Zakochuje się w swoim nowym sąsiedzie

Winorośl

Vines

Powieść o zabójcach, Księga 1

Brynne Asher




Inne książki Brynne Asher

==========

Inne książki Brynne Asher

==========

Overflow - Seria Carpino, Księga 1

Beautiful Life - The Carpino Series Book 2

Athica Lane - The Carpino Series Book 3




Prolog

==========

Prolog

==========

"Czy na pewno nie mogę pokazać ci czegoś w Dystrykcie? Może Georgetown albo brownstone w Arlington lepiej by ci odpowiadał. Twój dojazd z daleka stąd będzie niedźwiedziem".

Wpatruję się w okno z jednej z sypialni na ostatnim piętrze, zastanawiając się, co zrobię z całym tym metrażem. Cholera. Zastanawiam się, co zrobię, zostając w miejscu na dłużej niż kilka dni. Patrząc na ośnieżone góry, lub to, co uważają za góry w Wirginii, myślę o przestrzeni i prywatności. Jednego i drugiego potrzebuję teraz bardziej niż kiedykolwiek.

Przysuwa się bliżej, jej kolczaste obcasy klikające na wiekowym drewnie odbijają się echem po pustym pokoju. "Z zatwierdzeniem pożyczki, możesz sobie pozwolić na piękny penthouse z widokiem na Potomac. Pływasz?"

Kurwa. Czy ja wyglądam jakbym pływał na łodzi? Chciałabym, żeby się zamknęła. Mam dość jej gadania. Moja zgoda na pożyczkę jest fałszywa, bo w tym momencie to nie jej sprawa, że płacę gotówką.

"Panie Vega?" woła za mną, a ja muszę wydychać, żeby zachować cierpliwość.

Ignorując ją, deliberuję nad jedyną wadą nieruchomości. Chciałem trzysta sześćdziesiąt akrów, więc nie mam sąsiada. "Powiedziałaś, że to dwieście siedemdziesiąt akrów. Kto dzieli tę część ziemi?"

To jej kolej na wydech, jej głos idzie znudzony. "Winnica. Przyjrzałem się temu, kiedy nalegałeś na obejrzenie tej nieruchomości. W ciągu ostatnich dziewięciu lat cztery razy zmieniała właściciela. Najwyraźniej każdy myśli, że potrafi robić wino. Nowy właściciel widział pewne sukcesy. Nie ma powodów do niepokoju. Budynek i ziemia znajdują się w Krajowym Rejestrze ze względu na swoją historię i wiek oryginalnej struktury. Myślę, że pochodzi z szesnastu setek lat. Nieruchomości takie jak te prawie nigdy nie są rozbijane. Jeśli nalegasz na życie na wsi, twój sąsiad nie powinien się martwić."

Sam sprawdzę to tło.

Odwracając się do niej, krzyżuję ręce. "Mówiłaś, że budynki gospodarcze mają ogrzewanie i wodę?"

Wzdycha, zdając sobie sprawę, że nie sprzeda mi penthouse'u w Georgetown. Nie to, że jej prowizja za to miejsce nie będzie miętowa.

"Tak. Poprzedni właściciel był mechanikiem specjalizującym się w dużym sprzęcie rolniczym. Jest tu ciepło na zimę i powietrze na letnie miesiące" - wypowiada, przerzucając swoją wysadzaną klejnotami dłoń w stronę okna.

Nie będziemy potrzebować dużo ciepła i absolutnie żadnego powietrza w lecie. To część programu - muszą się nauczyć żyć w tych warunkach.

Kiwam głową, spoglądając za siebie na okolicę, myśląc, że to może być to. Jestem gotowy na coś innego, gotowy na emeryturę z życia, które prowadziłem przez ostatnie dziesięć lat, nawet jeśli oznacza to, że muszę wyszkolić moich zastępców.

"Muszę wykonać telefon i spojrzeć na budynki gospodarcze". Odwracam się z powrotem do niej i podnoszę brew, zerkając w dół na jej stopy. "Chcesz przedrzeć się ze mną przez śnieg, czy mam się z tobą spotkać z powrotem przy samochodach?"

Jej spojrzenie zmienia się w zrezygnowane, jej głos jest nijaki, gdy odpowiada: "Nie spiesz się. Ja przygotuję papierkową robotę."

Sięgam po telefon i ruszam do drzwi mamrocząc: "Doskonale".

Kiedy docieram na dół schodów, mój telefon ledwo zadzwonił raz, gdy Asa odbiera, uśmiech w jego głosie. "Vega. Co sądzisz o Stacey?"

"Pieprz się, staruszku", warkam, gdy kieruję się do drzwi wejściowych, aby okrążyć dom.

"Ja?" udaje. "To była robota Stacey. Nie podobał ci się mój prezent powitalny?"

"Nie wiem, czy jestem w domu. Minęło sporo czasu." Chrzęszczę przez śnieg w moich butach bojowych.

"Jesteś w domu, chłopcze. Nie kwestionuj tego", jego głos staje się poważny.

Podążam przez jałowy las, który będzie idealny, kiedy będzie gęsty od roślin, w kierunku największego budynku gospodarczego. Są tam trzy, ale wystarczy, że jeden będzie wygodny, albo Grady będzie cierniem w mojej stronie.

"Potrzebuję przysługi", mówię, mój oddech widoczny w zimnie.

"Myślałem, że robię ci przysługę, wysyłając Stacey," mruczy.

Ignoruję go. "Jeśli te budynki sprawdzą się, składam ofertę już dziś. Gotowy, by załatwić to gówno".

"Dobra, co teraz?" skarży się.

"Potrzebuję prześwietlenia właściciela obok. To winnica na ćwiartce, przylegająca do tej nieruchomości. Potrzebuję tego w ciągu godziny."

"Gotowe. Oddzwonię do ciebie." Jest cały w interesie i gwałtownie się rozłącza.

Gdy toruję sobie drogę na tak zwaną górę, zatrzymuję się, gdy wchodzę na widok sąsiedniej posesji. Winorośl jest naga jak wszystko inne, ale nie ma żadnych domów ani budynków w zasięgu wzroku.

Odwracam się i patrzę z powrotem na mój nowy dom, myśląc, że to dobrze. Brak bezpośredniego widoku - mogę wykorzystać dalszą stronę posesji do zachowania prywatności. Tak długo, jak historia właściciela jest czysta - to jest to.

Nowy rozdział. Nowy początek. I w końcu, kurwa, życie.




Rozdział 1 - Krowy to dziewczyny (1)

==========

Rozdział 1 - Krowy to dziewczyny

==========

Addy -.

"Harry!"

"Moo." Scarlett szturcha mnie szorstko w ramię.

Odsuwam włosy z twarzy. Moje naturalnie puszące się kosmyki nie są już takie same, odkąd się tu przeprowadziłam. Gdybym wiedział, że wilgotność jest tak zła, nigdy nie osiedliłbym się w Wirginii. Nie ma znaczenia, jaka jest temperatura, wilgotność w środku lata jest najgorsza. Niebo zabrania padać, nie tylko jest to złe dla winorośli, wilgotność skacze do gazillionu procent.

Muszę poprosić Morrisa, żeby naprawił ten fragment ogrodzenia. Harry ma ponad czterdzieści akrów, na których może się poruszać. Wydawałoby się, że 40 akrów wystarczy dla pięciu krów. To nie jest tak, że mam stado. Harry zawsze jest samotnikiem, biedaczka.

Weszłam na wzgórze w moich deszczowych butach Hunter. Kleszcze są gęste o tej porze roku - nie ma mowy, żebym ryzykował chodzenie z krowami w czymkolwiek innym. Na samą myśl o tym dostaję heebie-jeebies. Przez ostatni rok polubiłam poranny spacer z dziewczynami. Nie wychodzę tu codziennie - to zależy od harmonogramu. Dziś jest czwartek i jest wolno. Sala degustacyjna jest otwierana dopiero o jedenastej i mimo że mam spotkania, moje pierwsze wydarzenie jest dopiero późnym popołudniem.

"Harry!" wołam ponownie.

"Moo." Scarlett szturcha mnie mocniej niż wcześniej.

"Nie-nie." Próbuję ją odepchnąć. "Jesteś tak potrzebujący i jest zbyt gorąco, abyś mnie stłoczył. Idź pasać się z siostrami."

Oczywiście ona mnie ignoruje i przytula się do mojego ucha. Jimmy, Maria i Jax zachowują się jak normalne krowy, pasąc się w sposób, w jaki krowa powinna, leniuchując na łące. Scarlett żyje zgodnie ze swoim imieniem - jest melodramatyczna i hałaśliwa. I biedny Harry, ona chce być tylko sama, do tego stopnia, że ucieka na posesję sąsiada. Zna swoją przestrzeń - mieszka tu dłużej niż ja, a krowy są mądrzejsze, niż kiedykolwiek bym przypuszczała.

Nigdy nie sądziłam, że będę posiadała krowę, a co dopiero pięć, ale odziedziczyłam je, gdy kupiłam winnicę. Odziedziczyłem też mojego dozorcę, Morrisa, i jego żonę Beverly. Aha, no i jest jeszcze winiarz, Van, kierownik sali degustacyjnej, Evan - który jest ledwie na tyle dorosły, by samemu legalnie degustować wino - i szefowa kuchni, Maggie. Nie wiedziałem, że wszyscy ci ludzie przyszli wraz z winnicą, kiedy ją kupiłem, ale w dniu, w którym podpisałem moje papiery zamknięcia i wszedł do mojego nowego domu i biznesu, tam byli czeka na mnie. Przystąpili do opowiedzenia mi, jak sprawy się potoczyły i dlaczego poprzedni trzej właściciele nie pracowali dla nich.

Tego pierwszego dnia odniosłem wyraźne wrażenie, że prowadzę rozmowę kwalifikacyjną na temat bycia ich szefem. Nie miało znaczenia, czyje nazwisko widniało na kredycie, czy też oficjalnie był właścicielem lokalu. Kiedy wyjaśnili mi wszystkie powody, dla których poprzedni właściciele zawiedli, wiedziałem wtedy i tam, że jeśli mnie nie polubią, to ja też upadnę. To nie miało znaczenia, że utopiłem każdy grosz do mojego nazwiska w walczącej winnicy.

Morris i Bev mieszkają na terenie posiadłości w domu dozorcy, gdzie są od osiemnastu lat. Może i jestem właścicielem tego małego domku na dalekim krańcu mojej ziemi, ale to bardzo ich. Morris dobrze zna ziemię i winorośl. Nie ma mowy, żebym się ich pozbył, nawet jeśli jest złośliwy.

Bev nie pracuje oficjalnie dla winnicy, ale zwykle jest w pobliżu. Właściwie to zawsze marudzi, jakby była właścicielką tego miejsca, skoro mieszkają tu tak długo. Utrzymuje wszystkie kwiaty podlane, stoły wytarte, a kiedy duch ją poruszy - umyje kilka naczyń. Zapytałem, czy powinienem zrobić to oficjalnie i wpisać ją na listę płac. Ona upiera się, że lubi się kręcić w pobliżu, kiedy ma na to ochotę, ale kiedy nie ma na to ochoty, może iść własną drogą. Szybko poinformowała mnie, że płacę jej dużo za wino i jest pewna, że w końcu jesteśmy - jej zdaniem - parą. Nauczyłem się iść z prądem i trzymać ją w winie, bo jest tak samo kochana jak Morris jest drażliwy.

Może i kupiłam winnicę, ale jestem piwną dziewczyną, która bywa kreatywna, jeśli chodzi o biznes. Nie wiedziałam nic o winie, ale kiedy znalazłam świetną ofertę na małą, walczącą winnicę. Wszystko co widziałem to okazja. Od razu wiedziałem, jak to zmienić.

Van jest tak drobiazgowy w produkcji wina, że wiedziałem, że go potrzebuję. Staram się ignorować wszystkie klientki, których jedynym powodem odwiedzin jest pożądanie go. To czterdziestolatek, który przypomina młodego Roberta Redforda. Nie ma innego sposobu, by go opisać. Kobiety wiedzą, że jest zboczeńcem, ale nie przejmują się tym. Nigdy nie widziałem czegoś takiego, ale on przynosi swój udział w interesach, więc nauczyłem się nie przejmować.

Maggie jest młodą wdową po pięćdziesiątce, która potrafi zrobić średnią zupę i kanapkę. Jej desery są trafione lub chybione. Cóż, głównie chybione. Zacząłem zamawiać z lokalnej piekarni, mimo że ją to wkurza. Ostatnio eksperymentuje z wymyślnymi sałatkami na lato - jak na razie to strzał w dziesiątkę. Czy ona naprawdę jest szefem kuchni? Nie, ale prowadzi interesujące delikatesy w kuchni sali degustacyjnej, a klienci wydają się lubić jej kreatywność. Nawet po roku, nadal mnie trochę przeraża.

Evan jest tu nieco dłużej niż ja i choć ma zaledwie dwadzieścia cztery lata, nigdy nie będę tak wyrafinowany jak on. W jakiś sposób potrafi wyczuć smak dojrzałych moreli polanych masłem z brązowym cukrem w białym winie, a także leśny jesienny dzień leżący u podstaw białego pieprzu i dymny cheddar w czerwonym. Ludzie ekstatycznie zgadzają się z tym - zastanawiając się, jak to się stało, że sami tego nie skosztowali. Klienci jedzą to gówno. Nie rozumiem tego. Dla mnie to wszystko smakuje jak wino. Ale klienci go kochają i ja też.

Nie było mowy, żebym pozbył się któregokolwiek z tych ludzi, kiedy przejąłem firmę. Nie miałem wyboru, musiałem ciężko pracować, żeby mnie polubili. Chyba mi się udało. Jedno jest pewne, nigdy w życiu nie miałem tylu ludzi.

Wspinam się na wzgórze, w stronę starego, gnijącego ogrodzenia, by jej poszukać. "Harry!"

"Szukasz kogoś?"

krzyczę, podskakując na dźwięk głębokiego głosu dochodzącego z mojej strony. Musiałem zaskoczyć Scarlett, ponieważ porusza się szybko, wytrącając mnie z równowagi. Wydając kolejny wrzask, upadam na tyłek z łoskotem, lądując w pokrytej poranną rosą trawie.




Rozdział 1 - Krowy to dziewczyny (2)

"Auć," mruczę, gałązki i kamienie wciskając się w moje dłonie, gdzie próbowałem się złapać.

"Moo." Scarlett szturcha bok mojej głowy.

"Nic ci nie jest?" słyszę i patrzę w górę.

Kiedy to robię, muszę mrużyć oczy. Oślepiony, nie mogę zobaczyć jego twarzy, więc podnoszę rękę, aby osłonić oczy przed słońcem.

Mężczyzna z głosem stoi po drugiej stronie mojego zniszczonego płotu, patrząc na mnie z góry. Nadal nie widzę jego twarzy, ale jego ciało jest pokryte warstwą potu. Ma na sobie starą bluzę i parę szortów z butami do biegania. Zbiornik jest przyklejony do jego opalonej skóry, pokrywając mięśnie tak wyraźne, że każde zgrubienie jego klatki piersiowej i abs jest widoczne przez brudny, spocony materiał.

"Potrzebujesz ręki?" pyta i zaczyna poruszać się w moją stronę, z łatwością nadeptując na mój złamany płot.

Jest wysoki i umięśniony, więc kiedy się porusza, jego ciało blokuje słońce, pozwalając moim oczom podróżować do jego twarzy. Jest niechlujny, do tego stopnia, że zastanawiam się, czy zaczyna rosnąć mu broda. Założę się, że nie golił się od ponad tygodnia, ale pod tym niechlujstwem kryją się rysy twarzy tak szorstkie i męskie, że pozwalam, by moje oczy rozszerzyły się, by objąć go całego.

Stojąc nade mną, wyciąga swoje długie, ścięgniste ramię, oferując mi dużą, zrogowaciałą dłoń. "Pomóc w górę?"

"Uh, pewnie." Szczotkuję żwir i trawę z moich rąk przed włożeniem mojej lewej w jego prawą.

Jego duża ciepła dłoń obejmuje moją, daje mi szarpnięcie i natychmiast jestem ciągnięty do moich stóp. Stabilizując się i patrząc w górę, jestem twarzą w twarz ze spoconym nieznajomym stojącym na mojej ziemi.

Jego ciemnobrązowe włosy przylegają do niego, opadając na czoło, gdzie pot spływa po skroniach. Pozwalam, by moje oczy powędrowały do jego ust. Są pełne, ale marszczą się. To sprawia, że wyrywam rękę z jego dłoni i wycofuję się szybko, wyrywając się z mojej zaskoczonej mgiełki.

"Kim jesteś?" Spinam się, stawiając między nami przestrzeń.

On przechyla głowę kiedykolwiek tak lekko, zwężając swoje głębokie brązowe oczy, pasujące do ciemnego pakietu tematycznego, który ma na sobie. Mogą być ciemne, ale to, czym są, jest ostre. W rzeczywistości, teraz, gdy odsunęłam się, by objąć go całego na raz, zdaję sobie sprawę, że wszystko w nim jest ostre jak brzytwa. Jego oczy, jego wyraz twarzy, nawet to, jak trzyma swoje ciało. Tak bardzo jak się poci, nie oddycha ciężko, jak gdyby ćwiczył. Jego oddech jest zrelaksowany, jakby leżał na kanapie. Wydaje się być zbiorem sprzeczności - obojętny, ale czujny, spięty, ale zrelaksowany, zdystansowany, ale rozeznany. Wszystko w nim jest proste, ale mimo to jest wyjątkowo złożony.

Zostaję wyrwana z kontemplacji, gdy jego pełne usta układają się w słowa: "Twój sąsiad".

Och, dzięki Bogu. Wypuszczam oddech ulgi. Nie obchodzi mnie, że jest wysoki, ciemny i wspaniały, on jest trochę przerażająco wyglądający. W dodatku czuję się, jakby się do mnie zakradł. Cieszę się, że jest moim sąsiadem, a nie przerażającym intruzem.

Napięcie opuszcza moje ciało. "Przepraszam, zaskoczyłeś mnie. Nawet cię nie usłyszałem. Kupiłeś farmę pana McCray'a?"

Nie odrywając ode mnie oczu, odpowiada po prostu: "Tak".

"Ok, teraz czuję się źle," wykrzykuję. "Wiedziałem, że to się sprzedało. Pan McCray często do nas przychodził. Mieliśmy nawet małe odejście dla niego w sali degustacyjnej. Wiedziałem, że przeprowadził się, aby być bliżej swojej córki, ale nie wiedziałem, że nowy właściciel jest jeszcze w środku. Pan McCray powiedział, że kupujący dokona pewnych modyfikacji, zanim oficjalnie wejdzie w posiadanie. Powinienem był przyjść, żeby się przedstawić".

"Nie ma problemu," wypowiada bez zmiany wyrazu twarzy.

"Addy," oferuję, występując do przodu i wyciągając rękę. "Addy Wentworth."

On ponownie oferuje mi swoją dużą prawą rękę. Kiedy składa się wokół mojej, obejmując mnie mocno, mój oddech łapie.

"Vega", informuje mnie jego głęboki głos. Potem kontynuuje i dziwnie dodaje: "Załoga".

Odsuwam się i marszczę czoło. "Przepraszam?"

"Załoga. Załoga Vega."

Marszczę się głębiej. "To twoje imię?"

Nadal brak zmiany w wyrazie twarzy. "Tak."

"Och, przepraszam. To tylko trochę," pauzuję, unosząc brwi. "Nietypowe."

"Wiem." W końcu oferuje mi zestaw nowych słów, ale niestety, nie nowy wyraz twarzy.

"Cóż," oddycham, znajdując go trudnym do konwersacji z. "Witamy w sąsiedztwie. Ja też jestem całkiem nowy, mieszkam tu trochę ponad rok. Jestem właścicielem winnicy. Czy poznałaś już Kanesów?"

Potrząsnął głową. "Nie."

"Są świetni." Przesuwając się za siebie, mówię dalej. "Posiadają farmę po drugiej stronie autostrady. Mają trójkę dzieci, wszyscy są nastolatkami. Wydają się w porządku, nastolatki, to znaczy. Nie, żebyśmy słyszeli rozwydrzonych nastolatków tutaj, z całą tą ziemią wokół nas. Wciąż przyzwyczajam się do życia na wsi. Co robisz?"

W końcu podnosi brwi. Niewiele zmian na twarzy, ale przynajmniej wiem, że żyje, kiedy odpowiada: "Kontrahent rządowy".

"Huh," huff. "Ty i każda inna osoba w okolicy. Każdy pracuje dla rządu."

"Są dużym pracodawcą." Składa grupę słów razem - więcej dowodów na aktywność mózgu.

"Są," zgadzam się. "Czy pijesz wino?"

"Tylko po to, by być uprzejmym. Kiedy jestem zmuszony do bycia uprzejmym."

To sprawia, że się uśmiecham. "Ja też taki byłem, oczywiście dopóki nie kupiłem winiarni. Teraz to uwielbiam. Powinnaś wpaść do sali degustacyjnej - dam ci sąsiedzką zniżkę. Sto procent zniżki. Wszyscy sąsiedzi ją uwielbiają i regularnie z niej korzystają."

"Za darmo?" Powraca do prostych słów.

"W degustacjach wina nie ma pieniędzy. Mój program Buy-a-Barrel, tak. Klub Winiarski, na pewno. Przyjęcia weselne i prywatne imprezy, absolutnie. Ale degustacja wina? Ledwo udaje mi się zarobić. W dodatku prawie nie mam sąsiadów, więc to nic takiego" - wyjaśniam.

"Dzięki, ale nie."

Zanim mam szansę go namówić, słyszę "Moo", dochodzące z oddali.

Patrzę w stronę posesji sąsiada i oto nadchodzi Harry, powolny jak ślimak utknięty w maśle orzechowym.

"Moo!" odpowiada Scarlet, dudniąc zza moich pleców.

"Hodujesz krowy?"

"Co?" pytam rozproszony, ponieważ Scarlett znów zaczyna mnie tłoczyć. Próbuję ją odepchnąć, gdy wyjaśniam: "Cóż, mam krowy, nie wychowuję ich. Były krowami, kiedy je dostałem".




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zakochuje się w swoim nowym sąsiedzie"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści