Kuszące tajemnice

Rozdział 1

Rozdział 1       

Pip  

Jako łowca mieszkający ze sforą wilkołaków, do wielu rzeczy zdążyłem się przyzwyczaić. Polowania, podczas których biegałam, aż płuca bolały mnie od bólu, piękne wycie w środku nocy... ale nawet po dekadzie nadal nie byłam przyzwyczajona do agresywnego przytulania. 

Mój plecak uderzał o moje plecy, gdy spieszyłem się w tym niezręcznym, zbyt szybkim, by być spacerowiczem, ale zbyt wolnym, by być biegaczem, tempie. 

Miałem poranną zmianę w Timber Ridge Welcome Center i jeśli nie dotarłem tam dziesięć minut wcześniej, żeby otworzyć to miejsce o ósmej, burmistrz Pearl wpadłby, żeby rzucić mi złe oko. 

Potarłam zimny nos i podniosłam tempo, maszerując żwirową drogą, która miała mnie zaprowadzić do miasta. 

Chociaż był już prawie środek lata, tak daleko na północ w Wisconsin nasze noce i wczesne poranki były jeszcze całkiem chłodne. 

Drzewa i połatany trawnik były oblane rosą. Przemokły mi buty aż po skarpetki, gdy szedłem wcześniej przez trawnik, więc przy każdym kroku wydawałem odgłos szurania. 

Wilgotny szum nie był jednak na tyle głośny, by przykryć mokry stukot liści, który dochodził z wnętrza lasu. Podejrzliwie zacisnąłem ramiączka plecaka i zerknąłem na drzewa, które z każdej strony zwężały drogę. 

Nie słyszałem nic więcej, ale gdy szturchnąłem swoje zmysły łowcy, poczułem w głowie dwa jasne punkty, co oznaczało, że w pobliżu są dwa wilkołaki -... 

Mężczyzna rzucił się z lasu, lądując tak blisko mnie, że kopnięty przez niego żwir uderzył w moje golenie. 

Zrobiłam unik i uciekłam w górę drogi, skulając się w bok, żeby mieć go na oku. 

Trzasnęła gałązka i pod wpływem czystego instynktu rzuciłem się na bok, ledwo unikając drugiego mężczyzny. 

Słyszałem, jak pierwszy mężczyzna goni za mną, szybko się zbliżając. Z trudem skierowałem plecy w stronę czegoś stałego, ale kiedy mieszka się w lesie pełnym wilkołaków, wszystko może być kryjówką. 

Pierwszy mężczyzna złapał mnie, ale ja odchyliłam się, ledwo go unikając. Zatrzymał się na tyle długo, by się roześmiać i zetrzeć kilka liści z szarej koszuli i niebieskich dżinsów. Zwykłe ubranie nie mogło ukryć jego sznurowatych mięśni ramion ani szerokich barków, których pozazdrościłaby mu większość obrońców w NFL. 

"Nie walcz z tym, Pip." Wyregulował swoje okulary w cienkich oprawkach. "Po prostu się poddaj." 

Zrobiłam ręką ruch wymijający. "Nie, dziękuję. Nie jestem zainteresowana dzisiaj. Ani nigdy. Uciekaj, teraz." 

Poczułem, jak drugi mężczyzna rusza dalej w górę ścieżki, stawiając mnie między nimi. 

Próbowałam cofnąć się w stronę drzew, ale uwięziona nie mogłam tak łatwo zrobić uniku. Pierwszy mężczyzna - ten w okularach - wykorzystał to i natychmiast zaatakował. 

"Nadszedł czas na Puppy Power-up!" Podniósł mnie, jakbym był wypchanym zwierzęciem i przycisnął do swojej klatki piersiowej, głęboko wdychając. 

"Wyatt, przestań." Próbowałem łokciem uderzyć go w jelita, ale on tylko ścisnął mnie mocniej. 

"O tak, to są dobre rzeczy", powiedział Wyatt. "To jak przytulanie koszyka szczeniaków beagle!". 

"Myślałem, że zgodziliśmy się, że jest pomorska?" zapytał drugi wilk. Zakołysał głową, jego czerwona sierść świeciła w plamie słońca, która przeszyła leśny baldachim. Był nieco wyższy, ale bardziej żylasty i chudy. "Ma puszyste, białe włosy jak jeden". 

Przestałam się wiercić w uścisku Wyatta - nie było sensu próbować przewyższać siłą wilkołaka, zwłaszcza tak silnego jak Wyatt. Zamiast tego próbowałem odepchnąć plątaninę moich szpakowatych białych włosów z twarzy i grymasiłem, gdy dostałem trochę do ust. "Przestań porównywać mnie do małych psów". 

Wyatt poklepał mnie po plecach, jakbym była rozbrykanym dzieckiem. "Ale jodłujesz jak beagle, kiedy jesteś zdenerwowany". Posadził swój policzek na czubku mojej głowy, po czym westchnął w oczywistym szczęściu. "Jesteś też taki miękki i squishy, a aliteracja jest bardziej chwytliwa, więc domyślam się, że po wszystkim jesteś Pomorzaninem. Aeric, tutaj." 

Wyatt przekazał mnie Aericowi, który przytulił mnie z taką siłą, że mój kręgosłup zaczął pękać. 

"Już czuję się lepiej," oznajmił Aeric. "Te szczenięce feromony są najlepsze". 

"Tak się cieszę, że to słyszę," powiedziałam bez emocji. Spróbowałem wygrzebać mój telefon z tylnej kieszeni moich khaków i usadowiłem się na kolejnej sesji przytulania. 

Można by pomyśleć, że bycie obejmowanym przez dwóch dużych, pulchnych facetów byłoby marzeniem każdej dziewczyny, prawda? 

Tak, cóż, to nie jest, gdy wspomniani faceci nie myślą o tobie jak o dziewczynie, ale bardziej jak o słodkim szczeniaku. 

To były moje feromony, które przez większość czasu były bardzo przydatne. Tylko nie wtedy, gdy próbowałam zdążyć na ósmą zmianę, a wilki były w kapuścianym nastroju. 

Jako łowca byłem uważany za podzbiór czarodziejów, ponieważ byłem człowiekiem obdarzonym magią. Ale nie mogłem używać magii żywiołów jak zwykli czarodzieje; zamiast tego posiadałem magię łowcy. Niektóre formy magii myśliwskiej są wrodzone i wszyscy łowcy wilkołaków je otrzymują, jak na przykład wyższa wytrzymałość i zdolność do tworzenia zaklęć pułapek. Ale moje feromony były przykładem magii genetycznej, która jest przekazywana tylko przez linie rodzinne łowców. 

Moje feromony - podobne do tych, które wydzielają szczeniaki - były znakiem rozpoznawczym magii łowców w drzewie genealogicznym mojej mamy. To był niesamowity mechanizm obronny, ponieważ inspirował wilcze instynkty ochronne i sprawiał, że były o wiele mniej skłonne mnie skrzywdzić lub zabić. 

Wilkołaki, tak jak ich dzikie odpowiedniki, uwielbiały szczeniaki. Stado zrobiłoby wszystko, by zapewnić im bezpieczeństwo. A ponieważ pachniałem podobnie do szczeniaka, sprawiało to, że byłem szczególnie atrakcyjny do przytulania dla i tak już czułych wilkołaków. 

Wadą było to, że postrzegały mnie bardziej jako psa niż człowieka, a tym bardziej kobietę. 

Dokonałam tego szczególnie niegrzecznego odkrycia wiele razy w ciągu moich lat spędzonych w Pakiecie Północnych Jezior. 

Trzymałam telefon wysoko, żeby widzieć go przez mięśnie ramienia Aerica. "Czy moglibyśmy to trochę przyspieszyć? Nie chcę się spóźnić na swoją zmianę". 

"Jesteś zbyt wielkim pracoholikiem", powiedział mi Aeric. "Musisz się zrelaksować". 

"Burmistrz Pearl będzie narzekać, jeśli nie otworzę centrum powitalnego przed ósmą," przypomniałem mu. 

"Centrum powitalne nie podlega pod zarząd miasta - to prywatna firma". Wyatt przygładził swoje ciemnobrązowe włosy, które na dzień dzisiejszy ułożył w biznesowo-casualowy wygląd. "Burmistrz Pearl nie może zrobić nic więcej niż narzekać - a nawet gdybyś otworzył centrum pół godziny wcześniej, to i tak by narzekała. Myślę, że uschłaby jak martwy liść, gdyby nie miała się z czym nie zgadzać." Wyatt kłapnął zębami, wydając głośny, klikający dźwięk, który sprawiłby, że włosy na karku stanęłyby mi dęba, gdybym nie był tak przyzwyczajony do nieposkromionej mocy, jaką promieniują wilkołaki. 

"Tak, ale nie chcę, żeby skarżyła się Greysonowi". Nie mogłem pomóc marszczeniu niesmaku, które ściągnęło się na moich wargach, gdy wypowiedziałem jego imię. 

Greyson był Alfą Paczki Northern Lakes - która w ciągu ostatnich kilku lat stała się największą paczką na Środkowym Zachodzie. Był porządnym Alfą, ale ja nie... nie przepadałam za nim. 

Nie doceniałem sposobu, w jaki został Alfą Paczki, a jego osobowość była moim zdaniem prawdziwą wadą. 

"Nieważne. Odprowadzimy cię do centrum powitalnego, żeby harpia ci nie przeszkadzała." Aeric w końcu uwolnił mnie z niedźwiedziego uścisku, choć jedną rękę przeciągnął nad Wyattem, a drugą nade mną, popychając nas dalej po żwirowej ścieżce. 

Maszerowałem przed siebie, ale Wyatt lekko przechylił głowę, jego oczy powędrowały w górę, gdy nasłuchiwał czegoś, czego moje ludzkie uszy nie mogły usłyszeć. 

Chwilę później moje zmysły łowcy zadziałały i poczułem, że wilkołak zbliża się do nas. 

"Obawiam się, że to nie będzie możliwe." 

Aeric pociągnął Wyatta i mnie za sobą, gdy odwrócił się, by stanąć twarzą w twarz z mówcą. 

Wyatt wyprostował ramiona i pochylił głowę - Aeric naśladował go - w stronę łagodnego wilkołaka, który obserwował nas z rozbawionym uśmiechem. 

Jako łowca, nie byłem związany z tą samą dynamiką Pakietu, która skłoniła Wyatta i Aerica do ukłonu, więc po prostu się uśmiechnąłem. "Hej, Hector. Czy Ember jest w pobliżu?" 

Hector wygładził swoją precyzyjnie przyciętą kozią bródkę. "Wierzę, że w tej chwili rozmawia z Greysonem. A co, potrzebowałeś czegoś?" Wyglądał zwodniczo swobodnie, gdy wsuwał ręce do kieszeni swojego garnituru, który nosił pomimo tego, że wiedział, że po południu będzie bestialsko gorąco. Jego garnitur był w ciemnym, marynarskim kolorze, który doskonale podkreślał jego rudawą skórę - to pewnie dzieło Ember, jego żony. 

Użyłem mojej lewej stopy do podrapania swędzenia na łydce mojej prawej nogi. "Zastanawiałam się tylko, czy słyszała od Chase'a. Powiedziała, że zamierza do niego zadzwonić, kiedy widziałem ją wczoraj rano". 

"Ah." Hector wyregulował swoją elegancką czerwoną muszkę. "W takim razie będę pewien, że przekażę twoje życzenie, aby z nią porozmawiać. Wyobrażam sobie, że wpadnie do centrum powitalnego dziś rano." Hector uśmiechnął się, przez co wydał się jeszcze bardziej życzliwy niż zwykle. 

Stojąc mniej więcej tak samo wysoki jak Wyatt, ale z łagodnymi manierami profesora, Hektor wydawał się niewprawnemu oku mniej imponujący fizycznie. 

Ja jednak wiedziałem z moich treningów, że Hektor mógłby z łatwością wyrwać drzwi od samochodu - w ten sposób nauczyłem się, że nie jest bezpiecznie ukrywać się przed wilkołakami w żadnym innym pojeździe niż czołg. (A może nawet nie czołgach.) 

Ale nawet gdybym nie widziała jego siły osobiście, jako beta Paczki, Hektor promieniował miękkim rodzajem siły, która oznaczała, że ludzie słuchali go, gdy mówił. 

Zerknąłem na Hectora, próbując go lepiej zrozumieć. "Dzięki za poinformowanie Embera. Czy wszystko jest w porządku?" 

"Tak, dlaczego nie możemy iść z Pipem?" zapytał Aeric. "Czy coś się stało?" 

"Obawiam się, że tylko polityczna biurokracja", powiedział Hector. "Otrzymaliśmy więcej skarg, że Northern Lakes Pack powinien podzielić się na dwa, biorąc pod uwagę jego rozmiar. Wygląda na to, że Alphy z tego obszaru pozwoliły, by ich zazdrość wzięła górę, ponieważ uparcie odmawiają uznania, że nasza spójność Stada oznacza, że nigdy nie przetrwalibyśmy takiego podziału." 

Wykrzywiłem się w grymasie współczucia. 

Polityka jest najgorsza. Tak się cieszę, że nie muszę mieć z nimi do czynienia! 

"Teraz to jest kupa śmieci, jeśli kiedykolwiek wąchałem jeden," powiedział Wyatt. "Wyglądasz na zestresowanego. Miej Pomorski Power-up szczeniaka." 

Aeric delikatnie popchnął mnie przez szczelinę między nami a betą. 

Hector uśmiechnął się niechętnie i potrząsnął głową. "Tak jak zachwycające są moce Phillipy, obawiam się, że nie naprawią one problemu." Lekko skinął głową w moją stronę, ale wyglądało na to, że zew moich szczenięcych feromonów był zbyt silny nawet dla Hectora, aby się oprzeć. Poklepał mnie po głowie, jakbym był psem, a napięcie w jego ramionach złagodniało o ułamek. 

Magiczne feromony szczeniaka - są przydatne. 

Usłyszałam mruczenie wózka golfowego, który sunął drogą, i zerknęłam na Hektora, próbując ustalić, czy muszę się ruszyć. 

Wilki mogłyby znieść oberwanie wózkiem golfowym. Ale ja, nawet z moimi nieco zwiększonymi możliwościami leczenia, nie mogłam. 

Ale Hector wciąż klepał mnie po głowie, a biorąc pod uwagę, że wilkołaki są tak czułe wobec tych, których uważają za rodzinę, czułby się trochę zraniony, gdybym po prostu odszedł. 

"Greyson powinien po prostu zejść do Magiford i wyprostować Klasztory Kurii, żeby przestali przyjmować skargi" - oświadczył Wyatt. 

"Można by pomyśleć, że inne paczki będą zadowolone, że faktycznie rośniemy" - mruknął Aeric. 

Wózek golfowy szumiał wzdłuż drogi, wyłaniając się z zakrętu. 

Siedziało w nim dwóch ludzi należących do Pakietu Północnych Jezior-Olivia i Tucker. Byli nieco starsi ode mnie i znałam ich od czasu, gdy zostałam adoptowana do stada. 

Posłałam parze niezręczne machnięcie. 

Olivia obdarzyła mnie jednym z tych równie niezręcznych, ciasnych uśmiechów, które daje się ludziom, gdy się ich widzi, ale nie chce się z nimi rozmawiać. Tucker zdawał się tego nie zauważać - jego spojrzenie krążyło między trzema wilkami, które nieuważnie machały do pary, nie patrząc na nich. 

"Niezależnie od tego, Greyson chciałby porozmawiać z wami oboma". Hektor obdarzył moją głowę ostatnim pieszczotliwym spojrzeniem, po czym cofnął się o krok. W przeciwieństwie do większości Pakietu, szanował pojęcie przestrzeni, nawet jeśli miał osobowość tak ciepłą jak wiosenne słońce. "A jeśli Phillipa ma zrobić swoją poranną zmianę, to myślę, że musi wkrótce wyjechać". 

Tucker i Olivia odstawili wózek golfowy, ale zerknęli za siebie wzrokiem, który niestety dobrze rozpoznałam: niechęć. 

Wyatt przytaknął zdecydowanie. "Rozumiem. Zgłaszamy się. Do zobaczenia, Pip!" 

"Shania przychodzi w porze lunchu. Pójdziemy z nią się przywitać" - powiedział Aeric, odnosząc się do swojej dziewczyny i mojej najbliższej przyjaciółki. 

"Dobrze." Zerknęłam na mój telefon - miałam dziesięć minut na piętnastominutowy spacer. "Powodzenia z tym facetem", powiedziałem, odnosząc się do czczonego Alfa. 

"Aww, Pip, daj spokój. Minęły lata. Będziesz musiała go w końcu zaakceptować" - zaśmiał się Aeric. 

Wzruszyłem ramionami i uderzyłem plecak wyżej na plecach. "Ktoś musi być wątpiący, bo inaczej jego fanklub zrobi się zbyt tłoczny. Do zobaczenia!" Odbiegłem, zanim on lub Wyatt zdążyli zaprotestować-Hector wiedział lepiej. 

Bieganie w khaki i mojej koszulce polo z krótkim rękawem nie było zbyt niewygodne. Miałem na sobie moje ortopedyczne buty do chodzenia ze specjalnymi wkładkami zapewniającymi maksymalną amortyzację. (Stanowiło to bajeczne połączenie z moimi ubraniami typu business casual, ale kiedy jesteś na nogach przez cały dzień, babcine buty uratują twoje stopy. I twoje kolana. I wszystkie twoje stawy!) 

Żwir chrzęścił pod moimi stopami, a niebo miało zachęcający odcień płonącego błękitu, który przecinał drzewa nad moją głową. 

Bieganie było czymś, w czym stałem się dobry, odkąd zostałem adoptowany do Paczki Jezior Północnych. Największą irytacją było to, że moje khaki nie rozciągały się zbyt dobrze w kolanach, przez co mój krok był krótki. Ale nie byłem nawet spocony, gdy żwirowy szlak połączył się z trzema innymi żwirowymi ścieżkami i skręcił w utwardzoną drogę, która prowadziła bezpośrednio do centrum Timber Ridge. 

Jestem dwie minuty za miastem i około trzech od centrum powitalnego. Powinnam zdążyć na czas! 

Kłusowałem w kierunku ostatniego dużego zakrętu drogi, mój plecak smagał mnie przy każdym kroku. 

Kiedy dotarłem do zakrętu, mój instynkt łowcy uderzył mnie w jelita. 

Zatrzymałem się i wstrzymałem oddech, nasłuchując. 

Łowcy wilkołaków nie mają tak dobrych zmysłów jak wilki. Owszem, mamy dość dobry wzrok w nocy, ale nie posiadamy tak niesamowitego węchu, jaki mają wilkołaki. Posiadamy jednak pewien rodzaj magii wykrywania. 

Potrafimy wyczuć, kiedy wilkołaki są w pobliżu i ile ich jest. Zazwyczaj była to dla mnie zerowa pomoc. Żyłem z wilkołakami, nie dało się od nich uciec. Ale było coś... dziwnego w tej obecności. 

Wilkołaki były zazwyczaj jasnymi punktami w moich zmysłach, i rodzajem miętowego uczucia. Ten wilk był przyćmiony i miał pokręcone odczucia. 

Zrzuciłem plecak z ramion i chwyciłem go tak, by nie wydawał żadnych odgłosów, gdy szedłem drogą tak cicho, jak to tylko możliwe. 

Zatrzymałem się zupełnie, gdy dotarłem do naturalnej granicy, gdzie las przerzedził się wokół Timber Ridge. 

Nic. Nie widzę nikogo nieznanego... 

Moje oczy prześlizgnęły się po grudkowatych brązach i żywych zieleniach granicy lasu. 

I wtedy coś się poruszyło. 

Zamarłem, gdy z linii drzew wypełzł duży wilk. 

Wilkołak, choć był nieco większy od typowego szarego wilka, wyglądał surowo. Jego brązowo-czerwone, cętkowane futro było pokryte plamami - jakby miał mange - i był tak chudy, że niemal szkieletowy. 

Ktokolwiek to jest, nie jest ze stada Północnych Jezior. Wszyscy są dumni ze swoich wilczych form - nigdy nie pozwoliliby, żeby ich futro było tak tłuste i brudne. 

Odsunęłam gałąź drzewa, a serce zatrzepotało mi w piersi, gdy lepiej przyjrzałam się nadprzyrodzonemu. 

Jego usta były wykrzywione w grymasie, a w jego oczach było coś szklistego i nieostrego, gdy szedł w stronę centrum z rozmachem drapieżnika. Coś było z nim nie tak. Jakby był chory, albo instynkty wzięły górę i jego człowieczeństwo znalazło się na tylnym siedzeniu. 

Oblizał kotlety, gdy zwęził wzrok na dwie małe dziewczynki, które bawiły się na huśtawce w parku na samym skraju miasta. 

Zamierza zaatakować. Zaatakuje ludzi. 

Mój telefon czuł się ciężki w moich rękach - musiałem do kogoś zadzwonić. 

Aeric i Wyatt mogli go bez problemu zabrać. Ja nie mogłam. Łowcy pracowali w rodzinach i skupiali się na jednym celu. Ja byłam sama, a nie mogłam nawet uniknąć wilkołaczych uścisków. Samodzielne zmierzenie się z oszalałym wilkiem nie było możliwe. 

On by mnie zabił. 

Ale czy Aeric i Wyatt zdołają tu dotrzeć, zanim ten psychol skrzywdzi dziewczyny? 

Serce waliło mi w piersi, gdy patrzyłam z pełzającego wilka na dwie małe dziewczynki, które wciąż były na huśtawkach, niepomne niebezpieczeństwa, w jakim się znalazły. 

Chociaż moje gardło było ściśnięte ze strachu, wiedziałam, co muszę zrobić. 

Nie mogę pozwolić, by je skrzywdził - nawet jeśli nie będę mogła z nim wygrać. 

Wzięłam głęboki oddech, schowałam palce do ust i wydałam z siebie wrzaskliwy, specyficzny gwizdek, którego używałam zamiast skowytu: trzy ostre wybuchy. 

Rozerwałam torbę i wyciągnęłam sztylety ze srebrnymi końcówkami, które Mama Dulce i Papa Santos dostali ode mnie na osiemnaste urodziny. 

Odrzuciłam torbę na bok i ruszyłam za wilkiem, magia śpiewała w moich żyłach. 

Przepraszam, burmistrzu Pearl. Wygląda na to, że centrum powitalne otwiera się dziś późno. 

Moja magia łowcy przepłynęła przez moje ciało, dając mi solidną dawkę adrenaliny, która próbowała przygotować mnie do tej bitwy, którą prawie na pewno przegram. 

Na szczęście wilk nie zauważył moich gwizdów - a może to było niewdzięczne, bo oznaczało, że było z nim coś naprawdę złego, że nie zauważył. 

Ale małe dziewczynki zauważyły. Spojrzały w górę, zobaczyły wilka i uciekły z krzykiem. 

To była zła rzecz do zrobienia. 

Podobnie jak ich dzikie odpowiedniki, wilkołaki współpracują ze sobą, aby skłonić ofiarę do ucieczki, zamiast stać na swoim miejscu. Biegnące zwierzę, które jest przerażone, częściej się potyka i upada, a wtedy właśnie uderzają. 

Wilk rzucił się za nimi z gardłowym warknięciem, od którego serce skoczyło mi w piersi. 

Z mojego gardła wyrwał się jęk, gdy biegłam za nim, opuszczając bezpieczne drzewa - wilki nie potrafią się wspinać, co czyniło drzewa najbezpieczniejszym miejscem. 

Minął dziewczyny i zaczął krążyć wokół nich, odcinając je od miasta. 

Rzuciłam pierwszy sztylet, który wgryzł się w dużą tarczę jego boków i wystawał z niej jak błyszczący znacznik. 

Wilk zamachnął się i tak wysoko zakrzywił wargi, by wyeksponować zęby, że pomarszczył skórę na czubku pyska. Zmartwiło mnie, że nie wykazał większej reakcji, gdy srebro w sztyletach powinno być dla niego palącym uczuciem. 

"Nie - nie wolno. Spadaj!" Krzyknąłem tak mocno, że mój głos popękał, gdy wyszczerzyłem się do wilka, próbując podkręcić mój czynnik zastraszenia tak bardzo, jak to możliwe. "Idź!" 

Dziewczynki nie przestały biec - odbiegły od wilka, dzięki Bogu. 

Wilk przesunął po nich wzrokiem, który miał niepokojący odcień bladego błękitu. 

Skoczyłem przed nim, przerywając jego skupienie, i wbiłem w niego mój pozostały sztylet. "Nie! Spadaj - to nie jest twoje terytorium!" 

Napotkałem spojrzenie wilka i wpatrywałem się w niego, odmawiając odwrócenia wzroku. 

Konkurs spojrzeń z wilkiem to nie żart, ale kiedy wpatrywałem się w jego niebieskie oczy, moje dłonie szybko pokryły się potem. Jego oczy nadal nie były skupione, ale teraz widziałem, że to, co sprawiało, że były tak szkliste, to brak człowieczeństwa. 

Wilkołaki nie mają podwójnej natury. Żyją w harmonii ze swoimi ludzkimi i wilczymi instynktami, co widać w ich oczach. Nawet w swoich wilkołaczych postaciach ich oczy mają to światło inteligencji i człowieczeństwa. 

Oczy tego wilkołaka były przygaszone, jakby w całości kierował się wilkołaczym instynktem, a wszelkie strzępy jego człowieczeństwa zniknęły. Nie był po prostu chory, był zdziczały. 

Huh. Następne kilka minut będzie trochę ekscytujące. 

Wilkołak rzucił się na mnie - z zębami na wierzchu, gotowy wbić się w moje gardło lub brzuch. 

Zrobiłem unik i lewą ręką wbiłem mu sztylet w ramię, a prawą wyrwałem drugi sztylet. 

Wilk warknął i obrócił się tak szybko, że tym razem nie zdążyłem go całkowicie ominąć, kiedy rzucił się na mnie. 

Jego szczęki zacisnęły się z słyszalnym chrzęstem na rękawie mojej koszuli, a on sam skubnął zębami moje ramię. 

Nawet nie poczułem tego zadrapania. Moja łowiecka magia wytwarzała adrenalinę, która zagłuszała moje zmysły bólu, więc nadal byłem w stanie walki. 

Wyrwałam ramię, rozrywając rękaw na strzępy, po czym trzasnęłam ostrzem sztyletu w bok głowy wilka, krzycząc przy tym tak głośno, jak tylko mogłam. 

Wilk zataczał się, a ja wymierzyłem mu kolejne kopnięcie w głowę, po którym wbiłem mu sztylet w kark. 

Uciekłem do tyłu, zanim zdążył ugryźć się w mój otwarty brzuch, oddychając szybko i ostrożnie obserwując go. 

Mimo dwóch uderzeń w głowę i trzech ran zadanych sztyletem - z których wszystkie mocno krwawiły - wilk znów rzucił się na mnie. 

Nie upadaj - jeśli upadnę, to będzie po wszystkim! 

Szedłem do tyłu, mentalnie klepiąc się po plecach za moje przywiązanie do wygodnego obuwia, próbując wrócić do linii drzew. 

Następnym razem, gdy wilk rzucił się na mnie, uderzyłem go w klatkę piersiową, kierując cios nisko, tak by nie był w stanie go uniknąć. 

Mój sztylet wgryzł się w jego klatkę piersiową, ale on wbił się we mnie z taką siłą, że uderzyłem o ziemię z przewrotem. 

Do góry, do góry! Wstawaj - teraz!!! 

Podniosłem się na jedno kolano, zanim wilk trzasnął mnie ciałem, więc ponownie uderzyłem o ziemię. 

Kopnąłem w górę, trafiając go w szczękę, więc cofnął się o kilka kroków, po czym rzuciłem moim lewym sztyletem w jego klatkę piersiową. Mój sztylet trafił w wilka, ale ten nadal zdawał się tego nie zauważać, gdyż warczał i kłapał. 

Próbowałem podnieść się na nogi, ale wilk znów na mnie skoczył. 

Wsparłem się na kolanach - mając nadzieję, że przynajmniej uda mi się powstrzymać go przed rzuceniem mnie na ziemię - gdy park wypełniło nieziemskie, upiorne wycie, które zdawało się wprawiać powietrze w drżenie. 

Znałam to wycie - było tak indywidualne jak odcisk kciuka. 

Greyson. 

Zdziczały wilkołak był na mnie - kłapał mi w twarz. Podniosłem ręce i odepchnąłem go, ale był silniejszy ode mnie. Miał zamiar ugryźć mnie w twarz. 

Wciągnęłam powietrze i odchyliłam się do tyłu, kiedy coś zderzyło się z wściekłym wilkiem, przewracając go na głowę. 

Greyson przybył.




Rozdział 2

Rozdział 2       

Greyson  

Wstałem z kucka, w którym wylądowałem po przewróceniu intruza. 

Brutal wciąż turlał się po ziemi, więc wykorzystałem chwilę, by podwinąć mankiety rękawów - nie ma sensu niszczyć kolejnej koszuli na takim kundlu - i zerknąłem na Pipa. 

Łowca był sztywny od adrenaliny i godnej podziwu ilości fałszywej brawury. Mogłem usłyszeć gorączkowe bicie jej serca, ale jej twarz nie pokazywała nic ze strachu, gdy poprawiła chwyt na swoim sztylecie. 

"Czy on cię dopadł?" zapytałem. 

"Nah - ale próbował iść po jakieś dzieci. Dwoje z nich." Kiwnęła na wciąż dochodzącego do siebie wilka. 

Lekko odchyliłem głowę, by móc lepiej powąchać, i wychwyciłem znajomy metaliczny posmak. "Znowu kłamiesz, Lady Hunter?" zapytałem, używając mojego przezwiska dla Pip, które wiedziałem, że nienawidziła. "Czuję krew." 

Nadymała się, a jej białe włosy - naturalne, nie farbowane - uderzyły ją w twarz. "To był tylko nick!" 

Pip była wyćwiczonym kłamcą, jeśli chodzi o jej samopoczucie, więc ponownie wdychałem wiatr. 

Niewiele krwi, więc to pewnie tylko zadrapanie. 

Osobisty zapach Pip - słodki, ale niebezpieczny zapach, który tak naprawdę mogłam opisać tylko jako srebrny sztylet owinięty w dzikie róże - łaskotał mój nos. 

"Po prostu idź się tym zająć". Pip przewróciła swoje leśne zielone oczy. "I uważaj - myślę, że on jest zdziczały". 

Zerknęłam w stronę wilka z nieco większym zainteresowaniem. Znowu stał, a już zataczał się w stronę miasta, najwyraźniej nie przejmując się moją obecnością. "Brzmi jak zabawa." 

Pobiegłam za wilkiem w mojej ludzkiej postaci. Chociaż walka wilka z wilkiem byłaby łatwiejsza, zmiana z człowieka na wilka trwała około trzydziestu sekund. Trzydzieści cennych sekund, w których mogło dojść do wielu walk. W mieście pełnym ludzi nie miałem tyle czasu. 

Skoczyłem, lądując na grzbiecie wilka i rozpłaszczając go. 

Wił się pode mną, próbując gryźć moje nogi. Podniosłem go za kark, mimo że ważył ponad dwieście funtów - siła wilkołaka w najlepszym wydaniu - a potem trzasnąłem nim o ziemię z taką siłą, że jego ciało zrobiło odcisk. 

"Dość." Puściłem tylko tyle mojej mocy, by wilk posłuchał moich słów. 

Wilk zignorował mnie i miotał się w moim uścisku, kłapiąc, gdy toczył swoje chore, zachmurzone oczy. 

Pip ma rację, nie pozostał mu ani skrawek człowieczeństwa. 

To oznaczało, że albo całkowicie zdziczał, albo istniała cienka możliwość, że był pod wpływem zaklęcia. 

Pochyliłem się, próbując wyczuć na nim jakąkolwiek magię, gdy bezskutecznie szamotał się w moim uścisku. 

Nie było strasznie trudno go utrzymać; był dość chudy w porównaniu z większością wilków z mojej paczki. Ale jego szaleńcza siła nie pasowała do jego słabo rozwiniętych mięśni. 

Co się dzieje? 

Wyłapałem to po chwili - słaby powiew magii. Nie była podobna do niczego, z czym się wcześniej zetknąłem. Pachniała starym, nieczyszczonym metalem - i dziwnie sprawiała, że bolały mnie zęby. 

To nie jest magia fae - ta zawsze pachnie jak miód. Magia czarodziejów jest bardziej ziemista. Czy to może być dzieło smoczego zmiennika? Ale już wcześniej spotkałem się ze zmiennokształtnymi, a oni pachną bardziej jak dym i siarka... 

Wilk wykręcił się spode mnie, ale złapałem go, zanim zdążył ponownie wspiąć się na łapy i trzasnąłem nim z powrotem o ziemię. 

Skorzystałem z okazji, by wyrwać mu jeden ze sztyletów Pip, zaciskając zęby, gdy srebro w ostrzu przyprawiło mnie o mrowienie palców. Rzuciłem go przez ramię w stronę łowcy. 

"Dzięki!" Pip zawołała najbardziej przyjaznym tonem, jakim zwracała się do mnie od miesięcy. 

"Wszystko, czego potrzebuję do szczęścia, to sztylety, prawda? Schowam ten napiwek". Studiowałem krew, która zmatowiła futro dziwnego wilka, próbując określić, jak bardzo przesiąkł jego podszerstek. "On się wykrwawi". 

"Nie możesz go zmusić do poddania się tobie za pomocą swoich mocy Alfa?" zawołał Pip. 

"Nie do końca", powiedziałem. 

Mogłem użyć moich mocy jako Alpha, by dusić wilka, aż nie będzie mógł oddychać z wystarczającą łatwością, by mu to przeszkadzało. Ale to nie był mój wilk, więc nie mogłem go zmusić do uległości tak, jak mógłbym to zrobić w przypadku mojej własnej sfory - zmuszenie obcego do posłuszeństwa wymagało, aby ten obcy był zdolny do myślenia, a nie był potworem. 

Wilk dyszał teraz. Jego dziąsła zmieniły kolor na niezdrową biel i mogłem stwierdzić, że jest coraz słabszy. 

Nie chcę, żeby umarł - muszę wiedzieć, co planował i kto go zaklinał. 

Próbowałem rozbić jego łeb z ostrożną siłą - chciałem go naćpać, a nie zabić - ale wilk nawet nie przerwał swoich miotań. 

Niecierpliwie rozejrzałem się po parku. 

Ember była ze mną, kiedy usłyszałem gwizd Pipa. Myślałem, że będzie tuż za mną, ale nie mogłem jej wyczuć - ani usłyszeć, ale to byłoby trudne, zważywszy na niekończące się warczenie intruza. 

Za mną Pip przykucnęła na ziemi i czyściła swoje sztylety. 

Wilk zaczął się powoli wiercić - nie dlatego, że się poddawał, ale dlatego, że umierał z powodu utraty krwi. 

Umrze, zanim dowiemy się, co mu dolega. Ta wiedza sprawiła, że mięsień w moim policzku zadrgał z irytacją. 

"Czy ten wilk jest zły?" 

Pip i ja spojrzeliśmy w górę w niepokoju, jak dwoje dzieci, o których Pip wspomniał wcześniej - obie dziewczynki, które wydawały się być w wieku poniżej dziesięciu lat - patrzyły na nas, gdy chwytały się słupów zestawu huśtawek w parku. 

"Co one tu robią? Nie uciekły?" Pstryknąłem. 

"Uciekli!" Pip warknął prosto na mnie - coś, czego nikt inny w Pakiecie by nie zrobił, ani nie był w stanie zrobić. 

Złapałem zapach więcej ludzi i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem, że tłum z nich zebrał się na chodniku i raczej obserwował niż zdawał sobie sprawę, że ten potwór może łatwo zabić ich uciekających. 

Ludzie. 

Wściekły wilk wysunął się spod mnie i warknął, gdy rzucił się w kierunku dziewczyn. 

Pip krzyknęła i rzuciła się za wilkiem, ale ja byłem szybszy. 

Jest już bliski śmierci, a jeśli ludzie będą się przyglądać z ciekawości, istnieje znacznie większe prawdopodobieństwo, że zostanie uszkodzony. Muszę to zakończyć. 

Zrezygnowany - bo nie miałem zamiaru uzyskać informacji, których chciałem - złapałem wilka za kark. 

Jeden ruch i szyja została złamana. Wilk był martwy, zanim uderzył o ziemię. 

Pip nie przestała biec. Dotarła do małych dziewczynek akurat wtedy, gdy mniejsza z pary zapytała: "Czy wilk już śpi?". 

"Gdzie są twoi rodzice? Powinniśmy ich znaleźć." Pip poprowadziła dziewczyny w stronę tłumu stojącego na chodniku, gdy ja z obrzydzeniem wpatrywałem się w martwego wilka. 

"Alpha Greyson." Ember zwolniła ze sprintu do joggingu, gdy opuściła drzewa lasu. Jej włosy - zebrane w schludne, drobne warkocze - kołysały się wraz z jej krokami, a blask słońca przebijającego się przez miasto sprawił, że brąz jej skóry wydawał się bardziej złoty. 

Kiedy była mniej więcej w połowie drogi do mnie, gwałtownie się zatrzymała, a mięśnie jej szyi pulsowały. 

Natychmiast zacisnąłem moc, którą rozluźniłem, by zmusić wilka do poddania się, temperując ją do bardziej rozsądnego poziomu dla reszty mojej paczki. 

Zapomniałem, że użyłem swoich mocy. 

Moje moce nie działały na Pip - jedna z zalet tego, że jest łowczynią. Ponieważ musiałem trzymać swoje moce na wodzy, gdy byłem w pobliżu kogokolwiek innego, Pip była jedyną osobą w stadzie, przy której mogłem się naprawdę zrelaksować, porzucić sztywną rolę przywódcy i bawić się z nią. 

Pip nigdy nie wstydziła się na to narzekać, ale przynajmniej miała na tyle przyzwoitości, żeby się odegrać. 

Potrzebuję hobby poza zabawą z naszym łowcą. Ale nie ma nic innego, co byłoby równie zabawne. 

Niezależnie od tego, uwolnienie moich mocy w ten sposób było nieudolną pracą. Musiałam zachować absolutną kontrolę, albo przypadkowo mogłam przygwoździć połowę mojej paczki tam, gdzie stała i nie zauważyć. 

Bez moich mocy trzymających ją w miejscu, Ember wznowiła wybieranie drogi w moją stronę. "Hector powinien być tu lada chwila z Wyattem i Aericiem," powiedziała. 

"Dobrze." Przykucnęłam przy wilku, przechylając głowę, gdy sortowałam zapachy, które się z niego unosiły. 

Odór krwi był dość przytłaczający, ale nie zamaskował całkowicie zapachu moszczu i stagnującej wody. 

"On jest z Low Marsh Pack," powiedziałem. 

Low Marsh Pack został nazwany tak ze względu na geografię ich małego terytorium, którego większą część stanowiły bagna. Nie można było uciec od tego zapachu, gdy się w nim żyło, a on wsiąkał we włosy i futro - przez cały dzień i całą noc. 

Ember spojrzał w dół na cętkowanego wilka. "Nie poznaję go, ale Hector może. Jest na bieżąco ze wszystkimi członkami naszych sąsiednich paczek." 

Pochyliłem się bliżej wilka, wyczuwając słaby powiew obcej magii - która wciąż tam była. Był całkiem duży. Pip była co najwyżej średniego wzrostu, choć była szczupła i umięśniona - radziła sobie zadziwiająco dobrze, powstrzymując go. 

"Wygląda na to, że Pip otrzymała kilka dobrych ciosów", powiedział Ember. "Umarłby z powodu utraty krwi w ciągu kilku minut". 

Zerknąłem na Ember. "Ona chroniła ludzi." 

Nadal musiałem nie zacisnąć w pełni swoich mocy, bo Ember lekko się ukłoniła, opadając głębiej niż zwykle. "Oczywiście, Alfie Greyson." 

Lepiej zdusiłem w sobie jeszcze więcej. 

Zawsze ciężko mi było to stwierdzić - musiałem je tak mocno ograniczać, że sam ledwo to czułem, przez co trudno było ocenić dokładny poziom. Ale nie tolerowałem wymówek od siebie. Nie, gdy moja Paczka płaciła za moje błędy. 

Powoli wstałam, gdy mentalnie cofnęłam swoje moce jeszcze bardziej. 

Gdy skończyłem, Hector, Wyatt i Aeric wyszli z lasu. 

Wyatt i Aeric podbiegli do Pip, stłoczyli ją z łatwością znajomości, ale Hector dołączył do Ember i mnie. 

"Alpha Greyson." Zatrzymał się, gdy był równo z Ember i ukłonił się do mnie, zanim krótko otarł się ramieniem o ramię swojej żony. 

Obserwowałem, jak Pip - z Aericem i Wyattem - odsuwa ludzi o kilka kroków dalej. "Hector." 

Hektor pochylił się nad wilkiem, badając rany. "Mój, mój. Wygląda to na niezły bałagan. Wkrótce zaalarmuję Klasztory Curii o tym ataku, ale jestem pewien, że będą chcieli szczegółowego opisu." 

Z pośpiechem walki zanikającym, znajomy pang w mojej klatce piersiowej zaczął się skręcać, dając znać o swojej obecności ponownie. 

Nie przyznałem się do bólu - psychicznego czy fizycznego. 

Dostałem wystarczająco dużo spojrzeń współczucia od mojej paczki na temat źródła mojego bólu, by odwieść mnie od wspominania o nim do końca życia. 

To była tylko niespełniona więź koleżeńska, ale zachowywali się tak, jakbym tęsknił za połową siebie - co było absolutnie głupie. Nie można tęsknić za kimś, kogo się nigdy nie spotkało. 

I mam nadzieję, że nigdy jej nie spotkam. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest ktoś przykuty do mnie, żebym musiał kontrolować swoje moce w każdej wolnej chwili, a nie tylko w godzinach pracy. 

Zignorowałam ból, nawet gdy wrył się w moje serce jak pasożyt. "Pip pierwszy raz zobaczyła wilka," powiedziałem. "Miała to w większości załatwione, kiedy przybyłem." 

"Ach, w takim razie, czy mógłbym zacząć od rozmowy z Phillipa?" zapytał Hektor. 

"Jasne, jestem tutaj." Pip obracała swoje sztylety wokół czubków palców, gdy podchodziła do nas, zainteresowane światło czyniło jej zielone oczy jeszcze jaśniejszymi niż zwykle. "Co jest?"




Rozdział 3

Rozdział 3       

Pip  

Podeszłam do Greysona, Ember i Hectora, poświęcając chwilę, by zerknąć przez ramię na Aerica i Wyatta, którzy uspokajali ludzi. 

Uśmiechnęłam się i pomachałam palcami do dwóch małych dziewczynek, które obserwowały mnie wielkimi oczami. 

"Zastanawiałem się, czy byłabyś skłonna powiedzieć, co widziałaś, abym mógł to zawrzeć w moim raporcie dla Curia Cloisters". Hector wyjął swój telefon, gotowy do robienia notatek. 

"Obawiam się, że nie ma wiele do powiedzenia." Stuknęłam sztyletami o udo i zagryzłam wargę. "Byłem w drodze do pracy, kiedy go zobaczyłem. Zagwizdałem, potem próbowałem go zatrzymać, ale on dalej szedł w stronę dziewczyn. Nie wiedziałem od razu, że jest zdziczały, ale to było całkiem oczywiste, gdy tylko podszedłem bliżej." 

Ember zmarszczył brwi. "Zdziczały? Ale nie mieliśmy takiego przypadku w Wisconsin od lat." 

Feral był terminem używanym do opisania wilkołaka, który całkowicie utracił swoje człowieczeństwo i zachowywał się jak czyste zwierzę. 

"Był zaklęty". Greyson złożył ręce na piersi i spojrzał w dół na martwego wilka. "Choć nie jestem pewien przez kogo. Zapach magii jest inny niż wszystko, co do tej pory czułem." 

Greyson był wysoki jak na wilkołaka - nawet wyższy od Aerica. Choć miał szerokie ramiona, to niebezpieczna gracja, z jaką się trzymał, i rzeźba jego mięśni przypominały mi bardziej śmiertelnego żołnierza niż zadziorny atletyzm typowego wilka. 

Jego włosy miały jasny odcień brązu - lub może ciemny odcień blondu, w zależności od oświetlenia - a jego oczy miały głęboki bursztynowy kolor, który mógł trafić prosto do serca. 

Wszystko to w połączeniu z jego pyzatymi rysami twarzy i mocną linią szczęki, nadawało się do kariery modela. 

Od feralnego dnia, w którym go poznałam, wydawało mi się, że to niesprawiedliwe, że oprócz siły jest tak szalenie przystojny. 

Ember dyskretnie obwąchał martwego wilka, wyczuwając w nim jakiekolwiek pozostałości magii. 

"Mogłabyś coś wyczuć, Phillipa?" zapytał Hektor. 

Podrapałam się po nosie, badając swoje zmysły. Potrafiłam wyczuć inne magie, takie jak magia fae i magia czarodziejów, choć nie mogłam ich przypisać do konkretnej osoby, ale było to trudniejsze niż wyczuwanie wilkołaków. 

Poczułem, jak z wilka ulatnia się magia. Trudno było ją określić, ale nie miała typowego blasku, który magia fae wytwarzała w moich zmysłach, ani stałego blasku magii czarodziejów. Było jej tak mało, że śledzenie jej przypominało próbę znalezienia pcheł na zdziczałym wilku. 

"Tak blisko mogę coś z niego ściągnąć, ale jest to tak słabe, że nie wyczułem tego w ogóle, gdy z nim walczyłem." Zmarszczyłem się na ciele, moje brwi pucując. 

Hektor skinął głową i wrócił do wąchania wilka. 

Ember oparła się na piętach i wyglądała na niezadowoloną. "Jeśli on naprawdę jest z Low Marsh Pack, to zrobi się z tego niezły bałagan". 

Zagryzłem wargę jeszcze trochę, gdy zaczęły się we mnie wkradać wątpliwości. "Może nie powinienem był używać moich sztyletów podczas walki z nim..." 

"Nie," powiedział Greyson zanim zdążyłam nawet odetchnąć. "Postąpiłeś właściwie." 

Lekko zacisnąłem usta, gdy studiowałem Alfę, przy rzadkiej okazji bycia wdzięcznym za niego. 

Nie chodziło o to, że nie lubiłem Greysona - był dobrym Alfą, nawet jeśli oszukał Stado, by myślało, że jest praktycznie Księciem z bajki, podczas gdy w rzeczywistości był bardziej podstępny. Po prostu nie podobał mi się sposób, w jaki został uczyniony Alfą Stada. 

Zazwyczaj Alfy dochodzą do swojej pozycji poprzez wygrane walki, lub jakąś metodę udowodnienia, że są w stanie dbać o stado. Nie Greyson. 

Hudson, poprzedni Alpha "odszedł" ze stada, a dominujący Harka - najwyższy rangą wilk na Środkowym Zachodzie - mianował Greysona nowym Alpha. Jestem pewien, że Hudson został poproszony o ustąpienie - mimo że był wspaniałym przywódcą - ponieważ zmiana nastąpiła w ciągu tygodnia. 

Plotka głosiła, że Greyson był głównym pretendentem do tytułu Pre-Dominanta, gdy Harka w końcu opuściła to stanowisko, i mogę sobie tylko wyobrazić, że bycie alfą najsilniejszej paczki na Środkowym Zachodzie umocniło jego pozycję. 

Nie wątpiłem w siłę czy umiejętności Greysona - był silniejszy od Hudsona zdecydowanie, i nie sądziłem, że jest jakaś inna Alfa na Środkowym Zachodzie, która jest silniejsza od niego, poza oczywiście Pre-Dominującą Harką. Ale nagłe i oczywiście nieplanowane odejście Hudsona i jego rodziny pozostawiło w moich ustach niesmak, jeśli chodzi o Greysona jako Alfę Północnych Jezior. 

"Zgadzam się z Alfą Greysonem," powiedział Hektor. "Zapewnienie bezpieczeństwa ludziom jest priorytetem - dla nadnaturalnych w ogóle, ale szczególnie dla nas, biorąc pod uwagę, że mamy zaszczyt żyć wśród nich". 

"Śmierć wilka nie będzie problemem." Greyson skinął na najbliższy budynek. "Powinniśmy być w stanie ściągnąć nagrania z kamer bezpieczeństwa ratusza, aby Klasztory Kurii mogły je obejrzeć. Bardziej martwi mnie to, jakiej magii użyto na nim." 

Hector grymasił. "Tak, to z pewnością może stać się bardzo dużym problemem, jeśli źródło nie zostanie odkryte." 

Wilkołaki były już dość podatne na magię, ale gdyby istniała magia, która mogłaby odebrać im człowieczeństwo, byłoby to niszczące i niebezpieczne dla całego gatunku. 

"Będziemy musieli wezwać do śledztwa," powiedział Greyson. 

Ember przerzuciła jeden ze swoich drobnych warkoczyków przez ramię. "Wyślą łowców". 

Jak jeden, Greyson, Ember i Hector odwrócili się w moim kierunku. 

Byłem w środku drapania mojego łokcia i byłem bardzo zdezorientowany nagłą uwagą. "Co?" 

"Czy poradzisz sobie z obecnością innych łowców?" zapytał Greyson. 

"Oczywiście!!! Nie jestem taki jak wy - nie staję się zaborczy wobec mojego domu," powiedziałem. 

"To nie jest dokładnie to, co Alfa Greyson miał na myśli," powiedział Hector. 

Ach. Tak. 

Problem polegał na tym, że łowca mieszkający w wilczej paczce nie był zjawiskiem naturalnym. Choć łowcy i wilkołaki byli dla siebie uprzejmi, nie byli sojusznikami. 

Myśliwi byli wzywani do tropienia zdziczałych wilkołaków lub do dyscyplinowania watah, co zdarzało się znacznie częściej niż mogłoby się wydawać. Wilkołakom podobał się ten układ, bo biorąc pod uwagę, jak bardzo są zorientowane na stada, trudno było wymierzyć im brutalną sprawiedliwość, jaką wymierza większość łowców. Zamiast więc stosunków pełnych wrogości i strachu - jak to miało miejsce w epoce renesansu i wcześniej - łowcy i wilki mieli cywilne stosunki robocze. 

Moja pozycja w stadzie - jakkolwiek niepewna - była wynikiem sieroctwa. 

Moi rodzice byli oboje myśliwymi w czynnej służbie. Zginęli na misji, gdy miałem dwanaście lat. 

Po wyczerpaniu wszystkich rodzin myśliwych, które nie chciały mieć ze mną nic wspólnego, starsza para wilków - mama Dulce i tata Santos - otrzymała zgodę na adopcję. 

Należeli do watahy Northern Lakes i byli najlepszymi dziadkami, jakich mogłam sobie wymarzyć, kochając mnie bezwarunkowo, nawet gdy upewniali się, że otrzymałam odpowiednie szkolenie myśliwskie. 

Zmarli jakieś trzy lata temu, w odstępie kilku tygodni, a ja znów zostałem sierotą. 

W swoim życiu powiedziałem wiele pożegnań. Chciałabym uniknąć więcej w przyszłości. 

"Nie mam nic przeciwko temu, żeby myśliwi przyszli zbadać sprawę" - powiedziałem. "Moi rodzice zmarli wiele lat temu. Nic mi nie jest." 

Greyson gapił się na mnie płasko w oczywistym niedowierzaniu. 

Hector i Ember byli przynajmniej trochę bardziej dyskretni. Pochylili głowy w sposób, który oznaczał, że próbują słuchać bicia mojego serca lub wyczuć którąś z chemicznych zmian w moim ciele, które zachodzą, gdy kłamiesz. Tak, to fajna rzecz, której nikt nie spodziewa się po życiu z wilkołakami. Żegnajcie wszystkie formy biologicznej prywatności! 

Nadal można było nad nimi kłamać - trzeba było być w tym dobrym. Ale wilki wiedziały wszystko o moim zdrowiu. W Stadzie nic nie było tajne. 

"Bardzo dobrze", powiedział Hektor. "Uszanujemy twoje uczucia". 

"Dzięki." 

"Uh-oh." Ember szarpnęła podbródek do góry. "Wygląda na to, że mamy nadchodzące kłopoty." 

Skrzywiłem się. "Burmistrz Pearl?" 

"W sam raz," powiedziała Ember. 

Niechętnie odwróciłam się, żeby móc przygotować się na beznamiętną burmistrz Pearl. 

Przychodząc na wysokości ramion do mnie z nogami cienkimi jak wykałaczki, burmistrz Pearl była siłą, z którą trzeba się liczyć. Jej śnieżnobiałe włosy, ułożone w coś podobnego do fryzury na pazia, były zastygłe w lokach. Byłam pewna, że co wieczór nawijała je na wałki. Jej policzki zwisały niżej, prawdopodobnie z powodu wiecznego grymasu. 

Nosiła parasolkę - czy to w deszczu, czy w słońcu - podobno dlatego, że uważała ją za ładniejszą od laski, ale jestem pewna, że wiedziała, iż parasolki są bardziej bolesne, niż laska, co bardzo wpłynęło na jej decyzję. Jak zawsze miała na sobie czarno-biały pantsuit ze spodniami podciągniętymi prawie do piersi i tupała z autorytetem po chodniku. 

Prywatnie myślałem, że musi być wampirem. Wyglądała tak od dnia, kiedy zamieszkałem z mamą Dulce i tatą Santosem, i pełniła funkcję burmistrza Timber Ridge dłużej niż ja żyłem. 

"Alpha Greyson!" Burmistrz Pearl szczeknęła, jej głos zaskakująco niski i ochrypły. 

"Burmistrz Pearl", powiedział Greyson, zachowując neutralny głos. 

Burmistrz Pearl wyciągnęła w powietrze swój czarny parasol. "Jaką awanturę teraz zrobiłeś?" 

"Obawiam się, że to nie nasza sprawka, burmistrz Pearl," powiedział Hector. 

"Oczywiście, że tak - to wilk!" Broda burmistrza Pearl stała się tak wyraźna, że jej podgardle prawie połknęło brodę. "Martwy wilk". 

"Wilk z sąsiedniej Skupiska stracił rozum," powiedział gładko Ember. "Alfa Greyson - i Pip - ochronili miasto". 

Burmistrz Pearl wydała wielki harumf, który poruszył spiczaste naramienniki jej garnituru, jak spojrzała na Greysona w górę i w dół od stóp do głów. "Przypuszczam, że powinnam być przynajmniej wdzięczna, że udało ci się zachować spodnie i koszulę podczas walki. Chociaż raz." 

Ahh tak, burmistrz Pearl kontynuuje swoją walkę z publiczną nagością. 

Kiedy wilkołaki przechodziły z ludzkiej postaci do ciała wilka, ich ubrania były zazwyczaj poświęcane, co powodowało, że powrót do ludzkiej postaci był kłopotliwy. 

Burmistrz Pearl zbudowała swoją platformę polityczną na uczynieniu Timber Ridge "porządnym" i "przyjaznym rodzinie". Co w zasadzie oznaczało, że obserwowała całe miasto przez lornetkę i karała Paczkę Północnych Jezior ogromnymi grzywnami, ilekroć widziała goły brzuch. 

Greyson uśmiechnął się olśniewająco do staruszki. "Będziemy informować Curia Cloisters o wszystkim, co się tu wydarzyło. Zakładam, że chciałabyś pozostać na bieżąco z sytuacją". 

"Naturalnie." Burmistrz Pearl prychnęła, po czym skierowała swój stalowy wzrok na mnie. "A co ty tu jeszcze robisz? Centrum powitalne Timber Ridge ma być już otwarte. Jeśli się nie mylę, to jest twoja zmiana". 

"Centrum powitalne zostanie otwarte dzisiaj późno," powiedział Greyson, jego głos był głębokim dudnieniem, które sprawiło, że Ember i Hector przesunęli się w odpowiedzi na moc w nim zawartą. 

"To niezbyt profesjonalne," powiedział burmistrz Pearl. 

"Cieszę się, że tak bardzo przejmujecie się wilkołaczym biznesem," uśmiechnął się Greyson, choć nie dotarło to aż do jego złotych oczu. "Ale jesteśmy na tyle bezpieczni w naszych finansach, że stać nas na to, by ośrodek był dziś otwarty do późna". 

Burmistrz Pearl ciemno omiotła Greysona wzrokiem, ale niewiele mogła powiedzieć. 

Wilkołaki były właścicielami większości biznesów w mieście. Obsługiwały i prowadziły centrum powitalne - wraz z przylegającym do niego sklepem z pamiątkami - jako rodzaj służby publicznej zachęcającej ludzi do odwiedzania turystycznego miasteczka, aby zobaczyć wilkołaki. 

Byli również właścicielami kilku szpitali w okolicy, jedynego w promieniu kilku kilometrów zakładu hydraulicznego, sklepu z telefonami komórkowymi Timber Ridge i wielu innych biznesów. 

Burmistrz Pearl nie miała żadnej kontroli nad centrum - choć nie przeszkadzało jej to w pouczaniu nas, pracowników, za to, co uważała za niedopełnienie obowiązków. 

"Pip," powiedział Greyson. 

Bez wahania spotkałam się z jego spojrzeniem i utrzymałam je - co zrobiłam celowo, ponieważ żaden z innych wilkołaków nie mógł spotkać się z jego wzrokiem ze względu na jego czystą obecność jako Alfy. "Co?" 

"Idź z Emberem i weź miksturę uzdrawiającą fae". 

Zmarszczyłam się. "Dlaczego? To było tylko nicponie, widzisz?" Odsunąłem zniszczoną tkaninę mojego rękawa, aby odsłonić maleńkie zadrapanie. Z moimi nieznacznie zwiększonymi zdolnościami leczniczymi, to by się zabliźniło w ciągu godziny. "Ponieważ jestem łowcą, jestem odporny na wszystkie choroby zakaźne i zaraźliwe, które przenoszą wilkołaki". 

"Idź", powiedział Greyson, więcej jego mocy wkradło się do jego głosu. 

Normalnie Greyson wiedziałby lepiej niż próbować mnie popychać wokół - nie było sensu próbować, ponieważ byłem odporny na jego imponującą-alfa-ness. Złożyłam ręce na piersi i byłam gotowa mu o tym przypomnieć, kiedy Ember delikatnie dotknęła mojego łokcia. 

"Biorąc pod uwagę, że wilk był najwyraźniej pod wpływem magii, najlepiej będzie, jeśli dozujemy ci mikstury fae, na wypadek, gdyby zaklęcie było czymś, co może wpłynąć na ciebie," powiedziała. 

Spłaszczyłem swoje wargi. "Tak, w porządku, to dobry punkt. Większość magii fae nie ma na mnie wpływu, ale nie mogę rozpoznać użytej magii, więc dostaję to." Moje ramiona krótko osunęły się w porażce, zanim wyprostowałem się i uśmiechnąłem do Embera. "Racja. W takim razie chodźmy!" 

Ember uśmiechnęła się zachęcająco i pociągnęła mnie za sobą. 

Gdy szłyśmy w kierunku utwardzonej drogi, którą dotarłam na obrzeża miasta, usłyszałam głos burmistrza Pearl. 

"Magia? Jest w to zaangażowana magia? To jest to - daj mi szczegółowe wyjaśnienie teraz, albo zadzwonię do szefa policji tutaj!" 

Biorąc pod uwagę, że jej mąż był szefem policji i było tu w sumie około tuzina funkcjonariuszy, nie było to największe z zagrożeń. Ale burmistrz Pearl udoskonalił sztukę przenośni, która miała na celu zlikwidowanie wilków. 

"Hektor wszystko wyjaśni", obiecał Greyson - prawdopodobnie ku niezadowoleniu swojej bety. "Jeśli mi wybaczysz..." Podniósł martwego wilka jedną ręką - jakby był workiem ziemniaków - po czym odszedł, zostawiając Hektora, by ten zajął się burmistrzem Pearl. 

"Oczywiście, burmistrzu Pearl. To Phillipa Sabre zobaczyła to pierwsza..."       

* * *  

Tej nocy wypełniłam dziesiątki formularzy, które przysłały mi Kurie Klasztorne w związku z tym incydentem - wszystko pod czujnym okiem Hektora. Ale następnego dnia poszłam do pracy jak zwykle i czułam się całkiem dobrze, kiedy wyszłam z centrum powitalnego o piątej. 

Cieszę się, że poszedłem dziś do pracy. Dzięki temu życie poczuło się normalnie. 

Kołysałem plecakiem, gdy torowałem sobie drogę przez centrum miasta. Zamiast przejść przez park i skierować się na najbardziej bezpośrednią drogę do domu, schowałem się za ratuszem i poszedłem utwardzoną ścieżką, która się tam zaczynała. 

Niebo było wciąż chwalebnie niebieskie, a choć cienie zaczynały się rozciągać, słońce nie wykazywało nawet odrobiny zachodu. 

Uwielbiam długie letnie dni. Są najlepsze! 

Byłem prawie do końca publicznych ścieżek/trails, kiedy poczułem punktowe mrowienie w moich myśliwskich zmysłach. 

Zbyt ostrożny po spotkaniu z poprzedniego dnia, jedną ręką wyszarpnąłem z plecaka sztylet, a drugą chwyciłem za telefon. Obróciłem się wokół własnej osi, wytężając uszy w poszukiwaniu jakichkolwiek dźwięków. 

Wilk przedarł się przez zarośla, wyskakując na ścieżkę. 

Byłem zaskoczony - i coraz bardziej zaniepokojony - gdy zobaczyłem, kto to jest: Alpha Dolph z Low Marsh Pack.



Rozdział 4

Rozdział 4       

Pip  

Wysoki, ale o tłustym wyglądzie, z włosami ulizanymi od potu i nieobciętą brodą, Dolph był dziką rasą wilkołaków i nie przestrzegał ściśle ludzkich zasad higieny, tak jak robiły to wilki z Północnych Jezior. 

Low Marsh Pack żył na wiejskim skrawku ziemi bez małych miast i trzymał się z dala od siebie - co było prawdopodobnie lepsze dla zdrowia ludzi w okolicy. 

"Phillipa Sabre," warknął. 

Podniosłam swój sztylet, gdy przeleciałam obok ekranu blokady mojego telefonu. "Alpha Dolph. Czego chcesz?" 

Dolph chichotał - co brzmiało prawie jak zardzewiałe warczenie. "Spokojnie, łowco." Trzymał ręce w górze. "Jestem nieuzbrojony. Tak jak był mój wilk, którego zabiłeś". 

"Powstrzymałem go przed krzywdzeniem dzieci," powiedziałem. "Sam dał się zabić, kiedy nie chciał przestać". 

"Jakby kilkoro dzieci było warte więcej niż wilkołak". Dolph zwęził swoje paciorkowate brązowe oczy. "Ludzie replikują się jak króliki. Niewiele brakowałoby im do dziecka czy dwójki. Wilkołaki natomiast - każde z nich jest cenne. Ale przypuszczam, że ty byś tego nie zrozumiał, łowco." 

"Jesteś nie tylko szalony, mylisz się na tak wiele sposobów". Odwróciłem chwyt na moim sztylecie tak, że był ustawiony w taki sposób, że mogłem nim rzucić i łatwo go przygwoździć. "Dlaczego tu jesteś, Dolph?" 

"Żeby cię ostrzec." Dolph przechadzał się bliżej. "Najlepiej zostaw moje wilki w spokoju". 

"Jasne, upewnij się, że nie próbują przekąsić dzieci i trzymaj się z dala od terytorium Północnych Jezior, a nie będziemy mieli problemu." Odciągnąłem ramię z powrotem do pozycji czystego rzutu, gdy podniosłem rękę z komórką, kciuk zawisł nad miejscem Hectora w moich kontaktach. 

Dolph potrząsnął głową. "Na to jest już za późno, łowco. Zabiłeś mojego wilka". 

"Jak już wcześniej stwierdziłeś". 

"Za jego śmierć przyjdzie zapłata", powiedział Dolph. 

Zwęziłem oczy. "Spadaj, Dolph. Opuść Timber Ridge. Teraz." 

Dolph, o dziwo, cofnął się o kilka kroków. "Tylko pamiętaj, Phillipa Sabre. Nie możesz zawsze chować się za tym swoim Alfą". 

"On nie jest moim Alfą!" 

Dolph był już w połowie drogi. "Uważaj na swoje plecy, łowco. Nigdy nie wiesz, kiedy staniesz się ściganym". 

Zatoczył się w zaroślach i był głośniejszy niż stado dzikich wiewiórek, gdy szarżował poza terenem. 

Opatrzyłem swój sztylet dopiero wtedy, gdy poczułem, że zanika w moich myśliwskich zmysłach i nie mogę go już usłyszeć. "Co za absolutny loon." Potrząsnąłem głową, wpisując tekst do Hektora - informując go o rozmowie, aby mógł sporządzić publiczną notatkę dla Paczki. 

Nie martwiłem się zbytnio, że Dolph zamierza czegoś spróbować. 

Nie był mądry, ale nie był też aż tak głupi, żeby próbować zaatakować kogoś na ziemi Północnych Jezior. Wataha zlikwidowałaby wszystkie jego wilki. 

Prawdopodobnie czuł, że musi komuś zagrozić, żeby przywrócić twarz swojej sforze, a ponieważ Greyson był jedynym innym zaangażowanym w walkę - a grożenie mu było życzeniem śmierci - ja byłem oczywistym wyborem. 

Mimo to Dolph był na tyle szalony, że mógł spróbować czegoś głupiego, więc zachowałem rozszerzone zmysły, gdy w końcu znów ruszyłem ścieżką. 

Musiałem wrócić do domu, żeby nakarmić Księżniczkę i Księcia - nadwagę i wybredne koty, które Mama Dulce i Papa Santos zostawili, a którymi zaopiekowałem się na ich cześć. 

Ale skończył mi się popcorn poprzedniej nocy i wiedziałem, że sala przekąsek w loży ma kilka pudełek rzeczy do mikrofalówki, więc najpierw kierowałem się tam jako pitstop, aby złapać trochę, a może machnąć butelkę wina, gdy byłem na to. (Uważałam to za moją zapłatę za ciągłe bycie tłamszoną w wilkołaczych uściskach, a po mojej pogawędce z Dolphem potrzebowałam tego). 

"Po tym jak zdobędę popcorn i wino, muszę wyczyścić kuwetę i sprawdzić karmę dla kotów - myślę, że do piątku będę musiała zamówić u weterynarza więcej jedzenia..." Odnotowałem moją listę rzeczy do zrobienia na palcach, gdy okrążyłem zakręt w utwardzonej ścieżce, która wyskoczyła mi na łąkę, na której zbudowano gigantyczny Pack lodge. 

Domek Pack wyglądał tak, jakbym sobie wyobrażał, że można go zbudować, gdyby dać entuzjaście domku narciarskiego nieograniczony budżet na budowę. 

Mierząca trzy piętra, jeśli wliczymy w to wykończoną piwnicę, chata została wbudowana we wzgórze i zbudowana z tarcicy, kamienia i wystarczającej ilości gigantycznych okien, by wyposażyć szklarnię. 

Był piękny i funkcjonalny, gdyż funkcjonował jako swego rodzaju baza domowa dla Paczki Jezior Północnych z ogromną kuchnią i kilkoma biurami dla wyższych rangą, jak Greyson czy Hector. Ale mimo że budynek był całkiem nowy, nikt z członków watahy nie mieszkał w tym miejscu. Wszyscy mieli małe domki w promieniu kilku mil od schroniska - w tym ja. 

"Ale na razie, popcorn! Do pokoju z przekąskami!" Pompowałem rękę w powietrzu i obracałem się w kółko jak pijany motyl. 

Praktycznie stepowałam po wybrukowanej ścieżce, która prowadziła do loży - popcorn był okazją godną stepowania - i pomachałam Młodemu Jackowi, Amelii i Noah, którzy siedzieli na frontowej werandzie, grając na swoich telefonach. 

"Hej, Pip," zawołał Młody Jack, nawet nie patrząc w górę od swojego telefonu. 

"Nie możesz wejść do środka", powiedziała Amelia. Miała być juniorem w liceum, kiedy zaczęło się to jesienią, a oboje jej rodzice byli wilkołakami, jak rodzice Młodego Jacka. 

Zrobiłem pauzę, moja ręka na jednej z klamek drzwi. "Dlaczego nie?" 

"Spotkanie paczki," powiedział Noah. Po trzydziestce Noah był mieszkańcem miasta - tak wilki nazywały ludzi, którzy mieszkali w Timber Ridge. Spotykał się z wilkołakiem o imieniu River, odkąd zostałam adoptowana. Odchylił się do tyłu w swoim fotelu i podniósł na mnie brew. "Powiedzieli, że to ważne i prywatne. Nawet tobie nie pozwolono by się tam bratać w takim czasie". 

"Huh." Wykręciłem usta, próbując wymyślić, jak powiedzieć: "Nie obchodzi mnie to, chcę popcorn", nie obrażając go. 

Jako łowca, byłem w dziwnej sytuacji. Nie pasowałem do wilków - nie byłem wystarczająco silny i nie mogłem nadążyć za ich szaloną wytrzymałością. Ale nie pasowałem też do ludzi, którzy nie byli uznawani za Paczkę, ale byli traktowani przez wilki jako specjalna, chroniona grupa, ponieważ trenowałem z wilkami kilka razy w tygodniu i byłem włączany we wszystkie sprawy związane z nadprzyrodzonymi, ponieważ również byłem jednym z nich. 

Mój brak miejsca był mniej oczywisty, gdy żyli Mama Dulce i Papa Santos, ale od ich śmierci stawałem się coraz bardziej świadomy miejsca "pomiędzy", które zamieszkiwałem. 

"Cóż, ja chcę tylko popcorn. I wino," powiedziałem. "Jestem pewien, że to jest w porządku." 

"Wątpię w to," powiedział Noah. "Byłem w pobliżu tak samo długo jak ty, a oni powiedzieli mi "nie". 

"To Pip." Młody Jack strzelił Noah spojrzenie z irytacją. "Nie będą mieli nic przeciwko jej wędrówce". 

"Dlaczego? Ona nie jest wilkołakiem," powiedział Noah. 

Amelia przewróciła oczami. "Tak, ale ona jest nadprzyrodzona. Jest inna niż my. Wejdź do środka, Pip. Kupisz mi przekąskę, kiedy będziesz tam?" 

Mrugnąłem i otworzyłem drzwi wejściowe. "Masz to!" 

Wślizgnęłam się do loży, zerkając na wielki pokój - zdecydowanie największe pomieszczenie w loży, ponieważ został zbudowany, aby organizować spotkania Paczki. Uczestniczyły w nich tylko wilki mieszkające w okolicy - było ich około pięćdziesięciu lub sześćdziesięciu, które tworzyły trzon watahy. Byli też członkowie, którzy mieszkali na granicach rozległego terytorium Północnych Jezior, a także kilka wilków, które zostały wysłane, jak Chase, aby żyć jako przedstawiciele w różnych miastach. 

Nie znałem dokładnej liczby członków, ale byłem pewien, że wataha liczyła nieco ponad sto osób - choć rzadko, jeśli w ogóle, spotykali się oni osobiście. Zazwyczaj spotkania dotyczyły tylko głównych członków, tak jak teraz. 

Widziałam, jak plecy tłoczą się przy wejściu do pokoju, więc skręciłam w przeciwnym kierunku, zamierzając prześlizgnąć się do kuchni. 

"Pip?" 

Zastanawiam się, czy mogę udawać, że nie słyszę? Mogę być w środku i na zewnątrz i nic nie słyszeć. 

Próbowałem podnieść swoje tempo, ale Ember zawołał do mnie. "Nie ma sensu uciekać, Pip. Możemy cię wyczuć." 

Prawie do ogromnego granitowego blatu wyspy w kuchni, spieszyłem się z nadzieją na przekąski. "Chcę tylko złapać torbę popcornu do mikrofalówki i trochę wina," powiedziałem. "Za chwilę mnie nie będzie". 

Kilka szmerów uciekło z wielkiego pokoju, a potem głos podszyty mocą zawołał do mnie. "Pip, dołącz do spotkania". 

Greyson - jak wszystkie Alphy - miał unikalny zestaw mocy. Był onieśmielający i bardziej zaawansowany fizycznie, oczywiście, ale miał również obecność, która sprawiała, że inni zwracali uwagę na to, co mówił, a on mógł nawet nakazać wilkom robienie rzeczy, które one kompulsywnie wykonywały. Większość Alph miała w najlepszym wypadku słabe zdolności, ale Greyson mógł władać nimi jak bronią - jeśli tylko chciał. 

Czułem pulsowanie mocy Greysona. Ale chociaż czułem, że mnie to omija, a przymus posłuszeństwa wobec Greysona był jak szczotka jedwabiu na karku, mogłem łatwo zrzucić to z siebie - jak wszyscy inni zmiennokształtni i ludzie. 

Kolejny wynik dla mocy łowcy! 

"Nie dziękuję!" Zrobiłem to do szafki nad mikrofalówką i dostał całe pudełko popcornu-pełne pięć saszetek było w środku! "Nie chciałbym się wam wszystkim narzucać. Ja po prostu-" Obróciłam się i weszłam twarzą w twardą jak skała klatkę piersiową Greysona. 

Greyson uśmiechnął się do mnie - nie ten uprzejmy, który starał się pokazać paczce, ale ten, który był trochę zbyt skoncentrowany w jego oczach i pokazywał odrobinę za dużo zębów. 

Czas porzucić wino - kiedy on tak wygląda, to nigdy nie jest dla mnie dobre. 

Potrząsnąłem swoim pudełkiem w jego stronę. "Dzięki, będę już wychodzić". 

Amelia będzie musiała po prostu żyć bez przekąsek - albo dam jej torbę i będzie mogła je zrobić w domku rodziców. 

Greyson zarzucił mi rękę na ramię i obrócił mnie ze sobą. "Nastąpiła zmiana w twoich planach, Lady Hunter," powiedział. "Masz cierpieć z resztą z nas". 

Próbowałam wykopać swoje pięty, ale Greyson holował mnie wzdłuż do wielkiego pokoju, jakbym ważyła tyle co lalka. "To dlatego cię nie lubię", warknęłam na niego. 

Greyson roześmiał się - niski, gardłowy dźwięk, który był niemal muzyczny. "Zawsze wiedziałem, że nie każdy rozpozna mój geniusz". 

"Mam nadzieję, że zostaniesz spryskany przez skunksa na następnym biegu Pack," mruknąłem. 

Grymas Greysona powiększył się i stuknął palcami w moje ramię. 

Jednak gdy tylko dotarliśmy do wejścia, usunął rękę, a jego figlarny uśmieszek przemienił się w poważny wyraz twarzy godny alfy. 

Tymczasem starałem się znaleźć jakieś miejsce, w którym mógłbym usiąść, gdzie mógłbym zatopić się w tle - i może wcześnie się wymknąć. 

Wielki pokój był wysoki na dwa piętra, z kominkiem wystarczająco dużym, bym mógł w nim stanąć, i ogromnymi oknami, których czyszczenie było dla mnie osobiście upierdliwe, bo ciągnęły się od podłogi do sufitu. Podstawa podłogi była zatłoczona krzesłami, a na dużym balkonie z drewnianymi balustradami roiło się od wilkołaków - wszystkich w ich wilczej postaci. 

Gdy weszłam do pokoju, wszystkie wilkołaki siedzące na parterze odwróciły się, by na mnie spojrzeć, tworząc zastraszające morze żółci, bursztynów, zieleni i błękitów, gdy ich oczy błyszczały w letnim słońcu. 

"Pip! Tutaj!" zawołał Wyatt. 

Przeskanowałam tłum wilkołaków siedzących na krzesłach i minęła chwila, zanim dostrzegłam Aerica dziko machającego do mnie, zanim gestem wskazał puste krzesło obok. 

Z tego miejsca nie ma mowy o wcześniejszym wyjściu. Ale siedzenie z przyjaciółmi to dobry substytut. 

Niezręcznie pomachałam mu moim pudełkiem z popcornem do mikrofali, po czym zaczęłam wybierać drogę przez rzędy, torując sobie drogę w kierunku duetu. 

"Dlaczego miałaby uczestniczyć w tym spotkaniu?" 

Zerknąłem w górę, wcale nie zaskoczony rozpoznaniem mojego osobistego naysayera, Rio. 

Rio był młodszym bratem Hectora, ale nigdy nie dogadywaliśmy się dobrze. Był niechętny przyjęciu myśliwego do stada, a na jego obronę powiem, że nie ułatwiałem mu tego, ponieważ wyrwałem kępki jego futra z jego wilczej sierści, kiedy po raz pierwszy powiedziano mi, że muszę ćwiczyć walkę z wilkami, a on był moim partnerem w walce. (W Pakiecie Jezior Północnych przywiązywano dużą wagę do treningów jak u Spartan, co mogło być półtraumatyczne dla dwunastoletniej łowczyni i nieszczęsnego wilka, na którym uczyła się walczyć). 

Rio był również duży na absolutnej lojalności wobec Alfy, co również uczyniło nas naturalnymi przeciwnikami. 

"Właściwie to się z nim zgadzam," powiedziałem. "Dlaczego ja tu jestem? Czy to spotkanie nie dotyczy spraw Paczki?" 

Nos Rio drgnął - prawdopodobnie nie wiedział, czy powinien być zadowolony, czy zdegustowany, że choć raz byliśmy po tej samej stronie. "Jeśli się zgadzasz, to po co tu przyszedłeś?" Wyszczerzył do mnie zęby, gdy przeskakiwałem w dół rzędu, kierując się w jego stronę. 

Zatrzymałam się w połowie przejścia, niezręcznie unosząc się nad kolanami innego wilka. "Masz rację. Chciałem tylko popcornu." Zamachnąłem się, ale Greyson czekał u wejścia do przejścia. 

"Nie dzisiaj," powiedział. Jego moc wypełniła pomieszczenie ciepłym kocem, a wszystkie wilki na głównym piętrze zapadły się nieco głębiej w swoich fotelach. 

I to jest ten argument. 

Byłem przeciwnikiem Greysona, ale kiedy był naprawdę nastawiony na coś, to nawet ja wiedziałem na tyle, żeby się z tym pogodzić. Facet był śmiesznie obezwładniony - nie miałem szans na wygraną, jeśli czuł się mocno w czymś. 

"Dobrze więc." Wznowiłem hulanie w dół przejścia, uśmiechając się dodatkowo szeroko, gdy dotarłem do Rio. Upewniłem się, że poklepałem go po kolanie, gdy przechodziłem. 

To by go pogorszyło później, ale w tej chwili mogłem powiedzieć, że moje szczenięce feromony miały go, ponieważ próbował - ale nie udawało mu się - besztać i uciekł się do sztywnego potrząsania głową, aby ukryć natychmiastowe rozluźnienie, które moje feromony zapewniły. 

Jego dziewczyna, Aspen, skinęła na mnie, gdy przeszedłem obok niej, z lekkim rozbawieniem na ustach. "Witaj, Pip." 

"Hej, Aspen. Nadal z tym palantem, co?" zapytałem. 

Rio olśnił mnie, ale Aspen chichotała, jej głos był niski i przyjemny. "Obiecuję ci, że w rzeczywistości jest całkiem uroczy". 

Parsknąłem. "Tak, wydaje się, że jest trupem w typie księcia. Ale tak długo, jak jesteś szczęśliwa!" Mrugnąłem, a Aspen obdarzyła mnie ostatnim uśmiechem, zanim przeniosła swoją uwagę z powrotem na Hektora. 

Aspen była członkiem Paczki od około dwóch lat. Była siostrzenicą Harki, dominatora Midwestu, czyli najlepszego wilka w regionie. Przybyła do Stada Północnych Jezior, aby zostać zamieniona w wilka, ponieważ stado to miało jeden z najlepszych wskaźników przeżywalności w kraju. 

Wilkołak rodził się dość rzadko - większość z nich musiała zostać zmieniona, tak jak wampiry. Przemiana była bolesnym procesem, który wymagał wielokrotnego ugryzienia przez wilkołaka, i podobno tylko czwarta część kandydatów, którzy tego próbowali, przeżyła, a tylko ułamek z nich rzeczywiście stał się wilkami. 

(Mówię podobno, bo nigdy nie widziałem, by wataha Północnych Jezior straciła kogoś w tym procesie. Nie zawsze stawali się wilkołakami, ale zawsze przeżywali. Ale nieważne. Może tutejsza woda była magiczna czy coś.) 

Harka poprosiła Stado o przyjęcie Aspen i zmianę jej ze względu na ten wskaźnik przeżywalności. Miała zostać ze Stadem przez około rok, podczas gdy nauczy się kontrolować swoją wilkołaczą siłę i wszystkie korzyści płynące z jej nadnaturalnego statusu, ale wtedy ona i Rio zaczęli się spotykać i zdecydowała się zostać ze Stadem. 

W końcu dotarłem do Wyatta i Aerica i zagrzmiałem na cienko wyściełanym składanym krześle. 

"Wypada, żebyście tu byli" - ogłosił Hector, stojący z przodu sali, ponad ciszą panującą w Pakiecie. "Dyskutujemy o tym, co czeka Pakę w związku z następstwami tego, że zdziczały wilk prawie wjechał do miasta." Obrócił papier w swoim pakiecie i wyglądał, jakby naprawdę chciał zrobić prezentację PowerPoint na ten temat, ale nie miał czasu. "Biorąc pod uwagę twoją rolę w tym incydencie - i to, że jesteś również nadprzyrodzonym - to dobrze, że bierzesz udział". Zerknął na Greysona, który podążał wąskim przejściem, które wilki opuściły i zatrzymał się obok niego. 

Greyson skierował swoje złote oczy na Hektora, który lekko pochylił głowę i cofnął się o krok lub dwa. 

Kiedy Greyson przeszedł z rozbawionej postawy z rękami schowanymi w kieszeniach spodni do bardziej formalnej postawy z dłońmi zaciśniętymi za plecami, cała atmosfera w pomieszczeniu uległa zmianie. 

Wilki pochyliły się do przodu, ich oczy ustawione na swoim przywódcy, słuchając całym ciałem. 

"Grupa łowców została wysłana przez Środkowo-Zachodni Regionalny Komitet Magii," powiedział Greyson. "Śmierć zdziczałego wilka została uznana za nieuniknioną ze względu na okoliczności, a Pip i ja jesteśmy w większości oczyszczeni. Jednak Regionalny Komitet Magii uznał, że konieczne jest oficjalne śledztwo ze względu na nieznaną magię, którą mogliśmy wyczuć u wilka." 

Zrobił pauzę, ale nikt się nie poruszył. Nikt poza mną, w każdym razie. Żonglowałam pudełkiem popcornu z mikrofalówki z jednej ręki do drugiej i przesunęłam się na krześle, które wydało bardzo głośny, zgrzytliwy dźwięk na drewnianej podłodze. 

Greyson zamrugał oczami w moim kierunku, na krótko zabłysnął tam błysk rozbawienia. 

To takie irytujące, że wydaje mu się, że cokolwiek robię jest zabawne, podczas gdy ja uważam, że większość jego działań jest irytująca! 

"Łowcy są wszyscy z rodziny Fletching, a przewodzić im będzie Amos Fletching. Jest on starszym bratem przywódczyni rodziny, Carrianne Fletching." Greyson odkleił wzrok ode mnie, aby spojrzeć na Paczkę. "Przybędą jutro. Nie będą się wtrącać w sprawy Paczki - są tu, by tropić magię. Jeśli zostaną zapytani, powinieneś odpowiedzieć na wszelkie pytania, jakie mogą mieć, ale unikaj ich, jeśli to możliwe." 

Ze sposobu, w jaki Hector mnie obserwował, byłam pewna, że ta ostatnia linijka dotyczyła również mnie. 

Poradzę sobie z tym. Chociaż łowcy musieliby mnie przesłuchać na temat tego, co zaobserwowałem, było mało prawdopodobne, że ich śledztwo doprowadzi ich do Timber Ridge Welcome Center. 

"Jakieś pytania?" zapytał Greyson. "Obawy lub oświadczenia?" 

Nikt się nie ruszył - oczywiście. 

Wymyśliłam sobie, co mogłabym powiedzieć - byłoby to dobre dla Greysona i Stada, o ile nie popchnęłabym ich za daleko. 

Odkąd Mama Dulce i Papa Santos zmarli, moja pozycja w Stadzie była... niepewna. Feromony szczeniaka czy nie, sprawy nie potoczyłyby się dla mnie dobrze, gdybym za bardzo naciskała. 

Wszystko zależy od równowagi. 

"Jeśli śmierć wilka była nieunikniona, dlaczego komisja wysyła myśliwych?" zapytałem. "Czarodzieje lub fae byliby lepszym wyborem, biorąc pod uwagę, że są o wiele lepsi w wyczuwaniu magii. Nawet wilkołak z trzeciej strony byłby lepszym wyborem." 

Hector uśmiechnął się łagodnie, gdy swobodnie skrzyżował ramiona, tak że jego dłonie oparły się o łaty na łokciach jego garnituru. "Łowcy zostali wybrani, biorąc pod uwagę delikatną naturę wydarzeń." 

Jest coś, czego nie mówią... 

"Delikatny?" zapytałem. "Myślałbym, że chcą mieć pod ręką najlepszych, a nie zdawalnych tropicieli magii". 

"Zdziczały wilkołak był ze sfory Low Marsh". Znowu, kiedy Greyson mówił, każde oko w pokoju zwróciło się ku niemu, ale Greyson studiował mnie, jego powieki na pół masztu, co normalnie sprawiłoby, że człowiek wyglądałby dopy, ale on zniósł to ze swoim wzorowym wyglądem. Figury. "Alpha Dolph jest wściekły z powodu jego śmierci. Łowcy mają go udobruchać, więc odpuści sprawę." 

Zmarszczyłem się, zaniepokojony tym szczegółem. Bo Dolph nie wyglądał na takiego, co by go ugłaskał, gdy widziałem go przed chwilą. "A jeśli nie jest ułagodzony?" 

Greyson rekreacyjnie przechylił głowę do tyłu w zrelaksowanym spojrzeniu absolutnej pewności. "Wtedy nauczymy go, jak być ułagodzonym". 

Nie mogłem nic na to powiedzieć. Wilkołacze stada często współpracują ze sobą, ale kiedy mniej potężne stado robiło coś głupiego, na przykład próbowało walczyć z dużo większym i silniejszym stadem, często następowała korekta. 

Przysięgam, czasami życie wśród wilkołaków czuło się jak wieczne tkwienie w clique-y liceum. 

"Brzmi fajnie," powiedziałem. 

Uśmiech Greysona był bardziej niż trochę niebezpieczny, a Hector szybko przejął kontrolę nad spotkaniem. 

"Łowcy zostaną w mieście..." kontynuował Hector. 

Słuchałem tylko do połowy, ściskając moje pudełko popcornu. 

Łowcy, co? Wygląda na to, że będzie tu trochę pikantnie.       

* * *  

Oparłem się o pień drzewa tak dobrze, jak tylko mogłem, patrząc przez lunetę mojego karabinu. Mentalnie skupiłem się na celu, w który celowałem, starając się utrzymać równowagę, by nie spaść z drzewa, na którym siedziałem. 

Jestem z natury leniwy. Nie lubiłam treningów, a już naprawdę nie lubiłam się pocić. Ale wilkołaki wciągnęły mnie w trening bojowy bez względu na to, co czułam w tej kwestii. Jeśli chciałem mieć szansę na przetrwanie ich metod szkoleniowych - które mogły być bardzo surowe - musiałem ćwiczyć moje umiejętności łowieckie oddzielnie. 

Zazwyczaj łowcy pracowali w zespołach - dlatego też istniały linie rodzinne łowców - a każdy z nich miał wyspecjalizowaną rolę. Ale ponieważ byłem jedynym łowcą, musiałem nabyć umiejętności, które skupiały się na rzeczach, które mogły zwiększyć moje szanse na przeżycie, takich jak wspinaczka - ponieważ wilki nie potrafią się wspinać - pływanie - ponieważ nie są najlepszymi pływakami, chociaż zrobią to w razie potrzeby - oraz użycie srebrnych ostrzy i karabinów snajperskich. 

Daj mi karabin snajperski - a właściwie mój karabin snajperski, który był zupełnie innym tworem i mógł być tylko luźno nazywany karabinem, biorąc pod uwagę, że musiałem mieć do niego specjalne naboje, a nie prawdziwym karabinem snajperskim, bo nie miał takiego zasięgu jak te, które miały, bo przeważnie używałem go w lesie i na drzewie, i to był dla mnie najbezpieczniejszy sposób walki. 

Oczywiście wilki nie pozwalały mi zbyt często zabierać ze sobą broni, gdy "trenowaliśmy". (Albo pozwalały, ale nie możesz nosić karabinu snajperskiego na ramieniu, kiedy wilki gonią cię osiem mil przez las). 

Oparłem się plecami o pień drzewa - musiałem, bo inaczej odrzut mojej broni zrzuciłby mnie z drzewa. 

Kiedy byłem już pewien, że nie spadnę, wyłączyłem zabezpieczenie i oddałem strzał. 

Mój skonstruowany przez fae karabin odskoczył, uderzając mnie w ramię, ale byłem na to odpowiednio przygotowany. Wyciągnąłem malutką lornetkę, którą nosiłem ze sobą podczas treningów, by móc zobaczyć, jak mój strzał trafił w cel. 

Srebrzysta farba rozlała się na pierścieniu tuż za bullseye - to był kolejny powód, dla którego mój karabin był dziwny; mógł strzelać tylko dwoma rodzajami pocisków: srebrnymi i kapsułami, które były w zasadzie skrzyżowaniem kul BB i paintballi. (Fae była dość zła, że poprosiłem o tę modyfikację, która byłaby niemożliwa bez użycia magii. Ale potrzebowałem naboi, które byłyby dla mnie bezpieczne do wystrzeliwania w celach treningowych, biorąc pod uwagę, że wilkołak mógłby przypadkowo zawędrować w pobliże). 

Niezły strzał. Nie cudowny, ale wystarczająco bliski, by wykonać zadanie. 

Dwa wilki pojawiły się w zieleni lasu niczym cienie, ciche i zabójcze. 

Wstrzymałem oddech, aż rozpoznałem parę. 

Wyższy, ale szczuplejszy o rudawej sierści i małej czarnej masce, która zakrywała jego twarz i pysk, to Aeric, natomiast ten bardziej umięśniony o ciemnobrązowym futrze i odrobinie rdzawego podszerstka z rozpyloną szarością na piersi to Wyatt. 

Duchem podeszli do niewielkiej rzeki, która płynęła przez las i łączyła się z jednym z pobliskich jezior. 

Rzeka wyryła sobie drogę przez ziemię, więc nie miała właściwych brzegów, a raczej strome klify, które wpadały do szerokiego strumienia. 

Wyatt i Aeric nawet nie zrobili pauzy. Przeskoczyli rzekę, mięśnie ich przednich nóg i tylnych ćwiartek widocznie pęczniały przez ich grube płaszcze, i wylądowali z drapieżną gracją, która była niemal złowroga. 

To był imponujący skok, którego nigdy bym nie spróbował, ale hej, to jest atletyzm wilkołaków. 

Teraz po tej samej stronie rzeki co ja i mój cel, Wyatt podniósł nos, węsząc, ale byłem pod wiatr od nich i na drzewie, więc trudno byłoby mu mnie znaleźć. 

Aeric prześlizgnął się przez zarośla i znalazł mój cel, badając nosem srebrzystą farbę. 

Wydał odgłos niesmaku, po czym wycofał się i zaczął patrzeć w górę na drzewa. 

Przerzuciłem bezpieczeństwo na moim karabinie, po czym zagnieździłem go w poprzek moich kolan. "Czy coś jest nie tak?" 

Wyatt zobaczył mnie pierwszy i wyje na przywitanie, zanim uruchomił zmianę, rozpoczynając transformację z powrotem do swojej ludzkiej postaci. 

Zmiana może być bolesna - dosłownie zmieniają strukturę swoich kości i mięśni - i zazwyczaj trwa od czterdziestu sekund do minuty. 

Może to brzmi szybko, ale jest to naprawdę niebezpieczne, ponieważ pozostawia wilkołaka lub zmiennokształtnego całkowicie bezradnego, a wrogowi daje mnóstwo czasu na zabicie go. 

Greyson miał najszybszą zmianę, jaką kiedykolwiek widziałem, a i tak transformacja zajęła mu prawie trzydzieści sekund. 

Przymocowałem swój karabin do uprzęży, którą specjalnie dla niego zrobiłem, i przerzuciłem ją przez plecy, zanim zacząłem szamotać się w dół drzewa. 

Wyatt już prawie skończył się przemieniać, a Aeric rozpoczął proces, więc pozwoliłem im skończyć, gdy ja przemierzałem las, by dokładniej przyjrzeć się mojemu celowi. 

"Ugh, zawsze czuję, że potrzebuję lodowej kąpieli po zmianie". Wyatt jęknął i popped coś w jego szyi, jak wstał, szczotkując martwe liście z jego gołych kolan. 

"To brzmi wystarczająco bolesne, aby potrzebować jednego". Odwróciłem się w jego kierunku i byłem skrycie wdzięczny, że burmistrz Pearl miał temperament buldoga, ponieważ oznaczało to, że nie musiałem się martwić o mentalne blizny. 

Ponieważ burmistrz Pearl wymierzyła ogromne grzywny przeciwko Pakiecie za nieprzyzwoite obnażanie się za każdym razem, gdy przemieniali się publicznie - wszyscy zmiennokształtni wracali do swoich ludzkich postaci w buforze; to sprawiło, że zima była wyjątkowo niepopularna wśród niektórych z nich - Paczka Jezior Północnych została zmuszona do wymyślenia rozwiązania tego problemu. 

Inżynierka fae, która wykonała mój karabin, pracowała również dla wilków. Stworzyła cienkie, złote bransoletki, które wilki nosiły, a które, gdy zmieniały się z wilka w człowieka, uruchamiały zaklęcie tkaniny, które zakrywało najważniejsze części ciała - przynajmniej te, za które burmistrz Pearl mógłby ich ukarać grzywną. 

Dla wilków płci żeńskiej oznaczało to te workowate kształty, które technicznie można by określić jako sukienki, ale były naprawdę workowate i w zasadzie istniały tylko po to, by mogły dojść do jednego z punktów zrzutu ubrań bez otrzymania kary. 

Dla samców wilków istniał dość szeroki wybór, biorąc pod uwagę, że fae dużo eksperymentowała, kiedy po raz pierwszy zrobiła bransoletki. 

Wyatt wypchał swoją nagą klatkę piersiową, gdy jego okrycie - niebieski kilt - lekko powiewało na wietrze. "Nie ma to jak bieg po lesie, żeby cię pobudzić!" 

"Tak." Aeric próbował rozciągnąć swoją strunę szyjną, która janked hem jego kilt ciasno. "Chyba." 

"Jeśli nie będziesz ostrożny, znowu rozwalisz swój kilt, a inżynier fae powiedział ci, że następnym razem, gdy to zrobisz, ona go zmodyfikuje, aby miał róże i kocięta," przypomniałem mu. 

Aeric oparł ręce na biodrach. "Przepraszam, nie mam na sobie kiltu. To jest wyraźnie skort, dziękuję!" Podniósł przednią klapę, aby pokazać mi szorty, które skrywała część spódnicy. 

"Naprawdę nie potrzebowałem wizualizacji, dzięki", powiedziałem. 

"To nie ma znaczenia," powiedział Aeric. "Moje skorty kosztowały mnie o tyle więcej niż podstawowy kilt, mam zamiar upewnić się, że dostanę moje pieniądze warte z każdego z nich! I zdecydowałem, że nie obchodzi mnie groźba tej fae. Shania powiedziała mi, że jej zdaniem dobrze wyglądałbym w różach i kociętach!". 

Wyatt przewrócił oczami. "Tak, tak." 

"Jest dobrą i wspierającą dziewczyną," kontynuował Aeric. 

"Wiemy - mówisz nam to każdego dnia," powiedział Wyatt. 

"Jesteś po prostu zazdrosny, że nie masz dziewczyny," powiedział Aeric. 

"Prawda." Wyatt oparł się o młode drzewo, które jęknęło złowieszczo pod naporem jego siły. "Dołączyłem do dwóch aplikacji randkowych i nadal nie mam szczęścia. Mam nadzieję, że to tylko mój profil, a nie ja?". 

"To twój profil," powiedział Aeric z pewnością siebie. "Jesteś jednym fajnym wilkiem. Ktokolwiek się z tobą umówi, będzie miał szczęście, że cię ma!". 

"Dzięki, stary." 

"Nie wspominaj o tym!" 

Podczas gdy Aeric i Wyatt wymieniali męskie uściski, odkleiłem mój cel od drzewa, do którego go przymocowałem, przyzwyczajony do sposobów ich bromance. 

Przyjaźniłam się z nimi praktycznie od momentu przybycia do Timber Ridge, kiedy miałam dwanaście lat, ale dopiero kiedy Greyson został Alfą, a córka poprzedniej Alfy, moja najlepsza przyjaciółka Lynn, opuściła Stado wraz z rodzicami, staliśmy się lepszymi przyjaciółmi. 

"Wiesz, jeśli jesteś zdesperowana, możesz umówić się z Pip," zaproponował Aeric. 

"Zdesperowany?" Obróciłem się, aby zaszklić na parę. 

Wyatt grymasił. "Tak, przepraszam, nie, nie jestem aż tak zły". 

"Hej, to jest wredne!" Złożyłem swój cel i podszedłem do pary. 

To jest to. Następnym razem, gdy każą mi wejść do Howl-In Café po napoje kawowe, dostanę je bezkofeinowe! 

"Przepraszam, Pip. Jesteś świetna i w ogóle", powiedział Wyatt. "Po prostu... masz ten psi klimat". 

"Masz", zgodził się Aeric. "Nie wiem, czy to dlatego, że twoje feromony sprawiają, że jesteś tak słodki, że chcemy potargać ci włosy, czy to jak aura samoobrony unikalna dla myśliwych. Ale ty po prostu masz to... uczucie. W ten sam sposób Greyson ma tę wibrację Alfa!". 

"Tak," powiedział Wyatt. "To uczucie, które sprawia, że chcemy spędzać z tobą czas, bawić się z tobą i dobrze się bawić. Ale, jak...wcale nie romantycznie pociągające." 

"Ojej," powiedziałam ze skruchą. "Dzięki." 

Ich słowa mogły brzmieć podle, ale nie wpłynęło to na mnie zbytnio. Mówiono mi, że mam psie wibracje mniej więcej od czasu, gdy skończyłem szesnaście lat. To położyło prawdziwy skurcz na moim życiu randkowym. 

"Och, to jest dobry sposób, aby to ująć, Wyatt. Możesz nie być w stanie zdobyć dziewczyny, ale przynajmniej nie zostałeś odrzucony jak Pip kilkanaście razy, ponieważ masz psie wibracje." Aeric poklepał Wyatta po ramieniu. 

"To nie był tuzin razy!" Pstryknęłam. "To nie było nawet pół tuzina!". 

"Zaczęło się od Chase'a, prawda?" zapytał Wyatt. "Nigdy nawet nie powiedziałaś mu, że go lubisz, on tylko powiedział ci, że masz taką samą aurę jak Pomorzanin. To był początek Pomorskiej Mocy Szczeniaka". 

Chase był niezwykle przystojnym wilkołakiem, który był około dziesięć lat starszy ode mnie, był poważny, pełen szacunku i niesamowity. Obecnie mieszkał poza Paką i pracował dla fae Królowej Nocnego Dworu. 

Jako nastolatka zadurzyłam się w nim najbardziej, ale kiedy powiedział mi, że jestem jak Pomorzanin, to w dużym stopniu zniszczyło wszelkie romantyczne uczucia, jakie do niego żywiłam. 

"Był też Cliff, Trev i Weslan. Oni wszyscy powiedzieli, że masz ten psi klimat, też, więc podczas gdy kochali spędzać czas z tobą, romans był poza tabelą, ponieważ uczucie przyjaciela jest silne z tobą," Wyatt wyrecytował. 

Ahh, tak. To też nie pomogło mojej pewności siebie. 

Moje życie romantyczne było w rozsypce. Albo, tak naprawdę, nigdy go nie miałam. 

Poszłam na kilka randek z kilkoma ludzkimi facetami w college'u, ale nigdy nie udało nam się nawiązać kontaktu, ponieważ jako łowca żyjący w nadprzyrodzonej społeczności byłam po prostu inna. Miałam bardzo mało wspólnych doświadczeń, które pozwoliłyby mi nawiązać kontakt z człowiekiem. 

"Wiesz," Aeric przemyślnie potarł podbródek, "Myślę, że to naprawdę godne podziwu, że jesteś tak szczęśliwy będąc singlem. Naprawdę. Nie wiem, jak znalazłabyś kogoś na randkę, tak czy inaczej, więc to wspaniałe, że potrafisz znaleźć szczęście sama. Jako samotna osoba. Bez nikogo, kto by cię kochał." 

"Mógłbym pójść na kolejną rundę ćwiczeń," powiedziałem wesoło. "Może po prostu staniecie tam, żebym mógł w was celować?". 

Wyatt skrzywił się. "Za daleko?" 

"Bardziej niż trochę, tak," powiedziałem. 

"Przepraszamy," powiedział Aeric. "Nie chodzi nam o to. Chodzi mi o to, że jesteś całkowicie uwielbiana przez Paczkę i jesteś świetną zabawą. Może powinnaś spróbować umówić się z townie!". 

"Przyznała się do jednego dwa lata temu, pamiętasz? Chyba miał na imię Todd." Wyatt szturchnął przyjaciela. "Powiedział, że nie jest zainteresowany kimś, kto jest fizycznie silniejszy od niego". 

"Och, zapomniałem o tym facecie," warknął Aeric. "On jest po prostu szowinistyczny i oczywiście ma słabą wolę. Tylko niepewni siebie faceci nie radzą sobie z takimi rzeczami. Nie słuchaj go, Pip. Uważamy, że to jest niesamowite!" 

Pomimo mojej irytacji z tą parą, roześmiałam się. "Dzięki? Chyba?" powiedziałem. "Więc czy był jakiś powód, dla którego przyszliście mnie znaleźć, czy po prostu chcieliście omówić życie miłosne Wyatta?". 

Zrobili to już wcześniej - znaleźli mnie tylko po to, żeby porozmawiać o randkowych dramatach. 

Wyatt zmrużył oczy na leśny baldachim, który rozciągał się nad naszymi głowami, podczas gdy ja zamachałam się na komara. "Dlaczego przyszliśmy cię znaleźć?" Obrócił się, by spojrzeć w stronę Aeric. "Czy to było, aby powiedzieć jej o biegu Pack?" 

"Nah, ona nie może przyjść na bieg," powiedział Aeric. "Przykro mi, Pip." 

"Jestem do tego przyzwyczajony", powiedziałem pocieszająco. 

Pozwolono mi zobaczyć więcej wilkołaków niż ludzi związanych z paczką - w tym ich własne dzieci - ale były pewne twarde granice, które trzymały mnie na zewnątrz. 

To było coś, z czym pogodziłam się wieki temu i co pomogło mi w ustaleniu moich własnych granic. Dużą część mojego życia spędziłem na pożegnaniach - najpierw z rodzicami, potem z Mamą Dulce i Papą Santosem, a w końcu z Alfą Hudsonem i Lynn, którzy byli dla mnie drugą rodziną. Alpha Hudson i Lynn nadal żyli. Właśnie się wyprowadzili dzięki Greysonowi i jego przyszłej karierze w polityce. 

Odległość między Stadem a mną sprawia, że jest bezpieczniej. Jest o wiele mniej bólu serca dla mnie. 

Lepiej mi było w związkach, które były zabawne, ale nie sięgały tak boleśnie głęboko - jak moja przyjaźń z Wyattem i Aericiem. 

Aeric wyprostował plisę swojego skortu. "Pamiętam!!! Przyszliśmy tu, bo za godzinę mamy iść na lody z Shanią i chcieliśmy ją zaprosić." 

Wyatt pstryknął palcami. "To było to! Chcecie lody? Zapłacę!" 

"Tak, brzmi fajnie. Muszę jednak najpierw wyczyścić mój sprzęt." Podniosłem swój karabin i prześwietliłem go, ledwo zauważając, kiedy poczułem, że kolejny wilkołak wyskakuje w zasięg moich myśliwskich zmysłów - zdarzało się to cały czas na ziemi Pack. 

"Brzmi świetnie," powiedział Aeric. "Pójdziemy znaleźć Shanię i spotkamy się z tobą-". Aeric zamarł, a Wyatt napiął się. 

To musi oznaczać, że wilkołak jest-. 

Pojawił się ogromny biały wilk-Greyson.




Rozdział 5

Rozdział 5       

Pip  

Jako wilk Greyson był największy w Pakiecie, niemal sięgał mi do klatki piersiowej, gdy tylko stał. Był nieskazitelnie biały - tak, nazywa się Greyson, ale jest cały biały, myślę, że to zabawne - i miał ogromne łapy, długie nogi i złote oczy zakapturzone czarną obwódką, aby były wyjątkowo jasne w ciemności jego białego futra. 

Podobnie jak w swoim ludzkim ciele, Greyson emanował mocą i potrafił wpływać na swoich towarzyszy niezależnie od tego, w jakiej był formie. Gdy przechadzał się po leśnym podszyciu, Aeric i Wyatt ukłonili się przed nim. 

"Alfa Greyson," powiedzieli. 

Złote oczy Greysona utrzymywały się na nich przez chwilę, zanim przeniósł swoją uwagę na mnie. 

"Hej," powiedziałam. Mam taki talent do dramatyzowania! 

Greyson usiadł i wpatrywał się w swoich dwóch sługusów. 

"Tak, Alfa," powiedział Wyatt po chwili. "Będziemy." 

Oblizałem palec i spróbowałem wypolerować smugę na lufie mojego karabinu, przyzwyczajony do wysłuchiwania niezręcznych półrozmów. 

Packmates mogli rozmawiać ze sobą po wilczemu, bez użycia słów mówionych. Papa Santos próbował mi wytłumaczyć, że to nie jest rozmowa umysłów - słowa nie są wymieniane. Opisał to jako zrozumienie duchów drugiej osoby. 

Brzmiało upiornie. 

Nie wiedziałam, czy naprawdę chcę, żeby wszyscy "rozumieli" mojego ducha, więc cieszyłam się, że to kolejna umiejętność wilkołaków, której nie mieli łowcy. 

"Spotkamy się przed Howl-In Café, dobrze, Pip?" powiedział Wyatt. 

Dostroiłam się z powrotem do rozmowy. "Tak, w porządku, brzmi świetnie. Zajmie mi to około pół godziny". 

"To dobrze, poczekamy. Do zobaczenia!" Wyatt pomachał, zanim on i Aeric ukłonili się swojemu Alphie, a następnie kłusowali boso przez las. 

"Myślisz, że powinniśmy przekształcić się z powrotem w nasze wilcze formy?" zapytał Wyatt. 

"Jasne, ale musimy zatrzymać się wtedy przy moim domu, aby odebrać ubrania. Ostatnim razem, gdy zatrzymaliśmy się w punkcie zrzutu ubrań, jedyną rzeczą, która tam została, były te chodliwe hawajskie koszule Original Jack uwielbia nosić, a ja mam coś przeciwko flamingom." 

"Rozumiem." 

Roześmiałbym się na komentarz Aerica, ale byłem zbyt zajęty marszczeniem czoła na Greysona. 

Został blisko mnie - choć teraz stał - i nie zrobił żadnego ruchu, by mnie opuścić. 

Niezręcznie zadrgałem z pistoletu. "Życzę dobrej nocy, Greyson". 

Greyson wpatrywał się we mnie swoimi przytłaczającymi, złotymi oczami, a ja widziałem, jak jego ogon drgał lekko z boku na bok. 

To było tylko lekko w przód i w tył, ale dla wilkołaka o jego statusie było to odpowiednikiem psa dziko merdającego ogonem. 

Oh. O nie. Wiem, co to oznacza. 

"Nope!" Zaskoczyłam, skrzecząc ścieżką przez las, kierując się do mojej chaty - tam, gdzie mogłam zatrzasnąć drzwi na jego ubzdryngolonej twarzy. 

Nie słyszałam Greysona za sobą - ale to oznaczało tylko tyle, że poświęcał cenny czas na transformację w ludzkie ciało. Miałem około trzydziestu sekund przewagi, jeśli tak było - trzydzieści sekund, bo oczywiście Greyson musiał być najszybszy w przemianie z człowieka w wilka i z powrotem, jakiego kiedykolwiek widziałem! 

Postawiłem raczej na szybkość niż na skradanie się czy jakiekolwiek próby zatarcia śladów. Z tak małą przewagą szybkość była wszystkim, co miałem, i nie było sensu próbować wspinać się na drzewo, bo Greyson byłby człowiekiem. 

Greyson wyszedł przede mną w swojej ludzkiej postaci, bez koszuli i w czarnych spodniach dzięki uprzejmości bardzo drogiej bransoletki fae zapiętej wokół jego nadgarstka. 

"Uciekasz? Ostrożnie, Pip. Pomyślę, że nie bardzo mnie lubisz." Jego głos był gardłowy z lekkim zgrzytem do niego, który sprawił, że drgnąłem moje ramiona do tyłu. 

"Nie powinieneś myśleć, że cię nie lubię, powinieneś wiedzieć", powiedziałem. 

Zanim zdążyłam powiedzieć coś więcej, uderzył mnie całą siłą swoich mocy Alfa. 

Zacisnąłem zęby, ponieważ presja, by upaść na kolana, była przytłaczająca do tego stopnia, że ledwo widziałem cokolwiek poza jego złotymi oczami. 

Przysięgam, że czułem zęby na karku, zanim moja magia łowcy zaczęła działać i odrzuciłem jego moce. 

Wciąż mogłam je wyczuć - a nawet w pewnym stopniu poczuć - ale nie było już tej kompulsywnej chęci zrobienia wszystkiego, co powiedział. 

Przez większość czasu Greyson trzymał swojego ducha Alfa w ciasnym uścisku - był na tyle potężny, że gdyby pozwolił mu się uwolnić przez cały czas, większość stada miałaby problem z poruszaniem się wokół niego. Ale kiedy byliśmy tylko we dwoje, lubił się wyluzować. 

Nie wiedziałem, czy lubił mnie testować, żeby sprawdzić, czy pewnego dnia będzie w stanie mnie zdobyć, czy po prostu lubił używać mnie jako wilczego odpowiednika piszczącej zabawki, żeby się odstresować, ale od miesiąca, w którym się poznaliśmy, okładał mnie swoimi mocami. 

Podniosłem swój karabin. "Jestem uzbrojony." 

"Może gdybyś mógł go załadować szybciej niż ja mogę cię dopaść, byłbym bardziej ostrożny". Greyson sauntered wokół mnie, jego ramię szczotkowanie moje ramiona, aż szedł obok siebie ze mną. Dostarczył lekkie uderzenie biodrem, które wprawiło mnie w ponowny ruch, a on z łatwością dotrzymywał kroku swoim dłuższym nogom, gdy trundowałem przez las. "Ale używanie karabinu do ataku w bliskim zasięgu jest poza tematem. Chciałem powiedzieć, że dobrze poradziłeś sobie z wilkiem z Low Marsh". 

Prawie potknąłem się o korzeń drzewa, gdy podejrzliwie zerknąłem na niego w górę. 

Komplement mógł być przykładem jego pokręconej osobowości, ale kiedy zerknął na mnie, jego złote oczy nie były zakapturzone złośliwością, jak to zwykle bywało, gdy byliśmy sami. 

"Dzięki. Ale tak jak rzadka jest twoja pochwała, nie wiem, że jest prawdziwa. Jestem wystarczająco realistyczny, by wiedzieć, że byłem w dość złym miejscu." 

Greyson ziewnął, swobodnie napinając się, gdy jego moce nasyciły obszar wystarczająco, by zadusić wilka. "Przeżyłbyś. Był bliski wykrwawienia się, zanim go zabiłem." 

Podeszliśmy do drzewa, które rozszczepiło się w połowie swojego pnia i przewróciło. Schowałem się pod nim, ale Greyson - nie przerywając swojego tempa - złapał pień i swobodnie przeskoczył nad nim. 

To dlatego nigdy nie mogę wygrać sesji treningowych Pack! 

"Ale ja przyleciałem i cię uratowałem", zauważył Greyson, gdy obróciliśmy się wokół krzaka. 

Parsknąłem. "Czego chcesz, ceremonii wręczenia medalu?". 

"Ceremonie są nudne," powiedział Greyson. "Ale wziąłbym nagrodę. Przyjmuję wypłaty z oczywistych pand i broni." 

Przewróciłem oczami. "Jesteś Alfą tego regionu. Opieka nad najeźdźcami to twój obowiązek". 

"A ja mógłbym powiedzieć, że opieka nad zdziczałymi wilkami to twój obowiązek, Lady Hunter". Szorstki głos Greysona sprawił, że poczułam się bardziej klaustrofobicznie niż jego rzeczywista bliskość, gdy jego ramię ponownie zderzyło się z moim. 

"Jestem certyfikowanym myśliwym, ale mamy uzyskać pozwolenia na eliminację zdziczałych wilków". Zagryzłem wargę. "I dlatego możemy mieć kłopoty, że tak go pociąłem". 

"Prawda," zgodził się Greyson. "Jeśli nadnaturalni są dobrzy w czymkolwiek, to w skupianiu się na bezużytecznej polityce, jak papierkowa robota i pozwolenia, zamiast na tym, co ważne." 

"Zarabianie więcej pieniędzy na biznesach należących do Packów?" zapytałem zawadiacko. 

"Tak," zgodził się Greyson. "I interweniowanie, gdy nadprzyrodzone istoty mają zamiar skrzywdzić ludzi - tak jak wilk z Low Marsh miał zamiar skrzywdzić te dzieci". 

"Ta wymówka zadziałałaby, gdybym uwierzył w twój akt rycerza-w-świecidełku-zbroi-lidera," powiedziałem. 

Greyson pochylił się tak, że jego oddech łaskotał moje ucho. "Nie mam pojęcia, o czym mówisz". 

Roześmiał się, kiedy odchyliłam się od niego i podniosłam ramię, żeby wytrzeć ucho. 

"Jesteś po prostu zdenerwowany, że myśliwi są wysyłani do zbadania śmierci wilka," powiedziałem. 

"Teraz, dlaczego miałbym kiedykolwiek być zażenowany przez coś takiego, jak śledczy mucking wokół mojego Pack i mieszanie kłopotów z naszymi ludźmi?" Głos Greysona obniżył się z jego irytacją. "Ale mylisz się co do jednego: jestem wściekły na wilki z Low Marsh - że pozwoliły na to." 

Ciśnienie jego mocy rozszerzyło się i poczułam, jak skubie mnie wokół kolan, gdy rosło uczucie zębów na mojej szyi. "To było złe," powiedziałem. 

"To niewybaczalne," powiedział Greyson. "Szkody, jakie mogło to spowodować w naszych relacjach z ludźmi - nie wspominając o utracie życia - mogły być nieodwracalne". 

Zerknął na mnie, a ciśnienie rozjaśniło się. "Na szczęście dla nas, nasza Pani Łowczyni była pod ręką. Ale ty też nie pomykasz bez opieki nad nikim, jak to zwykle robisz. Czy spodziewasz się kłopotów z łowcami?" 

"Nie do końca, ale wątpię, żeby byli zachwyceni moim widokiem." 

"Ale przecież wszyscy jesteście myśliwymi. Czy nie ma tu poczucia koleżeństwa?" zapytał Greyson. 

"Które mogę łatwo wykorzystać?" zapytałem, mogąc odgadnąć jego rozumowanie. "Nie. Zwłaszcza, że jestem samotnym łowcą. Zazwyczaj rodziny dbają o swoje. Ale jeśli sprawy przybiorą zły obrót, mogę skontaktować się z Quillonami" - powiedziałem. 

Quillonowie byli rodziną myśliwych z siedzibą w Minnesocie. Kilku ich łowców było z moimi rodzicami na misji, w której zginęli. Czuli się źle z tego powodu, więc pomogli mi zapewniając szkolenie myśliwskie, sponsorując moje certyfikaty myśliwskie i wiele innych. Pomogli mi, gdy reszta rodzin łowców mnie porzuciła - nikt nie chciał przyjąć dziecka łowcy, które byłoby następcą innej rodziny i nie zapewniłoby im żadnej dodatkowej władzy. Wydaje mi się, że poczucie winy jest silnym motywatorem. 

"Postaramy się uniknąć tego typu ekstremalnych sytuacji" - powiedział Greyson. 

Zmarszczyłem czoło, gdy dotarliśmy na skraj lasu. "W jaki sposób jest ekstremalna?" 

Greyson zatrzymał się na skraju lasu - nic dziwnego. Z tej odległości mogłem zobaczyć kwaterę. Jeśli podszedłby znacznie bliżej, każdy wilk w loży miał paść na kolana od jego mocy i nie wiedzieć czemu. 

Przeszedłem jeszcze kilka kroków, żeby zrobić trochę miejsca między nami - może wtedy jego głos nie wpłynąłby na mnie tak źle - i obróciłem się, żeby stanąć przed nim. 

Greyson swobodnie podrapał się po prawym bicepsie. "Nie lubię polegać na innych w kwestiach związanych z Paczką". 

Wymachiwałem moim karabinem w jego stronę. "To jest sprawa myśliwych, tak naprawdę". 

Greyson wygiął brew w moją stronę. "Jak mogłem zapomnieć, że Pani Łowczyni ma zaciętą, niezależną passę?" Zerknął za mną, do loży Pack, i poczułem to, gdy zaczął zwijać swoją moc. "Jeśli będą ci przeszkadzać, wyobrażam sobie, że zrobisz z siebie szkodnika". 

"To dobra strategia, kiedy znasz każdy regulamin i zasady, których oni również muszą przestrzegać," powiedziałem wesoło. 

"Tak, jasne", powiedział Greyson. "Daj mi znać, jeśli stanie się to za dużo". 

"Co mogłeś zrobić?" Zrobiłem kolejny krok lub dwa, aby wzmocnić swoją odwagę. "Jeśli zadrzesz z łowcami, zejdą na ciebie mocniej niż kiedykolwiek na mnie". 

Greyson uśmiechnął się, a jego złote oczy niemalże zalśniły, gdy ostatnie migotanie jego niesamowitych mocy pomknęło w moją stronę. "Tylko jeśli dowiedzą się, że faktycznie coś zrobiłem." 

Przysiadł się do mnie, gdy szydziłem. 

"Mam nadzieję, że pewnego dnia Paczka zda sobie sprawę, jakim jesteś łobuzem". Zajęło to całą moją samokontrolę, aby utrzymać się na ziemi, jak przetoczył się obok mnie. 

Jego niski chichot zatrzasnął się na moich piętach. "Jeśli masz nadzieję, dlaczego nie powiedziałeś im, jeszcze?" 

Wzgardziłem jego plecami, zmieniłem chwyt na moim karabinie i skierowałem się na koniec łąki, która została wyznaczona z dwoma celami dla mojej praktyki sztyletowania. 

Nie powiedziałem im, bo nigdy by mi nie uwierzyli.       

* * *  

Dzwonek zabrzęczał, gdy weszłam przez drzwi wejściowe do centrum powitalnego, niosąc mój pusty cooler, który zawierał mój lunch i mrożony napój czekoladowy, który kupiłam w należącej do wilkołaka kawiarni Howl-In. 

"Pip, czy to ty?" Dziewczyna Shanii-Aerica, która również była mieszkanką miasta i stała się moją przyjaciółką, również wołała ze sklepu z pamiątkami, który był oddzielony od centrum powitalnego szklanymi oknami. 

"Tak!" Rzuciłem moją lodówkę w zakątek na ziemi, schowany w olbrzymim sześciokątnym biurku, które obsadziłem dla centrum. 

Biurko było zagracone broszurami, mapami okolicy, słoikiem z wilczymi ciasteczkami, które tak naprawdę były tylko cukrowymi ciasteczkami, które zabarwiliśmy na zielono barwnikiem spożywczym, ale czego ludzie nie wiedzieli, nie zaszkodzi im - i telefonem stacjonarnym, który był starszy niż ja. 

"Świetnie! Skończę zaopatrywać się w breloczki, a potem zaraz wyjdę" - powiedziała Shania. 

"Mam cię." Ustawiłem moją mrożoną czekoladę na moim blacie, a następnie potrząsnąłem myszką starożytnego komputera, którego używałem, gdy potrzebowałem zbadać cokolwiek dla turystów. 

Timber Ridge Welcome Center działało jako część centrum turystycznego, część muzeum historii, część sklepu z pamiątkami. 

Było tam mnóstwo informacji o miasteczku i wszystkich zabawach, które były dostępne za moim pośrednictwem i w wielu broszurach. Ale ściany były pokryte ogromnymi, płóciennymi wydrukami niektórych wilkołaków w ich wilkołaczych postaciach, a także były metalowe tabliczki, które opisywały, w jaki sposób powstała Paczka Północnych Jezior, która współpracowała z miastem, zakładając tak wiele biznesów. 

Miejsce to pachniało trochę stęchlizną, ale w przyjazny sposób, jak biblioteka, a ja wiecznie walczyłam z cienką warstwą kurzu na wszystkich drewnianych powierzchniach. Ale było w nim coś domowego i ciepłego - nawet jeśli mieliśmy klimatyzację, ponieważ Moira, wilkołak zarządzający, była wilkiem tundrowym i wymagała zimna przez cały rok. 

Wilcza sztuka i bibeloty były wszędzie, ale największym elementem był metalowy posąg wilka ustawiony obok małej, podwyższonej sceny, przed którą stał statyw z kamerą. 

Nad sceną wisiał płócienny baner głoszący "Zdjęcia z prawdziwym wilkołakiem - 25 dolarów", ale zazwyczaj prowadziliśmy to stanowisko tylko przez kilka godzin w weekendy, ku rozczarowaniu kierownika. 

(Moira wielokrotnie powtarzała mi, że centrum powitalne i sklep z pamiątkami zarobiłyby więcej pieniędzy niż jakikolwiek inny biznes należący do wilkołaków w Timber Ridge, gdybyśmy tylko obsadzili budkę ze zdjęciami każdego dnia). 

"Breloczki są zaopatrzone, ramki też." Shania wyłoniła się z bałaganu sklepu z pamiątkami, który był wypchany stojakami i półkami związanych z wilkami pinezek, magnesów, breloczków, wypchanych zwierząt, obrazów, pocztówek, koszulek, kapeluszy, kurtek, zabawek, świec, produktów kosmetycznych i innych. 

Shania oparła się o jedną z ram okiennych i potrząsnęła głową, sprawiając, że jej gęste, kręcone włosy w pięknym odcieniu brunetki z odrobiną ruskiego koloru opadły kaskadami na ramię. 

Gdzieś w labiryncie pamiątek, zabawka wilkołaka wydała blaszane wycie, a brwi Shanii opadły nisko nad jej oczami. "Ktokolwiek pomyślał, że zabawki z czujnikami ruchu to świetny pomysł, powinien zostać rzucony wilkom". 

"Zwykle wyjmuję baterie, ilekroć dostajemy nową dostawę tychże," powiedziałem. "Albo trafiają się turyści, którzy będą okrążać wyświetlacz tylko po to, żeby je uruchomić". 

"Lowlifes." Shania przechadzała się po pokoju i oparła się o moje sześciokątne biurko, opierając łokcie na jego wytartej powierzchni. "Aeric zostawia mnie dziś wieczorem - on i Wyatt jadą na tor". 

"Na wyścigi samochodowe?" Wyjaśniłem-Aeric był duży do samochodów. Kiedy Shania przytaknęła, kontynuowałem, "Myślałem, że lubisz oglądać jego wyścigi". 

"Yep. Kusiło mnie, żeby pójść z nimi, ale potem zdałam sobie sprawę, nah, nie mieli nocy tylko z nimi dwoma w ciągu tygodnia. Muszą utrzymać iskrę do ich bromance żywy," Shania żartował. 

Shania była najlepsza. Praca z nią była przezabawna, ale co najważniejsze, nie czuła się zagrożona związkiem Aerica z jego towarzyszami - czego zazwyczaj ludzie nie rozumieli z powodu tego, jak głęboko sięgają związki z towarzyszami. 

Romantyczne związki między ludźmi a nadnaturalnymi były zazwyczaj pełne dramatyzmu. Ludziom trudno było zrozumieć, jak bardzo nadprzyrodzone istoty różniły się kulturowo i fizycznie, zwłaszcza gdy lubiliśmy zachęcać do tworzenia bajkowych wersji naszych ras tak bardzo, jak to tylko możliwe. 

"Jestem pewien, że będą razem bardzo szczęśliwi." Uderzyłem w swój grymas tak, że był nieco lopsydny, gdy oparłem ręce na biurku. 

"Na pewno." Shania wyciągnęła ręce za plecami. "Umieram z głodu. Czas na moją przerwę na lunch. Moira drzemie w swoim biurze, jeśli jej potrzebujesz. Jej chrapanie jest coraz głośniejsze - myślałam, że znowu mamy łasicę w pomieszczeniu magazynowym przez jakieś pół godziny, aż zorientowałam się, że to tylko Moira." 

"Mam teorię, że Moira jest powodem, dla którego wilkołaki obsadzają centrum powitalne tylko ludźmi - ponieważ nie słyszymy chrapania Moiry tak dobrze." 

"Uwierzyłabym w to." Shania klepnęła w biurko dla podkreślenia, po czym pochyliła się nad blatem. "Czy mógłbyś wziąć dla mnie mój inhalator? Jest w mojej szufladzie." 

"Jasne, czy twoja astma znowu działa?" I eyed jej na wszelkie oznaki problemów z oddychaniem, jak flicked otwarte szuflady, że przechowywane wszystkie jej rzeczy osobiste w, i wręczył jej inhalator. 

Byłam całkiem pewna, że Shania i Aeric byli w tym na dłuższą metę i skończą razem na zawsze. To było piękne, ale w pewnym sensie trochę smutne, ponieważ Shania nigdy nie będzie w stanie podjąć ryzyka związanego z próbą zmiany dzięki swojej astmie. 

Każdy rodzaj problemu zdrowotnego, który pozostawiał cię w mniej niż doskonałym zdrowiu, był ogromną odpowiedzialnością przy próbie zmiany i prawie zawsze kończył się śmiercią. 

A to oznaczało, że Aeric prawdopodobnie ją przeżyje i będzie miał ogromną część swojego życia - jak Pack runs - do której Shania nigdy nie będzie mogła się przyłączyć. 

Świadczyło to o sile ich związku, że ta perspektywa nigdy nie przeszkadzała żadnemu z nich, a Shania była niezwykle wyrozumiała i wręcz niesamowita, jeśli chodzi o rzeczy, których nie mogła robić jako człowiek. 

"Moje płuca są teraz w porządku", zapewniła mnie Shania. "To bardziej dla uspokojenia Aerica niż moje. Przysięgam, że jeśli mój oddech uderza nawet na jedną sekundę, on jest cały we mnie dzięki swojemu wilkołaczemu słuchowi. Dobra, wychodzę." Odchyliła się ode mnie, ale zanim odepchnęła się od biurka, drzwi wejściowe otworzyły się i dzwonek wiszący nad drzwiami wydał bardzo stłumiony, ale wesoły dżwięk. 

Poprawiłem swój uśmiech tak, że był odpowiednio powitalny i nieruchomy. "Witamy w Timber Ridge! W czym mogę pomóc?" 

Dwie przepiękne, długonogie kobiety weszły głębiej do centrum powitalnego. Z ich idealną cerą, szczupłą budową i idealnie zaplecionymi włosami - jedna była brunetką, druga blondynką - wyglądały jak bardziej doskonała wersja Camper Barbie. Nie byłem zaskoczony, gdy spotkały się z moim spojrzeniem intensywnie niebieskich oczu. 

Ahh, tak. Wilkołaki. 

"Po namyśle, myślę, że zostanę przy tym". Shania cacknęła się, gdy para podeszła do mojego biurka. 

Brunetka spojrzała na mnie i zacisnęła usta, wyglądając jak modelka z katalogu ubrań dla outdoorowców. "Zostaliśmy poinformowani przez przyjaciela, że musimy zatrzymać się w centrum powitalnym podczas wizyty w Timber Ridge, jak tylko przyjedziemy". 

Miałem przeczucie, że wiem dokładnie, dlaczego tu są, ale zakładanie tego było złym manierem. Więc zacisnęłam ręce i zrobiłam moją najlepszą imitację przewodnika po muzeum. "Wspaniale to słyszeć! Czy mogę zapytać, co sprowadza was do Timber Ridge?" 

Dziewczyny wymieniły spojrzenia. "Alfa Greyson z Paczki Północnych Jezior" - powiedziały razem. 

Zawsze jest to Greyson, zawsze! Nawet jeśli mamy wystarczająco dużo przystojnych męskich wilkołaków, że moglibyśmy mieć własną nadprzyrodzoną wersję The Bachelor, wszyscy są po prostu zainteresowani Greysonem! 

"Ach." Mój uśmiech pozostał profesjonalny, ale zacząłem zastawiać się w jamistym spodzie biurka. "A dlaczego jesteście tu dla Alfy Greysona?" 

"Aby sprawdzić, czy któreś z nas jest jego towarzyszem," odpowiedziała blondynka. 

"Oczywiście, Alpha Greyson i jego zaginiony towarzysz są dużym przyciąganiem do Timber Ridge," powiedziałem. 

Ponieważ Greyson potrzebował jeszcze jednej rzeczy, aby uczynić go jeszcze bardziej pożądanym facetem, miał więź koleżeńską. 

Więź małżeńska była w połowie zakorzeniona w instynkcie wilkołaka, a w połowie w samej dzikiej magii. Było to głębokie połączenie między wilkołakiem a jego partnerem - zazwyczaj innym wilkołakiem, ale czasami więzi te tworzyły się między wilkołakami a ludźmi, zmiennokształtnymi lub innymi nadnaturalnymi. Wszystkie nadprzyrodzone istoty oprócz łowców wilkołaków. 

Więzy pokrewieństwa zazwyczaj kończyły się romantycznie - choć zdarzały się przypadki platonicznych więzi pokrewieństwa - i łączyły emocjonalnie i mentalnie dwie osoby w głęboki sposób. 

Zazwyczaj więzi braterskie wilkołaków zdarzały się tylko wtedy, gdy wilkołak zobaczył swojego partnera po raz pierwszy, ale mogły się pojawić, gdy jego partner był w niebezpieczeństwie, nawet jeśli między parą istniał kontynent. 

To właśnie to ostatnie przydarzyło się Greysonowi. Przybył, aby przejąć watahę Północnych Jezior i mniej więcej w tym samym czasie jego towarzyszka musiała znaleźć się w wielkim niebezpieczeństwie, ponieważ poczuł, że więź się uaktywniła... ale ponieważ nie miał pojęcia, kim ona jest, nie był w stanie jej zlokalizować. 

Niepełna więź koleżeńska może być fizycznie bolesna i byłam na tyle wyrozumiała, że byłam pewna, że Greyson cierpiał z powodu swojej niepełnej więzi. 

Ale przyniosło to również ogromną liczbę samic wilkołaków węszących wokół Timber Ridge, zdesperowanych, by dowiedzieć się, czy są jego partnerkami. Nie było w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że był dość znany wśród wilkołaków ze względu na liczebność watahy Północnych Jezior, jego moc i uporczywe plotki, że w dalekiej przyszłości miał zostać kolejnym Pre-Dominantem, gdy Harka zdecyduje się przejść na emeryturę. 

Cała ta sprawa wydała mi się głupia - czy jego towarzyszka nie wiedziałaby, że też ma towarzyszkę, bo przecież ona też ma niepełną więź? 

Pytałem o to wcześniej i zostałem zignorowany. 

Tym bardziej cieszę się, że jestem myśliwym! 

Moje palce dotknęły tego, czego szukałem - zużytego segregatora wypełnionego pomiętymi papierami. Wyciągnąłem go z półki i położyłem na biurku. 

"Zanim porozmawiamy o Alfie Greysona, jest kilka rzeczy, o których powinieneś wiedzieć". Odwróciłem czarny segregator i zakręciłem nim tak, by wilkołaki mogły go przeczytać prawą stroną do góry. "To są zasady dotyczące wizyty w Timber Ridge. Jeśli zdecydujecie się złamać którąkolwiek z nich, zostaniecie wyprowadzeni z miasta lub ewentualnie wygnani z ziem Paku Północnych Jezior na całe życie, w zależności od powagi złamanej zasady." 

Brunetka wyglądała, jakby chciała się sprzeciwić, ale prowadziłem tę rozmowę zbyt wiele razy, by pozwolić jej dojść do słowa. 

Puknąłem palcem w górną linię papieru. "Pierwsza zasada: musisz być miły i uprzejmy dla wszystkich istot w Timber Ridge, ale szczególnie dla ludzi. Paczka Północnych Jezior wiele zainwestowała w to miasto i ich relacje z tutejszymi ludźmi. Wszystko, co zrobisz, aby zagrozić tym relacjom, zostanie ukarane." 

Odczekałem chwilę, aby upewnić się, że para nadal słucha, zanim wystukałem kolejną linię na moim pokrytym plastikiem przewodniku. "Następna zasada: Musisz pozostać ubrany przez cały czas!" 

Teraz to była kolej blondyna, by się pomarudzić. "Chyba nie masz na myśli, że musimy mieć przygotowane ubrania, kiedy przełączymy się z wilkołaka na ludzką formę?". 

"To jest dokładnie to, co mam na myśli," powiedziałem. "Mamy burmistrza tak wrednego jak miodowy borsuk. Jeśli zobaczy, że uprawiasz streaking, zadzwoni do komendanta policji - jej męża - i przyłoży ci mandatem i sowitą grzywną szybciej niż zdążysz mrugnąć. A potem będą wymagać stawienia się w sądzie za publiczną nagość i ewentualnie wlepią ci drugi mandat, jeśli znajdą jakichś świadków w okolicy w czasie twojej przemiany - uwierz mi. To jest bałagan. Zaoszczędź sobie dużo czasu i pieniędzy i pozostań ubrana." 

Wyszarpnąłem dwa papiery uwolnione z tyłu segregatora i klepnąłem je przed wilkołakami. "Tutaj jest mapa oznaczona wszystkimi zrzutami zaopatrzenia, które Northern Lakes Pack ukryło w całym mieście. Możecie swobodnie z nich korzystać, ale prosi się o używanie aplikacji Pack, aby aktualizować, kiedy bierzecie ubrania z danej lokalizacji, aby można było je wymienić." 

Brunetka zmrużyła oczy. "Macie aplikację Pack?" 

"Mamy dwa super nerdowskie wilki, które nudziły się ostatniego lata," wyjaśniłem sucho. "A tutaj są wskazówki, jak pobrać aplikację na komórkę". Wygrzebałem z segregatora kolejną kartkę i położyłem ją przed nimi. "Następna zasada: żadnego wycie w Timber Ridge, z wyjątkiem nagłych przypadków, lub gdy Pack robi zaplanowane wydarzenie public relations lub demonstrację. Burmistrz Pearl poinformował Paczkę - i ukarał ich grzywną, szokując, jestem pewien na podstawie tego, co słyszeliście o naszym burmistrzu - że wycie wilków przekracza liczbę decybeli dozwoloną w granicach miasta..." 

Shania słuchała z wściekłą uwagą i szyderczym uśmiechem, gdy kontynuowałem listę - nie łapać i/lub nie zabijać zwierzyny w granicach miasta, przestrzegać przepisów ruchu drogowego nawet będąc w formie wilka, i tak dalej, i tak dalej. 

Kiedy skończyłam, wilkołaki były już znacznie mniej naburmuszone, a bardziej w stanie miłego zmieszania. 

"Jeśli kiedykolwiek poczujecie się zdezorientowane którąś z tych zasad, proszę zatrzymajcie się ponownie w centrum powitalnym, lub zadzwońcie do nas - numer centrum znajdziecie w aplikacji Pack," powiedziałem. 

Kobiety zebrały swoje dokumenty, marszcząc czoła. 

Gdyby były w formie wilka, ich uszy drgałyby, pomyślałem z rozbawieniem. 

"Teraz, jeśli chodzi o Greysona". Odrzuciłem na bok swój segregator i wyciągnąłem znacznie szczuplejszy. "Pozwól, że sprawdzę jego plan zajęć na ten dzień". 

Wilkołaki ożywiły się i pochyliły bliżej. "Pomożesz nam go znaleźć?" 

"Oh, tak." Mój grymas rozwinął się z całą rozkoszą, którą ledwo mogłem zawrzeć. "I będzie to dla mnie przyjemność. To jeden z plusów tej pracy!"




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Kuszące tajemnice"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści