Opór

Prolog

PROLOG

FRANCJA

1944

'Uciekaj!' Rose syczała, gdy głuchy huk eksplozji wystrzelił za nimi.

Sophia sapnęła, gdy Hazel szorstko złapała ją za rękę, ciągnąc za sobą. Zdusiła krzyk, gdy jej kostka zapadła się, skręcając się na czymś, co zatrzasnęło się z ziemi, ale nie zwolniła. Musieli poruszać się szybko.

Byli otoczeni przez wroga. Jeśli szybko nie znajdą drogi do bezpieczeństwa, byli tak dobrzy jak martwi.

'Potrzeba czasu, aby się przegrupowali,' zarządzała Sophia, dysząc, gdy szeptała. 'Nie będzie nas, zanim w ogóle zaczną nas szukać'.

Milczenie pozostałych dwóch kobiet powiedziało jej, że nie są tak optymistyczne, ale Sophia nie chciała być inna niż pewna ich przetrwania. Już wcześniej stawiała czoła gorszym przeciwnościom - wszyscy je stawiali - i był powód, dla którego oni wszyscy wciąż żyli, podczas gdy tak wielu innych nie. Wkrótce wysłano psy, które miały ich odnaleźć, ludzie przeszukujący każde źdźbło trawy w ich poszukiwaniu, więc nie mieli dużo czasu.

'Hazel-'

'Nie!' krzyknęła Rose, wyskakując przed Sophię i odpychając ją.

Nazista pojawił się znikąd, z uniesionym pistoletem, którego lufa była skierowana w górę, gdy Rose walczyła z nim, odpychając go. Gdy Sophia słaniała się na nogach, pistolet wypalił, a wybuch sprawił, że w uszach jej zabrzmiało, że wszystko wokół niej ucichło. Srebro ostrza Hazel lśniło jasno.

Rozmawiali o śmierci, o tym, czy są w stanie zabić człowieka gołymi rękami w sposób, do którego zostali przeszkoleni. Sophia przełknęła żółć wzbierającą w gardle, patrząc na drżenie ręki Hazel.

Trzeba było zabić albo zostać zabitym.




Rozdział pierwszy Sophia (1)

ROZDZIAŁ JEDEN

SOPHIA

BERLIN, NIEMCY

PÓŹNY 1942 R.

Sophia obserwowała Alexa z drugiego końca pokoju swojego mieszkania. Był rozparty na jej krześle, jedna stopa spoczywała na jego ramieniu, druga na dywaniku ze skóry zebry. Zawsze nie znosiła tego szczególnego umeblowania - prezentu od ojca, którego lepiej było się pozbyć - ale sposób, w jaki Alex pocierał po nim palcami, sprawiał, że zaczynała myśleć, iż mógłby zrobić w nim dziurę, jeśli wkrótce nie wyniesie go ze swojego mieszkania.

Stłumiła śmiech, kiedy skrobnął kartkę papieru i rzucił ją w nią, obserwując, jak uśmiech dotyka jego ust, gdy odwzajemniał jej spojrzenie. Nie miała pojęcia, jak ten biedak mógł być tak wesoły po tak długim przebywaniu w jej mieszkaniu, widząc tylko ją, dzień w dzień. Nie wydawało się, żeby mu to strasznie przeszkadzało, albo był największym aktorem na świecie.

Dawno temu zakradła się przez jego okno w środku nocy, błagając go o ucieczkę z Berlina. Wiedziała, co nadchodzi, i rozpaczliwie próbowała ostrzec wszystkich swoich żydowskich przyjaciół i ich rodziny, ale ojciec Alexa był uparty i odmówił opuszczenia miasta, które kochał. Przełknęła, odrzucając znajome ukłucie łez, gdy tylko pomyślała o tamtej nocy. Gdyby tylko walczyła mocniej, może by jej posłuchali. Nie miałaby teraz ze sobą Alexa, ale przynajmniej jego rodzina mogłaby nadal być bezpieczna i żywa.

Rzucił w nią kolejną zwiniętą kartką papieru, a ona odstawiła trzymaną w ręku szklankę i przeszła przez pokój, by do niego dołączyć. Zrobił to ponownie, ale tym razem była na tyle szybka, że złapała go i rzuciła w niego.

'Przestań,' powiedziała, zerkając na niego i starając się wyglądać na rozgniewaną.

'Jestem zbyt znudzony, aby przestać,' powiedział Alex. 'Poza tym, jesteś piękna, kiedy jesteś na mnie zła'.

Sophia westchnęła i stanęła, ręce na biodrach. 'Wiem jak bardzo jest to dla ciebie trudne,' powiedziała, kręcąc głową. 'Ale ...'

'Nie,' powiedział delikatnie, podnosząc się z sofy i wyciągając do niej ręce. 'Nie rozmawiamy o przeszłości, pamiętasz?'

Brała je chętnie, nigdy nie potrzebując zachęty, gdy chodziło o dotykanie Alexa. Była w nim zakochana od czasu, gdy jako mała dziewczynka odwiedzała z matką sklep jego ojca i wyrosła na młodą kobietę, która z każdym dniem kochała go coraz mocniej. Sophia pozwoliła mu przyciągnąć ją do siebie i złożyć ciepły pocałunek na jej ustach, jego dłonie przesuwały się po jej ciele i znowu w górę, zanim zatrzymały się na jej ramionach.

'Jestem takim szczęściarzem, że cię mam', mruknął, po czym znów ją pocałował. 'Każdy pojedynczy dzień, w którym jestem tutaj, żywy i bezpieczny, jest dobrym dniem. Nigdy nie żałuj mnie, Sophia.

Sophia pogłaskała go po policzku, patrząc w brązowe oczy upstrzone zielenią. 'Jak możesz być tak pozytywny przez cały czas? Kiedy tyle strasznych rzeczy przydarzyło się ludziom, których kochasz?

To było coś, o czym myślała nieustannie, zastanawiając się cały czas, jak udało mu się zachować uśmiech, pozostać tak silnym, kiedy stracił tak wiele. Kiedy jego rodzina w końcu zrozumiała, że czas opuścić miasto, było już za późno. Rubensteinowie próbowali uciekać, ale ich sklep został już zniszczony, a kiedy naziści przyszli szukać ojca Alexa, został on pobity i wywleczony, próbując chronić swoją żonę i córki. Alex wrócił do domu i zobaczył, jak ich zabierają, zobaczył, jak jego matka wypowiada do niego słowo Go, gdy ich wywozili. Uciekał, chował się w cieniu, aż udało mu się dotrzeć do mieszkania Sophii - i nigdy nie wyszedł.

'Bo muszę', powiedział, cofając się o krok, ale zostawiając jedną rękę na jej ramieniu. 'Ponieważ na tym świecie są ludzie, w których warto wierzyć'.

Jego ręka opadła, a Sophia pocałowała go w policzek, delikatnie przyciskając swoje usta do jego skóry i mając nadzieję, że wiedział jak bardzo go kocha.

'Pewnego dnia to się skończy,' powiedział, odwracając się, by spojrzeć przez okno. Obserwowała jak opierał się o niski regał, uważając, aby nie zbliżyć się zbytnio do szyby na wypadek, gdyby go zobaczono. 'Pewnego dnia ludzie tacy jak ty będą pamiętani, czczeni nawet, za to co zrobiliście'.

Inni, jak ja, robią to, co każdy porządny człowiek by zrobił" - odpowiedziała Zofia. Dla niej nie było niczym szczególnym ratowanie Żydów i zapewnianie im bezpiecznego przejścia. Ale ona robiła więcej niż wielu, którzy bali się stanąć w obronie tego, co słuszne.

Czy mamy jeszcze jakichś gości?" - zapytał, odwracając się do niej plecami.

Ona wzruszyła ramionami. 'To jest dla mnie, aby wiedzieć, a ty, aby się zastanawiać'.

'Nie drażnij się ze mną, chyba że potrafisz poradzić sobie z konsekwencjami,' odpowiedział z przymrużeniem oka.

Alex pobiegł za nią, a ona zlała się w drugą stronę, uciekając przed nim. Wybuchła śmiechem, gdy złapał ją w okolicach talii, chichocząc, gdy jego zęby pomknęły po jej szyi, gdy udawał, że ją gryzie.

Puk, puk, puk.

Sophia zamarła, gdy rapowanie odbiło się echem w jej mieszkaniu. W tym samym czasie Alex zakasłał, instynktownie kierując się na środek pokoju. Krzyk zabolał ją w gardle, desperacko pragnąc się uwolnić, ale zamiast tego cicho go przełknęła. Żyła w strachu przed pukaniem do drzwi, wiedząc, że w każdej chwili cenny świat, który tak starannie stworzyła, może runąć wokół nich.

'Po prostu, ah . . . ..." jąkała się, próbując się pozbierać, wiedząc, że musi zachować spokój. 'Chwileczkę,' zawołała głośno.

Sophia obserwowała, jak Alex znika na dużej prostokątnej otomanie w centrum pokoju, ustawionej między sofą a fotelem. Poszła za nim, by pomóc, ostrożnie składając koniec z powrotem do kupy i składając koc, by położyć na nim obszycie, zwisające w dół, by zakryć wejście do tajnego schowka. Byli szybcy - musieli być - i w ciągu kilku sekund była z powrotem na nogach i spieszyła przez pokój.

Wzięła głęboki oddech, gdy rozbrzmiało kolejne pukanie, zanim pociągnęła drzwi za sobą, uśmiech naprawiony idealnie, choć jej ciało drżało.

'Przepraszam, byłam ...' Słowa umarł w jej gardle, jak ulga przemywa przez nią. To był tylko jej sąsiad, młody chłopak z tego samego bloku, którego widziała wiele razy ze swoją matką.



Rozdział pierwszy Sophia (2)

'Czy możesz mi pomóc?' zapytał, wielkie oczy utkwiły na jej twarzy, gdy mówił. Mama powiedziała, żeby zapytać, czy masz jakieś jedzenie dla siebie? Jest chora i jest zbyt zimno, aby wyjść na zewnątrz.

Sophia przypomniała sobie, że jego matka była oczekiwana. Ta druga kobieta zawsze się uśmiechała i witała, gdy się mijały, a Sophia wiedziała, jak bardzo musi być zdesperowana, by prosić o pomoc. Mieszkańcy mieli szczęście, że mimo wojny w Berlinie nadal mieli rozsądne zaopatrzenie w żywność, chociaż racje żywnościowe nadal czyniły życie mniej komfortowym niż to, do którego wielu było przyzwyczajonych.

Przytaknęła, pochylając się tak, że znalazła się na wysokości jego oczu. 'Czy twoja matka urodziła już swoje dziecko?'

Potrząsnął głową, ręce splecione mocno na piersi.

'Pozwól, że coś ci przyniosę i zaraz wracam,' powiedziała. 'Poczekaj tutaj.'

Sophia odetchnęła z ulgą i zamknęła drzwi przed chłopcem, zostawiając go na chwilę samego. Oparła się plecami o drewno, zamknęła oczy i powoli przestały jej się trząść ręce. Tym razem była pewna, że to będą oni. Że gestapo będzie stało tam ze swoimi złymi oczami i uśmiechniętymi ustami, gotowe szturmować jej miejsce i znaleźć jej sekrety. Pomogła już tak wielu ludziom, była noclegownią dla tak wielu Żydów, którzy potrzebowali bezpiecznego schronienia, ale to Alex był jej największym sekretem ze wszystkich. Od tak dawna ukrywała go w swoim mieszkaniu, tuż pod nosem wszystkich. Nawet jej ojciec, lojalny nazista, jakim był, siedział na krześle, podczas gdy jej chłopak był złożony w swoim ukrytym schowku zaledwie kilka kroków dalej. Wciąż pamiętała uśmiech na twarzy ojca, który siedział naprzeciwko niej, stawiając swoją filiżankę na otomanie, która przez tak długi czas była bezpiecznym miejscem Alexa, podczas gdy ona martwiła się, że jedno kichnięcie lub kaszel zdradzą ich sekret. Zastanawiała się wtedy, czy ojciec sam by ją zamordował, gdyby się dowiedział, ale pocieszała się myślą, że nawet on nie mógłby skrzywdzić kogoś, kogo kocha.

Odepchnęła się od drzwi i przeszła przez pokój, pochylając się nisko obok otomany. 'Alex, to nic takiego. Idę tylko przynieść chłopakowi trochę jedzenia'. Zrobiła pauzę, czekała, aż stuknie dwa razy, by wskazać, że usłyszał jej niski szept. Położyła dłoń na miękkim materiale, próbując dać mu trochę swojej siły. 'Będę tak szybko, jak tylko będę mogła.'

Ich zasadą było, że musi pozostać w ukryciu. Zawsze, gdy jej nie było lub gdy istniało jakieś niebezpieczeństwo, musiał pozostać poza zasięgiem wzroku, tak dla jej bezpieczeństwa, jak i swojego. Bycie wtłoczonym w mebel nie było idealne, ale to był jedyny sposób.

Sophia zebrała kilka rzeczy razem w materiałowej serwetce - chleb i ser, jakąś wędlinę i kawałek czekolady. Nie było to tak dużo, jak by chciała - ponieważ wspierała Alexa potajemnie, często nie mieli nadwyżek jedzenia.

Wróciła do drzwi i podała chłopakowi tobołek. 'Zabierz to prosto do swojej matki', powiedziała, klepiąc go po głowie, po czym zamknęła za sobą drzwi. Potem podbiegła do otomany i pomogła Alexowi wyjść.

Alex objął ją ramieniem, a ona oparła się o niego, gdy złożył pocałunek na jej włosach. Jego usta pozostały, jego oddech był gorący na czubku jej głowy. Nie musieli nic mówić; oboje wiedzieli, jak wysoka była stawka.

Muszę zobaczyć się z matką za kilka dni," powiedziała Sophia, wciąż trzymając się go. 'Czy będzie ci tu dobrze samemu? Czy uważasz, że to zbyt duże ryzyko?

Odkładała powiedzenie czegokolwiek Alexowi, ale jeśli nie odwiedzi go wkrótce, jej ojciec może nabrać podejrzeń. Była w Berlinie na studiach i wiedziała, że nie odwiedzanie rodziny poza czasem semestru może łatwo zdemaskować jej przykrywkę. Mieszkali w pięknej posiadłości na wsi i nie było nierozsądne dla jej ojca oczekiwać, że będzie spędzać dłuższe okresy w domu. Dorastając, miała idylliczne dzieciństwo, otoczone luksusem i z troskliwymi rodzicami, ale teraz wielka posiadłość czuła się bardziej jak więzienie, a jej ojciec nie był już tym słodkim, miłym człowiekiem, którego pamiętała.

'Nic mi nie będzie' - zapewnił ją Alex.

Obrócił ją w ramionach, pocałował ponownie, jego usta wysłały fale ciepła przez jej ciało.

'Wiesz, że ożenię się z tobą, kiedy ta wojna się skończy, prawda?' mruknął. 'Pewnego dnia będziemy opowiadać naszym dzieciom o moim pobycie w twoim mieszkaniu, jak znosiłem to wszystko, by przetrwać i poślubić ich matkę'.

Sophia widziała to jak na obrazku: gromadkę dzieci zebranych wokół siebie, słuchających przystojnego ojca opowiadającego o wojnie i o tym, co zrobili, by przeżyć. Ale wiedziała, jak łatwo ta piękna scena może zostać zniszczona.

'Jeden dzień na raz', wyszeptała przy jego ustach. 'Każdy dzień, który mamy razem jest tego wart.'

Była zmęczona, ale wiedziała, jak bardzo musi być znudzony, więc siedziała z nim, gdy opowiadał o swoim planie stworzenia kolejnej przegródki gdzieś w kuchni, gdzieś bezpiecznego, gdzie mogłaby ukryć nie tylko jego, ale kogokolwiek innego, kogo przyprowadziła do domu. Słuchała, jak mówił o swojej matce, jak jego oczy rozjaśniały się, gdy wyobrażał sobie, że znajduje bezpieczne przejście, że jest ukrywana przez kogoś tak troskliwego jak jego dziewczyna, że ucieka ze szponów nazistów. Sophia w głębi serca chciała wierzyć w jego słowa, ale znała prawdę o tym, co się tam działo.

Obozy dla Żydów były okropne, brudne i pełne głodujących, chorych ludzi. Były to miejsca tak złe, że nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, by przeżył tam pies. Ale nigdy nie powiedziała ani słowa, bo jeśli Alex nie miałby wiary, to nigdy nie byłby w stanie przeżyć.

'Sophia?'

Zamrugała i zdała sobie sprawę, że zadaje jej pytanie. 'Przepraszam?'

'Czy wychodzisz dziś wieczorem?'

Przytaknęła. 'Jeśli dostanę sygnał.'

Alex wiedział, żeby nie pytać o szczegóły, a ona nigdy mu nie powiedziała. Nie wiedział o jej fałszywych papierach, a jeśli wiedział to nigdy nie powiedział, i nie wiedział gdzie chodziła, ani z kim się spotykała. Tak było bezpieczniej. Dla wszystkich zainteresowanych. Jej praca była tym, co trzymało ją przy życiu i sprawiało, że wierzyła, że Niemcy, których kochała, pewnego dnia powrócą.




Rozdział pierwszy Sophia (3)

'Przygotuję dla nas kolację, potem czas na mnie' - powiedziała. Innymi słowy, prawie nadszedł czas, by znów schować się w swoim pudełku - tylko tym razem na wiele godzin.

Sophia potarła się o klatkę piersiową, używając pięty swojej dłoni. Od miesięcy miała tam ucisk, którego nie mogła rozproszyć bez względu na to, jak bardzo się starała. Był tam w nocy, obciążając ją, gdy próbowała zasnąć; był tam, gdy w ciągu dnia zachowywała się normalnie i próbowała udawać, że jest wzorową obywatelką Niemiec; a już na pewno był tam, gdy wymykała się pod osłoną ciemności, gdy powinna bezpiecznie spać w swoim mieszkaniu.

Opuściła rękę i wzięła głęboki, drżący oddech. Dopiero od niedawna nalegała, by chować Alexa za każdym razem, gdy wychodziła z mieszkania, ale zastanawiała się, czy on po prostu się z tym zgadzał, dopóki nie odeszła, a potem wyszedł. Nie winiłaby go, gdyby tak zrobił, ale ostatnio miała dziwne przeczucie, pewność, że jej mieszkanie zostanie przeszukane. Nic nie zostało powiedziane, ale kiedy ostatnio jej ojciec był z wizytą, wypytywał ją o jej przekonania, jakby chcąc się upewnić, że jego córka nie żywi miękkiej sympatii do Żydów. Jego nienawiść była tak głęboka, tak prawdziwa, że na samą myśl o niej żołądek jej się skręcał.

Gdyby tylko mój kochany ojciec mógł mnie teraz zobaczyć. Zacisnęła pięści i ponownie dotknęła kieszeni, by po raz setny sprawdzić, czy ma przy sobie dowód osobisty. W nocy była Heidi Becker i za każdym razem modliła się, żeby nikt, na kogo się natknie, nie rozpoznał jej. Gdyby to zrobili, na pewno by ją odkryto.

Dziś wieczorem otrzymała telefon, którego się spodziewała. Jej telefon zadzwonił raz, a potem się zatrzymał. Nasłuchiwała, czekała, a potem, jak się okazało, rozbrzmiał jeszcze raz, tylko jednym krzykliwym dzwonkiem. To był jej sygnał i wiedziała, że po raz kolejny wymknie się i odegra swoją rolę w kolejnej akcji ratunkowej. Alex nie zapytał, dokąd idzie. Po prostu pocałował ją na dobranoc, długo, słodko dociskając usta do jej czoła, a ona zniknęła, nie wiedząc, czy uda jej się wrócić do domu.

Myśl ta wywołała u niej dreszcz strachu, ale nie pozwoliła mu się zatrzymać. Szła szybko, jej kroki były lekkie, gdy pędziła wzdłuż chodnika. Miała iść w cieniu do kościoła i ukryć się przy nagrobku, aż spotkała mężczyznę, którego znała tylko jako Konia. Był to duży mężczyzna, wystarczająco duży, by wygrać walkę, ale o sercu pełnym dobroci. Miał reputację człowieka, który uratował więcej Żydów niż ktokolwiek inny w Berlinie. Kiedy została zwerbowana przez podobnie myślących studentów, Horse był pierwszą osobą, którą oficjalnie jej przedstawiono. Musiała się przed nim wykazać i nigdy nie zapomniała, jak onieśmielające było to pierwsze spotkanie, gdy wypytywał ją ostro i szybko o jej przekonania. Początkowo praca była niewielka, ale gdy tracili członków, a ona powoli zdobywała jego zaufanie, szybko stawała się bardziej zaangażowana w jego tajne operacje.

Sophia usłyszała hałas i zamarła. Dźwięk jej własnego oddechu szumiał jej w uszach, serce waliło, gdy wślizgiwała się w drzwi. Przycisnęła się do nich plecami i stała nieruchomo w cieniu, gdy głosy docierały do niej na wietrze. Przebywanie na zewnątrz w nocy było więcej niż niebezpieczne - to był wyrok śmierci; tylko ludzie mający coś do ukrycia wymykali się na zewnątrz. Głosy powoli znikały, ale była zbyt przerażona, by się ruszyć, na wypadek, gdyby jej szukali, na wypadek, gdyby czekali na jej krok. Po tym, co wydawało się najwolniejszymi minutami jej życia, Sophia wyprostowała ramiona i zmusiła się do chodzenia, postanawiając poruszać się pewnie, zamiast tasować się w cieniu. Z pewnością wyglądałaby na mniej winną, gdyby się nie czaiła?

Nie było teraz żadnych hałasów, ulica opustoszała, gdy spieszyła się po bruku na cmentarz. Ostatnim razem złapała popołudniowy pociąg z Berlina i musiała przedostać się do lasu. Było to mniej przerażające, ponieważ technicznie nie robiła nic złego, jadąc pociągiem w tym samym kierunku, co jej rodzinna posiadłość. W ciągu dnia posługiwała się własnymi dokumentami tożsamości, więc wystarczyło się uśmiechnąć, być uprzejmym i wspomnieć o ojcu, jeśli była taka potrzeba. Ale gdy była już w lesie i wykonywała rozkazy, gdy zapadła noc, nerwy zaczęły dawać o sobie znać. Ale nie straciła ducha, spotkała małą grupę Żydów - dwie rodziny - i została ich przewodnikiem, aby doprowadzić ich tam, gdzie musieli iść. Każdy miał swoją rolę do odegrania, a jej była tylko jednym z elementów układanki, która miała doprowadzić ich do bezpieczeństwa.

Uśmiechnęła się do siebie, myśląc o ich przemyceniu, pewna, że bezpiecznie dotarłyby do Szwecji. Zostałyby ukryte w pudłach z meblami, które były przewożone pociągiem. Być może czekało ich niewygodne czekanie w krzakach i jeszcze bardziej niewygodna podróż w drewnianych skrzyniach, ale miała nadzieję, że dotarli i żyją. To było wszystko, co się dla niej liczyło, że dano im szansę na życie, a kiedy prześledziła swoje kroki, aby upewnić się, że nikt ich nie śledził, poczuła się niesamowicie, wiedząc, jak małą rolę odegrała w próbie wydostania ich z Niemiec.

Sophia rozejrzała się dookoła, po czym uciekła przez ulicę, weszła do parku i zaczęła biec przez ciemność. Bała się otaczającej ją czerni, zawsze tak było i zawsze tak będzie. Myśl o tym, że ktoś mógłby ją złapać, że nie mogłaby zobaczyć, kto lub co jest wokół niej, przerażała ją, ale zacisnęła zęby i ruszyła dalej, tak blisko miejsca, w którym musiała być. Poza tym, to była łatwa część. Najtrudniejsza była droga do domu z inną osobą.

Sophia sapnęła, gdy w końcu dotarła na cmentarz, wspinając się na ogrodzenie tak szybko, jak tylko mogła i chowając się nisko. Przechodziła między nagrobkami, sięgając ręką, by dotknąć każdego z nich. I wtedy zatrzymała się, oddychając ciężko, gdy zsunęła się na dół i czekała.




Rozdział pierwszy Sophia (4)

Strasznie brakuje mi matki. Chciałam być blisko niej. Właśnie dowiedziałam się, że ja i mój mąż spodziewamy się dziecka, i nie wiem, jak sobie poradzę bez jej pomocy.

Powtarzała te linijki w kółko w myślach, gotowa wytrzeszczyć swoją przykrywkę, gdyby ją złapano, gdyby ktoś ją znalazł i przesłuchał. Sophia poczuła ciężar złotej obrączki na palcu, pierścionka, który nosiła, by iść w parze ze swoją historią, jej nocna tożsamość była tak samo częścią niej, jak jej prawdziwe życie.

A potem czekała. Sygnałem był gwizd, miękkie ptasie zawołanie, które była gotowa naśladować, by stwierdzić, że rzeczywiście jest kurierem.

Siedziała na mrozie, leżąc w oczekiwaniu w ciemności, modląc się, by nie poczuła, jak gryzoń szura po jej butach, pająk spada z drzewa albo członek gestapo podrywa ją na nogi i żąda informacji, co robi. I to nie martwiąc się o nowe dokumenty tożsamości, które zaszyła w spódnicy, by wręczyć osobie, z którą miała się spotkać.

Sophia zaczęła. To było to. Gwizd był miękki, ale nie dało się go pomylić w skądinąd cichym nocnym powietrzu. Brzmiało to zbyt oczywiście, ale może dlatego, że to ona go słuchała. Gdy zabrzmiał po raz drugi, zrobiła wszystko, by miękko go powtórzyć, a po odczekaniu chwili, biorąc ostatni ostry oddech, stanęła. W jej oczach na moment zabłysła pochodnia, a potem wszystko znów pociemniało, nagła zmiana zmąciła jej wzrok wybuchami bieli.

'Udało ci się', powiedział szorstki, głęboki głos.

Serce Sophii waliło w piersi. 'Tak, proszę, rzuć dla mnie światło w dół'.

Mogła dostrzec tylko sylwetki przed sobą, a musiała poruszać się szybko, aby zdobyć dokumenty. Jeśli zostaną złapani, te dokumenty mogą być jedyną rzeczą stojącą między nimi a śmiercią. Skubała szwy spódnicy, otwierając zrobioną przez siebie tajną kieszeń. Wyjęła papiery i podała je.

'Proszę bardzo', powiedziała drżącym głosem.

'Dziękuję.' Drugi głos był męski, ale miękki, głos młodszego mężczyzny, może tylko nastolatka z brzmienia.

Zerknęła na dokumenty tożsamości, żeby mieć wystarczająco dużo informacji na wypadek, gdyby zostali zatrzymani, ale zawsze wolała wiedzieć jak najmniej. Jeśli ją odkryto, zabrano i torturowano, nie chciała wiedzieć nic, czym mogłaby być zmuszona się podzielić.

'Mamy nowy układ,' powiedział Horse. 'Ten chłopak jest pierwszym, którego kupiłem od nazistów. Wydaje się, że niektórzy ze strażników zrobią wszystko, jeśli zaoferujesz im wystarczająco dużo amerykańskich papierosów.'

Sophia przełknęła. 'I ufasz temu człowiekowi? Temu naziście? Odwróciła się, wytężyła wzrok w ciemności. Czy przekupywanie strażnika nie narażało jej, ich wszystkich, na jeszcze większe niebezpieczeństwo? 'To mogła być pułapka. Jesteś pewna, że nikt cię nie śledził?

Panika wzbierała w niej, gorący smak żółci w gardle sprawiał, że chciało jej się rzygać. Chęć ucieczki przeszła przez jej ciało, ale zmusiła się do pozostania na miejscu.

'Miałem go w ukryciu przez kilka dni,' powiedział Horse. 'Nikt nas tu nie śledził'.

'Więc będziemy mieli więcej do pomocy? Jak często będziesz negocjował?'

Wydał niski chrząkający dźwięk. 'Poczekaj, aż zadzwoni telefon. Im mniej wiesz ...'

Przytaknęła. Tym lepiej.

'Chodź, idziemy', wyszeptała, wyciągając rękę do młodego człowieka.

Chwycił ją, a ona mogła poczuć, jak bardzo jest chudy, jego lodowata, koścista skóra na jej dłoni.

'Bezpieczne przejście,' mruknął Koń, gdy zniknął w nocy.

'Podążaj za mną, poruszaj się, kiedy ja się poruszam, i nie mów nic, chyba że musisz,' wyszeptała. 'Jeśli ktoś zapyta, byliśmy zobaczyć grób mojej matki, a ty jesteś ...'. Sophia przerwała, szukając jego rysów, pragnąc, by mogła zobaczyć jego twarz właściwie. 'Jesteś moim kuzynem i jesteś strasznie chory'. To była jedyna rzecz, którą mogła wymyślić. Dlaczego inny niemiecki chłopiec miałby być tak boleśnie chudy? 'Jesteś chory od miesięcy i boję się, że cię stracę teraz, gdy matka odeszła'.

Trzymała go za rękę, gdy wracali tą samą drogą, którą przyszła. Mroźne powietrze ziębiło ją aż do kości, ale była wdzięczna, że nie jest tak chuda jak jej nowy przyjaciel. Dziś wieczorem nakarmiła go, schowała bezpiecznie na noc i miała nadzieję, że jakimś cudem uda się go bezpiecznie przemycić z miasta do Szwecji, zanim ktokolwiek dowie się, co robi.

W Berlinie żyło trochę Żydów - łapanki chwilowo ustały - ale nadal było tak niebezpiecznie, że nie mógł tu przebywać. Ruszyła szybciej, zdesperowana, by dotrzeć do domu. Zrobiłaby wszystko, by przeciwstawić się Hitlerowi, ale nie było nic, co by jej się podobało w byciu odpowiedzialną za życie i bezpieczeństwo innej osoby. Igranie z własnym życiem to jedno; czyjeś życie to zupełnie inna sprawa.

'Dziękuję.'

Słowa były tak niskie, że ledwo je było słychać, ale przyniosły łzy do oczu Sophii. Nie ma za co," mruknęła z powrotem.

Ten młody człowiek mógł stracić całą swoją rodzinę. Mógł być pewien, że umrze przed upływem tygodnia, miesiąca czy roku. Przynajmniej teraz miał nadzieję, nawet jeśli była to tylko iskierka.

'Będziesz musiał się tu ukryć'. Sophia wypiła szklankę ginu, a jej ręce trzęsły się teraz mniej niż wtedy, gdy wraz z chłopcem po raz pierwszy wtargnęła do mieszkania. Zawsze potrzeba było kilku drinków, aby uspokoić nerwy po akcji ratunkowej.

'Jeśli zostaniemy przeszukani', powiedział Alex, rzucając jej zmartwione spojrzenie. 'Ona ma na myśli, że będziesz musiał się tam ukryć, jeśli zostaniemy przeszukani'.

Młody człowiek przytaknął. 'Jak długo będę tu przebywał?'

'Noc, może dwie,' odpowiedziała Sophia, znajdując swój głos. 'Dłużej, a szansa, że zostaniesz odkryty jest ...'. Nie dokończyła zdania. Prawda była taka, że prawdopodobnie byłby bezpieczniejszy zostając tu na dłużej, ale jeśli to zrobiła, to nie mogła pomóc innemu.

'Wkrótce zostaniesz przeniesiony. Sophia będzie czekać na swój sygnał, a potem zostaniesz szybko przetransportowana' - wyjaśnił Alex.

Przytaknęła, wdzięczna, że Alex mówił za nią, nawet jeśli niewiele wiedział o logistyce. Te akcje ratunkowe zaczynały ją coraz bardziej dotyczyć, przerażenie, że zostanie złapana, za każdym razem zaczynało ciążyć. Mimo, że nie mówiła Alexowi zbyt wiele, on domyślał się wielu rzeczy, które robiła.




Tutaj można umieścić jedynie ograniczoną liczbę rozdziałów, kliknij poniżej, aby kontynuować czytanie "Opór"

(Automatycznie przejdzie do książki po otwarciu aplikacji).

❤️Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści❤️



Kliknij, by czytać więcej ekscytujących treści