Przełamując ciszę przeznaczenia

Rozdział 1

Mówi się, że człowiek umiera trzy razy w swoim życiu: pierwszy to fizyczny koniec oznaczony aktem zgonu, drugi to koniec społeczny, kiedy zostaje złożony do grobu, a ostatni ma miejsce, gdy odchodzi ostatnia osoba, która go pamięta.

Ale Julian Carter był inny. Zanim jeszcze pojął rzeczywistość swojego ostatniego oddechu, szybko ukończył pozostałe dwa rodzaje śmierci.

Kiedy Julian umarł po raz pierwszy, nie żałował niczego, nie miał wielkich życzeń do spełnienia. Jednak po wejściu w zaświaty zaczął tęsknić za czymś - czymkolwiek - co pozwoliłoby mu nawiedzać sypialnię Quentina Ashforda o północy, rozmawiając z nim o marzeniach i życiu. I oczywiście chciał odkryć tajemnicę nieuchwytnego "białego światła księżyca", które trzymało serce Quentina przez dekadę.

Wtedy, nieoczekiwanym zrządzeniem losu, Julian Carter obudził się w dniu swojego ślubu, żywy i pełen determinacji.

Bez chwili wahania dał Quentinowi szybkiego kopniaka, przez co ten spadł z łóżka, i śmiało rzucił w powietrze umowę rozwodową.

Widząc drżące opuszki palców Quentina Ashforda, które prawie nie były w stanie chwycić długopisu, na twarzy Juliana pojawił się uśmiech i powiedział: "Zaskoczony? Naprawdę myślałeś, że będę cię ścigał przez kolejną dekadę?".

Julian wiedział aż za dobrze, że Quentin miał problemy ze zdrowiem, ale nigdy nie spodziewał się, że szok związany z rozwodem przyprawi go o zawroty głowy - do tego stopnia, że zemdlał na oczach Juliana.

To, co nastąpiło później, było jeszcze bardziej zaskakujące - Quentin obudził się z pustymi wspomnieniami, zdając się rozpoznawać tylko Juliana. W miejscach publicznych nadal zachowywał swój zadufany chłód, ale za zamkniętymi drzwiami nie mógł się powstrzymać od przylgnięcia do Juliana, odmawiając odejścia nawet podczas snu.

Julian nie mógł powstrzymać się od myślenia: *Czy ten facet myli mnie ze swoją utraconą miłością?* Rozmyślając o stłumionej frustracji z poprzedniego życia, Julian wybuchnął śmiechem. "Chyba ci odbiło, Quentin Ashford. Życie właśnie odwróciło scenariusz!

Obejmując swoją nowo odkrytą wolność, Julian postanowił wstrząsnąć sprawami, zamiast grać posłusznego partnera. Koniec z udawaniem - był gotów podkręcić temperaturę, domagając się tego, co słusznie należało mu się za inwestycje poczynione przez lata.

Mężczyzna, za którym Julian tęsknił przez dekadę, teraz traktował go jak cenny nabytek: udawał zmęczenie po nocy imprezowania, aż zasnął, tylko po to, by w drodze do domu zostać wciągniętym w ramiona Quentina.

Julian bezczelnie odcinał się od zdradzających go plotek i osób wspinających się po szczeblach kariery, a Quentin go w tym wspierał. Udało mu się nawet zarezerwować całe miejsca na ich eskapady, pozwalając Julianowi rządzić.

Co więcej, Quentin zakładał fartuchy z kreskówek, aby dla niego gotować, dzięki czemu Julian niemal zapomniał, że ten człowiek był nietykalnym magnatem świata biznesu.

Julian początkowo planował poczekać, aż Quentin odzyska pamięć, rozkoszując się widokiem Quentina wściekłego z powodu bycia ogrywanym. Jednak w miarę upływu czasu, oczekiwana realizacja nigdy nie nadeszła.
Tak było do pewnego pamiętnego dnia, kiedy Julian natknął się na rewelację - Quentin nie tylko odzyskał pamięć, ale także został reinkarnowany.

Najbardziej szokującym odkryciem było jednak to, że on, Julian Carter, rzeczywiście był "białym światłem księżyca" Quentina Ashforda.

**Dynamika postaci:**.

- Quentin Ashford:** Zdystansowany, ale głęboko zaborczy potentat, zawsze enigmatyczny jak wilk czający się w cieniu.

- Julian Carter:** Początkowo twardy na zewnątrz, ale o miękkim sercu, jest dumnym i żywym młodym mistrzem uwikłanym w chaotyczny taniec pożądania i ambicji.

**Etykieta tematyczna:** Druga szansa w miłości, przemysł rozrywkowy, odrodzenie, słodko-gorzki romans.

Gdy Julian rozmyślał, na jego twarzy pojawił się uśmiech. "Dostałem dzisiaj ten akt rozwodu, czy co? Czas odzyskać to, co moje!"



Rozdział 2

Wciąż zmagał się z myślą, że być może uda się go jeszcze uratować, gdy media przed izbą przyjęć prześcigały się w przekazywaniu wiadomości:

"Podejrzewa się, że Julian Carter, drugi syn rodziny Carterów, popełnił samobójstwo, skacząc wczoraj do oceanu z powodu przytłaczającego długu. Wysiłki, by go uratować, nie powiodły się".

"Bankructwo rodziny i niespokojne małżeństwo, może być coś więcej w historii tragicznego końca Juliana Cartera; ekskluzywny wgląd w plotki o konfliktach małżeńskich".

Nawet gdy Julian Carter był walczącym artystą, nikt nie zwracał na niego uwagi, ale w sferze dramatycznych skandali bogatych i wpływowych był niewątpliwie gwiazdą, którą wszyscy obserwowali.

To, co powinno być uroczystym pogrzebem, okazało się powierzchowne i pospieszne. Kaplica była pełna gości, a ci, którzy nie znali prawdy, mogli pomylić Juliana Cartera z osobą o wielkiej popularności w życiu.

Młodzi influencerzy pozowali do selfie przed pomnikiem, podczas gdy goście szeptali i śmiali się z pogrążonej w chaosie rodziny:

"Słyszałem, że małżeństwo Juliana było praktycznie fikcją; myślałem, że to tylko plotki, dopóki pan Ashford nie pojawił się dzisiaj".

Tak, Carterowie są skończeni. Zamiast żyć jako bogaty spadkobierca, został pozostawiony, by opiekować się innymi... Czy wiedział, że jego rodzina zbankrutuje i próbował znaleźć plan awaryjny?

"Nawet bankructwo nie mogło utrzymać ich na powierzchni; Carterowie przesadzili. Julian nigdy nie przypuszczał, że pan Ashford odwróci się plecami, gdy rodzina się rozpadnie. Co za rok pecha.

...

Pogrzeb, który powinien być pełen żalu, stał się spektaklem śmieszności. Julian zdawał się unosić ponad chaosem, ze skrzyżowanymi ramionami i ciężkim sercem, myśląc sobie: naprawdę nie boisz się, że nawiedzę twoje sny, prawda?

W miarę upływu minut ceremonia dobiegała końca, a Quentin Ashford, jego tak zwany małżonek, nigdy się nie pojawił.

Julian nie mógł powstrzymać się od gorzkiego uśmiechu; pan Ashford był tak samo bezwzględny w interesach, jak bezduszny w życiu prywatnym.

Nie było nawet ostatniego pożegnania ani odrobiny szacunku - tylko pokój pełen gości, którzy byli świadkami jego upadku.

Po trzech latach ich małżeństwa, niezależnie od tego, czy próbował złagodzić swoją niegdyś zepsutą postawę, czy też krzyczał i płakał z frustracji z powodu chłodu Quentina, nawet śmierć nie mogła wywołać spojrzenia Quentina Ashforda.

Potem, po jego śmierci, Julian dowiedział się jeszcze bardziej irytującej prawdy.

Quentin Ashford już dawno związał się z kimś innym, a on przez trzy lata był prawdopodobnie tylko jego zastępcą.

Gdyby nie jego niewidzialny powrót do The Manor zeszłej nocy, nie uwierzyłby własnym oczom:

Quentin Ashford, zwykle spokojny i opanowany, leżał na podłodze z pochyloną głową, zagubiony w myślach, otoczony morzem pustych butelek.

Jego twarz była blada, a usta pozbawione koloru; rozczochrane włosy opadały mu na czoło, częściowo zasłaniając jego przystojne, ale ostre rysy.
Jego zazwyczaj elegancka koszula była rozpięta przy kołnierzyku, odsłaniając delikatny zarys jego obojczyka i klatki piersiowej, dając wrażenie głębokiej rozpaczy.

Julian unosił się w powietrzu, oszołomiony, zastanawiając się, jakim cudem nigdy nie widział tej strony Quentina, nawet po dekadzie znajomości z nim.



Rozdział 3

Co takiego może się wydarzyć w tym świecie, że nawet pan Ashford, przy wszystkich swoich wpływach, nie jest w stanie temu zaradzić? Wygląda na to, że jedyne, co mu pozostało, to utopić smutki w alkoholu.

Julian Carter nagle zobaczył słowo "śmierć", które przemknęło przez jego umysł niczym piorun rozświetlający czarną jak smoła noc, powodując, że jego serce przyspieszyło w jednej chwili - czy to może być spowodowane moim własnym upadkiem?

Gdy o tym myślał, zobaczył, jak Quentin Ashford potyka się, próbując wstać.

Julian wiedział, że Quentin wstaje zbyt szybko i bez wątpienia poczuje zawroty głowy, więc instynktownie podszedł do niego, aby mu pomóc.

Ale ich światy były tragicznie rozdzielone; bez względu na to, co zrobił Julian, było to daremne. Quentin zachwiał się i ciężko upadł na ziemię.

Ku zaskoczeniu Juliana, Quentin zdawał się nie odczuwać bólu. Mruknął: "Włącz światło...".

Jego głos był ochrypły i lekko drżący, stwarzając iluzję, że może dławić się łzami.

Nie, to nie było złudzenie.

Julian wpatrywał się z niedowierzaniem w tego typowo zimnego i zdystansowanego mężczyznę roniącego łzy.

Łzy bezgłośnie spadały na ziemię, a Quentin, wyraźnie odurzony, kontynuował: "Boi się ciemności; jest tu zbyt ciemno...".

Otaczająca cisza ciążyła Julianowi, a każde słowo boleśnie odbijało się w jego uszach.

Na początku Julian był oszołomiony, ale potem dotarło do niego, co się stało. Zawsze był zuchwały, nonszalancko przechadzając się po szpitalnej kostnicy...

Kim więc był "on"?

Podekscytowanie, które czuł jeszcze kilka chwil temu, zniknęło w jednej chwili.

Zaciskając pięści, Julian przypomniał sobie, że drugiego dnia po ślubie zauważył, że światła w korytarzu były stale włączone w nocy.

Zdawał sobie sprawę, że Quentin ma lekką ślepotę nocną i nigdy nie odważył się pomyśleć, że nawet jeśli Quentin wstaje w nocy, nie ma potrzeby, aby włączał światła w korytarzu na drugim piętrze.

Nie odważył się wyobrazić sobie, co kryje się za zamkniętymi drzwiami na końcu korytarza, pocieszając się myślą, że powinien szanować prywatność swojego partnera.

Co najbardziej bolesne, nie odważył się zastanowić, kto podarował Quentinowi ten jadeitowy wisiorek, ten uroczo niezgrabny, mały lisek, który nie pasował do jego eleganckiej postawy, ani jakie miał specjalne znaczenie.

Julian nie mógł powstrzymać się od poczucia śmieszności; kim był dla Quentina?

Wydawało się, że nawet najzimniejsze serce może skrywać takie romantyczne uczucia, ale ta głęboka więź nigdy nie była dzielona z kimś z zewnątrz, takim jak on.

Bez względu na to, ile lat włożył w miłość i namiętność, nie mógł rozgrzać serca Quentina Ashforda nawet w ułamku.

Po trzech latach obojętności, obserwując z boku ruinę finansową rodziny Carterów, Julian w końcu zrozumiał - prawda była taka, że Quentin miał już kogoś innego w swoim sercu.

Gdy jego myśli odpłynęły w przeszłość, pogrzeb wszedł w ostatnią fazę.

Julian patrzył, jak jego własne szczątki pochłaniają ostre płomienie i pomyślał, że gdyby istniało następne życie, upewniłby się, że Quentin Ashford, ten pies człowieka, nigdy więcej nie skrzyżuje z nim ścieżek.
Nie, najpierw pobiłby go do nieprzytomności, a potem odszedł, nie oglądając się za siebie.

-

Nagle Julian otworzył oczy i nie znalazł mostu do zaświatów ani kusicielki Meng Po oferującej miskę zupy zapomnienia; zamiast tego rzeka miała aromat kawy.

Światło słoneczne zalało pokój, otulając go ciepłym, miękkim uściskiem i zdał sobie sprawę, że leży w wygodnym łóżku. Z korytarza unosił się aromat świeżo zaparzonej kawy.

Pokój był nieskazitelnie czysty, ale pozbawiony życia - to było jego najbardziej znajome, a jednocześnie zupełnie obce miejsce - pokój Quentina Ashforda.



Rozdział 4

Julian Carter zamarł, gdy zdał sobie sprawę, że jest owinięty czyimiś ramionami.

Powoli odwrócił głowę, a serce waliło mu jak oszalałe, gdy zobaczył, że obok niego śpi Quentin Ashford. Jego przystojne rysy sprawiały, że wydawał się bardziej odległy, a intensywność, którą często emanował na jawie, została wyciszona podczas snu.

Nie mogąc się powstrzymać, Julian podniósł rękę, by prześledzić zarys brwi i oczu Quentina. Po prostu było coś w tej twarzy - była niemal niesprawiedliwie urzekająca. Od pierwszej chwili, gdy zobaczył nastoletniego Quentina, Julian został wciągnięty, beznadziejnie zniewolony przez jego wygląd.

Ale ta chwila była ulotna. Ręka Juliana zatrzymała się w powietrzu, gdy wziął głęboki oddech, po czym bez wahania mocno kopnął Quentina.

Quentin, już i tak niepewnie usadowiony na krawędzi łóżka z powodu okropnych nawyków Juliana dotyczących spania, spadł z niego z zaskoczonym stęknięciem, gdy stopa Juliana się z nim zetknęła. Jednak Quentin zawsze był lekkim śpiochem; w momencie, gdy palce Juliana otarły się o niego, obudził się.

Jednym szybkim ruchem Quentin złapał Juliana za kostkę i zerwał go z łóżka, ciągnąc ich obu razem na podłogę.

Julian wylądował z hukiem w ramionach Quentina, a siła uderzenia sprawiła, że Quentin wydał z siebie niski jęk. Ku zaskoczeniu Juliana, niezależnie od tego, czy było to zamierzone, czy przypadkowe, ramiona Quentina owinęły się wokół niego, zapewniając mu amortyzację i bezpieczeństwo.

Skończyli zaplątani w prześcieradła na podłodze, a gdy Julian próbował się podnieść, szybko zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak - czuł się, jakby jego ciało zamieniło się w galaretkę. Zwłaszcza w pewnym obszarze... to było tak, jakby przekroczyli granicę, której nigdy nie zamierzał przekroczyć.

Im bardziej się szamotał, tym mocniej prześcieradła zdawały się go krępować, czyniąc sytuację jeszcze bardziej sugestywną.

Julian pomyślał: "Co u licha...

Złapany w niezręcznym momencie, stracił pewność, czy w ogóle powinien się ruszać.

Quentin pozostawał niezwykle nieruchomy, po prostu leżąc i wpatrując się w sufit.

Ale kiedy Julian przyjrzał się uważnie, zauważył błysk szoku i niedowierzania w zazwyczaj beznamiętnych czarnych oczach Quentina, a ciepło jego spojrzenia skupiło się na Julianie, jakby próbował go przebić na wylot.

Czując się obnażonym pod tym spojrzeniem, Julian zamrugał, zupełnie nieprzygotowany na taki wyraz twarzy Quentina.

Ale trzymając się swojej zasady, by nigdy się nie wycofywać, Julian spojrzał na niego wyzywająco.

Czekaj, dlaczego on mnie widzi? Czy ja właśnie nie umarłem?

Julian nieśmiało wyciągnął palec i pomachał nim przed Quentinem.

W jednej chwili Quentin chwycił jego nadgarstek z zaskakującą siłą, budząc się jak ze snu.

Jego głos, gęsty od snu, ale niosący zaskakującą łagodność, mruknął: "Julian, ja...".

Oczy Juliana rozszerzyły się z niedowierzania.

Chociaż doświadczył lodowatej postawy Quentina, fakt, że nigdy nie został nazwany po imieniu, był dla niego objawieniem. Bogaty ton szarpnął nim, dodając wagi chwili, gdy wspomnienia z jego przeszłości zalały go obrazami i uczuciami, które czuły się elektryzujące.


Rozdział 5

Serce Juliana Cartera zatonęło. Czy Quentin Ashford wciąż na wpół śpiący wołał "jego"?

Puszczaj. Julian bez wahania wyrwał mu rękę.

Gdy to mówił, zadzwonił jego telefon, a on był zaskoczony dzwonkiem - tym, który ustawił trzy lata temu. To była ta sama melodia, którą radośnie skomponował na swój ślub i na pewno się nie pomylił.

Wszystko wydawało się surrealistyczne; jak to się stało?

Wstał, by odebrać połączenie, a po drugiej stronie odezwał się jego frustrująco znajomy agent, Gideon Mercer. "Julian, wiesz, że Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Kingston odbędzie się pod koniec miesiąca, a ja...".

Festiwal filmowy.

Julian zatrzymał się w swoich myślach. Słyszał to już wcześniej i doskonale pamiętał, że to właśnie ten festiwal spowodował jego publiczny upadek i medialny skandal.

Prawda dotarła do niego i jego oczy rozszerzyły się - w jakiś sposób powrócił do pierwszego dnia swojego małżeństwa z Quentinem Ashfordem.

Po serii osobistych katastrof, Julian rozwinął w sobie silną akceptację absurdu. Poświęcił chwilę na zebranie myśli i szybko zaakceptował rzeczywistość swoich ponownych narodzin.

Ale Quentin Ashford wciąż leżał na podłodze, wpatrując się pustym wzrokiem w Juliana, jakby był zagubiony we śnie.

Na szyi Quentina wisiał ciemnobrązowy pleciony sznur z wisiorkiem - kapryśnym małym jadeitowym liskiem.

Julian spojrzał w dół na lisa i po krótkiej chwili na jego twarz wkradł się zimny uśmiech.

Cholera. Ten pies mężczyzny należał już do kogoś innego w czasie ich małżeństwa, ale był zbyt zaślepiony, by wcześniej rozważyć taką możliwość.

To było prawie tak, jakby los był łaskawy, dając mu drugą szansę na wycofanie się w tym kluczowym momencie - aby zapobiec dalszym szkodom emocjonalnym.

Julian odpowiedział chłodno: "Quentin Ashford, weźmy rozwód".

W poprzednim życiu drżał na samą myśl o tych słowach, ale teraz ich wypowiedzenie przyniosło nieoczekiwaną ulgę.

To była wzajemna pogarda - Quentin miał już kogoś innego w swoim sercu.

Julian spodziewał się, że Quentin apatycznie odpowie "W porządku", a może nawet będzie zachwycony faktem, że jego przywiązany partner w końcu odpuszcza.

Ale zamiast tego wyraz twarzy Quentina nagle się zmienił.

Złożoność emocji migotała w jego oczach, a po długiej ciszy chrypliwie zapytał: "... Dlaczego?".

Julian uniósł brew, chcąc odwrócić pytanie z powrotem do niego.

Ale widząc ten błyszczący wisiorek, Julian poczuł, jak ogarnia go fala rozczarowania. Był zbyt zmęczony, by powiedzieć coś więcej i nie chciał zrozumieć, co było nie tak z dziwną reakcją Quentina.

Julian wzruszył nonszalancko ramionami i uśmiechnął się swobodnie: - Bez powodu. Po prostu wypróbowałem to zeszłej nocy i zdałem sobie sprawę, że nie jesteśmy kompatybilni - twój występ był słaby i chciałbym zwrócić towar".

Jakby kpiąc z sytuacji, dodał: "Życie jest zbyt krótkie na złe wybory".



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Przełamując ciszę przeznaczenia"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



👉Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści👈