Echa rozbitego królestwa

Rozdział 1

Zgromadzenie Imperialne Imperium Hunnish trwało już od pół godziny, kiedy William Ashford, zagraniczny książę-zakładnik, zdał sobie sprawę, jak upokarzające może być to doświadczenie bez nikogo, kto mógłby go wesprzeć.

Siedział przy długim, ozdobnym stole otoczony przez zaciekłych przywódców i watażków. Wszyscy patrzyli na niego, słabe ogniwo w łańcuchu władzy. Żołądek mu się krajał, gdy przypominał sobie opowieści, które słyszał o tym bezwzględnym dworze, o intrygach na tyle gęstych, że można się było skaleczyć. Każdy miał swoje plany, a on był uwięziony pośrodku, jak pionek na szachownicy.

Musiał ostrożnie manewrować w tej niebezpiecznej sytuacji. Jako postać "wypełniająca" historię jego życia, miał utorować drogę do awansu głównego bohatera. Frustrowało go to do końca, zwłaszcza że jego rolą była chwalebna śmierć, wzmacniająca narrację bohatera.

Oczami wyobraźni William wyobraził sobie fabułę: wybrany bohater, hrabia Harold, obalił starożytną dynastię i miał zjednoczyć ich ziemie przeciwko zagrożeniu ze strony Hunów. William miał odegrać rolę skrzywdzonego księcia, zadając bohaterowi śmiertelny cios, który rozpętałby wojnę. Zamiast tego chciał zmienić scenariusz i zakończyć swój rozdział, zanim historia przerodzi się w chaos.

Wyrocznia, tajemnicza siła, która nim kierowała, wyznaczyła mu czas przybycia zaledwie na uderzenie serca przed śmiertelnym momentem. Wszystko, co William musiał zrobić, to działać zdecydowanie - skierować ostrze na siebie. Jednak szczęście chciało, że został wepchnięty w trzymiesięczne oczekiwanie.

Co więcej, musiał znosić niekończący się cykl intryg, walcząc z Hunami. Gdy przygotowywał się do "ostatecznej kurtyny", nadszedł moment, którego zarówno się obawiał, jak i oczekiwał: gdy bohater powalił potężnego króla Alaryka, zdradziecka strzała gwizdnęła w powietrzu, celując prosto w hrabiego Harolda.

Ogarnęła go panika. William nie mógł pozwolić, by bohaterowi stała się krzywda. Harold miał ważniejsze bitwy do stoczenia. Bez namysłu rzucił się do przodu.

"CO TY ROBISZ? - krzyknął hrabia, gdy William powalił go na ziemię.

"Dlaczego miałbyś mnie ratować?" Głos Harolda był mieszanką szoku i dezorientacji.

Dlaczego nie? William zmusił się do uśmiechu. W końcu powinieneś być moim obrońcą.

I wtedy świadomość tego uderzyła go jak grom. Miał być tylko tragiczną postacią w czyjejś historii. A jednak był tutaj, żywy wbrew przeciwnościom losu, nie chcąc pozwolić, by narracja potoczyła się zgodnie z przewidywaniami.

Rzeczywiście - mruknął Harold, oceniając go zwężonymi oczami. Manewrowałeś na dworze Hunów przez trzy długie miesiące, utrzymując pozycję, gdy wszyscy inni popadliby w rozpacz. Gdybyś był tchórzem, nie przetrwałbyś ze mną nawet do teraz. Skąd ta chęć, by iść dalej?

William przełknął ciężko. Królestwo cię potrzebuje i... cóż, wygląda na to, że jestem lepszy żywy niż martwy.

Więc niech tak zostanie, dobrze? powiedział Harold, a jego mina zmieniła się z nieufnej na pełną szacunku. Williamie Ashford, udowodniłeś, że jesteś kimś więcej niż tylko zwykłym zakładnikiem.
Gdy odzyskali równowagę pośród chaosu, William nie mógł pozbyć się myśli, że obaj są teraz pisarzami własnego losu, być może nawet współautorami. Czuł się onieśmielony, a jednocześnie podekscytowany, gdy rozważał lekkie odejście od predestynowanej narracji w kierunku nieoczekiwanego sojuszu.

Burza na dworze Hunów dopiero się zaczynała, a William nie był już zwykłym pionkiem, za jakiego go uważano.

Razem napiszą scenariusz na nowo.



Rozdział 2

Jonathan Grey stał przed królewskim namiotem, jego wyraz twarzy zmieniał się w ulotnych sekundach, ale jego myśli ledwo falowały na powierzchni jego opanowania.

Kilku Hunnishów spojrzało na niego lekceważąco, popychając go w kąt. Chichotali drwiąco z tego, jak się kulił, najwyraźniej czerpiąc przyjemność z pogardy dla mieszkańców Ashford. Wysłanie księcia jako zakładnika to jedno, ale nawet jego eskorta była tchórzem, który cofał się przy najmniejszym zastraszeniu, bojąc się wypowiedzieć słowo, które mogłoby zwrócić na niego uwagę.

Chwilę później w królewskim namiocie rozległy się wiwaty. Chociaż żołnierze Hunnish na zewnątrz nie znali przyczyny, przyłączyli się do zamieszania, nie zważając na fakt, że Jonathan, który stał cicho w kącie zaledwie kilka chwil wcześniej, zniknął bez śladu.

*

William Ashford został właśnie zmuszony do wypicia potężnego kufla alkoholu. Hunowie podawali swoje napoje w naczyniach wykonanych z byczych rogów, a on właśnie spożył pół kilograma mocnego trunku, natychmiast odczuwając jego skutki, gdy zawroty głowy wirowały wokół niego.

Wokół rozbrzmiewał hałaśliwy śmiech Hunów. Przebywał w tym dziwnym świecie już od trzech miesięcy, a dzięki nieustannym tłumaczeniom Wyroczni nauczył się już trochę hunnish.

Surowi ludzie kpili z jego jasnej karnacji i smukłej sylwetki, porównując go do delikatnego bibelotu. Zgadzali się jednak, że miał spory entuzjazm podczas picia, co odróżniało go od innych Ashfordczyków. Zwłaszcza lord Cedric, który przechwalał się, że mógłby z łatwością objąć Williama w pasie jedną ręką.

Jaka szkoda, że nie jesteś w moim namiocie - zadrwił Cedrik - ta twoja delikatna talia z pewnością zapewniłaby rozkoszną zabawę.

Namiot wybuchł śmiechem, a ich lubieżne spojrzenia powędrowały po talii i twarzy Williama, sprawiając, że zadrżał z dyskomfortu. Wiedział, że Hunowie są pozbawieni przyzwoitości, ale ich całkowity brak powściągliwości zaszokował go. Nie mógł pozbyć się mrożącego krew w żyłach przeczucia, że ci mężczyźni ośmielą się dziś wtargnąć w jego przestrzeń osobistą.

Z determinacją podsycaną niepokojem, William rzucił spojrzenie w stronę lorda Cedrica. Z wyćwiczonym uśmiechem odpowiedział w języku Hunnish: - Słyszałem opowieści o tym, jak trzy lata temu walczyłeś z moim hrabią Haroldem i zostałeś pojmany. Chciałbym wiedzieć, czy masz jeszcze szansę zatańczyć dla nas dziś wieczorem".

Na słowa Williama śmiech ucichł w jednej chwili.

Cedrik poderwał się na równe nogi, górując nad wszystkimi ponad sześcioma stopami wzrostu, odziany w okazały kożuch. Wyglądał jak onieśmielający szary goryl, emanując atmosferą zagrożenia, i ruszył wprost na Williama.

Podczas bitwy o Wielki Księżyc został schwytany przez sir Roberta Starka i zmuszony do tańczenia dla rozrywki przed jego oddziałami. Upokorzenie głęboko go zabolało, było skazą nie tylko na jego dumie, ale także na szanowanym lordzie Cedriku. Jak ten zwykły pionek śmiał wspomnieć mu o tym prosto w twarz? Sięgasz po własną śmierć - warknął Cedrik.
Pięścią przypominającą worek z piaskiem zamachnął się w kierunku twarzy Williama.

Młody Thaddeus siedział nieruchomo na swoim miejscu, jego wątła postać okryta była lekką szatą, która wydawała się krucha w obliczu brutalnego ataku, jakiemu musiał stawić czoła. Jego blada cera odzwierciedlała delikatny stan, jakby nawet podmuch wiatru mógł go przewrócić. Jednak w oczach Thaddeusa nie było widać strachu, jego kręgosłup był wyprostowany, a postawa niezachwiana, gdy stawiał czoła śmiertelnemu ciosowi Cedrica.



Rozdział 3

Chociaż znalazł się na dworze króla Alaryka, William Ashford czuł się, jakby siedział we własnym pałacu, emanując godnością i autorytetem.

Po pojmaniu lord Cedric wciąż zdołał powrócić na równiny jako szanowany władca, polegając oczywiście na czystej sile. Jednak w chwili, gdy zbliżył się do Williama, zauważył obojętność w jego oczach.

Po kręgosłupie przebiegł mu dreszcz i Cedrik szybko cofnął pięść, a na jego czoło wystąpiły strużki zimnego potu.

Z niedowierzaniem wpatrywał się w Williama, a przez jego umysł przebiegła przerażająca myśl - ten facet celowo go prowokował, próbując go rozgniewać.

Zima zbliżała się ku końcowi, a karawana zaopatrzeniowa przygotowana przez królewski dwór Ashford już wyruszyła. W tej chwili, nawet jeśli William był faworyzowany przez dwór, reprezentował oblicze Ashford. Gdyby Trzeci Książę Ashford miał dziś zginąć na tych równinach, dostawy z Ashford z pewnością zostałyby przechwycone przez sir Roberta Starka, gdy tylko przekroczyłyby bramy.

W tym momencie sir Robert miałby uzasadniony powód, by ich zaatakować, wspierany przez zdobyte zapasy wojskowe. Czy Cedric pozwoliłby im kontynuować bez kontroli?

Dopiero co przetrwali długą zimę i zarówno ludzie, jak i konie wciąż dochodzili do siebie, a zapasy żywności były niewielkie. Był to bez wątpienia idealny moment na atak.

Cedrik złapał oddech, dostrzegając burzliwy nurt w spojrzeniu Williama. Wydawał się łagodny, a nawet wątły z powodu choroby, ale w jego postawie była głęboka głębia.

Był gotów postawić swoje życie, stwarzając sir Robertowi Starkowi okazję do ataku.

Takie rozumowanie, taki spisek - przerażające.

Przypominając sobie działania młodego Thaddeusa w ciągu ostatnich trzech miesięcy od przybycia na dwór, Cedrik musiał przyznać, że ten człowiek był niezwykle nieustraszony i zaradny. Na pierwszy rzut oka wydawał się bezbronny, ale jego umysł nie był prosty. Szansa na zamianę jednego życia na co najmniej dekadę spokoju dla Ashford była czymś, z czego bez wątpienia skorzysta.

Zrozumienie implikacji pozostawiało Cedrica w niepewności.

Po chwili skupił swoje krwiożercze spojrzenie na Williamie i uśmiechnął się złośliwie. Niezły z ciebie strateg jak na zakładnika.

Osoba taka jak on z pewnością zapewniłaby sobie przetrwanie w Ashford.

Nie rozwodził się nad żadnymi strategiami, zachowując jedynie poważny wyraz twarzy, gdy wrócił na swoje miejsce i wezwał dwóch wojowników do wykonania zadania. "Skoro nasz szanowny gość chce zobaczyć, to dajmy mu pokaz. Jeśli mu się spodoba, od dziś będę organizował występy dwóch wojowników w jego namiocie".

Cedric wymienił spojrzenia z pozostałymi widzami, a atmosfera w namiocie powróciła do żywiołowego dopingu. Występujący wojownicy weszli na scenę, a ich spojrzenia wypełnione były morderczym zamiarem, gdy wpatrywali się w Williama podczas tańca.

Wszyscy próbowali wyczytać z jego oczu ślady strachu, ale nic nie znaleźli.

Wojownicy wprowadzeni na scenę rzeczywiście nie mieli złych zamiarów, ale dla Williama, który właśnie stanął twarzą w twarz ze śmiercią, ich występ nie był udany.
Była to jego pierwsza misja; ściśle rzecz biorąc, nowicjusze zwykle mieli okres karencji - zasadniczo szansę na odniesienie sukcesu bez wysiłku.

Jednak ta misja miała wadę: przybył trzy miesiące wcześniej niż planowano.

W oczach Williama nie było obojętności, ale apatia, jak u zdechłej ryby.

Wyrocznia powiedziała, że niepowodzenie w tej misji pociągnie za sobą karę, podczas gdy sukces przyniesie pakiet rekompensaty. Chciał tej rekompensaty, ale w obliczu gniewu Cedrica, być może powrót do domu z pustymi rękami nie byłby najgorszym rozwiązaniem.



Rozdział 4

William Ashford zachował spokój podczas całej dyskusji, która zdawała się denerwować wszystkich - z wyjątkiem, jak się okazało, Hunów.

Jonathan Grey, potężny mężczyzna o kwadratowej szczęce, pochylił się, wyczuwając napięcie. Nerwowo zapytał: "Arbitrze, wyjaśnijmy jeszcze raz: nie ma żadnych kar za niepowodzenie tej misji, prawda?".

Arbiter skrzywił się na widok imponującej obecności Jonathana. Zamrugał łzami, prawie się załamując. Tak mi przykro, Williamie. To początkowe zadanie miało być proste! To wszystko przez naszego strasznego pecha z usterkami. Nie martw się - na pewno nie będzie żadnych konsekwencji. Ale gdyby były, uwierz mi, po prostu poszedłbym i porwał kod dla Sprawcy; wziąłbym sprawy w swoje ręce...

Przestań płakać! Ile jeszcze do przybycia głównego bohatera? Jeśli wkrótce tu nie dotrze, to naprawdę będę tym, który to wszystko zepsuje - wtrącił William, z rozpaczą widoczną na twarzy.

Minęły trzy miesiące, odkąd dołączył do tego świata pod pretekstem bycia zwykłą postacią wspierającą, kierując się zasadą, że tak długo, jak zapewni odpowiednią pomoc w odpowiednich momentach, odniesie sukces. Rzeczywistość okazała się jednak znacznie trudniejsza niż się spodziewał.

Przez cały ten czas wciąż nie widział, jak naprawdę wyglądał bohater, którego miał wspierać.

Kiedy wybrał Arbitra, myślał, że łatwo będzie grać bohatera, a jeszcze łatwiej być drugoplanową postacią. W końcu Arbiter upierał się, że rola wsparcia wiąże się z dodatkowymi korzyściami, takimi jak możliwość przejścia przez pierwszy świat z wyższymi wynikami. Nie wiedział jednak, że sytuacja potoczy się zupełnie inaczej.

Gdyby wylosował potężne wzmocnienie ogłuszające z puli kart pierwszego poziomu po wejściu do tego świata, tego samego dnia zostałby przygotowany do pełnienia jedynie roli stajennego zaklinacza w stajniach króla Alarica.

W tym nędznym miejscu temperatura może spaść poniżej -50°F, a utrata koncentracji może doprowadzić do śmiertelnych konsekwencji.

Mówiąc o tym wzmocnieniu ogłuszającym... było niepokojące.

[Przedmiot: respekt (przedmiot kontrolny poziomu SP)]

* Efekt: Wywołuje strach, powodując lekkie zawroty głowy po aktywacji.

* Czas trwania: 15 sekund (użyto 11 sekund).

Piętnaście sekund czystej kontroli.

W ciągu trzech miesięcy udało mu się oszczędnie wykorzystać tylko dziesięć sekund, a ten spanikowany moment, gdy Jonathan rzucił się na niego, pochłonął kolejną sekundę. Nie miał pojęcia, kiedy prawdziwy bohater, Sir Robert Stark, przybędzie na ratunek, ale do tego momentu z pewnością wyczerpałby wszystkie możliwości przetrwania.

Niefortunne wydarzenia mogą przekształcić się w codzienne aktualizacje - z wydaniami o 22:00 lub 21:00 - wraz z ogłoszeniami o wszelkich zmianach.

Czytelnicy proszeni są o powstrzymanie się od wspominania historii innych osób w sekcji komentarzy. Dziękuję za zrozumienie; jeśli je zobaczę, usunę je.

Serdecznie dziękuję tym, którzy wspierali moją pracę - tym aniołom, którzy oferowali wsparcie od 23 października 2022 r. do 29 października 2022 r.!

A tym, którzy wysłali rakiety: dziękuję szczególnie jednemu, poszukiwaczowi.
Naprawdę doceniam wsparcie wszystkich i będę nadal ciężko pracował.

Rozdział 2

Dwór królewski królestwa Ashford był przesiąknięty hedonizmem, a szlachta żyła wystawnie, podczas gdy zwykli ludzie zmagali się z ciągłymi klęskami żywiołowymi. Powszechne były klęski nieurodzaju i szerzące się plagi, a mimo to ani jedna dusza nie wystąpiła, by pomóc im przetrwać te trudne czasy.



Rozdział 5

W królestwie Ashford dwór królewski, mający obsesję na punkcie utrzymania ekstrawaganckiego stylu życia, wprowadził wysokie podatki od pracy, ograniczając nawet zaopatrzenie wojskowe.

Z biegiem lat niegdyś potężne królestwo Ashford skurczyło się do zaledwie cienia, walcząc o utrzymanie swoich dzielnych żołnierzy na granicach. Imperium Hunnish wielokrotnie testowało ich obronę, a dzielny hrabia Harold ze Straży Miejskiej ponosił druzgocące straty na polu bitwy.

Obecnie Hunowie najbardziej obawiali się sir Roberta Starka, ostatniego prawowitego spadkobiercy hrabiego Harolda i obecnego dowódcy Gwardii Miejskiej. Trzy lata wcześniej sir Robert, służący wówczas jako podwładny, doświadczył straty swojego wuja, sir Eleanora Starka, co zwiększyło presję Hunów, którzy parli w kierunku stolicy. To właśnie w tym kryzysowym momencie Sir Robert objął dowództwo. Dysponując siłami pięciu tysięcy elitarnych żołnierzy, zakłócił natarcie Hunnish i zdecydowanie pokonał sto tysięcy Hunnish w Valley City, zyskując reputację, która sprawiła, że wróg zadrżał ze strachu.

W tej bitwie sir Robert nie tylko pokonał ich siły, ale także ścigał ich króla, lorda Cedrica, pojmując go podczas wypadu na Great Moon. Aby podnieść morale swoich żołnierzy, sir Robert zmusił lorda Cedryka do wykonania upokarzającego tańca przed wojownikami Ashforda, jeszcze bardziej zawstydzając Hunów.

W momencie, gdy sir Robert planował ruszyć na północ w celu wyeliminowania Hunów, ci niespodziewanie zaczęli dążyć do zawarcia traktatu pokojowego z królestwem Ashford. Król Alaryk obiecał, że Hunowie nigdy więcej nie rozpoczną agresji, prosząc jedynie o coroczne racje żywnościowe i odzież dla swoich ludzi.

Takie zapewnienia były śmieszne nawet dla dziecka i sir Robert Stark zganił je. Pomimo trudnych okoliczności, Hunowie byli zaciekłymi i nieugiętymi bestiami; nawet przelotna chwila wytchnienia mogła być wyrokiem śmierci dla Ashforda - nauczył się tego aż za dobrze. Jednak, ku zaskoczeniu wszystkich, dwór królewski mu uwierzył.

Dwór nie tylko zaakceptował warunki, ale też obdarował hunnijskich emisariuszy jedzeniem i piciem, obawiając się, że mogą ich obrazić. Szlachta, żyjąc wystawnie, przekonała się, że żądania Hunów były minimalne - w końcu warunki te były mniej kosztowne niż nieustanna wojna. Obniżając pensje wojskowe, rozumowali, że mogą zaopatrzyć Hunów, oszczędzając jednocześnie cenne zasoby Ashford.

W przypływie głupoty pozbawieni wpływu szlachcice uznali ten plan za genialny. Szybko stłumili naglące prośby sir Roberta Starka i rozpoczęli serdeczne negocjacje z Hunami.

Zauważywszy trudną sytuację sir Roberta, Hunowie zaproponowali wysłanie zakładnika jako gwarancji ich szczerości. Niefortunną ofiarą był nikt inny jak William Ashford, najbardziej wyróżniający się syn cesarza, którego rodzina matki już wypadła z łask, pozostawiając go bez sojuszników. Określony jako najbardziej niechciane dziecko cesarza, tragicznie stał się wybranym pionkiem w tej niebezpiecznej grze.

Kiedy Pierwotny Strażnik, William, przybył na dwór króla Alarica, towarzyszył mu tylko jeden sługa: Jonathan Grey, któremu strażnicy Hunnish zabronili wstępu. Wielu nie wiedziało, że Jonathan był w rzeczywistości tajnym agentem utworzonym przez sir Roberta Starka. Jego zadaniem było wysyłanie dyskretnych sygnałów podczas podróży i zbieranie informacji wywiadowczych na dworze króla Alaryka.
W międzyczasie, gdy Jonathan wyruszył, Sir Robert, wciąż zamknięty w pałacu, zaaranżował wysiłki mające na celu przejęcie kontroli nad dworem królewskim z zaskoczenia.

Sir Robert postanowił nie przejmować tronu od razu, ale raczej pozwolić cesarzowi Teodorykowi pozostać dowódcą, podczas gdy on zaaranżował wszystko zza kurtyny, pociągając za sznurki władzy.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Echa rozbitego królestwa"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈