She Is The Forbidden

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

Mój telefon zabrzęczał obok mnie na moim stoliku końcowym. Nie spałam całą noc, zdenerwowana tą chwilą. Ściskając telefon, wyłączyłam alarm i czekałam na jakikolwiek hałas wskazujący, że ktoś jeszcze wstał.

Była czwarta nad ranem i bezpieczna pora dla mamy i cioci Sarah, które już spały. Ale tak wiele strachu przepłynęło przeze mnie, że bałem się nawet oddychać, nasłuchując czegokolwiek niezwykłego.

Przywitała mnie czysta cisza.

Zrzuciłem z siebie czarną pościel i stanąłem, rozglądając się po mojej obskurnej sypialni. Ściany były białe, a pokój był wystarczająco duży, aby zmieścić metalowe, pełnowymiarowe łóżko i stolik. Szafa, ustawiona naprzeciwko łóżka, miała najwyżej cztery stopy szerokości. Ale to nie miało znaczenia. I tak nie miałem zbyt wielu rzeczy.

Ciotka zadbała o to, żebym miała minimum, a moja współuzależniona mama nigdy tego nie zauważyła. To był dom z czterema sypialniami, a trzecia sypialnia była dwa razy większa od mojej.

Przykucnęłam i sięgnęłam pod łóżko. Wyciągnąłem moją małą torbę duffle, którą spakowałem wczoraj wieczorem. To było do bani, ale to było wszystko, co zabierałam ze sobą na studia. Kupiłbym więcej ubrań i przyborów szkolnych, gdybym dostał się na Uniwersytet Kortright, ale to nie było tak, że miałbym więcej do noszenia, gdybym się nie wymykał.

W końcu nie mogłam znieść mieszkania z ciotką ani jednego dnia dłużej. Ciągłe obelgi, którymi się obrzucała, i sposób, w jaki dawała mi klapsa, gdy mama nie patrzyła, wymykały się spod kontroli. Im byłam starsza, tym gorsze stawało się jej znęcanie.

Wzięłam na ramiona pasek mojej torby, a w moim żołądku zebrało się przerażenie. Co jeśli ciocia Sarah mnie przyłapie? Zrobiłaby wszystko, by zmusić mnie do pozostania. Lubiła mieć worek treningowy.

Dom pozostał cichy, więc skierowałam się do drzwi, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że zapomniałam komórki. Zerwałam ją ze stołu i weszłam w ustawienia, żeby wyłączyć lokalizator GPS.

Moje serce przyspieszyło, gdy sięgnąłem po klamkę. Drzwi miały tendencję do skrzypienia, kiedy je otwierałem, więc modliłem się, żeby WD-40 zadziałał; nałożyłem go trochę wczoraj wieczorem przed snem. Sypialnia ciotki była tuż obok mojej, więc mogła mnie obserwować. Mama została w głównej sypialni na dole, żeby nie słyszała gwałtownych walk Sary i moich.

Gdy powoli otwierałem drzwi, moje ciało zwisało z ulgą, aż drzwi jęknęły na samym końcu. Cholera, przez całą drogę prawie bym je otworzył.

Coś stuknęło w pokoju Sary. "Jadie?"

Nienawidziłam tego przezwiska, a ona o tym wiedziała. Właśnie dlatego upierała się, żeby mnie tak nazywać. Do diabła, ja też nie przepadałam za Jade. Moje oczy i włosy były ciemne, a odcień skóry oliwkowy. Dlaczego moi rodzice tak mnie nazwali?

W głowie zakręciło mi się od wstrzymywania oddechu. To nie było tak, że mogłaby usłyszeć mój oddech, ale nie chciałam ryzykować. Może wróciłaby do snu.

Oczywiście wtedy właśnie coś uderzyło o ziemię. To musiały być jej stopy.

"Cholera, dziewczyno", mruknęła, gdy jej kroki skierowały się do drzwi. "Jeśli próbujesz się wymknąć po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam, zbiję cię na krwawą miazgę" - powiedziała głośno.

Nie było z tego wyjścia z gracją. Wzięłam ostry wdech i ruszyłam w dół korytarza. Musiałem dotrzeć do schodów, zanim mnie tam pobije i obudzi mamę, żeby odegrać rolę potrzebującej matki. Zawsze się poddawałam.

Dotarłem do schodów dokładnie w momencie, gdy jej drzwi się otworzyły.

"Wracaj tu z dupą!" krzyknęła, wchodząc na korytarz. Jej długie karmelowe włosy były rozczochrane, a jej zimne, lodowo-niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z obrzydzeniem. "Gdzie ty myślisz, że idziesz?"

Oczekiwała, że będę posłuszny, ale nie dzisiaj. Musiałam wykorzystać tę szansę ... dla siebie. Zbiegłam po schodach i usłyszałam, jak biegnie za mną. Kiedy dotarłem do końca schodów, Sarah zaokrągliła róg i zbiegła za mną.

Cholera. Była w prawie tak dobrej formie jak ja, ale miałem młodość po swojej stronie. Zanim odblokowałem drzwi wejściowe, Sarah była już w połowie schodów. Otworzyłem drzwi i wyszedłem na podwórko.

Okolica o średnich dochodach była cicha i ciemna, w żadnym domu nie paliło się światło. Wszyscy jeszcze spali, tak jak powinna była spać Sarah.

Pobiegłem w lewo, mając nadzieję, że moja zdezelowana, stara Toyota Corolla wciąż jest zaparkowana w ślepym zaułku. Kupiłem samochód zaledwie dziesięć godzin temu z myślą o tej ucieczce. To była jedyna rzecz, na którą mogłem sobie pozwolić bez rozwalania wszystkich moich oszczędności.

Sarah zatrzasnęła drzwi wejściowe, gdy wybiegła na podwórko. "Przestań uciekać w tej chwili".

Nie, to zdecydowanie nie miało miejsca.

Zignorowałem polecenie i skierowałem całą swoją energię na ucieczkę. Adrenalina pompowała przeze mnie, ale słyszałem, że ona zyskuje na mnie. Torba na ubrania sprawiała, że cholernie trudno było biec.

Gdy dotarłem do krawędzi naszego półhektarowego podwórka, Sarah uderzyła mnie w plecy. Upadłem ciężko na kolana, a ona kopnęła mnie w bok.

"Czy wiesz, co się dzieje z ludźmi, którzy są mi nieposłuszni?" Sarah syczała i kopnęła mnie ponownie.

Ból pulsował głęboko w moim boku, ale odmówiłem, aby dać jej znać, jak bardzo bolało. Rozumiałam ból fizyczny i witałam go od czasu do czasu, tylko nie wtedy, gdy miałam tak wiele do stracenia.

Cofnęła nogę, by znów mnie kopnąć, a moje instynkty wzięły górę. Złapałem jej stopę i podniosłem, wytrącając ją z równowagi. Wylądowała na plecach.

Jedną dobrą rzeczą, którą mama zrobiła dla mnie od śmierci taty, było umieszczenie mnie w sztukach walki i zajęciach samoobrony, aby upewnić się, że mogę chronić się w sposób, w jaki ona nigdy nie mogła. To była część powodu, dla którego była teraz tak załamana; czuła się odpowiedzialna za śmierć taty.

"Jak śmiesz!" Sarah jęknęła i przetoczyła się na bok.

W oddali zaszczekał pies, a w domu sąsiada naprzeciwko nas zapaliło się światło.

Zamierzałyśmy obudzić całą okolicę, co po części było jej celem. Gdyby udało jej się zmusić sąsiadów do wyjścia, mogłaby ich zmanipulować, żeby mnie przywrócili do środka. Kłamała o rzeczach, które robiłem wcześniej.

Podniosłem się na nogi i wyregulowałem pasek na ramieniu, przygotowując się do ponownego startu w kierunku samochodu. Musiałem ją zgubić, zanim zobaczy mój samochód i zdobędzie numer rejestracyjny. Policja szukałaby mnie w ciągu kilku minut. Musiałem coś wymyślić. Każda mijająca chwila zagrażała mojej ucieczce.




Rozdział 1 (2)

Ciotka złapała mnie za nogę, a ja znów znalazłem się w sytuacji, w której upadam do przodu na trawę. Wtedy to do mnie dotarło.

Nie miałem wyboru.

Musiałem z nią walczyć.

Podczołgała się do mnie i uderzyła mnie w ucho. Głośne dzwonienie przeszyło mój mózg.

Rzucając torbę kilka stóp dalej, zignorowałem dźwięk i odwróciłem się w jej stronę. Uderzyłem ją w nos.

Kości chrupnęły, a z obu nozdrzy popłynęła krew.

Grymasowałem wewnętrznie, wiedząc, że mama będzie umartwiona i zawstydzona, gdy się o tym dowie. Ale musiałem to zrobić, nawet jeśli było to egoistyczne.

"Ty." Jej oczy zwęziły się w szczeliny, a ona splunęła na ziemię. "To mnie nie zwolni."

Byłem pewien, że nie. Szaleństwo nie miało granic.

Przyjęłam postawę bojową, dałam do zrozumienia, że się nie wycofam. "Dobrze. To już dawno powinno być zrobione." Blefowałem. Nie chciałem jej skrzywdzić, mimo że wykorzystywała każdą okazję, by mnie skreślić. Musiałem ją znokautować lub zmusić do wycofania się do domu. To ostatnie nie było jednak dla niej opcją.

"Tak, to jest." Użyła tyłu swojej koszulki od piżamy, aby wytrzeć krew z ust. "Zawsze się powstrzymywałam, ale nie teraz".

To było kłamstwo. Pewnego dnia uderzyła mnie tak mocno, że złamała sobie rękę. Ale spróbowałbym minimum, aby przekonać ją do wycofania się.

"Daję ci ostatnią szansę." Sarah oddychała zgrzytliwie. "Wracaj do domu teraz, albo sprawię, że twoja twarz będzie nie do rozpoznania".

"Nie", powiedziałem powoli i z mocą. Tak by się nie stało.

Próbowała mnie kolanem między nogami, ale przewidziałem ten tani strzał. Zrobiłem kilka kroków w tył i kopnąłem ją w brzuch. Odleciała w tył o kilka stóp i wylądowała na tyłku.

Nie dając jej szansy na powstanie, popędziłem za nią i owinąłem rękę wokół jej szyi. Mocno zacisnąłem wokół niej ramię, odcinając jej tlen.

Czekając, aż zemdleje, nie spuszczałem wzroku z drzwi wejściowych sąsiadki. Jeszcze nie wyszła. Co prawda, mogła obserwować z okna. Musiałem się stąd wydostać.

Sarah wbiła swoje paznokcie w moje ramię. Krew zbierała się pod jej opuszkami palców, gdy desperacko próbowała mnie od siebie oderwać, ale przełamałem ból.

W momencie, gdy ból stał się nie do zniesienia, jej uchwyt na moim ramieniu zwolnił. Brak powietrza w końcu robił różnicę. W ciągu najbliższych kilku sekund, będzie zimna.

Drzwi wejściowe do domu po drugiej stronie ulicy otworzyły się i wyszła z nich starsza kobieta. Kiedy jej oczy wylądowały na nas, jej usta opadły. Wykrztusiła: "O Boże" i zamknęła drzwi.

Zaraz zadzwoniłaby na policję.

Głowa Sary potoczyła się na bok, a ja zwolniłem swój uchwyt, delikatnie stawiając ją na ziemi. Gdyby sąsiad nas nie widział, wsadziłabym ją do środka domu, ale musiałam przeciąć straty.

Podbiegłem, złapałem swoją torbę i pobiegłem po swoje życie.

* * *

Ręce mi się trzęsły, gdy jechałam w stronę Uniwersytetu Kortrighta. Godzinę temu mama dzwoniła w kółko, do tego stopnia, że wyłączyłam komórkę i wyrzuciłam ją, zanim Sarah kazała namierzyć mnie firmie telefonii komórkowej. Udało mi się złapać prepaida w Wal-Marcie kilka mil wstecz i w końcu mogłem użyć GPS-u, żeby znaleźć Uniwersytet bez obaw, że zostanę zlokalizowany.

To było śmieszne. Ciągle zerkałem w moje pęknięte lusterko wsteczne, spodziewając się znaleźć ścigający mnie samochód policyjny. Nikt nie wiedział, że to mój samochód, a ja zaparkowałem na tyle daleko, że sąsiedzi nie widzieli, jak odjeżdżam. Z tego, co wiedzieli, byłem na piechotę, co dobrze by mi wróżyło.

Zadzwonił telefon, zaskakując mnie. Jak do cholery mama zdobyła ten numer? To powinno być niemożliwe.

Zerknąłem na identyfikator dzwoniącego, a moje ramiona zwiotczały. To był numer, którego nigdy wcześniej nie widziałam, co dowodziło, że byłam zbyt niespokojna. Musiałem się uspokoić, zanim zrobię coś głupiego, jak rozbicie samochodu. Ten pojazd nie mógł przetrwać mocnego uderzenia, a co dopiero stłuczki.

Ceglany znak Kortright University stał się widoczny, a w moim żołądku zaczęły fruwać motyle.

To było prawdziwe. Dotarłem do Hidden Ridge w Tennessee. Przez sekundę tam, wszystko wydawało się stracone, ale tu byłem, dalsze potwierdzenie, że to było przeznaczenie.

Kiedy skręciłem w ulicę prowadzącą do szkoły, nagle poczułem się niepewnie. Mijałem nowiutkie Hondy, SUV-y i kilka BMW.

Wyróżniałam się jak kciuk, co nigdy nie było dobre. Wtapianie się w tłum zawsze było moim mottem.

Nic z tego nie miało znaczenia. To był tylko głupi samochód, którym rzadko bym jeździł. Przejechałem obok wielkiego stadionu, gdy gracze w piłkę nożną biegali po jego obwodzie, ubrani w złote koszulki i czarne spodenki - kolory uniwersytetu.

Ta szkoła istniała od ponad stu lat i miała całkiem niezłą reputację - to kolejny powód, dla którego byłem zaskoczony, że w połowie roku szkolnego dostałem stypendium.

Znalazłem się na dużym parkingu w pobliżu dwóch ogromnych budynków. Ze wszystkich zdjęć, które widziałem, wynikało, że to były akademiki.

Mój samochód piszczał, gdy wjechałem na najbliższe miejsce parkingowe. Kilku chłopaków kilka samochodów niżej chichotało na mój widok.

Nieważne. Nie próbowałam im zaimponować.

Z godnością, na tyle na ile mogłem, wziąłem na ramiona swój pasek i wysiadłem z samochodu. Starałam się nie skrzywić, gdy drzwi się zamknęły.

Chłopaki krzyczeli, ale ja trzymałam głowę wysoko i przeszłam obok nich, udając, że nie istnieją. I tak nikogo nie potrzebowałam. Zbliżanie się do ludzi tylko sprawiało, że zostawało się rannym lub wpadało w kłopoty.

Wymaszerowałam na chodnik, z misją znalezienia swojego pokoju i zadomowienia się w nim. Potrzebowałem czasu, żeby się zdekompresować po piekielnym początku mojego dnia.

Ale kiedy skręciłem za róg, by przejść obok akademika dla chłopców, zatrzymałem się w miejscu, nie mogąc przetworzyć tego, co zobaczyłem, bo ślina zebrała się w kąciku moich ust.




Rozdział 2 (1)

==========

Rozdział drugi

==========

Zamrugałem. Musiałam sobie to wyobrazić. Najseksowniejszy facet, jakiego kiedykolwiek widziałam, szedł w kierunku drzwi wejściowych do akademika dla chłopców.

Miał z łatwością siedem stóp wzrostu, dobre trzynaście cali wyższy ode mnie, i zbudowany jak szalona ciężarówka Forda. Miał na sobie prostą, luźną, królewsko-niebieską koszulkę, która jednak przylegała do jego umięśnionej klatki piersiowej i ramion. Jego niebieskie dżinsy również przytulały się do jego ciała na wszystkie sposoby, które powinny być na mężczyźnie, ale równie dobrze mógł mieć na sobie spodnie dresowe, ponieważ jego męskość była zarysowana. Jego długie blond włosy były ułożone do góry, a na brodzie miał pasujący zarost.

Nigdy wcześniej nie czułam się przyciągnięta do żadnego faceta, więc zaskoczyło mnie to całkowicie.

Moje gapiostwo musiało zwrócić jego uwagę, bo jego złote oczy zwróciły się w moją stronę, a źrenice zmieniły się w szczeliny.

Szczeliny. To było cholernie niemożliwe.

Oderwałam od niego wzrok, oszołomiona tym doświadczeniem. Byłem zarówno podniecony, jak i skamieniały.

Zmuszając stopy do ruchu, udawałam, że nic się nie stało. Trzymałam oczy przed sobą i skupiłam się na stawianiu jednej stopy przed drugą.

Coś wewnątrz mnie wiedziało, że on mnie obserwuje. Bez pozwolenia moja głowa odwróciła się w jego stronę i prawie rozpłakałam się z ulgi, gdy jego źrenice były normalne. Brak snu mocno mnie dotknął, powodując, że wyobrażałam sobie różne rzeczy.

Podszedł do mnie, a wszystko w środku krzyczało, żebym uciekała. Szarpnęłam głową do przodu i zwiększyłam tempo. Część mnie chciała iść do niego, co sprawiło, że reszta mnie była bardziej zdesperowana, by uciec. Facet może cię zniszczyć. To właśnie spotkało mamę. Nigdy nie chciałam skończyć jak ona.

"Hej, zaczekaj", zawołał facet. Jego akcent był dziwny i uwodzicielski. Nigdy wcześniej nie słyszałem takiego.

Nie uznając go, kontynuowałam, jakbym albo go nie słyszała, albo myślała, że rozmawia z kimś innym. Prawdę mówiąc, mógł tak być. Nie było we mnie nic szczególnego.

Wyparłam go z umysłu i skupiłam się na pogodzie. Knoxville było o dobre dwadzieścia stopni cieplejsze niż Indianapolis. Oczywiście moje pędzenie w kółko pewnie też sprawiało, że było mi ciepło. Moja krew zdecydowanie płynęła.

Weszłam do akademika i zatrzymałam się przy recepcji. Dziewczyna z jasnobrązowymi włosami ściągniętymi w koński ogon spojrzała w górę znad swojej komórki. Jej kasztanowe oczy zamknęły się na mnie, a ona wygięła brew. "Jak mogę ci pomóc?"

"Oh, um." Wskazałem na moją torbę duffle jak to powinno uczynić oczywistym. "Jestem tu nowa. Muszę znaleźć, do którego pokoju w akademiku jestem przypisana".

"Tak, w porządku." Stuknęła kilka razy w schowek. "Czy jesteś Jade Storm?"

"To ja." Starałam się, żeby mój głos brzmiał lekko, ale wypadł płasko ... i sarkastycznie. To był powód, dla którego unikałam ludzi.

"Alrighty then." Huffing, sięgnęła do szuflady i wyciągnęła kopertę z 501 napisanym na niej. "Proszę bardzo."

"Dzięki." Próbując uniknąć uczynienia tego spotkania jeszcze bardziej niezręcznym, odwróciłem się i przeskanowałem hol.

Jak na starszą szkołę, zaskoczyło mnie to. Z sufitu co kilka stóp zwisały pojedyncze żarówki, a ściany były średnio szare. Grupa kanap tworzyła ogromny kwadrat w centrum otwartej przestrzeni, każda w innym podstawowym kolorze, który równoważył ściany.

Prosto z tyłu siedziała duża winda z drzwiami po każdej dalekiej stronie ściany, które musiały być klatkami schodowymi. Czułem się już niedostosowany w moich dziurawych dżinsach, które nie zostały zaprojektowane w ten sposób, i cienkim swetrze zwisającym z mojej ramy. Kilka dziewczyn, które minęłam, było ubranych w modne stroje, takie jak chude dżinsy, buty i urocze dopasowane swetry.

Pędziłam obok kanap, ignorując dziwne spojrzenia rzucane w moją stronę. Nacisnęłam guzik na windzie i modliłam się, żeby podwójne drzwi otworzyły się i połknęły mnie w całości. Potrzebowałam czasu w samotności, co było szalone, biorąc pod uwagę, że jechałam sama przez ponad pięć godzin w samochodzie.

Szepty wypełniły powietrze, dusząc mnie. Jako dziwny samotnik, z którym nikt nie chciał się zadawać, byłem wyśmiewany przez całą szkołę średnią. Jasne, chłopcy podrywali mnie, ale zawsze chcieli tylko jednej rzeczy. To było dla nich jak wyzwanie, ponieważ nigdy nie zwracałam na nich uwagi.

Drzwi otworzyły się, ukazując cztery najpiękniejsze dziewczyny, jakie kiedykolwiek widziałem. Najbardziej uderzająca była w środku. Jej długie do ramion, różowo-złote włosy i przeszywające niebieskie oczy zatrzymałyby każdego faceta w miejscu. Była trochę niższa od uderzającej rudej, która miała głowę odrzuconą do tyłu w śmiechu, ale nie o wiele.

"O mój Boże, Roxy." Brązowowłosa dziewczyna na końcu skrzywiła się, zwężając swoje jasnobrązowe oczy, które miały kasztanowy odcień do nich. "Nie chcemy słyszeć o twoich seksapadach z Axelem".

"Mów za siebie." Dziewczyna o czarnych włosach i jeszcze ciemniejszych oczach zaśmiała się. Jej oczy miały czerwony odcień, który czynił je wyjątkowymi i wspaniałymi. Miała na sobie czarną koszulę z długim rękawem, kwiecistą i ciemne dżinsy. "Ja nie dostanę żadnego, więc muszę żyć złudnie przez kogoś. Sadie nie całuje i nie mówi".

"Nie chcę, żebyś myślała o Donovanie w ten sposób". Jej niebieskie oczy świeciły słabo. "On jest cały mój."

Powietrze wokół nich było pocieszające, w przeciwieństwie do większości kliki dziewczyn, które widziałem. Nie unosiła się z nich zazdrość ani wrogość. Po raz pierwszy w życiu, byłem zazdrosny.

"Hej," dziewczyna, którą założyłem, że była Sadie, powiedziała delikatnie, gdy jej oczy zamknęły się na moich, "dobrze się czujesz?"

Co? Rzeczywistość wróciła do mnie, kiedy zdałem sobie sprawę, że blokuję im wyjście z windy. Po raz kolejny, gapiłem się. "Tak, przepraszam." Odsunąłem się na bok i pomachałem im dalej, czekając na ich śmiech.

Ale żadna z nich się nie śmiała.

Zamiast tego, dziewczyna z jaśniejszymi brązowymi włosami uśmiechnęła się. "To żaden problem."

Cała czwórka przeszła obok mnie z większą gracją niż kiedykolwiek widziałem, żeby ktoś się poruszał. Założyłbym się, że miały do wyboru każdego faceta, na którego się nastawiły.

Wskoczyłem do windy, gdy dziewczyny na kanapach znów parsknęły. Teraz były zimnymi sukami, które miały na uwadze tylko siebie.

Na piątym piętrze ilość dziewczyn gawędzących na korytarzach niemal mnie przytłoczyła. Po przeskanowaniu okolicy skręciłam w prawo i skierowałam się na sam koniec korytarza. Mój pokój był ostatnim po prawej stronie.




Rozdział 2 (2)

Fakt, że nie musiałbym mieć do czynienia z sąsiadami po obu stronach, podniecał mnie zdecydowanie za bardzo. Odblokowałem drzwi i wszedłem do środka.

Pokój był cztery razy większy niż moja sypialnia u ciotki. Dwa łóżka stały naprzeciwko siebie na tle jasnoszarych ścian. Małe okno na wprost niezasuniętego łóżka wychodziło na akademik dla chłopców. Biurko zajmowało miejsce u stóp łóżka, nie szersze niż samo łóżko, pozostawiając wystarczająco dużo miejsca, abym mogła je obejść i wyjrzeć przez okno. Połowa pokoju w akademiku, która była uważana za moją, dawała mi więcej niż wystarczająco dużo miejsca, by czuć się komfortowo.

U Sary nauczyłam się, jak żyć w minimalnym stopniu. Kiedy mama i ja wprowadziłyśmy się po śmierci taty, ciocia Sarah przysięgała, że potrzebuje trzeciej sypialni, która była dwa razy większa niż pokój, który zajęłam na magazyn. Najgorsze było to, że pokój nie był wypełniony w jednej czwartej. Miałam osiem lat i właśnie straciłam ojca, ale nawet wtedy źle mnie to zaskoczyło. Jednak to był tylko mały przedsmak tego, czym było dla mnie następne dziesięć lat. Mimo to, przynajmniej przygotowało mnie to do życia w akademiku.

Weszłam do pokoju i stanęła przede mną niska, szczupła dziewczyna w okularach z grubymi, ciemnymi, plastikowymi oprawkami. Jej żylaste, karmelowe włosy zwisały w dół twarzy i na jej sobolowe oczy. Miała na sobie białą koszulkę z Gwiezdnych Wojen i spodnie w kratkę.

Jej strój był interesujący, co wiele mówiło o mnie.

Kiedy moje oczy spotkały się z jej, szarpnęła się do przodu i zesztywniała. Oddychała tak ciężko, że mogłem ją usłyszeć z odległości pięciu stóp.

"Uh ... hi." Nie byłem pewien co zrobić, ale jeśli mieliśmy być współlokatorami, nie mogłem być kompletnym dupkiem, prawda?

"H-hi," jąkała się i przeniosła swoją uwagę z powrotem na podręcznik na biurku. "Miałam nadzieję, że znowu będę miała pokój dla siebie, zwłaszcza, że to już połowa roku szkolnego".

Przynajmniej była tak samo niezręczna społecznie jak ja. To albo wyjdzie na dobre nam obu, albo będzie kompletną katastrofą. Tylko czas pokaże. "Mam na imię Jade."

Pociągnęła za ucho i trzymała oczy rzucone w dół. "Jestem Vera."

Zerknąłem na jej stronę pokoju i wewnętrznie zmrużyłem oko na pościel z Gwiezdnych Wojen na jej łóżku i plakat na jej ścianie. Nasz pokój miał jakiś styl.

Fakt, że wybrała stronę pokoju, która stykała się z naszym sąsiadem z akademika, zaskoczył mnie. Dostałem stronę, którą wolałem. "Co jest nie tak z łóżkiem?" To było jedyne wyjaśnienie, dlaczego wybrała gorszą stronę.

"Nic." Oczyściła gardło i pochyliła się, ukrywając przede mną twarz. "To tylko ..."

"Co?" Zanim się osiedliłem, chciałem wiedzieć, z czym mam do czynienia. Pluskwy? Lumpy materac?

Skrzywiła się. "Mam lęk wysokości".

Nie spodziewałem się tego. Okno było trzy stopy nad łóżkiem i było małe. Trzeba by się bardzo postarać, żeby przez nie wypaść. To musiałoby być celowe, a nie przypadek. "Dobrze." Przytaknąłem, starając się zachować obojętny wyraz twarzy.

"Proszę, nie rób sobie ze mnie żartów". Jej dolna warga drżała. "Wiem, że dziewczyny takie jak ty nie rozumieją, jak musi wyglądać posiadanie irracjonalnych lęków".

"Dziewczyny takie jak ja?" Właśnie wtedy, gdy myślałem, że jest nieśmiała.

"Piękne i pewne siebie." Pomachała do mnie. "Nie będę ci przeszkadzać, obiecuję."

Nigdy wcześniej nie zostałam tak opisana. "Dziękuję, ale nie jestem ani jedną z tych rzeczy i nie ma powodu, żebym się z ciebie nabijała". Zrozumiałem, jak to jest być ściętym każdego dnia.

Oblizała swoje wargi. "Dobrze."

Cisza zstąpiła między nami, gdy rozpakowałam torbę i zrobiłam sobie łóżko z lekkimi prześcieradłami, które przyniosłam. Powiesiłem swoje ubrania w szafie tuż za biurkiem.

To było w pewnym sensie smutne. W ciągu pięciu minut rozpakowałam wszystko, co przyniosłam. "Czy księgarnia jest otwarta?"

"Tak, jeszcze przez godzinę lub dwie". Zerknęła w górę, patrząc na mój podbródek, unikając moich oczu. "Jeśli potrzebujesz książek, teraz jest czas, aby je zdobyć".

"Bez kitu", było na czubku mojego języka, ale ugryzłem go z powrotem. To był cały powód, dla którego pytałem. "Mam." Wziąłem gotówkę z mojej torby i wyszedłem z pokoju. Nie znajdę spokoju, dopóki nie poczuję się w pewien sposób przygotowany na jutro.

Poszedłem schodami na pierwsze piętro. Dzięki temu nie musiałbym mijać fałszerzy.

Na dole, zamiast przechodzić przez hol, skorzystałem z bocznych drzwi. Chłodny powiew uderzył mnie, gdy wyszedłem na zewnątrz.

Niedługo będę musiał kupić kurtkę. W pośpiechu, gdy wychodziłem od Sary, nie pomyślałem, żeby ją wziąć.

Owinąłem się ramionami i pospieszyłem do budynku naprzeciwko akademika dla dziewcząt. Według mapy musiało to być Centrum Studenckie, gdzie znajdowała się księgarnia i kawiarnia. Żołądek burczał mi na myśl o jedzeniu, ale najpierw chciałam zdobyć książki.

Pospieszyłam się wzdłuż białego, betonowego chodnika między dwoma budynkami. Kilka grupek kręciło się przy ławkach, a trzy ogromne dęby ocieniały cały teren. Nawet przy chłodnym wietrze ludzie byli tu niewzruszeni.

Pojawiło się tylne wejście do Centrum Studenckiego, a ja pospieszyłem, chcąc się wydostać z zimna. Silny podmuch wiatru zatrzasnął za mną drzwi.

Praktycznie wyskoczyłem ze skóry.

Cholera, byłam zdecydowanie za bardzo na krawędzi.

Po mojej prawej stronie znajdowała się księgarnia uniwersytecka. Zerknęłam do środka i zdałam sobie sprawę, że większość książek została przejrzana. Miałam nadzieję na zakup używanych książek. To oznaczało, że muszę jak najszybciej znaleźć pracę.

Kilku studentów robiło zakupy w ostatniej chwili jak ja, w tym - nie. Wysoki, blond i seksowny był po drugiej stronie pokoju, skanując dział naukowy.

To było w porządku. Kupiłabym tę książkę jako ostatnią. Uznałam, że do tego czasu powinien już stąd wyjść. Pośpieszyłam do działu angielskiego po przeciwnej stronie sklepu. Znalazłem książkę i poszedłem szukać pozostałych dwóch.

Teraz potrzebowałem tylko mojej książki naukowej. Zerknąłem na ten dział i znalazłem go wciąż tam stojącego. Co do diabła? Czy wszystkie jego zajęcia były z nauk ścisłych?

Rozważałem, żeby się wymeldować i wrócić później. Wtedy dotarło do mnie, że pozwalam mężczyźnie wpływać na moje decyzje, łamiąc moją najważniejszą zasadę: nigdy nie dam nikomu tyle władzy nade mną.




Rozdział 2 (3)

Wyprostowałem ramiona i przemaszerowałem do sekcji naukowej. Za bardzo się nad tym zastanawiałem. To nie było tak, że facet by mnie zauważył. Krzyczał "ważny" i potrzebowałby kogoś noszącego Versace czy jakkolwiek nazywały się te designerskie ubrania na dziewczynie stojącej obok niego.

Uspokajając się, poszłam w dół korytarza, szukając książki Chemia 101. Oczywiście, gdy przechodziłam obok sekcji biologii i fizyki, zauważyłam, że książka, której szukałam, była na końcu, tuż obok niego. Więc, on musi być biorąc tę klasę też.

Serce mi waliło i byłam tak cholernie zadowolona, że nikt poza mną nie mógł tego usłyszeć. Jakim cudem samo patrzenie na kogoś sprawiło, że zmieniłam się w tę żałosną dziewczynę, którą nie chciałam być? Nawet jeśli moje nerwy były surowe, to niech mnie szlag trafi, jeśli on kiedykolwiek się o tym dowie.

Stał bezpośrednio przed stosem książek, których potrzebowałam, ale mogłam to zrobić. Musiałam to sobie udowodnić. Oczyściłam gardło, ale on nadal skanował książki. Jedyną wskazówką, że mógł mnie usłyszeć, był kącik jego ust unoszący się do góry.

"Przepraszam." Oczyściłam gardło jeszcze głośniej, zerkając na niego. Moja irytacja sprawiła, że poczułam się lepiej. Może przesadziłam z reakcją. "Muszę zdobyć tę książkę".

"Jasne," powiedział, jego słaby akcent łapiąc mnie z zaskoczenia. "Przepraszam." Odsunął się z drogi, ale jego ogromne ciało nadal częściowo znajdowało się przed nią.

W porządku. To było w porządku. Sięgnąłem obok niego, upewniając się, że go nie dotknę, i wyrwałam książkę tak szybko, jak to możliwe. Odwróciłam się i pospiesznie odeszłam, wybierając dłuższą drogę, żeby nie musieć przechodzić obok niego. Jeszcze chwilę temu byłem wystarczająco blisko.

Nikt nie stał w kolejce do kasy, więc popędziłem do przodu i rzuciłem wszystkie moje książki na ladę.

Facet za ladą uniósł brew i wzruszył ramionami, rejestrując każdą książkę i notatnik. Kiedy odczytał sumę, mój żołądek się skrzywił. Nie miałem wystarczająco dużo na mnie. "Och, mogę zostawić je tutaj i wrócić po więcej pieniędzy?" Nie przypuszczałem, że podręczniki szkolne będą tyle kosztować. Dzień stopniowo stawał się coraz gorszy. Gardło mi zaschło, gdy łzy paliły oczy. Będę musiał szukać pracy jutro, jeśli nie dziś.

Kiedy obok mnie pojawiła się ogromna obecność, zapragnąłem stać się niewidzialny.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "She Is The Forbidden"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści