Łaskotało różowy

Rozdział 1 Phoebe Lightly, aka Kobieta, która prawdopodobnie powinna odłożyć ten telefon (1)

Rozdział 1

Phoebe Lightly, aka Kobieta, która prawdopodobnie powinna odłożyć telefon.

Istnieją trzy zasady bycia Lightly, z których pierwsza to Nie każ Gigi czekać.

Pozostałe dwie?

Nieistotne, jeśli złamiesz zasadę Gigi.

"Antoinette. Zadzwoń do Oscara w La Fleur i zamów aranżację orchidei Luxe Stella, która ma być dostarczona jutro do mojej babci", instruuję moją osobistą asystentkę, gdy mój kierowca zatrzymuje się przed kamienicą Gigi na Upper East Side dwie minuty i osiemnaście sekund po czasie, w którym mogłam mieć znośny wieczór. "Nie, niech to będzie wieczór".

"Standardowy układ, pani Lightly?" Antoinette pyta przez moją słuchawkę.

"Ulepszona do kryształowej wazy Baccarat i dodaj pudełko trufli Vendetté. Trufle wasabi - imbir. Ona lubi je w ogniu. Jak jej dusza."

"Tak, pani Lightly. Aha, i pan Barrington dzwonił sześć razy, odkąd wyszłaś z biura. Żąda zwrotu Rolexa swojego dziadka."

"Może pan Barrington powinien zapytać swoją drugą dziewczynę, czy go widziała".

"Zasugerowałem to, pani Lightly. Był uparty, że dał go pani."

"Jakże niefortunnie dla jego pamięci. Jeśli jeszcze raz zadzwoni, powiedz mu, że straciłam sześć miesięcy życia z filuterną jamą odbytową i zapytaj, czy w zamian mógłby mi pomóc je odzyskać. Wspomnij, że znam też męża jego drugiej kochanki i chętnie skieruję prasę do bardziej soczystej części historii naszego zerwania." Rozłączam połączenie i wychodzę na wiosenny wieczór, który byłby piękny, gdyby nie niewidzialna chmura siarki i popiołu, kłębiąca się na schodach do łukowatych, podwójnych drzwi kamienicy Gigi. Robię dwa kroki, zatrzymuję się i odwracam do mojego kierowcy, który wciąż trzyma drzwi. "Philippe-"

"Byron, ma'am."

Dlaczego nigdy nie mogę tego zrobić dobrze? "Tak, tak. Nie masz córki, która ma urodziny w najbliższym czasie?".

"Jestem samotny i stosunkowo pewny, że nie mam dzieci, proszę pani."

Kanał Gigi i podnieść delikatną brew.

On oczyszcza swoje gardło. "Ale jestem pewien, że pewnego dnia będę miał córkę z nadchodzącymi urodzinami, proszę pani".

"Doskonale. Możesz jej to dać." Wsuwam zegarek Rolex z mojej torebki Hermès do kieszeni jego płaszcza mundurowego, uśmiecham się charakterystycznym uśmiechem Lightly, i odwracam się, aby sunąć po schodach, aby stawić czoła mojej karze za spóźnienie.

Lokaj Gigi otwiera drzwi, zanim zapukam, i bez słowa pomaga mi zdjąć płaszcz, zabierając rękawiczki i kopertę. "Jadalnia na drugim piętrze, pani Lightly", mruczy. "Czy mam panią odprowadzić?".

"Nie, dziękuję, Niles." To jest Niles, prawda? Jest średniego wzrostu, biały, ramiona nieco opadające jak na lokaja, siwe włosy łysiejące. Nie wygląda znajomo. Czyżby? Gigi przechodzi przez kamerdynerów tak jak moja siostra, Tavi, przez gwiazdy B, więc rzadko zwracam na to uwagę. "Nie ma potrzeby, żebyśmy oboje byli spaleni na miejscu."

Staluję się, gdy krok po kroku pokonuję kręcone schody do galerii na drugim piętrze, wyobrażając sobie siebie przybywającą na czas, a nie spóźnioną o trzy minuty i czterdzieści sześć sekund, ramiona do tyłu, głowę wysoko, odmawiając sięgnięcia w górę i sprawdzenia, czy moje włosy są nadal gładkie, moje diamentowe kolczyki są nadal na miejscu, a zapięcie moich pereł nie jest widoczne.

Nigdy nie okazuj strachu.

Posiadaj pokój.

A jeśli spóźnisz się na spotkanie z Gigi, miej cholernie dobrą wymówkę.

"Gigi, wyglądasz wspaniale", mówię wchodząc do wyłożonej ciemnym drewnem jadalni obok galerii. Jej krótkie, białe włosy i biała, jedwabna koszula z guzikami Saint Laurent sprawiają, że wygląda jak Jane Fonda, gdyby Jane Fonda była bardziej gniewną, starą, białą damą. Jej kryształowy puchar z wodą jest pełen, kieliszek z bordeaux do połowy pusty, a miska z zupą z Limoges paruje.

Bordeaux oznacza, że jest w nastroju.

Już podana zupa oznacza, że lepiej by było, gdybym sama podpaliła sobie włosy, zamiast czekać, aż ona zrobi to za mnie.

Rzuca mi lekką brew. "Spóźniłeś się".

Nie okazuj strachu. Nie okazuj strachu. "W fabryce w Knoxville wystąpił problem bezpieczeństwa przy produkcji ręczników papierowych".

"Jeśli mnie nie wezwano, to nie było problemu".

"Nie wezwano cię, bo ja się tym zająłem". Uśmiecham się, gdy zajmuję miejsce u stóp stołu, z ośmioma pustymi krzesłami z aksamitnym oparciem po obu stronach i kryształowym żyrandolem zwisającym z sufitu fresku między nami.

Moi przodkowie prychają z drwiną ze swoich miejsc na obrazach wzdłuż ściany. Oni również nie są pod wrażeniem mojego pokazu pewności siebie.

"Dzwoniono do mnie w sprawie tabloidów," mruknęła nad swoim kieliszkiem do wina.

"Zajmuję się tym".

"Z subtelnymi wykopaliskami na temat rozmiaru jego anatomii w Post? Phoebe, kochana, czy to naprawdę twój najlepszy sposób? Powinnaś brać lekcje od Octavii. Powiedziała Postowi, że jej ostatni chłopak odszedł w poszukiwaniu siebie po uświadomieniu sobie, co jedzenie mięsa robi z jego anatomią. Jeśli masz zamiar obrazić mężczyznę, to obrażaj go w sposób, który zrzuca winę na niego, a nie na jego genetykę."

"Zostałem źle zacytowany." Lekka zasada numer dwa: Nie usprawiedliwiaj się. Jestem w trakcie. "Sandovals organizują jutro swoją doroczną maskaradę i słyszałem, że siostry Bancroft nie dostały zaproszenia. Rozbiją się i wszyscy zapomną, że jestem malowana jako 'ta druga kobieta' i że ośmieliłam się publicznie obrazić męskość Fletchera Barringtona. Czy mówiłam ci, że w pracy poprosiłam o przeniesienie do działu ochrony środowiska i zrównoważonego rozwoju w celu poszerzenia doświadczenia?"

Zanurza łyżkę w swojej zupie i wącha. "Słyszałam od twojego ojca".

Tłumaczenie: Doskonale zdaję sobie sprawę, że bałaś się sama powiedzieć mi, że odrzucono twoją prośbę o przeniesienie do działu globalnego marketingu w dziale pielęgnacji skóry, kiedy dział artykułów papierniczych nie spełnił oczekiwań produkcyjnych w zeszłym kwartale, stąd twoje dzisiejsze wezwanie.

Jak na kobietę, której pozycja w zarządzie największej na świecie firmy produkującej dobra konsumpcyjne jest jedynie ceremonialna, wciąż ma siłę przebicia i wciąż słyszy wszystko.




Rozdział 1 Phoebe Lightly, aka Kobieta, która prawdopodobnie powinna odłożyć ten telefon (2)

Przynajmniej jeśli chodzi o część firmy, którą odziedziczyła po własnym teściu.

Nic dziwnego.

Gigi jest powodem, dla którego rodzina Remingtonów nie jest już zaangażowana w żadne działania Remington Lightly.

Niewiele z naszej rodziny zostało też w rodzinnym biznesie. Gigi jest w radzie nadzorczej, mój ojciec w dziale prawnym - jak rozumiem, jest to rola ceremonialna i jestem zaskoczony, że wiedział cokolwiek o tym, co robiłem - a ja pracuję w łańcuchu zarządzania. Moja matka, brat i siostra zajęli się innymi sprawami, ale wszyscy razem posiadamy największy mniejszościowy udział w firmie.

W przeciwieństwie do mojego rodzeństwa, ja pracuję za to, co zarabiam.

Ale nie chodzi o wypłatę.

Chodzi o to, że jestem na dobrej drodze, by jako następny Lightly zasiąść za sterami firmy, którą założyli moi przodkowie, co nie miało miejsca, odkąd mój pradziadek przeszedł na emeryturę.

Chcę mieć to biuro na ostatnim piętrze. Widok na panoramę Manhattanu. Rola, do której wyhodowało mnie moje rodzinne dziedzictwo. Przeznaczenie, które urodziłam, by wypełnić.

Ja, Phoebe Sabrina Lightly, będę pierwszą Lightly od trzech pokoleń i pierwszą kobietą, która będzie rządzić jako dyrektor naczelny Remington Lightly.

Chcę tego wszystkiego, a kiedy to wszystko będę miała, dostanę jeszcze jedną rzecz, której zawsze pragnęłam - bezwarunkową pieczęć aprobaty mojej babci.

Biorę kieliszek bordeaux od osobistego asystenta Gigi. "Dobry lider rozumie wyzwania stojące przed każdym działem, a kwestie środowiskowe nie odchodzą w zapomnienie. Nie możemy pozostać w czołówce dóbr konsumpcyjnych, jeśli nie..."

"Tak, tak, ratuj wieloryby, bambus to przyszłość, talking points, buzzwords, et cetera. Słyszałaś, że Alexander Bentley wrócił z włoskiego sabatu?"

To jest kolacja z Gigi.

Pracuj ciężko. Nie, ciężej. Dbaj o coś. Nie, czymś innym. Twoje korzenie są widoczne. Marc Jacobs nie pasuje do ciebie, Phoebe. Dostałabyś awans, gdybyś założyła swojego McQueena. Kawaler, którego wybrałam dla ciebie w zeszłym kwartale, nie jest już godny Lightly, ale nie bój się, znalazłam innego. Nie, nie jestem jeszcze gotowa, by mówić o prawdziwym powodzie, dla którego cię tu wezwałam. Najpierw muszę cię torturować litanią twoich innych rozczarowań.

Przeżyliśmy zupę, sałatkę i jej rozprawę o tym, dlaczego Spanx zniszczył samokontrolę młodego pokolenia, kiedy mój telefon brzęczy w mojej marynarce.

Ignoruję go, bo nie mam życzenia śmierci.

Szef kuchni Gigi wchodzi do jadalni z dwoma talerzami Limoges pokrytymi srebrnymi kloszami. Stawia przed nią pierwszy z nich i odsłania go z rozmachem. "Kobe filet mignon z pieprzowym sosem brandy na łóżku mesclun, z golonymi brukselkami i smażonymi szalotkami na boku, madam".

"Dziękuję, Arlo, to będzie wszystko." Gigi udaje się mruczeć cicho, ale nadal mówić wystarczająco wyraźnie, aby być słyszanym w całym pokoju.

"Tak, proszę pani".

Mój telefon brzęczy ponownie, gdy Arlo dostarcza mój talerz i cicho wymyka się bocznymi drzwiami w kierunku windy do kuchni. Gigi zwalnia swojego osobistego asystenta subtelnym trzepotem rzęs, a potem zostajemy sami.

Tylko ja, Gigi, słoń bez imienia - zawsze jest słoń, pytanie tylko, który - i moja uporczywie wibrująca komórka.

"Oglądasz więcej tej telewizji reality, Phoebe?" pyta Gigi, gdy kroi delikatny kawałek mięsa.

"Nie, Gigi. Nie mam czasu na telewizję." W tym tygodniu jestem w 100 procentach bingeing Lola's Tiny House przed łóżkiem. Lola Minelli i ja chodziliśmy do tej samej szkoły i nawet wiedząc, że wszystko jest zainscenizowane, nie mogę uwierzyć, że ona naprawdę zmusza się do tego malutkiego domku, nawet jeśli to tylko do kręcenia filmu.

Moja kolekcja butów nie zmieści się w tym domu.

Nie mam pojęcia jak radzi sobie ego Loli.

I nie, nie chcę też mówić o reality show, do którego namówiła mnie moja siostra na jeden sezon w college'u.

Udaję, że ten czas w moim życiu nie istnieje.

Gigi świdruje mnie wzrokiem, jakby wiedziała, że moim życiem poza biurem i zobowiązaniami społecznymi rządzą moje serwisy streamingowe. "Nie rozumiem czyjejś potrzeby tego śmiecia, kiedy możesz mieć rzeczywiste skandale i plotki w prawdziwym życiu".

"Gigi, nie każdy może mieszkać w Nowym Jorku. Niektórzy ludzie prowadzą szczerze nudne życie".

Mój telefon przestał wibrować.

Ale ledwo pokroiłam swój własny filet, a on znowu wibruje.

A teraz dostaję kolejne oko Gigi. "Czy mogłabyś odebrać albo wyłączyć?".

Wysuwam go z kieszeni, w pełni zamierzając go wyłączyć, tyle że Tavi do mnie dzwoni.

Moja siostra nie dzwoniła do mnie od miesięcy. A teraz zadzwoniła trzy razy z rzędu. "Przepraszam, Gigi. To biuro. Jeśli produkcja w Knoxville jest wstrzymywana przez pikietujących..."

Robi swój niezadowolony hałas. W Knoxville rzeczywiście są pikietujący - obsługiwani przez kogoś trzy poziomy niżej ode mnie, ale wciąż tam są - więc mam sprawdzalny powód, żeby się wymknąć. I chociaż nie rozmawiam z siostrą często, na sto procent podejmę z nią rozmowę nad tym, co Gigi planuje na mnie zrzucić w następnej kolejności.

Jestem już skazana.

W tym momencie, nie może być dużo gorzej. Może jeśli będę grać na zwłokę, ona dostanie rzadkiej amnezji i zapomni o wszystkich moich grzechach. "Witaj, to jest Phoebe."

"Phoebe, kochanie", odpowiada mi w uchu głęboki baryton Fletchera Barringtona, byłego chłopaka znajdującego się obecnie na szczycie mojej listy gówna, "unikałaś moich telefonów".

Odsuwam telefon i zerkam na identyfikator rozmówcy, potwierdzając, że mój telefon faktycznie myśli, że Tavi jest na drugim końcu. "Co zrobiłeś z telefonem mojej siostry?" Syczę.

"Kochanie, nigdy nie lekceważ dziedzica imperium telekomunikacyjnego".

Zajmuje mi sekundę, aby złapać się za głowę, co jest złym znakiem. "Spofingowałeś jej numer, żebym odebrała".

"Desperackie czasy, desperackie środki".




Rozdział 1 Phoebe Lightly, aka Kobieta, która prawdopodobnie powinna odłożyć ten telefon (3)

"Nie mam nic..."

"Słyszałem plotkę, że twoja babcia przepisuje swój testament. Oddaj mi zegarek dziadka, a powiem ci, co wiem."

Jakie to wygodne, że miałby plotkę o mojej babci, kiedy chce czegoś ode mnie. "Nie mam zegarka twojego dziadka".

"Mówię poważnie, Phoebe. Oddaj go, albo zrobię z twojego życia piekło".

"Przeceniasz swoje znaczenie w moim życiu. Ciesz się swoim czasem udając, że jesteś tu bohaterem. Każdy prędzej czy później upada z łaski".

"Myślisz, że teraz jesteś niski? Twój prawdziwy upadek nadejdzie szybciej niż wiesz, kochanie".

"Trzęsę się w moich Louboutinach, Fletcher. Trzęsąc się."

"A co się stanie, gdy Grammykins usłyszy prawdziwy powód, dla którego zostałeś pominięty na stanowisko międzynarodowego marketingowca?".

Moje żyły wypełniają się lodowcami, a moje sparciałe dłonie zdradzają zewnętrzny spokój, który nagle z trudem udaje mi się zawiesić. "Do widzenia, Fletcher. Może zechcesz uderzyć na siłownię. Będziesz potrzebował swojej prawej pięści w kształcie, aby utrzymać ciepło w nocy bardzo wkrótce. I jeśli nie chcesz, aby świat zszedł na twojego kochanka z autobusu, wycofasz się. Dwóch może grać w tę grę, i wiesz, że będę."

Rozłączam się z nim.

Wmówiłbym sobie kłamstwo, że nie ma mowy, aby znał wewnętrzne działania i sekrety dramatu na poziomie wykonawczym w Remington Lightly, ale wiem też lepiej, niż nie doceniać wroga.

Zwłaszcza wroga pracującego w rodzinnej korporacji z własnym dramatem.

Muszę przejść do ofensywy. Zapadam się na aksamitną kanapę w galerii poza jadalnią Gigi, idealnie ustawioną tak, żeby mogła siedzieć i wpatrywać się w swój ulubiony obraz - samotną kobietę podpierającą się na lasce i otoczoną przez bestie wpatrujące się w ziemię, dzieło w stylu impresjonistycznym, które zamówiła niedługo po śmierci Gawgawa - i odpalam SMS-a do mojej asystentki.

Antoinette - potrzebuję plików z wycieraczkami z samego rana. Idziemy na wojnę.

Jak on śmie grozić, że będzie mnie szantażował?

Za kogo on się uważa?

Myślisz, że już wie, kim jestem.

Pozwalasz babci jeść samej. Taka właśnie jesteś.

Znowu się wyprostowuję, wygładzam spódnicę, sprawdzam szminkę i kolczyki, gdy mijam złocone lustro w drodze powrotnej do jadalni, i przechadzam się z powrotem do środka, jakbym właśnie się rozłączyła.

Już wystarczająco rozzłościłam bestię. "Szczerze mówiąc, Gigi, niektórzy ludzie nie potrafią sami nic zrobić. Pracownik groził Gigi?"

Nie ma jej na krześle.

Ale - o Boże - "Gigi!"

Jej kieliszek do wina jest przewrócony. Talerz przekrzywiony. A jej stopy w butach Jimmy Choos są widoczne na podłodze obok jej krzesła.

Przebiegłam wzdłuż stołu, potykając się o dywan, aż ujrzałam ją.

Jej twarz jest purpurowa, usta otwarte, powieki zamknięte, ręce spoczywają na szyi. "O mój Boże, Gigi, czy ty się dusisz? Czy masz atak serca? Gigi? Gigi!"

Potrząsam nią.

Ona nie otwiera powiek.

"Pomocy!" krzyczę. "Pomocy!"

Zostaję nagle odsunięta na bok, podczas gdy Niles pochyla się, by zrobić jej usta-usta. To jest slow motion i jednocześnie zbyt szybkie.

Gigi jest większa niż życie. Doprowadza mnie do szału. Jest wymagająca, kotna i sprytna.

Jest wszystkim, czym chciałabym być, będąc siedemdziesięcioletnią wdową po miliarderze.

A jej lokaj podnosi jej wiotkie ciało z podłogi, wkłada ręce pod mostek i pompuje ją.

"Tak się nie robi reanimacji!" krzyczę.

Ostatnia sylaba wciąż wisi w powietrzu, kiedy kawałek wołowiny Kobe wylatuje z ust Gigi, uderza w mój obojczyk i spada w dół pomiędzy klapy mojej marynarki, lądując w moim dekolcie i wpadając do stanika.

Niles upuszcza ją ponownie i pochyla się nad jej ustami, a życie, które trwa zaledwie kilka sekund później, Gigi sapie na podłodze.

Szlocham.

Nie wiedziałem, że wiem, jak szlochać, ale szlocham, gdy opadam na kolana i chwytam jej rękę. "Gigi."

Ma niebieskie oczy.

Jakim cudem nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że ma niebieskie oczy?

Ma. Ma niebieskie oczy, a one wpatrują się we mnie z przerażeniem. "Phoebe," rechotała, "chyba właśnie trafiłam do piekła".



Rozdział 2 Teague Miller, aka Człowiek, który nie ma zamiaru pozwolić, by cokolwiek w jego życiu się zmieniło (1)

Rozdział 2

Teague Miller, aka Człowiek, który nie ma zamiaru pozwolić, by cokolwiek w jego życiu się zmieniło

Miesiąc później ...

Largemouth bassy dziś nie gryzą.

Przynajmniej nie na jeziorze Deer Drop.

A teraz, na brzegu?

Largemouth coś tam może gryźć, gdzie najnowsi wannabe obywatele Tickled Pink, Wisconsin, zebrali się, aby oglądać moją byłą żonę negocjującą ze mną w ich imieniu.

"Naprawdę nie zamierzasz tam wiosłować i odpowiedzieć na jedno proste pytanie?" pyta Shiloh. Jest w miejskim pontonie imprezowym, trzymając go stabilnie sześć stóp lub tak od mojej łodzi rybackiej, gdy bujamy się tu na środku jeziora, omawiając sytuację, której nie widzę potrzeby omawiać. Jej brązowe włosy mają normalny kształt boba, a na jej białej skórze pojawia się jak zwykle w lecie mnóstwo piegów na nosie. Bez wątpienia, gdy tylko to zauważy, będzie marudzić o kremie do opalania dla nas wszystkich.

Potrząsam głową. "Nie ufaj bogatym ludziom".

"Teague. Są tu, bo chcą stać się lepszymi ludźmi i właśnie zobaczyli tę szkołę. Ja nie mieszkałbym w tej szkole. Ty nie mieszkałbyś w tej szkole. Może spróbuj spotkać się z nimi w połowie drogi?"

Podnoszę rant mojego rybackiego kapelusza i przyszpilam ją spojrzeniem, które nie działało, kiedy byliśmy małżeństwem, nie działało przez półtorej dekady, odkąd się rozwiedliśmy, i prawdopodobnie nie będzie działać teraz, ale czy to mnie powstrzymuje przed jego użyciem?

Nie, nie powstrzymuje. "Znam kąt, kiedy go widzę. Oni pracują pod kątem. Ta pani Lightly jest tu, bo myśli, że odtworzenie 40-letniego filmu o niebie na ziemi magicznie zmieni ją w osobę, która może pójść do nieba naprawdę. To nie potrwa długo. Nie, gdy komary zaczną gryźć, a ona zorientuje się, że nie mamy foie gras w Pick-n-Shop. Więc nie będę pomagał w utrzymaniu ich tutaj."

"Zdajesz sobie sprawę, że posiadanie rodziny, która zawsze jest w tabloidach pozostając w Tickled Pink może być tylko impulsem, którego potrzebujemy, aby turystyka z powrotem w górę, prawda?"

Daję jej kolejne twarde spojrzenie. Nie potrzebujemy wścibskich bogaczy i turystów najeżdżających nasz mały kawałek nieba. Radzimy sobie bez tych wszystkich turystów. Jak dla mnie, to miło, że wariaci przestali przychodzić i próbować pić z Fontanny Wiecznej Wieczności, która została zburzona sześć lat temu, tak przy okazji, ponieważ rekwizyty z planu filmowego nie są zbudowane tak, by trwać wiecznie.

Mniej ludzi mówiących nam, że pójdziemy do piekła za głoszenie błędnej drogi do nieba.

Jeszcze lepiej radzić sobie bez tych wszystkich tabloidów.

Shiloh krzyżuje ręce i rzuca mi to samo spojrzenie, które doprowadziło do tego, że trzymam na swojej ziemi stado kóz.

Nienawidzę tego spojrzenia.

Zwłaszcza, że miała rację co do kóz.

"Nie powiedziałem, że nie będę rozmawiał z rodziną staruszki", mówię Shiloh. "Powiedziałam tylko, że nie będę tam wiosłować, żeby to zrobić. Chcą rozmawiać, mogą przyjść do mnie."

Jej usta pozostają płaskie, ale coś migocze w jej oczach i wiem, że ją mam.

"Czego chciała ta starsza pani?" Wiem, co powiedziała. Powtarzała się sześćdziesiąt pięć razy, gdy podpisywaliśmy papiery, aby mogła przekazać miastu zwitek gotówki w zamian za kupno katastrofy starego budynku liceum. "Ach, no tak. Sam to właśnie powiedziałeś. Cała ta cholerna rodzina chce być lepszymi ludźmi. Może nauka wiosłowania byłaby dobrym początkiem."

"Jesteś naprawdę okropny."

"Mam naprawdę rację i nie ma za co. Jak wielu innych byłych mężów masz, którzy mogą doić trzydzieści kóz, iść siedzieć na jeziorze, złapać ryby, sprzedać upadku starych zabytków na pieniądze, i zrobić swoją mamę dumny przez trzymanie się za to, co to miasto jest naprawdę o, wszystko w czasie krótszym niż to trwa jeden z tych ludzi nad lądem, aby naprawić jej makijaż na dzień?".

I jest drganie warg.

Jest rozbawiona, i wie, że mam rację.

"Jeśli rozbiją swoją łódź na twojej i wszyscy zatoniecie w jeziorze, a ja mogę uratować tylko jedną osobę, nie uratuję cię, dla porządku," mówi Shiloh. "Prawdopodobnie uratuję psa Tavi, w rzeczywistości. Pebbles jest uroczy, nawet jeśli reszta z nich ... potrzebuje pracy. Nie, że mam czas dla każdego z was dzisiaj. Jestem spóźniony na spotkanie z dyrektorem liceum."

Ponownie podnoszę brzeg kapelusza, by na nią spojrzeć. Rozmowa z dyrektorem twojego dziecka podlega jurysdykcji rzeczy, które robisz ze swoją byłą żoną.

Szczęśliwie, do protokołu. Mamy tendencję do dogadywania się, z wyjątkiem sytuacji, kiedy ona mówi mi, żebym zaakceptował rodzinę beznadziejnych socjalistów, która przenosi się do miasta. "Potrzebujesz wsparcia?"

"Nie, chyba że chcesz pomóc w planowaniu karnawału z okazji powrotu do szkoły".

"To ledwie czerwiec, Shiloh. Nie było jeszcze nawet tegorocznego zakończenia szkolnego gotowania ryb."

"A jednak wciąż jesteśmy w tyle." Błyska uśmiechem, który zaczepił mnie szesnaście lat temu, tym samym, którego jej mama użyła, by zaczepić pokolenie superfanów Różowego złota, filmu, który tymczasowo umieścił Tickled Pink na mapie dekady przed moją przeprowadzką tutaj. "Wiesz, mógłbym dać jednemu z nich twój numer telefonu".

"Nie każ mi wrzucać telefonu do tego jeziora".

"Gdybyś miał zamiar wrzucić telefon do jeziora, zrobiłbyś to za szóstym razem, gdy dzwoniłem do ciebie z brzegu. Ale wygrałeś, Teague. Wygrałeś. Powiem im, żeby pożyczyli łódkę i wypłynęli i negocjowali z tobą osobiście. Bądź miły. Potrzebujemy turystyki, albo wszyscy dostaniemy pracę w Deer Drop." Odpala silnik z powrotem na pontonie, wycofuje go i kieruje się do brzegu.

Zwijam żyłkę i rzucam ponownie, podczas gdy fala jej odejścia wstrząsa moją małą łódką.

Rozważam wypicie piwa. Przyznaj, że nie będzie musiała jechać do Deer Drop po pracę, ponieważ jest na dobrej drodze do zostania szefem straży pożarnej w stacji tutaj w Tickled Pink. Zastanawiać się, czy te chmury faktycznie dadzą nam deszcz. Drapię się. Zwijam się i znowu rzucam.

Rzut oka na brzeg, gdzie bardzo ożywiona blondynka, która prawdopodobnie jest naturalną brunetką, używa tej różowej sukienki-sukienki, którą ma na sobie, aby podkreślić każdy punkt, który najwyraźniej próbuje zrobić.

Nie słyszę, co mówią - nie dzięki zatyczkom do uszu, które właśnie włożyłem - ale wyłapuję sedno z mowy ciała.




Rozdział 2 Teague Miller, aka Człowiek, który nie ma zamiaru pozwolić, by cokolwiek w jego życiu się zmieniło (2)

Nie ma mowy, żeby panna Priss przyjechała tu, żeby powiedzieć mi, za co.

I bez wątpienia moja była żona mówi jej, że nie będę mówił o tym, co ją zdenerwowało, chyba że zrobi to jedna z nich.

Pewnie też, że mam wszystko, co potrzebne, żeby przespać tu kilka dni, więc nie ma też sensu mnie przeczekiwać.

Nie myliłaby się.

Opuszczam więc kaptur z powrotem na twarz, osiadam głębiej w fotelu, który przymocowałem do mojej łodzi dla wygodniejszego łowienia, i wracam do rzucania, szukając dużego wyniku.

Ale tylko przez minutę.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jestem trochę ciekawy.

Przesunąłem głowę na tyle, aby wyjrzeć spod kapelusza bez podnoszenia czapki wędkarskiej, i cholera jasna.

Jestem pod wrażeniem.

Panna Priss próbuje dostać się do łodzi.

Osiemnastostopowej motorówki Dylana Wrighta. Nie wędkuje dzisiaj, po pierwsze dlatego, że jest czwartek, po drugie dlatego, że pracuje nad dużym przedsięwzięciem w Deer Drop, a po trzecie dlatego, że nawet gdyby to była sobota lub niedziela, jego firma hydrauliczna prawdopodobnie dostawałaby wezwania do nagłych wypadków.

Zatkane toalety nie szanują weekendów.

A panna Priss nie szanuje łodzi rybackich.

Można to poznać po tym, że wciąż ma na sobie te kolczaste obcasy z czerwoną podeszwą i tę obcisłą spódnicę, kiedy próbuje wejść do środka. Wygląda jak wysoki różowy pingwin próbujący podnieść nogę.

Nie zajdzie daleko w ten sposób.

Nie żeby któraś z innych łodzi ustawionych na brzegu była dla niej lepszym rozwiązaniem. Wszystkie miałyby ten sam problem.

Mianowicie, że są łodziami, a ona jest wielkomiejską społeczniczką.

Zaciskam wargi i kaszlę zamiast parsknąć, bo tak wypada zrobić.

I nie śmieję się, kiedy jej krzyk odbija się echem po wodzie, przecinając moje pianki, tak że nawet ja ją słyszę.

Nie, sirree.

Nie śmieję się.

Niegrzecznie byłoby śmiać się z pani, która po raz pierwszy w życiu znalazła stopy w jeziornym błocie.

Więc zakładam.

Gdyby spotkała się z jeziorem wcześniej, wiedziałaby, co należy nosić w pobliżu.

A może się mylę i zawsze tak podchodzi do łodzi i jezior. Może naginają się do jej woli.

Co ja tam wiem?

W końcu to rozgryza, odwraca się plecami do łodzi, unosi biodra i siada na krawędzi, żeby się wślizgnąć.

Potrząsam głową. Całe szczęście, że ma tylko stopę wody przy brzegu, bo inaczej ta rzecz by się przewróciła.

Ale wiesz, co mnie teraz naprawdę dopada?

Nie chodzi o to, że księżniczka wsiada do łodzi.

To, że cztery inne osoby, które nie są Łaskotanymi Różowcami, stoją i patrzą jak to robi.

Dwie kobiety czające się bezpiecznie na brzegu też są w wymyślnych ubraniach, a ja wiem bez wątpienia, że ta w spodniach ma na sobie wymyślne spodnie. Można to stwierdzić, ponieważ jej strój zwieńczony jest boa.

Boa. I to złotym.

Kobiety nie noszą spodni dresowych i boa.

Nawet ja wiem tyle o modzie.

Cięższy z dwóch mężczyzn w ich grupie jest w garniturze, ale ten drugi jest w dżinsach i flanelowej koszuli.

Bardzo podobna do mojej flanelowej koszuli, prawdę mówiąc.

Mógł pomóc.

Mógł być wyznaczonym rzecznikiem, który powie mi, dlaczego jestem okropną istotą ludzką - i tak, biorąc pod uwagę to, co robiłem, zanim tych pięciu bogatych białych głupców tu przyjechało, sprzedając swojej babci najbardziej paskudny kawałek nieruchomości w całym Northwoods, nie ma wątpliwości, że to właśnie się stanie - ale pan Flanela pozwala blondynce wykonać całą brudną robotę.

Prawdopodobnie oznacza to, że flanela jest tylko na pokaz.

Dokładnie jak ta staruszka.

Coś pociągnęło mnie za linkę.

Cholera. Mam żywego. W końcu wyciągnęłam pięciocalowego crappie.

"Masz w sobie trochę walki jak na takiego malucha", mówię mu.

Jego usta luka, a jego oko wpatruje się we mnie.

"Go on, then. Idź ostrzec resztę 'em, że przyjdę po nich też." Wrzucam go z powrotem do jeziora i resetuję moją przynętę.

I wtedy popełniam błąd, patrząc ponownie na blondynkę.

Płynie w tę i w tamtą stronę, próbując użyć jednego wiosła, żeby zrobić postęp w wydostaniu się tutaj do mnie, ale przeważnie po prostu chodzi w kółko, waląc drewnianym wiosłem w bok metalowej łodzi.

Wyciągam jedną piankę.

Nic dziwnego, że złapałem tylko pięciocentówkę. Robi wystarczająco dużo hałasu, żeby przestraszyć ryby w trzech jeziorach.

"Jest silnik, Phoebe," woła starszy facet z brzegu. "Spróbuj włączyć silnik!"

"Nie włączaj silnika", mruczę.

Jeśli włączy ten silnik, będziemy wybierać jej części ciała z evergreenów po stronie Deer Drop na jeziorze, dopóki nie zamarznie, zakładając, że uda jej się dotrzeć tak daleko bez wypadnięcia i utonięcia jako pierwszej.

Upuszcza wiosło, które wpada do jeziora, a potem przekręca się, żeby spojrzeć na silnik zaburtowy.

Cholera.

Chrząkam do siebie, odkładam wędkę i zrywam linkę na własnym silniku.

Wpadła do jeziora.

Wystarczająco blisko, żeby osiągnąć kompromis.

Spotkam się z nią w połowie drogi, powiem jej "nie" na jakiekolwiek żądania, które ma zamiar przedstawić, odprowadzę ją z mojego jeziora i zaoferuję odprowadzenie jej z mojego miasta, kiedy skończę łowić na ten dzień.

Ale kiedy podjeżdżam obok niej, ona patrzy na mnie z wyższego miejsca w łodzi Dylana, jakby była królową cholernej Anglii. Jej włosy wychodzą z fantazyjnego skrętu. Jej różowy kombinezon jest zachlapany brudną wodą. Wiem, że jest pokryta błotem jeziornym aż po łydki, które pewnie są pod nią schowane, jakby próbowała siedzieć w łodzi rybackiej jak księżna. A jednak te błyszczące zielone oczy, ten długi nos i te czerwone usta współpracują ze sobą, by sprawić, że uwierzę, że chłopi naprawdę się przed nią kłaniają.

Bogaci ludzie przyprawiają mnie o drgawki.

"Czy jest pan Miller?" pyta z tym, że odpowiesz mi, bo tak mówię, tonem, który pochodzi z nigdy nie odmówiono rzeczy w jej życiu.

Zerkam na jezioro.

Jest czwartek. Oznacza, że tylko Willie Wayne Jorgensen też tu jest. Przynajmniej w tym tygodniu. W przyszłym tygodniu kończy się szkoła i będzie nas o kilka więcej.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Łaskotało różowy"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści