Dziewczyna z małego miasteczka i światowej sławy gwiazda rocka

Rozdział pierwszy (1)

Mój nowy sąsiad przyjechał o północy w czwartek. Najpierw przyjechała ciężarówka do przeprowadzki, a za nią czarny SUV. Pani Cooper, poprzednia właścicielka domu, odeszła jakiś czas temu. Cholerna szkoda. Kobieta była nie tylko miła, ale robiła takie ciastka, że nie uwierzysz. Przez lata stary, wiktoriański dom stał pusty na końcu ulicy. Nic nadzwyczajnego jak na małe miasteczko. Niewielu ludzi chciało przeprowadzić się na środek pustkowia w północnej Kalifornii, niezależnie od tego, jak malownicze by ono było. Chociaż dom został sprzedany niedługo po wystawieniu na sprzedaż, nie było widać nowego właściciela aż do teraz.

Kto do cholery przeprowadził się w środku nocy? To wydawało się tajne i podejrzane. Jak coś, co zrobiłby przestępca lub agent rządowy. Może akurat wtedy przyjechali. Ale większość ludzi zostałaby w hotelu i czekała na światło dzienne. Z pewnością.

Jedyne rzeczy, które kiedykolwiek działy się o północy w Wildwood, to: 1. Harry, miejski pijak, wykonujący klasyki Boba Dylana na środku Main Street. 2. Ja, bezsenny, błąkający się bez celu po moim domu. To było wszystko. Wszyscy inni na całym świecie - lub w naszym jego zakątku - szybko spali.

Pół ukryty za zasłoną, obserwowałem rozładunek ciężarówki. Pełnia księżyca świeciła w dół przez sosny, gdy panowie przeprowadzający się wozili rzeczy do środka. Facet, który prowadził SUV-a, wszedł prosto do domu. Był biały, wysoki i nosił czapkę z daszkiem. To było mniej więcej wszystko, co mogłem zobaczyć. Może urządzał to miejsce dla swojej żony i rodziny. Może miał chłopaka. Nie mógł być samotny, heteroseksualny, poniżej sześćdziesiątki i dojrzały emocjonalnie. Moje szczęście po prostu nie było takie dobre. Nie żebym zamierzała umawiać się ponownie w tym życiu.

Kimkolwiek był i cokolwiek robił, wszystko byłoby wiadome w odpowiednim czasie. Taka była radość małomiasteczkowego życia.

Kiedy meble zostały przeniesione do środka, zrobiło się trochę nudno. Niewiele można powiedzieć o ludziach po ich pudełkach.

Skorzystałem z okazji, by jeszcze raz sprawdzić zamki we wszystkich oknach i drzwiach. Potem zaparzyłem filiżankę herbaty rumiankowej. Żadna z tych rzeczy nie pomagała mi zasnąć, ale rytuały były kojące. Mama zawsze mówiła, że mam pracowity umysł. Niekoniecznie myślałem o czymś pożytecznym, po prostu dużo myślałem. W nocy zwykle myślałam o książkach, złych wspomnieniach i byłych chłopakach. Te dwa ostatnie często były jednym i tym samym. Wraz z mieszanką przypadkowych, żenujących momentów z całego mojego życia, tak dla zabawy.

Jako dziecko byłem marzycielem, który został przyłapany na nuceniu w klasie, kiedy wszyscy inni się koncentrowali. (Jakby ktokolwiek potrzebował algebry. Jeśli potrafisz obliczyć zniżkę na wyprzedaży butów, możesz iść. Z drugiej strony, taka postawa może wyjaśniać, dlaczego moje życie zmierzało mniej więcej do nikąd).

Wróciłam do okna w samą porę, by zobaczyć, jak mój tajemniczy mężczyzna pojawia się ponownie. Nowy sąsiad podszedł do Range Rovera i otworzył tył. Kiedy ponownie skierował się w stronę domu, czapka zniknęła, a jego długie do ramion włosy były widoczne. W każdej ręce trzymał futerał na gitarę.

Ożywiłem się. Muzycy byli fajni. Chyba że posiadał gitary elektryczne i wierzył w podkręcanie głośności do jedenastu. To mogło się szybko zestarzeć.

Kiedy zbliżył się do domu, światło ganku uderzyło w niego i ... huh. Coś w jego profilu wywołało wspomnienie.

Chyba poczuł moje spojrzenie, bo odwrócił się w moją stronę. I... Jego usta były cienką linią, jego szczęka ustawiona na żabkę, ale to nie miało znaczenia - mężczyzna był piękny. Jego wysokie czoło i ostre kości policzkowe były nie mniej niż oszałamiające. Choć rzeczywiście był dziwnie znajomy.

Tymczasem, gdy za mną paliła się tylko lampa, nie mogłam być więcej niż zarysem. Cienista osoba czająca się w ciemności. Świetnie. Nie ma to jak bycie szpiegowanym, żeby poczuć się mile widzianym w nowej okolicy. O wiele lepsze niż zapiekanka czy ciasteczka.

Chwila. Wiedziałam, skąd go rozpoznałam. Tylko, że to nie mógł być on, bo to byłoby niedorzeczne. Absolutnie kurewsko dzikie. A jednak tam stał.

"Jasna cholera" - szepnąłem.

Mój nowy sąsiad był cholerną gwiazdą rocka.

Wildwood General Store otwierano o siódmej rano. Nie byłem osobą poranną, ale zainstalowanie ekspresu do kawy było moim genialnym pomysłem. A mieszkańcy, którzy wcześnie wstali do pracy, potrzebowali kofeiny. Założyłem więc swój uniform: pasiasty Henley z długim rękawem, niebieskie dżinsy i czarne Chucksy. Bo wygoda ma znaczenie. Związałam brązowe włosy w koński ogon i wzięłam się za siebie. Praca w sklepie w małym miasteczku nigdy nie była moim marzeniem. Co nie znaczy, że nie lubię swojej pracy, ale to zabawne, dokąd prowadzi cię życie. Na przykład, zabrało mnie aż do Los Angeles i z powrotem. I wyciągnąłem wnioski: tutaj bym został.

Kiedy przybyłem do pracy, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było wyjęcie egzemplarza Rolling Stone'a ze stojaka na czasopisma. Mój sąsiad może nie był na okładce, ale w środku pewnie byłby wspomniany. Przez ostatnie dwa lata było o nim mnóstwo artykułów. Często o tym, że jego zespół się rozpadł, a jego życie osobiste poszło w diabły. Wyobraź sobie, że obcy ludzie na całym świecie analizują i omawiają twoje życie, jakby było niczym. A ja teraz mieszkałem obok kogoś, kto regularnie pojawiał się w magazynach plotkarskich. Dziwne.

Jak zwykle, przemyślałam sytuację z moim nowym sąsiadem. Wniosek, do którego doszedłem, był taki, że gdybym był światowej sławy gwiazdą rocka, która kupiła dom w małym miasteczku na odludziu i wprowadziła się o północy, to tylko z jednego powodu: chciałbym, żeby zostawiono mnie w spokoju.

Chociaż bardzo wątpiłem, że tak się stanie. Czy nie przyłapano mnie już na szpiegowaniu tego biedaka? I nie byłbym ostatni. Każda nowa osoba w mieście stawała w centrum uwagi, a co dopiero ktoś sławny.

Właścicielka małego sklepu, Linda, zwykle przychodziła około dziewiątej. Jej rodzina była tu od czasu, gdy ziemia, na której stało miasteczko, została odebrana miejscowym rdzennym Amerykanom. W rzeczywistości, jej pradziadek zbudował oryginalną drewnianą konstrukcję, w której mieścił się sklep. Kiedy spłonął około sto lat temu w pożarze lasu (razem z domem publicznym i zakładem fryzjerskim), zastąpił go ten dwupiętrowy, kamienny budynek. Większość drewnianych gablot i półek pochodzi z tamtych czasów. Oczywiście, linia srebrnych lodówek i zamrażarek wzdłuż tylnej ściany nie.




Rozdział pierwszy (2)

Mieliśmy w magazynie po trochu wszystkiego, od makaronu i sera w pudełku po oliwę truflową (które, nawiasem mówiąc, świetnie się komponowały). Estetyka sklepu, do której dążyłam, była mieszanką nowego i starego, z odrobiną boho wrzuconą na dobrą sprawę. Bo choć byliśmy wygodni, to wciąż konkurowaliśmy z dużym supermarketem i cotygodniowym targiem rolnym w sąsiednim mieście. A turyści, którzy nas odwiedzali, oczekiwali pewnej atmosfery.

Linda lubiła siedzieć przy narożnym stoliku z pakietem kart tarota i dzbankiem herbaty. W latach 60-tych dużo mieszkała. Teraz chciała po prostu spędzać czas w rodzinnym biznesie i mieć wszystko w spokoju i spokoju. Jej słowa, nie moje. Co pozostawiło mnie, by zarządzać sprawami. Biorąc pod uwagę moje starannie ukryte skłonności do kontroli, było to najlepsze rozwiązanie. Jej nieumiejętne obchodzenie się z wystawą produktów za którymś razem, wciąż zaprzątało mój umysł. Kwiaty zasługiwały na większy szacunek. A jej wysiłki przy porządkowaniu działu wymiany książek, który wprowadziłam, były wręcz przerażające. Fikcja kobieca to nie romans. Wszyscy to wiedzą.

Przed Lindą przyszedł Claude. Kilka razy w tygodniu podrzucał świeże wypieki. Był szefem cukierni w dużym hotelu w Chicago. W pierwszym dniu emerytury zdał sobie sprawę, że nienawidzi wędkarstwa, nie przepada za polowaniami ani wędrówkami i nie wie, co ze sobą zrobić. W przeciwieństwie do mojego szefa, relaks nie był rzeczą Claude'a. Kiedy zaproponował, że będzie dbał o zaopatrzenie sekcji kawiarni w sklepie w pieczywo, zgodziłem się. Najlepsza decyzja w życiu, choć moje biodra mogłyby się nie zgodzić.

"Ani, spróbuj tego", powiedział, podając mi swoje najnowsze dzieło.

"O mój Boże", jęknęłam, gdy mogłam mówić. Płatkowe ciasto, słodkie owoce i wszechogarniająca pyszność. "Smażona szarlotka?"

Starszy ciemnoskóry mężczyzna przytaknął.

"Niesamowite," powiedziałem wokół innego kęsa.

Co, oczywiście, było, gdy spacerowicze wybuchły - trzy lokalne kobiety, które faktycznie wyglądały dobrze w spodniach do jogi. Mogły zatrzymać swoich mężów i dzieci. Ale za ich tyłki czułem zazdrość. Przez większość poranków były tam, maszerując w górę i w dół Main Street, podczas gdy ja byłem tutaj, wpychając sobie jedzenie w twarz jak mistrz.

"Masz nowego sąsiada" - oskarżył pierwszy spacerowicz.

"Dlaczego nam nie powiedziałaś?" zapytał drugi.

Trzecia spacerowiczka tylko patrzyła na mnie z osądem i niesamowitymi brwiami. Zastanawiałam się, gdzie je sobie zrobiła.

"Ktoś w końcu wprowadził się na miejsce starej pani Cooper?". Claude opierał się o drewnianą ladę, popijając swoją latte. Może i był późnym przybyszem do Wildwood, ale nie zajęło mu to dużo czasu, aby być dostrojonym do lokalnych plotek. "Nawet nie słyszałem, że został sprzedany".

"Kilka lat wstecz", powiedziałem. "Ale nic o tym nie wiem."

Pierwszy spacerowicz westchnął, mocno rozczarowany moimi życiowymi wyborami. Ty i ja oboje, pani.

Podczas gdy drugi powiedział: "Lepiej wrócę do domu, zrobić jeden z moich ciast z boysenberry, aby przejąć".

"Ale ja miałam zamiar wziąć ciasto!"

"Nigdy nie można mieć za dużo ciasta". Claude uśmiechnął się i pomachał na pożegnanie w drodze do drzwi.

"To prawda", zgodziłam się szybko. Ponieważ ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowaliśmy, była dziewczęca walka o ciasto.

Zgaduję, że spacerowicze po cichu zdecydowali, że spieszą się do domu i zaczynają piec, bo bez kolejnego słowa, paczka o-facetowała i wyszła.

Oczywiście, znałam ich imiona. Ale dwóch z nich było dla mnie takimi dupkami jeszcze w liceum, że odmówiłam ich zatwierdzenia, a trzeci był winny przez skojarzenie. Hura dla bycia małostkowym.

Znęcanie się w dzieciństwie i oczekiwania mediów sprawiły, że teraz staram się ogarnąć swoją przeciętność. Mój wzrost, waga i włosy są całkiem zwyczajne, i to jest w porządku. Są ważniejsze rzeczy. Na przykład nie spędzanie całego cholernego życia na wojnie z samym sobą. Mam solidnych przyjaciół, pracę, którą lubię, stos doskonałych książek czekających na przeczytanie na mojej szafce nocnej, pudełko mac i sera w spiżarni i butelkę wódki w zamrażarce. Życie było dobre. Gdy tylko uda mi się porządnie wyspać, będzie idealnie.

Wtedy właśnie wszedł on. Gwiazda rocka.

Mężczyzna był ubrany w niebieskie dżinsy, buty, wyblakłą szarą koszulkę i czapkę z daszkiem. Wyraźnie nie chciał zwracać na siebie uwagi. Co było mission impossible, jeśli o mnie chodzi. Ze spuszczoną głową chwycił kosz i zabrał się do roboty. Mimo skulenia, poruszał się celowo. Był pewny siebie i swojego miejsca w świecie. Wyobraź sobie, że masz taką pewność siebie. Ja w wieku trzydziestu lat wciąż próbowałem się pozbierać. A on miał trzydzieści siedem lat, był liderem światowej sławy zespołu i szczęśliwym mężem utalentowanej muzykantki. Tylko po to, by potem przeżyć utratę obu tych rzeczy. Jakie to druzgocące.

Obserwowałam go ukradkiem, robiąc kolejną kawę. Było wiele do zobaczenia i podziwiania. Jak sposób, w jaki jego rękawy rozciągały się wokół bicepsów. Szerokość jego ramion i szerokość klatki piersiowej. Był chodzącym, gadającym marzeniem nastolatka.

Na szczęście wiedziałam lepiej, niż zadurzyć się w kimś, kto jest poza moją ligą. Nic dziwnego, że media go uwielbiały, a fani chcieli słuchać jego gry. Oprócz tego, że był utalentowanym muzykiem, był też wizualną rozkoszą.

Prawda jest taka, że wielcy, krzepcy mężczyźni przemawiają do mojego jaszczurczego mózgu. To straszna rzecz.

Zatrzymał się przed lokalnym działem sztuki i rzemiosła, przeglądając kubki z ceramiki, drewniane miski i biżuterię wykonaną z wymyślnych starych srebrnych łyżek i widelców. Jego uwagę przykuł zwłaszcza makramowy pasek do gitary. Moim ulubionym przedmiotem był obraz przedstawiający sekwoje po ulewie. Pewnego dnia będzie mój. W międzyczasie byłem szczęśliwie uzależniony od ręcznie robionych mydeł, herbat w małych partiach i rzemieślniczych czekoladek. Bo w Nor Cal nie brakuje fajnych twórców.

Miałam tyle pytań do gwiazdy rocka. Na przykład, dlaczego się tu przeprowadził? Biorąc pod uwagę wszystko, przez co przeszedł, mogłam zrozumieć potrzebę zniknięcia. Co z jego żoną umierającą i zespołem, który się rozpadł. Ale dlaczego nie ukryć się na tropikalnej wyspie? Byłam blada i nie mogłam się opalać. Miałam też lekką alergię na komary. Ich ukąszenia powodowały u mnie plamy. Jednak nadal byłabym w pierwszym locie stąd. Z margaritą w ręku, z radością przeżyłabym resztę moich dni w chatce na trawie. O ile miałaby sprawną łazienkę. Każda kobieta ma swoje granice.




Rozdział pierwszy (3)

Położył swój koszyk na dużej, starej, drewnianej ladzie. Ściernisko wyścielało jego szczękę, a brzeg czapki ukrywał górną połowę twarzy. Na jego palcu serdecznym była biała linia opalenizny. Jakby dopiero co zdjął obrączkę. Kolejne przypomnienie, że był w piekle i z powrotem. Potrzebował, żeby ktoś okazał mu trochę szacunku. By był dla niego miły. I to mogłam zrobić.

Odstawiłam kawę w nadającym się do recyklingu kubku na ladę. Moja ręka tylko trochę się zatrzęsła, dzięki Bogu. "Dla ciebie."

Nic od niego.

"Jestem twoim nowym sąsiadem".

"To ty obserwowałeś wczorajszą noc". Jego głos był głęboki, trochę szorstki i jakby oskarżający. "W tym małym domku obok".

"Tak."

"Robisz takie rzeczy często ... szpiegowanie ludzi?"

Auć. Poprzedni ja był strasznym szperaczem, i byłem zarówno zakłopotany i zbulwersowany jej zachowaniem. Ale ewoluowałem w ciągu ostatnich ośmiu godzin. Chociaż miałem nadzieję, że moje przeprosiny mogą pozostać niewypowiedziane, to najwyraźniej nie mogły. "To się już nie powtórzy. Przepraszam."

Po chwili podniósł kawę i wziął łyk. Wszystko bez napotkania mojego spojrzenia. Kontakt wzrokowy był najwyraźniej wykluczony.

"Czy bierzesz śmietankę lub cukier?" zapytałem.

"Nie. To jest w porządku. Dzięki." Nic dziwnego, że był piosenkarzem. Nawet te oklepane i żurawie słowa mogły oczarować ptaki schodzące z drzew. Jego głos był niski, gładki i po prostu uroczy.

Do kartonu włożył bochenek chleba, słoiki z orzeszkami ziemnymi i galaretką truskawkową, kawę, sześciopak piwa i trochę makaronu ramen. Głód musiał go wypędzić na otwartą przestrzeń. Zgaduję, że zwykle ktoś dla niego gotował. Obsługa na żywo była prawdopodobnie standardem w rezydencji w Hollywood Hills. Mężczyzna był w trakcie zmiany tempa.

"Mamy w magazynie wszystkie twoje podstawy", powiedziałem. "Ale jeśli kiedykolwiek chcesz większy sklep, jest dobry rozmiar rynku w mieście około pół godziny w dół drogi. Prawdopodobnie przejechałeś obok niego w drodze tutaj."

Chrząknął.

Zsumowałem jego zakupy, a on zapłacił czarnym Amexem. Coś, o czym słyszałem, ale nigdy nie widziałem.

Gdy zbierał swoje rzeczy, Linda uniosła się na fali olejku z dzikiej róży. To był jej sekret urody. Świetny do utrzymania nawilżenia skóry. Lecznicza marihuana, której się oddawała, pomagała jej zachować spokój, a tym samym uniknąć zmarszczek. I to działało. Naprawdę wyglądała świetnie jak na swój wiek. Jej czerwona zamszowa torebka z frędzlami obijała się o jej bok przy każdym kroku, a jej zużyte kowbojskie buty stukały o drewnianą podłogę. Nigdy nie mogłam mieć nadziei, że będę tak fajna i zabawna jak Linda. To był fakt.

"Merkury znowu jest w retrogradacji, Ani," krzyknęła, wymachując komórką. "Wszystko jest chaosem".

"Ok," powiedziałam. "Jestem teraz z klientem, ale..."

"Przypadkowo usunęłam najważniejszego maila".

"Czy szukałeś w koszu?"

Jej brwi poszły w górę.

"Pamiętasz, jak pokazywałam ci te inne pliki w telefonie, gdzie czasem chowają się maile?".

Linda musiała w końcu zorientować się, że obecny jest klient. Bo zamarła i wkleiła uśmiech. "O, witam. Witamy w Wildwood General Store."

Przechylił podbródek. "Ma'am."

"Jest pan nowy w mieście czy tylko przejeżdża?"

Mężczyzna otworzył usta, a potem znieruchomiał. Nic nie wyszło.

"Boże," powiedziała, uznanie rozświetlając jej spojrzenie. "Wyglądasz dokładnie jak ten wokalista z tego zespołu rockowego. Wiesz, o którym mówię. Jak się nazywał?"

Jego szczęka przesunęła się nerwowo, gdy wpatrywał się w podłogę. Chyba miałam rację, że chciał się ukryć. Ale biorąc pod uwagę, że jego zespół zdobywał szczyty list przebojów przez ostatnią dekadę, naprawdę powinien być lepszy w radzeniu sobie z ludźmi, którzy go rozpoznają.

"Och, masz na myśli Garretta z The Dead Heart". Fałszywie się uśmiechnąłem. "Tak. Wygląda trochę jak on, prawda?".

Linda pstryknęła palcami. "Tak, właśnie o niego mi chodzi. Powinnam pamiętać - grałeś ten ich ostatni album dzień i noc przez jakiś czas tam."

"Nie przypominam sobie tego", skłamał mój kłamliwy język.

"Och, dobry Boże. Słyszałem te piosenki we śnie".

Zmarszczyłem nos. "Pewnie grali je nad barem i tam je słyszałaś. Nie byłem . To znaczy, to był dobry album, ale..."

"Nie miałaś nawet jego zdjęcia w telefonie?".

Ciepło wkradło się na moją szyję. "Nie."

Niewielkie zdziwienie, że Garrett nie poszedł w aktorstwo. Każda jego myśl zdawała się przecinać jego twarz. I dominowało w niej rozbawienie. Tak bardzo nie pomocne. Czy nie mógł spróbować pracować ze mną tutaj? Czy nie widział, że staram się mu pomóc?

Linda była centrum plotek w Wildwood. Jej zadaniem było wiedzieć wszystko o wszystkich. Siedziała przy swoim narożnym stoliku i opowiadała wszystkim najnowsze wiadomości, gdy tylko weszli do środka. A jeśli Linda wierzyła, że nowy człowiek w mieście jest nikim, który tylko wyglądał jak sławny ktoś, to jego przykrywka może nie zostać zdmuchnięta przez kilka dni lub tygodni.

"Ona ma jednak rację" - powiedziałem. "Mógłbyś prawie być look-alike. Założę się, że wygrywałbyś konkursy i w ogóle".

Garrett tylko mrugnął.

"To niesamowite." Linda potrząsnęła głową. "On naprawdę jest podobny".

"Mówią, że każdy ma swojego sobowtóra, prawda?" zapytałem. "Że jest tam ktoś, kto wygląda dokładnie tak samo jak ty".

"To prawda." Linda zmarszczyła brwi. "To szczęście, że nie jesteś nim. Problemy, jakie miał w ostatnich latach. Sprawia, że po prostu chcesz dać mu duży ol' uścisk. Może zamiast tego powinnam dać ci jeden!"

Oczy Garretta poszły tak szeroko jak księżyc.

"Och, nie sądzę, że dotykanie jest konieczne," powiedziałem. "Nigdy."

"Twoje pokolenie nie docenia komfortu skóry na skórze. Po prostu łączenie się z drugą osobą." Linda uśmiechnęła się i zrobiła sobie drogę w kierunku swojego narożnego stolika. "Czy byłabyś tak miła i zrobiła mi dzbanek herbaty, Ani?".

"Oczywiście." Odwróciłam się z powrotem do zdumionej gwiazdy rocka. "Życzę miłego dnia, sir".

"Uh, dzięki," powiedział po chwili.

Potem powiedziałam: "Biegnij".

Linda nie potrzebowała dużo czasu, żeby się przegrupować. Wtedy chciałaby usłyszeć historię jego życia. W zasadzie, domagałaby się tego. A ta kobieta mogłaby mówić całymi dniami.

Gwiazda rocka sięgnął po swoje artykuły spożywcze, silne dłonie chwytając boki pudełka. Potem rzucił mi ostatnie zdezorientowane spojrzenie. To było prawie tak, jakby chciał coś powiedzieć. Ale zamiast tego po prostu wyszedł.

A może tak. Spotkałam jednego z moich bohaterów i obiektów pożądania. Trochę upokarzające, z dodatkową dozą podniecenia. Może uciekłby do Los Angeles, teraz, kiedy zrozumiał, że ukrywanie się tutaj nie będzie takie proste. Przynajmniej miałam okazję go poznać. To tylko pokazuje, że nikczemne marzenia mogą się spełnić. #blessed




Rozdział drugi (1)

Reszta dnia przebiegła tak samo jak zawsze. Poza niezliczonymi pytaniami o mojego nowego sąsiada. Na które twierdziłem, że jestem ignorantem w każdej kwestii. To moja pamięć o zdjęciach, które zrobili mu, gdy opuszczał pogrzeb żony, sprawiła, że byłem tak zdeterminowany, by chronić tego człowieka. Jak bardzo wyglądał na załamanego i zagubionego. To było dla mnie ważne z różnych powodów.

Po pogrzebie, zniknął z życia publicznego. I chociaż można by powiedzieć, że okłamywałam mieszkańców Wildwood, chroniłam też jego prywatność. Gdy rozeszła się wiadomość o jego statusie supergwiazdy, udawałam, że jestem tak samo zszokowana jak reszta miasta. Co za oszustwo. Choć było to w dobrym celu.

Pukanie do moich drzwi nastąpiło tuż po dziewiątej, a tam stał mój sąsiad z garbem na swojej przystojnej twarzy. Nie byłam przyzwyczajona do przebywania w otoczeniu pięknych ludzi. Przez niego zaczęłam się nerwowo pocić. Byłam pewna, że lada chwila wykrztuszę coś zapierającego dech w piersiach. Jak ktokolwiek mógł być spójny w obliczu takiej perfekcji?

Poza tym, jego wyczucie czasu było niesamowite. Gdyby tylko każdy rock'n'rollowy idol mógł mnie zobaczyć w niechlujnym koku, w tank topie i szortach do spania. To dlatego posiadanie drzwi wejściowych ze szklanym panelem było złym pomysłem. Ale były oryginalne, z kolorowym szkłem w ładny wzór. Nie mogłam się zmusić, żeby je wymienić, mimo zagrożenia bezpieczeństwa.

Wyciągnąwszy krawat z mojego koka, odsunęłam klamkę i łańcuch zabezpieczający, po czym odblokowałam drzwi z napiętym uśmiechem. Trzymając moje włosy w dół nad starą blizną na mojej szyi tak subtelnie, jak to możliwe. "Garrett. Cześć."

"Czego chcesz?" zapytał, tonem zaciekawiony.

"Huh?"

"Słyszałeś mnie."

Skinęłam głową. "Zapukałeś do moich drzwi. Co sugerowałoby, że to ty czegoś chcesz".

"Miałem na myśli to, że kryjesz mnie dzisiaj w sklepie." Łopotał rękami w przednich kieszeniach dżinsów. "Czego chcesz?"

"Czego?" zapytałem. "Na przykład zapłaty?"

"Chcesz, żebym podpisał jakieś rzeczy albo zrobił sobie z tobą selfie, czy co?".



"Wow. Czy tak zazwyczaj działają sprawy w twoim świecie?"

Zgarbił się i wywyższył nade mną. Chociaż nawet to było obrzydliwie atrakcyjne. Mężczyzna musiał mieć dobrze ponad sześć stóp wzrostu. Ja byłam średniego wzrostu i wagi, a i tak czułam się przy nim niemalże drobna. Wyraźnie nie był w uśmiechniętym nastroju, co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, jaki był jego poziom szczęścia przed śmiercią żony. Nie żeby to była jakaś moja sprawa. Nigdy nie zbliżyłem się do znalezienia życiowego partnera, a co dopiero do doświadczenia bólu po jego stracie. Zachowałem jednak litość na twarzy. Coś mi mówiło, że nie doceniłby tego sentymentu.

"Nie mówię, że jesteśmy bardziej czyści, czy cokolwiek w tych okolicach", powiedziałem. "Ale przynajmniej nie oczekujemy czegoś w zamian, gdy komuś pomagamy".

Chrząknął. I kontynuował prawo na oczekiwaniu na moją listę żądań, najwyraźniej.

"Dobrze więc. Dzięki za ofertę, ale mój show jest na i nie chcę nic od ciebie. Miłej nocy."

Zanim zdążyłam zamknąć mu drzwi przed nosem, jego wielka ręka podniosła się, by je otworzyć. "Chwileczkę. Ostatniej nocy wisiałeś przez okno i patrzyłeś na mnie..."

"Nie wisiałem z niczego", wyszydziłem. "I przeprosiłem za to. Sprawiasz, że brzmię jak jakiś obłąkany stalker. Ale kto by nie był ciekawy nowego sąsiada? Rozumiem, że dla ciebie to pewnie problem. Ludzie nie szanują twoich granic i tak dalej. Ale czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że może jesteś trochę przewrażliwiony?".

"Wtedy dzisiaj wydawało się, że jakbyś próbował mieć moje plecy, nie mówiąc, kim jestem", powiedział, kontynuując, jakby nie mówiłem.

"Nie było żadnego 'rodzaju' o tym, całkowicie miałem twoje plecy. Nie ma za co," powiedziałam. "Chociaż powinieneś cieszyć się tym, póki możesz. Słowo o tobie w końcu się rozejdzie."

Bruzdy na jego przystojnych brwiach były nie do policzenia.

"Mogłeś być lepiej, próbując ukryć się w dużym mieście, z twarzą tak sławną jak twoja . . ."

Oblizał wargi, jakby miał zamiar coś powiedzieć, tylko nic nie wyszło. Przez jego twarz przemknął zakłopotany wyraz. W końcu wyznał: "Ludzie przez cały dzień zostawiali jedzenie pod moimi drzwiami".

"Nie odpowiedziałeś, gdy zapukali?" zapytałem, rozbawiony.

On wzruszył ramionami.

"Czy rzeczywiście schowałeś się za kanapą lub -".

"Nie. Oczywiście, że nie. Po prostu nie odpowiedziałem."

"Możesz się zrelaksować. To nie jest skoordynowany atak. Oni po prostu witają cię w mieście. I tak, może są trochę ciekawi ciebie. Ale nie dzieje się nic szczególnie nikczemnego." Uśmiechnąłem się. "Chociaż gdybyś otworzył drzwi, któryś z nich na pewno by cię rozpoznał. Znani ludzie nie są tutaj normą. Prawdopodobnie nie pozostaniesz długo anonimowy. Chyba, że jesteś gotów zostać zamkniętym w sobie do końca życia, jak panna Havisham."

"Kto?"

"To postać z książki," wyjaśniłam. "Spójrz na jasną stronę: z całym tym jedzeniem nie będziesz musiał żyć na kanapkach z masłem orzechowym i żelkami oraz makaronem ramen. To jest plus, prawda?"

Nie był przekonany.

"Czy w Beverly Hills nie witają ludzi w sąsiedztwie?".

"Nie wiedziałbym," powiedział. "Nigdy tam nie mieszkałem."

Następnie jego wzrok wędrował w dół mnie i zatrzymał się na mojej klatce piersiowej, przed darting away. Brak stanika. Istna pułapka. Ale to on zapukał do moich drzwi. Nie czułabym wstydu. Odmówiłam. Chociaż natychmiast skrzyżowałam ręce na piersi - z powodów związanych z sutkami.

Przeczyścił gardło. "Przyszedłem tu, aby uzyskać trochę spokoju".

"Kiedy skończysz jedzenie, możesz oddać mi naczynia, a ja zwrócę je ich właścicielom. To powinno kupić ci trochę więcej czasu."

"Dzięki." Zrobił pauzę. "Nie złapałem twojego imienia".

"Czy musisz znać moje imię?"

"Czy z tobą zawsze wszystko jest takie trudne?"

Zastanawiałam się nad pytaniem. "Nie. Nie wszystko. Ale stawiasz mnie w defensywie. Myślę, że to ta linia między twoimi brwiami, kiedy na mnie patrzysz. Jest taka osądzająca."

Parsknął. "Ale lubisz mój zespół."




Rozdział drugi (2)

"Lubię wiele zespołów".

Prawie się uśmiechnął. Było blisko.

Około milion pytań siedziało na czubku mojego języka. Ale nie zadałam nawet jednego. "Mam na imię Ani".

"Ani." Przytaknął. "Miło mi cię poznać."

"Witaj w Wildwood, Garrett."

Bez kolejnego słowa, odwrócił się i skierował w stronę domu. Było coś ostrożnego w jego ramionach, gdy zniknął w ciemności. Zastanawiałem się, czy rzeczywiście podobało mu się bycie samemu w tym wielkim, starym domu. Ale prawda jest taka, że można otoczyć się ludźmi i nadal być samotnym.

Następnego dnia zaczęły się prace nad ogrodzeniem wokół jego podwórka. Wysoki kamienny z ozdobną żelazną bramą i wstawkami. Na górze były nawet kolce. To poszło w górę szybciej niż myślałem, że to możliwe. Następnie przyjechał van z logo firmy ochroniarskiej na boku. Gwiazda rocka zrobiła sobie istną twierdzę na skraju naszego małego miasteczka.

"Och, to jest taka bzdura".

"Usiądź teraz, Mario, albo będę odejmować punkt z twojego zespołu". Heather huknęła swoim gawłem o stół. "Gazeta mówi, że Stevie Nicks".

"Wszyscy wiedzą, że pierwszą kobietą, która kiedykolwiek została wprowadzona do hali sław była Aretha Franklin". Maria pociągnęła za swoje piwo. "To jest niedorzeczne. Stevie była pierwszą kobietą, która była indukowana dwukrotnie. Uporządkuj swoje fakty."

"Ona ma rację, Heather," powiedział Harry, który siedział przy barze. Kiedy nie był nietrzeźwy i nie występował o północy na Main Street, jego wiedza muzyczna była legendarna. "Aretha Franklin była pierwsza".

Heather tylko potarła skroń.

Wieczory trivia w barze często stawały się gorące. Tydzień wcześniej wybuchła namiętna debata obejmująca wiele wskazywania palcem nad tym, w którym roku rozpoczęto budowę Empire State Building. Tak na marginesie, był to rok 1930.

Miejscowa ludność była ciekawą mieszanką. Składała się z kochających wolność hipisów, noszących flanelę typów o poważnych twarzach i innych. I pomimo protestów niektórych osób w sprawie pokoju na świecie, przez miasto przewijała się szeroka na milę nić rywalizacji. Dlatego szeryf hrabstwa zakazał obstawiania gier w bilard. Za dużo walk na pięści. Bingo też było wykluczone. Ostatnim razem, gdy w nie grano, była istna krwawa jatka.

Siedziałam przy stole z moimi dobrymi przyjaciółmi, którzy tak się złożyło, że byli moją grupą na noc trivii. Nazywaliśmy siebie Potworami Matriarchatu i często wygrywaliśmy noc trivii.

Bar był taki, jakiego można się spodziewać. Dużo drewna i okazjonalne martwe głowy zwierząt. Ale jedzenie było dobre, a drinki w rozsądnych cenach. Było wygodnie. Był nasz.

"Jak tam twoja sąsiadka?" Cézanne była czarną kobietą, która posiadała lokalną winiarnię. Miała naturalne włosy, wspaniały uśmiech i doskonały gust w serze. Bo ser to życie.

"Nie mam pojęcia", powiedziałem, pielęgnując mój cydr. "Wciąż ukrywa się za swoimi ścianami. Różni wykonawcy przychodzili i odchodzili, ale on pozostaje ukryty."

"To powinno być nielegalne, żeby przyjechać do miasta i odmówić udziału w naszych wygłupach". Maria była nauczycielką i mózgiem naszej operacji. Jej wiedza na temat ciekawostek była ogromna. A jej oliwkowa skóra była opalona do perfekcji, dzięki niedawnym wakacjom na Hawajach ze swoją dziewczyną. "Powinniśmy szturmować twierdzę".

Tak miejscowi zaczęli nazywać mieszkanie gwiazdy rocka. Forteca. Słusznie, biorąc pod uwagę ogrodzenie i inne środki bezpieczeństwa, które zainstalował. Ale nadal jego tożsamość pozostawała nieznana.

Minął prawie tydzień od jego jedynego pojawienia się w sklepie. Pojazdy często przyjeżdżały i wyjeżdżały, ale właściciel domu pozostawał niewidziany. Nie żebym go szpiegował czy coś. Boże broń. I choć czułem się winny, że ukrywam informacje przed przyjaciółmi, wciąż nie mogłem się zmusić, by im powiedzieć. Jakbym go zdradzała czy coś.

Uśmiechnęłam się. "Zamierzasz zmusić go do spotkań towarzyskich?"

"Zmusimy go do zorganizowania potluck u niego", powiedział Cézanne.

"To uderzyłoby w strach w serce każdego mężczyzny". Wskoczyłem do ust kolejną frytkę z czosnkiem. Ponieważ ważne było, aby jeść swoje warzywa.

"To świetny pomysł" - zachwycił się Claude z sąsiedniego stolika. "Mógłbym zrobić swoje chili".

Maria zmarszczyła brwi. "Claude. Nie. Twój zakwas jest najlepszy, jaki kiedykolwiek jadłem. Chili to po prostu nie jest twoje powołanie".

"Pracowałem nad tym. Twoja matka mi pomaga. Uczy mnie rodzinnego przepisu".

"Do kurwy nędzy, mamo" - mruknęła Maria, kręcąc głową.

Cézanne uśmiechnął się. "Myślę, że to świetnie, że Claude i twoja mama się umawiają".

"Cokolwiek czyni ich szczęśliwymi," powiedziała Maria z bolesnym westchnieniem.

Jej ojciec odszedł osiem lat temu na atak serca. Claude od kilku lat wielokrotnie zapraszał jej matkę na kolację. Ale do niedawna odpowiedź zawsze brzmiała: "Jeszcze nie. Zapytaj mnie ponownie w przyszłym miesiącu". Przejście od ponad trzydziestu lat małżeństwa musiało być trudne. Zmiany w ogóle nie zawsze były łatwe do ogarnięcia.

Weźmy na przykład gwiazdę rocka. Jego żona, Grace, odeszła dwa lata temu, zanim zdjął obrączkę. A potem zaszył się w naszym mieście. Ten człowiek nie miał sensu. Nie żebym zamierzała o nim myśleć, bo myślenie o nim było stratą czasu. Nie mogłam już nawet mieć nagich myśli o nim na osobności. To było po prostu zbyt dziwne. Zawsze mówią, że nigdy nie spotykaj swoich bohaterów w prawdziwym życiu. I mają rację.

Niesamowite, jak właśnie wtedy w szafie grającej pojawiła się piosenka jego zmarłej żony. Mruczała i warczała o tym, jaką suką może być miłość. Taki niesamowity głos. I oczywiście była oszałamiająca. Żal mi było osoby, która próbowała ją zastąpić w swoim sercu.

"Nigdy nie zapomnę czasu, kiedy widziałam ją na koncercie" - powiedziała Maria.

Cézanne pouted. "Masz cholerne szczęście. Zawsze chciałem zobaczyć występ Grace, ale ciągle to odkładałem i teraz jest już za późno".

"Była dzika. To było na jakimś festiwalu i The Dead Heart też grali," kontynuowała Maria. "Wykonali razem piosenkę i człowieku ... ci dwoje mieli chemię taką, że nie uwierzysz".

Heather huknęła w swój gawel. "The Matriarchy Monsters wygrały. Znowu."




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Dziewczyna z małego miasteczka i światowej sławy gwiazda rocka"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści