Między bohaterami a złoczyńcami

1. Rozdział 1 (1)

----------

Rozdział 1

----------

Rozległ się głośny huk, a podłoga zadudniła.

Becks rozmyła się przede mną i trzasnęła obcasem o ziemię, reagując znacznie szybciej niż ktokolwiek inny w pomieszczeniu.

Płyta betonu oderwała się od podłogi i poleciała w górę jako tarcza.

W mniej niż sekundę, huk eskalował do pełnej destrukcji. Sala gimnastyczna wokół mnie została rozerwana przez falę uderzeniową. Kamienie, szafki i książki przelatywały obok mnie, gdy płyta, którą podniósł Becks, osłaniała mnie.

"Mi-" Ryan zakasłał, obryzgując moją twarz krwią.

Moje ręce były wokół jego ramienia, ale podtrzymywałam jego ciężar.

Kilka mokrych plopsów zabrzmiało u moich stóp i z przerażeniem spojrzałam w dół. Był powód, dla którego utrzymywałam jego ciężar, a właściwie jego połowę.

Od pasa w dół Ryan już nie żył. Jego wnętrzności wypadały z piersi, gdy patrzył na mnie w oszołomionym przerażeniu. Płyta betonu nie była wystarczająco duża, aby go ochronić.

"Ryan." Mój głos był ochrypły, popękany, a słowa wyrywały się ze mnie.

"Miles." Becks złapała mnie za ramię. Było coś jeszcze, co miała powiedzieć, ale wtedy jej twarz wypaczyła się na twarz mojego wuja. "Jesteś potworem, Miles".

Twarz pękła, a scena wykrwawiła się, gdy ludzie powstali z cienia, skandując "Potwór.

Ścisnąłem oczy, próbując zmusić się z koszmaru, nawet gdy Becks ponownie wstała przede mną, jej kręgosłup dyndał z piersi.

"Nie mogę uwierzyć, że go zabiłeś. Był bohaterem."

To wystarczyło - zmusiłem się do przebudzenia.

Nie byłem potworem. On był potworem, ale świat nie chciał tego dostrzec.

Wypuszczając mały gaz, przytrzymałem się prześcieradła w łóżku, które nie było moje. Dopiero po chwili uspokoiłam się, spychając powracający koszmar w głąb siebie, gdzie nie musiałam się z nim zmagać.

Piękna blondynka leżała śpiąca w łóżku obok mnie, a ja wygramoliłem się z łóżka, starając się jej nie obudzić.

Sprawdziłem, czy na pewno jeszcze śpi. Miała jedną z tych twarzy, która wyglądała, jakby musiała być wyrzeźbiona. Jej pulchne usta domagały się uwagi na tle ostrych, ale kobiecych kości policzkowych i linii szczęki. A gdyby jej oczy były otwarte, miałyby hipnotyzujący, jasny niebieski kolor.

Zbadałem każdy skrawek jej niesamowitego ciała, gdy prześcieradło zatrzepotało z powrotem w dół, w tym urocze znamię tuż nad górną częścią jej tyłka.

Gdy powoli usiadłem, próbowałem sobie przypomnieć jej imię.

Margaret? Czułem się blisko, ale wiedziałem, że to nie to. Byłem w miarę pewien, że zaczyna się na M.

Rezygnując z odgadywania, jak to przyjdzie do mnie, gdy w końcu będę tego potrzebował, zsunąłem się z łóżka. Jej podłoga była lodowata, ale na to była łatwa rada.

Pchnąłem na podłogę, budując trochę energii cieplnej. Nie na tyle, żeby zrobić jakiś trwały efekt, ale na tyle, żeby podnieść podłogę o kilka stopni powyżej temperatury pokojowej.

Poruszając palcami, uśmiechnąłem się, gdy moje stopy stały się o wiele wygodniejsze.

Spojrzałem z powrotem na... Madison? Nie, potrząsnąłem głową. To też nie było to.

Jeszcze spała, gdy wyślizgnęłam się z sypialni.

M miała małe, ale ładnie urządzone mieszkanie. Widać było, że zostało niedawno odświeżone. Wszystko było w odcieniach szarości, a meble w dużej mierze kwadratowe i obłe. Było eleganckie.

Znalazłem drogę do kuchni, co nie było trudne na małej przestrzeni, rozgrzewając podłogę przede mną w miarę poruszania się. Zatrzymałem się w kuchni, zastanawiając się, co przyrządzę.

Podnosząc rękę do góry, wykonałem ten sam gest, który robiłem już milion razy, pstrykając dłonią. Wraz z ruchem otworzyła się lodówka, wszystkie znajdujące się w niej przedmioty wyszły i unosiły się przede mną.

"Niewiele do pracy. Ale jajka zawsze się sprawdzają."

Miała trzy tuziny; musiałem założyć, że lubiła jajka.

Przejrzałem pozostałe przedmioty. Jogurtów było więcej niż wystarczająco, by zużyć kilka. Ułożyłbym je na talerzu z kilkoma pokrojonymi truskawkami dla jakiegoś koloru.

Przekręcając rękę, popchnąłem pozostałe produkty spożywcze z powrotem do ich oryginalnych miejsc, wyciągając jajka, jogurt i dzbanek mleka.

Rozejrzałem się po kuchni, nie dostrzegając innych potrzebnych mi materiałów. Raz jeszcze wykonałem gest. Nie musiałam wykonywać tych ruchów, ale pomagały mi one skupić moją supermoc.

Wraz z ruchem mojej ręki, każde drzwi szafki bezszelestnie się otworzyły, a ja zapolowałem na talerze, zanim wyskubałem dwa. Znalazłem też komplet srebrnych sztućców i dwie małe szklane miseczki.

Po ułożeniu tych na blacie, przygotowałem się do gotowania.

Użyłem swojej mocy, by podnieść pół tuzina jaj i przeciąć je na pół, wylewając jajka w połowie drogi i trzymając je tam. Odesłałem skorupki do kosza i chwyciłem mleko, mieszając je z jajkami w małym twisterze.

Podczas gdy oni mieszali, ja otworzyłem lodówkę rękami i odłożyłem jajka z powrotem.

"O, sok pomarańczowy." Zauważyłam go w lodówce i chwyciłam, nalewając dwie szklanki. Podczas gdy nalewałem, rozdzieliłem jajka na dwa osobne stosy w powietrzu, stosując energię cieplną, aby pomóc je ugotować.

Skwierczały i wyskakiwały w powietrzu, aż stały się dwoma idealnie okrągłymi omletami.

"Trochę sera, może trochę szpinaku?" Kontynuowałem gotowanie, przyspieszając proces za pomocą moich mocy.

Nie minęło wiele czasu, gdy miałem dwa talerze ustawione na drewnianej tacy. Spojrzałem w dół na swoje dzieło. Dwa omlety, pokrojone truskawki, jogurt i sok pomarańczowy. Nieźle, biorąc pod uwagę jej ograniczone składniki. Nawet wyrwałam pojedynczy kwiat z wazonu w jej domu, żeby było wyjątkowo.

Patrząc z powrotem na kuchnię, upewniłem się, że wszystko jest zamknięte i nie pozostawiłem żadnego śladu mojego odejścia, zanim wróciłem do... Megan? Nie, to też nie było to.

"Uh? Co?" jęknęła jak kopnąłem drzwi zamknięte za mną. Jej piękne, niebieskie oczy zerknęły otwarte, a ona pociągnęła pokrywy w górę z ziewnięciem, jak zobaczyła mnie wchodzącego z powrotem z tacą z jedzeniem.

Jedzenie wydawało się ją obudzić, jej oczy stają się jaśniejsze, a uśmiech zdobi jej piękną twarz. "Nie musiałeś tego robić dla mnie."




1. Rozdział 1 (2)

"Nonsens. To była wspaniała noc, a ja jestem wczesnym wstawaniem." Obdarzyłem ją ciepłym uśmiechem, ustawiając tacę w dół, gdy ona podniosła się do pozycji siedzącej na łóżku.

"Nawet nie słyszałam, jak wstałeś". Potarła oczy. "Sort of myślał, że będziesz typem do wymknięcia się. To znaczy, to był rodzaj rzeczy bez zobowiązań, prawda?"

"Tak, ale to nie znaczy, że nie lubię niektórych porannych przytulanek." Wślizgując się z powrotem pod kołdrę, wcisnąłem się obok niej, ciągnąc tacę tak, że przebiegała przez oba nasze kolana.

Ta noc zdecydowanie polegała na tym, żeby się trochę zabawić i zaspokoić swoje potrzeby, ale starałem się przynajmniej być dżentelmenem. Może nie chcę być z nią na zawsze, ale śniadanie mi nie przeszkadzało, dopóki nie wpadła na zły pomysł.

Pomogłoby jednak, gdybym mógł zapamiętać jej imię. Rozejrzałem się po pokoju, sprawdzając, czy coś może pobudzić moją pamięć, ale pozostała nieuchwytna.

Gdybym miał psychiatrę, mógłby stwierdzić, że podświadomie odpycham kobiety, robiąc coś tak prostego, jak zapominanie ich imion. I coś w tym może być. Nie byłem w poważnym związku od... cóż... od czasu, gdy moje moce rozkwitły tej strasznej nocy, gdy byłem nastolatkiem.

Ciemne myśli o tej nocy groziły, że pojawią się w ciemnych zakamarkach mojego umysłu, a ja je stłumiłem. Nie miałem zamiaru schodzić do tej głębokiej, ciemnej króliczej nory.

"Czy naprawdę nie jesteś super, tylko wzmocniona?" Wgryzła się w omlet, jęcząc lekko. "Bo to jest kurewsko niesamowite."

Uśmiechnąłem się. "Tak, tylko wzmocniony."

Enhanced było tym, jak nazywaliśmy tych, którzy mieli super gen, ale ich poziom mocy nie był całkiem "super". Było to również jawne kłamstwo. "Myślę, że to ułatwia życie nie będąc super."

Moje moce były tajemnicą przed światem i tylko dla zachowania tego sekretu usprawiedliwiałem kłamstwo. Ktoś był tylko tak dobry, jak jego słowo.

Wzruszyła ramionami z wielkim uśmiechem na twarzy, gdy zjadła śniadanie i sparodiowała kilka spojrzeń na kwiat. Pochyliła się do mnie, przytulając się.

Miałem to na myśli; lubiłem się dobrze przytulać. Ale spojrzenie, jakim mnie obdarzała, mówiło mi, że może rozwinąć coś więcej niż krótkotrwałe uczucia. Jeśli tak się stanie, będę musiał przestać się z nią spotykać. A szkoda. Była jedną z ładniejszych ostatnio i była fantastyczna w łóżku.

"Nie żeby moje moce klasy B robiły mi wiele dobrego. Nadal tkwię w modelingu w kiepskich reklamach." Jej twarz stała się słodkim typem grumpy.

"Wiesz, mógłbyś założyć pelerynę z mocą co najmniej klasy C. Zapisz się do Biura Superbohaterów i uratować kilka kociąt, zdobyć kilka zdjęć i naprawdę uruchomić swoją karierę modelki," zasugerowałem.

Meredith - nie, to też nie było to - zmarszczył brwi. "To nie przypomina tego, czym powinno być bycie superbohaterem".

Wzruszyłem ramionami. "Właśnie skończyłem reklamę z Miss Point City i mogę ci powiedzieć, że nie założyła peleryny, żeby ratować ludzi. Zrobiła to dla sławy." A Miss Point City była trochę suką, ale grzecznie to pominąłem.

Moja randka spojrzała na mnie ze zdziwieniem. "Naprawdę?"

"Tak, ludzie zostają bohaterami z różnych powodów". Rozgryzłem jeszcze kilka truskawek. Niektóre z nich nie są tak dzielne, ale zachowałem tę część dla siebie.

"Huh, będę musiał się nad tym zastanowić. Ale mam inny temat." Ona pauzowała. "Jak byś się czuł, gdybyśmy zrobili to bardziej regularnie?"

W jej oczach błyszczała iskierka nadziei.

Melody! To było jej imię. Prawie się roześmiałem, ale zdałem sobie sprawę, że byłoby to kiepskie wyczucie czasu, biorąc pod uwagę temat, w który właśnie nas wprowadziła.

Spojrzałem na nią w dół, próbując wymyślić, jak delikatnie ją zawieść. "Słuchaj, Melody-"

Wzięła w mojej twarzy i wskoczyła do środka. "Kurwa. Kurwa... Przepraszam, zapomnij, że to powiedziałem. Możemy po prostu-"

Podniosłem rękę, aby ją powstrzymać. Szkoda została wyrządzona.

"Rozumiem to. Ale ja po prostu nie jestem w miejscu, w którym jestem gotowy na takie zaangażowanie." Nie wspomniałem, że nie byłem gotowy od ponad dwudziestu pięciu lat.

Melody potrząsnęła głową, podrzucając swoje blond włosy. "Cholera. Powiedz mi, jaka dziewczyna cię zepsuła - pójdę ją pobić dla całej kobiecej ludzkości. Byłeś idealną randką ostatniej nocy."

Użyłem najstarszej wymówki w książce. "Chciałam tylko dobrać się do twoich spodni."

Uderzyła mnie poduszką. "Gówno prawda. Miles, czy zdajesz sobie sprawę, ilu facetów mnie podrywało? Byłeś autentycznie najsłodszą, najbardziej opiekuńczą randką, jaką kiedykolwiek miałam. To i jeszcze ten seks? A to jedzenie? Chciałabym zobaczyć, żeby ktoś się w tobie nie zakochał".

Melody była wyraźnie sfrustrowana, ale nie kierowała tego na mnie. Wydawało się, że celuje w hipotetyczną kobietę, która złamała mi serce, chociaż to nie było to, co spowodowało moje zamknięcie.

Nie chcąc się w to wdawać, po prostu przyjąłem wymówkę.

"Nie jestem psychopatą. Po prostu nie szukam zaangażowania", próbowałem ją przekonać.

Ale wciąż mogłem zobaczyć koła obracające się w jej głowie, próbując dowiedzieć się, co było ze mną 'nie tak', aby mogła mnie naprawić. Cholera, nigdy nie lubiłem dziewczyn typu 'naprawiacz'; mogły się zbytnio zbliżyć do prawdy.

Była wspaniała, zawsze dobrze ubrana i ułożona. Miałem nadzieję, że będzie trochę bardziej skupiona na sobie, a mniej na mnie.

Wyglądało na to, że nadszedł czas, by się ulotnić. I musiałem przyznać, że byłem trochę przygnębiony. Miałem nadzieję, że to potrwa dwie lub trzy randki, zanim spróbuje zrobić z tego coś więcej.

Spojrzałem na zegar; to było siedem, dając mi doskonałą wymówką.

"Słuchaj, muszę się dostać do pracy". Skończyłem ostatnią część mojego jedzenia i odepchnąłem tacę ode mnie i w pełni na jej kolana.

"Jasne." Spojrzała na mnie podejrzliwie. "Co znowu robiłeś?"

"Marketing, trochę PR. Firma jest utrzymywana przez BSH i rząd, więc to głównie nudny marketing." Chwyciłem swoje spodnie z poprzedniej nocy i wepchnąłem w nie trochę energii cieplnej.

Wymagało to praktyki, żeby włożyć w nie tylko tyle, żeby wyprasować zmarszczki i nie podpalić ich. Ale wytrząsnąłem je i wszystkie zmarszczki zniknęły.

"Cholera, ani jednej zmarszczki". Melody oglądała moje spodnie.




1. Rozdział 1 (3)

"Nowy styl podróżowania. Bez zmarszczek. Nie może bez niego żyć" - skłamałam, robiąc tę samą sztuczkę z moją koszulą zapinaną na guziki i ubierając się.

Melody postawiła tacę na bocznym stoliku i obserwowała mnie z półprzymkniętym spojrzeniem. Coś mi mówiło, że była na progu, chcąc ugruntować coś więcej z wplecioną odrobiną zabawy.

To było sprytne, ale tak naprawdę musiałem zabrać się do pracy.

Na pewno wystarczająco, Melody przyszedł na stronę łóżka, jej palec śledzi mój pakiet pod pracy spodnie. "Wiesz, może powinieneś zostać trochę dłużej".

Nie zastawiała mnie długo. Rozciągając się na łóżku, pozwoliła, aby arkusze opadły poniżej jej piersi, odsłaniając pulchne kopce zwieńczone idealnymi małymi różowymi sutkami.

"Kuszące, ale naprawdę muszę się zabrać do pracy. Może innym razem", próbowałem spuścić ją łatwo.

"Uh huh." Nie brzmiała na przekonaną, ale nie miała już zamiaru rzucać się na mnie. Melody chciała mnie, ale nie za cenę swojej godności. "Ruszaj w drogę. Ostatnia noc była zabawna, nawet jeśli będzie linger jak skończony kubek lodów, że żałujesz, że nie kupiłeś większego rozmiaru."

Uśmiechnąłem się, ducking w celu pocałowania jej policzka przed skierowaniem się do drzwi. Przechodząc przez mieszkanie, skierowałem się na zewnątrz i w stronę stacji kolejowej.

Kiedy szedłem ulicami, centrum Point City ożywało. Wszyscy pospiesznie wychodzili ze swoich mieszkań i kierowali się do pracy.

Coś przełamało barierę dźwięku daleko nad moją głową, a ja zastanawiałem się, co super wyruszyło, by "uratować dzień", jak to nazywali. Ja nazywałem to niszczeniem własności publicznej w imię fotek.

Zawsze byli tacy niechlujni w tym, jak rozwiązywali każdy problem. Czasami zastanawiałem się, czy ich pensje były oparte na tym, ile wraku mogą spowodować. Przynajmniej to by wyjaśniało.

Musiałem przejść tylko kilka przecznic dalej od miejsca zamieszkania Melody, zanim dotarłem do pociągu, który właśnie podjeżdżał na stację. Wskoczyłem do niego, zmierzając do pracy w centrum miasta.

W pociągu zawsze znajdowała się eklektyczna grupa obywateli. Tym razem wahała się ona od kobiety w biznesowej garsonce i zegarku za dwadzieścia tysięcy dolarów do włóczęgi śpiącego w poprzek ławek, wciąż na tym samym miejscu, z którego korzystali poprzedniej nocy.

Starałem się nie skanować reklam, które pokrywały wnętrze wagonu. Były tam wizerunki superbohaterów popierających każdy możliwy produkt. Zjedz swoje płatki Oaties, z Kapitanem Mrozem dającym wielkie kciuki w górę. Albo wybierz się do lokalnego parku rozrywki, gdzie możesz spotkać Zappy'ego.

Ale był jeden wspólny motyw w reklamach, sama liczba kobiet. Tak samo było w pociągu.

W końcu kobiety przewyższały mężczyzn prawie siedem do jednego teraz w wyniku pojawienia się supermocy. U ludzi działały one na chromosomie X. Jeśli pamiętałem coś z lekcji biologii, to właśnie lekko super plemniki niosące chromosom X zwykle wygrywały w ciążach.

A będąc jednym z niewielu mężczyzn, i co lubiłam myśleć, że raczej przystojnym, zawsze dostawałam sporo bocznych spojrzeń. Wpatrywałem się w swoje buty, nie chcąc się w nic wpakować w drodze do pracy.

Pozostałem zrównoważony, gdy pociąg wykonał małe szarpnięcie, zatrzymując się powoli z dala od jakiejkolwiek stacji.

"PCPT chciałoby przeprosić wszystkich pasażerów. Bactimen są na torach przed nami. Burning Girl jest na miejscu oczyszcza je, ale będzie małe opóźnienie" - ogłosił głos przez głośnik.

Nie tylko ludzie zyskiwali supermoce - zwierzęta, potwory, a nawet bakterie, jak to, co stało się znane jako bactimen, mogły uzyskać moce.

Pasażerowie zrzędzili, a kilku przycisnęło się do okna, wyciągając telefony w nadziei na zrobienie zdjęcia Burning Girl.

Przewróciłem oczami. Nie była nawet bohaterem z najwyższej półki.

Ale bakterie bactimen stawały się ostatnio prawdziwym problemem. Kanały Point City były podobno przepełnione bakteriami supermocnymi i infekowały miasto jak gigantyczna infekcja zatok. Wiedziałem, że Biuro Superbohaterów, lub BSH, jak większość ludzi je nazywała, robi wszystko, co może, aby się tego pozbyć, ale trochę to trwało.

A jeśli ostatnie wiadomości były czymś, w co można było uwierzyć, bactimen stawał się odporny na wiele form mocy po tym, jak kilka komórek przetrwało każdy atak. Z tych komórek wyrastało więcej zielonych blobów, które następnie wyrastały z powrotem z naszych kanałów, odporne na kolejną formę ich zniszczenia.

Płonąca Dziewczyna miała oczywisty powód, by to właśnie teraz reagować; ogień zabijał większość rzeczy. Drżałem na myśl, co się stanie, gdy pierwszy bactimen stanie się odporny na ciepło.

Gdy pociąg nadal tkwił w miejscu, sprawdziłem swój telefon.

"Cholera, spóźnię się, prawda?". Miałem szczerą nadzieję, że Burning Girl nie stopiła torów lub nie zrobiła czegoś innego, co sprawiłoby, że potrwa to dłużej niż trzeba.

Ding zwrócił uwagę wszystkich, gdy system PA ogłosił, "Powiedziano nam, że tory są czyste i będziemy kontynuować do następnego przystanku."




2. Rozdział 2 (1)

----------

Rozdział 2

----------

Pociąg w końcu wjechał na moją stację, a ja sprawdziłem godzinę. Mieliśmy osiem minut opóźnienia. Nie idealnie, ale mogło być gorzej. Kiedy się spóźniałeś, każda chwila czuła się jak godzina.

Miałem jeszcze dziesięć minut, zanim musiałem być w pracy na prezentacji mojego zespołu. Frustrujące było jednak to, że supery zawsze wydawały się pędzić, zakłócając spokój miasta, nawet jeśli było to w imię jego ratowania. Czy nie mogliby być bardziej efektywni?

Nie mogłem się powstrzymać od przewrócenia oczami i spojrzenia w dół głównej ulicy na przemieszczające się po niej stado ludzi. Wszyscy starali się dotrzeć do swoich biur przed ósmą. Z tym bałaganem ludzi poruszających się ulicą nie było mowy, żebym zdążyła do pracy na czas, jeśli pójdę w tamtym kierunku.

Skręciłem, spoglądając w dół uliczki na ulicę, o której wiedziałem, że będzie skrótem, ale w czasach supermocy i potworów często ryzykowne było samotne chodzenie ciemnymi alejkami.

Na szczęście nie uważałam się za osobę narażoną na duże ryzyko. Nie byłem pewien, jakiego stopnia super byłbym, gdybym kiedykolwiek faktycznie dał się legalnie przetestować. Ale z tych kilku spotkań, które miałem z supermenami, miałem przeczucie, że będę wystarczająco wysoko w hierarchii, by nie martwić się o wiele w świecie.

Podjąłem decyzję, zszedłem z głównej ulicy i skierowałem się w dół alei.

Dzisiaj był pokaz dużego projektu mojego zespołu i mieliśmy go pokazać Candice, która była moją szefową i szefową biura marketingu.

Rząd i Biuro Superbohaterów złożyły się na tę reklamę, więc był to projekt z ogromnym budżetem, a my nawet mieliśmy okazję kręcić z Katherine Hensway, aka Miss Point City. Nie była najpotężniejszym bohaterem, ale była najpopularniejsza i miała duże wpływy.

Nie byłem pewien, co czyniło ją najbardziej popularną, ale coś mi mówiło, że miało to związek z jej oszałamiającym wyglądem. Miałem nadzieję, że będzie bardziej zabawna podczas sesji zdjęciowej, ale wydawało się, że za bardzo lubi być w centrum uwagi i była przyzwyczajona do bycia traktowaną jak księżniczka.

Patrząc w dół, ominąłem kałużę nieznanego mi błota, kontynuując wędrówkę w dół alejki.

Potrząsając głową na myśl o superserach i ich ciągłej potrzebie uwagi, przeszedłem do ponownego uruchomienia prezentacji w mojej głowie.

Projekt był skończony i przygotowany do wysyłki. Wszystko, co musieliśmy zrobić, to zarządzać budżetem i rozwinąć go. To byłoby proste; mógłbym spokojnie odpocząć w pracy, podczas gdy zespół realizowałby kilka mniejszych projektów dla Biura Superbohaterów.

BSH zawsze potrzebowało jakiegoś PR-u lub ogólnej reklamy dla swoich bohaterów. Nic tak nie łagodzi zniszczenia budynku i setek mieszkań jak robienie zdjęć przy zbieraniu śmieci nad rzeką. Westchnąłem.

Nazwij mnie cynikiem, ale w moim umyśle widziałem świat takim, jakim był, a nie takim, jakim inni chcieli, żebym go widział. Bohaterowie byli ciężarem dla społeczeństwa, jeśli o mnie chodzi. To było poza mną, dlaczego świat ich ubóstwiał.

"Hej, kolego. Wygląda na to, że się zgubiłeś." Przerośnięta forma wyszła z cienia i wkroczyła w słabe światło środka alejki.

"Tak, wygląda na zagubionego dla mnie," podniósł się drugi, peppy głos.

"Mister, powinieneś zawrócić" - odezwał się za nimi trzeci głos, ten przestraszony i młody.

Nie mogłem zobaczyć dzieciaka, ale zastanawiałem się, czy ma kłopoty.

Potwór przede mną był jakimś zmutowanym rekinem-człowiekiem. Miał siedem stóp wzrostu, a jego twarda, szara skóra wybrzuszała się od mięśni. Jego głowa zakrzywiała się jak u rekina, a w ustach miał rzędy ostrych jak brzytwa zębów.

Do jego ramienia przyczepione było coś w rodzaju kałamarnicy. Wyglądało na to, że łączy ich jakaś symbiotyczna więź.

Obydwaj dostali krótszy koniec mutacji, która czasami towarzyszyła genowi supermocy.

"Słuchaj. Nie mam na to czasu. Proszę się odsunąć." Przełożyłem kciuk przez ramię i sprawdziłem swój telefon. Potwierdziłem, że najpewniej nie miałem na to czasu. Ledwo zamierzałem zrobić prezentację w obecnym stanie.

"Czy ty w ogóle nas słuchasz?" Rekin wydawał się wściekły na mój brak troski.

"Huh? Nie ruszyłeś się jeszcze z miejsca?" Przechyliłem głowę w zakłopotaniu. "Cóż, jeśli nie chcesz się ruszyć, to pozwól, że zrobię to za ciebie."

Chwyciłem je, nie dotykając ich. Podczas gdy wiele supłów lubiło wdawać się w brutalne walki, aby pokazać swoją siłę, ja nie czułem takiej samej potrzeby. To było po prostu zbyt niechlujne.

Zamiast tego, chwyciłem ich za pomocą mojej mocy nad energią kinetyczną. Podnosząc obu do góry, pozwoliłem, by ich stopy zwisały.

"Szefie!" krzyknęła kałamarnica.

"Oddaj portfel i możesz wyjść stąd w jednym kawałku" - zagroził mi rekin, aktualnie dyndający w powietrzu.

"Cóż, to po prostu złe maniery". Wzruszyłem ramionami. "Naprawmy to."

Nie było sensu dawać im czasu na odkupienie się. Spieszyło mi się.

Pstrykając palcami, wszystko na moment stało się czerwone. Z mokrym trzaskiem wpakowałem w ich ciała wystarczająco dużo energii kinetycznej, by je upłynnić. Zarówno rekin, jak i kałamarnica zniknęli. W miejscu, w którym się znajdowali, pojawiła się mgiełka krwi, która powoli osiadała, pokrywając uliczkę niczym świeża warstwa farby.

Upewniłem się, że utrzymuję wokół siebie powłokę energii, chroniącą mnie przed wybuchem. Nie chciałem pojawić się w biurze pokryty ich rozpylonymi wnętrznościami.

Owijając buty tą samą siłą, rozprysnąłem się przez kałużę krwi, która niegdyś należała do dwóch zbirów. Nie byłem pewien, czy jeszcze do końca zasłużyli na tytuł "złoczyńcy". Małe frytki nie miały interesu w blokowaniu mi drogi.

Oczyszczając krwawą kałużę, upewniłem się, że wytarłem buty na czystej ziemi i sprawdziłem, czy nadal jestem czysty.

Zatrzymałem się, przypominając sobie o dzieciaku. Rozejrzałem się, ale nie było go widać w ciemnym zaułku.

"Mister?" Dzieciak wyskoczył zza śmietnika z szerokimi oczami. Z jego włosów kapała krew. Zaoszczędził mi czasu na szukanie go.




2. Rozdział 2 (2)

"Jesteś superbohaterem?" zapytał, jego oczy wciąż były szerokie.

Poczułem, że sztywnieję na to pytanie. "Nie jestem żadnym bohaterem. A superbohaterowie nie zasługują na twoje bałwochwalstwo. Nie dbają o nikogo poza sobą. Lepiej poradzisz sobie w życiu uważając na siebie. A teraz wyjdź z ciemnej uliczki i wracaj do domu. Twoja mama jest pewnie przerażona, przytul ją i nie włócz się po zaułkach".

Dziecku opadła szczęka, jakbym właśnie powiedział mu, że Mikołaj nie istnieje.

Skończyłem sprawdzać siebie, rzucając jeszcze jedno spojrzenie na dzieciaka.

W międzyczasie uciekł. Życzyłem mu jak najlepiej i miałem nadzieję, że nic mu nie będzie. Niestety, nie miałem czasu, by opiekować się każdym dzieckiem na świecie.

Kręcąc głową, wyszedłem z alejki i skierowałem się do biura.

To była ciężka lekcja, ale cieszyłem się, że nie musiał być zawiedziony bezpośrednio przez swoich bohaterów. Zrobiłem mu łaskę.

"Hej tam, dobrze wyglądasz". Amazońska strażniczka przechyliła się na mnie, gdy się zbliżyłem.

Zapomniałem jej imienia, znowu. I nie sądziłem, że uda mi się uciec od ponownego zapytania o nie, ale warto było spróbować.

"Jak się pani nazywała?" Czasami lubiłem igrać z ogniem.

Ona scowled na mnie, jak ona góruje nad mną. Nie była brzydka; bardzo niewiele kobiet, które miały moce, było. Miały tendencję do pozostawania zdrowymi i sprawnymi, co pomagało im być bardziej atrakcyjnymi.

Ale strażniczka mojego biurowca miała lekko zadarty do góry nos. Był to typ pochylenia, który zazwyczaj sprawia, że kobieta wygląda słodko, ale była też amazońskiej postury, miała prawie siedem stóp wzrostu.

W rezultacie, gdy spojrzałeś na nią, zostałeś uderzony w twarz nozdrzami. I wyglądała... trochę jak świnia.

Nie każdy mógł wygrać na genetycznej loterii, a niestety w tym wieku mężczyźni musieli być wybredni.

"Burtha. Jestem Burtha. Jak możesz nie pamiętać imienia kogoś, kto chroni cię nocą i dniem? Mężczyźni powinni być bardziej wdzięczni. Gdyby nie..."

Przytaknąłem, starając się obdarzyć ją moim najbardziej wdzięcznym uśmiechem, jednocześnie kontynuując ruch do przodu, by się nie spóźnić.

"Uh huh." Przeszedłem obok niej, nie mając czasu na kolejną z jej tyrad.

Kontynuowała, besztając mnie podczas gdy ja poruszałem się po holu. Pozwoliłem jej zniknąć w oddali.

Gdy się zbliżałem, brzeg windy był wypełniony ludźmi czekającymi na swoją kolej.

Jedna z wind zadźwięczała i ludzie wysypali się z niej. Wkroczyłem do otwartej windy, zanim czekający mieli szansę. Większość była zbyt skupiona na swoich telefonach, by poruszać się wystarczająco szybko, ale inni szybko wskoczyli do środka, gdy tylko spojrzeli w górę.

"Szefie." Rachel wepchnęła się do środka, dysząc. "Dobrze cię widzieć. Gotowa na prezentację?"

"Tak samo jak będę gotowa." Sprawdziłem swój zegarek. Do spotkania z Candice pozostawały już tylko trzy minuty. "Ale myślę, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wykonaliście fantastyczną pracę. Upewnij się, że przynajmniej raz pokłóciłeś się z Candice. W przeciwnym razie ma ona tendencję do zapominania, że jesteście zdolni do swobodnego myślenia".

Rachel zrobiła szerokie oczy na moją szczerą ocenę szefa, ale przytaknęła mimo wszystko. Mogłam powiedzieć, że wzięła sobie tę radę do serca.

Winda zadzwoniła na naszym piętrze, a ja wyszłam z niej z dwiema minutami zapasu. Poszłam do wyjścia, czując, jak ściska mnie za tyłek, gdy wychodzę.

Zamarłam, myśląc o zamienieniu całej windy w krwawą pastę, ale to byłoby trudne do wytłumaczenia. I prawdopodobnie spóźniłbym się na swoje spotkanie.

Musiałoby ono poczekać na inny dzień. Pełzacz pewnie w pewnym momencie dałby mi drugą szansę. Ta myśl ożywiła mnie, gdy weszłam do biura, zabierając laptopa z biurka.

Nie lubiłam zabierać go do domu. Ustalenie twardych granic było ważne. Mogłem odpowiedzieć na niektóre e-maile przez telefon, ale wszystko, co wymagało użycia laptopa, musiało poczekać do następnego dnia roboczego. Lubiłem dawać dobry przykład mojemu zespołowi.

Mój zespół zebrał się wokół mnie i wszyscy weszliśmy do dużej sali konferencyjnej, Kate miała już ustawiony laptop i przygotowaną prezentację. Pozostałe panie rozeszły się wachlarzami i zajęły swoje miejsca, pozostawiając Candice puste miejsce naprzeciwko projektora.

Zegar wybił ósmą i... Candice jak zwykle się spóźniła.

"Panie, Candice spóźni się dokładnie pięć minut. Zróbcie wszystko co w waszej mocy. Pamiętajcie, żeby wciągnąć ją w dyskusję. Candice uwielbia konflikty. W ten sposób zrobicie dobre wrażenie. Nie musicie robić wszystkiego, o co poprosi. W zasadzie to bym to odradzał".

"Czy ktoś ci powiedział, że jesteś najlepszym szefem, Miles?". Mary zawsze była trochę podlizująca się, ale przyzwyczaiłem się do tego. I nic jej o tym nie mówiłem. Lubiłem moich bezpośrednich podwładnych na tyle, że ograniczałem swój język wobec nich.

"Myślę, że powiedziałeś to ostatnio, ale zawsze miło mi to słyszeć. Słuchaj, twój sukces jest moim. Robię tylko to, za co mi płacą."

"Uh huh." Żadna z nich nie była przekonana. "Powinnaś mieć pracę Candice".

"Nie, dziękuję. Za bardzo lubię spać," zażartowałem. W rzeczywistości nie chciałem mieć nic wspólnego z bezpośrednimi interakcjami z BSH czy rządem. Candice funkcjonowała jako miły bufor dla mnie.

Przyzwyczaiłem się też do tego, że wszystkie kobiety mi schlebiają. Byłem tylko jednym z pięciu mężczyzn w biurze i w rezultacie często byłem miejscem, na którym skupiała się ich uwaga.

Candice weszła do środka, jej blond włosy ścięte były pod kątem podbródka. Były zaledwie o centymetr krótsze niż miejsce, w którym kończył się jej podbródek, co nadawało jej ostrą fryzurę, która była o dekadę lub dwie za młoda dla kobiety, której skóra pomarszczyła się wokół oczu. Linie zmarszczek na jej twarzy dodawały jej intensywności.

Usiadła gwałtownie i odwróciła swoje skórzane folio, przerzucając legalną podkładkę na nową stronę. Potem kliknęła piórem, jakby to był przycisk uruchamiający projektor, patrząc w górę i wpatrując się w ekran.

Dokładnie na zawołanie Kate nacisnęła play i zaczęła się reklama, nad którą pracowałyśmy przez ostatnie kilka miesięcy.

***

Na ekranie Katherine Hensway skręciła się, wystawiając na pełną ekspozycję zarówno swoje piersi, jak i tyłek. Powoli przygryzła wargę i rzuciła nam wszystkim tlące się spojrzenie, które rozpaliłoby każdego mężczyznę. I robiła to wszystko, mając na sobie przeseksualizowany kostium Wuja Sama. "Zrób swoją część dla kraju. Miej harem, miej dzieci."



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Między bohaterami a złoczyńcami"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści