Sekretny związek

Prolog

             Prolog        

CORA   

"Słodki nektarze życia, proszę, nie opuszczaj mnie nigdy" - jęczę, ocierając się policzkiem o kamień chłodnej rozkoszy. 

Pound. 

Pound. 

Pound. 

Gurgle. 

I . . . powtarzam. 

Rytm mojego ciała podyktowany złymi decyzjami. Trzy uderzenia, wibrujące w mojej głowie, po których następuje bardzo niepokojący bulgot. 

Jedyną rzeczą, która trzyma mnie przy życiu, jest chłodny dotyk twardej powierzchni pode mną. 

"Cora? Cora, gdzie jesteś?" słyszę, jak Stella woła mnie z daleka. "Cora, czy zamówiłaś śniadanie?". 

Gurgle. 

Nie. Nie, nie zamawiałam. 

Zdecydowanie nie zamawiałam śniadania. 

"Czy ktoś widział Korę?" pyta Stella. 

"Czy nie ma jej w pokoju?" pyta Greer, jej głos jest raczej radosny, co stanowi wyraźny kontrast z moim samopoczuciem. 

"Czy Stella kojarzy ci się z idiotyzmem?". W głosie Keiko słychać ostry trzask. "To inteligentna kobieta, wystarczająco bystra, by wywnioskować z oczywistych miejsc, gdzie może spoczywać nasz towarzysz. Dlaczego traktować ją tak..." 

"Nie sprawdzałam jej pokoju" - mówi Stella. 

"Na litość boską," mówi Keiko. "Przeanalizuj miejsce jej snu, zanim zaczniesz wypytywać innych o jej położenie. Czy ty się niczego nie nauczyłaś jako wychowawca?". 

Na szczęście dla nas, i mówię to sarkastycznie, Keiko jest ostatnio trochę... pyskata. Greer, Stella i ja chyba wiemy dlaczego, choć Keiko, z drugiej strony, wydaje się tego nie rozumieć. 

Ahem. 

Bułka w piekarniku. 

"Jestem tutaj", mamroczę i zaczynam machać palcami. Tak, te działają. Następnie sprawdzam palce u stóp. 

Hurra, wciąż nietknięte. 

Kończyny są sprawne. A co z tułowiem? Wszystko w porządku? 

Mój brzuch jest przyciśnięty do podłogi i przesuwam go po zimnych kafelkach - tak, wciąż tam jest, ale... dlaczego chłód powierzchni pode mną jest tak silny? Dlaczego mam wrażenie, że nie mam na sobie żadnego ubrania? 

"Słyszałaś to?" pyta Greer. "Myślę, że to było od strony wejścia. 

Kroki podążają korytarzem do wejścia do ozdobnego, rozległego apartamentu hotelowego, który zarezerwowałam na moją rozwodową karnację - dobrze przemyślaną, drobiazgowo zaplanowaną i obrzydliwą ceremonię, która miała uczcić koniec moich zaślubin z Keenanem - tym, którego nie wolno nazwać. 

Sam diabeł. 

Niemoralny człowiek z luźnym rozporkiem w spodniach i zamiłowaniem do spania z kobietami, które nie były jego żonami. 

Mój były mąż. 

Cue the Maury Show-style boos. 

"Może zamówiła nam śniadanie" - mówi Stella, podchodząc bliżej. 

"Przydałby mi się bekon" - dodaje Greer. Z bliskości jej głosu wnioskuję, że jest teraz w tym samym pokoju co ja. Cholera. "A ty, Cora... . . . jesteś, uh, jesteś naga." 

Tak, tak właśnie pomyślałam. 

Naga jak w dniu, w którym się urodziłam. 

Przód mojego ciała jest przyciśnięty do podłogi, nogi mam ściśnięte razem, a mój tyłek czuje chłodny powiew klimatyzatora, który wieje z otworu wentylacyjnego powyżej. 

"Wow", mówi Stella, "masz naprawdę ładny tyłek". 

"Zaciskam się" - mówię, z Bóg wie jakiego powodu. 

"Ona ma ładny tyłek" - mówi Greer. "Nawet jeśli się zaciska, to i tak jest okrągły i wypukły". 

"Z szybkiej analizy jej tylnego łańcucha mogę szybko wywnioskować, że spędza więcej czasu na siłowni, niż zapowiada" - wtrąca się Keiko. Spędzam sporo czasu na siłowni, zwłaszcza odkąd opuściłem ... ciebie, którego nie nazwiemy, czyli TWSNBN. 

"Czy robisz przysiady?" pyta Stella. 

"Czy ktoś mógłby mi przynieść koc albo ręcznik?" szepczę. 

Podnoszę głowę i obracam ją tak, że jestem zwrócona twarzą do moich przyjaciółek. Stella i Greer mają na sobie za duże koszulki od swoich mężczyzn. Stella tonie w koszulce Romea, a Greer ma na sobie jedną z koszulek Arlo z Forest Heights. A Keeks, cóż, ma na sobie długą do kostek koszulę nocną w kwiaty, co do której jestem pewna, że kupiła ją w Talbots. 

"Jeśli musisz wiedzieć, to ostatnio kucam z opaskami". 

"Cóż, to widać". Greer klaszcze. "Świetny tyłek." 

"Strukturalnie zdrowy," dodaje Keiko. 

"Zazdroszczę ci tych pośladków" - mówi Stella. 

"Cóż, dziękuję, ale proszę o ręcznik. Coś mnie szturcha w cycki i wolałabym, żebyście nie widzieli wszystkiego, co mam do zaoferowania". 

Greer chwyta z kanapy mój szlafrok i rzuca nim we mnie. Staram się jak mogę, żeby położyć się na podłodze i przykryć przed podniesieniem, ale zauważam... 

"O cholera" - mruczę. 

"Co?" pyta Greer. 

Mając szlafrok bezpiecznie opięty wokół talii, odwracam się w ich stronę, rozsuwam klapy i pokazuję im swoje cycki. 

No, moimi cyckami pokrytymi frędzlami. 

Z ust Stelli wydobywa się gromki śmiech, a Greer pochyla się do przodu, żeby lepiej się przyjrzeć. Keiko dramatycznie zasłania oczy, ale potem zagląda przez palce. 

Gdy zauważa frędzle, opuszcza rękę i mówi: "Słyszałam już o noszeniu takich urządzeń na piersiach, ale nigdy nie myślałam o tym w przypadku Kelvina". Zrobiła krok do przodu. "Jakie jest ich odczucie? Mogę je obejrzeć?". 

"Nie." Otrzepuję się z szaty i chwytam się za głowę z powodu przeszywającego bólu. 

"Jak mam dokonać dokładnej oceny pastylek z frędzlami na twoim łonie, jeśli odmawiasz mi eksperymentalnej obserwacji?" pyta Keiko. Keiko to droga przyjaciółka, dziwna, trochę kujonowata i niesamowicie niezręczna społecznie. Nie ma żadnych granic, ale za to ją kochamy. Nawet jeśli czasem działa nam na nerwy. 

"Kupcie je, przymierzcie i wyciągnijcie własne wnioski". Przechodzę do salonu, gdzie siadam na kanapie, krzyżuję jedną nogę na drugiej, a następnie opieram się o poduszki. "Szczerze mówiąc, nie pamiętam, dlaczego założyłam frędzle na cycki. Albo dlaczego jestem naga. Albo dlaczego byłam na podłodze w wejściu". Uśmiecham się. "Ale to chyba była dobra noc, prawda, drogie panie?". 

Stella i Greer wymieniają spojrzenia, a Keiko siada obok mnie, trochę za blisko, jakby... 

"Keiko." Odtrącam jej rękę, gdy próbuje się wślizgnąć do mojej szaty. "Co się z tobą dzieje, do cholery?". 

"To nie moja wina, że pobudzasz mój geniusz ciekawością". 

"Na miłość boską." Sięgam do szlafroka, ściągam jeden frędzel - o mój Boże, chyba urwałam sobie sutek - i podaję jej go. "Masz, idź z tym do szynki". 

Keiko ogląda go dokładnie, wstając. "Wycofuję się do swojej kwatery. Proszę mnie poinformować, kiedy pojawi się nasz poranny posiłek". 

A potem odeszła, zostawiając mnie z Greer i Stellą oraz ich zatroskanymi minami. 

"Dlaczego tak na mnie patrzysz?". 

Mój telefon wysyła wiadomość tekstową, a dźwięk odbija się echem w ogromnej przestrzeni salonu. Rozglądam się dookoła i widzę swój telefon na stoliku. 

"Nie pamiętasz, na kogo wpadłyśmy wczoraj wieczorem?" pyta Stella. 

"Elvis?" pytam. "Czy nie wszyscy na niego wpadają? Trochę żałuję, że nasze nie pachniały cebulą, bo... To było ciężkie." 

"Nie Elvis" - mówi Greer, odbierając mój telefon. "Tego, na którego wpadliśmy w barze". 

Wracam myślami do wczorajszego wieczoru, próbując sobie przypomnieć, co robiliśmy. 

Przygotowaliśmy się. Założyłam zabójczą szmaragdowo-zieloną sukienkę, która była dla mnie zdecydowanie zbyt puszczalska; mój były dostałby zawału, gdybym założyła ją na randkę z nim - i właśnie dlatego ją założyłam. Musiałam skorzystać z tej całej buntowniczej sytuacji z byłą żoną. Przed imprezą w apartamencie wypiliśmy kilka koktajli przygotowanych przez Keiko, zobaczyliśmy Elvisa w windzie i poszliśmy na kolację... 

"Wiesz, myślę, że skończyło się na frędzlach, bo wczoraj nie miałam na sobie stanika. Pamiętam, że mówiłam, że moje sutki były zimne. Pamiętasz to?". 

Stella kręci głową. "Nie, bo zostawiłaś nas przy barze". 

"Co?" marszczę brwi. "Nie zostawiłam was. To by znaczyło, że byłam sama zeszłej nocy, a ...". W mojej głowie pojawia się obraz kwadratowej szczęki. "Ja... na pewno... nie byłem...". Ciemne, przeszywające oczy przenikają moje myśli - o Boże. "Sama." 

Rozkosznie sprośny głos wyostrza się z tyłu mojego umysłu. 

Nacisk dużej dłoni na moje nagie plecy. 

Zapach głęboko męskiej woni, która wryła się w mój mózg. 

W mgnieniu oka zrywam telefon ze stolika i spoglądam na ekran. 

GULP. 

Wiadomość. 

Od ... 

**męża**. 

Mój wzrok pada na Greer i Stellę, a cała noc rozgrywa się tuż przede mną. 

Strzały. 

Brytyjski akcent. 

Złe decyzje. 

Jeszcze więcej złych decyzji. 

A potem... 

"O kurwa" - mówię cicho. 

"Nie wydaje mi się, żeby to było dobre 'o kurwa'" - mówi Stella kącikiem ust, a obie moje przyjaciółki wpatrują się we mnie. 

"Nie, to brzmiało jak 'o kurwa', o kurwa' - mówi Greer. 

Stella powoli przytakuje. "Jakby zrobiła coś naprawdę głupiego, na przykład wyszła za mąż". 

Greer chichocze. "Wyobrażasz to sobie? Wychodzić za mąż podczas urlopu rozwodowego." Potrząsa głową. "Nie, to zabrzmiało jak 'rozebrałam się przed obcymi mężczyznami', o kurwa". 

"To by wyjaśniało te frędzle." Pochylając się, Stella pyta: "Czy rozbierałaś się przed tłumem?". 

Nie mogąc odpowiedzieć, ponownie spoglądam na telefon, tym razem odblokowuję ekran i czytam SMS-a. 

Mąż: Dzień dobry, żono. Właśnie wsiadam do samolotu powrotnego do Chicago. Po przylocie zamierzam spakować kilka rzeczy i udać się do naszego mieszkania. Do zobaczenia w domu ... snookums. 

Żona? 

Pakować rzeczy? 

Nasze mieszkanie? 

SNOOKUMS?? 

Oh . . . fuuuuuuck. 

Ciężko przełykam, nerwy we mnie buzują, gdy patrzę na moich przyjaciół. Strach i niepokój pełzają mi po karku, gdy mówię: "Myślę, że wczoraj popełniłam ogromny błąd". 

"Jaki błąd?" pyta Greer. "Gorszy niż rozebranie się przed tłumem?". 

Kiwam głową. "O wiele gorszy." 

"Co może być gorsze?" pyta Stella. 

Oszołomiona wpatruję się w apartament i mówię: "Wczoraj wieczorem wyszłam za mąż za Pike'a Greysona".




Rozdział 1

Rozdział pierwszy        

PIKE   

"Wylądowałeś?". 

"Tak" - mruczę, idąc przez lotnisko w Las Vegas. Automaty do gier brzęczą i dzwonią, gdy zmierzam w kierunku odbioru bagażu. Zmęczeni podróżni, kacowi turyści i skrępowane pary przemierzają korytarze, wpadając na mnie lub przerywając mi, gdy zauważą otwarty automat do gry - jeszcze jedną szansę na wygraną przed odlotem. "Gdzie, do cholery, znowu mnie zarezerwowałeś?". 

"Aria. Przy odbiorze bagażu powinien czekać na ciebie pracownik obsługi samochodu" - mówi przez telefon Killian, mój najstarszy brat. 

"Czy tata wie, że tu jestem?". 

"Nie", odpowiada Killian. "Jest zupełnie nieświadomy". 

Nerwy, które we mnie buzują na myśl o tym, że mój ojciec wie, gdzie jestem, zaczynają ustępować. Dzięki Bogu. 

"I przysięgasz na swojego koguta, że na niego nie wpadnę?". 

"Przysięgam. Mieszkacie w różnych hotelach, biegacie w różnych kółkach, gracie o różnych porach. Nie ma szans. Po prostu idźcie tam, skopcie tyłki, a potem wracajcie do domu. Proste." 

Wskakuję do busa na lotnisko i staję przy drzwiach, mocno ściskając w ręku uchwyt mojej torby. "Nie wiem, dlaczego pozwoliłam Ci się do tego przekonać. 

Bo nie potrafisz powiedzieć "nie", gdy chodzi o naszą fundację". 

Ma rację. Jeśli chodzi o naszą fundację, Rabid Readers, nie potrafię powiedzieć "nie". Wiele lat temu wraz z Killianem założyliśmy fundację, aby zapewnić każdemu dziecku równe szanse nie tylko na naukę czytania, ale także na zdobycie środków do tego celu oraz na utrzymanie zainteresowania literaturą. 

Po niedawnej przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych odsunęłam się od fundacji - i od mojego dawnego życia - ale Killian błagał mnie, żebym wzięła udział w turnieju golfowym, wiedząc, że mogę wygrać sporą sumę pieniędzy dla Wściekłych Czytelników. Trzeba było mnie bardzo przekonywać, ale zgodziłem się. 

Teraz tego żałuję". 

"Zarezerwowałem Ci lot w niedzielę wcześnie rano. Zanim się obejrzysz, będziesz z powrotem w swoim mieszkaniu". 

"Mieszkanie" - mówię nieobecnie. "Amerykanie nazywają je apartamentami". Widzisz, jak przewracam oczami? 

"Może nie zaszkodzi ci się rozluźnić, gdy będziesz w Vegas, wiesz?". 

Wpatruję się w okno promu, który nabiera prędkości. "Ostatnią rzeczą, jaką powinienem zrobić, jest rozluźnienie się" - mówię, w końcu mając kontrolę nad swoim życiem. 

"Pike, jesteś teraz wolny. Czy nie tego właśnie chciałeś? Własnego życia?". 

Przygryzam dolną część wargi. 

"Nie wiem, czego, do cholery, chcę." Wahadłowiec zatrzymuje się, a ja pozwalam wysiąść kilku osobom przede mną. Tocząc za sobą torbę, kieruję się w stronę nadania bagażu, gdzie widzę rząd kierowców ustawionych w kolejce z tabliczkami w rękach. 

"Może te wakacje pomogą ci to zrozumieć". 

śmieję się sarkastycznie. "Wątpię, żeby trzydzieści sześć godzin w Vegas miało zmienić moje życie". 

"Nigdy nie wiadomo". 

Zauważam kierowcę, który trzyma tabliczkę z moim nazwiskiem. "Muszę już iść. 

"Lepiej pobij wynik taty". 

"Zaufaj mi, to nie będzie problemem. Tylko wiedz, że to ostatni raz, kiedy robię to za ciebie, jasne? Jestem cichym partnerem. Koniec z tymi bzdurami o publicznych występach." 

"Ostatni." 

"Dobrze. Zadzwonię do Ciebie później." 

Rozłączamy się, a ja chowam komórkę do kieszeni i podchodzę do kierowcy. Kiedy nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy, pyta: "Pike Greyson?". 

Kiwam głową. "To ja."       

* * *  

"Pike Greyson, nie spodziewałem się zobaczyć tu twojego złośliwego tyłka". 

Moje plecy napinają się na dźwięk tego znajomego amerykańskiego akcentu - to partner biznesowy mojego ojca. Kurwa. 

Powoli odwracam się, torba golfowa wisi na moim ramieniu, i dopasowuję okulary przeciwsłoneczne, patrząc na Cleata Burgessa. 

"Cleat" - mówię, rzucając mu gładkie spojrzenie. "Nie wiedziałem, że spędzasz weekendy z dala od swojej kochanki". 

Jego ostre brwi zwężają się. "Ona czeka w domu klubowym". 

Liczby. 

Cleat Burgess jest uosobieniem frajera. Pieprzony cwel, który zdradza swoją żonę przy każdej okazji, zwłaszcza w weekendy, i nie próbuje zmienić swojego postępowania. Jest oszustem, dupkiem i sprzedałby swoje pierwsze dziecko, gdyby to oznaczało, że może zyskać choć centymetr w stosunku do konkurencji. Nigdy go nie lubiłem. 

"Pyta: "Czy twój tata wie, że tu jesteś? 

Wiedząc, jak działa ten człowiek i jak lubi działać ludziom na nerwy, odzyskuję opanowanie, nie okazując ani odrobiny dyskomfortu, który odczuwam, wiedząc, że prawdopodobnie będę się z tym kutasem spotykać. 

"Nie" - odpowiadam. 

Na ustach Cleata pojawia się złośliwy uśmiech. "A dlaczego?". 

"Nie miałem ochoty zajmować się jego wszechobecną halitozą". 

Jego uśmiech poszerza się jeszcze bardziej. "Nic dziwnego, że tobą gardzi". To uczucie jest odwzajemnione. "Jesteś małym gówniarzem." 

Przechylam głowę w kierunku Cleata, nie chcąc spędzać z nim więcej czasu, niż muszę. "Zawsze z przyjemnością". Kiedy odwracam się od niego, żeby sprawdzić, czy mogę się napić piwa przed meczem, wpadam prosto na znajome ciało, jego woda kolońska to bogate piżmo, materiał jego ubrania jest aksamitnie miękki i drogi. Głębokie, brązowe spojrzenie wpatruje się we mnie, takie samo jak moje. 

Zabiję mojego brata. 

"Pike" - mówi mój tata, jego głos jest oszołomiony. "Co ty tu robisz?". 

Zapinając spodnie, bo tylko takie umiem nosić, kiedy jestem z tatą, mój jedyny mechanizm obronny, mówię: "Ależ, Pa-pah" - robię z tego pokaz, podnosząc głos i zachowując się jak wesoły śmieszek - "Bardzo się cieszę, że cię widzę". Pochylam się i przytulam go. Jego ciało jest sztywne jak deska i czuję, że już zaczyna się denerwować. 

"Do kurwy nędzy, Pike, nie rób scen". 

Puszczam go. "Robić scenę? Dlaczego, u licha, miałbym to zrobić? Tak się cieszę, że widzę własną krew i ciało, tę, która się mnie wyrzekła i kazała mi wpełznąć we własną dupę i umrzeć". 

Jego oczy się wyostrzają. Trafiłem w sedno. 

Pa zawsze troszczy się o swój wizerunek. Greysonowie mają wysokie standardy, a my jesteśmy zmuszeni żyć nie tylko w świetle reflektorów, ale także spełniać oczekiwania zarówno publiczne, jak i te, które stawia przed nami nasz patriarcha. 

"Byłoby dobrze, gdybyś zamknęła usta i zachowała się jak cywilizowany człowiek" - szepcze przez zaciśnięte zęby. "Wiem, że będzie to dla ciebie dość trudne". 

"Bo przecież jestem zwierzęciem, które nie potrafi się zachować, prawda? Nieoswojone. Nieoswojonym." 

Poprawia kołnierzyk koszuli i udaje, że się uśmiecha do otaczających nas ludzi. "Co ty tu robisz, do cholery?". 

"Sprawiam, że to będzie twój najgorszy koszmar". Czy to nie jest oczywiste? To znaczy, dla osoby patrzącej z zewnątrz jest to oczywiste, prawda? Z poprzednich komentarzy, które mój tata na mnie wykrzykiwał, można by wyciągnąć taki wniosek. Nie dlatego, że jestem tu dla czegoś innego niż on. Nie, żebym był tu dla, no nie wiem... fundacji. 

"Zamienię słowo z organizatorem. Twoja obecność nie jest potrzebna dla naszej fundacji, skoro ja tu jestem". 

"Nie gram dla waszego przekrętu, jakim jest fundacja, która przyznaje stypendia bogatym dzieciakom". Tak, nawet nie zaczynajmy pierdolić o stypendium McArthura Greysona. Największa kupa gówna, jaką kiedykolwiek widziałem. "Jestem tu dla Wściekłych Czytelników". 

"Killian" - szepcze, zdając sobie sprawę z oczywistego podstępu mojego brata. "Ten półgłówek jest zbyt leniwy, żeby przyjechać tu i samemu zarobić pieniądze, więc przysyła swojego beznadziejnego brata". Pa przewraca oczami. 

Słowa "gormless git" wbijają mi się w kości. 

Te dwa słowa kojarzą mi się z moją osobą, odkąd pamiętam. Jestem jednym z czworga dzieci w rodzinie i plasuję się pośrodku rodzeństwa, według rodziców rozrabiaka, nieudacznik, ten, który nie potrafi się pozbierać. Ten, który nie dokonywał mądrych wyborów, ale ciągle był beznadziejnym gburem. Idiotą. Żenada. Czarną owcą. 

To dlatego wyjechałem z Anglii, żeby uciec od toksycznej nienawiści mojego ojca, od ciągłego rozczarowania w jego oczach. 

Złość wzbiera we mnie, gdy wspomnienia ciągłego bicia mnie w piersi wysuwają się na pierwszy plan. 

Skóra mi cierpnie. 

Po karku spływa mi strużka potu i zdaję sobie sprawę, że jeśli nie usunę się z tej sytuacji, mogę wywołać scenę. 

Biorę głęboki oddech i mówię: "Nie łam sobie kręgosłupa, próbując się popisywać". 

Zaczynam się odsuwać, gdy Pa łapie mnie za nadgarstek i zatrzymuje. 

Jestem dwa centymetry wyższa od jego sześciostopowej postury. Jego siwe włosy nie mogą się równać z moimi ciemnymi kosmykami. Ale jego oczy - złowrogie, głębokie, mahoniowe - pasują do moich z taką precyzją, że kiedy rano patrzę w lustro, widzę jego. I to mnie przygnębia. 

"Jeszcze nie jest za późno" - szepcze Pa, gdy nasze ramiona stykają się ze sobą - ja jestem zwrócona w jedną stronę, on w drugą. "Iris jeszcze nie poszła do przodu. Mogę porozmawiać z jej ojcem. Możemy zawrzeć układ i zachowywać się tak, jakbyś potrzebował zasiać dziki owies przed podjęciem zobowiązania. Możemy poprosić zespół PR, aby zrobił z tego sensację. Nie musisz przynosić wstydu, przeprowadzając się do Ameryki i zostając przeklętą nauczycielką". 

"Nie kocham Iris" - mówię. 

"Nigdy nie pokochasz nikogo poza sobą. Niestety dla mnie, jabłko nie pada daleko od drzewa. Zaangażowanie nie jest w twojej krwi". Jego oczy skupiają się na moich. "Ale robienie pokazu długotrwałego małżeństwa, wypełnianie obowiązków Greysona - to powinno być w twojej krwi i jeśli będę musiał udowadniać ci to do ostatniego tchu, to tak zrobię". 

"Nie jestem tobą" - mówię przez zaciśnięte zęby. 

"Czy to nie jest oczywiste? Gdybyś nim był, byłbyś z Iris, zamiast łamać serce tej biednej dziewczynie. Pomagałbyś tej rodzinie, zbliżając nasze interesy do naszych rodzin". Puszcza mój nadgarstek i odsuwa się, widząc w nim przyszłego partnera biznesowego, któremu musi się podlizać. 

Kiedy tata odchodzi, Cleat podchodzi do mnie i kładzie mi rękę na ramieniu. "Uwielbiam dobre momenty z udziałem ojca i syna. To było piękne". 

Odsuwając się od Cleata, mówię: "Spieprzaj". Gardzę każdą cząsteczką obu mężczyzn. Nienawidzę ich butnego zachowania, ich bezdusznej postawy. Kompletna szumowina. Potem wyciągam komórkę i wybieram numer Killiana. Zaraz dostanie po uszach.




Rozdział 2

             Rozdział drugi        

CORA   

"Cora, uprzejmie przypominam, żebyś nie schylała się w tej sukience" - mówi Greer, gdy spacerujemy z połączonymi ramionami po tętniącym życiem kasynie hotelu Aria. "Twój brat kazał mi dopilnować, żebyś nie zrobiła nic głupiego, kiedy tu będziemy. Schylanie się w tej sukience z pewnością byłoby głupie". 

Uśmiecham się. 

Tak, tak, to byłoby głupie, ponieważ ledwo zakrywa mój tyłek. Kiedy robiłam zakupy na te rozwodowe wakacje, najpierw zwróciłam uwagę na kolor tej sukienki - bogaty szmaragdowo-zielony z pięknym połyskiem, który wiedziałam, że wyróżni się na tle świateł Las Vegas. Kiedy ściągnęłam ją z wieszaka i zobaczyłam, jak bardzo jest zdzirowata, wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Keiko twierdziła, że to szalik, nie wierząc, że to coś innego niż bielizna na szyję, gdy trzymała go w górze i próbowała rozszyfrować, gdzie ciało powinno się w nim zmieścić. 

Może zajęło mi kilka sekund, zanim sama się zorientowałam, ale teraz, gdy mam ją na sobie, nie chciałabym nosić nic innego. Ma głęboki dekolt w kształcie litery V z przodu, prawie do pępka, i nie ma szans, żeby biustonosz pasował do tej sukienki, więc założyłam subtelną taśmę do sukienki, żeby nie odsłaniała moich cycków, zwłaszcza że jest też bez pleców, ukazując moją skórę od szczytu ramion aż do górnej krzywizny mojego tyłka. 

Hmm ... może to jest szalik. 

Ale wiesz co - nie obchodzi mnie to! 

Ponieważ jestem singielką. 

Wreszcie wyszłam ze złego małżeństwa i nadszedł czas, żebym żyła własnym życiem. I właśnie to zamierzam zrobić. 

"Jeśli będę musiał się schylić, poproszę cię o pomoc. Ściskam jej ramię swoim. 

Nigdy w najśmielszych snach nie pomyślałabym, że mój brat Arlo, surowy i niespokojny nauczyciel angielskiego noszący kardigan, znajdzie miłość, ale bardzo się cieszę, że tak się stało. Greer jest niesamowita. Trudno się w niej nie zakochać, a teraz, kiedy jest częścią naszej małej rodziny, nie mogłabym być szczęśliwsza, mając u boku siostrę. Nawet jeśli ma skłonności do nadopiekuńczości dzięki mojemu bratu, który ma tendencję do duszenia mnie, zwłaszcza na początku mojego rozwodu, kiedy z nim mieszkałam. 

"Dlaczego nie wyznaczyliśmy bufetu, w którym można by odpocząć od jedzenia?" pyta Keiko, wyglądając na zirytowaną, zachowując się grouchowato i całkowicie psując nastrój. 

"Nie idę do bufetu, żeby świętować mój rozwód". 

"Ale twierdzisz, że tego wieczoru chcesz, według twoich słów, 'siorbać makaron z klatki piersiowej nagiego mężczyzny'". 

Dlaczego zawsze zapominam, że Keiko jest komputerem, który nie tylko wszystko wie, ale też wszystko pamięta? 

"To co innego" - odpowiadam, gdy podążamy za znakami prowadzącymi do restauracji. "To po kolacji, kiedy naprawdę się wyluzowujemy i urządzamy sobie noc rozpusty, po to tu jesteśmy". 

"A gdzie zamierzasz znaleźć dżentelmena, który zgodziłby się na takie zachowanie, jak wdychanie wstążek zblanszowanego ciasta z piersi?". 

"Grom z dołu, oczywiście". 

"Modlę się powiedzieć, co to jest Thunder From Down Under?" pyta Keiko, gdy skręcamy w stronę restauracji i ustawiamy się w małej kolejce przy stoisku z hostessami. 

"Och, Keiko" - mówi Stella. "Musisz się jeszcze wiele nauczyć". 

"Czy naprawdę jedziemy na "Grom z dołu"?" pyta Greer, wyglądając na zbyt zdenerwowaną. 

"Tak," mówię. "Wszyscy. Nie obchodzi mnie, że wszyscy troje jesteście żonaci lub w stałych związkach. Ja jestem singielką, to jest moje przyjęcie rozwodowe i to ja decyduję, co i kiedy robimy". Greer pociąga mnie za ramię i kiwa głową w stronę Keiko, przypominając mi o tym, o co muszę ją zapytać. "Keiko, skoro i tak nie lubisz pić, miałem nadzieję, że mogłabyś być naszym pijanym łącznikiem, wiesz, kimś w rodzaju DD. Nie będziemy prowadzić samochodu, więc może mogłabyś nas zaprowadzić tam, gdzie trzeba - pod warunkiem, że będziesz trzymać się planu podróży". 

"Pijany łącznik, czy to oznacza, że w ogóle nie pijemy?". 

Źle się czuję, ale... 

Widzicie, Greer, Stella i ja zauważyłyśmy ostatnio pewną zmianę w Keiko. Jest drażliwa. Głodna. I czy wspomniałam, że jest drażliwa? Jej nastroje wahają się jak mój stanik w ten weekend i wydaje się, że często ma ochotę napchać sobie twarz jedzeniem. Obecnie jest w związku z Kelvinem, nauczycielem matematyki w Forest Heights, i mają tendencję do częstego "eksperymentowania" w sypialni. Ponieważ Keiko jest naukowcem, wystawia Kelvina na ciężką próbę, gdy chodzi o te eksperymenty, a żaden test nie pozostał nietknięty ... łącznie z metodą wyrywania. 

Widzisz, do czego zmierzam? 

Wszyscy jesteśmy pewni, że nasza droga przyjaciółka Keiko jest w ciąży. Nie wiem, jak to się stało, że jeszcze tego nie zauważyła, biorąc pod uwagę jej zdolność przyswajania każdej najdrobniejszej informacji, ale to nie my jej o tym powiemy. Będzie musiała sama dojść do tego wniosku. Ale my możemy ją chronić. 

Dlatego właśnie ona będzie naszym pijanym łącznikiem. 

I właśnie dlatego wcześniej wyrwałam jej z ręki kanapkę z wędliną, mówiąc, że widzę na niej włos. Była wdzięczna za ratunek. 

"Niestety, to oznacza, że nie ma żadnych napojów" - mówię, czując się trochę źle. Keiko naprawdę wyszła ze swojej skorupy, odkąd powstał nasz mały dziewczęcy gang. Kiedyś siedziała w swoim laboratorium dzień w dzień, teraz uczestniczy w naszym klubie książki "Kobiety w upale", ma chłopaka i pozwala sobie na drinka tu i ówdzie. I pozwólcie, że powiem wam, że pijana Keiko jest godna podziwu. 

"Rozumiem. A jak dostąpiłam takiego zaszczytu?". 

"Wszyscy jesteśmy podlotkami" - odpowiadam. "Potrzebujemy alkoholu, żeby się wyluzować i dobrze bawić. Nie jesteśmy zaprogramowani tak jak ty, aby móc się dobrze bawić bez pomocy alkoholu". To kłamstwo, ale wszystko po to, żeby poczuła się lepiej. 

"Ach, tak, to prawda. Wasz trójkąt ma tendencję do skłaniania się ku formalnej stronie". 

Ha, widziałaś to? Bezpośrednie odzwierciedlenie sytuacji, w której garnek wyzywa czajnik od czarnego. 

"Jesteśmy wdzięczni za waszą pomoc tego wieczoru" - mówi Stella, przeplatając ramię Keiko. "Nie wiem, co byśmy bez ciebie zrobili." 

"Po dzisiejszej porannej wyprawie w poszukiwaniu basenu, powiedziałabym, że jest źle umieszczony we wnęce z maszyną do lodu." 

To prawda. Na całe życie nie mogliśmy znaleźć basenu, mimo że Keiko ciągle nam powtarzała, gdzie on jest. 

"To jeden z wielu powodów, dla których cię kochamy" - mówię, gdy podchodzimy do stoiska z hostessami. 

"Dobry wieczór paniom. Czy macie rezerwację?". 

"Tak" - odpowiada Greer, podchodząc. "To jest pod pani Cardigan. Impreza dla czterech osób". 

Prycham. Pani Cardigan. Greer to ta dziewczyna, która nigdy nie używa swojego imienia przy rezerwacji, lecz posługuje się pseudonimem. Pani Cardigan to jej niedawny pseudonim, nadany jej przeze mnie po tym, jak ciągle widuję ją w jednym z kardiganów mojego brata, kiedy tylko ją odwiedzam. 

Tak, wyszła za mojego brata, noszącego kardigan, nadętego Arlo Turnera. Jestem z tego powodu równie szczęśliwy i równie zdenerwowany - no wiesz, z powodu tego kardiganu. Wiedzą, że przyjdę, a mimo to wciąż zapominają o przyzwoitej etykiecie zakładania ubrań. 

"Ach, tak, pani Cardigan, zgodnie z życzeniem mamy dla pani jeden z naszych najlepszych stolików, tuż obok baru". 

"Och, naprawdę mnie kochasz" - mówię. 

"Możesz mieć wszystkie drinki, jakich tylko zapragnie Twoje małe serce". Greer bierze mnie za rękę i idziemy za kelnerką, przedzierając się przez restaurację. Lokal jest ciemny, ma atmosferę nocnego klubu, ale zamiast parkietu do tańca, główną przestrzeń wypełniają kabiny i stoliki. Teksturowane powierzchnie ścian są podświetlone na niebiesko, a nad nami znajduje się drugie piętro restauracyjne, również pełne ludzi. Piękna restauracja wprawia mnie w nastrój do podejmowania złych decyzji. 

Siedzimy w kabinie naprzeciwko wspaniałego baru, w którym bezpośrednio za alkoholem znajduje się genialnie umieszczony wodospad na ścianie, symbolizujący strumień alkoholu spożywanego codziennie. 

"Daniel będzie waszym kelnerem" - mówi hostessa. "Zaraz przyjmie zamówienia na drinki". 

"Czy Daniel jest kawalerem?" pytam bez przekonania. 

Gospodyni uśmiecha się. "Jest." Mruga okiem. "Miłej zabawy, drogie panie". 

"Słyszałyście?" pytam, otwierając wąskie menu przede mną. "Daniel jest samotny. Może być naszą pierwszą ofiarą". 

"Co masz na myśli, mówiąc o pierwszej ofierze?" pyta Keiko. 

Greer kładzie torebkę na stole i mówi: "Zanim przejdziemy do celów nocy, które, jak rozumiem, masz?". 

Kiwam głową. "O tak, jeden główny cel". 

"Tak jak myślałam. Ale zanim do tego przejdziemy, mam kilka spraw do załatwienia". 

Oczywiście, że tak, ale jestem pewien, że to nie są jej sprawy. Odchylam się do tyłu w pluszowej kabinie i zakładam ręce na piersi. "Niech zgadnę - to od Arlo?". 

Uśmiechnęła się. "Masz na myśli swojego nadopiekuńczego brata, który zmusił mnie do przeczytania tego listu?". Wyciąga karteczkę z torebki. 

Znam mojego brata aż za dobrze, co, biorąc pod uwagę naszą historię, nie jest trudne. Ale on również obdarzył mnie empatią i odwagą, kiedy potrzebowałem miejsca, w którym mógłbym się wyciszyć po tym, jak dowiedziałem się o TWSNBN. 

"Och, to musi być dobre". Pokazuję palcami, żeby podała mi listę. "Daj mi ją. Zobaczymy, co on ma do powiedzenia". 

Greer potrząsa głową. "O nie, będę miała szczególną przyjemność przeczytać to sama". Czyści gardło i czyta: "Koralina". Uśmiecha się. Tylko on mówi do mnie po imieniu. Zawsze tak było i zawsze będzie. "'Rozumiem podekscytowanie, że twój rozwód w końcu się odbędzie. Uwierz mi, że nie mógłbym być bardziej szczęśliwy, że jesteś wolna od tego groteskowego kawałka gówna". 

"Ooo, podoba mi się, że powiedział groteskowy" - mówi Stella. "Dodaje to trochę tej jego lizusowskiej postawy". 

Greer uśmiecha się. "Potrafi być takim snobem, a ja to uwielbiam". Kontynuując, czyta: "'Ale to nie jest swobodne zasiewanie jakichkolwiek niewykorzystanych pragnień'". 

"Niewykorzystane pragnienia." prycham. "Och, mało kto o tym wie". 

Greer kontynuuje. "'Oczekuję, że będziecie się dobrze bawić, ale że będziecie podejmować mądre decyzje. To nie jest czas na szukanie tatusia dla dziecka". 

"On tego nie powiedział" - mówię, wstając z humorem na twarzy. 

"Powiedział." Greer pokazuje mi kartkę. "Właśnie tam - tatuś dziecka". 

"Spójrzcie, jak posługuje się modnym słownictwem. Jego uczniowie go naśladują" - mówi Stella. 

Kończąc, Greer czyta: "To jest czas na zabawę, ale na miłość boską, nie róbcie niczego pochopnie". Zakończę to słowami, które Greer powtarzała w kółko w domu, przygotowując się do tej nocy". Greer unosi głowę i jej oczy łączą się z moimi. "'Boy, bye.'" 

Śmiejąc się, klaszczę w dłonie i uśmiecham się. Tak, "Boy, bye" to prawda. 

"Co prowadzi mnie do kolejnego punktu porządku domowego". Greer ponownie sięga do torebki i tym razem wyciąga jedwabistą, białą szarfę. Rozciąga ją na całą długość, a na niej wypisane złotymi literami "Boy, bye". "Twoja szarfa na wieczór". Podaje mi ją, jakby to był miecz, gotowy dokonać dziś wieczorem poważnych zniszczeń. 

"To jest fantastyczne". Wsuwam ją przez głowę i umieszczam między piersiami. 

"Jest idealny" - mówi Greer. 

"Podoba mi się" - dodaje Stella. 

"To mylące." Keiko sika na całą naszą paradę. 

Wszyscy zwracamy uwagę na Keiko, która wsuwa serwetkę w dekolt. "Co to znaczy, że to jest mylące?". Spoglądam w dół na szarfę. "Wiem, że gramatyka prawdopodobnie nie wypełnia twojego limitu poprawnego użycia strukturalnego, ale to slang". 

"Zdanie jest okropnie napisane, mimo że jest w slangu, ale nie o to mi chodzi". 

"Więc do czego się odnosisz?" pyta Stella. 

Keiko rozciąga serwetkę na piersiach, osłaniając je przed ewentualnymi kroplami jedzenia, i mówi: "Zakładam, że szukasz dziś męskiego towarzystwa, prawda?". 

"Oczywiście, to mój jedyny i niepowtarzalny cel" - odpowiadam. 

Ona powoli kiwa głową. "Popraw mnie, jeśli się mylę, ale szarfa, którą masz na sobie, bardziej odstrasza niż wita twoje rozwiązłe życie". 

Wszyscy ponownie spoglądamy na moją szarfę i, do cholery, ona ma rację. 

"Myślę, że ma rację" - szepcze Stella. 

Niestety, szarfa krzyczy: "Błagam, mężczyźni, błagam" - mówi Greer. 

Powoli zsuwam szarfę z ciała i kładę ją na stole. "Może na razie użyjemy jej jako ozdoby". 

"Inteligentna decyzja" - mówi Keiko z zadowoloną miną, gdy do naszego stolika podchodzi kelner. 

Daniel. 

Drobne ramiona, gładko ogolona twarz i kudłate włosy. 

Nieźle jak na kogoś, kto wygląda jak świeżo po wyjściu z łona matki. 

Skip. 

"Dobry wieczór paniom. Czy coś dziś świętujemy?" Głęboki głos. To miłe. 

"Tak," mówi Keiko, a ja przygotowuję się na to, co chce powiedzieć. "Nasza towarzyszka niedawno zawarła wiążący kontrakt miłosny z rozrzutnym mężczyzną, zwanym też groteskowym, jak twierdzi jej brat. Jej celem na dzisiejszy wieczór jest osiągnięcie rozwiązłych zachowań przy jednoczesnym zachowaniu godności. Nie jest pewne, jak to się ze sobą łączy, ale oto jesteśmy. Zapytała gospodynię, czy nasz kelner jest kawalerem. Gospodyni odpowiedziała, że tak, ale po ogólnym spojrzeniu na twoją wątłą męską posturę, powiedziałabym, że oceniam cię na pięć do dziesięciu punktów dla Kory, biorąc pod uwagę twoje wątłe ramiona i szczupłe usposobienie. Pech chciał, że nasza przyjaciółka ma dziś luźne nogi". 

I. JESTEM. UMIERAM. 

"Teraz," kontynuuje Keiko, "widzę, że masz sok z granatów. Czy jest szansa, że mógłbyś połączyć uncję tego soku z szesnastoma uncjami Sprite'a?". 

O Boże...       

* * *  

"Ten stek jest niesamowity" - mówię, ledwo go wcinając. 

"Na pewno odtworzę tę sałatkę, kiedy wrócę do domu" - mówi Greer. 

Stella oblizuje swoją łyżkę. "Dlaczego wszystkie dobre potrawy mają towarzyszący im sos, a ja nigdy nie wiem, jak go zrobić? 

Belchhhh. 

Keiko wydaje z siebie potężny bek, który niemal wstrząsa stołem, gdy odchyla się na krześle i poklepuje po brzuchu. Sos czekoladowy oblewa jej wargi, a ona powoli zaczyna wycierać usta. "Śmiem twierdzić, że to była uczta". 

Tak, rzeczywiście, uczta. 

Nigdy w życiu nie widziałem, żeby ktoś zjadł tyle jedzenia, co Keiko. 

Czy oglądaliście kiedyś "Świętego Mikołaja", wiecie, kiedy Scott Calvin na spotkaniu w pracy ma na sobie dres, bo tylko on na niego pasuje? I słyszysz, jak gra muzyka z Jeopardy, kiedy kończy ucztę życia? 

Wyobraź sobie to, ale z Keiko zamiast niego. 

"Nigdy nie rozumiałam koncepcji jednego deseru" - mówi Keiko, zbliżając wodę do ust. "Ani jednego dania głównego." 

"Zazwyczaj ludzie nie są w stanie znieść ilości jedzenia, które właśnie zjedli, dlatego ograniczają się do jednego" - mówi Stella. 

"Amatorzy" - mruczy Keiko, opadając na swoje krzesło. Mam przeczucie, że nasza przyjaciółka nie wytrzyma dzisiejszego wieczoru, nie z tym lukrowanym, orzechowym wyrazem twarzy. Śpiączka pokarmowa dopadnie ją i to mocno. 

"Wszystko w porządku, Keiko?" pytam. 

Ona przytakuje. "Muszę tylko na chwilę zamknąć oczy. Proszę, kontynuuj swój plan". 

Greer, Stella i ja wymieniamy zaniepokojone spojrzenia, podczas gdy Keiko rozsiada się wygodnie w kabinie. Pytanie brzmi, która z nich zabierze Keiko do pokoju. Jestem pewien, że to nie będę ja. 

Greer pochyla się w moją stronę i szepcze: "Chyba będzie potrzebowała wózka widłowego, żeby zabrać ją do pokoju". 

Keiko wypuszcza kolejny bek, który wywołuje uśmiech na jej twarzy. Dobry Boże, co się z nią stało? To nie jest Keiko, jaką znam. Zazwyczaj to ona jest przerażona takim zachowaniem, a nie osoba, która w nim uczestniczy. 

"Tak, nie przewiduję, żeby poszła z nami na Thunder From Down Under". Szepcząc, dodaję: "Obawiam się, że będzie na nich bekać. A to z kolei zmniejszy moje szanse na zdobycie jednego z przystojniaków". 

"Tak, możesz tak powiedzieć" - mówi Stella, przyłączając się do rozmowy. "Ja mówię, że my-hej." Jej twarz wykrzywia się w zakłopotaniu, gdy wpatruje się w coś za mną. 

"Co?" pytam. 

Ona kręci głową. "To takie dziwne, ten facet tam, wygląda jak Pike". 

"Pike... Pike Greyson?" pytam, odwracając się. "Gdzie? Nie widzę go." 

Stella chwyta mnie za głowę i kieruje ją we właściwym kierunku, do mężczyzny siedzącego w rogu baru, samemu, pochylonego nad talerzem z nachosami, z piwem w jednej ręce i telefonem w drugiej. 

"To nie jest Pike" - mówi Greer. "Ale wygląda jak on. Może to jego sobowtór?". 

"Nie, spójrz, czy to nie są jego tatuaże?" pyta Stella. 

Ja to ocenię. 

Zbyt wiele razy wpatrywałam się w tatuaże Pike'a Greysona. Zawsze, gdy odwiedzam brata lub dziewczyny w ich szkole, zdarza mi się na niego natknąć, gdy udaję, że zgubiłam się w szkolnych korytarzach. Niestety dla mnie, jest on najbardziej zamkniętym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam, i nawet rażący błysk moich cycków nie przyciągnąłby jego uwagi. 

Dla jasności, nigdy mu nie błysnęłam, to była tylko próba udowodnienia mojej racji. 

Spoglądam na niego uważnie, ale nie mogę dostrzec jego tatuaży w restauracyjnym oświetleniu. To jedno z tych przyciemnionych miejsc, wiesz, wprowadzających nastrój. Zazwyczaj uwielbiam to uczucie, ale teraz jest ono bardziej irytujące niż cokolwiek innego, ponieważ staram się dobrze przyjrzeć mężczyźnie, który zdaje się nie wiedzieć o moim istnieniu. 

"Światło jest tu okropne. Nie mogę się zorientować" - mówię. 

"To Pike" - mówi Keiko, polerując widelec serwetką na szyi. Obudziła się już? 

"Skąd wiesz?" pytam. 

"Mocna i muskularna sylwetka pozwala mi przypuszczać, że ma takie same proporcje jak Pike. Ciemny stout w jego ręku również skłania do wniosku, że to Pike, jeśli połączymy jego sylwetkę z faktem, że skłania się ku grubszemu piwu. Ponadto przed naszym wypadem zachowałem wiedzę, że jest on w Las Vegas i bierze udział w turnieju golfowym dla gwiazd. Co więcej, wiem na pewno, że zamieszkuje ten hotel". 

"Zaraz, co?" pytam. "Skąd to wiesz?". 

"Powiedział mi," mówi Keiko. 

"Kiedy rozmawiałeś z Pike'm Greysonem?" pytam, szepcząc, żeby nas nie usłyszał, na wypadek gdyby to był on. 

"Rozmawiam z nim dość często. Jest pasjonatem nauki i często odwiedza mnie w moim laboratorium". 

Czy ja dobrze słyszę? Keiko Seymour, moja przyjaciółka-robot, ma ... koleżeństwo z Pike'iem? Pike'iem Greysonem, człowiekiem, który ledwie na mnie patrzy, mimo moich jawnych prób flirtu? 

"Żartujesz" - mówię. 

Keiko wzdycha. "Dziwię się, że zakładasz, że lubię żartować w takich sprawach. Co za rażąca strata czasu". 

Marnowanie czasu to właściwie to, co robiłem przez ostatnie kilka miesięcy, omijając człowieka, kiedy mogłem udać się do filaru źródeł: Keiko Seymour. 

Kiedy tylko zobaczyłem Pike'a Greysona i usłyszałem jego wspaniały akcent, wiedziałem, że ... . Po prostu WIEDZIAŁAM, że muszę go poznać, a kiedy mówię "poznać go", mam na myśli "poznać go w łóżku". To było dla mnie coś więcej niż tylko okres posuchy. A jeśli się nad tym zastanowić, to nie uprawiałam dobrego seksu od... no, nawet nie wiem, jak dawna. Mężczyźni, którzy zdradzają, to kiepscy kłada. Zdradzają tylko dlatego, że nie potrafią zadowolić swojej partnerki, a ta zaczyna się szalenie nudzić. Więc teraz moja kolej na trochę zabawy. Zaufaj mi, kiedy mówię, że nie mam najmniejszej ochoty na jakikolwiek związek w tej chwili. Ani zaraz po rozwodzie. Nie, chcę żyć swobodnie, robić, co mi się podoba, nie odpowiadać przed nikim i uprawiać seks... CAŁY SEKS. 

"Masz wejście, Keeks" - mówię z podekscytowaniem. 

"Czy masz na myśli miejsce odpoczynku dla podróżnych? Może łóżko i śniadanie? Zajazd różni się jednak znacznie pod względem przygotowania posiłków. Podczas gdy "bed and breakfast" to po prostu "bed and breakfast", karczma oferuje swoim klientom wszystkie trzy główne dania, ale...". 

"To nie jest prawdziwa gospoda" - mówię, starając się powstrzymać irytację. "Nie budynek, ale coś w rodzaju... no wiesz, zajazdu". Wzruszam ramionami, próbując powiedzieć, co dokładnie mam na myśli. 

"Nie potrafię rozpoznać, co do mnie mówisz, a twoja mowa ciała mnie denerwuje. Czy na twoim nagim ramieniu znajduje się pajęczak? Dlaczego je podnosisz?". 

"Ew, jest?" pytam, kiwając się na ramieniu i otrzepując się. 

Stella zatrzymuje mnie i z uśmiechem mówi: "Myślę, że Cora chce przez to powiedzieć, że znasz go lepiej niż my, a ponieważ uważa go za atrakcyjnego, mogłabyś jej pomóc. Czy mam rację?". 

"Uważasz go za atrakcyjnego?" pyta Keiko, marszcząc brwi. 

"Myślę, że każdy w promieniu dziesięciu stóp uznałby go za atrakcyjnego" - odpowiadam. 

"Jasne, jeśli skłaniasz się ku oczywistej atrakcyjności" - mówi Keiko z lekceważącym wyrazem twarzy. 

Mrugam. 

Czyż nie wszyscy? 

"Nie rozumiem, dlaczego miałbym być osądzany za to, że padłem ofiarą oczywistego przyciągania. 

Keiko wzrusza ramionami. "To tylko chłopskie zachowanie, to wszystko". 

Odsuwam swoje krzesło, gotowa rzucić się na stół i... 

"Spokojnie," szepcze Stella, a Greer gorączkowo rozgląda się między nami. 

"Wiesz, Keiko, może powinnyśmy pójść do łazienki" - mówi Greer. 

"Nie muszę się załatwiać, a do tej pory powinnaś już wiedzieć, że nie jestem osobą, która kręci się w toalecie, traktując ją jak modne miejsce spotkań, w którym żeńska część społeczeństwa deliberuje o tym, co dzieje się w głównej sali restauracyjnej". 

Nie ma też tendencji do czytania z sali ... nigdy. 

Podnosi wzrok znad stołu i patrzy na mnie. Przechyla głowę na bok, a następnie stwierdza rzeczowo: "Jesteś zły". 

"Tak, jestem zły". 

"Dlaczego?" - pyta. 

"Uh, nie wiem, bo nazwałeś mnie wieśniakiem. Bo jesteś niegrzeczny, bo to ma być wesoła noc, a ty jej nie umilasz". 

Keiko rozgląda się po stole, po czym sapie, przykładając rękę do piersi. "Ojej, czy to ja miałam zapewnić zabawę? Czyżbym przegapiła korespondencję? Tak jak przegapiłam korespondencję, że mam być dzisiaj DD?". Unosi brew. 

Och, ona jest RIPE! 

"Nie rób tego" - mówi Stella, wiedząc dokładnie, co chcę zrobić: ujawnić Keiko jedyną rzecz, której jej brakuje - fakt, że jest w ciąży. "Głęboki oddech." 

"Dobra, myślę, że sprawy wymknęły się trochę spod kontroli" - mówi Greer. "Pamiętajcie, że mamy tu omówić cele na tę noc, prawda? Greer szturcha mnie nogą. 

"Racja" - mówię, wybierając wyższą drogę. "Cele". Czyszczę gardło. "Jedynym celem, jaki mam, jest bezsensowny romans z gorącym facetem". 

"Ach, jednonocny numerek" - mówi Keiko. "Kelvin i ja odgrywaliśmy kiedyś taką rolę. Całkiem przyjemne. Chętnie pomogę Ci w realizacji tego zadania." 

Co za anioł. 

"Dziękuję, Keiko. 

"Ale Pike nie będzie współdziałał w tym planie" - mówi Keiko, po czym bierze łyk ze szklanki z wodą. 

Znowu marszczę brwi. "Dlaczego tak mówisz?". 

"Bo on nie jest tobą zainteresowany." 

"Powiedział ci to?" pytam zaskoczona, zerkając w jego stronę. 

"Nie." Odstawia swój napój. "Ale jeszcze nie wspomniał o tobie, mimo że wydaje się, że się na niego rzucasz". 

Moje nozdrza się rozchylają. 

Irytacja wzrasta. 

I zanim zdążyłam się zorientować, co robię, wyrzucam swoje ciało z kabiny i staję. 

"Co ty robisz?" pyta Greer, zaniepokojony. 

"Udowadniam, że Keiko się myli". I nie czekając na odpowiedź, odwracam się na pięcie i idę prosto do rogu baru. 

Pokażę jej.




Rozdział 3

             Rozdział trzeci        

PIKE   

Killian: Przysięgam, nie miałem, kurwa, pojęcia, że on tam będzie, kiedy ty będziesz. 

Patrzę na SMS-a od mojego oszukańczego brata. 

Chcę mu wierzyć. 

Ale złość na niego jest fajniejsza. 

Pike: Dotknął mnie. 

Killian: Swoimi rękami? 

Pike: Jak inaczej miałby mnie dotknąć? 

Killian: Nie wiem, kijem golfowym? 

Pike: Dotknął mnie rękami. 

Killian: Czy mam ci zamówić kąpiel z wybielaczem? Jestem pewien, że znajdę coś takiego dla ciebie. W Vegas jest mnóstwo dziwacznych rzeczy. 

Pike: Wolałbym, żebyś już nigdy więcej nie prosił mnie o zrobienie czegoś takiego. Chcesz pieniędzy? To leć na cały świat i sam wykonaj brudną robotę. 

Killian: Ale nie czujesz się dobrze, że zająłeś pierwsze miejsce? To musiało naprawdę sponiewierać tatę. 

To było przyjemne i jedyny powód, dla którego nie jestem teraz bezmyślnie pijany, tylko czuję się dobrze po dwóch kuflach. 

Pike: Uczczę to nachosami i kuflem ... albo trzema. 

Killian: Założę się, że w Anglii smakowałoby to lepiej. 

Pike: Właściwie to tutaj smakuje lepiej, bo ma w sobie nutę wolności. 

Killian: Nic dziwnego, że tata się ciebie wyrzekł. 

Pike: A ja myślałem, że wstrzymujesz się z ciosami tylko na jedną noc. 

Killian: LOL. Mówiąc poważnie, jestem wdzięczny. Dziękuję. 

Pike: Tak, jasne. 

Killian: Jakieś plany na wieczór? 

Jestem w trakcie odpisywania Killianowi, kiedy mała dłoń przesuwa się po moim ramieniu. Nie odwracam się, tylko mówię: "Nie jestem zainteresowany papierosami". Byłby to już drugi raz, kiedy dziewczyna od papierosów pyta mnie, czy jestem czymś zainteresowana. 

"Naprawdę? Bo papieros pasowałby do atmosfery, jaką masz tutaj, w ciemności, sam ze sobą". 

Skąd znam ten głos? 

Słodki, z nutką zmysłowości. 

Odkładam telefon na blat baru i powoli obracam się w fotelu, by napotkać znajomą parę szarych oczu. 

Piekło. 

Siostra Arlo Turnera. 

Obejrzałem ją dokładnie, przyglądając się jej sukience, która podkreśla jej zgrabne cycki, płaski brzuch i krągłe biodra. Nie mam wątpliwości, że jej brat by tego nie pochwalił. 

"Pyta, czy dobrze wypełniasz?", przywołując mnie do porządku. 

Przechylając głowę na bok, pytam: "Carol, prawda?". 

Jej oczy zwężają się. "Cora." 

Powstrzymuję się od śmiechu, ale uśmieszek sam się przebija. "Racja, Koralina." 

"Tylko mój brat tak do mnie mówi". Podpiera rękę na biodrze. 

"A czy twój brat wie, że jesteś w tym ubrana w Vegas?". Kiwam głową w stronę jej sukienki, która jest rozcięta na środku i odsłania więcej skóry niż jednoczęściowy kostium kąpielowy. 

"To, co robię, nie jest sprawą mojego brata". 

"Dobrze wiedzieć." Ponownie spoglądam na jej sukienkę, przyglądając się dekoltowi. Nie za duży, ale wystarczający. 

Wystarczająco dużo, by utrzymać moją uwagę. 

Koralina Turner przykuwa moją uwagę od chwili, gdy ją zobaczyłem, ale ponieważ jest siostrą dystyngowanego i spiętego lidera wydziału angielskiego w Forest Heights, odsuwałem ją na dalszy plan. Uwierz mi, że Arlo w żadnym wypadku nie zgodziłby się na coś między nami. 

Nie jest moim wielkim fanem. 

Prawdopodobnie dlatego, że podczas wywiadu uczyłem go historii Ameryki. Ponieważ pochodzi z Wielkiej Brytanii, nie sądził, że mogę uczyć amerykańskiego programu nauczania. Nie wiedział, że jestem pieprzonym mistrzem we wszystkim, co dotyczy historii, i popisałem się tym podczas rozmowy kwalifikacyjnej, pozostawiając go wściekłego, a dyrektora Dewitta oczarowanego, czego tylko potrzebowałem. 

"Czy zaprosi mnie pan, żebym usiadł?". 

"Czy szukasz zaproszenia?" pytam, zbliżając swój kufel do ust. 

"Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie był". 

Stopą odsuwam stojące obok mnie krzesło. "Więc usiądź, Koralino". 

Mam w sobie wystarczająco dużo piwa i wystarczająco dużo irytacji po tym, jak wpadłem na mojego tatę na polu golfowym, że nie mam nic przeciwko zabawie z piękną dziewczyną w zielonej sukience - nawet jeśli jest przywiązana do Turnera. Co się dzieje w Vegas, zostaje w Vegas i tak dalej. 

Przez kilka oddechów przygląda mi się, zanim wsuwa się na siedzenie i staje naprzeciwko mnie. Kładzie rękę na blacie baru i krzyżuje jedną opaloną nogę na drugiej. "Nie sądziłam, że znajdę cię w Las Vegas" - mówi. 

"Tak, ja też nie, ale oto jestem". Podnoszę swój kufel i biorę łyk. Kiedy odstawiam drinka, ona podnosi go i sama bierze łyk. Przez chwilę jestem pod wrażeniem, a ona grymasi i odstawia szklankę, przesuwając ją w moją stronę. 

Wyciera usta czarną serwetką z baru. "Keiko mówiła, że przyjechałeś na turniej golfowy?". 

Zerkam przez ramię Cory. "Keiko tu jest?". 

"Jest. Stella i Greer też". 

"Dziewczęca wycieczka?". 

"Coś w tym stylu" - odpowiada swobodnie, unikając kontaktu wzrokowego. 

Interesujące. Wygląda na to, że jest w tej historii więcej, niż ona mówi, a skoro nie chcę mówić o tym, dlaczego tu jestem... . . 

"Coś w tym stylu?" pytam. Mieszkam w Ameryce dopiero od niedawna, ale poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale kiedy ktoś mówi "babska wycieczka", to zwykle zaraz za tym pojawia się cała seria "woohoos". 

"Masz rację, ale nie sprawiasz wrażenia, że dobrze odbierasz głośne "woohoo"". 

wzruszam ramionami. "Przyjmę "woohoo". Daj mi swoje najlepsze." 

Ona rozgląda się dookoła, a potem pyta: "Tutaj?". 

Powoli przytakuję. "Niech się rozkręca. W końcu to babska wycieczka, prawda?". Podnoszę pytająco brew w jej kierunku. 

"Tak jest" - mówi. Siada wyżej, podnosi podbródek i mówi: "Dziewczęca wycieczka, woohoo". 

W najlepszym razie jest to słaba próba. 

Ani odrobiny zapału. 

"To było dość kiepskie". 

"Nie chcę zwracać na siebie uwagi. Wiesz, że mężczyźni w Vegas, gdy słyszą "dziewczęca wycieczka", a potem "woohoo", uszy im się nadstawiają, ich nosy nabierają cech psa gończego i węszą, gdzie można podjąć złą decyzję, żeby móc ją wykorzystać." 

"Czy tak jest?" Dotykam swojej twarzy, rozglądając się wokół. "Nie jestem morfemem, prawda?". 

"Nie wydaje mi się, żeby to działało na mężczyzn z Anglii". 

"Ach, szczęście." 

Barman podchodzi do nas i pyta: "Czy mogę coś podać?". 

Kciukiem wskazuję na Korę. "Jest na babskiej wycieczce". 

Barman uśmiecha się. "Z mężczyzną?". 

"Moi przyjaciele są tam". Wskazuje na stolik, przy którym widzę Keiko ziewającą i powoli klepiącą się po brzuchu. Zapisuję w pamięci, żeby się z nią przywitać. Lubię Keiko. Jest dziwna, fascynująca, naprawdę, ale zawsze szczera. To świeży powiew powietrza. "Zauważyłem tu Pana Samotnego i pomyślałem, że z nim pogadam". 

"Szczęściarz". Barman przyciska dłonie do blatu baru i uśmiecha się specjalnie dla Cory. Nie dziwię mu się, jest niesamowicie seksowna. 

Zwłaszcza w tej sukience. 

Myślę, że to właśnie dzięki niej pozwalam sobie na rozmowę z nią, bo normalnie ją ignoruję. Ignoruję jej jawny flirt, oczywiste wpadanie na mnie i wyraźny urok, z jakim mnie zaczepia, kiedy tylko "odwiedza" swojego brata i przyjaciół w liceum. 

Dlaczego, pytasz? 

Ponieważ jest siostrą Turnera i nic dobrego nie może z tego wyniknąć. 

Nic. A ja już uniknęłam jednej kuli, kończąc znajomość z Iris. Nie zamierzam próbować żadnego związku ani teraz, ani w najbliższej przyszłości. Zwłaszcza z kimś spokrewnionym z kolegą z pracy. 

Ale dzięki kilku kuflom i szmaragdowo-zielonej sukience po raz pierwszy rozluźniam się w jej towarzystwie. 

"Czy mogę prosić o mojito?" pyta Cora. 

"Już podaję, kochanie" - odpowiada barman i zaczyna krążyć po barze, napełniając szklankę. 

Zwracając swoją uwagę z powrotem na mnie, Cora przeciąga palcem po moim przedramieniu - jest to niewątpliwie zalotny ruch - i pyta: "Jakieś plany na wieczór?". 

Nie ruszam się z miejsca, nie pozwalając, by jej dotyk na mnie wpłynął. "Żadnych." 

"Hmm, to wydaje się smutne. W końcu jesteś w Vegas". 

"Co oznacza, że nigdy nie powinieneś mieć planu i po prostu zobaczyć, co przyniesie ci noc". 

Barman stawia jej mojito, a ona dziękuje mu, zanim podniesie szklankę i przyłoży drinka do swoich pomalowanych ust. Jej policzki wydębiły się podczas ssania, a oczy nie odrywały się od moich. 

"Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób" - mówi. "Myślę, że jeśli kiedykolwiek nie chcesz mieć planów, Vegas jest odpowiednim miejscem, aby to zrobić. 

Przekręcam kufel na blacie baru i pytam: "Więc jakie były twoje plany na dzisiejszy wieczór?". 

"Mówisz to w czasie przeszłym. Czy coś sugerujesz?". podnosi brew. 

Biorę do ręki chipsa ziemniaczanego oblanego serem i salsą. "Cóż, jesteś tu ze mną, a nie ze swoimi przyjaciółmi, co pozwala mi przypuszczać, że jesteś gotowa ich zostawić". 



Przygląda mi się, a jej oczy przesuwają się w przód i w tył między moimi. "Jesteś pewna siebie". 

"Nie jestem ślepy, Cora" - mówię, wycierając serwetkę o usta. "Wiem, że sposób, w jaki na mnie patrzysz, świadczy o tym, że flirtujesz. Gdybym poprosił cię, żebyś spędziła ze mną noc zwiedzając Vegas, zrobiłabyś to". 

"Czy to właśnie robisz?" - pyta. 

"To zależy. Jakie były twoje plany z dziewczynami?". 

"Prawda?" 

Podnoszę kufel do ust i kiwam głową. "Prawda." 

Przesuwając się na swoim miejscu, krzyżuje jedną ze swoich wspaniałych nóg na drugiej i opiera rękę na blacie baru. "Dobra, prawda - zamierzaliśmy udać się do Thunder From Down Under, gdzie chcieliśmy spróbować doprowadzić mnie przed oblicze jednego z chłopaków, żebym mogła przeżyć dziką noc wolności". 

"Wolności?" pytam z uniesioną brwią. "Czy przyjemności?". 

"Jedno i drugie." Uśmiecha się. 

"Więc szukasz przygody na jedną noc?". 

"Szukam dobrej zabawy". 

"Jakiś powód?". 

Ona zwilża wargi. "Czy muszę mieć powód? Czy kobiety nie mogą być po prostu tak samo wolne i seksualne jak mężczyźni?". 

Kiwam głową. "Masz rację, mogą. Nie potrzebowałem powodu, po prostu wyglądało na to, że masz misję. Nie wiedziałem, czy za tą misją kryje się jakiś powód". 

Odwraca wzrok, podnosi swoje mojito i zbliża zimny płyn do ust. 

Gra na zwłokę. 

To wystarczająca wskazówka, że za jej dziewczęcą wycieczką stoi jakiś powód (woohoo), ale nie chce się nim podzielić, co oznacza, że jest to coś, na czym punkcie jest wyczulona. 

A ja nie powinienem być ciekawski. Naprawdę powinnam zostawić ją w spokoju. Zapłacić rachunek, pójść do swojego pokoju i przespać się przed porannym lotem. 

Ale... do diabła, czuję się na tyle dobrze po spożyciu alkoholu i na tyle rozdrażniony po interakcji z moim tatą, że wyrzucenie z siebie trochę pary złagodziłoby to napięcie, które nagromadziło się w mojej piersi. 

Spędzenie nocy z Corą jest pociągające. 

Więcej niż pociągające. To jest to, co chcę, kurwa, zrobić, w tej chwili, bez zastanawiania się nad tym. To jest to, czego chcę. 

W końcu uśmiecha się i mówi: "Bez powodu, po prostu chcę się zabawić". 

Ona kłamie, ale to nic nie szkodzi. 

Nie potrzebuję prawdy. 

Nie potrzebuję jej historii. 

Muszę tylko wiedzieć, że chce spędzić ze mną noc. 

Pieprzę mur, który zbudowałem. 

Pieprzyć Turnera. 

I pieprzyć mojego tatę. 

Ona chce się wyluzować i ja też. 

"Więc zabawmy się tylko przez jedną noc, Koralino. To wszystko, co będzie" - mówię. Pochylam się nad barem i pytam: "Przepraszam, czy możemy prosić o butelkę tequili, sól i limonki?". 

Barman przytakuje i zabiera się do pracy, aby przynieść nasze rzeczy. 

"Tequila?" pyta Cora, nerwowo wykrzywiając usta. 

"Boisz się?". 

marszczy brwi. "Nie. Po prostu ... no wiesz, upewniam się, że sobie poradzisz". 

Uśmiecham się. "Poradzę sobie. A ty?" 

"Dopóki nie jest to Fireball, nie mam nic przeciwko". Obraca swojego drinka na blacie baru. "Fireball i ja mamy miłosno-nienawistny związek - właściwie to bardziej toksyczny niż cokolwiek innego". 

"Wygląda na to, że kryje się za tym dobra historia". 

"Nie ma dobrych historii, są za to naprawdę okropne. Dobrze się bawiłam z Fireballem, ale moje poranki po nim nie są wcale przyjemne". 

"Nie możesz sobie z tym poradzić?". 

Potrząsnęła głową. "W danej chwili mogę sobie z tym poradzić. Ale potem, rano, przysięgam na dobrego Boga, że już nigdy więcej go nie wypiję". 

"A ty i tak to robisz." 

"To toksyczny związek." 

Śmieję się, gdy barman podaje mi małą butelkę Don Julio, dwa kieliszki, solniczkę i limonkę, wszystko ustawione na drewnianej desce. Chyba nie tylko my zamówiliśmy butelkę tequili. 

"Spójrz na to" - mówi Cora. "Jakie to urocze. Jak myślisz, ile shotów jest w tej butelce?". 

"Z ilości plasterków limonki wynika, że cztery drinki na osobę". Spoglądam na nią. "Możesz zrobić cztery?". 

Ona przerzuca swoje falujące brązowe włosy przez ramię i mówi: "Spokojnie". 

"Zobaczmy." Nalewam nam obu po kieliszku, a potem chwytam ją za rękę. Podnoszę ją do ust, a ona oblizuje miejsce tuż nad swoim kciukiem, nie odrywając wzroku od mojego. Chwytam solniczkę i wysypuję trochę soli na grzbiet jej dłoni. Robię to samo ze sobą, a potem podaję jej limonkę i kieliszek z tequilą. 

Podnosi kieliszek w moją stronę i mówi: "Za dobrą noc". 

"Za dobrą noc" - powtarzam. Razem oblizujemy ręce, wypijamy tequilę, a potem zagryzamy limonkami. Kiedy odstawia swój kieliszek, przechylam głowę na bok i mówię: "Bez grymasu. Jestem pod wrażeniem." 

"Tequila jest gładka. Ułatwia sprawę." 

"Zgadzam się." Napełniam kieliszki i pytam: "Czy po tych drinkach nadal zamierzasz iść na Thunder From Down Under?". 

"Można mnie przekonać, że jest inaczej". uśmiecha się. 

Powoli kiwam głową i podaję jej kieliszek. "Więc pij".       

* * *  

"Czy zawsze byłeś taki zabawny?" pyta Cora. 

"Nic nie mówiłem" - odpowiadam, gdy oboje kiwamy się na boki. 

"Nie chodzi o to, co powiedziałeś, ale o to, jak to powiedziałeś". 

"Ale ja nic nie powiedziałam" - powtarzam, chichocząc na końcu języka. 

"Dokładnie." Przytakuje i podnosi swoje drugie mojito. "I właśnie dlatego to jest takie zabawne." 

"Myślę, że jesteś pijany." 

Jej oczy rozszerzają się w szoku, a ona przyciska dłoń do piersi. "Jak śmiesz mnie o coś takiego oskarżać! 

Wyciągam dwa palce przed jej twarz. "Ile palców trzymam w górze?". 

Ona przygląda się im, a potem sięga w górę i zgniata moje palce razem. Uśmiecha się i mówi: "Wystarczy, żeby dać mi odpowiednią ilość przyjemności". 

Oh. 

Kurwa. 

To mnie budzi z tego pijackiego zamroczenia, w którym czuję, że się cofam, ciepły kokon nicości. Idealne miejsce, do którego można się udać, gdy chce się uciec od rzeczywistości. Ale widząc moje dwa palce razem, wyobrażając sobie, co mogłyby zrobić z Corą... . . . tak, pożądanie jest coraz większe. 

"Czy lubisz sprawiać przyjemność kobietom, Pike?". 

"Co o tym sądzisz?" pytam, biorąc kęs gigantycznego precla, którego zamówiliśmy na spółkę. Zasugerowała to po strzale numer trzy. To był dobry pomysł. 

Usiadła z powrotem na swoim krześle, a ja dzięki ruchowi mam dobry widok na jej pośladki. Ta pieprzona sukienka grała mi w głowie przez cały wieczór. Pokazuje tyle dekoltu, że mam ochotę na coś więcej niż shoty i miękkiego precla. 



Mam ochotę na show. 

Chcę zobaczyć, jak zdejmuje dla mnie tę sukienkę. 

Chcę zobaczyć, jak jeździ na moich kolanach, gdy materiał opada z jej ramion. 

Chcę zobaczyć te cholerne sutki, które twardnieją przy każdym włączeniu i wyłączeniu klimatyzatora nad nami. 

"Opierając się tylko na twoim wyglądzie i akcencie, powiedziałbym, że lubisz sprawiać przyjemność kobietom. Ale nigdy nie zostajesz w pobliżu". 

Przesuwam stopę tak, że opiera się o szczebel jej stołka, a moja ubrana w dżinsy noga ociera się o jej nagą. "I stick around." 

"Na jak długo?". 

Przez krótką sekundę przeszywają mnie przebłyski mojej rozmowy z moim ojcem. Nie. On nie ma prawa przebywać w tej przestrzeni. Powinien zostać zapomniany. 

"Wystarczająco długo" - odpowiadam. 

"Wystarczająco długo? Mówisz o swojej sile przebicia, czy o tym, co masz do zaoferowania?". Jej oczy wędrują na moje krocze. 

Po tym jednym spojrzeniu wiem, że ona szuka czegoś więcej niż tylko kilku strzałów i nocy spędzonej w mieście. Szuka czegoś znacznie więcej. 

"Wystarczająco długo, aby mieć siłę przebicia. Jeśli chodzi o to, co mam do zaoferowania, to więcej niż dużo". 

"Hmm." Bierze łyk swojego mojito. "Chyba będę musiała Ci w tej kwestii zaufać." 

Po raz kolejny napełniam kieliszki i podaję jej szklankę. "Możesz zrobić jeszcze jednego?". 

"Zaufaj mi, ledwo to czuję". 

Spoglądam na nią wyzywająco. "Jesteś tego pewna? Bo kołyszesz się na swoim krześle". 

"Bo muzyka jest taka dobra" - odpowiada. "Czy ty nie uwielbiasz Justina Biebera?". 

"Jestem raczej fanem klasycznego rocka". 

"Ugh." Przewraca oczami. "Oczywiście, że jesteś". 

"Dlaczego tak mówisz?". 

Wskazuje na moje ramię. "Tatuaż - to krzyczy zły chłopiec. A ja uważam, że niegrzeczni chłopcy słuchają rocka i niczego innego. Nie mogą się przejmować słodkimi piosenkami Justina Biebera czy Dua Lipy". 

"Dua co-a?" 

Znowu przewraca oczami, tym razem bardziej wyraziście. Pochyla się do przodu, kładzie rękę na moim udzie, a jej twarz zbliża się do mojej, na tyle blisko, że czuję zapach jej słodkich, kuszących perfum. "Jesteś nauczycielką w szkole średniej, prawda?". 

"Zgadza się" - odpowiadam, nie ruszając się z miejsca. 

"Oznacza to, że powinieneś znać przynajmniej niektóre trendy, modne słownictwo, muzykę, której słuchają twoi uczniowie". 

"A dlaczego miałbym to wiedzieć?". 

"Ponieważ w ten sposób możesz nawiązać z nimi kontakt". 

"Ja łączę się z nimi poprzez historię". 

"O Boże." wykrzywia się w grymasie. "Eww, jesteś taki sam jak mój brat". 

Nie traktuję tego jako komplementu. Jasne, Arlo jest dobrym nauczycielem - wręcz doskonałym - ale jest też zatwardziałym snobem. Pretensjonalny, czasami jest absolutnym dupkiem. Nie chcę być nigdy porównywany do tego noszącego kardigan kutasa. 

"Nie porównuj mnie z nim" - mówię surowym tonem. Nawet w pijackim zamroczeniu wiem, kiedy coś mi się nie podoba. 

Ona siada z powrotem, a na jej twarzy pojawia się zakłopotanie. Gdyby nie to, że jestem tak poirytowany, uznałbym to za komiczne. "Czekaj, czy ty... . . nie lubisz mojego brata?". 

Powiedzieć prawdę czy nie powiedzieć prawdy? 

Jakby mnie to kiedykolwiek naprawdę obchodziło. 

"To frajer" - mówię bez ogródek. 

Jej usta wykrzywiają się w uśmiechu. "Tak, może być palantem. Ale dlaczego tak myślisz?". 

"Nie musisz się o to martwić. Po prostu się nie dogadujemy, to proste". 

"W porządku." Wypija swoją kolejkę, tym razem bez soli i limonki. Podążam za nią. "Tak na marginesie, on ma dobre intencje. Czasami bywa ... jak by to powiedzieć ... skostniały, ale jest też dobrym człowiekiem. Bardzo troszczy się o swoich uczniów, szkołę i wykładowców". 

"Jestem pewien, że tak" - odpowiadam, biorąc kolejny kawałek precla. 

"Wiesz, zawsze uważałem, że jesteś atrakcyjna". Przeciąga palcem po moim udzie. "To znaczy, więcej niż atrakcyjną. Kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy, pomyślałam, że jesteś niesamowicie seksowny i musiałam cię poznać". 

"Tak?" mówię, lubiąc tę rozmowę. W sumie czułem to samo do niej. 

Ona przytakuje. "Tak, ale teraz, kiedy wiem, że nie dogadujesz się z moim bratem...". Robi pauzę, a ja czekam, aż spadnie drugi but, ale tak się nie dzieje. Zamiast tego mówi: "To sprawia, że stajesz się jeszcze bardziej gorąca. Jak zakazany owoc." Jej dłoń wpełza na moje udo. 

Tak, to jest dla mnie łatwa decyzja. 

Nie ma wątpliwości, że spędzę noc z tą kobietą. 

Oboje tego chcemy. 

Mam tylko nadzieję, że ona wierzy w motto "Co się dzieje w Vegas, zostaje w Vegas".




Rozdział 4

Rozdział czwarty        

CORA   

"Bądź spokojna, Cora . . . . bądź spokojna" - mówię do lustra, poprawiając makijaż. 

Moje oczy są błyszczące. Dziękuję ci, tequilo. 

Moja szyja jest czerwona. Dziękuję ci, tequilo. 

A mój mózg jest zamglony, ale wciąż zdolny do pojmowania. Dziękuję ci, wielki miękki preclu, za walkę z tequilą. 

Jestem gotowa zabrać Pike'a do jego pokoju hotelowego i robić wszystkie niegrzeczne rzeczy. Chcę, żeby zdjął ze mnie ten szalik, położył mnie na swoim łóżku i pozwolił mu się ze mną zabawić. 

Ale Pike ma inne pomysły. 

Dlatego właśnie wymknęłam się do toalety, żeby upewnić się, że jestem na tyle przyzwoita, by można mnie było zobaczyć w mieście. Jedna rzecz to zaszyć się w ciemnym kącie, a zupełnie inna, gdy rozbłyska się w światłach Las Vegas. 

Kończę poprawiać szminkę i chowam ją do torebki, którą przyniósł mi słabo uzbrojony kelner Daniel. Nie zadałam sobie trudu, żeby zapytać go, dlaczego przynosi moją torebkę, tylko ją przyjęłam. 

A teraz, gdy o tym myślę... skąd się wzięła ta torebka? 

Mój telefon brzęczy w torebce i wyciągam go, żeby sprawdzić, czy to Arlo mi przeszkadza, ale kiedy widzę nazwisko Greera, przesuwam palcem po ekranie, żeby przeczytać tekst. 

Greer: Zakładam, że nic ci nie jest? Tak jakbyś nas tam zostawiła. Myśleliśmy, że dając Ci swój sprzęgło, spojrzysz na telefon i smsy, które Ci wysłaliśmy. 

Huh, są jeszcze inne? 

Nie chcąc na nie spojrzeć, odpisuję Greer. 

Cora: To dobrze, spędzam czas z Pike'em. Pójdziemy do kasyna. Chodź z nami. 

Greer: Jesteśmy na patrolu Keiko. Zemdlała, obudziła się i zażądała lodów. To robota dla dwóch osób. Dlaczego nie pójdziesz z nami na lody? 

Cora: Lody czy penis? Hmmm ... chyba wybiorę penisa. Pamiętasz, jaki był cel? 

Greer: Aha, czyli wszystko idzie tak dobrze? 

Cora: Zmierzamy we właściwym kierunku. 

Greer: Dobra, więc... To chyba tyle, jeśli chodzi o wycieczkę dziewczyn? 

Poczucie winy pulsuje we mnie. Człowieku, zostawiłam je. Nie spodziewałam się, że to zrobię, przynajmniej nie tak wcześnie. 

Cora: Przepraszam. Czuję się okropnie. 

Greer: Nie rób tego. Po powrocie do pokoju hotelowego zadzwonimy do naszych ludzi. Proszę, bądź bezpieczna. 

Cora: Co zamierzasz powiedzieć Arlo? 

Greer: Nie martw się o niego. Mam cię pod opieką. Baw się dobrze i ... zdobądź trochę penisa! 

Cora: Wszystkie penisy! Dostanę całego penisa. 

Greer: Gobble, gobble. 

Cora: OMG, nie mów takich rzeczy. 

Greer: LOL, bycie w związku mnie zdezorientowało. Nie wiem, jak właściwie reagować na przedsięwzięcia podejmowane przez jedną osobę. 

Cora: Tym razem jest ci wybaczone. Do zobaczenia później. XOXO 

Wkładam telefon do torebki, jeszcze raz patrzę na siebie w lustrze i biorę głęboki oddech. 

Masz to. 

Zdobądź całego penisa, Cora . ...całego. 

Gobble, gobble. 

*Snorts* 

Przepycham się przez drzwi łazienki i spoglądam w górę w samą porę, żeby zobaczyć Pike'a opierającego się o ścianę, z jedną nogą podpartą, z kciukami swobodnie włożonymi do kieszeni. Nie gapi się na swój telefon, nie przygląda się skąpo odzianym dziewczynom, które przechodzą obok. Jego oczy są utkwione w drzwiach łazienki, a kiedy spotykają się z moimi, gdy odsuwa się od ściany i idzie w moją stronę, moje wnętrze skręca się z podniecenia. 

"Gotowa do drogi?" 

"Ty mi powiedz". Wyciągam ręce i robię dla niego mały obrót. 

Zwilża usta i kładzie rękę na moich plecach, a jego rozgrzana dłoń styka się z moją nagą skórą. Pochylając się, mówi mi do ucha: "Dla mnie wyglądasz zajebiście dobrze". Rok temu to nie byłbym ja. Nie byłem tak pewny siebie. Ale moi nowi, niesamowici przyjaciele - którzy zostawili swoje drugie połówki, żeby być ze mną w ten weekend - oraz wizyty u psychologa, na które poszedł ze mną Arlo, pomogły mi pozbyć się negatywnej narracji w moim mózgu na temat własnej wartości. A teraz? Z najprzystojniejszym mężczyzną w pokoju, który pieprzy mnie wzrokiem? Dla mnie wyglądasz kurewsko dobrze. Warta każdego centa. 

Dreszcze przechodzą mi po ramieniu, gdy pozwalam mu poprowadzić się w stronę kasyna. Powiedziałam Pike'owi, że nie jestem entuzjastką hazardu, a on powiedział, że on też nie, ale skoro jesteśmy w Vegas, uważa, że musimy przynajmniej zagrać w jedną lub dwie gry. 

Zgodziłem się. Byliśmy tutaj, więc równie dobrze mogliśmy. 

"O czym myślisz?" - pyta, a jego usta wciąż są blisko mojego ucha, gdy idziemy przez hotel. 

"O tym, co czuje Twoja ręka na moich plecach" - odpowiadam, bo alkohol nie pozwala mi ukryć moich myśli. 

"Jakie to uczucie?". 

"Dobrze", mówię. "Szkoda, że nie prowadzi mnie z powrotem do Twojego pokoju." 

Spoglądam na niego i widzę, jak jego oczy przybierają głębszy odcień brązu od mojego wyznania. "Dotrzemy tam". 

"Czy to jest obietnica?" pytam go. 

"Zaufaj mi", szepcze. "Nie spuszczaj mnie dziś z oczu". 

I tak po prostu, kolejne dreszcze. 

"Więc prowadź". 

"Z przyjemnością", mówi, prowadząc mnie z lekkim naciskiem dłoni. 

Przechodzimy obok ruchomych schodów, które prowadzą do sal konferencyjnych, przez blok automatów do gry i prosto do stołów pokerowych. 

"Wybierz, co chcesz" - mówi. 

Przeszukuję stoły, obserwując krupierów i wszystkich graczy. Biorąc pod uwagę to, co mam na sobie, muszę to wykorzystać, więc wskazuję na stolik po prawej stronie, przy którym siedzi wielu mężczyzn, w tym krupier. 

Pike uśmiecha się. "Dopóki wiesz, że to ze mną spędzisz noc". Boże, to dobre uczucie czuć się pożądanym. Piękne. 

"Nie martw się, nie ma żadnej konkurencji. Ale nie bądź zazdrosna, jeśli któryś z nich wpadnie Ci w oko". 

Jego dłoń zawija się wokół mojego boku, a palce śledzą pasek moich stringów. "Jakiego rodzaju?". 

"Nic, czego jeszcze nie widziałeś dziś wieczorem". 

"Dobrze" - odpowiada, po czym prowadzi mnie do wybranego stolika. Wyciąga dla mnie krzesło. 

Wszyscy mężczyźni patrzą na mnie, a ja nieśmiało macham. "Witam, czy mogę się zapisać?". 

"To zależy" - odpowiada mężczyzna w przyłbicy. "Masz jakieś pieniądze, którymi chcesz handlować?". 

Zza moich pleców Pike kładzie banknot pięćdziesięciodolarowy. Nie spodziewałem się, że tyle wyrzucę, ale w porządku. 

Krupier mówi: "Reszta za pięćdziesiąt", po czym bierze banknot i daje mi żetony do pokera. 

"Spójrz na te. Podobają mi się te fioletowe." Podaję je Pike'owi, który uśmiecha się do mnie. 

"Przyłączasz się?" Visor pyta Pike'a. 

Pike potrząsnął głową. "Nie, po prostu będę obserwował moją dziewczynę i gapił się na jej wspaniały dekolt. Masz z tym jakiś problem?". 

Ręce Pike'a zwijają się na oparciu mojego krzesła. Visor skupia wzrok na dłoniach Pike'a, po czym spogląda na niego z powrotem. Potrząsając głową, Pike mówi: "Dobrze". Następnie pochyla się do mojego ucha i pyta cicho: "Umiesz grać?". 

"Tak" - odpowiadam. 

"Dobrze. Czy jesteś zbyt pijany, żeby zdawać sobie sprawę z tego, co robisz?". 

"Na granicy." 

Chichocze, a ten dźwięk łaskocze moje nerwy, powodując kolejne dreszcze na moim ramieniu. "W takim razie chyba powinienem przynieść Ci kolejnego drinka". 

"Może być idealnie." Chce odejść, ale chwytam go za rękę. "Zostań tutaj." 

Jego oczy szukają moich, a potem odwraca się do mnie i kładzie ręce na moim krześle. "Później przyniosę nam drinki." 

Krupier wzywa wszystkich do wpłacenia pieniędzy. Rozdaje nam wszystkim po dwie karty, a następnie odwraca dwie karty na środku. 

"Zaraz, czy to jest blackjack?" pytam zdezorientowany. 

Mężczyźni przy stole przewracają oczami, a Pike kładzie się obok mnie. "Karty na środku są dla wszystkich do gry". 

"Ciekawe." Podnoszę swoje karty i widzę, że mam dwie siódemki. Na środku jest jeszcze jedna siódemka. Szczęście początkującego? Chyba tak. 

Mężczyźni wrzucają kilka żetonów na stos na środku. Przyłączam się do nich, bo trójka to świetny układ. Przynajmniej ja to wiem. 

Rozdający rzuca kolejną kartę na środek. Stawiamy. Rzucam kilka żetonów. Kolejna karta od krupiera. Kolejne żetony i zanim się zorientowałem, skończyły mi się żetony, a ręce są wywoływane. 

Pięćdziesiąt dolarów rozeszło się dość szybko. 

Visor pokazuje swoje karty - dwie pary. 

Klasnęłam mu w dłonie. 

Pan Stirs His Drink pokazuje parę dam, rzucając je na stół. 

Doctor Scratches His Head spasował w ostatniej rundzie, więc teraz kolej przychodzi na mnie. 

Z uśmiechem na twarzy kładę swoje siódemki, a na stole rozlegają się pomruki, podczas gdy krupier przesuwa żetony w moją stronę. 

"O, wow, czyż to nie wspaniałe?" pytam Pike'a, który obdarza mnie najwspanialszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałem. 

"Kurewsko doskonałe" - odpowiada. 

"Wiesz, myślę, że jestem dobry w pokera. Myślę, że od tego miejsca mogę iść tylko w dół. Chciałbym wypłacić pieniądze". 

Krupier nie zadaje pytań. Przelicza moje żetony i wręcza mi kwitek wypłaty. Spoglądam na niego. "Dwieście dolarów. Wow, Pike ... co możemy z tym zrobić?". 

"Przekonajmy się" - mówi, biorąc moją rękę w swoją. "Ale najpierw strzały". 

"Tak... strzały."       

* * *  

"To był fantastyczny pomysł" - mówię, gdy stoimy w kolejce. 

Pike opiera się o barierkę, a ja opieram się o niego, obejmując go ramionami w pasie. 

"Fireball czy diabelski młyn?". 

Spoglądam za siebie i uśmiecham się. "Oba." 

"Jesteś pewna, że nie będziesz żałować Fireballa jutro rano?". 

Potrząsam głową i klepię się po brzuchu. "Nie, ten precel był moim kołem ratunkowym. Wcale nie jestem pijany". 

Chichocze. "Mówi to dziewczyna, która prawie wpadła do fontanny". 

"Jak już mówiłam, w chodniku było pęknięcie, to nie moja wina". 

"Nie było żadnego pęknięcia. Po prostu masz nogi do morza". 

"Dobra, może i jestem pijany, ale ty też jesteś". 

"Kto tak powiedział?" - pyta słodkim tonem. 

"Ja tak mówię. Powiedziałeś mi w Uberze, że dzwonił Twój telefon, ale odebrałeś swój portfel". 

"Prosta pomyłka". 

Ludzie idą do przodu i my też, co stawia nas następnych w kolejce. 

Pijąc drugiego Fireballa, usłyszeliśmy, jak para obok nas rozmawia o diabelskim młynie w hotelu LINQ, na który właśnie wjechali. Słuchaliśmy uważnie o tym, jak mogli pić napoje i przekąski podczas jazdy i to od razu nam się spodobało. 

Diabelski młyn. 

Światła Las Vegas. 

Wóda. 

Przekąski. 

Możemy jechać. 

Ale na wszelki wypadek wrzuciłam do torby torebkę precli. Kto wie, czy nie wpuszczają podrobionych przekąsek na diabelski młyn? My nie chcieliśmy się o tym przekonać na własnej skórze. 

"Nie pomyśleliśmy o jednej rzeczy" - mówi Pike, wręczając bilety pracownikowi obsługi i podchodząc do przeznaczonej dla nas kabiny. 

"Co to jest?" pytam. 

"Że jesteśmy pijani i zaraz pójdziemy na urządzenie wirujące". 

Zatrzymuję się na chwilę, zastanawiając się nad tym, ale szczerze mówiąc, jestem zbyt pijany, żeby się tym przejmować. "Tylko nie wystawiaj głowy przez okno". 

"Okna się nie otwierają" - mówi obsługa. "Z takich powodów". 

Stukam się w głowę. "Sprytne. Bardzo sprytne." Podchodzę do kapsuły i zaglądam do środka. "Powiedziano nam, że w tym pociągu są napoje i przekąski?". 

Pracownik obsługi mówi: "To jest przejażdżka z happy hour". 

"Czy to nie jest przejażdżka na wesoło?". 

Potrząsnął głową. 

"Jęczę, gdy potykam się i wchodzę do kabiny. "A co, jeśli wysiądziemy i nie będziemy już pijani?". 

Pracownik obsługi zaczyna zamykać przed nami drzwi. "Wtedy odwiedzimy jeden z miliona barów w Vegas". 

Drzwi zatrzaskują się i kierownica zaczyna się poruszać, posyłając mnie prosto na Pike'a, który siedzi na czerwonej skórzanej ławce z boku. Jego ręce chwytają mnie za biodra i trzymają w miejscu, gdy próbuję się zorientować w sytuacji. 

"Boże, ten facet był niegrzeczny, prawda?". Całą dłonią odgarniam włosy z twarzy. "Tak niegrzeczny. Czy to zbyt wiele, by prosić o drinka?". 

"Może się napiję" - mówi Pike, a jego głos jest jak ciepły koc na mojej rozgrzanej skórze. 

Uśmiecham się i opieram się o jego klatkę piersiową. "Czy ten drink jest w twoich spodniach?". 

"Jest" - odpowiada. 

"Nie jestem pewien, czy to się kwalifikuje jako napój, panie Greyson. 

"Nie... to" - mówi, po czym przenosi mnie z kolan na ławkę obok siebie. Sięga do kieszeni i wyjmuje trzy małe butelki Fireballa. 

"A ja myślałem, że cieszysz się, że mam mnie na kolanach. Po prostu chowałeś wódę w swoich bryczesach". 

"Jeśli nie masz wódy w bryczesach, to nie jesteś prawdziwym Brytyjczykiem". 

"Naprawdę?" pytam. 

On kręci głową. "Nie, to nieprawda, ale składamy się w sześćdziesięciu procentach z herbaty". 

"Teraz w to wierzę." Podaje mi małą buteleczkę Fireballa, a ja odkręcam nakrętkę. Biorę łyk i pozwalam, by cynamonowy smak rozpalił mi gardło, po czym sięgam po swój szpon i otwieram go przed nim. "Kiedy je dostałeś?". 

"Kiedy wypełniałaś swoją torebkę preclami". 

"Podstępny." Mrugam i biorę kolejny łyk. "Tak bardzo lubię Fireball, a ty?". 

On bierze łyk i krzywi się. "Nie, nie bardzo." 

"Awww." Chwytam go za ramię. "Kupiłeś je dla mnie i cierpisz, żeby mi zaimponować". 

"Jasne" - mówi, biorąc kolejny łyk. 

"Czyż nie jesteś czarujący, Pike Greyson?". 

Nad nami na całej średnicy kapsuły znajdują się ekrany, na których wyświetlane są programy i koncerty z całego miasta. Są lekko rozpraszające, ale nie na tyle, by odwrócić mój wzrok od mężczyzny stojącego przede mną. 

"Nie staram się być". 

"A dlaczego?" pytam, krzyżując jedną nogę na drugiej. "Czy nie zależy ci na tym, by kobiety zwracały na ciebie uwagę?". 

"Nie muszę się starać, by zwrócić na siebie ich uwagę. Myślę, że pod tym względem jesteś strzałem w dziesiątkę". 

Usta mi się otwierają, a ja dostrzegam, że na jego ustach pojawia się uśmieszek. "Gdybym nie był teraz pijany, byłbym urażony. Zamiast tego ten komentarz bardzo mnie zirytował". 

"Czy to nieprawda?" Wsuwa do ust kolejnego precla. 

"Czy próbowałem przyciągnąć Twoją uwagę? Tak, ale to dlatego, że jesteś łatwym celem. Wiesz, że rzadko wychodzę z domu". 

"Dlaczego nie?". 

wzruszam ramionami. "Po co wychodzić, skoro w miejscu pracy mojego brata są łatwe łupy?". 

"Nie powiedziałbym, że byłem łatwy." 

kpię. "Tylko dlatego, że grałeś trudnego do zdobycia. Gdybym wiedziała, że noszenie tego skrawka materiału wokół mojego ciała cię przekona, zrobiłabym to już dawno temu". 

"Gdybyś założyła tę sukienkę do szkoły, nigdy nie pozwolono by Ci wrócić". 

"To prawda." Uśmiecham się pijacko. "Oh." Pstrykam palcami. "Czekałabym na ciebie przy samochodzie. Wiesz, siedziałabym na nim, dopóki byś nie wyszedł. W ten sposób nie jestem w szkole, ale nadal przyciągam twoją uwagę". 

"Nie mam samochodu". 

marszczę brwi. "Czy chodzisz do pracy pieszo?". 

Wypija resztę swojej butelki i odstawia ją na bok. "Motocykl." 

Podnoszę ręce do góry w geście porażki. "Oczywiście. Oczywiście, masz cholerny motocykl. Niech zgadnę, nie nosisz kasku". 

"Nie jestem głupi. Oczywiście, noszę kask". 

"Czy należysz do jakiegoś klubu?" sapię. "Czekaj, o mój Boże, czy jesteś przyjacielem Jaxa Tellera?". 

"Fikcyjną postacią z serialu Synowie Anarchii?". 

Kiwam energicznie głową. 

On przygląda mi się przez kilka sekund, a potem mówi: "Tak, jestem". 

Zaciskam pięści i unoszę je dramatycznie w powietrze. "Wiedziałem. Wow, po prostu wow, jesteś niesamowicie zaskakujący. Myślisz, że możesz mnie przedstawić?". 

"Mogę z nim porozmawiać przez FaceTime". 

Moje oczy się rozszerzają. 

"Naprawdę?" 

Przytakuje, wyjmuje telefon z kieszeni i przewija go. Znajduje jakieś nazwisko, klika na nie i telefon zaczyna brzęczeć. Przyciskam do piersi moją małą butelkę Fireballa i czekam w pijackim delirium. 

Telefon łączy się i pokazuje mężczyznę, który odebrał telefon, leżącego w łóżku, z krótkimi brązowymi włosami potarganymi i klatką piersiową pokrytą włosami. 

"Co jest, kurwa" - mówi z brytyjskim akcentem. "Jest piąta rano. Co się dzieje? Czy ty nie żyjesz?". 

"Czy dzwoniłbym do ciebie, gdybym był martwy?" pyta Pike. 

"Możliwe. Nie posądzałbym cię o to". Mężczyzna, który z pewnością nie jest Jaxem Tellerem, przeciera oczy. "Czego, do cholery, chcesz?". 

"Moja dziewczyna chciała poznać Jaxa Tellera. Powiedziałem jej, że go znam i że będę z tobą rozmawiał przez FaceTime. Przywitaj się, Jax". 

Pike przesuwa telefon w moją stronę i chociaż wiem, że to najbardziej niedorzeczna rzecz w historii, bo za dużo alkoholu sprawia, że robisz głupie rzeczy, macham do niego gorączkowo. "Jax, miło mi cię poznać. Uwielbiam twój motocykl. Jakie to uczucie mieć tak potężną maszynę między nogami?". 

"Co?" - pyta mężczyzna. "Kim ty, kurwa, jesteś?". 

"Ooo, wścieka się tak samo jak w serialu. Doskonałe wrażenie." Mrugam do Pike'a. 

"Pike, kto to, do cholery, jest?". 

Pike odwraca telefon w swoją stronę i mówi: "Koralina, moja eskorta". 

"Masz cholerną eskortę?". Facet siedzi. "Kto o tym wie? Czy ona jest eskortą, czy prostytutką? To nie jest dobry obraz. Czy ktoś cię widział? Wiesz, że tata potrafi wywęszyć takie gówno". 

"Pa?" pytam. "Aww, jesteście braćmi?". Przyciągam telefon z powrotem do siebie. "O, patrzcie, macie takie same oczy. Muszę przyznać, Pike, że jesteś bardziej przystojny, podczas gdy ten twój brat wydaje się bardziej wyrafinowany, ale z brudną stroną". Kierując moje pytanie do brata, pytam: "Jesteś brudny? Dwoma palcami czy jednym? Twój brat używa dwóch palców". 

"Jezus ... . Chryste." Przeciąga dłonią po twarzy. "Pike, co ty do cholery robisz? Proszę, powiedz mi, że użyłeś dwóch palców na osobności". 

Odbieram Pike'owi telefon. "Nie martw się, nie użył na mnie swoich palców, tylko to zasugerował. I powiem ci, że bardzo mnie podniecił widok jego dwóch palców razem. Są długie. Zauważyliście? Mógłbym na nich siedzieć i być szczęśliwy". 

"Pike... Pike, gdzie ty do cholery jesteś?". 

"A ty pewnie myślisz, czy jestem szczęśliwy, mając tylko dwa palce?". 

"Wcale tak nie myślałem" - odpowiada brat. 

"I powiem ci jedno - tak, jestem". Wydmuchuję ciężki oddech. "Lubisz Fireball? Przez niego mam kłopoty, ale nie martw się, schowałem w torbie garść precli, żebyśmy się nie upili". 

"To nie jest naprawdę pijane?". 

Pike pochyla się nad nami. "Powiedziałbym, że nie jesteśmy jeszcze wykończeni, tylko wypaleni". 

"Pike, proszę, na miłość boską, powiedz mi, co się dzieje". 

Pike zaczyna mówić, ale odsuwam go od siebie. "Po prostu dobrze się bawimy. Dobra, staromodna zabawa w Vegas". 

"Tego właśnie się boję." Brat jeszcze bardziej się podniósł i mówi wprost do telefonu. "Pike, posłuchaj mnie. Najlepiej będzie, jeśli wrócisz do hotelu i prześpisz się z tym. Nie rób nic głupiego". 

"Wiesz, on mi przypomina Arlo" - mówię do Pike'a. "Takiego kontrolującego. Co w tym wielkiego? Dlaczego nie możemy się trochę zabawić?". 

"Bo Pike ma oczy, które go pilnują, bo nasz tata jest w mieście" - mówi brat. "Nasz tata tylko czeka na jakiś błąd ze strony Pike'a. Cokolwiek, co będzie można wykorzystać przeciwko niemu, cokolwiek, co położy kres wszystkiemu, nad czym pracowaliśmy". 

"Dla mnie brzmi to trochę jak Succesion. Widziałeś ten serial?" pytam. 

Pike kręci głową. "Jest dobry?". 

"Tak. Ale jeden z nich ma na imię Kendall. Czy to nie dziwne? Nigdy nie spotkałem faceta o imieniu Kendall. A ty?". 

"Pike, możesz odebrać telefon?". 

"Rany, jesteś niegrzeczny" - mówię. "To może pomóc ci się trochę rozluźnić. Pike ma wszystko pod kontrolą. Zaufaj mi, nie zrobi nic głupiego. On jest ze mną. Ja nie robię głupich rzeczy". 

"Nawet cię nie znam...". 

"Odpocznij więc, drogi panie, od zmęczonej głowy i wracaj do snu. Rano Pike porozmawia z tobą i zdradzi ci wszystkie szczegóły swoich przygód z dwoma palcami". Daję mu buziaka. "Dobranoc." Odkładam słuchawkę i oddaję ją Pike'owi. "To nie był Jax Teller". 

"Mogłem się nabrać." 

Chichoczę i odwracam się w jego stronę. Widzę, jak jego wzrok przesuwa się po moim ciele, a potem wraca na moją twarz. Jego palące spojrzenie sprawia, że alkohol w moim brzuchu płonie jeszcze bardziej. Czego bym nie dała, żeby ten mężczyzna trzymał mnie w swoich rękach. Jego język wodzący po mojej szyi, jego dwa palce ... pracujące we mnie i ze mnie. 

Połykając z trudem, mówię: "Twój brat to nudziarz". 

"Jest." 

"Nie ufa mi". 

"Nie ufa większości ludzi". 

"Czy on nie wie, że jestem mądrą dziewczyną, która ma głowę na karku i wystarczająco dużo szyku, żeby wiedzieć, kiedy pokazać swoją dojrzałość?". 

Pike potrząsnął głową. "Myśli, że jesteś prostytutką, którą poderwałem gdzieś na ulicy". 

"Prostytutki to też ludzie". 

"Jest zamknięty w sobie." 

Wyciągam rękę i przesuwam palcem po jego klatce piersiowej. "A co z tobą? Czy jesteś zamknięty w sobie?". 

"To zależy." 

"No cóż... wiesz, w tej kapsule jesteśmy tylko my, a ja jestem teraz niesamowicie napalony...". 

Wita mnie z krzywym uśmiechem. "Napalony, co?". 

"Tak" - mówię, a w moim głosie pobrzmiewa desperacja. "Chcę tylko, żebyś mnie zerżnął, ale ty ciągniesz mnie po mieście". 

"To się nazywa uwodzenie". 

"To się nazywa zwlekanie. No dalej ... zrób ze mną coś ekscytującego. Twój brat jest takim męczennikiem, nie chcesz zrobić czegoś na przekór jemu?". 

"Mówisz o moim bracie, czy o swoim?". 

"O obu" - mówię, przysuwając się do niego bliżej, tak że siedzę na jego kolanach. "Wydaje im się, że wiedzą wszystko. Czy nie masz ochoty... zrobić czegoś szalonego?". 

Jego zęby toczą się po dolnej wardze, a ręce opadają na mój tyłek. 

Tak. 

Obracam się biodrami na jego kroczu, ale on zatrzymuje mnie w miejscu. "Tu są kamery". 

"Co?" Spoglądam w sufit i dostrzegam małą kamerę. "Cholera. Dlaczego to zrobili?". 

"Pewnie dlatego, że nie chcieli, aby pijani ludzie pieprzyli się w swoich kapsułach, gdzie rodziny mogą podziwiać widoki na Las Vegas Strip". 

"Lame." dąsam się. "Boże, tak mi teraz stoi. Spójrz na moje sutki, twarde jak kamień". 

Jego wzrok pada na moje piersi i ku mojemu zaskoczeniu, jego prawa ręka unosi się i przesuwa kciukiem po jednym z moich sutków. Wydobywam z siebie syk. 

"Nie waż się mnie drażnić". 

Potrząsa głową. "Nie drażniłbym. Tylko sprawdzam, czy nie kłamiesz". 

"Widać moje sutki na tle materiału". 

"Chciałem się upewnić, że to rzeczywiście sutki". 

"W przeciwieństwie do czego?" pytam. 

On wzrusza ramionami. "Marmurki." 

"Dlaczego miałbym trzymać kulki przyczepione do moich cycków?". 

"Nie wiem. Dlaczego myślałeś, że znam Jaxa Tellera?". 

"Bo jestem pijany po uszy". 

Przytakuje. "Dokładnie." 

"Okej, więc przyznajemy się do tego, że jesteśmy nie tylko pijani, ale bardzo pijani". 

"Tak mi się wydaje" - odpowiada. 

"Przyznajemy się też do tego, że pragniemy siebie nawzajem". 

Ponownie przytakuje. "Tak, pragnę cię". 

"I zgadzamy się, że pieprzenie się w tej kapsule nie byłoby dobrym pomysłem". 

"Straszne" - mówi, gdy jego ręce znów opadają na mój tyłek. 

"I uważamy też, że nasi bracia są mokrymi kocami". 

"To fakt". 

"Więc ... czy to oznacza ... że powinniśmy zrobić coś na przekór im?". 

"Nie widzę związku". 

"Ja też nie, ale nie sądzisz, że powinniśmy zrobić coś szalonego? W końcu jesteśmy w Vegas. Przyjazny dla rodziny diabelski młyn nie jest najlepszym sposobem na życie w Vegas". 

"Więc, chcesz szaleństwa?". 

Uśmiech rozprzestrzenia się na mojej twarzy. "O tak. Zróbmy coś, czego nigdy nie zapomnimy."       

* * *  

Gorący wiatr wieje mi w twarz, spychając włosy za siebie, gdy siedzę na sztywnej ławce, z rękami złożonymi na piersi. 

"Jakieś przypuszczenia?" 

"Dwie tony" - zgaduje Pike, wyglądając na zbyt zachwyconego. 

"Dobrze zgaduję" - odpowiada przewodnik Sky Bus, William. "Ale musielibyśmy to zwiększyć ponad czterokrotnie. Rzeczywiste spożycie skorupiaków w Las Vegas wynosi ponad sześćdziesiąt tysięcy funtów". 

"Pike mamrocze, wyciągając precla z mojej torebki i wkładając go sobie do ust. 

Pochylając się ku niemu, mówię: "Wiesz, nie to miałem na myśli, kiedy mówiłem 'zróbmy coś szalonego'". 

On odwraca się do mnie. "Nie bawisz się dobrze?". 

"Umm ... . Może jestem pijany, ale dla mnie to nie jest zabawa. Jedyną zabawną rzeczą w tej wycieczce jest to, że potajemnie noszę frędzle na sutki pod sukienką, bo baliśmy się, że mi się poślizgnie". 

Gdy wysiedliśmy z diabelskiego młyna, Pike wiedział dokładnie, co zamierzamy zrobić. Zatrzymaliśmy się w sklepie, zaopatrzyliśmy się w precle i małe buteleczki gorzałki - oczywiście więcej Fireballa, bo wiemy, że jak już zacznę, to nie mogę przestać - a potem kupiliśmy frędzle na sutki, bo Pike powiedział, że na następnym przystanku mogę być ostrożna z sukienką. 

Zajęcia z możliwością poślizgu na sutkach? To brzmi jak dobra zabawa. 

Nie możecie sobie wyobrazić, jak bardzo byłam podekscytowana. Wślizgnęłam się do publicznej toalety, przykleiłam frędzle - żałując, że to Pike mi je nie założył - i pozwoliłam Pike'owi zabrać się do kolejnego etapu zabawy, do miejsca, w którym wiatr może być tak silny, że odsłonię sutki. 

Możecie sobie wyobrazić rozczarowanie, gdy wskoczyliśmy do autobusu turystycznego. 

Miał jednak rację co do frędzli - na dachu autobusu wiatr jest silniejszy. Byłoby to ryzykowne. 

Pike zerknął w dół na moją klatkę piersiową, a potem z powrotem na mnie. "Dobrze, że je mamy". 

"Ugh, Pike. Miałeś być niegrzecznym chłopcem. Jak to się stało, że wybrałeś właśnie to zajęcie?". Pokazuję gestem w stronę autobusu. "To jest coś, co wybrałby tata, bo w skrytości ducha ekscytuje się zabawnymi faktami, których się nauczy. To nie zapadnie mi w pamięć, to mnie uśpi". 

"Podobały mi się te zabawne fakty" - mówi, wyciągając rękę zza oparcia naszego fotela. 

Gapiąc się na niego bezczynnie, pytam: "Czy to jest twoja odpowiedź na grę wstępną?". 

"Czy to działa?". Uśmiecha się z bardzo niewyraźnym uśmiechem. 

"Nie." 

"W porządku." Wyciąga ręce nad głowę i wypuszcza ciężki oddech. "Chcesz przygody? Ja ci ją dam." 

Wreszcie ...       

* * *  

"Kiedy księżyc uderza w twoje oko jak wielka..." 

"Sir." Podnoszę rękę. "Czy możesz nie śpiewać, proszę?". 

"Dlaczego? To część pakietu". 

"Twoja próba włoskiego akcentu jest na wpół obraźliwa". 

Kapitan gondoli - czy tak się nazywa osoba, która pcha łódź? Nie wiem - gapi się na mnie przez kilka sekund, a potem szepcze do Pike'a: "Powodzenia, stary". 

"Słyszałem to", pstrykam na niego. 

"Powiedziałem to wystarczająco głośno." 

Biczuję się w stronę Pike'a, który odchyla się do tyłu w swoim fotelu, z rękami złożonymi na brzuchu, patrząc w nocne niebo. 

"Zamieniam się w wściekłego pijaka" - mówię. 

"Dlaczego?". Rozkłada ręce. "Nie sprawia Ci to przyjemności?". 

"Jeszcze raz powtarzam, to nie jest ekscytujące. To jest coś, co robi stare małżeństwo, które przyjeżdża do Las Vegas, bo kasyna są dla nich za bardzo zadymione, a koncerty za głośne". 

"Nieprawda. Spójrz." Wskazuje na przepływającą obok łódź. "To nie jest stara para". 

"Oni nie są młodzi" - odpowiadam, po czym wyciągam z torebki małą butelkę Fireballa i wypijam ją. "Jesteśmy młodzi, powinniśmy robić młode, zabawne rzeczy. Jeździsz na motorze, do kurwy nędzy. Nie jesteś mężczyzną, jakiego sobie wyobrażałam". 

"To przez ten alkohol. To mnie uspokoiło." Sięga po butelkę, ale wytrącam mu ją z ręki, posyłając ją na przód gondoli. 

"Więc przestań pić." Odwracam się do kapitana i mówię: "Panie, potrzebujemy w nocy czegoś ekscytującego. Czegoś porywającego. Czegoś, o czym będziemy opowiadać przez lata. Czegoś, co sprawi, że kiedy jutro się obudzimy, będziemy mogli powiedzieć: 'Wow, nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy'". 

"Czy szukasz mojej rady?". 

"Dlatego cię zapytałem". 

Jego oczy zwężają się. 

Moje oczy zwężają się. 

Pojawia się zmarszczka na jego brwi. 

Moje ręce wędrują do boku. 

A potem... na jego ustach pojawia się powolny uśmiech. 

"Jak bardzo jesteście pijani?". 

"Pijani" - mówi Pike, wbijając precla na palec, a następnie wyciągając rękę i oglądając precla jak pierścionek. "Naprawdę pijany." 

"Wypiłem o wiele za dużo Fireballi, więc złe decyzje aż proszą się o podjęcie". 

Uśmiech kapitana jest coraz szerszy. "W takim razie mam dla ciebie najlepszy pomysł". 

"Naprawdę?" pytam. 

On przytakuje. "Niewiele osób ma na tyle odwagi, aby to zrobić...". 

"Mogę to zrobić" - mówię, prostując się. "Potrafię robić wiele rzeczy". 

"Ja robię wszystko" - mówi Pike, wkładając do ust precle, które nosi jak biżuterię. 

"Więc nie mów nam, że czegoś nie możemy zrobić". Podnoszę podbródek do góry. 

"Nie powiedziałem, że nie możecie tego zrobić. Powiedziałam, że niewielu ludzi ma odwagę to zrobić". 

"Ale my mamy, prawda, Pike?". Uderzam go w nogę. 

"Co? O tak, możemy zrobić wszystko." 

"Widzisz?" Kieruję swoją uwagę z powrotem na kapitana. "Powiedz nam tylko, co to jest, a my to zrobimy. 

"Nie wiem..." - waha się. 

Patrząc mu prosto w oczy, mówię: "Przysięgam na frędzle pokrywające moje sutki, że cokolwiek to jest, o czym pan mówi, zrobimy to". 

"Nie wiedząc, zobowiązujesz się?". 

"Tak." 

Patrzy na mnie, a potem wyciąga rękę. "Uściśnij ją". 

Nie zastanawiając się ani chwili, biorę jego dłoń w swoją i podaję. 

Pokażę temu dwulicowemu głupkowi, co jest czym. 

Nie możesz mi powiedzieć, że nie mogę czegoś zrobić. Nie. Bo mogę zrobić wszystko, zwłaszcza gdy w moim organizmie jest Fireball. 

Chcę dziś zrobić coś porywającego. 

Chcę poczuć, że żyję. 

Chcę żyć własnym życiem, nie mając kogoś, kto będzie się za mną kręcił i oceniał każdy mój ruch, jak kiedyś Keenan. 

To jest moja szansa. 

To jest moja chwila. 

To są moje wakacje po rozwodzie. 

Jeśli kiedykolwiek będę chciała zrobić coś fajnego i szalonego, to teraz jest na to czas. 

"Dobrze." Kapitan popycha łódź w stronę doku. "Jeśli naprawdę chcesz zrobić coś szalonego w Vegas, jeśli naprawdę chcesz pokazać swoje stalowe nerwy...". Uśmiecha się, po czym nachyla się i szepcze nam do ucha. 

Czuję, że na mojej twarzy pojawia się złośliwy grymas. "Zrobione."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Sekretny związek"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści