Król bez tronu

Prolog

==========

Prolog

==========

----------

Avalon

----------

Wciskam gaz do dechy i wciskam go do dechy. Wahająca się wskazówka na prędkościomierzu podskakuje, a następnie przesuwa się, powoli, ale nieubłaganie zbliżając się do granicy 100 mil na godzinę, a potem jeszcze dalej. Światła reflektorów omijają ciemną, leśną drogę. Im dłużej się wpatruję, tym trudniej mi to dostrzec, aż w końcu zdaję sobie sprawę, że to nie droga jest trudna do zobaczenia, tylko ja płaczę.

Właściwie to szlocham. Wielkie, szlochy wstrząsają moimi ramami, a łzy spływają z moich oczu. Spływają po moich policzkach, brudne małe rzeczy, pozostawiając mi słony smak w ustach, który jest zabarwiony metaliczną krawędzią. Łzy i krew. Jak? Bo przygryzłam wargę tak mocno, że czuję, gdzie skóra pękła i krew sączy się z rany na język.

"Pieprzyć go..." szepczę. Podnoszę pięść z kierownicy i sprowadzam ją mocno w dół. Na tyle mocno, że wysyła rykoszet bólu w górę mojego ramienia. "Pieprzyć ich", zmieniam, bo to nie był tylko Dean Carter. To byli wszyscy. Wszyscy za jednego i jeden za wszystkich. Poparliby go, nie miałem wątpliwości. Więc pieprzyć ich wszystkich. "Pieprzyć ich. Pieprzyć ich. FUCK. THEM." Krzyczę, aż bolą mnie płuca.

To boli. Kurwa, wszystko boli. Najgorszy ból, jaki można sobie wyobrazić. Jak bycie rozerwanym na strzępy i pozostawionym, dysząc, w kupie śmieci. To jest w zasadzie to, co on zrobił. Nigdy w życiu nie pozwoliłem, by ktoś sprawił, że poczuję się tak samo brudny i obrzydliwy jak moja matka - nawet sama suka. Ale on to zrobił. I dlaczego tak się czułam? Bo poszłam i zrobiłam się głupia. Mówiłam sobie, że jestem mądra, ale w chwili, gdy się poddałam, gdy rozłożyłam nogi, w głębi duszy wiedziałam. Podniosłam się i wypiłam sok z głupiej suki, który rozdawał.

Czy to było oczywiste? Zastanawiam się. Czy po prostu nie widziałam znaków? Nie sądziłam, że to kurewsko możliwe, żeby taka dziewczyna jak ja została zdemaskowana, ale nie jestem na tyle głupia, żeby wierzyć, że to nie ma żadnego wpływu na zdradę, którą teraz czuję. Boże, nie mogę, kurwa, oddychać!

Seks był niesamowity. Był brudny i zgniły i z jakiegoś pieprzonego powodu, kiedy byłam w jego ramionach, nie byłam Avalon Manning, dziewczyną ze złej strony torów. Byłam po prostu sobą, bez tego całego gówna z przeszłości, które to niszczy. A on był po prostu facetem - tak irytującym jak tylko mógł być, tak kontrolującym i tak wielkim dupkiem jak był - którego lubiłam.

Lubił - jako w czasie przeszłym. Ponieważ, faktem jest, że nie jestem w nim zakochana. Pokochanie go byłoby zniszczeniem wszystkiego, czym jestem. Bo nie jestem dziewczyną, która kocha. Jestem dziewczyną, która kurwa niszczy i och, Dean jeszcze o tym nie wie, ale popełnił ze mną jeden z największych pieprzonych błędów w swoim życiu. Wąż czystego, niefiltrowanego gniewu wyrywa się i wsuwa się w górę i wokół mojego gardła. Rozmywa moją rzeczywistość, gdy zdejmuję nogę z gazu i pozwalam, by kradziona jazda była.

W końcu Mustang zatrzymuje się powoli na środku drogi. Ciemność przed mną i ciemność za mną - tak jak moja przeszłość i jak moja prawdopodobna przyszłość.

Oto jestem... siedzę w kradzionym samochodzie na środku pustkowia z krwią i łzami na twarzy. Śmieję się. To jest kurewsko zabawne. Głupio śmieszne.

Śmieję się tak głośno, długo i mocno, że mój żołądek zaczyna się kurczyć. Coś się obluzowało w moim mózgu. Jakby to, co utrzymywało mnie przy zdrowych zmysłach, pękło. Bariera zniknęła i to. Feels. Kurwa. Satysfakcjonujące.

Moje oczy przesuwają się na bok i sięgam po pasy bezpieczeństwa, gdy lądują na schowku. Odpinam się, poruszając się powoli, jakby moje kończyny miały własne umysły. Naciskam przycisk i otwiera się. Moje palce znajdują rękojeść pistoletu, który widziałem tu schowany za pierwszym razem, gdy jechałem tym samochodem. Łatwo jest go podnieść - zbyt łatwo - i chociaż broń wydaje się ciężka w moim uścisku, to jest to również właściwe uczucie. Podnoszę go i wskazuję na przednią szybę. Wyobrażam sobie chłopaków. Jeden po drugim. Stojących w szeregu przed podwójnymi wiązkami światła lejącymi się z reflektorów Mustanga.

Co bym zrobił, gdyby dano mi szansę go zabić? Czy mógłbym to zrobić? Czy mógłbym pociągnąć za spust?

W tej chwili czuję, że zbyt łatwo byłoby rozwalić nie tylko jego, ale każdego z nich - bo gdyby nie pozostała dwójka, być może nigdy nie poznałbym Deana Cartera. Mój palec znajduje wspomniany spust i gładzi go, ale nie naciskam. Zamiast tego opuszczam broń, a po chwili wkładam ją z powrotem do schowka, zamykam go i zatrzaskuję pas bezpieczeństwa.

Nie, nie zamierzam ich zabijać. Mam dla nich lepsze rzeczy w planach. Więcej tortur. Jednak zamierzam wrócić. Nie do Eastpoint, ale do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. W moim życiu było zdecydowanie zbyt wielu ludzi, którym wydaje się, że mają nade mną władzę, a to wszystko zaczyna się właśnie tam.

Najpierw przeszłość. Potem teraźniejszość. Dopiero wtedy mogę wreszcie stawić czoła pieprzonej przyszłości.

Zasady, według których należy żyć. Aby patrzeć w przyszłość, muszę się cofnąć. Tylko raz. Tylko ten jeden raz. Wcisnąłem nogę na gaz i tym razem, kiedy go docisnąłem, wiedziałem dokładnie, dokąd jadę.

Ci chłopcy - ci chorzy, pokręceni, obrzydliwi, zboczeni dupkowie - myślą, że mogą wkraczać w moje życie i ciągnąć mnie przez piekielną rzeź. Nie zdają sobie jednak jeszcze sprawy, że urodziłem się tam i wiem dokładnie, jak nie tylko przetrwać, ale i, kurwa, podnieść się.




1. Dean

1

==========

Dziekan

==========

16 lat...

Pieniądze to ostateczna broń. Pieniądze i władza. Wielu ludzi nie wie, że każde bogactwo jest splamione krwią. Prawdziwa władza nie przychodzi bez korupcji. Ludzie walczą, krwawią i umierają dla pieniędzy i władzy. Bez względu na to, kim jesteś i skąd pochodzisz, jest to jeden niezaprzeczalny czynnik przyszłości i tego, co ona przyniesie. Bo pieniądze to władza, a władza to krew. A ja chcę obu.

Ciepły czerwony płyn kapie z mojego prawego nozdrza, gdy dyszę, moja klatka piersiowa unosi się i opada. Mój ojciec stoi z boku, jego zimne oczy obserwują. Zawsze, kurwa, patrzy i czeka - albo na mnie, żebym udowodnił, że jestem jego porażką, albo jego spadkobiercą. Jest tylko jeden wybór. Odmawiam bycia pierwszym, więc muszę być drugim.

Ujmując szyję drugiego mężczyzny w swój uścisk, moje mięśnie kurczą się w bicepsach, gdy rozbijam jego twarz o betonową ziemię. Raz, dwa, trzy razy, dopóki nie wykrztusi jęku spod mojego uścisku, a ból, który musi odczuwać, sprawia, że odgłos jest urywaną imitacją tego, co powinno być długim i mozolnym dźwiękiem. Dopiero kiedy dociera do moich uszu, puszczam go i robię krok do tyłu. Nie wzdrygam się, kiedy kaszle ponownie i tym razem krew tryska spomiędzy jego warg, lądując na czubku moich nowiutkich butów. Biel splamiona krwią. To chyba symbol mojej rodziny - wszystkich rodzin w Eastpoint.

Z boku Braxton i Abel stoją obok swoich ojców, ich twarze są bez wyrazu. Oni też wkrótce staną przed swoimi próbami. Ale ta jest moja. Od dziecka znałem makabryczne wymagania i oczekiwania wobec mnie jako przyszłego przywódcy dziedziców Eastpoint. Nie zawiodę i nie osłabnę.

Ząb ląduje obok mojej stopy, gdy mężczyzna na ziemi trzęsie się i jęczy, jego ból to trzewia, których praktycznie mogę posmakować. Część mnie zastanawia się, czy powinienem to lubić tak bardzo jak lubię. Inna część mnie ma to w dupie.

"Dean." To jedno słowo od mojego ojca mówi mi, że już czas. Czas przestać bawić się z moją zdobyczą. Czas to zakończyć. Sięgając w dół, podnoszę mężczyznę za przód jego już podartej koszuli. Jeśli dla kogokolwiek w pobliżu dziwne jest to, że szesnastolatek może być o wiele większy i silniejszy od dorosłego mężczyzny, nikt - a już na pewno nie sam mężczyzna - nie zwraca na to uwagi.

"Wiesz, czego chcemy" - stwierdzam. "Wszystko, co musisz zrobić, aby to powstrzymać, to dać nam to".

Mężczyzna potrząsa głową. "Ja nie..."

Nigdy nie pozwól mu zaprzeczyć. Pierwsza rzecz, jakiej nauczył mnie ojciec w kontaktach ze zdrajcami. Zdobądź ich wyznanie, a potem zabij. Nie ma szans na kłamstwo. Żadnych szans, by chwycić się skrawka ich życia, który posiadaliśmy i wyrwać go z powrotem. Nie okazuj nic poza całkowitym brakiem litości. Uderzam pięścią w jego twarz i czuję, jak chrząstki pękają pod moimi knykciami. Nowa krew swobodnie wylewa się z jego nosa, gdzie z mojego tylko ściekała. Człowiek skomlący w moich pięściach zdołał zadać tylko jedno uderzenie, ale mogę powiedzieć, że to jedno uderzenie rozgniewało mojego ojca.

Robię wszystko jak należy. Nie okazuję wahania. Rozbijam mężczyznę pięściami, aż pot ścieka mi po czole i spływa po twarzy. Pozwalam, by krew pokryła moje knykcie i poplamiła ubranie. Mimo to, wciąż czuję jego dezaprobatę promieniującą z drugiego końca pokoju.

Nie muszę teraz na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że jego ręce są skrzyżowane na piersi, a martwe spojrzenie przeszywa mnie na wylot.

"Proszę," mężczyzna sapie, jego ręce chwytają mnie za ramiona, gdy próbuje ponownie stanąć na nogi.

Kopię jego kolano i posyłam go na ziemię. "Po prostu powiedz słowa", rozkazuję.

Wzdycha ponownie, gdy wbijam stopę w jego krocze i naciskam. Mocno.

"Przepraszam!" wybucha, łzy ślizgają się z jego oczu. "Przepraszam! Przepraszam! Okay? Chcesz usłyszeć, jak to mówię. Powiem! Zaoferowali mi tyle pieniędzy. Nie mogłam... To nie dlatego, że nie jestem lojalna. Jestem! Przysięgam! Pracuję dla ciebie. Zawsze pracuję dla ciebie. Oni są niczym. Podwajam się dla ciebie - przyniosę ci każdą informację, którą chcesz".

Spoglądam przez ramię. Nicholas Carter kiwa raz głową. Ten człowiek nie ma nic, czego byśmy chcieli. Sięgając do tyłu, dotykam zimnego metalu pistoletu przypiętego do kabury o moje dolne plecy. Gdy tylko mężczyzna to dostrzega, szamocze się do tyłu, rozglądając się z boku na bok, jakby ktoś tutaj mógł lub nawet chciał mu pomóc. Część mnie chce spojrzeć na Braxtona i Abla - chcę poznać ich reakcje. Ale nie robię tego. Gdy tylko zrobię coś takiego, wiem, że nie będę w stanie tego pociągnąć. Może spodoba mi się odrobina przemocy. Mogę pragnąć czegoś, co stłumi wściekłość wewnątrz mnie. Ale nieszczególnie chcę zobaczyć, co myślą o mnie jako o zabójcy.

Po to się urodziliśmy - mówię sobie. Słowa te są echem słów mojego ojca. Prowadzimy styl życia bogatych i potężnych i musimy za to zapłacić. To jest nasza restytucja. Żebyśmy nigdy nie zapomnieli, że jesteśmy na szczycie z jakiegoś powodu. Nie po to, by stać się chaosem, ale by nim rządzić i kontrolować.

Robię krok do przodu i przykładam broń do czoła mężczyzny. Jego krzyki i błagania są jak biały szum w moich uszach. Nie ma w nich wyraźnych słów. Żadnego zrozumiałego niczego. Tylko statyka. Biorę oddech i bez kolejnej myśli pociągam za spust.




2. Avalon (1)

2

==========

Avalon

==========

14 lat...

Przyczepa śmierdzi jak gówno, kiedy się budzę. Z pleśnią w ścianach i robakami pełzającymi po zielonym dywanie, zawsze tak jest. Wstaję i przebieram się do szkoły. Miękkie chrapanie Patricii sączy się z salonu, gdy myję zęby i włosy i w pośpiechu wykonuję poranną rutynę. Niektórzy ludzie patrzą na mnie i zakładają, że jestem jak każdy inny nastolatek, bardziej niż szczęśliwy, aby grać na zwłokę lub wymigać się od odrabiania lekcji. Ale nie ja. Nie mam nic przeciwko szkole. Zrobię wszystko, żeby wyrwać się z tego piekła i z dala od niej.

Patricia jest jak zepsuta lalka. Jej twarz jest popękana lub zapadnięta. Jej skóra jest naznaczona wiekiem i zbyt dużą ilością seksu i narkotyków. Matka czy nie, jest martwa w środku. Gnijący trup, który nie wie, jak się, kurwa, wycofać. Nigdy w życiu nie wierzyłem w Boga, bez względu na to, co głoszą religijne dziwolągi w szkole - a zawsze jest ich horda na południu, mający dobre intencje kościelni, którzy chcą zbawić wszystkich - ale czasami modlę się, żeby zesłał piorun, huragan, coś, co ją powali. Ale to się nigdy nie zdarza.

Inne dzieci mają matki, które przynajmniej próbowały. Jasne, nie udało im się. Może były wredne. Może biły swoje dzieci, ale przynajmniej przyznawały, że je mają. Czasami zastanawiam się, czy Patricia w ogóle pamięta, że urodziła drugiego człowieka. Trudno jest pogodzić kobietę leżącą na naszej kanapie, ze zwisającymi cyckami i śmierdzącą jak wczorajsze rzygi i gorzała, z tradycyjną ideą macierzyństwa.

Zatrzymuję się tuż przy głównym kadłubie przyczepy, a zbierający się przede mną zapach wymiocin i kurzu sprawia, że marszczę nos z obrzydzeniem. Najwyraźniej nie zdążyła wrócić do swojego pokoju, kiedy potknęła się poprzedniej nocy. Jej wychudzona ręka zwisa nad krawędzią futonu, a palce opierają się o jedną z wielu butelek po alkoholu, które zaśmiecają podłogę. Biały pył pokrywa stary, pokiereszowany stolik do kawy.

Na mojej twarzy pojawił się grymas. Skąd do cholery wzięła pieniądze na kokainę?

Maszeruję przez salon i kopię jej rękę, nie dbając o to, czy boli, czy zostawia siniaka. Zrobiłaby mi to samo, gdyby nasze sytuacje były odwrotne. Właściwie, zrobiłaby jeszcze gorzej. "Hej!" Pochylam się i pstrykam palcami przed jej twarzą. "Obudź się."

Niski jęk opuszcza jej suche, rozdziawione usta, gdy jej chrapanie ustaje, a powieki pękają najskromniej. "Avalon?"

Mój scowl pogłębia się. "Wstań. Muszę iść do szkoły."

Ona nie tyle, co macha ręką, jak ona podnosi ją i pozwala jej flop z powrotem w dół w bezużytecznym geście. "Więc idź."

Zaciskam pięści i ponownie kopię jej rękę. "Nie," warczę. "Musisz przyjść dzisiaj do mojej szkoły. Mamy konferencje dla rodziców nauczycieli. Mówiłam ci o tym w zeszłym tygodniu." Niekoniecznie chcę, żeby tam była, ale nie chcę też, żeby szkoła przyjrzała się, dlaczego moja matka nie odebrała żadnych telefonów albo dlaczego nie pojawia się na zaplanowanych spotkaniach, takich jak to dzisiejsze. Bo jest zbyt zajęta pierdoleniem się, byciem pijaną w dupę albo naćpaną jak cholera.

Mamrocze coś pod nosem, czego nie słyszę i odwraca się ode mnie. "Cóż, jestem cholernie zmęczona," mówi na tyle głośno, że mogę usłyszeć. "Może gdyby ktoś zaoferował mi pomoc wczoraj wieczorem, nie byłabym tak wyczerpana. Ale nie, jedno z nas musi utrzymać dach nad głową". Jest jasne, kim ten ktoś ma być.

Opieram się chęci wyrwania jej za włosy i wybicia zębów, ale tylko ledwo. "Nie będę pieprzył twoich przyjaciół za pieniądze", mówię przez zaciśnięte zęby.

Ona tylko przesuwa się na drugą stronę. "W końcu to zrobisz, Ava. Walcz z tym dalej, ale urodziłaś się, żeby być taka jak ja". Jej słowa są bezduszne, nie dlatego, że są wypowiedziane z jakąkolwiek drwiną lub zamierzoną podłością, ale dlatego, że są tak ostateczne. Jakby pomysł, że pieprzę się z jakimś starym, śmierdzącym mężczyzną dla narkotyków lub pieniędzy był po prostu nieunikniony.

"Jesteś suką" - pstrykam, odwracając się i kierując w stronę drzwi wejściowych. To nie ma, kurwa, sensu. Ona nie zamierza wstać i nie przyjdzie na konferencję.

Z czystej przekory zatrzaskuję za sobą drzwi i z rozkoszą patrzę, jak wyblakłe pęknięcie, które było tam od wieków, wydłuża się. Mam nadzieję, że hałas zabrzmiał jak igły w jej uszach. Samolubna suka.

"Avalon, dobrze wyglądasz, mały kurduplu." W połowie drogi po betonowych schodach, moje całe ciało zastyga na niestety znajomy głos.

Patrzę na mężczyznę, który się odezwał, jak trzaska drzwiami do starszego modelu Cadillaca, który widziałem zdecydowanie zbyt wiele razy i wychodzi. "Czego chcesz?" pytam ostro, nie bardzo przejmując się tym, że nie okazuję mu szacunku.

Roger Murphy jest jednym z największych dilerów narkotyków w Plexton i zbyt często widziałem jego brzydką twarz - całą obrzmiałą i czerwoną z przerośniętymi wąsami i brodą - w przyczepie mojej matki. Ona może twierdzić, że jest niczym więcej niż striptizerką dla gliniarzy, którzy ją co jakiś czas przyskrzyniają, ale ja znam prawdę. Nie ma mowy, żeby stać ją było na gówno Rogera z tego, co zarabia w klubie.

Roger szczerzy się, gdy odchodzi od Cadillaca, który jest zaparkowany w połowie drogi na trawie. "Wpadłem tylko zobaczyć się z twoją mamą", mówi. Jego brzuch podryguje, gdy się porusza, cały środek jest zaokrąglony jak u kobiety w ciąży. Pod skórą ma tę samą zgniliznę, co Patricia. Jego zęby są popękane i pożółkłe od wieku i narkotyków. Jego włosy, rozciągnięte i wiotkie. A kiedy się zbliża, czuję słodki metaliczny zapach, który daje mi odpowiedź na moje wcześniejsze niewypowiedziane pytanie. Cóż, teraz przynajmniej wiem, skąd wzięła kokainę.

"Ona śpi", stwierdzam.

Głaszcze karczemną dłonią po swojej nieuporządkowanej brodzie, grube palce łapią się w chrapy i wyrywają chwilę później. "Cóż, szkoda. Bo widzisz, przyszedłem odebrać zapłatę za moją ostatnią ... dostawę dla niej."

Dread zatapia się w moich wnętrznościach, skręcając coś felernego i ostrego w mój brzuch i sprawiając, że krwawi od wewnątrz. "Ona jest w środku", mówię bez fleksji, "obudź ją, jeśli chcesz. Nie obchodzi mnie to." Kończę drogę w dół po betonowych schodach i robię powolne, mierzone kroki w kierunku końca podjazdu. "Muszę się dostać do szkoły".



2. Avalon (2)

Nie patrz na niego, mówię sobie. Idź dalej.

Ręka Rogera wyciąga się i chwyta mnie za ramię, gdy przechodzę obok niego. Moje ciało sztywnieje. Wściekłość sączy się z moich porów. On mnie dotyka. Kurwa, dotyka mnie i nie podoba mi się to. Patrzę w dół na miejsce, gdzie jego ręka opiera się o mój biceps. "Właściwie", zaczyna, "myślę, że powinniśmy iść ją obudzić razem, nie? Chcę się upewnić, że moja druga wypłata jest wyjaśniona."

Próbuję wyszarpnąć rękę z jego uścisku, a kiedy nie udaje mi się zerwać jego chwytu, coś elektrycznego przesuwa się przeze mnie - uczucie ukłucia. Strach. Spycham go w dół. Wciskam go głęboko w zakamarki mojej duszy i tłamszę, żeby się podporządkował. Jestem Avalon Manning, mówię sobie. Nie boję się niczego i nikogo. Nieważne, że te słowa są kłamstwem, sprawiają, że moje plecy się prostują, a nerwy przestają skakać pod skórą. "Nie, nie mam", mówię przez zgrzytające zęby. "I nie mam żadnych pieniędzy. Patricia ma. Ustal to z nią."

Patrzy na mnie przez chwilę. "Ya know, li'l runt," mówi, jego palce coraz lużniej na moim ramieniu. "Nigdy nie spotkałem innego dzieciaka, który mówiłby o swojej mamie w ten sposób. Jesteś już całkiem dorosła, prawda? Zachowujesz się teraz jak kobieta. Mówisz mi co mam robić i w ogóle. Tylko suki, które to robią, ssą mi kutasa".

Wykrzywiam się z obrzydzeniem. To nigdy nie będę ja, myślę.

"Ile masz lat?" pyta.

"Czternaście." Zbyt kurewsko młody, żeby jego stare oczy patrzyły na mnie w taki sposób, jak on.

Używa wolnej ręki, aby po raz kolejny pogłaskać swoją brodę, gdy nuci w gardle. Niczego nie pragnę bardziej niż oderwać się od niego, ale nie jestem na tyle głupia, by myśleć, że nie rozluźnił uścisku celowo. On na coś czeka. Czy czeka na to, żebym zrobiła dokładnie to, co chcę zrobić? Wyrwać się z jego uścisku i uciec? Drzwi za mną skrzypią, gdy się otwierają. Wbrew mojej woli, ulga przepływa przeze mnie. Nadzieja. Patricia jest gównianą matką, ale skoro tu jest, może dopilnuje, żeby nie zmusił mnie do powrotu do środka.

Spoglądam za siebie, ale jej wzrok nie jest skierowany na mnie. Jest na Rogerze, a jej oczy są żywe z czymś groteskowym. W jednej chwili moja ulga kurczy się w nicość wraz z nadzieją. Ona nie jest tu po to, żeby mnie, kurwa, ratować. Jest tu po to, co on może jej dać. A jeśli zaoferowałby jej wystarczająco dużo narkotyków, prawdopodobnie ofiarowałaby mu mnie jak tłustego indyka w Święto Dziękczynienia. To dziwne, że jeszcze nie wymusiła tej kwestii. Obrzydzenie przechodzi przeze mnie.

"Roger?" Głos Patricii jest odpychającym mrukiem, ale w końcu ręka Rogera całkowicie opada ze mnie i jestem w stanie odepchnąć chęć wydłubania mu oczu moimi tępymi paznokciami, aż do momentu, kiedy już nawet nie rejestruje. "Czy masz to, czego potrzebuję?"

Roger patrzy na mnie jeszcze raz i przesuwa swój gruby język wzdłuż długości dolnej wargi, zanim podniesie swoje spojrzenie, aby spotkać się z jej. "Tak, kochanie", mówi, wysuwając się do przodu. "Mam wszystko, czego potrzebujesz".

"Avalon." Zatrzymuję się, gdy moja matka woła moje imię i spogląda za siebie. "Koniec z czołganiem się przez okno. Jeśli wracasz do domu wieczorem, użyj drzwi wejściowych. Jeśli rozbijesz okno, zapłacisz za to".

Wejdź przez drzwi frontowe i zobacz ją w całej jej nagiej obrzydliwej chwale, ma na myśli, podczas gdy Roger lub jeden z jego przyjaciół wali w jej wyschniętą cipkę. W odpowiedzi odwracam ją i kontynuuję spacer. Ale nawet kiedy Roger wchodzi do przyczepy i drzwi zamykają się za nim i Patricią, moje serce nadal bije szybko, niepewna melodia w mojej piersi. Strach to obecność bezsilności, a dla dziewczyn takich jak ja - bez jednej pieprzonej osoby, która miałaby w dupie, czy żyją, czy umierają - jest zawsze obecny.

Nienawidzę tego. Nienawidzę go każdym włóknem mojej istoty. Sprawia, że coś złowrogiego i obrzydliwego kłębi się w moich wnętrzach. Gniew niepodobny do żadnego innego. Sprawia, że mam ochotę wejść do przyczepy Patricii, wziąć jeden z noży z bloku kuchennego i poderżnąć gardło Rogerowi, gdy będzie wciągał kreskę kokainy z brudnego szkła stolika do kawy. To nie jest dokładnie taki obraz, jaki powinna nosić przy sobie czternastoletnia dziewczyna. To nie jest coś, co powinno wywołać u niej uśmiech - ale uśmiecham się.

W tych stronach Roger jest gwiazdą. Ma narkotyki. Ma pieniądze. Ma władzę.

Ja nie mam absolutnie nic.

Ale nawet w śmierci, on i ja jesteśmy tacy sami. Bogaty. Biedny. Mężczyzna. Kobieta. Nie ma znaczenia.

Zaciskając dłoń w pięść, paznokcie wbijają się w ciało mojej dłoni. Czekam na moment, kiedy paznokcie przebiją skórę i krew zaleje moją dłoń. Czuję ból. Wciągam go i pozwalam mu wtopić się w inne doznania pełzające przez moje ciało. Walenie mojego serca zwalnia. Mrowiące ukłucie odrętwiającego gniewu ustępuje w najciemniejsze czeluści mojego umysłu.

Skłamałem. Nienawidzę jej. Nienawidzę jej. Nienawidzę jej. NIENAWIDZĘ. HER.

I jeszcze bardziej nienawidzę faktu, że to robię. Bo dzieci nie powinny nienawidzić swoich rodziców, a rodzice nie powinni grozić, że wydziergają swoje dzieci. Jest we mnie tyle nienawiści, że wypala mnie od środka. Wtedy zdaję sobie sprawę, że jestem już tak blisko by być jak Patricia. Stoję na krawędzi bez powrotu. Jeden poślizg i spadnę w ciemną dziurę, którą ona prawdopodobnie zrobiła lata temu, zanim jeszcze mnie miała, i za dziesięć lat będę albo martwy, albo nadal tutaj - w tym pieprzonym mieście, śpiąc w tej pieprzonej przyczepie. Tylko że wtedy będę miała własne dziecko od mężczyzny, którego nawet nie będę pamiętać.

Bile zalewają mi gardło, gdy zatrzymuję się na skraju ulicy, jaskrawożółty autobus szkolny przejeżdża przez jezdnię i skręca w dół, aż zakręca w stronę mojego przystanku. Obraz mnie samej jest tak realny w moim umyśle. I chociaż nie wyglądam jak Patricia, widzę tylko ją we wszystkim, co mogę zrobić. Moje serce zaczyna się ścigać.

Nie mogę sobie na to pozwolić. Gorące łzy płoną z tyłu moich oczu, a ja je zasysam, odmawiając, by pozwolić im spaść. Odmawiając bycia słabym jak ona. Nigdy więcej nie pozwolę, by taki mężczyzna jak Roger Murphy dotykał mnie bez mojej zgody. Jeśli spróbuje, wtedy go zabiję. To takie proste.




3. Avalon (1)

3

==========

Avalon

==========

4 lata później...

Wściekłość przepływa przez mój krwioobieg, gdy zatrzaskuję drzwi wejściowe do budynku szkoły. Napędzana zdrową dawką "oh fucking hell no" i "what the fuck was this bitch thinking", tupię wśród uczniów zbierających się przy szafkach w głównym holu liceum Plexton.

"Hej, Ava, nie masz nic przeciwko temu, żebym wpadła dziś do twojego kącika na jakąś akcję jeden na jeden?" ktoś woła, gdy przechodzę obok.

Przerzucam mu mój szczęśliwy środkowy palec i kontynuuję spacer. "Przepraszam, musisz być tak wysoki, aby jeździć Avalon Express," odpowiadam, upuszczając palec i trzymając rękę w górze dobrze ponad wzrostem idioty. "Aha, i kutas - też trzeba go mieć".

"Pierdol się!"

"Idź się pierdolić," odparłem. "Bo ja na pewno tego nie zrobię, ołówkowy kutasie".

Facet warknął na mnie, ale zignorowałem go i poszedłem dalej, gotowy do zniszczenia.

Zatrzymuję się tuż przy stołówce, moje oczy skanują pomieszczenie, zatrzymując się, gdy dostrzegam swój cel. Skręcam kark. To ma się zrobić brzydsze niż jeden z dni mojej matki.

"Wygląda na to, że dziwka zrobiła swoje wejście." Komentarz pochodzi od krótkowłosej blondynki siedzącej na końcu stołu, na którym moje oczy są zamknięte. Mój cel. Maszeruję w jej stronę i głupia suka, którą jest, uśmiecha się, gdy zatrzymuję się przed nią. Nie daję jej nawet szansy na reakcję czy dostrzeżenie zbliżającej się pięści. W jednej sekundzie siedzi tam, jej zadowolona postawa sprawia, że jej ciasteczkowy makijaż pęka, gdy przechyla głowę w moją stronę, a w następnej moja pięść leci w kierunku jej twarzy.

"Ty suko!" Jej krzyk szoku i przerażenia jest jak muzyka do moich uszu, jak ona spada z krzesła i scrambles z powrotem na jej ręce i tyłek. Fala przechodzi przez pokój i wszystkie rozmowy zatrzymują się, gdy oczy zwracają się ku mnie. Jestem przyzwyczajony do bycia w centrum niechcianej uwagi. Patricia zerżnęła wystarczająco dużo ojców tych dzieci, aby uczynić mnie niechcianym wyrzutkiem. Tak było w każdej szkole. W normalny dzień mam to w dupie. To, co o mnie myślą, nie ma znaczenia. Dziś mam to w dupie jeszcze mniej niż zwykle. Dlaczego? Bo kiedy jestem wkurzony, zapominam, że nikt w tej cholernej szkole - i w tym przeklętym mieście też - nie ma mnie w dupie.

"Co ty do cholery myślisz, że robisz?" Brooke żąda, jak ona inches do tyłu kolejne kilka kroków, pozostając na podłodze.

Wszyscy przy stole suki podnoszą się w tym samym czasie. Dwóch chłopaków z drużyny piłkarskiej rusza do przodu, jakby chcieli mnie zatrzymać. Nie waham się. Podnoszę najbliższą rzecz - podręcznik spoczywający na półce obok czyjegoś plecaka - i używam go, by uciszyć wrzeszczącą na mnie z ziemi cipę. Wbijam go w jej gardło, odcinając ją i wbijając stopę w jej brzuch.

"Czy naprawdę jesteś aż tak zszokowana, że mnie widzisz, Brooke?". Przechylam głowę na bok i patrzę na nią, gdy się dławi. "Mam na myśli, że praktycznie błagałeś o to".

"Kurwa"- przerywa, kaszląc, ale dostaję sedno tego, co próbuje powiedzieć.

"Och, ale ty to zrobiłaś", mówię, naciskając podeszwą mojego buta, gdy dostaję się do jej twarzy. "Jesteś zwykle Miss Princess na górze, ale tym razem, masz naprawdę niskie i zgadnij co - w dół tutaj w brudzie? Jestem Queen Bitch."

Ona prycha, jej ręka ociera się o jej gardło, jak ona próbuje złagodzić szkody, które zrobiłem z książką. To nie będzie działać. A ja zamierzam ją spieprzyć o wiele bardziej, zanim skończymy. Zazwyczaj mam w dupie to, co mówią ludzie. Troska daje im władzę. Ale jest taki moment, kiedy obojętność jest przewyższona przez czysty brak szacunku.

Gdyby jej drobne plotki dotyczyły tylko pieprzonej szkoły, to może - może - mógłbym to puścić w niepamięć i zignorować. Ale tak nie było. Zabrała swój mały, elegancki tyłek do mojej pieprzonej dzielnicy - brudne przyczepy, kokainowe dziwki i w ogóle - i tam rozprzestrzeniała to gówno. Nie wiedziałem, jak to zrobiła, bo patrząc na nią, nie sądziłem, że miałaby jaja. Ale wspomnienie jednego ze sługusów Rogera, który zatrzymał się wczoraj wieczorem w przyczepie mojej mamy i pytał o moje ceny, sprawiło, że krew zagotowała się na nowo.

Brooke jeszcze o tym nie wie, ale podpisała pieprzony nakaz skopania jej tyłka i jestem bardziej niż gotowy, aby go dostarczyć.

"Posłuchaj, suko", syczę, upuszczając książkę. Pochylam się do przodu, zawijam rękę wokół jej gardła i ściskam. "Popełniłaś wielki, pieprzony błąd, przychodząc po mnie".

Sapie w moim uścisku, sięgając w górę słabymi rękami, gdy ktoś inny pojawia się za mną i owija ramiona wokół mojego środka w daremnej próbie odciągnięcia mnie. Wygląda na to, że piłkarze w końcu zdecydowali, że wystarczy. Tak, jakbym na to pozwolił. Wystarczy, kiedy ja, kurwa, powiem, że tak jest. Trzaskam głową do tyłu i łapię dupka z zaskoczenia. Ramiona wokół mojej talii opadają niemal natychmiast, gdy męskie chrząknięcie rozbrzmiewa na moich plecach i niespodzianka, sur-fucking-prise, nie dotyka mnie ponownie.

Moja oczywista złość nie wydaje się jednak odstraszać dziewczyny w moim uścisku. "Jesteś niczym innym jak śmieciem," pluje na mnie. "Tak jak twoja matka dziwka. Teraz wszyscy wiedzą."

Przewracam oczami. Patricia nie jest dziwką. Nie według tradycyjnej definicji. Nie sprzedaje się dla pieniędzy. Nie. Lubi narkotyki. Nie tyle ćpa, co lubi się pieprzyć. Kokaina. Heroina. Ecstasy. Jakby to nazwać, próbowała tego w tym czy innym momencie.

"Uporządkuj swoje fakty", mówię przez zaciśnięte zęby. "Moja matka nie jest dziwką - tylko uzależniona. A ty jesteś tylko smutną małą suką, której chłopak nie mógł utrzymać w spodniach," kończę tuż przed tym, jak uderzam pięścią w jej twarz po raz kolejny. Coś pęka pod moimi knykciami i tryska z nich ciepła krew. Ten widok jest kurewsko piękny.

"Więc go przeleciałaś!" krzyczy na szczycie płuc, nawet gdy przyciska rękę do twarzy, żeby powstrzymać napływ krwi i śluzu. "Wiedziałam!"

"Nie dla jego braku prób," mówię, robiąc krok do tyłu, "ale dla twojej informacji, nie. Nie dotknąłbym twojego chłopaka, gdyby był ostatnim człowiekiem na Ziemi. Nie chciałabym złapać tego syndromu sflaczałej cipy, który dostaje od ciebie".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Król bez tronu"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści