Niedoskonały Mąż

Rozdział 1: Vince - Dzień 1 (1)

----------

Rozdział 1

----------

----------

Vince

----------

DZIEŃ 1

Zaczęło się, jak wiele rzeczy, od wyboru. Nie był to jednak wybór świadomie zaplanowany - decyzja podjęta, linia narysowana na piasku. Nie, to było raczej coś, co stało się, gdy nie patrzyłem. Delikatne pociągnięcie fali, która zmiata cię w morze, gdy jesteś zajęty uczuciem słońca na twarzy. To wszystko działo się tak powoli, a jednak wszystko naraz. Zaczęło się od czegoś tak małego, od wymiany spojrzeń, od wyszeptanego słowa, ale w jakiś sposób rozrosło się w coś tak wielkiego, że teraz góruje nad moim życiem, rzucając cień na wszystko, za co kiedyś myślałam, że umarłabym, by chronić.

Nie wiem już nawet, kim jestem. Stałem się kimś, kogo ledwo rozpoznaję, podejmując decyzje, o których nigdy nie myślałem, że je podejmę. To co zaczęło się od jednego błędu, jednego złego wyboru, stało się wieloma. Jeden za drugim, aż nie mogłam już nadążyć, nie mogłam tego naprawić. Ale tak naprawdę, to nie próbowałam. Nie, dopóki nie było za późno. Nie wiedziałem, w tych błyszczących początkach, co złośliwego będzie się wokół mnie kręcić jak dym, tak gęsty i tak ciemny, że wkrótce nie będę już w stanie zobaczyć drogi przez niego.

Muszę się z tego otrząsnąć. Muszę się skupić. Wpatruję się w arkusz kalkulacyjny na ekranie komputera, kursor mruga do mnie niecierpliwie. Wiem, że powinnam pracować. Będę potrzebowała tych kwartalnych liczb przed popołudniowym spotkaniem zarządu, ale dziś jestem rozproszona.

Spoglądam w dół na moją komórkę, która spoczywa twarzą do dołu obok klawiatury. Próbuję oprzeć się chęci odwrócenia jej, ponownie. Żeby sprawdzić, czy nie ma nowych wiadomości. Ale pociąg jest zbyt silny. Zdegustowany własnym rozczarowującym brakiem siły woli, sprawdzam swój ekran główny. Żadnych nowych powiadomień. To jest to, czego chciałem, prawda? Nie kontaktuj się ze mną więcej. Więc dlaczego ta cisza przypomina uciszanie ptaków przed nadchodzącą burzą?

'Vince?'

Głos mnie zagrzechotał i upuszczam telefon jak dziecko przyłapane na podkradaniu słodyczy przed obiadem.

'Przepraszam', mówi mój asystent Eric, 'nie chciałem cię przestraszyć'.

'Nie, nie, byłem po prostu zagubiony w myślach na chwilę. Co się stało?

'There's someone here to see you,' he replies.

'Naprawdę? Nie widzę spotkania w moim harmonogramie. Mam usiąść z zarządem za jakąś godzinę, a myślałem, że wyczyściłem sobie poranek, żeby skończyć raporty kwartalne.' Właśnie uruchamiamy nową gałąź firmy, rozszerzając się z tworzenia oprogramowania na produkcję gier wideo. To ogromny krok dla KitzTech i wiele od niego zależy.

'To nie jest spotkanie ... To jest detektyw', mówi Eric.

'Detektyw? Czy wiesz o co chodzi?

'Powiedziała, że chodzi o jednego z naszych stażystów. Layla Bosch. Ona... została zabita zeszłej nocy.

Czuję jak krew odpływa mi z twarzy, peryferia mojego wzroku zaczynają się rozmywać. Mój żołądek opada i mam dziwne uczucie, że nagle jestem w swobodnym spadku.

'Czy ... chcesz, żebym ją wysłał?' pyta Eric.

'Oczywiście, tak, wyślij ją natychmiast'. Prostuję się w moim fotelu, chcąc odzyskać spokój.

Eric wychodzi z mojego biura, zamykając za sobą drzwi.

Przebieram dłońmi po swoich gęstych, falujących włosach. Ostatnio zaczęłam zauważać, że są cieńsze, ale Nicole mówi, że nie widzi żadnej różnicy. Nicole. Co mam jej powiedzieć? Czy muszę jej coś powiedzieć? Chyba zaraz się tego dowiem.

Słyszę szybkie uderzenie w drzwi; grzeczność, zanim Eric je otworzy. Mamy tu politykę otwartych drzwi i mimo że jestem dyrektorem generalnym, w ciągu dnia do mojego biura wchodzą i wychodzą konsultanci, współpracownicy i moje zespoły produkcyjne. Staram się utrzymać luźną i otwartą atmosferę w naszej firmie; uważam, że jest to niezbędne, aby pracownicy byli zadowoleni, a kreatywność płynęła. Ale dzisiaj Eric eskortuje detektywa do mojego biura i zamyka za nim drzwi.

'Panie Taylor, jestem detektyw Allison Barnes' - mówi detektyw wyciągając do mnie rękę. Przez chwilę jestem zaskoczony, gdy po raz pierwszy widzę detektyw Barnes. Przypuszczam, że zawsze wyobrażałem sobie detektywów w taki sposób, w jaki pokazywano ich w telewizji - w średnim wieku, z niedowładem, szorstcy wokół krawędzi. Detektyw Barnes nie jest taka, ze swoją szczupłą sylwetką, błyszczącymi brązowymi włosami zaczesanymi do tyłu w gładki kok i bogatą oliwkową skórą. W innej wersji mojego życia być może uznałabym ją za atrakcyjną, ale dziś mogę się skupić jedynie na jej ostrych, orzechowych oczach, które już przeglądają mnie w górę i w dół, szukając moich pęknięć i wad.

Obchodzę biurko, aby uścisnąć jej dłoń i zaoferować jej ciepły uśmiech. 'Wejdź, usiądź'.

Gestem wskazuję jej, aby usiadła w jednym z nisko zawieszonych skórzanych foteli usytuowanych naprzeciwko mojego biurka. Wracam do swojego fotela i siadam za dużym szklanym biurkiem, przyjmując pozycję władzy, pewności siebie. To wszystko jest częścią przedstawienia.

'Dziękuję' - mówi detektyw Barnes, siadając prymitywnie na krawędzi swojego fotela, gdy rozgląda się po moim przestronnym, nowoczesnym biurze. Moje biuro ma minimalistyczny wystrój i, podobnie jak reszta siedziby naszej firmy, jest pomalowane na jasny biały kolor. Zauważyłem, że detektyw z zaciekawieniem przygląda się jedynej plamie koloru w tym miejscu, asortymentowi krzeseł z poduszkami fasolowymi i piłkami do jogi, które również służą jako miejsca do siedzenia w moim biurze. Przepraszam, że przeszkadzam, ale niestety wygląda na to, że jedna z twoich stażystek, Layla Bosch, została zabita zeszłej nocy.

'Tak, mój asystent, Eric, właśnie mi powiedział,' odpowiadam. 'To naprawdę straszne. Mogę zapytać, co się z nią stało?

Barnes przytakuje kurtuazyjnie. 'Znaleźliśmy jej ciało w Central Parku dziś rano. Obawiam się, że to wszystko, co mogę powiedzieć w tej chwili".

Czuję, że mój puls przyspiesza, moje serce bije gwałtownie jak ptak bezskutecznie uderzający skrzydłami o metalową klatkę.

Mój partner, detektyw Lanner, i ja jesteśmy tutaj, aby przesłuchać każdego, kto mógł znać panią Bosch. Próbujemy ustalić, czy w jej życiu coś się działo, czy był ktoś, kto mógł chcieć ją skrzywdzić. Detektyw Lanner spotyka się w tej chwili z pańską asystentką".




Rozdział 1: Vince - Dzień 1 (2)

'Oczywiście', mówię. Niestety, osobiście nie pracowałem zbyt blisko z panią Bosch, więc obawiam się, że nie będę zbyt pomocny, ale mogę poprosić Erica, aby wyciągnął dla pana nazwiska jej bezpośrednich przełożonych.

'Domyślałem się tego. Nie spodziewałem się, że prezes tak dużej firmy będzie miał codzienny kontakt ze stażystami, ale z pewnością doceniłbym listę jej przełożonych.

Kiwam głową i notuję, żeby Eric wyciągnął nazwiska wszystkich, z którymi Layla Bosch miała pracować.

Więc," kontynuuje Barnes, "czy znał pan panią Bosch?

W KitzTechu lubimy nazywać się rodziną, dotyczy to również stażystów. Staram się poznać wszystkich, którzy dla mnie pracują, ale z tego co pamiętam, pani Bosch nie jest z nami zbyt długo. Przyszła do nas wraz z nową klasą stażystów około pięć miesięcy temu, więc nie miałam okazji poznać jej tak dobrze, jak bym chciała".

'Co możesz mi o niej powiedzieć?'

'Cóż, jak już powiedziałem, nie miałem zbyt wiele okazji, aby pracować z nią osobiście, ale słyszałem wspaniałe rzeczy przez jej przełożonych. Słyszałem, że była bardzo ambitną i inteligentną młodą damą, która prawdopodobnie otrzymałaby propozycję pracy na pełny etat po zakończeniu swojego stażu. Ale obawiam się, że to wszystkie informacje, jakie mogę panu zaoferować, detektywie. Chciałbym być bardziej pomocny.

'Dziękuję, panie Taylor,' mówi Barnes.

Proszę mówić mi Vince. Wszyscy tutaj tak mówią.

Chcielibyśmy uzyskać dostęp do akt osobowych pani Bosch, jeśli jest pan skłonny.

Oczywiście. Wszystko, czego potrzebujecie. Eric też to dla was przygotuje. A jeśli my w KitzTechu możemy coś jeszcze zrobić, aby pomóc w waszym śledztwie, proszę nie wahać się pytać". Powoli podnoszę się z krzesła. Nie chcę pana poganiać, ale za chwilę mam spotkanie z zarządem, chyba że jest coś jeszcze, czego pan potrzebuje?

Nie, dziękuję, panie Taylor. Vince. Na razie wystarczy. Dziękuję za poświęcony mi rano czas i jestem pewien, że będziemy w kontakcie. Detektyw Barnes podnosi się z krzesła i odkurza swoje idealnie wyprasowane spodnie.

Uśmiecham się i wyciągam rękę przez biurko, mając nadzieję, że nie zauważyła potu broczącego wzdłuż mojego kołnierza. To tylko kwestia czasu, zanim zorientuje się, że kłamię.




Rozdział 2: Allison - dzień 1 (1)

----------

Rozdział 2

----------

----------

Allison

----------

DZIEŃ 1

On kłamie. A przynajmniej jest coś, czego Vince Taylor mi nie mówi, coś, co kryje się pod jego nieskazitelnym uśmiechem. Vince wcale nie był tym, czego się spodziewałam, kiedy poprosiłam o rozmowę z prezesem KitzTech. Po pierwsze, nie spodziewałam się, że jest tak zaskakująco atrakcyjny. Na samą myśl o nim moja ręka automatycznie sięga do włosów, a na policzkach pojawia się kolor, gdy przypominam sobie, że nie byłam w stanie stłumić małego sapnięcia, gdy po raz pierwszy zobaczyłam go idącego w stronę mnie w drogich dżinsach i elegancko wyprasowanej koszuli. Pachniał cytrusami i drzewem sandałowym, egzotycznymi prądami z odległych miejsc.

Vince jest swobodnie przystojny, jakby przyzwyczaił się do tego, jak dobrze wygląda, ale podejrzewam, że nadal doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak czarujący wpływ na wszystkich wokół ma jego wysoki wzrost, szerokie ramiona i miodowo-brązowe oczy. Jest też młodszy, niż sobie wyobrażałam. Zgaduję, że ma około czterdziestki, z delikatnymi liniami śmiechu wokół oczu i łatwą, rozmarzoną pewnością siebie, która pochodzi z życia na szczycie swojego świata.

Vince siedział za swoim wytwornym biurkiem, w swoim absurdalnie dużym gabinecie, wyglądając na odpowiednio przejętego śmiercią swojej młodej stażystki, ale coś w nim uderzyło mnie jako dziwne. Nie potrafię tego do końca określić, ale mam przeczucie, że jest w nim coś więcej niż luźne dżinsy, zaczesane włosy i uśmiech gwiazdy filmowej. Zapisuję sobie w pamięci, żeby przyjrzeć się Vince'owi Taylorowi.

Wchodzę po dużych, szklanych, spiralnych schodach w centrum siedziby firmy KitzTech i do jasno oświetlonego, białego lobby, aby spotkać się z moim partnerem, Jake'iem Lannerem.

'Czy możesz uwierzyć w to miejsce?' pyta Lanner, gestykulując na wielkie, minimalistyczne lobby. To wszystko to polerowane szkło i nieskazitelne powierzchnie. 'Zauważyłeś, że nie mają nawet włączników światła?'

Szybko skanuję ściany. Ma rację. Ani jednego włącznika światła, gniazdka czy przewodu w zasięgu wzroku. Próbuję przypomnieć sobie wnętrze biura Vince'a Taylora. Podobnie jak lobby, jego biuro było białe i skromnie umeblowane, z wyjątkiem kilku jaskrawych kolorowych poduszek i piłek do jogi, które wydawały się nieco śmieszne jak na biuro prezesa. Było oczywiste, że stara się być "zabawnym" szefem, który pozwala swoim pracownikom zwracać się do niego po imieniu i "przesiadywać" w swoim biurze, które jest o wiele większe niż moje mieszkanie. Ale Lanner ma rację. Nie widziałem znajomej plątaniny kabli wychodzących z tyłu jego komputera stacjonarnego.

'Mówię ci, Barnes. Całe to miejsce jest bezprzewodowe. Wszystko jest kontrolowane przez te małe panele, które wtapiają się w ściany. Patrz' - mówi Lanner, podchodząc do szklanych drzwi z napisem 'Café'. Kładzie rękę na zewnętrznej stronie framugi drzwi i zapala się panel kontrolny z prośbą o identyfikator pracownika.

'W czym mogę pomóc?' pyta młoda, wesoła kobieta. Ma na sobie grubą, modną czarną okularówkę na nosie i czarną, dopasowaną, ale profesjonalną sukienkę.

Odwracam się i przedstawiam siebie i Lannera.

'Tak, to wy jesteście tymi detektywami tutaj w sprawie Layli, prawda? Taka szkoda. Jestem Rachael. Pracuję w recepcji. Przepraszam, że nie było was wcześniej, ale oprowadzałam po obiektach kilku nowych aplikantów. Czy jest coś, w czym mogę ci pomóc?

'Nie,' odpowiada Lanner. 'Podziwialiśmy tylko całą tutejszą technologię'. Jest w swoim żywiole. Lanner uwielbia wszystko, co technologiczne.

'To bardzo fajne, prawda?' Rachael mówi, kiwając głową. 'Taki panel jest na zewnątrz prawie każdych drzwi. Wystarczy dotknąć panelu, aby go zapalić. Aby wejść i wyjść z którejkolwiek z tutejszych przestrzeni społecznych, musisz zeskanować swój identyfikator pracowniczy, a aby wejść do którejkolwiek z przestrzeni zastrzeżonych, musisz zeskanować swoje odciski palców. Mamy wielu ludzi, którzy wpadają tu tylko po to, by zobaczyć obiekt i stwierdziliśmy, że to najlepszy sposób, by trzymać ich z dala od miejsc, do których nie chcemy, by się zapuszczali. Chciałby pan coś z kawiarni? Mogę cię zeskanować.

'Nie, dziękuję', odpowiadam. 'Właśnie wychodziliśmy'.

'Dobra, powodzenia w śledztwie. Mam nadzieję, że znajdziecie tego, kto to zrobił' - mówi uroczyście Rachael, skanując swój identyfikator, dzięki czemu szklane drzwi kawiarni otwierają się przed nią.

Lanner i ja zaczynamy iść w kierunku wyjścia. 'Więc o co chodzi z tym miejscem?' pytam go.

'Co masz na myśli?'

'KitzTech. Wiem, że to firma zajmująca się rozwojem technologii, ale to biuro nie daje mi klimatu "kujona programisty komputerowego", którego się spodziewałem.

'Nerdy? Daj spokój, oni stworzyli Friend Connect!' wykrzyknął Lanner, najwyraźniej zaskoczony moim brakiem znajomości tematu.

'Ten głupi portal społecznościowy?'

'Przysięgam, Barnes. Myślę, że jesteś ostatnią osobą na Ziemi, która wciąż nie używa mediów społecznościowych. Nawet moja babcia ma stronę Friend Connect! Ale tak. Friend Connect to przestrzeń spotkań towarzyskich, gdzie można zamieszczać zdjęcia, łączyć się za pomocą rozmów wideo, wysyłać wiadomości, tego typu rzeczy. Jest szalenie popularny. KitzTech udostępnił również Date Space. Znasz to?

'Nie, co to do cholery jest?' pytam.

Lanner przewraca oczami. 'To kolejna aplikacja, w której możesz połączyć się z singlami w swojej okolicy i daje ci prywatną, wirtualną przestrzeń do połączenia, zanim spotkasz się osobiście. Nieco mniej obskurna niż inne aplikacje randkowe. Zaufaj mi. Wypróbowałem kilka z nich. Ale jeśli obskurny jest twoja rzecz, KitzTech również stworzył Secret Message. Jest to aplikacja, którą możesz pobrać na swój telefon, aby wysyłać dyskretne wiadomości z każdym innym użytkownikiem programu. Wiadomości automatycznie znikają po ich przeczytaniu. Możecie sobie wyobrazić, do czego służy ta aplikacja ...' Lanner wyjaśnia z głupim uśmiechem.

'Więc w zasadzie to, co słyszę, to że Vince Taylor jest prawdopodobnie dość bogaty?'

'Spróbuj ekstremalnie bogaty,' odpowiada Lanner. 'Musisz zobaczyć jego dom.'

Lanner wyciąga swój telefon i szybko stuka w niego, po czym odwraca go i pokazuje mi zdjęcie tego, co z łatwością mogłoby uchodzić za luksusowy kurort. Dom, lub powinienem powiedzieć rezydencja, jest niesamowity. Rozległa willa położona na tle lasu. Widok z lotu ptaka, który znalazł Lanner, podkreśla prywatny basen, korty tenisowe i długi, kręty podjazd. Duża posiadłość jest niezwykle zaciszna i ograniczona dostojnym kamiennym murem - jedyną rzeczą oddzielającą wspaniałość domu od otaczającego go splątanego lasu.




Rozdział 2: Allison - dzień 1 (2)

'Tylko odrobinę większe niż moje mieszkanie', szydzę z przewróceniem oczami, jak wyobrażam sobie mój maleńki wynajem z jedną sypialnią z grzechoczącym klimatyzatorem, który nie wydaje się nadążać za duszącą falą ciepła, której doświadczamy.

'Powiem,' Lanner zgadza się. 'Ale jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, jego dojazd do miasta z Loch Harbor prawdopodobnie jest do bani'.

To daje mu kolejny rzut oka. Wiesz, jakoś wcale nie czuję się przez to lepiej.

'W każdym razie,' Lanner kontynuuje, 'czy wyniosłeś coś dobrego z rozmowy z nim?'

'Nie bardzo. Nie wydawało się, żeby znał ofiarę zbyt dobrze. Była tylko stażystką i jest tu dopiero od kilku miesięcy, ale było w nim coś, co mi nie pasowało. Później go sprawdzę. Masz coś dobrego?

Niewiele. Ofiara pracowała z zespołem projektowym. Pracowali nad jakąś nową aplikacją czy coś. Wszystko ściśle tajne", mówi Lanner. 'Prawie wszyscy w zespole mieli jednak o niej to samo do powiedzenia: była cichą dziewczyną, trzymającą się na uboczu, ale bardzo bystrą i bardzo ambitną. Najwyraźniej wykazywała wiele obietnic.'

'Udało się skontaktować z jej najbliższą rodziną?'

'Nie,' wyjaśnia Lanner, 'ale kazałem Kinnonowi wpaść pod jej adres dziś rano i skontaktował się z jej sąsiadką. Jest teraz w drodze do kostnicy, aby zidentyfikować ciało.

'Spotkajmy się tam z nią,' mówię.

Nienawidzę kostnicy. Nie mogę zliczyć ile razy byłem tu w ciągu moich lat pracy, ale nigdy nie jest łatwiej. Zimne metalowe płyty, niebiesko-szare ciała bez życia i zapach formaldehydu sprawiają, że za każdym razem mam dreszcze. Ale muszę się trzymać razem. Dopiero niedawno awansowałam na detektywa i jest to pierwsze poważne śledztwo w sprawie zabójstwa, którym zostałam objęta, dlatego nie chcę okazać żadnych oznak słabości.

Lanner i ja pracujemy razem od dawna. Chociaż został detektywem prawie rok przede mną, to mniej więcej razem pięliśmy się po szczeblach kariery, więc zna już moje odczucia co do obcowania z trupami. Ale i tak, jako główny detektyw w tej sprawie, czuję, że mam coś do udowodnienia. Lanner jest dobrym facetem, ale nadal jest dokładnie tym... facetem. W zdominowanej przez mężczyzn policji nie mogę sobie pozwolić na to, by wyglądać, jakbym nie radziła sobie z gore, która towarzyszy tej pracy.

'Jesteś gotowy?' pyta Lanner.

'Oczywiście.'

Wyciągam do tyłu ramiona, otrząsam się z upiornego chłodu, jaki daje mi to miejsce, i wchodzę do holu, aby spotkać się z sąsiadką Laylą Bosch.

Znajdujemy ją siedzącą na jednym z małych drewnianych krzeseł w poczekalni pod mopem kędzierzawych czarnych loków. Wydaje się niemal złożona na sobie, sprawiając wrażenie jak najmniejszej, podczas gdy nerwowo dłubie w skórze na boku kciuka.

'Cześć, jestem detektyw Allison Barnes,' mówię delikatnie, gdy podchodzę. 'A to mój partner, detektyw Jake Lanner'.

'Jestem Mindy,' mówi kobieta małym głosem, odgarniając z twarzy zbłąkany lok. 'Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. Jesteście pewni, że to Layla?'

'Tak sądzimy,' odpowiada Lanner. 'Znaleźliśmy przy niej jej identyfikator służbowy, kiedy przybyliśmy na miejsce zdarzenia dziś rano. Ale potrzebujemy, abyś zidentyfikował ciało, jeśli możesz, abyśmy mieli pewność, że kobieta, którą znaleźliśmy, to Layla Bosch.'

'Tak, mogę to zrobić' - mówi Mindy, podciągając się do pozycji stojącej. Wygląda to tak, jakby robiła wszystko, aby przygotować się na to, co ma nastąpić.

'Chodź za mną,' mówię jej, jak prowadzę drogę do pokoju widokowego.

'Czy muszę ... wejść do pokoju?' Mindy pyta, jej oczy rozszerzają się. 'Wiesz ... z ciałem?'

'Nie,' zapewniam ją. Koroner wejdzie do pokoju autopsji i odsunie prześcieradło, tylko z dala od jej twarzy. Zobaczy ją pani tutaj,' wyjaśniam, wskazując na monitor telewizyjny w centrum pokoju.

'A jedyne, co będziesz musiał zrobić, to powiedzieć nam, czy rozpoznajesz ciało. Jeśli to Layla,' dodaje Lanner.

'Dobrze, mogę to zrobić', mówi Mindy, ale nie może powstrzymać drżenia rąk.

Telewizor ożywa i na ekranie pojawia się znajoma twarz koronera, dr Allena Gressa. 'Jesteście gotowi?' pyta.

Lanner naciska przycisk na interkomie obok ekranu. 'Jesteśmy', mówi. 'Proszę mówić.'

Dr Gress delikatnie odsuwa białe prześcieradło od twarzy ofiary. Oczyścił ją nieco od czasu, gdy widzieliśmy ją po raz ostatni. Jej twarz nie jest już zachlapana brudem, a włosy, które rano były zmatowione krwią, zostały starannie odgarnięte z twarzy. Czerwona sukienka, poplamiona ciemnoczerwoną krwią, którą miała na sobie, gdy ją znaleźliśmy, została odcięta i zastąpiona czystym białym prześcieradłem, schludnie wsuniętym pod jej boki.

Słyszę, jak Mindy bierze ostry oddech, a potem zakrywa usta rękami. 'To ona,' mówi. 'To moja sąsiadka. Layla Bosch', udaje jej się, zanim zaczyna szlochać. Jej ręce drżą przed twarzą i widzę, że pod nimi na policzkach pojawiają się czerwone plamy.

'Dziękuję, dr Gress' - mówi Lanner przez interkom. Koroner przytakuje i odsuwa prześcieradło na twarz Layli, a ja wyłączam ekran.

Prowadzę zapłakaną Mindy na miejsce, podczas gdy Lanner idzie porozmawiać z doktorem Gressem o jego dotychczasowych ustaleniach.

'Czy mogłabyś odpowiedzieć na kilka dodatkowych pytań dla mnie?' pytam delikatnie Mindy.

'Oczywiście. Wszystko, co mogę zrobić, aby pomóc. Oczy Mindy znów wypełniają się łzami, a ja podaję jej chusteczkę z pudełka na małym stoliku stojącym obok nas.

'Próbowaliśmy namierzyć rodzinę Layli,' wyjaśniam. Nie udało nam się znaleźć dla niej żadnego krewnego.

'Ona nie ma żadnej rodziny, nie sądzę. Powiedziała mi, że jej rodzice i jedyny brat zginęli w wypadku samochodowym, gdy była bardzo młoda. Wychowywała ją babcia, która niedawno zmarła, i tak właśnie skończyła przeprowadzając się na Brooklyn do mieszkania obok mojego. Po śmierci babci chciała zacząć od nowa. O mój Boże, nie mogę uwierzyć, że ona naprawdę odeszła". Łzy w oczach Mindy zaczynają spadać.




Rozdział 2: Allison - dzień 1 (3)

'Czy byliście ze sobą blisko?'

'Stawałyśmy się całkiem dobrymi przyjaciółkami, jak sądzę' odpowiada. 'Layla dopiero co przeprowadziła się do miasta, ale podjęłam wysiłek, aby ją poznać. Ja też mieszkam sama i uznałam, że dwie samotne dziewczyny powinny się nawzajem pilnować. Na początku była trochę nieśmiała, trzymała się na uboczu, ale ostatnio spędzamy razem więcej czasu. Pijemy wino po pracy, tego typu rzeczy.

'Czy kiedykolwiek poznałaś innych jej przyjaciół? Chłopaków?

'Nie sądzę, żeby miała kogoś innego,' wyjaśnia Mindy. 'Była nowa w mieście i naprawdę mówiła tylko o ludziach, z którymi pracowała. Nie wyglądało na to, żeby spotykała się z nimi poza biurem. Nie sądzę też, żeby się z kimś spotykała. Jeśli tak, to nigdy o tym nie wspominała. Mówiłem jej o moim życiu miłosnym, lub jego braku, cały czas. Myślę, że powiedziałaby mi, gdyby chodziła na randki".

'Dzięki, Mindy. Byłaś naprawdę pomocna,' uspokajam ją, wręczając jej moją wizytówkę. 'Jeśli pomyślisz o czymś jeszcze, możesz zadzwonić do mnie w każdej chwili'.

Lanner składa się na siedzeniu pasażera w moim samochodzie, jego długie lankijskie nogi prawie wciśnięte w schowek. Zatrzaskuje za sobą drzwi, sprawiając, że się krzywię. Zawsze zatrzaskuje te cholerne drzwi. To jest wkurzające. Natychmiast otwiera torbę z chipsami, wkładając garść do ust. Patrzę, jak tłuste okruchy spadają na siedzenie pasażera mojego samochodu. Również wkurzające. Nie wiem, jak Lannerowi udaje się być tak szczupłym, kiedy je tyle śmieci.

'Co miał do powiedzenia dr Gress?' pytam.

'Jeszcze nie skończył autopsji', odpowiada Lanner, chrupiąc, 'ale jego wstępne wrażenie jest takie, że przyczyną śmierci był tępy uraz w tył głowy. Czas zgonu określa na około 9.30 zeszłej nocy. Daje około pół godziny.

To zgadza się ze wstępnymi ustaleniami CSI. Kiedy oglądali to miejsce dziś rano, powiedzieli, że rozprysk krwi wzdłuż ścieżki do joggingu wygląda na pochodzący od uderzenia w głowę. Nadal przeszukują teren, ale nie ma jeszcze śladu narzędzia zbrodni.

'Jaki jest plan?' pyta Lanner.

'Poprosiłem Kinnona, aby zebrał zespół, który sprawdzi nagrania z kamer przemysłowych. W tym rejonie parku nie ma żadnych kamer, ale może uda nam się ją zgarnąć gdzieś w kierunku parku. Zobaczymy, czy ktoś ją śledził'.

'Dobry pomysł,' zgadza się Lanner. 'Dokąd teraz?'

'Zobaczmy, co możemy znaleźć w jej mieszkaniu'.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Niedoskonały Mąż"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈