Zawdzięczamy mu wszystko

Prolog

==========

Prolog

==========

----------

Vittorio

----------

Kiedyś byliśmy władcami świata. Obok siebie, mój ojciec i ja panowaliśmy nad tym, co zakładałem, że pewnego dnia będzie moje: królestwo odmieńców i tron zbudowany na strachu i szacunku. Wkrótce jednak dowiedziałem się, że rządzenie światem to tylko jedna z rzeczywistości.

Rzeczywistość różni się w zależności od osoby, duszy i perspektywy.

Na przykład mój ojciec postrzegał życie jako grę, którą trzeba wygrać, a dokładniej jako partię szachów. Ruch za ruchem, stał się królem Nowego Jorku dzięki brutalności i przebiegłości. Bez względu na to, co robił i jaki ruch wykonywał, robił to w jednym celu: wygrać wszystko, bez względu na to, kto w końcu zostanie pokonany. Strategie, przewidywanie, nie branie jeńców i nie okazywanie litości, nawet tym najbliższym - to były trzy kodeksy, którymi religijnie się kierował.

Nawiązał odpowiednie kontakty, ożenił się z idealną dziewczyną, uczestniczył we wszystkich wystawnych przyjęciach i schmoozował lub zabił wielu ludzi z różnych środowisk. Udowodnił stworzonej przez nas rzeczywistości, światu, którym rządził, jak bardzo jest kompetentny i jak bardzo potrafi być podstępny. Nawet ci, którzy rządzili ulicami, bali się jego imienia.

Arturo Lupo Scarpone, król Nowego Jorku.

Nikt nie mógł pokonać jego ruchów. Nikt nie mógł się do niego zbliżyć. Nawet jego własne ciało i krew. Jego syn.

Vittorio Lupo Scarpone, Książę Pretty-Boy.

Arturo pozbawił mnie rzeczywistości, tego imienia i wygnał z królestwa, do którego tak brutalnie mnie przygotował, a potem, i potem, spisał mnie na straty.

Nie bez powodu jego ludzie nazywali go il re lupo. Król wilk. Zabiłby własne potomstwo, gdyby chodziło o większą władzę.

Jest takie stare powiedzenie: Martwi nie opowiadają bajek. Ja nie miałem żadnych opowieści. Miałem tylko jedną makabryczną historię.

Tym razem człowiek, który mnie stworzył, miał zapłacić. Bo skoro w jego oczach byłem już martwy, to jak mógł mnie zobaczyć?

Boo, skurwysynu. Nazywałeś mnie Księciem. Wróciłem, by rządzić twoim światem jako król.




Rozdział 1 (1)

----------

Vittorio

----------

----------

18 lat temu

----------

Aranżowane małżeństwa nie były rzadkością w naszej kulturze. Zawsze wiedziałem, że pewnego dnia poślubię Angelinę Zamboni. Jej ojciec był powiązany i oprócz mojego, był jednym z najpotężniejszych ludzi w Nowym Jorku. Angelo Zamboni, ojciec Angeliny, zajmował się polityką.

Mój zajmował się bardziej strachem i rozlewem krwi, choć i on nie stronił od tego. Angelo miał czyste ręce, nawet jeśli jego sumienie było brudne. Arturo Scarpone urodził się bez sumienia i wyrósł na człowieka z dłońmi pełnymi krwi - większość ludzi z naszego kręgu zarówno podziwiała go, jak i obawiała się. Angelo pragnął tego rodzaju bezwzględnego oparcia, więc zgodził się na małżeństwo, zanim jego córka miała coś do powiedzenia.

Byliśmy parą, którą wszyscy podziwiali i chwalili. Tworzyliśmy piękną parę. Zrobilibyśmy piękne dzieci. Stworzylibyśmy piękne życie razem, nawet jeśli cieniste części mojego życia były ukryte za pozornie idealnym życiem, które prowadziliśmy. Kiedy nadszedłby dzień, w którym miałbym rządzić tym bezwzględnym królestwem, które zostawił mi ojciec, ona byłaby królową obok mnie na tym zbudowanym na rozlewie krwi tronie.

Angelina byłaby również moją własną omertą. 

Lojalność była w tym życiu jeszcze potężniejsza niż miłość. Trzeba było znać swoich wrogów lepiej niż przyjaciół. Ale wcześnie nauczyłem się, że nikt nie jest twoim prawdziwym przyjacielem. Lojalność zależała od tego, jak bardzo oni polegali na tobie, a ty na nich.

Angelina uśmiechnęła się, a potem szturchnęła mnie, gdy szliśmy ulicami Nowego Jorku, wyrywając mnie z moich myśli. Na zewnątrz było ciemno, ale wiele świateł wokół nas oświetlało jej twarz.

Jej włosy miały kolor miękkiego karmelu, skóra była opalona, a oczy brązowe. Mój brat powiedział kiedyś, że miała zawadiackie oczy. Tak było. Kiedy chciała się zemścić, zwężały się do sztyletów i nie okazywały litości. Nie była wyższa ode mnie nawet na obcasach, ale była wysoka jak na kobietę. Jej nogi były wystarczająco długie, aby owinąć się wokół mnie i przyciągnąć mnie bliżej, kiedy się pieprzyliśmy.

Za miesiąc nazwałbym ją swoją żoną - panią Vittorio Scarpone - a wieloletnie interesy między moim ojcem a nią przyniosłyby efekty. Arturo lubił opowiadać Angelo, że obie rodziny mają wspólne drzewo oliwne. Angelo przywiózł drzewko ze starego kraju. Arturo zasadził je w nowojorskiej ziemi. Obydwie rodziny cieszyły się złotą oliwą aż do nadejścia królestwa.

"Nie było cię zbyt wiele," powiedziała, jej oczy błyszczały, gdy spojrzała na mnie.

"Nie można dostać dużo mówienia podczas przedstawienia na Broadwayu." Oddech popędził z moich ust w chmurze dymu.

"Nie mogę odczytać twojego nastroju." Przestała chodzić. Ja też. Cofnęła się o krok, żebyśmy mogli się naprawdę widzieć. Jej oczy zwęziły się. "Czy masz drugie myśli?"

Śnieg wirował między nami. Białe plamki wylądowały na ciemnym materiale mojej kurtki. Zebrały się na kilka sekund, nawet na moich rzęsach, zanim przemówiłem. "Zwracam pytanie".

Uśmiechnęła się lekko na to. Potrząsnęła głową. "To jest załatwiona sprawa".

W naszym świecie zawsze chodziło o sztukę umowy i upewnienie się, że zapłaciłeś za swoje grzechy, jeśli wystąpiłeś przeciwko królowi. "Tylko Bóg mógłby zerwać ten układ" - powiedziałem.

"Bóg albo twój ojciec." Wsadziła swoje długie, eleganckie palce do kieszeni drogiej marynarki.

Minął nas mężczyzna w garniturze, jedna ręka na teczce i telefon przyklejony do ucha. Nie umknęły mi jednak jego oczy. Wędrowały po Angelinie, gdy pospiesznie wydostawał się z zimna. Nie przeszkadzało mi to. Przeszkadzała mi zimna ręka, która zdawała się dotykać mojej szyi - i nie była to pogoda.

Angelina została użyta jako pionek w tej grze, zanim jeszcze potrafiła złożyć dwa słowa. Byłem u jej boku od dziecka. Oboje rozumieliśmy, że miłość nie ma nic wspólnego z tym układem, ale chciałem, żeby to był wielki związek, potężny i wiedziałem, że będzie łatwiej, jeśli oboje będziemy darzyć się wzajemnym uczuciem. Oczekiwałem od niej takiego szacunku, który miał swoje podstawy w lojalności.

Ostatnio jednak wyczuwałem od niej coś, co było nie na miejscu. Nie po raz pierwszy zimna dłoń dotknęła mojej szyi i sprawiła, że moje instynkty zaczęły się kłuć.

"Naprawdę jesteś pięknym człowiekiem, Vittorio. Powinieneś był przyjąć ofertę ojca, kiedy miałeś okazję".

Moje oczy zwęziły się, jakbym mógł ją lepiej widzieć. Przejrzeć ją na wylot. Tego typu uwagi nie pasowały mi. Nie przebierała w słowach, stawała się coraz lepsza w sztuce subtelności. Nie podobało mi się to. Zwłaszcza, gdy zaczęła rzucać słowa, których nie powinna była wypuszczać na światło dzienne.

Miała rację. Mój ojciec dał mi kiedyś wyjście. Szansę na życie po swojemu, a jednocześnie na wykonywanie jego brudnej roboty. Zamiast być integralną częścią biznesu, chciał, żebym była jego twarzą. Miałam być właścicielką wszystkich wytwornych restauracji i obsmarowywać ludzi z wyższych sfer, by zbliżyć ich do jego kieszeni. Mówił, że mój wygląd i charyzma ich oczarują. Mój brat, Achille, lepiej nadawał się na jego prawą rękę.

To był jedyny wybór, jaki dał mi ojciec. Jednak tak naprawdę nie był to wybór. To było wyzwanie. Pozwolić mojemu młodszemu bratu, którego nazywał Jokerem, kontrolować razem z nim królestwo, a co to czyniło ze mnie? Cipką, z której nie miałby żadnego pożytku. Byłabym niższa od tych facetów za dziesięć dolarów, których zatrudniał do sprzątania swoich stołów.

Angelina zdawała się wiedzieć, że mój ojciec nigdy nie pozwoli mi tego przeżyć. Kiedy znalazł słaby punkt, wbijał palec w miękkie miejsce, aż ból nie chciał się zagoić. Dopóki nie zabliźniło się wokół niego, więc mógł je ponownie otworzyć, kiedy tylko chciał.

Mój ojciec wiedział, że moja matka jest moją jedyną słabością. Wciąż wygłaszał asynchroniczne żarty o tym, jaka jestem piękna, tak jak jej rodzina we Włoszech, tak jak ona.

Arturo jednak nigdy nie powiedziałby im tego w twarz. Moja matka miała powiązania z potężnym Faustisem i o ile mój ojciec nie życzył sobie natychmiastowej śmierci, szanował ich. Ostatnią rzeczą, jakiej chciał, było to, żeby się tu kręcili. Nie robili tego, chyba że włączałeś ich w swoje sprawy. Nawet jeśli Arturo był królem Nowego Jorku, nie mógł dotknąć Faustów. Oni rządzili jego światem.




Rozdział 1 (2)

Po tym, jak powiedziałem ojcu, że wolałbym być martwy, niż pozwolić Achille na zdobycie tego, co należy do mnie, roześmiał się, jak to robią szaleńcy, a potem poszedł do pokoju, który dzielił ze swoją żoną Bambi. Nie moją matką. Bambi była matką Achille'a.

Mój ojciec zawsze uważał, że Achille lepiej nadaje się do bezwzględnej części biznesu. Był twardszy w gębie, ale o to chodziło. Udowodniłem swoją wartość, pomimo odbicia, które spoglądało na mnie w lustrze. Moja krew i serce były zrobione z tego samego mięsa i kości. Zabijałem tak samo dziko jak on.

Angelina nigdy wcześniej o tym nie mówiła. Nigdy się tym z nią nie podzieliłem. Skąd ona, do cholery, wiedziała?

"Achille przekazuje ci teraz prywatne informacje". Zrobiłem krok do przodu, a ona się nie poddała. "Dlaczego tak jest, la mia promessa?"

Roześmiała się, oddech wydobywający się z jej ust w zimnej mgle. "To wszystko, co kiedykolwiek nazywasz mnie. Twoja obietnica."

"Chciałabyś, żebym nazywał cię inaczej? Za miesiąc będę nazywał cię moją żoną".

"To nie ma znaczenia." Jej zęby zacisnęły się i szczęka się zacisnęła. "Liczy się tylko to, że jestem twoja. Należę do ciebie. Jesteś właścicielem mnie."

"Twój punkt widzenia?"

Roześmiała się jeszcze mocniej, a potem westchnęła. "Jestem w ciąży, Vittorio".

"Dobrze," powiedziałem. "To mnie cieszy." Wyglądało na to, że ostrzeżenia o tym, że ochrona nie jest stuprocentowa, były trafione. Zawsze się z nią chroniłem. Ale było kilka razy, kiedy byliśmy szorstcy i sprawy nabrały cieni.

"Jeśli mój ojciec dowie się, że miałem -"

"Nie dotknie cię". Gdyby jej ojciec dowiedział się, że uprawiałem seks z jego córką przed ślubem, mogłoby to spowodować pewne napięcie. Angelo miał zły temperament. Posunąłby się nawet do ściągnięcia jej spodni i biczowania jej tyłka pasem, gdyby dowiedział się, że go zhańbiła. Miała dopiero osiemnaście lat, ale jak mówi stare powiedzenie, wiek to tylko liczba. Była dojrzała ponad swoje lata. Musiała być.

Zadzwonił jej telefon i odwróciła się ode mnie, szukając w torebce. Chwilę później telefon był przy jej uchu, a ona rozmawiała cicho. Z kimkolwiek rozmawiała, rozmawiali o tym, dokąd zmierzamy.

Pierwszy kuzyn mojego dziadka ze strony matki, Tito Sala, był w mieście i mieliśmy się spotkać w restauracji, do której planowaliśmy pójść z Angeliną. Podczas gdy ona była zajęta zmianą naszych planów, wysłałem szybkiego SMS-a do Tito, dając mu znać, gdzie może się ze mną spotkać. Wcześniej powiedział, że ma ze mną coś do omówienia i jest to ważne. Był żonaty z Lolą, Fausti z krwi.

Mój telefon był z powrotem w kieszeni, zanim się odwróciła.

"Zmiana planów", powiedziała, mówiąc mi coś, co już wiedziałem. "Mamma jadła dziś wieczorem u Rosy i nie tylko była spakowana, ale Rayowi zabrakło cielęciny. Chcę cielęcą parmigianę." Dotknęła swojego żołądka. "Zamiast tego pójdziemy do Dolce".

Przytaknęłam, ale nie powiedziałam nic więcej. Odmówiłem poruszenia się. Wiedziała dlaczego, więc kontynuowała wyjaśnienia.

"To, co ci powtórzyłam, podsłuchałam w prywatnej rozmowie, Vittorio. Twój ojciec i Achille jedli kolację, a przechodząc obok jadalni, podsłuchałam. Nigdy wcześniej mi o tym nie mówiłeś". Wzruszyła ramionami. "To mnie zaciekawiło".

"To nie twoja sprawa", powiedziałem.

"Racja." Odwróciła się ode mnie ponownie. "Chodźmy po prostu na kolację. Jestem głodna i zimno mi."

"Angelina," powiedziałem.

Zanim odwróciła się, by spojrzeć mi w oczy, chmura oddechu zdryfowała z jej ust. Była prawie zbyt chętna, aby dostać się do restauracji.

"Znasz zasady. Będziesz moją żoną, ale to co dzieje się w mojej rodzinie to moja sprawa. Dopóki nie powiem ci, co się dzieje, będziesz trzymać się swoich spraw, zrozumiano?". Był powód, dla którego znałem ją jako dziecko, chroniłem ją nawet. Przygotowywałem ją do roli mojej żony. Musiała mieć zasady, albo to życie zabije nas oboje.

"Doskonale," powiedziała, więcej niż ugryzienie do jej tonu. "Ale moja sprawa jest twoja". Słowa zostały wypowiedziane pod jej oddechem. Nie zawracałem sobie głowy zaprzeczaniem im, bo mówiła prawdę.

Szliśmy obok siebie w milczeniu, aż oczyściłem gardło. "Powiemy rodzinie o ciąży, kiedy wrócimy z naszego miesiąca miodowego".

"Dobrze," powiedziała. "Przynajmniej będę już wtedy poza jego domem i z dala od niego".

Kochała ojca, ale bardziej się go bała. Dla niej zaaranżowane małżeństwo oznaczało wolność. Dla mnie zaaranżowane małżeństwo oznaczało, że wpadnę jeszcze głębiej, tak głęboko, że nigdy nie znajdę wyjścia, chyba że w worku na zwłoki.

Kiedy dotarliśmy do restauracji, oddech szybciej wypływał z jej ust, a jej stopy nie wykazywały oznak spowolnienia. Znów była niemal zbyt chętna. Chciałem położyć rękę na jej dolnej części pleców i poprowadzić ją do restauracji, ale potrząsnęła głową.

"Chodźmy przez tył," powiedziała. "Gabriella i Bobby jedzą kolację. Mamma mi powiedziała. Nie mam ochoty łapać dziś wieczorem pociągu plotkarskiego. Patrizio ma zarezerwowany nasz prywatny stolik."

Bobby pracował dla mojego ojca, a Gabriella była jedną z wielu kuzynek Angeliny. Za każdym razem, gdy widzieliśmy ją na zewnątrz - albo na rodzinnych spotkaniach, albo mijając ją na korytarzu - nie miała nic do gadania poza ślubem. Waa. Waa. Waa. Ta kobieta mogła mówić całymi dniami, nie potrzebując przy tym szklanki wody.

Kiedy skręciliśmy za róg, wchodząc w ciemną i wilgotną alejkę biegnącą równolegle do restauracji, spotkały nas zrywne dźwięki Louisa Primy, wraz z zapachem gotującego się makaronu, pieczonego czosnku, duszonych pomidorów i dzisiejszego, już zamarzającego śmiecia ze śmietnika.

Zamiast zatrzymać się i pozwolić mi otworzyć drzwi, jak zwykle stanęła przed nimi, wpatrując się w metalową klamkę. Sekundę później jej oczy darted w górę, aby spotkać się z moimi, zanim wrócili do zimnego mosiądzu.

"Grasz na zwłokę", powiedziałem, nazywając ją na jej dziwne zachowanie.

Louis Prima wyśpiewał "Angelinę" zza drzwi, a jej oczy poleciały w górę, jej ciało napięło się. Kiedy dotarło do niej, że nikt nie wołał jej imienia, widocznie się rozluźniła, ale ja wiedziałem lepiej. Była mocno zwinięta.

"Jesteś głupi, Vittorio".

"Czy ja, księżniczko?"




Rozdział 1 (3)

Wirowała na mnie, a ja złapałem jej nadgarstek, zanim uderzyła mnie w poprzek twarzy. "Kurwa. Ty," splunęła na mnie.

"Dotknąłeś nerwu?" Jej ojciec nazywał ją Księżniczką, a ona tego nienawidziła. Nienawidziła tego tak bardzo, że podczas naszego prywatnego spotkania w celu omówienia warunków naszego małżeństwa - "tego oczekuję od ciebie", zażądałem; "tego oczekuję od ciebie", odparła - zażądała, żebym nigdy jej tak nie nazywał. Ale coś było nie tak dzisiejszej nocy i cokolwiek miała na języku, musiała to wyrzucić z siebie. To było niepodobne do niej, żeby milczeć.

Wyrwała swój nadgarstek z mojego uścisku. "Wiesz, że to zrobiłaś! Wiesz dokładnie, co robisz. Przez cały czas! Jesteś taki zimny. Tak..." Zrobiła pauzę, jakby próbowała zebrać myśli. "To nie ma znaczenia. Nie da się ciebie zmienić! Bezużyteczne jest nawet marnowanie mojego czasu i oddechu."

Podniosłem rękę, sprawiając, że kurtka opadła z powrotem, odsłaniając mój nadgarstek. Mój drogi zegarek rozświetlił ciemność i wilka na mojej ręce. "Czas." Motywem wskazałem w stronę Panerai. "Mów teraz lub na zawsze zachowaj spokój".

Zwęziła oczy na mnie, gdy wypowiedziałem te ostatnie słowa. "Co ty wiesz..."

Zanim zdążyła skończyć, z Dolce wyszło dwóch wielkich kozaków, których nie rozpoznałem. Patrizio prowadził ją, ale to była tylko przykrywka dla Scarpones. Jeden z nich palił papierosa. Drugi miał ręce w kieszeniach skórzanej kurtki, kołnierz podciągnięty do uszu. Każdy z mężczyzn zajął miejsce obok Angeliny.

"Powiem to tylko raz", powiedziałem.

"Powiedzieć co?" powiedział Papieros. Jego irlandzki akcent był lekki, ale wyłapałem go.

"Rusz się."

"Albo?" Powiedział Leather Jacket. Był Włochem, ale nie człowiekiem, którego znałem.

Nic nie powiedziałem, wpatrując się w nich, dając im szansę na wycofanie się bez konieczności użycia przeze mnie przemocy.

"Dziecko nie jest twoje" - mruknęła Angelina.

Zajęło mi to chwilę, aby przerwać kontakt wzrokowy z dwoma goonami i skupić się na niej.

"Nie mogę wyjść za człowieka, który mnie nie kocha", kontynuowała, a ja mogłem zobaczyć, jak dwa skurwiele stojące obok niej sprawiły, że poczuła się odważna. Pewność siebie. "Nienawidzę, że musimy się rozstać na tych warunkach, ale obiecuję przynieść ci kwiaty. Przynajmniej tyle mogę zrobić."

Moje oczy przeniosły się z dwoma skurwielami obok niej, którzy przysuwali się bliżej - nie do mnie, ale do niej.

"Po tych wszystkich latach niczego się ode mnie nie nauczyłeś, co?" powiedziałem.

"Nauczyłem się wystarczająco, żeby wiedzieć, że nie jesteś zdolny do miłości. Jesteś zbyt popierdolony, by nawet próbować ją odczuwać. Noemi-"

"Trzymaj jej imię z dala od swoich ust," prawie warknąłem.

Nawet z dwoma obok niej, wiedziała, że posunęła się za daleko, więc zmieniła kurs, tnąc prosto do innego szybkiego. "Czy szczerze myślisz, że miałabym z ciebie dziecko? Chcę krwi Scarpone, ale nie od ciebie".

"Jesteś głupsza niż dałem ci kredyt," powiedziałem.

Poszła zrobić krok w moją stronę, bez wątpienia, aby wylądować policzek, że nie mogła wcześniej, ale mój brat zrobił krok na zewnątrz, owijając ramię wokół jej talii.

"Chodź teraz, kochanie," powiedział. "Nie sądzisz, że mój brat ma ciężką noc, jak to jest? Idź spokojnie na niego."

"Achille," powiedziałam. "Słyszałem, że gratulacje są w porządku. Zostaniesz ojcem." Kawałki łatwo wpadły na miejsce - jej wyznanie i jego obecność.

Jego uśmiech przyszedł powoli, podkręcając kąciki ust jak pieprzony Joker. "Powiedziała ci?"

"W nie tak wielu słowach". Odwzajemniłem uśmiech.

On wzruszył ramionami. "Oboje wiemy, że to nie ma znaczenia".

Angelina patrzyła między nami dwoma, zakłopotanie wojujące ze stoicyzmem na jej twarzy. Widziałem, jak jej gardło się chwyta, gdy ciężko przełykała. "Dlaczego po prostu jej nie zabiłeś, Vittorio?". Krótki pokaz wyrzutów sumienia dołączył do pola bitwy emocji, które próbowała ukryć.

"Tak, dlaczego jej nie zabiłeś, Śliczny Książę Vittorio?" zadrwił Achille. "Nie żeby to się inaczej skończyło, ale tak, tak łatwo przekonałeś Popa, że jedno z nas musi odejść. Był nastawiony na to, że pewnego dnia da ci królestwo - piękną żonę, piękny dom, piękne potomstwo, które będzie kontynuowało nazwisko rodziny, i wszystko to, co należało do niego - a ty to wszystko spieprzyłeś, zdradzając go."

"Obaj wiemy, że to nie ma znaczenia" - powiedziałem, powtarzając słowa Achille'a. Podsumowywały wszystko tak doskonale. Brakowało mi tylko kokardy, żeby wszystko zawinąć.

Achille schował nos głęboko we włosach Angeliny, wdychając ją, oczy zamknął szczelnie. "Dziękuję ci, Angel," powiedział. "Za wszystko, ale wygląda na to, że twoja lojalność po mojej stronie była niepotrzebna. W końcu mój brat włożył gwóźdź do własnej trumny. Ty dałaś mu tylko jeszcze jedną rzecz do żałowania. Komu potrzebna jest taka kobieta jak ty, skoro mężczyzna lepiej czuje się w łóżku żmii? Zdrada jest niewybaczalnym grzechem, kochanie, bez względu na to, kogo z mojej rodziny przekroczysz."

Jej oczy zamarły, a oddech przyszedł szybciej, gdy wsunął nos wyżej, wzdłuż skóry jej twarzy, składając delikatny pocałunek na jej policzku. Wyszeptał coś do jej ucha, a ona zamknęła oczy, samotna łza spadła. Światło restauracji złapało jej powolny tor.

Achille w końcu otworzył oczy, obdarzył mnie szerokim uśmiechem, po czym wychodząc, objął mnie ramieniem. Dwóch gońców obok Angeliny wzięło ją za ręce; w tym samym momencie za mną pojawiło się czterech mężczyzn, z których jeden trzymał nóż przy moim gardle. Angelina zaczęła walczyć, krzycząc, żeby Achille wrócił - "Jak mogłeś mi to zrobić!"- zanim zaczęła krzyczeć, żebym jej pomógł.

Chcesz teraz krzyczeć za mnie, księżniczko? Po tym, jak wystawiłaś mnie na rzeź? Słowa były na czubku mojego języka, ale padłyby na głuche uszy. Zamiast krzyczeć o mnie, powinna krzyczeć o Bogu, jedynej sile, która może to powstrzymać. Nikt nie wyjdzie z tego żywy. Nie, jeśli król wilk to nakazał i nie było anioła, który by to powstrzymał.




Rozdział 2 (1)

----------

Mariposa

----------

----------

Present Day

----------

Tylko naprawdę biedni znają różnicę między byciem głodnym a głodowaniem. Mój żołądek wydał obrzydliwy dźwięk, przypominając mi o tym, jak bardzo jestem głodna. Ile czasu minęło od mojego ostatniego jedzenia? Jeden dzień? Dwa? Miałem skrawki tu i tam, krakersy z jakiejś restauracji typu fast food, które zostawili z ketchupem i innymi przyprawami zapieczętowanymi w plastiku, ale to było wszystko.

Mój żołądek wydał jeszcze głośniejszy dźwięk, a ja mentalnie kazałem mu się zamknąć. Powinien być przyzwyczajony do tego zaniedbania.

Niełatwo było sobie poradzić w mieście, które z łatwością przeżuwa cię i wypluwa. Nigdy nie mieszkałam nigdzie indziej niż w Nowym Jorku. Marzyłam o tym, ale nigdy nie miałam środków na wyjazd. Fundusze oznaczały wolność, a ja nie byłem wolny w żadnym stopniu.

Jeszcze smutniejszy niż stan mojego rosnącego żołądka był fakt, że kiedy zniknę z tego miejsca zwanego ziemią (lub dla niektórych z nas, piekłem), nie będzie nic ze mnie, co można by naprawdę zostawić za sobą.

"Co to jest, Mari?" powiedziałem do siebie. "Dzień litości? To jest twoja własna wina i wiesz o tym. Nie powinnaś tu stać."

Nie mogłam się jednak powstrzymać. Tak jak biedne mogły być ulice Nowego Jorku, istniała inna jego strona, która była w każdym calu definicją bogactwa. Trudno było nie dostrzec tego, jak bardzo to wszystko jest pociągające, jak bardzo bogate, jak bardzo absurdalne. Jak niektórzy ludzie ledwo dawali sobie radę, jedząc tygodniowy chleb i nosząc cudze (za małe) buty, żeby utrzymać stopy w czystości, harując na kolejnego dolara, podczas gdy inni marnowali tysiące dolarów na implanty tyłka i ubrania, których nigdy nie założą.

Nie chodzi o to, że żałowałem im tych rzeczy - kogo ja oszukuję? Kurwa, żałuję im tych rzeczy. Zwłaszcza implanty dupy, kiedy mój żołądek gościł stado głodnych wilków wyjących, by zostać nakarmionym.

Tak, Nowy Jork mnie przeżuł, ale jeszcze nie wypluł. Nie było jednak wątpliwości, że jestem bliski zostania śmietnikiem jednego z tych dni. Pewnie skończyłbym z marnym jedzeniem, które chętnie bym zjadł.

Westchnąłem, długo i ciężko, zamgławiając szklaną witrynę Macchiavello's. Nazwa była zrobiona złotą czcionką i wyglądała elegancko. To był ten rodzaj restauracji, na którą prawdopodobnie trzeba było robić rezerwację z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Po przeciwnej stronie błyszczącego szkła stołowali się drogie garnitury i fantazyjne suknie, większość z nich dostała stek. Zazwyczaj tak było.

Moje usta nabrały wody. "Jeśli wyjdziemy z tego żywi, też dostaniemy stek".

Dobrze było marzyć, prawda? Mogłem to zapisać w moim dzienniku snów. Kiedyś widziałam, jak ta kobieta z megawatowym uśmiechem i przedłużanymi włosami mówiła, że ja też mogłabym żyć marzeniami, moim najlepszym życiem, gdybym tylko miała jeden z tych dzienników. Powinnam codziennie wypisywać wszystkie rzeczy, za które byłam wdzięczna, nawet te, których nie miałam, rzeczy, które wydawały mi się tak odległe, że czasami nazywałam siebie głupią za samo myślenie o nich. Chodziło o to, by przenieść na swoje życie wszystko, czego pragnie moje serce.

Pragnąć, by stało się to prawdą.

Mój cały dziennik składał się z "jestem".

Jestem wdzięczny, że nie jestem już biedny.

Jestem wdzięczny, że jestem milionerem, który nie chce niczego.

Jestem wdzięczny, że jestem podróżnikiem po świecie.

I ten, który wolałbym umrzeć, niż pozwolić komukolwiek zobaczyć. Jestem wdzięczny, że jestem kochany ponad miarę przez kogoś wyjątkowego.

Zrobiłem mentalną notatkę, aby dodać I am thankful for the steak I had at a ritzy restaurant to the top of my list. Może powinnam być bardziej konkretna, częściej. Come to think it, I think the happiness guru mentioned doing just that. Byłem w pracy w tym czasie, więc może niektóre szczegóły zgubiły się w tłumaczeniu trochę.

Ten guru szczęścia nigdy nie podał terminu, kiedy te rzeczy miały zacząć się dziać. Byłem pewien jak pieprzony mieć nadzieję, że to będzie wkrótce. Ten stek wyglądał tak dobrze. Gdyby któryś z ludzi za szybą potrzebował nerki, wymieniłbym swoją na ten stek. Z tego co wiedziałem, obie moje były w całkiem dobrej formie.

Poza tym, po co trzymać dwie, skoro wystarczy jedna? W świetle perspektywy nie byłem żarłokiem, a jeśli ktoś potrzebował mojej pomocy w zamian za dobry posiłek - choć raz w życiu - byłem do tego stworzony. Wczoraj.

"Hej!"

Odwróciłem się na dźwięk głosu, trzymając się mocniej pasków mojego starego skórzanego plecaka. Normalnie nie odwróciłbym się, ale głos był blisko, a odbicie w szybie wydawało się wpatrywać prosto we mnie.

"Mówisz do mnie?" powiedziałem.

"Tak," odpowiedział. "Odpieprz się stąd. Straszysz naszych klientów". Gapisz się w szybę jak jakiś robak o szerokich oczach, którego trzeba zgnieść."

Nawet jeśli jego słowa ukłuły mnie do rdzenia, ponieważ wiedziałem, że wiedział, że marzyłem o jedzeniu za szkłem i nie miał środków, aby nawet cieszyć się hamburgerem z jakiegoś fast-foodu jointa, a tym bardziej tej pięciogwiazdkowej restauracji, skwitowałem moje ramiona i zwęziłem oczy przeciwko jego. "Ty i jakie wojsko zamierzacie mi zrobić?".

"Nie ruszasz się, będę miał ochronę eskortować cię do miejsca, które może znaleźć więcej swojej prędkości. Śmietniki."

Gdybym miał jeszcze jakieś fucki do oddania, to na pewno dałbym jednego temu podstępnemu cwaniakowi. "Nie robię nic złego! Próbuję zdecydować, czy chcę wejść na kęs, czy nie." Kłamstwo. "Ale widząc, że twoja restauracja jest prawdopodobnie pełna gryzoni takich jak ty, myślę, że spasuję".

I pomyśleć, że byłem gotów oddać nerkę za jeden z jego marnych steków. Musiałem podnieść swoje standardy, zanim myśli takie jak te pojawią się w moim dzienniku. Kto wiedział, kiedy to gówno się spełni? Pewnie skończyłoby się na tym, że byłbym winien temu dupkowi nerkę za stek.

Podwoił się i roześmiał się w brzuch. Potem zatrzymał się nagle i wskazał za siebie. "Nie będę ci powtarzał, księżniczko ze śmietnika. Wypierdalaj stąd albo..."

Słowa umarły w jego gardle, gdy drogi czarny samochód podjechał pod restaurację i zaparkował przed nią, jakby był właścicielem tego miejsca. Jakby był królem świata. Nie mogłem stwierdzić, czy kierowca to on czy ona, ale coś w całej scenie krzyczało męskością. W ślad za tym dominacja.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zawdzięczamy mu wszystko"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści