Czy wygrana jest warta utraty wszystkiego?

Rozdział 1 (1)

==========

1

==========

Świat wygląda lepiej, gdy jest uchwycony na filmie. To niezaprzeczalny fakt. Przy odpowiednim oświetleniu, pod idealnym kątem i z filtrem lub dwoma, coś zwyczajnego może stać się fenomenalne.

Kiedy moja młodsza siostra urządza w mojej sypialni zaimprowizowany pokaz mody, aż mnie korci, żeby to nagrać, żeby zachować to wspomnienie na zawsze, a nie tylko w tej jednej chwili.

Ale kiedy poddaję się tej potrzebie, naciskając przycisk "Nagraj" w telefonie, staję twarzą w twarz z gniewnym spojrzeniem.

"Przestań mnie filmować i powiedz mi, co powinnam założyć do szkoły" - mówi Anam, potrząsając moim ramieniem i szarpiąc mój telefon. Moja siostra woli żyć w chwili obecnej, kręcąc głową w ekscytacji, gdy tylko widzi, że nagrywam, ale to nigdy nie powstrzymało mnie wcześniej.

"Potrafię wielozadaniowość" - mówię, robiąc do niej minę. Ona wystawia język, a ja przewracam oczami, choć oboje wiemy, że nie mam tego na myśli. Nigdy nie byłem w stanie trzymać urazy do niej dłużej niż kilka godzin.

Anam znów mnie szturcha, więc odkładam telefon na szafkę nocną, obok stosu niedokończonych scenariuszy. Kiedy odwracam się z powrotem do siostry, oceniam jej sukienkę maxi i kombinację wysokich obcasów.

Potem potrząsam głową. "Niezła próba, ale jest zbyt fantazyjna", mówię, machając w stronę drzwi. "Znowu."

Anam wzdycha długo cierpliwie. "Dobrze."

Kieruje się do swojego pokoju po drugiej stronie korytarza, a ja patrzę jak idzie z małym uśmiechem na twarzy. Wszystko w niej jest takie głośne, od jej głosu, przez sposób w jaki się ubiera, po muzykę, którą dmucha każdego ranka bez zarzutu. Nawet z mojego pokoju słyszę, jak z jej laptopa leci "#LoveSTAY" Stray Kids.

Następnym razem, gdy moja siostra wraca, staje w drzwiach ze zmarszczonym nosem. Zatrzymuję się w połowie pakowania torby do szkoły. "Co się stało?"

Głos Ma niesie się z dołu, sprawiając, że obie wzdrygamy się. "Samina, zejdź na dół natychmiast".

"Co się stało?" Pytam ponownie, edging w kierunku drzwi, gdzie Anam jest glaring nad poręczą korytarza. "Dlaczego nazywają mnie Samina?"

"Otworzyli twoją pocztę," mówi moja siostra, patrząc z powrotem na mnie. "Jest zaadresowana do Saminy Rahman, więc są ekstra jak zwykle".

"Mogliby przynajmniej powiedzieć Mina, jeśli zamierzają być dramatyczni", mówię, ale wtedy reszta jej zdania zapada się w sobie i napinam się, moje ramiona sztywne. "Moja poczta?"

"Coś z USC," mówi Anam, żując nieobecnie na puklu niebieskich włosów. Sięgam do przodu, odrzucając go, a ona oferuje mi wdzięczny półuśmiech. "Nie zdawałam sobie sprawy, że listonosz będzie robił obchód tak wcześnie, inaczej złapałabym go zanim Baba by to zrobiła".

Znowu: "Poppy!"

No cóż. Przynajmniej teraz to moje dak nam.

Mimo to, szczypię mostek mojego nosa, mając nadzieję, że powstrzymam ból głowy, który tworzy się między moimi brwiami. "Jest na to za wcześnie."

Anam chrząka w zgodzie. Mimo że dzieli nas rok, nasze mózgi są niesamowicie zsynchronizowane. "Nie wiem, jak oni nie są zmęczeni," mruczy, krzyżując ręce na piersi. "Czy zastanowiłeś się nad moim genialnym pomysłem o upchnięciu mnie w swoim bagażu, kiedy wyprowadzisz się na studia?".

"Chciałbym", mruczę, chowając mój segregator do mojej torby przed huśtawką przez moje ramię. "Zgaduję, że są zdenerwowani".

"Kiedy nie są?" Anam pyta, tocząc swoje ciemne oczy. Często myli się nas z bliźniakami, nasze rysy twarzy są niemal identyczne - grube brwi, odwrócone nosy, pełne usta. W tym momencie odróżnia nas tylko domowy niebieski ombré Anam.

Związuję swoje czarne kosmyki z powrotem w luźny warkocz, po czym wyjmuję telefon z ładowarki i wkładam go do tylnej kieszeni. "Może uda nam się wymknąć bez ich zauważenia".

"Jakby Baba nie pilnowała drzwi", mówi Anam z grymasem, ale znika w swoim pokoju po drugiej stronie korytarza po własną torbę. "Daj mi chwilę!"

Już dawno przyzwyczaiłam się do poranków z rodzicami skrzeczącymi na najwyższych obrotach płuc. To w zasadzie tradycja w tym momencie. Ich niuanse są nieubłagane, zwłaszcza jeśli chodzi o szkołę. Tak było przez lata, a w ostatnich miesiącach tylko się pogorszyło.

Odkąd ogłosiłem, że planuję podwójny kierunek w biznesie i filmie na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, byłem poddawany ciągłym wykładom na temat podejmowania okropnych decyzji życiowych. Po co zajmować się sztuką, skoro mogłam zostać lekarzem, inżynierem, naukowcem od rakiet? Najwyraźniej straciłam rozum.

Prawie szkoda mi Anam, która musi ich słuchać przez pełnomocnika, ale musiałam siedzieć przez naszych rodziców besztających ją wystarczająco dużo razy, że to się wyrównuje. Ostatnio, z powodu wpadki z rozjaśnianiem jej włosów w domu bez żadnego nadzoru.

Anam wychodzi ze swojego pokoju ubrana w tank top i legginsy. "Gotowa?"

Uśmiecham się mimo siebie. "Wyglądasz słodko", mówię. "Ale zamarzniesz na śmierć. Późny styczeń to wciąż styczeń."

Ona wzrusza ramionami, pasek jej topu zsuwa się z jej ramienia. Pochylam się do przodu, podciągając go z powrotem do góry. "Dzięki, Apu," mówi przed sprawdzeniem mnie biodrem. "Weźmy śniadanie z delikatesów?"

"Brzmi dobrze." Siedzenie przy stole jadalnym na tyle długo, aby przeżuć roti i jajko, nie jest wykonalne z nastrojem, w jakim są moi rodzice. Mając to na uwadze, rzucam jej wełniany sweter. "Weź to. Możesz go zdjąć, gdy będziemy w szkole, jeśli naprawdę chcesz."

Anam mruczy półgębkiem, dąsając się, gdy przewleka go przez głowę. "Zadowolona?"

"Nie dawaj mi tego spojrzenia," mówię, pstrykając jej czoło. "Zapłacę za twojego bajgla".

Jej twarz natychmiast się rozjaśnia. "Dobrze."

Spieszę się po schodach, nawet gdy mój ojciec mówi: "Poppy! Chodź tu!"

Milczę, manewrując wokół obszernej kolekcji wazonów mojej matki, zaśmiecającej foyer. Ściana pokryta jest rodzinnymi zdjęciami, a z każdym krokiem widzę, jak z miłości do rodziców przechodzę do ich tolerancji.

I znowu, nie jest to do końca jednostronne.

Mając cztery lata, oferuję kamerze szczerbaty uśmiech. W wieku ośmiu lat ręka mojej matki mocno chwyta mnie za ramię, marszcząc moją koszulę. W wieku dwunastu lat mam jasne oczy, ale zaciśniętą szczękę. W wieku szesnastu lat Anam i ja stoimy sztywno z boku, z pustymi wyrazami twarzy, podczas gdy nasi rodzice starają się na nas nie patrzeć.




Rozdział 1 (2)

I tak w kółko.

W niektóre dni mam wrażenie, że miłość mamy do wystroju domu przewyższa wszelkie uczucia, jakie żywi do swoich córek. W takie dni rozważam rozbicie każdego mebla w tym domu, a następnie zapalenie zapałki i pozwolenie, by wszystko stanęło w płomieniach. Przez resztę czasu jestem po prostu zmęczona.

Dzisiaj, moje głębokie zmęczenie wygrywa z moim wrzącym we krwi gniewem.

Baba znów woła moje imię, a ja nie kłopoczę się podnoszeniem głosu, kiedy mówię: "Może później. Spóźnimy się do szkoły".

Za mną, Anam tłumi chichot, a ja rzucam jej pełne egzaltacji spojrzenie. Jeśli w ogóle, to będziemy wcześniej, nawet z naszym przystankiem w delikatesach, ale to ani tu, ani tam.

Anam podnosi ręce nad głowę w ogólnym geście poddania się, ale nie bez uśmiechu. Odwracam ją po upewnieniu się, że żaden z moich rodziców nie zbliża się z głębi korytarza.

"Anam, ty też!" Ma mówi z drugiego końca domu. Zapach świeżej suji halwa unosi się w domu, sprawiając, że mój żołądek dudni. Ignoruję go, chwytając puchową kurtkę z wieszaka na płaszcze. "I przyprowadź swoją siostrę!"

"Tak jakby" - mruczy Anam, na kolanach przekopując się przez szafę w poszukiwaniu pary butów, które nie należą do mojej matki.

Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, co czeka mnie w kuchni. Kolejny wykład o tym, że nastawiam się na rozczarowanie, bo nigdy nie dostanę się na USC. Kolejny wykład o tym, że powinnam być rozsądna i skupić się całkowicie na biznesie, bo dyplom ze sztuki nigdy nie wypali.

Słyszałam już to wszystko i nie mam ochoty słuchać tego ponownie o siódmej rano. Mogą mi wystawić czek, jeśli chcą marnować mój czas.

"Pospiesz się, zanim zacznie krzyczeć o tym, jak powinniśmy byli zrobić własne śniadanie tego ranka", mówię, wsuwając stopy w parę czarnych butów.

"Poppy", mówi głos nad moim ramieniem, sprawiając, że skaczę o pół stopy w powietrze. Moja matka stoi za mną, jej usta wykrzywione w dezaprobacie. W jej dłoni znajduje się pocztówka z VISIT USC i SAMINA RAHMAN wydrukowana na całej górze. "Oboje musicie zacząć budzić się wcześniej. Jesteście na tyle starzy, że powinniście robić nam śniadanie, a nie na odwrót. To są umiejętności, które będą wam potrzebne w przyszłości. Wiesz, że twoi kuzyni wszyscy budzą się -"

"Nie, nie mają", mówi Anam, jej oczy zwężone na mojej matce. "Bristi zawsze spóźnia się do szkoły. Mam uwierzyć, że budzi się wcześnie, żeby ugotować Chachi śniadanie?".

Ma odwraca się, aby spojrzeć na Anam, jej zęby zgrzytają. "Zajmę się tobą później", mówi, zanim spojrzy z powrotem na mnie, chwytając mój nadgarstek swoją wolną ręką. "Ile razy mówiliśmy ci, Poppy, że musisz przestać z tym nonsensem USC? Po prostu staramy się dbać o ciebie. Wiesz, że to nigdy nie będzie-".

"Musimy iść", mówię, odmawiając spotkania z jej spojrzeniem. Kotwica przywiązuje się do mojego serca, obciążając je aż do dołu żołądka. Czy to zbyt wiele, by prosić o jeden jedyny dzień bez tego? "Spóźnimy się".

"Możesz wygospodarować na to czas", mówi Ma, zacieśniając swój uścisk, aż moje kości wydają się kruche, gotowe do trzasku w jednej chwili. "To jakaś głupia fantazja, którą zbudowałeś w swojej głowie, i musisz się obudzić -".

Odciągam się od mamy szorstko, po czym holownik otwiera drzwi wejściowe i zeskakuje w dół po stopniach prowadzących do naszej ganku bez kolejnego słowa.

"Poppy, zachowujesz się dziecinnie" - mówi Baba, pojawiając się nad ramieniem Ma. Wygląda na przygnębionego, gdy drapie się po brodzie, ale to nie wzbudza we mnie sympatii. Nie, kiedy mój nadgarstek jest czerwony. "Mówisz, że chcesz, abyśmy traktowali cię jak dorosłego, ale potem nadal uciekasz od swoich problemów".

"Nie mam pojęcia, o czym mówisz", mówię, mój głos jest zimny. Nie wiem, jak to możliwe, że nie są zmęczeni powtarzaniem się. Ja z pewnością jestem zmęczona słuchaniem tego.

W milczeniu wyciągam rękę, żeby Anam wzięła ją do ręki, kiedy wymyka się w przestrzeni między moimi rodzicami, spiesząc się po schodach za mną.

Jestem w połowie podjazdu, kiedy ona splata nasze palce, szczerząc się do mnie. Moja mama patrzy na mnie od strony drzwi, a tata wzdycha, ale żadne z nich nie woła za nami, nie z obawy, że wstyd będzie im zbyt mocno doskwierał, gdyby nasi sąsiedzi przypadkiem podsłuchali.

Zawsze chodzi o to, co ludzie powiedzą?

Nigdy nie chodzi o to, co cię uszczęśliwi?

Dopiero gdy jesteśmy kilka przecznic dalej, oddycham spokojnie, wyciągając telefon z kieszeni, by sprawdzić powiadomienia.

Są dwa od mojej najlepszej przyjaciółki, Rosie, narzekającej na brak śniegu, pomimo prognozy z zeszłej nocy, i jeden od dyrektora technicznego klubu filmowego, Granta, pytającego o daty konkursów na nadchodzącym Festiwalu Filmowym Golden Ivy.

Grymaszę, zastanawiając się, dlaczego to w ogóle jest pytanie, a Anam zerka w dół na ekran, czytając ponad moim ramieniem.

"Jesteś dla niego zbyt surowa" - mówi, ciągnąc mnie za rękę, gdy światło zmienia się na czerwone i możemy przejść na drugą stronę ulicy. Nasza okolica jest stosunkowo spokojna, ale gdy zbliżamy się do metra, głośny gwar miasta wzrasta. "Nie każdy jest tak analityczny w stosunku do klubu filmowego jak ty".

"Wtedy nie powinien był dołączyć w pierwszej kolejności", mówię, choć tak naprawdę nie mam tego na myśli. Jako współprzewodnicząca klubu filmowego obok Rosie, jestem wdzięczna za każdego członka klubu. Nawet Grantowi.

Anam może to stwierdzić, sądząc po sposobie, w jaki na mnie patrzy, ale i tak mnie nudzi. "Czy on nie podkochiwał się w tobie na pierwszym roku? Może dlatego dołączył."

"Nie przypominaj mi" - mówię pod nosem, przecierając oczy. Chcę wrócić do łóżka, a może wpatrywać się z rozpaczą w mój sufit przez kilka godzin. To, albo wyrzeźbić to boskie uczucie w mojej klatce piersiowej, tę czarną dziurę, która pożera. Nie zawsze tam jest, ale kiedy jest, przygłusza wszystko inne.

"To znaczy," mówi Anam, "może mógłbyś..."

Potrząsam głową. "Zapomnij o tym, Anam. Jestem pewna, że powodem, dla którego do nas dołączył jest to, że jego ojciec jest wielkim producentem filmowym. Rodzinne naciski i takie tam."

"Nic byśmy o tym nie wiedzieli," mówi sucho Anam, a ja oferuję jej niezobowiązujący pomruk. "Cóż, może powinniście dać mu trochę luzu, w takim razie".




Rozdział 1 (3)

Odetchnęłam cicho. "Jakbyście nie dawali spokoju drużynie siatkarskiej dziewcząt?"

Anam shoves mnie, a ja shove ją z powrotem. "Muszę pokazać trenerowi, że jestem w stanie być kapitanem w przyszłym roku", mówi, wysuwając dolną wargę.

Coś błyska w jej oczach i gdybym nie była jej siostrą, nie wiem, czy bym to wyłapała. Ale jestem i to robię.

Ściskam palce Anam. "Sama będę walczyć z Trenerem, jeśli da go komukolwiek poza tobą".

Kiedy ją puszczam, to tylko po to, żeby otworzyć drzwi do naszych osiedlowych delikatesów. Dziewczyna za ladą, Nazifa, uśmiecha się do nas obu, a Anam oferuje jej krótkie uściśnięcie pięści.

Rodzina Ali mieszka obok naszej. Rodzice Nazify są właścicielami delikatesów, więc często widzimy ją za ladą wczesnym rankiem, zanim zacznie się szkoła. Anam jest z nią bliżej niż ja, obie mają obsesję na punkcie siatkówki, mimo że technicznie chodzą do rywalizujących ze sobą szkół.

Daję Nazifie uśmiech w zamian, gdy przechodzimy, kierując się do lodówki na zapleczu po napoje. Anam harrumphs jak ona wybiera butelkę Snapple, podnosząc naszą rozmowę gdzie skończyliśmy. "Nie będzie cię tutaj, aby walczyć z trenerem tak czy inaczej. Będziesz w Kalifornii, goniąc swoje marzenia."

"Zarezerwuję pierwszy lot z powrotem, tylko dla ciebie", mówię i ignoruję pang w mojej piersi. Nie będę wiedział przez kolejne dwa miesiące, czy zostanę przyjęty do USC, czy nie, a okrutny głos, który mieszka z tyłu mojej głowy, wciąż nalega na to drugie.

Anam owija swoje palce wokół mojego nadgarstka, gdy sięgam po butelkę soku pomarańczowego. "Hej. Znam to spojrzenie. Przestań, dobrze? Wejdziesz do środka."

Czasami zapominam, że zna mnie tak dobrze, jak ja znam ją.

"Inshallah," mówię pod nosem.

"Inshallah", powtarza Anam, zagłębiając swój kciuk w mój punkt pulsacyjny.

Obie jesteśmy raczej po niepraktykującej stronie, jeśli chodzi o bycie muzułmanką, mimo że obie mocno wierzymy w Allaha. To naturalne, że wypowiadamy słowa takie jak inshallah i jesteśmy wierni ich znaczeniu - wierzymy, że Allah jest tym, który chce, aby rzeczy zaistniały - nawet jeśli nie jesteśmy tak religijni, jeśli chodzi o inne rzeczy.

Wiem, że wiele z tego ma związek z moim specyficznym doświadczeniem dorastania jako dziecko diaspory i moim rozpadającym się związkiem z rodzicami. Mam ogromny szacunek dla tych, którzy mają lepsze i zdrowsze relacje ze swoją religią i kulturą, ale ja jeszcze tam nie jestem. Może nigdy nie będę.

Ale mam nadzieję, że tak nie jest.

Kiedy zostawię to miasto za sobą, będzie nieskończona przestrzeń, w której będę mógł się odnaleźć. Muszę tylko poczekać do tego czasu.

Kiedy wracamy do lady, Nazifa przygotowała już oba nasze zamówienia na śniadanie. Podsuwam jej pieniądze i podaję Anam jej bajgla, którego bierze ochoczo.

"Zobaczymy się w ten weekend na przyjęciu u mojej mamy, prawda?" pyta Nazifa, nieobecnie bawiąc się luźną nitką w swoim hidżabie.

Pozdrawiam ją moim rogalikiem, część ciężkości w mojej klatce piersiowej znika. "Absolutnie. Nie przegapiłabym tego."

"Nie mogę się doczekać!" Anam mówi, machając wesoło, gdy drzwi zamykają się za nami.

Kiedy docieramy do stacji metra, czeka tam już dwójka innych dzieci z naszej szkoły. Nie znam żadnego z nich tak dobrze, ponieważ są pierwszakami, ale i tak przytakuję, zanim zwrócę się z powrotem do Anam.

"Czy nadal jesteśmy na naszym maratonie filmowym dzisiaj wieczorem?" Pytam, mentalnie pracując nad tym, o której godzinie muszę być w domu. Niektóre dni testuję cierpliwość moich rodziców bardziej niż inne, ale biorąc pod uwagę wydarzenia z dzisiejszego ranka, może nie warto pchać mojego szczęścia dzisiaj. "A może masz za dużo pracy domowej?"

"Odważne z twojej strony, że zakładasz, że zamierzam odrobić pracę domową przed niedzielnym wieczorem", mówi Anam, odgryzając kawałek swojego bajgla. Po chwili dodaje: "Tak, nadal jesteśmy na miejscu".

Przez jedną bolesną, zatrzymującą serce chwilę, przypominam sobie, że zostawię to za sobą, jeśli pojadę do Kalifornii. Poranki z moją siostrą będą należały do przeszłości.

Potem odsuwam tę myśl. Moja przyszłość jest zagrożona - mogę sobie poradzić z poświęceniem lub dwoma.

"Wrócę do domu zaraz po klubie filmowym", mówię, uśmiechając się cienko, gdy wycieram trochę kremowego serka z brody Anam.

Ona oferuje mi kciuk w górę. "Brzmi jak plan. Nie spóźnij się."

Rzucam jej boczne spojrzenie, gdy podjeżdża pociąg R. "Kiedy ja się kiedykolwiek spóźniłam?"




Rozdział 2 (1)

==========

2

==========

Są trzy rzeczy, które powinny wiedzieć osoby zgłaszające się do konkursu filmów studenckich Złoty Bluszcz.

Pierwsza: przejścia filmowe mogą cię uczynić lub złamać.

Po drugie: obsadzenie siebie w filmie jest tak samo dobre jak zaakceptowanie porażki.

Po trzecie: występ gwiazdy w jakimś śmiesznym, gościnnym filmie zawsze zdobywa punkty u sędziów.

Chociaż nasze krótkie filmy zawsze mają świetne przejścia, a Rosie i ja żyjemy ściśle za kamerą, nigdy nie zdarzyło nam się, żeby w którymś z naszych filmów pojawiła się gwiazda, śmieszna czy nie.

"Za każdym razem" - mówi Rosie, przeciągając dłońmi po swoich kasztanowych włosach, prawie wyrywając loki. Reszta seniorów nie jest dużo lepsza, na przemian przechodząc przez różne stadia nieszczęścia.

Marszczę czoło, opierając łokieć o biurko. To nasze pierwsze spotkanie klubu filmowego po zimowej przerwie. Co ważniejsze, jest to nasze pierwsze spotkanie klubu filmowego, na którym aktywnie pracujemy nad naszym krótkim filmem po dosłownym piekle składania podań na studia.

Projektor wyświetla zeszłorocznego zwycięzcę na tablicy w klasie, jeden z wielu krótkich filmów, które oglądamy w celach badawczych.

Świeżaki siedzące na podłodze wyglądają na zdumione naszą zbieżną irytacją. Jedna z nich, Brighton, patrzy błagalnie na Rosie i z wahaniem mówi. "Za każdym razem...co?"

Rosie jest zbyt zajęta przeciąganiem palcami po twarzy w frustracji, żeby odpowiedzieć, więc wskazuję na tablicę. Wszystkie świeżaki śledzą ten ruch szerokimi oczami.

Na ekranie jakaś przypadkowa gwiazda popu uśmiecha się do kamery, jakby szydząc z naszej nieadekwatności.

"Prawie każdego roku bez przerwy, zwycięzca konkursu zdobywa poparcie gwiazd", mówię. "I jak wszyscy wiecie, nam jeszcze nie udało się dokonać takiego wyczynu".

Brighton mruga, po czym odwraca głowę w kierunku tyłu sali, gdzie siedzi Grant. "A co z Grantem?"

Prycham, a Grant wystawia na mnie język. "Grant się nie liczy. Bycie synem kogoś sławnego to nie to samo, co bycie sławnym."

"Wciąż bardziej sławny od ciebie" - zaznacza, ale za jego słowami nie kryje się żar.

Rosie opiera się o moją nogę, siedząc na dole ze świeżakami. Poklepuję głowę mojej najlepszej przyjaciółki w słabej próbie dodania jej otuchy.

"Nasza koncepcja filmowa jest silna," mówię cicho, po części dla siebie. "Jest jeszcze szansa, że możemy wygrać".

Musimy jest tym, czego nie mówię.

Ona jęczy, grzebiąc twarz w szorstkim materiale moich dżinsów. "To nasz czwarty rok, w którym próbujemy wygrać".

"Tak, ale to nasz pierwszy raz, gdy jesteśmy na czele", mówię, pstrykając jej kolczyk w kształcie obręczy.

Astoria Academy of the Arts and Sciences zgłasza się do konkursu filmów studenckich na Golden Ivy Film Festival już od wielu lat, na długo przed tym, jak którekolwiek z nas się zapisało.

Kiedy Rosie i ja dołączyłyśmy do klubu filmowego AAAS jako świeżo upieczone studentki, siedziałyśmy tu tak po prostu, oglądając filmy poprzednich zwycięzców. Ponieważ w tym roku jesteśmy współprzewodniczącymi, ja jestem odpowiedzialny za napisanie scenariusza, a ona za reżyserię.

Zaplanowanie filmu nie było takie trudne. Dużo trudniejsze okazało się zaakceptowanie naszej nieuniknionej porażki z jakąś przypadkową szkołą w Los Angeles, która ma powiązania z pół tuzinem celebrytów.

To było moje marzenie - i marzenie Rosie - od czterech lat. Wygrana oznacza wszystko, począwszy od stypendium, a skończywszy na widoczności w środowisku filmowym.

Ale tak jak to wszystko jest ważne, muszę wygrać z zupełnie innego powodu. Jeśli wygramy, będę miał wreszcie dowód na to, że wybór podwójnego kierunku studiów nie jest błędem. Moi rodzice będą zmuszeni zaakceptować fakt, że jestem w stanie stanąć na własnych nogach i wytyczyć sobie drogę.

A co ważniejsze, uszanują umowę, którą zawarliśmy kilka miesięcy temu i zapłacą za mnie, abym uczęszczała na USC jesienią.

Jeśli zostanę przyjęta.

"Następny", mówi Rosie, machając ręką w kierunku Granta. "Jeśli będę musiała oglądać jeszcze jedną sekundę tego, będę krzyczeć. Nadal nie rozumiem, jak przegraliśmy w zeszłym roku. Ten film nie jest nawet tak dobry".

Uciszam ją. "Będziesz dawać zły przykład dla świeżaków", mówię, zanim zaoferuje reszcie pokoju uspokajający uśmiech. "To tylko oznacza, że musimy pracować o tyle ciężej, kiedy składamy film. Zostały nam jeszcze dwa miesiące. Każdy ma zaznaczony w kalendarzu marzec dwudziestego dziewiątego, prawda?"

Trzydzieści pięć osób w sali przytakuje. Udaję, że nie zauważam, jak połowa pierwszaków dyskretnie wyjmuje swoje planery i zaznacza datę.

Nasza nauczycielka nadzorująca, pani Somal, już dawno wypisała się z zebrania i siedzi obok Granta ze słuchawkami w uszach, bezczynnie przeglądając powieść graficzną. Od czasu do czasu spogląda w górę, by upewnić się, że nie podpaliliśmy klasy, ale poza tym wydaje się zadowolona, pozwalając nam robić, co chcemy.

Grant włącza zwycięski film sprzed dwóch lat i wszyscy milkną, gdy zaczynają się napisy początkowe. Staram się nie grymasić, w pełni zgadzając się z Rosie. Nasz film był lepszy niż zwycięskie filmy z ostatnich trzech lat, ale i tak nigdy nie przeszliśmy przez półfinały.

Oglądamy jeszcze około trzech krótkich filmów, zanim o piątej zadzwoni dzwonek, oznaczający koniec zajęć pozalekcyjnych. Wstaję, rozprostowując zaspane kończyny. Całe moje ciało jest rozedrgane oczekiwaniem na rozpoczęcie tego projektu po miesiącach przygotowań i planowania.

Jeden ze świeżaków podchodzi do Rosie, nieśmiało zadając jej pytanie. Zostawiam ją, zbierając swoje rzeczy. Moje słuchawki są luźno rozłożone na biurku obok rozrzuconych różnokolorowych długopisów, trzech różnych dzienników oznaczonych według projektu i planera wypełnionego po brzegi Post-itami. Mój telefon brzęczy, więc zerkam na niego przelotnie.

ANAM RAHMAN: Pospiesz się do domueeee, nie chcę już sama zajmować się mamą i babą.

Wpisuję szybką odpowiedź. sooooon!

Kiedy odkładam telefon, Rosie oplata moją szyję ramionami, bladobiała skóra kontrastuje z jasnobrązową. "Mina. Umrę."




Rozdział 2 (2)

"Hm?" pytam, zerkając na nią przez ramię, spotykając jej niebieskie oczy. "Dlaczego?"

"Laboratorium Nutritional Science," mówi, opuszczając ramiona, aby mogła oprzeć się o biurko. "Czy myślisz, że mógłbyś mi pomóc? Mój tata niedługo tu będzie, ale może poczekać-".

Potrząsam głową, oczy znów migoczą w kierunku mojego telefonu. "Anam potrzebuje mojej pomocy w odpieraniu figur rodzicielskich, więc może będziemy musieli wziąć deszczówkę. Może możemy FaceTime później?"

Rosie grymasi i pociąga za mój ciemny warkocz. "Mam dziś wieczorem sprawę z dziewczyną mojego taty. Może jutro? To ma być w poniedziałek, prawda?"

Potrząsam głową. "Mam imprezę środowiskową w sobotę", mówię, ale już zmieniam swój harmonogram, aby zrobić miejsce na telefon. Mając tylko kilka dni do rozpoczęcia castingu, w wolnym czasie wprowadzam ostatnie poprawki do scenariusza. "Co powiesz na niedzielne popołudnie?"

Rosie składa pocałunek na moim policzku. "Idealnie."

Zmarszczyłem nos, wycierając resztki truskawkowego błyszczyka na skórze.

Ona przewraca oczami i dmucha mi kolejny szyderczy pocałunek, gdy pakuje swoje własne rzeczy.

Rosie i ja jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami od czterech lat, łącząc się przez wspólną miłość do filmów Studio Ghibli podczas pierwszego roku. Od tamtej pory jesteśmy złączone. W zeszłym roku, zamiast kandydować na przewodniczącą klubu filmowego indywidualnie, obie zgodziłyśmy się kandydować jako współprzewodniczące, mimo że technicznie nie było to dozwolone. Ale udało nam się to, bo nie chcieliśmy tego robić bez siebie.

Kiedy obaj wychodzimy z klasy, machając do pani Somal, Grant dogania nas, przeciągając dłonią po swojej zarośniętej głowie. "Yo, tak sobie myślałem-"

I slant him a look. "Co?"

Grant denerwuje się na mnie, a Rosie chichocze. "Dlaczego jesteś taki? Zawsze jesteś tak szybki, aby przeskoczyć pistolet bez powodu. Rosie nigdy tego nie robi."

"Nigdy nie uderzasz do Rosie," mówię offhandedly.

"Nie uderzam do ciebie," mówi Grant, ale ma dobry zmysł, aby wyglądać lekko zawstydzony.

W tym samym czasie Rosie mówi: "Bo jestem gejem, głupku".

Kręcę głową na obu. "Czego chcesz, Grant?"

"Ignoruj ją," mówi Rosie, szturchając mnie z drogi. "Co jest?"

Grant uśmiecha się do niej, białe zęby błyskają jasno na tle jego ciemnej skóry. "O słynnego celebrytę, mojego tatę-".

"Wiem, że twój tata jest sławny, ale nie jest celebrytą" - wcinam się, zanim zdąży skończyć. Podczas pierwszego roku Grant próbował mi zaimponować, przywołując swojego ojca co pięć sekund. Strona tego człowieka w Wikipedii jest praktycznie wyryta w moim mózgu. Mówiąc z doświadczenia, najlepiej jest uciąć ten temat u podstaw. "Produkcja następnego wielkiego przeboju filmowego jest fajna i w ogóle, ale nie sądzę, że to wygra nam punkty brązu".

Grant chrząknął. "Nie o to mi chodziło-"

Wzdycham, moje ramiona opadają z wyczerpania. Nie warto się o to kłócić. Nie kiedy miałem swój sprawiedliwy udział w kłótniach tego ranka. "Dobra. Co to jest?"

Wpatruje się we mnie przez długą chwilę, zanim wzruszy ramionami. "Wiesz co? To i tak nie było takie ważne."

"Hej," mówi Rosie, chwytając Grantowi rękaw. "Ignoruj Minę. Wiesz jaka ona jest."

W odpowiedzi rzucam jej zafrasowane spojrzenie, ale nie kłócę się. Między nami dwiema, jestem co prawda bardziej stateczna, ale nie chciałam być niegrzeczna. Po prostu jestem zmęczona i nie chcę się tym teraz zajmować. Czy to przestępstwo?

"Nie, w porządku", mówi Grant, odrzucając ją. "Nieważne. Widzimy się na zajęciach w poniedziałek."

Odchodzi, wsuwając na siebie kaptur, a ja nie mogę nic poradzić na to, że czuję się wyraźnie niezadowolona. Nie chciałam go zdenerwować.

Rosie odwraca na mnie spojrzenie. "Poważnie? A jeśli próbował nam powiedzieć coś ważnego?".

Staram się nie skrzywić pod jej spojrzeniem. "Na przykład co? Czy zamierzał zaoferować wyprodukowanie gwiazdy z cienkiego powietrza?".

Jej usta cienkie. "Zawsze to robisz, Mina. Wiesz, że ten konkurs jest dla mnie tak samo ważny jak dla ciebie, ale nie tylko on się liczy. Są inne rzeczy w życiu, które również są ważne".

Odwracam wzrok, szarpiąc kołnierz mojego golfu. "To nie jest - musimy wygrać ten konkurs, Rosie."

"Wiem", mówi miękko, kładąc rękę na moim ramieniu. "Ale musimy zaakceptować, że istnieje każda szansa, że możemy przegrać".

Moje gardło jest nagle napięte. Rosie potrzebuje wygranej tak samo jak ja. Bez stypendium, jej rodzinie będzie o wiele trudniej opłacić czesne na NYU.

Ale przynajmniej jej rodzina wspiera jej marzenie o zostaniu reżyserem filmowym. Przynajmniej jej rodzina w nią wierzy.

Zakaszlałam i wkleiłam na usta uśmiech, odwracając się z powrotem do mojej najlepszej przyjaciółki. "Tak, zdecydowanie."

Rosie skanuje mój wyraz twarzy i huff cichy oddech. "Jesteś strasznym kłamcą, Mina." Ratuje mnie przed odpowiedzią, chwytając mnie za ramię, ciągnąc mnie w kierunku swojej szafki. "Chodź, zanim twoi rodzice zabiją mnie za spóźnienie".

Idę za nią, cały czas próbując zepchnąć jej słowa do tyłu głowy.

Musimy wygrać ten konkurs. Musimy.

Jeśli będę musiała spędzić kolejny rok w domu, jeśli będę musiała spędzić kolejny rok z tym okropnym ciężarem na ramionach - z tym malutkim, znajomym głosem z tyłu głowy, który drwi ze mnie nieubłaganie - to stracę rozum.

Nigdy nie wygrasz. Nigdy nie będziesz wystarczająco dobry.

Czasami nie mogę powiedzieć, czyj to głos.

A czasami... brzmi jak mój własny.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Czy wygrana jest warta utraty wszystkiego?"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści