Spraw, by jeden miesiąc trwał wiecznie

Rozdział 1

==========

1

==========

----------

T-MINUS 28 DNI

----------

Lotniska to prawdziwe chaotyczne zło.

Wokół mnie dzieje się zbyt wiele rzeczy. Zbyt wiele osób spieszących się, zbyt wiele osób leniuchujących, zbyt wiele ogłoszeń w głośnikach nad głową i zdecydowanie zbyt wiele łzawych pożegnań.

W moim małym kącie panuje anarchia. Moja mama rozmawia przez telefon, żegnając się ze swoimi dziesięcioma milionami przyjaciół, a mój tata wygląda, jakby już żałował, że zgodził się pojechać z nią na miesięczną wycieczkę do Bangladeszu. Nawet z moimi słuchawkami w uszach, lotnisko JFK jest zbyt głośne.

Chciałbym być gdziekolwiek indziej.

Mój młodszy brat, Samir, stoi obok mnie, gdy sączę napój, do którego kupienia zmusiłam go w Starbucksie. W drugiej ręce mam otwartą książkę, żeby umilić sobie czas.

Dadu, moja babcia ze strony ojcowskiej, jest zajęta frasowaniem się nad koszulą mojego taty. "Schowaj ją", mówi w języku bengalskim.

Ukrywam uśmiech za moim drinkiem, kiedy niechętnie wkłada koszulę. Dadu nie jest kimś, z kim można zadzierać.

"Jak długo jeszcze musimy czekać?" pytam Samira, wyciągając słuchawkę.

"Kto wie," odpowiada. "Kiedy tylko Ma w końcu odłoży telefon".

To było zdecydowanie mało pomocne. "Więc... nigdy".

Nadal uważam, że początek marca jest zbyt chłodny, żeby jechać na wakacje, ale znając moich rodziców, bilety lotnicze były dziś pewnie najtańsze.

Mimo że kocham moich rodziców, cieszę się, że wyjeżdżają na miesiąc, aby odwiedzić stronę mojej mamy w rodzinie. Część mnie chciałaby, żebym mogła pojechać, ponieważ uwielbiam odwiedzać Bangladesz i zanurzać się w pięknej, tętniącej życiem energii Dhaki, ale pomysł spędzenia całego miesiąca w otoczeniu tylko moich krewnych jest przerażający. Na szczęście szkoła średnia ma pierwszeństwo przed widzeniem rozszerzonej rodziny. Bycie szesnastką to czasem dobra rzecz.

Tylko czasami.

Moja mama w końcu odrywa się od telefonu i gestem wskazuje na ich walizki. "Chodź mi pomóc, Samir."

Podczas gdy mój brat pomaga im nadać bagaż, ja podchodzę obok Dadu i opieram się o jej ramię. Była w naszym domu już od kilku dni, pomagając mamie i babie w pakowaniu się na wyjazd.

"Cześć Myra", mówi, nazywając mnie moim dak nam, moim rodzinnym imieniem. Wolę moje legalne imię, Karina, bhalo nam, którego używają wszyscy moi przyjaciele, ale nie mam nic przeciwko, gdy Dadu nazywa mnie Myra.

"Hej Dadu. Gotowy na swój drugi przejazd Uberem?" Pytam. "Baba powiedziała, że będziemy musieli wziąć kolejny do domu".

"Kolejny?" pyta, ściskając mój nadgarstek. Jej skóra jest pomarszczona od starości i godzin ciężkiej pracy, ale jest ciepła i znajoma. "Myślisz, że tym razem będą próbowali nas porwać?".

"Inshallah", mówię żartobliwie. Bóg tak chce.

Dadu śmieje się i klepie mnie po ramieniu. "Nie rób głupich żartów, Myra".

Uśmiecham się. "Przepraszam."

Miło jest mieć taką lekką i łatwą rozmowę. Nie mamy ich często, bo moja babcia mieszka przez cały rok w New Jersey. Każdego lata błagam rodziców, żeby pozwolili mi z nią zostać. Zwykle odmawiają, dopóki Dadu nie wkroczy i nie powie, że za mną tęskni, co jest równoznaczne z powiedzeniem, że twoja córka przyjedzie do mnie w odwiedziny, czy ci się to podoba, czy nie.

Moi rodzice wracają, niosąc tylko swoje torebki. Moja mama kręci głową na mojego tatę, gdy pokazuje jej coś na swoim telefonie.

"Samir, możesz ściągać rzeczy z Netflixa na swój telefon, prawda?", pyta mój tata, patrząc ostro na mamę.

Samir przytakuje, ale Ma zwęża oczy. "Mówiłam ci już, że nie mam miejsca".

"To dlatego, że masz milion aplikacji modlitewnych w telefonie" - mówi pod nosem Baba. "Nawet Allah zgodziłby się, że jedna wystarczy".

Moja mama smaga go po ramieniu. "Nie mów tego przy dzieciach. Będziesz dawał zły przykład. Wiesz, że to przez Candy Crush i Facebooka. Dlaczego nie ściągniesz dla mnie kilku filmów?".

Baba prycha. "Chciałbyś. Już ściągnąłem każdy odcinek Breaking Bad. Nie ma miejsca na twoje dramaty".

Ma szczypie mostek swojego nosa. "Wszyscy jesteśmy zameldowani. Musimy wyjść już teraz, jeśli chcemy zdążyć na lot," mówi do mojej babci, zanim zwróci się do mnie, jej spojrzenie oczekuje.

Mój żołądek kręci się niepewnie. Liczę w głowie do tyłu, próbując odepchnąć niewygodny ciężar naciskający na moje serce. Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.

Wiem, że powinnam się wzruszyć. W końcu żegnam się z rodzicami na cały miesiąc. Będzie nas dzieliło prawie osiem tysięcy kilometrów przy różnicy czasu wynoszącej dziesięć godzin.

To dużo.

To za mało.

T-28 dni.

Ale to wciąż moi rodzice i nie mogę pozwolić im odejść bez pożegnania.

Pochylam się do przodu, żeby przytulić mamę. Pachnie różami i cytrusowym szamponem. Materiał jej salwar kameezu drapie mnie po policzku. Jestem rozdarty między chęcią przytulenia jej bliżej, a chęcią bycia daleko, daleko. "Pa, mamo", mówię, a potem przytulam tatę, który pachnie jak jakaś boska woda kolońska, prawdopodobnie noszona, by zaimponować krewnym mojej mamy. Uśmiecham się i szczotkuję trochę kłaczków z jego ramion, gdy się odsuwam. "Pa, Baba".

"Myra, upewnij się, że dzwonisz do nas codziennie", mówi moja mama. "Dadu może zostać z tobą, ale to nie znaczy, że wolno ci robić, co chcesz. Upewnij się, że zachowujesz się właściwie i staraj się spędzać więcej czasu na nauce niż na czytaniu tych głupich, małych książek".

Mój uśmiech się nadweręża. Czuję się jak pies, któremu każe się przewrócić. Muszę sobie przypomnieć, że mówi to z myślą o moim najlepszym interesie w sercu. "Oczywiście, mamo."

Moja mama odwraca się do mojego brata i zaczyna gruchać, czesząc jego włosy do tyłu. Przygryzam wnętrze policzka i staram się nie besztać. Naturalnie nie ma nic protekcjonalnego do powiedzenia. "Powiedz Dadu, kiedy tylko będziesz głodny, dobrze? Ona zrobi ci wszystko, co chcesz, Samir."

"Przestań, mamo", mówi mój brat, odtrącając jej ręce. Szczerzy się stuwatowym uśmiechem, na który trudno patrzeć z więcej niż jednego powodu. Nie sądzę, że kiedykolwiek uśmiechałem się do moich rodziców w ten sposób.

Mój tata robi krok do przodu, zyskując moją uwagę. Jego wyraz twarzy jest tylko trochę łatwiejszy do oglądania. "Informuj nas na bieżąco o swoich ocenach, Myra", mówi, ściskając moje ramię. "To jest junior rok. Wiesz, że potrzebujesz wszystkich As, jeśli chcesz zostać lekarzem".

A co jeśli nie chcę? Co wtedy?

"Oczywiście, Baba", mówię, bo nie ma innej odpowiedzi. "Będę."

Pomiędzy jednym mrugnięciem a drugim, idą w stronę ochrony, zostawiając naszą trójkę samą. Wciąż słyszę, jak sprzeczają się o Netflix.

"Chodź, Myra" - mówi Dadu, szturchając mnie w ramię. Odwracam wzrok od wycofujących się pleców moich rodziców. "Znajdźmy Ubera".

"Mam to", mówi Samir, wywijając swój telefon i machając mi, gdy zaczynamy iść do wyjścia.

Przewracam oczami, niezaskoczony, że chce przejąć prowadzenie. Nie mogę pomóc, ale rzucam kolejne spojrzenie przez ramię na moich rodziców, ale Dadu delikatnie chwyta moje ucho.

"Więc o czym jest twoja książka?" pyta.

Odwracam się do niej ze zdziwieniem. Zamknęłam książkę po naganie mamy, ale historia jest wciąż świeża w moim umyśle. "Chcesz wiedzieć?"

"Oczywiście," mówi Dadu, uśmiechając się do mnie ciepło. "Możesz mi powiedzieć podczas jazdy Uberem".

Coś rozwiewa się w mojej piersi, gdy zbliżamy się do wyjścia. "To brzmi świetnie."

Kiedy tym razem spoglądam za siebie, nigdzie nie ma śladu moich rodziców.

Mimo że wiem, że to złe, jedyne co czuję to ulga.




Rozdział 2 (1)

==========

2

==========

----------

T-MINUS 27 DNI

----------

Szkoła średnia nie jest tak zła, jak przedstawia to telewizja. Nigdy nie widziałam nikogo wepchniętego do szafki lub publicznie zawstydzonego przed stołówką. Nie chciałabym. To brzmi jak dosłowny koszmar.

Tutaj najgorsze, czego muszę się spodziewać, to fioletowo-złote banery ozdobione dużymi, kreskówkowymi wilkami, wiszące na słupach przed budynkiem. Jest to próba kształtowania ducha szkoły, którą chyba nawet nasz dyrektor gardzi.

Midland High School jest znana z zajęć z nauk ścisłych i matematyki, dlatego moi rodzice uważali, że będzie to najlepsza szkoła na Long Island dla mojego brata i mnie. Samir jest pierwszakiem, a ja jestem teraz juniorem, ale w ciągu sześciu miesięcy, które tu spędził, doskonalił się w matematyce i naukach ścisłych bardziej niż ja kiedykolwiek mógłbym. Zwłaszcza, że nienawidzę tych przedmiotów.

Mimo to, pokochałam tę szkołę. Z jej jaskrawożółtymi szafkami, pastelowymi ścianami i gładkimi fioletowymi podłogami z linoleum, wygląda bardziej jak coś z książki Dr. Seussa niż instytucja akademicka.

Kiedy wchodzę do stołówki, moi najlepsi przyjaciele zajmują limonkowy stolik w pobliżu automatów, a ja z uśmiechem na twarzy kieruję się w ich stronę. Mój nastrój jest dziś wyjątkowo pogodny, bo babcia obudziła się wcześnie, żeby zrobić mi parathę i omlet. Jestem przyzwyczajona do tego, że podaje mi batonik granolowy, więc była to ciepła niespodzianka.

"Dzień dobry", mówię, owijając ramiona wokół moich dwóch ulubionych dziewczyn. "Czy nie jest to piękny dzień na zewnątrz?"

Nandini przewraca oczami, przebiegając ręką przez swoje krótkie loki, wciąż mokre od ponurej pogody. "Pada deszcz, Karina".

"Dokładnie", mówię, wślizgując się na drogę między nią a Corą, która śmieje się, gdy przesuwa się na bok, aby zrobić miejsce.

Nasza trójka poznała się na pierwszym roku podczas zajęć z języka włoskiego i od tamtej pory jesteśmy ze sobą związane. Co roku wybieramy klasy w nadziei, że wylądujemy w podobnych planach i jak na razie to się udaje.

W tym roku mamy codziennie wolne pierwsze zajęcia i wszystkie przychodzimy wcześniej, żeby spędzić razem czas.

"Jak wygląda dzień pierwszy bez postaci rodzicielskich?" Cora pyta, przeczesując swoje platynowe blond włosy przez ramię i podając mi ciepły kubek kawy. "Widzę, że wyłamałaś crop topy i podarte dżinsy".

Uśmiecham się słabo, patrząc w dół na mój strój. Nie jest zbyt dziki, ale wciąż jest więcej skóry niż zwykle. "Ukrywałam je z tyłu mojej komody od miesięcy".

"Przynajmniej w końcu widzą światło dzienne" - mówi Nandini, szturchając mój pępek.

Śmieję się i biorę łyk z mojego kubka. Staram się nie grymasić na gorzki smak. Cora ma tendencję do zapominania, jak wolę moją kawę, ale nigdy nie narzekam, ponieważ nadal wychodziła z drogi, aby ją dla mnie przynieść. "Ostatniej nocy poszłam spać o pierwszej w nocy po obejrzeniu trzech filmów, a Dadu nie powiedział ani słowa. Możesz w to uwierzyć? Naprawdę uwielbiamy to oglądać."

"Ugh, szkoda, że nie mogę się odnieść. Odkąd moi dziadkowie wprowadzili się do domu, oni hog the television all the time, i to po prostu nie jest to samo oglądanie na moim laptopie." Nandini westchnęła ciężko. "Rozważam wydanie mojej następnej wypłaty na telewizor do mojego pokoju".

"Powinnaś," mówi Cora, jej orzechowe oczy są jasne. "Wyobraź sobie maratony filmowe, które moglibyśmy mieć".

Nandini szczerzy się przed spojrzeniem z powrotem na mnie. "Poważnie jednak, kochanie. Jestem szczęśliwa dla ciebie. Potrzebowałaś tego."

Oferuję jej mały uśmiech. "Tak, naprawdę."

Ostatnie kilka miesięcy było trudnych i zarówno Nandini, jak i Cora wiedzą o tym. Nigdy nie miałyśmy powodu, by mieć przed sobą tajemnice. Kiedy Nandini zdecydowała podczas drugiego roku, że nie chce już zapuszczać włosów, Sikh czy nie, byłyśmy pierwszymi osobami, którym powiedziała. Same zabrałyśmy ją do salonu fryzjerskiego i trzymałyśmy ją za rękę przez cały czas. Kiedy w zeszłym roku Cora zdała sobie sprawę, że jest biseksualna, nasz grupowy czat rozwalił mi telefon na całą noc. Wszyscy pojawiliśmy się następnego ranka z pasującymi ciemnymi kręgami pod oczami i uśmiechnęliśmy się do siebie zmęczeni w solidarności.

Na początku roku zdałem sobie sprawę, że nie chcę być lekarzem ani inżynierem, ani niczym związanym z STEM. To była najbardziej przerażająca realizacja mojego życia. Nadal jest.

"Jak wygląda dzień pierwszy bez postaci rodzicielskich?" Cora pyta, przeczesując swoje platynowe blond włosy przez ramię i podając mi ciepły kubek kawy. "Widzę, że wyłamałaś crop topy i podarte dżinsy".

Uśmiecham się słabo, patrząc w dół na mój strój. Nie jest zbyt dziki, ale wciąż jest więcej skóry niż zwykle. "Ukrywałam je z tyłu mojej komody od miesięcy".

"Przynajmniej w końcu widzą światło dzienne" - mówi Nandini, szturchając mój pępek.

Śmieję się i biorę łyk z mojego kubka. Staram się nie grymasić na gorzki smak. Cora ma tendencję do zapominania, jak wolę moją kawę, ale nigdy nie narzekam, ponieważ nadal wychodziła z drogi, aby ją dla mnie przynieść. "Ostatniej nocy poszłam spać o pierwszej w nocy po obejrzeniu trzech filmów, a Dadu nie powiedział ani słowa. Możesz w to uwierzyć? Naprawdę uwielbiamy to oglądać."

"Ugh, szkoda, że nie mogę się odnieść. Odkąd moi dziadkowie wprowadzili się do domu, oni hog the television all the time, i to po prostu nie jest to samo oglądanie na moim laptopie." Nandini westchnęła ciężko. "Rozważam wydanie mojej następnej wypłaty na telewizor do mojego pokoju".

"Powinnaś," mówi Cora, jej orzechowe oczy są jasne. "Wyobraź sobie maratony filmowe, które moglibyśmy mieć".

Nandini szczerzy się przed spojrzeniem z powrotem na mnie. "Poważnie jednak, kochanie. Jestem szczęśliwa dla ciebie. Potrzebowałaś tego."

Oferuję jej mały uśmiech. "Tak, naprawdę."

Ostatnie kilka miesięcy było trudnych i zarówno Nandini, jak i Cora wiedzą o tym. Nigdy nie miałyśmy powodu, by mieć przed sobą tajemnice. Kiedy Nandini zdecydowała podczas drugiego roku, że nie chce już zapuszczać włosów, Sikh czy nie, byłyśmy pierwszymi osobami, którym powiedziała. Same zabrałyśmy ją do salonu fryzjerskiego i trzymałyśmy ją za rękę przez cały czas. Kiedy w zeszłym roku Cora zdała sobie sprawę, że jest biseksualna, nasz grupowy czat rozwalił mi telefon na całą noc. Wszyscy pojawiliśmy się następnego ranka z pasującymi ciemnymi kręgami pod oczami i uśmiechnęliśmy się do siebie zmęczeni w solidarności.

Na początku roku zdałem sobie sprawę, że nie chcę być lekarzem ani inżynierem, ani niczym związanym z STEM. To była najbardziej przerażająca realizacja mojego życia. Nadal jest.



Rozdział 2 (2)

I jak na razie, bal nie wchodzi w rachubę.

"Zamierzam założyć petycję" - mówi Cora, wyciągając już swój planer, żeby zrobić notatkę. "Chciałabym zobaczyć, jak twoja mama argumentuje przeciwko pięciuset podpisom".

Dławię się śmiechem. "Gdzie do cholery myślisz, że dostaniesz pięćset podpisów? Nie sądzę, żeby pięćset osób nawet wiedziało, kim jestem".

"Słuchaj, oni nie muszą cię znać. To jest kwestia sprawiedliwości społecznej. Twoi rodzice odbierają ci prawo do pójścia na bal, a to powinno być nielegalne!". Podnosi głos jeszcze głośniej. "To jest twoja przestrzeń. To jest twój obszar. Nie mogą ci tego zrobić."

"Mówisz poważnie?" pytam, chichocząc. "Czy wiesz, jak brzmisz w tej chwili? Czy to dlatego, że twój tata jest biały?"

Nandini prycha. "Dokładnie dlatego," mówi. "Cora, ty głupia, głupia dziewczyno. Kocham cię."

"Nie bądź protekcjonalna," mówi Cora, wskazując ołówkiem na Nandini w ostrzeżeniu. Waha się i dodaje: "ale ja też cię kocham".

Prycham. "Obie jesteście takimi klaunami".

"Zamknij się." Nandini wpada swoim ramieniem na moje. "Jeśli będziemy musieli sami porwać cię na bal juniorski, zrobimy to. Prawdopodobnie mógłbym zmieścić cię w torbie duffel. Wymagałoby to trochę ściśnięcia, ale między naszą trójką możemy sprawić, że będzie działać."

"O mój Boże, czy to znaczy, że to robimy?" mówi Cora, prawie piszcząc mi do ucha. Niektórzy z ludzi na końcu stołu rzucają nam mroczne spojrzenia, a ja uśmiecham się przepraszająco. "To już oficjalne! NCK idzie na bal dla młodzieży!"

"Dlaczego ja nigdy nie myślę, zanim powiem?" szepcze Nandini, rzucając spojrzenie w niebo.

Opieram głowę o ramię Nandini, wciąż się uśmiechając. Moi najlepsi przyjaciele mogą być klaunami, ale są moi i nie zamieniłbym ich za świat.

Nandini osuwa się, by mnie pomieścić, a po mojej drugiej stronie Cora przeplata nasze palce. "Naprawdę chciałbym, żebyśmy wszyscy poszli na bal razem", mówię. "Ale z moimi rodzicami... Nie wiem."

Cora ściska moją rękę. "Karina, wiesz co mówią poeci. Jeśli chcesz czegoś wystarczająco mocno, nic nie może cię zatrzymać, czy cokolwiek innego. Prawda, Nandini?"

Nandini przytakuje, uśmiechając się do mojego zdenerwowanego wyrazu twarzy. Bierze moją drugą rękę w swoją, zapętlając nasze pinkies razem. "Nie możesz pozwolić, aby świat decydował o twojej przyszłości za ciebie. To twoje życie, kochanie. Jeśli chcesz iść na bal, powinniśmy iść na bal. Powinieneś postawić swoje szczęście na pierwszym miejscu co jakiś czas".

"Jestem po prostu realistką," mówię pod nosem, ale kiedy obie znów ściskają moje dłonie, odwzajemniam gest.

Nandini prycha. "Jasne, Karina. Pójdziemy z tym."

"Jestem," mówię, mój głos się podnosi.

Cora nuci, łukując idealną brew. "Uwierzę, gdy to zobaczę".

"Nieważne." Przewracam oczami. "Czy oboje nie macie pracy domowej do nadrobienia?"

"O cholera," mówi Cora, nagle przerzucając swój segregator. "Czy któraś z was zrozumiała zadanie domowe z włoskiego? Bo ja jestem taka zagubiona. Co oznacza pytanie trzecie?"

Patrzę na to, jak Nandini wyjaśnia, ale nie mogę pomóc, ale zastanawiam się nad naszą rozmową. Moich rodziców teraz nie ma, więc mam więcej wolności niż wcześniej, ale to nie znaczy, że mogę robić co chcę. To będzie trwało tylko tak długo.

Dwadzieścia siedem dni, aż wrócą i moja pozłacana klatka znów się zatrzaśnie.




Rozdział 3 (1)

==========

3

==========

----------

T-MINUS 27 DNI

----------

Rozstajemy się na nasze pierwsze zajęcia tego dnia. Siedzę z tyłu sali i słucham nauczyciela, bazgrząc bez celu w moim dzienniku. Nie jestem artystą, ale czasem w moich myślach pojawia się poezja, więc gdy tylko mam wolną chwilę, zapisuję ją.

Tonąłem w basenie księżycowego światła.

moje płuca są pełne gwiazd

Po dzwonku pakuję swoje rzeczy i przez zatłoczone korytarze docieram do szafki.

Moja szafka jest wizualną reprezentacją mojego mózgu. Zdjęcia Nandini, Cory i mnie są porozrzucane na każdej powierzchni. Są tam zdjęcia postaci z telewizji i fanarty moich ulubionych scen z książek. Przypadkowe rzeczy, które muszę zapamiętać są nabazgrane na tablicy przyczepionej do wewnętrznej strony drzwi mojej szafki. Z tyłu wisi replika truskawkowej chusteczki Desdemony z Otella, a na dole materiału przypięte są moje wiersze.

Odkładam podręcznik i kieruję się do mojej następnej - i ulubionej - klasy, angielskiego. To bardzo potrzebne wytchnienie po fizyce. Boże broń, żeby moi rodzice kiedykolwiek zorientowali się, jak bardzo zmagam się z tą klasą.

Wślizgnęłam się do klasy i usiadłam w tylnym rogu, przy oknie. Cora, Nandini i ja zajęłyśmy ten kąt na początku roku, ponieważ łatwiej jest tu dyskretnie pisać SMS-y.

"Najdziksza rzecz wydarzyła się na sali gimnastycznej", mówi Nandini, gdy opada na miejsce obok mnie. Nasza nauczycielka, panna Cannon, bazgrze na tablicy ćwiczenie otwierające, prawie nie zwracając na nas uwagi. "Powiem tobie i Corze podczas lunchu".

Podnoszę brwi. "Nie mogę się doczekać."

Gdy dzwoni dzwonek, Cora pędzi do klasy i zajmuje miejsce po drugiej stronie Nandini. "Naprawdę musiałam się wysikać," mówi, wzdychając w klatce piersiowej.

Ze współczuciem oferuję jej moją butelkę z wodą.

Panna Cannon klaszcze, zwracając uwagę na przód sali. "Zacznijmy naszą dyskusję o Wielkim Gatsbym..."

Jestem dziś w na tyle dobrym nastroju, że podnoszę rękę, gdy tylko rozpoczyna się dyskusja. Zazwyczaj jestem zbyt speszony, chyba że mam naprawdę dobry punkt zaczepienia. Nie lubię mieć oczu ludzi na sobie, chyba że mam coś mądrego do powiedzenia. "Myślę, że nie ma znaczenia, czy Gatsby mówi prawdę o sobie lub swojej przeszłości - bo czy to w ogóle wpływa na jego przyszłość? Mógłby snuć dowolne opowieści i nie miałoby to takiego znaczenia, jak sposób, w jaki przedstawiona jest jego miłość do Daisy. Twierdziłbym, że jest to największe oblicze całej jego persony".

"Ciekawy punkt, Karina," panna Cannon mówi, uśmiechając się. "Czy ktoś chciałby kontrować lub wnieść dalszy wkład do tego?".

Ktoś inny podnosi rękę. "Zgadzam się z Kariną. Na stronie 150, jest napisane..."

Kiwam głową, przerzucając na wspomnianą stronę w książce.

Rozmowa trwa przez kolejne dziesięć minut, zanim podzielimy się na grupy. Naturalnie, Cora, Nandini i ja przesuwamy nasze biurka bliżej siebie.

"Ok, więc nie przeczytałam jeszcze żadnej z nich," przyznaje Nandini po sprawdzeniu, czy panna Cannon zajmuje się inną grupą. "Miałam wczoraj późną zmianę w kinie i jeszcze musiałam skończyć laboratorium z fizyki, więc... coś musiało dać".

"Przeskrobałam większość, ale nie bardzo zrozumiałam" - mówi Cora, drapiąc się po nosie. "Karina, możesz wyjaśnić?"

Przewracam oczami, nie zaskoczona. Wszyscy mamy swoje mocne strony, jeśli chodzi o przedmioty szkolne. Nandini kocha naukę, Cora kocha historię, a ja kocham literaturę. "Więc w zasadzie chcesz Gatsby'ego dla Dummies?"

"To jest dokładnie to, czego chcę", mówi Nandini.

Wzdycham, ale przytakuję. "W porządku. Więc Nick i Gatsby są w zasadzie jazdy razem, a Gatsby jest jak bla, bla, bla, oto cała moja historia życia, i tylko Bóg wie, dlaczego Nick obchodzi. Wtedy Gatsby mówi: "Bracie, robiłem różne dzikie rzeczy, w które nie uwierzysz. Zebrałem wszystkie te klejnoty w Europie, polowałem na dużą zwierzynę i miałem szalone medale przyznane mi podczas I wojny światowej przez tony krajów europejskich. A Nick na to...huh? A Gatsby na to, że oto mój medal z Czarnogóry i ja i moi bracia gramy w krykieta w Oksfordzie, yada, yada, yada".

"Kocham cię", mówi Cora szczerze. "Jesteś aniołem i absolutnie umarłabym za ciebie. Nigdy więcej nie zamierzam czytać książek".

"To dokładne przeciwieństwo tego, co powinnaś zrobić", mówię, kopiąc ją pod biurkiem. "Proszę, przeczytaj książkę".

"Zobaczymy", mówi Cora, machając nonszalancko ręką.

Wyjaśniam resztę rozdziału i decydujemy się na punkt rozmowy dla naszej pracy domowej tuż przed dzwonkiem. Wstajemy, by udać się na lunch, który mamy w następnej kolejności, ale gdy kierujemy się do drzwi, panna Cannon mówi: "Karina, możesz tu przyjść na chwilę?".

Osłabiam się i patrzę na moich przyjaciół.

"Poczekamy na zewnątrz" - mówi Nandini, poklepując mnie po ramieniu. Uśmiecham się z wdzięcznością i podchodzę do biurka panny Cannon, które jest przepełnione książkami i papierami.

Panna Cannon jest moją ulubioną nauczycielką. Jest tylko kilka lat starsza od nas i zawsze ma najciekawsze lekcje. Kiedy powiedziałam jej, że uwielbiam czytać wszystko, od klasyki po young adult fiction, zaproponowała mi kilka najlepszych rekomendacji, a potem zapytała, czy nie zostałabym jej asystentką podczas pozaszkolnych korepetycji, które trwają godzinę każdego dnia po dziewiątej godzinie lekcyjnej.

Na początku się wahałam, bo nie jestem dobra poza moją społeczną bańką Nandini i Cory. Ale korepetycje oznaczają pomaganie komuś jeden na jeden przez kilka minut, a to nawet dla mnie jest do zniesienia.

Uzyskanie zgody moich rodziców było kolejnym problemem, ale panna Cannon porozmawiała z nimi. Nic dziwnego, że zażądali osobistego spotkania, zanim zgodzili się, bym mogła zostawać po szkole od 15:00 do 16:00 każdego dnia.

Oczywiście nie mają skrupułów, że zostaję do późna na zajęcia Pre-Med Society we wtorki, nawet jeśli oznacza to kolejną godzinę w szkole, ponieważ kluby zaczynają się dopiero po korepetycjach. Chciałabym, żeby byli równie pobłażliwi we wszystkich innych sprawach, ale to zbyt wiele. I tak rzadko chodzę na spotkania. Nikogo nie obchodzi, że opuszczasz zajęcia klubowe, chyba że jesteś na tablicy ogłoszeń. A ja na pewno nie jestem w zarządzie stowarzyszenia Pre-Med.




Rozdział 3 (2)

Gdy tylko opieram się o jedno z biurek, panna Cannon mówi: "Zanim odmówisz, wysłuchaj mnie".

"Yikes," mówię. "To nie brzmi obiecująco, panno Cannon".

"Wiem, wiem." Panna Cannon wzdycha cicho, bawiąc się rudym dredem. "Jak wiesz, zbliża się angielski Regents".

Kiwam głową. Egzaminy Regents to państwowe egzaminy, które musimy zdawać co roku zgodnie z prawem Nowego Jorku. W tym roku mam je z angielskiego, fizyki, włoskiego i historii USA.

"Uczeń z mojej klasy poprosił o pomoc", mówi panna Cannon. "Pracowaliśmy trochę razem, ale myślę, że bardziej skorzystałby z perspektywy jednego z kolegów z klasy. Czy mogłabyś rozważyć prywatne korepetycje dla niego?".

Podnoszę brwi. "Ja? Myślę, że rozmawiasz z niewłaściwą osobą".

"Nie, zdecydowanie wybrałam właściwą osobę," mówi panna Cannon, uśmiechając się, zanim jej wyraz przesunie się na poważny ponownie, jej usta ściśnięte. "Wiem, że to dużo, aby poprosić, ale zamiast pomagać mi podczas korepetycji po szkole, mógłbyś spędzić ten czas z nim".

Moje usta wysychają. "Przez pięć dni w tygodniu?"

Panna Cannon mruga okiem. "Tak, najlepiej, ponieważ będzie to zastępowanie czasu, który spędzasz pomagając mi tutaj. To tylko przez trzy miesiące, a ty jesteś moją najlepszą uczennicą, Karina. Wiem, że możesz to zrobić."

Potrząsam głową, mój puls uderza. "Panno Cannon, nie wiem czy..."

"Jeśli tak, będziesz usprawiedliwiona z konieczności zrobienia projektu poezji", mówi panna Cannon, odcinając mnie. "Policzę to jako twoją ocenę zamiast tego".

Waham się. Projekt poetycki jest warty dwadzieścia procent naszej oceny. Mamy napisać dziesięć oryginalnych utworów zgodnie z parametrami różnych formatów poezji - haikus, limeryki, freestyle i tak dalej. Musimy to oddać w przyszłym miesiącu i wybrać jeden z dziesięciu wierszy do zaprezentowania przed klasą.

Mimo że kocham poezję, nie cierpię publicznych wystąpień. Co więcej, nienawidzę myśli o wypowiadaniu na głos moich najgłębszych, najbardziej wrażliwych myśli. Być wolnym od tego obowiązku tylko po to, by udzielać korepetycji jakiemuś przypadkowemu kolesiowi w czasie, gdy i tak pomagałbym pannie Cannon? To może być tego warte.

Ale nadal...

"Karina, twoje oceny są niezmiennie najwyższe w klasie i bardzo pomagasz innym uczniom" - mówi panna Cannon, ściskając moje ramię. "Nikt nie jest bardziej zdolny niż ty".

Wiem, że próbuje mnie zachęcić, ale jej słowa sprawiają, że jestem bardziej niespokojna. Nie chcę zawieść panny Cannon, nie kiedy tak bardzo we mnie wierzy.

Myśl o zmierzeniu się z jej rozczarowaniem skręca mi żołądek.

Z bolesną niechęcią mówię: "Dobrze".

Twarz panny Cannon rozświetla się uśmiechem. "Bardzo ci dziękuję, Karina".

"Więc...kto jest tym uczniem?" pytam, wrzucając ręce do kieszeni, aby ukryć sposób, w jaki moje palce się trzęsą.

"On jest w tej klasie," mówi, machając ręką w kierunku lewej strony sali. "Alistair."

Niespokojne uczucie rozchodzi się po mnie, jak ciężki ciężar osiadający na moich ramionach. Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.

"Alistair?" powtarzam. "Alistair Clyde? Jak w Ace Clyde?"

Panna Cannon robi pauzę. "Tak. Czy to będzie problem?"

Prawie śmieję się histerycznie. Świat wyraźnie spiskuje przeciwko mnie. "Nie. Oczywiście, że nie."

Patrzy na mnie, jej brwi unoszą się, gdy analizuje mój wyraz twarzy.

Jej twarz zaczyna opadać, a moje serce czuje się jakby napierało na moją klatkę żebrową, utrudniając oddychanie. Najmniejsza nuta dezaprobaty zawsze wyzwala u mnie niepokój nie do opisania. Trudno uwierzyć, że nie zdawałam sobie z tego sprawy jeszcze kilka miesięcy temu, bo teraz jest to tak boleśnie oczywiste.

"Czy powinnam nadal przychodzić do twojej klasy po dziewiątej lekcji?" pytam, pchając się do przodu. Mogę to zrobić. Zrobię to.

Panna Cannon nadal się na mnie gapi, więc wklejam uśmiech na twarz, przełykając obok niewygodnej bryły w gardle.

Powoli, ona uśmiecha się z powrotem. "Jeśli możesz iść bezpośrednio do biblioteki, to byłoby idealnie. Powiem mu, żeby się tam z tobą spotkał" - mówi panna Cannon, wręczając folder. "Już nakreśliłam harmonogram korepetycji, ale nie krępuj się odbiegać od niego, jeśli znajdziesz lepszy sposób, który zadziała dla was obu".



Mój uśmiech się nadweręża. "Dobrze. Dziękuję, panno Cannon."

Po odłożeniu folderu do mojej torby, wychodzę z pokoju i widzę Nandini i Corę stojące po drugiej stronie sali, rozmawiające cicho.

Obie uśmiechają się, gdy mnie widzą, ale twarz Cory opada niemal natychmiast. "Czy jesteś dobry? Czy masz kłopoty?"

"Nie," mówię, zaciskając mocniej paski mojej torby. "Wszystko jest w porządku. Wszystko jest..." Osłabiam się, nie mogąc powiedzieć więcej.

Cora zaczyna iść w moją stronę, jej rysy zmętniały w trosce, ale Nandini owija rękę wokół jej nadgarstka.

"Cora, daj jej trochę miejsca," mówi Nandini. Ciche zrozumienie przechodzi między nami, a ja czuję się tak wdzięczny, że mogłem płakać. "Co się dzieje, kochanie?"

Potrząsam głową i biegnę do najbliższej łazienki. W środku wchodzę do kabiny i zatrzaskuję drzwi, po czym zmuszam się do wzięcia głębokiego oddechu, przyciskając pięty dłoni do oczu. Potrzebuję tylko chwili. Chwili, a znów będzie mi dobrze.

Ledwo znam Ace'a Clyde'a, ale korepetycje z niego brzmią jak mój najgorszy koszmar. Jest notoryczny w obijaniu się.

Myśl o zawiedzeniu panny Cannon powoduje, że moje płuca boleśnie się zaciskają. Jak ja mam to zrobić?

10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1.

Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.

Dobrze, że nic mi nie jest. Znów mogę stawić czoła światu bez obawy, że wybuchnę łzami.

Podnoszę głowę i odblokowuję stragan. Cora i Nandini stoją w drzwiach łazienki, ale nic nie mówią, gdy podchodzę do umywalki i ochlapuję twarz.

Patrzę w rozmazane lustro i mam żywy flashback do nocy, w której zapytałam rodziców o hipotetyczną zmianę kierunku studiów. Mój wyraz twarzy był wtedy gorszy, zalany łzami i zdruzgotany. Ale maniakalne światło w moich oczach jest wciąż takie samo jak wtedy.

Przez jakiś czas zmagałem się z koncepcją posiadania lęku. Zajęło mi to wiele wyszukiwań w Google i rozmów z Nandini i Corą, ale powoli zaczęłam to akceptować. To część mnie i zawsze będzie. Muszę tylko pamiętać o moim odliczaniu, a wszystko będzie dobrze.

Byłoby miło uzyskać profesjonalną pomoc, ale to wymagałoby powiedzenia moim rodzicom. Może pewnego dnia, kiedy będę na studiach i będę miała więcej swobody, będę mogła pójść do poradni. Do tego czasu muszę sobie radzić z tym, co mam.

Zmuszam się do wzięcia ostatniego, głębokiego oddechu. Wszystko jest w porządku.

"Więc?" pyta Cora, przesuwając się do przodu, by stanąć przede mną. Wyciąga paczkę chusteczek. "Czego chciała panna Cannon?"

Oferuję jej ciasny uśmiech. Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden. "Chce, żebym udzielała korepetycji Ace'owi Clyde'owi".

Nastąpiło milczenie.

Jeszcze jedno.

Jeszcze jedno.

Jeszcze jedno...

...I wtedy Cora upuszcza chusteczki. "Co?"




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Spraw, by jeden miesiąc trwał wiecznie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści