Przetrwać niebezpieczeństwo

Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział pierwszy

==========

Dzisiejszy dzień nie był niczym szczególnym. To była ta sama cholerna rzecz, którą musiałem przeżywać w kółko. Gdyby tylko wiedzieli, co skrywam w środku... Nie było jednak mowy, żeby ktokolwiek mógł się dowiedzieć.

Popchnąłem mojego wilka mocniej, pozwalając mu przejąć kontrolę. Czasy takie jak te były moim błogostanem, ale rzadko kiedy mogłem wymknąć się, by pobiegać samemu. Ptaki ćwierkały nad drzewami, a trawa, mimo że był koniec wiosny, pachniała deszczem. Te małe skradzione chwile były jedyną rzeczą, która utrzymywała mnie przy zdrowych zmysłach.

Hej, Rave, gdzie jesteś? Zgrzytliwy głos Grega pojawił się w mojej głowie.

Świetnie, to trwało całe pięć minut. Mój wilk warknął, gdy odepchnęłam ją, pozwalając mojej ludzkiej stronie zachować większą kontrolę. Przepraszam, kochanie. Wydawało mi się, że coś usłyszałem i chciałem to sprawdzić.

A ty nie czekałeś na mnie? Kilka liści zgruchotało się pod jego krokami, gdy biegł w moim kierunku. Powinnaś wiedzieć lepiej, niż przesuwać się tak blisko szkoły i narażać się na niebezpieczeństwo. Poza tym, to moja praca.

Czasami naginałem zasady, kiedy była szansa, że będę mógł sam się wyszaleć. Kiedy mogłem ją wypuścić i być tym, czym mój wilk chciał, żebyśmy byli. Masz rację, ale żaden z ludzi nie widział, jak się zmieniam. Ja się o to postarałem.

Och, daj spokój. Greg pojawił się, gdy wkroczył przez drzewa z obydwoma swoimi i moimi plecakami przewieszonymi przez ramię. Upuścił na ziemię moją ciemnoróżową torbę i wyciągnął mój mundur dresowy. Załóż to. Oboje spóźnimy się na trening.

Nienawidziłam, gdy mówiono mi, co mam robić. To był tylko jeszcze jeden powód, dla którego nie należałam do tego miejsca; nie żeby to miało znaczenie. Mój wilk kłapał na mnie, gdy wzywałem ją z powrotem. Martwiło mnie to, bo z każdym rokiem wydawała się być coraz silniejsza.

Zmusiłam mojego wilka do ustąpienia, a sama wróciłam na dwie nogi. Nie trwało to długo i oczywiście znalazłem się nagi przed Gregiem.

Ogromny grymas wypełnił jego chłopięcą twarz, a on upuścił swoją czarną torbę, gdy zrobił kilka kroków w moją stronę. "Cholera, jesteś w porządku." Owinął swoje ramiona wokół mojej talii, opierając dłonie na moich policzkach dupy.

"Greg, przestań." Powinienem był wiedzieć lepiej, niż przesuwać się przed nim. Celowo unikałem takich sytuacji, bo robił się nachalny. "Ktoś może nas zobaczyć".

"Och, daj spokój." Jego ciemnobrązowe oczy znalazły moje, a on złapał mnie za tyłek. "Wiesz, że minęła wieczność, odkąd dałeś mi cokolwiek, a to już zdecydowanie miniony czas." Jego usta wylądowały na moich, a on zmusił swój język do moich ust.

Jakże chciałabym myśleć, że to romantyczne, ale nie... czułam się jak ślimak tańczący wewnątrz moich ust. Był soczysty, wiotki i w jakiś sposób zimny. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i popchnęłam go do tyłu. "Chociaż to może być prawda, teraz nie jest czas i miejsce. Pamiętaj, że spóźnimy się na trening." Złapałam swoje ubrania, które spadły na ziemię i szybko się ubrałam, zanim postanowił spróbować jeszcze raz.

"Gdyby nie wielka gra, zabrałbym cię właśnie teraz". Westchnął, gdy przebiegł palcami przez swoje krótkie, brązowe włosy. "Chodź, nie możemy się spóźnić." Złapał nasze torby, a następnie sięgnął po moją rękę, pędząc z powrotem przez kilka drzew, które ukryły nas przed zewnętrznym, ludzkim światem.

Zawsze posłuszna dziewczyna, podążałam za moim alfą, wykonując każdy jego rozkaz. Robiło mi się niedobrze, a mój wilk wył głośno w moich uszach. Ale taka była moja rola. Kobiety nie były alfami; co najwyżej betami, a nawet to było rzadkością.

Gdy wyszliśmy na studencki parking, stała tam grupa z naszej watahy, zwrócona wprost na nas. Zwykle staraliśmy się nie wyróżniać, ale było to trudne, zwłaszcza gdy byliśmy w grupie.

Co wy, do cholery, robicie? Greg połączył pozostałych, wściekłość widoczna w jego oczach.

Cholera, tym razem spaprałem sprawę.

Darren skrzywił się i zerknął w dół na asfalt. Przejechał ręką po swoich kudłatych, czarnych włosach i kopnął czerwone kije bejsbolowe o ziemię. Przepraszam, stary. Wystartowałeś i myśleliśmy, że może być problem.

Czego się spodziewałeś? Ian uniósł podbródek, gdy jego jasnozielone oczy zaszkliły się na mnie. Domyślił się, że księżniczka sprawia kłopoty.

Ten nigdy mnie nie lubił i nie mogłam go za to winić. Pewnego dnia zakorkował mnie w szkole i powiedział, że nie jestem godna Grega. To mogła być prawda, ale pomyślałam, że bardziej prawdopodobne jest to, że Ian był jedynym, który wyczuwał mojego wilka w środku i martwił się, że mój ranking może być wyższy niż jego. Był betą Grega i łatwo było to stwierdzić, patrząc tylko na niego. Był zbudowany jak szalona ciężarówka Forda i jeden z najlepszych piłkarzy i baseballistów, jakich Montgomery Central High School kiedykolwiek widziało.

"Och, nie dawaj Ravenowi ciężkiego czasu." Sheila przerzuciła swoje brudne blond włosy przez ramię i wypięła swoje cycki, które miały napisane Indianie w poprzek.

Ugh, zawsze nienawidziłam maskotki; Indian. Myślę, że to jest to, co dostałeś za życie na obrzeżach Clarksville, Tennessee i uczęszczanie do niesławnej szkoły, która została zbudowana na jakimś sztucznym jeziorze.

"Chodź, chodźmy, zanim trener rzuci pas". Greg zignorował zaloty Sheili i owinął ramię wokół moich ramion. "Tata powiedział mi, że może być skaut przychodzący z Bloodshed Academy dziś wieczorem na wielką grę. To ostatni duży przed ukończeniem studiów."

Moja krew poczuła się tak, jakby zamieniła się w lód, a mój wilk perknął się na nazwę. Akademia Bloodshed była elitarną szkołą paranormalną, do której uczęszczały tylko najlepsze alfy, a jeszcze mniej z nich ją ukończyło. Jeśli nie byłeś tam z zaproszenia, strażnicy uniemożliwiali ci wejście - tak cholernie ekskluzywna była ta szkoła.

"Czy ty się ze mną pieprzysz?" Ian przestał się ruszać, a jego usta opadły otwarte.

"Oni tu przychodzą?" Głos Darrena pękł, a on uśmiechnął się jak dziecko w świąteczny poranek.

"Do diabła, tak!" Greg zerknął na moją twarz i zaborczo przesunął rękę w dół mojej talii. "Zadzwonili do mojego taty wczoraj wieczorem i powiedzieli, że przychodzą do zakresu mnie. Co o tym myślisz, kochanie?"

Szczerze mówiąc, przeszkadzało mi to, że wszystko zostało przekazane tym czterem uprawnionym dupkom. "To ... świetne." Próbowałem włożyć entuzjazm w moje słowa, ale tylko upadły płasko.




Rozdział 1 (2)

"Nie brzmią tak szczęśliwie dla niego". Sheila udawała zmarszczkę, jednocześnie kręcąc głową. "To nie tak, jakby to była wielka sprawa czy coś."

Była tak głupia jak pudełko cegieł, więc musiałem fumbled gorzej niż myślałem. "Nie, jestem." Nawet wtedy moje słowa upadły płasko. Musiałem się otrząsnąć i to szybko. "Przepraszam, właśnie mam mój końcowy egzamin z Calculusa. Jestem zestresowany." Przestałem chodzić i złapałem ramię Grega. Gdy odwrócił się w moją stronę, stanąłem na palcach i pocałowałem jego usta. "Bardzo się cieszę z twojego powodu".

Szeroki uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy, a on pochylił się dla dłuższego pocałunku. "Powinieneś być szczęśliwy dla nas. Nie wiadomo, gdzie mnie to zaprowadzi".

To był właśnie problem. Zawsze chodziło o to, dokąd on zmierza, a moja przyszłość nigdy nie wydawała się mieć znaczenia. "Nie mogę się doczekać." Jakimś cudem udało mi się wymusić te słowa i też wiarygodnie.

"Daj spokój, człowieku". Ian zmarszczył nos i uderzył Grega w ramię. "Spóźnimy się".

"Tak, masz rację." Greg pochylił się i pocałował mnie w czoło. "Do zobaczenia na meczu, dobrze?"

"Oczywiście." Zawsze doting dziewczyna, musiałem być tam.

Ich trójka odeszła śmiejąc się, podczas gdy Sheila, mój wróg, została tuż obok mnie.

"Czy ty w ogóle o niego dbasz?" Sheila zwęziła swoje lodowo-niebieskie oczy na mnie.

Prawda była taka, że mi na nim zależało. Cóż, nie chciałam, żeby został ugryziony przez wampira czy coś w tym stylu. Więc to musiało się liczyć. "Oczywiście, że tak. Szkoła mnie po prostu męczy."

"Mówiłam ci, że jesteś szalony, że wziąłeś na siebie ten ciężar". Ona łuku brwi i podniósł obie ręce w powietrzu. "Chodzi mi o to, że po co robić to sobie? Powinieneś był wziąć to na spokojnie. To nie jest tak, że wyjeżdżasz na studia czy coś."

Ze wszystkich rzeczy, musiała podnieść ten bolący temat. "To znaczy, jeśli Greg pójdzie do Bloodshed ..."

"Naprawdę myślisz, że mogłabyś się tam dostać?" Sheila zaśmiała się tak mocno, że wygięła się trzymając się za brzuch.

Mój wilk warknął w mojej głowie. "Nie, myślałam, że może uda mi się też pójść na studia".

"Och, daj spokój, Raven." Sheila przewróciła oczami i zaczęła kierować się w stronę torów. "Nie wyjeżdżamy na studia. Bloodshed jest jedynym wyjątkiem. Będziesz zmierzać do community college tak jak ja."

Ciśnienie zaczęło budować w mojej klatce piersiowej i prawie czułem, że mogę eksplodować. "Ale jeśli Greg powie ..."

"Tak się cieszę, że wasza dwójka mogła się pojawić". Pani Smith scowled na dwóch z nas. "To nie jest tak, że jesteś pięć minut późno lub coś."

"Przepraszam, trenerze." Musiałam wymyślić coś, co pozwoli nam wyjść z kłopotów.

"Tak, przepraszam. Raven nie mogła znaleźć swoich butów, więc musieliśmy poszukać Grega, żeby sprawdzić w jego ciężarówce." Sheila zerknęła na mnie bokiem i westchnęła. "I oczywiście, to właśnie tam były."

To tylko wydawało się sprawiedliwe dla niej, aby winić mnie, ponieważ moje sekundy skradzionej wolności dostał nas w tym kłopocie. "Uczyłam się w drodze do szkoły dziś rano i musiałam zapomnieć włożyć je do torby".

"Cóż, nie pozwól, aby to się powtórzyło". Pani Smith machnęła ręką w lewo i wskazała w kierunku innych biegaczy. "Idźcie ich dogonić i rozgrzać się. Niedługo będziemy robić sprinty".

Wystartowałam w biegu z Sheilą tuż za mną.

* * *

Gdy weszłam do domu, zastałam oboje rodziców w kuchni.

Ciemnobrązowe włosy mamy były ściągnięte w niechlujny kok, a jej niebieska koszulka miała mąkę zakurzoną z przodu. "Hej, kochanie. Cieszę się, że jesteś w domu." Otworzyła piekarnik i wyciągnęła kilka surowych steków.

Tata zmarszczył nos i wachlował ręką przed twarzą. "Pachniesz obrzydliwie". Pomimo jego narzekania, w jego ciemnobrązowych oczach było mrugnięcie.

"Jestem pewien, że nie pachniałbyś dużo lepiej po sprincie o łącznej długości pięciu mil". Moje nogi nadal czuły się jak galareta, kiedy szedłem. Nie pomogło to, że moje włosy były przyklejone do tyłu mojej szyi, a mój żołądek był całkowicie pusty. "Zamierzam pobiec na górę i wziąć szybki prysznic".

"Pospiesz się, nie możemy się spóźnić na dzisiejszy mecz Grega" - zawołał za mną tata.

Tak, broń Boże nie możemy się spóźnić na coś Grega. Czasami chciałbym, żeby moi rodzice nie byli tak blisko z rodzicami Grega. Oba zestawy były związane i zdeterminowane, że on i ja byliśmy przeznaczeni do bycia razem. Spotykałam się z nim odkąd skończyłam szesnaście lat w połowie drugiego roku. Teraz, byliśmy seniorami i mieliśmy po osiemnaście lat.

Przypomniałam sobie noc, kiedy skończyłam szesnaście lat. Tuż przed pierwszą randką z Gregiem mama dała mi naszyjnik z półksiężycem. Kazała mi obiecać, że nigdy go nie zdejmę. Był na tyle długi, że nawet gdy się zmieniałam, wciąż trzymał się na mojej szyi. Nigdy go nie zdejmowałam, z wyjątkiem jednego razu - w zeszłym tygodniu. Łańcuch pękł, gdy przebierałam się do szkoły i musiałam znaleźć zastępczy. Mama znalazła mnie i praktycznie straciła panowanie nad sobą. Pobiegła do swojego pokoju, przyniosła mi jeden ze swoich i kazała natychmiast założyć go z powrotem.

Kąpiel zajęła mi tylko kilka minut, a ja czułem się jak nowy człowiek. Gdy kierowałam się na dół, rozległo się pukanie do drzwi. Zapach Grega uderzył mnie, zanim jeszcze dotarłam do drzwi i postawił mnie na nogi. Dlaczego, do cholery, on tu był?

Nie tracąc ani chwili, otworzyłam drzwi i zastałam go w czystym, indiańskim stroju baseballowym. Mrugnął do mnie i pochylił się, by pocałować mnie w policzek. "Widzę, że masz na sobie słoneczną sukienkę, którą lubię".

To prawie sprawiło, że całkowicie pożałowałam decyzji, ale wiedziałam, że będzie piekło od rodziców, jeśli nie podejmę wysiłku. Sukienka słoneczna była poza ramionami i biała z niebieskim wzorem. Greg zawsze mówił, że moje ciemnobrązowe włosy i oliwkowa cera ładnie kontrastowały z kolorami. "Got to zrobić wszystko, co mogę, aby wspierać cię".

"Greg?" Mama zawołała z kuchni. "Proszę wejdź i dołącz do nas. Właśnie zasiadaliśmy do kolacji".

"Miałeś mnie na kolację", Greg zawołał z powrotem przed uchwyceniem mojej ręki w jego.

Gdy weszliśmy do kuchni, tata już układał na stole dodatkowy talerz. "Musimy upewnić się, że sama wielka legenda baseballu zostanie nakarmiona".

"Szczególnie na dzisiejszy mecz". Greg pomaszerował do szafki końcowej i otworzył ją, chwytając kolejny widelec i nóż. "Nadal nie mogę w to uwierzyć".

"Tak, czas płynie szybko". Mama przeniosła steki na stół, umieszczając je w samym centrum. "Jeśli myślisz, że teraz jest szybko, po prostu poczekaj, aż dostaniesz nasz wiek". Poklepała ramię Grega, gdy skierowała się z powrotem, aby złapać warzywa na parze.

"Nie, to nie to." Greg wziął głęboki oddech, delektując się aromatem. "To zwiadowca, który nadchodzi".

"Skaut?" Mama wysunęła swoje krzesło ze stołu i usiadła.

"Twój Tata nie był w stanie spotkać się ze mną na dzisiejszym lunchu, więc nic nie słyszeliśmy". Tata usiadł i podniósł swój widelec ze stołu.

Yay, tu znowu idzie. Niech usłyszeć wszystko o hoity-toity harcerza. Usiadłem na swoim miejscu i wziąłem szklankę wody.

"Ktoś z Bloodshed Academy przychodzi się ze mną spotkać." Greg nie mógł utrzymać ogromnego grymasu z twarzy. "Możesz w to uwierzyć?"

Tata zaskoczył, a jego widelec odskoczył od stołu, podczas gdy twarz mamy zmieniła odcień na biały.

"Powiedz co teraz?" Tata wyprostował się w swoim fotelu i oczyścił gardło.

"Prawda?" Greg szczerzył się, gdy odkroił duży kawałek swojego steku, a następnie wziął duży kęs. "To jest niesamowite."

Chociaż twarze mamy i taty nie pokazywały spojrzeń zachwytu. Oni prawie wyglądał przestraszony, a ja nie miałem pojęcia, dlaczego.




Rozdział 2 (1)

==========

Rozdział drugi

==========

Powiedzieć, że kolacja była napięta, byłoby przesadą. Greg przez cały czas mówił o Bloodshed Academy i o tym, co to znaczy, że ktoś z ich paczki w końcu dostanie zaproszenie. Mama i tata tylko kiwali głowami i odpowiadali jednym lub dwoma słowami, co było rażąco inne niż zwykle.

Gdy Greg i ja wyszliśmy do foyer, mama i tata poszli za nami.

"Kochanie, nie czuję się najlepiej". Mama położyła rękę na swoim brzuchu, a następnie strzeliła Gregowi współczujący uśmiech. "Przykro mi, ale nie sądzę, że będę w stanie zrobić dzisiejszy mecz".

"Mówiłaś coś wcześniej, że nie czujesz się dobrze". Tata dotknął jej ramienia i potrząsnął głową. "Czy to się pogarsza?"

To zabawne, bo nie pamiętam, żeby mówiła coś wcześniej o tym, że nie czuje się dobrze. W całej uczciwości jednak, spieszyłem się do szkoły, ponieważ zaspałem.

"Tak, ale nienawidzę przegapić meczu baseballowego". Mama westchnęła i dała mi mały uśmiech. "Byłoby miło, gdybyś został w domu i pomógł się mną opiekować".

Czy ona mówiła poważnie? Ona i tata byli wszyscy o tej grze aż do tej chwili. "Co?"

"Naprawdę potrzebuję jej tam ze mną." Greg zarzucił swoje ramię na moje ramiona i przyciągnął mnie do swojej piersi. "Ona jest moim talizmanem szczęścia."

Jego piżmowa woda kolońska prawie sprawiła, że się zakrztusiłem. Kto do cholery nosi wodę kolońską, kiedy ma zamiar grać w meczu? Jest cholernym miotaczem, więc jest też jednym z najbardziej spoconych. "To ostatni mecz baseballowy w moim ostatnim roku." Nienawidziłem być w ten sposób, bo rodzice zazwyczaj nie pytali mnie o wiele. Ale coś wewnątrz mnie mówiło mi, że muszę iść.

"Tak, ale zawsze możesz spędzić czas ze swoimi przyjaciółmi innej nocy". Tata mrugnął do mnie i pouted. "Proszę, nie każ mi zajmować się nią samemu. Wiesz, jak ona się zachowuje, kiedy nie czuje się dobrze."

W obronie taty, mama zrobiła się przesadnie dramatyczna i diva-ish, kiedy nie czuła się dobrze.

"Proszę pana, ja naprawdę potrzebuję jej przy sobie". Ramię Grega zesztywniało wokół mnie, a niski warkot dudnił w jego piersi.

Wilk alfa nie lubi, gdy się go nie słucha. Jeśli tata nie był ostrożny, wilk Grega miał zamiar się ujawnić.

Tata zerknął na mamę, a potem westchnął. "Dobrze, ale wróć do domu zaraz po meczu. Skaut jest tu dla Grega, więc najlepiej będzie, jeśli nie będziesz się wtrącać".

"Jasne, mogę kazać Ianowi ją przyprowadzić". Greg zrzucił rękę z mojego ramienia i otworzył drzwi. "Chodź, nie mogę się spóźnić na rozgrzewkę".

Tak, musimy się spieszyć. Świat stanąłby w miejscu, gdyby nie było tam Grega. Te słowa były na końcu mojego języka, ale przełknąłem je jak gorzką pigułkę. Nie miałam dziś ochoty się z nim kłócić.

Kiedy odwróciłam się, żeby wyjść, mama złapała mnie za ramię i przyciągnęła do siebie, żeby móc spojrzeć mi w oczy. Upewnij się, że twój naszyjnik pozostanie na tobie, bez względu na wszystko. Obiecaj mi.

Od zeszłego tygodnia nagabywała mnie o mój naszyjnik. Nie rozumiałam, dlaczego to było dla niej takie ważne. Tak, obiecuję.

"Czy wszystko w porządku?" Brwi Grega zmarszczyły się, a on zerknął na miejsce, gdzie mama ściskała moje ramię.

"Tak, w porządku." Mama zwolniła swój ciasny uścisk i zachichotała trochę za głośno. "Po prostu czuję się wyłączony i nienawidzę nie być tam. Lepiej pójdę do łóżka." Odwróciła się, aby przejść w dół korytarza.

"Oboje bądźcie bezpieczni", powiedział tata, gdy jego oczy mocno spotkały się z moimi. "Jeśli coś czuje się off, wrócić tutaj natychmiast".

Coś zdecydowanie się działo i to mnie przerażało. "Oczywiście."

Dlaczego twoi rodzice są tacy dziwni? Greg wziął mnie za rękę i wyciągnął za drzwi.

Nie mam pojęcia. To znaczy, to mój ostatni rok, ale to nie jest tak, że opuszczam paczkę czy coś. Chociaż on był, a ja byłam tak cholernie zazdrosna. Przynajmniej miałabym trochę wolności z dala od niego. Czasami czułam się tak, jakby mnie dusił i nigdy nie byłabym w stanie znaleźć powietrza.

"Hej." Zatrzymał się przy drzwiach pasażera i obdarzył mnie uśmiechem. "Nie martwisz się, że wyjeżdżam, prawda?".

"Nie, nie bardzo." Spojrzałam w dół i pozwoliłam ciemnym włosom ukryć moją twarz. Nie chciałam, żeby złapał moje pełne ulgi rysy.

"To nie powinno niczego zmienić między nami." Umieścił swój palec wskazujący pod moim podbródkiem i podniósł moją twarz. "Będę wracał podczas przerw i innych rzeczy".

Szedł po uspokojenie, ale oboje mieliśmy nadzieję, że wszystko się zmieni. "My ... um ... lepiej iść. Spóźnisz się."

Powoli, odwrócił się. "Tak, masz rację." Przeszedł wokół przodu ciężarówki i wsiadł do kabiny.

Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi pasażera. Wszedłem na gzyms i wsunąłem się na siedzenie F-150. Oczywiście miał tylko rok lub dwa lata, co nie pomagało nam zbyt dobrze wtopić się w innych uczniów. "Dlaczego po prostu tam nie pobiegniemy?" Skrzywiłem się, ponieważ słowa wymknęły się, zanim mój filtr kopnął.

"Wiesz dlaczego." Uruchomił ciężarówkę i zmarszczył na mnie brwi. "To nie jest tak, że możemy zabrać ze sobą nasze ubrania w tej formie. Poza tym, co jeśli ktoś zobaczy nas wychodzących z lasu. Szkoła będzie pełna ludzi uczestniczących w meczu."

Jego protekcjonalna postawa naprawdę źle wpłynęła na mojego wilka. Warknął i wyszczerzył we mnie zęby. Zmagałem się ze zwierzęciem i oczekiwanym zachowaniem, które wykazywał uległy wilk.

Wewnątrz ciężarówki zapadła cisza, a moje oczy były wlepione w domy, które mijaliśmy. Cała nasza wataha mieszkała w pododdziale, co ułatwiało spotkania i bieganie przy pełni księżyca.

Nie minęło wiele czasu, gdy dotarliśmy do liceum. Słońce zachodziło, a na boisku baseballowym rozbłysły światła. Było tam już kilku uczniów i rodziców, w tym Ian, Darren, Sheila i tata Grega, Jerry.

"Denerwowałeś mnie". Roześmiał się tata Grega, podchodząc do nas. "Spodziewałem się, że będziecie tu dużo wcześniej".

"Przepraszam, poszedłem odebrać Rave. Jej rodzice nalegali, żebym został i zjadł." Greg sięgnął do łóżka ciężarówki i chwycił swoją torbę baseballową. "Ale jestem tu teraz i jestem gotowy do gry." Jego oczy świeciły coraz bardziej lekko, ujawniając jego wilcze podniecenie.




Rozdział 2 (2)

"Cóż, rekruter powinien być tu w każdej sekundzie". Jego tata zerknął dookoła i zmarszczył brwi, sprawdzając swój zegarek. "Powiedzieli, że już tu będą".

"Może utknął w korku czy coś." Greg wsunął swoją czerwoną koszulkę baseballową Indianina w spodnie. "Chodź, muszę się rozgrzać".

"W porządku, dam ci znać, kiedy harcerz tu dotrze". Tata Grega poklepał go po plecach, gdy przechodził obok. "Jestem z ciebie dumny, synu".

Jestem pewien, że on też był. Wydawało się, że los faworyzował jednych nad innymi. Greg dostał się w pełni do swojego wilka i bardzo prawdopodobne, że pójdzie do najbardziej prestiżowej Akademii dla tylko najsilniejszych nadnaturalnych. Moja wilczyca skomlała i wzięła głęboki oddech. Musieliśmy trzymać się razem przynajmniej do ukończenia szkoły. Miałam nadzieję, że stres z ostatniego roku był powodem, dla którego mój wilk tak się denerwował. Za tydzień wszystko powinno być już za mną.

"Najwyższy czas, żebyś tu dotarł, stary" - krzyknął Ian z shortstopu, gdy Greg wbił się na boisko.

Greg założył czapkę na głowę i wyciągnął rękawicę. "Jestem w samą porę." Zwiódł pięść i pacnął nią o wewnętrzną stronę rękawicy, zajmując swoje miejsce na kopcu miotacza. "Zaczynajmy."

Darren zasalutował Gregowi z pierwszej bazy. "Co tylko powiesz, szefie". Następnie zrobił krok i rzucił piłkę w stronę Grega.

"Mam nadzieję, że jesteś z niego tak samo dumny jak my". Jerry trzymał oczy na swoim synu i zrobił krok bliżej mnie, mówiąc prawie szeptem.

Byłem pozytywny, że właściwą odpowiedzią nie było to, że nie mogłem się przejmować. "Oczywiście."

"Dobrze." Jerry kiwnął głową, a jego ciało stało się nieco mniej napięte. "Teraz nie zrozum mnie źle. Susan i ja modlimy się każdej nocy, abyście oboje wybrali siebie nawzajem, aby stać się kolegami. Ale chcemy się tylko upewnić, że nie będziesz próbował namówić go do pozostania."

To trochę zabawne, że myśleli, że mam tak duży wpływ na Grega. "Nie martw się. Nie będę."

"Widzisz, właśnie dlatego tworzycie taką dobrą parę". Uśmiechnął się i wpadł swoim ramieniem na moje. "Oboje dbacie o najlepsze interesy drugiej osoby".

Jasne, to jest dokładnie to, co robię. Przyznaję, cieszę się z jego powodu. Chociaż to dałoby mi szansę na samodzielne rozgryzienie pewnych spraw. Greg myślał, że zawsze musimy chodzić i zadawać się zarówno z wilkami jak i ludźmi. Miło by było mieć przerwę ... odetchnąć.

"Hej, chłopaki." Sheila przechadzała się z Susan u boku. Obie miały na sobie identyczne czerwone koszule z napisem Indianie.

"Są już tutaj?" Susan podeszła i pocałowała Jerry'ego w usta.

"Nie, jeszcze nie." Jerry zerknął dookoła i wzruszył ramionami. "Jestem pewien, że wkrótce tu będą, chociaż".

"Nie mogę uwierzyć, że moje dziecko może zostać przyjęte do ich programu". Susan uśmiechnęła się tak szeroko, że musiało ją to zaboleć w twarz.

Może pewnego dnia, będę tak szczęśliwa.

"Chcesz zająć miejsce, zanim się zapełni?" Sheila skinęła w stronę trybun.

"Tak, jasne." Miałam nadzieję, że znajdę miejsce, zanim ona tu dotrze. Sheila nie była taka zła, ale jej jawna potrzeba męskiej uwagi sprawiała, że czułem się raczej nieswojo.

"Słodko!" Skierowała się w stronę bleacherów, a gdy przeszła obok ogrodzenia, uśmiechnęła się. "Hej, chłopcy".

"Hej!" Drugi baseman uśmiechnął się do niej. "Looking good.

"Aw, dzięki." Mrugnęła do niego, a potem odwróciła się tak, że maszerowała w górę czerwonych trybun.

"Wiesz, że nie możesz umawiać się z ludźmi." To nie była zasada dawno temu, ale teraz było to prawo. Jeśli człowiek i wilk rozmnażali się, to albo powodowało to śmierć kobiety podczas porodu, albo skutkowało poważnymi deformacjami.

"Tak, wiem, pani przestrzegająca zasad". Sheila zajęła miejsce i przewróciła oczami. "To tylko nieszkodliwy flirt. W przeciwieństwie do niektórych tutaj, nie mam alfy, który szaleje za mną."

Nie byłam pewna, czy on jednak za mną szalał. "Mimo to, nie musisz ich naprowadzać." Usiadłem obok niej i byłem wdzięczny, że wybrała sekcję tuż przy schodach. Przynajmniej kiedy się nudziłem, miałem łatwą ucieczkę.

"Więc, jak myślisz, co stanie się z tobą i Gregiem, kiedy wyjedzie do Bloodshed?" Sheila zerknęła na swoje paznokcie i potarła palcami nowo pomalowane, jaskrawoczerwonym lakierem paznokcie.

"Nie wiem." Po raz pierwszy, nie musiałam kłamać. "Myślę, że czas pokaże".

Sheila zacisnęła usta na bok. "Nie zamierzasz spróbować nakłonić go, żeby został i zamknąć go na klucz?".

Myśl o zamknięciu go w uczynił mnie cringe. "Nie, to jest to, co jest najlepsze dla niego. Ja też wymyślę swoją własną ścieżkę".

"Cóż, jesteś o wiele milszy ode mnie". Wzruszyła ramionami i wpatrywała się w boisko do piłki. "Ja bym go błagała, żeby został".

Tak, byłam miła. To jest powód, dla którego byłem tak wspierający. "Co zamierzasz robić po ukończeniu studiów?"

"Jeszcze nie jestem pewna." Sheila zacisnęła usta i westchnęła.

"Cóż, to tylko tydzień drogi". Nie wiem, dlaczego ją popychałam. "Prawdopodobnie powinnaś to rozgryźć".

"Wiesz co?" Zwęziła na mnie oczy i zmarszczyła brwi. "Gdybym chciała spędzić czas z moją mamą, zostałabym w domu, a nie przychodziła tutaj. Więc wycofaj się."

"Przepraszam, chciałem tylko pomóc". Może przekroczyłam swoje granice.

"Cóż, nie chcę takiej pomocy." Skrzyżowała ręce i westchnęła.

Cisza zstąpiła między nami z tylko dźwiękiem ludzi zajmujących swoje miejsca, jakieś niskie gadanie i dźwięki wszystkich graczy zajmujących swoje pozycje można było usłyszeć. Druga drużyna była ubrana w królewski błękit z napisem Dodgers na piersi.

Gdy drużyna wyjazdowa rozpoczęła swój batting line up, Sheila odwróciła się w moją stronę. "Gdyby mój chłopak potencjalnie odchodził w najbliższej przyszłości, byłabym wrakiem. Więc dlaczego ty nie jesteś?"

Większość zaangażowanych wilków nie może znieść długiej rozłąki, a dla kolegów jest to prawie niemożliwe. Oczywiście, zachowywałam się dziwnie ... może mogłam to odegrać jako uległość. "To jest to, czego on chce."

Greg wpatrywał się w pałkarza, a potem wystąpił do przodu, rzucając piłkę. Pałkarz zamachnął się, ale było już za późno. Piłka była już w rękawicy łapacza.

"Strike jeden," powiedział sędzia, podnosząc palec w powietrzu.

"Chce mi się pić". Potrzebowałem uciec na kilka chwil i zebrać myśli. Wstałem i zacząłem schodzić po schodach.




Rozdział 2 (3)

"Fajnie. Chwyć mnie też za colę?" Sheila zadzwoniła za mną.

Potrzebując przestrzeni, tylko przytaknęłam i skupiłam się na ucieczce. Coś słodkiego łaskotało mój nos, gdy dotarłem do ziemi. To pachniało jak wata cukrowa, a moje usta zaczęły łzawić. Na stoisku z koncesjami mają tylko taką w torebkach, więc nie miało sensu pachnieć tak mocno.

Jak zrobiłem moją drogę do stoiska z koncesjami, mogłem usłyszeć głośne okrzyki radości, jak ump krzyknął, "Jesteś out."

Przynajmniej Greg dobrze sobie radził. Nie było kolejki przy stoisku z koncesjami, więc mogłem podejść prosto do okienka. "Poproszę dwie coli i hotdoga". Może odrobina nadmiernie przetworzonego mięsa pomogłaby uspokoić moje nerwy.

Dziewczyna odwróciła się i odebrała moje zamówienie, gdy ktoś wkroczył za mną. Słodki zapach ponownie wypełnił mój nos i potwierdził, że nie był ze stoiska koncesyjnego. To było od osoby stojącej tuż za mną. Zmusiłam się, żeby się nie odwrócić. To musiało być nadprzyrodzone, ponieważ był to naturalny zapach, nie pochodzący z perfum czy wody kolońskiej.

"Proszę bardzo." Dziewczyna położyła przedmioty na ladzie, a potem jej oczy rozszerzyły się na osobę stojącą za mną. "O, witam."

Chwyciłem napój i hot-doga, kiedy blada, gładka ręka sięgnęła po drugi kubek.

"Wygląda na to, że przydałaby ci się pomoc." Jego głos był powabny i gładki.

Jednak mój wilk warknął i ciężko było powstrzymać dźwięk z mojego gardła. Odwróciłem się i stałem się nieco zdyszany. "I ..."

"Dziękuję jest zwykle tym, co większość ludzi mówi, gdy ktoś robi coś miłego." Uśmiechnął się, sprawiając, że jego niebieskie oczy lśniły, mimo że słońce zachodziło. Wygiął brwi, co ustawiło jego krótkie blond włosy.

"Cóż, nie chciałbym, żebyś przechodził przez te kłopoty." Natychmiast zarejestrowałem, jakim typem nadprzyrodzonym był. Był pieprzonym wampirem. "Więc, będę na mojej drodze".

"Nie, nie." Jego uśmiech zmienił się w smirk, i zrobił krok bliżej, infiltrując moją przestrzeń. "Nalegam. To nie byłoby bardzo dżentelmeńskie, gdybym nie pomógł damsel w niebezpieczeństwie."

"Nie jestem damą w opałach." Facet może być seksowny jak diabli, ale to była część powabu wampira. Większość historii i filmów nie była dokładna co do żadnego z nadprzyrodzonych stworzeń, ale w przypadku wampirów to się udało. Miały być charyzmatyczne i czarujące. Najlepszym sposobem na wyjaśnienie tego stworzenia było porównanie go do socjopaty. Znali dobro i zło, ale zazwyczaj mieli to w dupie. Chwyciłam napój z jego ręki, powodując, że płyn rozlał się po bokach.

Rozbił wargi, jakby próbował ukryć uśmiech.

Nie udało się to jednak.

"Czy ja cię bawię?" Tak, moje palce mogły być mokre od coli, ale odmówiłam przyznania się do tego.

"To jeden ze sposobów, by na to spojrzeć". Położył rękę nad ustami. Mimo to, jego policzki były podniesione, więc jego próba ukrycia śmiechu nie zadziałała. "Pozwól, że przyniosę ci kilka serwetek".

"Nie, myślę, że zrobiłeś już wystarczająco dużo." Oparłam się z powrotem na piętach i wystartowałam w kierunku bleacherów. Po raz pierwszy spieszyłam się, żeby być z Sheilą, zamiast przed nią uciekać.

Nie słyszałam za sobą żadnych kroków, ale taka była rzecz z wampirami. Były zwinne i szybkie. Serce zaczęło mi się ścigać w piersi, ale odmówiłam zaalarmowania innych. Mimo to, dlaczego był tu jakiś wampir? Nie byłam pewna, czy chcę znać odpowiedź.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Przetrwać niebezpieczeństwo"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści