźnił się z jej ojcem lub matką? Czy byli w jakiś niejasny sposób spokrewnieni? Co sprawiło, że kobieta zgodziła się poślubić obcego mężczyznę?

Wiedział, że źle ją potraktował, a już na pewno nie jak dżentelmena, za którego zawsze się uważał. Może za kilka tygodni - lub miesięcy - wróci do Coventry. W międzyczasie powinien skontaktować się ze swoimi adwokatami, żeby upewnić się, że ma wszystko, czego potrzebuje. Może była niechciana, ale nadal była jego hrabiną.

...

Olivia zbadał bibliotekę i zdał sobie sprawę, że to jest jej życie i to będzie tylko to, co uczyniła go. Jeśli mężczyzna nie był zainteresowany nią lub jej towarzystwem, to niech tak będzie.

Podeszła do ogromnego biurka i usiadła na krześle, które powinien zajmować Lord Coventry. Powinny być rzeczy, które ją zajmą. Po pierwsze, lokatorzy do odwiedzenia, nawet jeśli nie było tu jej męża, by ją przedstawić. Spotkania z gospodynią, kucharzem i ogrodnikiem zajęłyby trochę czasu.

Ciemność i sztampowość sypialni hrabiny przygnębiały ją. Kazała przenieść swoje rzeczy z komnaty, podczas gdy ona zmieniała wystrój. Jasne kolory, by znieść ponurą pogodę w Anglii. Wesołe tapety i lżejsze meble nadałyby jej wygląd bardziej pasujący do niej.

Kolejnym obowiązkiem były papiery i książki jej ojca, które wysłała z Włoch. Przez lata zgromadził ogromną ilość dokumentów ze swoich badań. Być może poświęciłaby czas, aby przejrzeć jego rzeczy, ewentualnie uporządkować je i przekazać Uniwersytetowi w Mediolanie.

Tak, jej życie mogło być pełne. Olivia oparła skrzyżowane ręce na biurku i położyła na nich głowę, zamykając oczy.

To dlaczego czuję się taka odrzucona?

Niechciana przez mężczyznę o szerokich ramionach i przeszywających niebieskich oczach w niezwykle przystojnej twarzy. Jego ciemne włosy opadały falami na czoło. A on sam był tak wyleniały, że ledwo mógł chodzić.

Olivia wstała i podeszła do kominka, by wpatrywać się w liżące się płomienie. Tęskniła za ojcem, a myśli o nim wywoływały uśmiech na jej ustach. Każdego dnia spędzał godziny na swoich badaniach nad starożytnymi Rzymianami. Kolacja zawsze była żywym wydarzeniem, podczas którego z entuzjazmem opowiadał o tym, co odkrył danego dnia. Jego podekscytowanie powodowało, że Olivia i jej matka wymieniały rozbawione spojrzenia.

Jako dziewczynka Olivia była cicha i poważna, dopóki nie odkryła muzyki. Grając na pianinie, zatracała się, a w miarę jak jej umiejętności rosły, rosła też jej pewność siebie. Jej matka zatrudniła mistrza muzycznego, który pracował z nią do ósmego roku życia, kiedy to jej ojciec, Lord Margate, przeniósł rodzinę do Włoch, by móc kontynuować swoje badania. Tam wznowiła naukę muzyki, ucząc się u włoskiego nauczyciela.

Pięć lat po tym, jak zamieszkali w swoim wygodnym domu na obrzeżach Rzymu, Lady Margate zmarła wraz z chłopcem, którego urodziła dwa miesiące wcześniej.

Zrozpaczony ojciec odsunął się od córki, skupiając się wyłącznie na pracy, podczas gdy Olivia zatraciła się w muzyce. Kiedy Olivia skończyła piętnaście lat, Lord Margate, czując się winnym braku ojcowskiego zainteresowania i opieki, zorganizował Olivii naukę w szkole z internatem w Londynie. Niewiele ponad dwa lata później wezwał ją do domu, gdzie zszokowana odkryła, że stał się prawdziwym pustelnikiem.

Mimo że Olivia była obiecująca jako pianistka klasyczna, zajęła się prowadzeniem domu ojca i porzuciła swoje marzenia. Po trzech latach niepokój dotarł aż do jej kości. Obawiała się, że życie ją ominie, gdy będzie zajmowała się domem ojca i nie będzie miała własnego życia.

Około dwa miesiące temu Lord Margate odpowiedział na jej niewypowiedziane obawy, gdy wezwał ją do swojej biblioteki. "Moja droga, zorganizowałem dla ciebie małżeństwo".

Wpatrywała się w niego z rosnącym przerażeniem. Jej ojciec nigdy nie robił rzeczy lekkich i kiedy już zdecydował się na jakiś sposób działania, nic nie było w stanie go powstrzymać.

"Nie rozumiem, sir, czy ktoś zaoferował się za mnie?"

"Tak. Cóż, nie do końca zaoferował. Twój oblubieniec jest synem twojego ojca chrzestnego." Odepchnął się od biurka, zerknął krótko w jej kierunku, po czym wstał i zaczął chodzić. "Wiem, że moje ogłoszenie jest dla ciebie zaskoczeniem, ale tak będzie najlepiej".

"Ojcze, nikt już nie aranżuje małżeństw". Siedziała z dłońmi zaciśniętymi na kolanach, jedyną zewnętrzną oznaką jej niepokoju.

Wpatrywał się w nią przez chwilę. "Nie oszukuj się. Większość małżeństw jest aranżowana. Może nie z zupełnie obcym człowiekiem, ale z pewnością swaty zawierane wśród naszej klasy odbywają się przy rodzicielskim szturchańcu."

"Twoje nie było," powiedziała cicho.

Odwracając się od niej, Lord Margate zatrzymał się i wpatrywał w okno. "Tak, masz rację, Olivia. Twoja matka i ja mieliśmy miłosny związek". Stanął przed nią jeszcze raz i westchnął. "Ale to jest rzadkie. Bardzo rzadkie."

"Nie rozumiem. Dlaczego ten człowiek - obcy dla mnie? I dlaczego teraz?"

Wypuszczając oddech, uśmiechnął się. "Znam hrabiego Coventry dość dobrze. Kiedyś byliśmy bardzo blisko, dlatego jest twoim ojcem chrzestnym. Nawet po wyjeździe z Anglii, on i ja regularnie korespondowaliśmy. Znam typ człowieka, jakim jest, i typ człowieka, jakim będzie jego syn. Będzie miły, troskliwy i dopilnuje, byś był pod dobrą opieką. Masz prawie rok i dwadzieścia lat i potrzebujesz kogoś, kto się tobą zaopiekuje, zapewni ci dzieci. A ty musisz wrócić do Anglii, gdzie jest twoje miejsce."

"Mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego. Dlaczego teraz?"

Lord Margate usiadł w fotelu obok niej i otoczył jej lodowate dłonie swoimi ciepłymi. "Wyrządziłem ci wielką niedźwiedzią przysługę, trzymając cię z dala od twojego domu przez te wszystkie lata." Podniósł rękę do góry, gdy zaczęła protestować. "Nie, wysłuchaj mnie. Powinnaś była być w Londynie na Sezonie, przedstawiona Królowej i uczestniczyć w balach i przyjęciach. Straciłem zainteresowanie wszystkim, kiedy zmarła twoja matka, za co nie mogę ci powiedzieć, jak bardzo mi przykro. Teraz jest już za późno."

Ponownie wstał i przeszedł, aby stanąć przed kominkiem. "Lekarze mówią mi, że moje płuca są w poważnym niebezpieczeństwie, że po prostu się zużyją. Winią za to moje cygara." Uznał ją, jego spojrzenie wypełnione miłością. "Tak bardzo jak chciałbym wysłać cię do Londynu, abyś zrobiła te wszystkie rzeczy, odpoczywałbym o wiele łatwiej, gdybym wiedział, że jesteś już ustatkowana z mężem i własnym domem".

...

W ciągu kilku tygodni jej ojciec podupadł na zdrowiu do tego stopnia, że był całkowicie przykuty do łóżka. Wyglądał tak słabo, gdy leżał na poduszkach, jego twarz była tak samo biała jak miejsce, w którym spoczywała jego głowa. Podeszła do niego bliżej, kiedy jej pomachał. Próbował usiąść, ale położyła delikatną dłoń na jego klatce piersiowej, żeby się nie ruszał. Chwycił jej dłoń w swoją. "Oszukałem cię z tak wielu rzeczy, które młoda dama powinna mieć. Kiedy wyjdziesz za mąż za syna hrabiego, będzie się od ciebie oczekiwało, że zajmiesz swoje miejsce w społeczeństwie, a ja nie chcę, żebyś straciła ten pierwszy ważny rok." Zatrzymał się, biorąc kilka płytkich oddechów. "Proszę obiecaj mi, że nie zmarnujesz tego roku w żałobie".

Musiała się schylić, by usłyszeć jego zgrzytliwy głos.

"Papo, proszę, nie mówmy o tym." Całe przerażenie, jakie czuła od czasu, gdy dowiedziała się o jego chorobie i zbliżającym się ślubie, ogarnęło ją. Przylgnęła do jego kruchej dłoni, jedynej solidnej rzeczy na wietrze zmian, który ją targał. On poklepał ją po dłoni i zamknął oczy, a na jego twarzy widać było napięcie związane z rozmową.

Zamiast dwóch tygodni, które spodziewała się mieć na przygotowanie się do małżeństwa, miała cztery tygodnie na załatwienie wszystkich spraw związanych z ojcem i przewiezienie ich rzeczy do nowego domu w Coventry. Zanim wyruszyła w podróż, zmarł również hrabia Coventry.

Rozpoczęła podróż do Anglii czując się całkiem samotna. Obaj mężczyźni, którzy zaplanowali ten związek, nie żyli. Pojechała w nieznane miejsce, by poślubić nieznanego mężczyznę.

Powitanie Olivii przez personel w Coventry dodało jej otuchy. Ciepłe i przyjazne, przyjęli ją z otwartymi ramionami. Jednak nowy hrabia nie był jeszcze w rezydencji i nikt nie miał pojęcia, kiedy się go spodziewać.

Zanim jeszcze zdążyła się rozgościć, zadzwonili prawnicy starego hrabiego i poinformowali ją, że zgodnie z warunkami testamentu małżeństwo musi się odbyć w ciągu trzech dni od jej przybycia. Oszołomiona i zdezorientowana, zgodziła się na zaproponowaną przez prawników datę i godzinę.

Nie mając czasu na zastanawianie się nad swoim małżeństwem i mężczyzną, któremu miała się oddać do końca życia, zajęła miejsce przed wikarym w bibliotece w Coventry, wciąż ubrana w lekką żałobę.

Tylko że nie było pana młodego, który by do niej dołączył. Aż do momentu, gdy rozległo się uderzenie w drzwi wejściowe i Jason Cavendish, szósty hrabia Coventry, wpadł do pokoju - ślepy, pijany.




Rozdział czwarty

Rozdział czwarty

Olivia odłożyła pióro i przeczytała list, który układała do swojej najlepszej przyjaciółki. Lady Lansdowne była Lady Elizabeth, kiedy chodziły razem do szkoły w Londynie. Była o rok starsza od Olivii i opuściła szkołę w tym samym czasie. Olivia odpowiedziała na wezwanie ojca do Włoch. Elizabeth wróciła do domu, by przygotować się do swojego sezonu. Matka Elizabeth chciała, żeby poczekała ten dodatkowy rok, żeby mogła wyjść za mąż za swojego kuzyna.

Po burzliwych zalotach Elizabeth poślubiła markiza Lansdowne w bajkowym ślubie. Przyjaciółki nadal korespondowały, choć Olivia odkładała napisanie tego konkretnego listu. Ale, jak sądziła, jeśli ktoś mógłby współczuć jej trudnej sytuacji, to właśnie Elizabeth. Olivia pochyliła głowę, oczy poruszały się w przód i w tył, gdy czytała jej słowa.

Moja droga Elizabeth,

Bez wątpienia zaskoczy cię wiadomość, że jestem już po ślubie. Trzy tygodnie temu złożyłam śluby z hrabią Coventry. Wkrótce potem musiał wrócić do Londynu, więc jestem tu całkiem sama, kręcąc się w tym wielkim domu.

Ojciec zmarł na krótko przed moim wyjazdem z Rzymu na ślub. To były jego płuca, o które chyba zaniedbał dbać. Po śmierci matki nic go nie interesowało.

Sam trzymam się z dala od zajęć. Ogrodnik zapewnia mnie, że wkrótce zacznie przygotowywać teren pod wiosenne kwiaty. Tęsknię, by znów zobaczyć kolorowe kwiaty. Kucharz i ja spotykamy się co tydzień, aby omówić menu, co wydaje się głupie, ponieważ jem sama i nigdy nie miałam dużego apetytu.

Najlepszy czas to ten, kiedy odwiedzam lokatorów. Zanoszę świeżo upieczone chleby i ciastka do rodzin, które są wdzięczne za moją uwagę. Dzieci są takie urocze i sprawiają, że tęsknię za własnymi. Uważam, że ludzie i ich domki są ciepłe i gościnne, a oni zawsze pytają o hrabiego. Mam nadzieję, że wkrótce będzie mógł nas odwiedzić.

Teraz muszę iść i wziąć moją herbatę. Bardzo chciałabym usłyszeć od Ciebie, jak wygląda życie w Londynie.

Z poważaniem,

Olivia

...

Lady Lansdowne przeczytała list jeszcze raz, marszcząc brwi. To musi być jakaś pomyłka. Z pewnością Lord Coventry nie poślubił jej najdroższej przyjaciółki. Ten łajdak był na wszystkich przyjęciach i balach, na których bywała od czasu przyjazdu na sezon. Nie wykazywał żadnych zachowań człowieka żonatego. Rzeczywiście, Lady Sheridan była oblegana przez niego zaledwie wczoraj wieczorem na balu pożegnalnym najmłodszej córki Darkinów.

Coś było nie tak, a Elizabeth nie mogła siedzieć z boku i nie pomóc w naprawieniu tego. Olivia brzmiała, z braku lepszego słowa, na zagubioną. Tak bardzo nie przypominała żywej, młodej kobiety, którą tak dobrze znała.

Elizabeth szybko wyjęła kartkę foolscapu i zaczęła pisać.

Moja najdroższa Olivia,

Zaskoczenie nie jest w stanie opisać mojej reakcji na twoją wiadomość. Wyszłam za mąż! I to z hrabią Coventry!

Nie wspominasz, co trzyma go tutaj w Londynie, ale teraz musisz się spakować i dołączyć do nas. Sezon dopiero się zaczyna i będą trasy, bale i przyjęcia, na których musisz być z nami.

Mój drogi mały Evan pozostaje w kraju ze swoją pielęgniarką. Jego lordowska mość chciał, żebym towarzyszyła mu do Londynu na sesję parlamentarną, a obie czułyśmy, że powietrze w Londynie nie będzie dobre dla małych płuc Evana. Chciałabym, żebyś zobaczył, jaki jest uroczy. Ale chyba wszystkie matki tak myślą o swoich dzieciach.

Nie jestem pewna, jak wygląda kawalerka w Coventry, ale Lansdowne otworzył naszą i mamy mnóstwo miejsca. Musisz z nami zostać. Będzie tak, jakbyśmy znów były dziewczynkami ze szkoły.

Wiedz, że nie przyjmę odmowy. Będę cię oczekiwał w ciągu dwóch tygodni. Proszę, Olivia, to będzie taka zabawa.

Nie mogę się doczekać długiej pogawędki.

Na zawsze w przyjaźni,

Elizabeth

...

Olivia wyciągnęła rękę do kierowcy. Trudno było nie gapić się z otwartymi ustami, gdy wychodziła z powozu. Pod wieloma względami czuła się znowu jak młoda dziewczyna, bez żadnej wiedzy o świecie. Może jej ojciec miał rację i powinna była doświadczyć londyńskiego sezonu.

Kamienica Lansdowne w Belgravii była wykwintna. Dwie kolumny obramowywały pomalowaną na biało stiukową fasadę z wejściem do głównych drzwi wejściowych - surowo czarnych - z niezwykłą kołatką w kształcie głowy lwa. Cały obraz był elegancki i wyrafinowany.

Lokaj otworzył drzwi, zanim jeszcze Olivia stanęła na pierwszym stopniu. Ukłonił się jej, gdy weszła.

"Lady Coventry, jak mniemam?" Sięgnął po jej pelisę.

"Tak. Dziękuję", mruknęła roztargniona. Jej oczy były zajęte braniem pod uwagę holu wejściowego, eleganckiego obszaru dwa razy większego od sypialni, którą dzieliła z Elizabeth w szkole.

"Olivia!" Elizabeth pisnęła, gdy zbiegła po schodach, jej ręka pięścią w sukience, odsłaniając delikatne buty domowe i białe pończochy.

"Elizabeth," westchnęła Olivia, jej oczy wypełniły się. Widząc swoją najdroższą przyjaciółkę uwolniła coś, czego nie zdawała sobie sprawy, że trzymała w sobie. Elizabeth reprezentowała ciepło, miłość i bezpieczeństwo. Uosabiała marzenia i fantazje młodej kobiety, naiwną nadzieję na bajkowe zakończenie.

Kobiety uściskały się i uroniły łzy, gdy lokaj patrzył im nad głowami. Wkrótce przeczyścił gardło. "Moja pani, może zechciałaby pani udać się na spoczynek do porannego pokoju, gdzie przygotowano herbatę".

"O tak, Staunton, dziękuję." Elizabeth otarła łzy z oczu.

Obejmując się ramionami, Olivia i Elizabeth przeszły do pokoju porannego i usiadły obok siebie na wygodnej kanapie.

Olivia przyglądała się swojej gospodyni. W ciągu kilku lat od ślubu Elizabeth wyrosła na uroczą marionetkę. Nie była już uczennicą, nosiła płaszcz wdzięku i wytworności wymagany od jej pozycji, od czubka złotej blond głowy po drobne stopy. Teraz niebieskie oczy Elżbiety przeszukiwały jej twarz z troską. "Nie jestem w stanie powiedzieć, jak dobrze cię widzieć". Trzymała delikatny czajnik z żółtymi kwiatami i nalała im obu parujące filiżanki herbaty.

Olivia przyjęła filiżankę i delektowała się gorącym, wzmacniającym płynem. "A ja nie mogę powiedzieć, jak bardzo cieszę się, że przyjechałam".

Elizabeth paplała dalej o Londynie, Sezonie, swoich wizytach u modystki i wydarzeniach zaplanowanych na najbliższy tydzień. Olivia skorzystała z okazji, by się pozbierać. Choć cieszyła się, że jest tu ze swoją najdroższą przyjaciółką, wiedziała, że nadejdzie czas, kiedy Elizabeth będzie chciała poznać całą historię, a ona nie miała zamiaru niczego ukrywać. Desperacko potrzebowała kogoś, z kim mogłaby porozmawiać i uzyskać radę.

"Więc," Elizabeth powiedziała jasno, biorąc rękę przyjaciółki. "Opowiedz mi, jak doszło do tego, że zostałaś żoną hrabiego Coventry".

Olivia otworzyła usta, aby mówić i wybuchła łzami.

"Ojej," powiedziała Elizabeth. Wstała, zamknęła drzwi do porannego pokoju i wróciła, aby usiąść obok Olivii, która brała głębokie łyki powietrza, próbując opanować szloch. Elizabeth poklepała ją po dłoni, dając jej czas na opanowanie się.

"Musisz uważać mnie za kompletną dziewicę". Olivia wytarła nos o białą, sznurowaną chusteczkę, którą odzyskała z kieszeni.

"Nie wiem, co myśleć, kochanie. Jesteś dość blada i wydaje się, że straciłaś kilka kilogramów". westchnęła. "Obawiam się, że zaraz opowiesz mi nieszczęśliwą historię".

"Tak, obawiam się, że moja opowieść jest nieco nieprzyjemna." Biorąc głęboki oddech, Olivia opowiedziała o swoim zaaranżowanym małżeństwie, o samym ślubie i o tym, jak sprawy potoczyły się dalej - lub nie potoczyły. Kiedy skończyła swoją opowieść, z jej ramion spadł ogromny ciężar. Miała dziwną ochotę tańczyć po pokoju i rzucać głową do tyłu ze śmiechem w najbardziej niekulturalny sposób.

"No cóż. Naprawdę straszna historia." Elizabeth spojrzała na nią ze współczuciem. "Ale teraz myślę, że powinnaś mieć miłą, gorącą kąpiel i odpocząć przed kolacją. Mój mąż dołączy do nas dziś wieczorem, a ja nie mogę się doczekać, aż Grif znów cię zobaczy." Wstała i zadzwoniła do dzwonka obok drzwi.

"Rose, proszę zobaczyć, jak Lady Coventry się zadomowiła. Pani Deacon przygotowała niebieski pokój." Elizabeth wzięła ramię Olivii i przeszła z nią na dół schodów.

"Lady Coventry będzie również wymagała kąpieli".

"Tak, moja pani."

Elizabeth poprowadziła Olivię w górę schodów. "Kolacja jest dziś o siódmej wieczorem. Grif i ja urządzamy sobie noc w domu. Dobrze będzie dla ciebie odpocząć. Jutro będziemy zajęci." Uśmiechnęła się ciepło.

"Zajęci?" powiedziała Olivia, jej brwi uniosły się.

"Omówimy to przy kolacji, kochana. Teraz idź się wykąpać i odpocząć. Zobaczymy się później."

Pokój, który przydzielono Olivii, był pięknie urządzony w bladych błękitach i tym samym głębokim fiolecie jej oczu. Mimo że był początek kwietnia, w palenisku płonął żywy ogień, zabierając z powietrza wilgotny chłód. Rose krzątała się po pokoju, wieszając suknie i sukienki Olivii, podczas gdy strumień pokojówek wnosił wiadra z gorącą wodą do wanny ustawionej przed kominkiem.

Kojąca kąpiel sprawiła, że poczuła się cudownie po długiej podróży. Jej obolałe mięśnie rozluźniły się i czuła się lepiej niż przez długi, długi czas. Rose pomogła jej umyć włosy, a następnie wyczesała je przed ogniem. Gdy były już wystarczająco suche, Olivia wdrapała się na miękkie łóżko i zasnęła spokojnie.

"Czas przygotować się do kolacji, moja pani".

Olivia otworzyła oczy, aby zobaczyć Rose niosącą jedną ze swoich sukni. Położyła ją ostrożnie na dnie łóżka, przebiegając dłonią po gładkim brzoskwiniowym muślinie.

"Wyprasowałam dla ciebie twoją suknię, więc będzie cała gotowa na kolację. Po mamy cię w tym, będę miał go na twoje włosy. Robię jej lady style przez jakiś czas teraz i ona jest zadowolona."

"Dziękuję, tak będzie dobrze, Rose."

Drzemka w pełni ją przywróciła, Olivia poczuła entuzjazm, którego brakowało jej od tygodni. W końcu była tu w Londynie i zatrzymała się u swojej najbliższej przyjaciółki. Ta wizyta była antidotum, którego potrzebowała na nudę, jaką stało się jej życie. Nie miała pojęcia, jak dalej stąd pójdzie, ale przynajmniej optymizm był teraz częścią postanowienia.

Elizabeth-Olivia nadal nie myślała o swojej przyjaciółce jako o lady Lansdowne i lord Lansdowne czekali na nią, gdy weszła do salonu. Urocze miejsce, z tapetą w róże i zielone paski oraz jasnozielonym dywanem. Jej wzrok natychmiast osiadł na dużym obrazie przedstawiającym osobę, która musiała być dumą i radością Elizabeth, Evana. Portret wisiał nad paleniskiem na honorowym miejscu. Umeblowanie z bogatego chintzu i adamaszku zostało oczywiście wybrane z myślą o wygodzie, jak również o stylu. Elżbieta z pewnością odcisnęła swoje piętno na tym pokoju.

Elizabeth powiedziała: "Wyglądasz o wiele lepiej", gdy stanęła przy drzwiach, kładąc rękę na talii Olivii i zachęcając ją do wejścia do pokoju.

"Dziękuję. Ja również czuję się o wiele lepiej."

Wesoło wyglądający mężczyzna, o czerwonych policzkach i lekko przygarbiony, i tylko kilka cali wyższy od Olivii, odwrócił się od stołu, gdzie nalewał napoje. Lord Lansdowne podszedł do żony i podał jej mały kieliszek sherry.

Zwracając się do męża, Elizabeth powiedziała: "Grif, jestem pewna, że pamiętasz najdroższą przyjaciółkę, Lady Coventry. Uczestniczyła w naszym ślubie."

Ukłonił się lekko i ucałował jej wyciągniętą dłoń. "Miło mi odnowić naszą znajomość, moja pani. Elizabeth zabawiała mnie przez jakiś czas opowieściami o twoich eskapadach w szkole."

Lord Lansdowne patrzył na swoją żonę z niewątpliwym uwielbieniem. Olivię ogarnęło krótkotrwałe uczucie zazdrości, po którym szybko pojawiło się poczucie winy. Elżbieta z pewnością zasługiwała na taką miłość; pragnęła tylko, by taki szacunek mógł należeć również do niej.

Jedna brew wygięła się w łuk, gdy Lord Lansdowne badał ją uważnie. "Coventry, powiadasz?"

"Tak, mój panie". Olivia opuściła oczy i ukłoniła się.

"Musisz mi to wyjaśnić, moja pani. Spędziłam ostatnio sporo czasu z Coventrym, a on zaniedbał wspomnieć o pięknej żonie."

Elizabeth położyła rękę na rękawie Lorda Lansdowne. "Na razie, Grif, nie zagłębiajmy się zbytnio w temat Coventry'ego. Olivia jest tu dla odpoczynku i odrobiny rozrywki. Pozostałą część historii zachowamy na razie w naszej małej tajemnicy".

"Jak sobie życzysz, moja droga".

"Moja pani", skierował się do Olivii, "czy mogę nalać ci kieliszek sherry?".

"Nie dziękuję, mój panie".

Elżbieta klasnęła w dłonie. "Och, musimy skończyć z tym 'mój panie', 'moja pani' biznesem. To będzie 'Olivia' i 'Grif', jeśli można."

Grif pochylił głowę. "Jak zawsze, kłaniam się twoim życzeniom, moja droga. Jestem zaszczycony, że mogę odprowadzić dwie piękne panie na kolację."

Uśmiechając się, Olivia i Elizabeth każda położyła rękę na jednym z jego rękawów i grupa przechadzała się w kierunku jadalni.

Olivia bawiła się wspaniale. Zjedli pieczonego bażanta, pieczonego łososia z aromatycznym sosem ziołowym, małe ziemniaczki w maśle i gruszki w słodkim sosie. Kilku lokajów nalewało wino i dbało o ich wszelkie potrzeby. Grif okazał się uważnym i zabawnym gospodarzem. Zręcznie omijał wszelkie wzmianki o Coventry i rozśmieszał ich opowieściami o panach z tonu, ale tylko tymi, które nadawały się do damskich uszu.

"Najdroższa, musimy jutro wyjść wcześnie na Bond Street na zakupy". Elizabeth i Olivia siedziały w salonie, podczas gdy Grif wycofał się do biblioteki, aby cieszyć się swoim porto.

"Zakupy?" Oczy Olivii przeniosły się na jej przyjaciółkę.

"Tak, będziesz potrzebowała całej nowej garderoby na Sezon. Znam bajeczną modystkę, która z przyjemnością cię ubierze".

Olivia zmarszczyła brwi. "Zamierzałam mieć kilka sukni uszytych przed wyjazdem z Włoch, ale z odejściem ojca i zajmowaniem się tym wszystkim, nigdy nie znalazłam czasu. Ale, obawiam się, że nie mam żadnych pieniędzy, aby wydać na ubrania, dopóki finanse mojego ojca nie zostaną uregulowane."

"Błagam, aby się różnić, droga przyjaciółko. Jesteś Lady Coventry z wszystkimi zasobami jego lordostwa".

"Jestem również bardzo nieznaną i zaniedbaną Lady Coventry", powiedziała Olivia zawadiacko.

"Nieważne." Elizabeth machnęła ręką w powietrzu. "Wyposażymy cię w kompletną garderobę i zlecimy skierowanie rachunków do twojego męża". Patrzyła na zaskoczony wyraz Olivii z uśmiechem.

Zakupić całą garderobę i mieć rachunki skierowane do Coventry?

Jakże pięknie to brzmiało. Wszystkie jej ubrania były poważnie przestarzałe, ponieważ ich życie towarzyskie w Rzymie nie istniało ze względu na skłonność jej ojca do izolacji. "Czy wolno mi to zrobić?" Szepnęła, obawiając się, że służba podsłuchała.

"Absolutnie." Elżbieta podskoczyła z kanapy, jej oczy iskrzyły się humorem. "Wyruszymy wcześnie, po śniadaniu. Mamy wiele do zrobienia." Sięgnęła w dół i pociągnęła Olivię na nogi i wzięła ją za rękę. Powoli weszły na schody, Elizabeth po raz kolejny wymieniła wszystkie piękne rzeczy, które kupią i jak bardzo modystka będzie zachwycona mogąc ubrać Olivię z jej oszałamiającym kolorem i figurą.

Po rozejściu się z Rose, która pomogła jej zdjąć suknię i założyć nocną bieliznę, Olivia zagłębiła się w ciepłym łóżku, myśląc o wszystkich nowych sukniach i dodatkach, których będzie potrzebować jako lady Coventry. Jeszcze bardziej ucieszył ją obraz twarzy jego lorda, gdy otrzymał rachunki. Uśmiechając się, ułożyła poduszkę i ułożyła się do snu.

Po raz pierwszy od tygodni Olivia poczuła, że ciemność ustępuje. Już samo przebywanie z Elizabeth uczyniło dla niej cuda. Teraz, uzbrojona w tytuł Lady Coventry, mogła odwiedzić najlepsze sklepy i ubrać się tak, jak uważała za stosowne. Uciekając się do czegoś, czego nie robiła od lat, Lady Coventry zachichotała, a dźwięk poniósł się w nocnym powietrzu.




Rozdział 5

Rozdział piąty

"Moja pani, wyglądasz absolutnie bosko". Mademoiselle DuBois, znana londyńska modystka, zachwycała się, patrząc na Olivię. Suknia, którą pomogła włożyć swojej klientce, miała spódnicę z aksamitu w kolorze głębokiego błękitu, przykrytą jedwabną spódnicą w kolorze bladego błękitu, obszytą koronką i drapowaną na boki, przytrzymywaną przez małą spinkę. Nisko wycięty gorset przylegał do jej obfitego biustu, a małe kapturowe rękawki wykończone cienką satynową taśmą w kolorze kremowym zakrywały tylko wierzch jej ramion.

"Z odpowiednią fryzurą i klejnotami będziesz olśniewająca. Madam ma najpiękniejszą kolorystykę i formę." Modiste potrząsnęła tyłem sukni, rozszerzając lekki tren.

Olivia obejrzała się w lustrze. Jej odbicie przedstawiało najwspanialszą suknię, jaką kiedykolwiek widziała. Ciemnoniebieski kolor wydobył głębię fioletu w jej oczach. Rumieniec podniecenia nadał różowy odcień jej policzkom.

Mademoiselle DuBois przeszła wokół niej, stukając szczupłym palcem o jej usta. "Trzeba dokonać tylko kilku przeróbek, moja pani. Kobieta, która zamówiła tę piękną suknię, stała tylko o cal lub dwa wyższa od ciebie. Ponieważ powiadomiła mnie, że nie chce już tej sukni, jest ona twoja. Jeśli dasz mi trochę czasu na przypięcie obszycia, dostarczę ją do domu Lady Lansdowne dziś wieczorem, w sam raz na twoje przyjęcie."

"To wspaniałe, Madame", powiedziała Elizabeth. "Nie mogę powiedzieć, jak bardzo jestem podekscytowana, że miałaś już coś uszytego, co tak dobrze pasuje do Lady Coventry". Machnęła ręką. "Teraz szybko zdejmij suknię. Musimy się spieszyć, aby kupić wszystko inne".

"Wszystko inne?" Głos Olivii podniósł się w zaskoczeniu.

"Tak, oczywiście. Rękawiczki, bielizna, wachlarze, ozdoby do włosów." Elizabeth uśmiechnęła się i zasznurowała palce razem jak młoda debiutantka.

Olivia postanowiła gruntownie rozkoszować się dniem zakupów. Jej brak życia towarzyskiego i izolacja narzucona przez preferencje ojca nie pozwalały na wiele powodów, by oddawać się kupowaniu sukni, pantofli do tańca i innych frykasów, na które Elizabeth nalegała, że musi je mieć.

"Moja pani, kiedy chciałaby pani kontynuować wybór tkanin i wzorów dla pozostałych sukni?" Modiste przerwała myśli Olivii, gdy zsuwała szatę przez głowę.

Olivia przechyliła głowę, brwi uniesione w kierunku Elizabeth.

"Myślę, że jutro rano. Lady Coventry potrzebuje kompletnej garderoby, ale mamy dziś czas tylko na jeden strój na wieczorny bal. Czy powiemy, że o dziesiątej?".

"Będziemy czekać na pani przybycie". Modiste pochyliła głowę.

"To takie ekscytujące." Elizabeth przytuliła Olivię blisko, gdy ruszyły w stronę sklepów wzdłuż Bond Street, które miały dostarczyć Olivii resztę jej stroju.

Spędziły trochę czasu w Wood's, wybierając pantofle do tańca, z obietnicą powrotu jutro, aby zamówić więcej obuwia.

Elizabeth nalegała, by udały się do Harding Howell & Co. po kilka parasolek, a następnie odwiedziły Johna Arpthorp, Stay & Corset Maker, by wymienić zużyty gorset, który Olivia posiadała.

Zmęczona para wróciła do Lansdowne Townhouse, aby wykąpać się i odpocząć przed wieczorną rozrywką. Bal Wilsona-Hensona - pierwszy raz Olivia miała stanąć twarzą w twarz z mężem. Elizabeth zapewniła ją, że Jason rzeczywiście będzie obecny, ponieważ Grif przekazał jej tę informację po rozmowie z Jasonem wcześniej tego dnia u White'a. Spotkanie z Lordem Aroganckim ponownie wywołało motyle w żołądku Olivii. Z podniecenia czy z nerwów?

...

Po pokonaniu długiej kolejki, ciągnącej się przez ponad milę od rezydencji Wilsonów-Hensonów, powóz Lansdowne'a dotarł do lokaja czekającego na pomoc lokatorom. Po wysiadce Olivia odwróciła się, by obserwować kolejkę eleganckich Landausów i Barouches, które nadal torowały sobie drogę do wejścia. Po wypuszczeniu pasażerów lokaje skierowali woźnice do obszaru, gdzie powozy miały pozostać do czasu, aż właściciele odzyskają je na czas podróży do domu.

Markiz zaoferował ramię żonie, a następnie wyciągnął drugą rękę do Olivii. Z jedną kobietą po obu stronach, skierowali się do drzwi. Nie chcąc uprzedzać Jasona o swojej obecności, dopóki nie będzie miała okazji porozmawiać z nim prywatnie, Olivia podała służącemu, który zapowiedział przybycie, swoje nazwisko jako lady Olivia Grant.

Sala balowa lśniła migoczącym światłem świec i odbiciem setek kamieni szlachetnych i diamentów z szyi, ramion i nadgarstków dam. Prawdopodobnie trzysta osób tłoczyło się w sali, panowie w swoich wyszukanych kamizelkach i fachowo zawiązanych fularach.

Olivia przeskanowała salę balową, szukając wysokiego przystojnego hrabiego, który ją poślubił, a potem opuścił, a wszystko to w ciągu niespełna dwudziestu czterech godzin. Jej serce biło gwałtownie za każdym razem, gdy jej wzrok lądował na plecach dobrze zbudowanego ciemnowłosego dżentelmena.

Przegapiwszy swój własny sezon, Olivia znalazła się zahipnotyzowana tonami. Nigdy w życiu nie widziała tak wielu dobrze ubranych i ozdobionych ludzi. Panie prezentowały wyszukane fryzury z klejnotami i perłami nawiniętymi na wszystkie strony. Śnieżnobiałe, misternie zawiązane fulary mężczyzn zdobiły błyszczące klejnoty i diamentowe spinki. Czuła się nieco niedostosowana do prostego pasma pereł i małych perłowych kolczyków z kolekcji biżuterii jej matki.

"Zostawię was piękne panie, abyście wzbudzały zazdrość wśród wszystkich innych kobiet. Będę w pokoju karcianym i wrócę, by upomnieć się o taniec na kolacji, moja ukochana". Grif ucałował dłoń Elizabeth. "I taniec dla ciebie, moja pani". Skinął do Olivii, po czym wyszedł.

"Twoje policzki są zarumienione." Olivia uśmiechnęła się do Elizabeth.

"Wiem, czyż to nie głupie? Ale mężczyzna wciąż potrafi zamienić moje wnętrze w grzyb. A wiesz, że to nie do końca właściwe, by mąż domagał się walca kolacyjnego z żoną. Ale Grif nigdy nie dbał o konwenanse."

Wędrowali po pokoju. Nerwy Olivii napinały się, gdy studiowała każdą twarz, starając się nie rzucać w oczy, ale zawsze szukając przeszywających niebieskich oczu, które na krótko zawładnęły nią podczas ślubu. Kilku panów podeszło do niej i Elizabeth, chcąc się przedstawić. Elizabeth z początku trochę się wykręcała, a potem powtórzyła wypowiedź Olivii przy drzwiach, podając, że jej najdroższa przyjaciółka ze szkoły, przyjeżdżająca na Sezon, to lady Olivia Grant.

Olivia wkrótce weszła do tańca w quadrille z baronem w średnim wieku, który wciąż badał ją przez swoje szkło pytające. Ponieważ dawno nie tańczyła, odkryła, że skupienie się na krokach zajmuje jej całą uwagę. Nie zauważyła, że hrabia Coventry wchodzi do sali z markizą Stafford u boku, dopóki lokaj nie ogłosił ich nazwisk.

...

Dwaj notoryczni członkowie tonu zwracali na siebie uwagę samym wejściem do pokoju. Obaj wysocy i przystojni, z drapieżnym chodem pewnych siebie samców, sprawiali, że serca debiutantek przyspieszały, a ich mamy przyciągały je bliżej. Małżeństwo-minded matki chciałby snare albo jeden z nich jako męża dla jej córki, ale wiedział wystarczająco dużo, aby utrzymać niewinnych na ciasnej smyczy, gdy dwaj mężczyźni byli obecni.

Jason skrzyżował ręce i oparł się o ścianę, biorąc w montażu. "Kilka nowych twarzy dziś wieczorem," powiedział do Drake'a, podczas gdy jego oczy kontynuowały wędrówkę. Selena prowadziła intymną rozmowę z Lordem Wesleyem, który wisiał na każdym jej słowie. Może już znalazła następnego lokatora swojego bardzo aktywnego łóżka.

"Nie żeby to miało dla ciebie znaczenie, staruszku. Pamiętasz, że jesteś żonaty?" Drake zasygnalizował lokajowi, żeby przyniósł mu kieliszek szampana.

"Nie zaczynaj, Drake". Oczy Jasona błysnęły. "Mówiłem ci już, że temat mojego małżeństwa nie podlega dyskusji".

Drake prychnął na swoją opinię i spuścił szampana jednym łykiem.

"Kim jest ta urocza panna tańcząca z Ware'em?" Oczy Jasona zwęziły się, gdy odepchnął się od ściany.

Baron Ware nie był dobrze lubiany przez tonę, ale tolerowany ze względu na jego związek z księciem regentem. Teraz stout, czerwony twarz baron praktycznie ślinił się w dół gorsu pięknej ciemnowłosej kobiety w uroczej sukni głębokiego błękitu.

"Nie wiem. Nigdy wcześniej nie widziałem tego czitera." Drake zmarszczył brwi. "Kolejna nowa debiutantka szukająca męża, bez wątpienia".

Jason studiował ją przez chwilę. Coś w niej wyglądało niejasno znajomo, ale wątpił, że kiedykolwiek się spotkali. Porcelanowo biała skóra kontrastująca z rozkosznym rumieńcem na policzkach przyciągnęła jego zainteresowanie. Jej kręcone czarne włosy były spięte w luźny węzeł na czubku głowy, który okalała wąska aksamitna wstążka. Miękkie loki zwisały z jej skroni i szyi. Ale ten uśmiech. Za każdym razem, gdy spoglądała na swojego partnera i promieniała, Jason czuł, jak zaciskają się jego krocza. Bardzo chciałby zobaczyć ten uśmiech obdarzony nim. A usta stworzone do całowania tworzyły intrygujący uśmiech. Głęboko czerwone, pełne i rozchylone.

Gdy taniec dobiegł końca, Jason nadal ją studiował, gdy baron Ware odprowadzał ją do lady Lansdowne. Ukłonił się jej ręką i wyszedł. Więc ta piękność była znajomą Lady Lansdowne? Hmm. Czas odnowić jego związek z uczciwą Elizabeth.

"Gdzie idziesz?" Drake zapytał, jak Jason zaczął przez salę balową, jego uwaga nitowane na Lady Lansdowne i jej towarzysza.

"Nigdzie w szczególności. Po prostu zamierzam krążyć trochę. Czy nie jest to czas na twój taniec z panną Ingram?" rzucił przez ramię.

"Tak, w gruncie rzeczy jest. Trzymaj się z dala od kłopotów, Jas."

Wzruszając się na komentarz Drake'a, Jason przebił się przez tłum zbierający się do kolejnego tańca. Uśmiechnął się, gdy zauważył, że piękno nie wydaje się mieć partnera do tego tańca.

...

Oczy Olivii zrobiły się szerokie, gdy obserwowała, jak wysoki, ciemnowłosy mężczyzna porusza się w ich kierunku z drugiego końca sali. "Czy to on? Cholera, przy wszystkich poruszających się, nie jestem pewna." Złapała Elizabeth za rękę. "Myślę, że zmierza w naszym kierunku".

"Tak. 'To Lord Coventry. Uspokój się, Olivia. Pamiętaj, że to on jest w błędzie, nie ty."

Olivia była pewna, że cała sala balowa słyszy walenie jej serca. Chwyciła swoje zimne dłonie, próbując powstrzymać drżenie.

Wielkie nieba, zamilknę jak jakaś delikatna debiutantka właśnie tu, u jego stóp.

"Co powinnam mu powiedzieć?" Olivia zagryzła wargę.

"Zbliża się do nas, niech on zrobi to, co mówi. Może doczekasz się przeprosin".

"Lady Lansdowne, wyglądasz uroczo jak zawsze". Jason chwycił rękę Elizabeth i ucałował ją. "A kim, proszę powiedzieć, jest pani piękna towarzyszka?". Odwrócił się i spojrzał prosto w oczy Olivii.

Usta Elizabeth spadły otwarte, jak patrzyła tam i z powrotem między Jasonem i Olivią. "Lordzie Coventry, z pewnością znasz Lady..."

"Olivia Grant, mój panie," Olivia wyszeptała, jej usta wyschły.

Jason ukłonił się, biorąc jej rękę i całując ją. "Earl of Coventry do usług, moja pani".

Zmarszczył się, gdy jego spojrzenie przesuwało się tam i z powrotem między dwiema kobietami. Olivia spojrzała na Elizabeth, która patrzyła na Jasona, a jej usta zacisnęły się w mocną linię.

"Moja pani, czy mogę prosić o przyjemność tego tańca?" Jason powiedział, zanim puścił rękę Olivii.

Nie mogąc znaleźć swojego głosu, skinęła tylko głową i rzuciła spanikowane spojrzenie na Elizabeth, zanim przyjęła rękę Jasona.

On nawet mnie nie pamięta! Przez cały czas bałam się tego spotkania, a ten głupiec nie ma pojęcia, kim jestem.

Ale kiedy studiował ją tymi przeszywającymi niebieskimi oczami, zadrżała wewnętrznie. Porzucenie jej było już wystarczająco złe, ale nie rozpoznanie jej było ostatecznym umartwieniem. Dzięki Bogu tylko Elizabeth znała tę historię i była świadkiem wymiany zdań.

Co mnie skłoniło do podania mu - spośród wszystkich ludzi - mojego panieńskiego nazwiska?

Te słowa wyrwały się jej z ust bez zastanowienia. Teraz, kiedy to się stało, kontynuowała. Gdyby tylko przestał patrzeć na nią w sposób, który utrudniał jej złapanie pełnego oddechu.

Jason wygłaszał ogólne komentarze, gdy taniec zbliżał ich do siebie. Wciąż nie potrafiąc sklecić dwóch słów, Olivia jedynie uśmiechała się lub przytakiwała jego uwagom.

Więc tak wygląda mój mąż na trzeźwo.

Na myśl przychodził druzgocący przystojniak. Jego mocna szczęka i pełne usta z niewielką blizną w prawym górnym kąciku ust nadawały mu groźny wygląd. Było wystarczająco źle, gdy się uśmiechał. Ale kiedy błysnął tym nieodparcie niszczycielskim grymasem i wpatrywał się w nią tymi niebieskimi oczami, jakby chciał ją pożreć, powietrze zdawało się jej odcinać.

Chwileczkę. Uważa się za żonatego, a mimo to flirtuje ze mną?

Złość i upokorzenie zalały ją jak fala przewracająca małą łódkę, a jej dłoń zaswędziała, by zdzielić zniewalający uśmiech z jego twarzy.

Tupet tego człowieka!

W końcu taniec się skończył, a Jason podniósł jej rękę i położył ją na swoim ramieniu. "Wyglądasz na nieco rozgrzaną, może kieliszek szampana lub lemoniady, lady Olivia?".

Ponownie Olivia tylko pochyliła głowę. Tyle że teraz wściekłość, a nie panika, zdusiła jej głos.

Przeszli do stołu z napojami, Jason kiwał głową do różnych ludzi, których mijali. Znalazł jej miejsce i wręczył kieliszek zimnego szampana, zanim jeszcze zorientowała się, że wyszedł.

"Ponieważ nie widziałem cię przed dzisiejszym wieczorem, zakładam, że ten bal jest twoim pierwszym wystąpieniem w tym Sezonie, moja pani?". Usadowił się w fotelu naprzeciwko niej.

"Tak, to prawda. Właśnie przyjechałem z kraju." Irytacja zacisnęła wargi na zadyszkę w jej głosie.

Jej policzki rozgrzały się, gdy złość nadal ścigała się przez nią. Ostrożnie umieściła kieliszek z szampanem na stole, aby powstrzymać się od wyrzucenia zawartości w jego twarz.

"Nazwisko Grant brzmi dla mnie nieco znajomo". Jason zasygnalizował lokajowi kolejny kieliszek szampana.

Czy tak ci się wydaje?

"Czy to możliwe, że znam twoją rodzinę?".

"Moi rodzice nie żyją. Ale nie mieszkaliśmy w Anglii od dłuższego czasu".

"W każdym razie, jestem pewien, że cały Londyn jest z pewnością zadowolony, że zrobiłeś podróż z kraju. Zatrzymałaś się u lady Lansdowne?" Nadal wpatrywał się w nią tymi oczami, ale jej gniew utrzymywał ją odporną na jego urok.

"Tak, jestem jej gościem domowym". Musiała uciec od Lorda Aroganckiego, zanim zrobi coś, co zawstydzi Elizabeth, albo coś, czego z pewnością będzie żałować.

Jason łyknął szampana i studiował ją nad brzegiem kieliszka. "Czy jeździsz?"

"Tak jeżdżę." Dała mu napięty uśmiech i dodał: "Jazda jest o naszej jedynej rozrywki w kraju."

"Może zechciałabyś dołączyć do mnie któregoś ranka. Jeżdżę codziennie."

Olivia wpadła w panikę. Było wystarczająco źle być tak blisko niego w zatłoczonym pokoju, ale przejażdżka tylko we dwoje nie wchodziła w grę. Chociaż wizje jego głowy rozbijającej się o niską gałąź, i jego nieosadzonego arystokratycznego tyłka lądującego w błocie, przyniosły przyjemny uśmiech na jej usta.

"Niestety, mój panie, nie przyniosłam ze sobą żadnych ubrań do jazdy konnej." Podniosła podbródek, gotowa zwolnić go i wrócić do Elżbiety.

"Cóż, oto gdzie się podziałaś". Wysoki przystojny mężczyzna, blondyn wbrew ciemnej kolorystyce Jasona, zaskoczył ich obu. Poklepał Jasona po plecach i spojrzał ostro na Olivię. "Czy mogę mieć przyjemność bycia poznanym przez tę uroczą panią?"

Olivia i Jason oboje stali. "Lady Olivia, proszę pozwolić mi przedstawić Lorda Stafforda".

Ukłonił się nad ręką Olivii. "Twój sługa."

Olivia uśmiechnęła się do Stafforda i zwróciła się do Jasona. "Chciałabym wrócić do Lady Lansdowne, mój panie, ale obawiam się, że nie pamiętam, w którym kierunku ją znaleźć".

"Jak sobie życzysz." Jason trzymał jej łokieć i poprowadził ją przez tłum, Lord Stafford na ich piętach.

Olivia odetchnęła z ulgą, gdy zauważyła Elizabeth niespokojnie skanującą tłum.

"Lady Lansdowne, przyjemność jak zawsze". Stafford ukłonił się jej. Elizabeth odwzajemniła jego uśmiech i przedstawiła swoją dłoń do pocałowania.

"Olivia, czy wszystko w porządku? Wyglądasz na lekko zarumienioną." Jej przyjaciółka zerknęła na nią z troską.

Olivia nie sądziła, że kiedykolwiek poczuje się dobrze po tym wieczornym upokorzeniu. Gdyby to nie było niekobiece, uwolniłaby przechodzącego lokaja od jego pustej tacy i zdzieliła nią w głowę Lorda Arroganta. Niech on zrobi z tego, co zechce.

"Właściwie to czuję się trochę oszołomiona. Czy miałbyś coś przeciwko, gdybyśmy wyszli? Obawiam się, że nie jestem jeszcze przyzwyczajona do tłumów." Wzięła Elizabeth za rękę.

Elżbieta poklepała ją po dłoni. "Wcale nie, każę Grifowi przywołać powóz".

"Przykro mi, że nie czujesz się dobrze, moja pani." Jason ukłonił się jej.

"To nic takiego. Może z czasem przyzwyczaję się do Londynu".

Elizabeth skinęła na obu panów i zrobili swoje wyjście.

"Elizabeth ja chyba zemdleję." Olivia dyszała, gdy chwyciła Elizabeth za przedramię.

"Nie, nie jesteś", powróciła. "Po prostu nadal stawiaj jedną stopę przed drugą".

Prawdę mówiąc, Olivia nie była przyzwyczajona do tłumów w Londynie. Ani nigdzie indziej, jeśli o to chodzi. Spędziwszy spokojne, kontemplacyjne życie z ojcem, zapachy i ciepło sali balowej tłamsiły ją, dawały poczucie, że nie ma dość powietrza do oddychania. Jak, na Boga, ci ludzie radzili sobie z takimi wydarzeniami przez cały czas? W tej chwili tęskniła za komfortem i spokojem swojego pokoju w Lansdowne House, za ryczącym ogniem, filiżanką herbaty i ulubioną nocną kolejką.

Obie kobiety przedostały się przez tłum do sali wejściowej. Elżbieta zwróciła się do lokaja stojącego przy drzwiach. "Proszę znaleźć miejsce dla Lady Olivii, podczas gdy ja znajdę mojego męża? I proszę kazać natychmiast sprowadzić powóz lorda Lansdowne'a".

Młody lokaj szybko dostarczył krzesło i Olivia zapadła się w nim.

Co, na Boga, mam teraz zrobić? Coventry chce mi towarzyszyć w przejażdżce?

Zaledwie pięć minut później Elizabeth wróciła, Grif na piętach. Po przekazaniu kobiecych okładów, cała trójka zeszła po schodach, Grif troskliwie trzymając się mocno roztrzęsionej teraz Olivii.

"Bardzo mi przykro, że muszę skrócić twój wieczór, mój panie. Jestem pewien, że mogę zobaczyć siebie w domu, a ty możesz wrócić do swoich rozrywek."

"Nonsens." Grif stuknął w dach powozu i ruszyli do przodu. "Elizabeth powie ci, że o wiele bardziej wolałbym odpocząć w moim wygodnym fotelu przed ogniem w mojej bibliotece, z żoną u boku, niż uczestniczyć w balu." Chichotał i ściskał rękę Elizabeth.

Olivia odchyliła się do tyłu i zamknęła oczy. Mieszkańcy powozu milczeli przez resztę jazdy. Stojąc ponownie przed Jasonem, nie przyszło jej do głowy, że on nawet nie będzie jej pamiętał. Rzeczywiście był bardzo pijany na ich weselu, a słyszała, że takie stany mogą powodować utratę pamięci, ale żeby całkowicie zapomnieć kobietę, z którą się ożenił? Och, jakież to upokorzenie!

Serce jej waliło na myśl o tym, co miałaby teraz zrobić. Olivia nie planowała niczego poza pierwszym spotkaniem, na którym wyładowałaby swój gniew, a potem ewentualnie doszliby do jakiegoś rodzaju porozumienia, które byłoby korzystne dla nich obu. Ale jego nieznajomość jej tożsamości sprawiła, że była wściekła. I nieco zraniona.

"Myślę, że chciałabym pójść do swojego pokoju. To był długi dzień." Olivia wygrała z bólem w głowie, gdy weszła do domu. Lokaj zdjął jej opaskę, a ona przejechała dłońmi po zziębniętym ciele, próbując desperacko się rozgrzać. Wiedziała jednak, że chłód pochodzi z części jej ciała, która prawdopodobnie już nigdy nie będzie ciepła. Część, która desperacko pragnęła być kochana i pielęgnowana.

"Z pewnością, moja droga, porozmawiamy rano". Elizabeth musnęła jej policzek, po czym westchnęła, gdy Olivia pospieszyła na górę.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Mąż Rakish"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści