Zaręczona z Przeklętym Księciem

I. Turniej Księżniczek

----------

Część I

----------

==========

Turniej księżniczek

==========




Rozdział 1 (1)

==========

Rozdział 1

==========

Jasne transparenty i flagi powiewały z masztów i szczytów budynków. Wszędzie, gdzie spojrzałem, słońce mieniło się feerią barw. Chwyciłem się poręczy przed sobą, gdy statek delikatnie się kołysał, ciągnięty przez liny przymocowane do dwóch mniejszych łodzi wiosłowych. Port wyglądał już na pełny, z kilkoma statkami zakotwiczonymi dalej na głębszej wodzie, więc cieszyłem się, że nie próbujemy wpłynąć pod żaglami.

Księstwo Marin, miasto-państwo, do którego wpływaliśmy, było centrum handlu. Przynajmniej według marinskiego emisariusza, który nas tu sprowadził. Ale i tak nie spodziewałem się, że będzie tak ruchliwe.

Spójrzcie! Nie kłopotałem się otwieraniem ust, gdy zwróciłem uwagę mojej siostry na statek z tęczowymi żaglami. Nasza towarzyszka podróży, księżniczka Celine, poszła obejrzeć coś z drugiej strony statku, więc ani grzeczność, ani tajemnica nie wymagały, byśmy mówili na głos.

Jakież to zachwycające. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Projektowany głos Sophie dzwonił w moim umyśle z dziecięcym zachwytem. Wisiała nad barierką, jej złote loki rozwiewały się na lekkim wietrze, a na jej twarzy gościł szeroki uśmiech.

Nie byłem pewien, czy entuzjazm dotyczył egzotycznie wyglądającego portu, czy końca naszej długiej podróży morskiej. Z pewnością ulgą byłoby poczuć znów ląd pod stopami. I nawet nie miałem choroby morskiej jak mój bliźniak.

Zerknęłam na Wysłannika i zmarszczyłam brwi. Jego oczy błądziły po wielu statkach w porcie, a zaskoczenie na jego twarzy było dla mnie niepokojące.

Zwęziłam oczy i ruszyłam w jego stronę, gdy z molo dobiegł nas donośny głos. Z niechęcią wróciłem do portu i zauważyłem, że Sophie na przemian spogląda na mnie i na Wysłannika. Po siedemnastu latach byliśmy dostrojeni na tyle, że potrafiła odgadnąć wiele moich myśli, nawet jeśli nie wypowiadałem ich do jej umysłu.

Wygląda trochę dziwnie, prawda? Martwisz się? Zofia przewidywała. Zewnętrznie odsunęła się od barierki i przybrała pokorny uśmiech na powitanie na molo.

Nie wiem. Ale to osoba, która zapewniała o naszym bezpieczeństwie. Nie lubię, gdy wygląda na zaskoczonego.

Nawet nie zeszliśmy ze statku, a ty już martwisz się o nasze bezpieczeństwo. Dlaczego ja nie jestem zaskoczona? Mentalny ton Zofii wahał się między ekscytacją a rozbawieniem. Wiesz, że taka jest rola barona i baronowej z Lilton, prawda? To oni są szefami delegacji arkadyjskiej.

Na zewnątrz zachowałem tę samą dworską fasadę, co moja siostra. Ale wewnętrznie wysłałem jej mentalny obraz mojej trzęsącej się głowy. Wiesz, że ufam Grzegorzowi i Helenie, ale to nie znaczy, że nie zachowam czujności.

Wiem. Sophie wraz z myślą przesłała ducha śmiechu. Jesteś beznadziejny. Ale pewnego dnia będziesz musiała zrozumieć, że nie jesteśmy już zdani na siebie. I że moja choroba była już dawno temu.

Posłałem jej przepraszający grymas. Miała rację, nie mogłam się powstrzymać. Nasi rodzice zdystansowali się od nas emocjonalnie w dzieciństwie i teraz mogłam zrozumieć stojącą za tym złożoną dynamikę. Po pięciu latach bycia pewnym ich miłości, mogłem nawet trochę współczuć. Mieli na myśli to, co najlepsze. Nigdy nie wyobrażali sobie, że można dorastać samotnie, gdy mieszka się w pałacu pełnym ludzi. I w pewnym sensie mieli rację. Nie byliśmy samotni, nie do końca. Bo zawsze mieliśmy siebie.

Ile razy mówiliśmy sobie w dzieciństwie, że nie ma znaczenia, czy nasi rodzice nas kochają, bo my kochamy siebie nawzajem? Dwie połówki jednej całości. Nie miało znaczenia, czy byliśmy słabi w pojedynkę - dopóki mieliśmy siebie nawzajem, byliśmy silni.

Wziąłem głęboki oddech, niemalże drżąc na wspomnienie tego, jak blisko byłem utraty jej. By stawić czoła temu wszystkiemu samemu.

Przepraszam, Lily. Przeprosiny Sophie przyszły szybko. Nie chciałam o tym wspominać. Jest teraz wystarczająco dużo spraw na głowie.

Zmusiłam się do uśmiechu. Nie bądź głupia. Nic mi nie jest. Masz rację - to było dawno temu. Tak wiele lat temu, że wiele szczegółów się zatarło.

Moja matka nawet niedawno zapewniała mnie, że źle to wszystko pamiętam. Że Sophie nigdy nie była niebezpiecznie chora. To była zwykła choroba dziecięca, jak to określiła.

Ale ja wiedziałem lepiej. Podczas gdy fakty mogły zniknąć, jak to bywa w przypadku wczesnych wspomnień, emocje nadal wyraźnie płonęły. Wiedziałem, że jeśli zamknę oczy, będę mógł je przywołać, tak silne jak zawsze. Strach o Sophie. Pewność, że nikt poza mną nie widział zagrożenia. I całkowite przerażenie, że zostanę sam.

Ale nie mogłem sobie pozwolić na rozpamiętywanie tych emocji. Nie byłem już ani bezradny, ani dzieckiem. Sophie i ja skończyliśmy tego lata osiemnaście lat, a ja spędziłam lata ucząc się tyle o leczeniu, ile pałacowi lekarze byli skłonni nauczyć księżniczkę.

Nie miałam czasu na pochmurne osądy, potrzebowałam całego swojego rozumu. Bo w końcu dotarliśmy do tego obcego kraju i coś było nie tak.

I mimo że wcześniej mnie wyśmiała, następny rzut Zofii pokazał, że podziela przynajmniej część moich obaw. Czy wydawało ci się, że im bardziej zbliżamy się do Marin, tym bardziej nerwowy stał się Wysłannik?

Przygryzłam wargę. To nie do końca pasuje do idyllicznego obrazu, jaki malował o swoim ukochanym księstwie, prawda? Zauważyłam najmniejsze drżenie w zaciśniętych dłoniach siostry i przeszłam na jej stronę.

Czy uważasz, że powinniśmy byli pozwolić ojcu wysłać więcej straży? zapytała.

Potrząsnąłem głową niemal niezauważalnie. Nie, Alyssa miała rację - prognozowałem, odnosząc się do żony brata, ulubienicy nas obu. Jaki miałoby to sens? Mają sześć królestw pełnych strażników. Gdyby doszło do walki, nie mielibyśmy szans.

Ale do walki nie dojdzie. Odpowiadający uśmiech Sophie wydawał się bardziej szczery niż jej poprzednia próba. Wysłannik dał jasno do zrozumienia, że Marin chce sojuszu handlowego z Arkadią. Nie zrobiliby nic, co mogłoby zagrozić naszym nowym więzom. Sophie brzmiała teraz pewnie, jej drżenie ustąpiło.

Moja siostra o miękkim sercu była odważna i zdeterminowana - czasem tylko trzeba jej było o tym przypomnieć. Zawsze byłem pod ręką, żeby to zrobić. Tak jak ona zawsze przypominała mi, że nie jestem za wszystko odpowiedzialna.




Rozdział 1 (2)

Celine podeszła do nas. "Czy ktoś jeszcze doznaje dziwnego uczucia?"

"Absolutnie." Nie odrywałem wzroku od ludzi czekających na doku. Marynarze prawie skończyli zabezpieczać nasz statek, a Wysłannik już zszedł, by skonsultować się z przybyszami.

"Dla mnie brzmi jak przygoda". Celine odbiła się lekko na palcach. "To musi być w każdym razie lepsze niż cztery tygodnie na morzu".

Sophie uśmiechnęła się do naszej przyjaciółki. "To ulga zobaczyć znowu ląd, prawda?"

Słuchałem tylko pół uchem ich komentarzy na temat nieprzyjemności bycia zamkniętym tak długo na ruchomym statku. Wysłannik był teraz zaangażowany w jakiś gorący spór z komitetem w doku. I wyglądał na coraz bardziej niezadowolonego z tego powodu.

Wysłannik przewodził deputacji z Marin, która przybyła niespodziewanie do naszego królestwa Arkadii. Zażądał, by arkadyjska delegacja wróciła z nim do jego domu. Kiedy usłyszał, że Zofia i ja rozważamy towarzyszenie mu, osobiście zapewnił naszych rodziców o naszym bezpieczeństwie w jego kraju. Niepokoiło mnie, że po naszym przybyciu był tak szybko zdekoncentrowany. Być może byliśmy głupi, ufając jego autorytetowi.

Ale szansa wydawała się zbyt dobra, by ją przegapić. Stare opowieści mówiły, że poza Czterema Królestwami istniały ziemie nadające się do zamieszkania, ale nikomu z żyjących nie udało się ich znaleźć. Każdy statek, który próbował płynąć na zachód, w końcu napotykał nieprzeniknioną ścianę burz o takiej sile, że był zmuszony zawrócić. Nasze zdziwienie było więc ogromne, gdy dwa miesiące temu do portu w Arkadii, stolicy mojego królestwa, przypłynął nieznany statek.

Wysłannik wyjaśnił, że pochodzi z księstwa położonego wśród innych królestw. Ich próby żeglowania na wschód były wcześniej udaremniane przez sztormy, aż do momentu, gdy kilka łodzi rybackich doniosło o spokojnym morzu tak daleko, jak tylko odważyli się płynąć. Jego ludzie nie tracili czasu, by wyposażyć swój największy statek i popłynąć w nieznane w poszukiwaniu nowych królestw, z którymi mogliby nawiązać stosunki dyplomatyczne.

To wszystko brzmiało ekscytująco i romantycznie. Wydawało się, że sam Najwyższy Król musiał wysłać swoje matki chrzestne, aby otworzyły drogę między naszymi dwoma krainami. Rządził wszystkimi królestwami ze swojego Pałacu Światła, pomagając nam trzymać ciemność na dystans, a jego prawa mówiły, że królestwo rządzone przez prawdziwą miłość będzie prosperować. Kilka lat temu w Czterech Królestwach doszło do serii królewskich małżeństw, które były wspierane przez matki chrzestne i napędzane miłością, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że byliśmy obecnie w historycznym okresie pokoju i dobrobytu. Wydawało się więc naturalne, że Wysoki Król przetrze szlaki do legendarnych innych krain.

Sophie i ja błagałyśmy o włączenie nas do delegacji powrotnej i po wielu dyskusjach zgodzono się, że powinnyśmy pojechać. Nasz południowy sąsiad, królestwo Lanoweru, również wysłało delegację, w której miała znaleźć się nasza przyjaciółka Celine, najmłodsza lanowerska księżniczka. Nikt nie powiedział wprost, jaki jest powód naszego włączenia, ale nikt z nas nie był głupi. Wiedziałyśmy, że jesteśmy jedynymi trzema niezamężnymi księżniczkami w Czterech Królestwach. A sojusz małżeński był najsilniejszą więzią, jaką mogły stworzyć dwa królestwa.

Cóż, jedyne niezamężne księżniczki w wieku małżeńskim - przyznałem. Najtrudniejszą częścią opuszczenia domu była ucieczka od mojej nowej siostrzenicy, prawdopodobnie najsłodszego guzika, jaki kiedykolwiek istniał. Sophie i ja byliśmy tak podekscytowani, gdy drugie dziecko naszego brata Maxa i jego żony Alyssy było dziewczynką.

Trzy postacie wyłoniły się spod pokładu i stanęły za nami. Poczułem, że moje mięśnie nieco się rozluźniają na ich solidną obecność. Para w średnim wieku i starsza kobieta nosiły w sobie ten sam rodzaj uspokajającego autorytetu co rodzice. Jeśli coś było nie tak, dopilnowali by to naprawić.

Gregory i Helena, baron i baronowa z Lilton, byli oficjalną głową arkadyjskiej delegacji, a księżna Sessily przewodziła lanowianom. Zofia i ja mieliśmy ścisły nakaz, by we wszystkim podążać za ich wskazówkami. Księżna była bardzo szanowanym negocjatorem w całych Czterech Królestwach i wszyscy wiedzieli, że Lanower nigdy nie rozważał nowego traktatu bez jej wkładu. Tak wielki był podziw moich rodziców dla jej mądrości i sprytnej inteligencji, że poinstruowali nas, byśmy uważnie słuchali wszelkich wskazówek, jakie może dać Celine, i dopasowywali nasze zachowanie do wszelkich ograniczeń, jakie postanowiła nałożyć na swoją podopieczną.

Wysłannik, który wciąż znajdował się w doku, rozmawiając z grupą, która przyszła powitać statek, zauważył przybycie szefów delegacji i pospiesznie wrócił na pokład. Ukłonił się nisko przed rozpoczęciem przemowy, która tylko sprawiła, że stałem się bardziej nerwowy.

"Obawiam się, że nastąpiło nieprzewidziane zdarzenie. Całkowicie nieprzewidziane, zapewniam was." Zrobił pauzę i potarł dłonie.

"Jestem pewien, że cokolwiek to jest, możemy wspólnie znaleźć przez to drogę". Spokojne tony księżnej powinny były dać każdemu pewność siebie, ale Wysłannik po prostu rzucił jej nieufne spojrzenie.

"Tak, tak, z pewnością. Oczywiście, zrobimy wszystko co w naszej mocy. Naszym największym pragnieniem jest ujrzeć korzystny sojusz zawarty między naszymi dwoma krainami i nigdy chętnie nie zrobilibyśmy nic, co mogłoby temu zagrozić."

Złapałem przewrócenie oczami Celine tak samo jak projekcję Sophie, Łaskawy, nie jest dobry w przechodzeniu do sedna, prawda?

Najwyraźniej nasi opiekunowie podzielali tę opinię. "Być może mógłbyś nas oświecić co do tego nowego rozwoju," powiedział baron z godną podziwu powściągliwością.

"Tak, w rzeczy samej. To wszystko stało się podczas mojej nieobecności, rozumie pan. Nie miałem najmniejszego pojęcia. Jakżebym mógł?"

"Jak rzeczywiście?" powiedziała Helena, baronowa, z widocznym współczuciem. Bez wątpienia nasi rodzice mieli nadzieję, że będziemy się uczyć z jej przykładu, kiedy wybrali ją na wspólnego szefa delegacji. Nie urodziła się do swojego stanowiska, tak jak my, ale nosiła się z większą godnością.

Mężczyzna, który początkowo witał statek, wszedł na pokład. "Obawiam się, że nie możemy dłużej czekać." Rzucił zirytowane spojrzenie na Wysłannika. "Ich Wysokości będą musiały nam towarzyszyć natychmiast".




Rozdział 1 (3)

"Przepraszam?" Wokół spokojnej księżnej pojawiła się podszewka ze stali.

Mężczyzna rzucił jej przepraszające spojrzenie. "Ty też jesteś mile widziany, Wasza Miłość, oczywiście. Ale mamy miejsce w powozie tylko dla trzech osób. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będzie ich tak wielu. Inny powóz jest w drodze. Ale nie możemy na niego czekać. Ceremonia ma się właśnie rozpocząć, a nie wiemy, co się stanie, jeśli Ich Wysokości nie będą obecne."

"Jaka ceremonia?" Baron Lilton wystąpił do przodu, jakby chciał osłonić Sophie i mnie swoim ciałem. Doceniłem ten gest, ale zauważyłem też grupę strażników stojących niespokojnie na molo. Nasza mała arkadyjska gwardia honorowa wyglądała równie nieswojo, wisząc z powrotem na pokładzie i czekając na jakiś kierunek.

"Ceremonia otwarcia Turnieju Księżniczek" - powiedział nieszczęśliwie Wysłannik. "Najwyraźniej zaczyna się nawet teraz".

Tourney Księżniczek? To brzmi złowieszczo. Sophie miała na oku również marinistycznych strażników.

Turnieje dawno wyszły z mody w Czterech Królestwach, ale nasi pradziadkowie najwyraźniej je lubili. Nigdy jednak nie słyszałem o takim z udziałem księżniczek. Chyba nie chodzi im o to, żebyśmy walczyli ze sobą, prawda? Próbowałem sobie to wyobrazić i nie udało mi się.

"Księżniczki muszą iść z nami teraz." Nowo przybyły sięgnął do przodu i delikatnie chwycił moje górne ramię, próbując wyprowadzić mnie ze statku. "Wysłannik pozostanie, by wszystko wyjaśnić. A ty możesz podążać za nim, jak tylko pojawią się dodatkowe wagony."

Wykopałem swoje pięty i zerknąłem z powrotem na barona i baronową. Oboje wyglądali na zaniepokojonych, ale w ich oczach mogłem wyczytać prawdę. Nie mogli nic zrobić przeciwko potędze całej tej krainy. Nawet statek, na którym staliśmy, należał do nich. Musielibyśmy się zgodzić i mieć nadzieję na najlepsze.

Przestałam się opierać i chwyciłam Sophie za rękę, ciągnąc ją za sobą.

Nie martw się, Lily, wiesz, że nie mogą nas rozdzielić. Nie naprawdę. Sophie spojrzała na mnie świadomie, a ja poczułam odnowione poczucie uzasadnienia dla zachowania naszego sekretu.

Nikt we wszystkich królestwach nie wiedział o naszym związku. Nie od czasu, gdy niania odeszła poprzedniego roku. Tylko ona znała prawdziwy efekt prezentu, który nasza matka chrzestna dała nam na chrzcie. Większa więź niż kiedykolwiek wcześniej łączyły bliźnięta. I zawsze radziła nam, byśmy zachowali to dla siebie.

"Twój specjalny sekret", mówiła nam niania w dzieciństwie, i "Twoja specjalna broń", gdy dorastaliśmy. "To będzie denerwować innych, niepotrzebnie", ostrzegała. "Nie musicie o tym mówić".

Czasami zastanawiałem się, czy nie miała racji. Czy powinniśmy byli powiedzieć przynajmniej naszej rodzinie. Ale teraz trzymałem wiedzę o tajemnicy blisko. Nie było możliwości, aby ktokolwiek w Marin dowiedział się o naszym związku, więc cokolwiek się stało, mieliśmy jedną niespodziewaną przewagę.

Marinczycy zagnali Celine za nami i w ciągu kilku chwil zapędzili nas wszystkich do czekającego powozu. Ich próby zamknięcia drzwi były utrudnione przez wyciągniętą stopę Celine. "Czekajcie," powiedziała. "Gdzie jedziemy?"

"Do Pałacu, oczywiście, Wasza Wysokość" - brzmiała odpowiedź, zanim drzwi zostały siłą zamknięte. Celine zwaliła się z powrotem na siedzenie, a ja zająłem jej miejsce, zerkając przez okno.

Powóz zatrząsł się i ruszył, a ja patrzyłem, jak odległe postacie na statku oddalają się coraz bardziej. Czy dopiero kilka minut temu pocieszyła mnie obecność starszych szlachciców? Wyglądało na to, że mimo wszystko nie będę mógł na nich liczyć w kwestii naprawy sytuacji. Mój wcześniejszy instynkt miał rację. Jeśli chcemy być bezpieczni, musimy polegać na sobie.




Rozdział 2 (1)

==========

Rozdział 2

==========

"Więc co sądzisz o tej ceremonii?" zapytała Celine. "Czy oni nas wożą, żebyśmy byli niewinnymi ofiarami? Ooh, a może będziemy częścią zamachu stanu?".

"Celine!" Zofia zabrzmiała zszokowana. To niedorzeczne, prognozowała, najwyraźniej nie chcąc urazić naszej przyjaciółki, wypowiadając te słowa na głos.

Ja nie miałam takich skrupułów. "Wydajesz się raczej wylewna, jeśli myślisz, że wkrótce staniemy się pokojówkami złożonymi w ofierze straszliwej bestii, czy coś takiego. I nie mogę sobie wyobrazić, co dobrego zrobilibyśmy komukolwiek w zamachu stanu".

"Mów za siebie, Lily." Celine uśmiechnęła się do mnie, zanim ustawiła się przy przeciwległym oknie. "Jest duże, prawda?" Obserwowała miasto przetaczające się obok.

"Wysłannik powiedział, że całe księstwo to jedno gigantyczne miasto," powiedziała Zofia, próbując zerkać przez moje ramię. "Musi tu być dużo ludzi z tymi wszystkimi statkami w porcie".

"Podejrzewam, że przybyli na ten Princess Tourney," powiedziałem. "To by wyjaśniało, dlaczego Wysłannik wyglądał na tak zdezorientowanego widząc ich wszystkich".

"Co w królestwach myślisz, że Tourney księżniczki obejmuje?" Sophie wyglądała na nieco zdenerwowaną.

"Walki na miecze? Jousts? Hej, może będą mieli zawody łucznicze. Marie pomaga mi w celowaniu." Starsza szwagierka Celine stała się w ostatnich latach czymś w rodzaju eksperta od łuku, ale nie miałam takiego samego zaufania do umiejętności Celine.

"Mam nadzieję, że nie. Wysłannik nigdy nie mówił nic o tym, że wszystkie ich księżniczki są biegłymi wojownikami." Zmarszczyłem się. "Oczywiście, nie mówił też nic o wycieczce".

Liczne kamienne budynki miasta wydawały się czyste i dostatnie, tak jak opisywał to Wysłannik. Jednak odbierałem nieuchronne wrażenie wieku i zmęczenia. Zasłony, ubrania, markizy - wszystko wyglądało na nieco wyblakłe. Tylko kwiaty zachowały swoją jasną wesołość.

Sami ludzie wydawali się jednak podekscytowani, tłumnie przemierzając ulice. Wielu z nich zmierzało w tym samym kierunku, co my - w stronę pałacu. Ale inni byli zajęci sprzedażą swoich towarów, a jeszcze inni zatrzymywali się, by wskazać na nasz powóz i głośno wołać lub szeptać do swoich towarzyszy.

"Na tę ceremonię otwarcia musi jechać mnóstwo ludzi" - powiedziała Celine, wciąż wpatrując się w okno.

Wycofałem się. "Czy ludzie wydają ci się... szczęśliwi?".

Sophie przepchnęła się obok, by zająć moje miejsce. "Nie do końca. To nie ma tego samego powietrza, które mają uroczystości w Arkadii. Czuje się prawie..." Zerknęła z powrotem na mnie, jej oczy były szerokie z troską.

"Niepewna," powiedziała Celine, lekki humor z wcześniej zastąpiony ponurą powagą. "Podekscytowana, ale trochę przestraszona byłaby moja ocena".

"Spójrz," Zofia wskazała przez okno. Pałac pojawił się w zasięgu wzroku.

Imponujący kamienny budynek wyglądał na starszy niż reszta miasta, ale też jakoś lżejszy. Jego wieże wznosiły się nad księstwem w zgrabnych iglicach, rozświetlonych flagami. W jakiś sposób widok ten odpędził część mojego niepokoju. "To jest piękne."

"Przynajmniej powinniśmy wiedzieć, co się dzieje wystarczająco szybko", powiedziała Celine, najwyraźniej nie będąc pod wrażeniem eleganckiej struktury.

"Ponieważ jestem o rok starsza, lepiej pozwól mi wejść pierwszej", dodała, gdy powóz zagrzechotał przez bramy pałacu i na dziedziniec.

Parsknąłem. "Tak, bo ten dodatkowy rok zdecydowanie czyni cię bardziej sprawną, by stawić czoła przewrotom i poświęceniom".

Sophie uśmiechnęła się do naszej przyjaciółki. "To bardzo odważne z twojej strony, Celine. Ale cokolwiek nadejdzie, stawimy temu czoła razem".

Celine westchnęła. "Wiesz, że mam sześcioro starszego rodzeństwa, prawda? Mogłabyś rozważyć pozwolenie mi na mój moment chwały".

Sophie spojrzała w dół, odgryzając się z uśmiechem. "Jeśli jest jakaś chwała do zdobycia, obiecuję, że będę stąpać wartko z boku".

Celine spojrzała na nią, mrugając okiem, ale jej głos był grobowy. "Dziękuję, Sophie, doceniam to." Pchnęła drzwi powozu i wyszła, machając z dala od pomocy dwóch lokajów, którzy pospieszyli do przodu.

Spojrzała do tyłu przez ramię. "Chodźcie bliźniaki, czas pokazać tym ludziom, na co stać księżniczki z Czterech Królestw".

Podążyliśmy za nią, gdy tłum oczekujących urzędników wprowadził nas do pałacu. Nasze przybycie wywołało falę ulgi i wielki hałas. Człowiek z doku doprowadził nas do pałacu, a teraz popędził nas przez budynek i do małej sali przyjęć.

"Na tę ceremonię otwarcia musi jechać mnóstwo ludzi" - powiedziała Celine, wciąż wpatrując się w okno.

Wycofałem się. "Czy ludzie wydają ci się... szczęśliwi?".

Sophie przepchnęła się obok, by zająć moje miejsce. "Nie do końca. To nie ma tego samego powietrza, które mają uroczystości w Arkadii. Czuje się prawie..." Zerknęła z powrotem na mnie, jej oczy były szerokie z troską.

"Niepewna," powiedziała Celine, lekki humor z wcześniej zastąpiony ponurą powagą. "Podekscytowana, ale trochę przestraszona byłaby moja ocena".

"Spójrz," Zofia wskazała przez okno. Pałac pojawił się w zasięgu wzroku.

Imponujący kamienny budynek wyglądał na starszy niż reszta miasta, ale też jakoś lżejszy. Jego wieże wznosiły się nad księstwem w zgrabnych iglicach, rozświetlonych flagami. W jakiś sposób widok ten odpędził część mojego niepokoju. "To jest piękne."

"Przynajmniej powinniśmy wiedzieć, co się dzieje wystarczająco szybko", powiedziała Celine, najwyraźniej nie będąc pod wrażeniem eleganckiej struktury.

"Ponieważ jestem o rok starsza, lepiej pozwól mi wejść pierwszej", dodała, gdy powóz zagrzechotał przez bramy pałacu i na dziedziniec.

Parsknąłem. "Tak, bo ten dodatkowy rok zdecydowanie czyni cię bardziej sprawną, by stawić czoła przewrotom i poświęceniom".

Sophie uśmiechnęła się do naszej przyjaciółki. "To bardzo odważne z twojej strony, Celine. Ale cokolwiek nadejdzie, stawimy temu czoła razem".

Celine westchnęła. "Wiesz, że mam sześcioro starszego rodzeństwa, prawda? Mogłabyś rozważyć pozwolenie mi na mój moment chwały".

Sophie spojrzała w dół, odgryzając się z uśmiechem. "Jeśli jest jakaś chwała do zdobycia, obiecuję, że będę stąpać wartko z boku".

Celine spojrzała na nią, mrugając okiem, ale jej głos był grobowy. "Dziękuję, Sophie, doceniam to." Pchnęła drzwi powozu i wyszła, machając z dala od pomocy dwóch lokajów, którzy pospieszyli do przodu.

Spojrzała do tyłu przez ramię. "Chodźcie bliźniaki, czas pokazać tym ludziom, na co stać księżniczki z Czterech Królestw".

Podążyliśmy za nią, gdy tłum oczekujących urzędników wprowadził nas do pałacu. Nasze przybycie wywołało falę ulgi i wielki hałas. Człowiek z doku doprowadził nas do pałacu, a teraz popędził nas przez budynek i do małej sali przyjęć.



Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Zaręczona z Przeklętym Księciem"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści