Jego następna ofiara

Prolog (1)

========================

Prolog

========================

------------------------

Wtorek, 6 lutego 2018 r.

------------------------

Obudziłam się tego ranka ze złym przeczuciem. Miałam złe przeczucia w dniu, w którym zmarło nasze dziecko. Miałam złe przeczucia w dniu, w którym odkryłam, że mój mąż ma romans. Byłam trochę ekspertem od złych przeczuć.

Kiedy usłyszałam dźwięk wielu drzwi samochodowych zatrzaskiwanych przed naszym domem później tego dnia, wiedziałam, że nie będzie dobrze, zanim jeszcze zobaczyłam niebieskie i czerwone strobesy. Wrócili, pomyślałam sobie w panice, zanim zawołałam męża.

"Nathan." Jego imię zawisło w powietrzu, gdy wybiegłam z naszego głównego apartamentu i zbiegałam po schodach, przedzierając się przez obszerne wejście do wyłożonego drewnem holu, który prowadził do naszej kuchni. "Nathan!" krzyknęłam. Serce waliło mi w uszach.

Kiedy wszedłem do kuchni i nie zobaczyłem żadnego śladu, mój żołądek skręcił się i związał w węzły. Wiedziałam, że za chwilę rozlegnie się pukanie. Nie mogłam odpowiedzieć na drzwi. Zbyt przerażająca była myśl, że jeśli policja zabrała Nathana, mogę go już nie odzyskać.

"Nathan!" krzyknęłam ponownie, a mój głos pękał z desperacji. Usłyszałam stukot butów o drewniane podłogi i poczułam ulgę, gdy zobaczyłam go wyłaniającego się z otworu po drugiej stronie pokoju.

"Lizzy, co się stało?" Nathan zerknął na mnie zaniepokojonym wzrokiem.

"Gdzie byłaś? Nie mogłam Cię znaleźć" - wykrztusiłam, starając się nie dać po sobie poznać rosnącego strachu przed tym, co miało nastąpić.

Chwycił moje górne ramiona swoimi silnymi rękami i jakby instynktownie, zacząłem się uspokajać. "Byłem w swoim gabinecie". Powinnam się domyślić, gdzie go znaleźć. Nathan spędzał tam większość czasu od czasu morderstwa. Obserwowałam go, gdy jego głowa skierowała się w stronę frontu domu, a łoskot na zewnątrz przyciągnął jego uwagę. Błyski niebieskich i czerwonych świateł zdołały przebić się przez szybę naszych drzwi wejściowych, zatańczyły w wejściu i w długim holu, i odbiły się od francuskich drzwi, które prowadziły na nasze podwórko. Pomyślałem, jak musiało wyglądać podwórko z przebijającymi się przez nie migotliwymi światłami policyjnymi. Miejsce, w którym robiliśmy wspólne pikniki. Miejsce, w którym Nathan całował mój brzuch, gdy marzyliśmy o tym, jak będzie wyglądało nasze życie, gdy nasza rodzina będzie kompletna.

Wstrzymałam oddech i patrzyłam, jak jego usta otwierają się, czekając, aż się odezwie, ale nic nie wyszło. Spojrzał z powrotem na mnie, gdy kuranty dzwonka wejściowego wypełniły nasz dom.

"To oni," wyszeptałam. "Co mamy zrobić?" Czułam, jak moje gardło zamyka się wokół moich słów. Zwolnił swój uścisk na mnie, a ja podążyłem blisko, jak wszedł do holu i zaczął cala drogę w kierunku wejścia.

Miałam instynkt, żeby biec, pociągnąć go za rękę i błagać, żeby wybiegł tylnymi drzwiami i nie zatrzymywał się, dopóki nie zostawimy tego strasznego koszmaru daleko za sobą. Wiedziałam jednak, że nie ma dokąd uciec.

Nathan wyciągnął rękę i chwycił mnie, gdy obaj stanęliśmy na środku wejścia. Dwudziestoczterostopowy sufit i antyczny żyrandol, który w nim wisiał, wydawały się tak okazałe i masywne, kiedy po raz pierwszy kupiliśmy dom. Teraz, gdy po drugiej stronie drzwi wejściowych pojawiła się sylwetka policjantów, czułam się jak w pułapce.

Dzwonek zabrzmiał ponownie, a gdy rozbrzmiał w całym domu, moja klatka piersiowa zadrżała. Detektyw głośno zapowiedział się z zewnątrz. Nathan ruszył w stronę drzwi, a ja wyciągnęłam rękę i machnęłam na powietrze, próbując go złapać.

"Moglibyśmy uciec," wymamrotałam ściszonym tonem, zaskoczona, że faktycznie zasugerowałam ten szalony pomysł. Wiedziałby tak samo jak ja, że było już za późno na ucieczkę.

"Co?" Zatrzymał się i odwrócił, by spojrzeć na mnie ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.

"Nie mogę cię stracić," odpowiedziałem, mój głos zdradzał tylko to, jak bardzo byłem przerażony.

"Obiecuję, nigdy mnie nie stracisz," zapewnił mnie, ale nie mogłam oderwać oczu od postaci po drugiej stronie szyby. "Lizzy, czy mnie słyszysz?".

"Nie możesz tego powiedzieć", odpowiedziałam w końcu.

"Mogę, i zrobiłem to", odpowiedział. "Teraz muszę odpowiedzieć na drzwi, dobrze?".

Potrząsnąłem dziko głową. "Mam złe przeczucia. Proszę, zaufaj mi." Nie mógł wiedzieć, że dokładnie wiedziałam, o czym mówię. Nigdy nie podzieliłam się z nim tym, że tyle razy wcześniej miałam to samo uczucie. Jeśli otworzyliśmy te drzwi, wiedziałem, że nasze życie nigdy nie będzie takie samo.

Zamykając przepaść między nami po raz ostatni, wyciągnął rękę i dotknął mojego policzka. "Kochanie, weź głęboki oddech. Ja tego nie zrobiłem, rozumiesz mnie?". Przytaknęłam. "Właśnie dlatego wszystko będzie dobrze. Raz prawie zniszczyłam nasze życie. Nigdy więcej nie zrobię nic, co mogłoby cię skrzywdzić. Wierzysz mi, prawda?"

Znów przytaknęłam. I rzeczywiście wierzyłam, że nie chciał mnie skrzywdzić. Romans był drobnym wyjątkiem w ciągu dziesięciu lat, które spędziliśmy razem, słabością, której, jak widziałam, żałował. Problem polegał na tym, że nie byłam pewna, czy ma jakąkolwiek moc, by powstrzymać to, co zostanie uruchomione, gdy tylko otworzy te drzwi.

"Muszę im jednak odpowiedzieć," dodał. "Albo pomyślą, że próbujemy coś ukryć."

Nathan nie wiedział, że coś ukrywam. Sekret, którego nigdy nie mogłam mu wyjawić. Dowiedziałam się o romansie, zanim on mi o tym powiedział. Nie zrozumiałby tego. Widziałam, jak bardzo żałuje tego, co zrobił, i nie chciałam cofnąć całego postępu, jaki zrobiliśmy. Gdybym mu powiedziała, że go śledziłam, że okłamywałam go od miesięcy, nie zrozumiałby.

Zatrzymał się i przez chwilę mnie badał. Widziałam, że jego oczy były spuchnięte i czerwone. Zastanawiałam się, czy znowu płakał przez nią. Tą drugą kobietą. Tą kobietą, która próbowała go od niej odwieść. Wiedziałam, że jego łzy wynikały z tego, że był dobrym człowiekiem, a każdy dobry człowiek byłby zmartwiony, gdy czyjeś życie zostało przerwane tak jak jej. To nie znaczyło, że ją kochał, tylko że zależało mu na niej w jakiś mały sposób.




Prolog (2)

Zaoferował mi półuśmiech. "Wszystko będzie dobrze", powiedział po raz ostatni. Odwracając się, zrobił kilka długich kroków, zostawiając mnie samą za okrągłym stołem wejściowym o marmurowym blacie. Przygotowałam się, gdy zatrzymał się w drzwiach i przygotowałam się na to, że nasze życie zostanie zdruzgotane.

Przytaknęłam, prychnęłam i osuszyłam policzki. Starałam się ukryć wszelkie oznaki mojego cierpienia, po czym wstrzymałam oddech, gdy Nathan po raz ostatni spojrzał przez ramię i otworzył drzwi.

W głowie zaczęło mi się kręcić. Zastanawiałam się, czy tym razem zakują go w kajdanki. Poprzednim razem nie zakuli go w kajdanki, tylko poprosili, żeby poszedł z nimi odpowiedzieć na pytania. Minął dopiero miesiąc, więc nie spodziewałem się, że zobaczę ich ponownie tak szybko. Zadawali mi pytania tego samego dnia, ale mogłem zostać w naszym domu, kiedy mnie przesłuchiwali. Siedziałem na brązowej skórzanej sofie w naszym salonie, kiedy pytali mnie o Nathana i jego miejsce pobytu w noc przedwczesnej śmierci Alison. Zapytali, czy wiedziałam, że Nathan ma romans, na co oczywiście skłamałam.

Nie zapytali mnie, czy zabiłem Alison. Dlaczego mieliby pytać? Przecież nie zabiłem jej, mimo że wielokrotnie to rozważałem. Nie byłem szalony, ale byłem też tylko człowiekiem. Podczas nocy, które z nią spędzał, było naturalne, że mój umysł zapuszczał się w mroczne miejsca. Przynajmniej tak sobie wmawiałem.

Problem polegał na tym, że jeśli to nie ja, to oczywiście przyszło mi do głowy, że Nathan mógł być za to odpowiedzialny. Nie pozwoliłam, żeby ta myśl się utrzymała. Pomimo naszych prób udawania malowniczego życia, którego zazdrościli nam przyjaciele, mieliśmy problemy. Problemy, które potrafiliśmy bardzo umiejętnie ukryć przed światem zewnętrznym. Każde małżeństwo miało problemy, a ja mówiłam sobie, że choć nasze małżeństwo nie było idealne, wiedziałabym, gdyby mój mąż był mordercą.

Tyle razy powtarzałam sobie w głowie noc, w której Alison zginęła. Istniała szansa, że to wszystko było zbiegiem okoliczności. Podobno kobieta weszła do domu z intruzem, choć ta teoria wydawała się dość nieprawdopodobna. Myślałam też o tym, że Nathan nie był jedynym żonatym mężczyzną, którego uwiodła. Chociaż nie widziałem żadnych dowodów na taki związek podczas mojej obserwacji, nie było to wykluczone.

Inwigilacja. Mogłem sobie wyobrazić, że z zewnątrz nie wyglądało to dobrze, że miałem oko na Nathana i jego nową dziewczynę. Jeśli miałbym jakieś informacje, które mogłyby uniewinnić Nathana, z pewnością bym je zaoferował. Jednak w obliczu braku takich informacji, uznałam, że najlepiej będzie, jeśli zachowam milczenie na temat moich działań związanych z niedawno zmarłą kobietą.

Nie byłam dobrą żoną. Przynajmniej tak tłumaczyłam zdradę Nathana. Po stracie naszego syna, byłam zimna i zdystansowana. Nieważne jak bardzo próbował się ze mną połączyć, byłam zdeterminowana, aby trzymać Nathana na dystans. Kiedy dowiedziałam się o romansie, podjęłam decyzję, że wszystko musi się zmienić. Będę musiała przyznać się do tego, że odepchnęłam Nathana od naszego małżeństwa. Będę lepszą żoną. Będę żoną, w której on się zakochał te wszystkie lata temu.

Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że w pewnym momencie zaczęłam chwytać krawędź stołu przede mną, bo moje knykcie były białe. Na prawo od drzwi wejściowych znajdowały się schody, które prowadziły do głównego apartamentu, a na lewo był otwór, który prowadził do formalnego pokoju wypoczynkowego. Rozważałem podjęcie lotu do jednego lub drugiego, aby ukryć się i czekać na wieści o tym, co nieuniknione. Wtedy mój wzrok padł na twarz policyjnego detektywa.

Wpatrywał się obok Nathana i bezpośrednio na mnie. Ziemia pode mną miała wrażenie, że przesuwa się jak fale pod łodzią mojego ojczyma. Dorastałam w Rockport, w stanie Massachusetts, a po tym, jak mój ojciec odszedł od naszej rodziny, moja mama przeszła przez niezliczoną liczbę mężczyzn, szukając takiego, który mógłby nas utrzymać. Mój ojczym, Phil, był właścicielem firmy produkującej łodzie rybackie i choć nie był zamożny w rozumieniu kręgów, do których wprowadził mnie Nathan, był dokładnie tym, czego moja mama szukała. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo go potrzebowałem. Był światłem mojego dzieciństwa. Bycie z nim na wodzie, przy kołyszącej się łodzi, było dla mnie spokojniejsze niż burza w moim domu z matką. Zesztywniałam, gdy chwyciłam się wspomnienia Phila, który mówił mi, jaka jestem dzielna, gdy spadła na nas burza. Wszystko będzie dobrze, powtarzałam sobie, tak jak on.

Próbowałem odsunąć od siebie biały szum, który wypełnił moją głowę, skupiając się na Nathanie, który wymieniał słowa z detektywem. Obaj wielokrotnie spoglądali w moją stronę. "Moja żona?" szczeknął Nathan. "Nie, ty... . ." Jego głos ucichł, a moje skronie zaczęły pulsować. Był teraz cichy, rozmawiał z detektywem prawie szeptem.

Ja? Co oni mogliby mieć do omówienia ze mną? Przejrzałam wszystkie rzeczy, które mogły mnie połączyć z tamtą nocą. Byłem ostrożny. Przemyślałem wszystko. Nie było mowy, żeby mnie szukali. Nathan przestudiował kartkę papieru, którą wręczył mu detektyw. Następnie odsunął się na bok, pozwalając funkcjonariuszom wejść do naszego domu.

Jakby to był choreograficzny taniec, detektyw zbliżył się do mnie, wydając polecenia pozostałym funkcjonariuszom. Rozproszyli się w salonie i zaczęli wyciągać szuflady i szperać w ich zawartości. Jeden wrzucił notatnik do pustego pudełka, podczas gdy inny otworzył plastikową torbę i przystąpił do umieszczenia w niej szczotki do włosów, która wypadła z mojej torebki wcześniej tego dnia.

"Przepraszam." Słowa wykrztusiły się z mojego gardła, ale nikt nawet nie spojrzał na mnie. "Przepraszam", powtórzyłam jeszcze raz, głośniej. Jesteś odważna. "Co robisz?" Popchnęłam się w pełni wyprostowana. "Nie możesz tego zrobić!"

Mój wzrok skierował się na Nathana, który oparł się o poręcz na dole schodów. Nie odzywał się, a jego ramiona opadły na ziemię. Wpatrywał się w ten cholerny kawałek papieru, który dał mu detektyw.




Prolog (3)

"Kochanie!" Wykrzyknęłam. "Oni zabierają nasze rzeczy. Nie mogą tego zrobić."

Oblizał wargi i, nie patrząc na mnie, odpowiedział. "Ten nakaz przeszukania mówi, że mogą".

Nakaz przeszukania. W milczeniu powtórzyłem sobie w głowie te słowa. Musieli coś znaleźć, żeby uzyskać nakaz przeszukania. Czy nie byłem tak ostrożny, jak myślałem?

"Dlaczego oni tu są?" zapytałem, ale nie podniósł wzroku, by spotkać się z moim. Moja głowa zaczęła się kręcić, gdy zobaczyłem, jak dwóch funkcjonariuszy wchodzi za Nathana i zaczyna wchodzić po schodach.

"Dokąd oni idą? Czy idą do naszej sypialni?" Zawołałem, zwijając się w siebie z naruszenia. "Nie daję im na to pozwolenia".

"Pani Foster," powiedział detektyw przechodząc przez pokój, przecinając przestrzeń między nami na pół. "Jak mówiłem pani mężowi, nie mam zamiaru zawstydzać pani przed sąsiadami".

"Moich sąsiadów?" Splunąłem. "Dlaczego miałabym być zawstydzona?".

"Jeśli zgodzisz się przyjść po cichu, nie musimy robić sceny".

Ból w moich skroniach eksplodował w paraliżujące pulsowanie, gdy ciemność wkradła się w kąty mojej wizji. Wpatrywałam się w twarz detektywa. Nie byli tu po mojego męża. Byli tu dla mnie. "Przepraszam, ale co dokładnie pani mówi?". Mój żołądek trzepotał, gdy fala niepokoju pędziła przeze mnie.

"Musimy, żebyś poszła z nami na komisariat," kontynuował. Był wysokim i krzepkim mężczyzną. Hebanowa skóra na jego czole lśniła od światła żyrandola nad głową. Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie i to, jak myślałam, że ma miłe oczy. Nadal miały tę życzliwość, ale teraz było w nich coś innego. Podejrzenie? Nie, pogarda.

Spojrzałam na Nathana, który w milczeniu obserwował moją interakcję z detektywem. Dlaczego nic nie powiedział? Dlaczego nie stanął w mojej obronie? "Nie, to nie ma sensu. I . . ." Kilku funkcjonariuszy, którzy przeszukiwali nasze rzeczy, zaczęło obserwować rozwój sceny. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam od nowa. "Nie rozumiem. Dlaczego muszę iść z tobą?"

"Byłoby lepiej, gdybyśmy omówili to na komisariacie," stwierdził detektyw, jego głos był tak spokojny, że sprawił, iż pomyślałem, że może źle odczytałem całą sytuację. "Powiedziałem pani mężowi, że może śmiało skontaktować się z pani prawnikiem, gdy będziemy w drodze".

"Prawnik," wyszeptałam, gdy w głowie zaczęło mi się kręcić. Nie, wcale nie odczytałam źle sytuacji. Wciągnęłam głęboki oddech i przeszłam obok detektywa i podeszłam do mojego męża. Nathan przelotnie spojrzał w moją stronę, po czym wyciągnął swój telefon i przewinął kontakty. "Co się dzieje?" zapytałam go, moim tonem stanowczo.

"Powinnaś z nimi pójść, Liz," powiedział, gdy znalazł numer do Larry'ego Putnama, naszego rodzinnego adwokata.

"Czego oni chcą?" zapytałam, gdy moja dolna warga zaczęła się trząść.

"Słyszałaś detektywa. Muszą wyjaśnić kilka spraw z Tobą," stwierdził Nathan, jego głos był zimny.

"Co im powiedziałeś?" zapytałam, próbując desperacko uporządkować mętlik w mojej głowie.

"Przepraszam?" zagazował.

"Musiałeś coś powiedzieć. Dlaczego inaczej chcieliby ze mną rozmawiać? Czy kiedy przyjęli cię wcześniej, mówiłeś coś o mnie? Czy to dlatego tu są?" warknąłem.

"Czy słyszysz siebie?" zapytał Nathan.

"Śmiało, powiedz mi, że brzmię jak wariat. Oboje wiemy, że uwielbiasz wyciągać na mnie tę szaloną kartę", - rzuciłam, czując znajomy ukłucie zdrady. Obiecał, że nigdy więcej mnie nie skrzywdzi, ale byliśmy tutaj, w tym samym miejscu, w którym zawsze zdawaliśmy się kończyć.

"Liz, przestań", powiedział.

"Oszukiwanie mnie nie wystarczyło? Musisz mnie też w tym wszystkim zakręcić?".

Jego oczy rozszerzyły się, a nozdrza rozbłysły. To się zdarzało tylko wtedy, gdy był wściekły. "Nie," ostrzegł stanowczo, gdy potrząsnął głową.

"Nie co? Nic nie zrobiłem i dobrze o tym wiesz."

Machnął kartką papieru, którą trzymał w powietrzu. "Czy ukryłeś kamery w jej domu?" Jego głos drżał, gdy zadał to pytanie.

"Jej kto?" Słowa wyleciały z moich ust, gdy próbowałem pomyśleć, jak mogli wiedzieć o kamerach. Myślałem, że byłem tak ostrożny. Usunąłem je i pozbyłem się ich. Skąd oni mogliby o nich wiedzieć?

Przewrócił oczami. "Dobrze wiesz, że mówię o Alison. Umieściłeś pieprzone kamery w jej domu?"

"Co?" Udawałam niewinność i szok na jego pytanie. "Nie mam pojęcia, o czym mówisz".

"Nie okłamuj mnie, Liz," powiedział.

"I-" Rozważałam ponowne kłamstwo, ale nagle stało się dla mnie jasne, że gdzieś przeoczyłam jakiś szczegół. Gdyby mieli nakaz przeszukania, z pewnością znaleźliby wszystko, co miałam ukryte na strychu. Kłamstwo w tym momencie sprawiłoby tylko, że wydałbym się winny.

"Co zrobiłeś?" zapytał Nathan.

"Nic, przysięgam" - błagałam, sięgając po jego ramię, ale on się odsunął.

Nathan nigdy nie krzyczał. Przypomniałam sobie może pięć razy w naszym małżeństwie, kiedy choćby lekko podniósł głos. Wszystko wydawało się surrealistyczne, gdy patrzyłam jak krzyczy i zaciska pięści w gniewie. "Nie mogę uwierzyć, że mogłeś zrobić coś takiego!"

Nie mówił już o kamerach. W jego złości mogłem dostrzec, że mówił o morderstwie Alison. Myślał, że to ja ją zabiłem. "Nie zrobiłem tego!" Syczałam.

"Nie mogą tak po prostu wymyślić tego gówna, Liz. Zachowywałaś się jakbyś nie miała pojęcia o romansie, ale to było kłamstwo. O czym jeszcze kłamałaś?" zapytał, patrząc na mnie z pogardą.

"Jak śmiesz?" To on miał romans, a on miał zamiar stać tam i mnie osądzać. To on naraził na szwank wszystko, co razem zbudowaliśmy.

"Poważnie?" zapytał Nathan. Czułam, że detektyw obserwuje całą tę interakcję. "Jezu, Liz, to tak jakbym nawet nie wiedział kim jesteś."

"Pieprz się, Nathanie", powiedziałam. "Gdzie się podziewasz, zachowując się tak wysoko i potężnie? Ona była w ciąży, na litość boską."

Nathan upuścił papier i zmienił postawę, przyciskając plecy do poręczy, aby stworzyć jak największy dystans między nami. Jego twarz wykrzywił wyraz, jakiego nigdy u niego nie widziałem, i to mnie przeraziło. Przełknął ciężko. "Skąd wiedziałeś, że jest w ciąży?" wyszeptał.

"Co?" zapytałam, żałując tej rewelacji. Potrząsnęłam głową. "Musiałeś mi powiedzieć". Ale on mi nie powiedział. Dowiedziałem się o jej ciąży na własną rękę, tak jak dowiedziałem się o romansie na własną rękę.

Nathan opuścił głowę. "Nie powinnaś mówić nic więcej, Liz".

"O czym ty mówisz? Nic nie zrobiłam," upierałam się ponownie.

Bez ostrzeżenia, detektyw był praktycznie na mnie. Czułam jego rękę, jak chwyta moje ramię. "Elizabeth Foster, masz prawo do zachowania milczenia".

Gdy kontynuował czytanie mi moich praw, próbowałam bezskutecznie odciągnąć się od niego. "Nie wiem w takim razie. Musiałam to usłyszeć w wiadomościach".

"Ta informacja nie została upubliczniona, pani Foster," poinformował mnie detektyw.

"Liz, nie mów nic więcej dopóki Larry nie przyjdzie, - wtrącił Nathan.

Nathan powiedział: "Musiałeś mi powiedzieć", - powiedziałam znowu do Nathana, gdy detektyw zacisnął swój uścisk i popchnął mnie w stronę drzwi.

"Nathan!" zawołałem jego imię, walcząc z detektywem, który ciągnął mnie za sobą.

Sąsiedzi już się zebrali. Czułem ich oczy palące w moje ciało, ale nie obchodziło mnie to. Detektyw opuścił moją głowę na tylne siedzenie pojazdu. Moje złe przeczucia nigdy nie były złe.

* * *




Rozdział 1 - Dzień dzisiejszy (1)

========================

1

========================

------------------------

Sobota, 5 stycznia 2019 r.

------------------------

------------------------

Dzień dzisiejszy

------------------------

Trzysta trzydzieści trzy dni. Tyle czasu minęło od nocy, kiedy zostałem aresztowany. Przygotowanie do procesu trwało pięć miesięcy, podczas gdy sam proces trwał tylko trzy dni. Ława przysięgłych potrzebowała trzech godzin, by uznać mnie za winnego. Jeśli zostałeś oskarżony o morderstwo pierwszego stopnia w Massachusetts, przez większość czasu byłeś przetrzymywany do czasu procesu. Pomimo zapewnień mojego adwokata, że będę wyjątkiem, szybko przekonałem się, że nie miał racji. Larry źle ocenił wiele aspektów mojej obrony, co sprawiło, że po werdykcie zdecydowałem się go zwolnić i poszukać nowego obrońcy do mojej apelacji.

Zielone i kremowe ściany zakładu karnego MCI Farmington stały się moim domem. Mój wyrok był dożywotni i jeśli jakimś cudem nie wygrałem apelacji, cztery prycze w mojej celi były tym, co widziałem każdej nocy, kiedy kładłem głowę do snu. Byłem przerażony, gdy przybyłem tu po raz pierwszy, ale byłem też zdeterminowany, by tego nie okazać. Nie urodziłem się bogaty, a moja matka powiedziała mi, że to błogosławieństwo, kiedy mnie przetwarzano. Wyjaśniła, że nie emanowałam bogactwem, ale gdybym je miała, wiele kobiet znienawidziłoby mnie tam, dokąd zmierzam. Miała to na myśli jako pocieszenie, ale to tylko sprawiło, że zacząłem kwestionować rzeczy o sobie, jak większość rzeczy z moją matką. Co widzieli ludzie, kiedy na mnie patrzyli? Czy widzieli mordercę? Co widzieli ludzie w świecie Nathana, kiedy na mnie patrzyli, jeśli nie widzieli kobiety bogatej i dostojnej? Słowa mojej matki sprawiły, że poczułam się jak oszustka, niezależnie od tego, w jakim świecie się znalazłam.

Nathan nigdy nie musiał walczyć. Jego matka przez całe życie była kochanką znanego bostońskiego biznesmena i chociaż Nathan nigdy nie poznał nazwiska swojego ojca, szepty o tym, kim był, otwierały mu drzwi przez całe życie. Nasz dom został opłacony głównie dzięki hojnemu darowi jego ojca, z zastrzeżeniem, że nigdy nie mieliśmy tego upubliczniać. Był to związek, o którym Nathan nie lubił rozmawiać i był zdecydowany nie powtórzyć go ze swoim dzieckiem.

Te znajomości wpłynęły na jego kręgi towarzyskie w college'u, co doprowadziło do nawiązania przyszłych relacji biznesowych, a w końcu do objęcia stanowiska dyrektora jednego z bardziej znaczących funduszy hedgingowych w firmie, w której pracował. Nathan powiedział mi kiedyś, że zapisując się na studia, nie wyobrażał sobie, że zostanie menedżerem funduszu hedgingowego. W sekrecie zawsze marzył o tym, żeby robić meble. Pamiętałem, jak bardzo byłem zaskoczony, gdy mi to wyjawił. Ojciec jednego z jego przyjaciół dorastał jako stolarz, a on zawsze zachwycał się tym, co mógł zrobić swoimi rękami. Wyznał mi, że tworzenie czegoś użytecznego z niczego zawsze było bardziej inspirujące niż bogacenie się bogatych ludzi. Jedną ze słabości Nathana był jego ojciec i zadowalanie go. Jak na człowieka, którego rzadko widywaliśmy lub z którym rzadko rozmawialiśmy, miał on ogromny wpływ na nasze życie.

Przypuszczam, że to on w dużej mierze przyczynił się do tego, że nasze życie zawsze wyglądało tak doskonale z zewnątrz. Część mnie tego nienawidziła. Nienawidziłam roli, jaką musiałam odgrywać jako idealna żona i jeszcze lepsza gospodyni. Przyjmowaliśmy w naszym domu ludzi, którym piana leciała z ust w poszukiwaniu jakiejkolwiek plotki, którą mogliby wykorzystać, by dołować kogoś innego. Czasami było to dość męczące, ale to była część życia, którą zaakceptowałam, a która pojawiła się wraz z Nathanem. Zawsze wolałem odmieńców, dziwaków w naszych kręgach społecznych, wyrzutków, jak ich postrzegano. Myślę, że w pewnym sensie zawsze myślałam o Nathanie i o sobie jako o tajemniczych wyrzutkach. Mogliśmy odgrywać swoje role, ale zawsze tęskniliśmy za tym, kim byliśmy pod spodem. W idealnym świecie Nathan spędzałby dni na wymyślaniu i konstruowaniu mebli, podczas gdy ja pisałbym. Poszłam do szkoły dziennikarskiej, ale w tych czasach wydawało mi się, że ta branża umiera powoli. W tajemnicy, którą znał tylko Nathan, chciałam zostać pisarką. A dokładniej pisarzem kryminałów, choć moje zamiłowanie do mrocznych fantazji kryminalnych prawdopodobnie przyczyniło się do tego, że otoczyłam się żelaznymi kratami.

Ludzie, których spotkałem od czasu mojego uwięzienia, byli inni niż wszyscy, których znałem. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że któryś z nich udaje kogoś innego. Uważam tę cechę za godną podziwu. Moja współlokatorka, Ruby Miller, miała to, o czym inny więzień poinformował mnie, że nazywane jest metamorfozą. Za jej spierzchniętymi i popękanymi ustami znajdowała się kolekcja rozpadających się, zepsutych zębów i zainfekowanych dziąseł - pamiątka po jej życiowej walce z uzależnieniem. Ale zęby Ruby nie były tym, co powiedziałbym, że najbardziej zapadło mi w pamięć. Jej dosadne poczucie humoru często doprowadzało mnie do łez, ale najbardziej zaskoczyła mnie jej zaciekła lojalność. Nie zrobiłam nic, by na nią zasłużyć, ale gdy tylko uznała mnie za przyjaciółkę, była moja.

Kolejną więźniarką, z którą się zaprzyjaźniłam, była Marla. Miała jedną nogę wyraźnie dłuższą od drugiej, pełną głowę kędzierzawych brązowych loków, które, jak sobie wyobrażałam, mogłyby wyglądać całkiem uroczo z jakimś kosmetykiem, oraz szerokie ramiona z dopasowanymi biodrami. Kiedyś powiedziała mi, że jej matka nazwała ją po Marli Maples, bo chciała, żeby miała takie bajkowe życie. Zaskoczyło mnie, gdy zdałam sobie sprawę, że nie żartowała. Nie jestem pewna, czy przeżyłabym pierwszy tydzień w tym miejscu, gdyby Marla mnie nie polubiła. Przez całe życie nie mogłam zrozumieć, dlaczego mnie polubiła, dopóki Ruby nie wyjaśniła, że Marla jest pod wrażeniem tego, że nie byłam skłonna położyć się i przyjąć, że mój mąż mnie zdradza. Uznałam, że najlepiej będzie nie mówić jej, że jestem niewinna morderstwa.

Ludzie tutaj robili to, co Marla im kazała. Nie wiedziałam, co Marla robiła, by zyskać ich szacunek, ale było jasne, że nikt nie chciał być po jej stronie. Ulżyło mi, że znalazłem się w jej łaskach.

Jedną rzeczą, do której trudno było mi się dostosować, były prysznice. Łazienki wspólnotowe miały indywidualne kabiny i prysznice w otwartych pomieszczeniach. Skupiłam się na tym, aby wejść i wyjść spod prysznica tak szybko, jak to możliwe, zaskakując nawet samą siebie tym, jak niewygodnie było mi być nagą przy innych kobietach.




Rozdział 1 - Dzień dzisiejszy (2)

Żadna z kobiet w więzieniu nie chciała się tam znaleźć, a każda z nich miała swoją własną historię o tym, co czekało je na zewnątrz. Czasami, kiedy słyszałam o matkach tęskniących za swoimi dziećmi, myślałam o tym, jak niewiele mam na świecie. Gdyby kiedykolwiek udało mi się wyjść, nic by na mnie nie czekało. Ta myśl nie zmieniała tego, jak bardzo nienawidziłam być tutaj.

Od czasu pierwszego uwięzienia straciłem co najmniej dziesięć kilogramów. Większość prac porządkowych wykonywali więźniowie, a po tym jak Ruby opowiedziała mi o larwach, które znalazła w maszynce do mięsa podczas swojej zmiany, zostałem wegetarianinem.

Najgorsze dla mnie nie były jednak prysznice ani jedzenie. To musiała być samotność. To było niesamowite, jak bardzo można wypełnić swój czas na zewnątrz. Kiedy oderwiesz się od codziennych obowiązków, garstka przyjaciół nie mogła zaspokoić twojego pragnienia połączenia. Dni w więzieniu były długie, a ja z niecierpliwością czekałem na apelację.

Kiedy wszedłem do poczekalni dla odwiedzających, nie byłem pewien, kto mnie powita. Miałem osiem nazwisk na liście odwiedzających. Kiedy tworzyłam listę, nie wiedziałam, że mój mąż jest bękartem, więc oczywiście to on był na szczycie listy. Była tam też moja matka, siostra, najlepsza przyjaciółka ze studiów, a także kilku sąsiadów, których uważałam za tak samo bliskich przyjaciół, jak w moim życiu z Nathanem. To było wszystko. Nie mogłam nawet wymyślić ośmiu nazwisk do mojej listy. To było jeszcze jedno uświadomienie sobie, jak żałosne jest moje życie.

Jeśli ktoś spoza naszej listy prosił o wizytę, dostawaliśmy jego nazwisko i notatkę obok prośby, wyjaśniającą cel wizyty. Obok nazwiska gościa tego dnia znajdowała się notatka z napisem dokumenty prawne. W stanie Massachusetts każdy więzień skazany za morderstwo pierwszego stopnia automatycznie otrzymywał apelację. Chociaż nie rozpoznałem nazwiska, na podstawie notatki założyłem, że jest to ktoś z biura mojego nowego prawnika.

Przeskanowałem pomieszczenie, gdy strażnik eskortował mnie do środka. Kobieta uśmiechnęła się i pomachała, jakby mnie rozpoznała, co nie było zaskakujące, ponieważ przez ostatni rok moja twarz była wszędzie w telewizji. Jej dopasowane ubrania, nieskazitelnie czyste włosy i makijaż sprawiły, że poczułam się niepewnie z powodu mojego nowego, nieuporządkowanego wyglądu. Zerknęłam w dół na moje szare fartuchy, zanim przeszłam przez pokój i stanęłam przed stołem.

"Czy jesteś tu dla Elizabeth Foster?" zapytałem.

Przytaknęła i zaoferowała mi uśmiech. "Jestem, witam." Szybko usiadłem naprzeciwko niej, wiedząc, że strażnicy nie lubili, gdy więźniowie nie siedzieli. Kobieta miała lśniące brązowe włosy zawinięte w ciasny skręt z tyłu głowy. Jej oczy były ciemnobrązowe, a od idealnej symetrii brwi po bezbłędne nałożenie makijażu, widać było, że jest dumna ze swojego wyglądu. Wpatrywała się we mnie zza swojego drobnego nosa, który lekko wywinął się na końcu. Poczułam, jak skręca mi się żołądek, gdy pomyślałam, że mogłam dostrzec u niej spojrzenie pełne politowania.

Kobieta otworzyła usta, by znów przemówić, ale tym razem zawahała się.

"Masz dla mnie papiery czy coś?" zapytałem w końcu zirytowanym tonem.

Przełknęła ciężko, odsuwając na bok wszelkie nerwy, które mogły jej zagrzechotać. "Nazywam się dr Evelyn Powell".

Doktor? Czy coś się zmieniło w planach dotyczących mojej apelacji? W żadnym wypadku mój prawnik nie myślał o tym, żeby iść drogą szaleństwa. Wyraziłam się jasno, że nigdy nie przyznałabym się do zbrodni, której nie popełniłam, nawet jeśli wylądowałabym w szpitalu psychiatrycznym, a nie tutaj. Zwęziłem oczy, czyniąc moją natychmiastową dezaprobatę oczywistą.

"Bardzo dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać," szybko kontynuowała.

"Nie wiedziałam, kim jesteś, kiedy się zgodziłam".

"Och." Odetchnęła z rozczarowaniem.

Potrząsnąłem głową. "Nie zmieniłam zdania. Odmawiam powoływania się na szaleństwo, kiedy tego nie zrobiłem. Jeśli twoja szefowa myśli, że zamierzasz tu zejść i mnie o tym przekonać, to nie spodoba jej się to, co będę miał jej do powiedzenia." Zmieniłem prawników po moim pierwszym skazaniu. Wszyscy, których znałem, oprócz Nathana, mówili, że błędem było trzymanie się od początku Larry'ego. Ale ja ufałem Nathanowi. Przynajmniej w tym momencie, nadal ufałem. Problem polegał na tym, że moja matka płaciła za moją nową obronę prawną, a jej kieszenie nie były tak głębokie jak kieszenie mojego męża, więc tym razem moje opcje były ograniczone.

"Nie," wtrącił się lekarz. "Myślę, że zaszło jakieś nieporozumienie".

"Jakie nieporozumienie? Powiedziałam, że nie jestem szalona".

"Nie jestem tu dla twojej sprawy," odpowiedziała.

Potrząsnąłem głową, zdezorientowany, i odepchnąłem się lekko od stołu. "Powiedziano mi, że twoja wizyta dotyczyła nakłonienia mnie do podpisania jakichś prawnych papierów".

Wyglądała na zmartwioną. Zauważyłem, że jej ręka drży, gdy sięgała po kopertę, która była schowana u jej boku.

"Kim jesteś?" Zapytałem ostro, zdając sobie sprawę, że nie była tym, kogo zakładałem.

Przygryzła górną wargę, po czym wyprostowała plecy i uniosła podbródek, jakby wyzywająco odmawiając poddania się własnemu strachowi. "Jak już mówiłam, nazywam się dr Evelyn Powell i jestem ...". Zawahała się tylko przez chwilę. "Narzeczoną Nathana."

W pierwszej chwili słowa te nie miały dla mnie sensu. "Nathan, kto?" zapytałam, pewna, że nie może mówić o moim Nathanie.

Pochyliła się nieco bliżej i obniżyła głos do szeptu. "Nathan Foster, twój mąż. To znaczy były... I-" Jąkała się. On nie był moim byłym niczym. Nathan nadal był technicznie moim mężem.

Czułam się jakbym dostała cios w jelita. Miałam dużo czasu na przemyślenia, odkąd zostałam zamknięta w tym miejscu. Jedyną możliwą odpowiedzią było to, że Nathan nie tylko mnie zdradził, ale również wrobił mnie w morderstwo swojej kochanki. Wydawało się to niewyobrażalne, ale najwyraźniej zdecydował się na przekręcenie noża, wysyłając na rozmowę ze mną swoją najnowszą zdobycz.

"Przepraszam?" wydusiłam w końcu, nie mogąc ukryć swojego zaskoczenia.

"Wiem. Jestem pewna, że jest to dla Ciebie szok, ale proszę, wysłuchaj mnie" - prosiła Evelyn. "Nathan zabiłby mnie, gdyby wiedział, że tu jestem".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Jego następna ofiara"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści