Z piekła nie da się uciec

Prolog

==========

Prolog

==========

Lexi

Dziesięć lat temu

"Shhh, Alexandria," moja matka błaga mnie, zatrzaskując swoją zakurzoną rękę na moich ustach, gdy trzyma mnie przy swojej piersi w szafie, tak blisko, że słyszę jej szybko bijące serce. Moje niechlujne brązowe włosy zakrywają mi twarz, gdy staram się nie kichać od kurzu na znajdujących się tu zabawkach. To są moje zabawki, dawno zapomniane przez lata, a teraz dają poczucie komfortu. Jakby mogły mnie jakoś ochronić. Łzy spływają po moich policzkach, kapiąc na rękę mamy, kiedy staram się zachować spokój, robić to, co mi się każe. Jest tu tak ciemno, że tylko pasek światła przemyka przez dolną część drzwi, błyszcząc na moich czerwonych butach, które tata kupił mi w zeszłym tygodniu. Gdzie jest tata?

Próbuję wrócić myślami do dzisiejszego dnia. Rysowałem w moim pokoju, robiąc to, co mi kazano, ponieważ mama miała przyjaciół nad sobą, a potem nagle mama wbiegła i złapała mnie, chowając nas obu w mojej szafce przy moim łóżku.

"Shhh! Wszystko będzie dobrze" - szepcze do mnie mama, jej głos łapie. Nie jestem wystarczająco cicha. Moje łzy są zbyt głośne; mój oddech jest zbyt głośny. Muszę być cicho. Jedyne, co słyszę z drugiej strony drzwi szafy, to krzyki i wrzaski, odgłos tłuczonego szkła i głośne uderzenia. Nie wiem, co tam jest . . ale boję się, bo moja mama się boi. Moje ciało trzęsie się tak mocno, gdy obserwuję drzwi szafy, bez końca czekając, aż nie będzie nic poza ciszą. Patrzę w dół i przełykam, gdy widzę gęstą czerwoną krew przesuwającą się przez szczelinę pod drzwiami, sprawiając, że światło znika, gdy uderza w moje czerwone buty. To nie jest ta sama czerwień; jest inna.

Jest ciemna, przerażająca i chcę się od niej odczołgać, ale nie mogę się ruszyć, bo mama trzyma mnie tak mocno.

Szybko zdaję sobie sprawę, że cisza jest gorsza niż hałas, każde głośne uderzenie serca zarówno mojego jak i mamy wstrząsa mną. Nagle drzwi zostają otwarte, a mama zrzuca mnie ze swoich kolan, ochronnie stając przede mną. Jestem pewien, że jej ręce jarzą się na czerwono, ale kiedy spoglądam ponownie, już ich nie ma.

"Leo!" krzyczy mama, rzucając ramiona wokół mojego taty, który jest pokryty czarną krwią. Wygląda szaleńczo, gdy przebiega wzrokiem po mnie, a potem po mamie. Dlaczego jest pokryty krwią? Dlaczego wygląda tak przerażająco?

"Musimy wyjść. Teraz!" rozpaczliwie mówi nam, puszczając mamę. Podnosi mnie z ziemi, przytulając do piersi. "Zasłoń oczy i policz do dziesięciu. Nie musisz tego widzieć." Chowam głowę w ramiona taty, zamykając oczy i licząc tak, jak mi każe.

Dziesięć.

Dziewięć.

Osiem.

Siedem ... i otwieram oczy. Tylko raz. Żeby zobaczyć to, czego tata nie chciał, żebym zobaczył.

Zobaczyłem tylko śmierć.




Rozdział 1

==========

Rozdział 1

==========

Kot mówi

"Wiesz, że moja miska jest wciąż pusta, gdy karmisz tych śmiertelników" - protestuje Amethyst, przesuwając ogon wokół moich nóg, gdy staram się nie uśmiechać, gdy podaję kobiecie w średnim wieku zupę z parującego garnka przede mną.

"Dziękuję", mówi z wdzięcznością kobieta, gdy dostaje bułkę z boku, a ja przytakuję, uśmiechając się do niej delikatnie.

"Nie zapomnij zameldować się w dziale odzieży i pościeli przed siódmą. Zamykają po siódmej na noc", wyjaśniam jej, wiedząc, że jest nowa i robi się późno. Z drugiej strony, w dzisiejszych czasach wszyscy są nowi. Przebiegam wzrokiem po jej połatanej i podartej sukience, plecaku na plecach i pustych policzkach. Nie je zbyt wiele i założę się, że większość nocy śpi na ulicy.

Moi rodzice od wielu lat prowadzą lokalny bank żywności, podczas gdy my mieszkamy w mieszkaniu przy kościele. Bank żywności zaczynał jako mała organizacja i przekształcił się w jedną z najbardziej potrzebnych organizacji na świecie po tym, jak kilka miesięcy temu Nowy Jork, Londyn i Grecja zostały zniszczone przez Bóg wie co. Wiele osób mówiło, że to klęska żywiołowa, niektórzy, że to kobieta, która ma moce. Trudno jest wiedzieć, jakie zdjęcia są photoshopowane, a jaka historia jest prawdziwa w dzisiejszych czasach.

Tak czy inaczej, świat zmienił się z pokojowego, w którym dorastałem. Ocaleni nie mieli gdzie mieszkać, nie mówiąc już o znalezieniu pracy i zdobyciu pożywienia. Żywność szybko stała się towarem deficytowym, ponieważ światowy handel przestał istnieć, a dopiero niedawno uporządkowano go na tyle, że możemy rozdawać jedzenie w miejscach takich jak to. Mieszkamy tuż obok Edynburga, a Szkocja stała się najlepszym miejscem dla wszystkich, aby uciec, ponieważ rząd szkocki postanowił spróbować i pomóc. Tylko kwestia jest, oni naprawdę nie pomogli jak oni powiedzieli , że oni byliby w telewizji.

Rząd po prostu nie dba o nich. I reckon they said they would help to look good, and that's why I am here after school every day helping my parents the best I can to run this place. W kościele mamy sto pokoi, a w osiemdziesięciu z nich mieszkają czteroosobowe rodziny. Pozostałe dwadzieścia pokoi zazwyczaj się zmienia, ponieważ ludzie zdają sobie sprawę, że nie mogą dostać pracy w naszym mieście i przenoszą się do pobliskiego miasta.

"Dzięki za radę", mówi, jej głos gęsty od emocji, gdy łzy spadają po jej policzkach. Sięgam po nią i kładę rękę na jej ramieniu tylko na chwilę. Nie jest łatwo ludziom prosić o pomoc. Duma to w końcu podstępna rzecz. To powstrzymuje cię przed uzyskaniem pomocy przez większość czasu.

"Powinnaś się zbierać. Spóźnisz się na tę randkę" - przypomina mi mama, wchodząc na moją stronę. Nawet nie widziałem, jak wyszła z zaplecza, gdzie pomagała mojemu tacie w gotowaniu. Mama zajmuje się papierkową robotą, a tata gotuje. To dobry zespół, nawet jeśli są w sobie zakochani w ten chory sposób. Mama patrzy na mnie ze zrozumieniem, a jej głębokie ceruleanowe oczy przesuwają się na odchodzącą kobietę i z powrotem na mnie, zanim założy czarne włosy za uszy. Odpinam mój żółty fartuch, na którym jest mnóstwo dziur i śladów po oparzeniach, i podaję go jej. Dzielimy fartuch - i większość ubrań - bo jesteśmy tego samego wzrostu. Tata mówi, że jesteśmy krótkie i słodkie. Nie sądzę, żeby słodkie było słowem, które dokładnie opisuje mnie, ale z pewnością opisuje moją mamę. Zapina je i odsuwa się, kładąc ręce na biodrach i rozglądając się po pokoju. Jest dziś bardziej ruchliwa niż zwykle, co nie jest dobrą rzeczą, i widzę to w jej wyrazie twarzy.

"To tylko pierwsza randka. Może chcieć się tylko zabawić i może mnie nie lubić," zaznaczam.

"Jasne, dwóch siedemnastolatków po prostu 'spędza czas'. On też patrzy na ciebie jak na przyjaciółkę" - odpowiada sarkastycznie. Jedyną osobą, która bije poziom sarkazmu mojej mamy jestem ja, a nawet wtedy jestem pod wrażeniem rzeczy, z którymi wychodzi.

"Twoja mama kłamie. Chłopak patrzy na ciebie, jakby chciał cię zjeść w całości" - zauważa Amethyst, a ja odwracam się, żeby na nią spojrzeć, żałując, że nie mówi do mnie przy ludziach. "Jestem pewna, że jego nową misją w życiu jest dostanie się do twoich majtek." Ślepy wyraz twarzy, rzecz, do której przyzwyczaiłem się od czasu, gdy Amethyst po raz pierwszy do mnie przemówiła.

Jestem pewna, że rozmowa z kotem nie jest normalna i może mnie zamknąć, jeśli ktoś się o tym dowie. Mama nie słyszy Amethyst. Szczęściara z niej. Pochylam się, podnosząc Amethyst i niosąc ją do tylnych drzwi.

"O czym rozmawialiśmy wcześniej?" szepczę do niej, upewniając się, że nikt nie jest w pobliżu, zanim zacznę mówić.

"Żadnych rozmów z tobą, gdy śmiertelnicy są w pobliżu. Wiem, wiem, ale mój żołądek mnie zdradził. Jestem taka głodna" - mruczy, brzmiąc jakby brakowało jej jednego posiłku do śmierci czy coś. Głaszczę jej jedwabiste czarne futro, słysząc jej mruczenie, gdy kontynuuję spacer.

"Twój żołądek zawsze cię zdradza, a ty zawsze jesteś głodny", wskazuję.

"Minęło tak dużo czasu, odkąd jedzenie dotarło do mojej miski", mówi, zachowując się tak, jakby miała zamiar wkrótce zemdleć. Przysięgam, że ten kot jest tak przesadnie dramatyczny. Dlaczego nie mogłem wybrać normalnego, nie mówiącego kota? Takiego, który po prostu miauczałby na mnie, gdy był głodny? Nie, dostaję wewnętrzny monolog najbardziej szalonego kota w mieście.

"Nakarmiłem cię o dwunastej, ty mały kłamco", mruczę, a Amethyst tylko patrzy na mnie swoimi dziwnymi fioletowymi oczami. Powinienem był wiedzieć, że fioletowe oczy nie są normalne dla kota, kiedy wziąłem ją ze schroniska.

Powinnam była wiedzieć, że był powód, dla którego nikt inny nie chciał jej adoptować, a pięć rodzin sprowadziło ją z powrotem po kilku dniach. Ale o nie, byłam frajerką, jeśli chodzi o historię o łzach. Byłam tak podekscytowana, że dostanę kota na moje szesnaste urodziny, a moi rodzice mają wpojone, że należy pomagać potrzebującym.

Dopóki nie zdałam sobie sprawy, że ten kot potrafi mówić i jest szalony bez granic.

"Tak dawno nie jadłem. Mogę umrzeć w tym tempie, a potem co byś zrobił beze mnie?" jęczy, a ja potrząsam głową, gdy popycham drzwi.

"Czego nie mógłbym zrobić bez ciebie, co?" mruczę do niej, a ona tylko niewinnie mruczy w odpowiedzi. Wbiegam po schodach i do mieszkania, kopiąc za sobą zamknięte drzwi. Stawiam Amethyst na podłodze i szybko napełniam jej miskę z jedzeniem, zanim pójdę do swojego pokoju. Nie zdążyłam nawet podziękować, zanim zjadła swoje serce. Przymierzam trzy różne stroje, zanim się poddam i spojrzę na siebie w lustrze. Moje chude dżinsy są trochę za ciasne, ale to nie jest zła rzecz, a moja biała koszula może być ryzykiem, biorąc pod uwagę fakt, że regularnie omijam moje usta podczas jedzenia. W takim razie zaryzykuję. Przeczesuję moje proste brązowe włosy i patrzę na moje wypielęgnowane usta, zanim nałożę trochę bladej szminki w kolorze nude. Trochę tuszu do rzęs później i myślę, że wyglądam w porządku.

To i tak nie jest prawdziwa randka.

A przynajmniej tak sobie wmawiam, bo inaczej nigdy nie wyszedłbym z tego kościoła.




Rozdział 2

==========

Rozdział 2

==========

To nie jest randka

"Wyglądasz dziś bardzo pięknie" - mówi John, poprawiając swój krawat, który wygląda jak coś, co dał mu do noszenia jego tata, gdy ja próbuję się uśmiechnąć. Jestem całkiem pewna, że kiedy wymuszam uśmiech, nie sprawia to, że wyglądam atrakcyjnie. Wyglądam jak kot z Cheshire z Alicji w Krainie Czarów. Postanawiam skupić się na mojej randce, zobaczyć, czy mogę znaleźć coś, co sprawi, że będzie to mniej niezręczne. Dlaczego randki zawsze są niezręczne? Cały garnitur nie działa dobrze na Johna; jest za duży, po pierwsze, i wygląda w nim poważnie niewygodnie, gdy co kilka sekund wierci się na swoim miejscu. Trochę się poci, a ja obserwuję, jak jedna kropla potu zsuwa się po jego czole do nosa, zanim ją wytrze.

"To nie jest randka; nie musisz robić komplementów", zaznaczam.

"To nie jest?" pyta z marszczeniem zaznaczającym jego ładną twarz.

"Nope," mówię, podnosząc moje menu. "I będę płacić za moje jedzenie".

"Ale ja-"

"Spójrz, jesteś słodki i dobrze wyglądający. To po prostu nie jesteśmy kompatybilni, i oboje o tym wiemy. Moi rodzice chodzili na mnie, że nie mam żadnych przyjaciół i nie umawiam się na randki...więc oto jesteśmy. Jak tylko ta randka się skończy, przestaną się na mnie wyżywać przez co najmniej dwa tygodnie - mówię i natychmiast żałuję, bo w jego oczach pojawiają się łzy. Mama i tata mówią, że zawsze jestem dla wszystkich zbyt surowa, ale jestem pewna, że nie powiedziałam wtedy nic zbyt podłego.

Czyżby?

"Powinienem wyjść" - mówi John, podnosząc okulary. Zanim mogę zaprotestować, wybiega z restauracji, a ja potrząsam głową, wiedząc, że to był zły pomysł.

"Mężczyzna nigdy nie powinien zostawiać kobiety tak spektakularnej jak ty zupełnie samej", mruczy gładki, głęboki i seksowny głos. "Kto wie, w jakie kłopoty mógłbyś się wpakować". Patrzę w górę, aby zobaczyć najbardziej flipping gorgeous facet, jaki kiedykolwiek widziałem. Jedwabiście białe pasma włosów opadają mu na czoło, jego oczy mają idealny odcień zieleni, którego nie mogę nawet porównać z niczym innym, jego skóra jest opalona, a jego umięśnione ciało wypełnia obcisłą białą koszulę i czarne spodnie, które ma na sobie.

Święte wszystkie rzeczy w piekle, skąd on się wziął?

"Chyba go wystraszyłem" - mruczę. Jestem zaskoczony, że jakiekolwiek słowa w ogóle wyszły z moich ust; czuję, że właśnie wyschły od świętego gorąca przede mną.

"Taka mała rzecz jak ty?" droczy się i tupie językiem, a ja się śmieję. "Mogę się do ciebie przyłączyć?"

"Jasne", mówię, a on się uśmiecha, gdy wsuwa się na siedzenie naprzeciwko mnie, jego noga ociera się o moją, a ja drżę od tego kontaktu. Czuję, że nie mogę oderwać od niego oczu. "Byłem kiedykolwiek tak niegrzeczny. Mam na imię Luc; a jak ty się nazywasz?".

"Alexandria, ale ludzie blisko mnie nazywają mnie Lexi," odpowiadam. Luc to seksowne męskie imię na pewno.

"Alexandria." Moje imię jest wypowiadane tak miękko na jego ustach. Stwierdzam, że po raz pierwszy w życiu lubię swoje imię. "Nie powinieneś go skracać; pasuje do ciebie".

"Czy Luc nie jest skrótem od czegoś?" pytam.

"Cóż, podczas gdy ty pytasz-" Przestaje mówić, gdy mój telefon dzwoni w mojej torbie.

"Przepraszam, sekundę," mówię i widzę, jak kiwa głową w kącie mojego oka, gdy otwieram torbę, odsuwając na bok moje klucze z gigantycznym brelokiem w kształcie serca, który wygrałem w arkadach kilka miesięcy temu, i chwytam mój telefon. Marszczę czoło, gdy widzę, że to mój tata do mnie dzwoni. On nigdy do mnie nie dzwoni. Odblokowuję telefon i odbieram połączenie, nie słysząc nic oprócz ciężkiego oddechu przez sekundę, zanim pośpieszny głos taty krzyczy w dół telefonu.

"Wracaj do domu. Teraz!" Linia gaśnie, a ja potrząsam głową w zamieszaniu, wrzucając telefon z powrotem do mojej torby.

"Przepraszam, muszę iść", wyjaśniam.

"Czy wszystko w porządku?" pyta grzecznie.

"Tak, jestem pewien, że jest lub będzie. Jeszcze raz przepraszam," mówię, wspinając się z mojego miejsca i patrząc z powrotem na Luca, gdy odchodzę. Flipping dammit, w końcu spotykam gorącego faceta, a ja zostawiam go w tyle. Wybiegam z restauracji i przez pustą ulicę do kościoła, tylko po to, aby zatrzymać się, gdy widzę cień mężczyzny w drzwiach.

"Kościół to zabawne miejsce dla rodziny demonów, aby się ukryć". Żwirowy głos sprawia, że denerwuję się, gdy cofam się, a mężczyzna występuje do przodu w światło. Nosi kaptur, który spada mu do brzucha, z dwoma szczelinami na oczy, których nie widzę zbyt dobrze z tego, co wygląda jak maska pod kapturem. W obu rękach trzyma dwa błyszczące, czerwone miecze i coś w nim naprawdę mnie przeraża.

"Halloween jest dopiero za trzy miesiące" - mówię mu, rozglądając się wokół siebie i nie widząc nic poza pustą ulicą i jadłodajnią w oddali. Jeśli pobiegnę do knajpy, może Luc wciąż tam jest i może pomóc mi ukryć się przed pełzaczem. Zimny wiatr wieje wokół mnie, gdy patrzę z powrotem na dziwnego, zakapturzonego mężczyznę.

"Twoi rodzice zostali schwytani za złamanie świętego prawa demonów. Chodź ze mną teraz, albo złamiesz to samo prawo i czeka cię ten sam los".

"Gdzie są moi rodzice?" pytam go, cofając się po raz kolejny. Coś jest tak bardzo nie tak. Czy on właśnie powiedział, że moja rodzina to demony i złamała prawo? Co za odlotowy stek bzdur.

"Nie rób tego w trudny sposób, mały demonie. Lubię niewinne dziewice takie jak ty na mój obiad, a nikt nie wie, że w ogóle istniejesz. To byłoby zbyt proste", mówi, wydając się rozważać nad jakimś szalonym pomysłem zjedzenia mnie, gdy próbuję nie zwymiotować.

"Przepraszam, nie jesteś w moim typie, kolego. Możesz iść i pieprzyć się, jeśli myślisz -" krzyczę, gdy porusza się w mgnieniu oka i jest przede mną. Poruszał się tak szybko, zbyt szybko. W następnym mgnieniu oka rękojeść jego miecza wbija się w bok mojej głowy, a ciemność bierze mnie pod siebie bez żadnej walki.




Rozdział 3 (1)

==========

Rozdział 3

==========

Demony są cholernie prawdziwe. Kto wiedział?

Otwieram oczy, widząc, że leżę na wilgotnej, szarej kamiennej podłodze, a wilgoć sprawia, że mój policzek przykleja się do kamienia. Z pewnością pachnie tu jakby coś umarło, gdy więcej moich zmysłów wraca do mnie, w tym ból głowy, którego wcześniej nie miałem. Podnoszę się z kamienia i patrzę w górę na grube szare kraty, które zamykają mnie w tej klatce z niewielką ilością innych. Nade mną znajduje się reflektor, rzucający światło na celę, a pręty są tak blisko siebie, że wątpię, czy zdołałbym przebić przez nie pięść. Przesuwam rękę na bok głowy, natychmiast wzdrygając się od bolącej grudki, którą tam znajduję.

Ten zakapturzony dziwak nie dał mi szansy. Przebiegam drugą ręką po ubraniach, orientując się, że jestem w tych samych, które miałam na sobie na randkę. Przynajmniej jest coś takiego.

"Cześć!" krzyczę, używając prętów, aby podciągnąć się do góry. Moje przywitanie odbija się echem w dół rzędów i szeregów komórek, które widzę, ale nikt nie odpowiada. Nie wiem, jak długo pacyfikuję swoją celę, biegając w kółko po słowach zakapturzonego mężczyzny z mieczem tuż przed tym, jak mnie znokautował. To było tanie posunięcie, a ja nie miałam szans się bronić.

Wszystkie te zajęcia z samoobrony, na które mama kazała mi chodzić, były najwyraźniej gigantyczną stratą czasu i pieniędzy. Pocieram ramiona, gdy przypominam sobie jego brednie o tym, że demony są prawdziwe i że ja jestem jednym z nich. Nazwał mnie i moją rodzinę demonami, co jest szalone, jak nowe sfery szaleństwa, które nigdy nie zostały znalezione. Bardziej prawdopodobne jest, że ten człowiek jest szaleńcem, a teraz jestem zamknięty w jego piwnicy do końca życia.

Przynajmniej nie będę musiał już chodzić do szkoły...

"Cholera, tracę wątek" - mruczę do siebie, podczołgując się do krat i owijając dłonie wokół zimnego metalu. Opieram o niego swoje czoło. Zimno jest relaksujące i kojące przez sekundę, zanim usłyszę kroki w oddali. Stąpanie brzmi jak ciężkie buty uderzające o kamień, każdy krok jest przerywany przez następny, aż postać zatrzymuje się przed moją celą. To ten sam zakapturzony mężczyzna sprzed kościoła, czerwone oczy i w ogóle. Tyle, że tym razem nie ma w rękach mieczy i jest jeszcze bardziej przerażający, bo po prostu tam stoi.

Może jednak miałem rację co do tej piwnicy.

"Nie ma co się wygłupiać, bo będę zmuszony zakuć cię w kajdanki. Sąd czeka na twoją obecność" - zauważa, a ja zdaję sobie sprawę, że nie jest to ta sama osoba sprzed kościoła. Ten człowiek ma amerykański akcent, prawie jakby był z Tennessee, podejrzewam. Akcenty nie są moją mocną stroną, więc może być z każdego stanu. Kajdanki i piwnica... tak, zostałem schwytany dla jakiegoś kultu. To jedyne logiczne wyjaśnienie. Muszę się stąd wynieść.

"Jak się nazywasz?" pytam go.

"Jestem strażnikiem piekła. Jesteśmy określani jako Hellers", mówi mi, gdy wydobywa z płaszcza masywny brelok i przerzuca klucze, dźwięk mojego oddechu i kluczy obijających się o siebie jest jedynym dźwiękiem w tym miejscu. Jest tak cicho, że nawet dźwięk kapiącej wody zniknął. Heller znajduje odpowiedni klucz i wsuwa go do zamka, klikając, by go otworzyć. W chwili, gdy kliknie, przez drzwi przelatuje fala czerwonej energii, a ja cofam się o krok.

"Co to było?" pytam, moje ręce drżą tak krótko, ponieważ łatwo jest uwierzyć, że Hellery, które poznałem, mylą się co do magii, demonów i tego wszystkiego. Ale zobaczyć to? To jest coś zupełnie innego.

To była magia.

"To zamek demona," odpowiada, tak naprawdę nie odpowiadając na moje pytanie, bo nie wiem, czym jest zamek demona.

"Demony są prawdziwe..." szepczę. Przez sekundę, wszystko, co chcę zrobić, to śmiać się, jak zaczynam wierzyć w szaleństwo. Ale potem naprawdę wbija mi się do głowy, że to wszystko jest prawdziwe. Moi rodzice są demonami i ja też. Dlaczego nigdy mi nie powiedzieli? To nie ma żadnego sensu.

"Tak. Myślałaś, że wszyscy cię okłamują?" pyta. Podejrzewam, że uśmiecha się do mnie spod tego kaptura. "A teraz idź." Wskazuje w dół korytarza, a ja ostrożnie przechodzę obok niego, utrzymując jego oczy zamknięte na moich. Patrzy na mnie tak intensywnie, że nie zauważa, jak owijam rękę wokół kluczy i szybko wyrywam mu je z ręki. Skręcając drugą pięść i unosząc ją, uderzam go prosto w klatkę piersiową, a jego sapnięcie, po którym się zapada, oznacza, że trafiłam w przeponę tak, jak chciałam. Pochylam się i owijam dłonie wokół jego szyi, wywierając wystarczający nacisk, by zmusić go do zemdlenia, zanim puszczam i wstaję z powrotem.

Nie zawracam sobie głowy rozglądaniem się, wiedząc, że gdyby ktoś mnie zobaczył, już dawno by mnie zatrzymał. Chwytam Hellera za nogi i wciągam go do klatki, zanim wybiegnę na zewnątrz i zamknę drzwi, zamek automatycznie się zatrzaskuje. Biegnę korytarzem, mijając tyle pustych klatek, aż docieram do jakiegoś rogu. Zerkam za niego, widząc, że jest pusty, a na samym końcu znajdują się drzwi. Biegnę najszybciej jak potrafię w dół do drzwi, ale głos każe mi się zatrzymać.

"Alexandria?" głos mojego taty dryfuje do mnie, a ja gwałtownie się odwracam, widząc mojego tatę w łańcuchach w celi obok mnie. Krew leje się po jego twarzy z głębokich cięć na czole, jego włosy są spocone i wypchnięte z oczu, a koszula, którą miał na sobie, gdy widziałam go po raz ostatni, jest poszarpana, rozdarta w dziesiątkach miejsc, jakby pazury rozerwały ją na strzępy.

"Tato!" szorstko wołam, biegnąc do klatki i owijając ręce wokół krat, przyciskając się tak blisko, jak tylko mogę do mojego taty. "Co oni ci, kurwa, zrobili? Gdzie jest mama?"

"W innej części więzienia, z dala ode mnie, ale to nie ma teraz znaczenia. Posłuchaj mnie uważnie, Alexandria," mówi mi, jego głos jest tak zmęczony i słaby, że coś we mnie pęka, gdy słyszę tatę w takim stanie.

"Jak to, nie ma znaczenia, gdzie jest mama? Czy straciłeś rozum, tato?" wykrzykuję, kręcąc głową. "Mam klucze; wydostanę cię, a potem możemy znaleźć mamę", mruczę, podchodząc do drzwi i próbując jednego z kluczy w zamku. Kiedy nie chce się przekręcić, próbuję następnego i następnego. Pot spływa mi po karku, im dłużej tu stoję, tym dłużej klucze nie działają.




Rozdział 3 (2)

"Aleksandro, musisz mnie posłuchać" - szepcze rozpaczliwie tata, a ja spoglądam w górę, widząc, jak bardzo cierpi i jak bardzo ma trudności z mówieniem. Nie ma mowy, żebym mogła go stąd wynieść, a nie sądzę, żeby mógł chodzić. Kurwa. Jego oczy spotykają się z moimi, a szloch łapie mnie w gardle. Usuwam klucze i opieram głowę na kratach, poddając się.

"Słucham, tato", mówię mu.

"Jesteś demonem. To wszystko prawda, co ci powiedzieli, i to wszystko jest złe, co powiedzieli ci o przeszłości naszej rodziny", mówi mi. Z trudem odpowiadam mu; z trudem nawet pojmuję to, co mi mówi.

"Demonie...dlaczego mi nie powiedziałeś?" pytam, ale nawet nie wiem, czy mnie słyszy, bo jego oczy są rzucone w dół na podłogę.

"Nie należysz do żadnego z nich, rozumiesz mnie? Nie jesteś ich i nigdy nie pozwól, by powiedzieli ci inaczej. Po prostu przetrwaj, a wszystko będzie dobrze" - mówi mi, nie mając wcale większego sensu. Może majaczy od utraty krwi.

"Kocham cię, tato" - mówię, akurat w momencie, gdy słyszę grzmot kroków dochodzący z drugiej strony drzwi. Nie patrzę na drzwi, nieważne jak bardzo bym chciała. Trzymam wzrok na moim tacie, wiedząc, że to może być ostatni raz, kiedy widzę go przez długi czas.

"Ja też cię kocham, moja mała dziewczynko. Pamiętaj, że nie należysz do nikogo poza sobą i zachowaj ten znak na biodrze w tajemnicy. Nikt nie może go zobaczyć, zrozumiano?" mówi, a ja przytakuję, nie bardzo rozumiejąc, dlaczego dziwne znamię powinno być ukryte, ale znowu musi majaczyć.

"Czym my jesteśmy, tato? Dlaczego oni nam to robią?" pytam. "Powiedzieli, że uciekliście, ale dlaczego?".

"Uciekaliśmy nie tylko przed demonami, ale i przed aniołami. Uciekliśmy od nich wszystkich, a nikomu nie można ufać w stosunku do ciebie. Przykro mi tylko, że jakoś daliśmy się złapać," mówi mi, a wstrząsająca światem rewelacja sprawia, że zamieram, gdy drzwi się zatrzaskują, a na korytarz wbiega czterech Piekielnych. Chwytają mnie, przyciskając do krat, gdy po moich policzkach spływają łzy, a ja staram się przypomnieć sobie każdy skrawek mojego taty, dopóki mnie nie odciągają.

Nie płaczę dlatego, że mnie krzywdzą, ani dlatego, że mój świat właśnie został wywrócony do góry nogami. Nie, to dlatego, że mój tata płacze.

A mój tata nigdy nie płacze.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Z piekła nie da się uciec"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści