Przeznaczeni razem

Rozdział pierwszy

Rozdział pierwszy

Spóźniam się. Nigdy się nie spóźniam. Nie robię spóźnień.

To wina Dominica Salvatore'a.

Ok, może to daleko idące, nawet dla mnie, ale serio, czy on musi infiltrować każdą myśl? Nawet moje sny? Sny, które zostawiają mnie spoconą, dyszącą i... i... cholernie.

Spoglądam na siebie w lustrze i kręcę głową.

Weź się w garść.

Nie mam na to czasu. Nie mam czasu dla niego. Mam dzień wypełniony spotkaniami i umawianiem się z potencjalnymi klientami. Nie ma czasu na rozwodzenie się nad gorącymi włoskami, których nie mogę wyrzucić z mojej podświadomości.

Moje włosy nie chcą współpracować, gdy skręcam je w zwykły węzeł i upinam spinkami. Co się dzieje z moimi włosami? Staram się je wygładzić i spróbować jeszcze raz, ale o 7:30 rano mój dzień wydaje się już być w rozsypce.

Z głębokim westchnieniem odgarniam kosmyk włosów z czoła i opieram ręce na biodrach, patrząc na swoje włosy. Codziennie noszę je upięte. Każdego. Dzień. To jest profesjonalne.

Dzisiaj nie mam zamiaru ich spuszczać.

Więc robię, co mogę, a następnie ubieram się w mój ulubiony różowy letni garnitur - może to poprawi moje szczęście dzisiaj - z różowymi obcasami Jimmy'ego Choo i odwracam się, by nałożyć pędzel na mój makijaż i wymknąć się za drzwi. Ale zaraz po tym, jak skończę z moim tuszem do rzęs, kicham, pozostawiając czarne ślady na moich policzkach od mokrego makijażu.

Poważnie? Jeśli tak ma wyglądać mój dzień, powinnam po prostu wrócić do łóżka.

Mój telefon dzwoni właśnie wtedy, gdy wycieram czarne ślady i zmierzam do drzwi.

"Tu Alecia."

"Hej, pani szefowa. Już tu jestem. Gdzie jesteś?"

"Żałuję, że nie jestem z powrotem w łóżku", odpowiadam sucho i naciskam przycisk połączenia z windą. "Ten dzień jest do bani. Czy klient już jest?"

"Jeszcze nie. Dopiero teraz opuszczasz swoje condo?" Emily, moja asystentka, brzmi na zszokowaną. I nie bez powodu.

Nie lubię się spóźniać.

Winda przyjeżdża i kiedy wchodzę, obcas mojego buta zahacza o szynę drzwi i od razu się zatrzaskuje.

"Sukinsyn!"

"Co się stało?"

"Właśnie złamałam mój ulubiony obcas Choo." Wyrzucam rękę, aby powstrzymać drzwi przed zamknięciem, wyrywam mój cenny obcas z szyny i idę z powrotem do moich drzwi, w górę, w dół, w górę, w dół, przeklinając dojmująco przez całą drogę.

"Wow, to jest jakiś język, który tam masz."

"Osiemset dolarowe obcasy, Em."

"Możesz prawdopodobnie mieć je naprawione," mówi.

"Słyszę, jak się ze mnie śmiejesz".

"I'm not. Przysięgam. Wydaje mi się, że klient właśnie tu dotarł, a ty wciąż jesteś trzydzieści minut poza domem?".

"To znaczy, jeśli nie trafię na korki. Cholera. Zacznij beze mnie. Kup jej kawę. Pogadaj z nią. Dotrę tam za 20 minut."

"Mandat za przekroczenie prędkości nie pomoże".

Rozłączam się bez odpowiedzi i poświęcam cenne dwie minuty na opłakiwanie utraty moich butów. Pęknięcia na pięcie nie da się naprawić.

To tyle, jeśli chodzi o mój ulubiony garnitur, który odmieni moje dzisiejsze szczęście.

***

Mandat za przekroczenie prędkości, który dostałem na Interstate 5, zatrzymał mnie o dodatkowe piętnaście minut, stawiając mnie prawie czterdzieści pięć minut do tyłu. Emily mnie zapeszyła.

Niech ją szlag trafi.

"Tak mi przykro" - zaczynam, podchodząc szybko do stolika, przy którym siedzą Emily i potencjalna klientka, Summer James i jej narzeczony Robert. Wyciągam rękę, aby uścisnąć ich i uśmiecham się jasno. "Ruch o tej porze dnia jest przerażający".

"Pomyślałbym, że zaplanowałaś ruch" - odpowiada Robert i zerka w dół na swój telefon, sprawdzając godzinę. Summer wzdryga się na niego, a potem uśmiecha się do mnie.

"Rozumiem. Emily przekazała nam już wiele świetnych informacji".

"Doskonale." Uśmiecham się do Emily, która wpatruje się w moje włosy, jakby była trójpalczastym leniwcem, i zwracam uwagę z powrotem na parę. "Jestem pewien, że już omówiłeś niektóre ze swoich myśli i planów z Emily, ale byłbym wdzięczny, gdybyś szybko wypełnił mnie".

Kiedy pytam parę o datę i omawiam ich preferencje dotyczące wielkości przyjęcia weselnego i liczby gości, Emily przynosi mi bardzo potrzebną kawę.

Trzydzieści minut później, po tym jak pokryliśmy podstawy i przeszedłem nad cenami za moje usługi, Robert wygląda lekko chory na jego żołądek z przeciążenia informacji i szoku cenowego, a Summer jest beaming.

Typowe.

"Myślę, że..." Robert zaczyna, ale Summer przerywa mu.

"Myślę, że powinniśmy zatrudnić ją też!".

"Nie, kochanie, chciałem powiedzieć, że myślę, że możemy to zrobić sami".

Jej szczęka opada, a ona gwałtownie mruga. "Naprawdę? Kiedy będziemy mieli czas?"

"Masz wolne weekendy," przypomina jej.

"Ty również. Ale to jest praca na pełen etat. Nie mogę tego robić sama!" Staje się bardzo wrzaskliwa, przez co walenie w moje skronie staje się jeszcze gorsze, więc robię to, co robię. Wkraczam, aby uniknąć kryzysu.

"Rozumiem," zaczynam spokojnie i kładę rękę na ramieniu Summer. "To może być przytłaczające i jest to duże zobowiązanie finansowe. Weź weekend, aby to przemyśleć i zadzwoń do nas w przyszłym tygodniu".

"Absolutnie," zgadza się Emily z szerokim uśmiechem. "Nie musisz decydować dzisiaj".

"Naprawdę?" Summer wygląda jakby była na skraju łez, a Robert wygląda teraz na łagodnie spanikowanego.

"Yep." Kiwam głową i klepię ją po ramieniu, po czym podaję jej plik pełen informacji, które właśnie z nią przejrzałem. "Życzę wspaniałego weekendu. Baw się dobrze na przyjęciu zaręczynowym."

"Dziękuję", odpowiada Robert i wyprowadza Summer z kawiarni.

"Założę się o tysiąc dolców, że ją z tego namówi," mówi Emily, kiedy są już poza zasięgiem słuchu i zbieramy nasze rzeczy do wyjścia.

"Przyjmę ten zakład. Potrzebuję nowych Choosów."

"Myślisz, że ona go do tego namówi?"

"Namówi." Wzdycham i biorę jeszcze jeden łyk mojej teraz zimnej kawy. "Chyba nie wzięłam rano mojej butelki Advilu".

"Wszystko w porządku?"

"Dostałem mandat za przekroczenie prędkości, dzięki temu, że mnie zapeszyłeś." Odwracam się i glare na nią, ale ona chichocze. "Nie uważam tego za szczególnie zabawne".

"Nie wyglądasz dziś najlepiej". Em przechyla głowę i przygląda mi się w zamyśleniu. "Czy poszłaś na stłuczkę ostatniej nocy?"

Śmieję się i potrząsam głową. "Chciałabym. Nie, nie spałem dobrze." Nie bardzo mogę jej powiedzieć, że miałam dzikie sny o seksie z najseksowniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziałam.

"Bezsenność." Ona przytakuje mądrze. "Powinnaś brać melatoninę. To działa cuda."

"Będę o tym pamiętać", mruknęłam i sprawdziłam godzinę w telefonie. "Muszę być w Olympii przed południem".

"Czy spotykasz się z Willem Montgomerym?" pyta. Uśmiecha się delikatnie i wzdycha.

"Tak."

"Czy mogę -"

"Nie, nie potrzebuję cię do tego".

Denerwuje się, przez co się śmieję. Emily nigdy nie robiła tajemnicy z tego, że podkochuje się w przystojnym gwiazdorze futbolu.

Do diabła, wszyscy podkochujemy się w całej rodzinie Montgomery. Wszyscy są świetnymi okazami mężczyzn, a ich kobiety są słodkie i zabawne. Czego tu nie lubić? Są też moimi najlepszymi klientami, dzięki nim stać mnie na moje mieszkanie i mój fetysz obuwniczy.

I lubię myśleć, że stali się również przyjaciółmi.

"Ty masz całą zabawę", mówi Emily.

"Tak. I dostaję również do obsługi wszystkich bridecrazies i skarg. Wierzę, że to mieści się w moim opisie pracy 'właściciela'".

"Tak, możesz je zatrzymać. Spotkamy się u ciebie późnym popołudniem?".

"Tak. Spotykasz się z parą Petersonów, aby przejrzeć ich kwiaty, prawda?"

"Tak. MOB to wrzód na tyłku".

"Matka panny młodej płaci za ślub za sto tysięcy dolarów. Zapłaciła za prawo do bycia wrzodem na tyłku."

"Prawda." Emily wyciąga pięść, by uderzyć w moją i szczerzy się. "Baw się dobrze z gorącym Willem Montgomery".

"Będę. Będę miał moją komórkę przy sobie, jeśli będziesz mnie potrzebować."

"Back at ya."

Z tym, Emily wspina się do jej Honda Civic i odjeżdża. Zatrzymuję się i biorę głęboki oddech, zanim wskoczę do mojego SUV-a i ruszam w stronę Olympii. Jest jeszcze wcześnie, ale to dobrze.

Powinienem być dziś na coś wcześnie.

***

"Wyglądasz... interesująco". Blake, catering i mój najlepszy przyjaciel, chwieje głową na bok i obserwuje mnie z pełnymi humoru oczami, gdy wchodzę do jego biura i siadam na krawędzi krzesła naprzeciwko jego z tyle godności, ile mogę zmusić.

"Pieprz się." Uśmiecham się słodko i wyciągam iPada z torebki.

"Byliśmy tam, zrobiliśmy to. Wydaje mi się, że masz jeszcze kilka moich koszulek".

"Śpię w nich", przypominam mu i ożywiam iPada, przekartkowując pliki klientów, aż znajduję McBride-Montgomery Wedding. "Ale jeśli chcesz je z powrotem, możesz je mieć".

"Gówno mnie obchodzą koszule". Zerkam w górę, aby znaleźć jego czekoladowo-brązowe spojrzenie obserwujące mnie. Blake jest przystojniakiem. Nie jest Dominikiem Salvatore, ale niewielu jest takich. Blake jest wysoki i szczupły. Jego ramiona są umięśnione, dzięki tym wszystkim godzinom spędzonym w kuchni. Ma solidną, kwadratową szczękę i krótkie ciemne blond włosy. Jest jedyną osobą, której pozwoliłam sobie w pełni zaufać w moim życiu.

"Jesteście gotowi na Willa i Meg?" pytam, mając nadzieję na zmianę tematu.

"Jestem gotowa na to, że powiesz mi, co się dzisiaj u ciebie dzieje. I co jest z twoimi włosami?"

"Nie jest tak źle." Przewracam oczami, ale Blake się uśmiecha.

"To nie jest twój zwykły idealny. Co oznacza, że byłeś sfrustrowany dziś rano".

"To był po prostu gówniany dzień. Dzień złych włosów. Złamał obcas mojego buta." I pout, co sprawia, że Blake grin.

"Te drogie?"

"Wszystkie są drogie."

On znowu się uśmiecha. Blake jest dobry w uśmiechaniu się. Potrafi być aroganckim dupkiem. "Czy to wszystko?"

"Dostałem mandat za przekroczenie prędkości i spóźniłem się prawie godzinę na spotkanie z klientem".

"Wow." Humor opuszcza jego twarz, a on ćwiartuje brwi. "Zły dzień."

"Tak." Oczyszczam gardło i spoglądam z powrotem na mojego iPada.

"Ostatnio często się to zdarza".

Ignoruję go i wpatruję się ślepo w słowa na podkładce na moich kolanach. On ma rację. Przez ostatnie kilka miesięcy byłem poza swoją grą i nie wiem dlaczego. Życie jest dobre. Mój biznes kwitnie. Uwielbiam to. Mam piękne mieszkanie tuż nad wodą Puget Sound i dobrych przyjaciół.

Ale coś czuję... nie tak.

"Chcesz o tym porozmawiać?"

"Naprawdę chcę tylko porozmawiać o Willu i Meg, Blake. Będą tu za kilka minut."

"Mam pracowników w kuchni, którzy kładą ostatnie szlify na daniach, o których już rozmawialiśmy. Wino jest zakorkowane i gotowe. Jesteśmy gotowi."

"Świetnie."

"Halo?"

Głos Megan McBride woła z holu biur Blake'a. Podskakuję, szczęśliwy, że ją widzę i wdzięczny za zmianę tematu. Dołączam do niej i Willa, z Blake'em na piętach.

"Cześć chłopaki." Uśmiecham się i przytulam Meg i oferuję Willowi moją rękę do uściśnięcia, ale on tylko się śmieje i wciąga mnie również do dużego uścisku. Jest zaskakująco łagodny jak na tak dużego mężczyznę. Stoi co najmniej sześć stóp cztery, jest niczym innym jak czystym mięśniem i psotnymi jasnoniebieskimi oczami. Will jest moim ulubionym z braci, ze względu na jego wesołe nastawienie i poczucie humoru.

Meg jest szczęśliwą kobietą.

"Przepraszam, że jesteśmy wcześnie", mówi Meg ze wzruszeniem ramion.

"Zawsze jestem wcześnie, gdy w grę wchodzi jedzenie" - dodaje Will i zaciera ręce. "Bring it on."

"On ma taką klasę". Meg potrząsa głową i wsuwa rękę przez Willa i całuje jego biceps.

"Jesteśmy już prawie gotowi", mówi Blake, i wskazuje, aby Meg i Will poszli za nami do jadalni. Personel Blake'a ustawił go tak, aby wyglądał dokładnie jak stoły, które Meg wybrała na swoje przyjęcie, w komplecie z centralnym punktem jej kwiatów wyboru.

"Oh, babe! Zobacz, jakie to ładne." Meg szczerzy się i sięga, by dotknąć pomarańczowej lilii tygrysiej.

"Usiądź." Siadam i kładę lnianą serwetkę na kolanach i szczerzę się do szczęśliwej pary. Meg jest oohing i ahing nad kwiatami, porcelany, nawet faworki partii w każdym miejscu, a Will jest patrząc na nią z miękkimi, pełnymi miłości oczami.

Rodzina Montgomery prawie sprawia, że wierzę, że prawdziwa miłość naprawdę istnieje.

"Ok, najpierw mamy ciastka krabowe Dungeness z Washington apple slaw sparowane z Dominic's Riesling". Serwery zajmują miejsce po lewej stronie każdego z nas, a następnie w idealnej synchronizacji opuszczają przed nami nasze talerze.

"Wow, to wygląda niesamowicie." Meg szczerzy się i podnosi swój widelec, po czym śmieje się, gdy zerka na Willa, tylko po to, by stwierdzić, że zjadł już jedno całe ciasto krabowe. "Dobre?"

"Mm..." Przewraca oczami i kopie w następny. "Dobra decyzja, aby iść z menu Pacific Northwest, kochanie".

"Ale dodaliśmy stek dla tych, którzy nie lubią ryb," dodaje, patrząc na Blake'a dla potwierdzenia.

"Tak, dzisiaj również dostaniesz do spróbowania zarówno łososia, jak i filet mignon".

"O Boże, nie będę w stanie zjeść tego wszystkiego. Muszę się zmieścić w moją suknię ślubną za dwa tygodnie".

"Po prostu weź kęs lub dwa z każdego," proponuję z uśmiechem. "Blake nie będzie urażony. W ten sposób możesz spróbować wszystkiego i zatwierdzić to dla swoich gości."

"Dobry pomysł."

"Będę jadł wszystko," informuje nas Will i popija swoje wino. "Nie muszę się zmieścić w sukienkę. Cholera, to wino jest dobre".

"Ciastka krabowe i slaw to kciuki w górę", zgadza się Meg i popija swoje wino.

"Gotowi na to, co będzie dalej?" Blake pyta, a Meg i Will oboje przytakują. Blake sygnalizuje, że serwery wracają z daniem sałatkowym. "Ok, tutaj mamy sałatkę z grillowanym kurczakiem z mandarynkowym pomarańczowym winegretem". Serwery ponownie przechodzą przez rytuał ustawiania naszych talerzy przed nami w doskonałej synchronizacji.

"Oh, yum," Meg szepcze i kopie w jej sałatkę. "Taka dobra." Will przytakuje, jego usta są zbyt pełne, aby mówić. Blake i ja mrugamy do siebie. Blake jest mistrzem w kuchni i moim cateringiem z wyboru, zwłaszcza na duże imprezy, takie jak ta.

Ślub Willa Montgomery'ego będzie w całych wiadomościach i w każdym większym magazynie, jaki istnieje. Jest to ogromna sprawa dla wszystkich zaangażowanych sprzedawców, w tym dla mnie. Ważne jest, że pracuję tylko z uznanymi dostawcami, którzy są na szczycie swojej gry.

A nikt nie jest lepszy niż Blake.

"Para win z tym jest pinot gris?" pytam i popijam pyszne wino.

"Tak jest." Blake przytakuje i bierze kilka kęsów sałatki, najwyraźniej zadowolony z wyniku.

"Uwielbiam to wszystko do tej pory", mówi Meg z uśmiechem i spogląda w górę na Willa. "A co z tobą?"

"Ja też to uwielbiam." On szczerzy się i pochyla się, aby miękko pocałować jej usta. "Cokolwiek chcesz, kochanie. Wiesz o tym."

"Teraz zaczynamy z entrée. Najpierw spróbujemy łososia." Blake kiwa głową na główny serwer. "To grillowany miedziany łosoś królewski z pomidorami, balsamicznie marynowanymi grzybami i sałatką z pancetty, sparowany z merlotem Doma".

Wszyscy wcinamy łuskanego łososia i jęczymy w uniesieniu. Blake tak dobrze robi jedzenie.

"O mój Boże" - mruczy Meg z jękiem i zaciska dłoń na piersi. Kamień na jej palcu mieni się.

"Jęcz tak dalej, Megan, a wyjdziemy przed następnym daniem". Will nie patrzy w dół na Meg, ale ona rumieni się wściekle i mruczy na swoim miejscu. Muszę zagryzać wargi, żeby nie śmiać się na głos. Uwielbiam to, jak mężczyźni Montgomery i Williams nie boją się dać do zrozumienia, że nie tylko kochają swoje kobiety, ale nie mogą się nimi nacieszyć fizycznie.

Są w zupełnie innej lidze.

"A teraz filet", mówi Blake, jego oczy również pełne humoru. "Miałem je przygotowane medium. Podano je z sosem blackberry cabernet i pieczonym ziemniakiem".

Wołowina kroi się jak masło, sprawiając, że wszyscy wzdychamy z przyjemnością.

"A wino?" pyta Meg.

"Dom's cabernet sauvignon."

Meg bierze kilka kęsów wołowiny i ziemniaków i zamyka oczy, gdy podnosi swój kieliszek z winem do ust. "To było takie dobre".

Willowi udało się, oczywiście, wyczyścić każdy przedstawiony przed nim talerz. Jednak tylko łyknął wino, wybierając zamiast tego wodę.

"Mamy niespodziankę," odpowiadam z uśmiechem, gdy serwery sprzątają nasze talerze.

"Jest więcej?" Meg pyta z szerokimi oczami. "Mój brzuch jest pełny".

"Myślę, że będziesz miał miejsce na to". Kelnerzy wracają i ustawiają talerze przed każdym z nas z czterema mini babeczkami na każdym z nich.

"Masz Nic, aby zrobić nasze babeczki?" pyta Meg, odnosząc się do Nic Dalton, właścicielki Succulent Sweets i dziewczyny brata Willa, Matta.

"Tak, zrobiła mini na dzisiejszą degustację, więc mogliście je skosztować po zjedzeniu posiłku. Są tam wszystkie cztery smaki, które wybrałeś. Lemon raspberry," wskazuję na każdy smak, jak go nazywam. "Tiramisu, Death by Chocolate i waniliowy z waniliowym lukrem".

"A Dom sparował je z Rieslingiem z późnych zbiorów," dodaje Blake. "Jest słodki i będzie ładnie komponował się z każdym z tych smaków".

"Wow," mruczy Meg i bierze kęs malinowej cytryny i popija swoje wino. "To jest niesamowite."

"Megan," wzdycha Will i zaciska oczy. Meg chichocze i zlizuje lukier z czekoladowej babeczki, patrząc na Willa szerokimi, niewinnymi oczami, wyraźnie tylko go podjudzając.

"Co ja zrobiłem?"

Will śmieje się i zjada pozostałe babeczki na swoim talerzu, po czym wyciera usta. "Myślę, że zabiorę cię do domu i pokażę ci, co zrobiłeś".

Meg podnosi brew. "Brzmi zabawnie."

"Och, to będzie więcej niż zabawa". Will zwraca na mnie gorące niebieskie oczy i nie mogę pomóc, ale zagryzam wargę. Mężczyźni Montgomery są gorące, ale dodać włączone i są po prostu ... wow. "Czy mamy coś jeszcze musimy omówić dzisiaj?"

"Rozumiem, że oboje aprobujecie menu?" Pytam i popijając mojego Rieslinga, jak przeglądam umowę gastronomiczną na moim iPadzie.

"Uwielbiam je", potwierdza Meg.

"Nadal czekamy na niektóre z RSVP," informuję ich z wzruszeniem ramion. "Ale to nie jest rzadkością. Większość ludzi trzyma je po terminie".

"Ile macie do tej pory?"

"Mamy 232 potwierdzonych tak", odpowiadam, a Meg gasi, gdy Will wzrusza ramionami.

"To dużo ludzi." Meg zerka nerwowo na Willa. "To będzie naprawdę kosztowne".

Will chichocze i miękko całuje czoło Meg. "To nas nie złamie".

"Mogę zmniejszyć ilość kwiatów".

Blake i ja dzielimy spojrzenie, myśląc, że powinniśmy wyjść i pozwolić im porozmawiać, ale Will tylko się śmieje i pochyla się, by szepnąć Meg do ucha. Jej zmartwiona twarz odpręża się, a ona zagryza wargę i przytakuje, gdy Will całuje jej skroń i odrywa się, potrząsając głową, jakby uznał ją za uroczą.

"Jest nam dobrze. Ciągle mam chwile paniki," przyznaje. "A potem Will musi mnie namówić do zejścia z gzymsu".

"Całkowicie normalne," odpowiadam z uśmiechem. "To jest wielka sprawa."

"Tak." Meg przytakuje i bierze kolejny łyk wina. "Z naciskiem na duże. Ale zespół Willa jest duży, mamy dużą rodzinę i mnóstwo przyjaciół. Mam tak wielu kolegów i przyjaciół ze szpitala. Nie chcę nikogo pominąć."

"Hej, powinnaś świętować ze wszystkimi, których kochasz". Blake uśmiecha się życzliwie do Meg, a ja przypominam sobie, dlaczego tak bardzo go kocham. Jest miłym facetem.

"Dziękuję." Ona uśmiecha się z powrotem do niego, a następnie zerka w górę na Willa, który nadal ją obserwował. "Więc, spotykamy się w środę na zewnątrz w winnicy?"

"Tak. Przejdziemy się i porozmawiamy o ustawieniach i wszystkich ostatecznych szczegółach. Ale nie masz się o co martwić. Wszyscy sprzedawcy są gotowi, a jedzenie jest już zatwierdzone i gotowe. Trudna część jest już za nami."

Uśmiech Meg jest szeroki i szczęśliwy. "Ok. Bierzemy ślub."

"Dzięki Bogu. To było najdłuższe zaręczyny w historii." Will scowls dół na Meg, który tylko śmieje się i pociera jej rękę wzdłuż jego rock-hard ramię.

"To już prawie koniec, gwiazdo futbolu".

"Chodźmy do domu."

Uściski i uściski dłoni są wymieniane, a gdy Will i Meg odwracają się, aby odejść, wracam na swoje miejsce, popijam wino i proszę Blake'a, aby przejrzał ze mną ostateczną umowę.

On wchodzi za mną i pociera moje ramiona, gdy czytamy przez to razem, a ja topię się z powrotem o niego. "Więc, ten punkt cenowy powinien pracować do 250 gości. Ale potrzebuję, abyś opracował dodatkową cenę, jeśli pójdzie tak wysoko, jak 300."

"Nadal jest tyle RSVP?"

"Niestety."

"Hej, co ty tu robisz, człowieku?" Słyszę, jak Will mówi, gdy on i Meg docierają do lobby.

"Mam spotkanie z Blake'm." Głos Dominica.

"Powinieneś zobaczyć, czy mają jakieś resztki jedzenia, które właśnie próbowaliśmy. Jest rewelacyjne."

"Nic mi nie jest, ale dzięki. Czy podobały ci się pary win?"

"Są idealne. Dziękuję, Dom." odpowiada Meg. "Szkoda, że nie pozwoliłeś nam zapłacić za wino".

"Nie, bella. To jest prezent. Życzę miłego dnia. Do zobaczenia w ten weekend."

Dreszcz przebiega mi po kręgosłupie, gdy Blake pochyla się nade mną, by wskazać coś na umowie. Drugą ręką wciąż ugniata moje ramię. Nie mam pojęcia, co właśnie powiedział, więc tylko przytakuję.

"Przykro mi, że masz ciężki dzień", mruczy i całuje czubek mojej głowy. "Ból głowy lepszy?"

"Tak", kłamię i oferuję mu mały wdzięczny uśmiech, a następnie spoglądam przez ramię, aby zobaczyć Doma, który nas obserwuje. Jego ręce są wciśnięte w kieszenie jego spodni. Wyrzucił marynarkę dawno temu i podwinął rękawy swojego białego button-downu aż do przedramion, pokazując swoją opaloną skórę. Jego krawat jest luźny. Jego ciemne włosy są w nieładzie, jakby przejechał po nich palcami z frustracji.

I jego szczęka jest zaciśnięta, a głębokie niebieskie oczy są pełne żaru i gniewu.

Moje uda mimowolnie zaciskają się na jego widok, a mój umysł natychmiast wraca do mojego porannego snu. Te ręce i jego usta na mojej skórze.

Jakie to byłoby naprawdę uczucie?

Odwracam się i biorę głęboki, uspokajający oddech, gdy Blake przechodzi przez pokój do Doma i podaje mu rękę.

"Właśnie się tu zawijamy".

"Nie ma problemu. Jestem trochę wcześniej. Za kilka godzin spotykam się z siostrami na lunchu, więc pomyślałem, że zobaczę, czy mógłbyś mnie wcisnąć".

"Absolutnie."

"Skończyliśmy tutaj", słyszę siebie, jak zasilam iPada w dół i stoję, przygotowując się na zwykłe zalotne komitywy i czarujący uśmiech Doma. Mogę zachować profesjonalizm.

Pozostanę profesjonalistką.

Uśmiecham się do obu przystojnych mężczyzn, ale zamiast zaoferować mi buńczuczny uśmiech, Dom po prostu kiwa głową i odwraca się, by wyjść z pokoju.

"Spotkamy się w twoim biurze," mówi do Blake'a, który zwraca pytające spojrzenie w moją stronę. Ja tylko wzruszam ramionami.

"Kto wie? Ale potrzebuję mojej torby z twojego biura". Maszeruję z wysoko uniesioną głową do biura Blake'a i odzyskuję swoją torebkę, wrzucam do środka iPada i zwracam się do Dominica. "Wina, które wybrałeś są idealne. Dziękuję."

On kiwa głową. "Cała przyjemność po mojej stronie."

Nie wiem, co jeszcze powiedzieć, więc fumble through z, "Enjoy your sisters. Jeszcze raz dziękuję, Blake."

Zanim mogę odwrócić się, aby wyjść, Blake wciąga mnie w swoje ramiona i daje mi duży uścisk, kołysząc mnie tam i z powrotem.

"Zadzwonię do ciebie później. Weź coś na ból głowy."

Odciągam się i znów Dom obserwuje mnie gorącymi, niebieskimi oczami. Pociera dłonie nad ustami i wygląda, jakby chciał coś powiedzieć, ale tego nie robi.

A ja nie mogę zrozumieć, dlaczego chcę, żeby to zrobił. Dobrze, że nie zaprasza mnie na randkę ani nie flirtuje ze mną.

Po prostu bym go odrzuciła, jak zawsze.

"Będę." Kiwam głową i wychodzę z biura Blake'a, zastanawiając się, o co do cholery chodziło.




Rozdział drugi

Rozdział drugi

~Dominic~

Alecia posyła mi ostatnie długie spojrzenie, a potem wychodzi z biura Blake'a, z wysoko uniesioną głową i włosami zaczesanymi do góry w gładki skręt z tyłu głowy, jeśli dziś nieco niesfornymi. Ma na sobie różowy garnitur, który pasuje do niej jak ulał, uformowany do jej niesamowitej figury, i najseksowniejsze szpilki, jakie kiedykolwiek widziałem. Zakłopotanie w jej brązowych oczach wysyła niespodziewany ból przez moją klatkę piersiową, ale szybko go odrzucam.

Rozumiem, że ze względu na profesjonalizm odrzuciła moje zaloty w ciągu ostatniego roku, ale ani razu nie wspomniała, że jest w związku.

Gdybym wiedział, już dawno bym się wycofał. Nie wchodzę na terytorium innego mężczyzny.

Nigdy.

A już na pewno nie na człowieka, którego uważam za swojego przyjaciela i szanowanego kolegę.

"Więc, tak jak powiedziała Alecia, wina okazały się hitem dla twojego brata i Meg," mówi Blake, siadając za swoim biurkiem.

"Miło mi to słyszeć", odpowiadam i uśmiecham się do siebie. To nadal trochę zaskakujące, że słyszę słowa twój brat.

Mam ich czterech i pomimo tego, że znam ich teraz od ponad roku, są momenty, że wciąż odrzuca mnie to o krok. Pokochałam rodzinę Montgomery i ku mojemu całkowitemu szokowi, przyjęli mnie do rodziny, jakbym była z nimi od urodzenia.

Ale nie byłam.

"Ile butelek będę musiał zamówić?" pyta Blake, przywołując mnie z moich myśli.

"Żadnej. Mój personel się tym zajmie. Mamy mnóstwo pod ręką."

Blake ścina brew w zaskoczeniu. "To dużo wina".

"Mam dużo wina," odpowiadam z uśmiechem.

"Dobra, jedna rzecz mniej, o którą muszę się martwić." On wzrusza ramionami i stuka kilka klawiszy na swoim komputerze. "Więc, musimy porozmawiać o imprezie zjazdu rodzinnego pod koniec przyszłego miesiąca".

"Tak." Koronkuję palce i krzyżuję nogi. "Czy zdecydowali się na menu?"

"Nie mogą dojść do porozumienia." Przewraca oczami. "Niektórzy są wegetarianami. Niektórzy nie są. Blah, blah, blah."

Śmieję się i kręcę głową. "Wymyślisz to. Mogę wybrać czerwone i białe, które będą komplementować prawie wszystko i nazwać to dniem."

"To działa". On przytakuje. "Wiesz, powinieneś zatrudnić kogoś, kto zajmie się tymi wszystkimi sprawami za ciebie".

"Nie mam nic przeciwko."

"Poważnie. Alecia zajmuje się tymi rzeczami. Powinnaś zatrudnić ją do organizowania twoich wydarzeń".

No. Way. "Jestem całkiem pewien, że Alecia jest wystarczająco zajęta swoim własnym biznesem i swoim związkiem".

Jego oczy podrywają się do moich, a jego ręce nadal na klawiaturze. "Alecia jest w związku?"

Kucam głową w bok i zwężam spojrzenie na mojego przyjaciela. "Zamierzasz mi powiedzieć, że nie sypiasz z nią?"

Blake mruga, a potem śmieje się, klaszcząc w dłonie, jakbym właśnie opowiedział najlepszy żart w całym roku.

Nie uważam tego za szczególnie zabawne.

"Nie." Potrząsa głową i wraca do pisania na komputerze. "Ten statek odpłynął, stary".

"Znaczy?"

"Znaczy, że ona i ja zaczęliśmy jako kumple od pieprzenia i odkryliśmy, że faktycznie lubimy się, ale nie byliśmy w sobie zakochani. Boże, nie spałem z Leash od... prawie dwóch lat." Znów potrząsa głową i chichocze.

"Jesteś bardzo czuły jak na przyjaciela."

Znowu przestaje pisać i obserwuje mnie przez chwilę, zanim odpowie. Nie spuszczam wzroku.

"Kocham ją jak siostrę. Znam ją, wewnątrz i na zewnątrz, i zrobiłabym dla niej po prostu wszystko. Jest prawdopodobnie jedną z najlepszych osób, jakie znam. Miała gówniany dzień i potrzebowała się przytulić. Więc dałam jej to."

Miała gówniany dzień. A ja dołożyłem się do tego, bez wątpienia.

"Przepraszam, że źle zrozumiałem."

Blake odchylił się w fotelu i złączył palce. "Jesteś zainteresowany."

"Jestem zainteresowany od dłuższego czasu," przyznaję i pocieram dłonią usta w wzburzeniu. "Dała jasno do zrozumienia, że nie odwzajemnia tego uczucia".

"Hmm." Skupia się na czymś nad moim ramieniem, krótko zagubiony w myślach. "To nie jest zły pomysł."

"Co?"

"Ty i Alecia."

"Czy ty właśnie nie słyszałeś, co powiedziałam?". Potrząsam głową i zwracam uwagę na mój telefon, wyciągając moje notatki na zjazd rodzinny. "Więc, biały i czerwony-"

"Alecia mówi "nie" wszystkim," przerywa. "Ona nie jest szybka, aby zaufać. Ale myślę, że bylibyście razem dobrzy".

"Bardzo dziękuję za zgodę", odpowiadam sucho.

"Och, będziesz jej potrzebował", mówi z całkowitym spokojem. "Bo bez niej, miałabyś przerąbane".

Po prostu gapię się na niego, czekając aż będzie kontynuował.

"Alecia nie ma kontaktu ze swoją rodziną. Ja nią jestem. Gdybym cię nie lubił, to byłoby to nie do przejścia".

"To i tak jest nietakt. Ona jest. Not. Zainteresowana."

Wzrusza ramionami i wraca do swojego komputera. "Wydaje mi się, że dziewczyna taka jak Alecia może być warta trochę dodatkowego wysiłku."

Gniew i frustracja są szybkie. Dodatkowy wysiłek? Próbowałem ją namówić, żeby się ze mną umówiła przez pieprzony rok. Odpowiedź jest zawsze taka sama: dziękuję, ale nie.

Nienawidzę słyszeć tego pieprzonego słowa. Nie.

***

"Hej, przystojny bracie!" Jules szczerzy się, jej blond włosy luźne wokół jej ładnej twarzy. Ma na sobie kwiecistą, czerwoną sukienkę w kolorze słońca i wygląda niesamowicie.

"Ciao, bella", odpowiadam i całuję ją w policzek.

"Ja też!" mówi Natalie i pochyla się, aby mnie pocałować, a następnie przyciska się do mnie, aby uzyskać długi uścisk.

Wraz z czterema braćmi i wszystkimi ich pięknymi kobietami, zyskałem również dwie piękne siostry. Natalie, podobnie jak ja, została włączona do rodziny w późniejszym okresie życia, po tym jak jej rodzice zginęli w wypadku. Wygląda na to, że Montgomerysowie lubią powiększać swoje potomstwo.

"Ciao, cara", szepczę jej do ucha. Jej ciemne włosy zostały zaplecione na plecach. Jest w dżinsach i bluzce, wygląda na szczęśliwą i piękną. "Czemu zawdzięczam zaszczyt bycia zaproszonym na lunch z wami dwoma?".

"Po prostu chcieliśmy cię zobaczyć", odpowiada niewinnie Natalie.

"Co ona ma na myśli," Jules zaczyna, jak ona daje menu szybkie spojrzenie, rzuca go na stole, a następnie pochyla się w kierunku mnie, jej łokcie posadzone na kutego żelaza. "Potrzebujemy brudu".

"Brud?" Chichoczę i odkładam na bok również moje menu.

"Nie znamy cię wystarczająco dobrze".

"Znasz mnie od ponad roku, bella. Spędziliśmy razem całkiem sporo czasu."

"Odstraszysz go," mówi Natalie śpiewnym głosem, zerkając na Julesa, co wywołuje u mnie chichot. Te dwie są zabawne.

"Och, do kurwy nędzy." Jules przewraca oczami. "Nie zamierzam go odstraszać."

"Zależy od tego, dokąd to zmierza", odpowiadam sucho, ale nie mogę powstrzymać uśmiechu z mojej twarzy.

"Jesteś taki przystojny", mówi Natalie i uśmiecha się delikatnie, gdy mnie obserwuje. "Uwielbiam twój dołeczek".

"Teraz po prostu chcesz coś".

"Zrobił się dobry w sprawie brata", Jules mówi do Natalie, sprawiając, że moje serce się zatrzymuje.

Mam nadzieję, że tak.

"Więc jesteśmy twoimi siostrami", mówi Natalie, gdy Jules przytakuje. "I kochamy cię".

"Ja też cię kocham", mruczę, już mięknąc. Mój Boże, gdybym dorastał z nimi, byłbym owinięty wokół ich palców od chwili, gdy położyłem na nich oczy.

Kogo ja oszukuję? Byłam owinięta wokół ich palców od momentu, kiedy na nich spojrzałam. Obie, wraz ze wszystkimi kobietami w tej niesamowitej rodzinie.

"Wiesz, że wszystko, czego potrzebujesz, jest twoje. Wystarczy powiedzieć."

"Och, jesteś słodki", mówi Jules, jak kelnerka ustawia wody na stole.

"Tak, jest", mówi kelnerka i mruga do mnie. "Czy jest dostępny?"

"Cóż-" Nat zaczyna, ale przerywam jej.

"Nie."

"Szkoda. Przepraszam, że zajęło mi to chwilę, patio jest zawsze zajęte, gdy jest ładnie jak teraz. Co mogę podać?"

Zamawiamy drinki, a kiedy odeszła, spoglądam tam i z powrotem między dziewczynami.

"Naprawdę chciałyśmy tylko porozmawiać i zobaczyć cię", mówi Natalie i kładzie swoją małą dłoń na moim ramieniu. "Nie mamy zbyt wiele czasu sam na sam z tobą".

"A my potrzebujemy brudu".

"Jules!" Natalie śmieje się we frustracji.

"Jakiego rodzaju brudu chcecie?"

Popijam wodę i dławię się, gdy Jules odpowiada: "Czy ty kogoś pieprzysz?".

"Próbujesz go zabić?" żąda Natalie i klepie mnie mocno po plecach, gdy kaszlę.

"Co do cholery?" pytam i odpycham wodę daleko od siebie. Myślę, że potrzebuję czegoś znacznie mocniejszego i sięgam po kartę win, zadowolony, gdy widzę wymienione wina Mama Salvatore.

"Cóż, zawsze byłeś bardzo stonowany w kwestii swojego życia seksualnego, a wiem, że nie jesteś celibatem, więc chcę wiedzieć". Jules wzrusza ramionami, jakby to była najnormalniejsza rozmowa na świecie, a Natalie oferuje mi uśmiech, ale nie próbuje odwieść Jules od jej linii przesłuchania.

"Chyba nie zamierzam prowadzić z tobą tej rozmowy" - odpowiadam powoli. Nie ma mowy, nie ma jak.

"Dlaczego?" Jules pyta z przechyleniem głowy.

"Bo jesteście moimi siostrami".

"Tak, ale jesteśmy dorosłe. Uprawiamy seks. Obie mamy dzieci, na miłość Dzieciątka Jezus".

Natalie przytakuje i dziękuje kelnerce, gdy dostarcza nasze drinki. Zamawiam kieliszek merlotu z mojej winnicy i zamawiamy też nasze entrees.

"Zmieńmy temat," sugeruję.

"Killjoy", mruczy Jules, wywołując u mnie śmiech.

"Jak się mają sprawy z Alecia?" pyta Natalie.

Właśnie będę przypominać o Alecii wszędzie, gdzie dziś pójdę.

"Nie ma żadnych rzeczy z Alecia," odpowiadam.

"Och, są rzeczy", Jules odpowiada z uśmiechem. "Widziałam, jak na nią patrzysz".

Marszczę brwi, ale zanim mogę odpowiedzieć, Natalie mówi: "I wiemy, że zaprosiłeś ją na randkę".

"Co ona odrzuciła," odpowiadam.

"I co?"

Dlaczego nie wszyscy rozumieją, że "nie" znaczy "nie"?

"Nauczono mnie grzecznie wycofać się, gdy dama mówi "nie"", mówię i sączę moje wino.

"Ale zaprosiłeś ją tylko na, co, kolację?" Jules pyta, wyraźnie zdezorientowany.

"Tak, wierzę, że zaprosiłem ją na kolację. Trzy razy." Skrzywiłem się i potrząsnąłem głową. "Mężczyzna może znieść tylko tyle odrzuceń od jednej kobiety".

"Ale co jeszcze zrobiłeś?" pyta Natalie.

Robię pauzę i marszczę na nią czoło. "Co masz na myśli?"

"Co zrobiłeś, żeby pokazać jej, że to nie była tylko kwestia chęci wejścia w jej spodnie?".

Co mi umyka?

"Kolacja nie musi oznaczać wejścia w jej spodnie".

"Pewnie, że tak", mówi Jules machając ręką.

"Na przykład", kontynuuje Natalie, "w tamtych czasach Luke kazałby dostarczyć mi kawę. Nadal czasami to robi."

"Och, a pamiętasz, jak zostawił te wszystkie kwiaty na naszym frontowym ganku po tym, jak tym razem spieprzył sprawę?" Jules mówi ze śmiechem.

"Tak", mówi Nat z uśmiechem.

"Dla mnie to był czekoladowy sernik," mówi Jules. "Nate zawsze miał sernik czekoladowy w swoim mieszkaniu - teraz naszym mieszkaniu - bo wiedział, że go uwielbiam".



"Naprawdę? Kawa i sernik były drogami do waszych serc?" Śmieję się, ale Jules uderza mnie w ramię. "Ow!"

"Nie słuchasz! Nie chodzi o kawę i sernik".

"Chodzi o to, że zwracali uwagę na małe rzeczy," zgadza się Natalie. "Nie powiedzieli po prostu: 'Hej, kochanie, chcesz iść na kolację, a potem iść do mnie i pieprzyć się jak króliki?".

"Nawet jeśli my całkowicie pieprzymy się jak króliki," dodaje Jules.

"Pokazali nam, że są nami zainteresowani".

"I to zadziałało na ciebie." Mój głos jest pełen sarkazmu, ale to co mówią ma sens. Wszystko, co robiłem, to zapraszałem Alecię na randkę, kiedy oboje byliśmy na jakiejś funkcji rodzinnej, zwykle kiedy ona pracowała. Nigdy nie poświęciłem czasu na wysiłek.

Nie żebym przyznał się do tego tym dwóm.

"Więc, co zamierzasz zrobić?" pyta Natalie.

"Kto powiedział, że zamierzam coś zrobić?"

Jules znów uderza mnie w ramię.

"Zrób to jeszcze raz, sorellina, a wezmę cię przez kolano".

"Nie myśl, że możesz mnie oczarować swoimi wymyślnymi włoskimi słowami", odpowiada Jules, wyraźnie się mnie nie bojąc.

"Ale co powiedziałeś?" pyta Nat, pochylając się w moją stronę. Śmieszy mnie to, że zawsze, gdy używam włoskich słów, chcą wiedzieć, co one oznaczają.

"Powiedziałam, że mała siostra".

"Aww," mówi Nat. "Uwielbiam to."

"Tak, tak, to słodkie", mówi Jules niecierpliwie. "Ale co zamierzasz zrobić?"

"Zamierzam zapłacić za lunch i wrócić do domu".

"Zawiedliśmy cię", mówi Jules, a jej warga ćwierka, jakby miała zamiar się rozpłakać.

Ona mnie nie oszukuje.

Śmieję się, gdy kelnerka dostarcza nasze kanapki, a Jules wyciera wyimaginowane łzy z jej idealnie suchych policzków.

"Czy inni bracia się na to nabierają?".

"Zrobili to, kiedy byliśmy dziećmi", odpowiada i szczerzy się, gdy wskakuje frytkę do ust. "Ja też kiedyś produkowałem prawdziwe łzy".

"Chcemy tylko, żebyś był szczęśliwy", mówi Natalie. "Szczerze mówiąc, robimy to. Kochamy cię."

"I kochamy Alecię. Widzimy, jak na siebie patrzycie". Jules, idealnie poważna teraz, kubkuje moją twarz w swojej dłoni. "Zastanów się nad tym. Alecia nie jest typem dziewczyny, którą możesz po prostu zaprosić na kolację, podczas gdy ona pracuje nad baby shower."

Natalie z małym uśmiechem przesuwa po stole kartkę w moją stronę. "Na wypadek, gdybyś potrzebowała jej numeru telefonu i adresu". Mruga i wymienia spojrzenie z Jules.

"Ona umieszcza swój adres na swoich wizytówkach?" Spuszczam wzrok na kartę. Jeśli tak, to ona i ja będziemy mieli rozmowę.

"Nie, napisałam go na odwrocie", odpowiada Nat.

"Więc, czy lubisz Mariners?" pyta Jules.

"Zmieniając teraz temat, czyż nie?"

Oboje szczerzą się, żując swoje jedzenie.

"Tak, lubię Marinersów".

"Dobrze. Wszyscy idziemy na mecz za kilka tygodni".

"Idziemy?"

"Yep," odpowiada Jules. "Wieczór dla dorosłych. Bez dzieci."

"Powinnaś zaprosić Alecię." Natalie sugeruje. "Jak powiedzieć starszy brat po włosku?"

Dio, sprawiają, że się uśmiecham.

"Grande fratello."

Uśmiecha się i powtarza je z powrotem, rzeźwiąc je, ale nie obchodzi mnie to.

Nic nigdy nie brzmiało tak słodko.

***

Przejechałam całą drogę do domu i przez godzinę kręciłam się po moim biurze, zanim znowu wyszłam, wrzucając adres Alecii do GPS-u i kierując się w stronę jej miejsca, robiąc po drodze przystanek. Przy horrendalnym piątkowym ruchu ulicznym dotarcie do Ruston Way, ulicy, na której mieszka, zajmuje mi dwie godziny. Mieszka na wodzie z niesamowitym widokiem na Puget Sound i Mount Rainer, z kilometrami ścieżek spacerowych, które meandrują obok restauracji i pomostów prowadzących do jej budynku.

Parkuję i siadam na chwilę, zastanawiając się nad tą decyzją. Ale nie mogę strząsnąć spojrzenia jej oczu tuż przed tym, jak wyszła dziś z biura Blake'a, ani wiedzy, że miała gówniany dzień.

Bolała ją głowa.

Może nie jest to mile widziane, ale chciałbym pomóc jej poczuć się lepiej.

Kiedy docieram do jej drzwi, dzwonię do nich i czekam. Właśnie wtedy, gdy zaczynam myśleć, że jeszcze nie ma jej w domu, jej drzwi otwierają się, a ona marszczy się na mnie, zakłopotanie wypełniające jej niesamowite brązowe oczy.

"Dominic?"

"Natalie dała mi twój adres," odpowiadam miękko. Zrzuciła marynarkę i obcasy, ale nadal jest w spódnicy. Jej biała bluzka jest schowany w nim, formowane wokół jej pełnych piersi i pokazując jej małą talię i okrągłe biodra.

Mój kutas miesza się w spodniach, ale biorę głęboki oddech i skupiam się na zadaniu.

"Jak się czujesz?"

"Och, czuję się dobrze -" zaczyna, ale krzywi się i przyciska dwa palce do skroni. Ból głowy wciąż ją boli. "Mam suczy ból głowy," przyznaje.

"Mam prowiant." Podnoszę torbę w dłoni i oferuję jej uśmiech.

"Dlaczego?"

Dobre pytanie.

"Ponieważ nie podobał mi się widok ciebie w bólu wcześniej dzisiaj, i mam wrażenie, że byłem częścią tego."

Uśmiecha się i odsuwa się od framugi drzwi, pozwalając mi wejść do środka. "To strasznie zarozumiałe z twojej strony".

"Czy się mylę?"

Ona wzrusza ramionami i prowadzi mnie przez małą, czystą kuchnię do swojej części mieszkalnej. Jej mieszkanie wychodzi na wodę, a widok zapiera dech w piersiach.

"Czy wziąłeś coś za to?"

Siada na kanapie i zamyka oczy. "Zapomniałam, że skończył mi się Advil i po prostu nie miałam w sobie tego, żeby wyjść i kupić trochę".

Biedny bambino.

"Gdzie jest twoja szafa na pościel?"

Ona wskazuje na korytarz, a ja idę w poszukiwaniu ścierki do mycia. Kiedy ją znajduję, wracam do kuchni i moczę ją w zimnej wodzie, napełniam szklankę, wytrząsam Advil, który przyniosłem ze sobą, na wszelki wypadek, i wracam do niej. Jej oczy wciąż są zamknięte. Jej włosy wciąż są upięte.

Moje palce od miesięcy swędzą, żeby upaprać jej włosy.

Zamiast tego, siadam obok niej.

"Masz, weź to".

"Czy musisz na mnie krzyczeć?" pyta z łoskotem.

"Szepczę, cara." Oferuję jej uśmiech i Advil, wraz z wodą.

"Dlaczego trzymasz liście?"

"To liście bzu." Wyznaczam złożoną szmatkę z liśćmi i biorę od niej szklankę. "Oprzyj głowę z powrotem na poduszce i zamknij oczy, proszę".

"Dlaczego masz liście bzu?"

"To na pewno pomoże. To stare włoskie lekarstwo na bóle głowy."

Robi tak, jak proszę, opierając się z powrotem o miękkie poduszki swojej kanapy i zamyka oczy. Kładę zimną tkaninę, liście na jej skórze, nad jej czołem i oczami i mocno naciskam.

"Ohh", oddycha. Nie mogę oprzeć się dotykaniu jej, więc szczotkuję knykcie w dół jej policzka i mruczę do niej.

"To pomoże, Cara."

"Nie mam na imię Cara", szepcze, sprawiając, że się chichram.

"Cara to po włosku droga lub kochanie", odpowiadam z uśmiechem.

"Och, to miłe," mówi. "Mamy umówione spotkanie w poniedziałek, prawda?".

"Tak. Ale nie myśl teraz o pracy. Po prostu się zrelaksuj."

Siedzimy w ciszy przez dłuższą chwilę, gdy nadal dociskam tkaninę do jej głowy i przesuwam palcami po skórze jej twarzy, szyi, chowając kosmyki włosów, które odważyły się poluzować za jej uchem. Rozluźnia się, napięcie opuszcza jej ciało w widoczny sposób. Kiedy tkanina nagrzewa się od ciepła jej ciała, wracam do kuchni, aby ponownie uruchomić ją pod zimną wodą, a następnie siadam z nią ponownie, przyciskając ją do jej głowy.

"Jak się czujesz?" szepczę. Ona drży. "Czy jest ci zimno?"

"Nie", odpowiada miękko. "Myślę, że ból głowy odchodzi".

"Na blacie kuchennym jest więcej świeżych liści, wraz z większą ilością Advilu i zupy".

"Zupa?"

"Musisz jeść, Alecia".

Jej usta przechylają się w uśmiech, gdy podnosi rękę i obejmuje moją, odciągając ją i ściereczkę od głowy. "Dziękuję."

"Prego," odpowiadam. "Nie ma za co."

Rzuca okiem na kuchenny blat, a potem zwraca swoje spojrzenie na moje.

"Różowe tulipany?"

"Myślę, że lubisz różowe."

Mruga szybko i zanim może się wycofać, prześlizguję się moimi knykciami po jej policzku po raz ostatni, przesuwam kosmyk włosów za jej włosy i pochylam się, by pocałować ją w policzek.

Merda, pachnie jak bzy i jej mydło i po prostu niesamowicie.

"Zjedz zupę, cara. Użyj liści, jeśli ich potrzebujesz." Stoję, aby wyjść, a ona porusza się, aby pójść za mną. "Zostań tam, widzę drogę do wyjścia".

"Dom?"

Zatrzymuję się i patrzę z powrotem na nią, jedna brew podniesiona.

"Lubię różowy. Bardzo."

Uśmiecham się, przytakuję i wychodzę, póki jeszcze mogę.

Ponieważ każdy instynkt we mnie krzyczy, żebym ją podniósł i znalazł jej sypialnię i został tam z nią przez resztę weekendu.




Rozdział trzeci

Rozdział trzeci

~Alecia~

Sprawił, że poczułam się lepiej.

I przyniósł mi kwiaty. Różowe tulipany. Nie stereotypowe czerwone róże czy cokolwiek, co było dostępne w sklepie spożywczym.

Tulipany są poza sezonem. Musiał je znaleźć.

Słońce wyszło dziś rano, ale nie jest jeszcze gorąco tutaj, na nabrzeżu Tacomy, w pobliżu mojego mieszkania. Idę wartko - no dobra, spaceruję - na tyle szybko, że czuję, jak rusza mi się serce.

A może to myśli o Dominicu Salvatore, który mi to robi.

I czyż nie jest to po prostu niedorzeczne? Więc, był miły. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam, by mój zapas Advilu się wyczerpał, zarówno w domu, jak i w mojej apteczce, którą wszędzie ze sobą noszę.

To będzie pierwsza kolejność spraw dzisiaj po moim spacerze: uzupełnić zapas środka przeciwbólowego.

Kiedy ustawiam moje słuchawki w uszach i przełączam się na piosenkę Plain White T, orzeł łysy unosi się majestatycznie nad spokojną wodą dźwięku. Przypływ jest na zewnątrz, odsłaniając wszystkie rodzaje przysmaków dla dzikich zwierząt, i na pewno w ciągu kilku chwil orzeł nurkuje w dół i podnosi coś w swoich szponach. Prawdopodobnie jest to krab.

Orzeł odlatuje ze swoim śniadaniem, a mój żołądek warczy, gdy docieram do mola przy restauracji oddalonej o około dwie mile od domku.

Odwracam się i kieruję z powrotem, starając się nie myśleć o Domie.

Nie myśleć o seksownym Włochu, który potrafi leczyć bóle głowy i sprawia, że zamiast tego bolą mnie inne, bardziej interesujące miejsca.

Nie, nie idę tam.

Cholera. Ostatnio zawsze wydaje mi się, że tam jadę. Nawet przez ból głowy oceniony na jedenaście w skali od jednego do dziesięciu, jego palce przesuwające się po mojej skórze i jego szeptany głos w moim uchu sprawiły, że moje dziewczęce części usiadły i zwróciły uwagę.

A potem musiał pójść i położyć na mnie swoje usta i było po wszystkim.

Nie byłam tak fizycznie przyciągana do mężczyzny od...

lat.

Nie pamiętam ostatniego razu. Może nigdy. I czy to nie jest właśnie moje szczęście? Bo Dominic nie jest typem faceta, którego można mieć jako przyjaciela z korzyściami i nie zakochać się w nim. To po prostu niemożliwe.

I nie ma mowy, żebym się w nim zakochała.

Nie upadam. Miłość nie jest prawdziwa. Uczucie. Żądza. One są prawdziwe.

A w mojej branży widzę, jak szybko zanikają.

Kurwa, przeżyłem to.

Mój sąsiad z piętra niżej - Ray? Ralph? Rob? Przejeżdża obok i macha z góry swojego wypasionego kabrioletu. Dał jasno do zrozumienia, że chciałby spróbować z przyjaciółmi z korzyściami. Dobrze wygląda. Ale nie zapada w pamięć i wydaje mi się, że skoro nie mogę nawet zapamiętać jego imienia, nie będę też pod wrażeniem tego, co potrafi zrobić w sypialni.

Macham do tyłu i oddycham z głębokim westchnieniem ulgi, kiedy skręcam za róg do swojego kompleksu. Nienawidzę ćwiczeń. Nienawidzę nosić trampek. Nienawidzę się pocić.

I mam tyłek i biodra, żeby to pokazać.

Mentalnie wzruszam ramionami i naciskam guzik windy, gdy w moich uszach rozbrzmiewa "Hey Soul Sister" zespołu Train.

Teraz, to mi się podoba. Mogłabym tańczyć cały dzień. Ponieważ jestem sama w windzie, wycinam własny dywanik i tańczę wokół wnętrza wagonu, po czym zatrzymuję się całkowicie i szkolę swoje cechy tuż po otwarciu drzwi, na wypadek gdyby ktoś stał po drugiej stronie, czekając na wejście.

Moje ruchy taneczne najlepiej podziwiać na osobności. Nie jestem Meredith Summers.

"Jesteś!" ekscytuje się Emily i wrzuca swój telefon do torebki. Opiera się o moje drzwi.

"Dlaczego jesteś u mnie w mieszkaniu o świcie?" Pytam, jak odblokować drzwi i wejść do środka, Emily na moich piętach.

"Mamy dziś dwa baby showers i przyjęcie dla starszej pani".

"Impreza Red Hat Society", odpowiadam i zrywam z palców moje trampki tak szybko, jak to tylko możliwe. "Jak ludzie mogą je nosić?"

"Siostra przyszłej mamy na imprezie numer jeden dzwoniła do mnie już trzy razy dziś rano", kontynuuje Emily. "MTB ma alergię na arbuza".

"Nie podajemy arbuza". Przewracam oczami i rozbieram się z moich spodni do jogi i starej koszulki Blake'a z Mariners i przechodzę obok Emily do mojego prysznica. "Będzie dobrze. Wszystkie szczegóły są na miejscu dla wszystkich trzech stron".

"Wiem, po prostu doszedłem do wniosku, że jeśli dostaję telefony o pęknięciu tyłka, równie dobrze mogę być z tobą, kiedy je dostanę".

"To miło z twojej strony," mruczę i wchodzę pod prysznic.

"Jak wczoraj było z Willem?" Emily wykrzykuje z mojej próżności, gdzie gruntuje swoje włosy.

"Był głodny, jak zwykle", odpowiadam ze śmiechem.

"A Dominic?"

Przerywam w połowie golenia na nodze i marszczę czoło na zaparowane drzwi od prysznica. "Skąd wiedziałeś, że widziałem Dominika?".

"Ponieważ jesteś prawie wyszczerzony tego ranka. Blake nie robi tego dla ciebie."

"Zawsze jestem wyszczerzony", kłamię i wracam do golenia nóg.

"Nie, nie jesteś. Uwielbiam ten cień do powiek! Więc? Dominic był seksowny czy co?"

Seksowny jak byś nawet nie uwierzyła.

"Jest w porządku, jeśli lubisz takie rzeczy."

Emily wybucha śmiechem, a ja nie mogę się powstrzymać, żeby nie uśmiechnąć się razem z nią.

Kto nie lubi tego typu rzeczy?

***

"Starsze panie są lepsze niż emocjonalne kobiety w ciąży w każdy dzień tygodnia", szepcze do mnie Emily, gdy przechodzi obok, uzupełniając filiżanki pań świeżą gorącą wodą.

Jesteśmy na naszym trzecim i ostatnim wydarzeniu tego dnia, późnej herbacie z lokalnym rozdziałem Red Hat Society. W spotkaniu uczestniczy dziś osiem kobiet w wieku od mniej więcej pięćdziesięciu pięciu do stu pięciu lat.

A Wilma, jednopięciolatka jest jak spitfire.

"Uszczypnęłam go w tyłek!", woła i cieszy się, a jej kapelusz z szerokim rondem przysłania jej zadowoloną twarz. Przyjęcie odbywa się pod namiotem, aby utrzymać ciepło od kobiet, a gospodyni, panna Kitty, również wynajęła przenośne klimatyzatory na to wydarzenie.

"O mój Boże, Wilma, on jest co najmniej dwadzieścia lat młodszy od ciebie!" Betty, młodsza siostra Wilmy, śmieje się i popija herbatę.

"Dochodzisz do mojego wieku, oni wszyscy są dwadzieścia lat młodsi ode mnie. Muszę się bawić, gdzie się da".

Uśmiecham się, gdy stawiam na stole świeży talerz z podpłomykami.

"Te podpłomyki są pyszne," komentuje Wilma i bierze moją rękę w swoją, trzymając się mocno. "Jesteś lalką, że przyniosłaś je dla nas, Alecia".

"To moja przyjemność," odpowiadam z uśmiechem i pocieram jej delikatne ramię moją wolną ręką. "Czy wszystkie dobrze się bawicie, panie?"

"O, tak!" Wszystkie kobiety, w swoich ładnych czerwonych kapeluszach i fioletowych sukienkach kiwają głowami i uśmiechają się, i jeśli mam być szczera, to jest to rodzaj przyjęcia, które lubię najbardziej.

"Cóż, mamy dla was niespodzianki w tym miesiącu." Kiwam na Emily, która wywija wózek pełen ładnych fioletowych torebek na prezenty z czerwoną bibułką, gdy wszystkie kobiety sapią z podniecenia.

"Och, nie musiałaś tego robić," Leona, słodka siedemdziesięciokilkuletnia kobieta z mokrą skórą, idealnie ułożonymi włosami i jaskrawoczerwoną szminką uśmiecha się jak dziecko w świąteczny poranek.

"Wiem o tym, ale jesteście moimi ulubionymi paniami, więc pomyślałam, że przyniesiemy wam coś ekstra specjalnego".

"Czy to ta książka Fifty Shades?" pyta niecierpliwie panna Kitty.

"Uh, nie," odpowiadam i zagryzam wargę, aby powstrzymać się od śmiechu, gdy Emily i ja podajemy torby.

"Słuchałam tego na audio", informuje swoich gości Miss Kitty. "Ten Christian Grey to coś, o czym można napisać w domu".

"Moje dzieci kupiły mi na Gwiazdkę jeden z tych e-czytników" - dodaje pani o imieniu Beth. "Uwielbiam go. W ten sposób mogę czytać wszystkie te niegrzeczne książki i nikt nie jest mądrzejszy." Kiwa konspiracyjnie głową z Miss Kitty, po czym wszystkie panie zwracają uwagę na swoje torby.

"Śmiało, otwórzcie je".

Kobiety grzebią w nich i wychodzą z pięknymi, ręcznie farbowanymi czerwonymi i fioletowymi jedwabnymi szalami.

"Wiem, że jest lato, więc prawdopodobnie nie będziesz miała okazji nosić ich przez jakiś czas, ale po prostu nie mogłam się oprzeć".

"Och kochanie, są cudowne!" Wilma eksklamuje, natychmiast owijając swoją wokół szyi. "Zawsze jest mi zimno. Mam słabe krążenie." Ona mruga do mnie, a następnie gesty dla mnie, aby pochylić się i dać jej przytulić.

"Mam dziś wieczorem randkę!" Leona ogłasza. "Będę miała na sobie mój piękny nowy szalik".

"Kto jest tym szczęśliwcem?" pyta Emily.

"Ed Brenner," odpowiada. "Jest wolontariuszem w stowarzyszeniu historycznym razem ze mną i po tym, jak kazałam mu czekać przez jakiś czas, w końcu zgodziłam się na kolację".

"Dobrze dla ciebie," mówię jej z radością.

"A co z tobą, kochanie?" pyta Wilma. "Czy masz dziś wieczorem randkę?"

Zwracam szerokie oczy na Emily, która tylko się uśmiecha i czeka na moją odpowiedź z innymi.

"Nie, proszę pani".

"Mam bardzo przystojnego wnuka", odpowiada Wilma. "Ma jednak sześćdziesiąt lat, więc to może być dla ciebie trochę za stary".

"Tylko trochę", odpowiadam ze śmiechem.

"Mój wnuk ma trzydzieści lat," mówi Miss Kitty z zamyślonym wyrazem twarzy. "Przechodzi przez niechlujny rozwód i ma trójkę dzieci, ale myślę, że wy dwaj dogadalibyście się cudownie".

Nawet gdyby to był Armagedon i on był ostatnim człowiekiem na Ziemi.

"Och, nie dziękuję."

"Więc, po prostu pójdziesz dziś do domu sama?" Wilma pyta ze smutną miną.

"Cóż, nie, spędzę wieczór z Benem i Jerrym," odpowiadam.

"Ona też czyta niegrzeczne książki" - mówi za rękę panna Kitty do swojej siostry, nie przejmując się tym, że jest cicho.

Gdyby tylko moje życie seksualne było naprawdę tak interesujące.

***

Ma zamiar się spóźnić.

Sprawdzam godzinę na telefonie po raz piętnasty w ciągu ostatnich dwudziestu minut i krzywię się.

Nienawidzę spóźnień.

Drzwi wejściowe do Starbucksa w pobliżu mojego mieszkania otwierają się, a ja spoglądam w górę. Szczęka mi opada, a w ustach robi się sucho na widok Dominika, który ściąga okulary przeciwsłoneczne z twarzy i przeszukuje małą kawiarnię w poszukiwaniu mnie, a jego niebieskie oczy ogrzewają się, gdy spoczywają na mnie.

Jest w czarnej koszulce i dżinsach. Rodzaj dżinsów, które formują się wokół jędrnych ud i ciasnego tyłka i sprawiają, że dziewczyna zapomina, jak się myśli.

Cholera, co ten człowiek robi z parą dżinsów. Rzadko widuję go w dżinsach.

To widok godny podziwu.

"Jesteś prawie spóźniony", informuję go, gdy zbliża się do mojego stolika, sprawiając, że jego usta drgają.

"Ale nie całkiem", odpowiada i pochyla się, by pocałować mnie w policzek, po czym stawia torbę na podłodze przy swoim krześle. "Czy masz coś przeciwko temu, że zamówię szybką kawę?".

"Wcale nie", odpowiadam, i pięści moje ręce na kolanach, więc nie sięgam i nie zakrywam mojego policzka, gdzie jego usta właśnie były. Jestem jak cholernie zakochana nastolatka.

Sprawdź to. Napalona nastolatka.

To jest obrzydliwe.

Wyciągam moje notatki na iPadzie i czytam przez nie, podczas gdy Dom zamawia swoją kawę i wraca do mnie, niosąc dwa kubki, i stawia jeden obok mnie.

"Co to jest?"

"Twoja herbata", odpowiada i łyka swoją kawę.

"Skąd wiedziałeś, co piję?"

"Zapytałem baristę", odpowiada z uśmiechem. "Nie pijesz kawy?"

"Nienawidzę tego", odpowiadam wzruszeniem ramion. "Wolę mocną herbatę z miodem".

"Tak odnotowane," odpowiada miękko. "Jak tam twoja głowa?"

Przechylam głowę i obserwuję go przez chwilę. "Ból głowy w całości minął. Twoje magiczne liście zadziałały."

Śmieje się i kręci głową. "Nie ma żadnej magii. Moja babcia robiła to dla nas".

"Nas?" pytam, zanim zdążę się złapać. Co się stało z utrzymaniem tego ściśle profesjonalnego?

"Moje dwie kuzynki i ja. Wszyscy mieszkaliśmy na winnicy mojego dziadka".

"W Toskanii."

"W Toskanii." Kiwa głową i bierze moją rękę w swoją, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie i sznuruje swoje palce z moimi.

"Jestem pewien, że jest tam pięknie". Moje oczy są zamknięte na naszych dłoniach.

Odciągnij się, Alecia Marie. Właśnie teraz.

"Mm."

Moje oczy znów znajdują jego i muszę mrugać i potrząsać głową, żeby wyrwać się z jego transu.

Ten mężczyzna jest silny.

Odciągam się i wracam do mojego iPada. "Więc, musimy przejść nad sprzedawcami na wesele".

"Chciałbym listę pracowników sprzedawcy, jak również", odpowiada bez utraty kroku.

"Dlaczego?"

"Chcę, aby mój zespół bezpieczeństwa uruchomić sprawdzanie tła".

"To nie jest konieczne-"

"Tak, jest." Trzyma moje spojrzenie mocno. "To jest moja rodzina, Alecia. Moja bardzo publiczna, bogata, sławna rodzina. Zatrudniłem ochronę, a oni sprawdzą wszystkich dostawców. Nawet ciebie."

"Ja?!" Odrzucam głowę do tyłu i śmieję się. "Pracuję z rodzinami Montgomery i Williams od dwóch lat".

"Dlaczego tak jest?" pyta, a uśmiech natychmiast opuszcza moją twarz.

"Przepraszam?"

"Myślę, że to ważne pytanie".

"Myślę, że to pytanie o dupę".

On ćwiartuje brwi. "Jeśli chcesz."

Odchylam się na krześle i krzyżuję ręce na piersi, wszystkie ciepłe i rozmyte uczucia wobec Doma przez cholerne okno.

"Pracuję dla nich, bo robię to cholernie dobrze. Znam ich preferencje i mam z nimi dobre relacje, zwłaszcza z dziewczynami. Nie jestem nimi zauroczony i nie pozwalam, żeby moi pracownicy byli. Lubię je, do cholery, więc jeśli myślisz, że zatrudniłbym sprzedawców, którzy narażaliby którąkolwiek z nich na ryzyko -"

"Nie powiedziałem, że tak będzie".

"Ale myśli pan, że nadal pracuję dla nich, bo co, daje mi pęd do pracy z celebrytami? Pozwól, że cię wprowadzę, panie Salvatore, planuję wesela i imprezy dla polityków, zawodowych sportowców, aktorów i właścicieli firm z listy Fortune 500, których nazw nie potrafisz nawet wymówić."

"W zasadzie jestem całkiem dobry z języków".

"Pieprz się. Myślisz, że nadal by mnie zatrudniali, gdybym nie był doskonały w tym, co robię?".

"Nie."

Jest idealnie spokojny, popijając swoją kawę, podczas gdy ja patrzę na niego, wkurzony i urażony, i przychodzi mi do głowy, że to był test.

Deflate i brace moją głowę w moich rękach.

"Zdałem ten test, jak mniemam?"

"Z latającymi kolorami, tak."

Zerkam przez moje palce, aby znaleźć go grymaszącego na mnie.

"Nie jesteś zabawny".

"Podobało mi się to." On wzrusza ramionami, jego mięśnie napinają się pod koszulką. Jego ramiona są opalone i silne, jego dłonie o długich palcach i nie mogę pomóc, ale zastanawiam się, czy gra na fortepianie.

"Czy grasz na pianinie?"

"Tak. Dlaczego?"

"Masz do tego ręce".

"To nie wszystko, w czym moje ręce są dobre".

Przygryzam wargę i dalej wpatruję się w jego ręce, gdy biegnie samymi czubkami palców w górę i w dół swojego kubka z kawą.

Założę się, że te ręce są dobre w wielu rzeczach.

"Czy zatrudniłeś też własną ochronę?" pyta.

"Mm."

"Słucham?" Chichocze, a ja rumienię się wściekle.

"Tak, zatrudniłem."

"Będę miał szefa mojej ochrony skontaktować się z nimi, aby mogli koordynować".

"Będę chciał spotkać się z oboma zespołami w przyszły piątek na miejscu i przejść przez choreografię tego wszystkiego. Nic nie może tego spieprzyć."

"Zgoda." Wyciąga muffina z brązowej papierowej torby i odkleja papier od spodu, po czym podaje mi jego połowę. "Masz."

"Nic mi nie jest."

"Jadłaś śniadanie?"

"Nie."

"Proszę."

Wzdycham i biorę od niego muffina, wiedząc, że kłótnia jest daremna. "Dzięki."

"Mam nadzieję, że lubisz czekoladę".

"Jestem kobietą." Chichoczę i biorę kęs pysznego ciastka. "To jest w moim DNA, aby cieszyć się czekoladą".



"Mam wino, które idealnie komponuje się z ładną ciemną czekoladą".

"Wiem. Cabernet Sauvignon z późnych zbiorów. Nie butelkujesz go zbyt wiele."

Zwęża oczy i bierze łyk swojej kawy zanim odpowie. "Znasz się na winie".

"Znam. Kocham wino, ale to także część mojej pracy. Nie mogę podawać złego wina na imprezach."

Sięga w dół i wyciąga torbę na stół i ustawia ją przede mną.

"Dla ciebie."

W środku jest limitowana edycja białego wina, którego pożądam każdego lata.

"Och," oddycham, oszołomiona. "Uwielbiam to".

"Wiem."

Zerkam w górę w zaskoczeniu.

"Kiedy przyniosłam je na ślub Brynny i Caleba zeszłego lata, praktycznie śliniłaś się nad nim".

"To jest takie wspaniałe. Staram się zamówić kilka każdego lata. Podzielę się tym z Emily".

"Kim jest Emily?"

"Moja asystentka. To też jest jej ulubione."

Przebiega palcem wskazującym po swojej dolnej wardze. "Jestem pewien, że znajdę butelkę również dla niej."

"Dziękuję." Jak mam się oprzeć mężczyźnie, który przynosi mi moje ulubione wino i jest na tyle hojny, by zaoferować to samo mojej pracownicy?

"Kiedy zamierzasz wyjść do winnicy do pracy?" pyta cicho.

Unikałem tego tematu. Uwielbiam jego winnicę. I jestem do niego przyciągana. A to po prostu nie jest kombinacja, która sprawia mi przyjemność.

Ale on ma rację. Muszę tam pójść.

"Czy środa działa? Nie musisz mnie oprowadzać. Jestem pewien, że masz pracowników, którzy mogą mi pomóc".

"Upewnię się, że jesteś pod dobrą opieką," odpowiada niezobowiązująco.

"Dzięki. Cóż, za godzinę mam kolejne spotkanie w Seattle, więc powinienem już iść."

"Oczywiście." Staje i wyciąga rękę po moją, pomagając mi stanąć na nogi. "Czy potrzebujesz wskazówek do winnicy?"

"Nie, wiem, gdzie to jest."

On kiwa głową i trzyma drzwi otwarte dla mnie.

"Gdzie zaparkowałeś?"

"Och, nie było żadnego parkingu, kiedy tu dotarłem, więc jestem blok nad. Nie musisz mnie odprowadzać."

"Odprowadzę cię".

"Jesteś raczej uparty, prawda?" pytam, gdy idziemy w kierunku mojego SUV-a.

"Tak zawsze mówiła mama," odpowiada ze śmiechem. "Ale nauczyła mnie też, że należy upewnić się, że kobieta dotarła bezpiecznie do celu".

I, w kolejce do motyli.

"Rycerstwo nie jest przecież martwe" - mruczę.

"Nie powinno być."

Odblokowuję drzwi, a on otwiera dla mnie stronę kierowcy, pochyla się, by położyć wino na siedzeniu pasażera, i przyjmuje tył mojego zapakowanego pojazdu.

"Co tam masz, cara? Jest spakowany."

"Dekoracje, próbki. Rzeczy. Nigdy nie wiem, kiedy mogę czegoś potrzebować."

Odwraca się z powrotem do mnie z uśmiechem, ale kiedy jego oczy łapią moje, jego twarz trzeźwieje. Sięga w moją stronę i zakłada mi kosmyk włosów za ucho, po czym delikatnie obejmuje dłonią moją szczękę i lekko kreśli kółka na moim policzku. Sutki mi sterczą, oddech się zwiększa, a on oblizuje wargi, gdy jego wzrok spada na moje usta.

Zamierza mnie pocałować. Pochylam się, tylko o cal, pragnąc jego ust na moich, a jednocześnie wiedząc, że to taki zły pomysł.

Najgorszy pomysł w historii.

Nie chcę, żeby mnie pocałował.

Tak bardzo chcę, żeby mnie, kurwa, pocałował.

Ale zamiast przechylać swoją twarz w dół do mojej, wycofuje się, bierze głęboki oddech i delikatnie odciąga swoje palce od mojej twarzy, pozostawiając mnie tęskniącego za nim.

"Widzimy się w środę, cara".

Przygryzam wargę w rozczarowaniu, ale oferuję mu szybki uśmiech.

"Środa."

I z tym, odwraca się i idzie z powrotem drogą, którą przyszliśmy, jego ręce w kieszeniach, te dżinsy poruszające się rozkosznie nad jego tyłkiem i jego czarna koszulka pokazująca każdy mięsień w jego plecach i ramionach, a każda część mnie krzyczy za nim.

Taki zły pomysł.




Rozdział czwarty

Rozdział czwarty

"Dzień dobry", mówię z uśmiechem, gdy odbieram telefon przez bluetooth w moim samochodzie.

"Cześć Alecia, tu Meg".

"Jak się dzisiaj masz?" pytam i zmieniam pas ruchu. Ruch na Interstate 5 jest zaskakująco lekki tego ranka w kierunku południowym. Właśnie mijam Fort Lewis, a z każdą mijającą milą coraz bardziej się denerwuję.

To jest mile widziane rozproszenie uwagi.

"Jestem zestresowany. Dlaczego nikt mi nie powiedział, że ślub to taki wrzód na tyłku? Powinnam była pójść w ślady Leo i wziąć ślub w Vegas."

"Pobranie się w Vegas pasowało Leo i Samowi, ale nie sądzę, żeby to było w twoim stylu". Brat Meg, mega gwiazda rocka, Leo, poślubił swoją długoletnią dziewczynę Samanthę Williams właśnie w zeszłym miesiącu w Las Vegas, kiedy cała ekipa, całe rodzeństwo Montgomery i Williams oraz ich znaczące inne osoby, byli tam na połączonym wieczorze kawalerskim/kawalerskim dla Willa i Meg.

Miałem do nich dołączyć i nie mogłem się doczekać, ale skończyło się na odebraniu ślubu w ostatniej chwili i musiałem się wycofać.

Potem Leo i Sam idą i biorą ślub na mnie, a ja to przegapiłem! Niech ich szlag trafi.

"Cóż, to byłoby znacznie mniej stresu, pozwól mi powiedzieć".

"Dobra, mów do mnie. Stres to moja praca. Co jest?"

Meg bierze głęboki oddech. "Dwadzieścia osiem nowych RSVP, odkąd widziałem cię w zeszłym tygodniu".

"Okay."

"Ok? Co jest nie tak z ludźmi? Wszystkie RSVP's miały być zwrócone sześć tygodni temu! To dwadzieścia osiem osób więcej, dla których musimy znaleźć miejsca, Blake musi ugotować jedzenie. Faworki na imprezę! O mój Boże, dwadzieścia osiem kolejnych imprezowych przysmaków!".

"Weź głęboki oddech, Meg". Mój głos jest rześki teraz i wszystko biznes. "To jest to, co zatrudniłeś mnie dla, pamiętaj? Mam to pokryte."

"To dwadzieścia osiem osób więcej do zapłacenia, Alecia. Wiem, że Will mówi, że nie dba o pieniądze, ale ten ślub zamienił się w ten ogromnie drogi romans z celebrytami i tak wieloma ludźmi, a to kosztuje go fortunę!".

Kiwam głową, wiedząc, że mnie nie widzi. To kosztuje fortunę.

"Meg, Will chce ci dać ten ślub. On cię bardzo kocha. Każdy może to zobaczyć".

"On robi wszystko duże", szepcze, a ja słyszę łzy w jej głosie. Wszystkie panny młode są nerwowe i martwią się o swój dzień, a niewielu radzi sobie tak dobrze ze stresem związanym z romansem tej wielkości.

"To bardzo dużo ludzi. Celebryci i bogaci ludzie, tak, ale Meg, to twoi przyjaciele. Znasz każdą osobę, którą zaprosiłaś".

"Wiem. Upewniłam się o tym. Nie zamieniamy tego w medialny cyrk. Będą tam tylko goście, których znamy i na których nam zależy."

"Dokładnie."

Słyszę, jak bierze kolejny głęboki oddech.

"Jestem niedorzeczna."

"Jesteś panną młodą," odpowiadam z chichotem. "To w porządku. Będzie jeszcze kilka takich momentów między teraz a przyszłą sobotą, ale poważnie, nie poć się. Wszystko jest pod kontrolą. Mamy miejsce na dodatkowe osoby. To mnie w ogóle nie martwi".

To nie jest do końca prawda, ale ona nigdy się o tym nie dowie.

"Ok. Czuję się lepiej."

"Dobrze. Właściwie to zaraz skręcę do winiarni Doma. Zamierzam przejrzeć plany dotyczące ustawienia i zacząć działać."

"O mój Boże! To się dzieje! Motyle wróciły."

"Dlaczego masz motyle, kochanie?" pyta ją Will. Musi ją przytulać, bo jego głos jest bardzo blisko telefonu.

"Alecia jedzie dziś do winnicy, żeby zacząć działać".

"Cześć, Alecia" - mówi do telefonu".

"Powiedz mu cześć. Idź go zaatakować lub coś, aby wziąć swój umysł od rzeczy. Mam to załatwione. Obiecuję."

"Tak, idź go zaatakować", zgadza się Will. "Pa, Alecia."

"Pa chłopaki." Chichoczę i kończę połączenie, gdy parkuję w okrągłym napędzie przed dużą willą przede mną. Meg dostaje się do iść uprawiać seks z Will Montgomery.

Szczęśliwa suka.

Wyłączam silnik i przez chwilę wpatruję się w willę, biorę głęboki oddech i modlę się, żeby asystent Doma mnie oprowadzał. Rozprasza uwagę, której dzisiaj nie potrzebuję.

I rzeczywiście mnie rozprasza.

Ale szczęście nie sprzyja mi, gdy drzwi do willi otwierają się, a Dom wychodzi na zewnątrz i podchodzi do moich drzwi, otwierając je przede mną.

Możesz to zrobić! Jesteś profesjonalistą!

"Dzień dobry", mruczy i wyciąga rękę po moją.

"Dzień dobry", odpowiadam. Umieszczam moją rękę w jego i pozwolić mu pomóc mi wyjść z samochodu, i natychmiast przeklinam siebie, gdy zing świadomości podróżuje w górę mojego ramienia i ląduje kwadratowo w moim brzuchu, czyniąc mnie ciepłym całym.

Cholernie seksowny Włoch.

"Jesteś wcześniej niż się spodziewałem".

"Jest dużo do zrobienia, a ja mam kilku sprzedawców przychodzących dziś po południu, aby upuścić zapasy. Chciałem mieć przewagę na starcie."

Kiwa głową i prowadzi mnie wzdłuż chodnika, z dala od drzwi wejściowych willi.

"Rozejrzyjmy się najpierw na zewnątrz, a potem pokażę ci dom".

"Brzmi dobrze", odpowiadam i wyciągam rękę z jego ręki, aby włączyć iPada i przywołać moje notatki.

"Chciałabyś zmienić buty?" pyta, sprawiając, że zatrzymuję się w miejscu. Mrugam do niego w zakłopotaniu, a potem patrzę w dół na moje czarne obcasy.

"Dlaczego?"

"Będziemy chodzić dość dużo, a te nie mogą być strasznie wygodne. Seksowne jak cholera, ale nie do końca praktyczne."

Uśmiecham się. Tak, moje buty są sexy jak kurwa.

"To są trampki dla mnie, Dom. Czuję się dobrze."

"Jak sobie życzysz", odpowiada z półuśmiechem, pokazując dołeczek w swoim policzku i sprawiając, że moje sutki pucker.

Cholerne sutki.

Jest dziś w ciemnoszarych spodniach. Uznałam, że jego tyłek wygląda fantastycznie we wszystkim. Dżinsy, spodnie, to nie ma znaczenia. I ma na sobie kolejną białą koszulę na guziki, ta ma szare paski, rękawy podwinięte, a górny guzik rozpięty.

Chcę się pochylić i wdychać go.

W dół, dziewczyno.

"Gdzie kierujemy się najpierw?" pytam, wpatrując się w dół w mojego iPada.

"Gdzie byś wolał?"

"Spójrzmy, gdzie idzie parkiet i scena. To największy projekt na budowę, a ja chcę się najpierw wczuć." Zerkam w górę, aby znaleźć go uśmiechającego się do mnie ciepłymi oczami. "Co?"

"Lubię, kiedy stawiasz na swoją biznesową stronę".

"Tak mi ulżyło", odpowiadam sucho. Przestań ze mną flirtować!

On tylko się śmieje i prowadzi mnie wokół budynku. Są tam ścieżki chodnikowe, które meandrują przez piękną, bujną zieloną trawę i ogrody oraz ogrody wodne. Tereny winnicy są po prostu przepiękne.

Jest jeszcze wczesny dzień, więc nie jest zbyt ciepło, ale cieszę się, że założyłam lekką lnianą sukienkę z przesunięciem, a nie garnitur, ponieważ będę na zewnątrz przez większość dnia.

"Mieszkasz tak daleko od miasta", mówię, potrzebując przeciąć ciszę, w której on wydaje się być idealnie swobodny. Spogląda w dół na mnie z łatwym uśmiechem.

"Poczekaj, aż zobaczysz, dlaczego".

"Cóż, widzę, że jest tu pięknie".

"Och, nie widziałeś nawet najlepszych części".

"Prowadź dalej, sir".

Tył willi jest równie piękny jak przód. Są tam szerokie okna, otwierające wnętrze na niesamowite widoki winorośli i ogrodów. Około pięćdziesięciu jardów dalej, siedząc prostopadle do głównej willi, znajduje się mniejszy, jednopiętrowy budynek z szerokimi drzwiami od stodoły, obecnie odsuniętymi.

"To będzie sklep", mówi Dom. "Mam tam ekipę, która go urządza. Chciałbym mieć go uruchomionego w tydzień po ślubie".

"To świetny pomysł," odpowiadam. "Wygląda inaczej od czasu, kiedy byliśmy tu krótko w zeszłym roku, kiedy Meg i ja wyszliśmy się rozejrzeć".

On przytakuje. "Przeprowadziłem remont. Dodałem na tył willi, powiększając moje prywatne kwatery. To jest moje skrzydło," wskazuje na część domu, obok której teraz przechodzimy. "A ta strona będzie przeznaczona dla gości. Mogę zacząć używać go jako łóżko i śniadanie".

"Mógłbyś nawet organizować tu koncerty i imprezy. Jest tu mnóstwo miejsca."

Jego oczy spadają na moje.

"Może, w końcu. Skrzydło dla gości jest wykończone i zabiorę cię tam później, aby pokazać ci, gdzie są apartamenty pana młodego i panny młodej."

"Świetnie. Co jest tam?" Wskazuję za nowym budynkiem, w którym mieści się sklep.

"Winorośl biegnie po tej stronie posiadłości. Jest pagórkowaty, i idealne warunki do uprawy. Namiot recepcyjny jest tutaj." Prowadzi mnie w lewo, gdzie kończy się chodnik, i w dół długiej ścieżki gruntowej do trawiastego pola, co najmniej dwa akry kwadratowe duże.

"To jest idealne." Teren jest równy, więc ludzie nie będą próbować tańczyć na nierównym podłożu, upadając po wypiciu zbyt wielu drinków. "Każę im ustawić scenę na tym końcu". Idę całą drogę w lewo, przeklinając, gdy jeden z moich obcasów zagłębia się w trawę i kopię moje buty, żeby ich nie zniszczyć.

"Wiedziałem, że zrzucisz buty".

"Stopy mnie nie bolą, są po prostu zbyt drogie, żeby je zniszczyć w trawie" - odpowiadam roztargniony i nie spuszczam wzroku z łąki, mentalnie mierząc przestrzeń. "Tak, scena będzie tu pasować idealnie. A ze sprzętem nagłaśniającym skierowanym w stronę willi, każdy będzie mógł usłyszeć muzykę, nawet jeśli zdecyduje się na wędrówkę przez ogrody i takie tam." Przygryzam wargę i odwracam się, aby spojrzeć na resztę przestrzeni. "To jest idealne miejsce na ustawienie parkietu do tańca. Jest mnóstwo miejsca na stoły na całym obwodzie."

"Czy powiedziałeś, że będzie namiot?" Dom pyta zza pleców, zaskakując mnie.

"Tak. Chroni on gości przed słońcem i deszczem, a w okolicy nigdy nie wiadomo, co się trafi".

"To będzie duży namiot".

"Dlatego przyjdą jutro, żeby zacząć rozstawiać", odpowiadam i aportuję buty. "To mnóstwo miejsca zarówno na formalną kolację na siedząco, jak i na tańce. Bardzo mi się to podoba. Ok, przejdźmy do miejsca ceremonii."

Zaczynam odchodzić, a potem zdaję sobie sprawę, że nie ma go obok mnie. Odwracam się, aby znaleźć go stojącego, ręce w kieszeniach, obserwującego mnie.

"Co?"

"Jesteś w tym dobra".

"Oczywiście, że jestem."

Jego usta drgają, gdy podchodzi do mnie. "Dobrze na tobie wygląda".

"Pracuję."

"To znaczy?"

"Żadnego flirtowania".

"Czy to właśnie robiłam?"

"Nie byłaś?"

Chichocze i sięga, aby przeciągnąć opuszkiem palca po mojej szyi, od tuż pod uchem do obojczyka.

"Tak, ale nie celowo".

"Cóż, przestań." Odwracam się i zaczynam chodzić ponownie, ignorując sposób, w jaki moja skóra skwierczy w miejscu, gdzie był jego opuszek palca. "Miejsce ceremonii?"

"Tutaj," odpowiada i prowadzi mnie z powrotem na ścieżkę chodnika przez około sto jardów, mijając dużą, ciemnobrązową stodołę. "Beczki są tam, wraz ze sprzętem do butelkowania".

"O, to fajnie. Chętnie bym to sprawdził."

"Pokażę ci", mówi i prowadzi mnie na pole tuż obok stodoły, gdzie winorośle z winogronami stoją w idealnych rzędach.

"Och, to jest piękne."

szczerzy się i kiwa głową. "Meg chciała wziąć ślub w winnicy. Więc, ona będzie. Jak widzisz, pośrodku winorośli jest szeroka przestrzeń, gdzie ustawiliśmy zapasy do zbiorów. Myślę, że to będzie dobre miejsce na ustawienie się na ceremonię."

Mój wzrok pada na przepiękne zielonolistne winorośle, ciężkie od fioletowych winogron, a moje serce tęskni. Chciałabym móc organizować każde wesele właśnie tutaj.

To jest niesamowite.

W tle jest strome wzgórze z większą ilością winorośli wspinających się po nim, a Góry Kaskadowe są tłem, zapewniając wspaniały obraz kolorów.

"To jest piękne", szepczę. "Gdzie zachodzi słońce?" Zacieniam oczy i rozglądam się w poszukiwaniu słońca.

"Za nami. Więc goście nie będą patrzeć w słońce".

"Doskonale." Uśmiecham się i wystukuję notatki do iPada, wykonując wewnątrz szczęśliwy taniec. "Z kolorami winorośli i gór, nie potrzebujemy wielu kwiatów na zewnątrz. Będę miał mój zespół budowlany zbudować prostą altanę w tym odległym końcu i będę miał florysta wpleść kilka kwiatów do tego."

Przechodzimy nad rozmieszczeniem krzeseł, a następnie odwracamy się, aby przejść z powrotem w kierunku willi.

"Kiedy zbierzesz winogrona?" Pytam.

"Zbiory zwykle zaczynają się pod koniec sierpnia i trwają do września," odpowiada. "To dla mnie pracowity czas".

"Dlaczego?"

"Zbieram winogrona?"

"Sam?" pytam z niedowierzaniem.

"Nie," śmieje się. "Zatrudniam około pięćdziesięciu osób, które przychodzą do pomocy. Ale ja to uwielbiam, więc pracuję tuż obok nich".

"Co w tym kochasz?" pytam.

"Dotyk winogron w moich rękach. Są cięższe niż by się wydawało. Patrzenie, jak napełniają się wiadra. Brudzenie sobie rąk. Nie przeszkadzają mi nawet pęcherze."

"To ciężka praca," zauważam łagodnie.

"Bardzo. Ale satysfakcjonująca." Jego głos jest jak gładka czekolada, pełen czułości i pasji do tego życia, które kocha. A czego tu nie kochać? To miejsce jest po prostu zapierające dech w piersiach.

"Ok, myślę, że możemy teraz wejść do środka i przyjrzeć się apartamentom dla nowożeńców".

Dom kiwa głową i gestem nakazuje mi iść z nim z powrotem do willi.

"Zaprowadzę cię przez tył".

"Uwielbiam to patio". Tylne patio jest zadaszone, z piękną kuchnią na świeżym powietrzu i miejscem do siedzenia. Toskańskie płytki są ułożone na ziemi i biegną w górę zewnętrznej ściany, obramowując szeroki kominek gazowy. "Możesz zrobić kilka s'mores w tym kominku".

"Jeszcze nawet go nie zapaliłem". Chichocze. "Ale myślę, że to świetny pomysł. Nie wierzę, że miałem wcześniej s'mores."

Otwiera tylne drzwi i prowadzi mnie do szerokiego, otwartego salonu słonecznego, urządzonego głębokimi meblami w odcieniach ziemi. Mała fontanna szumi w rogu.

To idealne miejsce, by zwinąć się w kłębek i poczytać książkę.

Nie żebym miał czas na czytanie książek.

To prowadzi do kuchni. Jestem pewna, że Blake płacze łzami czystej radości, kiedy tu pracuje. Jest przemysłowa i ogromna, ale udaje się nadal być zapraszającym i domowym.

"Chcesz coś do picia?" pyta Dom.

"Poproszę wodę".

Wyciąga butelkę z lodówki i odkręca dla mnie górną część, po czym podaje mi ją. "Coś jeszcze?"

"Nie, dziękuję."

"Dobrze. Apartamenty dla gości są w ten sposób." Podążam za Domem obok jadalni, w której siedzi dwanaście osób, do klatki schodowej, która prowadzi na drugie piętro.

"Ta balustrada i korytarz oddzielają dwa skrzydła tutaj," mówi Dom, gestykulując do ciemnej dębowej balustrady, która otwiera hol na foyer poniżej. "Moje osobiste skrzydło jest tam," wskazuje na prawo, "a skrzydło dla gości jest w ten sposób".

Sześć ciężkich drzwi stoi otworem dla sześciu w pełni umeblowanych apartamentów sypialnych, każdy urządzony w toskańskich kolorach, ale w swoim własnym stylu. Niektóre z nich mają łóżka królewskie, inne dwa podwójne, a w mniejszym znajduje się przytulnie wyglądające łóżko królewskie z wypchanym fotelem i otomaną, które aż prosi się, by się w nim skulić.

Kolejne miejsce do czytania.

"Te pokoje są piękne, Dom."

"Dziękuję." Uśmiecha się i prowadzi mnie do pokoju na samym końcu. "To będzie apartament panny młodej."

Gasp, kiedy wchodzę do środka. Okna są od podłogi do sufitu i biegną przez całą długość pokoju, wypełniając przestrzeń światłem. W środku jest kącik wypoczynkowy z kominkiem. Jest dwoje drzwi, po jednych na każdym końcu pokoju.

"Dom wskazuje na lewe drzwi, a ja natychmiast je otwieram i ponownie zachwycam się ozdobną armaturą. W tej wannie można by pływać na okrążeniach. "A sypialnia przez te drzwi, ale nie miałem dostarczonego łóżka. Zamiast tego miałem kanapy, krzesła i stoły umieścić tam, więc między tymi dwoma pokojami, powinno być dużo miejsca dla wszystkich dziewczyn, aby zrobić wszystko, co jest, że dziewczyny robią w dniach ślubu."

Uśmiecham się, ale moje serce po prostu stopiło się i gdybym był tego rodzaju dziewczyną, wypuściłbym głośne "Awww!". Zrobił to doskonale i włożył w to tyle myśli i miłości dla swojej rodziny.

"To jest idealne, Dom."

"Myślisz?"

"Wiem."

Kiwa głową raz i spogląda po pokoju w zadowoleniu.

"Gdzie będą chłopcy?"

"Będziemy na dole w sali rozrywkowej".

Wypuszczam głośny śmiech. "Cóż, to jest odpowiednie."

"Nie bardzo mogłem umieścić nas obok lub po drugiej stronie korytarza. Nigdy nie byłbym w stanie utrzymać Willa z dala od tego miejsca".

"Masz całkowitą rację," zgadzam się. "Prowadź więc".

Po zejściu na dół Dom prowadzi mnie na przeciwną stronę domu i otwiera drzwi do dużego pokoju rozrywkowego, z dwoma stołami bilardowymi, fotelami kinowymi skierowanymi na szeroki ekran i mokrym barem.

"To jest pokój dla chłopców". Słowa są z moich ust, zanim zdążę je zatrzymać, i natychmiast czuję, jak moje policzki się rumienią. "Przepraszam..."

"Nie, masz rację", mówi Dom ze śmiechem. "Miałem moich braci ponad czas lub dwa, aby pomóc mi złamać go w".

"Jest to również idealne dla facetów w dniu ślubu. Będę miał mokry bar zaopatrzony w przekąski i napoje, a ja zrobię to samo na górze." Dodaję notatki do mojego iPada. "Od jutra będę tu o szóstej rano do późnego wieczora każdego dnia aż do dnia po ślubie".

"Dlaczego będziesz tu dzień po?"

"Żeby nadzorować sprzątanie. Wydarzenie tej wielkości powoduje bałagan, uwierz mi."

"To całkiem niezły dojazd każdego dnia," mówi i wtula ręce w kieszenie.

"Jest dobrze." Zerkam z powrotem na iPada.

"Zostań tutaj."

Moja głowa biczuje się i marszczę na niego czoło. "Dlaczego?"

"Tak jest wygodniej. Mam mnóstwo miejsca. Nie ma potrzeby, żebyś jeździł tam i z powrotem".

"Dominic, nie mam nic przeciwko temu. To część pracy."

"Pozwól, że ujmę to tak", odpowiada i podchodzi bliżej mnie. Kubkuje mój policzek w swojej dłoni, a jego jasnoniebieskie oczy są intensywne, gdy wpatrują się w moje. "Wolałbym, żebyś została ze mną. To bezpieczniejsze."

"Przepraszam, panie Salvatore?"

Obaj odwracamy się na głos w drzwiach. Drobna kobieta, po czterdziestce, ubrana w ostry czarny garnitur i czarne włosy obcięte na pixie, uśmiecha się do Doma.

"Celeste," mówi Dom i kładzie dłoń na małej części moich pleców. "To jest Alecia. Od tej chwili wszystko, czego ona potrzebuje, jest priorytetem numer jeden".

"Oczywiście," odpowiada z uśmiechem i skinieniem głowy. "Przepraszam, że przerywam, ale ma pan telefon z Włoch, sir".

"Odbiorę w swoim biurze". Dom odwraca się do mnie i szczerzy się. "Nie wychodź jeszcze".

"Jestem tu jeszcze przez kilka godzin".

"Dobrze." Wychodzi szybko, a Celeste uśmiecha się do mnie.

"Czy mogę ci coś podać, Alecia?"

"Nie, dziękuję. Idę na spacer na zewnątrz."

"Po prostu daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować." Ona mruga i podąża drogą, którą wyszedł Dom. Idę powoli przez dom i z powrotem przez pokój słoneczny, miejsce do jedzenia na świeżym powietrzu i obok sklepu z winami, aby zobaczyć winorośl, że nie widziałem wcześniej.

Kiedy skręcam za koniec budynku, oddech łapie mnie w gardle. Teren jest z pewnością pagórkowaty, ale jak okiem sięgnąć, pokryty jest idealnie prostymi liniami winorośli. Słońce odbija się od zielonych liści, które kołyszą się na lekkim wietrze. Ciężkie fioletowe i zielone winogrona zwisają z winorośli.

Kolory są spektakularne. Bryza jest lekka i orzeźwiająca. Czuję zapach ziemi i czystą czystość tego wszystkiego, i w tym momencie wiem, dlaczego Dom wybrał tę nieruchomość, tak daleko od miasta.

To czyste niebo.

Nagle powietrze przesuwa się, a ja czuję ciepło od niego na plecach. Przebiega opuszkiem palca wzdłuż karku, gdy podchodzi bliżej, i właśnie tak, całe moje ciało jest zestrojone z nim, błagając, by poddać się pociągnięciu, które czuję, gdy jestem blisko niego.

"To najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem".

Kubkuje moje ramię w swojej dłoni, daje mu uspokajający ścisk, a następnie szturcha mnie, by stanąć przed nim. Trzymam oczy przypięte do jego klatki piersiowej, dopóki nie podsuwa mi palcem podbródka. Jego oczy są jasne i ciepłe z uczuciem, co mnie rzuca.

Jak on może znać mnie na tyle dobrze, żeby patrzeć na mnie z tak cholerną czułością?

"Zostań w tym tygodniu, Cara."

Powiedz nie. Dojazdy nie są aż tak wielkim problemem. Ale zamiast tego czuję, że przytakuje, a jego oczy spadają do moich ust. Jego ręce zarówno kołyszą moją szczękę, jego opuszki palców pasą moje włosy, a on głęboko wdycha przed przechyleniem swojej twarzy do mojej. Jego usta pędzą po moich ustach miękko, ledwo dotykając mojej skóry. Niucha mój nos przed powrotem do moich ust, całując mnie czule, jak gdybyśmy mogli stać tu i całować się cały dzień. Jego język przecina moje usta i ledwo dotyka moich przed wycofaniem się ponownie, a zamiast wziąć pocałunek głębiej, odrywa się, naciska swoje wilgotne usta na moje czoło, a następnie uśmiecha się do mnie.

"Dziękuję", szepcze.

Za co? Chcę zapytać. Za to, że zgodziłam się zostać? Odwzajemnienie jego pocałunku? Moje ciało szumi z oczekiwania. Jego ciepło, jego siła, jego zapach otaczają mnie i muszę się odciągnąć, zanim zrobię coś naprawdę żenującego, na przykład go obskoczę.

Nagle z przodu willi rozlega się głośne trąbienie ciężarówki.

"Wykonawca jest tutaj." Mój głos brzmi nadwyrężony, nawet dla moich własnych uszu.

"W takim razie lepiej weźmy się do pracy". On błyska mi szybki uśmiech, że seksowny dołeczek mruga do mnie, jak on odciąga się i po prostu koronki jego palce przez moje i prowadzi mnie z dala od zapierającego dech w piersiach widoku.




Rozdział 5

Rozdział piąty

"To świetny początek" - mówię następnego ranka do Scotta, brygadzisty mojej ekipy budowlanej. Jest jednym z ludzi Isaaca Montgomery'ego, a biorąc pod uwagę, że Isaac jest najstarszym bratem Willa Montgomery'ego, wiem, że cała ekipa będzie przywiązywać do tego projektu szczególną uwagę. "Scena jest wymyślna".

"Jest solidna" - poprawia mnie z uśmiechem. "Znając rodzinę Montgomery, będzie dużo ludzi wchodzących i schodzących z tej sceny, a także tańczących. Nie możemy mieć, że to wpada w nich."

"Nie, nie możemy." Śmieję się, wiedząc, że ma rację. "Poza tym, niektórzy z kolegów z drużyny Willa ważą dobre trzysta funtów. Każdy."

"Dodam więcej wsparcia," mówi, gdy jego twarz blednie, sprawiając, że znów się śmieję.

"To będzie świetne rozwiązanie. Dzięki, Scott. Do zobaczenia rano."

Scott macha i przesuwa się, aby porozmawiać ze swoją ekipą, a ja odwracam się w stronę domu, uśmiechając się, gdy widzę Dominika.

"Jak minął pierwszy dzień?" pyta, gdy zbliża się, idąc od strony, w którą zmierzam.

"Pracowity, ale produktywny." Ściskam kark w dłoni i rozciągam głowę z boku na bok. Jestem wyczerpany i potajemnie czuję ulgę, że namówił mnie do pozostania tutaj. Jazda przez całą drogę do domu tak zmęczona prawdopodobnie nie jest najbezpieczniejszą rzeczą do zrobienia.

"Skończyłeś?"

"Tak." Uśmiecham się i biorę głęboki oddech. Uwielbiam sposób, w jaki tu pachnie. "Jak minął ci dzień?"

"Również pracowity." Sięga po niego i przeczesuje palcem po mojej szyi, sprawiając, że drżę.

Jezu, wszystko, co musi zrobić, to dotknąć mnie jednym palcem, a ja chcę go przeskoczyć.

"Co zrobiłeś?" pytam, starając się utrzymać mój głos stabilnie.

"Czy kiedykolwiek nosisz swoje włosy w dół?" pyta, zamiast odpowiedzieć na moje pytanie.

"Nie w dni robocze", odpowiadam ze zmarszczką.

"Dlaczego?"

"Ponieważ jest to bardziej profesjonalne i łatwiejsze do noszenia go w górę".

Oferuje mi złośliwy półuśmiech i pochyla się, jakby zamierzał zdradzić mi sekret. "Nie mogę się doczekać, żeby to zepsuć".

Moja szczęka spada, a zanim mogę odpowiedzieć, uśmiecha się i bierze moją rękę w swoją, gestykulując, żebym szła z nim.



"Chciałbym, żebyś dziś wieczorem zjadła ze mną kolację na patio".

"Nie oczekuję, że będziesz jadł ze mną każdego wieczoru, Dom".

"Myślę, że właśnie poprosiłem cię o dołączenie do mnie".

Nie dziękuję, Dom. Pójdę teraz do swojego pokoju. Zerkam w górę, aby znaleźć jego szczękę tykającą, a jego usta wciśnięte w linię, jak gdyby stężał na kolejne odrzucenie. Ale jeśli mam być szczera, to umieram, żeby zjeść na tym patio. Słońce niedługo zajdzie, a widok będzie niesamowity.

Jestem tu przez cały tydzień. Mogę równie dobrze skorzystać z tego.

"Chętnie."

Jego szczęka i usta rozluźniają się, a on zerka w dół na mnie z uśmiechem. "Doskonale."

"Więc, co dzisiaj robiłeś?" pytam ponownie, gdy trzyma dla mnie krzesło przy stole na patio.

"Zaaranżowałem, aby wina Cuppa di Vita były dostępne w nowej sieci sklepów monopolowych wchodzącej do Waszyngtonu, Oregonu i Idaho, słuchałem mojej kuzynki, Gianny, narzekającej przez godzinę na swojego brata, Marco, na co, nie jestem do końca pewien, bo ją dostroiłem. Potem zadzwoniła Jules i chciała wiedzieć, czy byłem dla ciebie miły", mówi, gdy siada naprzeciwko mnie i zaczyna odkorkowywać butelkę wina. Jego ręce wyglądają niesamowicie, a on pracuje z szybką wydajnością, mając butelkę otwartą w ciągu kilku sekund.

"Co jej powiedziałeś?" pytam ze śmiechem.

"Że prawie cię nie widziałem, odkąd przyjechałeś rano".

"Dostałem ten sam telefon." Podaje mi kieliszek z winem, a ja wącham je z uznaniem. "Mm, ładnie pachnie".

"Od Jules czy mojej kuzynki Gianny?" Dom mruga do mnie, gdy ja chichoczę.

"Jules. Ale chciała wiedzieć, czy byłem dla ciebie miły".

"Co jej powiedziałeś?"

"Że jesteś dużym chłopcem i potrafisz o siebie zadbać".

"Założę się, że nie spodobała jej się ta odpowiedź".

"Myślę, że mogła zagrozić, że jutro wyjdzie tu, żeby nas sprawdzić, ale udałem, że dzwoni do mnie członek załogi i rozłączyłem się." Mrugam do niego i sączę moje wino.

"Moja rodzina jest... wytrwała". Dominic zaczyna odsłaniać srebrno-domowe talerze, a mój żołądek głośno warczy. "Głodny?"

"O Boże, tak. Właśnie zdałem sobie sprawę, że nie miałem nic od rana".

"Cóż, jest tego mnóstwo." Nabiera duże porcje makaronu i czerwonego sosu na talerze i podaje mi jeden. "To jest przepis mojej mamy".

"Ugotowałeś to?"

"To nie jest trudne." On wzrusza ramionami i oferuje mi chleb, obserwując mnie pełnymi humoru niebieskimi oczami. Jego włosy są dziś trochę niechlujne, jakby raz po raz przejechał po nich palcami. Biorę kęs makaronu i opieram się z powrotem w moim krześle, oczy zamknięte, i delektuję się smakami i przyprawami uderzającymi w mój język.

"Cholera, to jest dobre."

Słyszę, jak Dom ostro wdycha i otwieram oczy, aby znaleźć go obserwującego mnie swoim gorącym spojrzeniem.

"Myślę, że uwielbiam patrzeć, jak jesz", mruczy.

"Jestem w tym dobra", odpowiadam ze śmiechem i sączę moje wino. "To wino jest doskonałe z sosem".

"Wiem." Jego uśmiech jest uśmiechnięty.

"Więc twoja rodzina była dzisiaj wrzodem na tyłku", mówię, zachęcając go do dalszego mówienia. Uwielbiam brzmienie jego głosu.

Przestaje obracać makaron na swoim widelcu i wpatruje się we mnie ze zmarszczką. "Nie. Moja rodzina nigdy nie jest wrzodem na tyłku. Mogą być wymagający, frustrujący nawet, ale nigdy nie są wrzodem na moim tyłku." Odstawia swój widelec i bierze łyk swojego wina. "Moja rodzina jest najlepszą częścią mojego życia".

"Lepsza niż winnica?"

"Lepsza niż wszystko."

"To musi być miłe," mruczę i biorę kęs makaronu, aby dać moim rękom coś do zrobienia. Nagle czuję się zadufany w sobie i zazdrosny, a to jest po prostu śmieszne. Nie każdy ma zwartą rodzinę.

"Opowiedz mi o swojej rodzinie".

"Och, zaufaj mi, nie chcesz tej historii".

"Ufam ci i chcę tej historii".

Biorę głęboki oddech i kolejny łyk wina. Ten człowiek jest dobry w słowach.

"Nie jesteśmy blisko."

"Dlaczego?"

Wzruszam ramionami i utrzymuję wzrok na mojej kolacji. "Nie było konkretnego powodu, po prostu nigdy nie byliśmy strasznie blisko. Nie rozmawiam z nimi teraz. Dlaczego tak długo czekałaś, żeby znaleźć Stevena?" pytam i natychmiast chcę przywołać te słowa z powrotem. "Przepraszam. Nie musisz na to odpowiadać."



"Nie mam nic przeciwko." Używa swojego chleba, aby zmoczyć każdy pozostały sos na swoim talerzu, popsuje go w ustach i siada z powrotem na swoim krześle. Przesuwa palcami przez włosy, podczas gdy daje moje pytanie trochę myśli.

Steven Montgomery jest patriarchą rodziny Montgomery i dopiero około roku temu wyszło na jaw, że Dominic jest synem, o którym Steven nigdy nie wiedział.

"Kiedy moja matka żyła, czułem się jak zdrada wobec niej, że chcę go odnaleźć", wyznaje i wiruje wino w swoim kieliszku nieobecnym wzrokiem. "Dała mi wspaniałe życie, Alecia. Była taka młoda."

Skończony z własnym posiłkiem, odsuwam swój talerz, podnoszę swój kieliszek i stoję. "Chodźmy usiąść przy kominku na czas opowieści".

"Dobry pomysł." Uśmiecha się i idzie za mną do kominka, przerzucając przełącznik, który sprawia, że płomienie ożywają, zanim usiądzie obok mnie na przytulnym loveseat. Przesuwa się w moją stronę, z jednym kolanem na poduszce, aby mógł patrzeć mi w oczy.

"Była młoda," podpowiadam mu.

"Bardzo. Miała dwadzieścia dwa lata, kiedy się urodziłem. Była tu w Stanach na stypendium na studia i zamierzała zawsze tu zostać. Nie chciała wracać do Włoch. Ale nie miała tu rodziny, a bycie samotnym rodzicem jest trudne, więc kiedy miałem około pięciu lat, wróciliśmy, by zamieszkać z jej rodziną w Toskanii.

"Moja babcia i dziadek powitali nas i pokochali. Mieszkaliśmy na ich winnicy, gdzie nauczyłem się kochać styl życia." Sięga i przesuwa kosmyk moich włosów za ucho i pociera płatek ucha między kciukiem a palcem wskazującym.

Ten mężczyzna wiecznie mnie dotyka.

A ja nie wydaję się mieć nic przeciwko temu.

"Mama pracowała jako osobista asystentka wysoko postawionego hotelarza z siedzibą we Florencji, która znajdowała się około dwudziestu minut od naszego domu. Kiedy miałam szesnaście lat, hotelarz postanowił przyjechać do Stanów, aby zbudować nowy kurort, i oczywiście oczekiwał, że mama pojedzie z nim, więc przyjechałyśmy obie."

"Co o tym myślałaś?" pytam. Nie mogę oderwać od niego oczu. Jest tak ekspresyjny, gdy mówi; jego akcent jest bardziej wyrazisty, gdy mówi o swojej rodzinie i domu swojego dzieciństwa.

"Nie chciałam przyjść. Byłam dla niej okropna. Miałam podejrzenia, że miała z nim romans i dlatego chciał, żeby z nim przyjechała."

Moje brwi wspinają się na linię włosów. "Była?"

"Prawdopodobnie. Ale jeśli byli, to było to dyskretne. Wiem jednak, że darzyli się ogromnym uczuciem i szacunkiem."

"To miłe," mruknąłem.

"Tak więc, przyjechaliśmy do Kalifornii. Szef mamy, Arturo Baldovini, budował duży kurort w pobliżu Sonomy".

"Kraina wina," mruczę z uśmiechem, gdy Dom napełnia oba nasze kieliszki, opróżniając butelkę.

"Dokładnie. Kiedy już się osiedliliśmy, dobrze mi się wiodło. Podejmowałem prace w winnicach podczas zbiorów, zarabiałem własne pieniądze. Skończyłem tam szkołę średnią, a potem poszedłem na studia na Sonoma State University."

"Dlaczego tam?"

"Nie chciałem być daleko od mamy, na wypadek gdyby mnie potrzebowała". wzrusza ramionami. "Ale potem ośrodek został ukończony w moim drugim roku, a Arturo i mama wrócili do Włoch".

"A ty zostałeś".

"Zostałem. Uwielbiam to miejsce. Pracowałem w winnicach w całej Kalifornii, ucząc się wszystkiego, co mogłem, aby pewnego dnia móc posiadać własną."

"Nie masz nawet zbytniego akcentu, chyba że mówisz po włosku".

"Mieszkam tu od dawna. Cóż, dopóki mama nie zachorowała jakieś pięć lat temu. Miałem trzydzieści lat i dostałem telefon od Gianny, że mama jest chora na raka i że powinienem pojechać do domu. Więc tak zrobiłem." Popija swoje wino i krzywi się. "Zmarła niecałe pół roku później".

"Przykro mi."

"Cóż, sens tego wszystkiego jest taki, że kiedy ona żyła, nigdy tak naprawdę nie przyszło mi do głowy, żeby szukać mojego biologicznego ojca. Moje życie było szczęśliwe i pełne, miałem wspaniałą rodzinę. A w tych kilku chwilach, kiedy się zastanawiałem, czułem się jakbym był wobec niej nielojalny.

"Mniej więcej miesiąc po jej śmierci przeglądałem niektóre z jej rzeczy i znalazłem pudełko pełne dzienników. Odłożyłem je na bok, zamierzając pewnego dnia je przeczytać, ale nie byłem jeszcze gotowy.

"Arturo przyszedł do mnie i powiedział, że mama poprosiła go o pomoc w zainwestowaniu jej pieniędzy. Zostawiła mi miliony, Alecia."

Szczęka mi opada, gdy patrzę na jego twarz, na zachwyt i miłość, które go ogarniają.

"Arturo powiedział: 'Twoim jedynym marzeniem zawsze było posiadanie własnej winnicy. To jest twoja szansa, aby posiadać ją w dowolnym miejscu na świecie, które chcesz."

"A ty wybrałeś tutaj".

"Wybrałem tę ziemię, zanim dowiedziałem się o Stevenie".

"Nie ma mowy! To zbyt duży zbieg okoliczności."

"To prawda." Podnosi butelkę z podłogi u swoich stóp i zręcznie ją odkorkowuje, po czym nalewa nam każdemu świeżą szklankę. "Byłem właścicielem tego miejsca od około dwóch lat, kiedy ponownie natknąłem się na to pudełko z dziennikami. Wyciągnąłem jeden z nich i wypadł z niego list zaadresowany do mnie. Pisała w nim, że przeprasza, że nie powiedziała mi wcześniej o moim ojcu, ale że nie wie, jak to może na niego wpłynąć. Nie zdradziła mi wszystkich szczegółów, a Steven od tamtej pory wyjaśnił mi to, czego nie powiedziała, ale był w podróży służbowej i poderwał ją w barze. To była rzecz na jedną noc, a po tym jak uprawiali seks, wyznał, że jest w separacji z żoną, i że tęskni za nią i swoimi dziećmi."

"Wow."

"Tak. Zostawił jej wizytówkę, więc wiedziała jak się z nim skontaktować, a kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, zadzwoniła pod numer z wizytówki, ale jego żona odebrała."

"Pogodzili się", zgaduję.

"Tak, a mama nie mogła znieść myśli o rozerwaniu jego rodziny. Więc nie powiedziała mu.

"Prawie go nie szukałam, wiedząc o jego rodzinie. Nie chciałam, żeby pomyśleli, że próbuję rozpocząć jakiś dramat, albo zakłócić ich życie. Ale przyznaję, byłam ciekawa".

"Ja też bym była" - dodaję. To wino uderza mi do głowy.

"Więc wynajęłam prywatnego detektywa, i w ciągu około miesiąca, znalazł go".

"I przez cały ten czas, byłeś mniej niż godzinę drogi od nas".

Kiwa głową z namysłem, a potem kręci głową. "Byłem tak cholernie zdenerwowany. Przeszliśmy przez testy krwi, aby zweryfikować ojcostwo, ale to nie było najtrudniejsze."

"Co było?" pytam, spodziewając się, że powie o spotkaniu z rodzeństwem.

"Spotkanie z Gail."

"Naprawdę? Gail jest wspaniała!"

"Wiem to teraz, ale Alecia, jak przywitać się z kobietą, wiedząc, że jej mąż miał romans z własną matką dobrze ponad trzydzieści lat temu, którego jesteś produktem?".

"Ty mi powiedz."

Znów potrząsa głową i sączy swoje wino. "Przytuliła mnie." Jego spojrzenie zwraca się ku mojemu i marszczy się w zdziwieniu. "Spojrzała na mnie i po prostu owinęła swoje małe ramiona wokół mnie i powiedziała: 'Tak mi przykro, że straciłeś mamę, słodki chłopcze'".

"O mój." Łzy wypełniają moje oczy na tę myśl.

"Tak." Bierze moją rękę w swoją i splata nasze palce razem. Jego dłoń czuje chłód i gładkość w stosunku do mojej. "Wiem, że to musiało ją zaboleć, Alecia. Ale ona nigdy ani razu nie traktowała mnie z jakąkolwiek złośliwością."

"Nigdy by tego nie zrobiła."

"Drugą najtrudniejszą częścią było poznanie rodzeństwa". Śmieje się teraz i przeczesuje swoim knykciem po moim policzku. "To nie było łatwe. Ale w ciągu ostatniego roku poznaliśmy się, a co najważniejsze, zaufaliśmy sobie."

"To wielka, przytłaczająca, niesamowita rodzina". Uśmiecham się, jak myślę o całej rodzinie. "Są najzabawniejszymi ludźmi, jakich znam".

"Ja też." Chichocze. "Mam szczęście, że ich mam. Nigdy nie będą wrzodem na moim tyłku."

"Mają szczęście, że mają ciebie," szepczę. "Natalie baby shower dla Olivii było moją pierwszą pracą z nimi. To było ponad dwa lata temu teraz. Od tego czasu pomagałam przy każdym weselu, prysznicu, urodzinach i większych imprezach. Myślę, że wszyscy jesteście szczęściarzami."

"Kto ma szczęście, że ma ciebie, Cara?"

Mrugam do niego, i właśnie wtedy mój telefon pika z przychodzącym tekstem.

Saved by the bell.

Zerkam w dół, a potem się śmieję.

"Co to jest?"

"Jedna z moich narzeczonych. Zmieniła swoje wybory kwiatowe już cztery razy, a jej ślub jest za trzy miesiące. Nie wiem nawet, dlaczego się tym przejmuje. Małżeństwo skończy się w ciągu osiemnastu miesięcy."

"To cyniczne podejście jak na wedding plannera," mówi sucho Dom.

"To, że planuję dobre przyjęcie, nie oznacza, że wierzę w miłość". Zerkam w górę, aby zobaczyć, że on koguta brwi i czekać na mnie, aby kontynuować. "Powiedzmy, że nie jestem zdecydowanym zwolennikiem szczęśliwego końca, i tak, mówię z doświadczenia, i nie, nie opowiadam ci tej historii dziś wieczorem".

"Opowieść na inną noc".

"Albo historia na nigdy." Biorę głęboki oddech i rozciągam się, a gdy rozglądam się dookoła, zdaję sobie sprawę, że noc zapadła i gwiazdy jasno migoczą wokół nas. "Jest już późno. Muszę wcześnie wstać."

Dom stoi i pomaga mi stanąć na nogi, po czym eskortuje mnie do środka i na górę do mojego pokoju, tuż przy korytarzu z jego własnego pokoju.

Mam nadzieję, że nie wybieram teraz, żeby zacząć chodzić spać, bo ma mnie tak związanego w węzłach, że najprawdopodobniej skończę w jego pokoju, wpełzając do łóżka z nim.

"Dzięki za odprowadzenie mnie", mówię, kiedy docieramy do moich drzwi. "I dzięki za opowieść. Podobało mi się."

"Ku mojemu zaskoczeniu, mnie też, bo wcześniej nie opowiadałem tej historii". Stoję przed nim, ale nie dotykam go. Czuję jego płyn do mycia ciała i ten zapach, który jest po prostu Dominikiem, i całe moje ciało się napina.

Co się dzieje z chemią między nami?

Zanim zdążę się odwrócić, on delikatnie przesuwa knykcie po moim policzku, a potem podnosi drugą rękę i obejmuje moją szyję i szczękę, a powietrze wokół nas mieni się od tęsknoty i pożądania. Pochyla się i lekko omiata swoimi ustami moje, a potem, tak jak wczoraj, całuje mnie czule, delikatnie muskając moje wargi. W końcu odsuwa się o cal, żeby złapać oddech i opiera swoje czoło o moje.

"Śpij dobrze, cara", szepcze, jak przyciąga mnie do siebie na długi, mocny uścisk. Nawet w moich obcasach mieszczę się tuż pod jego brodą, a bycie przyciśniętym do jego klatki piersiowej to najlepsze uczucie w życiu. Jest twardy, ciepły i... wygodny.

Mogłabym tu zostać całą noc.

Więc robię jedyną rzecz, która ma sens i odsuwam się powoli, nawet nie próbując zamaskować zakłopotania i tęsknoty, które muszą być na mojej twarzy.

"Śpij dobrze, Dominic."

Obserwuje mnie rozgrzanymi niebieskimi oczami, gdy odwracam się i zamykam za sobą drzwi do mojego pokoju, po czym opieram się plecami o gładkie drewno.

Jak mężczyzna może mnie całować, jakby to był pierwszy raz... znowu?




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Przeznaczeni razem"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści