Sekrety uwodzenia

Rozdział pierwszy

Kodeks postępowania łotra: Dziewice są surowo zabronione, zwłaszcza jeśli ta dziewica jest siostrą twojego przyjaciela.

Richmond, Anglia, 1817

Jak zwykle przybył spóźniony.

Marc Darcett, hrabia Hawkfield, obracał swój kapelusz, idąc chodnikiem w kierunku domu matki. Chłodny wiatr potargał mu włosy i szczypał w twarz. W słabnącym wieczornym świetle, Ashdown House z krenelażami i wieżyczkami stał nieugięcie nad brzegiem Tamizy.

Zwykle Hawk obawiał się obowiązkowych cotygodniowych wizyt. Jego matka i trzy zamężne siostry stawały się coraz bardziej wymagające z powodu braku narzeczonej, odkąd jego najstarszy przyjaciel poślubił go zeszłego lata. Nie ukrywały swojego rozczarowania nim, ale on był przyzwyczajony do bycia rodzinnym łajdakiem.

Dziś jednak cieszył się na widok tego najstarszego przyjaciela, Tristana Gatewicka, księcia Shelbourne.

Po tym jak lokaj, Jones, przyjął go, Hawk zdjął rękawice i wielki płaszcz. "Czy Shelbourne i jego siostra już są?".

"Książę i lady Julianne przybyli dwie godziny temu" - odpowiedział Jones.

"Doskonale." Hawk nie mógł się doczekać, aby zrelacjonować przyjacielowi swoją ostatnią sprośną eskapadę. Ostatniego wieczoru spotkał Nancy i Nell, dwie niegrzeczne tancerki, które złożyły mu nieprzyzwoitą propozycję. Nie chcąc sprawiać wrażenia zbyt zaniepokojonego, obiecał przemyśleć sprawę, ale zamierzał przyjąć ich ofertę "dwa za jeden".

Skrupulatny Jones spojrzał krytycznie na głowę Hawka. "Proszę o wybaczenie, mój panie, ale może zechcesz zająć się swoimi włosami".

"Nie mówisz?" Hawk udał, e nie widzi i spojrzał na swoje rozwiane włosy w lustrze nad stołem w foyer. "Doskonale," powiedział. "Zmierzwione włosy są jak najbardziej w modzie".

"Jeśli tak mówisz, mój panie."

Hawk obrócił się. "Rozumiem, że wszyscy czekają w złotym salonie?"

"Tak, mój panie. Twoja matka pytała o ciebie kilka razy."

Jastrząb spojrzał na wielką salę i uśmiechnął się do olbrzymiego posągu obok klatki schodowej. "Ach, moja matka zainteresowała się nagimi posągami, prawda?"

Zwykle stoicki Jones wydał z siebie podejrzany, stłumiony dźwięk. Potem przeczyścił gardło. "Apollo został dostarczony wczoraj".

"Widzę, że w komplecie ze swoją lirą i wężem. Cóż, powitam go w rodzinie". Buty Hawka stukały po marmurowej podłodze w kratę, gdy szedł w kierunku wspornikowej klatki schodowej, architektonicznego wyczynu, który sprawiał, że spód kamiennych stopni wydawał się zawieszony w powietrzu. U podstawy schodów zatrzymał się, by obejrzeć reprodukcję i grymasił na pomniejszone genitalia Apolla. "Biedny drań."

Kroki zabrzmiały powyżej. Hawk spojrzał w górę, by zobaczyć Tristana schodzącego po wyłożonych dywanem schodach.

"Oceniasz konkurencję?" powiedział Tristan.

Hawk uśmiechnął się. "Diabeł. To stary żonaty mężczyzna."

"Widziałem twoje curricle z okna." Tristan wkroczył na marmurową posadzkę i poklepał Jastrzębia po ramieniu. "Wyglądasz jakbyś dopiero co zwlekł się z łóżka".

Hawk zmarszczył brwi i pozwolił przyjacielowi wyobrazić sobie, co by chciał. "Jak się ma twoja księżna?"

Krótki, zatroskany wyraz przemknął przez oczy jego przyjaciela. "Lekarz mówi, że wszystko przebiega dobrze. Zostały jej jeszcze dwa miesiące połogu." Wypuścił porywcze westchnienie. "Chciałem mieć syna, ale teraz modlę się o bezpieczny poród".

Hawk przytaknął, ale nic nie powiedział.

"Pewnego dnia przyjdzie twoja kolej, a ja będę tym, który cię pocieszy".

Ten dzień nigdy nie nadejdzie. "I zrezygnować z mojego kawalerskiego stanu? Nigdy," powiedział.

Tristan uśmiechnął się. "Przypomnę ci o tym, gdy będę uczestniczył w twoim ślubie".

Hawk zmienił temat. "Rozumiem, że twoja siostra ma się dobrze?" Jego matka planowała sponsorować Lady Julianne w tym sezonie, podczas gdy dowager duchess pozostał w kraju z jej rosnącej synowej.

"Julianne nie może się doczekać sezonu, ale jest pewien problem", powiedział Tristan. "List przybył z Bath pół godziny temu. Twoja babcia znowu cierpi na palpitacje serca".

Jastrząb jęknął. Babcia słynęła z palpitacji serca. Ulegała im w najbardziej niedogodnych momentach i opisywała je z drobnymi, miłosnymi szczegółami każdemu, kto miał pecha znaleźć się w pobliżu. Z powodu słabego słuchu babci, oznaczało to każdego w zasięgu krzyku.

"Twoja matka i siostry dyskutują, kto powinien podróżować do Bath, jak mówimy," powiedział Tristan.

"Nie martw się, stary chłopcze. Będziemy sortować to." Bez wątpienia jego siostry miały na myśli ucieczkę do Bath, jak zawsze, gdy jego babcia powoływała się na swoją ulubioną dolegliwość. Zwykle jechała też jego matka, ale zobowiązała się do sponsorowania Julianne.

Z półpiętra rozległ się złośliwy głos. "Marc, już wystarczająco długo zwlekasz. Mama czeka."

Hawk podniósł wzrok i zobaczył swoją najstarszą siostrę, Patience, która przywoływała go palcami, jakby był jednym z jej niesfornych bachorów. Biedna Patience nigdy nie dorównywała swojemu imieniu, co wykorzystywał od dzieciństwa. Nigdy nie mógł się oprzeć, by jej nie sprowokować, i z pewnością nie mógł tego zrobić teraz. "Moja droga siostro, nie miałem pojęcia, że tak bardzo zależy ci na moim towarzystwie. To rozgrzewa moje serce."

Jej nozdrza zapłonęły. "Nasza babcia jest chora, a mama się martwi. Nie będziesz jej dodatkowo denerwował, gdy będziesz się spóźniał."

"Nalej mamie sherry na nerwy. Zaraz przyjdę" - powiedział.

Patience zacisnęła usta, odwróciła się i odeszła.

Ramiona Hawka zatrzęsły się ze śmiechu, gdy zwrócił uwagę na swojego przyjaciela. "Po kolacji, zrobimy krótki występ w salonie i uciekniemy do klubu".

"Lepiej nie. Planuję wyjechać jutro o świcie," powiedział Tristan.

Hawk wzruszył ramionami, aby ukryć swoje rozczarowanie. Powinien był wiedzieć, że stary chłopak ma zamiar natychmiast wrócić do swojej żony. Nic już nigdy nie będzie takie samo, gdy jego przyjaciel się ożeni. "W takim razie, czy dołączymy do innych?"

Gdy wchodzili po schodach, Tristan spojrzał na niego z enigmatycznym wyrazem twarzy. "Minęło zbyt wiele czasu od naszego ostatniego spotkania".

"Tak, to prawda."

Ostatnim razem był ślub Tristana dziewięć miesięcy temu. Zamierzał odwiedzić nowożeńców po przyzwoitej przerwie. Wtedy przyszedł list od Tristana z radosną wiadomością o zbliżającym się ojcostwie.

Stopy Jastrzębia poczuły się tak, jakby były zanurzone w bagnie.

Po wejściu do salonu, Jastrząb zatrzymał się. Był tylko peryferyjnie świadomy, że mężowie jego sióstr patrzą na niego z kredensu. Cała jego uwaga skupiła się na smukłej damie siedzącej na sofie pomiędzy jego matką a najmłodszą siostrą, Hope. Światło świec lśniło na jej jetowych lokach, gdy wpatrywała się w szkicownik na kolanach. Dobry Boże, czy ta pyszna istota może być Julianne?

Jakby wyczuwając jego spojrzenie, zerknęła na niego. Przyjął jej przemianę, oszołomiony subtelnymi zmianami. W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy zniknęła lekka pełność jej policzków, podkreślając wyrzeźbione kości policzkowe. Nawet jej wyraz twarzy się zmienił. Zamiast zwykłego bezczelnego grymasu, patrzyła na niego z opanowanym uśmiechem.

Słodka mała dziewczynka, którą znał całe życie, stała się kobietą. Zatrzymującą serce, piękną kobietą.

Dźwięk głosu jego matki spłoszył go. "Tristan, proszę usiądź. Marc, nie stój tam, gapiąc się. Chodź i przywitaj się z Julianne."

Patience i jego druga siostra Harmony siedziały w parze krzeseł w pobliżu paleniska, wymieniając chytre uśmiechy. Bez wątpienia obmyślały intrygę, by schwytać go w pułapkę na myszy proboszcza. Pewnie myślały, że jest równie zauroczony jak liczne młode, które co sezon zabiegały o uwagę Julianne. Ale on był tylko trochę zaskoczony jej przemianą.

Zdecydowany wziąć się w garść, podszedł do niej, zrobił nogę i zamachnął się ręką w śmiesznym ukłonie widzianym ostatnio w szesnastym wieku.

Kiedy się podniósł, jego matka skrzywiła się z grymasem. "Marc, twoje włosy stoją w górze. Wyglądasz na wskroś nieelegancko".

Uśmiechnął się jak szakanapa. "Dlaczego, dziękuję, mamo".

Huczny śmiech Julianne zwrócił jego uwagę. Ustawił pięść na biodrze i zmarszczył brwi. "Bez wątpienia złamiesz tuzin serc w tym sezonie, Julie-girl".

Patrzyła na niego spod swoich długich rzęs. "Być może jedno z nich zdobędzie moje uczucia".

Twarz Heleny z Troi zwodowała tysiąc statków, ale naturalnie zgrzytliwy głos Julianne mógłby powalić tysiąc mężczyzn. Skąd u diabła wzięła się ta głupia myśl? Wyrosła na oszałamiającą młodą kobietę, ale on zawsze myślał o niej jako o małej hochsztaplerce, która wspinała się na drzewa i skakała po skałach.

Hope wstała. "Marc, zajmij moje miejsce. Musisz zobaczyć szkice Julianne".

Miał zamiar jak najlepiej wykorzystać tę okazję. Przez lata dokuczał Julianne i zachęcał ją do psot. Usiadłszy obok niej, uśmiechnął się i stuknął w szkic. "Co tam masz, imp?"

Pokazała mu szkic Stonehenge. "Narysowałam to zeszłego lata, kiedy podróżowałam z Amy i jej rodziną".

"Stonehenge budzi respekt," powiedziała hrabina.

Dostojnie przyglądał się, jak Julianne przewraca stronę. "To są jakieś wielkie skały".

Julianne zaśmiała się. "Rogue."

Podrasował loczek przy jej uchu. Kiedy zamachnęła się na jego rękę, roześmiał się. Była tą samą Julie-dziewczyną, którą zawsze znał.

Ciężkie kroki zagrzmiały za drzwiami salonu. Wszyscy stanęli, gdy lady Rutledge, jego ciotka Hester, weszła do środka. Szare loki wyłaniały się z zielonego turbanu z wysokimi piórami. Rzuciła jedno spojrzenie na matkę Hawka i skrzywiła się. "Louisa, ten posąg jest ohydny. Jeśli chcesz mieć nagiego mężczyznę, znajdź sobie takiego, który oddycha."

Usta Jastrzębia pracowały z wysiłkiem, aby nie roześmiać się głośno.

Hrabina wachlowała swoją rozgrzaną twarz. "Hester, proszę uważaj na słowa".

"Bah." Hester mrugnęła do Hawka. "Chodź dać ciotce buziaka, ty łobuzie".

Kiedy się zobowiązał, mruknęła: "Jesteś jedynym rozsądnym w tym gronie".

Tristan ukłonił się jej. "Lady Rutledge."

Hester spojrzała na niego z uznaniem. "Shelbourne, ty przystojny diable. Słyszałam, że nie zmarnowałeś czasu, by spłodzić księżną."

Matka Hawk'a i młodsze siostry sapnęły. Patience oczyściła gardło. "Ciociu Hester, nie mówimy o takich niestosownych sprawach".

Hester prychnęła i utrzymała swój wiedzący wzrok na Tristanie. "Słyszałam, że twoja księżna ma gumę. Sprowadzi twoje dziecko na świat bez wpadki - pamiętaj o moich słowach."

Jastrząb spojrzał na swoją mądrą, starą ciotkę z miłym uśmiechem. Może i była ekscentryczna, ale starała się uspokoić jego starego przyjaciela. I tylko za to ją uwielbiał.

Zaprowadził Hester na krzesło i stanął obok niej. Jej szeroki zad ledwo mieścił się między ramionami. Po wyregulowaniu pióropusza, przyłożyła swoje szkło do oka i zbadała Julianne.

"Ciociu Hester, pamiętasz lady Julianne" - powiedziała Patience, jakby mówiła do dziecka. "Ona jest siostrą Shelbourne'a".

"Wiem, kim ona jest". Hester upuściła swoje pytające szkło. "Dlaczego wciąż jesteś nieżonaty, żelu?"

Julianne zarumieniła się. "Czekam na odpowiedniego pana".

"Słyszałem, że odrzuciłaś tuzin propozycji od czasu swojego come-outu. Czy to prawda?" kontynuowała Hester.

"Nie trzymałam rachuby," mruknęła Julianne.

Hester prychnęła. "Było ich tak wiele, że nie możesz sobie przypomnieć?"

Zauważając zakłopotany wyraz Julianne, Hawk zainterweniował. "Mamo, rozumiem, że mamy pewien problem. Babcia znowu twierdzi, że jest chora, prawda?"

Jego matka i siostry protestowały, że muszą założyć, że babcia jest naprawdę chora. W końcu ciotka Hester przerwała. "Och, cicho, Louisa. Dobrze wiesz, że moja siostra szuka tylko uwagi".

"Hester, jak możesz mówić takie rzeczy?" odpowiedziała hrabina.

"Bo ona robi z tego nawyk". Hester prychnęła. "Przypuszczam, że ty i twoje dziewczęta planujecie znowu zając się głupotą w Bath".

"Nie możemy ryzykować", powiedziała Patience. "Gdyby babcia wzięła zły obrót, nigdy byśmy sobie nie wybaczyły".

"Powinna przyjechać do miasta, gdzie będzie mogła być blisko rodziny. Zaproponowałam, że podzielę się z nią moim domem, ale ona odmawia opuszczenia swoich kolesiów w Bath," powiedziała Hester.

"Ona jest ustawiona na swoich zasadach". Hawk uśmiechnął się do ciotki. "Niewiele pań jest tak żądnych przygód jak ty".

"Prawda" - powiedziała Hester, prężąc się.

Hrabina rzuciła mu błagalne spojrzenie. "Czy napiszesz do Williama, aby go poinformować?".

"Obecnie nie jestem pewien jego adresu", powiedział Hawk. Jego młodszy brat od ponad roku podróżował po Kontynencie.

Montague, mąż Patience, obniżył swoją gazetę. "Najwyższy czas, by William wrócił do domu i przestał grasować po całym Kontynencie. Musi wybrać karierę i być odpowiedzialnym członkiem rodziny".

Hawk potraktował go, jakby był owadem. "Wróci do domu, gdy zmęczy się wędrówką." Miał nadzieję, że Will wróci na sezon w Londynie, ale jego brat nie napisał od ponad dwóch miesięcy.

Montague złożył gazetę. "Wróciłby do domu wystarczająco szybko, gdybyś go odciął bez grosza".

Hawk zignorował swojego najmniej ulubionego szwagra i zwrócił uwagę na matkę. "Co z Julianne? Jej brat przyprowadził ją aż tutaj. Mamo, czy nie możesz zostać z tyłu?"

"Och, nie mogłabym prosić o coś takiego", powiedziała Julianne. "Mogę zostać albo z Amy, albo z Georgette. Matki moich przyjaciółek przyjęłyby mnie z radością, jestem pewna".

"Matki jej przyjaciółek będą zbyt zajęte własnymi dziewczynami," powiedziała Hester. "Będę sponsorować Julianne. Ona będzie tostem sezonu."

Nastąpiła długa cisza. Matka i siostry Hawka patrzyły na siebie z ledwo skrywanym przerażeniem. Uważały, że Hester brakuje kilku kart do pełnej talii, ale on wiedział, że jego ciotka jest niezwykle mądra, choć trochę tępa w swoich manierach.

Hrabina przeczyściła gardło. "Hester, kochanie, to bardzo miłe z twojej strony, ale może nie pomyślałaś o tym, jak wyczerpujące będą te wszystkie rozrywki".

"Nigdy nie jestem zmęczona, Louisa," powiedziała. "Będę cieszyć się sponsorowaniem żelu. Ona jest wystarczająco ładna i wydaje się żywy. Zaangażuję ją w ciągu kilku tygodni".

Hawk scholował swój wyraz twarzy. Julianne wyszła za mąż? To wydawało się takie... niewłaściwe. Mimo, że wiedział, że zgodnie ze zwyczajem damy powinny wychodzić za mąż w młodym wieku, ten pomysł nie był dla niego zbyt dobry.

Tristan spojrzał na Hester. "Przyznaję, że wyszła już cztery sezony temu, ale małżeństwo jest na całe życie. Nie będę jej popędzał."

Hester spojrzał na Julianne. "Ile masz lat, żelu?"

"Jeden i dwadzieścia," powiedziała.

"Ona jest pełnoletnia, ale zgadzam się, że małżeństwo nie powinno być podjęte lekko," powiedział Hester.

Tristan uważał na swoją siostrę. "Muszę zatwierdzić wszelkie poważne przywiązania".

Kiedy Julianne przewróciła oczami, Hawk mruknął. Nie zazdrościł żadnemu mężczyźnie na tyle odważnemu, by prosić Tristana o zgodę na rękę Julianne. Stary chłopak trzymał ją w ryzach od lat - i dobrze, że powinien.

"Teraz, gdy sprawa jest załatwiona, chodźmy na kolację," powiedziała Hester. "Umieram z głodu".

Po tym jak panie wycofały się z jadalni, Hawk wydobył porto. Mężowie jego sióstr wymienili znaczące spojrzenia. Tristan milczał, ale obserwował ich ze strzeżonym wyrazem twarzy.

Montague złożył swoje małe dłonie na stole i zwrócił się do Hawka. "Lady Julianne nie może zostać z Hester. Zuchwałe maniery i buntownicze pomysły twojej ciotki miałyby zły wpływ na dziewczynkę."

Hawk spotkał się ze spojrzeniem Tristana. "Dołączysz do mnie w gabinecie?"

Tristan przytaknął.

Obaj wstali. Kiedy Hawk zażądał gałązki świecy z kredensu, Montague podniósł się od stołu. "Patience zostanie z tyłu i zajmie się Julianne".

"Moja siostra jest zdecydowana pojechać do Bath," powiedział Hawk. "Nie spocznie spokojnie, dopóki nie zobaczy, że nasza babcia ma się dobrze". Ostatnią rzeczą, jakiej chciał, było narażenie Julianne na zajadłe małżeństwo jego siostry.

"Dobrze wiesz, że twoja babka udaje chorobę", powiedział Montague. "Gdyby twoja matka i siostry odmówiły wyjazdu, położyłoby to kres temu nonsensowi".

Hawk zrozumiał, że Montague wykorzystał okazję, aby zatrzymać żonę w domu. Mężczyzna nieustannie wypytywał Patience o jej miejsce pobytu i beształ ją, jeśli nawet rozmawiała z innym mężczyzną. "Przedyskutuję tę sprawę z Shelbourne'em. Panowie, cieszcie się swoim porto."

Zaczął się odwracać, gdy głos Montague'a go powstrzymał.

"Niech cię szlag, Hawk. Ktoś musi wziąć odpowiedzialność za tę dziewczynę."

Hawk obszedł stół i wzniósł się ponad swojego szwagra. "Nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie." Potem zniżył głos. "Zapamiętaj moje ostrzeżenie."

Montague zaszklił się, ale trzymał język za zębami. Hawk obdarzył go złym uśmiechem. W czasie Świąt Bożego Narodzenia, mężczyzna powiedział o jeden raz za dużo lekceważących uwag o Patience. Hawk wziął go na bok i zagroził, że jeśli jeszcze raz potraktuje ją lekceważąco, to zbije go na miazgę.

Kiedy on i Tristan odchodzili, Hawk mruknął: "Cholerny brutal".

"Montague czuje się urażony twoimi wpływami politycznymi, twoją fortuną i twoim wyższym wzrostem. Czuje się gorszy i angażuje się w pissing matches, aby udowodnić, że jest męski."

Hawk życzył Montague do diabła. Ten człowiek zabiegał o rękę jego siostry i obdarzał ją uczuciem. Pokazał swoje prawdziwe oblicze wkrótce po ślubie.

Kiedy weszli do gabinetu, zapach skóry przeniknął do pomieszczenia. Hawk postawił gałązkę świecy na kominku i opadł na jedno z krzeseł z krzyżową ramą przed ogromnym mahoniowym biurkiem. Kratka była pusta, przez co w pomieszczeniu panował chłód. Nigdy nie korzystał z gabinetu. Lata temu wynajmował pokoje w Albany. Jego rodzina nie pochwalała tego, ale musiał uciec spod kontroli ojca.

Tristan zbadał otoczenie i usiadł obok Jastrzębia. "Gabinet jest praktycznie niezmieniony od śmierci twojego ojca."

Zmarł nagle na atak serca osiem lat temu, zamykając wszelkie szanse na pojednanie między nimi. Głupia myśl. Nie było nic, co mógłby zrobić, aby zmienić opinię ojca o nim.

"Twój ojciec był dobrym człowiekiem," powiedział Tristan. "Jego rady były dla mnie nieocenione."

"Podziwiał cię," powiedział Hawk.

Tristan w pojedynkę przywrócił mu majątek po odkryciu, że jego zmarły ojciec marnotrawca zostawił go w potwornym długu.

"Zazdrościłem ci wolności," powiedział Tristan.

"W porównaniu z tobą było mi łatwo". Ojciec Jastrzębia również nigdy nie pozwolił mu o tym zapomnieć. Niepożądane, słowa, które ojciec wypowiedział kilkanaście lat temu, odbiły się echem w jego mózgu. Czy ty w ogóle wiesz, ile będzie kosztowało zaspokojenie honoru Westcotta?

Mentalnie zatrzasnął drzwi na to wspomnienie. "Stary chłopcze, twoja siostra może woleć zostać u jednego ze swoich przyjaciół, ale radzę ci odmówić, jeśli zechce zostać u lady Georgette. Słyszałem paskudną plotkę o jej bracie. Najwyraźniej Ramsey dostał służącą z dzieckiem". Żaden honorowy dżentelmen nigdy nie wykorzystywał służących.

Twarz Tristana ukazała jego wstręt. "Dobry Boże. On jest obrzydliwy."

"Jeśli wolisz, zabierz swoją siostrę do matki Amy Hardwick".

"Nie, twoja ciotka ma rację. Pani Hardwick powinna skupić się na własnej córce". Tristan zmarszczył brwi. "Nie mogę się narzucać."

Tristan prawdopodobnie czuł się trochę winny, ponieważ Amy i Georgette poświęciły cały zeszłoroczny sezon na jego nietypowe zaloty. "Moja ciotka jest bezczelnym starym ptakiem, ale jest wystarczająco nieszkodliwa. Hester będzie cieszyć się squiring Julianne po mieście."

Tristan zerknął w bok na Jastrzębia. "Muszę prosić o przysługę."

Jastrzębia ogarnęło dziwne przeczucie. Znał Tristana od czasu, gdy byli w pierwszej klasie, ponieważ ich matki były przyjaciółkami. W Eton, on i Tristan trzymali się razem, aby uniknąć starszych chłopców, którzy lubili dręczyć młodszych. Hawk dobrze znał swojego przyjaciela, ale nie miał pojęcia o co Tristan zamierza go poprosić.

Tristan wciągnął oddech. "Czy będziesz pełnił rolę nieoficjalnego opiekuna mojej siostry?"

Hawk zaśmiał się. "Ja, opiekun? Z pewnością żartujesz."

"Jak tylko łowcy fortun odkryją, że nie ma mnie w domu, będą unosić się jak sępy nad Julianne. Nie będę czuł się łatwo, dopóki nie pojawi się solidny mężczyzna, który będzie ją chronił przed grabieżcami".

"Ale... ale ja jestem rozpustnikiem," wykrztusił. Oczywiście, rozkwitła w niezwykle uroczą młodą kobietę, ale była siostrą jego przyjaciela. Nawet wśród rozpustników punktem honoru było unikanie sióstr przyjaciół.

"Obserwowałeś jak moja siostra dorasta tak samo jak ja," powiedział Tristan. "Ona jest dla ciebie prawie jak siostra".

Nigdy nie myślał o niej w ten sposób. Dla niego była po prostu Julie-dziewczyną, zawsze gotową na odrobinę psoty. Nigdy nie znudziło mu się wyzywanie jej, by zrobiła coś niekulturalnego, ale ona nigdy nie ustąpiła. "Stary chłopcze, wiesz, że ją lubię, ale nie nadaję się na niczyją opiekunkę".

"Zawsze się o nią troszczyłeś," powiedział Tristan.

Poczucie winy trysnęło w jego piersi. Jego własna rodzina uważała go za nieodpowiedzialnego łobuza, nie bez powodu. Nie wiedział nawet jak zlokalizować własnego brata. Ale najwyraźniej Tristan miał w niego całkowitą wiarę.

Tristan uszczypnął mostek swojego nosa. "Powinienem zostać w Londynie, by czuwać nad Julianne, ale nie mogę znieść opuszczenia żony. Bez względu na to, co zrobię, będę się czuł, jakbym skrzywdził jednego z nich".

Ach, piekło. Tristan nigdy wcześniej nie prosił o przysługę. Był dla niego jak brat. Niech to wszystko szlag trafi. Nie mógł odmówić. "Wszystko dla ciebie, staruszku".

"Dziękuję," odpowiedział Tristan. "Jest jeszcze jedna rzecz. Nie będzie ci się to podobać."

Uniósł brwi. "Och?"

Tristan zwęził oczy. "Zrezygnujesz z grabienia na czas trwania sezonu."

Zaśmiał się. "Co?"

"Słyszałeś mnie. Nie będzie żadnych balerin, aktorek, czy kurtyzan. Nazywaj je jak chcesz, ale nie będziesz obcował z dziwkami podczas pilnowania mojej siostry."

zadrwił. "To nie tak, jakbym afiszował się z kochanką w obliczu twojej siostry".

"Twoje związki są sławne." Tristan postukał kciukiem w ramię krzesła. "Często podejrzewałem, że rozkoszujesz się swoją złą reputacją".

Żartował ze swoich licznych kochanek. Wszyscy, łącznie z jego przyjacielem, wierzyli w jego opowieści. Chociaż Hawk był prawdziwym rozpustnikiem, nie mógł dorównać - a raczej nie mógł dorównać - przesadzonym doniesieniom o swoich podbojach. "Nie zgodzę się na celibat," powiedział.

"Nawet nie próbujesz być dyskretny. Julianne cię uwielbia. Nie chcę, żeby się rozczarowała".

"Będę utrzymywał moje łączniki w tajemnicy," mruknął Jastrząb.

"Zgoda," powiedział Tristan.

Lepiej by zapomniał o ménage á trois z Nell i Nancy. To go raczej bolało, bo nigdy nie spotykał się z dwiema kobietami naraz, ale nie mógł trzymać tego rodzaju niegodziwych interesów pod przysłowiową przykrywką.

Tristan znów stuknął kciukiem. "Pisz okresowo i daj mi znać jak sobie radzi moja siostra".

"Będę," powiedział Hawk. "Nie martw się. Julianne przyzwyczai się do tępych manier mojej ciotki."

"Kiedy dziecko się urodzi, przyprowadź moją siostrę do mnie do domu". Uśmiechnął się. "Tessa już poprosiła Julianne o bycie matką chrzestną. Czy ty będziesz ojcem chrzestnym?"

Węzeł uformował się w jego piersi, ale wymusił śmiech. "Zaufałbyś takiemu łotrowi jak ja ze swoim dzieckiem?".

"Nie ma nikogo, komu ufam bardziej niż tobie, mój przyjacielu".

Hawk odciął swoje spojrzenie, wiedząc, że nie zasługuje na szacunek przyjaciela.




Rozdział drugi

Sekrety uwodzenia dam: Gdy masz wątpliwości co do jego uczuć, zasięgnij rady u przyjaciół.

Następnego dnia w domu Hester

Nikt nie mógł się oprzeć Hawkowi. Nawet psy.

Julianne śmiała się, gdy dwa King Charles spaniele porzuciły Hester i kawałki ciasta, którymi je karmiła. Ogony tych robaczkowych stworzeń merdały, gdy szczekały i biegały w kółko wokół stóp Hawka.

Hester klasnęła w dłonie. "Caro, Byron, przestańcie!"

Skomlały i łapały go. "Uważaj na buty", powiedział. Potem schylił się, żeby potargać ich długie futro. Dwa spaniele usiadły na skroniach, dysząc z psiej ekstazy.

"Udało ci się je oczarować", powiedziała Julianne. "Jestem dość zazdrosna, wiesz. One nie są prawie tak lubiane przeze mnie".

Spojrzał w górę i mrugnął. "Ach, ale ja jestem."

Jego słowa ją rozweseliły. Po tym jak nie widziała go przez dziewięć długich miesięcy, martwiła się, że sprawy między nimi mogą okazać się niezręczne. Wczoraj byli otoczeni przez tak wielu innych, a potem on spędził większość czasu w gabinecie z jej bratem. Dziś jednak czuła się tak, jakby miesiące roztopiły się jak śnieg.

Hester przesunęła się na czerwonej sofie z dwoma okropnymi, złoconymi sfinksami wyrastającymi z podłokietników. "No cóż, Neferze, czy nie masz pocałunku dla swojej ciotki?".

Z powolnym grymasem, Jastrząb wyprostował swoją wysoką, potężną ramę i podszedł do niej. Naturalnie, psy podążyły za nim. Po tym jak złożył pocałunek na pudrowanym podgardlu ciotki, ta stuknęła go swoim wachlarzem. "Twój krawat jest przekrzywiony, a włosy zmięte".

Julianne uśmiechnęła się. Tylko Hawk mógł sprawić, że tak niedbały strój wydawał się chłopięco przystojny. Jak zawsze, jego niesforne mahoniowe kosmyki wyglądały na rozwiane przez wiatr, co było konsekwencją jego tendencji do kręcenia swoim kapeluszem zamiast noszenia go.

"Nie widziałeś mojego salonu od czasu, gdy go przerobiłem w zeszłym sezonie" - powiedział Hester. "Rozwinąłem pasję do stylu egipskiego".

Przeszedł się do szklanej gabloty. Potem spojrzał na Julianne przez ramię z diabelskim wyrazem twarzy. "Ciociu, czy ta mumia jest autentyczna?".

"Jest to reprodukcja," odpowiedziała Hester. "Ale zdobione zwoje na suficie to prawdziwe antyki".

Julianne odgryzła uśmiech na widok ohydnego wystroju. Złote posągi faraonów, piramidy i urny zagracały liczne czarne stoły. Wiele mebli miało ogromne szponiaste stopy. Na szczęście Hester zaprowadziła ją wczesnym rankiem do spokojnej sypialni. Julianne prawie zwiędła z ulgi. Dobry Boże, obawiała się, że będzie musiała spać wśród mumii.

"Siadaj", powiedział Hester do Hawka.

Psy poszły za nim na sofę, gdzie siedziała Julianne. Hawk spojrzał na psy i wskazał na dywan. "Siadaj."

Spaniele zastosowały się i oblizały języki.

"Dokonałeś podboju moich zwierząt domowych" - powiedział Hester.

Pochylił się obok Julianne. "Niestety, obawiam się, że Byron ma wcześniejsze roszczenia do uczuć Caro. Moje serce jest złamane."

Julianne przewróciła oczami, ale prawdę mówiąc, brakowało jej jego głupich żartów. Przez długie miesiące jesieni i zimy miała nadzieję, że odwiedzi jej rodzinę. Nigdy wcześniej nie przebywał tak długo poza domem. Dręczyła się jego nieobecnością i obawiała, że związał się z kimś innym. Wczoraj wieczorem Patience wyszeptała, że ma nadzieję, iż wkrótce zadzwoni do siostry. Julianne miała wielką nadzieję, wiedząc, że jego rodzina to zaakceptuje.

Głos Hawka zaskoczył ją. "Twój brat wyjechał wcześnie rano, tak jak planował?"

Przytaknęła. "Twoja matka i siostry wyjechały w tym samym czasie." Oczywiście, jej brat dawał jej różnego rodzaju ostrzeżenia. Ale kiedy ją przytulił, wiedziała, że pouczał ją tylko dlatego, że się o nią martwił.

Hester spojrzała na Julianne. "Czy podasz herbatę?"

Podniosła się i podeszła do tacy. Hawk i psy podążyły za nią. Kiedy pokroiła hojną porcję ciasta, oderwał kawałek i zjadł go, zanim zdążyła ustawić go na talerzu. "Mmmm. Śniadanie."

"Jest już dobrze po południu, ty poganinie", powiedziała.

"Zwykła godzina pobudki dla dżentelmena wolnego czasu". Mrugnął, gdy ssał okruch z palca.

Nie mogła oddychać. W jej głowie pojawił się obraz Hawka biorącego jej twarz w swoje ręce. Wyobraziła sobie jak jego usta schodzą do jej. Więcej niż kilku jej kochanków próbowało ją pocałować, ale nigdy im na to nie pozwoliła. Chciała zachować wszystkie swoje pocałunki dla Hawka.

Jej myśli wirowały, gdy nalewała herbatę. Choć nie miała doświadczenia, widziała, jak jej brat niejednokrotnie całował swoją żonę, Tessę, szybko w usta. Julianne uważała ich pocałunki za słodkie. Raz jednak wróciła do salonu po swoją powieść i zobaczyła Tessę siedzącą na kolanach Tristana. Całowali się z językami. Zszokowana, uciekła zanim ją zobaczyli.

Hawk wziął od niej filiżankę, wypił każdą ostatnią kroplę i odstawił ją na bok. Roześmiała się. "Więcej?"

"Nie, dziękuję."

Nalała filiżankę dla Hester i wzięła ją do siebie. Hester rzuciła jej przeszywające spojrzenie. Julianne zesztywniała, zastanawiając się, czy w jakiś sposób nie zadowoliła ciotki Hawka.

"Chodź usiądź ze mną, Julianne, i porozmawiajmy," powiedział Hawk.

Spaniele poszły za nią, gdy Hawk poprowadził ją z powrotem na sofę. Ponownie usiadł obok niej. Psy przycupnęły u jego stóp, patrząc na niego z nadzieją. Wyciągnął swoje długie nogi, przyciągając jej uwagę. Jego obcisłe spodnie pokazywały jego umięśnione uda.

"Julie-dziewczyno?" powiedział.

Jej twarz zapłonęła. Ojej, czyżby przyłapał ją na gapieniu się na niego?

Jego usta wykrzywiły się w krzywym uśmiechu. "Czy twój brat powiedział ci, że poprosił mnie o pełnienie roli twojego nieoficjalnego opiekuna?"

"Tak." Po tym jak Tristan ją poinformował, Julianne walczyła, by nie ujawnić swojego podniecenia. Jednak podejrzewała, że jej matka będzie się sprzeciwiać, ale jej brat podjął decyzję. Z tego co Julianne mogła powiedzieć, Tristan nie podejrzewał jej uczuć do Hawka. Oczywiście, jej matka domyślała się. Zanim Julianne opuściła dom, mama prywatnie powiedziała jej, żeby przestała się zadurzać. Według niej, była to pewna droga do bólu serca.

Julianne zamierzała udowodnić matce, że się myli.

"Obiecałam, że będę cię eskortować na bale i inne rozrywki," powiedziała Hawk. "Nie musisz się martwić. Nie będę przeszkadzał wszystkim młodym, które czczą się u twoich stóp".

Żołądek jej się zacisnął. Czy on myślał, że ona woli młodszych mężczyzn? Musiała dać mu do zrozumienia, że to nie była prawda. "Nie interesują mnie chłopcy, którzy gapią się i jąkają".

"Są zbyt zaaferowani, żeby być niebezpieczni," powiedział Hawk. "Będę trzymał łobuzów z daleka".

"Wiem, że będziesz mnie chronił" - powiedziała. Zawsze zwracał na nią uwagę, nawet gdy była małą dziewczynką.

Hester patrzyła na nią z ostrzegawczym wyrazem twarzy. Julianne przygryzła wargę, obawiając się, że ciotka Hawka uważa ją za bezwstydną flirciarę.

Hawk obdarzył ciotkę leniwym uśmiechem. "Bądź pewna, że prześlesz mi listę zaproszeń dla Julianne".

"Niedorzeczne," powiedziała Hester, jej głos był zbyt donośny. "Nie ma potrzeby, żebyś psioczyła na obcasy żelu".

Julianne wdychała. O nie, Hester wszystko by zepsuła.

"Ach, ale obietnica to obietnica". Podrasował loczek przy jej uchu. "Nie masz nic przeciwko, prawda, Julie-girl?"

Potrząsnęła głową i wyobraziła go sobie leżącego na boku obok niej pod baldachimem drzew. Pociągnąłby za jej loczek i powiedział: Chcę cię pocałować.

Fantazja pękła jak bańka mydlana na dźwięk jego głosu. "Zostawię was panie przy herbacie i rozmowach".

Podniosła się z nim. "Musisz iść tak szybko?"

"Obawiam się, że tak. Au revoir." Wyszedł z salonu, z Byronem i Caro jojczącymi, gdy skakali za nim.

Julianne wydała pełne żalu westchnienie i zapadła się na sofie.

"Nigdy go nie złapiesz, jeśli będziesz nosić swoje serce na rękawie".

Głos Hester zaskoczył ją. "Ja - nie mam pojęcia, co masz na myśli".

"Oczywiście, że tak. Robisz swoje czułe uczucia wystarczająco oczywiste."

Skrzywiła się. Mama mówiła to samo, ale Julianne nie mogła się powstrzymać. Kochała go.

Hester rozważała ją przez długą chwilę. "To czego potrzebujesz to lekcje amora."

Patrzyła na Hester wojowniczo, niepewna, co ma na myśli. "Jesteś zbyt uprzejmy, ale nie chciałabym ci się narzucać". Wątpiła, by ekscentryczna Hester udzieliła jakiejś przydatnej rady i miała nadzieję, że zapomni o sprawie.

"Nonsens, z przyjemnością cię poinstruuję", powiedziała Hester.

Jako gość, Julianne nie mogła odmówić bez dania ujmy. Przypomniała sobie, że jest zobowiązana jedynie do słuchania.

Hester skierowała na nią swoje pytające szkło. "Jeśli chcesz złapać mojego siostrzeńca, musisz użyć swoich sztuczek".

Nie wiedziała, czy ma jakieś sztuczki, ale może powinna je zdobyć.

"Najpierw musimy opracować plan uwodzenia" - powiedziała Hester.

Julianne zamarła. Mama zawsze podkreślała, że musi strzec swojej cnoty za wszelką cenę. "Er, czy to nie jest niestosowne?".

"Moja droga, poślubiłam, położyłam do łóżka i pochowałam pięciu mężów. I obiecuję ci, że droga do serca mężczyzny wiedzie przez jego dolne rejony."

Ogień pochłonął jej policzki. Nic dziwnego, że Lady Hawkfield martwiła się o pozostawienie Hester pod opieką.

"Widzę twoje rumieńce, żelu", powiedziała Hester. "Oznacz mnie. Jedynym sposobem na oswojenie rozpustnika jest przekonanie go, że utrzymasz go szczęśliwszym niż kurtyzana w małżeńskim łożu."

Skrzywiła się na szczerą wypowiedź Hester. "A co z miłością?"

"Najpierw przychodzi pożądanie. Potem przychodzi małżeństwo" - powiedziała Hester.

Julianne opuściła rzęsy, by ukryć wstręt. W porównaniu z jej marzeniami o romansie, opis zalotów Hester brzmiał, cóż, nikczemnie.

Z pewnością nie było źle tęsknić za słodkimi deklaracjami "na zawsze". Zakochała się w Hawku w wieku ośmiu lat. To był rok, w którym zmarł jej ojciec. Tego lata Hawk przybył do wiejskiej posiadłości jej rodziny, a jego przekomarzanie się ukoiło jej smutek. Uwielbiała go, a kiedy w wieku siedemnastu lat wyszła z domu, zatańczył z nią. Zakochała się do szaleństwa i każdej nocy marzyła, żeby za niego wyjść.

Hawk nie tańczył z nią od tamtego wieczoru, ale wiedziała, że uważał ją za zbyt młodą. Czekał, aż dorośnie. Była tego pewna, prawie pewna. I nie zrezygnowałaby ze swojego marzenia. Bo sama myśl o posiadaniu czegokolwiek mniej niż jego miłość przerażała ją bez reszty.

"Teraz, teraz. Nie ma potrzeby, aby wyglądać tak crestfallen," Hester powiedział. "Sztuką jest stale zwiększać zapał mężczyzny."

Na obietnicę praktycznej sugestii, Julianne podniosła swoje pełne nadziei spojrzenie.

"Twoim pierwszym zadaniem jest ćwiczenie spojrzenia come-hither. Teraz wykorzystaj te piękne niebieskie oczy na swoją korzyść."

Julianne wzięła głęboki oddech, wyobrażając sobie Hawka klęczącego na zgiętym kolanie przed nią. Widziała go w swoim umyśle, błagającego ją, by uczyniła go najszczęśliwszym z mężczyzn.

"Dash it, gel. Wyglądasz jak zakochane cielę. Udawaj, że próbujesz go zwabić do buduaru".

"Ale ja bym nigdy!" Och, rady Hester były bardzo złe. Nie wolno jej słuchać kolejnych słów.

Hester parsknęła. "Oczywiście, nie masz działać na nim. Musisz przekazać oczami, że uważasz go za pożądanego".

Julianne zacisnęła dłonie. Jej matka zamilkłaby, gdyby wiedziała, że Hester poradziła jej, by zachowywała się jak strumpet.

"Cierpisz z powodu nieodwzajemnionej miłości. Za wszelką cenę musisz unikać jej okazywania" - powiedziała Hester. "Jeśli on jest bezpieczny w twoich uczuciach, nie ma dla niego żadnego wyzwania".

"Jeśli będę udawać, że mi nie zależy, może dojść do wniosku, że jestem obojętna".

"Nie wolno ci demonstrować czułych uczuć. Nie ma nic bardziej przerażającego dla rozpustnika niż perspektywa małżeństwa. Grabie cenią sobie swoją wolność i swoje kochanki".

Julianne wpatrywała się w swoje kolana, próbując ukryć ból przeszywający jej serce. Słyszała plotki o jego kochankach, ale nie chciała wierzyć, że był tak rozwiązły, jak inni twierdzili.

"Twoja twarz jest jak drogowskaz, żelu. Mój bratanek ma rok i trzydzieści lat. Czy uważałaś go za dziewicę?"

Nieszczęście pochłonęło ją. Oczywiście, wiedziała, że były inne kobiety, ale starała się wyprzeć to z pamięci. Nie mogła znieść myśli, że on dotyka i całuje inną.

"Teraz, teraz. Mężczyźni to namiętne stworzenia", powiedziała Hester. "Są stworzeni w ten sposób. Będziesz się uczyć, żel. Musisz tylko skusić go obietnicą swoich zmysłowych wdzięków".

Julianne spojrzała na nią. "Ale ja nawet nie wiem, czy mam jakieś zmysłowe wdzięki".

Hester chortled. "Moja droga, twoje wdzięki są widoczne dla każdego mężczyzny mającego oczy w głowie. Ale musisz postarać się, aby utrzymać jego zainteresowanie poza wizualną ucztą".

"Jak mam sobie poradzić, skoro nie mam pojęcia, co robić?".

"Patrz na niego z pożądaniem i drażnij go. Ale kiedy on daje pościg, musisz trzymać go na dystans. Robienie tego podsyci jego ogień, jeśli złapiesz moje znaczenie."

Julianne nie mo "e sobie wyobrazić, "e Hawk goni ją lub jakąkolwiek inną kobietę. Prawdę mówiąc, to kobiety goniły go.

"Jeśli dobrze rozegrasz swoje karty, możesz mieć go w garści" - powiedziała Hester, zamykając palce w pięść. "Dlaczego, Anne Boleyn trzymała Henryka Ósmego na pożądliwej smyczy przez lata."

I dostała swoją głowę odrąbaną przy okazji.

"Cóż, żelu, chcesz go czy nie?" zapytała Hester.

Nie chciała grać w okropne gry z człowiekiem, którego kochała. Pomysły Hester brzmiały jak lekcje dla kurtyzany. Julianne uniosła brodę w wyzywającym geście, ale nie była dość odważna, by wyrazić swój sprzeciw.

Hester rzuciła jej wiedzące spojrzenie. "Jesteś zdeterminowana, żeby go omotać po swojemu. Kiedy będziesz gotowa, przypomnisz sobie moją radę".

Następnego wieczoru Hawk przechadzał się po zagraconym egipskim salonie, gdy czekał na ciotkę i Julianne. Wcześniej w ciągu dnia Hester wysłała mu listę zaproszeń dla Julianne na ten tydzień.

Po długim namyśle doszedł do wniosku, że Julianne nie potrzebuje, by obserwował każdy jej ruch. Była dobrą dziewczyną i nigdy nie zrobiłaby nic niestosownego. Zamierzał eskortować Julianne i ciotkę tego jednego wieczoru, ale w przyszłości pojawi się, upewni się, że wszystko jest w porządku, i pospiesznie wyjdzie.

Drzwi salonu westchnęły, otwierając się. Hester zamknęła je i podeszła do niego w kłębie fioletowych spódnic. Jej wysokie strusie pióra falowały nad jaskrawym, inkrustowanym perłami turbanem. "Muszę z tobą porozmawiać, zanim przybędzie Julianne".

"Gdzie ona jest?" zapytał Hawk.

"Zmienia suknię."

Niech Pan mu pomoże. "Dlaczego?"

"Bo jest kobietą". Hester obdarzyła go mierzącym spojrzeniem. "Jej brat mówi, że nie będzie jej popędzał do małżeństwa, ale ja przemyślałam sprawę. Wszyscy wiedzą, że jest zbyt opiekuńczy. Wciąż myśli o niej jako o młodej żelce. Myślę, że próbuje ją zniechęcić, bo nie może przyznać, że jest dorosłą kobietą".

"Ciociu, ona weźmie ślub, kiedy będzie gotowa," powiedział Hawk.

"Najwyraźniej nie chcesz pomóc," powiedziała Hester. "Zadanie musi spaść na mnie".

"Co?" O, Panie. Jego ciotka uważała się za swatkę.

Hester stuknęła się w podbródek. "Wyobrażam sobie, że wolałaby młodego młodzieńca o ugodowym charakterze, ale obawiam się, że znalazłaby go rozczarowującego. Dżentelmen z odrobiną savoir faire'u pasowałby jej najbardziej. Młode nie wiedzą, co jest czym. Mają tendencję do zbyt szybkiego strzelania, jeśli rozumiesz moje znaczenie."

Diabeł. "Ciotka Hester..."

"Och, hush, wiesz, że to prawda. Oczywiście, jej przeznaczone nie powinny być powyżej dziewięć i trzydzieści. Starsze mają tendencję do więdnięcia."

Naprawdę nie mógł znieść więcej sprośnych wypowiedzi ciotki. "Może powinieneś sprawdzić postępy Julianne".

Drzwi otworzyły się, wpuszczając przeciąg. Z ulgą, że Julianne pojawiła się w porę, powiedział: "Ach, jest teraz."

"Wybaczcie mi. Jestem strasznie spóźniona," powiedziała Julianne.

Przezroczysty materiał zakrywał jej dziewczęcą różową spódnicę. Wyglądała w każdym calu cnotliwej młodej damy. Przeszedł przez pokój i ukłonił się nad jej rękawiczką. Kiedy zerknął na nią w górę, zarumieniła się.

Zamierzał zniechęcić ciotkę do jej planu swatania. Julianne była kobietą, ale bardzo młodą. Odrzuciła wiele propozycji, a on podejrzewał, że bawi ją bycie królewną na balu. Zawieszać się w towarzystwie. Miała pełne prawo cieszyć się młodością tak długo, jak to możliwe.

Julianne dotknęła medalionu umieszczonego tuż nad jej gorsetem, zwracając jego uwagę.

"Nowa bombka?" zapytał.

"Mój ojciec dał mi go dawno temu". Rozpięła medalion.

Przełknął ciężko, gdy pokazała mu maleńką miniaturkę swojego ojca, ojca, który ignorował ją, ponieważ nie była długo oczekiwanym spadkobiercą. Marnotrawca od czasu do czasu obdarzał życzliwością swoją żonę, syna i córkę. Wystarczająco często, by mieli nadzieję, że się zmienił. To nigdy nie trwało długo.

"Nosiłam ten medalion już tylko raz", powiedziała, jej oczy spuściły się.

W tym momencie chciał dać jej najdroższy klejnot, który zastąpiłby ten okruch, który jej ojciec rozdał lata temu.

"Jest niezrównaną pięknością, czyż nie?" powiedziała Hester, jej głos dudniący za nimi. "Przewiduję, że wszyscy panowie padną u jej stóp".

Julianne zamknęła medalion. Jej oczy mrugały, gdy patrzyła na niego. "Postaram się nie nadepnąć na ich leżące ciała w drodze na parkiet."

Jastrząb chichotał. Była tą samą wesołą Julianne, którą zawsze znał. "To moja dziewczyna."

Moja dziewczyna. Jego słowa odbijały się echem w umyśle Julianne przez cały czas jazdy powozem. Rozkoszowała się nimi, gdy weszli do palladiańskiej rezydencji Beresfordów i powoli weszli na górę. Kiedy przeszli przez linię odbioru, Hawk uśmiechnął się do niej, sprawiając, że jej serce się rozpłynęło. Po wszystkim, Hester stwierdziła, że jest zmęczona i ruszyła w kierunku krzeseł zajmowanych przez matrony i kloszardów.

Gdy Hawk prowadził Julianne wzdłuż obwodu sali balowej, dziesiątki ludzi zaznaczały ich postępy. Boczne spojrzenie upewniło ją, że więcej niż kilka pań obserwuje ich z zakrzywionymi ustami. Niech zazdrosne koty się biczują. Dziś wieczorem była na ramieniu najprzystojniejszego dżentelmena w sali balowej. I zanim ta noc się skończy, miała nadzieję, że sprawi, że będzie tęsknił za nią tak samo, jak ona za nim.

Zerknęła na niego. Z profilu jego ciemne brwi i wydatne kości policzkowe nadawały mu łobuzerski wygląd. Znała jego twarz tak dobrze, a jednak za każdym razem, gdy na niego patrzyła, była zahipnotyzowana.

Kiedy odwzajemnił jej spojrzenie, jego pełne usta wykrzywiły się z nutą rozbawienia, a potem jeszcze raz spojrzał na tłum.

Uczestniczyła w większej ilości balów niż mogłaby zliczyć, ale dziś wieczorem magia wypełniała powietrze. Zazwyczaj nie zwracała uwagi na wystrój, ale teraz dostrzegła każdy szczegół. Rząd wznoszących się półek pokrytych karmazynowym szlafrokiem mieścił dziesiątki kryształowych wazonów wypełnionych oranżadą. Jardy szkarłatnych draperii unosiły się na kominku i spadały wodospadem na złote kinkiety. Przyrzekła sobie, że zawsze będzie pamiętać tę romantyczną atmosferę.

Julianne zacisnęła palce na jego ramieniu. Ciepło jego ciała przesiąkło do niej. Czuła się cała ciepła i chwiejna w środku.

Proszę, niech się wkrótce oświadczy.

Gdy zbliżali się do parkietu, złapała oddech, mając nadzieję, że poprosi ją o rękę przy kolejnym secie. Ogromne złocone lustro odbijało pary wirujące i rozstające się w skomplikowanych wzorach. Nad nimi, światło świec migotało niczym gwiazdy wśród kryształów w kształcie łez w ogromnym żyrandolu. Miała nadzieję, że zatrzyma się, aby popatrzeć na tancerki, ale on poprowadził ją do alkowy, w której znajdowało się duże popiersie Lorda Beresforda.

Hawk zerknął na przechodzącego obok chudego młodzieńca. Chudy chłopak spojrzał na nią i prawie potknął się o swoje ogromne stopy.

"Tam jest zupełnie niegroźny kubek," powiedział Hawk. "Pozwól, że cię do niego zaprowadzę. Podpowiem, że powinien poprosić cię do tańca".

Jej twarz rozgrzała się. "Nie potrzebuję twojej pomocy".

"Nie chcesz zatańczyć?" zapytał kpiącym tonem.

Najwyraźniej nie miał zamiaru pytać. Urażona, uwolniła jego rękę. "Idę poszukać moich przyjaciół."

Zrobiła tylko jeden krok, kiedy złapał jej ramię i przyciągnął ją z powrotem do siebie.

"Nie tak szybko," powiedział. "Powiedz mi, co zrobiłem, żeby cię zdenerwować".

Odmówiła spojrzenia na niego. "Oczywiście myślisz, że nikt oprócz niezdarnych chłopców nie będzie ze mną tańczył".

zadrwił. "Od momentu, gdy weszliśmy do sali balowej, widziałem dziesiątki dżentelmenów patrzących na ciebie. Niektórzy z tych mężczyzn mają złą reputację. Trzymaj się od nich z daleka."

Mówił w szorstki sposób. Być może był zazdrosny o tych innych mężczyzn. "Będę," powiedziała.

"Co? Żadnych argumentów?" Puścił ją i udał, że się zatacza.

Jego wybryki zdezorientowały ją. Wcześniej brzmiał zupełnie poważnie. Potem nagle zrobił sobie żart. Oczywiście, zawsze żartował ze wszystkiego. Wmawiała sobie, że to jego natura i część jego uroku, ale niespokojne uczucie osiadło w jej piersi.

Ktoś zawołał jej imię. Zbliżały się jej przyjaciółki Amy Hardwick i lady Georgette Danforth. Najstarszy brat Georgette, lord Ramsey, szedł blisko za nimi. Julianne wzięła wdech. Zapytałaby przyjaciółki o zdanie, gdy tylko mogłaby porozmawiać z nimi na osobności.

Kiedy przyjaciele dotarli do niej, ucałowała powietrze przy ich policzkach. "Och, minęły wieki, odkąd ostatnio was widziałam".

"Tęskniłam za wami," powiedziała Amy. "Listy są marnym substytutem bycia razem".

Niebieskie oczy Georgette zaiskrzyły się, gdy odesłała je na bok. "Dokonałaś podboju Hawka."

"Nie do końca," powiedziała Julianne w podtekście. "On ma być moim opiekunem przez cały sezon."

Jej przyjaciółki sapnęły.

"Och, to jest cudowne", mruknęła Amy.

Georgette pochyliła się bliżej. "Widziałam, jak Hawk na ciebie patrzył. Przewiduję, że będzie tańczył frekwencję na tobie przez cały wieczór".

"On się oświadczy w tym roku. Jestem tego pewna," powiedziała Amy.

Georgette uśmiechnęła się. "Jak mógłby się tobie oprzeć?"

Julianne zerknęła przez ramię na Hawka. Ramsey powiedział coś do niego. O dziwo, Hawk rzucił mu mrożące spojrzenie i skupił swoją uwagę na trzech innych dżentelmenach. Julianne wzruszyła ramionami na dziwną reakcję Ramseya i zwróciła się z powrotem do przyjaciół. "Potrzebuję waszej rady".

Po opisaniu mylącego zachowania Hawka, dołeczki Georgette pokazały się, gdy się uśmiechnęła. "Myślę, że niechcący ujawnił swoje czułe uczucia".

Julianne zmartwiła się swoimi rękami. "Ale dlaczego przekazał to jako żart?".

"Jest niepewny twojego szacunku, więc uciekł się do drażnienia cię," powiedziała Amy.

Julianne zdała sobie sprawę, że Amy ma rację. "On dokuczał mi przez lata. Być może przez cały ten czas czekał na znak ode mnie".

"Musisz mu pokazać, że witasz go jako zalotnika" - powiedziała Amy.

Georgette potrząsnęła głową. "Nie, ona musi sprawić, że będzie jeszcze bardziej zazdrosny, tańcząc z innymi panami".

"Nie zgadzam się", powiedziała Amy. "To byłoby okrutne, aby go zranić. Mógłby dojść do wniosku, że jej na nim nie zależy. Wszystko byłoby stracone."

Georgette wydała głośne westchnienie. "Och, dlaczego sprawy serca muszą być tak skomplikowane?".

"Ponieważ miłość czyni człowieka bezbronnym", powiedziała Amy. "Wszyscy chcemy chronić nasze serca. Myślę, że dla panów jest to podwójnie trudne ze względu na ich dumę".

"To cud, że komukolwiek udaje się wziąć ślub," mruknęła Georgette.

Julianne ponownie zerknęła na Hawka. Zaczęła się odwracać, gdy Ramsey spojrzał na nią. Jego oczy błyszczały, gdy jego spojrzenie zanurzyło się niżej. Ten okropny człowiek gapił się na jej biust.

Odwróciła wzrok i zdała sobie sprawę, że przegapiła część rozmowy swoich przyjaciół.

"Powinna wyrazić zainteresowanie Hawkiem i zadawać mu pytania, aby mogła go lepiej poznać," mówiła Amy.

Julianne zmarszczyła brwi. "Znam go od zawsze".

"Wątpię, żeby zdradził ci swoje najgłębsze sekrety," mówiła Amy.

Georgette zadrwiła. "Jakie głębokie sekrety? Hawk jest czarującym i łobuzem. Nic nie niepokoi jego umysłu. Czy nie zgadzasz się z tym, Julie?"

"Nigdy nie widziałam, żeby się nad czymś rozczulał. Nawet po pogrzebie ojca, starał się rozweselić wszystkich innych." westchnęła. "Ma cudowną zdolność do rozśmieszania wszystkich, nawet w próbnych momentach".

Zielone oczy Amy rozszerzyły się. "Uważajcie. Lord Ramsey idzie w tę stronę," powiedziała scenicznym szeptem.

Julianne wygięła się. Och, nie mogła znieść patrzenia na niego po tym, jak przyłapała go na podglądaniu jej biustu.

Georgette jęknęła. "Papa kazał mu mnie eskortować. Myślę, że chciał ukarać Henry'ego. Oczywiście, mama nie powiedziałaby mi, dlaczego miał kłopoty".

"Już prawie tu jest", powiedziała Amy.

Po dotarciu do nich, Ramsey ukłonił się. "Lady Julianne, jest pani olśniewająca jak słońce".

"Mam nadzieję, że nie widzisz plam," mruknęła.

Georgette prychnęła.

Dudniący śmiech Ramseya odbił się wzdłuż całego kręgosłupa Julianne i sprawił, że poczuła się źle. Potem jego spojrzenie podążyło niżej, jakby mentalnie ją rozbierał. Jej uszy zrobiły się gorące.

"Czy mogę dostąpić zaszczytu następnego tańca?" zapytał Ramsey.

Tak jak Ramsey wypowiedział prośbę, Hawk pojawił się u jej boku. "Julianne, wierzę, że to jest nasz taniec," powiedział.

Nasz taniec. Uśmiechnęła się do swoich przyjaciół i oddała swój wachlarz Georgette. Gdy Hawk odprowadził ją na parkiet, czuła się jakby chodziła w powietrzu.

Hawk zacisnął zęby, gdy odprowadzał Julianne. Chciał uderzyć pięścią w twarz Ramseya po tym, jak przyłapał łajdaka na oglądaniu ciała Julianne.

Nie miał innego wyjścia, jak tylko uratować ją przed lubieżnikiem. Ramsey miał sześć i trzydzieści lat, o wiele za dużo dla takiej niewinnej osoby jak Julianne. Hawk wiedział zbyt wiele o złym charakterze Ramseya, by pozwolić mu się do niej zbliżyć.

Gdy weszli na drewnianą podłogę, orkiestra rozpoczęła takty walca. Julianne rozchyliła usta.

Hawk spojrzał w jej oszołomione niebieskie oczy. "Przypuszczam, że znasz te kroki."

Potrząsnęła z powrotem swoimi błyszczącymi lokami. "Jestem."

Uniósł brwi. "I twój brat to aprobuje?"

"Nie miałby nic przeciwko temu, żebyś tańczyła ze mną walca."

Jastrząb nie był tego całkowicie pewien, ale było już za późno, aby się wycofać. Wziął jej rękę w rękawiczce i objął jej smukłą talię. Kiedy tak stała, mruknął: "Połóż drugą rękę na moim ramieniu".

Skrzywiła się i spełniła polecenie.

"Nigdy nie walczyłaś," powiedział.

"Mój brat jest nadmiernie opiekuńczy. To niedorzeczne."

Muzyka rozpoczęła się z rozkwitem. Utrzymywał małe kroki ze względu na nią i przyłapał ją na tym, że obserwuje swoje stopy. "Spójrz na mnie."

Podniosła swoje rzęsy i patrzyła na niego z psotnym uśmiechem. "Jesteś zachowawczy, bo obawiasz się, że cię skompromituję".

"Czy to jest odwaga?" Zanim zdążyła odpowiedzieć, wirował ją w kółko w dramatycznych kółkach.

Zdyszany śmiech uciekł jej. "Och, to jest cudowne."

Walcował z większą liczbą kobiet niż mógł sobie przypomnieć. Wszystkie mówiły mu, że tańczy bosko. Żadna z nich nigdy nie wyraziła tak szczerej radości. Ale to był pierwszy walc Julianne i ona uzna go za wyjątkowy, w przeciwieństwie do zmęczonych kobiet, z którymi zwykle tańczył.

Jej kwiatowe perfumy podryfowały do niego. Spojrzał w jej błyszczące niebieskie oczy i stwierdził, że ma nadzieję, iż nigdy nie ulegnie cynizmowi tak powszechnemu wśród ton.

"Grosz za twoje myśli" - powiedziała.

Wypuścił dramatyczne westchnienie. "Jestem zdruzgotany, że uważasz moje myśli za tak bezwartościowe".

"Dopóki mi nie powiesz, nie mogę być pewna", powiedziała.

Jej naturalnie husky głos nigdy nie zawiódł, by go urzec. "Mogę cię zaszokować".

Obdarzyła go lubieżnym grymasem. "Możesz spróbować."

Lubił się z nią drażnić. "Musiałbyś zapłacić mi królewski okup za moje obecne myśli".

"Ile wynosi królewski okup?"

"Tysiąc funtów."

"Och, to musi być rzeczywiście bardzo szokujące".

"Dlatego właśnie podałem tak wysoką cenę". Ponieważ nie śmiem przyznać, że jesteś dziś całkowicie czarująca.

Jej oczy zapłonęły złośliwością. "A co jeśli sprawdzę twój blef?"

"W takim przypadku, lepiej czterokrotnie zwiększyć cenę." Potem obrócił ją w kółko i w kółko. Kiedy zgrabnie uniknął bliskiego zderzenia z inną parą, roześmiała się.

Mrugnął do niej. Zawsze była trochę pyskata i naturalnie jej rodzina twierdziła, że miał zły wpływ. Ale jej słodkie podekscytowanie z powodu pierwszego walca go pociągało.

Pary wirujące obok rozmyły się. Jej niebieskie oczy złagodniały, a on zauważył, że hipnotyzują go jej długie rzęsy. Stopniowo jej uśmiech przygasł, a usta lekko się rozchyliły. Stał się aż nazbyt świadomy miękkiej krzywizny jej talii pod jego dłonią i coś w jego piersi się przesunęło.

Gdy muzyka ucichła, zwolnił kroku do ostatniej nuty. Krew szumiała mu w uszach. Nie mogąc jej jeszcze puścić, trzymał się jej. Był słabo świadomy, że inni przechodzą obok niego. Serce waliło mu w piersi, gdy wpatrywał się w jej bujne usta.

Powietrze między nimi rozgrzewało się i trzaskało jak spokój przed letnią burzą. Zakazana myśl uderzyła go jak błyskawica.

Pragnę cię.

Nienaturalna cisza zapadła nad salą balową, alarmując go. Zerknął za Julianne w stronę lustra. W szoku zdał sobie sprawę, że wszystkie inne pary opuściły parkiet. Gdy odwrócił głowę, poczuł ukłucie na karku. Wokół zebrał się ogromny tłum. Wszyscy wpatrywali się w Julie-girl i w niego.

Rozległy się dzikie oklaski.




Rozdział trzeci

Kodeks postępowania łajdaka: Aby uniknąć pułapki na myszy proboszcza, kłam przez zęby.

W oszołomieniu Hawk odprowadził Julianne z parkietu. Jego serce wciąż mocno biło. Co do diabła się stało?

Stracił głowę przez Julie-girl.

Tłum przycisnął się bliżej. Wszyscy mówili jednocześnie i ze znaczną głośnością, gdy przeciskali się obok.

"Widziałaś, jak na nią patrzył?"

"Dobry Boże, myślałam, że ją pocałuje".

"Prawie rozpłynęłam się w kałuży, patrząc na nich".

"Ojej," powiedziała Julianne, jej głos był zdyszany.

"Kontynuuj spacer," mruknął. Krwawe, cholerne piekło. Pół cholernego tonu było świadkiem, jak ściskał Julianne i wpatrywał się w jej oczy jak jeden z jej wielu besotted beaux. Cholera, cholera, cholera.

W całej swojej niewinności, udało jej się go oczarować. Uległ czarowi. To było jedyne wytłumaczenie jego idiotyzmu. Nie, to było gorsze. O wiele gorsze. Pożądanie zalało jego żyły dla siostry jego najlepszego przyjaciela. Na litość boską, był jej opiekunem. Ona była zakazana.

Zerknął na nią bokiem. Jej rozmarzony wyraz twarzy sprawił, że poczuł się jak kadet. Oczywiście nadal była pochłonięta magicznym doświadczeniem swojego pierwszego walca i prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z wagi tego, co się stało.

Gdyby te przeklęte skandale wskazywały na zaręczyny, oboje znaleźliby się w gorących błotach. Jak do diabła miałby to kiedykolwiek wyjaśnić Tristanowi?

Głupi, cholerny głupiec.

Musiał zrobić coś, by odwrócić bieg wydarzeń. Kiedy zauważył siedzącą przy ścianie ciotkę, wiedział, że musi zostawić z nią Julianne. Potem nie będzie go zbyt wiele w pokoju do gry w karty i wyśmieje się z ewentualnych docinek ze strony innych panów.

Odwracał głowy, gdy prowadził ją przez tłum. Zacisnął zęby i robił co mógł, by ignorować gapiów.

Nie uszedł daleko, kiedy Amy Hardwick i Lady Georgette zagrodziły im drogę. Ich podekscytowany wyraz twarzy zwiastował kłopoty.

"Wszyscy mówią o twoim walcu," powiedziała Georgette.

"Moje serce prawie się zatrzymało, kiedy wszyscy bili brawo", powiedziała Amy.

Rozważał pozostawienie Julianne z jej przyjaciółmi, ale Ramsey przeciął tłum.

"Ach, tu jesteś, Lady Julianne", powiedział Ramsey. "Przyszedłem upomnieć się o taniec, który ukradł mi Hawk".

Hawk wpatrywał się w niego sztyletami. "Ona nie chce tańczyć."

Obok niego, Julianne zesztywniała. Jej przyjaciele patrzyli z wyrazem szerokich oczu. Nie obchodziło go to.

Ramsey zmarszczył brwi. "A kim jesteś, żeby odpowiedzieć za tę panią?".

"Jej opiekunem."

Ramsey roześmiał się. "Słynne. Jastrząb pilnuje kurnika".

Jastrząb rzucił mu mrożące spojrzenie. "Oskarżasz mnie o niewłaściwe projekty wobec tej damy?"

Ramsey uśmiechnął się.

Hawk zwęził oczy. "Abyś ty lub ktokolwiek inny nie miał złych pomysłów, wyjaśnię to. Lady Julianne jest dla mnie praktycznie siostrą."

Wszyscy wokół nich odwrócili głowy. Kilku dżentelmenów chichotało i patrzyło na niego z rozbawieniem.

Ramsey uniósł swoje piaskowe brwi. "A jednak sprzeciwiasz się jej tańczeniu z innymi dżentelmenami".

"Sprzeciwiam się tobie." Ostatnio usłyszał kolejną obrzydliwą plotkę, że Ramsey i sześciu jego rozproszonych przyjaciół zakradli się z prostytutką do jednego z prywatnych pokoi w klubie i robili to na zmianę. Nie było mowy, aby Hawk pozwolił temu nikczemnikowi zatańczyć z Julianne.

Ramsey ukłonił się. "Lady Julianne, muszę wycofać swoją prośbę. Twój opiekun się sprzeciwia."

Po wyjściu Ramseya, Jastrząb wydmuchał swój oddech. Gdy napięcie powoli spływało z jego ciała, zdał sobie sprawę, że palce Julianne drżą na jego rękawie. Z niepokojem zauważył, że jej twarz stała się blada. "Julianne, czy źle się czujesz?"

Jej usta rozstąpiły się, ale nic nie powiedziała.

"Lepiej znajdę ci krzesło. Czy możesz chodzić?" zapytał Hawk.

Amy Hardwick wzięła ją za rękę. "Odprowadzimy ją do pokoju dla emerytów, mój panie".

Pomyślał, że Julianne wyglądała na gotową do omdlenia. "Ona jest chora. Pociągnę ciotkę i zabiorę Julianne do domu".

"Nie." Georgette zaszkliła się na niego. "Będziemy się nią opiekować. Ona jest dla nas jak siostra."

Amy potrząsnęła głową na Georgette. Następnie zwróciła się do niego. "Mój panie, wyślemy po twoją ciotkę, jeśli Julie nie wyzdrowieje szybko".

Gdy się wycofywali, Hawk zmarszczył brwi. Cholerny Ramsey za drażnienie Julianne. Najwyraźniej obraził Georgette odmawiając zgody na taniec jej brata rozpustnika z Julianne. Szkoda, do cholery.

Lady Julianne jest dla mnie praktycznie siostrą.

W zimnym oszołomieniu Julianne wyrzuciła z umysłu straszne myśli i potknęła się, wchodząc do pokoju emerytów pani. Z trudem przypominała sobie, że tam chodziła.

Amy ją uspokoiła. "Miej się na baczności".

"Nie ma dostępnych krzeseł", powiedziała Georgette. "Ona musi odpocząć".

Julianne wpatrywała się w pokój, tak zdrętwiały, że ledwo czuła swoje kończyny. Trzy pokojówki krzątały się wokół kobiet, naprawiając dyndające loki i podarte falbany. Z fotela przy oknie dobiegały wysokie chichoty. Nic z tego nie wydawało się jej prawdziwe.

Jedna ze służących skończyła porządkować fryzurę starszej pani i zwróciła uwagę na Julianne. Oczy pokojówki rozszerzyły się.

Georgette przywołała ją. "Czy jest gdzieś prywatne miejsce, gdzie możemy usiąść?"

"Tak, moja pani. Proszę za mną."

Pokojówka znalazła świecę i poprowadziła ją. Otworzyła drzwi do sypialni obok pokoju wypoczynkowego. Julianne oparła się na ramieniu Amy, gdy szły za pokojówką. Podczas gdy służąca zapaliła gałązkę świecy ze stożkiem, Julianne zatopiła się na kanapie. Zacisnęła dłonie w rękawiczkach, starając się powstrzymać ich drżenie.

Amy usiadła obok niej. "Wszystko będzie dobrze" - szepnęła.

Nie, nie będzie.

Służąca skłoniła się i zwróciła do Georgette. "Czy mam jej coś przynieść? Biedna żelka wygląda chorowicie".

"Wino", powiedziała Georgette. "Dla nas wszystkich".

Pokojówka skinęła głową i cicho wyszła z pokoju.

Po zamknięciu drzwi, Amy skrzywiła się. "Wino dla nas wszystkich?"

"Ja też potrzebuję czegoś na ukojenie nerwów". Georgette usiadła po drugiej stronie Julianne. "Najdroższa, powiedz nam, co możemy zrobić, żeby pomóc?".

Julianne zakryła swoją twarz. Pomimo rękawiczek, jej palce czuły się lodowate. Odrętwienie zaczęło się wymykać. Słowa Hawka znów odbiły się echem w jej uszach. Lady Julianne jest dla mnie praktycznie siostrą. O Boże, nie kochał jej.

"To naturalne, że płacze", powiedziała Amy.

"Ja nie mogę." Julianne poczuła, że gardło jest grube. "Nie chcę, żeby zobaczył moją splamioną twarz. Wtedy będzie wiedział."

Georgette pogładziła ją po ramieniu. "Jak mógł być takim brutalem?"

"Nie teraz", syknęła Amy.

"Cóż, jestem wściekła w jej imieniu", powiedziała Georgette. "Potraktował ją obrzydliwie".

Groźne łzy pojawiły się w oczach Julianne. Próbowała trzymać je na dystans, ale to nie miało sensu. Całe jej ciało trzęsło się, gdy płakała.

Jej przyjaciółki milczały, dopóki nie wypuściła łez. Kiedy Julianne zadrżała, Amy podała jej chusteczkę. "Oprzyj się o mnie" - szepnęła.

Julianne oparła się o cienkie ramię Amy i machnęła na swoje wilgotne policzki.

"Georgette, na umywalce jest dzbanek i miska", powiedziała Amy. "Czy zmoczysz szmatkę i przyniesiesz?".

"Oczywiście."

Julianne zamknęła oczy, ale jego słowa wciąż wkradały się do jej myśli. Nawet nie wiedział, że ją zmiażdżył. Powinna być wdzięczna, ale duma nie była zbytnim ratunkiem dla jej zranionego serca.

Woda rozprysła się w porcelanowej misce. "Nigdy nie zrozumiem mężczyzn," powiedziała Georgette. Zabrzmiał brzęk, prawdopodobnie dzbanka. "Był taki uważny na parkiecie, a potem nagle uparł się, że Julianne jest dla niego siostrą".

Julianne zaczęła łykać powietrze. Szarpnęła się w pionie. Panika zaciskała się w jej piersi z każdym krótkim oddechem.

"Powoli", powiedziała Amy. "Weź jeden oddech na raz. Jestem tuż obok ciebie".

Nie myśl. Oddychaj. Nie myśl. Oddychaj.

Spódnice Georgette kołysały się, gdy się zbliżała. "Amy, jestem przerażona. Ona dusi się, żeby zaczerpnąć powietrza".

"Julie, skup się na jednym oddechu. Tylko jeden", powiedziała Amy.

Julianne szarpnęła za złoty łańcuszek trzymający medalion. Musiała go zdjąć. Teraz.

"Nie ruszaj się", powiedziała Amy. "Georgette pomóż mi."

Georgette uklękła i wzięła ręce Julianne. "Bądź spokojna, żeby Amy mogła odpiąć naszyjnik".

Jak Amy fumbled na jej szyi, Julianne schyliła głowę. Kiedy medalion spadł na jej kolana, Georgette zebrał go w górę. "Amy, włóż go do swojego reticule na przechowanie".

Nigdy nie powinna była go nosić. Nigdy nie powinna była mu pokazywać.

"Odchyl się do tyłu", powiedziała Georgette. Kiedy Julianne spełniła wymagania, Georgette poklepała chłodną, wilgotną szmatkę po twarzy i położyła ją w poprzek oczu Julianne. "To pomoże zmniejszyć wszelkie opuchnięcia".



"Chciałabym, żeby to zabrało jej ból" - mruknęła Amy.

Julianne życzyła sobie tylko odrętwienia.

Żadna z nich nic nie powiedziała. Julianne doceniała ich milczenie. Na razie wystarczyło, że miała je obok siebie. Nie byłaby w stanie znieść samotności.

Po niekończącym się czasie uświadomiła sobie, że boli ją szyja. Zdjęła tkaninę i podniosła głowę.

Georgette zaniosła ją do umywalki. Kiedy wróciła, wypuściła długie westchnienie. "Teraz lepiej?"

Uciekł jej histeryczny śmiech. "Och, tak. Wszystkie moje marzenia zostały rozwiane, ale jestem doskonale zadowolona."

Jej przyjaciele wymienili zaniepokojone spojrzenia.

"On tylko próbował odsunąć mojego brata od siebie," powiedziała Georgette. "Hawk nie przyznałby się do swoich uczuć przed powiedzeniem ci".

Julianne huffed. "Czy ty jesteś głucha? On rzeczywiście powiedział mi o swoich uczuciach." Potem, zdając sobie sprawę ze swojej szorstkości, zmądrzała. "Wybacz mi, proszę".

"Jesteś zraniona," powiedziała Amy. "Rozumiemy."

"Odmawiam wiary, że nie jest w połowie drogi do zakochania się w tobie," powiedziała Georgette. "Kiedy tańczył z tobą, nie mógł oderwać oczu".

"Georgette, to nie ma sensu". Julianne zadrżała. "Drażnił mnie dziś wieczorem, w ten sam sposób, w jaki drażnił mnie, odkąd byłam małą dziewczynką".

"Gdzie jest twój duch?" Georgette położyła rękę na ramieniu Julianne. "Nie możesz się tak łatwo poddać".

"Łatwo? Czekałam na niego cztery lata. Nic co zrobię nie zmieni jego uczuć." Zwiesiła głowę. "Zaryzykowałam na niego. I przegrałam." Przekonała się, że może sprawić, że on ją pokocha. W ten sam sposób, w jaki tak bardzo starała się zdobyć miłość ojca.

Co było z nią nie tak?

Pokojówka wróciła niosąc tacę z karafką wina i trzema kieliszkami. Amy zaczęła grzebać w swoim portfelu. Monety zabrzęczały w jej dłoni, a ona podążyła za pokojówką do stołu, mówiąc cicho. Po tym jak pokojówka podała kieliszki, wyszła z pokoju.

"Ma na imię Meg", powiedziała Amy. "Dałam jej szylinga".

"Och, nie pomyślałam o tym", powiedziała Georgette. "Zawsze jesteś taka troskliwa, Amy".

Cała trójka siedziała w milczeniu, popijając wino. Po pierwszych kilku łykach, Julianne poczuła się odrobinę lepiej. Za każdym razem, gdy myśli o Hawku wchodziły do jej głowy, wypijała jeszcze trochę. Po kilku minutach, przechyliła kieliszek do ust i zmarszczyła brwi. Był pusty.

"Więcej?" zapytała Georgette.

"Zdobędę." Jej nogi trochę drżały, ale wino ją odrętwiało. Uzupełniła swój kieliszek i wróciła na kanapę. "Przypuszczam, że będę żyła". Pomimo odważnych słów, smutek zalał jej serce.

Georgette prychnęła. "Sprawisz, że będzie mu przykro".

"Georgette," upomniała Amy.

Julianne kontemplowała swoją szklankę. "On jest świnią".

"Amen", powiedziała Georgette.

"Porozmawiajmy o czymś innym", powiedziała Amy.

Georgette przełknęła swoje wino. "Wszyscy mężczyźni to świnie".

"Wszyscy biorą kochanki" - powiedziała Julianne, przypominając sobie, co Hester powiedziała o Hawku. "Nawet niektórzy z tych żonatych". Jak jej zmarły ojciec.

Georgette westchnęła. "Czasami myślę, że kochanki mają całą zabawę".

Amy wydała z siebie zirytowany dźwięk. "To biedne kobiety, które nie mają wyboru, ale sprzedają swoje ciała. To musi być bardzo przerażające być tak zależnym".

"Ale my jesteśmy zależne," powiedziała Julianne. "Mężczyźni kontrolują nasze życie. Oni mają całą władzę. Czekamy i czekamy na nich. Przez cały czas, oni dally z złych kobiet i odłożyć małżeństwo. Pokładamy w nich wszystkie nasze nadzieje, a potem, poof, tańczą daleko, bo nie chcą zrezygnować ze swojego grabienia."

"Masz rację", powiedziała Amy. "Ale czy nie dajemy im władzy?".

"Ta rozmowa przygnębia mnie na duchu". Georgette podniosła się. "Potrzebuję jeszcze jednego kieliszka wina. Amy, naleję więcej również dla ciebie".

"Ale ja jeszcze nie skończyłam z tym jednym."

"Uzupełnię go." Georgette wyrwała Amy kieliszek, rozlewając trochę na jej spódnicę. Czerwona plama rozprzestrzeniła się, wsiąkając w tkaninę. "Ups."

"Miałeś lepiej dab, że wilgotna ściereczka na plamę," Amy powiedział.

"Ale wtedy moje spódnice będą mokre". Zachichotała. "Och, one już są mokre."

Wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Georgette podeszła do karafki i ponownie napełniła kieliszki.

"Powinniśmy uważać, aby nie stać się nietrzeźwymi," powiedziała Amy.

"Och, dlaczego nie?" Georgette przełknęła swoje wino. "Wszyscy panowie są pewni, że są trzy arkusze do wiatru przez teraz".

"Ale my jesteśmy damami", powiedziała Amy.

Georgette prychnęła. "Jesteśmy lisimi damami".

"Za mało lisi". Julianne łyknęła swoje wino. "Jak mam go skrzywdzić?"

Georgette wróciła z oboma kieliszkami i podała jeden Amy. "Możemy rzucić na niego klątwę".

Amy odstawiła swój kieliszek na bok. "Głupie. Nie znamy żadnych klątw."

"Ja znam." Julianne uśmiechnęła się. "Cholera."

"Cholera jasna", powiedziała Georgette, obniżając głos w złej imitacji mężczyzny.

"Diabeł." Amy parsknęła.

Cała trójka planowała różne, śmieszne tortury dla Hawka, które obejmowały stojak i łańcuchy. Kilka minut później, Georgette wlała resztki karafki do swojej szklanki. "Julie, nadal jestem przekonana, że on jest zakochany w tobie," powiedziała.

"Nie, nie jest." Czkawka uciekł jej.

Amy uważał ją z marszczeniem brwi. "Julianne, wszyscy w sali balowej zauważyli sposób, w jaki patrzył na ciebie na parkiecie. On nadal trzymać cię nawet po muzyka przestała. Myślę, że jego czyny mówią głośniej niż jego słowa".

Julianne znieruchomiała. Drażnił się z nią, a potem wpatrywał się w nią tęsknie. "Amy, masz rację." Znowu się czkawką odezwała. "Sprawił, że uwierzyłam, że mu zależy. Ale kiedy zdał sobie sprawę, że wszyscy mówią o naszym walcu, dostał zimnych stóp. Jak on śmiał się ze mną zabawiać?"

Georgette uśmiechnęła się. "Znajdziemy sposób, żeby mu zapłacić".

"Nie jesteśmy jedynymi damami, które cierpią z powodu tych łobuzów, którzy uchylają się od małżeństwa" - powiedziała Amy. "Musi być jakiś sposób dla wszystkich pań, aby wziąć władzę w swoje ręce".

"Jak?" powiedziała Georgette.

Julianne chwyciła Amy za ramię. "Jesteś genialna".

Amy zamrugała. "Ale nie mam żadnego rozwiązania".

Julianne uśmiechnęła się. "Mam. Dzięki Hester. Powiedziała mi, jak zwabić rozpustnika, i - hic - głupio ją zignorowałam."

"Ale czy chcemy kusić rozpustników?" Amy zapytała. "Czy nie powinniśmy się skupić na miłych dżentelmenach?".

"Co nish dżentelmenów?" mruknęła Georgette. Następnie dopiła swoje wino.

Amy zmarszczyła brwi. "Młodsi są ugodowi".

Julianne zakryła kolejną czkawkę.

Georgette zadrwiła. "Młode ledwo mogą wypowiedzieć słowo bez przekręcania się przez ich języki".

"Obydwie tracicie hic-punkt" - powiedziała Julianne, mając na myśli zemstę. "Możemy skusić panów, sprawiając, że będą myśleć, iż ich pożądamy. A potem porzucimy ich jak rozżarzone węgle".

"Nie będziemy tego jutro pamiętać", powiedziała Amy. "Julianne, masz straszny przypadek czkawki. Lepiej przestań pić."

Znowu czkawką i prawie rozlała swoje wino, ustawiając kieliszek na podłodze. "Pamiętam każde słowo, które powiedziała Hester i zapiszę je dla was obojga."

"Jeśli mamy odnieść sukces, potrzebujemy, aby wszystkie samotne panie przyłączyły się do nas", powiedziała Georgette. "Wtedy panowie będą notować".

Julianne zmarszczyła brwi. Georgette mazała swoje słowa.

"Będziemy musiały przysiąc wszystkim naszym siostrom milczenie" - powiedziała Georgette. "Założę się, że wszystkie inne dziewczyny są tak samo zdegustowane panami jak my".

"Masz na myśli obrzydzenie" - powiedziała Julianne, zauważając szkliste spojrzenie w oczach Georgette.

"Ale czy nie wpędzimy panów w ramiona tych hussies, które trollują teatry? Albo co gorsza, tych mężatek bez skrupułów?" zapytała Amy.

Julianne rzuciła koleżankom zadowolone spojrzenie. "Będziemy - jak Anne Boleyn".

"Co?" zawołały jej przyjaciółki unisono.

"Trzymała Henryka Ósmego na sfrustrowanej smyczy przez lata. Jeśli ona mogła to zrobić, to my też możemy."

Jej przyjaciele wybuchnęli śmiechem.

Drzwi się otworzyły.

"Meg, jesteś jush w czasie", powiedziała Georgette. "Czy przyniesiesz więcej wina?"

"Wygląda na to, że masz już dość." Hester przeszła obok Meg.

Julianne zakrztusiła się i przyłożyła rękę do ust.

Hester spojrzał na pustą karafkę i zwrócił się do Meg. "Wszyscy są filing dół na kolację o północy. Nie pozwól dziewczętom wyjść. Wrócę bezpośrednio."

Hawk usiadł na swoim krześle przy stole karcianym. Zakładał, że Julianne ma się wystarczająco dobrze. Amy Hardwick była odpowiedzialną dziewczyną i zaalarmowałaby jego ciotkę, gdyby Julianne zmieniła się na gorsze. Zastanawiał się nad nagłą chorobą Julianne. Czy to jego konfrontacja z Ramseyem, czy też przegrzana sala balowa spowodowała jej chorobę? Hawk nigdy nie uważał Julianne za jedną z tych delikatnych kobiecych istot, ale diabeł wiedział, że jego siostry nieustannie narzekają na tajemnicze dolegliwości.

Pomimo swojego zaabsorbowania, automatycznie zapamiętał wcześniej zagrane karty. Wizualizował sobie pozostałe, co było łatwym zadaniem, biorąc pod uwagę, że musi przywołać tylko jeden kolor, w tym przypadku kier. Po drugiej stronie stołu Ramsey zmarszczył brwi na swojej dłoni, wahając się. Wyrodek dołączył do gry w ostatniej chwili. Przez lata Ramsey korzystał z każdej okazji, by go ugłaskać. Hawk ignorował go przez lata. Dziś wieczorem Ramsey wymusił konfrontację.

Hawk przykrył ziewnięcie, coraz bardziej znudzony żmudnymi opóźnieniami. Ramsey wykonał głupie zagranie. Z zadowolonym grymasem Jastrząb zrzucił swoją królową, wygrywając sztuczkę i gumę, w tym przypadku najlepsze trzy z pięciu gier.

Jego partner, młody młodzieniec z ostrzem w nosie, skwitował. "Jesteś czarodziejem", powiedział Eastham. "To prawie tak, jakbyś mógł widzieć przez odrzuty".

Jastrząb nic nie powiedział. Dawno temu nauczył się obliczać szanse w kartach.

"Diabeł." Partner Ramseya, Durleigh, zebrał karty i potasował.

Eastham pochylił się nad stołem, jego intencjonalny wzrok padł na Hawka. "Czy masz talizman?"

"Nie." Większość hazardzistów była przesądna i trzymała przy sobie wszelkiego rodzaju talizmany szczęścia podczas gry. Zbyt wielu traciło fortuny i nazywało to kapryśnym szczęściem. On zgromadził znaczną fortunę po prostu odchodząc od stołu, gdy był na plusie. Kiedy próbował wykorzystać swoją wygraną, by zapłacić za błąd, który popełnił dawno temu, jego ojciec odmówił przyjęcia pieniędzy. Wspomnienie to wciąż paliło, ale odrzucił tę bezużyteczną myśl na bok.

Na widok lokaja, Hawk zmarszczył brwi.

"Lord Hawkfield, twoja ciotka prosi, abyś przyszedł do niej do sali balowej," powiedział służący. "Prosiła również o lorda Ramseya. Sprawa jest pilna."

Serce Hawka bębniło w jego piersi, gdy odsuwał swoje krzesło. Julianne mogła być niebezpiecznie chora, a on tracił cenny czas. Wyszedł z pokoju karcianego, obawiając się najgorszego. Ramsey szedł blisko za nim.

Hester czekała w pobliżu drzwi. Hawk zauważył, że inni goście opuszczają salę balową, prawdopodobnie na kolację o północy.

"Gdzie jest Julianne?" Hawk zapytał ciotkę.

"Z przyjaciółmi w komnacie sypialnej przylegającej do pokoju emerytalnego pani".

Hawk wyobraził sobie Julię-dziewczynę drżącą na łóżku. "Mój Boże, w jak złym stanie ona jest?"

"Wszystkie trzy dziewczyny są w szokującym stanie" - powiedziała Hester.

Ramsey zesztywniał. "Znajdę Beresforda i każę mu natychmiast posłać po lekarza".

Hester potrząsnęła głową. "To byłoby nierozsądne." Rozejrzała się wokół siebie, jakby sprawdzając, czy nikt nie słucha. Potem pochyliła się w ich stronę. "Wypili całą karafkę wina".

Cisza panowała z pokoju emerytów obok.

"Wszyscy zeszli na dół na kolację o północy do tej pory", szepnęła Amy.

"O mój Boże, nie mogę pozwolić mój brat zobaczyć mnie foshed," Georgette powiedział.

"Masz na myśli foxed". Julianne znów się czkawką odezwała. "Będę musiała przekonać Hawka, żeby nic nie mówił Tristanowi. W przeciwnym razie mój brat zmusi mnie do powrotu do domu." Sama myśl sprawiła, że jej żołądek zaczął się kręcić.

"Mam plan," powiedziała Georgette. "Znikniemy, aż ich temperamenty ostygną".

Amy wydała z siebie wyolbrzymiony dźwięk. "Ukrywanie się tylko odwlecze nieuniknione i sprawi, że wszyscy będą się na nas gniewać".

"Hah! Nie jesteś tym, który musi stawić czoła f-firing squad." Georgette przyczaiła się do drzwi i otworzyła je. "Meg, come inslide".

"Ona oznacza w środku." Julianne czkawką.

Po wejściu pokojówki, Georgette przemówiła. "Musimy iść do kl-klatki wodnej".

Meg wyglądała niepewnie. "Lepiej poczekać na powrót pani".

"Nie mogę czekać", powiedziała Georgette. "Powiedz Lady Rut-Rutledge, żeby spotkała się z nami na dole, jeśli ją miziamy".

"Moja pani, lepiej zostać na miejscu", powiedziała Meg. "Wino poszło do twojej głowy, to ma".

"Nie." Georgette wskazał na Julianne i Amy. "Chodźcie."

Julianne zawahała się. "Georgette, lepiej nie."

"Idę," powiedziała Georgette. Wyszła niepewnie na korytarz.

Amy podniosła się. "Julianne, musimy ją zatrzymać".

Spieszyły się do drzwi. "Georgette, wracaj tu" - syczała Julianne, gdy jej przyjaciółka plątała się w niewłaściwy sposób po korytarzu.

Meg podążyła za nimi do drzwi. "Moja pani, wróć. Schody są w drugą stronę."

Georgette zachichotała i poszła dalej.

"Pociągnę ją," powiedziała Meg.

"Meg, obawiam się, że ona cię nie posłucha," powiedziała Amy.

Julianne wzięła świecę Meg. "Wrócimy szybko, obiecuję." Ona cupped jej rękę wokół płomienia świecy, ale to zgasło, jak spieszyli się wzdłuż.

Biała suknia Georgette była jak latarnia. Na końcu korytarza zatrzymała się i wpatrywała w drzwi.

Kiedy do niej dotarli, zakołysała się na nogach. "Był jakiś hałas".



"Chodź, wróćmy" - powiedziała Amy, bezskutecznie ciągnąc za ramię Georgette.

Coś zaczęło rytmicznie grzmieć o drzwi. Julianne zakrztusiła się i wpatrywała się w nie z przerażeniem, bojąc się, że ktokolwiek tam był, uchyli je.

Mężczyzna chrząknął raz po raz.

Georgette zmarszczyła brwi. "Czy on jest chory?"

Drzwi zagrzmiały mocniej. Kobieta zaczęła wydawać powtarzające się wysokie dźwięki, brzmiące jak kwiczenie świni.

Julianne zmarszczyła brwi. "Co oni-hic-doing?"

"Musimy wyjść," wyszeptała Amy.

Dudnienie zmieniło się w walenie, a chrząkanie mężczyzny stało się głośniejsze. "Poczuj mój potężny miecz".

"On ma miecz?" zapytała Georgette.

Kobieta za drzwiami krzyknęła.

Georgette zadygotała. "On ją zabił".

"Idę," powiedział mężczyzna.

"Nie w środku mnie", powiedziała kobieta kurtuazyjnym głosem. "Nie chcę bachora".

Julianne upuściła świecę i przyklasnęła dłonią nad ustami. Pomyślałaby, że łóżko jest wymagane. Wpatrując się w drzwi, próbowała rozpracować, jak udało się rozbawionej parze, ale nie udało jej się.

"Musimy iść" - syknęła Amy. "Teraz!"

Trzy z nich podniosły swoje spódnice. Krzycząc ze śmiechu, pospieszyli w dół korytarza. Julianne sprintem ruszyła przed siebie i obejrzała się przez ramię.

"Uważaj!" zawołała Amy.

Julianne wpadła na coś dużego i męskiego. Syknęła, gdy dwie duże ręce złapały ją za ramiona.

"Jesteś w głębokich tarapatach," warknął Hawk.




Rozdział czwarty

Sekrety uwodzenia dam: Zapomnij o dobrych radach matki i weź sprawy matrymonialne we własne, zdolne ręce.

Kiedy powóz ruszył, Hawk odłożył kapelusz na skórzane siedzenie obok. Nigdy nie zapomni widoku Julianne i jej przyjaciółek pędzących korytarzem, śmiejących się jak dzikie bachory. Niech ją szlag trafi. Oszukała go.

Ciotka Hester poklepała Julianne po ręce. "Czujesz się źle, kochanie?"

Nie mógł usłyszeć odpowiedzi Julianne przez stukot kopyt na brukowanej ulicy. "Daj mi znać, jeśli czujesz się źle", powiedział, podnosząc głos. "Wolałbym, żebyś nie rzucał swoich rachunków w powozie".

"Marc," zawołała Hester.

Udało mu się zszokować ciotkę po raz pierwszy w życiu. "Czy mam kazać kierowcy się zatrzymać?"

"Nie jestem chora," powiedziała Julianne głosem wzburzonym.

On huffed. "Będziesz miał diabła głowy jutro rano," powiedział, rzutując swój głos, aby upewnić się, że go usłyszała.

"Marc, zostaw ją", powiedziała Hester.

On nie zrobiłby nic takiego. "Julianne, co masz do powiedzenia dla siebie?"

"Wyleczyłeś moją czkawkę".

"Wydaje ci się, że sprawa jest zabawna" - powiedział cierpkim tonem. "Ale zapewniam cię, że tak nie jest. Czy rozważyłaś swoją reputację?"

"Już, już," powiedziała Hester. "Jestem pewna, że Julianne nie zamierzała przesadzić".

"Moje przeprosiny. Nie zdawałem sobie sprawy, że jej przyjaciele wlali jej wino do gardła," ciągnął.

"Odmawiam odpowiedzi na tak niedorzeczne oskarżenie," powiedziała Julianne rozgoryczonym głosem.

"To akurat dobrze", powiedział. "Nie mam zamiaru dyskutować o tej sprawie, dopóki nie będziesz w bardziej rozsądnym stanie".

Biczowała swoją twarz w stronę okna.

Trudno mu było uwierzyć, że jest zdolna do takiego oszustwa. Ale najwyraźniej planowała go oszukać i udało jej się to. Bez wątpienia uważała, że jest miękki. Jeśli myślała, że przymknie oko na jej bunt, jutro dowie się, że jest inaczej.

Powóz zatrzymał się z grzechotem. Hawk zszedł i pomógł ciotce pokonać stopnie. Gdy Hester ruszyła w stronę domu, Hawk wyciągnął rękę po Julianne. Odmówiła mu i zachwiała się. Cholera! Chwycił ją za talię, żeby zapobiec upadkowi, i zamachnął się na nią. Kiedy próbowała się wyrwać, zacisnął palce. "Przestań mi się opierać".

Odwróciła twarz. "Puść mnie".

Kiedy drzwi wejściowe się otworzyły, Hester odwróciła się, by spojrzeć na nich z powrotem.

"Moja ciotka i lokaj patrzą. Weź mnie za rękę," powiedział.

Julianne odsunęła się o krok. W jednym długim kroku, złapał jej ramię i pomaszerował do drzwi. Tuż przed tym, jak do nich dotarli, pochylił się i warknął blisko jej ucha, "Lepiej być przygotowanym na grovel, kiedy zadzwonię jutro, moja dziewczyna".

"Nie jestem twoją dziewczyną." Dziwny bulgot wymknął się jej. Potem uciekła do wnętrza domu.

Godzinę później, Julianne osuszyła twarz i podeszła do łóżka. Mdłości uderzyły i zrobiło jej się strasznie niedobrze.

Betty, pokojówka, odłożyła kołdrę. Po tym jak Julianne weszła do łóżka i przyciągnęła kołdrę do swojej brody, Betty zmarszczyła brwi. "Panienko, nie pozwolisz mi zadzwonić do Lady Rutledge? Powinna wiedzieć, że źle się czujesz."

Julianne oczyściła swoje obolałe gardło. "Proszę jej nie przeszkadzać. Nocny odpoczynek dobrze mi zrobi."

Pościel pachniała słońcem, tak bardzo kontrastowała z ponurymi cieniami w pokoju. Z przyzwyczajenia przewróciła się na bok i przytuliła dodatkową poduszkę do piersi - tak samo robiła każdej nocy od czasu pierwszego tańca z Hawkiem na jej balu pożegnalnym cztery lata temu. I ka "da kolejna noc po tym, jak wyobraziła sobie, "e trzyma Hawka podczas ich nocy po "redniej. Surowy żal zalał jej serce, a łzy zakłuły jej oczy. Odrzuciła poduszkę na bok. Nigdy nie będzie dla nich nocy poślubnej.

Przewróciła się na brzuch i szlochała w poduszkę. Jak mogła być tak głupia? Tak ślepa? Nosiła swoje serce na rękawie. Nawet Hester to zauważył.

Niech go szlag. Tuzin dżentelmenów jej się oświadczał, ale ona ich odrzucała, bo chciała poczekać na Hawka.

Nienawidziła go. Nienawidziła mężczyzny, o którym myślała każdego dnia przez cztery lata. Mężczyzny, o którym fantazjowała noc w noc. Zakochała się w nim i uczyniła z niego główny cel swojego życia. A dziś wieczorem on rozciął jej serce na kawałki.

Drzwi się otworzyły. "Och, dziecko", zawołała Hester.

Kiedy materac zapadł się pod ciężarem Hester, Julianne wyjrzała spod poduszki. Płomień ze świecy Hester falował na stoliku nocnym.

Hester potarła jej plecy. "Powiedz mi, co jest nie tak?"

Duma milczała.

Hester pogmerała w szufladzie szafki nocnej i wydobyła chusteczkę. "Betty przyszła do mnie, bo się o ciebie martwi".

Julianne przewróciła się na bok i wydmuchała nos. "Prosiłam ją, żeby ci nie przeszkadzała".

"Teraz, to jest głupie. Musisz mi powiedzieć, kiedy jesteś zmartwiona" - powiedziała Hester.

Julianne przełknęła. "Przykro mi z powodu wina".

"Wiem." Zrobiła pauzę i dodała: "Kiedy nie wróciłaś na salę balową, podejrzewałam, że mój siostrzeniec zrobił coś, co cię zasmuciło".

Julianne skubała okładki. Publicznie ją odrzucił. Ból znów przeszył jej serce.

"Czy nie powiesz mi, co się stało?" powiedziała Hester.

Przełknęła. "Nie chcę, żeby on wiedział".

"Oczywiście, że nie", powiedziała Hester. "Może jeśli mi się zwierzysz, będę mogła pomóc".

Jej piekące oczy znów zalały się łzami. Hester znalazła w szufladzie świeżą chusteczkę. Julianne otarła oczy i z opóźnieniem opowiedziała swoją historię.

Hester westchnęła. "Widziałam, jak patrzył na ciebie podczas tego walca. To nie jest beznadziejne, kochanie".

"Utrzymywałam nadzieję przy życiu przez cztery lata," powiedziała Julianne. "Za każdym razem, gdy mi dokuczał, przekonywałam samą siebie, że rozwija czułe uczucia. Nigdy nic z tego nie wyszło. Nie kocha mnie i nigdy nie będzie".

"Dał mnóstwo dowodów na to, że pragnie cię dziś wieczorem. Jak już mówiłam, to pierwszy krok dla mężczyzny."

Dał jasno do zrozumienia, że jej nie chce. Ta myśl sprawiła, że jej serce poczuło świeży ból.

"Jutro sprawy nie będą wyglądały tak ponuro". Hester wstała i przyciągnęła kołdrę do podbródka Julianne, jakby była dzieckiem. "Jesteś zraniona, ale jesteś bardziej odporna niż sądzisz. Obiecuję, że wszystko się ułoży."

Wiedziała, że wszystko jest stracone. "Dziękuję."

"Zawsze chciałam mieć córkę," powiedziała Hester. "Musisz więc pozwolić mi rozpieszczać i rozpieszczać cię".

Choć Hester mówiła lekkim tonem, Julianne usłyszała żal za słowami. "Przepraszam za wszystkie kłopoty, które spowodowałam," powiedziała.

Hester podniosła się. "Jesteś wyczerpana i musisz odpocząć. Dobranoc, kochana."

Po wyjściu Hester, Julianne wpatrywała się w baldachim, odtwarzając każde wydarzenie tego wieczoru. Kiedy Hawk spojrzał jej w oczy, myślała, że wreszcie okazuje jej swoją miłość.

Upokorzył ją na oczach wszystkich.

Wciągnęła drżący oddech i przysięgła, że każe mu za to zapłacić. O tak, odegrałaby rolę drażniącą, jak sugerowała Hester. Jak Anne Boleyn, poprowadziłaby go do wesołego tańca i trzymała na dystans. Doprowadziłaby go do szaleństwa, żeby ją posiąść, a kiedy nadeszła odpowiednia chwila, roześmiałaby się i stwierdziła, że jest dla niej praktycznie bratem.

Następnego popołudnia Julianne zmięła kartkę zabarwioną plamami atramentu i przetarła spuchnięte oczy. Przez ostatnią godzinę zmagała się z żałosną próbą zapisania rady Hester. Doszła do wniosku, że Amy miała rację. Inne belle cierpiały tak samo, gdy chodziło o opornych kawalerów. Ale jej głowa wciąż bolała od wina, co utrudniało myślenie.

Delikatne tykanie zegara przy łóżku przyciągnęło jej uwagę. Wcześniej wysłała listy do Georgette i Amy z prośbą o wezwanie jej do siebie. Julianne obawiała się, że ich rodzice nie pozwolili im wyjść z domu po wczorajszej wpadce. Przypomniała sobie, jak Ramsey z trudem powstrzymywał wściekłość, widząc swoją siostrę schodzącą po schodach. Bez wątpienia Georgette też się rozchorowała. Nawet najmniejszy przypadek zdenerwowania sprawiał, że się denerwowała.

Betty przyniosła jej filiżankę herbaty. "Jest dozowana z korą wierzby i złagodzi twój ból głowy".

"Dziękuję." Po odejściu służącej, Julianne zakorkowała kałamarz i popijała herbatę. Spróbuje pisać później, gdy poczuje się lepiej.

Na dole rozległ się huk kołatki, który ją zaskoczył. Serce jej waliło, zastanawiała się, czy Hawk już przyszedł. Pospieszyła do toaletki, aby sprawdzić swoje odbicie w lustrze. Pomimo częstego przykładania zimnej, wilgotnej ściereczki, jej oczy wciąż były podpuchnięte. Drat to wszystko. Nie chciała, żeby wiedział, że płakała.

Do jej drzwi rozległo się stukanie. Kiedy odpowiedziała, lokaj poinformował ją, że Georgette i Amy przyszły z wizytą. Odetchnęła z ulgą. "Zaprowadź je do mojej sypialni," powiedziała.

Kilka minut później weszły jej przyjaciółki. "Jestem zaskoczona, że twoi rodzice pozwolili ci na wezwanie mnie" - powiedziała Julianne.

Georgette, która wyglądała nadzwyczaj dobrze, wyprostowała swój dekolt. "Mój brat składał puste groźby, ale w końcu powiedział naszym rodzicom, że cierpiałam na chorobę lokomocyjną w powozie. Jestem pewna, że skłamał, bo wiedział, że Papa będzie go obwiniał." Parsknęła. "Nie mieli powodu, aby wątpić w jego wyjaśnienie, biorąc pod uwagę moją historię. Oczywiście, moja służąca wyczuła wino na moim oddechu, ale dałam Lizzy jedną z moich słomianych masek z zeszłego roku."

Wargi Amy rozstąpiły się. "Georgette, przekupiłaś swoją służącą".

"Co z tego? Lizzy będzie zadowolona z maski." Szeroki uśmiech Georgette pokazał jej dołeczki. "Amy, to nie jest tak, że powiedziałaś rodzicom".

Amy winced. "Powinnam była to zrobić, ale obawiałam się, że przeszkodzą mi w zobaczeniu was obu dzisiaj". Potem otworzyła swój reticule i wyciągnęła medalion Julianne. "Przyniosłam go dla ciebie."

Julianne wzdrygnęła się. Dlaczego w ogóle trzymała ten naszyjnik? Powinna była go zniszczyć już dawno temu. "Wrzuć go do ognia."

Lekka brew marred Amy czerwono-złote brwi. "Błagam cię o ponowne rozpatrzenie. Na pewno będziesz tego żałować."

Georgette wyrwała medalion od Amy, podeszła do szafki nocnej i złożyła go w szufladzie. "Julianne, o losie medalionu możesz zdecydować później. Mamy pilniejsze sprawy do omówienia".

Julianne przytaknęła, z ulgą odsuwając myśli o ojcu na bok. Kazała przyjaciołom dołączyć do niej na łóżku. Kopnęły kapcie, podniosły spódnice i wspięły się na materac.

"Czy napisałaś już radę?" zapytała Georgette.

"Próbowałam, ale ból głowy mi przeszkodził. Służąca przyniosła mi filiżankę herbaty z kory wierzby, więc czuję się nieco lepiej".

"To równie dobrze", powiedziała Amy. "Schemat inspirowany winem jest harebrained".

"Wczoraj wieczorem zgodziłaś się", powiedziała Georgette. "To będzie taki skowronek".

"Plan jest zbyt ryzykowny", powiedziała Amy. "Jeśli podzielimy się radą z innymi samotnymi paniami, rozniosą wieści".

Georgette zakręciła blond lok wokół palca. "Czy nie o to chodzi?"

Amy drwiła. "Georgette, dobrze wiesz, że inne panie rozprzestrzenią się i nasze reputacje zostaną zrujnowane. Nasze rodziny również by ucierpiały. A Julianne nie może ryzykować rozgniewania Hawka. On może ją odesłać do domu".

"Planuje zadzwonić jeszcze dzisiaj". Julianne skrzywiła się, przypominając sobie jego słowa. "Powiedział mi, że lepiej, żebym była przygotowana do płaszczenia się".

Amy schowała czerwono-złoty lok za ucho. "On się o ciebie martwi, Julianne. Mamy wielkie szczęście, że uniknęliśmy gorszych konsekwencji".

Georgette przewróciła oczami. "Zignoruj ją, Julianne. Napisz radę tylko dla nas. Co za zabawa. Ukradniemy wszystkie grabie innym dziewczynom. Będą zielone z zazdrości".

"Teraz jesteś śmieszna" - powiedziała Amy.

Georgette uniosła swoje dłonie. "Jak inaczej mamy pomóc Julianne wygrać Hawka?".

"Nie chcę go," powiedziała Julianne.

"Tak, chcesz", powiedziała Georgette.

Amy rozważała Julianne przez długą chwilę. "Wiem, że jesteś zraniona, ale kochasz go. Czy nie jesteś skłonna dać mu jeszcze jedną szansę?".

Julianne przyłożyła pięść do serca. "Gdybym znów wpuściła go do środka, dałabym mu pozwolenie na kawaleryjskie traktowanie mnie, w taki sam sposób, w jaki potraktował mnie ostatniej nocy. Skończyłam z nim." Widziała, jak jej ojciec błagał matkę o przebaczenie, tylko po to, by wielokrotnie ją maltretować. Julianne przyrzekła, że nigdy nie pozwoli Hawkowi skrzywdzić jej ponownie.

Georgette zerknęła na Julianne. "Możesz sprawić, że będzie zazdrosny flirtując z innymi grabiami".

"Szczerze mówiąc, nie rozumiem atrakcyjności grabi" - powiedziała Amy.

W chwili, gdy wypowiedziała te słowa, rozległo się pukanie i drzwi się otworzyły. Hester ambled wewnątrz, jej oczy zapalone. "Czy słyszałam wzmiankę o grabiach?"

Julianne przeczyściła gardło. "Amy przypominała nam, żebyśmy trzymali się od nich z daleka".

Hester uśmiechnęła się świadomie, gdy Amy naciągnęła spódnice na swoje odsłonięte łydki. Potem Hester przeszedł do biurka i wygładził zmięty papier.

Julianne syczała w oddechu, zwracając uwagę Hester.

"Wygląda na to, że zapisałaś część mojej rady. Czy planowałaś podzielić się nią z przyjaciółmi?" zapytała Hester.

Julianne zawahała się. "Być może powinnam była najpierw zapytać cię o zgodę".

Georgette przytaknęła. "Myślałyśmy o podzieleniu się nim z innymi młodymi damami, ale mogłyby ujawnić, że Julianne go napisała, a plotka by ją zrujnowała".

Julianne dała swojej korkociągowej przyjaciółce mówiące spojrzenie. "Ty i Amy też byłybyście w to zamieszane". Ona, z drugiej strony, nie miała nic do stracenia.

Oczy Georgette rozszerzyły się. "Och, nie pomyślałam o tym".

Amy mamrotała pod swoim oddechem.

"Uważam, że powinnaś podzielić się tą radą ze wszystkimi młodymi damami" - powiedziała Hester.

"Ryzyko jest zbyt duże", powiedziała Amy.

Hester uważała Amy. "Ach, słyszałam, że jesteś rozsądną dziewczyną. Przyznaję rację pannie Hardwick w kwestii plotek, ale mam pewien pomysł."

Julianne złagodziła się z łóżka i podeszła do biurka. "Jaki plan masz na myśli?"

Hester wysunęła krzesło. "Bądź usadowiona," powiedziała, wyciągając świeżą kartkę papieru. "Teraz sposobem na utrzymanie naszego małego sekretu jest opublikowanie porady anonimowo. Mam przyjaciela dżentelmena, który nie będzie zadawał żadnych pytań. On będzie zrobić wszystkie ustalenia. W ten sposób nikt nie wyśledzi tożsamości autora".

"To będzie książka?" Serce Julianne biło szybciej. "Ja mam być autorką?"

"Przewiduję broszurę, ponieważ możemy mieć ją wyprodukowaną szybciej," powiedziała Hester. "Oczywiście, wszyscy z nas muszą zachować tajemnicę. Jak powiedziała panna Hardwick, nie chcecie splamić swoich reputacji".

"Amy, nawet ty nie możesz znaleźć winy w tym planie", powiedziała Georgette.

Amy zmartwiła się swoimi rękami. "Mam poważne wątpliwości".

Hester podniosła swoje quizzingowe szkło, aby skontrolować Amy. "Twój niepokój jest zrozumiały, ale w tym przypadku nie ma zagrożenia dla żadnej z was. Jeśli sprawy staną się gorące, wezmę na siebie odpowiedzialność. Jedną z zalet starości jest to, że społeczeństwo usprawiedliwia czyjeś dziwactwa."

Amy zmarszczyła brwi. "Nadal wydaje mi się to strasznie ryzykowne".

"Jedyną rzeczą wymaganą od ciebie i Lady Georgette jest tajemnica," powiedziała Hester. "Nie wolno wam nigdy ujawnić tego innej duszy".

"Zachowamy milczenie", powiedziała Georgette. "Och, to będzie taka zabawa".

Hester odkorkowała kałamarz, zanurzyła pióro i podała je Julianne. "Teraz zaczyna się praca".

"Nie wiem, od czego zacząć" - powiedziała Julianne. "Wydaje się, że to przytłaczające zadanie".

"Potrzebujesz tytułu, czyż nie?" powiedziała Hester. "Musi on przekazywać zawartość w taki sposób, że inni będą się spieszyć z jego zakupem".

Julianne zmarszczyła brwi. "Porady dla zakochanych?"

"Potrzebujemy czegoś bardziej prowokacyjnego" - powiedziała Hester, machając ręką w zwolnieniu. "Ach, mam to: Sekrety uwodzenia".

Georgette zgasła. "Uwodzenie?"

"Tylko sugestia tego, moja droga," powiedział Hester. "Drażnienie się i domniemane obietnice sekretnych przyjemności sprawiają, że każdy mężczyzna szaleje. Mam w tym pewne doświadczenie."

Ponieważ Hester udało się przyciągnąć pięciu mężów, Julianne doszła do wniosku, że jest ekspertem. "Tytuł jest idealny" - powiedziała, bazgrząc go na kartce i ignorując jęk Amy. Pod spodem napisała By a Lady. Zdmuchnęła mokry atrament, odłożyła kartkę na bok i zastanowiła się nad pustą stroną, którą wręczyła jej Hester. "Co teraz?"

"Wprowadzenie jest konieczne", powiedziała Hester. "Musisz wyjaśnić, co doprowadziło cię do wniosku, że niezamężne panie potrzebują lepszej metody prowadzenia panów do ołtarza".

"Napisz to tak, jakbyś zwracała się do przyjaciółki", powiedziała Georgette.

"Doskonała sugestia", powiedziała Hester. "Julianne, pozwól słowom płynąć na stronie".

Julianne ponownie zanurzyła pióro. Podniecenie wypełniło ją podczas pisania. Kiedy skończyła, przeczytała na głos za namową Hester.

Drodzy zdesperowani czytelnicy,

Przyjaciele namawiają mnie, bym opublikowała moje rady, które mają na celu upadek nawet najbardziej opornych kawalerów. Moi przyjaciele i ja zaobserwowaliśmy, że zbyt wielu samotnych panów odkłada małżeństwo na rzecz niesmacznych zajęć. Tymczasem nasza płeć piękna czeka, często na próżno. Panie, nadszedł czas, abyśmy wzięły sprawy małżeńskie we własne, zdolne ręce.

Oczywiście, jako dama, muszę pozostać anonimowa, by chronić swoją reputację. Zanim zagłębię się w szczegóły, powierzam moim czytelniczkom, aby SEKRETY SEDUKACJI nie wpadły w ręce naszych panów adoratorów. W końcu samotna dama musi używać każdej broni dostępnej w jej kobiecym arsenale.

"Wspaniałe wprowadzenie." Hester wciągnęła oddech, jakby chciała powiedzieć więcej, ale pukanie do drzwi uprzedziło ją. "Wejdź", powiedziała.

Lokaj oznajmił, że Lord Hawkfield czekał w egipskim salonie. Żołądek Julianne zacisnął się mimowolnie.

Kiedy drzwi się zamknęły, Georgette stanęła i wytrzepała spódnice. "Musimy cię teraz opuścić".

"Masz zamiar mnie porzucić?" Julianne powiedziała, jej głos wzrósł z szoku.

"Zgadzam się z Georgette," powiedziała Amy. "Musisz zmierzyć się z nim dzisiaj, a my będziemy tylko przeszkadzać".

"Nie musisz się martwić. Lady Rutledge będzie z tobą," powiedziała Georgette.

Po wyjściu przyjaciółek, Julianne ciężko przełknęła. Ze zgrozą patrzyła na dzisiejsze spotkanie z Hawkiem. W ciągu jednej nocy, jej związek z nim został zmieniony na zawsze. Potrzebowała więcej czasu, aby dostosować się do nagłej zmiany, więcej czasu, aby opłakiwać marzenie, którego trzymała się przez tyle lat. Więcej czasu, żeby się wyleczyć.

Hester rzuciła jej współczujące spojrzenie. "Użyj swoich sztuczek, aby odwrócić jego uwagę. Jestem pewna, że wszystko ułoży się tak, jak sobie życzysz".

Nie wiedziała już nawet, czego sobie życzy, ale pamiętając jego słowa z zeszłej nocy, wcisnęła paznokcie w dłonie. Pod żadnym pozorem nie będzie się płaszczyć. Podniosła podbródek. "Proszę poinformować go, że nie odbieram".

"Taki jest duch," powiedziała Hester. "Wrócę bezpośrednio, aby zgłosić jego reakcję".

Po wszystkim Julianne wróciła do biurka, zdecydowana odsunąć go od swojego umysłu, ale łatwiej było to powiedzieć niż zrobić. Wspomnienia ich walca z poprzedniego wieczoru wciąż wdzierały się do jej mózgu.

Przestań. Nie pozwoliłaby, żeby myśli o nim odciągnęły ją od pisania broszury. Dlaczego miałaby tracić czas na mężczyznę, który przez lata trzymał ją na uwięzi?

Słowo "dyndać" nasunęło jej pewien pomysł. Zbyt często dżentelmeni udawali zainteresowanie, tylko po to, by rozwiać nadzieje biednej damy, nie myśląc nawet o szkodach, które wyrządzili. Pomysł, by pozwolić tym aroganckim łotrom nadal rządzić damami, rozwścieczył ją. Zanurzyła pióro i zaczęła bazgrać tak szybko, jak tylko mogła.

Rozsądny i wykształcony dżentelmen nie pragnie niczego więcej niż poślubić łagodnie wychowaną młodą damę o miłym obliczu, miękkim głosie i skromnych manierach.

Poppycock.

Ryzykując zszokowanie moich czytelników, jestem zmuszona ujawnić prawdę. Jeśli chcecie zapewnić sobie propozycję małżeństwa od dżentelmena waszych marzeń, musicie zapomnieć o wszystkich dobrych radach waszej matki.

Wyobrażam sobie, że wiele z was wzdryga się na ten skandaliczny pomysł, ale twierdzę, że patrzymy na sprawę tylko z kobiecego punktu widzenia. Aby zrozumieć, czego chce mężczyzna, musimy najpierw zbadać jego stosunek do małżeństwa.

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Kawalerowie wiedzą, że oczekuje się od nich ślubu, aby mogli wypełniać swoje obowiązki wobec rodziny. Zauważcie jednak, że większość z nich nie spieszy się zbytnio, aby wyrzec się swojego kawalerskiego stanu. W rzeczywistości są oni, ogólnie rzecz biorąc, zdecydowani pozostać samotni tak długo, jak to możliwe. Dlaczego?

Nie chcą zrezygnować z picia, grania w gry i włóczenia się.

Nie rozpaczaj. W kolejnych rozdziałach ujawnię sekrety, jak stać się nieodpartym nawet dla najbardziej zdeterminowanego kawalera.

Do drzwi rozległo się pukanie. Kiedy Julianne odpowiedziała, lokaj poinformował ją, że Lord Hawkfield prosi o jej natychmiastową obecność w egipskim salonie.

Prychnęła. "Powiedz mu, że jestem zajęta".

Gdy służący odszedł, z uśmiechem wróciła do biurka. Niech się dusi.

Przeczytała swoje słowa i wprowadziła kilka poprawek, kiedy rozległo się kolejne pukanie. Zrozpaczona podeszła do drzwi, gdzie zastała oblężonego lokaja trzymającego srebrną tacę z notatką. Julianne wzięła złożony papier i przeczytała wiadomość.

Mój Drogi Bezczelny Wychowanku,

albo stawisz się w salonie za dziesięć minut, albo przepadnie ci reszta sezonu.

Z niecierpliwością,

Hawk

"Proszę o chwilę", powiedziała do lokaja. Potem wróciła do biurka i napisała swoją odpowiedź na kartce Hawka.

Mój Drogi Dyktatorski Opiekunie,

Najwyraźniej zapomniałeś o przyzwyczajeniach. Prerogatywą damy jest odmówić rozmówcy. Przyjmę pana innego dnia, pod warunkiem, że przedstawi się pan po dżentelmeńsku.

Nigdy nie była twoja,

Julianne

Po wydaniu polecenia lokajowi, by dostarczył jej posłanie, wróciła do biurka, ale najnowsze wydanie La Belle Assemblée skusiło ją. Przeglądała tablice z modą, znajdując jedną szczególnie uroczą suknię spacerową obszytą różowymi wstążkami.

Drzwi się otworzyły, zaskakując ją. Hester pospieszyła do środka, jej oczy były jasne. "Mój siostrzeniec jest w stanie. Muszę przyznać, że twoja odpowiedź była dość pomysłowa, ale teraz musisz przyjść".

Julianne odłożyła magazyn na bok i zmarszczyła brwi. "Nie ugnę się przed jego żądaniami".

"Nie wolno ci go naciskać zbyt daleko. Zagroził, że jeśli nie będziesz współpracować, odeśle cię do domu."

Hawk prawdopodobnie chciał się jej pozbyć, aby mógł spędzać cały swój czas na carousingu i grabieniu. Ona nie dałaby mu tej satysfakcji. "Och, bardzo dobrze."

Podążyła za Hester na dół. Pomimo wcześniejszej brawury, niepokój Julianne rósł z każdym jej krokiem. Kiedy zbliżyły się do salonu, zwróciła błagalne spojrzenie na Hester. "Nie chcę się z nim dzisiaj widzieć. To zbyt wcześnie."

"Mój bratanek będzie bluzgał, ale nie masz się czego obawiać".

Nie bała się Hawka. Bała się o siebie, ponieważ w głębi duszy, mały zakątek jej serca wciąż bolał. Ale przyrzekła sobie, że nigdy nie pozwoli mu zobaczyć, że ją zranił. Biorąc głęboki oddech, weszła z Hester do salonu.

Hawk odwrócił się od kontemplacji sztucznej mumii i zacisnął ręce za plecami. Naturalnie psy poderwały się do góry, szczekając i merdając ogonami. Hawk kazał im usiąść i przeszedł po pluszowym dywanie. Miał na sobie myśliwsko-zielony płaszcz i bufiaste spodnie, które obejmowały jego umięśnione nogi jak rękawiczki.

Dlaczego go podziwiała, skoro poprzedniego wieczoru ją upokorzył? Podniosła podbródek i rzuciła mu mrożące spojrzenie.

"Ach, teraz dostrzegam powód twojej niechęci do przywitania się ze mną," powiedział.

Patrzyła na niego z podejrzliwością. "Proszę o wybaczenie?"

"Wyglądasz nieco szczytowo, bez wątpienia wynik twojego pobłażania ostatniego wieczoru. Śmiem twierdzić, że jesteś gotowa wyrzec się wina na zawsze".

Odwróciła wzrok, bo nie chciała, żeby widział, że jego żart zabolał.

Zaśmiał się. "Jesteś dziś strasznie drażliwa".

Hester wypuściła zdegustowane westchnienie i podreptała w stronę sofy. "Marc, ty brutalu. Nie drażnij jej."

Julianne wciągnęła oddech, zdecydowana udawać, że jej to nie obchodzi. "Jestem na niego nieprzepuszczalna". Nie oszczędziła mu spojrzenia, gdy przemaszerowała na sofę naprzeciwko ciotki i usiadła na niej. Na dobrą sprawę, przykryła ziewnięcie.

"Nie spałaś dobrze ostatniej nocy?" zapytał.

Nigdy by się do tego nie przyznała. "Wręcz przeciwnie, spałam jak mumia".

"Julianne, wiesz dlaczego tu jestem," powiedział. "Usłyszę teraz twoje wyjaśnienia i przeprosiny".

"Marc, ona przeprosiła mnie wczoraj wieczorem," powiedziała Hester. "Zapomnijmy o tej sprawie".

"Przeprosiny go nie zadowolą," powiedziała Julianne. "On oczekuje, że będę się płaszczyć".

"Oczekuję, że powiesz mi, dlaczego oszukałaś mnie ostatniej nocy", powiedział.

Ona huffed. "Zachowujesz się tak, jakbym wyrządziła ci krzywdę".

"Ledwo uniknęłaś zrujnowania swojej reputacji ostatniej nocy," powiedział.

"Uważam, że to nadzwyczajna hipokryzja z twojej strony krytykować mnie, gdy twoja reputacja jest mocno zakorzeniona w błocie".

"Jeśli myślisz, aby odwrócić mnie, jesteś smutno mylić," powiedział. "Twój brat mianował mnie twoim opiekunem, a ja zamierzam cię chronić, czy ci się to podoba, czy nie".

"Musiał być pozbawiony rozumu".

"Wierzę, że to opisało cię ostatniego wieczoru," powiedział.

"Już, już," powiedziała Hester. "Ona była tylko trochę napalona."

"Ona była trzy arkusze do wiatru," mruknął.

"Gdybyś nie zachował się wczoraj wieczorem jak nieuprzejmy ogr, nic z tego by się nie stało," powiedziała Julianne. Złożył publiczną deklarację, kiedy spojrzał jej w oczy po ich walcu. Potem wyparł się wszelkich czułych uczuć do niej. Był bezdusznym kadetem.

"Obwiniasz mnie za swoją niedyskrecję?" powiedział, podnosząc głos.

Psy warczały.

"Agitujesz Caro i Byrona," powiedziała Julianne.

Psy warczały głośniej.

"Cicho," zawołała Hester.



Psy zaczęły wyć. Hawk kazał im przestać. Wciąż szczekały, sprawiając, że skronie Julianne pulsowały.

"Ja się nimi zajmę". Hester popchnęła się na nogi. Pomimo jej pieszczot, kły odmówiły posłuszeństwa. Potem chwyciła dwa herbatniki z tacy na herbatę, podeszła do drzwi i zawołała: "Smakołyk, smakołyk".

Spaniele wybiegły z salonu.

Po tym jak Hester wyszła za psami i zamknęła drzwi, Hawk zrobił trzy długie kroki, aż stanął u stóp Julianne. "Teraz będziesz się tłumaczyć i nie kłamać. Będę wiedział."

Jego słowa ostatniej nocy na nowo przeszyły jej serce. Lady Julianne jest dla mnie praktycznie siostrą. Wiedział, że wprowadził w błąd ją i wszystkich innych na tym balu.

"Odpowiedz mi," powiedział.

Podniosła się z sofy, nie pozwalając mu się nad nią unosić - nie żeby to było dobre, skoro był o głowę wyższy. "Zakładasz, że planowałam ucieczkę z sali balowej w złośliwych celach".

"To jest fakt, a nie domniemanie," powiedział.

"Opuściłem salę balową, ponieważ zrobiłaś scenę, kiedy Ramsey poprosił mnie do tańca". Jej ręka zadrżała niekontrolowanie. Gdyby jej przyjaciele nie interweniowali, mogłaby uronić łzy i zhańbić się.

"Myślałem, że będziesz miała łaskę wziąć odpowiedzialność za swój zły osąd," powiedział.

"Zawstydziłaś mnie przed moimi przyjaciółmi". Na oczach całej tony. Nieszczęście ogarnęło ją. Wszyscy słyszeli jego słowa. Inni stojący w pobliżu uśmiechali się. A on był tak ślepy, że nawet nie zdawał sobie sprawy, co jej zrobił.

Wyśmiewał się. "Ach, widzę. Byłaś tak rozczarowana, że uciekłaś, by utopić swoje smutki."

Powinna czuć ulgę, że nie odgadł prawdziwego powodu, dla którego opuściła salę balową, ale jego bezduszność sprawiła, że ból był o wiele gorszy. "Potrzebowałam czegoś na ukojenie nerwów".

"To, moja droga, jest jedną z najsmutniejszych wymówek, jakie kiedykolwiek słyszałem".

Spojrzała na niego, kuszona, by zapytać go, jaka była jego wymówka za wprowadzenie w błąd jej i wszystkich innych na balu. Ale gdyby wypowiedziała te słowa, wiedziałby, że zakochała się w nim po uszy. Nigdy nie dałaby mu tej satysfakcji. "Zrobiłaś z siebie widowisko. Ramsey jest bratem mojego przyjaciela, a ty go obraziłeś. Nie miałeś prawa odmówić w moim imieniu". W prawdzie twierdziłaby, że zmęczenie pozwoliło jej uniknąć tańca z Ramseyem, ale nie miała zamiaru przyznawać się do tego Hawkowi.

"Miałem wszelkie prawo" - powiedział niskim, groźnym tonem. "Będziesz się trzymać od niego z daleka".

Nie dawała dwóch słomek o Ramseyu, ale nie pozwoliłaby, aby Hawk wydawał jej rozkazy. "Nie będę traktować brata mojej przyjaciółki jak pariasa. Jeśli będę chciała z nim zatańczyć, to zatańczę."

Oczy Hawka płonęły. "Jeśli myślisz, aby dodać Ramseya do swojej długiej listy podbojów, lepiej zastanów się dwa razy. On nie jest jednym z tych rozkapryszonych młodzieńców, którzy wiszą na każdym twoim słowie. Przy nim nie masz głębi".

"Nie jestem zieloną dziewczyną świeżo po szkole," powiedziała. "A twoje obawy o Ramseya są śmieszne. On nigdy nie zrobiłby nic, co mogłoby narazić na szwank reputację jego lub jego rodziny".

"Znam tego człowieka. Wielokrotnie ryzykował skandal. Jego wyczyny dotarły ostatnio do ojca. Markiz naciska na niego, by się ożenił w nadziei, że go zreformuje - marny wysiłek, mogę dodać."

"Teraz rozumiem. Sprzeciwiasz się małżeńskim aspiracjom Ramseya, ponieważ utrata jednego kawalera mogłaby wywołać matrymonialne osunięcie się ziemi. Wszyscy twoi rozwiązli przyjaciele porzuciliby cię dla swoich żon. Taka samotna perspektywa musi być przerażająca dla takiego rozpustnika jak ty".

"Dość tych bzdur," powiedział. "Ramsey jest najgorszym rodzajem diabła. On postrzega cię jako nagrodę. Nieosiągalna Lady Julianne nadymałaby jego przesadną konsekwencję. Proszę mi zaufać. Jest wystarczająco pozbawiony skrupułów, by postawić cię w kompromitującej pozycji, a wtedy nie miałabyś wyboru, jak tylko wyjść za niego."

"Och, trzęsę się w kapciach," powiedziała, nie zawracając sobie głowy ukrywaniem sarkazmu.

"Uwiedzenie to nie jest śmieszna sprawa".

"Boże, nie miałam pojęcia," powiedziała.

Jego szczęka zacisnęła się. "Nie, najwyraźniej nie, bo inaczej nie robiłabyś z tego lekkiego problemu."

Najwyraźniej uważał, że nie miała mózgu w głowie. "Nawet gdyby Ramsey próbował zwabić mnie w niedyskrecję, w co szczerze wątpię, nie jestem na tyle głupia, by dać się nabrać na taką pułapkę".

Jego głos się podniósł. "Nawet nie zorientowałabyś się, co się dzieje, dopóki nie byłoby za późno. Albo zgodzisz się trzymać z dala od niego, albo zorganizuję odesłanie cię do domu."

Jak on śmiał jej grozić? "Nie pozwolę, żebyś przez cały sezon jeździł po mnie z grubsza".

"Spakuj swoje kufry," wymruczał.

Jej gardło się zwarło. Chciał ją odesłać do domu w niesławie. Wszyscy w tonie plotkowaliby o niej. To zraniłoby jej rodzinę. Coś gorącego pojawiło się w jej wnętrzu. "Spakuję swoje kufry, a potem pojadę do domu Georgette. Jej matka mnie powita i będę wolna od twojej tyranii".

"Jeśli myślisz, że pozwolę ci zostać w tym samym domu co Ramsey, to się mylisz".

Wyszydziła i odwróciła się. "Nie możesz mnie powstrzymać".

Jego ręce wystrzeliły do przodu. Zgasła, gdy uwięził jej górne ramiona.

"Jesteś zbyt niewinna, żeby zrozumieć," odgryzł się.

"Uważasz mnie za naiwnego, ale ja wiem, jak udaremnić mężczyznę".

"Mogę udowodnić, że się mylisz", powiedział, jego głos dudnił. Jego oczy pociemniały, gdy przykuł ją swoim intensywnym spojrzeniem. Czuła się tak, jakby przyciągał ją coraz bliżej, hipnotyzując ją, jakby to ona była ofiarą, a on drapieżnikiem.

Kiedy owinął wokół niej ramiona, złapała oddech. Jego klatka piersiowa i uda przyciskały się do niej, sprawiając, że była aż nazbyt świadoma jego twardego, umięśnionego ciała. Próbowała oprzeć się podniecającym wrażeniom płynącym w jej żyłach, ale jej kolana i determinacja osłabły.

Przez cały czas nie przerywał kontaktu wzrokowego z nią. Jego oddech stawał się coraz ostrzejszy, szybszy, a jej samej oddech uwiązł w gardle. Kazała sobie odwrócić wzrok, przerwać ten zmysłowy czar, który na nią rzucił, ale subtelny zapach krochmalu i czegoś jeszcze, czegoś męskiego i zakazanego, wypełnił jej głowę.

Zniżył twarz, aż jego usta były tak blisko, że jego oddech szeptał po jej wargach. "Myślisz, że twoja brawura powstrzymałaby Ramseya?"

Jego słowa przecięły mgiełkę w jej mózgu. "Ty nie przerażasz-"

Domagał się jej warg.

W wielu snach wyobrażała sobie, że będzie ją czule całował. Nie spodziewała się, że jego pocałunek będzie tak gwałtowny, tak głodny. Nic nie mogło jej przygotować na sposób, w jaki pożerał jej usta. Wiedziała, że powinna go powstrzymać, ale kiedy kontynuował pocałunek, jej rozum się rozproszył.

Gdy jego język prześledził jej usta, jej wargi rozstąpiły się mimowolnie. Zanurzył się w niej, wyznaczając rytm posuwania się i cofania. Złapała go za klapy, trzymając się kurczowo, gdy drżały jej kolana. Żadna z jej fantazji nie mogła się równać z rzeczywistością jego intymnego pocałunku.

Przesunął dłonią w dół jej kręgosłupa i objął jej pupę, rozpalając jej skórę. Sięgnęła po jego ramiona, potrzebując więcej wsparcia, gdy przycisnął ją bliżej. Jej krew rozgrzała się do gorączki.

Objął jej pierś i przez materiał gorsetu okrążył kciukiem jej sutek. Niespodziewany przypływ przyjemności wstrząsnął nią. Gdy jego język raz po raz wypełniał jej usta, poczuła, że coś twardnieje na jej brzuchu. Przez chwilę ogarnęła ją dezorientacja. Potem, w szoku, zdała sobie sprawę, że jest podniecony.

Mały głosik kazał jej go powstrzymać, ale on wciągnął jej język do swoich ust i głos zamilkł. Była zagubiona, nie dbała o nic poza bezmyślną potrzebą przepływającą przez nią.

Oderwał swoje usta, pozostawiając ją bez opieki. Mgła zawirowała w jej głowie, gdy patrzyła na niego. Jego oczy były ciemniejsze, szkliste z wyrazem, którego nigdy wcześniej nie widziała.




Rozdział 5

Kodeks postępowania łotra: Nigdy nie pozwól, by bestia przejęła kontrolę.

Gęsta mgła spowiła jego mózg. Jego kutas naprężał się w ciasnych spodniach. Płonął, gdy przyciskał ją bliżej. Sekundy przed tym, jak ponownie ją pocałował, spotkał jej spojrzenie. Niewinne niebieskie oczy wpatrujące się w niego z powrotem obmyły go jak ogromna fala oceanu.

Odsunął się, dysząc jak koń wyścigowy. Jasna cholera! Całował i dotykał Julianne.

Jej oczy miały wyraz zdziwienia, gdy dotykała swoich nabrzmiałych od pocałunków ust. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie była całowana. Jego klatka piersiowa płonęła ze wstydu. Stracił wszelką kontrolę przy siostrze swojego najlepszego przyjaciela. Niech jego żałosna dusza trafi do piekła.

Hawk odwrócił się na plecy i zacisnął pięści, próbując desperacko zmusić swoją erekcję do uległości. Na litość boską, był jej opiekunem. Tristan zaufał mu, że będzie ją chronił. A on zawiódł się sromotnie.

Wspomnienie potępienia przez ojca kilkanaście lat temu odbiło się echem w jego głowie. Jesteś niemoralnym łotrem.

Wielokrotnie udowadniał, że jego ojciec ma rację, ale nigdy wcześniej nie tknął niewinnej osoby. Tylko najgorszy sort łajdaków wykorzystałby młodą, niezamężną damę.

Podszedł do kredensu i chlusnął brandy do szklanki. Kiedy wypił trunek, paliło go gardło i sprawiało, że oczy zachodziły mu wodą. Żądza płynąca w jego żyłach stopniowo ustępowała, pozostawiając tępy ból w pachwinach.

Co go opętało, do cholery?

Przypomniał sobie swój rosnący gniew na jej odmowę wzięcia na poważnie jego ostrzeżeń. Wtedy pękł, chcąc dać jej nauczkę. Wszystko, co zrobił, to pokazał, że nie jest lepszy od Ramseya.

Odstawił szklankę na bok. Gdyby ktoś się do nich dobijał, nie miałby innego wyjścia, jak tylko zaproponować małżeństwo. Nie mógł nawet pozwolić sobie na myślenie o reakcji Tristana.

W tej chwili musiał odłożyć na bok myśli o tym, co mogło się stać i zająć się następstwami. Jedyne co mógł jej zaoferować to przeprosiny, ale puste słowa nigdy nie były w stanie wynagrodzić tego co jej zrobił.

Odwrócił się do niej, a rumieniec barwiący jej policzki sprawił, że się skrzywił. "Błagam o wybaczenie. To nie powinno było się zdarzyć."

Podejrzany połysk wypełnił jej oczy, a ona odwróciła twarz, jakby nie chciała, żeby widział. "Ja... pozwoliłem ci."

Gardził sobą. Jej pierwszy pocałunek powinien być delikatny i słodki, ale on nigdy nie zamierzał jej całować. I na pewno nie liczył na pożądanie, które pochłonęło go w chwili, gdy ich usta się spotkały. "Nie jesteś winna."

Zerknęła na niego z nieszczęśliwym wyrazem twarzy i znów odwróciła wzrok.

Podszedł do niej, chcąc zaoferować pocieszenie, ale powstrzymał się przed ponownym dotknięciem jej. "To ja jestem winny."

Po wypowiedzeniu tych słów przypomniał sobie, jak rok temu wszedł na Tristana i Tessę w bibliotece w Ashdown House. Wtedy uważał, że wina jego przyjaciela jest przesadzona. Teraz dokładnie rozumiał, co czuł Tristan.

Julianne wciągnęła drżący oddech. "Nie powiesz nic mojemu bratu o naszej niedyskrecji, prawda?"

Niepewność w jej głosie przeszyła jego sumienie. "Z wyznania nie wynikłoby nic dobrego". Konsekwencje zrujnowałyby jego przyjaźń z Tristanem i zraziłyby ich rodziny.

Julianne wydmuchała oddech, jakby z ulgą.

Powinien się wycofać jako jej opiekun, ale wtedy musiałby wyjaśnić swoje powody Tristanowi. A co miałby powiedzieć? Twoja siostra dostała lisa, a ja ukarałem ją rozpustnym pocałunkiem?

Popełnił zły błąd, ale to nie zmieniało jego odpowiedzialności jako jej opiekuna. Jeśli już, to musi zacisnąć pasa, by zapewnić, że będzie trzymała się z dala od kłopotów. "Musimy jeszcze rozstrzygnąć sprawę fiaska ostatniej nocy".

Zacisnęła ręce i stanęła przed nim. "Oboje mieliśmy lapses w ocenie, ale zapomnimy o nich".

Przez długą chwilę rozważał jej pozbawiony złudzeń wyraz twarzy i nie ufał jej. "Aby zapobiec przyszłym problemom, przedstawię swoje oczekiwania".

Zmarszczyła brwi. "Co?"

"Jako twój opiekun, moim obowiązkiem jest jasne przedstawienie zasad z góry. Teraz, zasada numer jeden: Nie wolno ci przyjmować żadnych zaproszeń, dopóki ich nie zatwierdzę."

Mruknęła coś pod nosem, ale odmówił, by pozwoliła mu się zniechęcić. "Zasada numer dwa: Nie więcej niż jeden kieliszek wina lub sherry".

"Czy wolno mi liczyć ilość wypijanych przez ciebie brandy?" zapytała, podnosząc głos.

Nie pozwolił, by go odwróciła. "Zasada numer trzy: Żadnego flirtowania".

"Czy planujesz zaszyć mi usta?"

Zignorował jej sarkazm. "Zasada numer cztery: Muszę zatwierdzić wszystkich twoich partnerów do tańca z wyprzedzeniem".

"Czy planujesz zmusić ich do przesłuchania?" powiedziała słodko-słodkim głosem.

Jej ckliwa riposta zirytowała go. "To było złe z mojej strony, że cię pocałowałem, ale to prowadzi mnie do zasady numer pięć: Jeśli jakikolwiek inny mężczyzna spróbuje, masz go spoliczkować, a potem poinformować mnie, żebym mogła go zabić."

Przewróciła oczami. "Nie jestem dzieckiem i nie doceniam, że dajesz mi zasady".

"Jeszcze nie skończyłem," powiedział. "Zasada numer sześć: nie będziesz miała nic wspólnego z Ramseyem".

"Jak mam go unikać, skoro jest bratem Georgette?".

"Będę go trzymał z daleka," powiedział.

Wydała z siebie pełen ekscytacji dźwięk. "Następną rzeczą, jaką wiem, będziesz mnie uwiązać w wiodących sznurkach".

"Tak długo jak będziesz przestrzegać zasad, nie będzie żadnych kłopotów. Teraz, wieczorem, będę eskortować cię i moją ciotkę do salonu literackiego Lady Morley." Ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę, było zmarnowanie wieczoru na słuchanie frajerów czytających syropowate wiersze, ale nie miał wyboru. Po wczorajszej porażce, nie śmiał ponownie zaufać Julianne.

"Moja matka wbiła mi do głowy przyzwoitości dawno temu," powiedziała.

Najwyraźniej wyleciały jej z głowy ostatniej nocy. "Jeśli chcesz zostać w Londynie do końca sezonu, lepiej przestrzegaj zasad," powiedział. "Nie będzie więcej szans dla ciebie, moja dziewczyno".

"Nie jestem twoją dziewczyną."

Nie, i nigdy nie będzie.

Hawk zajął miejsce przy kredensie w zatłoczonym salonie Lady Morley i popijając brandy obserwował kręcących się wokół gości. Naturalnie, pół tuzina młodych chłopaków otaczało Julianne. Próbował sobie wmówić, że są młodzi, zachwyceni jej urodą i dlatego nieszkodliwi. Ale to były samce. Gdy tylko spojrzeli na piękną kobietę, ich prymitywne instynkty wzięły górę, a ich mózgi wyczarowały obraz - nagi obraz.

Ogień zaskwierczał mu na tę myśl. Zaciskając pięści, ruszył, by uratować Julianne przed ich rozpustnymi spojrzeniami. Ale lord Morley, rotundowy facet o kwiecistych policzkach, przeszedł obok niego. Hawk odszedł na bok, rozlewając swoją brandy i ledwo unikając zderzenia. Odstawił szklankę na bok i wyjął chusteczkę, żeby wytrzeć wilgotny rękaw.

Julianne podeszła do niego, jej szczupłe brwi uniosły się. "Cuchniesz jak warzelnia. Ile brandy wypiłeś?"

Odłożył chusteczkę na bok. "Nie jestem wyleniały".

Wyśmiała. "Więcej dowodów na twoją hipokryzję".

"Naruszyłeś zasadę numer trzy".

"Odśwież mi pamięć," powiedziała.

"Żadnego flirtowania," warknął.

Ona się skrzywiła. "Rozmawiałam z tymi panami przez krótki czas. Są bardzo mili."

"Right-oh." Kątem oka dostrzegł Ramseya, Georgette i Amy zmierzających w ich stronę. Wiedział, że Ramsey zamierza wykorzystać swoją siostrę jako sposób na wciągnięcie Julianne w rozmowę. Zdeterminowany, aby udaremnić tego pasjonata, Hawk wziął Julianne za rękę i pociągnął ją za sobą.

"Puść mnie", powiedziała.

Jego dłoń zacisnęła się mocno na jej palcach. "Nie."

Spojrzała przez ramię. "Zrobiłeś to specjalnie".

Cóż, to było oczywiste. "Zabieram cię do mojej ciotki".

"Co dalej? Planujesz mnie zamknąć?"

"Nie kusz mnie."

Kiedy Jastrząb mijał młode, które flirtowały z nią wcześniej, dał im groźne spojrzenie "nie patrz na mnie". Uśmiechnął się złośliwie na ich zatrzymany wyraz twarzy, pewien, że teraz będą trzymać się z daleka.

Poczucie satysfakcji napęczniało mu w piersi. Miał teraz pełną kontrolę nad sytuacją. Przyznał, że prawdopodobnie oszalałby z nudów, eskortując Julianne i jego ciotkę po mieście. Ale nie wycofałby się z obietnicy danej Tristanowi.

Kiedy dotarli do jego ciotki, szczupły, starszy pan z przerzedzonymi włosami podszedł do niej z filiżanką herbaty.

"Jak bardzo troskliwy z pana strony, panie Peckham", powiedział Hester. "A oto mój bratanek i lady Julianne".

Podczas gdy Hester dokonywała przedstawień, Hawk zastanawiał się, gdzie poznała Peckhama. Z drugiej strony, jego ciotka zbierała przybłędy gdziekolwiek się udała.

Lady Morley klasnęła w dłonie i poprosiła wszystkich o znalezienie miejsc, aby można było rozpocząć literackie wydarzenie. Hawk usiadł obok Julianne, zastanawiając się, jak długo potrwa czytanie poezji. Jego ciotka wspomniała o uczcie o północy. Sięgnął po zegarek i z wewnętrznym jękiem zauważył, że jest dopiero kwadrans po dziewiątej. Cóż za nudny sposób na spędzenie wieczoru.

Julianne pochyliła się bliżej niego, wypełniając jego głowę swoim lekkim kwiatowym zapachem. Diabeł. Ten interes z opiekunem uzależniał jego mózg.

"Jeśli tak bardzo chcesz odejść, to odejdź" - szepnęła. "Twoja ciotka i ja możemy wziąć hackney do domu".

Odłożył zegarek. "Zraniłeś mnie. Myślałem, że tęsknisz za moim towarzystwem".

skuliła się.

Lady Morley uśmiechnęła się. "A teraz zaczynajmy. Lord Ramsey łaskawie zgodził się przeczytać jeden z sonetów Szekspira."

Hawk parsknął.

Julianne popchnęła go łokciem. "Przestań zachowywać się jak krnąbrny uczeń," powiedziała sotto voce.

Uśmiechnął się. "Czy muszę?"

"Cicho."

Ramsey podszedł do kominka, otworzył małą, oprawioną w skórę książkę i spojrzał wprost na Julianne. "Czy mam cię porównać do letniego dnia?"

"Jakież to oryginalne," mruknął Hawk.

Julianne zamachnęła się na jego rękę swoim wachlarzem.

"Auć," krzyknął, potrząsając swoją żądlącą ręką i przerywając trutowy głos Ramseya.

"Hawk, ty łobuzie," powiedziała Lady Morley, z czułością w głosie. "Będziesz się zachowywał?"

Mrugnął. "Postaram się poprawić moje niegrzeczne sposoby".

Kiedy wybuchł śmiech, Ramsey zwęził oczy. "Zacznę od początku, abyśmy mogli doświadczyć wiersza tak, jak miał być słyszany".

Bez wątpienia bard przewracał się w grobie na tę perspektywę.

Ramsey przeczyścił gardło. "Czy mam cię porównać do letniego dnia? Jesteś bardziej urocza i..."

Lord Morley, który leżał na kanapie, zerwał się z miejsca. Jego pani kopnęła go w goleń. Szarpnął się, rozglądając się dookoła dzikim wzrokiem. "Co? Co?"

Ramiona Hawka zatrzęsły się, wiedząc, że następny wers potknie Ramseya.

Szczęka Ramsey'a pracowała, ale uparcie kontynuował czytanie. "Rough winds do shake..." Jego twarz rozgrzała się, gdy zrobił pauzę.

Julianne zakleiła dłonią usta.

Hawk zagłuszył śmiech i osunął się na fotel. Ten wieczór okazał się o wiele bardziej rozrywkowy, niż się spodziewał.

Ramsey zdołał potknąć się przez resztę sonetu. Kiedy skończył, Lady Morley pospieszyła do paleniska. "Lordzie Ramsey, dziękuję za to poruszające wykonanie."

Ramsey odszedł do kredensu, nalał sobie brandy i rzucił ją z powrotem.

Gdy dwaj kolejni panowie czytali odpowiednio z Thomasa Wyatta i Johna Donne'a, Jastrząb walczył z ziewaniem więcej niż raz. Wtedy jeden z młodzieńców podszedł do lady Morley. Z promiennym uśmiechem poinformowała wszystkich, że pan Charles Osgood chciałby przeczytać swój własny wiersz.

Chudy młodzieniec zarumienił się, wyjmując z płaszcza złożoną kartkę. Przywołał na myśl miłosny wyraz twarzy, który musiał uznać za odpowiednio poetycki. "Nazywa się 'Dama o księżycowych włosach'. "

Jastrząb przyłożył rękę do ucha Julianne. "Wszystko musi się teraz ożywić," wyszeptał.

"Jesteś niepoprawny," mruknęła. "To bardzo miły młody człowiek."

Osgood wziął głęboki oddech i powiedział: "Księżyc na jej kruczych włosach lśni. O jej pięknie gwiazdy mówią, że jest boska."

Hawk sięgnął po loki przy uchu Julianne. Spojrzała na niego.

Osgood zatrzymał się, by położyć rękę na piersi. "Alack, moje serce jest wypełnione biada".

"Czy to jest ta część, w której on wyciera swoje łzy chusteczką?" wyszeptał Hawk.

"Shhh," powiedziała Julianne. "On cię usłyszy."

Osgood opuścił papier i spojrzał na sufit, jakby błagając wyższą siłę. "O, księżycowa bogini, wszystkie moje sny na ciebie daję".

Nastąpił aplauz. Przyjaciele Osgooda uśmiechali się i trącali się nawzajem łokciami. Bez wątpienia chcieli bezlitośnie zrugać złego poetę.

Po czterech kolejnych nudnych odczytach, Lady Morley ponownie podeszła do paleniska. Jastrząb miał nadzieję, że nadszedł czas na poczęstunek.

Lady Morley uśmiechnęła się słodko. "Lordzie Hawkfield, może zechciałby pan przeczytać wers lub dwa".

Uśmiechnął się. "Bardzo dobrze. Wyrecytuję mój ulubiony. Była kiedyś dama z zamiłowaniem do whist, która wypiła tyle piwa, że pi-".

"To w zupełności wystarczy, ty łajdaku" - powiedziała lady Morley.

Godzinę później w głośnej jadalni Julianne skuliła się z Amy i Georgette w kącie, poza pozostałymi gośćmi. Hawk siedział przy stole, zajadając się kanapkami. Zadowolona, że jest zajęty, Julianne zwróciła się do swoich przyjaciółek i opowiedziała im o zasadach, które jej przekazał.

Georgette ściągnęła twarz. "Ten diabeł."

Amy westchnęła. "On bierze sprawy za daleko. Jestem pewna, że ustąpi, gdy zrozumie, że przestrzegasz zasad."

Julianne pomyślała lepiej o tym, żeby powiedzieć przyjaciółkom, że złamała już każdą zasadę postępowania, kiedy wpadła w jego ramiona. Poddała się każdemu jego pocałunkowi i dotykowi, jakby była... kurtyzaną. Wspomnienie rozgrzało jej twarz. Rozwinęła swój wachlarz i rozchyliła go, by ochłodzić policzki. "Potrzebuję twojej pomocy przy kolejnym rozdziale broszury. Jak dama ma stać się nieodpartą dla panów?"

"Lady Rutledge wspomniała o dorozumianych obietnicach, er, uwodzenia" - powiedziała Georgette pod nosem.

Amy potrząsnęła głową. "Julianne, nie wolno ci zawierać tak nieprzyzwoitych porad".

Julianne zignorowała ostrzeżenie Amy. "Przypuszczam, że dama mogłaby rzucić dżentelmenowi sugestywne spojrzenie. Co o tym myślisz?"

Wargi Amy rozstąpiły się. "Myślę, że twoje skrupuły wyjechały na wakacje".

Najwyraźniej Amy sprzeciwiałaby się każdemu pomysłowi, więc Julianne skierowała swoje pytania do Georgette. "Co jeszcze może zrobić dama, żeby zwabić mężczyznę?".

"Flirtować", odpowiedziała Georgette.

Julianne machnęła ręką. "Tak, ale potrzebuję pomysłu, który będzie wyjątkowy. Dama musi wyróżniać się wśród tłumu kobiet. Co może zrobić, żeby stać się oryginałem?".

"Uroda trąci wszystkim" - powiedziała Amy z nutą sarkazmu w głosie.

Julianne patrzyła na Amy z podnieceniem. "Właśnie rozwiązałaś dla mnie zagadkę. Piękno może być początkowa atrakcja, ale piękno samo w sobie nie będzie podtrzymywać zainteresowanie dżentelmena, zwłaszcza takiego, który balansuje na małżeństwo."

"To byliby wszyscy panowie" - mruknęła Georgette.

Julianne kontynuowała. "Mówi się, że Anne Boleyn nie była wielką pięknością, a jednak oczarowała każdego mężczyznę na dworze".

"Anne Boleyn nie jest nikim do naśladowania. Była okropną, przebiegłą kobietą, która popełniła cudzołóstwo z królem" - powiedziała Amy.

"Dostała najgorsze z możliwych." Georgette zademonstrowała, przecinając dłonią gardło.

"Mimo wszystko wiedziała, jak grać dżentelmenami, aby sprawić, że będą jej pragnąć", powiedziała Julianne. "Muszę dołączyć konkretne przykłady".

Oczy Amy rozszerzyły się. "Miejcie się na baczności. Lord Ramsey się zbliża."

Julianne zerknęła na stół, obawiając się, że Hawk będzie interweniował, ale on powędrował, by porozmawiać z grupą dżentelmenów. Mentalnie zganiła samą siebie. Co ją obchodziło, co on myślał? Porozmawia z kimkolwiek zechce.

Kiedy Ramsey do nich dotarł, ukłonił się. "Lady Julianne, nareszcie mam okazję z panią porozmawiać".

Georgette przewróciła oczami. "Henry, czy nie widzisz, że jesteśmy zaangażowani w prywatną rozmowę?".

Zignorował siostrę i utrzymał swoje jasne spojrzenie na Julianne. "Czy mam być wtajemniczona w twoje zwierzenia?"

Wyrzuciła z siebie pierwszą rzecz, która wpadła jej do głowy. "Czy interesujesz się modą damską?"

"Interesują mnie panie, a raczej powinienem powiedzieć jedna pani w szczególności" - powiedział, jego głos dudnił.

Dobry Boże. Hawk miał rację co do intencji Ramseya.

Julianne rzuciła spojrzenie na Hawka. Jeszcze nie zauważył Ramseya, ale wkrótce to zrobi. Obserwował ją przez cały wieczór i prawdopodobnie będzie próbował uratować ją z rzekomo złych szponów Ramseya. Ale ona nie miała zamiaru pozwolić, by zabrał ją od przyjaciół.

Lady Boswood, matka Georgette, dołączyła do nich i wzięła córkę za rękę. "Georgette, jesteś poszukiwana. Panno Hardwick, jest coś, co chciałabym omówić również z panią".

"Ależ, mamo -" powiedziała Georgette.

"Zrób jak ci kazano", powiedziała Lady Boswood zgrzytliwym tonem.

Julianne patrzyła, jak odchodzą. Oczywiste machinacje Lady Boswood zaklinały kłopoty - kłopoty z dopasowaniem. Ale Julianne uniknęła więcej niż kilku niepożądanych niedoszłych zalotników i zamierzała zrobić to teraz. "To była przyjemność, mój panie. Teraz, jeśli mi wybaczysz, muszę porozmawiać z Lady Rutledge."

"Nie idź jeszcze." Uśmiechnął się do niej. "Czekałem cały wieczór, żeby spędzić z tobą kilka chwil".

Ojej. Nie chciała go zachęcać. W ciągu ostatnich czterech lat wielu panów się o nią starało, chociaż zawsze dokuczała każdemu, kto stawał się zbyt gorliwy. Miała nadzieję, że oszczędzi ich uczucia, ale niektórzy panowie byli niepomni.

Ramsey powiedział: "Jesteś jeszcze piękniejsza, niż sobie przypomniałem", a jego głos dudnił w sposób, który, jak podejrzewała, wyćwiczył.

Wyrównała brwi. "Czy często masz problemy z pamięcią, mój panie?".

Zmarszczył brwi. "Proszę o wybaczenie?"

"Widziałeś mnie dwa wieczory temu".

Roześmiał się nieco zbyt serdecznie. "Miałem na myśli piękniejszą niż w poprzednim roku".

Według jej najlepszej wiedzy, nie zwrócił na nią wtedy więcej niż przelotne uwagi.

"Bardzo się cieszę, że udało ci się przyjechać do Londynu na sezon," powiedział. "Kiedy Georgette powiedziała mi, że możesz zostać na czas połogu księżnej, nie mogłem ukryć swojego rozczarowania".

W zeszłym roku zamieniła z nim tylko kilka uprzejmych słów, gdy wezwała Georgette. A jednak twierdził, że zależy mu na jej obecności w Londynie. Miała do czynienia z więcej niż kilkoma gładkimi gadułami i rozpoznawała nieszczerość, gdy ją słyszała. "Za bardzo mi pochlebiasz, mój panie".

Patrzył na nią przez mocno przymrużone oczy, sztuczka rozpustnika. "To niemożliwe, moja pani".

Postanowiła zrobić zgrabne wyjście. "Przepraszam, proszę."

Wyglądał na rozczarowanego. "Czy uraziłem cię?"

Musiała stąpać ostrożnie, bo był bratem Georgette. "Nie, ale chciałbym..."

Warga Ramseya skrzywiła się, gdy spojrzał obok niej. "Oto nadchodzi głupiec."

Zmarszczyła brwi, spojrzała przez ramię, by zobaczyć Hawka idącego w ich stronę. Wtedy obelga Ramseya zarejestrowała się. Zwróciła na niego swoje oburzone spojrzenie, gotowa dać mu ostrego kopa, ale on przemówił, zanim zdążyła wypowiedzieć słowo.

"Nie martw się. Nie pozwolę mu wejść między nas," powiedział Ramsey.

"Lordzie Ramsey, zbyt wiele zakładasz."

Hawk przykazał jej ramię. "Julianne, chodź ze mną".

"No cóż, to nadworny błazen" - powiedział Ramsey.

Julianne opadła szczęka. Celowo podjudzał Hawka.

"Zazdrosny?" powiedział Hawk.

Ramsey zadrwił. "O klauna?"

Zdenerwowana Julianne rozejrzała się po zatłoczonej jadalni. Jak dotąd nikt nie zwrócił uwagi na dwóch mężczyzn wpatrujących się w siebie jak w sztylety. Ale zamierzała powstrzymać konfrontację, zanim pójdzie dalej.

"Panowie, czy mogę przypomnieć, że jesteśmy gośćmi Lady Morley?" powiedziała. "Nalegam, byście przestali się kłócić i przestrzegali zasad obyczajowych".

Ramsey ukłonił się. "Proszę o wybaczenie, Lady Julianne. Nie chciałem pani niepokoić."

Ale on chciał sprowokować Hawka. Wrogość między tymi dwoma mężczyznami aż trzeszczała w powietrzu. Oczywiście, nie byłoby sporu, gdyby Hawk pozwolił jej zarządzać własnymi sprawami.

"Poddaj się, Ramsey," powiedział Hawk. "Tak długo jak mam oddech w moim ciele, nie masz z nią szansy na śnieżną kulę w piekle".

Julianne nie powiedziała nic, gdy powóz toczył się dalej, ale Hawk mógł usłyszeć jej ciężki oddech. Była na niego wściekła. Nie obchodziło go, co ona myśli. Pod żadnym pozorem nie pozwoliłby jej związać się z Ramseyem.

Jego ciotka zachowywała nietypowe milczenie. Wcześniej, kiedy wyjeżdżali, Hester uniosła brwi na widok splamionej cery Julianne.

Powóz zatrzymał się. Hawk otworzył drzwi i zszedł na dół. Po tym jak pomógł paniom pokonać stopnie, zwrócił się do Julianne. "Wezwę cię jutro".

"Będziemy mieli dyskusję wieczorem", powiedziała. "Hester, czy udzielisz nam prywatności w salonie?".

"Z pewnością, moja droga", odpowiedziała.

Diabeł. Julianne był w wysokiej loży, ale nie dał szczura dupy.

Wszedł za paniami do domu i po schodach. Kiedy dotarli do lądowania, ciotka patrzyła na niego przez swoje pytające szkło. "Zachowaj to po cywilnemu, Marc".

"To nie ja tupię nogami", powiedział.

Julianne spojrzała na niego.

Hawk spojrzał na swoją ciotkę. "Czy nie powinieneś dołączyć do nas ze względu na przyzwoitość?"

"Jestem zmęczona i wątpię, czy życzysz sobie, aby moja służąca była świadkiem". Po tym oświadczeniu, ciotka wyszła na schody.

Julianne pomaszerowała w stronę egipskiego salonu. Hawk szedł przodem. Kiedy otworzył drzwi, przeszła obok niego.

Ledwo zamknął drzwi, a już się odwróciła. "Posuwasz się za daleko", powiedziała.

Wskazał na sofę. "Czy mamy usiąść?"

"Nie." Przechadzała się tam i z powrotem przed sztuczną mumią, przypominając mu swojego brata, który miał tendencję do chodzenia, gdy był wzburzony.

"Uważam, że raczej trudno jest prowadzić cywilną dyskusję z ruchomym celem," ciągnął.

Zatrzymała się, jej spódnice zawirowały wokół jej kostek. "Jestem dokładnie zgaszony z tobą".

"Naprawdę?", powiedział. "Co dokładnie zrobiłem, aby uzasadnić twój gniew?".

"Wiesz bardzo dobrze. Myślałem, że zaangażujesz się w fistaszki z Ramseyem - w jadalni Lady Morley!".

Kiedy zobaczył Ramseya rozmawiającego z Julianne, jego temperament prawie eksplodował. Wspomnienie rozpusty, jaką Ramsey urządził na przyjęciu dawno temu, zalało mózg Hawka. Miał ochotę przyłożyć pięścią w twarz chamowi za to, że ośmielił się zbliżyć do Julianne. "Nie pozwolę, żeby Ramsey cię ścigał," powiedział.

Wskazała na siebie. "To moja decyzja, nie twoja".

"Zasada numer sześć: będziesz się trzymać z dala od Ramseya. Dopilnuję tego, czy ci się to podoba, czy nie". Ten ostatni obrzydliwy incydent w klubie tylko utwierdził go w przekonaniu, że Ramsey nie zmienił się ani trochę.

"Powiesić swoje zasady," powiedziała.

"Przyjmujesz jego adresy?" powiedział, jego głos się podniósł.

"To, czy to robię, czy nie, nie ma znaczenia."

Podszedł do niej. "To z pewnością ma."

"Myślisz, że ponieważ jesteś moim opiekunem, masz prawo mnie kontrolować".

"Mam prawo cię chronić", powiedział. Zwłaszcza przed Ramseyem.

"Nie potrzebuję twojej ochrony i z całą pewnością nie doceniam, że unosisz się nade mną jak... zazdrosny mąż".

Nie był zazdrosny. "Nie unosiłem się nad tobą".

"Och, tak, zrobiłeś. To jest mój czwarty sezon. Jak myślisz, jak odrzucałam niechciane zaloty, zanim się pojawiłeś?".

"Twój brat," powiedział.



"Nigdy nie cieniował każdego mojego ruchu. Nigdy."

"Oszukałeś mnie na tym balu. Czego się spodziewałeś?"

Bezlitosny śmiech uciekł jej. "Traktujesz mnie, jakbym była dzieckiem. Otwórz oczy, mój panie" - powiedziała, rozkładając ręce. "Jestem dorosłą kobietą".

Jej zaproszenie okazało się zbyt kuszące, by je zignorować. Jego wzrok powoli wędrował w dół jej ciała. Kiedy odwrócił swoje oględziny, zatrzymał się na jej pełnych piersiach, zanim spotkał jej oczy. "Zauważyłam."

Zarumieniła się. "Jesteś bezczelny."

"Kazałeś mi patrzeć." Najwyraźniej nie miała pojęcia, jak podatni na sugestię byli mężczyźni, zwłaszcza gdy chodziło o piękne kobiety. Oczywiście, nigdy by się do tego nie przyznał. "Bądź ostrożny w wzniecaniu ognia, którego możesz nie być w stanie ugasić," mruknął.

Zwęziła oczy. Potem chwyciła go za klapy. "Och, panie, jestem tak przerażona. Proszę, jestem cnotliwą dziewczyną. Błagam, nie ravish-".

"Cicho. Przeklęta służba cię usłyszy."

Puściła jego płaszcz. "Uważaj na swój język."

Skrzywił się. "Teraz narzekasz".

"Przyznaj się. Żałujesz, że nigdy nie zgodziłeś się być moim opiekunem," mruknęła.

Osiągnęli impas. Jakoś musiał sprawić, by zrozumiała. "Usiądźmy, abyśmy mogli porozmawiać w racjonalny sposób".

Dołączyła do niego na kanapie, siadając jak najdalej. "Dałem ci powód, żebyś mi nie ufała na balu, ale nie możemy tak dalej".

"Na zaufanie trzeba sobie zasłużyć," powiedział. "Ostrzegałem cię, żebyś trzymała się z dala od Ramseya, a ty dziś wieczorem znów złamałaś moje zaufanie".

"On mnie zakorkował, a ja nie chciałam wywoływać scen."

Hawk spiorunował ją surowym spojrzeniem. "Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?"

Przyłożyła pięść do serca. "Jestem wobec ciebie prawdomówna. Wbrew temu, co myślisz, mam duże doświadczenie w zniechęcaniu do niechcianych zalotów. Gdybyś pozwolił mi kierować Ramseyem, z łatwością mogłabym go odwieść."

"Jestem twoim opiekunem. Moim obowiązkiem jest dbanie o twoje dobro."

"Konfrontując się z nim, sprawiłaś tylko, że stał się bardziej zdeterminowany".

"Nie rozumiesz. To mistrz manipulacji." I o wiele gorszym.

Przestudiowała jego twarz. "Dlaczego tak bardzo nienawidzisz Ramseya?".

"Mam dobry powód i to jest wszystko, co musisz wiedzieć".

"Co takiego zrobił, że jest tak straszny?"

Nie mógł jej powiedzieć o odrażającej historii Ramseya. "Będziesz musiała uwierzyć mi na słowo".

Pochyliła swoje ciało w jego stronę. "Czy uważasz, że jestem zbyt delikatna, by usłyszeć fakty?".

"Nie będę brudzić twoich uszu". Był zszokowany rozpustą, której był świadkiem te wszystkie lata temu na przyjęciu w wiejskim domu. Pewnej nocy wszedł do sali bilardowej i zobaczył Ramseya, który na stole bilardowym obcałowywał kobietę na oczach tłumu mężczyzn, którzy mu kibicowali. Przewrócił oczami i odszedł.

Julianne obserwowała go ze zmarszczonymi brwiami. "To brat mojej przyjaciółki. Gdybym go sponiewierała, byłby to policzek wymierzony Georgette".

"Trzymaj się od niego z daleka", zgrzytnął zębami.

"Myślisz, że by się na mnie rzucił?" zapytała z niedowierzaniem.

Jego szczęka pracowała z frustracją. "On zamierza cię uśpić. Będzie stopniowo wciągał cię w swoją sieć, jeśli nie będziesz ostrożna".

"Nadal uważasz mnie za naiwną uczennicę."

Spojrzał w jej piękne, niebieskie oczy. "Jesteś młoda i niedoświadczona".

"Myślisz, że nie nauczyłem się niczego w społeczeństwie?"

Zmierzył swoje słowa. "Prowadziłaś chronioną egzystencję. Twój brat chronił cię, z dobrym powodem. Są mężczyźni i kobiety, którzy są o wiele bardziej światowi niż ty, którzy wykorzystaliby twoją niewinność." Nauczył się tej lekcji w ciężki sposób.

"Daj mi kredyt za to, że mam dość rozsądku, by unikać intrygantów," powiedziała.

Nie rozumiała, jak bardzo jej brak doświadczenia czynił ją bezbronną. Dawno temu zapłacił wysoką cenę za swoją naiwność. Musiałby żyć z konsekwencjami w milczeniu do końca życia.

"Hawk, czy coś cię trapi?"

"Ja jestem kłopotem," zażartował.

"Możesz mi powiedzieć", powiedziała.

Nie mógł jej powiedzieć, dosłownie nie mógł ujawnić tych wydarzeń nikomu. "Moja spowiedź zajęłaby tygodnie, miesiące, może lata".

"Nie wątpię w to" - powiedziała, uśmiechając się.



Nawet gdyby chciał obnażyć swoją duszę, nie mógłby. Bo w grę wchodził ktoś jeszcze, ktoś, o kim nigdy nie mógł mówić.

Przeszukała jego oczy. Odwrócił wzrok, nieswojo czując jej spojrzenie.

"Martwisz się, że coś złego mi się stanie", powiedziała.

"Obiecałam twojemu bratu, że będę cię chronić przed grabiami".

Wyprostowała brwi. "Czy to obejmuje również ciebie?"

Jej słowa przeszyły ponure miejsce wewnątrz niego. Odwrócił wzrok, ale jego serce zdawało się opadać do żołądka, gdy przypomniał sobie ten okropny dzień, w którym jego ojciec stanął przed nim. Czas się cofnął i po raz kolejny jego świat rozpadł się wokół niego. Jego klatka piersiowa płonęła na nowo od zapamiętanego strachu i wstydu po obrzydliwym donosie ojca. Mógłby wytrzymać wyrzuty sumienia, gdyby nie strach, że skazał niewinnego na życie w nieszczęściu.

"Hawk?" zapytała nieśmiało Julianne.

Wciągnął oddech, zdając sobie sprawę, że pozwolił, by maska opadła. Z przyzwyczajenia, zrobił grymas na twarzy i zmarszczył brwi. "Strzeż się wielkiego złego wilka czającego się w salonie".

Ona trzymała ręce w górze. "Och, tak się boję."

Powinieneś być. "Lepiej już pójdę."

Podniosła się z nim. Mrugnął i wykonał jej śmieszny dworski ukłon.

Jej hałaśliwy śmiech rozbrzmiał wzdłuż jego kręgosłupa. Utrzymał swój uśmiech, dopóki nie wyszedł z salonu. Dopiero wtedy pozwolił, by maska błazna opadła.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Sekrety uwodzenia"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści