Ćma do płomienia

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

"Jeśli widziałeś Wielką Stopę, podnieś rękę".

Lilly Ray powstrzymała się od parsknięcia... ledwo.

Gdyby jej tata lub bracia mogli ją teraz zobaczyć, na pewno by się z niej wyśmiewali. Ale praca to praca, a ta, jako jedna z czterech operatorów kamery w zupełnie nowym programie, który ma zacząć być emitowany jesienią, była jedną z lepiej płatnych prac, jakie ostatnio miała.

Chociaż, kiedy podpisywała umowę, nie wiedziała dokładnie, o czym będzie ten program. Jeśli jednak była ze sobą szczera, musiała przyznać, że nie zrobiłoby jej to różnicy. Potrzebowała pracy, odeszła z poprzedniej po tym, jak reżyser nie chciał przestać jej molestować seksualnie. Kobiety operatorzy kamer stawały się coraz bardziej powszechne, ale najwyraźniej nie na tyle, by niektórzy mężczyźni, z którymi pracowała, wierzyli, że traktuje swoją pracę równie poważnie jak każdy mężczyzna i że nie jest otwarta na seks z każdym, kto wyrazi zainteresowanie.

Lilly nie była pruderyjna. Lubiła seks tak samo jak każda inna osoba. Tylko nie z zarozumiałymi palantami, którzy uważali, że mają prawo spać z kimkolwiek chcą.

Więc zrezygnowała, przenosząc się do Zachodniej Wirginii, żeby zamieszkać z ojcem i zaoszczędzić pieniądze, a także przegrupować się i zastanowić, co chce zrobić ze swoim życiem. Mając trzydzieści cztery lata, dziwnie się czuła mieszkając znowu w domu, ale jej ojciec był zachwycony. I wszystko było dobrze przez około miesiąc, dopóki nie zaczęła czuć się stłamszona... i przypomniała sobie, dlaczego tak bardzo cieszyła się z wyprowadzki, kiedy skończyła liceum.

Jej tata był wspaniały. Wspierający i zachęcający. Ale był też bardzo opiekuńczy. Chciał wiedzieć, dokąd idzie i kiedy wróci, za każdym razem, gdy stawiała stopę poza domem. Ochronna bańka zaczęła ją tłamsić.

Jej czterej starsi bracia byli kopiami swojego ojca. Lance miał czterdzieści lat, Leon trzydzieści dziewięć, Lucas trzydzieści siedem, a Lincoln trzydzieści pięć. Jako "dziecko" rodziny i jedyna dziewczyna, Lilly spędziła życie, próbując udowodnić, że potrafi o siebie zadbać. Dlatego też powrót do domu po ostatnim występie był gorzką pigułką do przełknięcia.

Więc Lilly wzięła pierwszą pracę jaką znalazła, dla nowego programu o nazwie Paranormalne Dochodzenia. Brzmiało ciekawie, co było dodatkowym atutem. Pracowała już przy wielu programach, które zanudziły ją do łez.

Niestety, występ byłby bardziej atrakcyjny, gdyby każda rzecz przedstawiona w programie nie była tak sztuczna jak cycki każdej kobiety w ostatnim reality show, który kręciła.

Lilly była bardzo zaintrygowana, kiedy pojechali do Meksyku, aby zbadać niesławną Chupacabrę, ale po obejrzeniu producenta - oślizgłego mężczyzny o nazwisku Tucker Ward - i czterech "śledczych", którzy ustawiali i manipulowali ujęciem za ujęciem, aby "udowodnić", że niesławna bestia istnieje, szybko się rozczarowała i była zdegustowana.

Podstępy trwały nadal, gdy spędzili noc w rzekomo nawiedzonym, opuszczonym hotelu w Nevadzie. Odgłosy, które słyszeli i kawałek drewna latający w powietrzu zostały spowodowane przez jednego z pracowników programu.

W Strefie 51 prawie zostali aresztowani przez rząd, gdy zbytnio zbliżyli się do słynnej placówki badawczej na pustyni, próbującej udowodnić istnienie obcych. Spędzenie dwóch tygodni w Roswell w Nowym Meksyku było bardzo bolesne, ponieważ odwiedzili domy i miejsca rzekomych uprowadzeń przez kosmitów.

Byli nawet w Point Pleasant w Zachodniej Wirginii i "badali" istnienie Mothmana. Lilly była zażenowana swoim rodzinnym stanem.

Nie chodziło o to, że nie uważała, iż na świecie dzieją się rzeczy niewytłumaczalne. Uważała. Ale po tym, jak zobaczyła, jak Tucker płaci ludziom, by szli do kamery i opowiadali o swoich "doświadczeniach" - wszystkie całkowicie zmyślone - stała się znacznie bardziej cyniczna.

Ale zjawiska paranormalne były wielkim biznesem, który zarabiał mnóstwo pieniędzy, dlatego też miała obecnie pracę. Istniały niezliczone produkcje o zjawiskach paranormalnych, wszystko od programów takich jak ten, przy którym pracowała, przez dramaty takie jak The Walking Dead, po przebojowe filmy.

Konfiguracja każdego odcinka Paranormal Investigations była podobna. Tucker i jego trzej asystenci udawali się do miast z wyprzedzeniem, aby rozeznać się w sytuacji. Zorganizowałby miejsce na "spotkanie w ratuszu", gdzie poprosiłby mieszkańców o opowiedzenie o tym, co jest przedmiotem śledztwa. Następnie znajdował kilka osób, którym mógł zapłacić za opowiedzenie tych historii - tych, które Tucker już wymyślił. Potem przyjeżdżali członkowie ekipy, odbywało się spotkanie w ratuszu i rozpoczynało się "śledztwo".

Lilly była jednym z czterech operatorów kamery, po jednym dla każdego badacza. Michelle Becker, Chris Carr, Trent Morrison i Roger Kerr byli talentami, wybranymi ze względu na ich dobry wygląd... nie ze względu na jakiekolwiek doświadczenie naukowe, które mogliby mieć w zakresie zjawisk paranormalnych.

Trent był podstawą tworzenia programu. Plotka głosiła, że on i jego przyjaciel, Joey Richards - jeden z operatorów kamery - zrobili burzę mózgów na temat całego założenia pewnej nocy, kiedy byli pijani w sztok.

Byli w Fallport, w stanie Virginia. To małe miasteczko znajdowało się w samym środku Appalachów, w południowo-zachodniej części stanu. Było oddalone o około pół godziny drogi od Interstate 81, głównej arterii biegnącej przez Wirginię. Ludzie nie pojawiali się w Fallport przypadkowo; miejsce to leżało poza utartymi szlakami, więc każda wizyta była zamierzona.

Przypominało Lilly małe miasteczko, w którym dorastała. Było tam Walmart, ale znajdował się na obrzeżach miasta, wzdłuż I-480, w pobliżu sklepu z dolarami i restauracji Sonic, czyli podstawowych elementów małych miasteczek na południu.

Przygotowania do tego szczególnego spotkania miejskiego trwały dłużej niż zwykle. Tuckerowi najwyraźniej trudno było znaleźć ludzi zainteresowanych kłamaniem przed kamerą za pieniądze. Nic dziwnego - ten odcinek był o Wielkiej Stopie. Pomimo braku zainteresowania ze strony mieszkańców, Lilly musiała przyznać, że Tucker wybrał idealne miejsce. Prawdopodobnie każdy, kto oglądał program, uwierzyłby, że Wielka Stopa może ukrywać się w tym gęsto zalesionym terenie. Wokół nich znajdowały się wzgórza i góry, z których najwyższym był Eagle Point, majestatyczny szczyt nadający miasteczku wygląd pocztówkowy.




Rozdział 1 (2)

Sala gimnastyczna szkoły średniej była dziś wypełniona po brzegi. Mieszkańcy miasta nie byli może zadowoleni z tego, że program jest tam kręcony, ale byli na tyle ciekawi, że chcieli się dowiedzieć, co dokładnie się dzieje.

Kiedy Chris zapytał, czy ktoś widział Wielką Stopę, około połowa rąk w sali poszła w górę. I znów Lilly nie była zaskoczona. Widziała, jak ta scena rozgrywała się wiele razy w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

Trent i Chris na zmianę wybierali ludzi, prosząc ich, by stali i opowiadali swoje historie. Jedynymi osobami, które wybierali, byli oczywiście ci, którym Tucker już zapłacił z góry, ale zamiast przewracać oczami na te dziwaczne opowieści, Lilly zachowała pustą maskę na twarzy. Jak wielokrotnie powtarzał jej producent, jej zadaniem było jedynie filmowanie. Nie miała w żaden sposób zwracać na siebie uwagi. Nie powinna hałasować, zadawać pytań i nigdy, przenigdy nie powinna się angażować w to, co działo się w programie.

Łatwiej było to powiedzieć niż zrobić, zwłaszcza gdy ktoś został ranny lub znajdował się w niebezpiecznej sytuacji... co zdarzało się od czasu do czasu. Niedawno Michelle przeprowadzała w Roswell wywiad z kimś na temat kosmitów, a ten ktoś znienacka rzucił się na nią, potrząsając nią na tyle mocno, że upadła na tyłek. Bracia Lilly nauczyli ją, jak się bronić - na tyle, by ewentualnie wydostać się z niebezpiecznej sytuacji i uzyskać pomoc - ale wiedziała, że gdyby spróbowała pomóc Michelle, Tucker straciłby panowanie nad sobą. Uwielbiał konfrontacje lub gdy talent został zraniony. Mówił, że dzięki temu jest lepsza telewizja.

Włosy na karku Lilly stanęły dęba - i nagle wiedziała, że ktoś ją obserwuje. Było to nieprzyjemne uczucie; nie lubiła nie wiedzieć, kto ma ją na celowniku. Zaryzykowała krótkie odwrócenie wzroku od wizjera, żeby sprawdzić, czy uda jej się ustalić, kto się gapi.

Stała po jednej stronie sali, a większość mieszkańców miasta patrzyła albo na Rogera, Trenta, Chrisa i Michelle - którzy stali na lekko podniesionej platformie na jednym końcu przestrzeni - albo na tego, kto opowiadał swoją historię o Wielkiej Stopie. Jej oczy powoli powędrowały na tył sali, gdzie co najmniej dwa tuziny osób stały i obserwowały przebieg wydarzeń.

Mężczyzna w policyjnej odznace stał ze skrzyżowanymi ramionami i zmarszczoną twarzą. Po jego lewej stronie stał inny mężczyzna, wyglądający na rozczochranego, w brudnej koszuli, podartych spodniach, podartych butach i czapce z daszkiem naciągniętej nisko na czoło, spod której wystawały jego tłuste, żylaste, zbyt długie czarne włosy. Kobieta o płomiennym wyglądzie, prawdopodobnie po pięćdziesiątce, ubrana w czarną sukienkę i około dziesięciu naszyjników, z rozbawionym uśmiechem obserwowała przebieg wydarzeń.

W grupie było jeszcze kilka innych kobiet i mężczyzn, którzy przyglądali się z zainteresowaniem... ale to siedmiu mężczyzn stojących najbliżej drzwi, nieco oddalonych od pozostałych, przykuło uwagę Lilly.

Wszyscy byli dość wysocy, dobrze zbudowani, każdy z nich miał różnej długości zarost na twarzy. Mężczyźni, którzy prawdopodobnie spędzali większość czasu na świeżym powietrzu, których Lilly określiłaby jako "gruboskórnych". Nie miała pojęcia kim są, ani co mogą myśleć o tym postępowaniu... ale na ich widok przeszedł ją mały dreszcz.

Kimkolwiek byli, cokolwiek widzieli i robili w przeszłości, naznaczyło ich. Wyglądali na twardych mężczyzn. Mężczyzn, którzy nie przejmowali się bzdurami. Którzy z pewnością nie zniosłyby takich szwindli, jakie Tucker i reszta ekipy sprowadzili do ich miasta.

Lilly instynktownie wiedziała, że nie chce być po ich złej stronie... ale sądząc po spojrzeniu jednego szczególnie przystojnego mężczyzny, wyglądało na to, że właśnie tam się znalazła, tylko dlatego, że była związana z programem. Mężczyzna miał krótkie czarne włosy i ciemnobrązowe oczy, które przypominały jej ziemisty brzeg rzeki, z której ona i jej tata lubili łowić ryby. Miał kwadratową szczękę, zarysowaną przez wąsy i przyciętą brodę. Jego brwi były zmarszczone, gdy się wpatrywał, jakby próbował ją rozgryźć. Mogła dostrzec tatuaż na jego prawym bicepsie i wypisane tuszem słowa na przedramieniu.

Przeszedł ją dreszcz i z instynktu samozachowawczego Lilly zwróciła uwagę z powrotem na kamerę. Skupiła się na Michelle, która dzieliła się teraz jakimiś bzdurnymi statystykami, które prawdopodobnie wymyślił Tucker.

Serce Lilly biło szybko, a ona zagryzła wargę, wpatrując się przez obiektyw. Chciała spojrzeć z powrotem na mężczyznę, żeby sprawdzić, czy nadal ją obserwuje, ale zmusiła się do skupienia na tym, co robi. Tucker straciłby głowę, gdyby spieprzyła ujęcie. Spotkania w ratuszu były jedyną rzeczą, której nie mogli powtórzyć, gdyby coś poszło nie tak. W kółko pouczał ją, Kate, Andre i Joey'a, pozostałych operatorów kamer, żeby zwracali uwagę i nigdy, przenigdy nie wyłączali kamer, bez względu na to, co się stanie.

Nie miała pojęcia, dlaczego ten mężczyzna się na nią gapił. Nie zrobiła nic, co mogłoby zwrócić na siebie uwagę. Wszystko co zrobiła to stała z boku i filmowała. Jego wyraz twarzy nie był wrogi... dokładnie. Był bardziej dociekliwy. Jakby mógł w jakiś sposób przejrzeć ją na wylot i domyślić się jej motywacji do bycia tam.

Praktycznie parsknęła. Jej motywacją była wypłata. Oszczędzała pieniądze, które zarobiła w tej pracy, aby mieć własne miejsce, gdy skończy się filmowanie. Chciała mieć bazę domową, miejsce, do którego mogłaby wracać między kolejnymi pracami. Już zdecydowała, że nie wróci do Kalifornii. Hollywood wyssało z niej życie. Tak, miała stałą pracę, ale nie była warta tego, jak bardzo miasto odbiło się na jej psychice. Nie wspominając o tym, że musiała unikać podręcznych mężczyzn, którzy uważali, że każda kobieta, którą widzieli, była niezłą grą.

Lilly chciała wierzyć w miłość, ale z każdym mijającym rokiem marzenie o własnej rodzinie wydawało się coraz mniej prawdopodobne. W Kalifornii na pewno nie znalazła miłości. Wyglądało na to, że będzie musiała zadowolić się byciem ciocią Lilly dla dzieci swoich braci.

Kiedy Roger zaczął przemawiać o nadchodzących ekscytujących dniach i o tym, jak on i jego koledzy śledczy doceniają wszystkich uczestników, Lilly wiedziała, że to jej znak, by wziąć do ręki aparat. Gdy mieszkańcy miasteczka zaczęli się rozchodzić, zarzuciła aparat na ramię i ruszyła w stronę Trenta. Została przydzielona do niego na dzisiejszy wieczór. Talent miał mieszać się z mieszkańcami miasta i w zasadzie zachowywać się jak politycy... uśmiechać się i mówić wszystkie właściwe rzeczy.



Rozdział 1 (3)

Pozostała przyklejona do Trenta, świadoma, że siedmiu mężczyzn z tyłu nie ruszyło się ze swoich miejsc pod ścianą. Najwyraźniej obserwowali do samego końca tego spotkania.

Trent skierował się w stronę tylnej części sali, a Lilly opadł żołądek. Nie chciała zbliżać się do mężczyzn, zwłaszcza tego, który uważnie ją obserwował, ale skoro tam właśnie zmierzał Trent, musiała za nim podążać. Nie bała się, że mężczyźni zaatakują ją lub Trenta, czy coś w tym stylu, ale zdecydowanie sprawili, że poczuła się zaniepokojona swoją spiczastą uwagą.

Trent skierował się do Chrisa, który uścisnął dłoń policjanta.

"Doceniamy, że jesteś tu dziś wieczorem", powiedział Chris.

"Chcę się upewnić, że wiem, co się dzieje w moim mieście," odpowiedział mężczyzna bez nawet odrobiny uśmiechu.

"To jest Simon Hill, jest szefem policji", powiedział Chris, przedstawiając mężczyznę Trentowi.

"Miło cię poznać", powiedział Trent z uśmiechem.

"Czy zdecydowałeś już, gdzie będziesz kręcił ten swój chujowy program?" zapytał szef.

To zajęło wszystko w Lilly, aby nie grymasić. Lubiła tego faceta. Miał jaja, żeby powiedzieć to, co - jak podejrzewała - myślało wiele osób w tym pomieszczeniu dzisiejszego wieczoru.

Trent zerknął na nią i lekko potrząsnął głową. Lilly pracowała z nim wystarczająco długo, by wiedzieć, że to oznacza, iż powinna odłożyć kamerę. Zdjęła ją z ramienia i stanęła w pobliżu, nieco niezręcznie. Chciała się wycofać, znaleźć coś innego do filmowania, ale pozostała przyklejona do miejsca.

Andre również upuścił swoją kamerę, ale nie wydawał się mieć problemu z wycofaniem się z nieco napiętej sceny.

"Możesz nie wierzyć w zjawiska paranormalne, ale mogę cię zapewnić, że po rzeczach, które widzieliśmy i których doświadczyliśmy, są one prawdziwe" - powiedział Trent.

Lilly nie mogła się powstrzymać od przewrócenia oczami. Na szczęście opuściła głowę i nikt na nią nie patrzył.

A przynajmniej tak jej się wydawało. Podniosła wzrok i zobaczyła mężczyznę, którego wcześniej zauważyła, wpatrującego się prosto w nią. Kiedy ich oczy się spotkały, jego usta drgnęły. Był to niewielki ruch, który zniknął tak szybko, jak się pojawił. Czy rozbawiła go jej reakcja?

Nie odważyła się po tym spojrzeć na niego ponownie.

Zamiast tego rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu rozproszenia - i ze zdziwieniem zauważyła, że wszyscy zniknęli. Wszyscy poza szefem policji, siedmioma mężczyznami oraz ekipą i talentem do przedstawienia.

"Ponieważ wygląda na to, że naprawdę przechodzicie przez tę śmieszną farsę, myślę, że powinienem przedstawić wam ludzi, którzy będą musieli przyjść znaleźć wasze tyłki, kiedy zgubicie się w naszych górach," powiedział szef.

W tym momencie dołączył do nich Tucker, który powiedział nieco wyniośle: "Nikt się nie zgubi".

Prychnięcie zabrzmiało od jednego z mężczyzn i zajęło wszystko, co Lilly miała, by się nie uśmiechnąć.

"Racja. To samo mówią wszyscy, zanim wyruszą do lasu," odparł szef. "Ci mężczyźni to nasz lokalny zespół poszukiwawczo-ratowniczy. To oni są wzywani, gdy ktoś zaginie. To jest Ethan, Cohen, Zeke, Drew, Brock, Talon i Raiden."

Ethan. Tak miał na imię mężczyzna, który tak dokładnie badał ją przez całą noc. Jego uwaga była w tej chwili skupiona na Tuckerze. "Musisz zostawić szczegółową relację z miejsca, w którym będziesz filmował," powiedział surowo.

Tucker wzruszył ramionami. "Mogę podać ci ogólny obszar, ale idziemy tam, gdzie prowadzi nas śledztwo. Wielka Stopa nie jest do końca przewidywalny".

"Gwarantuję, że jeśli pójdziesz trompować się po lesie bez planu, to się zgubisz," ostrzegł Ethan.

"A my zostaniemy wezwani z naszej pracy, aby przyjść znaleźć wasze tyłki," dodał mężczyzna obok niego. Lilly pomyślała, że ma na imię Cohen.

"Dla porządku, nie mamy nic przeciwko temu, żeby nas wzywano, kiedy jest prawdziwy nagły wypadek, ale jeśli będziemy musieli iść was szukać po tym, jak odmówicie przedstawienia przemyślanego planu, gdzie będziecie... nie będziemy zadowoleni," powiedział Zeke.

Lilly w milczeniu się zgodziła. Mieli rację. Oczywiście, że mieli. Nie pomagało też to, że Tucker wolał prowadzić większość śledztw w nocy. Łatwiej było oszukać publiczność i przemykać się, utrwalając zaczepki, w ciemności, niż w świetle dnia. Ale chodzenie po tak rozległym pustkowiu jak Appalachy różniło się znacznie od wędrówki po pustyniach południowego zachodu czy zamknięcia wewnątrz budynku.

Wiedziała lepiej niż większość, dzięki temu, że jej tata i bracia wwiercali jej to do głowy, kiedy polowali, jak niebezpieczne jest schodzenie ze szlaku. Bardzo łatwo było zawrócić i zgubić drogę... zwłaszcza w ciemności.

Tucker uniósł ręce w pojednawczy sposób. "Nikt nie chce się zgubić, nie przy takich stworzeniach jak Wielka Stopa na zewnątrz. Będziemy uważać. I na pewno przejrzę mapy i dam znać szefowi, gdzie będziemy polować. Ostatnią rzeczą, jakiej jednak chcemy, jest to, by ktoś poznał naszą lokalizację i wyszedł, by sabotować nasze poszukiwania, albo myślał, że jest zabawny udając Wielką Stopę."

"O tak, nie chcielibyśmy tego," powiedział pod nosem Raiden, rudzielec z dopasowanym bloodhoundem.

Lilly zagryzła wargę, aby powstrzymać się od głośnego śmiechu.

"Naprawdę myślisz, że możesz znaleźć cokolwiek tam z zaledwie czterema ludźmi, plus czterema kamerzystami - przepraszam... kamerzystami i kobietami - dźwiękowcem i producentem tratującym się dookoła?" zapytał Brock.

"Może", powiedział Trent, włączając się do rozmowy. "I podczas gdy będą czasy, kiedy będziemy mieli kamery podążające za nami, innym razem będziemy używać naszych ręcznych urządzeń, więc będziemy tam tylko my, śledczy."

To było kolejne kłamstwo. Nie było ani jednej sekundy, kiedy nie było w pobliżu operatorów kamer. Tucker nie ufał gospodarzom programu, że uda im się uzyskać najlepsze ujęcia.

Ethan westchnął. "W każdym razie, nie próbujemy być kutasami," powiedział. "Zdziwiłbyś się, jak często jesteśmy wzywani do poszukiwania zagubionych wędrowców. Ludzie, którzy myśleli, że są przygotowani, którzy znali teren. Jeśli pójdziesz poza szlakiem, to się zgubisz. Nie próbuję cię przestraszyć ani powstrzymać przed zrobieniem tego, co planujesz. Namawiam was tylko do zachowania zdrowego rozsądku. Telefony komórkowe nie działają po wejściu na szlak, więc nie możecie liczyć na to, że was uratują, jeśli nie będziecie mogli znaleźć drogi powrotnej do cywilizacji."




Rozdział 1 (4)

"Mamy radia," powiedział Trent, nieco sztywno teraz.

"Co jest dobre, z wyjątkiem sytuacji, gdy znajdą się poza zasięgiem siebie," odparł Drew.

"Słuchaj," powiedział Tucker, oczywiście próbując być rozjemcą. "Będziemy ostrożni. Nie jesteśmy głupi. Czy jest jakiś powód, dla którego nie chcesz, abyśmy znaleźli dowód na istnienie Wielkiej Stopy?"

"Och, dobry Boże," powiedział Raiden z potrząśnięciem głową. "Daj spokój, Duke. Jestem pewien, że musisz się wysikać," powiedział do swojego bloodhounda. Duży pies wstał i potrząsnął się, imponująco wysyłając kleks śliny lecący przez pokój, przed kłusowaniem za swoim właścicielem.

"Możesz natknąć się na czarnego niedźwiedzia. Może nawet kocura, wraz z mnóstwem mniejszych ssaków, ale Wielka Stopa nie jest w tych górach" - powiedział Brock.

Tucker nie wydawał się speszony sceptycyzmem. "Tak mówią wszyscy, dopóki nie znajdziemy dowodu. Zjesz te słowa, kiedy zobaczysz nasz pokaz".

Lilly była w tym momencie zdecydowanie niekomfortowa. Tucker mówił z dupy, tak jak zawsze. Był dobrym producentem. Ale był też oszustem, co ją denerwowało.

Zrobiła krok do tyłu, zamierzając wyplątać się z niewygodnej rozmowy i atmosfery.

"Nie ruszaj się, Lilly" - skarcił surowo Tucker.

Odetchnęła gwałtownie i przytaknęła. Dobrze znała zasadę, którą wbijał jej i innym operatorom kamer. Nie wolno im było wyłączać kamer, nigdy. Nawet jeśli ich nie trzymali, Tucker chciał, żeby działały... na wszelki wypadek. W przeszłości używał czyichś słów - słów, które wydawały się być poza protokołem - przeciwko nim. Więc jej kamera była włączona i nagrywała całą rozmowę.

Ponieważ Andre uciekł, zanim rozmowa się zaczęła, utknęła.

Ethan odsunął się o krok od ściany na ton Tuckera. Spojrzenie w jego oczach mówiło, że jest wkurzony. Lilly wstrzymała oddech, modląc się, by mężczyźni nie doszli do ciosu.

"Jak długo to potrwa?" warknął Ethan.

Tucker wyglądał na zdezorientowanego. "Jak długo będzie trwało co?".

"To śledztwo? Jak długo y'all będą w mieście?" wyjaśnił.

Tucker wzruszył ramionami. "Tak długo, jak będzie trzeba. Zgaduję, że zajmie to dłużej niż innym, skoro jest tyle terenu do pokonania."

"Kurwa," mruknął Talon, po czym odwrócił się i skierował do drzwi.

Lilly mentalnie westchnęła. Nie była pewna, jak długo jeszcze może pracować nad tym programem. To było sprzeczne z każdą moralnością, jaką miała. Kłamstwo, oszustwo, opłacanie ludzi. To było mdłe...ale praca dobrze płaciła. Nienawidziła tego, że przedkłada pieniądze nad swoje przekonania.

Nawet jeśli nie była zachwycona swoją pracą, to ta niewielka część, którą widziała w Fallport, podobała jej się. Ludzie byli ogólnie przyjaźni, i choć byli nieufni wobec nowych przybyszów, jak mieszkańcy większości małych miast, nie byli wrogo nastawieni. Co, jak wiedziała, zmieni się, gdy odkryją, co tak naprawdę dzieje się z tym przedstawieniem.

"Pamiętaj tylko, że nie tylko swój kark wystawiasz na szwank," powiedział Ethan do Tuckera. "Narażasz na niebezpieczeństwo wszystkich, którzy pracują przy tym programie". Z tym, dał szefowi małe uniesienie podbródka i odwrócił się, by podążyć za przyjaciółmi.

Pozostali również nie patyczkowali się. Wszyscy ruszyli za Ethanem za drzwi.

W chwili, gdy ich nie było, Lilly wypuściła wstrzymywany oddech. Była jednocześnie zadowolona i rozczarowana, że ekipa poszukiwawczo-ratownicza odeszła.

"Mam nadzieję, że nie będzie stanowił problemu" - powiedział Tucker do szefa.

Starszy mężczyzna wzruszył ramionami. "Nie będą. A jeśli coś się tam stanie," gestem wskazał na drzewa za oknami, "będziesz się cieszył, że są tutaj."

"Są aż tak dobrzy?" zapytał Tucker, brzmiąc sceptycznie.

"Tak," odpowiedział zwięźle szef.

"Jestem pewien, że będzie dobrze," dodał. "A teraz proszę nam wybaczyć, zespół ma trochę planowania do zrobienia".

Szef policji skinął głową. "Za panem," powiedział, gestem wskazując na drzwi.

Lilly potraktowała to jako sygnał do udania się do miejsca, gdzie zostawiła swoją torbę z aparatem, aby mogła się spakować. W połowie obawiała się, że Ethan i jego przyjaciele będą czekać na Tuckera i resztę, kiedy wyjdą, ale parking był pusty.

"Zadzwonię i dam wam znać, gdzie macie się z nami jutro spotkać" - Tucker powiedział Lilly i pozostałym operatorom kamer. Jak zwykle, producent i talent decydowali o harmonogramie filmowania. Lilly i pozostali musieli po prostu pojawić się, kiedy i gdzie byli potrzebni. Co było dobre, bo dzięki temu zawsze miała trochę wolnego czasu między zdjęciami.

To było złe, ponieważ nie miała pojęcia, co mogą planować, aby dostarczyć "dowód", którego program potrzebował, aby pozostać aktualnym i interesującym.

Andre i Kate przytaknęli i natychmiast skierowali się w stronę samochodu, który wynajął Andre. Oboje zbliżyli się do siebie w trakcie trwania programu i nie mieli problemu z byciem pominiętymi w codziennych decyzjach dotyczących programu. Joey i Trent szli w stronę wynajętego przez Trenta samochodu. Byli najlepszymi przyjaciółmi i Lilly w pełni wierzyła w plotki, że razem wymyślili ten śmieszny program.

Michelle, Chris, Roger i Tucker, wraz z Brodie'm, dźwiękowcem, skierowali się do wynajętego przez jednego z nich vana. W czasie podróży trzymali się razem, co Lilly bardzo odpowiadało. Wszyscy pili trochę za dużo jak na jej gust.

Nie była blisko z żadnym z ludzi z programu. Nie mieli ze sobą wiele wspólnego. Tak mało, że Lilly w ostatnich kilku miejscach znalazła osobne mieszkania, poza resztą ekipy. Wolała znaleźć mniejsze, niezależne miejsca, w których mogłaby się zatrzymać. Pensjonaty, które wspierały lokalną gospodarkę, a nie większe sieci hoteli, w których wolała nocować załoga.

Lubiła mieć czas z dala od współpracowników, a w przeciwieństwie do wielu ludzi lubiła własne towarzystwo. Może dlatego, że tak rzadko miała czas i przestrzeń dla siebie, kiedy dorastała. Jej bracia zawsze chcieli wiedzieć, gdzie jest, co robi i z kim to robi. Uwielbiała spędzać czas z braćmi, ale bywały dni, że chciała być sama. Nie miała często takiej okazji, otoczona przez tylu nadopiekuńczych samców.




Rozdział 1 (5)

Skierowała się do swojego wynajętego samochodu, położyła aparat na tylnym siedzeniu, a następnie usiadła za kierownicą, aby wrócić do uroczego B&B, które znalazła. Nazywał się Chestnut Street Manor i był prowadzony przez słodką starszą kobietę, Whitney Crawford. Dziś na kolację miała być pieczeń, a Lilly nie mogła się doczekać. Dawno nie jadła domowej pieczeni.

Starając się jak najlepiej odsunąć od siebie myśli o tym, co będzie robić w nadchodzącym tygodniu - jak również mężczyznę o imieniu Ethan, który zdołał sprawić, że czuła się jednocześnie nieswojo i żywo - wyjechała ze szkolnego parkingu.

* * *

Mężczyzna wprowadził się do swojego pokoju hotelowego i usiadł na łóżku, wpatrując się pustym wzrokiem w ścianę. Dzisiejszy dzień był frustrujący. Z każdym kolejnym pokazem stawało się jasne, że nic nie idzie tak, jak sobie zaplanował.

Wszyscy zachowywali się dziś jak idioci, zapominając o tym, co powiedziano im o okolicy i Wielkiej Stopie tuż przed wejściem na antenę. Kamery były skierowane w złym kierunku, padały głupie stwierdzenia, które trzeba było wyedytować, a uzyskanie odpowiedniego dźwięku w dużym audytorium było prawie niemożliwe. Nie tylko to, ale mieszkańcy miasta wydawali się bardziej sceptyczni niż w jakimkolwiek innym miejscu, w którym byli. Nie znaleźli nawet kogoś, kto chciałby skłamać przed kamerą, że widział Wielką Stopę, aż do czasu spotkania w ratuszu.

Tak, można powiedzieć, że miał złe przeczucia co do tej sesji. Potrzebowali, żeby wszystko poszło bez problemu.

Nic do tej pory nie wyszło tak, jak chciał, a biorąc pod uwagę lokalny sceptycyzm, ten odcinek mógł zadecydować o całym sezonie. Nie chciał używać Fallport jako miejsca do kręcenia zdjęć i wyglądało na to, że miał rację. Ale czy ktoś go posłuchał? Oczywiście, że nie.

Idioci.

Trzeba było wprowadzić zmiany w tym, co się działo... a jeśli jego żądania nie zostaną spełnione, upewni się, że jego udział skończy się po pierwszym sezonie.

Przez chwilę zastanawiał się, czy ktokolwiek się tym przejmie. Potem zacisnął zęby i zepchnął tę myśl na tył umysłu.

Oczywiście, że by ich to obchodziło. Ten program nie istniałby bez niego.

Biorąc głęboki oddech, mężczyzna stanął i zaczął rozpakowywać swoją walizkę. Jeden tydzień, mniej więcej. Potem skończą zdjęcia i pojadą do Kanady na ostatni odcinek.

Po tym, zacznie się prawdziwa praca. Przeglądanie setek godzin materiału filmowego. Staranie się, by ludzie brzmiali mądrzej niż są w rzeczywistości. Składanie odcinków i ratowanie gównianego dźwięku.

Gdyby nie myślał, że jest o krok od zrobienia czegoś wielkiego w tej branży, odwróciłby się i odszedł już wcześniej. Ale on wierzył w ten projekt i zrobiłby wszystko, żeby odniósł sukces. Nawet gdyby musiał kłamać, oszukiwać i kraść.

Nic i nikt nie powstrzymałby go przed byciem sławnym.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Ćma do płomienia"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści