Niespodziewana radość w idealnym bałaganie

Rozdział 1

Edward Ashford, doświadczony czarodziej, który doświadczył wszystkiego, nigdy nie spodziewał się, że zostanie usidlony przez młodą kobietę o imieniu Sylas Montgomery. Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, jak chętnie odnajduje radość w swoim położeniu.

Dla Juliet Whitmore Sylas Montgomery jest tylko naiwną dziewczyną udającą niewiniątko, ale fortuna uśmiecha się do niej, gdy zdobywa bogatego kawalera Edwarda Ashforda, co prowadzi do szybkiego małżeństwa. Bez względu na to, ile lat minęło, Juliet wierzy, że pozostaje to największym cudem - rywalizującym z ośmioma cudami świata, z pewnością zasługującym na miejsce dziewiątego cudu.

Ta historia jest pełna skandalicznych zwrotów akcji i dramatycznych zwrotów akcji, jest to zbyt fantastyczna opowieść, więc czytelnicy powinni postępować ostrożnie!

**Tagi treści:** Miejski romans, nieoczekiwana miłość, druga szansa, wschodzące gwiazdy

---

Edward Ashford zawsze był typem mężczyzny, który postrzegał miłość jako ekscytującą grę, czarując niezliczone kobiety swoim szybkim dowcipem i nieodpartym urokiem. Ale nie wiedział, że jego serce zostanie zdobyte przez zdeterminowaną dziewczynę, która nie do końca pasowała do jego zwykłego typu. Sylas Montgomery, pełna młodzieńczego entuzjazmu i odrobiny psoty, odwróciła losy Edwarda, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Juliet Whitmore, najlepsza przyjaciółka Sylas, często dokuczała jej z powodu jej bajkowego romansu. "Bawisz się w przebieranki w prawdziwej historii miłosnej", mówiła, przewracając oczami. Dla Juliet, która przeszła przez wiele związków, romans Sylas wydawał się wyjęty prosto z komedii romantycznej - naiwna dziewczyna poślubia bogatego kawalera niemal z dnia na dzień.

Sylas, ze swoim promiennym uśmiechem i niewinnym urokiem, w jakiś sposób znalazła drogę do serca Edwarda i choć nie był on czarującym księciem, dla Sylas był jej rycerzem w lśniącej zbroi. Gdy razem nawigowali po swoim nowym życiu w Ashford Manor, bogatym domu, który zdawał się pulsować echem jego burzliwej przeszłości, Edward nie mógł pozbyć się wrażenia, że ta młoda kobieta była inna niż ktokolwiek, kogo znał wcześniej.

"Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Sylas zapytała go pewnego pogodnego poranka podczas brunchu w zalanej słońcem jadalni.

Edward uśmiechnął się, mieszając kawę: - Wierzę w przyciąganie od pierwszego wejrzenia. Miłość - to jest coś, co wymaga czasu, aby ją kultywować".

Błysk w jej oku wywołał żartobliwą dyskusję, a powietrze wokół nich wypełniło się chemią. Na każdy sarkastyczny żart, który jej rzucił, miała gotowy dowcipny powrót, łapiąc go z zaskoczenia. Im bardziej próbował się zdystansować za pomocą swojej zwykłej brawury, tym bardziej czuł, że mury, które zbudował wokół swojego serca, zaczynają się kruszyć.

Tymczasem ludzie wokół nich nie mogli uwierzyć w ten związek. Przyjaciele i rodzina zebrali się w okazałym Brook Inn, aby uczcić nowożeńców, gdzie nawet wystawny apartament VIP był pełen rozmów. "Kto by pomyślał, że Sylas się z nim zwiąże? Pan William, przyjaciel rodziny, zachichotał, unosząc kieliszek: "Owinęła go sobie wokół małego palca!".

W miarę jak tygodnie zamieniały się w miesiące, Edward był oczarowany młodzieńczym duchem Sylas. Razem odkrywali Westridge, od tętniącego życiem rynku wypełnionego lokalnymi rzemieślnikami po spokojne popołudnia w Sunny Cove, gdzie kradli pocałunki pod konarami starych drzew. Każdy dzień z nią był jak przygoda, daleka od monotonnego życia w luksusie, które znał wcześniej.
Ale z każdą wielką historią miłosną wiąże się widmo konfliktu. Juliet martwiła się naiwnością Sylas; czy naprawdę była gotowa na wir życia w oczach opinii publicznej? "Musisz zachować zdrowy rozsądek" - ostrzegała ją podczas nocnych rozmów w przytulnym domku Juliet. "Nie każdy książę jest tak czarujący, jak się wydaje".

Ale Sylas była zdeterminowana, a jej duch niezachwiany. Wiedziała, że Edward nie był idealny; miał swoje wady, przeszłość i cienie, które tańczyły wokół jego serca. Ale wierzyła w ich miłość, zaciekle i bez skrupułów.

Gdy lato zamieniło się w jesień, a kolory liści odzwierciedlały zmiany w ich związku, Edward zdał sobie sprawę, że nie tylko kocha Sylas; potrzebował jej. Jej śmiech wypełnił puste korytarze Ashford Manor, a on po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł w sobie coś prawdziwego - iskierkę nadziei, że może, tylko może, byli sobie przeznaczeni, by razem podążać tą ścieżką.

Z szeroko otwartymi oczami Edward przyjął tę nieoczekiwaną podróż, gotowy odkryć, dokąd może prowadzić. Świat czekał na nich, pełen wyzwań i triumfów, a on był gotowy stawić czoła temu wszystkiemu z Sylas u boku, z jej dłonią mocno w swojej, gdy zapuszczali się w tajemnice życia małżeńskiego.

Rozdział 2

Nawet po miesiącu wylegiwania się na tym absolutnie luksusowym łóżku w europejskim stylu, Sylas Montgomery wciąż czasami czuł się nieco oderwany od rzeczywistości.

Delikatne jesienne światło słoneczne przefiltrowało się przez delikatne białe zasłony okien sięgających od podłogi do sufitu, rzucając senny blask na pokój i otaczając drogie meble mglistą, czarującą atmosferą, jakby została złapana w piękny sen.

Naprzeciwko niej na ścianie wisiał duży obraz przedstawiający suknię ślubną, przedstawiający mężczyznę i kobietę ubranych nienagannie, ich uśmiechy były napięte, ale promienne. Mężczyzna był przystojny i dżentelmeński, podczas gdy kobieta wyglądała niewinnie i trochę głupkowato; wydawali się idealnie do siebie pasować.

Sylas oparła się swobodnie o pluszowe oparcie, krzywiąc się, gdy poczuła, jak przeszywa ją fala bólu. Spojrzała na mężczyznę przedstawionego na obrazie, mrucząc do siebie: "Co za bestia". Ta bestia, którą poślubiła, bezlitośnie wykorzystywała ją wewnętrznie i zewnętrznie przez ostatni miesiąc.

Określenie "bestia" było odpowiednie, ponieważ nigdy nie wydawał się brać pod uwagę jej uczuć ani życzeń.

Sylas pocierała bolące plecy, zastanawiając się, czy można go oskarżyć o napaść małżeńską i czy ktokolwiek odważy się wytoczyć jej proces. On naprawdę był definicją bestii.

Nieustannie przeklinała go w myślach, opierając dłoń na czole i próbując przypomnieć sobie, jak doszło do eskalacji sytuacji. Nieco ponad miesiąc temu była uprzejmą, niewinną kobietą - chociaż jej najlepsza przyjaciółka i wroga, Juliet Whitmore, twierdziła inaczej, oferując komediową krytykę jej charakteru.

(Juliet Whitmore: "Nie daj się zwieść tej głupiej, niewinnej twarzy; to tylko złośliwa, sarkastyczna diva w przebraniu. Och, co za okropny zapach! Dlaczego zakrywasz mi tym usta? Sylas, z chichotem: "To twoje własne skarpetki, mówisz o recyklingu!". Hahaha).

Ale wracając do głównej historii - około miesiąc temu, w słoneczny weekend wypełniony śpiewem ptaków i kwitnącymi kwiatami, Sylas znalazła się w kawiarni w Eaststar Grand Inn, słuchając niekończącej się paplaniny mężczyzny siedzącego naprzeciwko niej, którego ślina leciała przy każdym przesadnym geście, podczas gdy on od czasu do czasu rzucał jej swoje wróblowate spojrzenie.

Po raz pierwszy Sylas rozważyła wyciągnięcie małego lusterka, aby sprawdzić, czy w jakiś sposób nie zmieniła się w zwykły przedmiot, bo dlaczego inaczej ten facet miałby patrzeć na nią z taką znajomością?

Pomyślała, że najlepiej byłoby całkowicie unikać kontaktu wzrokowego, ale żyrandol nad nią był tak wspaniale oświetlony, że nawet ropne skazy na twarzy jej randkowicza były kryminalnie wyraźne.

Zastanawiając się nad zasugerowaniem kierownictwu hotelu, że oświetlenie powinno być wystarczająco delikatne, aby stworzyć atmosferę tajemniczości, mieszała bogatą kawę w swojej delikatnej porcelanowej filiżance końcem swojej cienkiej srebrnej łyżeczki, dając półgłosem podziękowania za jego przytłaczający dialog z okazjonalnymi wtrąceniami "naprawdę?" i "och", podczas gdy w głębi duszy ubolewała: "Jak u licha ten facet może tam istnieć, nie mówiąc już o randce?".
Sylas spojrzała na ekstrawaganckiego mężczyznę naprzeciwko niej i przez chwilę zastanawiała się, czy mógł przemycić się z Tajlandii, biorąc pod uwagę jego wątpliwy wygląd; z pewnością musiał zarabiać na życie w Chinach.

Spoglądając w dół na zegarek, zdała sobie sprawę, że znosiła tę zniewieściałą mękę przez całą godzinę, a sądząc po jego entuzjazmie, ich wspólny czas mógł ciągnąć się w nieskończoność.

Sylas rozważała w myślach konsekwencje wyładowania swojego ostrego języka na tym mężczyźnie. Jeśli uda jej się go odesłać, to czy po powrocie do domu nie wyląduje w innym piekle?

Po pięciu minutach rozważań zdecydowała, że nawet reprymenda od matki byłaby lepsza niż znoszenie tej agonii. Wewnętrzna szala Sylasa przechyliła się zdecydowanie.

Rozdział 3

Mężczyzna po drugiej stronie stołu, ze swoją kwiecistą wodą kolońską i czarującym uśmiechem, był nieświadomy niezręcznego napięcia. Wydawało mu się, że jego rozwlekły monolog obejmujący wieki historii dobiegł końca i teraz nadszedł czas, aby porozmawiać o czymś bardziej merytorycznym. Podniósł swoją zniewalającą twarz i zapytał: "Panno Montgomery, ile wynosi pani miesięczna pensja? Co z premiami i dodatkami?

Z brzękiem Sylas Montgomery wrzucił małą srebrną łyżeczkę do filiżanki kawy. Pochylił na chwilę głowę, zbierając myśli, po czym podniósł wzrok z niezachwianą szczerością. W zeszłym miesiącu moje wynagrodzenie wyniosło 1 158,90 dolarów, a dodatkowo otrzymałem dodatek z tytułu podróży służbowej. W tym miesiącu prawdopodobnie będzie jeszcze mniej".

Czarująca fasada mężczyzny natychmiast pękła. Po chwili zastanowienia zdołał wymamrotać: "Myślałem, że urzędnicy państwowi dobrze zarabiają. Jak to możliwe, że tylko tyle?".

Ze złośliwym uśmieszkiem Sylas odpowiedział: "Czy twój rekruter ci nie powiedział? Jestem tylko skromnym urzędnikiem w ulicznym biurze zajmującym się planowaniem rodziny i kontrolą wody. Nie ma tu żadnych przywilejów. Z pewnością nie mogę się równać z tymi z prawa czy prokuratury".

Mężczyzna, wyraźnie niezadowolony, spojrzał na Sylasa z góry na dół, rzucając mu przeciągłe spojrzenie, które w jakiś sposób złagodziło jego nastrój - przynajmniej na tyle, by mógł zdecydowanie skinąć głową. W takim razie pan William nie miałby nic przeciwko zasadzie intercyzy, prawda?

Sylas potrząsnął głową. Jestem jak najbardziej za. (Pfft, chodzi mi o to, że moje życiowe motto zawsze brzmiało: co twoje, to moje, a co moje, to moje. To jest duch kobiety nowej ery! Ah!)

Mężczyzna zdawał się nieco rozluźnić, mówiąc protekcjonalnym tonem: "Bufet w tym hotelu jest doskonały. Poczęstuję cię dzisiaj. Ale po ślubie pozostańmy przy domowych posiłkach. Potrafisz gotować, prawda? Moim największym marzeniem jest poślubić cnotliwą kobietę, wrócić do przytulnego domu i czekającego na mnie pysznego posiłku, wiesz, bla, bla...".

Pan William kontynuował swoje marzenie o małżeńskiej rozkoszy wraz ze swoimi wyobrażeniami o tradycyjnych wartościach cnotliwej amerykańskiej kobiety.

Z wielką cierpliwością Sylas czekał, aż skończy swoje rozważania, zanim wykorzystał moment, by wtrącić: "Panie Williamie, czy nie jest trochę za wcześnie, by o tym wszystkim mówić?".

Widząc zaskoczenie na jego twarzy, Sylas nagle pochylił się bliżej, zniżając głos. Właściwie jest coś, co mnie ciekawi i mam nadzieję, że nie będzie miał pan nic przeciwko rzuceniu na to trochę światła.

Mężczyzna zamrugał, zdezorientowany. Co?

W oczach Sylasa pojawił się chytry błysk i odezwał się zupełnie poważnie: - Jestem po prostu ciekaw, czy wyemigrował pan z Tajlandii. Chciałbym poznać twój bilans pH - czy masz powyżej 7, dokładnie 7, czy poniżej 7? Poza tym intryguje mnie oznaczenie płci na twoim dowodzie osobistym".

W chwili, gdy te słowa opuściły usta Sylasa, mógł praktycznie usłyszeć zduszony śmiech, ale nie było czasu, aby się nad tym rozwodzić. Wyraz twarzy pana Williama był po prostu bezcenny.

Jego wyraz twarzy był połączeniem niewinności i niedowierzania, wskazał drżącym palcem na Sylasa, nie mogąc znaleźć słów. Nagle poderwał się z miejsca, jakby chciał uciec. Sylas zawołał za nim: - Panie Williamie, proszę zapłacić za kawę przed wyjściem! Moja pensja jest dość skromna i nie zniosę tak drogiego poczęstunku. I rada dla pana: jeśli szuka pan cnotliwej żony, nie znajdzie jej pan przed rewolucją; będzie pan musiał wrócić do późnego Złotego Wieku, by jej poszukać".
Twarz pana Williama przybrała imponujący odcień wściekłości, gdy rzucił Sylasowi spojrzenie, po czym odszedł do recepcji, by uregulować rachunek, nie zawracając sobie głowy oglądaniem się za siebie.

Po chwili kelner niezręcznie zbliżył się z rachunkiem w ręku, mówiąc: "Proszę pani, ten dżentelmen przykrył tylko swoją kawę".

Przeklinając pana Williama po cichu tysiąc razy w myślach, Sylas niechętnie wyciągnęła portfel, aby zapłacić, narzekając do siebie, że następnym razem, gdy jej matka umówi ją na randkę w ciemno, lepiej upewnić się, że będzie to w fast-foodzie, gdzie kawa jest zarówno tania, jak i wesoła.

Spojrzała na swój w połowie pełny kubek i postanowiła go nie zmarnować. Pamiętając o tej zasadzie, podniosła kubek i wypiła kawę jednym haustem.

Rozdział 4

Sylas Montgomery poczuł, jak nagle pojawia się nad nim cień, który sprawił, że lekko podskoczył. Czy nie był wystarczająco cięty w swoich słowach, czy też ten zbyt ekstrawagancki facet stracił rozum i postanowił wrócić na rundę lania?

Podnosząc kubek, Sylas spojrzał w górę, by zobaczyć wysokiego mężczyznę stojącego naprzeciwko niego, na tyle, by zasłonić część jasnych świateł sufitowych. Ze względu na kąt, większość jego twarzy była spowita cieniem, ale nawet z tego zasłoniętego widoku mężczyzna był uderzająco elegancki - coś, co Sylas mógł policzyć na palcach jednej ręki, widząc w całym swoim życiu.

Nieznajomy wydawał się czuć jak w domu, wsuwając się na siedzenie naprzeciwko Sylasa, jakby byli dawno niewidzianymi przyjaciółmi.

Gdy Sylas w pełni przyjrzał się mężczyźnie, "uderzająco elegancki" nawet nie zaczął tego opisywać. Mężczyzna miał na sobie klasyczną czarną koszulę w połączeniu z elegancką srebrnoszarą marynarką przewieszoną przez ramię. Kiedy podniósł rękę, Sylas dostrzegł kryształowe spinki do mankietów, które mieniły się, odzwierciedlając blask jego głębokich, hebanowych oczu.

To był człowiek, który emanował niezaprzeczalną charyzmą - prawdziwa elita społeczeństwa. Sylas był jednak pewien, że nigdy wcześniej nie miał zaszczytu spotkać kogoś takiego jak on.

Edward Ashford nigdy nie wyobrażał sobie wyjścia ze swojej strefy komfortu, aby porozmawiać z przypadkową kobietą. Gdyby jego kumple kiedykolwiek się o tym dowiedzieli, nigdy nie pozwoliliby mu tego przeżyć.

Ale dzisiaj coś go do tego zmusiło. Po zakończeniu spotkania z klientem, wysłał swoją sekretarkę, świeżo upieczoną Zhang, aby zajęła się networkingiem, podczas gdy on przygotowywał się do wyjścia. Właśnie wtedy podsłuchał niezwykłą rozmowę między chłopakiem i dziewczyną w pobliżu.

Od momentu, gdy weszli do środka, zwrócił na nich uwagę - szczególnie na dziewczynę. Ubrana zbyt swobodnie jak na ekskluzywną kawiarnię, miała na sobie sportowy strój i trampki, a jej włosy związane były w kucyk ozdobiony puszystym misiem. Jej policzki nosiły naturalny blask młodości, lekko zarumienione, jakby nie wyszła jeszcze z uniwersytetu.

W przeciwieństwie do niej, facet z nią wyglądał na zbyt wyrafinowanego, a Edward był prawie zszokowany, gdy zdał sobie sprawę, że była tam na randce. Jej młodzieńcza postawa sprawiła, że zakwestionował jej rzeczywisty wiek - nigdy nie zgadłby, że jest starsza niż studentka. Szczerze mówiąc, był nią dość zaintrygowany.

Gdy Edward słuchał opowieści klienta o triumfach z przeszłości, nie mógł przestać słyszeć bezdusznych odpowiedzi dziewczyny "uh-huh" i "na pewno". Zaczął tracić zainteresowanie, rozważając odejście, gdy słowa dziewczyny przykuły jego uwagę, powodując, że usiadł z powrotem z rozbawionym chichotem.

Ten jej ostry język był nieodparcie fascynujący, rozpalając jego zainteresowanie. Edward wiedział, że nie jest najłagodniejszą z dusz; jego dominująca natura ukształtowała jego podejście do życia. Ta intrygująca dziewczyna wyróżniała się spośród niezliczonych kobiet, które poznał, skłaniając go do podjęcia odważnego kroku.

Bez wahania usiadł przy jej stoliku, uśmiechając się czarująco. Nie tak pije się kawę - to raczej sytuacja z winem. Co ty na to? Napijesz się ze mną?
Sylas już wystarczająco długo znosił dręczenie przez tego ekstrawaganckiego faceta i doszedł do wniosku, że powrót do domu doprowadziłby bezpośrednio do besztania go przez matkę. Lepiej zmarnować trochę czasu i przenocować u Juliet Whitmore - uciec od chaosu swojego życia.

Jego matka popadła ostatnio w skrajność, zmieniając swoją życiową misję z zapewnienia własnego ślubu na zorganizowanie go dla syna. Szybkość, z jaką była zdeterminowana, by go poślubić, rywalizowała z rozprzestrzenianiem się pożaru.

W wieku zaledwie dwudziestu czterech lat Sylas często zastanawiał się, dlaczego w oczach matki wydawał się pilnym towarem, który trzeba sprzedać.

Dlatego w chwili słabości pozwolił Edwardowi Ashfordowi zaciągnąć go do baru. Dopiero później zdał sobie sprawę, jak łatwo padał ofiarą atutów, zwłaszcza przystojnego mężczyzny - wydawało się, że za każdym razem na niego działa.

Rozdział 5

Patrząc wstecz na to, co wydarzyło się tamtej nocy, Sylas Montgomery miała trudności z zebraniem szczegółów, głównie dlatego, że dużo piła.

Trzeba przyznać, że Sylas miała sporą tolerancję. Jej ojciec był praktycznie koneserem alkoholu, a matka powiedziała jej kiedyś, że pierwszy łyk wina wypiła w wieku zaledwie jednego roku, dzięki psotnym wybrykom ojca z pałeczkami zanurzonymi w napoju.

Kilka legendarnych historii później i stało się jasne, że Sylas rzeczywiście była córką swojego ojca. Podczas spotkania po ukończeniu gimnazjum, ona i jej przyjaciółka Juliet Whitmore śmiało wypiły trzy butelki piwa, pozostawiając mniej doświadczonych kolegów z klasy w osłupieniu.

Ale gdy nadeszła szkoła średnia, Sylas i Juliet postanowiły grać nieśmiałe i niewinne, oszukując wielu w Westridge High. Jedynie ich koledzy z klasy, którzy rozpoczęli naukę razem z nimi, zdawali się trzymać z dala od duetu, unikając rozmowy, chyba że było to absolutnie konieczne.

Chłopcy mieli wyrzuty sumienia, że przegrali z dziewczynami, ale Sylas i Juliet byli na tyle łaskawi, by nie mieć im tego za złe.

Przyczyną ich drastycznej przemiany było szkolne zebranie, na którym Juliet podkochiwała się w uroczym nowym stażyście ze Scholars Alliance, a Sylas zakochał się po uszy w starszym koledze z gitarą - przynajmniej zakładała, że było to obustronne.

Jej zauroczenie utrzymywało się przez drugi rok, aż do pewnego fatalnego wieczoru, kiedy Sylas, cierpiąca z powodu niepokoju, popędziła do toalety tylko po to, by przyłapać swoją sympatię grającą na gitarze w namiętnym uścisku z pierwszoroczniakiem. Uświadomienie sobie tego faktu uderzyło ją mocno - on też podobał się przystojnym chłopakom.

Pod wpływem perspektyw Julii, Sylas dała się porwać idei, że pociąg do osób tej samej płci jest szlachetnym dążeniem, o wiele większym niż jej przelotne zauroczenie. Tak więc, gdy fala mdłości minęła, Sylas puściła swoją pierwszą miłość bez zastanowienia.

Przypadkowo, romantyczne poszukiwania Juliet zakończyły się rozczarowaniem, co skłoniło oboje do ponownego wejścia na scenę randkową z nową energią. Podczas imprezy urodzinowej koleżanki z klasy wypiły po pół butelki Jiangxiaobai, rozprawiając się ze wszystkimi chłopakami w klasie, co sprawiło, że żaden z nich nie odważył się podejść ponownie. Tak po prostu, wyczekiwane zalotne interakcje zamieniły się w spokojne, spokojne dni dla Sylas.

Kiedyś często otrzymywała listy miłosne, ale te całkowicie wyschły. Zastanawiając się nad tą sprawą, Sylas przysięgła sobie nigdy więcej nie pić, tylko po to, by złamać swoją przysięgę na pierwszym roku w chwili brawury, co doprowadziło do nocy, której nigdy nie zapomni.

Doprowadziło to do kolejnego ataku alkoholu i nic dziwnego, że obudziła się następnego ranka w tym samym pokoju, nie wiedząc nic o tym, co się wydarzyło.

Gdy Sylas w końcu doszła do siebie, znalazła się obok mężczyzny - Edwarda Ashforda - którego sylwetka była wyrzeźbiona i przypominała Dawida Michała Anioła, a oboje byli równie pozbawieni ubrań.

Ściskając włosy w zakłopotaniu, Sylas starała się przypomnieć sobie, co wydarzyło się poprzedniej nocy, a jej ciało zdradzało pozostałości po tej nocy. Gdy w myślach rozmyślała o następstwach, Edward obudził się.
Sylas przypomniała sobie światło słoneczne wpadające do środka, rzucające ciepły blask na Edwarda, gdy rozciągał swoje kończyny, jego ciało było idealnie wyrzeźbione, bez grama tłuszczu - więcej mięśni i piękna wlanych w jedną formę. Nic dziwnego, że przypominał jej klasyczną rzeźbę.

Ku zaskoczeniu Sylas, Edward zachowywał się tak, jakby byli starym małżeństwem. Po spokojnym umyciu się, owinął ręcznik wokół talii i zszedł na dół, prawdopodobnie przygotować śniadanie. Widząc tę domową stronę, Sylas uśmiechnęła się; idealnie pasował do jej idealnego partnera.

Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Niespodziewana radość w idealnym bałaganie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈